Rafał Kosik's Blog, page 95
August 31, 2011
Grochówka
Jakiś czas temu wrzuciłem tu przepis na grochówkę na szybko. Przepis udoskonalałem przez prawie rok i doszedłem do wniosku, że jeśli tylko mam więcej czasu, to wolę grochówkę tradycyjną. Przygotowuje się ją trzy razy dłużej, ale jest przy niej mniej pracy. Większość czasu grochówka wolno się gotuje i wymaga jedynie mieszania co kwadrans.
Składniki na 1.5 litra wody:

300 g grochu łuskanego połówek
200 g marchewki
300 g ziemniaków
cebula
kilka ząbków czosnku
15-30 cm kiełbasy (np. śląskiej lub podwawelskiej)
ciut boczku wędzonego
ewentualnie 2-3 żeberka
przyprawy: sól, pieprz, listek laurowy, gałka muszkatołowa, ziele angielskie (allspice), no i niestety dwie kostki rosołowe
Czas przygotowania: 2-3 godziny, z czego 30 minut wymaga myślenia








Dodajemy też pieprz, sól, ziele angielskie i liść laurowy.

Od tego momentu gotujemy, aż groch zacznie się rozwalać, co nastąpi nie wcześniej niż po godzinie. mieszamy co jakiś czas. Uzupełniamy wodę, jeśli odparuje. Można gotować pod przykryciem, wówczas będzie parowała znacznie mniej.



Jeśli następnego dnia zgęstnieje zanadto, można ją rozcieńczyć gotowaną wodą.
August 29, 2011
Felix, Net i Nika oraz Świat Zero - fragment #2
Felix wziął leżące na stoliku menu kawiarni Zbędne Kalorie i zaczął je przeglądać. Menu było złożonym na pół arkuszem kartonu formatu A4 i zawierało nie więcej niż dwadzieścia pozycji. Net i Nika przyglądali mu się podejrzliwie.
Prawie od razu obok stolika pojawiła się pani Basia.
– Co dla was kochani?
– Poprosimy cztery herbaty z cytryną – powiedział Felix, nie podnoszą wzroku znad menu.
Pani Basia z uśmiechem skinęła głową i odeszła. Przyjaciele spojrzeli na niego pytająco. Net uniósł dłoń z trzema wyprostowanymi palcami.
– Ile palców widzisz?
– To… dla Laury. Gdyby przypadkiem przyszła.
– Nie chcę cię martwić, ale prawdopodobieństwo przypadkowaego spotkania w przypadkowym miejscu o przypadkowej godzinie… Czekaj, zaraz to policzę.
– We wtorki chodzi na jakiś kurs, a potem jedzie na lekcję jazdy konnej – odparł Felix, studiując uważnie menu. – Tu obok ma przesiadkę.
Net przyglądał mu się podejrzliwie.
– Znasz to menu na pamięć – zauważył.
Felix odłożył kartę.
– No. – Zaplótł palce. – Także wpadnie na chwilę.
– Nie musisz jej przed nami ukrywać.
– Wy czasem chodzicie do kina beze mnie – odparował Felix.
– No ale to co innego. My to… my.
– Jakoś nie widzę specjalnej różnicy.
Felix poderwał się, drzwi bowiem otworzyły się i do kawiarni weszła Laura.
– Cześć. – Odwinęła szalik z szyi, rozpięła kurtkę lotniczą i rzuciła na ziemie torbę wojskową. Przysiadła się do stolika. – Nie całuję, żeby nie zarazić. Trochę mnie jeszcze kręci w nosie.
Felix również usiadł. Nie bardzo wiedział, co powiedzieć. Na szczęście pani Basia właśnie przyniosła na tacy cztery filiżanki i parujący dzbanek. Chwilę rozstawiała przed nimi filiżanki, dzbanek, spodeczek z cytrynami i miseczkę z cukrem trzcinowym.
– Zaparzy się za dwie minuty – poinformowała i odeszła.
– Mam trzy – powiedziała Laura.
– Jeździsz konno? – zapytał Net.
– Uczę się. Już umiem wrzucać trójkę.
– A wsteczny?
Felix kopnął Neta pod stołem.
– Wsteczny jest trudniejszy – odparła Laura. – Mam tu przesiadkę co wtorek. – Kciukiem wskazała w bok. – Mogę się przesiąść w kilku miejscach, więc czemu nie tu. Według rozkładu oba autobusy przyjeżdżają o tej samej porze. Czyli losowa sprawa, który będzie pierwszy. Więc się nie spinam, tylko jeden odpuszczam. Przyjeżdżam na miejsce spóźniona o minutę, czyli jest OK.
– Koń nie używa zegarka – przyznał Net, a Felix zastanawiał się, czy nie kopnąć go ponownie. – To dlaczego się nie spotykamy?
– Bo to przystanek z drugiej strony – wyjaśnił Felix. – Ten, na którym wysiadamy rano…
– Minęły dwie minuty. – Laura wrzuciła cytrynę do filiżanki i zalała nie do końca zaparzoną herbatą. – Przyda się witamina C.
– Minęła najwyżej minuta – stwierdził Felix. – A temperatura właśnie zlikwidowała całą witaminę C.
– Wiem. Nie psuj mi placebo. Jak się dowie mój organizm, to się gorzej poczuje.
Zaczęła dmuchać na herbatę, a potem pić ją malutkimi łyczkami. Wypiła do połowy i odstawiła filiżankę.
– Dobra, lecę. Nie wypada, żeby starszy pan czekał.
– Starszy pan?! – Felix uniósł brwi.
– O koniu mówię. – Laura już wstała i owijała się szalikiem. – W tym roku przechodzi na emeryturę.
– Aha. – Felix też wstał. Potarł nos, żeby ukryć lekkie zakłopotanie. – Dobrze się wczoraj bawiłaś?
– O ile można się dobrze bawić, mając trzydzieści osiem stopni. Chyba nie jesteś zły?
– Trzydzieści osiem? I teraz idziesz pojeździć konno? Znów będziesz chora.
– Choruję dwa razy w roku. Na jesień i na wiosnę. I zawsze trwa to góra trzy dni, czyli już po wszystkim. Cześć, nie całuję, żeby nie zarazić.
Posłała Felixowi całusa dłonią, pomachała Netowi i Nice, po czym wyszła. Felix odprowadził ją wzrokiem i usiadł, gdy zniknęła za framugą okna.
– Konia zarazisz – rzucił za nią Net, kiedy był pewien, że dziewczyna tego nie usłyszy. – Trochę hiperaktywna, nie?
– A ty jesteś hiperdowcipny – zauważył Felix.
August 23, 2011
Polcon 2011 - program
Oto punkty programu, w których zamierzam wziąć udział:
• czw 18:00 - Niezbędnik konwentowicza - (Aula 1, bud. 14b, I p.)
• pt 15:00 - Financial fiction? Panel dyskusyjny. Jacek Dukaj, Rafał A. Ziemkiewicz, Rafał Kosik - (Aula 2, bud. 14b, II p.)
• sob 16:00 - autografy - (bud. 7)
• nd 12:00 - Od pomysłu (książkowego) do przemysłu (filmowego) - (Aula 1, bud. 14b, I p.)
Więcej informacji na stronie konwentu. Serdecznie zapraszam.
August 19, 2011
Słowikarchiat
Niedawno podczas rozmowy ze znajomymi padło stwierdzenie, że sporo ludzi ma kryzys senny koło trzynastej. Ja też mam – muszę wstać.
Świat nie dzieli się na kobiety i mężczyzn; na praworęcznych i mańkutów; na lewaków i prawicowców; ani na dzieci i dorosłych. Najważniejszym podziałem jest pora, o jakiej osiąga się wyż intelektualny. Zasadnicze grupy są dwie: słowiki wstają rano, rano pracują i rano załatwiają swoje sprawy; sowy natomiast rano śpią, skrzydła rozwijają późnym popołudniem, a idą spać grubo po północy.
Kto rano wstaje, temu pan Bóg daje. Cóż za słowikistowskie przysłowie! Mnie bardziej podoba się wersja: kto rano wstaje, innym spać nie daje. Jest w tym przekręconym przysłowiu głęboka mądrość, głębsza niż w kłamliwym oryginale. Wstający rano wytworzyli w powszechne ale błędne przekonanie, że tak należy czynić, że taka jest norma, bo inaczej jesteś leniem. Słowik, ranny ptaszek, jest pracowity, a śpiąca do południa sowa to nierób. To oczywiście jest dyskryminacja, molestowanie i rasizm w jednym. Dyskryminacja, bo zmusza się sowy do pracy w godzinach w których męczą się i walczą z organizmem domagającym się snu. Molestowanie, bo siłą nagina się nasz naturalny rytm dnia do potrzeb obcego i wrogiego systemu porannego. Wreszcie rasizm, bo niepokornym, chcącym żyć w zgodzie ze swoją naturą uprzykrza się życie na różne sposoby, z ciszą nocną od 22:00 do 06:00 na czele.
Zdarza mi się wstać wcześnie rano, przed ósmą. Czasem muszę, czasem zwyczajnie nie mogę spać. Poranek jest rozmemłany, a pierwszy poważny efekt pojawia się koło czwartej, kiedy senność jest nieodparta i na niczym nie mogę się skupić. Drugi efekt pojawia się później, koło północy, kiedy powinienem najintensywniej pracować. Jeśli wstałem rano, umysł mam wtedy mętny, powieki zołowiałe, a kolejna kawa niewiele pomaga. Wniosek jest prosty: wczesne wstawanie kompletnie rozwala dzień.
Są ludzie, którzy potrafią się przestawić, bo wymusza to na nich praca, a na wszystkich dzieciach – szkoła. Mają oczywiście trudniej, bo przez pierwsze godziny są senni i osiągają gorsze wyniki. Pozostawieni sami sobie (wakacje, urlop) natychmiast wracają do naturalnego dla siebie rytmu. Są też tacy ludzie, jak ja na przykład, którzy nieodmiennie źle funkcjonują rano. Często spóźniałem się do szkoły przez całą podstawówkę i szkołę średnią, zasypiałem na pierwszych lekcjach, na studia i do pracy przychodziłem nawet o godzinę później. Szef się wkurzał codziennie, a ja codziennie to ignorowałem i robiłem swoje, szybciej od innych.
Sowizm to nie jest to bezsenność, bo problemów z zasypianiem nie mam, o ile położę się po drugiej. Jeśli jestem zmęczony i sen zmorzy mnie przed jedenastą, budzę się w środku nocy i nic dobrego z tego nie wynika. Nie wiem, ile dokładnie jest genetycznych sów; podejrzewam, że co najmniej 1/3 populacji. Warto zauważyć, że wielu geniuszy, jeśli tylko mogli sobie pozwolić na dowolne kształtowanie swojego dnia, wybierali wieczór i noc na czas twórczy. Ranek zostawiali dla rzemieślników i klasy pracującej (fizycznie). Wiele, jeśli nie większość, wybitnych dzieł literackich powstało nocą. Natomiast niemal wszystkie akty prawne, pisma urzędowe i prawnicze, instrukcje obsługi lutownic oraz wpisy na Pudelku rodzą się grubo przed wieczorem.
Nie wypada mówić, że Cyganie kradną, nie wypada oskarżać muzułmanów o terroryzm ani Żydów o budowanie tajnego centrum zarządzania światem na którymś z księżyców Saturna. Kulturalni, metroseksualni, politycznie poprawni ludzie tego nie robią. Natomiast jeśli przyznasz, że lubisz do późna spać, ci sami grzeczni, wyrozumiali, tolerancyjni i szczepieni przeciw grypie zjadacze kanapek z łososiem bez wahania nazwą Cię leniem. Nie ważne, że spałeś tyle samo albo krócej niż oni, dla nich liczy się tylko to, że wstałeś później.
August 16, 2011
Wirtualne spotkanie na kanapie
Właśnie rozpoczęło się wirtualne spotkanie z moją skromną osobą na forum nakanapie.pl. Spotkanie planowo ma potrwać około tygodnia. Odpisywał będę raz lub kilka razy dziennie, zależy od wolnego czasu. Na pewno nie będę odpisywał przed południem:)
August 10, 2011
Polcon 2011
Najważniejszy polski konwent fantastyki już blisko. Tym razem przygotowuje go ekipa poznańska (głównie Druga Era), co gwarantuje, że skuchy nie będzie. Oczywiście przybędę na Polcon, bo nieobecność byłaby niewybaczalna. Pierwszy punkt programu z moim udziałem odbędzie się już w czwartek (25-go śrubnia) i chyba tym razem będę musiał coś powiedzieć.
Program jest wciąż dopinany, więc zerkajcie na stronę konwentu. Jak będę miał potwierdzone informacje, co, kiedy i jak, nie omieszkam się tą wiedzą z Wami podzielić.
August 9, 2011
Spotkanie w Hamburgu - relacja
Już dość dawno temu, 26 i 27 lutego 2011 r. odbyły się w Hamburgu dwa spotkania dla dzieci i młodzieży z tamtejszej szkoły polskiej. Spotkania zorganizował Konsul Generalny RP w Hamburgu - Pan Andrzej Osiak. Było naprawdę niezwykle sympatycznie - pytano mnie o literaturę, pisarski warsztat, książki, które napisałem, i te, które dopiero powstaną. Możecie to zobaczyć nie tylko na zdjęciach, ale również na krótkim filmie. Przy okazji dziękuję jeszcze raz gospodarzom i organizatorom, a szczególnie pomysłodawczyni całego eventu.
August 5, 2011
Fryt dog
Jest mocno wątpliwe, by danie to należało do normandzkiej tradycji kulinarnej. Tym niemniej spotkałem się z nim właśnie tutaj, a dokładnie w miasteczku Jullouville. Połączenie hot doga z frytkami zalatuje kulinariami brytyjskimi i nadaje się do straszenia studentów szkół gastronomicznych. To znaczy… tak sądziłem, dopóki nie spróbowałem tego osobiście. O dziwo, nie jest to złe.
Francuzi nie rozumieją amerykańskiego określenia french fries. Jeżeli chcesz dostać frytki, musisz użyć brytyjskiego chips. Dziwne, nie? Ale w sumie, jak głosi plotka, „karp po żydowsku" w Izraelu jest nazywany „karpiem po polsku". Chwilę więc się nagimnastykowałem, by zamówić dokładnie to, o co chodziło. Gdy wróciłem do domu, wykonałem własną wersję.
W zasadzie dobrą nazwą dla tego dania może być frytdog.
Składniki:
gruba bagietka (która we Francji nie nazywa się bagietką)
kiełbaska wieprzowa
cebula
frytki
Przyprawy: sól, ketchup, majonez (lub inne sosy)
Czas przygotowania: 20-30 minut







Hint: Ketchup czyta się „keczap".




Normandzki hot dog z frytkami
Jest mocno wątpliwe, by danie to należało do normandzkiej tradycji kulinarnej. Tym niemniej spotkałem się z nim właśnie tutaj, a dokładnie w miasteczku Jullouville. Połączenie hot doga z frytkami zalatuje kulinariami brytyjskimi i nadaje się do straszenia studentów szkół gastronomicznych. To znaczy… tak sądziłem, dopóki nie spróbowałem tego osobiście. O dziwo, nie jest to złe.
Francuzi nie rozumieją amerykańskiego określenia french fries. Jeżeli chcesz dostać frytki, musisz użyć brytyjskiego chips. Dziwne, nie? Ale w sumie, jak głosi plotka, „karp po żydowsku" w Izraelu jest nazywany „karpiem po polsku". Chwilę więc się nagimnastykowałem, by zamówić dokładnie to, o co chodziło. Gdy wróciłem do domu, wykonałem własną wersję.
Składniki:
gruba bagietka (która we Francji nie nazywa się bagietką)
kiełbaska wieprzowa
cebula
frytki
Przyprawy: sól, ketchup, majonez (lub inne sosy)
Czas przygotowania: 20-30 minut







Hint: Ketchup czyta się „keczap".Sosy lądują w bułce.
Wkładamy do bułki kiełbaskę/ski i cebulkę. Jedno i drugie powinno być ciepłe.
Dopełniamy również ciepłymi frytkami. Solimy.
Podajemy oczywiście w Normandii.
August 4, 2011
Rewalacje o mnie
„Rewalacje" to pismo wydawane przez młodzieżowy obóz dziennikarski „Potęga Prasy" w Rewalu. Młodzi adepci sztuki dziennikarskiej pod okiem wykwalifikowanej kadry zdobywają dziennikarskie szlify. I właściwie nigdy bym się o tym obozie nie dowiedział (bo się nie łapię wiekowo), gdyby nie Klaudia Wawrzeszkiewicz, która popełniła całkiem profesjonalny artykuł na mój temat. Do przeczytania tutaj, od 15 strony. Choć reszta pisma też może być ciekawa.
Rafał Kosik's Blog
- Rafał Kosik's profile
- 194 followers
