Rafał Kosik's Blog, page 97

July 1, 2011

Kiedy wypadniesz z technoobiegu?

Technologia rozwija się coraz szybciej, a to wymusza zmiany w filozofii tworzenia interfejsów użytkownika. Problem wykluczenia cyfrowego będzie narastał i to nie dlatego, że znaczna część ludzi nie potrafi nauczyć się korzystać z internetu. Znaczna część ludzi w ogóle nie potrafi bądź nie chce się uczyć czegokolwiek. (więcej na next.gazeta.pl…)


A tutaj możecie przeczytać polemikę z moim felietonem. Polemizuje Piotr Stanisławski.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on July 01, 2011 10:04

June 27, 2011

Pandorum

PandorumFilm dostał w Gazecie Telewizyjnej jedną gwiazdkę na pięć możliwych, uznałem więc, że warto go obejrzeć. I owszem, warto, ale nie dlatego, że to film wybitny. Warto, bo to film dobry. Albo ja staję się zbyt wybredny, albo kino schodzi na psy, skoro polecam film, który jest ledwo dobry.


Specjalnie nie zaspojluję, jeśli napomknę, że podczas oglądania narzuca się porównanie z Obcym. Niestety Pandorum nie dorasta Obcemu do najniższych stawów kończyn dolnych. Powstanie drugiego takiego filmu jak Obcy jest dziś chyba niemożliwe, bo czas takich filmów przeminął. Podobnie, jak nigdy nie powstanie parowóz lepszy od już zbudowanych, ani lepszy komputer ośmiobitowy. Wiec w skrócie Pandorum to stary sprawdzony schemat horroru dziejącego się w ograniczonej przestrzeni. Obcy przeniósł ten horror z nawiedzonego zamku do statku kosmicznego, a następne filmy poniosły ten horror dalej. W Pandorum mamy trochę z Tragedii Posejdona, trochę z powieści Non Stop Aldisa, a nawet trochę z Event Horizon. Jest więc to krok wstecz i wyraz nostalgii za starymi dobrymi czasami. Kto nie odpadł po takim wstępie, może obejrzeć film z przyjemnością.


Przyjemność zaczyna się tak: Automatyczne procedury komputerów pokładowych okrętu Elisium wybudzają z hibernacji dwóch astronautów. Nieunikniona po długiej hibernacji czasowa amnezja utrudnia im rozeznanie się w sytuacji. Pewne jest tylko, że sytuacja podczas wieloletniej gwiezdnej wędrówki mocno wymknęła się spod kontroli. Owi astronauci są częścią piątej zmiany załogi, a tymczasem po czwartej zmianie nie ma ani śladu. Co więcej, nie działa zasilanie, komputer odmawia współpracy, a nawet nie chcą się otworzyć grodzie między sekcjami statku. Porucznik Payton zostaje w jednym z centrów dowodzenia statkiem, celem odzyskania nad nim kontroli, a kapitan Bower przedziera się przez zakamarki, by dowiedzieć się, co się właściwie dzieje.


Mimo schematyczności film mógł być lepszy. Twórcy mieli w rękach wszytko, co potrzebne i niestety wyrobili może 60% normy. Brak tu charyzmatycznych postaci (ech, Ellen Ripley), co właściwie zabija połowę atmosfery. Jest tu też wiele skuch i to zupełnie niepotrzebnych. Zwykle jednym z większych problemów scenarzystów takich horrorów jest uzasadnienie, skąd się właściwie wzięły te wszystkie potwory. W Pandorum ich istnienie jest jak najbardziej logiczne, ale sposób jego podania kopie cały efekt. Drugi problem dotyczy oceny rzeczywistości oczami szaleńca: czy to cały świat zwariował, czy może tylko ja? Coś, co mogło być atutem filmu, stało się (również przez nieoczekiwanie drewniane aktorstwo Dennisa Quaida) budulcem nieprzekonujących dłużyzn.


Końcowa scena nasunęła mi zupełnie inne wytłumaczenie genezy tytułu i sądzę, że nie było to zamierzeniem twórców. Ciekawe, czy i Wy tak samo to odbierzecie. Film polecam. Ze wszystkimi wymienionymi wyżej zastrzeżeniami.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 27, 2011 18:19

June 26, 2011

June 25, 2011

Krakon 2011

Parę osób bardzo chciało mnie zobaczyć w Krakowie. No to się pokażę. Będę gościem konwentu Krakon, a spotkanie ze mną, a przy okazji z wydawnictwem Powergraph, odbędzie się w sobotę 2 lipca o godzinie 13:00. Szczegóły jak zwykle na stronie organizatora.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 25, 2011 17:32

June 24, 2011

Jeep Grand Cherokee - lift 1.5″… tylnej kanapy

Lift tylnej kanapyJeep Grand Cherokee, podobnie jak większość samochodów terenowych (nie mylić z SUV-ami) posiada ramę, która zapewnia karoserii większą wytrzymałość, ale też zabiera miejsce wewnątrz. Model WG posiada ramę strukturalną, przymocowaną do karoserii na stałe, ale efekt jest taki sam - podłoga znajduje się o kilka centymetrów wyżej względem dolnej krawędzi drzwi niż w samochodach osobowych. Jest więc o kilka centymetrów mniej miejsca na nogi. Na przednich fotelach nie jest to odczuwalne, ale dłuższa podróż tyłu nie należy do najprzyjemniejszych. Wrażenie jest takie, jakby siedzieć na… stołku.


Pisałem już kiedyś o rozwiązaniu dotyczącym sensowniejszego mocowania koła zapasowego. Tym razem rozwiązałem problem tylnej kanapy. I choć moja modyfikacja nie zamieniła Jeepa w limuzynę, praktyka pokazała, że komfort jazdy z tyłu znacznie wzrósł. Rozwiązanie jest zasadniczo proste i polega na zmianie kąta pochylenia siedziska tak, by jego przednia część znalazła się 4 cm wyżej. Tylna część siedziska pozostaje na tej samej wysokości, w praktyce więc głowa pasażera znajdzie się może 1 cm wyżej. Podejrzewam, że w innych samochodach podobne rozwiązanie również może zdać egzamin.





Składniki:
50 cm stalowego płaskownika o grubości min. 4 mm
4 śruby 6 mm długości 2-3 cm z łbem stożkowym, wraz z nakrętkami i podkładkami
ok. 30 cm płaskownika aluminiowego
20 cm drewnianej listwy grubości 4 cm (może być 4×4 cm lub 4×6 cm)
ok. 20 cm taśmy velcro (rzepa) o szerokości min. 4 cm





Lift tylnej kanapy Odkręcamy siedzisko. Tylna kanapa w Jeepie WG jest zamocowana na czterech zawiasach, po dwa na każdą połówkę. Każdy zawias trzyma się na dwóch śrubach.




Lift tylnej kanapy Tak wygląda po zdjęciu. Mierzymy odstęp między otworami w obu zawiasach. W Jeepie WG wynosi on dokładnie 4 cm.




Lift tylnej kanapy Na stalowym płaskowniku odmierzamy cztery odcinki po 12 cm. Oczywiście lepiej to zrobić za jednym przyłożeniem miarki: 12, 24, 36, 48.




Lift tylnej kanapy Przedłużamy linie pod kątem prostym.




Lift tylnej kanapy Szlifierką kątową tniemy wzdłuż linii.




Lift tylnej kanapy Pilnikiem zaokrąglamy krawędzie, co by się potem nie kaleczyć.




Lift tylnej kanapy Mamy cztery płaskowniki o długości 12 cm.




Lift tylnej kanapy Na jednym z nich oznaczamy punkty do przewiercenia otworów odpowiednio w odległości 2, 6 i 10 cm od krawędzi.




Lift tylnej kanapy Dla pewności mierzymy śrubę. Jak sądzę w całej serii WG śruby miały gwint 6 mm.




Lift tylnej kanapy Nawiercamy precyzyjnie małym wiertłem.




Lift tylnej kanapy Kontrola jakości.




Lift tylnej kanapy Używając pierwszego płaskownika jako wzoru, nawiercamy kolejne trzy.




Lift tylnej kanapy Następnie wiertłem 6.3-7 mm rozwiercamy otwory do właściwej średnicy.




Lift tylnej kanapy Powinniśmy otrzymać coś takiego.




Lift tylnej kanapy Przygotowujemy śruby.




Lift tylnej kanapy Jeden skrajny otwór nawiercamy z jednej strony grubym wiertłem (np. 13 mm) na 2-3 milimetry, by zrobić miejsce na łeb śruby.




Lift tylnej kanapy Łeb nie powinien wystawać nad płaszczyznę płaskownika.




Lift tylnej kanapy Pozostałe dwa otwory (i wszystkie trzy od drugiej strony) muskamy grubym wiertłem, by się nie zacinać o krawędzie.




Lift tylnej kanapy Coraz ładniej, prawda?




Lift tylnej kanapy Odtłuszczamy i malujemy sprayem lub pędzlem z obu stron.




Lift tylnej kanapy Jest pięknie!




Lift tylnej kanapy Górny otwór zawiasu trzyma się nową śrubą płaskownika; dolny otwór zawiasu przez środkowy otwór płaskownika będzie przykręcony oryginalną śrubą do górnego gwintu w samochodzie; dolny otwór płaskownika będzie przykręcony oryginalną śrubą do dolnego gwintu w samochodzie. W ten sposób przód siedziska znajdzie się 4 cm wyżej.




Lift tylnej kanapy Jeśli wszystko pasuje, odkręcamy śrubę i wracamy do samochodu.




Lift tylnej kanapy Przykręcamy płaskownik oryginalną śrubą, nie dociągając na siłę: najniższy otwór płaskownika z dolnym gwintem w samochodzie. Wcześniej w górny otwór wkładamy nową śrubę. To samo z drugim zawiasem.




Lift tylnej kanapy Wkręcamy środkową oryginalną śrubę i nakrętkę na nową śrubę. Dopiero teraz wszystkie trzy gwinty dociągamy. To samo z drugim zawiasem.




Lift tylnej kanapy I byłoby już po robocie, gdyby nie to, że centralna część asymetrycznie dzielonej kanapy nie ma teraz podparcia. Podparcie trzeba więc wykonać oddzielnie.




Lift tylnej kanapy Tniemy płaskownik aluminiowy na dwa odcinki o długości ok. 15 cm.




Lift tylnej kanapy Pilnikiem zaokrąglamy ostre krawędzie.




Lift tylnej kanapy Używając imadła i deseczki, wyginamy końcówki płaskownika pod kątem 45 stopni. Część centralna powinna mieć mniej więcej 6 cm.




Lift tylnej kanapy Powinniśmy otrzymać coś takiego.




Lift tylnej kanapy W części centralnej wiercimy dwa lub trzy otwory na gwoździe.




Lift tylnej kanapy Na drewnianej listwie odmierzamy 20 cm.




Lift tylnej kanapy I tniemy. Owszem, wiem, że na zdjęciu jest piłka do metalu - chciałem uniknąć zadziorów.




Lift tylnej kanapy Przy bokach listwy wykonujemy nacięcia na grubość płaskownika aluminiowego (czyli 2-3 mm) w odległości od krawędzi równej jego szerokości.




Lift tylnej kanapy Dłutem usuwamy niepotrzebne drewno.




Lift tylnej kanapy W tak przygotowane miejsce przybijamy (lub przykręcamy) płaskowniki.




Lift tylnej kanapy Odcinamy odcinek taśmy velcro (czyli rzepa) taki, żeby pasował do pozostałego między płaskownikami kawałka drewna. Musi to być strona taśmy z haczykami, nie z… kłaczkami.




Lift tylnej kanapy Staplerem lub małymi gwoździkami mocujemy taśmę do drewna.




Lift tylnej kanapy O takie coś chodziło. Tu widać, że wobec braku odpowiedniej listwy użyłem dwóch o łącznej grubości 4 cm.




Lift tylnej kanapy Podparcie układamy dokładnie na środku samochodu na garbie pod przednią częścią kanapy. Można dogiąć płaskowniki, by lepiej trzymały. Wygląda to może nieco rustykalnie, ale działa:) Oczywiście można to pomalować.




Lift tylnej kanapy Tak wyglądał zawias fotela przed modyfikacją.




Lift tylnej kanapy A tak wygląda teraz.




Lift tylnej kanapy Tu widać różnicę wysokości - zdjęcie zrobiłem, gdy lewa strona kanapy była już podniesiona, a prawa jeszcze nie.



Modyfikacja jest w pełni odwracalna.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 24, 2011 11:59

June 22, 2011

Felix, Net & Nika and Rebellion of Robots

Felix, Net & Nika and Rebellion of Robots - coverWill you be ready when the robots rebel? What will happen, if androids acknowledge that they deserve the same rights as human being? How will Felix, Net and Nika be able to get over the protest of machines?


As usual in series "Felix, Net and Nika" you can expect terrifying story with heart-stopping implications for the robotic technology: the megadose of the humour, completely crazy adventures and… new ideas of master engineer Juliusz Stokrotka the director of the junior secondary school. Read, and you will learn, who is going to visit Nika, what kind of a secret Net is trying to reveal and whom Felix is arranging to date with. Much will happen!

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 22, 2011 08:22

June 18, 2011

Zapowiedzi wydawnicze Powergraphu

Wydawnictwo Powergraph opublikowało swoje dokładniejsze plany wydawnicze na ten rok. Wśród planowanych książek jest też następna część Felixa, Neta i Niki oraz mój zbiór opowiadań. Szczegóły tutaj.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 18, 2011 01:51

June 15, 2011

Samochody ekologiczne. Które to?

Jeden z pierwszych i najsłynniejszy jak na razie samochód hybrydowy to Toyota Prius. Powstał na bazie wersji sedan modelu Yaris. Prócz zainstalowania w nim hybrydowego układu napędowego, zmodyfikowano kształt i detale nadwozia. Powstało może niezbyt zgrabne, ale na pewno charakterystyczne auto. Cel był jasny - na pierwszy rzut oka, bez czytania emblematów dla każdego miało być oczywiste, że to samochód hybrydowy. Pomysł okazał się doskonały; sukces modelu był bardziej zasługą speców od marketingu niż inżynierów. Ludzie chcieli bowiem pokazać innym, jak bardzo są „eko", a mało kto zadawał sobie pytanie, co właściwie to „eko" znaczy. (więcej na next.gazeta.pl…)

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 15, 2011 15:22

June 14, 2011

W ciemność

Cormac McCarthy - W ciemnośćW ciemność to powieść reklamowana jako mroczna baśń dla dorosłych. Rzeczywiście jest podobna do okrutnych baśni w starym stylu, gęstych od symboliki. Nie tych ocenzurowanych, ugładzonych, precyzyjnych, pozbawionych zbędnych wątków postbaśni, które dziś można znaleźć na półkach z książkami dla dzieci.


Akcja rozgrywa się na głębokiej prowincji Stanów Zjednoczonych na przełomie XIX i XX wieku. Mieszkającemu z dala od ludzi rodzeństwu w kazirodczym związku rodzi się dziecko. Brat postanawia załatwić problem w najprostszy możliwy sposób: zanosi niemowlę do lasu, by tam zamarzło, a siostrze mówi, że chłopczyk był słaby i zmarł. Siostra nie daje mu wiary, podejrzewa, że brat sprzedał dziecko wędrownemu handlarzowi, i wyrusza na poszukiwanie. Gdy brat odkrywa jej nieobecność, rusza jej śladem. Śledząc ich losy, poznajemy prymitywnych ludzi traktujących pojęcia takie jak Bóg, prawo czy moralność w kategoriach narzędziowych. To świat, w jakim nikt z nas na pewno nie chciałby się znaleźć.


W ciemność to opowieść o ludziach nie bardzo rozumiejących różnice między dobrem a złem. Bohaterowie kierują się prostym pragmatyzmem, który narzuca im sytuacja. Nie myślą zbyt wiele o przyszłości. Robią to, co wydaje im się, że należy zrobić, bez zastanawiania się nad skutkami tych działań dla siebie i innych. Zło nie jest w nich wrodzone, zło rodzi się z ignorancji. Tak samo jak problemy, w które popadają, bo potrafią radzić sobie z rzeczywistością wyłącznie najprostszymi metodami.


Cormac McCarthy pokazuje, jak napisać przejmująca historię, nie starając się pisać przejmującej historii. Relacjonuje zdarzenia z beznamiętną reporterską precyzją. Momentami jest groteskowo, momentami strasznie. Wesoło nie jest nigdy.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 14, 2011 06:22

June 10, 2011

Pekao SA - bank przyjazny inaczej

Jestem nieszczęśliwym posiadaczem karty płatniczej Pekao SA. Pisałem już kiedyś od przykrościach związanych z posiadaniem konta w Pekao SA. Chciałem wtedy zrezygnować z usług tego banku, ale z lenistwa tego nie zrobiłem. Czas potwierdził znaną zasadę, że odkładanie rozwiązania problemu na później jest złym pomysłem. Ci, którzy doradzali mi jak najszybsze rozstanie z Pekao SA, mają teraz pełne prawo powiedzieć „a nie mówiłem".


Pekao SA to bank przyjazny inaczej. Wciąż jest coś do załatwienia osobiście w siedzibie banku, wciąż coś wisi nad głową, o czymś trzeba pamiętać za dwa miesiące, za pięć tygodni, wciąż trzeba sprawdzać, czy zamówiona usługa jest rzeczywiście realizowana, czy tylko pobierana za nią prowizja. Pomijam to, że serwis płatności internetowych pekao24.pl miewa przerwy w działaniu zbyt często jak na mój gust - cóż, każdy server musi przecież co jakiś czas poleżeć. Natomiast ciężko pominąć to, że Pekao SA właściwie bez powodu generuje klientom kolejne problemy, podczas gdy inne banki starają się te problemy klientom z głowy zdejmować.


Jak wspomniałem na wstępie, jestem nieszczęśliwym posiadaczem karty płatniczej Pekao SA, a drugą identyczną ma moja żona. Nosiłem tę kartę w portfelu jak zgniłe jajo i używałem z rzadka, bo często transakcja z jej udziałem kończyła się komunikatem o błędzie, a to zawsze trochę przykra sytuacja. Inne karty (Citibank i Raiffeisen) działają bez zarzutu, a ich obsługa ograniczała się do spłacania raz w miesiącu. Sporadycznie jednak korzystałem z tej wystawionej przez Pekao SA, jeśli pierwsza się wyciągnęła. Nieco ponad rok temu karta całkiem przestała działać. Po kilku odrzuconych transakcjach, zadzwoniłem do banku, żeby się dowiedzieć, dlaczego. Okazało się, że karta została zablokowana w wyniku podejrzenia o nieautoryzowane użycie. W sumie OK, bo to znaczy, że zabezpieczenia działają. Tylko czemu Pekao SA do mnie nie zadzwoniło z taką informacją? Dzwonić z propozycjami kredytów się nie krępują.


Trzeba było wyrobić nowe karty, co oczywiście wiązało się z koniecznością osobistego stawiennictwa w siedzibie banku. Gdy poprosiliśmy o ich aktywację, poinformowano nas, że karty zostaną aktywowane automatycznie przy pierwszej transakcji. O tym, że jest inaczej moja żona dowiedziała się w nocy na stacji benzynowej in the middle of nowhere. Po telefonie do banku okazało się, że musi z tą kartą… znów osobiście przyjechać do siedziby banku. Już wtedy byliśmy nauczeni doświadczeniem, że karta płatnicza Pekao SA działa zależnie od pogody lub faz księżyca, więc udało się zapłacić gotówką.


Po aktywowaniu w siedzibie banku karta powróciła do trybu działania w kratkę. I tak było do lutego 2011, kiedy to znów całkiem przestała działać. W banku dowiedzieliśmy się, że wszystko jest OK. Było OK, z wyjątkiem takiego drobiazgu, że karta nie działa. Postanowiliśmy się nie szarpać i oddać ją przy najbliższej okazji. I znów okazało się, że odkładanie na później potrafi się zemścić.


Koło maja ktoś z Pekao SA zadzwonił z pretensją, że karta jest niespłacona. Trochę mnie to zdziwiło, bo po to wyrobiłem kartę w tym samym banku, w którym mam konto, żeby mieć o jeden problem mniej. Karta miała się sama spłacać. W teorii, bo w praktyce coś się stało, że system nie przelał pieniędzy z konta na zasilenie karty. Dla świętego spokoju dokonałem przelewu ręcznie. Tyle, że karta nadal nie chciała działać, a bank znów twierdził, że wszystko jest OK. Niepomny doświadczeń postanowiłem się nie szarpać, tylko nie używać jej i oddać ją przy najbliższej okazji.


Dziś, kiedy moja żona próbowała tą kartą zapłacić w hipermarkecie, kasa wyświetliła komunikat, że karta jest zagubiona i należy ją zatrzymać. Pojawił się ochroniarz, zabrał żonę do pokoju przesłuchań, przeciął kartę, spisał protokół i wezwał policję. Przykra sprawa, bo to przecież sytuacja, kiedy człowiek czuje się jak złodziej.


Po telefonie do Pekao SA okazało się, że zaniedbaliśmy ponownego odblokowania karty (oczywiście w siedzibie banku), po tym, jak została zablokowana w lutym. I nieważne, że została zablokowana, bo bankowi pierniczą się przelewy między jego kontami; nieważne że karta dawno została spłacona; nieważne że nikt nas nie poinformował o tym, co należy zrobić; i nieważne że wcześniej powiedziano nam, że z kartą jest wszystko OK. My zaniedbaliśmy.


Wydarzenie miało miejsce kilka godzin po powrocie z tygodniowej wycieczki objazdowej po Irlandii. Całe szczęście, że wcześniejsze doświadczenia z kartą Pekao SA powstrzymały nas przed użyciem jej za granicą. To by była dopiero przyjemność tłumaczenia na posterunku irlandzkiej policji, że nie ukradliśmy tej karty, tylko mamy w Polsce taki bank przyjazny inaczej.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 10, 2011 11:20

Rafał Kosik's Blog

Rafał Kosik
Rafał Kosik isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Rafał Kosik's blog with rss.