Pandorum

PandorumFilm dostał w Gazecie Telewizyjnej jedną gwiazdkę na pięć możliwych, uznałem więc, że warto go obejrzeć. I owszem, warto, ale nie dlatego, że to film wybitny. Warto, bo to film dobry. Albo ja staję się zbyt wybredny, albo kino schodzi na psy, skoro polecam film, który jest ledwo dobry.


Specjalnie nie zaspojluję, jeśli napomknę, że podczas oglądania narzuca się porównanie z Obcym. Niestety Pandorum nie dorasta Obcemu do najniższych stawów kończyn dolnych. Powstanie drugiego takiego filmu jak Obcy jest dziś chyba niemożliwe, bo czas takich filmów przeminął. Podobnie, jak nigdy nie powstanie parowóz lepszy od już zbudowanych, ani lepszy komputer ośmiobitowy. Wiec w skrócie Pandorum to stary sprawdzony schemat horroru dziejącego się w ograniczonej przestrzeni. Obcy przeniósł ten horror z nawiedzonego zamku do statku kosmicznego, a następne filmy poniosły ten horror dalej. W Pandorum mamy trochę z Tragedii Posejdona, trochę z powieści Non Stop Aldisa, a nawet trochę z Event Horizon. Jest więc to krok wstecz i wyraz nostalgii za starymi dobrymi czasami. Kto nie odpadł po takim wstępie, może obejrzeć film z przyjemnością.


Przyjemność zaczyna się tak: Automatyczne procedury komputerów pokładowych okrętu Elisium wybudzają z hibernacji dwóch astronautów. Nieunikniona po długiej hibernacji czasowa amnezja utrudnia im rozeznanie się w sytuacji. Pewne jest tylko, że sytuacja podczas wieloletniej gwiezdnej wędrówki mocno wymknęła się spod kontroli. Owi astronauci są częścią piątej zmiany załogi, a tymczasem po czwartej zmianie nie ma ani śladu. Co więcej, nie działa zasilanie, komputer odmawia współpracy, a nawet nie chcą się otworzyć grodzie między sekcjami statku. Porucznik Payton zostaje w jednym z centrów dowodzenia statkiem, celem odzyskania nad nim kontroli, a kapitan Bower przedziera się przez zakamarki, by dowiedzieć się, co się właściwie dzieje.


Mimo schematyczności film mógł być lepszy. Twórcy mieli w rękach wszytko, co potrzebne i niestety wyrobili może 60% normy. Brak tu charyzmatycznych postaci (ech, Ellen Ripley), co właściwie zabija połowę atmosfery. Jest tu też wiele skuch i to zupełnie niepotrzebnych. Zwykle jednym z większych problemów scenarzystów takich horrorów jest uzasadnienie, skąd się właściwie wzięły te wszystkie potwory. W Pandorum ich istnienie jest jak najbardziej logiczne, ale sposób jego podania kopie cały efekt. Drugi problem dotyczy oceny rzeczywistości oczami szaleńca: czy to cały świat zwariował, czy może tylko ja? Coś, co mogło być atutem filmu, stało się (również przez nieoczekiwanie drewniane aktorstwo Dennisa Quaida) budulcem nieprzekonujących dłużyzn.


Końcowa scena nasunęła mi zupełnie inne wytłumaczenie genezy tytułu i sądzę, że nie było to zamierzeniem twórców. Ciekawe, czy i Wy tak samo to odbierzecie. Film polecam. Ze wszystkimi wymienionymi wyżej zastrzeżeniami.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 27, 2011 18:19
No comments have been added yet.


Rafał Kosik's Blog

Rafał Kosik
Rafał Kosik isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Rafał Kosik's blog with rss.