Rafał Kosik's Blog, page 101

April 18, 2011

Prawa Robotyki, a samostanowienie

Felix Net i Nika oraz Bunt Maszyn - okładkaW dobie coraz bardziej zaawansowanych badań nad sztuczną inteligencją, aktualne stają się pytania, stawiane po raz pierwszy już pół wieku temu. Isaac Asimov w cyklu „Roboty" ubrał w słowa wątpliwości, które niechybnie muszą pojawić się w umyśle konstruktorów, tworzących zaawansowane maszyny, docelowo obsługiwane przez A.I. (ang. Artificial Intelligence). Zaczęto się zastanawiać, jak sprawić, by mechaniczne dzieci ludzkości nie wymknęły się spod kontroli, ze szkodą dla twórców. Na gruncie literatury polskiej, temat ten podejmuje Rafał Kosik. (więcej na bestiariusz.pl…)

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on April 18, 2011 09:39

April 17, 2011

April 16, 2011

Oczy Julii

Oczy Julii (Ojos de Julia)Nie jestem szczególnym fanem kina hiszpańskiego, na Almodovarze zasypiam, a przy hiszpańskich dramatach obyczajowych przełączam na cokolwiek, niechby i na obraz kontrolny. Jednak co jak co ale horrory im wychodzą. W tym momencie powinienem wspomnieć o pewnym słynnym hiszpańskim horrorze, który wszyscy znają i o którym wszyscy wspominają. Zachowam oryginalność i o nim nie wspomnę, bo i tak wiecie, że chodzi o [Rec]. No więc ten film z [Rec] nie ma nic wspólnego.


Hiszpańskie horrory straszą inaczej niż hollywoodzkie. Jednak film Oczy Julii momentami bardzo wzoruje się na produkcjach amerykańskich. To nic złego, dzięki temu jest bardziej strawny dla przeciętnego widza. Gorzej z widzem nieprzeciętnym. Ten idzie na europejski film, żeby odetchnąć od zaoceanicznego McMovie. Ten widz może poczuć, delikatnie mówiąc, niedosyt.


Akcja start: Odzyskująca po długiej chorobie wzrok Sara popełnia samobójstwo. Jej siostra bliźniaczka Julia nie wierzy, że to było samobójstwo i próbuje wymóc na policji wszczęcie śledztwa w sprawie morderstwa. Nie wierzy jej nikt, nawet mąż. Julia rozpoczyna więc własne śledztwo. Żeby było bardziej dramatycznie, ona też powoli zapada na tę samą chorobę, co siostra i ją również czeka operacja. Historia zaczyna się powtarzać, a śledztwo powoli zamienia się w ucieczkę przed zagadkową postacią, która nie zostawia po sobie śladów. Nawet w ludzkiej pamięci.


Nie spojlując, choć samo założenie fabularne prowadzące do sytuacji zagrożenia jest potężnie naciągane, to dalej jest konsekwentnie. Tu horror jest tworzony poprzez powolne budowanie nastroju. Przez połowę filmu Julia ma zabandażowane po operacji oczy, więc nic nie widzi. Jej wrażenia są mistrzowsko oddane przez operatora. Ludzie, z którymi rozmawia są filmowani tak, że nie widać ich twarzy. Wszystko jest ciemne, momentami nieostre, część wydarzeń dzieje się poza kadrem lub na jego skraju. Trochę do czego innego przyzwyczaiło nas Hollywood. Z drugiej jednak strony są tu też tanie, zawsze skuteczne chwyty w stylu łapania za ramię od tyłu „Spokojnie! To tylko ja" i szyte liną okrętową zwroty akcji prowadzące do tego, żeby czasowo niewidoma Julia po raz kolejny znalazła się sama w pustym domu.


Film jest perfekcyjny od strony aktorskiej i operatorskiej. Wiele by zyskał, gdyby wyciąć kilka nic nie wnoszących dłużyzn. Wiele by też zyskał, gdyby przekroczyć konwencję mrocznego thrillera i wejść na całego w horror ze wszystkimi możliwościami, jakie ten gatunek daje. Oczywiście można dyskutować, czy ten film to thriller, czy horror. Moim zdaniem jest to horror, ale nie napiszę dlaczego, bo byłby to spojler. Tak czy inaczej niewielkim wysiłkiem można było uczynić ten film znacznie lepszym.


Oczy Julii firmuje swoim nazwiskiem Guillermo del Toro, znany chociażby ze scenariusza i reżyserii znakomitego Labiryntu fauna czy rewelacyjnego Kręgosłupa diabła. Firmuje, bo reżyserował niezbyt doświadczony Guillem Morale. No i szkoda. Gdyby zrobił to sam del Toro, film z przeciętnego miałby szansę stać się wybitnym.


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on April 16, 2011 16:13

April 15, 2011

April 14, 2011

Jean Michael Jarre - Rendez vous

Oto łabędzi śpiew, piękny, niezamierzony upadek. Ostatnie podrygi kultury frankońskiej/francuskiej jako pretendenta do pełnoprawnego uczestnika światowej pop kultury. Niestety Francuzi podzielą nasz polski los, bo wygrany w tej grze jest jeden: śpiewasz po angielsku, albo nie istniejesz. Nie liczą się ludzie, indywidualności, ale trendy. So, speak english, or die. To potrwa jeszcze kilkadziesiąt lat, nim zaczniemy się z musu uczyć się któregoś z języków azjatyckich - zależy, który wygra: są co najmniej dwa do wyboru


Rekord świata jednak jest, nie pobity do dziś: ponad trzy miliony uczestników koncertu. Tyle obywateli ma Litwa, włączając w to niemowlęta i starców. To nie do pobicia nawet przez najpopularniejszy obecnie chiński boys-band - Bayer Full.


Jeśli kiedyś wpadnę pod tramwaj, albo wydarzy się coś w ten deser, to ja poproszę o odegranie Randez-vous na moim pogrzebie.


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on April 14, 2011 19:39

Jean Michael Jarre - Randez vous

Oto łabędzi śpiew, piękny, niezamierzony upadek. Ostatnie podrygi kultury frankońskiej/francuskiej jako pretendenta do pełnoprawnego uczestnika światowej pop kultury. Niestety Francuzi podzielą nasz polski los, bo wygrany w tej grze jest jeden: śpiewasz po angielsku, albo nie istniejesz. Nie liczą się ludzie, indywidualności, ale trendy. So, speak english, or die. To potrwa jeszcze kilkadziesiąt lat, nim zaczniemy się z musu uczyć się któregoś z języków azjatyckich - zależy, który wygra: są co najmniej dwa do wyboru


Rekord świata jednak jest, nie pobity do dziś: ponad trzy miliony uczestników koncertu. Tyle obywateli ma Litwa, włączając w to niemowlęta i starców. To nie do pobicia nawet przez najpopularniejszy obecnie chiński boys-band - Bayer Full.


Jeśli kiedyś wpadnę pod tramwaj, albo wydarzy się coś w ten deser, to ja poproszę o odegranie Randez-vous na moim pogrzebie.


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on April 14, 2011 19:39

April 13, 2011

April 12, 2011

Zurich

Zurich


Małe, bogate, bezpieczne, czyste i nudne miasto. Uporządkowane, równe jak od linijki. I drogie, bardzo drogie. Wieczorem wymiera, jakby ktoś przesunął wielką wajchę. Jedynie w kilku knajpach na Niederdorf coś się dzieje.


Byłem w Zurichu ledwie kilka dni i to przy nienajlepszej pogodzie, która z pewnością wpłynęła na moje odczucia. Zapamiętałem głównie drożyznę. I ta drożyzna dotyczy wszystkiego. Dla przykładu trampki Converse, są tu ponad dwa razy droższe niż w Warszawie czy Berlinie. Obiad to drenaż portfela – ceny przeciętnego dania w przeciętnej knajpie zaczynają się od pięćdziesięciu złotych. Lepsze danie w średniej knajpie to w przeliczeniu na PLN ponad stówa. Ja odpadam i jem kanapki ze stacji benzynowej.


Problemem jest też parkowanie. Oczywiście jest drogie, ale też i miejsc jest za mało, niektóre są prywatne, a wjazd do wybranych uliczek po 22:00 w ogóle jest zaszlabaniany. Lepiej znaleźć płatny parking, bo na ulicy można parkować do półtorej godziny. Komunikacja miejska jest sprawna, ale naprawdę do większości wartych zobaczenia miejsc da się dojść na piechotę. Zurych ma 300 tys. mieszkańców, więc niewiele więcej niż Mokotów – spacer to dobry pomysł. Najważniejsze miejsca da się obejrzeć w jeden dzień.


Trzeba jednak przyznać, że jest tu bardzo bezpiecznie. Przynajmniej ja miałem poczucie bezpieczeństwa, nawet nocą w ciemnych zaułkach. W sumie jest tam też ładnie, choć od tej niemieckiej schludy, wolę włoskie rozpasanie estetyczne. Warto pojechać tam w okresie przedświątecznym. Oglądając rozmach w przygotowaniach do świąt już w listopadzie, mogłem sobie tylko wyobrażać, jaki będzie efekt końcowy.


Miło było odwiedzić Zurich. Jednak nie jest to miasto, w którym mógłbym mieszkać na stałe.


Wylotowka z Warszawy. Widać, że nawierzchnia była niedawno remontowana Założę się, że ta niemiecka szosa nie była remontowana od lat Bar naddrożny Zurich wygląda trochę jak Zakopane A trochę jak Sopot Nie, jednak bardziej jak Zakopane EasyHotel... jednak nie Zurich Parkowanie w Zurichu nie jest proste Zurich Porządek musi być. Piesi też mają żółte światło Zurich Będąc z Zurichu, koniecznie trzeba spróbować pieczonych kasztanów od ulicznego sprzedawcy Piaggio MP3 500 Zurich Zurich Projektant bardzo lubił śruby Zurich Zurich Woda dla pana, woda dla psa Zurich Zurich Zurich Zurich Panorama z wieżą kościoła św. Piotra Ratusz Fraumünster Priorytetem dla transportu publicznego jest częstotliwość kursowania Zurich Tarasik na tarasiku Tarasikowsko piętrowe Zurich Zurich Tu, na Spiegelgasse narodził się dadaizm Zurich Zurich Alpejska krowa zwinna niczym kozica Martens Zurich Jak przystało na samochód, ten Mercedes chodzi. Rozwiesza dekorację christmasową Test dekoracji christmasowych Pub to najwyższa forma knajpy Zurich Zurich Zurich Zurich Wielki tramwaj, a z tyłu lampka rowerowa Dworzec główny Zurich Dworzec główny Dworzec główny adiowaktywny kask pewnego pracownika CERN-u doleciał aż tutaj Zurich Zurich Matka redaktorka Nici z diety Wasserkirche Wasserkirche Zurich Klasyczne fondue to wynalazek szwajcarski Fondue... Zurich Łabędź w trybie standby Zurich Zurich Zurich Zurich Zurich Dworzec główny


Tak, wiem, że powinno się pisać Zurych, ale Zurich bardziej mi się podoba.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on April 12, 2011 20:19

April 11, 2011

Rafał Kosik's Blog

Rafał Kosik
Rafał Kosik isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Rafał Kosik's blog with rss.