Rafał Kosik's Blog, page 87
February 6, 2012
February 5, 2012
Wywiad w radiowej Czwórce
W środę, 8 lutego o godz. 11.00 będzie mnie można zobaczyć i usłyszeć w Polskim Radiu „Czwórce". Chętnych zapraszam!
February 3, 2012
Siedem miliardów i rośnie
Jest nas coraz więcej choć niekoniecznie tych z nas i niekoniecznie w tych miejscach, co byśmy chcieli. Człowiek to zachłanne zwierzę. Je więcej, zajmuje więcej miejsca i produkuje więcej śmieci, niż musi. A im bogatsze społeczeństwo, tym większe marnotrawstwo. Wraz ze wzrostem populacji i bogaceniem się człowiek potrzebuje więcej zasobów. Oznacza to intensywniejszą eksploatację środowiska. W bezludnych dziś rejonach nie powstaną miasta, lecz pola uprawne, kopalnie, elektrownie. (więcej w lutowym wydaniu Nowej Fantastyki…)
February 1, 2012
Rosół
Najbardziej banalna zupa. Zupa defaultowa, smak dzieciństwa, jeden z filarów cywilizacji. Jej smak nie nudzi się nigdy, a jak ktoś marudzi, to nie jest prawdziwym Polakiem. Przy tym rosół to doskonały wspomagacz w walce z minus dwadzieścia.
Składniki na 2 litry wody:
4 podudzia kurczaka
włoszczyzna
makaron
kostki rosołowe (jeśli kura nie jest prawdziwa, tylko z hipermarketu)
natka pietruszki do posypania
Przyprawy: sól, pieprz
Czas przygotowania: 2 godziny, z czego 1 h zupa robi się sama









Hint: Makaron najlepiej gotować al dente, czyli tak, by był lekko twardy i stawiał opór zębom. Rozgotowywanie makaronu do miękkości jest barbarzyństwem.Mięso oddzielamy od kości i skóry po czym rozdrabniamy, by kawałki mieściły się na raz na łyżkę.
Hint: Skóra nie musi się zmarnować. Jeśli chcemy ją wykorzystać, musimy kupić psa i dać mu tę skórę.


Wersja alternatywna zamiast kurczaka, marchewki i makaronu dopuszcza użycie kołdunów z nadzieniem mięsnym.
Wszystkie składniki przechowujemy osobno w lodówce i łączymy dopiero na talerzu przed podaniem. Schłodzony rosół może (a nawet powinien) się żelować (galaretować).
January 31, 2012
Literadar pisze o mnie
„Rafał Kosik w rubryce zawód obok grafika, pracownika agencji reklamowej, wydawcy i pisarza, może śmiało wpisać nową profesję - kreator mody na… czytanie" - pisze Sylwia Skulimowska w najnowszym Literadarze nr 15.
January 28, 2012
Obywatel, który się zawiesił - recka na Kawernie
Na Obywatela, który się zawiesił składa się dziesięć historii, różnorodnych co do formy i treści. Są wśród nich zarówno teksty lżejsze, jak i budzące strach lub ponure refleksje co do przyszłości ludzkości. Mimo tej rozpiętości, czytelnicy, którzy znają dorobek Rafała Kosika, odnajdą w niej pewne znajome już motywy – teorię światów alternatywnych zawartą w powieści FNiN oraz Świat Zero czy felietonie z "Nowej Fantastyki", komplanty wszczepiane do mózgu rodem z Marsa, świat, który autor przestawił w Verticalu… (więcej na kawerna.pl…)
January 25, 2012
ACTA
Same założenia ACTA nie są złe. Problem w tym, że przy okazji dążenia do szczytnych celów (np. walki z podróbkami, kradzieżą praw autorskich) wprowadzono tam kilka zapisów mogących naruszać swobody obywatelskie. Wbrew obiegowej opinii ACTA nie dotyczy tylko internetu, lecz wszelkich form kradzieży wartości intelektualnej.
Skutki pozytywne wprowadzenia ACTA są takie, że np. sprzedaż podrabianych butów Martens jednoznacznie będzie przestępstwem i fałszywy towar zostanie zarekwirowany do czasu wyjaśnienia. Teraz handlarz dostaje może mandat (a pewnie i to nie) a podróbkami handluje, aż wszystkie sprzeda nieświadomym klientom. Skutki negatywne są dwojakie. Po pierwsze firma Martens może blokować sprzedaż butów konkurencji, które są tylko podobne do ich butów, ale niekoniecznie na nich wzorowane. Do czasu wyjaśnienia sprawy konkurent będzie więc ponosił straty, nie mogąc handlować własnym towarem. Po drugie, klient straci dostęp do butów konkurenta. To ogromne uproszczenie, ale tak widzę mechanizm po wstępnej analizie.
Oprócz internetu i możliwej blokady/utrudnienia/karalności wymiany nielegalnych plików wątpliwości budzi wiele innych aspektów projektu. Może on np. zagrażać dostępności leków generycznych. To jeden z problemów podnoszonych przez działaczy skrajnej lewicy głoszących hasła „Precz z kapitalizmem". Wynika to z niezrozumienia historii postępu. Żeby mogły się pojawić leki generyczne, czyli tańsze odpowiedniki drogich leków oryginalnych, najpierw muszą powstać owe leki oryginalne. Jeżeli zgodnie z wolą działaczy skrajnej lewicy zniszczymy kapitalistów, więc i producentów leków, nowe leki nie powstaną, gdyż nie będzie firm, które pchane oczywiście chęcią zysku, owe leki za miliardy dolarów wytworzą. Nie będzie więc czego kopiować, czyli nie będzie nowych leków generycznych. Proste.
Są też oczywiście bezduszni managerowie firm farmaceutycznych, którzy najchętniej opatentowaliby witaminę C i sprzedawali ją po 10 euro za pastylkę, dodatkowo pobierając opłaty licencyjne od hodowców cytryn.
Czy lepsza jest skrajnie-liberalna zachłanność, czy skrajnie-lewicowy model kolektywistyczny? Jak działa model lewicowy w praktyce, pokazuje historia wynalazczości w Związku Radzieckim, czy całym bloku wschodnim. Wynalazca miał tam bardzo ograniczone możliwości czerpania korzyści z wytworów własnego umysłu. Nie miał więc najważniejszej motywacji do działania. Za przykład efektu niech posłuży polski samochód Syrena, produkowany przez ponad ćwierć wieku w niemal niezmienionej formie, z tymi samymi wadami konstrukcyjnymi przez cały czas. A jak działa model kapitalistyczny (skrajnie-liberalny)? Bardzo sprawnie, ale jeśli cię nie stać na chleb, to umrzesz z głodu.
Aha, nowe leki w socjalizmie były niemal wyłącznie podróbkami leków zachodnich, czyli powstałych w warunkach wolnego rynku.
Ścierają się tu więc dwie idee: liberalna, zakładająca nienaruszalność własności i lewicowa, zakładająca, że wszystko, co wytworzone, powinno być wspólne. Idąc w skrajności wygląda to tak: kapitalista wymyślił, powiedzmy, kinematograf, czyli cały system nagrywania obrazu i dźwięku oraz późniejszego ich odtwarzania. Wymyślił więc kino. Oczywiście po latach prac nad wynalazkiem, ryzykowania i ładowania w niego kasy, gdy wreszcie wprowadzi go do użytku, będzie chciał czerpać z niego zyski. I oczywiście pojawią się naśladowcy, którzy nie byli dość bystrzy, by wymyśleć kinematograf, ale… będą dostatecznie bystrzy by go skopiować i również czerpać zyski. Niestety kosztem wynalazcy.
To zrozumiałe, że ów wynalazca poczuje się okradziony. Jednak, z drugiej strony, wyobraźmy sobie, jak wyglądałoby dzisiejsze kino, gdyby Edison zdołał utrzymać patent na kinematograf (którego, nawiasem mówiąc, sam nie wymyślił).
Ktoś traci, ktoś zyskuje. Jeśli prawo będzie chroniło wyłącznie twórcę, wówczas jego wynalazek (np. kino) może się okazać dostępny wyłącznie dla garstki bogaczy. Jeśli prawo uzna, że wynalazek (np. kino) powinien być dobrem ogólnym dostępnym bez ograniczeń, to wynalazca, sfrustrowany i bez pieniędzy, może powiedzieć, że on to zwyczajnie po ludzku pierdoli i idzie na piwo. W efekcie zostajemy na zawsze z kinem niemym i czarnobiałym, bez szans na VHS, DVD, a już na pewno możemy zapomnieć o formatach cyfrowych dostępnych w internecie.
Oczywiście twórców wartości intelektualnych jest mniej niż odbiorców, mają więc mniejszą siłę przebicia. Z punktu widzenia twórcy hasło wolnej wymiany wartości intelektualnych znaczy mniej więcej tyle co dla właściciela sadu postulat, by jego jabłka były rozdawane za darmo. Będą za darmo przez pierwszy rok, a potem już nie będzie jabłek w ogóle. To samo dotyczy wszelkiej działalności polegającej na kopiowaniu własności intelektualnej.
Rozwiązanie satysfakcjonujące wszystkich leży gdzieś po środku. ACTA wydaje się pomijać punkt widzenia odbiorców.
Panika towarzysząca podpisaniu przez Polskę porozumienia ACTA jest w zasadzie akcją medialną (udaną, jak widać, skoro nawet ja o tym piszę), bazującą na panice „Jezu, nie będę mógł ściągać filmów!". Tymczasem znaczenie tego porozumienia póki co jest praktycznie żadne.
Wyścig z czasem (In Time)
Fantastyka bliskiego zasięgu. Sen o nieśmiertelności zamieniony w koszmar. Ludzie są nieśmiertelni, przynajmniej teoretycznie. Nie starzeją się, nie chorują, a każdy dorosły wygląda, jakby miał dwadzieścia pięć lat. Matka, żona, córka? – zgaduj. Wszystkie trzy wyglądają na ten sam wiek. Piękne? Nie bardzo. Skoro ludzie nadal się rozmnażają, musi istnieć jakiś system regulujący wielkość populacji. A system jest wyjątkowo wredny.
Po ukończeniu dwudziestu pięciu lat u każdego aktywuje się zegar. Dosłownie jest to wyświetlacz na lewym przedramieniu odliczający lata, dni, godziny, minuty i sekundy do śmierci. Na starcie każdy ma rok życia, ale może zdobyć tego czasu więcej. Najprościej to zrobić, pracując. Ale czas można też ukraść, wygrać w pojedynku na rękę, lub wziąć kredyt czasowy. Czas to pieniądz. Dosłownie. Za wszystko: za kawę, bilet autobusowy, za obiad i nową marynarkę płacisz tutaj czasem swojego życia. A gdy czas ci się skończy, umierasz naprawdę.
Czy jeżeli powiem, że jedną z głównych ról gra Justin Timberlake, to będzie to zachęta czy zniechęta do obejrzenia filmu? Otóż Justin daje radę. Gra biednego robotnika w bliżej nieokreślonej fabryce, którego z rutyny codzienności wyrywa spotkanie z człowiekiem, który oddaje mu sto lat życia, po czym popełnia samobójstwo. Bohater dochodzi do wniosku, że system jest do bani i należy go rozwalić od środka. Bogaty czasem, rusza więc do dzielnicy miliarderów. W kasynie, ryzykując życiem, wygrywa tysiąc lat. Każdy normalny człowiek wyszedłby po angielsku i cieszył się z wygranej, sącząc martini na plaży. Ale nie on. On ma misję. Jak w bajce, poznaje córkę potentata czasowego, ta córka się w nim zakochuje i postanawia zerwać ze swoim gnuśnym życiem. Może i banalnie brzmi, ale ogląda się całkiem dobrze.
In Time to fantastyka socjologiczna z pominięciem aspektu technologicznego. Nie wiemy, jak działa cały system, widzimy tylko efekty jego działania. Jest inflacja, są rozboje, jest śmierć z braku czasu. Są biedni i bogaci czasem. Są też właściciele banków czasu, dla których czas nie ma znaczenia, jak w naszym świecie dla miliardera nie ma znaczenia tysiąc funtów. Świat wydaje się więc wielce niesprawiedliwy. Autorzy filmu proponują proste rozwiązanie: rozbijmy banki czasu i rozdajmy ten czas potrzebującym. Szlachetne. Niestety przypomina to pomysł drukowaniem i rozdawaniem pieniędzy wszystkim biednym, co oczywiście musi się skończyć źle. U nas skończyłoby się hiperinflacją, w rzeczywistości In Time – przeludnieniem i głodem. Dopóki futurystyczny Robin Hood działa na małą skalę, jedynym efektem będzie lokalna destabilizacja systemu. Gdyby przeprowadzić to na szerszą skalę, prawdopodobnie skończyłoby się gigantycznym chaosem
Ten film opiera się na jednym z lepszych pomysłów, z jakimi ostatnio się spotkałem. I mimo sporych uproszczeń, jest to bardzo dobrze pociągnięty pomysł. Polecam.
January 22, 2012
Wieczny Grunwald. Powieść zza końca czasów
Najlepsza książka, jaką przeczytałem w tym roku. Wiem, wiem, jest połowa stycznia, mam jednak nadzieję, że stan ten utrzyma się jeszcze długo. To powieść ważna i dla Twardocha, i dla polskiej literatury. Ale choć wzbudza zachwyty wśród krytyków od prawa do lewa, wywołuje dyskusje, skłania do refleksji i drapania się za uchem, to raczej jest atrakcyjna jedynie dla wytrawnego czytelnika.
Powieść ukazała się w serii „Zwrotnice Czasu" Narodowego Centrum Kultury. Celem serii było przedstawienie alternatywnych losów Polski. Wieczny Grunwald opowiada o Bitwie pod Grunwaldem, ale nie jest to w żadnym razie historia alternatywna „co by było, gdyby". Świat obserwujemy oczami Paszka, nieślubnego syna króla Kazimierza Wielkiego i niemieckiej mieszczki. Paszko ginie w tytułowej bitwie, ale nie kończy to jego istnienia. Jego losy rozdzielają ją na nieskończenie wiele wątków, w których bitwa jest rozgrywana w różnych rzeczywistościach, w różnych czasach i na różne sposoby, a bohater musi w tej bitwie uczestniczyć. Po jednej lub drugiej stronie.
Pacyfiści być może znajdą w Wiecznym Grunwaldzie dowód na bezsens wojny. Jeśli nawet nie było to zamierzeniem autora, to i tak w ten sposób też można tę powieść odczytać. Paszko wiecznie szuka swojej tożsamości, jest zawieszony między oboma narodami i nigdzie nie czuje się u siebie, nikt go nie chce. Z równym zapałem może walczyć za Polskę, co przeciw Polsce. A skoro tak, to po co w ogóle walczyć?
Otóż walka jest uzasadnieniem sama dla siebie. Romantyczna bezmyślność i wszechmocna idea narodowa zastąpiła ostatecznie racjonalną politykę i rozsądny ekonomicznie ogląd sytuacji. Ale czyż nie z takich powodów wybuchły obie wojny światowe? Chodzi jednak o coś innego. Bitwa jest symbolem, procesem i dziełem samym w sobie. Nie potrzebuje dodatkowego powodu istnienia.
W kolejnych gałęziach możliwości Paszko uczestniczy w walkach antropów – mutantów?, postludzi?, nadistot pozbawionych wolnej woli, z jednej strony podległych krwi Germanii, rozprowadzanej rurociągami, z drugiej zaś sterowanych feromonowymi rozkazami Matki Polski. Tam Grunwald staje się wręcz sensem i jedynym celem istnienia Polski i Niemiec, poza którymi na świecie nie ma już miejsca dla innych narodów.
Tak zapewne wygląda konflikt nacji oczami fanatyka: jest moja święta racja i mój wróg, którego śmierć jest celem ostatecznym. Reszta świata nie istnieje. A jeśli los rzuci mnie na drugą stronę barykady, będę wierny temu, co tam zastanę, nienawidząc przy tym wroga przede mną, którego śmierć będzie dla mnie celem ostatecznym.
Z dosadnego okrucieństwa powieści Twardocha wyłania się smutna prawda o nas samych, miotanych wdrukowanymi do naszych mózgów przekonaniami, rozkazami, ukrytymi głęboko instrukcjami postępowania. I co nam po całym tym humanizmie, skoro tak łatwo podzielić nas na dobrych i złych, po czym skierować przeciw sobie?
Na koniec małe ostrzeżenie. Głęboka stylizacja języka, za którą między innymi chwalona jest powieść, czytelnikom przyzwyczajonym do przeciętnych czytadeł może przeszkadzać. Forma również nie ułatwi czytania, poszarpana fabuła wyłania się bowiem ze strumienia świadomości sporadycznie i nieregularnie. A żeby nie było za łatwo, dochodzi do tego płynna retrospekcja.
Jeśli to Was nie zniechęciło, przeczytajcie Wieczny Grunwald. Warto.
January 19, 2012
Science fiction w PRL-u
Kosikowi udała się trudna sztuka dotarcia do wszystkich. Każdy gatunek mola książkowego poczuje się usatysfakcjonowany – fani fantastyki otrzymają odpowiednią dawkę emocji, zwolenniczki wątków miłosnych będą miały nad czym debatować, a młodzi historycy puszczą wodze fantazji w swoje ulubione obszary. (więcej na Wirtualnej Polsce…)
Rafał Kosik's Blog
- Rafał Kosik's profile
- 194 followers
