ACTA

Same założenia ACTA nie są złe. Problem w tym, że przy okazji dążenia do szczytnych celów (np. walki z podróbkami, kradzieżą praw autorskich) wprowadzono tam kilka zapisów mogących naruszać swobody obywatelskie. Wbrew obiegowej opinii ACTA nie dotyczy tylko internetu, lecz wszelkich form kradzieży wartości intelektualnej.


Skutki pozytywne wprowadzenia ACTA są takie, że np. sprzedaż podrabianych butów Martens jednoznacznie będzie przestępstwem i fałszywy towar zostanie zarekwirowany do czasu wyjaśnienia. Teraz handlarz dostaje może mandat (a pewnie i to nie) a podróbkami handluje, aż wszystkie sprzeda nieświadomym klientom. Skutki negatywne są dwojakie. Po pierwsze firma Martens może blokować sprzedaż butów konkurencji, które są tylko podobne do ich butów, ale niekoniecznie na nich wzorowane. Do czasu wyjaśnienia sprawy konkurent będzie więc ponosił straty, nie mogąc handlować własnym towarem. Po drugie, klient straci dostęp do butów konkurenta. To ogromne uproszczenie, ale tak widzę mechanizm po wstępnej analizie.


Oprócz internetu i możliwej blokady/utrudnienia/karalności wymiany nielegalnych plików wątpliwości budzi wiele innych aspektów projektu. Może on np. zagrażać dostępności leków generycznych. To jeden z problemów podnoszonych przez działaczy skrajnej lewicy głoszących hasła „Precz z kapitalizmem". Wynika to z niezrozumienia historii postępu. Żeby mogły się pojawić leki generyczne, czyli tańsze odpowiedniki drogich leków oryginalnych, najpierw muszą powstać owe leki oryginalne. Jeżeli zgodnie z wolą działaczy skrajnej lewicy zniszczymy kapitalistów, więc i producentów leków, nowe leki nie powstaną, gdyż nie będzie firm, które pchane oczywiście chęcią zysku, owe leki za miliardy dolarów wytworzą. Nie będzie więc czego kopiować, czyli nie będzie nowych leków generycznych. Proste.


Są też oczywiście bezduszni managerowie firm farmaceutycznych, którzy najchętniej opatentowaliby witaminę C i sprzedawali ją po 10 euro za pastylkę, dodatkowo pobierając opłaty licencyjne od hodowców cytryn.


Czy lepsza jest skrajnie-liberalna zachłanność, czy skrajnie-lewicowy model kolektywistyczny? Jak działa model lewicowy w praktyce, pokazuje historia wynalazczości w Związku Radzieckim, czy całym bloku wschodnim. Wynalazca miał tam bardzo ograniczone możliwości czerpania korzyści z wytworów własnego umysłu. Nie miał więc najważniejszej motywacji do działania. Za przykład efektu niech posłuży polski samochód Syrena, produkowany przez ponad ćwierć wieku w niemal niezmienionej formie, z tymi samymi wadami konstrukcyjnymi przez cały czas. A jak działa model kapitalistyczny (skrajnie-liberalny)? Bardzo sprawnie, ale jeśli cię nie stać na chleb, to umrzesz z głodu.


Aha, nowe leki w socjalizmie były niemal wyłącznie podróbkami leków zachodnich, czyli powstałych w warunkach wolnego rynku.


Ścierają się tu więc dwie idee: liberalna, zakładająca nienaruszalność własności i lewicowa, zakładająca, że wszystko, co wytworzone, powinno być wspólne. Idąc w skrajności wygląda to tak: kapitalista wymyślił, powiedzmy, kinematograf, czyli cały system nagrywania obrazu i dźwięku oraz późniejszego ich odtwarzania. Wymyślił więc kino. Oczywiście po latach prac nad wynalazkiem, ryzykowania i ładowania w niego kasy, gdy wreszcie wprowadzi go do użytku, będzie chciał czerpać z niego zyski. I oczywiście pojawią się naśladowcy, którzy nie byli dość bystrzy, by wymyśleć kinematograf, ale… będą dostatecznie bystrzy by go skopiować i również czerpać zyski. Niestety kosztem wynalazcy.


To zrozumiałe, że ów wynalazca poczuje się okradziony. Jednak, z drugiej strony, wyobraźmy sobie, jak wyglądałoby dzisiejsze kino, gdyby Edison zdołał utrzymać patent na kinematograf (którego, nawiasem mówiąc, sam nie wymyślił).


Ktoś traci, ktoś zyskuje. Jeśli prawo będzie chroniło wyłącznie twórcę, wówczas jego wynalazek (np. kino) może się okazać dostępny wyłącznie dla garstki bogaczy. Jeśli prawo uzna, że wynalazek (np. kino) powinien być dobrem ogólnym dostępnym bez ograniczeń, to wynalazca, sfrustrowany i bez pieniędzy, może powiedzieć, że on to zwyczajnie po ludzku pierdoli i idzie na piwo. W efekcie zostajemy na zawsze z kinem niemym i czarnobiałym, bez szans na VHS, DVD, a już na pewno możemy zapomnieć o formatach cyfrowych dostępnych w internecie.


Oczywiście twórców wartości intelektualnych jest mniej niż odbiorców, mają więc mniejszą siłę przebicia. Z punktu widzenia twórcy hasło wolnej wymiany wartości intelektualnych znaczy mniej więcej tyle co dla właściciela sadu postulat, by jego jabłka były rozdawane za darmo. Będą za darmo przez pierwszy rok, a potem już nie będzie jabłek w ogóle. To samo dotyczy wszelkiej działalności polegającej na kopiowaniu własności intelektualnej.


Rozwiązanie satysfakcjonujące wszystkich leży gdzieś po środku. ACTA wydaje się pomijać punkt widzenia odbiorców.


Panika towarzysząca podpisaniu przez Polskę porozumienia ACTA jest w zasadzie akcją medialną (udaną, jak widać, skoro nawet ja o tym piszę), bazującą na panice „Jezu, nie będę mógł ściągać filmów!". Tymczasem znaczenie tego porozumienia póki co jest praktycznie żadne.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on January 25, 2012 20:53
No comments have been added yet.


Rafał Kosik's Blog

Rafał Kosik
Rafał Kosik isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Rafał Kosik's blog with rss.