Piotr C.'s Blog, page 30
June 11, 2014
Jestem gejem (Kobiety są takie same jak my mężczyźni IV)
Fryzjerka wyginała się, wyginała ale w sumie nie ściągała z siebie ciuchów a ja byłem dość senny więc brało mnie to na podobnej zasadzie jak oglądanie duńskiej reprezentacji kobiet w piłce wodnej.
- To nie działa – powiedziałem w końcu.
- ???
- To wyginanie się. Po pierwsze za małe cycki, po drugie jestem gejem – zełgałem bez mrugnięcia okiem.
- No w sumie może trochę i wyglądasz na branżowego – Agnieszka spojrzała na mnie krytycznie. – Masz pedalską koszulę. No i te twoje buty. Skąd Ty wziąłeś takie czuby??? Zamawiacie je jakoś hurtowo przez jakieś gejowskie czasopismo?
- Tak, jednocześnie dla wszystkich warszawskich dyskotek – przytaknąłem.
- Mieszkania potrzebuję.
- Ja też. Tak ze 150 m i jacuzzi.. Taras też mogłoby być.
- Uważasz, że jesteś dowcipny prawda? – prychnęła.
- Tak. I to szkodzi.
- Co?
- Moje towarzystwo – wyjaśniłem.
- Szukacie wspólokatorki.
- Współlokatora. Nie chcemy kobiety.
- To jawna dyskryminacja.
- Owszem. Kobiety są niestabilne. Nigdy nie wiesz o co im chodzi. Zawsze robią awantury zastępcze.
- Ja jestem jak facet. Traktuje wszystko i wszystkich użytkowo. Mówi mi Stefan.
- Jesteśmy chamscy.
- Ja też.
- Piejemy – wyznałem.
- Serio? -parsknęła pogardliwie co jak rozumiem miało świadczyć, że w tej konkurencji to jej nie dogonimy.
Photo: dragon762w a Creative Commons license
- Ostrzegam sprzątamy selektywnie
- To znaczy?
- Jak coś się wyleje albo gnije. Raz zrobiłem zupę w dyni. Mleczną. Ładnych kilka godzin ją robiłem i piekłem nawet w piekarniku i muszę przyznać, że jaj ją wyjąłem to nawet kilka osób tego spróbowało. I nawet nie rzygali, tylko przełknęli. A nie było łatwo. To miało taką konsystencję jakby ktoś porąbał kawałki dyni, zmieszał z mlekiem a następnie zrobił się tam kożuch. A ten kożuch ktoś przypalił. Pyszności. Ale nie będziesz mi tutaj rzygać prawda? – zaniepokoiłem się.
Fryzjerka z satysfakcją przyznaję nieco zbladła.
- Blehh. Mam słaby żołądek – wyjaśniła.
- Trzeba było nie pić tyle wczoraj. Ta dynia to moja największa kulinarna porażka. Mam prawo się wyżalić. No i wieczorem byłem w stanie już lekko obcującym z trzecim wymiarem a jedna z obecnych koleżanek była blondynką i miała długie włosy a ja wtedy miałem słabość do blondynek z długimi włosami, zwłaszcza jeśli były w krótkich dżinsowych spodenkach. To mi się z wakacji nad morzem wzięło. I tą blondynkę juz pozbawiałem…
- Czy ty nie jesteś przypadkiem gejem?
- Jestem bi. Zwiększam swoje szanse. Zamiast wyrzucić tę dynię zostawiłem ją na noc w kuchni na blaszanej tacy na której ją piekłem.
- I co?
- W nocy eksplodowała – wyznałem ponuro. – Swoją drogą żebyś zobaczyła minę Marcina rano heh. Nie dość że miał kaca, to jeszcze jak tą dynię zobaczył to mało się co nie porzygał. Ej nie tak krótko!! Ostrożnie z tą maszynką!
- Nie panikuj siostro – mruknęła. – Przynajmniej wyglądasz teraz jak facet.
Obejrzałem gościa w lustrze. Wyglądał pięć lat starzej.
- Gdzie ty się nauczyłaś strzyc?
- Przeczytałam instrukcję obsługi.
- A będziesz nas strzyc za darmo? – zapytałem.
- Jak będziecie grzeczni. Jutro bym przewiozła rzeczy.
To był oczywiście błąd. Skubana obcięła mnie może za dwa razy. Nigdy nie wierz fryzjerce.
CDN


June 8, 2014
Jesteśmy szmatami
Czytam dziś na Pudlu informację o Justynie Kowlaczyk. Już wiemy, że ma depresję. Już wiemy, że poroniła. I, że jej życie się sypie.
Teraz „Fakt” napisał, że pieprzył ją dziennikarz sportowy i to na dodatek żonaty. Pudel zamieścił tę informację, nie podał jego nazwiska, ale dziwnym zbiegiem okoliczności na jednym ze zdjęć dodanych do tekstu jest podejrzana Justyna K. wraz ze znanym dziennikarzem sportowym i obydwoje się uśmiechają.
On w muszce, lekko łysawy ona w ciemnej sukience.
Zastanawiam się jakim trzeba być skurwysynem albo tępą dzidą aby dać to zdjęcie. Co to ma być kara? Że ona Justyna rozłożyła nogi, a on ją przeleciał a był zajęty więc ku radości tłumów należy go napiętnować?
Ciekawe co myśli taka osoba: jestem Bogiem, jestem sądem najwyższym to ja decyduje co jest słuszne, a co nie, co jest prawdą, a co kłamstwem, co jest grzechem a co jest jedynie drobnym występkiem?
To co dalej? Poczekamy aż żona dziennikarza sportowego wpadnie w histerię albo jeszcze lepiej w depresję i będziemy mówić: och jak on tak mógł, tak ją zdradzić, co za wredny kutas skrzywdził dwie laski na raz?
Poczekajmy na relacje: w jakie pozycji mu dawała, czy jej było dobrze, kiedy płakała i co mówił kiedy ją rzucał.
Odpowiadamy w końcu na społeczne zapotrzebowanie. Na nasze – czytelników – zapotrzebowanie. Tłum lubi takie historie, wtedy czuje się lepszy. Wtedy nie drażnią go własne zdrady i własne kurestwa. Lubimy szybko wydawać osądy. Już macie swoją opinię prawda?
Bo doskonale wiemy kto jest winien, kto nie, dlaczego ona to zrobiła i dlaczego on to zrobił.
Dopierdolmy też Justynie – przecież gdyby suka nie dała to pies by nie wziął? Prawda? Zresztą należy jej się, głupia baba chciała zabrać lasce męża. A poza tym dlaczego mamy jej współczuć – przecież wiedziała w co się pakuje?
I oczywiście, że klikniecie teraz na Pudla, oczywiście, że poszukacie tego tekstu i oczywiście, że sprawdzicie to zdjęcie.
Photo by Jes a Creative Commons license


June 6, 2014
Kobiety są takie same jak my mężczyźni. III
Fryzjerka zatańczyła na nogach na samym początku wypięła tyłek (a ma co wypinać, jest mały, ale wypukły, zgrabmy i opięty do granic możliwości w skinny jeansy, nie wiem jak ona jest w stanie się w nich pochylić, albo je zdjąć).
A później prezentuje cycki, przebijającej się przez białą koszulę, sterczące ostentacyjnie, prawie wsadzając mi je w twarz (ale nie są za duże, raczej drapieżne, raczej takie jakie chcą mieć kobiety, małe i zgrabne).
Normalnie by mnie to brało, dziś nie bierze. Jestem na nogach od 19 godzin.
Od wczoraj nie jadłem nic normalnego.
Mam w sobie cztery red bulle, trzy batony z automatu, który stoi w holu, kawałek zimnej niedobrej pizzy i chyba ze dwa litry kawy, którą wysikiwałem regularnie przez ostatnich kilka godzin.
To już oficjalne. Kawa na mnie nie działa.
Kobieta na mnie nie działa.
Jestem wrakiem.
Chcę się obciąć, trafić do domu, położyć do łóżka i wyłączyć telefon ignorując wszelkie zaproszenia na imprezy.
Piątek, piątunio, syf, malaria i karoshi.
Ludziom się wydaje jak fajnie jest pracować w kopro. Jak fajnie jest zarabiać pieniądze, jak fajnie pracować w szkle i wjeżdżać w garniturze ze skórzaną teczką na górę patrząc na świat jako miejsce do podbicia.
Czasami tak właśnie na niego patrzę. Ale nie dziś. Dziś jestem zmęczony.
Ludzie się bawią – ja pracuję. Oni śpią – ja pracuję. Oni wychodzą z pracy o 17 – ja tam zostaję.
Wracam nocą. Obserwuję światła.
Ale nie dziś. Dziś wyszedłem wcześniej. Będzie fryzjer. A później łóżko. Moje nowe, kurewskie łóżko z lustrem w oparciu. Kiedy je zobaczyłem w nowym mieszkaniu od razu wiedziałem, że ten pokój będzie mój.
Agnieszka tańczy przede mną biodrami i nie wie jak zacząć. Przerobiliśmy już wszystkie standardowe tematy (jak obciąć? Z boku trzy milimetry, górę proszę zostaw dłuższą).
Widzę, że o coś chce zapytać. Czegoś chce, bo mnie uwodzi. Kobiety zawsze tak robią, kiedy to im zależy.
Każda ma swojego ulubionego kutasa.
Ale ja nie jestem jej ulubionym kutasem. To widać od razu. Ona gra.
Photo by by Ira Gelb a Creative Commons license
CDN


June 1, 2014
A więc jesteś nieszczęśliwa bo masz najprzystojniejszego chłopaka w mieście?
Pewnie dostajesz wiele maili typu „Jesteś utalentowany, pisz dalej”, ale zasługujesz na nie i dostaniesz kolejny tego typu. Twoje podejście do życia jest nietypowe i według mnie właściwe – sama bardzo podobnie do niego podchodzę, a język i sposób, którym o tym piszesz jest po prostu świetny.
Książka jest prawdziwa i zabawna a Tobie nie można odmówić talentu. Chciałam Ci też podziękować za zmianę myślenia, o dziwo dużo się z niej nauczyłam (ale chyba też takie było jej zadanie-uczyć?).
Nigdy nie chciałam żyć tak jak inni: studia, praca, wesele, kredyt, dzieci (za wyjątkiem dwóch pierwszych)- pułapka, którą wszyscy uważają za cel życia i spełnienie marzeń.
Nie chce być taka jak ONI ale ciągle słyszę że mam inaczej zacząć myśleć bo tak to daleko nie zajdę, że dzieci to sens życia (na pewno), że mogę mieć jakąś pasję (pisanie, tak to też moje marzenie) chociaż ta jest mało przydatna (lepiej bym się wzięła za gotowanie, zaprawianie albo szycie), ale po pracy mogę sobie przecież robić co chce (jak już posprzątam i skończę usługiwać mężowi i dzieciom).
Nawet już się zaczęłam zastanawiać czy nie maja racji i czy nie zmusić się do zmiany podejścia, wybrałam nawet studia po których dostanę lepszą pracę (politechnika to nie marzenie humanistki). Jednak pewnego dnia znalazłam świetny blog i książki, które pokazały mi że chyba mogę żyć po swojemu, inaczej niż większość.
Piszę do Ciebie bo mam problem jestem bardzo ładna i idealnie zbudowana, młoda, ambitna, bystra, zabawna, pełna życia, kocham zwierzęta, sport, literaturę i się trochę pogubiłam, nie wiem co dalej. Kończę studia i nie chce całe dnie robić tabelek w exelu.
Koleżanki mówią „No teraz zamieszkasz z K, weźmiecie ślub i jakiś dzieciak by Ci się przydał”, gdy to słyszę chce mi się wymiotować. Przyjaciółka tak mnie podsumowała „A więc jesteś nieszczęśliwa bo masz najprzystojniejszego chłopaka w mieście, jest wierny, chciałby Ci się już oświadczyć, wziąć ślub, utrzymywać Cię i dać syna a ty byś mogła zająć się tylko domem? Rzeczywiście masz przerąbane.”
Kurde ale właśnie tak jest. Nie wiem czego chce ale na pewno nie chce wpaść w taką pułapkę, zawsze chciałam prowadzić tryb życia podobny do Twojego, ale czy on da mi szczęście? A Ty gdybyś znów miał 23 lata co byś zrobił? Wybrałbyś inny sposób życia? Chce wiedzieć co mam dalej zrobić ze swoim życiem tak żeby potem przez jego resztę nie żałować.
Jestem normalna? Mam zaryzykować i coś zmienić w swoim życiu, jak tak to co?
Miałeś też tak że nie wiedziałeś co zrobić ze swoim życiem?
Będę tego żałować?
Take Our Poll
Photo by Collin Key a Creative Commons license


May 31, 2014
Jak zaliczyć dzięki szparagom w 15 minut
Bierzesz dwie dziewki służebne, jedną blondynkę o zgrabnym tyłeczku i długich blond włosach sięgających tego tyłeczka i drugą brunetkę o długich nogach i eksplodujących cyckach, które z trudem mogą się pomieścić po opiętą koszulką. W sumie cycki może mieć w typie Ewy Wachowicz, a co mi tam. I to chyba jasne, że jest bez stanika.
Jedna klęka i zaczyna ubijać masło, druga zdejmuje powoli koszulkę….ale nie, to nie ta fantazja.
Bierzemy pęczek szparagów. Zielonych. Nie, żeby białe były złe, są całkiem niezłe ale je trzeba obierać, a my nie będziemy marnować bezcennego czasu, bo jesteśmy leniwi.
Szparagi powinny być świeże. Po czy poznać że są świeże? Stare szparagi capią jak męskie skarpety, mają brudną końcówkę i wyglądają jak 38 latek po całonocnej imprezie.
Do szparagów potrzebujemy:
- Dwie butelki cavy (standardowo). Wino musi być zimne. Jedna jest na deser.
- Kilka plasterków szynki parmeńskiej albo serrano – krojonej w sklepie, nie z opakowania. Godzinę przed podaniem wyciągasz ją z lodówki aby miała temperaturę pokojową.
- Kilka plasterków melona.
- Młynek chilli.
- Sól.
- Młynek pieprzu.
- Dwa albo trzy ząbki czosnku.
- Oliwa z oliwek.
- Kawałek parmezanu.
- Dwa kawałki pieczywa bardzo dobrej jakości (czyli nie dmuchanych bułek).
- Lody – pudełko.
- Duże ceramiczne naczynie do zapiekania.
Nie toleruję zamienników. Też nie zakładasz zamiast prezerwatywy, dętki od stara prawda?
Gotowanie zaczynamy od otworzenia wina i nalania go. Zapewnia to wszystkim obecnym odpowiednią miękkość ruchów i jeden guzik od bluzki rozpięty ponad standard. Szczęściu trzeba w końcu pomóc.
Szparagi myjesz w zimnej wodzie, suszymy papierowym ręcznikiem i odłamujemy zdrewniałe końcówki. Po czym poznać które są zdrewniałe? To proste – bierzesz szparaga i zginasz – tam gdzie pęka końcówka jest zdrewniała.
Naczynie grubo polewasz oliwą. Do tego sporo soli, trochę pieprzu. Bierzesz młynek z chilli i kręcisz. Ja wolę pikantniej, ale zdecyduj sam. Tak, możesz dać jej polizać swoje palce, pod warunkiem że chwilę wcześniej dasz jej trochę czekolady.
Siekasz czosnek. Wrzucasz go do naczynia. Do tego szparagi. Wszystko solisz jeszcze raz, pieprzysz i ponownie kręcisz młynkiem z chilli.
Całość polewasz oliwą. Wkładasz do naczynia ręce i bardzo dokładnie wszystko mieszasz. Myjesz ręce. Nalewasz jej jeszcze raz wina. Możesz ją przygwoździć do blatu i chwycić ręką za włosy tak aby otworzyła usta.
Szparagi wsadzasz do piekarnika na 180 stopni na 12 do 18 minut. Czym są grubsze tym dłużej. Teraz na talerz wkładamy szynkę, dokładamy do tego melona. Trzemy parmezan. I mamy kilka minut wolnego czasu. Co z nim zrobisz to twoja decyzja. Ale ja bym został przy tym blacie.
Wyciągamy szparagi. Nakładamy je na dwa talerze. Posypujemy parmezanem. Bierzemy dwa kawałki chleba i moczymy je w rozgrzanej oliwie, kładąc obok szparagów.
A na deser…. nie to inna fantazja.
Photo by Maria .Model&Photographer. a Creative Commons license
Jak po tych szparagach ci nie da, daj sobie spokój, bo nie da ci w ogóle.


May 30, 2014
Kobiety są takie same jak my mężczyźni – zbieranie artefaktów
Pamiętacie taką piosenkę Wilków o Baśce co miała fajne cycki? Był tam wers o Agnieszce: „Agnieszka zdradzała mnie”. Więc Agnieszka twierdziła, że to o niej. Biorąc pod uwagę jej doświadczenia nie wykluczam.
A z Agnieszką poznaliśmy się tak – tutaj będzie długi, ale efektowny wstęp. To znaczy zakładam, że będzie efektowny.
To były czasy kiedy mieszkałem z kolegą Marcinem. Czasy te charakteryzowały się tym, że zawsze o pierwszej rano był ktoś z kim można było opierdolić pizzę, zawsze było piwo w lodówce oraz inne środki nie do końca legalne, ale uprzyjemniające życie.
Wróć.
To było wtedy kiedy byliśmy na etapie zbierania artefaktów.
Pamiętacie ten moment w rpegu kiedy zaczynacie grę, skonstruowaliście już postać, ma ona charyzmę, siłę i nawet jakieś umiejętności, zdecydowaliście że będzie magiem, wojownikiem albo złodziejem i teraz stoi na pierwszej planszy jako całkowity golas?
Nie ma zbroi, nie ma dobrego miecza, nie ma tarczy, nie ma właściwie niczego, bo żeby to wszystko zdobyć musi dopiero wejść na wyższy level?
Więc my staliśmy wtedy goli na tej pierwszej planszy, ale chętni do tego nowego levelu. Piliśmy eliksiry marki Warka (taki czas), zażywaliśmy też manę w dużej ilości.
I zbieraliśmy artefakty. Kobiece majtki. Skórzane buty. 12 godzinne i dłużej szychty w pracy. Służbowe wyjazdy, pierwsze punkty frequent flyer, pierwsze meble z Ikeii, pierwsze samochody o przerdzewiałych progach, pierwsze lepsze garnitury, wszystko to co buduje twoją postać. I sprawia, że jest twardsza i mocniejsza.
Na warszawskim Gocławiu mieszkało nam się nawet całkiem przyjemnie do momentu kiedy okazało się, że przy drzwiach do łazienki wstała nam podłoga.
Jak później komisyjnie uznaliśmy był to efekt źle położonych płytek w łazience. Jeśli po wyjściu z wanny dokładnie nie przetarłeś podłogi, woda spływała długim, rączym strumieniem do przedpokoju a później po drewniane klepki.
I chuj, okazało się, pewnego dnia że nie da się otworzyć drzwi do łazienki, co w poważny sposób ogranicza możliwość z niej korzystania zwłaszcza, że w łazience nie mieliśmy okna. Nie wykluczam, że gdyby było okno moje życie mogłoby się potoczyć inaczej.
Skakanie na garbie nie pomogło. Nie chciał się wklęsnąć. Z pomocą przyszedł wówczas kuzyn Marcina, czyli niejaki Drętwy.
Drętwy z wyglądu u charakteru przypominał syna króla sedesów z filmu “Chłopaki nie płaczą”, jeśli wiecie o co mi chodzi.
Przyszedł do lokalu z łomem, wypił dwa piwa, chwycił łom podważył jedną klepkę, a później wyjął jeszcze cztery czy sześć a może nawet osiem.
Klepki elegancko ułożył na kupce w kąciku przedpokoju, po czym wypił jeszcze dwa piwa, a łazienka była udrożniona. Pograliśmy sobie jeszcze na PS w NHL i generalnie wieczór był przeuroczy. Jednakże, dziura w podłodze trochę zakłócała mi moje wewnętrzne feng shui, poza tym zaczęło to wyglądać nieco jak na melinie, co przeszkadzało mi w uwodzeniu mniej albo bardziej atrakcyjnych studentek, które w owym czasie licznie odwiedzały naszą posesję.
Widząc dziurę w podłodze zrzucały z siebie staniki mniej chętnie. Tutaj nie było już mowy o jakimkolwiek kompromisie. Mężczyzna musi mieć jakieś zasady. To naturalne, że musieliśmy zmienić mieszkanie.
Czy moglibyśmy sami zdjąć i przykleić na nowo inkryminowane klepki do podłogi? Owszem, ale do głowy nam to nie przyszło.
Nowa posesja była na wsi, czyli na Ursynowie, ale koło metra, miała dużą wannę (co w tamtych czasach było to jeszcze rzadkością), a duże wanny można wykorzystywać w niezwykle interesujący sposób, dużą kuchnię i trzy pokoje z których stać nas było może na dwa.
Wniosek był prosty do nowego mieszkania potrzebowaliśmy wspólokatora z gotówką. Do sprawy podeszliśmy profesjonalnie dając ogłoszenie w internecie, który w tamtym czasie nie był jeszcze zbyt popularny, co naszym zdaniem dawało nam dostęp do osób podzielających nasze upodobania i jednocześnie gwarantujący, że będzie miał na czynsz.
Znaczy się szukaliśmy mężczyzny. Najlepiej takiego, któremu nie przeszkadzają powroty koło czwartej rano, damska bielizna na podłodze i odróżnia kiedy można wejść do łazienki a kiedy nie, bo może akurat jakaś kobieta urzeka innego współokatora swoją bezwarunkową dostępnością.
Tak, plany mieliśmy piękne.
I pewnego słonecznego dnia, siedząc właśnie w poczekalni u pewnego dość luksusowego fryzjera na którego stać mnie nie było (ale jak cię widza tak cię odbierają, włosy to jeden z artefaktów), odebrałem telefon w tej sprawie a posiadałem wówczas Nokię 6310i, która na baterii trzymała jakieś 17 dni.
Kto dzwonił za cholerę na pamiętam, jakie pytania zadawał też nie. Ważne jednak, że usłyszała to Agnieszka, która pracowała tam jako fryzjerka albo stylistka włosów jak kto woli.
Agnieszka miała 170 cm wzrostu, biust w szczątkowej postaci, duże brązowe oczy, pełne usta, włosy blond do mniej więcej do pasa, których nigdy nie farbowała i niezwykle efektowny, zgrabny tyłek.
A traf chciał, że potrzebowała mieszkania, bo z poprzedniego ją właśnie wyrzucono dając 48 godzin na zalezienie nowego. O powodach tego wyrzucenia nam nie powiedziała, choć to dość istotne dla tej historii.
To zresztą samo wyszło wkrótce.
No i w chwili kiedy już przyszła moja kolej na cięcie, i już jedna z fryzjerek tfu stylistek zaczęła się zbliżać w moją stronę Agnieszka syknęła do niej jak żmija: ON JEST MÓJ.
Nie powiem w sumie zrobiło mi się przyjemnie, ale z drugiej poczułem się taki delikatnie nieswój. Miało to być uczucie w najbliższym czasie się często powtarzające. Ale nie uprzedzajmy faktów.
CDN
Photo by Álvaro Hernández a Creative Commons license


May 27, 2014
Dlaczego goły kawałek cyca jest niebezpieczny dla społeczeństwa?
Co byś zrobiła/ zrobił gdybyś wiedział, że jutro umrzesz? A gdybyś wiedziała, że umrzesz za tydzień? A za miesiąc? A za dwa lata?
Zmieniłabyś wszystko prawda? A dlaczego wobec tego nie zrobisz tego już dzisiaj? Życie jest tak skonstruowane że cały czas istniejemy na kredyt a przejmujemy się pierdołami. Czy tylko ja mam wrażenie, że jakoś nie potrafimy się w tym kraju cieszyć życiem?
Nie bójcie się będzie o cyckach a nie o polityce. Właśnie zaczynam. W nowojorskim Central Parku od trzech lat działa klub książki. Panie propagują literaturę leżąc sobie na kocykach, czytają dyskutują, piją napoje różnego sortu, cieszą się słońcem przy czym drobna uwaga praktyczna robią to topless.
Znaczy się bez staników. Również bez bluzek.
Czyli tak:
Photo by http://coedtoplesspulpfiction.wordpre...
Klub nazywa się The Outdoor Co-ed Topless Pulp Fiction Appreciation Society. Panie mają swojego bloga, na który wrzucają zdjęcia z spotkań członkowskich.
Czytają właściwie wszystko ze szczególnym zamiłowaniem do pulp fiction. Co za doskonała promocja literatury!!! Absolutnie jestem za tym aby moje książki tak czytano. Jakież dodatkowe emocje ;)
Gdy jest zimno swoją miłość do książek uprawiają w butikowych hotelach albo w spa. W stanie Nowy York paradować z gołym cycem można od 1992 roku. Skoro faceci mogą prężyć klatę to dlaczego nie kobiety? Jak gender to gender.
Żeby nie było w 2010 roku niejaka Jill Coccaro postanowiła sobie przetestować znajomość prawa wśród funkcjonariuszy policji i poszła świecąc gołym cycem po Delancey Street.
Została oczywiście aresztowana na 10 godzin. Ale później miasto w ramach ugody musiało jej wypłacić 29 tys. dolarów.
A Andrews założycielka klubu książki twierdzi, że owszem czasami jakiś przechodzeń rzuci w ich kierunku “brudne” spojrzenie, ale generalnie ludzie reagują entuzjastycznie. Się nie dziwię sam reagowałbym entuzjastycznie.
Poza tym to Nowy York, ludzie po prostu chodzą swoimi ścieżkami. No i ostatnia rzecz jak w mieście jest ponad 30 stopni fajnie jest zdjąć stanik I położyć się na kocu na trawie aby poczytać coś dobrego.
Wyobrażacie sobie taką porcję szaleństwa u nas? Przecież byłaby to obraza kraju, kościoła, moralności oraz prezesa Kaczyńskiego.
Znając życie od razu pojawiłaby się grupa pań z różańcami w rękach, szybko organizacje katolickie opracowałyby petycję żądając wprowadzenia w parku uzbrojonych patroli policji i straży miejskiej.
Iść przez miasto rozwalając wszystko dookoła po wygranym meczu można. Spuścić wpierdol tez można. To jest dobra, katolicka rozrywka.
Ale pokazywać gołe cycki w parku to już nie. To prowokacja, moralna zgnilizna i upadek. Myślę, że bylibyśmy o niebo lepszym krajem topless.


May 25, 2014
Kobiety są takie same jak my mężczyźni
I nie chodzi mi o gender, równe szanse w pracy, identyczne zarobki itp. bo wiadomo, że w tym równości nie ma i długo nie będzie.
Kobiety zawsze będą mieć szklany sufit do momentu kiedy interesy to nie tylko kontrakt, ale też długie kolacje, cygara, oraz ładne sekretarki wypożyczane na noc po tych kolacjach. Trzeba jakoś wyrazić wdzięczność za udane interesy.
I wizyty w Cocomo może nie za milion złotych polskich ale za 100 tys. już jak najbardziej. Bo, jak ścibolić służbową kartę kiedy właśnie podpisałeś z gościem kontrakt na ładnych kilka milionów? Po prostu nie wypada.
Ale mam na myśli inną równość. Wiecie od dziecka nasz uczono, że to my jesteśmy chujami. Niestabilnymi emocjonalnie, niewiernymi, zdolnymi zaprzepaścić wszystko tylko po to aby zerwać pierwszej z brzegu lasce majtki z tyłka (nie musi być ładna chodzi o to, że jej jeszcze nie mieliśmy).
Kobiety tak samo oszukują, tak samo zdradzają i tak samo prują się jak ścierwolińskie sukno. Jeśli oczywiście mają ku temu okazję.
Można powiedzieć, że jest to swego rodzaju triumf feminizmu, palenia staników albo po prostu stwierdzenie faktu, że kobiety puszczały się zawsze, ale miały lepszy PR.
I niech was nie zwiodą bogobojne miny, długie spódnice, zabudowane dekolty i święte oburzenie, kiedy tylko ktoś poruszy temat kończący się poniżej linii bioder.
Tak, te katolickie puszczają się nawet bardziej, bo w trakcie rżnięcia uważają że popełniają grzech śmiertelny i je to podkręca. Co nie przeszkadza pójść im później w niedzielę rano na mszę i składać z obolałymi udami pokutę.
Bóg w końcu wybacza.
Oczywiście motywacja może być inna niż w przypadku faceta. Kobieta się puszcza bo mąż ją wkurwia i chce się zemścić. Kobieta zdradza, bo gość z którym jest jej nie pieprzy. Kobieta zdradza, bo czuje się samotna. Kobieta idzie na raz bo jej się bzykać chce i YOLO.
Pamiętam dwa momenty, kiedy to zrozumiałem.
Pierwszy opisałem w „Pokoleniu Ikea”.
„Była starsza ode mnie o trzy lata, miała męża i dwuletnie dziecko. Przyjechała na jakieś seminarium, które dziś jest mało istotne.
Wyglądała jak Desnuda z obrazów Christiana Gaillarda albo Izzie Stevens z Grey’s Anatomy. Długie włosy. Zgrabny tyłek. Była posh. Miała klasę. W sumie wyglądała tak, jak wyglądać mają kobiety, z którymi się chcemy żenić.
Wracając do hotelu, zerwałem jej z jakiegoś ogródka garść tulipanów. Wręczyłem jako hołd, patrząc w oczy i myśląc z żalem o swoim kutasie, którego dziś wieczór najlepsze co mogło spotkać, to obróbka ręczna. Odebraliśmy klucze na recepcji. Rozstaliśmy się przy jej pokoju. Wszedłem do siebie. Ze sterczącym fiutem, ale pełen szacunku. Umyłem jaja. Położyłem tyłek do łóżka, aby porządnie się wyspać.
Wpierw do mnie zadzwoniła. Później, gdy nie odebrałem telefonu, przyszła i zapukała do drzwi. Otworzyłem. Pomogła mi ścielić łóżko, bo myślała, że zaraz w nim wylądujemy.
I co?
I co?
I co?
I ja, frajer, nie zrobiłem tego!
Wypiliśmy jeszcze butelkę wina z hotelowego barku, które było drogie jak cholera i nie było mnie na nie stać. Później musiałem pożyczać kasę od ojca, a bardzo tego nie lubię. Pogadaliśmy o jej mężu i dziecku. O problemach w małżeństwie. Okazałem jej szacunek. Wyszła ode mnie obrażona. Bo szacunek mógłbym jej okazać tylko w jeden sposób. Rzucając ją na łóżko. Podciągając jej sukienkę. W końcu wsadzając jej głęboko, pryskając spermą prosto na jej nagi tyłek. Ona chciała rżnięcia pod prysznicem w różnych pozycjach. Chciała wstać rano z obolałym kroczem i pokrwawionymi ustami. Chciała czuć się jak dziwka. Jak kobieta. I spoglądać na męża z tajemniczym uśmieszkiem na ustach.”
A drugim momentem była Agnieszka. Pamiętacie taką piosenkę Wilków o Baśce co miała fajne cycki? Był tam wers o Agnieszce: „Agnieszka zdradzała mnie”. Więc Agnieszka twierdziła, że to o niej. Biorąc pod uwagę jej doświadczenia nie wykluczam.
Swoją drogą ten kawałek ma już 12 lat.
A z Agnieszką poznaliśmy się tak.
CDN
Photo by Ink Tea a Creative Commons license


May 21, 2014
Wyznania suki #11 Wiara, czyli co wyznaje Suka.
Zastanawiałem się w co wierzą suki.
Wiecie te kobiety w krótkich kieckach w modnych oprawkach okularów siedzące w Warszawie przy placu Hipstera zwanego też Zbawicielem do trzeciej nad ranem, pijące czwartego drinka, trzecie piwo i kończące wieczór z ustami w okolicach czyjegoś rozporka.
Czasem w toalecie, a czasem u niego w mieszkaniu. Bo nawet kobieta wyzwolona kończy wieczór na kolanach.
Co czują suki gdy wracają pustymi ulicami do domu, gdy zaczyna się świt a dookoła leżą tylko nieposprzątane śmieci i puste puszki po tanim piwie, trzymając majtki w torebce i z trudnością łącząc razem uda?
Co czuję mężczyźni w podobnej sytuacji wiem. Chce im się spać. I mają nadzieję, że przy każdym wsadzie założyli gumę.
Ponoć dla kobiety żaden seks nie jest okazjonalny. Przy każdym wydziela się oksytocyna. W końcu kobiety są jak psy. Szukają właściciela, aby się przywiązać.
Zapytałem więc sukę w co wierzy. I czy nie miała kiedyś ochoty aby ktoś ją wziął na smycz.
Oto jej odpowiedź:
——
Wierzę w seks.
Na tym moja dzisiejsza wiara się kończy. Głębień czerwieni na ustach zawsze gaśnie, tak samo jak otulająca mnie mgiełka Chanel Noir, równie czarna jak kawa, eyeliner i mój nastrój.
Dodatki zawsze muszą do siebie pasować, zabieram zatem moją nową torebkę Chanel. Chowam Essentials, chowam całą siebie. Jednym ruchem ręki zgarniam wszystko, co tak ciężko było mi przed tobą wyjąć i wychodzę. Coco. Chanel Mademoiselle. Mademoiselle Slut. Madame Fuck me. Orgasm No. 5. Dziękuję, do widzenia. Uważaj na siebie, trzymaj się. Pa!
Za 5 minut zaczyna się pierwsza zmiana w korpo. Ale ja dzisiaj mam swój dzień ZEN, swoją środę, prywatną klinikę SPA, pełną ołtarzy z kosmetyków marek, które mają zapewnić mi brak zmarszczek, węższą talię, większe ego, wyższy poziom self-confident na poziomie wyphotoshopowanych lasek z billboardów.
Jesteś tego warta, warte są tego twoje ciężko zarobione pieniądze. Wydaj je, bądź piękna na wiosnę, na zimę, na jesień i na lato. Na deszcz i na słońce. Na uśmiech i na łzy, które za nic w świecie nie zmyją twojego najnowszego podkładu, pudru w kamieniu wartego pół twojej pensji, który wypada ci z drżących nad ranem rąk i rozsypuje się w drobny mak, tak jak cały twój, świeżo odmalowany, odremontowany świat.
Dzisiaj na obiad miał być seks. To samo menu już od rana, na śniadanie, na lunch, na bruch. Przy twoim dużym stole, przy szafkach, które sam malowałeś. Przy komodzie, która chwiała się po każdym postawionym przy niej kroku. Na twoim połamanym łóżku i w łazience, w której widziałam już ustawione w pedantycznym rządku wszystkie zapachy moich humorów.
Widziałam już moją rękę w umywalce, zgarniającą szczątki twojej brody, którą przycinałbyś regularnie, żeby nie podrażniać moich ud i okolic. Kiedy wydawało mi się, że tak, że właśnie teraz jestem gotowa na to, żeby pozwolić facetowi o dobrym sercu zakochać się we mnie, bez kontroli, bez trzymanki, jak nastolatkowi, którego męczą mokre sny, być jego muzą, boginią i dziwką, i że tak, że ja też jestem gotowa na to, żeby zakochać się w nim, rodzić mu piękne dzieci z krzaczastymi brwiami, takimi jak jego, parzyć mu codziennie kawę przed wyjściem do pracy i pakować home made lunch do drogiego, designerskiego lunchboxa Alessi. Kochać go do bólu, do krwi, mocno, niezdrowo, niebezpiecznie.
Kurwa, nie. To się nie wydarzyło i się nie wydarzy, więc rozpoczynam podróż z końca świata, cała w czerni, od stóp aż po głowę. W głowie czarno, gęsto. Tak gęsto, jak rozmazuje mi się eyeliner – niby kurwa nie do zdarcia – w kondukcie żałobnym lini XYZ, która dowiezie mnie na Powiśle za milion myśli, milion łez i milion postanowień na cześć nowego życia, nowego JA (starego ja?), powrót do korzeni, powrót do przeszłości.
Wiadomo, że każde rozstanie niesie za sobą czas rekonwalescencji umysłowej, adekwatny do czasu, który się z daną osobą spędziło. W międzyczasie nastaje epoka tak zwanego dupczenia co popadnie i szukania sobie rebound guy’a. Podświadomie dobierasz sobie osoby z jakimkolwiek pierwiastkiem przypominającym ci o poprzedniej. Ale nie zawracasz sobie tym głowy, przecież to nie są osoby, na których ci zależy.
Gorzej, jeśli pojawi się facet, który obchodzi cię bardziej niż fakt jakiego ma kutasa. Albo kobieta, której to, jak dobrze wypnie tyłek nie jest twoim priorytetem numer jeden. Wtedy zaczynają się schody, którymi ty jeszcze niedawno biegałeś/aś z góry na dół, nie dając sobie czasu na zastanawianie się jakich ludzi na nich mijasz.
I buduję wokół siebie, od nowa, The Greatest Wall of Mademoiselle Slut, widoczny nie tyle co z kosmosu, co zapewne z innej galaktyki. Jutro wrócę do pracy, zapomnę. Umówię się na meaningless sex na piątek i będę się czasem zastanawiać, czy kiedykolwiek powrócę z mojej słodkiej melancholii.
Z początkiem czerwca stanę się nowym człowiekiem, nie będę musiała mnożyć pięciu lat razy dwa + mojej osoby, która miała ci ten czas przewinąć do przodu dwa razy szybciej, jak starą kasetę w magnetofonie.
Photo by Helga Weber a Creative Commons license


May 18, 2014
Dlaczego nie jesteś w stanie znaleźć fajnego faceta?
„Jestem tak głupią cipą jeśli chodzi o facetów, że tylko usiąść i załamać ręce” – napisała do mnie kobieta, która została kochanką.
Poznała faceta, który miał być wolny a okazał się zajęty. I tkwi. Nie mogąc zrobić kroku w przód (bo nie ma żadnego przodu). Ani w tył – bo boi się go zostawić. Gdyby jemu zależało na niej – sam by odszedł. Nie rozpierdalając jej dalej życia.
Tak, celowo i z premedytacją publikując ten list wystawiłem ją na lincz. Facet który ma małą córkę, nie da jej miłości. Da jej płacz do poduszki, podkrążone oczy, wyrzuty sumienia, i ataki tęsknoty kiedy tylko zamknie drzwi.
Zakochała się we własnych wyobrażeniach. Nie zna gościa, bo przez dwie godziny jej w stanie poznać tylko smak jego fiuta. Boi się jak wiele kobiet w jej wieku samotności. Tylko i aż.
„Tak mi kurewsko ciężko jest poznać kogoś normalnego. Kogoś kto wygląda jak facet, zachowuje się jak facet, jest w łóżku jak facet i sprawia, że nogi ci miękną. Moje pytanie brzmi – GDZIE SĄ CI FACECI? Czy ja ich odstraszam? Czy po prostu mam na czole napisane „kretynów zapraszam”.” – pisze.
Gdzie są? A byli tacy w ogóle?
Mój ojciec może raz w życiu zmienił mi pieluchę. Obiad też zrobił raz. Matka wyjechała wówczas na kilka dni. Trzeciego albo czwartego skończyło się to co zostawiła w garach.
Ojciec przyrządził wówczas schabowe. Byłem bardzo głodny więc żułem tego kotleta ze 25 minut. W całości, bo był tak twardy, że ukroić się go nie dało. W końcu z żalem wyplułem kawałek, który udało mi się z trudnością ugryźć.
Fart, że jak ojciec wyrzucał tego padalca do kosza na śmieci, kotlet nie wybił otworu w kuble. Ten schabowy, był jak krasnoludzki chleb.
Aha, ojciec zrobił też wtedy ziemniaki. Były kurwy za słone. Do tej pory matka jak chce sobie zrobić jaja z ojca wspomina ten wyjazd. I ten obiad. Ojciec nie radził sobie w kuchni.
Kiedy miał 60 lat matka powiedziała mu, że od tej pory nie będzie już seksu bo jest na to za stary. Przyjął to zaskakująco potulnie.
Z drugiej strony nadal potrafi zrobić rzeczy, które są dla mnie czarną magią. Położyć instalację elektryczną. Naprawić samochód (ja potrafię podnieść maskę i stwierdzić – jest silnik? Ok, nikt go nie zajebał).
Coś z tego zostało mi przekazane. Największe w życiu wrażenie na Oldze zrobiłem, gdy naprawiłem jej spłuczkę w kiblu za pomocą długopisu.
Ok, ojciec przekazał mi też wielką pałę. Genetyka to podstępna dziwka. W tym przypadku nie będę jednak wybrzydzał. Czy mężczyźni z pokolenia mojego ojca są lepsi? Nie sądzę. Są po prostu inni. Zdradzali rzadziej, bo mniej mieli ku temu możliwości. Pili więcej, bo takiej były czasy. Pracowali mniej, bo takie były czasy.
Czy faceci zmiękli? Zmieniły się po prostu wymagania. Kobiety chcą więcej. Chcą mieć dobrych ojców, którzy jednocześnie utrzymają rodziny, wiernych, męskich, ale czułych, twardych ale romantycznych itp. itd. Pisałem o tym zresztą w Pokoleniu Ikea:
„Współczesna cywilizacja wymaga od mężczyzny atrakcyjnej pracy, wysportowanej sylwetki, gotowania, dużego, ciągle stojącego kutasa, powodzenia u kobiet, niebanalnego hobby, miłości do dzieci, czytania im bajek do poduszki, błyskotliwego ars amandi itp. itd.”
Takich facetów nie ma. Albo inaczej za dużo się romantycznych komedii naoglądałyście koleżanki.
Oczywiście są różnice międzypokoleniowe. Jestem przekonany, że faceci urodzeni w latach 70 i na początku 80 są bardziej drapieżni, niż ci z rocznika dajmy na to 85 czy 86.
Bo, my jeszcze musieliśmy zdobywać. Stosunkowo niewiele dostaliśmy od rodziców. Jeszcze nie zdążyli się dorobić. Na tle wyglądamy więc na bardziej męskich.
Na to wszystko nakłada się jeszcze jeden element – dostęp do seksu jest teraz najłatwiejszy w historii. Internet sprawił, że kobiety i mężczyzn można zamawiać jak skrzydełka w KFC. Mężczyźni tracą zdolność zdobywania kobiet. Bo, nie muszą tego robić. Jak nie ta, to następna.
Jakoś tak jestem przekonany, kobieto która została kochanką, że aby dać sobie szansę na faceta o jakiego ci chodzi musisz wpierw tego gościa polubić. A on musi polubić ciebie.
Facet, który cię pieprzy nie jest wcale męski. Jest zwyczajnie rzecz biorąc pizdowaty.
Photo by Thomas Hammoudi a Creative Commons license


Piotr C.'s Blog
- Piotr C.'s profile
- 34 followers
