Piotr C.'s Blog, page 30

June 15, 2014

Deser

Były dwie. Brunetka i blondynka.


Jednej podałem pastę z krewetkami, drugiej pastę ze świeżymi, drobno pokrojonymi pomidorami, mascarpone, chilli i szynką parmeńską. Ale dziś będzie tylko o krewetkach.


Brunetka przyszła wieczorem. Miała ciemne proste włosy do ramion, czerwone usta w kształcie serca, duże oczy i ogromne cycki , które jeszcze opierały się grawitacji ale nie oszukujmy się przy tym rozmiarze jeszcze rok, jeszcze dwa a miały się poddać.


Co jeszcze? Oczy miała brązowe. Nogi przeciętne. Potrafiła je jednak mocno zawijać na moich plecach. Lubiła psy. Generalnie zwierzęta. Zawsze widząc jakiegoś chorego gołębia dostawała na jego widok obsesji.


23 lata. Studiowała coś tam.


7333719522_b5756de79d_z


Photo by Paolo Rally  a Creative Commons license


Uwielbiała jak pieprzyło się ją gdy leżała na wznak, z poduszką pod biodrami. Jęczała wtedy cicho. Nie wierzcie kiedy kobieta drze się w trakcie orgazmu jakby jej odrywali łapę. Zazwyczaj jak dochodzą, jęczą cicho. No, chyba że zamiast penisa posiadasz słupek zabezpieczający przed wjazdem samochodu na chodnik.


Wieczorem były krewetki. Jak je zrobić to już będzie na końcu. Później był deser. I jeszcze jeden.


I tak nam się spodobało, że kończyliśmy go jeść w wannie a później jeszcze na balkonie. Położyliśmy się spać koło trzeciej rano. Byłem lekko zmęczony. Znacie to powiedzenie, że kobieta potrafi mieć w trakcie jednego stosunku 50 pieprzonych orgazmów, które w dobrym wypadku wystarczają jej na miesiąc a facet ma jeden który w najlepszym przypadku wystarcza mu do rana?


To pieprzone kłamstwo!!!


Wstałem rano o 12. Wstałem? Zostałem obudzony. Po obudzeniu postanowiłem zacząć się oszczędzać. Wiecie wieczorem miała przyjść blondynka.


11710351335_bef5e8c66d_z


Photo by Alba Soler a Creative Commons license


Różnica była taka, że z brunetką miałem przyjemność wiele razy. A z blondynką nie. A blondynka była niska. Miała rewelacyjny tyłek. I strasznie chciałem ją zobaczyć nago. Wiecie ten pierwszy raz kiedy jest kolumna Zygmunta, pończochy, wyuzdana bielizna i ten moment gdy ściągasz z niej stanik a ona ci na to pozwala.


Poza tym wszystko było już gotowe. Nawet pomidory na kolację kupiłem. Więc rozumiecie, że nie chciałem z tego zrezygnować. Poza tym pomidory by zgniły.


Po miłym przebudzeniu, poszedłem pod prysznic. Zacząłem się myć. Nałożyłem radośnie sporo piany. Szoruję się. Nucąc pod nosem. Dochodzę w pobliże swoich części intymnych i …. szukam. Szukam… SZUKAM!


Gmeram łapą. Klepię.


Gdzie jesteś?


Maleńki? Koteczku? KICI KICI!!!!


Odszedł? Schował się? PUCHATKU!!!!!!!!!


W końcu go znalazłem. Obejrzałem go. Jakiś zmaltretowany był. Nieco czerwony. I obtarty. Może się obraził?


- Dziś żadnego seksu – postanowiłem. – No do jakiejś 22 – zreflektowałem się. Wylazłem spod prysznica. Wytarłem się, zrobiłem cały


Tu nastąpił tyci problem. W brunetkę wstąpił demon. Stoya połączona z boginią Kali. Czyli naga. I spragniona. Krwi? Ledwo otworzyłem drzwi, już zaczęła mi ściągać ręcznik. Wywinąłem się chwacko i zaproponowałem śniadanie. Ale ona cały czas chciała deser. westchnąłem ciężko i zacząłem nad nią pracować w sposób alternatywny.


Język mi spuchł. Palce miałem tak zmaltretowane jakby mi je artretyzm połamał.


A brunetka? Wręcz przeciwnie. Im bardziej nie chciałem dać, tym bardziej chciała to coś dostać.


Zaczęła mnie gonić po całym łóżku. W końcu zdesperowana przygniotła biustem i zaczęła nim falować nad moją twarzą.


Jestem skrajnie nieodporny na podobne chwyty.


Zahipnotyzowała mnie.


ULEGŁEM. A później jeszcze raz. Brunetka zadowolona z siebie oddaliła się do domu. Rzekłbym w podskokach i radośnie.


Leżąc na łóżku, wyczerpany jakbym odbył pieciosetowy mecz na centralnym korcie US Open. Wszystko mnie bolało. Przez moment pomyślałem o okładzie z rumianku, ale stwierdziłem, że może nie – głupio mi będzie wyjaśnić żółte plamy.


Powiedzmy, że tak na brunetkę zadziałała moja pasta z krewetkami.


3422835475_314d4250af_z


Photo by Corie Howell  a Creative Commons license


PRZEPIS


Potrzebujesz:


- butelki białego wina


- paczki krewetek


- młynka z chilii


- trzech ząbków czosnku


- oliwy


- słodkiej papryki


- młynka z pieprzem


- soli


- kawałka masła (duża, kopiasta, stołowa łyżka)


- doniczki ze świeżą pietruszką


Wyjmujesz mrożone krewetki z lodówki. Jeśli jesteś dziewicą – pamiętaj czym będą mniejsze tym lepsze. Nie idź więc w black tigera, albo jeszcze większe.


To tak jakbyś zaczynał naukę jazdy na motocyklu od Hondy CBR 1000RR Fireblade (to ten na którym jeździł dr House).


DrHouse.jpg.1711129


Zacząć musisz od czegoś łatwiejszego, od 125 – ki.


Jeśli nie chcesz zainwestować zbyt dużo w ten eksperyment – idź do np. Lidla i kup krewetki grenlandzkie naturalne.


Otwierasz opakowanie, wkładasz je do miski i zalewasz wodą.


Zimną.


Jeśli jesteś kobietą możesz zdjąć przed tą czynnością stanik. Nie żeby to miało pomóc w gotowaniu. Ale podoba mi się ta wizja.


Jeśli jesteś facetem umyj wcześniej ręce.


Mieszasz w misce ze zmrożonymi krewetkami, zostawiasz ją teraz na chwilę.


Tniesz czosnek bardzo drobno. Odcedzasz krewetki. Posypujesz je pokrojonym czosnkiem. Solisz je. Pieprzysz (o tak!), kręcisz nad nimi młynkiem z chilii (tak, mogą być pikantne).


Dajesz im się przegryźć z pół godziny. Nastawiasz wodę na makaron. Kiedy zacznie się gotować solisz ją i dodajesz odrobiny oliwy.


Wrzucasz makaron, gotujesz tak długo jak to wskazano na opakowaniu. Do drugiego garnka nalewasz dużo oliwy tak aby jego dno było nią pokryte. Tak aby świecił się od niej. Rozkręcasz palnik na maksa. Oliwa musi stać się naprawdę gorąca. Kiedy to nastąpi wrzucasz krewetki do garnka.


Nie mieszasz.. Czekasz minutę. Polewasz całość odrobiną białego wina. Dodajesz po kilku, kilkunastu sekundach masło. Teraz, dopiero teraz mieszasz i wyłączasz palnik.


Odstawiasz garnek na bok. Odcedzasz makaron. Mieszasz go z połową krewetek i sosem.


Drugą połowę krewetek rzucasz na wierzch. Posypujesz makaron pietruszką. Do tego możesz dać parmezan. A musisz białe wino.


—–


A co z blondynką zapytacie? Nakarmiłem ją owszem. Rozebrałem ją. Miała doskonałe ciało.


I bardzo chciała mi je pokazać.


Skąd wiem? Jeśli kobieta zakłada tak wrzynające się w tyłek stringi, to tylko w jednym celu.  Pobawiłem się jej wszystkimi wypukłościami. Polizałem nieco. Wymasowałem ją. Tak u dołu też.


Ale seksu w tradycyjnym tego pojęciu nie było. Nie chciało mi się. Byłem niczym wielki nażarty ryś.


Blondynka była na tyle rozczarowana, że więcej się ze mną nie umówiła. Ale wzięła ode mnie przepis na makaron.


3523121750_b0a0398d00_o


Photo by Alexander a Creative Commons license


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 15, 2014 11:00

June 12, 2014

Mój test wolności

Wolność kojarzy mi się z morzem. Mam taki test, któremu się jeszcze od czasu do czasu poddaję.


Ten test nazywa się: czy jestem jeszcze młody? Czy jestem jeszcze szalony? Czy potrafię być dzieckiem? Czy potrafię być spontaniczny?


A może już do reszty zdechłem w korporacyjnym kieracie, który daje nam pieniądze za coś czego kupić nie można: nasz czas, naszą pasję i nasze życie?


Wygląda to tak, siedząc w samochodzie o dowolnej porze dnia, tygodnia, roku zawracam samochód i jadę nad morze. Nie przejmując się jakie spotkanie będzie za chwilę, co muszę zrobić rano.


Jesteśmy tutaj na chwilę. Jakoś jestem przekonany, że za 20 lat nie będziemy pamiętać jak fantastycznie wypełnialiśmy tabelki, odpowiadaliśmy na pocztę firmową i z jaką gracją nalewaliśmy sobie kawy w salach konferencyjnych.


Będziemy za to pamiętać te chwilę gdy byliśmy jeszcze spontaniczni.


Kiedyś już zadałem to pytanie: co byś zrobiła/ zrobił gdybyś wiedział, że jutro umrzesz? A gdybyś wiedziała, że umrzesz za tydzień? A za miesiąc? A za dwa lata?


Zmieniłabyś wszystko prawda?


Tak jak zmieniają się ludzie kiedy dowiadują się, że są chorzy. Tracą swoją nieśmiertelność.


Zaczynają rozumieć,  że  przecież umieramy cały czas.


Nie znamy tylko momentu kiedy to nastąpi. Ale ich śmierć jest nagle policzalna.


Dzisiaj mogłem zginąć kilka razy. Mogłem potknąć się pod prysznicem, uderzyć głową o kamienną posadzkę, krew spływała by szeroką strugą do odpływu.


Mogłem wjechać w betonową ścianę jadąc czarną Hondą Trasą Łazienkowską z prędkością 90 km na godzinę bo pękłaby mi opona.


Mogłem umrzeć w windzie, która spadłaby nagle kilkadziesiąt pięter w dół.


Mogłem zakrztusić się śmiertelnie szaszłykiem z kurczaka (swoją drogą nie smakował mi, był za suchy, szaszłyka z kurczaka trzeba zabezpieczyć czymś tłustym i wilgotnym kiedy kładzie się go do ognia a wcześniej namoczyć).


Mogłem odejść. Ale jestem. Czy jeszcze żyję?


Morze to mój test.


Zapytacie dlaczego morze? Kiedy byłem jeszcze małym ślicznym chłopcem pojechałem z przyjaciółmi nad morze. Była to nasza pierwsza dorosła wyprawa. Mieszkaliśmy na plaży. Nocowaliśmy na niej. Patrzyliśmy w gwiazdy. Opalaliśmy się na golca I tak samo kąpaliśmy w morzu. Piliśmy dużo taniego piwa. I dużo taniej wódki. Słuchaliśmy dobrej I złej muzyki. Śpiewaliśmy – zazwyczaj fałszywie.


Podrywaliśmy ładne i brzydkie dziewczęta.   Podróżowaliśmy z plecakami nad polskim Bałtykiem na piechotę od wioski do wioski. Przeszliśmy wtedy jakieś 200 km.


W drodze powrotnej pociągiem pomyślałem: a może by tak pojechać do Krakowa? Oni nie chcieli. To było dla nich za dużo. To było zbyt spontaniczne. Ja po prostu pojechałem.


Kiedy z okna hotelu na plaży patrzę na wodę popijając whisky na którą wówczas nie było mnie stać myślę, że jeszcze jestem młody.


Jeszcze potrafię zerwać ze stereotypem, konwenansem i schematem. A Ty? Jak jest Twoja wymówka?


12388597315_4456d6e779_b


Photo by Tom Bricker a Creative Commons license


 


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 12, 2014 12:23

June 11, 2014

Jestem gejem (Kobiety są takie same jak my mężczyźni IV)

Fryzjerka wyginała się, wyginała ale w sumie nie ściągała z siebie ciuchów a ja byłem dość senny więc brało mnie to na podobnej zasadzie jak oglądanie duńskiej reprezentacji kobiet w piłce wodnej.


- To nie działa – powiedziałem w końcu.


- ???


- To wyginanie się. Po pierwsze za małe cycki, po drugie jestem gejem – zełgałem bez mrugnięcia okiem.


- No w sumie może trochę i wyglądasz na branżowego – Agnieszka spojrzała na mnie krytycznie. – Masz pedalską koszulę. No i te twoje buty. Skąd Ty wziąłeś takie czuby??? Zamawiacie je jakoś hurtowo przez jakieś gejowskie czasopismo?


- Tak, jednocześnie dla wszystkich warszawskich dyskotek – przytaknąłem.


- Mieszkania potrzebuję.


- Ja też. Tak ze 150 m i jacuzzi.. Taras też mogłoby być.


- Uważasz, że jesteś dowcipny prawda? – prychnęła.


- Tak. I to szkodzi.


- Co?


- Moje towarzystwo – wyjaśniłem.


- Szukacie wspólokatorki.


- Współlokatora. Nie chcemy kobiety.


- To jawna dyskryminacja.


- Owszem. Kobiety są niestabilne. Nigdy nie wiesz o co im chodzi. Zawsze robią awantury zastępcze.


- Ja jestem jak facet. Traktuje wszystko i wszystkich użytkowo. Mówi mi Stefan.


- Jesteśmy chamscy.


- Ja też.


- Piejemy – wyznałem.


- Serio? -parsknęła pogardliwie co jak rozumiem miało świadczyć, że w tej konkurencji to jej nie dogonimy.


4685378470_d28eea0195_b


Photo: dragon762w  a Creative Commons license


- Ostrzegam sprzątamy selektywnie


- To znaczy?


- Jak coś się wyleje albo gnije. Raz zrobiłem zupę w dyni. Mleczną. Ładnych kilka godzin ją robiłem i piekłem nawet w piekarniku i muszę przyznać, że jaj ją wyjąłem to nawet kilka osób tego spróbowało. I nawet nie rzygali, tylko przełknęli. A nie było łatwo. To miało taką konsystencję jakby ktoś porąbał kawałki dyni, zmieszał z mlekiem a następnie zrobił się tam kożuch. A ten kożuch ktoś przypalił. Pyszności. Ale nie będziesz mi tutaj rzygać prawda? – zaniepokoiłem się.


Fryzjerka z satysfakcją przyznaję nieco zbladła.


- Blehh. Mam słaby żołądek – wyjaśniła.


- Trzeba było nie pić tyle wczoraj. Ta dynia to moja największa kulinarna porażka. Mam prawo się wyżalić. No i wieczorem byłem w stanie już lekko obcującym z trzecim wymiarem a jedna z obecnych koleżanek była blondynką i miała długie włosy a ja wtedy miałem słabość do blondynek z długimi włosami, zwłaszcza jeśli były w krótkich dżinsowych spodenkach. To mi się z wakacji nad morzem wzięło. I tą blondynkę juz pozbawiałem…


- Czy ty nie jesteś przypadkiem gejem?


- Jestem bi. Zwiększam swoje szanse. Zamiast wyrzucić tę dynię zostawiłem ją na noc w kuchni na blaszanej tacy na której ją piekłem.


- I co?


- W nocy eksplodowała – wyznałem ponuro. – Swoją drogą żebyś zobaczyła minę Marcina rano heh. Nie dość że miał kaca, to jeszcze jak tą dynię zobaczył to mało się co nie porzygał. Ej nie tak krótko!! Ostrożnie z tą maszynką!


- Nie panikuj siostro – mruknęła. – Przynajmniej wyglądasz teraz jak facet.


Obejrzałem gościa w lustrze. Wyglądał pięć lat starzej.


- Gdzie ty się nauczyłaś strzyc?


- Przeczytałam instrukcję obsługi.


- A będziesz nas strzyc za darmo? – zapytałem.


- Jak będziecie grzeczni. Jutro bym przewiozła rzeczy.


To był oczywiście błąd. Skubana obcięła mnie może za dwa razy.  Nigdy nie wierz fryzjerce.


CDN


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 11, 2014 12:02

June 8, 2014

Jesteśmy szmatami

Czytam dziś na Pudlu informację o Justynie Kowlaczyk. Już wiemy, że ma depresję. Już wiemy, że poroniła. I, że jej życie się sypie.


Teraz „Fakt” napisał, że pieprzył ją dziennikarz sportowy i to na dodatek żonaty. Pudel zamieścił tę informację, nie podał jego nazwiska, ale dziwnym zbiegiem okoliczności na jednym ze zdjęć dodanych do tekstu jest podejrzana Justyna K. wraz ze znanym dziennikarzem sportowym i obydwoje się uśmiechają.


On w muszce, lekko łysawy ona w ciemnej sukience.


Zastanawiam się jakim trzeba być skurwysynem albo tępą dzidą aby dać to zdjęcie. Co to ma być kara? Że ona Justyna rozłożyła nogi, a on ją przeleciał a był zajęty więc ku radości tłumów należy go napiętnować?


Ciekawe co myśli taka osoba: jestem Bogiem, jestem sądem najwyższym to ja decyduje co jest słuszne, a co nie, co jest prawdą, a co kłamstwem, co jest grzechem a co jest jedynie drobnym występkiem?


To co dalej? Poczekamy aż żona dziennikarza sportowego wpadnie w histerię albo jeszcze lepiej w depresję i będziemy mówić: och jak on tak mógł, tak ją zdradzić, co za wredny kutas skrzywdził dwie laski na raz?


Poczekajmy na relacje: w jakie pozycji mu dawała, czy jej było dobrze, kiedy płakała i co mówił kiedy ją rzucał.


Odpowiadamy w końcu na społeczne zapotrzebowanie. Na nasze – czytelników – zapotrzebowanie. Tłum lubi takie historie, wtedy czuje się lepszy. Wtedy nie drażnią go własne zdrady i własne kurestwa. Lubimy szybko wydawać osądy. Już macie swoją opinię prawda?


Bo doskonale wiemy kto jest winien, kto nie, dlaczego ona to zrobiła i dlaczego on to zrobił.


Dopierdolmy też Justynie – przecież gdyby suka nie dała to pies by nie wziął? Prawda? Zresztą należy jej się, głupia baba chciała zabrać lasce męża. A poza tym dlaczego mamy jej współczuć – przecież wiedziała w co się pakuje?


I oczywiście, że klikniecie teraz na Pudla, oczywiście, że poszukacie tego tekstu i oczywiście, że sprawdzicie to zdjęcie.


3461781121_ea7e79f100_z


Photo by Jes a Creative Commons license


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 08, 2014 07:28

June 6, 2014

Kobiety są takie same jak my mężczyźni. III

Fryzjerka zatańczyła na nogach na samym początku wypięła tyłek (a ma co wypinać, jest mały, ale wypukły, zgrabmy i opięty do granic możliwości w skinny jeansy, nie wiem jak ona jest w stanie się w nich pochylić, albo je zdjąć).


A później prezentuje cycki, przebijającej się przez białą koszulę, sterczące ostentacyjnie,  prawie wsadzając mi je w twarz (ale nie są za duże, raczej drapieżne, raczej takie jakie chcą mieć kobiety, małe i zgrabne).


Normalnie by mnie to brało, dziś nie bierze. Jestem na nogach od 19 godzin.


Od wczoraj nie jadłem nic normalnego.


Mam w sobie cztery red bulle,  trzy batony z automatu, który stoi w holu, kawałek zimnej niedobrej pizzy i chyba ze dwa litry kawy, którą wysikiwałem regularnie przez ostatnich kilka godzin.


To już oficjalne. Kawa na mnie nie działa.


Kobieta na mnie nie działa.


Jestem wrakiem.


Chcę się obciąć, trafić do domu, położyć do łóżka i wyłączyć telefon ignorując wszelkie zaproszenia na imprezy.


Piątek, piątunio, syf, malaria i karoshi.


Ludziom się wydaje jak fajnie jest pracować w kopro. Jak fajnie jest zarabiać pieniądze, jak fajnie pracować w szkle i wjeżdżać w garniturze ze skórzaną teczką na górę patrząc na świat jako miejsce do podbicia.


Czasami tak właśnie na niego patrzę. Ale nie dziś. Dziś jestem zmęczony.


Ludzie się bawią – ja pracuję. Oni śpią – ja pracuję. Oni wychodzą z pracy o 17 – ja tam zostaję.


Wracam nocą. Obserwuję światła.


Ale nie dziś. Dziś wyszedłem wcześniej. Będzie fryzjer. A później łóżko. Moje nowe, kurewskie łóżko z lustrem w oparciu. Kiedy je zobaczyłem w nowym mieszkaniu od razu wiedziałem, że ten pokój będzie mój.


Agnieszka tańczy przede mną biodrami i nie wie jak zacząć. Przerobiliśmy już wszystkie standardowe tematy (jak obciąć? Z boku trzy milimetry, górę proszę zostaw dłuższą).


Widzę, że o coś chce zapytać. Czegoś chce, bo mnie uwodzi. Kobiety zawsze tak robią, kiedy to im zależy.


Każda ma swojego ulubionego kutasa.


Ale ja nie jestem jej ulubionym kutasem. To widać od razu. Ona gra.


5611594783_8e9a533564_b


Photo by by Ira Gelb a Creative Commons license


CDN


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 06, 2014 13:26

June 1, 2014

A więc jesteś nieszczęśliwa bo masz najprzystojniejszego chłopaka w mieście?

Pewnie dostajesz wiele maili typu „Jesteś utalentowany, pisz dalej”, ale zasługujesz na nie i dostaniesz kolejny tego typu. Twoje podejście do życia jest nietypowe i według mnie właściwe – sama bardzo podobnie do niego podchodzę, a język i sposób, którym o tym piszesz jest po prostu świetny.


Książka jest prawdziwa i zabawna a Tobie nie można odmówić talentu. Chciałam Ci też podziękować za zmianę myślenia, o dziwo dużo się z niej nauczyłam (ale chyba też takie było jej zadanie-uczyć?).


Nigdy nie chciałam żyć tak jak inni: studia, praca, wesele, kredyt, dzieci (za wyjątkiem dwóch pierwszych)- pułapka, którą wszyscy uważają za cel życia i spełnienie marzeń.


Nie chce być taka jak ONI ale ciągle słyszę że mam inaczej zacząć myśleć bo tak to daleko nie zajdę, że dzieci to sens życia (na pewno), że mogę mieć jakąś pasję (pisanie, tak to też moje marzenie) chociaż ta jest mało przydatna (lepiej bym się wzięła za gotowanie, zaprawianie albo szycie), ale po pracy mogę sobie przecież robić co chce (jak już posprzątam i skończę usługiwać mężowi i dzieciom).


Nawet już się zaczęłam zastanawiać czy nie maja racji i czy nie zmusić się do zmiany podejścia, wybrałam nawet studia po których dostanę lepszą pracę (politechnika to nie marzenie humanistki). Jednak pewnego dnia znalazłam świetny blog i książki, które pokazały mi że chyba mogę żyć po swojemu, inaczej niż większość.


Piszę do Ciebie bo mam problem jestem bardzo ładna i idealnie zbudowana, młoda, ambitna, bystra, zabawna, pełna życia, kocham zwierzęta, sport, literaturę i się trochę pogubiłam, nie wiem co dalej. Kończę studia i nie chce całe dnie robić tabelek w exelu.


Koleżanki mówią „No teraz zamieszkasz z K, weźmiecie ślub i jakiś dzieciak by Ci się przydał”, gdy to słyszę chce mi się wymiotować. Przyjaciółka tak mnie podsumowała „A więc jesteś nieszczęśliwa bo masz najprzystojniejszego chłopaka w mieście, jest wierny, chciałby Ci się już oświadczyć, wziąć ślub, utrzymywać Cię i dać syna a ty byś mogła zająć się tylko domem? Rzeczywiście masz przerąbane.”


Kurde ale właśnie tak jest. Nie wiem czego chce ale na pewno nie chce wpaść w taką pułapkę, zawsze chciałam prowadzić tryb życia podobny do Twojego, ale czy on da mi szczęście? A Ty gdybyś znów miał 23 lata co byś zrobił? Wybrałbyś inny sposób życia? Chce wiedzieć co mam dalej zrobić ze swoim życiem tak żeby potem przez jego resztę nie żałować.


Jestem normalna? Mam zaryzykować i coś zmienić w swoim życiu, jak tak to co?

Miałeś też tak że nie wiedziałeś co zrobić ze swoim życiem?

Będę tego żałować?





Take Our Poll

7800849018_4f94051ae4_b


 


Photo by Collin Key a Creative Commons license


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 01, 2014 10:50

May 31, 2014

Jak zaliczyć dzięki szparagom w 15 minut

Bierzesz dwie dziewki służebne, jedną blondynkę o zgrabnym tyłeczku i długich blond włosach sięgających tego tyłeczka i drugą brunetkę o długich nogach i eksplodujących cyckach, które z trudem mogą się pomieścić po opiętą koszulką. W sumie cycki może mieć w typie Ewy Wachowicz, a co mi tam. I to chyba jasne, że jest bez stanika.


Jedna klęka i zaczyna ubijać masło, druga zdejmuje powoli koszulkę….ale nie, to nie ta fantazja.


Bierzemy pęczek szparagów. Zielonych. Nie, żeby białe były złe, są całkiem niezłe ale je trzeba obierać, a my nie będziemy marnować bezcennego czasu, bo jesteśmy leniwi.


Szparagi powinny być świeże. Po czy poznać że są świeże? Stare szparagi capią jak męskie skarpety, mają brudną końcówkę i wyglądają jak 38 latek po całonocnej imprezie.


Do szparagów potrzebujemy:


- Dwie butelki cavy (standardowo). Wino musi być zimne. Jedna jest na deser.


- Kilka plasterków szynki parmeńskiej albo serrano – krojonej w sklepie, nie z opakowania. Godzinę przed podaniem wyciągasz ją z lodówki aby miała temperaturę pokojową.


- Kilka plasterków melona.


- Młynek chilli.


- Sól.


- Młynek pieprzu.


- Dwa albo trzy ząbki czosnku.


- Oliwa z oliwek.


- Kawałek parmezanu.


- Dwa kawałki pieczywa bardzo dobrej jakości (czyli nie dmuchanych bułek).


- Lody – pudełko.


- Duże ceramiczne naczynie do zapiekania.


Nie toleruję zamienników. Też nie zakładasz zamiast prezerwatywy, dętki od stara prawda?


Gotowanie zaczynamy od otworzenia wina i nalania go. Zapewnia to wszystkim obecnym odpowiednią miękkość ruchów i jeden guzik od bluzki rozpięty ponad standard. Szczęściu trzeba w końcu pomóc.


Szparagi myjesz w zimnej wodzie, suszymy papierowym ręcznikiem i odłamujemy zdrewniałe końcówki. Po czym poznać które są zdrewniałe? To proste – bierzesz szparaga i zginasz – tam gdzie pęka końcówka jest zdrewniała.


Naczynie grubo polewasz oliwą. Do tego sporo soli, trochę pieprzu. Bierzesz młynek z chilli i kręcisz. Ja wolę pikantniej, ale zdecyduj sam. Tak, możesz dać jej polizać swoje palce, pod warunkiem że chwilę wcześniej dasz jej trochę czekolady.


Siekasz czosnek. Wrzucasz go do naczynia. Do tego szparagi. Wszystko solisz jeszcze raz, pieprzysz i ponownie kręcisz młynkiem z chilli.


Całość polewasz oliwą. Wkładasz do naczynia ręce i bardzo dokładnie wszystko mieszasz. Myjesz ręce. Nalewasz jej jeszcze raz wina. Możesz ją przygwoździć do blatu i chwycić ręką za włosy tak aby otworzyła usta.


Szparagi wsadzasz do piekarnika na 180 stopni na 12 do 18 minut. Czym są grubsze tym dłużej. Teraz na talerz wkładamy szynkę, dokładamy do tego melona. Trzemy parmezan. I mamy kilka minut wolnego czasu. Co z nim zrobisz to twoja decyzja. Ale ja bym został przy tym blacie.


Wyciągamy szparagi. Nakładamy je na dwa talerze. Posypujemy parmezanem. Bierzemy dwa kawałki chleba i moczymy je w rozgrzanej oliwie, kładąc obok szparagów.


A na deser…. nie to inna fantazja.


8290664751_7daff17107_b


Photo by Maria .Model&Photographer. a Creative Commons license


Jak po tych szparagach ci nie da, daj sobie spokój, bo nie da ci w ogóle.



 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 31, 2014 00:57

May 30, 2014

Kobiety są takie same jak my mężczyźni – zbieranie artefaktów

Pamiętacie taką piosenkę Wilków o Baśce co miała fajne cycki? Był tam wers o Agnieszce: „Agnieszka zdradzała mnie”. Więc Agnieszka twierdziła, że to o niej. Biorąc pod uwagę jej doświadczenia nie wykluczam.


A z Agnieszką poznaliśmy się tak – tutaj będzie długi, ale efektowny wstęp. To znaczy zakładam, że będzie efektowny.


To były czasy kiedy mieszkałem z kolegą Marcinem. Czasy te charakteryzowały się tym, że zawsze o pierwszej rano był ktoś z kim można było opierdolić pizzę, zawsze było piwo w lodówce oraz inne środki nie do końca legalne, ale uprzyjemniające życie.


Wróć.


To było wtedy kiedy byliśmy na etapie zbierania artefaktów.


Pamiętacie ten moment w rpegu kiedy zaczynacie grę, skonstruowaliście już postać, ma ona charyzmę, siłę i nawet jakieś umiejętności, zdecydowaliście że będzie magiem, wojownikiem albo złodziejem i teraz stoi na pierwszej planszy jako całkowity golas?


Nie ma zbroi, nie ma dobrego miecza, nie ma tarczy, nie ma właściwie niczego, bo żeby to wszystko zdobyć musi dopiero wejść na wyższy level?


Więc my staliśmy wtedy goli na tej pierwszej planszy, ale chętni do tego nowego levelu. Piliśmy eliksiry marki Warka (taki czas), zażywaliśmy też manę w dużej ilości.


I zbieraliśmy artefakty. Kobiece majtki. Skórzane buty. 12 godzinne i dłużej szychty w pracy. Służbowe wyjazdy, pierwsze punkty frequent flyer, pierwsze meble z Ikeii, pierwsze samochody o przerdzewiałych progach, pierwsze lepsze garnitury, wszystko to co buduje twoją postać. I sprawia, że jest twardsza i mocniejsza.


Na warszawskim Gocławiu mieszkało nam się nawet całkiem przyjemnie do momentu kiedy okazało się, że przy drzwiach do łazienki wstała nam podłoga.


Jak później komisyjnie uznaliśmy był to efekt źle położonych płytek w łazience. Jeśli po wyjściu z wanny dokładnie nie przetarłeś podłogi, woda spływała długim, rączym strumieniem do przedpokoju a później po drewniane klepki.


I chuj, okazało się, pewnego dnia że nie da się otworzyć drzwi do łazienki, co w poważny sposób ogranicza możliwość z niej korzystania zwłaszcza, że w łazience nie mieliśmy okna. Nie wykluczam, że gdyby było okno moje życie mogłoby się potoczyć inaczej.


Skakanie na garbie nie pomogło. Nie chciał się wklęsnąć. Z pomocą przyszedł wówczas kuzyn Marcina, czyli niejaki Drętwy.


Drętwy z wyglądu u charakteru przypominał syna króla sedesów z filmu “Chłopaki nie płaczą”, jeśli wiecie o co mi chodzi.



Przyszedł do lokalu z łomem, wypił dwa piwa, chwycił łom podważył jedną klepkę, a później wyjął jeszcze cztery czy sześć a może nawet osiem.


Klepki elegancko ułożył na kupce w kąciku przedpokoju, po czym wypił jeszcze dwa piwa, a łazienka była udrożniona.  Pograliśmy sobie jeszcze na PS w NHL i generalnie wieczór był przeuroczy. Jednakże, dziura w podłodze trochę zakłócała mi moje wewnętrzne feng shui, poza tym zaczęło to wyglądać nieco jak na melinie, co przeszkadzało mi w uwodzeniu mniej albo bardziej atrakcyjnych studentek, które w owym czasie licznie odwiedzały naszą posesję.


Widząc dziurę w podłodze zrzucały z siebie staniki mniej chętnie. Tutaj nie było już mowy o jakimkolwiek kompromisie. Mężczyzna musi mieć jakieś zasady. To naturalne, że musieliśmy zmienić mieszkanie.


Czy moglibyśmy sami zdjąć i przykleić na nowo inkryminowane klepki do podłogi? Owszem, ale do głowy nam to nie przyszło.


Nowa posesja była na wsi, czyli na Ursynowie, ale koło metra, miała dużą wannę (co w tamtych czasach było to jeszcze rzadkością), a duże wanny można wykorzystywać w niezwykle interesujący sposób, dużą kuchnię i trzy pokoje z których stać nas było może na dwa.


Wniosek był prosty do nowego mieszkania potrzebowaliśmy wspólokatora z gotówką. Do sprawy podeszliśmy profesjonalnie dając ogłoszenie w internecie, który w tamtym czasie nie był jeszcze zbyt popularny, co naszym zdaniem dawało nam dostęp do osób podzielających nasze upodobania i jednocześnie gwarantujący, że będzie miał na czynsz.


Znaczy się szukaliśmy mężczyzny. Najlepiej takiego, któremu nie przeszkadzają powroty koło czwartej rano, damska bielizna na podłodze i odróżnia kiedy można wejść do łazienki a kiedy nie, bo może akurat jakaś kobieta urzeka innego współokatora swoją bezwarunkową dostępnością.


Tak, plany mieliśmy piękne.


I pewnego słonecznego dnia, siedząc właśnie w poczekalni u pewnego dość luksusowego fryzjera na którego stać mnie nie było (ale jak cię widza tak cię odbierają, włosy to jeden z artefaktów), odebrałem telefon w tej sprawie a posiadałem wówczas Nokię 6310i, która na baterii trzymała jakieś 17 dni.


Kto dzwonił za cholerę na pamiętam, jakie pytania zadawał też nie. Ważne jednak, że usłyszała to Agnieszka, która pracowała tam jako fryzjerka albo stylistka włosów jak kto woli.


Agnieszka miała 170 cm wzrostu, biust w szczątkowej postaci, duże brązowe oczy, pełne usta, włosy blond do mniej więcej do pasa, których nigdy nie farbowała i niezwykle efektowny, zgrabny tyłek.


A traf chciał, że potrzebowała mieszkania, bo z poprzedniego ją właśnie wyrzucono dając 48 godzin na zalezienie nowego. O powodach tego wyrzucenia nam nie powiedziała, choć to dość istotne dla tej historii.


To zresztą samo wyszło wkrótce.


No i w chwili kiedy już przyszła moja kolej na cięcie, i już jedna z fryzjerek tfu stylistek zaczęła się zbliżać w moją stronę Agnieszka syknęła do niej jak żmija: ON JEST MÓJ.


Nie powiem w sumie zrobiło mi się przyjemnie, ale z drugiej poczułem się taki delikatnie nieswój. Miało to być uczucie w najbliższym czasie się często powtarzające. Ale nie uprzedzajmy faktów.


CDN


4078110935_5ea4435161_b


Photo by Álvaro Hernández a Creative Commons license


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 30, 2014 03:39

May 27, 2014

Dlaczego goły kawałek cyca jest niebezpieczny dla społeczeństwa?

Co byś zrobiła/ zrobił gdybyś wiedział, że jutro umrzesz? A gdybyś wiedziała, że umrzesz za tydzień? A za miesiąc? A za dwa lata?


Zmieniłabyś wszystko prawda? A dlaczego wobec tego nie zrobisz tego już dzisiaj? Życie jest tak skonstruowane że cały czas istniejemy na kredyt a przejmujemy się pierdołami. Czy tylko ja mam wrażenie, że jakoś nie potrafimy się w tym kraju cieszyć życiem?


Nie bójcie się będzie o cyckach a nie o polityce. Właśnie zaczynam.  W nowojorskim Central Parku od trzech lat działa klub książki.  Panie propagują literaturę leżąc sobie na kocykach, czytają dyskutują, piją napoje różnego sortu, cieszą się słońcem przy czym drobna uwaga praktyczna robią to topless.


Znaczy się bez staników.  Również bez bluzek.


Czyli tak:


img_4500


Photo by http://coedtoplesspulpfiction.wordpre...


Klub nazywa się  The Outdoor Co-ed Topless Pulp Fiction Appreciation Society. Panie mają swojego bloga, na który wrzucają zdjęcia z spotkań członkowskich.


Czytają właściwie wszystko ze szczególnym zamiłowaniem do pulp fiction. Co za doskonała promocja literatury!!! Absolutnie jestem za tym aby moje książki tak czytano. Jakież dodatkowe emocje ;)


Gdy jest zimno swoją miłość do książek uprawiają w butikowych hotelach albo  w spa. W stanie Nowy York paradować z gołym cycem można od 1992 roku. Skoro faceci mogą prężyć klatę to dlaczego nie kobiety? Jak gender to gender.


Żeby nie było w 2010 roku niejaka Jill Coccaro postanowiła sobie przetestować znajomość prawa wśród funkcjonariuszy policji i poszła świecąc gołym cycem po Delancey Street.


Została oczywiście aresztowana na 10 godzin. Ale później miasto w ramach ugody musiało jej wypłacić 29 tys. dolarów.


A Andrews założycielka klubu książki twierdzi, że owszem czasami jakiś przechodzeń rzuci w ich kierunku “brudne” spojrzenie, ale generalnie ludzie reagują entuzjastycznie. Się nie dziwię sam reagowałbym entuzjastycznie.


Poza tym to Nowy York, ludzie po prostu chodzą swoimi ścieżkami.  No i ostatnia rzecz jak w mieście jest ponad 30 stopni fajnie jest zdjąć stanik I położyć się na kocu na trawie aby poczytać coś dobrego.


Wyobrażacie sobie taką porcję szaleństwa u nas? Przecież byłaby to obraza kraju, kościoła, moralności oraz prezesa Kaczyńskiego.


Znając życie od razu pojawiłaby się grupa pań z różańcami w rękach, szybko organizacje katolickie opracowałyby petycję żądając wprowadzenia w parku uzbrojonych patroli policji i straży miejskiej.


Iść przez miasto rozwalając wszystko dookoła po wygranym meczu można. Spuścić wpierdol tez można. To jest dobra, katolicka rozrywka.


Ale pokazywać gołe cycki w parku to już nie. To prowokacja, moralna zgnilizna i upadek. Myślę, że bylibyśmy o niebo lepszym krajem topless.



 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 27, 2014 13:40

May 25, 2014

Kobiety są takie same jak my mężczyźni

I nie chodzi mi o gender, równe szanse w pracy, identyczne zarobki itp. bo wiadomo, że w tym równości nie ma i długo nie będzie.


Kobiety zawsze będą mieć szklany sufit do momentu kiedy interesy to nie tylko kontrakt, ale też długie kolacje, cygara, oraz ładne sekretarki wypożyczane na noc po tych kolacjach. Trzeba jakoś wyrazić wdzięczność za udane interesy.


I wizyty w Cocomo może nie za milion złotych polskich ale za 100 tys. już jak najbardziej. Bo, jak ścibolić służbową kartę kiedy właśnie podpisałeś z gościem kontrakt na ładnych kilka milionów? Po prostu nie wypada.


Ale mam na myśli inną równość. Wiecie od dziecka nasz uczono, że to my jesteśmy chujami. Niestabilnymi emocjonalnie, niewiernymi, zdolnymi zaprzepaścić wszystko tylko po to aby zerwać pierwszej z brzegu lasce majtki z tyłka (nie musi być ładna chodzi o to, że jej jeszcze nie mieliśmy).


Kobiety tak samo oszukują, tak samo zdradzają i tak samo prują się jak ścierwolińskie sukno. Jeśli oczywiście mają ku temu okazję.


Można powiedzieć, że jest to swego rodzaju triumf feminizmu, palenia staników albo po prostu stwierdzenie faktu, że kobiety puszczały się zawsze, ale miały lepszy PR.


I niech was nie zwiodą bogobojne miny, długie spódnice, zabudowane dekolty i święte oburzenie, kiedy tylko ktoś poruszy temat kończący się poniżej linii bioder.


Tak, te katolickie puszczają się nawet bardziej, bo w trakcie rżnięcia uważają że popełniają grzech śmiertelny i je to podkręca. Co nie przeszkadza pójść im później w niedzielę rano na mszę i składać z obolałymi udami pokutę.


Bóg w końcu wybacza.


Oczywiście motywacja może być inna niż w przypadku faceta. Kobieta się puszcza bo mąż ją wkurwia i chce się zemścić. Kobieta zdradza, bo gość z którym jest jej nie pieprzy. Kobieta zdradza, bo czuje się samotna. Kobieta idzie na raz bo jej się bzykać chce i YOLO.


Pamiętam dwa momenty, kiedy to zrozumiałem.


Pierwszy opisałem w „Pokoleniu Ikea”.


„Była starsza ode mnie o trzy lata, miała męża i dwuletnie dziecko. Przyjechała na jakieś seminarium, które dziś jest mało istotne.


Wyglądała jak Desnuda z obrazów Christiana Gaillarda albo Izzie Stevens z Grey’s Anatomy. Długie włosy. Zgrabny tyłek. Była posh. Miała klasę. W sumie wyglądała tak, jak wyglądać mają kobiety, z którymi się chcemy żenić.


Wracając do hotelu, zerwałem jej z jakiegoś ogródka garść tulipanów. Wręczyłem jako hołd, patrząc w oczy i myśląc z żalem o swoim kutasie, którego dziś wieczór najlepsze co mogło spotkać, to obróbka ręczna. Odebraliśmy klucze na recepcji. Rozstaliśmy się przy jej pokoju. Wszedłem do siebie. Ze sterczącym fiutem, ale pełen szacunku. Umyłem jaja. Położyłem tyłek do łóżka, aby porządnie się wyspać.


Wpierw do mnie zadzwoniła. Później, gdy nie odebrałem telefonu, przyszła i zapukała do drzwi. Otworzyłem. Pomogła mi ścielić łóżko, bo myślała, że zaraz w nim wylądujemy.


I co?


I co?


I co?


I ja, frajer, nie zrobiłem tego!


Wypiliśmy jeszcze butelkę wina z hotelowego barku, które było drogie jak cholera i nie było mnie na nie stać. Później musiałem pożyczać kasę od ojca, a bardzo tego nie lubię. Pogadaliśmy o jej mężu i dziecku. O problemach w małżeństwie. Okazałem jej szacunek. Wyszła ode mnie obrażona. Bo szacunek mógłbym jej okazać tylko w jeden sposób. Rzucając ją na łóżko. Podciągając jej sukienkę. W końcu wsadzając jej głęboko, pryskając spermą prosto na jej nagi tyłek. Ona chciała rżnięcia pod prysznicem w różnych pozycjach. Chciała wstać rano z obolałym kroczem i pokrwawionymi ustami. Chciała czuć się jak dziwka. Jak kobieta. I spoglądać na męża z tajemniczym uśmieszkiem na ustach.”


A drugim momentem była Agnieszka. Pamiętacie taką piosenkę Wilków o Baśce co miała fajne cycki? Był tam wers o Agnieszce: „Agnieszka zdradzała mnie”. Więc Agnieszka twierdziła, że to o niej. Biorąc pod uwagę jej doświadczenia nie wykluczam.


Swoją drogą ten kawałek ma już 12 lat.


A z Agnieszką poznaliśmy się tak.


CDN


21331769_6746c92f9d_b


Photo by Ink Tea  a Creative Commons license



 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 25, 2014 12:25

Piotr C.'s Blog

Piotr C.
Piotr C. isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Piotr C.'s blog with rss.