Piotr C.'s Blog, page 26
October 17, 2014
Poradnik dla idiotek (czyli dlaczego nie możesz znaleźć faceta na stałe)
W pewnym okresie dla kobiet znalezienie faceta jest sensem istnienia. Jestem nieszczęśliwa, bo nie mam faceta. Moje życie nie ma sensu, bo nie mam faceta.
I moje ulubione: „moje życie wyglądałoby inaczej gdybym miała faceta”. Wiesz, zdradzę ci coś . Nie, nie wyglądałoby inaczej. Po prostu szybko by cię rzucił.
Wiesz dlaczego mężczyźni od ciebie uciekają? Bo nic tak nie śmierdzi jak desperacja. Na kilometr widać, że wieje od ciebie chęcią obrączki.
I owszem, może z wysiłkiem i namaszczeniem przekonywać faceta w klubie, że nawet nie pamiętasz imion gości z którymi spałaś. I że takich jak on to ty tylko na raz, i żeby po nie dzwonił do ciebie, bo i tak nie odbierzesz, ale on z tych deklaracji niepodległości słyszy tylko: „da się zerżnąć, jest chętna”.
A rano on jeszcze doda do tego: „dobrze, że już sobie idzie, ale mogłaby zrobić jeszcze loda przy drzwiach, bo przecież przetrzepałem ją tak, że sąsiedzi w ściany walili. Należy mi się jakaś nagroda, nie?”.
Wiem, bo wielokrotnie byłem po drugiej stronie w tej sytuacji.
Życie to nie jest bajka. Jeśli po północy w klubie widzisz, że nie masz pantofelka, to znaczy że jesteś w trzy dupy pijana. Powinnaś poszukać torebki i nie dać nikomu ściągnąć z siebie majtek.
Wiesz co jest najgorsze w tym wszystkim? Że nawet nie jesteś głupia. Radzisz sobie przecież w życiu, masz pracę, czasami nawet niezłą i dobrze ci w niej idzie. Jesteś po prostu głupia emocjonalnie. Nie znasz siebie kompletnie. Nie masz samoświadomości. Nie wiesz kim jesteś, czego oczekujesz od życia, co cię cieszy a co cię martwi, co jest twoim celem.
Załatwieniem pustki w życiu ma być stały i tak samo wyglądający kutas między twoimi udami.
Tak, wierzę ci że jesteś ładna. Wierzę ci że masz duże cycki, zgrabny tyłek i że większość facetów oddaje ci salut gdy idziesz latem ulicą,
I wiesz co faceci uwielbiają pieprzyć szczupłe kobiety o pięknych twarzach i sterczących cyckach, ale chcą wiązać się z takimi, które są interesujące i mają coś co nazywam własnym życiem.
Zamiast tracić energię na szukanie kutasa zajmij się sobą. Znajdź sens życia poza pracą i szukaniem męża. Wtedy facet się sam znajdzie. Wręcz kurwa nie będziesz mogła się opędzić.

Photo by Mark SebastianlCC Flickr.com


October 14, 2014
Wyznanie singielki 2
Nie wiem od czego zacząć, żeby nie rozpisać się na sto stron, spróbuję streścić. Wszystkie rzeczy, które ludzie pisali pod moim tekstem były wręcz niezwykłe. To, z jaką łatwością inni potrafią wczuwać się w historie innych, wydawać osądy, udawać psychologów i bogów. To wręcz wspaniałe.
Żyjemy w czasach, w których nie potrafimy rozmawiać z drugim człowiekiem, ani słuchać. Prawie nikt nie zrozumiał, co chciałam przekazać tymi słowami, a prawie wszyscy wyciągali wnioski, które dotyczyły ich samych. Bo widzieli siebie w tym tekście, nie mnie. I mówili to, co zawsze chcieli powiedzieć o sobie.
To samo dzieje się za każdym razem. Ludzie przyklejają mi maskę, której sama nie muszę sobie nadawać. To Oni, to oni siedzą wklejeni w te korporacje, to oni wracają do pustych mieszkań, to One sypiają z kim popadnie nazywając to wyzwoleniem. To oni wybierają samotność, albo samotność wybiera ich. Zamawiają zakupy online sądząc, że to załatwi ich problemy. Nie załatwi.
Żadna z tych osób nie napisała niczego, co byłoby prawdą.
Mam 21 lat. Jestem na ostatnim roku mikrobiologii, pracuję jako marketing manager w małej sieci siłowni, od niedawna mam ze wspólnikiem agencję brandingową. Mam pasję, którą jest kulturystyka.
Mam zaufanych przyjaciół, wspaniałą rodzinę, jestem lubiana i popularna. Na co dzień jestem jedną z tych, która podnosi innych z ziemi humorem, stylem bycia, zaraża innych pasją, rozśmiesza słowem.
Faceci do mnie lgną, dlatego nigdy nie byłam sama. To pierwszy miesiąc od 15 roku życia, gdy jestem singielką. Dlatego uczę się tego stanu i stąd mój pierwszy list.
Ale w życiu sporo przeszłam. Gdy miałam 10 lat napadł mnie zboczeniec i dość poważnie skrzywdził. Wcześnie musiałam przez to dojrzeć. Nigdy nie byłam z rówieśnikami. Więc emocjonalnie mam jakieś 15 lat więcej. I to mój defekt.
Ludzie wyciągali wnioski, że jestem biurwą, że się kurwię, że wybrałam pracę zamiast życia, że nie mam pasji, że jestem bardzo samotna i nieszczęśliwa. Bawiło mnie czytanie tego. Fakt, kiedyś pracowałam w korpo w Warszawie. Mając 18 lat, przez 4 miesiące. Współczuję tym, którzy robią to, bo muszą. Nie, że chcą. Muszą.
Chciałabym napisać kilka tekstów, z których każdy będzie o mnie, ale z różnych okresów mojego życia. Każdy tekst jednak, jestem pewna, będzie zbierał zupełnie inne opinie, będą mnie komentować za każdym razem inaczej.
Chcę się bawić formą.Chciałabym, żeby na koniec tego cyklu dowiedzieli się, że te wszystkie kobiety, to była jedna i ta sama osoba. Zupełnie inna, niż myśleli. Że się mylili. I że te wszystkie osądy, które wydawali, były tak naprawdę o nich samych.
Joanna

Photo by Ben RaynalCC Flickr.com


October 12, 2014
Wyznanie singielki
Taka jest teraz moda, by być i żyć samemu i napawać się tym, rozkoszować karierą i niezależnością, że nikt Ci nie mówi że za późno wracasz z pracy i za wcześnie wychodzisz. Że nikt nie narzuca Ci, co masz robić w wolny dzień, bo wolny dzień jest z rzadka. Mamy być wyzwolone, tak się dużo mówi o tinderach, sympatiach, facet naraz, facet na dwa razy, dwóch facetów naraz.
Raz nawet spróbowałam. Koleś z internetu pieprzył mnie jak worek kartofli przez godzinę, a ja gapiłam się w sufit i powtarzałam cykl Krebsa. Bo pamiętam nawet jeszcze ze studiów.
Bo po co się przywiązywać, po co wysłuchiwać, planować, skoro nie ma czasu na związek. 2 godziny na dobę dla siebie wykorzystuję na siłownię i wieczorny prysznic.
Gdzie miałabym kogoś poznać?
Długo byłam w związkach, teraz chciałabym odpocząć, nie wchodzić już nigdy w toksyczne relacje. Chcę czekać, aż spotkam kogoś odpowiedniego, nic nie robić na siłę. Singielstwo wcale nie działa na mnie depresyjnie – tylko czasem. Są trzy takie chwile.
Pierwsza, typowa. Wieczory. Gdy muszę sama otworzyć sobie kluczem drzwi, bo wiem, że nikt nie czeka. Kubek z niedopitą kawą stoi w tym samym miejscu co zwykle. Okno, niezamknięte przed ulewą strąciło doniczkę z parapetu. Nie mam czasu. Zrzucam torbę z ramion, idę zmyć makijaż, kładę się do łóżka i odpalam komputer. Patrzę się w ekran, nie mam ochoty włączać muzyki, bo cały dzień było wokół mnie głośno, chcę ciszy.
I nachodzi mnie ta chwila, że brakuje mi w łóżku mężczyzny. Żeby móc się do niego przytulić, żeby osłonił mnie przez tym dorosłym życiem, żeby się porozkoszować ciepłem drugiej osoby. Żeby się z nim kochać i wiedzieć, że stoi za tym fascynacja jakaś, jakieś uczucie. Nie układ, że bzykamy się i wychodzi, bo i takie układy są, właśnie.
Ale zasypiam. Jestem tak zmęczona, że już nie ma to dla mnie znaczenia. Moje potrzeby gasną wraz ze zgaszoną żarówką.
Druga sytuacja, to sklep. Bo jednak zakupy trzeba robić. Fajnie mieć na przykład warzywa i owoce, śniadania jadam w domu. A pusta lodówka wygląda dość smutno, więc kupuję.
Wchodzę do hipermarketu. Biorę koszyk, pakuję go do pełna, biorę tylko najpotrzebniejsze produkty. Puszki z pomidorami ważą. Kalafior, mięso, butelka oleju, płatki owsiane, mrożonki. Pakuję to do swojej wielkiej torby, na drugim ramieniu laptop, w dłoniach jajka i woda. Idę przez 3 kilometry czując się jak wielbłąd na którego garbie jest już ciężar klimatu, a w dół ciągnie go jeszcze dwóch pasażerów na gapę.
I w tym sklepie i w drodze do domu idę w ciszy. Wiem, że nikt nie pomoże mi udźwignąć siatek. Nikt nie ma wymagań: lubię indyka, nie lubię tuńczyka, za często jemy pomidory, mam ochotę dziś na piwo, jakie wino wypijemy, nie kupuj papierosów miałaś nie palić.
Nikt nie zrobi ich za mnie. To kolejna rzecz, którą muszę robić sama. Sama.
Trzecia jest czasem w środku dnia. Gdy jadę gdzieś i przez okna widzę licealistów, studentów, tych mających czas, chodzących za ręce po starówce, siedzących we dwoje w knajpach, cieszących się swoją obecnością i codziennością, patrzących się sobie prosto w oczy. Ja patrzę wtedy prosto przed siebie. Łzy mi płyną prosto.
Prosto było. Kiedyś.

Photo by Dmitry Ryzhkov/CC Flickr.com


October 9, 2014
Dlaczego nigdy nie będę bogaty (I dlaczego mi na tym nie zależy)
Ile chcesz wygrać w Lotto?
5 milionów? Nie, nie ograniczajmy się – 10? A może 15? Nie uśmiechaj się głupio. Każdy ma podobne marzenia.
Powiem Ci co chcesz kupić za te 5/10/15 baniek. Chcesz mieszkanie albo dom. Z basenem? Chcesz kupić samochód albo dwa. I chcesz podróżować.
Zdziwiona?
Zdziwiony?
Tak, nasza kreatywność w tym zakresie jest niewielka. Mieć dom, mieć basen, mieć auto, podróżować. Odłożyć trochę kasy i żyć z procentów.
A chciałabyś/chciałbyś zarobić ten milion? Zapierdalać we własnej firmie przez 20 lat, od 8 do 22 bez gwarancji, że on się pojawi?
Nie, prawda? To za trudne?
Skąd się to bierze? Nie potrafimy czekać. Nikt, nie chce zapierdalać. Chcemy wszystko od razu. Bo wszystko czego dotykamy jest na jeden klik.
Dawniej zdobywało się kobiety. Teraz umieszcza się ogłoszenie na sympatii
Dawniej szło się do sklepu. Teraz zamawia się przez interent.
Dawniej zarabiało się pieniądze. Teraz chce się je wygrać.
Kasa byłyby dla ciebie usprawiedliwieniem aby coś zmienić w swoim życiu. Tyle czy z forsą poprawiłaby się jego jakość?
Nie lubisz swojej pracy. Nienawidzisz tych skurwysynów, którym podajesz kawę? Chcesz ją chlusnąć w twarz i zacząć wrzeszczeć? Nienawidzisz wbijać się w garsonkę i wypełniać setki głupich formularzy, które do niczego nie są tak naprawdę nikomu potrzebne? Chcesz dodać coś od siebie na zebraniu w sali konferencyjnej: pierdolcie się wszyscy i wyjść trzaskając obrotowymi drzwiami?
Praca bez przyjemności jest jebaną męką. Jeśli robisz to przez osiem godzin dziennie nienawidząc każdą cząstką swojego ciała tego pierdolenia tracisz 40 godzin tygodniowo ze swojego życia. To jest ponad 2000 godzin rocznie (oczywiście, odliczyłem wakacje).
W sumie tracisz ponad 10 lat swojego życia.
10 lat twojego życia, którego każda chwila jest cenna i nie da się jej kupić jest spuszczana w kiblu na coś co nienawidzisz.
Dla porównania seks przez resztę twojego życia zajmie ci może trzy miesiące.
Że łatwo mi się mądrzyć, bo nigdy nie dostałem solidnie w dupę? W wakacje przed studiami robiłem w wytwórni gazu do sterylizacji narzędzi medycznych. Tak wiem jak to brzmi. Nie – nie zmyślam. Praca była lekka i ogłupiająca. Podkładasz pojemnik pod maszynę z gazem i pociągasz za dźwignię żeby go napełnić. Drugi koleś zamyka pojemnik specjalnym kapslem. Podajesz go trzeciemu który waży. Czwarty pakuje do kartonowego pudła i zakleja. Proste? Proste.
Płacili nam 15 groszy od każdego opakowania. Zarobiłem tam pieniądze (dużo nawet jak na dzisiejsze czasy), bawiłem się świetnie, poznałem fajnych ludzi i poszedłem dalej.
Zjawiłem się w tym mieście z walizką w dłoni i wynajętym na miesiąc pokoju na dalekiej Ochocie. Aby lepiej nauczyć się angielskiego zostałem cieciem. Pieniądze wydawałem na korepetycje. Siedziałem na tyłku pilnując sklepu, uczyłem się i czytałem wszystkie gazety. Bawiłem się jak fretka. Rano jadłem świeże bułki i jechałem do domu przespać się przed zajęciami.
Od drugiego roku studiów pracowałem już w kancelarii. I nie, nie zawsze było miło, ale chciałem się nauczyć jak najwięcej.
Teraz jestem jak dobra kurwa, uwielbiam to co robię. Uwielbiam pisać. Nigdy nie zarobię na tym wielkich pieniędzy. Nigdy nie będę jeździł własnym Maserati. Ale jak mnie będą spuszczać do dołu na linach w dębowej trumnie będę miał uśmiech na ryju. A Ty?
Że życia nie można zmienić? To pierdolenie i wymówki. Nie potrzebujesz wygranej w Lotto, aby spróbować.
Najgorszy czas w życiu to czas przeszły niedokonany.
Później tylko wspominamy: życie szybko minęło, a nie zrobiłem tego co chciałem bo się bałem. Bałam. Co zrobisz Ty?
Szansa na wygranie w Lotto to jeden do 14 milionów.

Photo by becsh/CC Flickr.com


October 6, 2014
Czy będę potrafiła być z gościem, który nie robi mi minety?
Tak czytam i czytam i naczytać się nie mogę. Jak to jest możliwe, że nikt bez seksu żyć nie może, a wszyscy tacy kurwa niedoruchani?
To ja może od początku. Urodziłam się i mieszkam w Warszawie. Mając lat 15 straciłam wianek i po 10 latach patrzę choćby na ten blog i zapytuję- jak to? To nie ma już kobiet, dla mężczyzn, które polecą na seks, a nie na kasę? Dokładniej rzecz ujmując- czytam właśnie list pewnego zdesperowanego jegomościa, który twierdzi, że nic już- tylko blachary, dziwki i kurwy zostały na tym świecie. Każda by tylko do portfela zaglądała, zajmowała się swoimi sprawami i te rzeczy.
To ja powiem tak- jestem cholernie dobrze wyglądającą laską. Nie żadne magazyny- mam korzenie w Czechach, mam zabójczą talię, ale modelką nigdy nie będę. Oczy brązowe a włosy blond. Wysoka, z dużym tyłkiem i cyckami, ale z tych sterczących (wiem, ja też wolałabym trochę wiszące i w tym, z moim panem, się zgadzamy).
Jestem z Warszawy, ktoś pewnie powiedziałby z dobrego domu- ja sądzę, że raczej pojebanego. To jednak nie ma żadnego znaczenia.
Od dawna celowałam w chłopców starszych, bo i starszego o 9 lat mam brata. Tak po prostu wyszło, wychował mnie na łonie(!) swoich znajomych. Od zawsze traciłam dla panów głowę (a wyglądało to zazwyczaj tak, że chciałam ich po prostu mieć w sobie). Złamano mi przy tym serce dwukrotnie.
Ja złamałam sporo, czy też wszystkie pozostałe, ale tylko dlatego, że nie czułam tego czegoś. Wiem, że nie ma to żadnego znaczenia, ale jednak dla mnie ma- zawsze robiłam to wyłącznie higienicznie (na tyle ile się da) i ze zrozumieniem.
A teraz do rzeczy- żyję sobie spokojnie z 8 lat starszym facetem, z dalekiej północy. Poznaliśmy się 2 lata temu, przez znajomych. Niespecjalnie się sobie spodobaliśmy. On myślał, że ja jestem jakąś tam kolejną siksą, a ja- że on jest nudziarzem i sztywniakiem.
Chyba nigdy nie wyglądałam tak dobrze, jak wtedy (47kg/170cm + zajebista twarz i wszystko), a on chyba jeszcze nigdy nie potrzebował tak bardzo do kogoś się przyssać. Jak się okazało tego samego wieczoru- on mieszkał z dziewczyną, a ja po koszmarnym rozstaniu (ok, rok wcześniej, ale byliśmy zaręczeni) wcale nie miałam ochoty mieszać się w takie dramaty. Mimo to- nie zważając na moje uniki, raczej upijając się coraz dosadniej- poszedł za mną do palarni i tam objął mnie i pocałował tak jak mężczyzna powinien. Ja wyszłam, on za mną, a ja mu na to ze śmiechem na ustach „ i co teraz?
Zabierzesz mnie do łóżka swojej polskiej dziewczyny?”. A on, jak na filmach, wziął mnie za rękę i zaprowadził całe 50 metrów do hotelu Bristol.
Dzisiaj- żyjemy sobie w dużym, fajnym mieszkaniu, mamy psa. Zwiedziłam z nim pół świata. Do tego doszło mi kilka kilo (aborcja, hormony „po”, w chuj zajebistego żarcia i alkohol do imprezowania). Byłabym dla siebie uprzejma sądząc, że dalej jednak wcisnę się w to 36. Ale nic- jemu też weszło w brzuszek i zdaje się być szczęśliwy z tego powodu.
Ale. Wbrew pozorom, mimo wszystkich nienawistnych- nie piszę po to, żeby wzbudzać zazdrość i rozgoryczenie. Bo tak naprawdę, jeśli ktoś już kiedyś żył w dostatku, jeśli już zobaczył pół świata i miał psa- moja historia wzbudzać może tylko uprzejmą obojętność (jak kiedyś powiedziała mi moja pierwsza miłość. Ile ja bym dała żeby… Ale nie o tym była mowa).
Historia zaczyna się tam, gdzie zachodzą zasłony naszego fajnego mieszkania. A brzmi ona tak- od ponad roku nie było nam w łóżku dobrze. Czy raczej mnie. Jemu jest cudownie. Pamiętam pewien poranek w hotelu Mercure – to musiała być, nie wiem?, nasza 10ta „randka”, kiedy to mój luby wyznał, że on nie jest „so much into sex”. ZAWSZE miałam libido jak stąd do Otwocka, ale pomyślałam- kocham drania, a w dodatku będąc singielką kupiłam sobie taki wypasiony wibrator za krocie. Damy radę.
Za dwa tygodnie właśnie byliśmy w Powiększeniu i zamawialiśmy kamikaze. Upierałam się, że wypiję swoje szybciej niż on. Zakład. Ja na to, że zakład o oral (może to ściema, ale nie sądzę- mój luby wyznał mi że nikt nigdy nie był w stanie tak mu dogodzić ustami jak ja. Nigdy.
A z tego co kiedyś po pijaku wyznał, po niemałych podchodach, przespał się z ponad 40 – stoma laskami. Ja na ten przykład z 12 facetami. Lasek nie wliczam. I słyszałam podobne opinie za każdym razem… . Jego koledzy do dziś rzucają mi jednoznaczne żarciki w tej kwestii). Na to on przegrał i natychmiast wypalił, że on nie bardzo lubi. W sensie lizać kobiety. Że nigdy nie lubił i chyba już nie polubi.
Zrobię z siebie anonimową idiotkę i wyznam – siedziałam w tym jebanym Powiększeniu, muzyka napierdalała, on się uśmiachał, a ja myślałam „ czy będę potrafiła być z gościem, który nie robi mi minety? Czy będę potrafiła przetrwać bez ssania, lizania, całowania i całej tej reszty?” Tamtej nocy wróciłam do domu. I myślałam, i myślałam. I doszłam do wniosku, jak ta głupia pizda, że jasne, że dam radę. Lubię robić loda. STRASZNIE mnie to podnieca. Tak było, jest, i będzie. Nie przestanę dlatego, że ktoś nie lubi mnie wylizywać. Bo w sumie, umówmy się- niewielu facetów i tak potrafi. Strata niewielka.
A dzisiaj. Mieszkamy razem dwa lata. Uprawiamy seks raz na tydzień. Z czego co drugi należy wymazać, bo albo po pijaku po imprezie (i nic nie czuję), albo pozostaję rozpalona i wiecznie niezaspokojona. Nie, nie przez cholerną minetę, ale tak w ogóle. Osobiście mogłabym się bzykać trzy razy dziennie. Osobiście mogłabym wyprawiać wszystkie świństwa tego świata, a pewnie jestem bliska odhaczenia każdej pozycji z tej listy.
I wiecie co kochani czytelnicy? Oddałabym swoje cudne życie, swoje cudne mieszkanie, swoją pracę , kurwa, nawet mojego cudnego psa!, żeby móc się pieprzyć na co dzień. Wolałabym być z każdym innym facetem, bez grosza, bez pracy (a ci stanowią znaczą ilość procentową wśród moich byłych). Byleby tylko zostać wyruchaną choćby co drugi, trzeci dzień.
Mój luby nie potrzebuje tyle seksu. Nie jest gejem. Ma sprawność jak ogier. Ale nie ma potrzeby. I na początku brał mnie jak (tu się zamyślam, myślę o pieprzących się zwierzątkach) no nie wiem, jak sukę, jak klacz, jak królika. A potem, zgodnie ze swoim własnym oświadczeniem- przestał. I nie, nie skończę naszego cudownego na wskroś związku z tego względu. Nie zdradzę (chociaż wiem z kim bym chciała, gdzie, jak, choćby natychmiast… mmmm…), nie zdradzę, bo kurwa mać nie SKALAM NAS. Zrobiłam to we wcześniejszych sytuacjach i kurwa NIGDY nie zrobiłabym tego mojemy drogiemu. Nawet jeśli cierpię każdego dnia będąc piękną, młodą, jędrną i chętną.
Więc z tej okazji- ogarnijcie się panowie. Nie opowiadajcie bzdur o tym, że Polki to tylko seks z małżeńskiego obowiązku, bo chodzi tylko o jebany dobrobyt. Gówno prawda. Byłam z 4 innymi panami tego samego pochodzenia, ale nie udało się z różnych względów. Oddałabym cały swój pieprzony dobrobyt za dobre rżnięcie każdego dnia.
Ale na takie poświęcenia z mojej strony za późno. Ja jestem już w pół drogi do ołtarza. Ogarnijcie się, bierzcie i nie czekajcie aż jakiś skandynawski sukinsyn zmiecie wam laskę sprzed nosa, tylko dlatego, że nie macie jaj żeby brać. Bo może za mało kasy. Bo może kurwa CV nie takie jak trzeba. Fuck them like theres no fuckin tomorrow.

Photo by ADiamondFellFromTheSky/CC Flickr.com


October 5, 2014
Dziunia
Pani doktor znała swoje miejsce w systemie stratyfikacji szpitala. Na początku był JEGO WYSO-CHUJO-KOŚĆ NFZ, później dyrektor a później ordynator oddziału.
Ordynator był jak Zeus, mógł wszystko. Towarzyszyła mu liczna grupa lizodupów, oraz córcie” „synki” i inne pociotki kogoś z wyższej półki.
Później był personel merytoryczny czyli najbardziej pyskaty i ogarnięty lekarz na oddziale, później najładniejsza lekarka, później oddziałowa, reszta lekarzy, starsze mądre pyskate piguły a później był mop od czyszczenia podłóg, który stacjonował w składziku na parterze. Pani doktor, jako małolata była zaraz za tym mopem i równie przydatna.
Teraz również wykonywała zadania godne mopa. Dyżurny doktor siedział w swoim gabinecie , gdzie w zależności od swojego kaprysu romansował z inną dyżurną z piętra wyżej, grał w Starcrafta (ta gra wywarła zaskakująco silne wrażenie na pokolenie 30 kilku letnich mężczyzn, pani doktor nie rozumiała tego zjawiska), oglądał filmy (ze szczególnym uwielbieniem dla Jasona Stathama – to akurat pani doktor była w stanie zrozumieć), bądź ordynarnie i bezczelnie spał.
Kiedy dyżurny się relaksował pani doktor opatrywała wszelakiej maści dresiwo i żulerstwo mniej lub bardziej agresywne, mniej lub bardziej pijane, których nie ma ochoty tykać Książe Doktor.
W tym wszystkim był jeden tyci problem. Pani doktor ni cholery nie budziła swoim wyglądem zaufania. Owszem jej bardzo duże, zielone oczy (genetyczny spadek po babci), prezentowały się niezwykle intrygująco, (zwłaszcza gdy twarz była przykryta chirurgiczną maską). Ale to ją predestynowało co najwyżej do roli w jakimś medycznym tasiemcu w stylu Grey’s Anatomy. Ewentualnie w TVN –owskich Lekarzach jako bliski odpowiednik Agnieszki Więdłochy.
Owszem pani doktor odkryła niedawno czerwoną szminkę. Odkrycie to kosztowało przynajmniej kilku przedstawicieli rodu męskiego stan przedzawałowy związany z odpłynięciem całej możliwej krwi w okolice bioder.
W tej czerwonej szmince wyglądała ze dwa lata starzej.
Ale to wcale nie zmieniało faktu, że nawet wtedy miała na oko lat 22. No, może przy dużym szczęściu ze 23. I o ile w przypadku bytności na dyskotece i kręcenia tyłkiem podobnego rodzaju atuty były jak najbardziej wskazane tak w szpitalu w cenie były raczej krótko obcięte włosy, szpakowate skronie wredny wyraz pyska oraz krótki penis dyndający między nogami.
Osobnik uosabiający te wszystkie cechy spał jednak i chrapał w swoim gabinecie.
- Pani doktor – piguła uśmiechnęła się złośliwie pod wąsem (TAK, POD WĄSEM). – Jakieś dziunie przyszły.
- Trzeźwe? – pani doktor zapytała z nadzieją.
Piguła spojrzała na nią jak na wariatkę. Kto mógł przyjść trzeźwy w piątek w nocy do szpitala?
Tu trzeba zauważyć, że pijana dziunia, tapir lat 18 do 36, w białym kozaku i siatkowanych rajtach była najgorszym możliwym pacjentem, jaki lekarzowi na dyżurze mógł się przydarzyć.
Dziunie były co do zasady bezdennie głupie, aroganckie i wredne oraz miały skłonność do różnokolorowych tipsów. I rzygania, nie zapominajmy o rzyganiu, prosto na podłogę albo na fartuch.
Po kilku latach bytności w szpitali widząc tapir i siatkowe rajstopy, pani doktor miała od razu ochotę strzelić takiej krzesłem. Wychowawczo. W twarz.
Obie dziunie siedzące w ambulatorium miały na oko powyżej dwóch promili i wyglądały jakby dorabiały na rurze w Cocomo. Siata na nogach, krótkie mini, silikonowe wywalone na wierzch potężne cyce, solar i platyna na głowie.
Platyna numer jeden – pani doktor je szybko ponumerowała miała rozciętą nogę pod kolanem. I widząc biały fartuch od razu szczęknęła, głosem przepalonym przez fajki i tanią wódę: kurwa, ile tutaj można czekać!!!
A kiedy ustabilizował się jej obraz przed oczami dziunia dodała oburzona: i kurwa nie pozwolę żeby mnie szyła jakaś dwulatka!!!!
Pani doktor spojrzała za siebie w poszukiwaniu tej dwulatki, ale nie znalazła tam nikogo. Dziunia najwyraźniej miała na myśli ją we własnej osobie.
Pani doktor była z natury bardzo cierpliwa. Ciężko ją było wyprowadzić z równowagi, ciężko wkurzyć (jeden z jej byłych facetów próbował kiedyś to robić przez dwa miesiące, co znosiła tylko dlatego, że był absolutnym Bogiem w łóżku).
Miała nawet spore pokłady empatii a w podobnych momentach potrafiła oderwać się myślami od sytuacji (rozmyślała najczęściej o jedzeniu, lub powtarzała w pamięci, strona po stronie podręczniki medyczne) a a jej ręce mechanicznie robiły to co miały robić.
Dziś jednak miała PMS –a, była zmęczona po długim dyżurze a na dodatek przez cały długi dzień zjadła jedną paskudną sałatkę, składającą się ze starej sałaty i jeszcze starszego tuńczyka.
Zbliżyła więc swoją twarz przypominającą teraz rozwścieczonego rosomaka i ryknęła: CISZA MI TU!!
Piguła widząc to uśmiechnęła się pod wąsem.
Dziunia numer jeden na moment się przymknęła. Chyba była w szoku.
- To co dmuchanko w alkomat i Izba Wytrzeźwień? – zagroziła pani doktor głosem słodkim niczym słoik miodu pełnego szerszeni.
- Eeeee – odpowiedziała dziunia.
- Co się stało? – warknęła pani doktor.
- Drut wystawał – bąknęła platyna.
Rana długości mniej więcej 5 cm była pod kolanem, lub jak kto woli zraniona była przednia powierzchnia podudzia, tuż poniżej rzepki, cięta i głęboka.
Na widok igły dziunia zadrżała.
Wielka rana tapirowanej lali zajęła pani doktor siedem szwów i nawet szycie wychodziło jej na tyle dobrze, że nie powinno być blizny (zbyt wielkiej).
Wielogodzinne treningi na bananach i świńskich nogach nie poszły jak widać na darmo.
Właściwie kończyła, bardzo dumna ze swoich umiejętności, gdy dziunia nie doceniła artyzmu szwu i majtnęła nogą tak niefortunnie, że rana z pięciu centymetrów przerodziła się mniej więcej w osiem. Na dodatek igła musiała uszkodzić jakąś tętniczkę, bo z nogi nieco trysnęło.
Kurwa, ja pierdolę, co za dzień – pomyślała pani doktor. – Trzeba było wziąć młotek.
Dziunia jak zobaczyła krew zaczęła wić się jak pstrąg w foliówce i obryzgała panią doktor krwią jakby ta conajmniej świnię zarżnęła.
- Wpierdolę ci !!! – zawyła dziunia numer dwa, która do tej pory spokojnie obserwowała widowisko.
- Wpierdolę ci podwójnie – zawyła rozedrgana dziunia numer jeden na stole.
Wtedy pani doktor poczuła, że ma dość. Dziuń, ambulatorium i dyżuru. Chce swoją piżamkę w hipopotamy i szklankę czystej wódki.
- Pierdolę, idę do domu – warknęła do piguły.
W zakrwawionym, rzeźnickim fartuchu poszła do Księcia Doktora po czym bardzo precyzyjnie oznajmiła że:
1. Idzie do domu;
2. Robota jest rozgrzebana;
3. Ma zapewniony potrójny wpierdol;
4. Jej dyżur się skończył.
Książę przyjął to nawet z godnością. Po czym wkroczył do ambulatorium krokiem pierwszego pretendenta do tronu a następnie oniemiał i zrobił się fioletowy.
Dziunie wręcz przeciwnie. Na jego widok zapiszczały z radości: „Misiuuuuuu!!!!! Miałeś zadzwonić?!?!”……
Piguła z wąsem była wniebowzięta. Takiego show nie widziała tu dawno. Pani doktor przysięgłaby, że gdyby tylko mogła zaczęłaby klaskać.

Photo by Nathan Rupert/CC Flickr.com
Więcej o pani doktor znajdziecie tu:
http://pokolenieikea.com/tag/pani-doktor/
http://pokolenieikea.com/2014/07/18/lekarka-2/


October 2, 2014
3 proste kłamstwa, które rozpieprzają ci życie
W 1994 roku, czyli 20 lat temu Henry Rollins nagrał piosenkę „Liar” (Kłamca).
Opowiada ona o facecie, który umawia się z kobietą. Ona w jego towarzystwie czuje się pieprzoną księżniczką. On mówi jej wszystko co chciałaby usłyszeć. Że jest piękna. Że mu zależy. Że ją kocha. Że jest najważniejsza na świecie. Że nigdy nie spotkał nikogo podobnego. Że chce ją przycisnąć do ściany, zrywając majtki, a później zerżnąć na łóżku pełnym płatków róż (moja swobodna interpretacja).
Tyle, że on jest kłamcą. Bo, na końcu czeka ją tylko ból. I kopnięcie w dupę.
Znacie to prawda?
I don’t know why I feel the need to lie/ Nie wiem dlaczego, ale muszę kłamać
And cause you so much pain/ I sprawiać ci potworny ból
Maybe it’s something inside/ Może to coś we mnie?
Maybe it’s something I can’t explain/A może coś czego nie potrafię wytłumaczyć?
Cause all I do./ Wszystko co robię (w domyśle dziwko)
Is mess you up and lie to you. Robię po to aby rozpieprzyć cię i kłamać ci
I’m a liar/Jestem kłamcą
Oh, I am a liar / O tak, jestem kłamcą
Nasze życie składa się z wielu kłamstw, które opowiadamy innym osobom.
Kłamiemy bo boimy się powiedzieć prawdę. Bo nie chcemy sprawić przykrości. Bo się litujemy. Bo się wstydzimy. Bo nienawidzimy, bo to się nam opłaci.
„To tylko koleżanka, nic mnie z nią nie łączy.” Rżnę ją ale się jej wstydzę.
„Wsadzę tylko kawałek.” Do końca i wyjmę i jeszcze raz wsadzę. I będę to powtarzał, aż się spuszczę.
„Tak, pański samochód będzie gotowy na piątek.” Ha, ha, ha ALE JESTEŚ FRAJEREM.
O ile oszukiwanie innych idzie nam zazwyczaj bezboleśnie tak prawdziwe mistrzostwo osiągamy w oszukiwaniu samych siebie.
Mistrzostwo, bo sami od razu wierzymy w swoje kłamstwa. A nawet jeśli na początku wiemy, że coś spieprzyliśmy, szybko znajdujemy dla siebie usprawiedliwienia.
1. Jeśli tylko taka dziewczyna/taki facet byłby ze mną moje życie byłoby zupełnie inne
To ta sama kategoria kłamstwa co:
„Zrobię to jutro.” Nie, nie zrobisz.
„Wiem co robię.” Nie, nie wiesz.
Twoje życie nie stanie się inne przez to, że wsadzisz swoją fujarę między inne uda, ewentualnie w wariancie żeńskim jeśli zanurkujesz między inne męskie uda.
To że masz piękną kobietę/przystojnego mężczyznę u boku, to że masz drogi samochód, to że stać cię na drogie wakacje, nie oznacza że jakość twojego życia poszła do góry. Znam wielu bogatych ludzi, dużo bogatszych ode mnie którzy są nieszczęśliwi. Znam wiele pięknych kobiet, które nie mogą znaleźć faceta
Łatwo jest przenosić wszystko na innych, uzależniać swoje życie od innych, zwalać coś na innych, łatwo jest oceniać, krytykować, dużo łatwiej niż zająć się sobą.
Żaden mężczyzna, żadna kobieta nie sprawi że twoje życie zacznie się układać. To możesz zrobić tylko sama/sam.
2. On/ona się zmieni
Słyszę to często. A jeszcze częściej w wariancie: w wariancie co zrobić aby on/ona się zmienił?
Pewna 20 parolatka pisze do mnie o swoim noworocznym postanowieniu. Chce nauczyć swojego starszego o sześć lat faceta „seksu takiego, jaki i mnie będzie odpowiadał. Lubię od tyłu i tak robimy, żadne nie ma z tym oporu. Lubię mu ssać, nawet uwielbiam. Nie mam problemu z różnymi pozycjami. Podnieca mnie ciało mojego partnera, jego penis, uwielbiam, gdy jest wulgarny. Ale wszystko psuje się, gdy idziemy do łóżka (najczęściej ja już leżę a on wraca spod prysznica), a on wypowiada wtedy coś w rodzaju „ruchasz się?”. I wtedy choćbym była maksymalnie podniecona – czar pryska. Zapytasz pewnie czy mu mówiła – TAK, NIE RAZ. Nie skutkuje.
Nie skutkuje też, gdy mówię co chcę, jakich pieszczot oczekuję. On nie dotyka, nie całuje moich piersi, a gdy mu mówię, że tego chcę, on je po prostu… tarmosi chwilę, co przypomina bardziej wyrabianie ciasta drożdżowego niż grę wstępną.
Robię mu loda, jemu stoi, jest całkiem miło, ale ja nie jestem jeszcze podniecona – mówię: chcę byś mnie pieścił ustami. Jego mina wtedy jest taka, jakbym powiedziała: będzie ciastko, ale najpierw zjedź gulasz z żołądków. I znów czar pryska, bo on robi bez entuzjazmu, a ja to czuję.
Próbowałam wszystko podkręcić: gadżety, bielizna (on nawet nie zauważa jej, po prostu mówi: po co się ubrałaś?), nawet porno! Naczytałam się poradników, nasłuchałam psychologów. Na wspomnienie seksuologa się obraził i zasugerował, że chyba chcę za dużo od niego i mam rozbujałe libido., więc poszłam sama, ukrywając to przed nim. Ale nie pomogło, bo lekarz nie wyleczy pacjenta, którego nie widzi. Były kolacje, wino, on nie reagował. „
On się nie zmieni. Podobnie jak i Ty się nie zmienisz. Oczywiście możesz po pewnym czasie awanturami, krzykiem, płaczem albo perswazją wymusić na nim żeby nie mówił: „ruchasz się”. Albo żeby nieco dłużej pościskał cię po cyckach. Albo je polizał. Albo włożył między nie kilka rzeczy. Albo – może ci się to uda -dał ci w odpowiednim momencie klapsa.
Ale nigdy nie będzie tak, że z absolutnym zapałem i przyjemnością będzie starał się robić wszystko abyś doszła.
Musisz to zaakceptować: masz faceta, który nie zaspokaja cię w łóżku tak jakbyś chciała. Pytanie brzmi czy jesteś w stanie się tym pogodzić? Czy w tym wszystkim co ci daje poza łóżkiem jest na tyle fajny aby z nim być?
Jeśli tak, to pracuj nad nim, ale ze świadomością, że nie będzie to w 100 proc. to czego chcesz tylko może w 15 proc..
Ta zasada: zaakceptuj, a dopiero później to zmieniaj dotyczy całego naszego życia.
Najpierw akceptuję to co jest. Akceptuje siebie, rozumiem jaka jest rzeczywistość. Potem patrzę co chcę zmienić. I dlaczego chcę to zmienić.
3. On/ona mnie kocha, tylko nie potrafi tego powiedzieć
Nikt nas nie uszy w szkole jak odnajdywać się w relacji z kimś. Owszem jest trochę religii z zapłodnieniem przez niepokalane poczęcie, jest Romeo i Julia, którzy uczą, że na koniec związku obie strony powinny popełnić samobójstwo.
Są też na zajęciach pozalekcyjnych pornole gdzie hydraulik przychodzi do silikonowej blondynki mówiąc: przyszedłem pani przepchać rurę? A ona my wtedy odpowiada: czy mogę zapłacić w naturze?
Podstawowej rzeczy, której nie uczą nasze szkoły jest szacunek do samego siebie.
Jeśli nie szanujesz siebie, ludzie nie będą cię szanować.
Jeśli ktoś cię nie będzie szanował, nie będzie cię kochać.
Jeśli ktoś nie mówi, że cię kocha, to nie dlatego że tego że jest taki twardy/a tylko dlatego, że tego nie czuje. Tyle. A jest z Tobą bo jest mu/jej wygodnie. Bo Jest ugotowane, uprasowane, posprzątane i laga jak trzeba też oporządzona.
Kiedy znajdzie kogoś lepszego po prostu odejdzie.
PS. To, że mówi, że kocha też nie oznacza, że kocha, ale to temat na całkiem inną notkę.

Photo by [Daniela Brown Photography]/CC Flickr.com


September 28, 2014
Kot z serem na głowie
Olga miała w życiu pecha do dwóch rzeczy: serów i aptekarek
Z aptekarkami to wzięło się akurat dość prosto.
Jej przyjaciółka Marta wzięła sobie do domu kota ze schroniska. Mogła wziąć małego kota, ślicznego niczym reklama banku, ale nie wzięła. Nie wzięła bo powiedziała że małego i puchatego weźmie każdy, a starego i wrednego to już nikt.
Kot był faktycznie stary, wielki – całe 9 kilo – i na dodatek miał dziwne zacieki w uchu. Weterynarz, który jak Olga zauważyła później musiał być bardzo dowcipnym człowiekiem, bo powiedział że codziennie trzeba mu (czyli kotu) to ucho przetrzeć watką nasączoną odpowiednim roztworem. Ponieważ Marta wiedziała już nieco o kotach (z całą pewnością jedno, ze żaden nie lubi jak mu się cokolwiek wkłada do ucha) poprosiła Olgę o pomoc.
Kot więc leżał przyduszony na kolanach Marty, a Olga miała mu jak zaordynował weterynarz szybkim precyzyjnym ruchem włożyć wacik do ucha a następnie również szybko, dynamicznie i precyzyjnie go wyjąć.
Kot obserwował całą sytuację z pewnym rozbawieniem. Ale kiedy zrozumiał, że ta biała szmata zaraz włoży mu coś do ucha zwinął się w precel, szarpnął pazurami, wykonał jeszcze kilka nieskoordynowanych ruchów po czym umknął.
Marta wyglądała nawet całkiem nieźle, miała tylko podrapane kolana. Za to ręce Olgi pokryte były efektownymi czerwonymi szramami, jakby wzięła nóż o wąskim i długim ostrzu a następnie przeciągnęła nim kilka razy po żyłach.
Kot siedział pod kanapą i łypał wkurwiony niczym borsuk.
- Ty go wyciągasz – warknęła Olga.
5 minut i jedną połamaną szczotkę później kot leżał na kolanach Olgi owinięty w gruby puchaty szlafrok Marty, który Marta zakładała jak przychodził do niej mężczyzna, który rokował na tyle aby mógł go z niej zdjąć (szlafrok rzecz jasna).
Zdejmowała bo pod szlafrokiem wtedy nie miała nic. Ostatnio zdarzało się to jednak nieczęsto. Jakość mężczyzn wybitnie spadła.
Kotu z szlafroka wystawała tylko głowa. I ucho. Marta nachyliła się nad kotem usiłując go zahipnotyzować pyzatą twarzą i ciemnymi długimi włosami. W ręku trzymała watę. Kot napiął się, zagalopował na sucho w miejscu a następnie przebiegł im po kolonach, boleśnie wbijając pazury.
Oldze do krwistych szram na rękach doszły jeszcze czerwone otarcia oraz dwa imponujące siniaki a w oczach pojawiły się łzy.
- Ja go poszukam a ty idź do apteki po strzykawkę co? – błagalnie zawyła Marta.
Olga naprawdę chciała powiedzieć kilka niemiłych rzeczy, kwestionujących jej poczytalność umysłową, ale zamiast tego zrobiła tylko kilka głębokich wdechów i wydechów.
Przyjaźń ma swoje prawa.
- Tylko szybko, proszę – zaskamlała Marta ponownie.
Olga poszła. Przyjaźń ma swoje prawa.
W tej aptece gdy Olga już odstała swoje za grupą emerytek , podeszła do okienka i powiedziała: strzykawkę proszę. Pani magister spojrzała na jej szramy na rękach, na jej sińce na rękach, na jej lekko rozmazany makijaż po czym wysyczała jak ten kot: narkomanom nic nie sprzedaję!
Olga miała pecha do aptekarek.
A z serem to było tak.
Olga kupiła sobie w sklepie ser pleśniowy. Wróciła następnie do domu, rozłożyła wszystkie akta, a ser odłożyła do szafki aby się dojrzał. Wsadziła go w bardzo ładne ceramiczne opakowanie od serów z napisem camembert, które dostała na któreś urodziny, nie pamiętała już które. A następnie całkowicie o nim zapomniała.
Mniej więcej trzy dni później Olga stwierdziła, że coś zaczęło jej śmierdzieć w mieszkaniu. Waliło ewidentnie koło zlewu. Jakieś jedzenie musiało zapchać odpływ i zaczęło gnić – pomyślała Olga i była bardzo dumna ze swojej dedukcji.
Wracając do domu z pracy kupiła więc Kreta w płynie, który miał być jak predator a z drugiej strony nieco łagodniejszy od tego w granulkach. Owszem Kret zapienił się w odpływie kwieciście, puścił nawet kilka sporych bąbli ale jak w kuchni śmierdziało, tak śmierdziało dalej. Co najwyżej woda w zlewie ściekała dynamiczniej.
Olga w odruchu rozpaczy zrobiła, coś czego nie robiła naprawdę dawno czyli dokładnie przejrzała wszystkie rzeczy w lodówce, wyrzuciła te przeterminowane a następnie nie wierząc w to co robi dokładnie i systematycznie umyła całą lodówkę. Całość z zegarkiem w ręku zajęła jej jakieś 2 i pół godziny. 20 minut po północy dyszała ze zmęczenia jakby przebiegła 10 km a na dodatek złamała sobie paznokieć.
W kuchni śmierdziało dalej. Śmierdziało też już w reszcie mieszkania. Zapach nawet przybrał na intensywności, tak że na noc musiała otworzyć okno w kuchni i zamknąć tam drzwi.
- Może ci mysz za szafką zdechła? – zasugerował następnego dnia rano Czarny.
Skro w grę miała wchodzić mysz, Olga wezwała Czarnego do pomocy. Klnąc bardzo paskudnie zdjął nawet cokoły pod szafkami, intensywnie dłubał tam szczotką i świecił latarką. Nic. Śmierdziało czymś dziwnym. Duszącą zgnilizną? Trupem?? Czarny w odruchu bezradności zaczął otwierać wszystkie szafki i przeszukiwać je dokładnie. Kiedy otworzył tę nad zlewem na jego twarzy pojawił się lekki pot. A później jak potrząsnął ceramicznym opakowaniem to było jej trochę wstyd i głupio.
A więc Olga miała pecha do serów.
===
Sardynia w świecie jest znana z nuragów, czyli megalitycznych wież obserwacyjnych mających lekką ręką ponad 2 tys. lat, znana jest z Francesci Careddu która wiosną tego roku w wieku 99 lat spełniła swoje wielkie życiowe marzenie uzyskując dyplom ukończenia gimnazjum, znana jest też w końcu z sera casu marzu.
Ser ten produkowany jest w niezwykle prosty sposób. Bierze się włoski ser pecorino a następnie wprowadza do niego larwy much, które żywią się serem, doprowadzając go do stanu lekkiej fermentacji.
Ser je się z larwami, które mają ok 8 mm długości i wypełnione są serem po brzegi. Trzeba przy tym mocno uważać bo potrafią skakać na wysokość mniej więcej 15 cm i uciekają z talerza.
Kawałek tego sera wiozłem Oldze w szczelnym, hermetycznym opakowaniu (zgodnie z zapewnieniami sprzedawcy oznaczało, to że larwy po przybyciu na miejsce będą martwe, aczkolwiek ser będzie jak najbardziej zdatny do użytku). Jeśli o mnie chodziło nie przypuszczałem aby ktokolwiek miał go zjeść. Chciałem zobaczyć minę Olgi jak go dostanie.
Ser popijało się mocnym winem Cannonau. Miałem pod pachą butelkę.
Olga siadła przy stole, wzięła do ręki nożyczki. Przecięła opakowanie z którego od razu buchnęła mocna woń starych skarpet, które ktoś nosił w górach przez dwa tygodnie a następnie wypełnił po brzegi gorgonzolą. Zajrzała do środka a następnie wrzasnęła przeraźliwie.
Po czym chwyciła opakowanie jakby ciągnęła za odwłok groźnego skorpiona i ruchem, którego nie powstydził się Tomasz Majewski wyrzuciła go ze swojego mieszkania na drugim piętrze prosto na szybę stojącej pod blokiem skody oktavii.

Photo by Rita M./CC Flickr.com


September 21, 2014
Kobiety zawsze czują się gorsze
Siedzę w kawiarni, patrzę na ładną kelnerkę, która przed momentem przyniosła mi kawę i myślę o kieliszku zimnego rieslinga.
Ale tutaj nie ma rieslinga jest tylko kawa, i na dodatek niedobra, jest też kelnerka, do której uśmiecha się każdy klient i kilku nawet już sobie wyobraża jakby było rozbierać ją z tego fartuszka i z tego co ma pod tym fartuszkiem (na razie to ma niebieski sweter z wcięciem, które jest na tyle płytkie aby nie szokować, ale na tyle głębokie aby intrygować i budzić różne skojarzenia).
A ona dobrze wie o czym oni myślą, bo już na tej planecie spędziła dużo czasu, jakieś 25 lat co najmniej i wie czego od niej mogą chcieć mężczyźni, którzy są od niej o 20 lat starsi. Zresztą dobrze również wie czego mogą od niej chcieć mężczyźni w jej wieku i pewnie za jakiś czas będzie jej tego zainteresowania brakowało.
Ja nie myślę o kelnerce, myślę, że mam coś napisać, powinienem dużo pisać, powinienem napisać dużo znaków, bo wszyscy na to czekają, czeka mój wydawca, a ja nie piszę bo kawa niedobra.
Wróć, kłamię, coś tam piszę, ale rozgrzebuję trzy rzeczy na raz pociągam kawę, która robi się zimna i fatalna, choć kelnerka przykryła ją kożuchem czarnej, sproszkowanej czekolady.
Ale nie lubię czekolady w kawie, w tej chwili nie lubię nawet samej kawy – tak wiem marudzę.
Wsiadłbym do samochodu, przycisnął pedał gazu, pojechał z Warszawy do Łodzi, nie musi być szybko te 140 na godzinę wystarczy, ale nie pojadę, bo samochód stoi w warsztacie i wymieniają mu zderzak, nie będzie więc jazdy będzie kawiarnia.
A więc siedzę, patrzę na tą kelnerkę i myślę jak niskie poczucie własnej wartości posiadają kobiety i jak łatwo nim zachwiać.
Wystarczyłoby ją rozebrać do naga i powiedzieć dajmy na to: ale masz dziwny tyłek i nie ważne, że wszyscy, którzy do tej pory mieli okazję widzieć ten tyłek w różnych sytuacjach byli zachwyceni tym tyłkiem, nieważne że ten tyłek doprowadzał ich w górne rejony stratosfery, był czczony, pieszczony i wielbiony .
Wystarczy jedno stwierdzenie nieznajomego faceta aby pewność co do tego tyłka zachwiać.
I od tej pory nie będzie go już traktowała tak, samo, będzie na niego spoglądała podejrzliwie i każda kolejna uwaga skierowana w jego kierunku będzie budowała pokłady niepewności co do jego jakości i prawidłowości jego kształtu.
Dojdzie w końcu do sytuacji gdy zacznie go ukrywać, gdy zacznie go ubierać w rzeczy, które mają zamaskować jego wady, gdy zacznie go katować bo a nóż coś się zmieni, zacznie czytać o operacjach tyłka, o protezach tyłka, o poduszkach wszczepianych w tyłek, sprawdzi nawet ile to kosztuje.
I żeby chociaż chciała w takiej sytuacji kopnąć w dupę takiego profana.
Nie ona uczepi się wtedy tego faceta, który ją mentalnie gnoi, bo w głębi duszy czuje że właśnie na to zasługuje, że jest beznadziejna, bezwartościowa podobnie jak jej dupa.
Psychika kobiety jest zbudowana niczym pączek, jest kruchy lukier, który jest pewnością siebie, jest gruba warstwa drożdżowego ciasta – czyli wątpliwości odnośnie każdej decyzji w życiu i jest nadzienie –okrągła kula kompleksów, która jest jej jądrem.
O tym jak zeszmacić kobietę, opowiada taki stary film Romana Polańskiego „Gorzkie Gody”.
http://video.anyfiles.pl/w.jsp?id=28091&width=620&height=349&pos=0&skin=0
Jego główna bohaterka jest tancerką. Jest piękna. Po prostu. Spotyka faceta, który ją rzuca.
Ona leży w korytarzu, obejmuje go za nogi i jęczy:
- Oskar nie mogę żyć bez ciebie
- Obawiam się, że będziesz musiała – odpowiada on.
Ona krzyczy zrobię wszystko aby tylko z Tobą zostać, proszę. Wszystko.
Z offu dochodzi jego głos.
„Każdy ma w sobie coś z sadysty. I nic nie wywołuje tego bardziej, niż świadomość że ktoś jest zdany na naszą litość. Jeśli chciała żyć w piekle to uczynię go dla niej tak gorącym, że nawet ona stamtąd ucieknie. „
I on to robi.
Siedzi z dwiema atrakcyjnymi laskami. Ona na to patrzy. Wygląda jak kopciuch w kiecce typu worek na kartofle, z włosami jak 60 latka, obciętymi sekatorem i pomalowanymi na siwo.
- Właśnie podziwialiśmy twoją nową fryzurę. Susan uważa, że ci w niej do twarzy. Ja też. Kogoś mi w niej przypominasz…Już wiem. Ritę! – mówi on triumfalnie. Pijany.
- Ritę? – pyta ona. Zrozpaczona.
- Psa sąsiadów.
Ona odwraca głowę do góry. Płacze?
- Zaczekaj chwilę – mówi on. – Co to jest? Zdaje się, że masz syfa. I nos ci się świeci. Kochanie nie znam się na makijażu. ale nawet ja ukryłbym to lepiej.
I wtedy ona idzie do łazienki.
Czytałem niedawno badania odnośnie oczekiwań płacowych absolwentów studiów, jakby absolwenci mogli mieć jakiekolwiek oczekiwania poza darmowym stażem i kawą z automatu.
I w tych badaniach przeciętny facet – absolwent deklarował, że chce średnio zarabiać 2.5 tys. zł a przeciętna absolwent kobieta – 2 tys. zł.
Jakby tego było mało faceci absolwenci byli w swoich deklaracjach niezwykle rozstrzeleni. Jeden mówił 10 tys. inny tysiąc, jeszcze inny siedem tysięcy.
A kobiety?
Wszystkie mówiły 1,9 tys. 2 tys. 2,1 tys.
Kobiety zawsze czują się gorsze. Kobiecie zawsze możesz wmówić, że jest gorsza. Wiecznie będzie szukała problemów, wiecznie będzie analizować rzeczy, które nie miały miejsca, wiecznie będzie panikować.
Kiedy się jednak wkurwi, może cię bardzo zaskoczyć.
No i ma cycki. To przebija większość argumentów.

Photo by Stephan Geyer/CC Flickr.com


September 16, 2014
5 największych błędów jakie popełniają faceci umawiając się z kobietami
Normalni mężczyźni marzą o blondynkach, które mają cycki wielkości melona w „Almie” i o podobnej twardości. A kończą z płaskimi jędzowatymi brunetkami i dziwią się jak to się stało.
Normalne kobiety marzą o pewnych siebie facetach, którzy wiedzą czego chcą i wiedzą jak to dostać. A kończą z pierdołowatymi kolesiami, którzy codziennie muszą zadzwonić do swojej matki, bo w końcu to ona gotuje najlepszy rosół w mieście.
Skala nieporozumień między płciami jest tak wielka, że między 25 a 40 rokiem życia ciągnie się Polska niedopukana.
Gdybym dostawał 10 zeta za każdym razem kiedy ładna kobieta opowiada mi, że nie może znaleźć normalnego faceta nie byłoby mnie z wami. Leżałbym na miękkim piasku na Oahu, patrzył we wściekłą zieleń i pił coś zimnego, marząc o kawałku polędwicy z grilla.
Błąd pierwszy. Nie będę ci mówił, ze jesteś piękna bo pewnie wszyscy ci to mówią.
Dzwoni do mnie Ufo.
- Rozmawiałem dzisiaj z modelka, piękna (Ufo podesłał zdjęcie, na którym była sukowata blondynka, płaska o długich nogach, wąskiej twarzy i wystających kościach policzkowych). I ona proszę pana powiedziała, że jej faceci nie mówią JESTES PIEKNA. Ale co słyszy od nich? – pyta Ufo. „Nie będę ci mówił, ze jesteś piękna bo pewnie wszyscy ci to mówią”. I rozumiesz – dziewczyna jest przygnębiona bo nikt jej nie prawi komplementów. Co więcej, potwierdziła, że do niej nie podchodzą faceci bo się boja podejść Generalnie wygrywam tym, ze mowie jej to co chwila – pochwalił się. A ona po prostu wiesz płynie, Bo nikt, ale to KURWA nikt jej tego nie mówi.
Rozwiązanie: To proste. Mów jej że jest piękna. Że ma wspaniałe cycki. Świetny tyłek. Że doskonale wygląda w tej kiecce. Że cię podnieca. Że chcesz żeby się rozebrała. Że chcesz zobaczyć ją nago. I wiesz co ci powiem? Zobaczysz ją.
Błąd drugi. Wygłaszasz monolog.
Jesteś bogaty? To dobrze. Ona to na pewno zauważyła. Masz dobry samochód? I tak zazwyczaj o tym czy jej się podoba czy nie zadecyduje jego kolor. Masz dobry telefon? To bez znaczenia.
Wiesz co cię doprowadzi do jej majtek? Umiejętność słuchania.
Błąd trzeci: Żałujesz 16,90 zł a wydajesz 20 na ulubioną oliwkę do pojechania na ręcznym
Nie ma nic bardziej aseksualnego jak skąpstwo. W ubiegłym roku napisałem tekst o przygodach kumpeli, która wybrała się na spotkanie z facetem bo na jego widok od razu zdejmowała zbroję. Właściwie gość miał 100 proc. zaliczenie w różnych pozycjach. Wystarczyło właściwie tylko przyjść.
„Bożenka zamówiła sałatkę. Nie chciała na pierwszej randce jeść jak krowa. Jak świnia? Mix sałat, rucola, pomidorki cherry, marchewka, papryka, cukinia, rzodkiewka, 16.90. Była tania.
Poza tym randka mogła się rozwinąć w coś lepszego – czy wspominałem że miotacz/biegacz wyglądał na takiego co ma dużego??? Bożenka biorąc pod uwagę takową okoliczność nie chciała mieć pełnego żołądka.
Biegacz/miotacz zaordynował dla siebie podwójne krewetki tygrysie, których nie było w karcie za 80 zł. Popił wodą.Niegazowaną. Bożenka chcąc go sprawdzić, zaproponowała, że zapłaci za siebie. Klasyczny test łosia. Jest tylko jedna prawidłowa odpowiedź. Bo jeśli nawet ma dać za darmo, (16,90 powiedzmy szczerze w dzisiejszych czasach to nie są żadne pieniądze), niech będzie to ze świadomością, że robi to z dżentelmenem. A Bożenka była kobietą zasad. Raz z czystej złośliwości nie dała facetowi, który zabrał ją na weekend do Krakowa – nocleg w Copernicusie Likusów gdzie doba kosztowała co najmniej 800 zł – bo zamówił nie pytając ją o zdanie pokój z małżeńskim łóżkiem. Zawsze mogli go przecieżpóźniej zamienić.
Co zrobił facet? Biegacz/kopacz/lodołamacz powiedział: ja zapłacę. A na te słowa w Bożence spadły majtki. Oczywiście w przenośni. – Ja zapłacę – powiedziała dla świętego spokoju, już wyobrażając siebie dziko ujeżdżającą umięśnione ciało biegacza/kopacza/getorejda. I wtedy lodołamacz popełnił błąd, który miałgo skazać wieczorem na samotne walenie konia pod gorącym prysznicem z jego ulubioną oliwką pod ręką.
- Ja zapłacę – dopowiedział. – Ale wiesz co? Skoro chcesz się ZREWANŻOWAĆ to potrzebuje deski do krojenia.
Kobiety oczywiście są wyzwolone i w miarę upływu czasu są wyzwolone coraz bardziej. Ale uwierz mi jeśli ona dla ciebie ogoliła nogi i nie tylko nogi, naciągnęła na tyłek niewygodną bieliznę, spędziła 20 minut nakładając na swoją twarz różne substancję, które miały ją uczynić atrakcyjną i rozważa aby ci się pokazać całkowicie naga to chyba do kurwy nędzy zasługuje na 16,90?
Błąd czwarty. Nie pytaj czy jest szansa na drugie spotkanie?
Nie kurwa. Nie ma szansy. Facet nie błaga. facet nie prosi. Nie wysyłaj jej po spotkaniu 10 sms z pytaniem kiedy następne. To żenujące.
Bardziej żenująca jest tylko jeszcze jedna rzecz. Wiecie co odróżnia 20 latki od 30 latek? Większość 20 latek dostała od swoich facetów przynajmniej raz w życiu zdjęcie ich kutasa.
Nie, nie jestem w stanie tego pojąc. Nie, nigdy nie wysłałbym żadnej kobiecie zdjęcia swojego penisa. I to nie chodzi o rozmiar ani fotogeniczność(mój kutas może nie jest jak Brad Pitt, ale Clive Owen to już jak najbardziej). Być może są kobiety, które doprowadza to do absolutnego szaleństwa. Dla mnie jest to oznaka desperacji i zbyt dużej dawki youporn.
Chcesz go pokazać? Jeśli się postarasz będziesz mógł go pokazać i to wielokrotnie. A nawet ona zrobi z nim to samo co lizakiem chupa chups i to nie jest produkt placement tylko stwierdzenie faktu: jeśli będziesz miły to i ona będzie miła.
Błąd piąty: Ściemniasz.
Wielokrotnie już tutaj pisałem: żyć trzeba prosto i w zgodzie ze sobą, bo czym większą ilością melonów zaczynasz żonglować tym większe prawdopodobieństwo, że któryś spadnie ci na łeb i go porządnie rozwali.
Jeśli umawiasz się z jedną laską, umawiaj się z jedną laską. Jeśli chcesz się z kobietą tylko przespać to też jej to powiedz i to najlepiej na pierwszym spotkaniu. Zaskoczy cię jak często możesz odnieść sukces.
Kobiety ulegają prostym, popędom częściej niż ci się zdaje. Zdziwiłoby cię to, że laski które są seksbombami, które wywołują na ulicy salut przypominający paradę wojska polskiego mają seks raz na dwa, trzy miesiące. Po prostu weź jej twarz w dłonie spójrz jej w oczy nie odwracając spojrzenia jak dziki Tatar i powiedz: chcę cię zerżnąć.
Albo przygnieć ją do ściany, tak żeby nie mogła złapać tchu i powiedz: chcę cię zerżnąć.
Czy dostaniesz po ryju? Być może. Ale nawet jeśli to tylko oznaka, że byłeś za mało przekonujący.
Czasami po prostu nie wychodzi.
Photo by Courtney Carmody/CC Flickr.com


Piotr C.'s Blog
- Piotr C.'s profile
- 34 followers
