Piotr C.'s Blog, page 38
November 15, 2013
Balansuję między swoimi pragnieniami a strachem przed ich spełnieniem
Napisała do mnie Kasia. To znaczy nazwijmy ją Kasią. Kasia jest rozdarta. Powiedzcie: cześć Kasiu.
„Zastanawiałam się czytając PIK , czy interesuje Cię opinia Twoich czytelników. Tzn. czy istotne jest dla Ciebie zdanie jednostki czy może koncentrujesz się tylko na statystykach sprzedażowych z Empiku.
Pierwszą część kupiłam, bo koleżanka mi poleciła (pracuje w korporacji, mieszka w Warszawie- ja ani jedno ani drugie). Teraz przeczytałam kolejną część. Kilka razy się śmiałam, kilkanaście odczuwałam podniecenie, nie płakałam, nie nudziłam się. Zaczęłam się zastanawiać. Jeżeli napiszę nad czym to Ty być może będziesz w stanie ocenić czy osiągnąłeś zamierzony efekt tudzież wręcz odwrotny, czy warto było, a może też gówno Cię to będzie obchodzić.
Mam 25 lat. W zeszłym roku skończyłam studia. Dostałam pracę- w gównianej firmie za gówniane pieniądze. Ale pomyślałam sobie że przyjmę tę ofertę, lata lecą, trzeba zdobywać jakieś doświadczenie, móc coś wpisać później w cv – nawet jeśli to gówniane, a może następna praca będzie lepsza.
Zastanawiam się czy jestem już kobietą, czy tak postrzegają mnie inni, czy mogę się podobać. Czy to jest moment, kiedy powinnam przestać żyć z dnia na dzień i zacząć pragnąć stabilizacji , planować kredyty , małżeństwo , dzieci . Czy pozostawić wszystko jak do tej pory, ciesząc się wciąż z takim trudem zdobytą niezależnością, własnymi pieniędzmi (niezbyt dużo ale zawsze), brakiem obowiązku tłumaczenia się kolejnym osobom co robię, dlaczego akurat tak, po co kupiłam te buty i czemu znowu czarne.
Nie jesteś odpowiednią osobą- ba jesteś ostatnią osobą, której takie rzeczy powinnam opisywać, mimo wszystko naszły mnie takie refleksje albo inaczej mówiąc zintensyfikowały się po przeczytaniu Twojej książki. Tak w głębi duszy to pozostawiłabym wszystko tak jak jest, no może wzbogaciłabym się chętnie o kilka nowych doświadczeń. Nie wiem czy to normalne, że powiedzmy młoda kobieta w moim wieku, balansuje pomiędzy zidentyfikowaniem własnych pragnień a strachem przed spełnieniem ich.
I idąc tym tropem nie wiem czy nadal powinnam być z osobą, którą chyba kocham i pracować usilnie nad tym żeby to ‘’chyba’’ zamieniło się w ‘’naprawdę’’, czy może olać to i szukać dalej emocji, wrażeń, przygód, problemów. Zajebiście się boję, że jak wyruszę w nieznane to po ewentualnej porażce nie będę już miała dokąd ani do kogo wrócić. Koniec refleksji.”
Odpowiedź:
Droga Kasiu:
Mając 37 lat – tak jestem już tak stary – nauczyłem się kilku rzeczy, które znacząco polepszyły jakość mojego życia. Na przykład:
- rude kobiety są lepsze w łóżku,
- nie bierz karty kredytowej, zawsze przez nią wpadniesz w kłopoty,
- unikaj kobiet, które używają różowej szminki,
- przestań podejmować decyzje kierując się tym co robią inni,
- zawsze jest miło popatrzeć na duże, ładne cycki,
- rób nowe rzeczy, jeśli przestajesz je robić – nie żyjesz. Mimo, że oddychasz,
- kąp się regularnie, używaj dobrego zapachu, kup sobie szczotę do ścierania pięt i obcinaj regularnie paznokcie,
- żyj tak aby budząc się rano nie odczuwać potrzeby rzygnięcia przed pójściem do pracy,
- ryzykuj. Życie jest jedno i krótkie. Nie każdy mój wybór był słuszny, ale to mój wybór, stworzył mnie takiego jakim jestem. I kiedy patrzę teraz w lustro co rano robię to zazwyczaj z przyjemnością.
Nie wiem czy powinnaś wyjechać gdzieś do innego miasta w poszukiwaniu mniej gównianej firmy i większej ilości pieniędzy.
Nie wiem czy powinnaś rozstać się ze swoim facetem.
Wiem jedno: szczęście nie leży w pracy, pieniądzach, podróżach koprogarsonkach, seksie etc.
Szczęście znajduje się gdzieś w znalezieniu balansu między tym wszystkim.


November 13, 2013
Lisice
Ponieważ dostaję mnóstwo próśb o przypomnienie historii o lisicach, a dostęp do starego blogu pozostanie na wieki wieków zamknięte dziś TYLKO RAZ powrót do przeszłości i przypomnienie starej notki.
—–
- Krzysiek?
- Tak?
- Skoczysz do księgowości podrzucić lisicom faktury?
Krzysiek popatrzył z niechęcią na papiery.
- Dlaczego ja? – zapytał skarżąco-proszalnie.
- Jesteś najmłodszy. Płacisz frycowe za urodzenie się w złym miejscu w złym czasie. Lata 80 – tfu!!! – Marian pogonił go pańskim gestem.
Chcąc nie chcąc Krzysztof pozbierał się powoli.
- Daj to… staruchu – rzucił do Mariana wyzywająco.
Wziął papiery i ruszył do księgowych-lisic. W tej części budynku bywał rzadko, bo nie musiał bywać.
Zresztą, co za różnica, tutaj i tak wszystkie korytarze i kanały wyglądały tak samo.
Podobnie jak ze szczurami – pomyślał Krzysztof.
Szczur z Polski podświadomie zna szlaki kanałów szczurów z Tajlandii, bo świadomość kolektywna to reguluje.
Poznasz jedno kopro, to tak jakbyś znał wszystkie.
Lisice były dwie. Lisica właściwa i lisica niewłaściwa. Nazewnictwo wzięło się stąd, ze obie były rude, przy czym lisica, która znalazła się na urzędzie wcześniej, była starsza i nazywana była właściwą a młodsza niewłaściwą. Dla odróżnienia.
Lisica właściwa miała lat 42 i duże cycki, była kobietą w wieku zaawansowanym, ale ciągle sztuką na widok, której mężczyźni chcieli ją wydymać. Dominującą.
Siedziała za biurkiem, założyła nogę na nogę, pochyliła się lekko do przodu, odkrywając trochę lewej piersi.
- Pani Beato, mam przesyłkę od pana Mariana, faktury – wymamrotał.
Starsza lisica spojrzała przeciągle, zmierzyła od stóp do głów jak karakona i powiedziała.
- Niech pan usiądzie. Co pan tak stoi?
Krzysztof nie siadł. Bał się.
- Mam tu papiery, od pana Mariana, przekazać miałem – zaczął znów ostrożnie.
- Od pana Mariana? Oh jej – lisica ewidentnie jaja sobie robiła – to nie mógł osobiście? Boi się nas?
- Nnn-ie miał… czasu – Krzysztof wymamrotał.
Lisica sięgnęła po papiery, przy okazji, przelotnie, jednym, małym gestem, niby przypadkiem, lekko dotknęła prawej dłoni Krzysztofa.
Ten szybko cofnął rękę jak oparzony.
- Ale pan nerwowy – zaśmiała się. Podniosła papiery i zaczęła je nieśpiesznie oglądać.
Zanim otumaniony zdążył cokolwiek odpowiedzieć w drzwiach stanęła lisica niewłaściwa.
Lisica niewłaściwa miała lat 32, długie rude włosy prawie do pasa, zawsze rozczesane, doskonałe nogi i cycki wielkości jabłek Granny Smith. Bardzo apetyczne, bardzo duże, człowiek mógł sobie wyobrazić jak zagłębia w nich usta….
Wieść gminna niosła, że Czarny ją kiedyś przeleciał. Krzysztof w to nie wierzył. Na takie laski było bardzo dobre określenie: były kurwa niepoczytalne.
- A któż to do nas zawitał – wykrzyknęła od progu zdumiona – pan Krzysiu! Może kawy? – zatrzepotała rzęsami.
- Nie fatyguj się moja droga koleżanko – lisica właściwa przejęła inicjatywę – pan Krzysztof odwiedził nas tylko formalnie, żeby przekazać coś od pana Mariana. Prawda panie Krzysiu?
- Ale jeszcze wpadnie? – lisica niewłaściwa popatrzyła na Krzysztofa przekrzywiając uroczą, rudą główkę.
- Oooo… na pewno – lisica właściwa lekko dotknęła stopą łydki Krzysztofa.
Podskoczył nerwowo, wywołując dziwne uśmieszki.
Ilość tak skumulowanego, żeńskiego libido poraziła podświadomość Krzysztofa, napełniając jego mózg wtórnym debilizmem.
Gu gu gu – słyszał w głowie.
- U-uciekam – wystękał w końcu otumaniony – mu-muszę zdążyć na???… pociąg – dokończył.
Roześmiały się gromko.
Wiał przez chwilę jakby go goniło stado rudych demonów.
Wampiry, myślał Krzysztof ledwo mieszcząc się w drzwiach, pieprzone wampiry, obydwie.


November 8, 2013
Wyznania suki 2
Okej. Pamiętasz Jakuba? Tego, co miał być zajebisty urodzinowy seks, który skończył się jakże haniebnym występkiem (o ironio) z taksiarzem? No więc Jakub, po tym jak zawalił swoją najlepszą noc życia, wielki cfaniak wannabe, nagle dostał olśnienia i zaczął się STARAĆ.
A dobrze wiemy jak to jest. Im ktoś bliżej, tym dalej odpycha. Ale przecież my jesteśmy głupie, naiwne. Wystarczy, że nam się parę ładnych gestów okaże i lgniemy jak muchy do gówna. Wszystkie chcemy być niedostępne, pieprzone kokietki, a podświadomie pragniemy tylko czułości, opieki, poczucia bezpieczeństwa i najlepiej jeszcze, żeby miał worek pieniędzy, brykał na białym rumaku, był błyskotliwy w każdej sytuacji i miał dużego/grubego fiuta.
Niestety Jakub taki, kurwa, był. A przynajmniej zaczął być..
Więc zaczęły się słodkie do zrzygania smsy.. Poranne budzenie.. Poranna kawa.. Poranny tost.. Poranna minetka. I najgorsze było to, że pozostał w tym wszystkim męskim osobnikiem, a nie ciotą, nad którą się zastanawiasz czy nie zamienić się z nią już na spódniczkę.
Wyobraź sobie moje wkurwienie na twarzy, kiedy oznajmił mi, że ustawił się z kumplami na Hell-o-ween. Ja świeżo po zakupach, rogi. Ogon – buttplug – na widok którego miałby wzwód tysiąclecia. Ale pomyślałam sobie “o niee, chuju, ja czekałam, to ty też sobie poczekasz.”
Poszłam zatem z koleżanką w miasto. Szybka runda taksą, które do końca życia kojarzyć będą mi się z jednym, ale wracamy na stare śmieci. Widziałeś, że znowu tą jebaną tęczę odbudowywują? Wchodzimy do baru, wszędzie chryzantemy, Maryjki, Jezusy, dynie, śmierdzi jak na cmentarzu. Jakieś małe zamieszanie przy barze.. Patrzę, Urbański promienieje z jakąś młodą dupą na ramieniu. On sztywny, ona się wygina. Wszyscy udają, ze ich nie widzą.
On już przed 50, ale jebany, zakonserwował się. Po drugim drinku robię zakład, że za pół godziny idę prosić go o telefon do przyjaciela. Niestety szybko się zmył. Standardowo, ona pierwsza, on bardzo ociągał się z zakładaniem szalika. Dopił alko i wyszedł. Ona oczywiście czekała na dole, ale przecież wyszli osobno, klasyk.
Koło drugiej wpakowałam pijaną koleżankę w taksę, taksiarz dostał adres i pojechali. Ja, sama, z drinkiem w ręku, na ławce przed klubem. Zimno mi było jak cholera, smutno mi się jakoś zrobiło, więc odpaliłam telefon, poscrollowałam chwilę i wpadłam na genialny pomysł. Poznałam niedawno współlokatorki Jakuba, a skoro nie są one mistrzyniami imprezowania, stwierdziłam, że na pewno któraś z nich będzie w domu, więc szybki ogar i jadę na Żoliborz, podjarana jak nastolatka.
Po drodze oczywiście zaczęłam się trochę stresować, że jadę na darmo pocałować klamkę za 35pln w jedną stronę, ale poszło w sumie gładko i pół godziny później leżałam w łóżku Jakuba. Tamte podekscytowane, jaką to jestem zajebistą dziewczyną, że Jakub padnie jak mnie zobaczy, że ostatnio tylko chodzi i gada o mnie, że widać, że się stara i w ogóle inny człowiek.
Dały mi święty spokój po jakiś 40 minutach. Jakuba nie spodziewałam się dosyć wcześniej w domu, więc w sumie odpaliłam sobie telewizję, na lajcie wzięłam prysznic, pogrzebałam mu w szafkach i.. tak, kurwa, wąchałam jego koszule.
Trochę zdziwiona, bo godzina była w miarę wczesna, usłyszłam, że przekręca się klucz w zamku, więc uciekłam pod kołdrę. Minęło sporo czasu, zanim przekroczył próg mieszkania. Coś do siebie na dodatek mamrotał i tłuk się w przedpokoju jak słoń.
Zaczęłam już z niego powoli polewać, ale mina mi zrzedła jak otworzyły się drzwi do pokoju.
Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam w łunie bijącej od ulicy, był długi włos blond, następnie smukła kobieca łydka. Później usłyszałam chichot.. Jej, kurwa chichot. Mlaskanie i jego dłonie na jej tyłku. Cały, kurwa, wszechświat momentalnie zjebał mi się na głowę. Zrobiło mi się niedobrze i gorąco. Trwało to sekundy, chociaż wydawało mi się, że zdążyłam sobie poukładać milion jebanych wersji na to, jak będzie wyglądała ta scena, kiedy ktoś zapali światło.
Zanim się obydwoje zorientowali, że coś jest nie tak, zdążyłam spokojnie usiąść na brzegu, założyć nogę na nogę i wytrzeć łzy. On zobaczył mnie pierwszy, jego mina automatycznie spowodowała, że ona się odwróciła. Oboje wyglądali jakby, kurwa, ducha zobaczyli.
Ona na mnie, na niego, on ciągle na mnie. chwila ciszy i pomimo całej galaktyki pieprzonych scen w głowie, jak rozrywam go na strzępy, spokojnym, lekko drżącym głosem mówię “cześć kochanie” i czekam na apokalipsę.
Z tego co działo się później, niewiele pamiętam, bo ona dostała jakiś spazmów, widziałam tylko jak się szamocze do wyjścia, zadaje mu dziesięć pytań na sekundę, na które on – pan alpha, kurwa, i omega – nagle nie ma żadnej odpowiedzi. Ja czekam. Czekam kurwa, nie wiem na co, ale tak na serio, to po prostu nie miałam ani fizycznie ani psychicznie siły podnieść się z jego pieprzonego łóżka, żeby wstać i wyjść.
Przez mgłę widziałam jak on, siada przy mnie i zaczyna coś mówić, zaczyna mnie dotykać, próbuje mnie przytulić, wymawia parę razy moje imię. Trzaska drzwiami, bo jego jebnięte wspólokatorki obudziły się i przyszły popatrzeć co się stało.
Mówi, mówi, chodzi po pokoju, w pewnym momencie widzę jego twarz przed sobą. Ja dalej na brzegu, on klęczy przede mną i tłumaczy coś bardzo szybko, bardzo chaotycznie. I wtedy ja, rozglądając się za swoimi rzeczami porozpierdalanymi po jego pokoju, kładę mu rękę na ramieniu, patrzę się mu prosto w oczy i mówię:- nie martw się Jakub, jesteśmy kwita. Spałam z Twoim kumplem.
I moje ostatnie słowa w tym tekście są namiastką kolejnej części wyznań suki.


November 7, 2013
Ballada o plecaczku
Kiedy zaczynasz pracę w kopro dostajesz mały plecaczek. I później w miarę upływu czasu ktoś Ci do tego plecaczka usiłuje załadować kolejne rzeczy.
Jak jesteś nie daj Bóg w miarę bystry albo bystra, poukładany i obowiązkowy ((a na domiar złego gdzieś wewnątrz trzymasz niskie mniemanie o sobie – za dużo szarpania za warkocze w podstawówce, zbyt wiele przegranych walk na pięści na podwórku, zbyt wiele razy twój tornister ginął spod drzwi klasy i znajdował się powieszony na oknie) pozwalasz do tego plecaczka wkładać więcej i więcej.
I w pewnym momencie obserwujesz, że kiedy wszyscy idą do domu ty zostajesz w pracy.
Że zamiast jak inni radośnie popierdalać po korytarzach kopro ze swoim lekkim plecaczkiem ty zginasz się po jego ciężarem i wleczesz ociężale.
Zaczynasz źle spać.
Zaczynasz więcej pić.
Zaczynasz oddawać się promiskuitycznemu, (albo jak wolisz okazjonalnemu) seksowi, bo na nic więcej nie starcza ci czasu.
Ba, nawet w pracy zaczynasz mieć problemy. Bo twój plecaczek jest już tak ciężki, że zaczynasz nie wyrabiać.
W kopro pojawia się zdziwienie. Ależ on/ona nie wyrabia? Jak kto możliwe??? Przecież do tej pory radził sobie radziła ze wszystkim?
Zaciskasz więc zęby, bo nie dopuszczasz do siebie myśli, że nie dajesz sobie z czymś rady. A zwłaszcza z czymś takim jak plecaczek. Co jak co, ale wydaje ci się , że jego strukturę to znasz na pamięć.
Z innymi rzeczami możesz nie dawać sobie rady. Ale z plecaczkiem??
Pracujesz więc jeszcze więcej. I jeszcze więcej.
Nie rozumiesz po prostu jednego.
Awansują nie ci którzy dali sobie wrzucić najwięcej.
Awansują ci którzy jak najszybciej potrafią rzeczy z niego wyrzucać i przerzucać do innych plecaczków. Oni też zarabiają najwięcej.
Występując z pozycji osoby która niesie wykurwiście ciężki plecak poradzę wam jedno. Czasami nie warto wszystkiego robić na 100 proc. Czasami wystarczy po prostu 80 proc.
Oczywiście i tak zignorujecie tę radę. Ale pomyślcie o tym.
Take Our Poll


November 5, 2013
Zabezpieczony: Nie lubię was
This post is password protected. You must visit the website and enter the password to continue reading.


Nie lubię was
Czytam Czarny tą Twoją „2”. Zastanawiam się czy Ty naprawdę jesteś taki powalający? Jesteś taki super ekstra? Bo według mnie nie!! Jesteś wyrachowany, aczkolwiek intrygujący! Fascynujący na maxa. Nie chciała bym spotkać takiego faceta jak Ty.
Chociaż Ty potrafisz powiedzieć kobiecie to koniec. A to jest naprawdę nie lada sztuka. Dlatego opowiem Ci moją historię. Trzydziestki jeszcze nie ma, pracuje korpo.
A wydarzenia o który będę pisać mają miejsce w latach 2004-2013. Ja i on zaczęliśmy być razem od klasy maturalnej. Miłość jak z obrazka. Młodzi, piękni, pełni ufności, nadziei, nowych perspektyw. Studia, sex, imprezy. Super. Wyjazdy wakacyjne za pracą.
W pewnym momencie to ja chciałam czegoś więcej. Nie wiem czy ślubu, czy może po prostu wspólnego zamieszkania? Bycia razem we dwójkę. Niestety trafił mi się Piotruś Pan. Wygłaskany przez mamunie. Rozstaliśmy się. W fatalnym dla mnie czasie. Miałam na głowie magisterkę, obronę, nową prace. Dużo się działo. To ja chciałam do niego wrócić. Był nieugięty. A tak naprawdę od kilku miesięcy świrował z laską z pracy. A i podobno mnie zdradził. Kilka krotnie.
Czarny czy Ty uważasz że facet powie wprost swojej dziewczynie o zdradzie? Minęły trzy lata od rozstania. Ma trzecią laskę od rozstania ze mną. Miesza sam, już bez mamuni. Spotykam go często, bo mieszkamy bardzo blisko siebie. I wiesz co? Nawet mi „cześć” nie powie. Wczoraj wieczorem mijałam go i powiedział tylko tyle: „Spać! Bo jutro do roboty”. Dodam jeszcze, że prze te trzy lata próbowaliśmy COŚ z tym wszystkim zrobić. Po prostu w chwila słabości, samotności i przypominał sobie o mnie. Dawałam się teraz na to nabrać. Często. Teraz nie reaguje.
Po ostatnich telefonach i smsach, na które nie otrzymał odpowiedzi, wrócił do swojej ex – wilkonochatej laski (kulfon), która chyba chce zostać stylistką, ale w ogóle jej to nie wychodzi. Ona tańczy tak jak jej on zagra! Co się dzieje z tym babami. Zachowują się tak jak by Pana Boga za nogi złapały. Bo mają faceta. Bo teraz są fajne! Chore!! A ich naiwność, że mogą go zmienić? Haha- bawi mnie to. A o was nie lubię was. Każdy jeden z was jest taki sam. Skurwysyn! Tak skrzywdził mnie jeden ale powielacie schematy. Nie uważam że nie powinniście istnieć itd.
Ale, nie postępujecie fair wobec nas KOBIET!


November 3, 2013
Jajka
Krzysztof wyciągnął z dumną miną z reklamówki 10 jaj kupionych od baby pod blokiem. Nie byle jakiej baby.
Krzysztof nie był frajerem i doskonale się orientował, że 80 a może nawet 90 proc. jaj sprzedawanych na warszawskich bazarach to jaja z Tesco z których jakiś spryciarz albo spryciara gąbką z płynem Ludwik usunął oznaczenia, trąc jak onanista na planie filmu porno.
Jego baba była jednak inna.
Gruba, w chustce na głowie, rumiane policzki, ba nawet z wąsem – ewidentnie było widać że baba jest ze wsi, pachnie wsią i oddycha wsią.
No może mając swoje stanowisko nieopodal śmietnika oddychała akuratnie czymś innym, ale jaja to miała prima sort.
Pokroił sobie cztery kawałki chleba: ciach, CIACH, CIACH.
Posmarował je masłem. Polskim, nie żadnym irlandzkim czy duńskim – w kwestii żarcia Krzysztof był absolutnym patriotą.
Co do tego? – zastanowił się chwilę. – Ależ oczywiście – walnął się w głowę. – Kabanos. Oczywiście wieprzowy, nie drobiowy, nie uznawał w tym przypadku żadnych kompromisów.
Z namaszczeniem wyjął jeszcze lodówki butelkę piwa Plon – ponoć chmielonego świeżymi, niesuszonymi szyszkami. 7 zł za butelkę, ale było warto.
Kolacja zapowiadała się wykurwiście.
Zgotował wodę w czajniku, jajka wsadził do rondelka, zalał je uważnie, wodę posolił po czym wyszedł z kuchni z mocnym postanowieniem powrotu za jakieś 5 do 7 minut kiedy będzie można jaja wyciągnąć i obrać.
Podszedł do wieży i puścił sobie kawałek Black Sabbath. A jeszcze konkretnie numer czwarty na genialnej płycie „Paranoid”.
Strzelił sobie małego Wiplera do szklanki a następnie do gardła.
Po brzuchu rozeszło się miłe ciepło.
Jiiją, jijjją, jiią – charczała gitara męczona przez Tony’ego Iommi.
Krzysztof w jej rytmie wykonał szybki pokaz zdejmowania marynarki i koszuli.
Wygiął się spektakularnie i zawył:
„Nobody wants himmmmm They just turn their headsNobody helps him
Now he hassssss his revenge!!!!!!!!”
Spiął pośladki i napiął biceps. Prawy. Mięsień zaprężył się obiecująco.
Idzie mi świetnie – pomyślał.
Teraz spodnie! Odpiął pasek, wyskoczył z nich jak oparzony i zawirował gaciami nad głową w rytm
I w tym momencie ktoś w jego kuchni strzelił z rewolweru Magnum.
Krzysztof doskonale wiedział jaki dźwięk wydaje rewolwer Magnum, bo sam z niego strzelał dwa lata temu.
U nich w biurze była tradycja losowania prezentów na gwiazdkę. Szefostwo uznało, że to lepszy pomysł niż szósty z rzędu koszyk z zestawem do samodzielnego zrobienia sushi, które i tak załoga solidarnie wystawiała na Allegro.
Krzysztof dziwnym zbiegiem okoliczności wylosował zajęcia na strzelnicy, których zwieńczeniem było 12 strzałów z rewolweru Magnum, wielkiego jak krowa, a kopiącego jak byk.
Z trudnością utrzymał go wtedy dwoma rękami. Za to z tarczy strzelniczej zostały jakieś nędzne ogryzki.
Padł więc na podłogę jakby goniło go dwóch wielkich murzynów po Bronxie.
Poleżał tam chwilę.
Z kuchni zaczął dochodzić jakiś niepokojący swąd. Niezwykle śmierdzący. Podniósł głowę i na czworakach poczłapał w jej kierunku. Smród nasilał się z każdym ruchem.
Eletryka pierdolnęła i się spaliła czy co? – zastanowił się moment. – To może być kosztowne – zaniepokoilłsię
W jego bloku wzniesionym za czasów radosnego socjalizmu podobnego rodzaju wypadki oznaczały konieczność wezwania elektryka, który za swoje usługi brał minimum stówę za godzinę.
Ale ze ścian nic nie parowało, za to z gara na kuchence unosił się siwy dym.
Wstał i zajrzał do rondla.
Zamiast białych jajek klasy zero, zniesionych przez kury popierdalające na swoich łapach po podwórzu i zajadających się dżownicami pływała w nim dziwna szaro – zielona zawiesina.
- Zbuk. Ja pierdolę, ugotowałem zbuka – pomyślał.
Jego siostra kiedyś miała podobny niefart.
Rozbijała jajka nożem do miseczki. Przy piątym trafiła na zbuka. Fala smrodu, która ją zalała była tak porażająca że wyciskała łzy z oczu.
Nie mogła się powstrzymać i rzygnęła prosto do miseczki. Rzygała tak długo aż zaniepokojony odgłosami jej konkubent oderwał się od trzeciej części Diablo i przybiegł do kuchni.
Kiedy zobaczył co się stało, również rzygnął prosto na podłogę i symultanicznie rzygali tak przez pięć minut.
Nie wspominali tego epizodu za dobrze, choć Krzysztof gdy mu go opowiadali prawie spadał ze śmiechu z kanapy.
Teraz miał chyba większego farta. Ugotowany zbuk owszem śmierdział, owszem śmierdział przepotwornie, ale jakoś dał radę zbliżyć się do garnka.
Gdzie to wywalić? – kombinował gorączkowo. – Do kibla???? Nie! Zapcha się. Do zlewu??? I co mam w to później włożyć rękę??? Nie!!!
Wyciągnął wielką reklamówkę z Biedronki i wylał do niej zawartość garnka po czym zawiązał zawartość.
Reklamówkę wcisnął w kolejną i jeszcze kolejną aż doszedł do co najmniej dziesięciu a dla pewności toksyczny ładunek wpakował jeszcze w worek na śmieci.
Jakby go goniło stado diabłów tasmańskich pognał do śmietnika na dole. Droga z ósmego piętra dłużyła mu się straszliwie.
Kiedy wrócił ręce nieco mu drżały. Otworzył okno w kuchni i włączył wyciąg. Nalał sobie dużego Wiplera i bezwładny zaległ na kanapie ciężko oddychając.
Nie był już głodny. Jedno przynajmniej było pewne. Baba ewidentnie sprzedawała jaja ze wsi.
A kuchnię, tak kuchnię wietrzył trzy dni.


October 27, 2013
Wyznania suki
Czytając mnie zastanawiacie się kim są te wszystkie suki, które w tym mieście oddają się facetom na raz. Które nie mają problemów ze ściągnięciem majtek w toalecie dla faceta, którego widzą po raz pierwszy w życiu a zdołał je zainteresować na 3 minuty i 20 sekund.
Oczywiście, że się zastanawiacie. Zwłaszcza jesli macie więcej niż 30 lat.
W waszych - naszych czasach było to nieco trudniejsze. Zdjęcie majtek z tyłka panie trzymały raczej na specjalne okazje.
Odezwała się do mnie na Facebooku Suka. Która bardzo chce opowiedzieć swoją historię.
Nie wiem czy to pisze jest prawdą.
Nigdy nie widziałem jej na oczy.
Wiem jak ma na imię i nazwisko.
Wiem jak wygląda, bo na jej profilu są zdjęcia.
Ale wy się tego nie dowiecie.
To dziś będzie przewodnik po Warszawie jaką odtwarzacie sobie na kliszach.
“Mam 24 lata i trzy dni. Zawód: szwendacz. Za niska, za gruba na modelkę. Nie obejrzy się za mną każdy facet na ulicy. Nie ten typ.
Ale mam oczy. Oczy mam bardzo dobre. Są kurewskie, zimne i niewinne zarazem. Tak, oczy mam bardzo dobre.
Osobowość z pogranicza i aktorka pierwsza klasa. Lala z korporacji, hipsterka, romantyczka, slodka idiotka, córeczka tatusia. Kawał suki do wyjebania versus mała smutna dziewczynka.
Jestem uzależniona od recept swojego psychiatry. Funduje sobie od sześciu lat w Warszawie bezsenne noce, podczas których odbywam tournee po ciemnych zakątkach stolicy. To co wam opowiem wydarzyło się w ubiegły weekend”
Jestem pod tym względem strasznym leszczem, ale plan był taki, że na moje urodziny robię fabulous domówkę, później oczywiście jedziemy się dojebać na miasto. Byłam nawet u sąsiadów obok i pod, oznajmić im, że będzie trochę głośno. Emeryci, których widziałam pierwszy raz na oczy, a mieszkam tu już prawie rok – o dziwo – życzenia, gratulacje i miłej zabawy.
Tylko ta jebnięta, natapirowana blondyna z naprzeciwka, która po bułki zawsze cała w złocie zapierdala, szeptała mi w szparę do drzwi, że po co pukam, że czego chcę, więc ją w końcu po 10 minutach gapienia się w judasza najzwyczajniej olałam. Chociaż ona jedyna byłaby pretendentką do dzwonienia po psy.
No.. więc plan prosty, zaczynamy u mnie na chacie, później miasto i wracam w bardzo ogarniętym stanie na urodzinowy seks, na który umówiłam się z Jakubem. Miały być pończoszki, wiesz.. ja niby już zasypiam w łóżku, Jakub w prezencie dostał mój kod do bramy, spontanicznie budzi mnie minetką i pieprzymy się do białego rana.
Na miasto oczywiście ruszyłam w bardzo nieogarniętym stanie. Na Foksalu miałam już gwiazdki przed oczami i parę podejść w toalecie do sedesu, ale jakoś się poukładałam. Czas miałam bardzo dobry i wszystko szło zgodnie z planem.
Na jakieś pół godziny przed przyjściem Jakuba złapałam na środku Nowego Świata taxę. Pożegnałam wszystkich współimprezowiczów, co zajęło mi trochę czasu, więc już lekko spóźniona, wbiłam do taxy i bardzo konkretnie zasugerowałam, że koleś ma dziesięć, kurwa, minut na dowiezienie mnie do domu. Wtedy zaczął się ogar, bo przecież miałam jeszcze jako tako wyglądać. Wyobraź sobie teraz moje kreski i czerwoną szminkę tak, jakby mi ktoś łapą po ryju przejechał.. Jak to zobaczyłam w lusterku, to momentalnie wytrzeźwiałam. Od razu panika, że chuj z tego będzie, że przecież Jakub, skoro jeszcze przed chwilą obracał wszystkie hostessy na kawalerskim swojego zioma, jest w takim stanie, że mu generalnie.. nie stanie. Więc żalę się temu biednemu chłopakowi, który siedzi za kółkiem. Kątem oka widzę, że całkiem nieźle wygląda. Wysoki brunet, dobrze zbudowany, ładna szczęka.. Wiesz jaką mam do nich słabość. Na dodatek kurwa, ładnie pachnie. Mi się załącza pieprzona kokietka i po kolejnych 500 metrach, pół żartem, pół serio informuje mnie, że wyłącza licznik. Ja dalej z tyłu chichoczę. On się mnie pyta gdzie jedziemy, to mówię mu, że przecież powinien skręcić teraz w lewo, czego on oczywiście nie zrobił. Najgorsze było to, że nie zorientowałam się nawet gdzie dalej jechaliśmy, bo zaczęłam sobie poprawiać rajstopy, które wżynały mi się w tyłek, z powodu mojego oczywistego braku bielizny.
Sukienka mi trochę zjechała, całe cycki na wierzchu, zaczynam poprawiać, po czym ogarniam, ze stoimy pod Łazienkowskim w krzakach. On się do mnie odwraca i pyta “u mnie, czy u Ciebie?”. Jaką wtedy kurwa zdziwioną zaczęłam udawać! Że no coś Ty.. Ja tu niedługo gościa będę miałą i nie mam czasu, i przecież jesteśmy już tak spóźnieni.. Po czym on gasi samochód i przesiada się do tyłu. Mnie jakby trochę sparaliżowało, ale przypomniałam sobie, jaki faceci mają problem po alko, więc Jakuba już w sumie spisałam na straty, a skoro miałam dostać urodzinowy seks, to czemu nie tu i teraz?
On podał mi rękę i się przedstawił, ja szybki check out. Spojrzenie w oczy i standardowo na dłoń w poszukiwaniu obrączki – brak. Grzecznie odwzajemniłam przywitanie, po czym pomogłam mu uporać się z moimi rajstopami, co skończyło się ich rozerwaniem. Jedyne co usłyszałam, to “ale jesteś mokra”. Chwilę później pochylałam się nad jego rozporkiem. Rozbawiło mnie to, że poprosił, abym była subtelna. Który, kurwa facet lubi subtelny seks? Może dlatego, że miał małego fiuta.. Nie wiem.
Ja w głowie cały czas miałam wizje tego, że Jakub czeka bardzo zdziwiony pod moimi, zamkniętymi drzwiami, więc chciałam jak najszybciej mieć już taxiarza z głowy. Wydawało mi się, że obciągam mu całe kurwa wieki! W międzyczasie zastanawiałam się czy mam jeszcze gumy do żucia w torebce, czy będę musiała unikać pójścia w ślinę z Jakubem.
Po chwili – albo raczej po całych kurwa godzinach – on kończy mi w ustach, ja połykam i od razu rzucam się na torebkę. Znalazłam parę urodzinowych cukierków i całe cztery wjebałam sobie do buzi na raz.
Do mnie mieliśmy już tylko kawałek, jechaliśmy w kompletnej ciszy. Skurwysyn naliczył mi jeszcze na koniec całe dwie dychy za podróż i obciąganie, pomimo wyłączonego licznika! Byłam zbyt najebana, żeby się kłócić, więc rzuciłam mu ten banknot gdzieś w stronę skrzyni biegów. Wysiadłam cała podarta i rozmazana, pomyślałam sobie “Ty dziwko..’. Ale powiem Ci, że nie miałam tego jakoś długo na sumieniu, ponieważ Jakuba w końcu nie było.


October 24, 2013
Wszystko co chcielibyście wiedzieć o “Pokoleniu Ikea Kobiety”, ale boicie się zapytać. I słusznie
Zacznijmy od maila, który zrobił mi dziś internet. Dostałem go od producenta… Wyborowej. Jak się okazało uprawiałem reklamę natywną i jeszcze nie brałem za to pieniędzy. Po prostu, kurwa skandal.
Napisał pan Kamil:
- “Na wstępie gratuluję niezwykle ciekawego bloga i udanej premiery książki – nie skłamię jeżeli napiszę, że mamy w naszej firmie przynajmniej kilka osób, które zaopatrzyły się w swój egzemplarz J Piszę jednak w nieco innej sprawie – w Pana książce tak często pojawiają się nasze produkty, że naprawdę zaczęliśmy zastanawiać się czy coś nas przypadkiem nie łączy. Jeżeli zechciałby Pan rozwiać nasze wątpliwości będę wdzięczny za wiadomość.”
Panie Kamilu – nic nas nie łączy. Lubię wasz produkt, dlatego bohaterowie go spożywają. W drodze rewanżu możecie Państwo kupić ot kilka tysięcy egzemplarzy Pokolenia i rozdać wśród użytkowników produktu Gwarantuję ich satysfakcję!
Czy i kiedy będzie e-book z Pokoleniem Ikea Kobiety?
- Odpowiedź brzmi: jeśli już to pewnie za rok, nie wcześniej. O e-bookach co prawda decyduje wydawnictwo, sam jestem fanem ale… nie lubię chomika. Moja książka jest częściowo dostępna na blogu, pierwsza była tam prawie w całości – jeśli ktoś chce się przekonać jak piszę to zapraszam. Serdecznie. Kobiety z dużym biustem zapraszam podwójnie.
Kiedy część trzecia?
- Nie wiem moi drodzy. Kiedy wychodziła jedynka, miałem już w głowie zręby dwójki. Dziś gdy wychodzi dwójka – mam co najwyżej pomysł na trójkę. Jeśli dwójka wam się spodoba – bardzo spodoba – napiszę coś więcej.
Jak zdobyć autograf?
- Od czasu do czasu dzięki pomocy kolegi Marcina wystawiamy na Allegro pewną liczbę egzemplarzy z personalizowanym autografem.
Ostatnia aukcja jest tu:
http://allegro.pl/show_item.php?item=3658247232
Zostało niewiele czasu. Spieszcie się. Aha dwójki z autografem na razie nię będzie. A kiedy będzie? Na pewno nie w tym roku.
Jako początkujący autor, dopiero debiutujący na rynku wydawniczym, chcę Pana zapytać: jak udało się Panu osiągnąć tak wysokie wyniki sprzedaży? Jak udało się Panu sprawić, że ludzie dowiedzieli się o Pańskiej książce?
Nie ukrywam, że jestem nowicjuszem, i moje doświadczenie w promowaniu książki jest bardzo nikłe, dlatego każda rada w tym zakresie jest dla mnie bardzo cenna. Zależy mi po prostu, aby moja powieść , choć w niewielkim stopniu zaistniała na rynku wydawniczym, a bez dobrej promocji, nie jest to możliwe.
- Drogi kolego po fachu. Odpowiedź w niczym cię nie zadowoli. Miałem po prostu bardzo dużo szczęścia i włożyłem dużo pracy w tego bloga. Ale obiecuję, przy drugiej jest łatwiej (Ok – odpowiem ci więcej na maila).
Czółko


October 22, 2013
Dziś ukazuje się moja nowa książka
Kłamałem. Kłamałem kilka dni temu pisząc wam, że to ostatni fragment “Pokolenia Ikea – Kobiety” jaki zaprezentuję. Dziś jest jeszcze jeden. I już naprawdę ostatni:
PROLOG
My lud pracujący dużych miast, wykształcony na uniwersytetach i politechnikach,
Pracujący ponad siły przez więcej niż 10 godzin na dobę przed błękitnymi ekranami komputerów,
Bez których nie wyobrażamy sobie życia,
Utrzymujący więzi międzyludzkie przez internetowe komunikatory i blogi,
Wiedzę o świecie czerpiący z tandetnych serwisów plotkarskich,
Nadużywający włoskiego jedzenia i czerwonego wina,
I szybkiego seksu który miał być niezobowiązujący (nie zapomnijmy o seksie),
Usilnie chcemy i potrzebujemy zmusić swój organizm do posiadania kawałka własnego życia. Które pozwoli nam:
1. Cieszyć się czasem wolnym
2. Poświęcać czas rzeczom ważnym a praca ważna jest rzadko.
I obiecujemy że będziemy usilnie próbować spędzić życie, które niewiadomo kiedy się skończy nie na odkładaniu, wzdychaniu i smętnym snuciu się z palcem w dupie a realizacji tego wszystkiego o czym marzymy a na co wydaje nam się, że nie mamy teraz czasu.
Tak nam kurwa dopomóż.
podpisano: Pokolenie Ikea
To najlepsza książka jaką napisałem w życiu. Nie żeby było ich wiele, ale z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że jest naprawdę świetna. Zresztą mi możecie nie wierzyć, ale pierwsze sygnały, które spływają od ludzi na Facebooku – świadczą że nie jestem osamotniony w tej opinii.
Przebiłem jakością pierwszą książkę, swój debiut który sprzedał się niemal w 15 tys. egzemplarzy (licznik bije nadal). Spełniłem swoje marzenie. To o zajebiste uczucie. To dowód, że wy siedząc gdzieś w kropracyjnym brojlerach jesteście w stanie zrobić to samo.
Książka jest dostępna od teraz w całym kraju – ja polecam Empik. Zarówno ten internetowy jak i ten stacjonarny.
Koniec reklamy. Jeśli macie jakieś pytania – zadawajcie je w komentarzach. Zrobię z nich i odpowiedzi – oddzielną notkę.
May the force be with you. I do księgarni panie i panowie! Nie pożałujecie.


Piotr C.'s Blog
- Piotr C.'s profile
- 34 followers
