Piotr C.'s Blog, page 38

November 18, 2013

Polskie kobiety są źle wychowane

Mając 29 lat mam jakiś tam plecaczek z doświadczeniem na kilka książek. Średnio na rok mojego życia przypada 0,5 Kobiety, nie wiem czy to jest dobry wynik – w końcu mówi się, że nie liczy się ilość tylko jakość. Za każdym pierdolonym razem starałem się całkiem w inny sposób, trenowałem niczym pilny uczeń z zakonu Shaolin. Jak trzeba było trzymałem celibat do odpowiedniej chwili, czasem atakowałem niczym wilk nie patrząc na jej faceta czy nie myśląc o tym co będzie później. Szczerze to zawsze uważałem, że polskie dziewczyny – kobiety są po prostu źle wychowane.


Kiedyś słyszałem stwierdzenie, że kobiety są jak samochody, jedne się dobrze prowadzą inne trochę gorzej. Chyba trafiałem na same furiatki, zwyrodniałe psychopatki albo kobiety, które nie wiedziały czego chcą, a jak wiedziały to nie mogłem im tego dać, bo nie wiedziałem, że one tego chcą. Tym bardziej mój problem jest po prostu cały czas powtarzany, jakbym odgrywał rolę w teatrze i za każdym razem bym się mylił na innym epizodzie.


Odnoszę wrażenie, że polska kobieta wychowana w zwykłej rodzinie, gdzie dziadkowie zapierdalali gdzieś w fabrykach całe życie i teraz ledwo żyją lub już nie, a rodzice to dorobkowicze, mający firmę założoną w latach 90 i ciągną interes do dzisiaj lub robiący w tych samych fabrykach co rodzice.


Pewnie oglądałeś kiedyś serial „40 latek”, gdzie kobieta siedzi w domu, a mąż pracuje gdzieś tam na dobrym stanowisku. Ty jesteś bliżej tego pokolenia, bo jesteś trochę starszy. A mimo to ja siedzę i spotykam się z dziewczynami od 19 po kobiety do lat 32… i co? Widzę to samo zło.


Kobieta teraz myśli tylko o pieniądzach, to facet ma na nią zapierdalać, ma być jej wołem. Czasem mu da dupy na święty spokój (w końcu za darmo to nawet ci żona nie da…). Mamusia, córeczkę wychowała wzorowo – spotyka się z jakimś tam Andrzejkiem, dobry z niego chłopak, czasem leci do kolegów się nachlać i się kłócą czy rucha jakąś na boku, no ale przecież to normalne. Chłopak ma samochód (tata ma firmę) i dom postawiony na obrzeżach miasta, a co ona robi? Ona ma jakiś tam salon kosmetyczny, który bardziej jest hobby niż zarobkiem, bo po co żonie dawać kasę na te wszystkie upiększacze, skoro może sobie otworzyć swój interes i nie jest źle.


Stale tylko kasa i kasa… widziałeś tę Słowaczkę (Nicky Tučková), która szuka bogatego Polaka (dziwię się, że jeszcze jej nie dorwałeś! :D ). To jest coraz bardziej pojebane… same księżniczki, a książąt brak.


Moja the best friend (ta od oceny twojej książki) stwierdziła, że to wina facetów, bo nic sobą nie reprezentujemy, że same grubasy albo brzydale, że faceci o siebie nie dbają, nie uprawiają sportów i nie mają szansy na lepszą kobietę. Mówi mi także o charakterach, że faceci są za miękkie pały i nie potrafią poderwać ładnej dziewczyny…


Sam czasem czytuję pewne gazety o męskich problemach typu – polscy mężczyźni są coraz mniej męscy, nie radzą sobie z kobietami i tu jest problem. No ale spójrz kurwa na ShowUp! Co tam się dzieje, gówniary po 15 lat pokazują dupy za żetony. Mam poznawać kobiety takiego pokroju, które machają dupą na lewo i prawo, a ja zjebany z pracy wrócę i ona mi powie, że nie ma siły się kochać… no nie ma co się dziwić.


Jakby się przy mojej transmisji masturbowało 6500 kobiet to też byłbym spełniony! (będzie załącznik ze zrzutami). Dobra, no ja też se oglądam trochę ShowUp i mam nawet jedną koleżankę, którą tam poznałem. Na szczęście nie rzucam pieniędzy na takie pierdoły (wbijam się na sępa i czekam aż ktoś rzuci żetonami, żeby laska się pokazała z lepszej strony – nie powiem, że od dupy strony hehe). Najgorsze jest to, że nawet na początku się zbulwersowałem, bo nie chciałbym, żeby moja córka tak robiła. Napisałem do tego portalu, ze coraz więcej dzieciaków wchodzi i dorzuciłem screeny na których są niepełnoletnie osoby pokazujące nagie ciało. Oni mi odpisali, że ich to nie obchodzi, nie ma w polskim prawie restrykcji, osoba sugeruje, że ma ukończone 18 lat i kropka.


Od pół roku mieszkam w Anglii, mówią, że tu same grube parówy i nie ma co wyrwać. No może i tak, ale te młode między 18 a 23 są jeszcze zjadliwe. Z resztą Anglia z tego słynie, że jest wielu obcokrajowców.


Mieszkam pod Oxfordem (w którym 90 procent studentów to Azjaci – Japonki rulezzz), u mnie w miasteczku poznałem już kilka Hiszpanek, Włoszek i Angielek… myślałem, że karta się odwróciła i w końcu znajdę coś dla siebie, bo młody już nie jestem, a na wygląd oceniają mnie zazwyczaj na 8 lat mniej… ale wynika z tego, że zaczynam się martwić o siebie. Spać wręcz nie mogę… bo się zastanawiam czy może ze mną jest coś nietegens?


Przecież nie mam żadnych wad! No dobra, mam chory kręgosłup co jest w sumie niewidoczne, wyglądam normalnie jak facet, nie obrośnięty, brzuszek mi lekko wyszedł (kręgosłup), w kwestii wzwodu też nie mam problemu i wielkość moim zdaniem jest odpowiednia (chodziłem rok na siłownię i basen – przewijałem się przez prysznice i porównując to trafiłem na kilka przypadków większego sprzętu, więc myślę, że średnia europejska mnie nie dotyka, a przy wzroście 173 to chyba jest jakiś powód do dumy?). Nie wstydzę się rozmawiać z kobietami, choć czasem po prostu uciekają mi jak piasek przez palce. Często  mają swoich facetów lub tłumaczą, że kończyły niedawno skomplikowany związek i chuj bombki strzelił.


Ostatni związek zakończyłem od razu po sylwestrze, więc prawie rok już mija mojej abstynencji, chyba jeszcze tak długo nie ruchałem… :D ok rozumiem istnieją agencje, ale mnie to nie kręci. Jednak mam jakiś samozachowawczy odruch poderwania „mięsa”, niż rzucać się na coś łatwo dostępnego. Jestem czasem bardzo wybredny, ale nie egocentryczny.


Tydzień temu natknąłem się nawet na typa na youtube, który ukazuje jak powinno się podrywać dziewczyny – szkoda tylko, że chłopak to robi na przypale łapiąc laskę na ulicy i z tych jego wniosków wynika, że po prostu i tak mimo swoich cudownych metod nie wyrwał nic co miało by jakiś permanentny charakter. Nawet po przeczytaniu dwukrotnie “Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy” – John Eldredge kompletnie mi się nie polepszył humor, ani tym bardziej uczucie, żebym miał jakieś większe nadprzyrodzone moce do podrywania.





Take Our Poll

2605_82a4_500


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 18, 2013 22:30

November 17, 2013

Kochanek

To była z całą pewnością sprawa Krusz – budu. Krzysztof nie miał najmniejszych wątpliwości w tej sprawie.


Krzusz – bud prześladował go od maja 2011, kiedy po raz pierwszy dostał ich sprawę. Miał ich zwindykować, ale w piśmie do sądu o nakaz zapłaty pomylił dzikim trafem numery rachunków.


Zamiast numeru wierzyciela wstawił tam numer… innego konta Krzusz- budu. A komornik zrobił rzecz jasna to co do niego należało. Zabrał pieniądze i przelał pieniądze.


Z jednego konta Krzusz- budu na drugie konto Krzusz- budu.


Wielkie Jo, które mu to gówno zlecił, śmiał się przez tydzień, tak że mu łzy ciekły. Ale trzeba mu przyznać na samym końcu walnął go w plecy aż jęknęło i stwierdził: nie bój się młody, najwyżej pójdzie to z mojego ubezpieczenia.


Teraz niszczarka, przed którą stał się zacięła. Owszem Krzysztof wrzucił w nią mnóstwo niepotrzebnych papierów, ale był pewien na milion procent, że zatkały ją właśnie TE akta.


Potrząsnął chińskim dziadostwem. Nic. Potrząsnął jeszcze raz.


Żyły wyszły mu na czole. Odszedł krok do tyłu i łypnął na niszczarkę z niechęcią. Miał ochotę podejść do tego wrednego pudła i załadować w niego z całej  siły kopa. Nie bacząc na konsekwencje.


Zamachnął się nogą i zatrzymał trzy centymetry przed obudową. Krzysztof wypowiedział słowa uchodzące za wyjątkowo nieparlamentarne i dotyczyły niewłaściwego prowadzenia się matki konstruktora.


Z mniej więcej 20 metrów całą sytuację obserwowały z uprzejmym zainteresowaniem Lisica właściwa i Lisica niewłaściwa.


Ich zdaniem do odblokowania urządzenia wystarczyłyby długi nożyczki, ale były bardzo ciekawe jak Młody ma zamiar to zrobić za pomocą nogi.


A poza tym nie chciało im się wstać z kanapy.


Lisica właściwa – czyli starsza tego dnia miała na sobie tradycyjną koprogarsonkę w kolorze stali, kończącą się tuż przed kolanem, z długim rękawem i kołnierzykiem. Pod którą kryła mlecznobiałe wielkie piersi. Lisica właściwa owszem lat miała 42, wyglądała na 35 ale cycki miała niczym 25 – latka. Kwestia genów. I 11 tys. zł. na chirurga plastycznego, który niedawno podciągnął jej piersi.


Z kolei Lisica niewłaściwa miała na sobie czarne spodnie, czarny żakiet z podwijanymi rękawami i białymi mankietami oraz białą bluzkę.


Obie piły kawę. Czarną. Z mlekiem sojowym.


Lisica  niewłaściwa siedziała na kanapie bardzo ostrożnie. Wczoraj spędziła bardzo przyjemne dwie godziny w towarzystwie swojego kochanka. Teraz bolały ją hmmm…. uda?


Jej kochanek miał 45 lat, był oczywiście bardzo doświadczonym prawnikiem, był kompletnie łysy  za to z wystającą szczęką i brunet.


To ostatnie jeśli nosił koszulę można było poznać dopiero po włosach łonowych. Jeśli zamiast koszuli miał na sobie t-shirt uważne oko mogło to dostrzec niewielkie ciemne włosy na przedramionach.


Na klacie się golił. Nogi też.


Miał 17 cm grubego chuja, 35 letnią żonę – radcę prawną (bardzo ładną blondynkę, która jednak do późna zostawała w pracy) oraz psa – jamniczkę, którą nazywali Ripley.


Dzieci nie mieli.


Tak, kobiety, które umawiają się z żonatym mężczyzną to te które dawno, dawno temu mówiły, że tego nigdy nie zrobią.


Młoda lisica też tak kiedyś mówiła i to mniej więcej ze dwa lata temu. Później poznała pewnego mężczyznę o imieniu Artur, który obiecał jej wiele rzeczy, nie dotrzymał żadnej, przeleciał kilkakrotnie a później zostawił. A wiązała z nim pewne nadzieje. Od tego momentu zradykalizowała swoje podejście do płci męskiej. To JEJ miało być przyjemnie. Koniec, kropka.


A co do kochanka, w małżeństwie był on macho. Lisica niewłaściwa wykorzystywała go zaś czysto instrumentalnie.  W takim przypadku nie ukrywajmy kluczowa jest wielkość instrumentu i sprawność w jego używaniu a nie jakieś dodatkowe romantycznie pierdoły.


A poza tym?


„Przywieź mi papierosy.” To o pierwszej rano. Oczywiście, że przywiózł.


„Jeśli natychmiast nie przyjedziesz,  to więcej możesz się tu nie zjawiać.” Klął, wyzywał ją od wrednych suk, ale przyjechał.


„Odwieź moją przyjaciółkę do domu.” To o starej lisicy. Odwiózł.


W mordę otwartą dłonią waliła go cały czas. Profilaktycznie. Podejrzewała, że to lubi. Młoda lisica wiedziała, kiedy ma faceta pod całkowitą kontrolą. Mówiąc szczerze trochę zaczynało ją to nudzić.


Krzysztof w dalszym ciągu stał w korytarzu  szarpiąc się z niszczarką.


- Wiesz co? Ja chyba za niego wyjdę – stwierdziła Lisica niewłaściwa patrząc na nieświadomego niczego Krzysztofa.


- A po Ci taki wypłosz? – zainteresowała się starsza lisica.


Młodsza lisica założyła nogę na nogę po czym uśmiechnęła się promiennie pełnymi ustami. Wyglądała przy tym trochę jak ruda Emma Stone, tylko z o wiele większym biustem.


- Będę miała męża. I tym razem to nawet swojego! – odpowiedziała i ostrożnie poprawiła się na kanapie.


8648_68cb


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 17, 2013 13:30

November 15, 2013

Balansuję między swoimi pragnieniami a strachem przed ich spełnieniem

Napisała do mnie Kasia. To znaczy nazwijmy ją Kasią. Kasia jest rozdarta. Powiedzcie: cześć Kasiu.


„Zastanawiałam się czytając PIK , czy interesuje Cię opinia Twoich czytelników. Tzn. czy istotne jest dla Ciebie zdanie jednostki czy może koncentrujesz się tylko na statystykach sprzedażowych z Empiku.


Pierwszą część kupiłam, bo koleżanka mi poleciła (pracuje w korporacji, mieszka w Warszawie- ja ani jedno ani drugie). Teraz przeczytałam kolejną część. Kilka razy się śmiałam, kilkanaście odczuwałam podniecenie, nie płakałam, nie nudziłam się. Zaczęłam się zastanawiać. Jeżeli napiszę nad czym to Ty być może będziesz w stanie ocenić czy osiągnąłeś zamierzony efekt tudzież wręcz odwrotny, czy warto było, a może też gówno Cię to będzie obchodzić.


Mam 25 lat. W zeszłym roku skończyłam studia. Dostałam pracę- w gównianej firmie za gówniane pieniądze. Ale pomyślałam sobie że przyjmę tę ofertę, lata lecą, trzeba zdobywać jakieś doświadczenie, móc coś wpisać później w cv – nawet jeśli to gówniane, a może następna praca będzie lepsza.


Zastanawiam się czy jestem już kobietą, czy tak postrzegają mnie inni, czy mogę się podobać. Czy to jest moment, kiedy powinnam przestać żyć z dnia na dzień i zacząć pragnąć stabilizacji , planować kredyty , małżeństwo , dzieci . Czy pozostawić wszystko jak do tej pory, ciesząc się wciąż z takim trudem zdobytą niezależnością, własnymi pieniędzmi (niezbyt dużo ale zawsze), brakiem obowiązku tłumaczenia się kolejnym osobom co robię, dlaczego akurat tak, po co kupiłam te buty i czemu znowu czarne.


Nie jesteś odpowiednią osobą- ba jesteś ostatnią osobą, której takie rzeczy powinnam opisywać, mimo wszystko naszły mnie takie refleksje albo inaczej mówiąc zintensyfikowały się po przeczytaniu Twojej książki. Tak w głębi duszy to pozostawiłabym wszystko tak jak jest, no może wzbogaciłabym się chętnie o kilka nowych doświadczeń. Nie wiem czy to normalne, że powiedzmy młoda kobieta w moim wieku, balansuje pomiędzy zidentyfikowaniem własnych pragnień a strachem przed spełnieniem ich.


I idąc tym tropem nie wiem czy nadal powinnam być z osobą, którą chyba kocham i pracować usilnie nad tym żeby to ‘’chyba’’ zamieniło się w ‘’naprawdę’’, czy może olać to i szukać dalej emocji, wrażeń, przygód, problemów. Zajebiście się boję, że jak wyruszę w nieznane to po ewentualnej porażce nie będę już miała dokąd ani do kogo wrócić. Koniec refleksji.”


Odpowiedź:


Droga Kasiu:


Mając 37 lat – tak jestem już tak stary – nauczyłem się kilku rzeczy, które znacząco polepszyły jakość mojego życia. Na przykład:


- rude kobiety są lepsze w łóżku,


- nie bierz karty kredytowej, zawsze przez nią wpadniesz w kłopoty,


- unikaj kobiet, które używają różowej szminki,


- przestań podejmować decyzje kierując się tym co robią inni,


- zawsze jest miło popatrzeć na duże, ładne cycki,


- rób nowe rzeczy, jeśli przestajesz je robić – nie żyjesz. Mimo, że oddychasz,


- kąp się regularnie, używaj dobrego zapachu, kup sobie szczotę do ścierania pięt i obcinaj regularnie paznokcie,


- żyj tak aby budząc się rano nie odczuwać potrzeby rzygnięcia przed pójściem do pracy,


- ryzykuj. Życie jest jedno i krótkie. Nie każdy mój wybór był słuszny, ale to mój wybór, stworzył mnie takiego jakim jestem. I kiedy patrzę teraz w lustro co rano robię to zazwyczaj z przyjemnością.


Nie wiem czy powinnaś wyjechać gdzieś do innego miasta w poszukiwaniu mniej gównianej firmy i większej ilości pieniędzy.


Nie wiem czy powinnaś rozstać się ze swoim facetem.


Wiem jedno: szczęście nie leży w pracy, pieniądzach, podróżach koprogarsonkach, seksie etc.


Szczęście znajduje się gdzieś w znalezieniu balansu między tym wszystkim.


3788_bde8_500


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 15, 2013 03:54

November 13, 2013

Lisice

Ponieważ dostaję mnóstwo próśb o przypomnienie historii o lisicach, a dostęp do starego blogu pozostanie na wieki wieków zamknięte dziś TYLKO RAZ powrót do przeszłości i przypomnienie starej notki.


—–


- Krzysiek?


- Tak?


- Skoczysz do księgowości podrzucić lisicom faktury?


Krzysiek popatrzył z niechęcią na papiery.


- Dlaczego ja? – zapytał skarżąco-proszalnie.


- Jesteś najmłodszy. Płacisz frycowe za urodzenie się w złym miejscu w złym czasie. Lata 80 – tfu!!! – Marian pogonił go pańskim gestem.


Chcąc nie chcąc Krzysztof pozbierał się powoli.


- Daj to… staruchu – rzucił do Mariana wyzywająco.


Wziął papiery i ruszył do księgowych-lisic. W tej części budynku bywał rzadko, bo nie musiał bywać.


Zresztą, co za różnica, tutaj i tak wszystkie korytarze i kanały wyglądały tak samo.


Podobnie jak ze szczurami – pomyślał Krzysztof.


Szczur z Polski podświadomie zna szlaki kanałów szczurów z Tajlandii, bo świadomość kolektywna to reguluje.


Poznasz jedno kopro, to tak jakbyś znał wszystkie.


Lisice były dwie. Lisica właściwa i lisica niewłaściwa. Nazewnictwo wzięło się stąd, ze obie były rude, przy czym lisica, która znalazła się na urzędzie wcześniej, była starsza i nazywana była właściwą a młodsza niewłaściwą. Dla odróżnienia.


Lisica właściwa miała lat 42 i duże cycki, była kobietą w wieku zaawansowanym, ale ciągle sztuką na widok, której mężczyźni chcieli ją wydymać. Dominującą.


Siedziała za biurkiem, założyła nogę na nogę, pochyliła się lekko do przodu, odkrywając trochę lewej piersi.


- Pani Beato, mam przesyłkę od pana Mariana, faktury – wymamrotał.


Starsza lisica spojrzała przeciągle, zmierzyła od stóp do głów jak karakona i powiedziała.


- Niech pan usiądzie. Co pan tak stoi?


Krzysztof nie siadł. Bał się.


- Mam tu papiery, od pana Mariana, przekazać miałem – zaczął znów ostrożnie.


- Od pana Mariana? Oh jej – lisica ewidentnie jaja sobie robiła – to nie mógł osobiście? Boi się nas?


- Nnn-ie miał… czasu – Krzysztof wymamrotał.


Lisica sięgnęła po papiery, przy okazji, przelotnie, jednym, małym gestem, niby przypadkiem, lekko dotknęła prawej dłoni Krzysztofa.


Ten szybko cofnął rękę jak oparzony.


- Ale pan nerwowy – zaśmiała się. Podniosła papiery i zaczęła je nieśpiesznie oglądać.


Zanim otumaniony zdążył cokolwiek odpowiedzieć w drzwiach stanęła lisica niewłaściwa.


Lisica niewłaściwa miała lat 32, długie rude włosy prawie do pasa, zawsze rozczesane, doskonałe nogi i cycki wielkości jabłek Granny Smith. Bardzo apetyczne, bardzo duże, człowiek mógł sobie wyobrazić jak zagłębia w nich usta….


Wieść gminna niosła, że Czarny ją kiedyś przeleciał. Krzysztof w to nie wierzył. Na takie laski było bardzo dobre określenie: były kurwa niepoczytalne.


- A któż to do nas zawitał – wykrzyknęła od progu zdumiona – pan Krzysiu! Może kawy? – zatrzepotała rzęsami.


- Nie fatyguj się moja droga koleżanko – lisica właściwa przejęła inicjatywę – pan Krzysztof odwiedził nas tylko formalnie, żeby przekazać coś od pana Mariana. Prawda panie Krzysiu?


- Ale jeszcze wpadnie? – lisica niewłaściwa popatrzyła na Krzysztofa przekrzywiając uroczą, rudą główkę.


- Oooo… na pewno – lisica właściwa lekko dotknęła stopą łydki Krzysztofa.


Podskoczył nerwowo, wywołując dziwne uśmieszki.


Ilość tak skumulowanego, żeńskiego libido poraziła podświadomość Krzysztofa, napełniając jego mózg wtórnym debilizmem.


Gu gu gu – słyszał w głowie.


- U-uciekam – wystękał w końcu otumaniony – mu-muszę zdążyć na???… pociąg – dokończył.


Roześmiały się gromko.


Wiał przez chwilę jakby go goniło stado rudych demonów.


Wampiry, myślał Krzysztof ledwo mieszcząc się w drzwiach, pieprzone wampiry, obydwie.


1145_d276_500


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 13, 2013 09:23

November 8, 2013

Wyznania suki 2

Okej. Pamiętasz Jakuba? Tego, co miał być zajebisty urodzinowy seks, który skończył się jakże haniebnym występkiem (o ironio) z taksiarzem? No więc Jakub, po tym jak zawalił swoją najlepszą noc życia, wielki cfaniak wannabe, nagle dostał olśnienia i zaczął się STARAĆ.


A dobrze wiemy jak to jest. Im ktoś bliżej, tym dalej odpycha. Ale przecież my jesteśmy głupie, naiwne. Wystarczy, że nam się parę ładnych gestów okaże i lgniemy jak muchy do gówna. Wszystkie chcemy być niedostępne, pieprzone kokietki, a podświadomie pragniemy tylko czułości, opieki, poczucia bezpieczeństwa i najlepiej jeszcze, żeby miał worek pieniędzy, brykał na białym rumaku, był błyskotliwy w każdej sytuacji i miał dużego/grubego fiuta.


Niestety Jakub taki, kurwa, był. A przynajmniej zaczął być..


Więc zaczęły się słodkie do zrzygania smsy.. Poranne budzenie.. Poranna kawa.. Poranny tost.. Poranna minetka. I najgorsze było to, że pozostał w tym wszystkim męskim osobnikiem, a nie ciotą, nad którą się zastanawiasz czy nie zamienić się z nią już na spódniczkę.


Wyobraź sobie moje wkurwienie na twarzy, kiedy oznajmił mi, że ustawił się z kumplami na Hell-o-ween. Ja świeżo po zakupach, rogi. Ogon – buttplug – na widok którego miałby wzwód tysiąclecia. Ale pomyślałam sobie “o niee, chuju, ja czekałam, to ty też sobie poczekasz.”


Poszłam zatem z koleżanką w miasto. Szybka runda taksą, które do końca życia kojarzyć będą mi się z jednym, ale wracamy na stare śmieci. Widziałeś, że znowu tą jebaną tęczę odbudowywują? Wchodzimy do baru, wszędzie chryzantemy, Maryjki, Jezusy, dynie, śmierdzi jak na cmentarzu. Jakieś małe zamieszanie przy barze.. Patrzę, Urbański promienieje z jakąś młodą dupą na ramieniu. On sztywny, ona się wygina. Wszyscy udają, ze ich nie widzą.


On już przed 50, ale jebany, zakonserwował się. Po drugim drinku robię zakład, że za pół godziny idę prosić go o telefon do przyjaciela. Niestety szybko się zmył. Standardowo, ona pierwsza, on bardzo ociągał się z zakładaniem szalika. Dopił alko i wyszedł. Ona oczywiście czekała na dole, ale przecież wyszli osobno, klasyk.


Koło drugiej wpakowałam pijaną koleżankę w taksę, taksiarz dostał adres i pojechali. Ja, sama, z drinkiem w ręku, na ławce przed klubem. Zimno mi było jak cholera, smutno mi się jakoś zrobiło, więc odpaliłam telefon, poscrollowałam chwilę i wpadłam na genialny pomysł. Poznałam niedawno współlokatorki Jakuba, a skoro nie są one mistrzyniami imprezowania, stwierdziłam, że na pewno któraś z nich będzie w domu, więc szybki ogar i jadę na Żoliborz, podjarana jak nastolatka.


Po drodze oczywiście zaczęłam się trochę stresować, że jadę na darmo pocałować klamkę za 35pln w jedną stronę, ale poszło w sumie gładko i pół godziny później leżałam w łóżku Jakuba. Tamte podekscytowane, jaką to jestem zajebistą dziewczyną, że Jakub padnie jak mnie zobaczy, że ostatnio tylko chodzi i gada o mnie, że widać, że się stara i w ogóle inny człowiek.


Dały mi święty spokój po jakiś 40 minutach. Jakuba nie spodziewałam się dosyć wcześniej w domu, więc w sumie odpaliłam sobie telewizję, na lajcie wzięłam prysznic, pogrzebałam mu w szafkach i.. tak, kurwa, wąchałam jego koszule.


Trochę zdziwiona, bo godzina była w miarę wczesna, usłyszłam, że przekręca się klucz w zamku, więc uciekłam pod kołdrę. Minęło sporo czasu, zanim przekroczył próg mieszkania. Coś do siebie na dodatek mamrotał i tłuk się w przedpokoju jak słoń.


Zaczęłam już z niego powoli polewać, ale mina mi zrzedła jak otworzyły się drzwi do pokoju.


Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam w łunie bijącej od ulicy, był długi włos blond, następnie smukła kobieca łydka. Później usłyszałam chichot.. Jej, kurwa chichot. Mlaskanie i jego dłonie na jej tyłku. Cały, kurwa, wszechświat momentalnie zjebał mi się na głowę. Zrobiło mi się niedobrze i gorąco. Trwało to sekundy, chociaż wydawało mi się, że zdążyłam sobie poukładać milion jebanych wersji na to, jak będzie wyglądała ta scena, kiedy ktoś zapali światło.


Zanim się obydwoje zorientowali, że coś jest nie tak, zdążyłam spokojnie usiąść na brzegu, założyć nogę na nogę i wytrzeć łzy. On zobaczył mnie pierwszy, jego mina automatycznie spowodowała, że ona się odwróciła. Oboje wyglądali jakby, kurwa, ducha zobaczyli.


Ona na mnie, na niego, on ciągle na mnie. chwila ciszy i pomimo całej galaktyki pieprzonych scen w głowie, jak rozrywam go na strzępy, spokojnym, lekko drżącym głosem mówię “cześć kochanie” i czekam na apokalipsę.


Z tego co działo się później, niewiele pamiętam, bo ona dostała jakiś spazmów, widziałam tylko jak się szamocze do wyjścia, zadaje mu dziesięć pytań na sekundę, na które on – pan alpha, kurwa, i omega – nagle nie ma żadnej odpowiedzi. Ja czekam. Czekam kurwa, nie wiem na co, ale tak na serio, to po prostu nie miałam ani fizycznie ani psychicznie siły podnieść się z jego pieprzonego łóżka, żeby wstać i wyjść.


Przez mgłę widziałam jak on, siada przy mnie i zaczyna coś mówić, zaczyna mnie dotykać, próbuje mnie przytulić, wymawia parę razy moje imię. Trzaska drzwiami, bo jego jebnięte wspólokatorki obudziły się i przyszły popatrzeć co się stało.


Mówi, mówi, chodzi po pokoju, w pewnym momencie widzę jego twarz przed sobą. Ja dalej na brzegu, on klęczy przede mną i tłumaczy coś bardzo szybko, bardzo chaotycznie. I wtedy ja, rozglądając się za swoimi rzeczami porozpierdalanymi po jego pokoju, kładę mu rękę na ramieniu, patrzę się mu prosto w oczy i mówię:- nie martw się Jakub, jesteśmy kwita. Spałam z Twoim kumplem.


I moje ostatnie słowa w tym tekście są namiastką kolejnej części wyznań suki.


0346_3db4


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 08, 2013 07:18

November 7, 2013

Ballada o plecaczku

Kiedy zaczynasz pracę w kopro dostajesz mały plecaczek. I później w miarę upływu czasu ktoś Ci do tego plecaczka usiłuje załadować kolejne rzeczy.


Jak jesteś nie daj Bóg w miarę bystry albo bystra, poukładany i obowiązkowy ((a na domiar złego gdzieś wewnątrz trzymasz niskie mniemanie o sobie – za dużo szarpania za warkocze w podstawówce, zbyt wiele przegranych walk na pięści na podwórku, zbyt wiele razy twój tornister ginął spod drzwi klasy i znajdował się powieszony na oknie) pozwalasz do tego plecaczka wkładać więcej i więcej.


I w pewnym momencie obserwujesz, że kiedy wszyscy idą do domu ty zostajesz w pracy.


Że zamiast jak inni radośnie popierdalać po korytarzach kopro ze swoim lekkim plecaczkiem ty zginasz się po jego ciężarem i wleczesz ociężale.


Zaczynasz źle spać.


Zaczynasz więcej pić.


Zaczynasz oddawać się promiskuitycznemu, (albo jak wolisz okazjonalnemu) seksowi, bo na nic więcej nie starcza ci czasu.


Ba, nawet w pracy zaczynasz mieć problemy. Bo twój plecaczek jest już tak ciężki, że zaczynasz nie wyrabiać.


W kopro pojawia się zdziwienie. Ależ on/ona nie wyrabia? Jak kto możliwe??? Przecież do tej pory radził sobie radziła ze wszystkim?


Zaciskasz więc zęby, bo nie dopuszczasz do siebie myśli, że nie dajesz sobie z czymś rady. A zwłaszcza z czymś takim jak plecaczek. Co jak co, ale wydaje ci się , że jego strukturę to znasz na pamięć.


Z innymi rzeczami możesz nie dawać sobie rady. Ale z plecaczkiem??


Pracujesz więc jeszcze więcej. I jeszcze więcej.


Nie rozumiesz po prostu jednego.


Awansują nie ci którzy dali sobie wrzucić najwięcej.


Awansują ci którzy jak najszybciej potrafią rzeczy z niego wyrzucać i przerzucać do innych plecaczków. Oni też zarabiają najwięcej.


Występując z pozycji osoby która niesie wykurwiście ciężki plecak poradzę wam jedno. Czasami nie warto wszystkiego robić na 100 proc. Czasami wystarczy po prostu 80 proc.


Oczywiście i tak zignorujecie tę radę. Ale pomyślcie o tym.





Take Our Poll

5809_3c7b_500


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 07, 2013 04:36

November 5, 2013

Zabezpieczony: Nie lubię was

This post is password protected. You must visit the website and enter the password to continue reading.


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 05, 2013 00:57

Nie lubię was

Czytam Czarny tą Twoją „2”. Zastanawiam się czy Ty naprawdę jesteś taki powalający? Jesteś taki super ekstra? Bo według mnie nie!! Jesteś wyrachowany, aczkolwiek intrygujący! Fascynujący na maxa. Nie chciała bym spotkać takiego faceta jak Ty.


Chociaż Ty potrafisz powiedzieć kobiecie to koniec. A to jest naprawdę nie lada sztuka. Dlatego opowiem Ci moją historię. Trzydziestki jeszcze nie ma, pracuje korpo.


A wydarzenia o który będę pisać mają miejsce w latach 2004-2013. Ja i on zaczęliśmy być razem od klasy maturalnej. Miłość jak z obrazka. Młodzi, piękni, pełni ufności, nadziei, nowych perspektyw. Studia, sex, imprezy. Super. Wyjazdy wakacyjne za pracą.


W pewnym momencie to ja chciałam czegoś więcej. Nie wiem czy ślubu, czy może po prostu wspólnego zamieszkania? Bycia razem we dwójkę. Niestety trafił mi się Piotruś Pan. Wygłaskany przez mamunie. Rozstaliśmy się. W fatalnym dla mnie czasie. Miałam na głowie magisterkę, obronę, nową prace. Dużo się działo. To ja chciałam do niego wrócić. Był nieugięty. A tak naprawdę od kilku miesięcy świrował z laską z pracy. A i podobno mnie zdradził. Kilka krotnie.


Czarny czy Ty uważasz że facet powie wprost swojej dziewczynie o zdradzie? Minęły trzy lata od rozstania. Ma trzecią laskę od rozstania ze mną. Miesza sam, już bez mamuni. Spotykam go często, bo mieszkamy bardzo blisko siebie. I wiesz co? Nawet mi „cześć” nie powie. Wczoraj wieczorem mijałam go i powiedział tylko tyle: „Spać! Bo jutro do roboty”. Dodam jeszcze, że prze te trzy lata próbowaliśmy COŚ z tym wszystkim zrobić. Po prostu w chwila słabości, samotności i przypominał sobie o mnie. Dawałam się teraz na to nabrać. Często. Teraz nie reaguje.


Po ostatnich telefonach i smsach, na które nie otrzymał odpowiedzi, wrócił do swojej ex – wilkonochatej laski (kulfon), która chyba chce zostać stylistką, ale w ogóle jej to nie wychodzi. Ona tańczy tak jak jej on zagra! Co się dzieje z tym babami. Zachowują się tak jak by Pana Boga za nogi złapały. Bo mają faceta. Bo teraz są fajne! Chore!! A ich naiwność, że mogą go zmienić? Haha- bawi mnie to. A o was nie lubię was. Każdy jeden z was jest taki sam. Skurwysyn! Tak skrzywdził mnie jeden ale powielacie schematy. Nie uważam że nie powinniście istnieć itd.

Ale, nie postępujecie fair wobec nas KOBIET!


6630_2877


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 05, 2013 00:57

November 3, 2013

Jajka

Krzysztof wyciągnął z dumną miną z reklamówki 10 jaj kupionych od baby pod blokiem. Nie byle jakiej baby.


Krzysztof nie był frajerem i doskonale się orientował, że 80 a może nawet 90 proc. jaj sprzedawanych na warszawskich bazarach to jaja z Tesco z których jakiś spryciarz albo spryciara gąbką z płynem Ludwik usunął oznaczenia, trąc jak onanista na planie filmu porno.


Jego baba była jednak inna.


Gruba, w chustce na głowie, rumiane policzki, ba nawet z wąsem – ewidentnie było widać że baba jest ze wsi, pachnie wsią i oddycha wsią.


No może mając swoje stanowisko nieopodal śmietnika oddychała akuratnie czymś innym, ale jaja to miała prima sort.


Pokroił sobie cztery kawałki chleba: ciach, CIACH, CIACH.


Posmarował je masłem. Polskim, nie żadnym irlandzkim czy duńskim – w kwestii żarcia Krzysztof był absolutnym patriotą.


Co do tego? – zastanowił się chwilę. – Ależ oczywiście – walnął się w głowę. – Kabanos. Oczywiście wieprzowy, nie drobiowy, nie uznawał w tym przypadku żadnych kompromisów.


Z namaszczeniem wyjął jeszcze lodówki butelkę piwa Plon – ponoć chmielonego świeżymi, niesuszonymi szyszkami. 7 zł za butelkę, ale było warto.


Kolacja zapowiadała się wykurwiście.


Zgotował wodę w czajniku, jajka wsadził do rondelka, zalał je uważnie, wodę posolił po czym wyszedł z kuchni   z mocnym postanowieniem powrotu za jakieś 5 do 7 minut kiedy będzie można jaja wyciągnąć i obrać.


Podszedł do wieży i puścił sobie kawałek Black Sabbath. A jeszcze konkretnie numer czwarty na genialnej płycie „Paranoid”.


Strzelił sobie małego Wiplera do szklanki a następnie do gardła.


Po brzuchu rozeszło się miłe ciepło.


Jiiją, jijjją, jiią – charczała gitara męczona przez Tony’ego Iommi.


Krzysztof w jej rytmie wykonał szybki pokaz zdejmowania marynarki i koszuli.


Wygiął się spektakularnie i zawył:


„Nobody wants himmmmm They just turn their headsNobody helps him


Now he hassssss his revenge!!!!!!!!”


Spiął pośladki i napiął biceps. Prawy.  Mięsień zaprężył się obiecująco.


Idzie mi świetnie – pomyślał.


Teraz spodnie!  Odpiął pasek, wyskoczył z nich jak oparzony i zawirował gaciami nad głową w rytm


I w tym momencie ktoś w jego kuchni strzelił z rewolweru Magnum.


Krzysztof doskonale wiedział jaki dźwięk wydaje rewolwer Magnum, bo sam z niego strzelał dwa lata temu.


U nich w biurze była tradycja losowania prezentów na gwiazdkę. Szefostwo uznało, że to lepszy pomysł niż szósty z rzędu koszyk z zestawem do samodzielnego zrobienia sushi, które i tak załoga solidarnie wystawiała na Allegro.


Krzysztof dziwnym zbiegiem okoliczności wylosował zajęcia na strzelnicy, których zwieńczeniem było 12 strzałów z rewolweru Magnum, wielkiego jak krowa, a kopiącego jak byk.


Z trudnością utrzymał go wtedy dwoma rękami. Za to z tarczy strzelniczej zostały jakieś nędzne ogryzki.


Padł więc na podłogę jakby goniło go dwóch wielkich murzynów po Bronxie.


Poleżał tam chwilę.


Z kuchni zaczął dochodzić jakiś niepokojący swąd. Niezwykle śmierdzący. Podniósł głowę i na czworakach poczłapał w jej kierunku. Smród nasilał się z każdym ruchem.


Eletryka pierdolnęła i się spaliła czy co? – zastanowił się moment. – To może być kosztowne – zaniepokoilłsię


W jego bloku wzniesionym za czasów radosnego socjalizmu podobnego rodzaju wypadki oznaczały konieczność wezwania elektryka, który za swoje usługi brał minimum stówę za godzinę.


Ale ze ścian nic nie parowało, za to z gara na kuchence unosił się siwy dym.


Wstał i zajrzał do rondla.


Zamiast białych jajek klasy zero, zniesionych przez kury popierdalające na swoich łapach po podwórzu i zajadających się dżownicami pływała w nim dziwna szaro – zielona zawiesina.


- Zbuk. Ja pierdolę, ugotowałem zbuka – pomyślał.


Jego siostra kiedyś miała podobny niefart.


Rozbijała jajka nożem do miseczki.  Przy piątym trafiła na zbuka. Fala smrodu, która ją zalała była tak porażająca że wyciskała łzy z oczu.


Nie mogła się powstrzymać i rzygnęła prosto do miseczki. Rzygała tak długo aż zaniepokojony odgłosami jej konkubent oderwał się od trzeciej części Diablo i przybiegł do kuchni.


Kiedy zobaczył co się stało, również rzygnął prosto na podłogę i symultanicznie rzygali tak przez pięć minut.


Nie wspominali tego epizodu za dobrze, choć Krzysztof gdy mu go opowiadali prawie spadał ze śmiechu z kanapy.


Teraz miał chyba większego farta. Ugotowany zbuk owszem śmierdział, owszem śmierdział przepotwornie, ale jakoś dał radę zbliżyć się do garnka.


Gdzie to wywalić? – kombinował gorączkowo. – Do kibla???? Nie! Zapcha się. Do zlewu??? I co mam w to później włożyć rękę??? Nie!!!


Wyciągnął wielką reklamówkę z Biedronki i wylał do niej zawartość garnka po czym zawiązał zawartość.


Reklamówkę wcisnął w kolejną i jeszcze kolejną aż doszedł do co najmniej dziesięciu a dla pewności toksyczny ładunek wpakował jeszcze w worek na śmieci.


Jakby go goniło stado diabłów tasmańskich pognał do śmietnika na dole. Droga z ósmego piętra dłużyła mu się straszliwie.


Kiedy wrócił ręce nieco mu drżały. Otworzył okno w kuchni i włączył wyciąg. Nalał sobie dużego Wiplera i bezwładny zaległ na kanapie ciężko oddychając.


Nie był już głodny. Jedno przynajmniej było pewne. Baba ewidentnie sprzedawała jaja ze wsi.


A kuchnię, tak kuchnię wietrzył trzy dni.


2009-09-05 19.38.08


 


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 03, 2013 07:41

October 27, 2013

Wyznania suki

Czytając mnie zastanawiacie się kim są te wszystkie suki, które w tym mieście oddają się facetom na raz. Które nie mają problemów ze ściągnięciem majtek w toalecie dla faceta, którego widzą po raz pierwszy w życiu a zdołał je zainteresować na 3 minuty i 20 sekund.


Oczywiście, że się zastanawiacie. Zwłaszcza jesli macie więcej niż 30 lat.


W waszych  - naszych czasach było to nieco trudniejsze.  Zdjęcie majtek z tyłka panie trzymały raczej na specjalne okazje.


Odezwała się do mnie na Facebooku Suka. Która bardzo chce opowiedzieć swoją historię.


Nie wiem czy to pisze jest prawdą.


Nigdy nie widziałem jej na oczy.


Wiem jak ma na imię i nazwisko.


Wiem jak wygląda, bo na jej profilu są zdjęcia.


Ale wy się tego nie dowiecie.


To dziś będzie przewodnik po Warszawie jaką odtwarzacie sobie na kliszach.


“Mam  24 lata i trzy dni. Zawód: szwendacz. Za niska, za gruba na modelkę. Nie obejrzy się za mną każdy facet na ulicy. Nie ten typ.


Ale mam oczy. Oczy mam bardzo dobre. Są kurewskie, zimne i niewinne zarazem. Tak, oczy mam bardzo dobre.


Osobowość z pogranicza i aktorka pierwsza klasa. Lala z korporacji, hipsterka, romantyczka, slodka idiotka, córeczka tatusia. Kawał suki do wyjebania versus mała smutna dziewczynka.


Jestem uzależniona od recept swojego psychiatry. Funduje sobie od sześciu lat w Warszawie bezsenne noce, podczas których odbywam tournee po ciemnych zakątkach stolicy. To co wam opowiem wydarzyło się w ubiegły weekend”


Jestem pod tym względem strasznym leszczem, ale plan był taki, że na moje urodziny robię fabulous domówkę, później oczywiście jedziemy się dojebać na miasto. Byłam nawet u sąsiadów obok i pod, oznajmić im, że będzie trochę głośno. Emeryci, których widziałam pierwszy raz na oczy, a mieszkam tu już prawie rok – o dziwo – życzenia, gratulacje i miłej zabawy.


Tylko ta jebnięta, natapirowana blondyna z naprzeciwka, która po bułki zawsze cała w złocie zapierdala, szeptała mi w szparę do drzwi, że po co pukam, że czego chcę, więc ją w końcu po 10 minutach gapienia się w judasza najzwyczajniej olałam. Chociaż ona jedyna byłaby pretendentką do dzwonienia po psy.


No.. więc plan prosty, zaczynamy u mnie na chacie, później miasto i wracam w bardzo ogarniętym stanie na urodzinowy seks, na który umówiłam się z Jakubem. Miały być pończoszki, wiesz.. ja niby już zasypiam w łóżku, Jakub w prezencie dostał mój kod do bramy, spontanicznie budzi mnie minetką i pieprzymy się do białego rana.


Na miasto oczywiście ruszyłam w bardzo nieogarniętym stanie. Na Foksalu miałam już gwiazdki przed oczami i parę podejść w toalecie do sedesu, ale jakoś się poukładałam. Czas miałam bardzo dobry i wszystko szło zgodnie z planem.


Na jakieś pół godziny przed przyjściem Jakuba złapałam na środku Nowego Świata taxę. Pożegnałam wszystkich współimprezowiczów, co zajęło mi trochę czasu, więc już lekko spóźniona, wbiłam do taxy i bardzo konkretnie zasugerowałam, że koleś ma dziesięć, kurwa, minut na dowiezienie mnie do domu. Wtedy zaczął się ogar, bo przecież miałam jeszcze jako tako wyglądać. Wyobraź sobie teraz moje kreski i czerwoną szminkę tak, jakby mi ktoś łapą po ryju przejechał.. Jak to zobaczyłam w lusterku, to momentalnie wytrzeźwiałam. Od razu panika, że chuj z tego będzie, że przecież Jakub, skoro jeszcze przed chwilą obracał wszystkie hostessy na kawalerskim swojego zioma, jest w takim stanie, że mu generalnie.. nie stanie. Więc żalę się temu biednemu chłopakowi, który siedzi za kółkiem. Kątem oka widzę, że całkiem nieźle wygląda. Wysoki brunet, dobrze zbudowany, ładna szczęka.. Wiesz jaką mam do nich słabość. Na dodatek kurwa, ładnie pachnie. Mi się załącza pieprzona kokietka i po kolejnych 500 metrach, pół żartem, pół serio informuje mnie, że wyłącza licznik. Ja dalej z tyłu chichoczę. On się mnie pyta gdzie jedziemy, to mówię mu, że przecież powinien skręcić teraz w lewo, czego on oczywiście nie zrobił. Najgorsze było to, że nie zorientowałam się nawet gdzie dalej jechaliśmy, bo zaczęłam sobie poprawiać rajstopy, które wżynały mi się w tyłek, z powodu mojego oczywistego braku bielizny.


Sukienka mi trochę zjechała, całe cycki na wierzchu, zaczynam poprawiać, po czym ogarniam, ze stoimy pod Łazienkowskim w krzakach. On się do mnie odwraca i pyta “u mnie, czy u Ciebie?”. Jaką wtedy kurwa zdziwioną zaczęłam udawać! Że no coś Ty.. Ja tu niedługo gościa będę miałą i nie mam czasu, i przecież jesteśmy już tak spóźnieni.. Po czym on gasi samochód i przesiada się do tyłu. Mnie jakby trochę sparaliżowało, ale przypomniałam sobie, jaki faceci mają problem po alko, więc Jakuba już w sumie spisałam na straty, a skoro miałam dostać urodzinowy seks, to czemu nie tu i teraz?


On podał mi rękę i się przedstawił, ja szybki check out. Spojrzenie w oczy i standardowo na dłoń w poszukiwaniu obrączki – brak. Grzecznie odwzajemniłam przywitanie, po czym pomogłam mu uporać się z moimi rajstopami, co skończyło się ich rozerwaniem. Jedyne co usłyszałam, to “ale jesteś mokra”. Chwilę później pochylałam się nad jego rozporkiem. Rozbawiło mnie to, że poprosił, abym była subtelna. Który, kurwa facet lubi subtelny seks? Może dlatego, że miał małego fiuta.. Nie wiem.


Ja w głowie cały czas miałam wizje tego, że Jakub czeka bardzo zdziwiony pod moimi, zamkniętymi drzwiami, więc chciałam jak najszybciej mieć już taxiarza z głowy. Wydawało mi się, że obciągam mu całe kurwa wieki! W międzyczasie zastanawiałam się czy mam jeszcze gumy do żucia w torebce, czy będę musiała unikać pójścia w ślinę z Jakubem.


Po chwili – albo raczej po całych kurwa godzinach – on kończy mi w ustach, ja połykam i od razu rzucam się na torebkę. Znalazłam parę urodzinowych cukierków i całe cztery wjebałam sobie do buzi na raz.


Do mnie mieliśmy już tylko kawałek, jechaliśmy w kompletnej ciszy. Skurwysyn naliczył mi jeszcze na koniec całe dwie dychy za podróż i obciąganie, pomimo wyłączonego licznika! Byłam zbyt najebana, żeby się kłócić, więc rzuciłam mu ten banknot gdzieś w stronę skrzyni biegów. Wysiadłam cała podarta i rozmazana, pomyślałam sobie “Ty dziwko..’. Ale powiem Ci, że nie miałam tego jakoś długo na sumieniu, ponieważ Jakuba w końcu nie było.


4636_b4b3



 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 27, 2013 14:37

Piotr C.'s Blog

Piotr C.
Piotr C. isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Piotr C.'s blog with rss.