Piotr C.'s Blog, page 25
November 30, 2014
Siedem sekretów kobiet (sześć małych i jeden duży)
Wielki JO mawia:
„Kobieta po 25 roku życia jest jak pies. Jeden rok życia liczy się jej za cztery.”
Ja się z tym nie zgadzam i zgadzam jednocześnie. Jak były prezydent, który twierdził, że: jestem za, a nawet przeciw. Bo można mieć dwie skrajne racje. Ten sam człowiek może powiedzieć tak, zgadzam się, ale się nie zgadzam. Bo zgadzam się przy pewnych założeniach i nie zgadzam się przy pewnych założeniach.
Nie zgadzam się, bo między 18 a 25 rokiem życia nie ma kobiet, są dziewczęta. Są ładne, są zgrabne, ale nie są wyzwaniem.
Been there, done that
Z kolei w rejony poniżej 18 roku życia, zagłębiałem się po raz ostatni jak sam miałem lat 18. A 18 letni facet, co tu dużo kryć jest jeszcze dzieckiem. Zresztą dzieckiem byłem jeszcze i dekadę później.
A zgadzam się bo kobiety żyją pod ciągłą presją czasu i urody. Ta uroda w pełni możliwości objawia się w okolicach 30, kiedy ona już wie jak się ubierać, jak kusić, wie jacy są mężczyźni, jest już niezależna i zazwyczaj jest już trochę cyniczna.
Od kobiet od kiedy stają się małymi dziewczynkami, wymaga się aby były nieustająco ładne. To podstawowe kryterium, przez które ocenia je świat. I dość słabo sobie z tym radzą, będąc nieustająco niepewne własnej wartości.
I w miarę kolejnych kamieni milowych w życiu: 25 lat, 30 lat, 35 lat, 40 lat coraz częściej szukają zmarszczek na twarzy a coraz rzadziej widzą taksujące ich tyłek spojrzenia na ulicy. To je kurewsko przeraża.
A tuż przed 50 ką (ten okres przesunął się ostatnio o jakąś dekadę) wchodzą w strefę cienia. I mało kto już ocenia je pod kątem potencjalnego robienia laski. Bardziej odnośnie umiejętności kiszenia ogórków i lepienia pierogów z grzybami i kapustą.
Sekret 1
Kobiety zdradzają dużo lepiej niż mężczyźni
Na samym początku nie widzą poza nim świata. Oczywiście jeśli mówimy o miłości.
Później widzą świat, ale nie korzystają.
Później zaś zaczynają się nudzić. Bo nie ukrywajmy faceci na dłuższą metę są potwornie nudni.
Nie żyją już po to by je zdobyć. Żyją po to aby pracować. Kobieta jest obok, ale znana, oswojona, przewidywalna. Jak zakurzone trofeum na półce
Kobietom zaczyna więc brakować emocji. I adoracji. Chcą do kurwy nędzy czuć się pożądane. Chcą aby ktoś je przygniótł do ściany, zgwałcił wzrokiem i dysząc wsadził dłoń między uda. Chcą tej samej pasji i namiętności co na początku związku. To jest jednak w oczywisty sposób niemożliwe.
Prędzej czy później pojawi się więc mężczyzna, który zacznie jej słuchać. Zaczną prowadzić długie rozmowy przez sieć . On oczywiście będzie ją rozumiał (chwilowo). Później ona zacznie mu wysyłać swoje zdjęcia. Później on zacznie mówić co jej chciałby zrobić i po pewnym czasie to faktycznie zrobi.
Ale zazwyczaj nikt o niczym nie wie. A zwłaszcza jej partner/mąż.
Zresztą kobieta może zdradzać i pruć się na boki, ale na pytanie czy pozwoliłaby na to samo swojemu facetowi odpowiada: oczywiście że nie pozwoliłabym.
I dla niej wszystko pozostaje na miejscu i jest logiczne.
Za tym idzie drugi sekret:
Sekret 2.
Kobiety kłamią dużo lepiej niż mężczyźni
To startuje od drobnych rzeczy. „Masz największego jakiego widziałam”. „Nikt nie jest w łóżku tak dobry jak ty”. „Byłam tylko z dwoma facetami”. „To tylko kolega”. „Oczywiście, że to seks bez zobowiązań”.
I prawie zawsze poznają, kiedy kłamią ich faceci. Tylko nie zawsze im to mówią.
Sekret 3.
Kobiety to niezdecydowane pipy, które nie wiedzą czego chcą
Mówimy o gatunku, który potrafi mieć 50 kiecek i nie mieć co założyć. Ona może ci powiedzieć, że jest romantyczką, która ceni dobre wiersze, płacze przy Jane Austen i chce aby ją traktować z szacunkiem.
Kilka miesięcy później możesz zatykać dłonią jej usta. Żeby nie krzyczała, kiedy lewą ręką zdzierasz jej tyłka majtki w przymierzalni pierwszego sklepu w centrum handlowym, gdzie były drzwi.
Możesz też mieć wrażenie, że chce aby porwać na niej ciuchy i okładać pejczem prosto w zaczerwieniony tyłek a ona w tym samym momencie chce aby ktoś ją pogłaskał i przytulił.
To ty masz im powiedzieć czego chcą. Bo one tego nie wiedzą.
Sekret 4
Kobieta nie musi mieć orgazmu, żeby uznała, że miała zajebisty seks
Czasami chodzi jej o to żeby on doszedł w 30 sekund. Chodzi o to aby nie mógł się powstrzymać.
Nie kotek, nie mamrotek, nie smyranie po szyi (choć miłe), nie ubóstwiam twoją pachwinę, nogi, oraz paznokcie, nie – jesteś taka piękna, nie opowieści w jakiej pozycji będzie zerżnięta (ci co opowiadają zazwyczaj słabo się do tego zabierają). To nie jest czas na takie pierdoły.
Niech pokaże jak bardzo tego chce. Niech szaleje z pożądania. Kobiety lubią jak faceci szaleją z pożądania. Do nich.
Aha i nie oczekuje, że kiedy klęczy na podłodze będziesz się troszczył o to czy podrapie sobie kolana.
Sekret 5
Kobieta widzi, że zachowuje się jak kretynka, ale nie jest w stanie z tym nic zrobić
Spogląda na siebie z góry i nie jest w stanie uwierzyć: naprawdę ta wrzeszcząca, historyczna wariatka to ja? Przecież zachowuję się jak debilka. Mogłabym to załatwić na spokojnie, przypierdalam się o jakieś bzdety.
I robi awanturę dalej.
Sekret 6
Kobieta zawsze jest niezrobiona
A najbardziej niezrobiona jest wtedy, kiedy spędziła kilka godzin na tym aby wyglądać dobrze. To proste jak produkcja gwoździ.
Sekret 7
Kobiety cenią stabilizację
I są praktyczne. Tak jak w tym liście, który dostałem od pewnej kobiety czas temu (pisownia oryginalna).
„Mam od jakiś dwóch lat faceta z którym nie wiążę swoich życiowych planów ponieważ jakiś rok temu dowiedziałam się że w 3 albo 4 miesiącu naszej znajomości on mnie zdradził. Wiem, pewnie sobie pomyślisz: „To po co z nim jesteś?”; Odpowiedź jest prosta, dzięki wspólnemu zamieszkaniu przez te 2 lata mogłam wyjść na prostą pod względem finansowym i zainwestować we własne dokształcanie się zawodowe co jest dla mnie bardzo ważne. Tą jego zdradą to jakoś specjalnie nie byłam zaskoczona, spodziewałam się tego po nim wcześniej czy później bo to taki typ faceta a zanim się z nim związałam byliśmy przez kilka lat.”
Czy wiedząc to wszystko rozumiem kobiety? Nie.
Photo by Ben Raynal/CC Flickr.com

November 24, 2014
Co powinnaś zrobić jeśli cię rzucił? I jak sprawić żeby wrócił?
Angela Ermakova nie była modelką. Należała do tych kobiet, które wyglądają nieźle, , kiedy są młode, ale źle się starzeją. Teraz miała 31 lat. Wyglądała jak mulatka. Duże usta. Równe białe zęby. Trochę za głęboko osadzone brązowe oczy. Zgrabny nos. Za duże uszy. Zgrabne ciało.
Czasami o takich kobietach mówi się, że są na raz.
Skończyła filologię na Uniwersytecie w Moskwie. W Londynie uczyła się aby zostać bankierem inwestycyjnym. Czekała na mężczyznę, który ją uwiódł. Poznała go właśnie tutaj w drogiej i cholernie szpanerskiej japońskiej restauracji Nobu. Poznał po akcencie skąd jest.
Flirtował z nią. Pocałował w usta, za co od razu przeprosił. Ale dodał, że jest słodka. Poprosił ją o numer. Ermakova już później opowiadała, że za pierwszym razem nie wiedziała kim jest. Nie, nie spali ze sobą. Spotkali się dwa razy wcześniej, też w Nobu. Rozmawiali dużo przez telefon.
Poprosił, aby zjadła z nim i jego przyjaciółmi kolację. Zgodziła się. Do Nobu przyszła z dwójką swoich przyjaciół. W ich towarzystwie czuła się bezpieczniej.
Boris Becker światowej sławy tenisista wszedł do Nobu o 11.30 wieczorem. Był nieco rozkojarzony. Właśnie przegrał mecz czwartej rundy Wimbledonu z Patrickiem Rafterem. Becker owszem był ambitny, ale wiedział też że jego kariera się kończy. Tak naprawdę zdenerwowały go wieści z Portland. Jego żona Barbara trafiła do szpitala. Odeszły jej wody. Była w siódmym miesiącu ciąży z ich drugim dzieckiem.
Porozmawiali chwilę. W pewnym momencie Becker pociągnął ją za rękę i powiedział, że chce z nią zamienić słowo sam na sam. Poszli w kierunku toalet. Objął ją tak jak obejmuje się kobiety. Otworzył schowek na miotły. Weszli do niego.
Rozpiął rozporek.
„Wszystko działo się tak szybko. Chciałam mu powiedzieć, że zwariował. Że ktoś nas zobaczy, że będzie wielki skandal. „
Angela klęknęła.
„On oszalał z miłości – pomyślała. A przynajmniej taką wersję sprzedawała później mediom”.
I wzięła go do ust.
Becker stwierdził, że doszedł w ciągu pięciu sekund. Ermakova zeznawała później, że trwało to 20 minut. Kiedy skończył po prostu wyszedł.
„Miałam rozmazany makijaż i całkowicie startą szminkę z ust”
Ermakova przetrzymała jego spermę w ustach. Wypluła ją następnie do pojemnika, który miała w torebce. Kiedy wróciła do domu, wstrzyknęła ją sobie. Plastikową strzykawką. Miała nadzieję, że to początek czegoś większego. Ale Becker po prostu wyjechał z Londynu i się więcej nie odezwał.
Siedem miesięcy później zadzwoniła więc do jego żony. Informując, że jest w ciąży. Becker zaprzeczył. Testy DNA stwierdziły, że nie miał racji. Jego żona Barbara się z nim rozwiodła. Beckera kosztowało to 20 mln. dolarów. Ale na Angelę nie chciał nawet patrzeć.
Jaki płynie z tego wszystkiego morał? Kiedyś jeśli kobieta nie wiedziała co zrobić aby facet jej nie opuścił zachodziła w ciążę. Był to ostateczny argument. Joker rzucony na stół. Niemal zawsze skuteczny. Teraz po prostu będzie płacił na dziecko.
—
Mam taką teorię, że mężczyźni żyją w świecie realnym, kobiety zaś we własnej wyobraźni gdzie układają piętrowe scenariusze różnych sytuacji, gdzie prosta akcja „zdjął mi majtki” prowadzi sekundę później do konkluzji „co on myśli o moich udach, czy dobrze wyglądam w tej pozycji, czy zadzwoni do mnie jutro, co powinnam zrobić jeśli tego nie zrobi, czy wypada abym odezwała się pierwsza”.
On w tym momencie myśli zaś: Jezus Maria (jestem ateistą a też często mówię Jezus Maria) co za zajebista dupa, muszę w nią wejść, bo eksploduję jak SpaceShip Two.
I tak jest też z rozstaniami. Czasami cały wasz związek dział się owszem, ale tylko w twojej głowie. W realu nie było nic.
# 1. Rzucił cię bo się znudził
Rozebrał cię, zobaczył jak wyglądasz, doszedł kilka razy, przestał odbierać telefony. Zaangażowałaś się? Byłaś głupia. I tutaj nie będzie żadnego powrotu. I nie on nie zmieni zdania. Zaliczył cię, przywiesił do pasa kolejny łonowy skalp. To koniec.
(Oczywiście możesz błagać żeby wrócił. I może nawet wróci aby wsadzić ci w tyłek, ale związku to z tego nie będzie.) Będzie za to dużo szlochania i bardzo dużo utraty szacunku do siebie. I czym bardziej będziesz w to brnąć – tym będzie gorzej.
Lepiej zapisz się na boks.
# 2 Rzucił cię, bo zawsze traktował cię jak opakowanie zastępcze, a znalazł lepszy pojemnik na spermę
„Kobiety udają orgazmy, mężczyźni udają całe związki”. Ale powiedzmy sobie szczerze, naprawdę nie wiedziałaś, że coś jest nie w porządku? Oczywiście, że wiedziałaś. Tylko myślałaś, że on się zmieni. Niespodzianka. Nie zmieni.
Nie, on nie wróci. Nigdy nie czuł do ciebie zbyt wiele. Odszedłby wcześniej czy później. Byłaś tylko chwilowym wypełniaczem pustki w oczekiwaniu na coś lepszego. Jedyne co możesz zrobić to poinformować wszystkie swoje koleżanki, że miał małego i był kiepski w łóżku. I upewnić się, że ta wieść się rozejdzie.
Ale wiesz co? Kobiety też tak robią. Niemal każda ma instytucję tzw. faceta w rezerwie. Kolesia, który lata za nią jak pies. A ona od czasu do czasu rzuci mu kość. Da się pomacać po cycku. Poklepać po tyłku. Nawet jak jest zajęta. To z ich strony inwestycja na przyszłość. Jak nie będzie nikogo lepszego na podorędziu, to się rezerwistę wyjmie ze schowka i odkurzy.
# 3. Rzucił cię bo zrobiło się za poważnie a on się przestraszył
Były kolacje, ze śniadaniem. Był świetny seks. Poznałaś jego rodziców i kolekcję samochodzików elektrycznych. A pewnego dnia w piątek po południu siadł naprzeciwko i powiedział: wiesz co zróbmy sobie przerwę.
Kobieta postawiona w takiej sytuacji głupieje. Jest foch i szloch. I pytanie: dlaczego? Po prostu facet doszedł do momentu, kiedy musi podjąć decyzję co dalej. To już nie jest zabawa. To może być zobowiązanie może nie na całe życie, ale na pewno na dłużej. Facet i zaczyna zadawać sobie pytania: czy to na pewno ta? A może powinienem jeszcze spróbować?
I ty oczywiście możesz uaktywnić się na Facebooku, wstawiając tam przegląd najbardziej depresyjnych kawałków muzycznych, z lat 80, 90 i nagranych po 2000 roku z opisami: jest mi źle.
Możesz tez dzwonić do niego jedyne cztery razy dziennie, pytając dlaczego? Plus piętnaście razy kiedy jesteś pijana (tych 40 sms nie liczymy, nie ma czego).
Każda kobieta zrobiła z siebie przynajmniej raz w życiu idiotkę przez faceta.
Tyle, że to najgorsza możliwa strategia. Jeśli chcesz żeby wrócił, bądź silna i po prostu poczekaj chwilę aż zmądrzeje. Poczekaj obok. Mężczyźni to chwiejne istoty.
# 4. Rzucił cię bo doprowadziłaś go do wkurwu, którego nie przełknął
Robert Więckiewicz powiedział kiedyś
„Nie mógłbym wytrzymać w związku, w którym jest nudno. Siła wkurwienia jest najlepszą miarą miłości. Liczy się tylko, żeby nie rezygnować.”
Związki to dość dziwna instytucja, która wymaga sporej dawki pokory i umiejętności zagryzienia w sobie kosmicznego wkurwu, gdy coś jest nie tak. A w każdym związku są takie sytuacje, że masz ochotę spierdalać zostawiając za sobą popiół. I ten związek trwa dalej jeśli tego nie zrobisz. Jeśli godzisz się w imię związku na eksplozję wewnątrz i puszczenie pary uszami. Jeśli doprowadzony albo doprowadzona do tego momentu powie zostaję. Można to oczywiście zrobić z wielu przyczyn. Wygody, przyzwyczajenia, przywiązania etc.
Ale jeśli facet już eksplodował i powiedział, że to koniec, a następnie zabrał dupę w troki to jest naprawdę słabo.
Jest taka piękna piosenka zespołu The Black Keys, Next Girl która dokładnie pokazuje ten stan.
Oh my next girl /Och, moja następna dziewczyna
Will be nothing like my ex girl/ Nie będzie w ogóle przypominać mojej eks
I made mistakes back then/ Popełniłem wtedy kilka błędów
I’ll never do it again/ Nigdy już ich nie zrobię
With my next girl/ Następna dziewczyna
She’ll be nothing like my ex-girl/ Nie będzie w ogóle przypominać mojej eks
It was a painful dance/ Miało być przyjemnie, miało być seksownie, miało być blisko. Mieliśmy tańczyć. A był ból
Now I got a second chance/ Ale teraz dostałem drugą szansę
Czy może wrócić?
On psychicznie się już rozstał. I jeżeli cokolwiek może się tutaj zmienić to musi się zmienić szybko. Aby wrócił musiałabyś przełknąć upokorzenie i przyznać, że to twoja wina. I to, tez nie zawsze poskutkuje.
Kiedyś przeczytałem, że ze związkiem jest jak z rozbitą chińską wazą. Raz można wszystko posklejać do kupy. Ale jeśli pizgnęło się tą wazą o podłogę kilka razy to już nie ma co zbierać.
Photo by Shauntel bruner/CC Flickr.com
Pozostałe odcinki tego cyklu znajdziesz tu:
1. http://pokolenieikea.com/2014/04/13/dlaczego-kobieta-nie-powinna-na-sile-zatrzymywac-faceta-vol1/
2. http://pokolenieikea.com/2014/04/23/dlaczego-kobieta-nie-powinna-na-sile-zatrzymywac-faceta/

November 21, 2014
Lęk przed spadaniem, czyli dlaczego nie możesz być kim chcesz
20 lipca 2012 roku było ciepło. To był piątek. Było popołudnie, godzina mniej więcej 14, kiedy odebrałem telefon od swojego lekarza, że te wyniki które trzyma w ręce nie są wcale dobre. A właściwie to są całkiem złe. I że mam przyjść do niego, bo muszę natychmiast mieć operację.
- Natychmiast – podkreślił. – Wypiszę panu skierowanie do szpitala – powiedział.
Wiecie co mnie najbardziej zirytowało, kiedy do niego przyjechałem? Że nie mogłem znaleźć miejsca do zaparkowania.
Moje życie było wtedy stabilne i bezpieczne.
Było miło. Obliczalnie. Pluszowo. Miałem dobry samochód. Mieszkanie kupione na kredyt. Dużo dobrych ubrań, dużo fantastycznych podróży za sobą. I jeszcze więcej przed sobą.
Miałem dobra koproPracę gdzie w miesiąc zarabiałem tyle co inni w pół roku (nie obraźcie się, ale mało osób potrafi robić to co ja, i mimo, że zmieniło się w moim życiu wiele rzeczy to akurat się jeszcze nie zmieniło).
Byłem wzorcem japiszona, symbolem Pokolenia Ikea, zawsze gotowym do wysiłku, dla którego nie było zadań do niewykonania, który był w stanie zapierdalać przez ponad 40 godzin pod rząd jeśli tylko istniała konieczność sklecenia czegoś z kawałka sznurka i zużytej prezerwatywy.
I nie miałem miejsca do zaparkowania, dla swojego bardzo drogiego samochodu.
Wkurwiło mnie to. Jak patrzę na to teraz z boku byłem zadufanym sukinsynem.
W końcu znalazłem gdzieś kawałek wolnego chodnika, postawiłem auto, poszedłem do lekarza, odebrałem skierowanie i wcale mnie to za specjalnie nie obeszło.
Zapytałem tylko czy to na pewno pilne. – Muszę domknąć kilka projektów w pracy, a tak generalnie rzecz biorąc to mam też zarezerwowany urlop – wyjaśniłem (projekty się zawsze domyka tak jak kucharz nie podaje posiłków tylko je wydaje).
- To pana decyzja – odpowiedział. – Ja radzę to zrobić szybko.
No i zrobiłem to szybko. Jak na mnie. Na początku października byłem już w szpitalu. Leżałem na sali z facetem, który spadł do studzienki kanalizacyjnej w tak nieszczęśliwy sposób, że złamał sobie szczękę. Strasznie chrapał. Chrapał tak, że nie mogłem spać.
Pamiętam dokładnie moment od którego już nie było tak samo.
Koło północy facet dwa pokoje dalej dostał drgawek i po prostu zmarł. Zrobił to mniej więcej w 10 minut. Był w moim wieku.
====
Kilka wieków temu wszystko było znacząco prostsze. Jeśli urodziłeś się chłopem raczej zostawałeś tym chłopem. Czyli orałeś/aś, chędożyłeś żonę/byłaś chędożona. Chodziłeś do kościoła i piłeś tanią wódkę.
Jeśli urodziłeś się szlachcicem byłeś tym szlachcicem. Czyli zarządzałeś swoim majątkiem/pomagałaś mężowi, pilnowałeś chłopów i chędożyłeś chłopki.
Ruch z jednej grupy do drugiej był raczej mało prawdopodobny. Dziś jest całkiem na odwrót. Teoretycznie możesz być kim chcesz.
I czasami do tego aby zarabiać pieniądze wystarczy, że nie założysz majtek na jakąś imprezę albo błyśniesz cycem.
Większość osób jednak nie znajduje się na samej górze systemu społecznego, ani na samym dole. Po prostu jest pośrodku i płynie. I cały czas muszą przejmować się swoim statusem. I cały czas muszą płynąć w górę. Dotrzymywać kroku.
Jeśli twój kolega z pracy ma nowy samochód, to ty też musisz sobie kupić nowy samochód. Jeśli on jedzie na wakacje do Azji to ty musisz też jechać na wakacje do Azji.
Środowisko w jakim się obracamy narzuca nam jak mamy się zachować, co mamy kupować, w jakim sklepie wypada to zrobić a w jakim nie, jak powinny wyglądać święta i czym powinno się czyścić kibel.
Jako ludzie jesteśmy tak skonstruowani, że cały czas mierzymy swoje postępy względem innych.
Musimy się ciągle starać. Dziecko musi pójść do dobrego przedszkola, aby odnaleźć się w dobrej szkole, po to aby mieć w niej dobre stopnie, które umożliwią mu dobre studia, a później znalezienie dobrej pracy.
Dobra praca, to dobre pieniądze, dobre pieniądze wydaje się na dobre rzeczy (dobry telewizor, dobre szpilki), niebanalne hobby a wszystko po to aby być popularnym i poznawać coraz więcej ludzi, którzy będą nam zazdrościć.
I tylko cały czas żyjemy w strachu, że możemy stracić którąś z części tej układanki. Że spadniemy w dół a znajomi będą o nas mówić z politowaniem.
====
Od tych ponad dwóch lat, kiedy wyszedłem ze szpitala, zrozumiałem, że ja już nie chcę 100 proc. życia Chcę 200 proc. Bo nagle zrozumiałem, że żyje się bieżącą chwilą a ja wcale nie wiem ile tych chwil mi zostało.
Że traktowałem pracę jako źródło jedynej życiowej satysfakcji. I że tak dokładnie i potwornie kurwa banalnie zwyczajnie nie wiem kim jestem, czego chcę i dokąd zmierzam. Byłem jak zaprogramowany na sukces robot. Było mi źle, kiedy nie byłem idealny. I ciągle było mi mało. Ale jak mówi stare powiedzenie na łożu śmierci mało kto żałuje, że nie spędzał więcej czasu w biurze.
Teraz prawie wyłącznie robię to co lubię. Uspokoiłem się. Jestem milszy, dla świata, ale przede wszystkim dla siebie.
Rzeczy które mnie otaczają to tylko rzeczy.
Wiecie miło jest pisać do was te słowa zza macbooka pro. Ale jeśli za kilka miesięcy będę pisał na rozpadającym się trupie – też dobrze.
Bo już wiem jak jest używać jednego i drugiego. I nauczyłem się doceniać te chwile, które są fajne. To strasznie trudna umiejętność i nie przyszła mi łatwo.
Wiele osób z was się ze mną nie zgadza. Rozumiem to. To co tutaj piszę to są moje doświadczenia. Moje. Nie twierdzę, że moja ścieżka jest łatwiejsza, lepsza czy zaprowadzi was w tym kierunku, który chcecie osiągnąć. Jestem w wieku w którym posiadanie racji, nie jest potrzebne do życia. Czyli jeżeli powiecie mi że to co piszę jest bez sensu to się zgodzę z wami, jest bez sensu.
Bo to mi nic nie zmienia. I dalej robię swoje.
Co to byłby zresztą za świat w którym wszyscy jednego dnia zrezygnowaliby z korporacji I zaczęli robić to na co mają ochotę?
Żyć pełną życia?
Ludzie nie chcą żyć pełnią. Lubią marzyć, ale chcą żyć stabilnie I bezpiecznie. Ale życie nie jest wcale stabilne i bezpieczne. I prędzej czy później do nas to dochodzi.
Photo by Lies Thru a Lens/CC Flickr.com


November 16, 2014
Dla kobiet nie ma seksu bez zobowiązań (NOTKA TYLKO DLA MĘŻCZYZN)
Dziś będzie notka, tylko dla mężczyzn. Przepraszam panowie, zaniedbywałem was ostatnio. To będzie ważna informacja, bo najprawdopodobniej niektórzy z was ciągle tego nie wiedzą.
Sam dochodziłem do tej wiedzy dość długo. A raczej przez lata myślałem, że wiem i wiedziałem, ale nie rozumiałem. Przekazuję, może i wam się to przyda. Do rzeczy:
Yeti nie istnieje.
Tyskie i Żywiec to nie jest piwo. To napój piwopodobny.
Długość i grubość zawsze się liczy.
Facet nie pyta kobiety czy może.
I nie ma niezobowiązującego seksu.
Bardzo mi przykro. Nie ma. Nie doczytaliśmy tego co podają drobnym drukiem. Albo inaczej, jest ale w bardzo nielicznych przypadkach.
Zaraz to wam wyjaśnię.
To było 13 lat temu? Nie, chyba 14. Byłem w Kopenhadze. Owszem w Pokoleniu Ikea pisałem, że to był Amsterdam, ale to była Kopenhaga. Na śniadaniu między hotelową kawą, hotelową jajecznicą z żółtek a smażonym bekonem poznałem blond doktor z Polski.
Była starsza ode mnie o trzy lata, miała męża i dwuletnie dziecko. Przyjechała na jakieś seminarium, które dziś jest mało istotne. Wyglądała jak Desnuda z obrazów Christiana Gaillarda albo Izzie Stevens z Grey’s Anatomy. Długie włosy. Zgrabny tyłek. Miała klasę. W sumie wyglądała tak, jak wyglądać mają kobiety, z którymi się chcemy żenić.
Był wieczór. Szliśmy przez Tivoli.
Zjedliśmy kolację. Małże, ostrygi, krewetki. Napiliśmy się wina. Nie za dobrego, przyznaję, ale nam smakowało. Wracając do hotelu, zerwałem jej z jakiegoś ogródka garść tulipanów. Wręczyłem jako hołd, patrząc w oczy i myśląc z żalem o swoim kutasie, którego dziś wieczór najlepsze co mogło spotkać, to obróbka ręczna.
Odebraliśmy klucze na recepcji. Rozstaliśmy się przy jej pokoju. Wszedłem do siebie. Ze sterczącym fiutem, ale pełen szacunku. Umyłem jaja. Położyłem tyłek do łóżka, aby porządnie się wyspać.
Wpierw do mnie zadzwoniła. Później, gdy nie odebrałem telefonu, przyszła i zapukała do drzwi. Otworzyłem. Pomogła mi ścielić łóżko, bo myślała, że zaraz w nim wylądujemy.
I co?
I co?
I co?
I ja, frajer, nie zrobiłem tego!
Owszem wypiliśmy wino, owszem porozmawialiśmy.
„Okazałem jej szacunek. Wyszła ode mnie obrażona. Bo szacunek mógłbym jej okazać tylko w jeden sposób. Rzucając ją na łóżko. Podciągając jej sukienkę. W końcu wsadzając jej głęboko, pryskając spermą prosto na jej nagi tyłek. Ona chciała rżnięcia pod prysznicem w różnych pozycjach. Chciała wstać rano z obolałym kroczem i pokrwawionymi ustami. Chciała czuć się jak dziwka. Jak kobieta. I spoglądać na męża z tajemniczym uśmieszkiem na ustach.”
To był jeden z tych nielicznych momentów, kiedy kobieta faktycznie miała ochotę na niezobowiązujący seks.
Były spełnione wszystkie trzy jego warunki:
1. Pani doktor chciała się zemścić na swoim mężu.
2. Podobałem się jej.
3. Wiedziała, że mnie nigdy nie spotka.
Bo, kobieta decyduje się na spontaniczną, szybką i rozkoszną utratę kontroli nad sobą (no strings attached) jeśli dokładnie wie że ten związek jest jak konserwa rybna.
Trzymać w łóż… tfu lodówce, spożyć w ciągu trzech dni od otwarcia opakowania. Jest początek, jest koniec, a później puste opakowanie wyrzuca się do śmietnika.
Zostają tylko miłe wspomnienia a ona wraca do domu.
Ewentualnie mamy doczynienia ze współczesną wersją Kopciuszka. Poznaliście się na dyskotece, spodobaliście się sobie, później wypiliście więcej alkoholu więc spodobaliście się sobie bardziej, później było 360 sekund przyjemności u ciebie albo u niej w mieszkaniu (no dobra z trudnością w nią trafiłeś) a rano jak się obudziłeś jej już nie było.
Ale nie wierzcie w instytucję fuck body.
To taka sama pułapka jest polisolokaty czy stanik typu push up. Kobiety nie są po prostu do tego stworzone. Owszem będą wam długo opowiadać, że chodzi tylko o seks, że to fajnie jest od czasu do czasu rozładować napięcie i poklęczeć trochę przed waszym kroczem.
I może was nawet przekonają.
Może nawet same będą w to przez moment wierzyć. Na początku.
Ale uwierzcie mi kobieta, która ciągnie i połyka na piątym czy dziesiątym spotkaniu z rzędu zaczyna się zastanawiać.
Że w sumie to fajnie gotujesz.
I nieźle się ubierasz.
Potrafisz nawet ją rozbawić.
Rozumiesz ją.
Masz fajną drewnianą podłogę.
I stanowczo jak będziecie razem trzeba zmienić kolor ścian w kuchni.
Z absolutnie chaotyczną kobiecą logiką zacznie kombinować, co by tu zrobić abyście byli razem. Jednocześnie będzie cię bardzo mocno przekonywała, że oczywiście wasz układ jest całkowicie bez zobowiązań.
Chciałeś sobie bezproblemowo podymać? Nie ma czegoś takiego jak beztroskie dymanie (wyjątek punkt pierwszy). Zanim się zorientujesz zacznie ci zadawać pytania: a z kim idziesz do kina? A kim jest ta koleżanka? A tamto. A sramto.
Zapamiętaj baranie, to kobieta decyduje kiedy seks jest bez zobowiązań a kiedy nie. Nie ty. I ona może zmienić zdanie pięć razy w czasie jednej znajomości.
Zanim ty zdążysz zdjąć jej majtki, klepnąć w tyłek i rozłożyć jej szeroko nogi (dbając o to aby rękami dobrze zapierała się o ścianę) już wybrała welon a chwilę później zdążyła się z tobą rozwieść.
Ba nawet jeśli jest przekonana, że to nie ma sensu i jesteś tylko drwalem z długą pytą, który nieźle nią macha (dobrze się sprawdzasz w krótkotrwałym spuszczaniu pary z czajnika, tak kobiety też mają swoje potrzeby) to i tak może być o ciebie zazdrosna i robić ci wyrzuty. Zwłaszcza jeśli w międzyczasie będziesz chciał puknąć jakąś inną laskę.
Kobiety są irracjonalne. Kierują się emocjami. Nie staraj się więc wyciągać tutaj żadnych logicznych wniosków.
Wierzysz w nauki ścisłe? Ja wierzę. Są logiczne w przeciwieństwie do kobiet.
Kiedy ty zrywasz z niej stanik i chwytasz za jej cycki – w jej mózgu wydziela się oksytocyna i wędruje do przysadki mózgowej.
Kiedy ty podciągasz jej sukienkę do góry, zrywasz z niej jedną ręką majtki aby włożyć jej rękę między uda – w jej mózgu wydziela się oksytocyna.
Tak, jak ma orgazm też wydziela się oksytocyna (i ułatwia transport twojego nasienia dalej). A oksytocyna jest odpowiedzialna za zazdrość, ufność, przywiązanie etc.
Kobiety są stworzone do zobowiązań. A nawet jeśli nie mają na nie ochoty, to i tak one o tym decydują. No chyba, ze chcesz być w związku, nie wiedząc, że jesteś w związku.
Photo by Yuri Samoilov Photo/CC Flickr.com


November 11, 2014
Nie przekonasz kobiety, że jest ładna
Ewa miała ciemną skórę i duże oczy czarne jak smoła. Tak zdecydowanie oczy przykuwały do jej twarzy uwagę. Włosy gładkie, kruczoczarne, kończyły się trochę za linią ramion. Wydatne wargi.
Była naprawdę ładna. W skali od jednego do dziesięciu miała osiem. Jak miała dobry dzień, więcej czasu na makijaż i dobrze układały się jej włosy mogła być nawet dziewiątką.
Była na tyle atrakcyjna że jej żonaci koledzy z pracy na jej widok wciągali brzuchy i zaczynali suszyć do niej zęby.
Totalnie przy tym głupieli, żebrząc o jej uwagę. Wyglądało to trochę komicznie, jakby stado kundli szczerzyło się do jedynej rasowej suki w okolicy.
Czasami ci bardziej śmiali, mówili jej jakiś komplement. Słuchała ich uprzejmie, nie wierzyła w żaden.
Ewa nie wierzyła w komplementy. Nie sprawiały jej przyjemności.
Kilka tygodni temu poszła z koleżankami na imprezę. One tańczyły. Ona siedziała w kącie i coś piła.One poderwały jakichś facetów. Grupa dosiadła się do stolika. Panowie najwyraźniej wcześniej podzielili cycki między siebie. Dosiadł się do niej jakiś koleś. Obiektywnie rzecz biorąc był nawet przystojny. Wysoki brunet, o ostro zarysowanej szczęce.
Usiadł obok niej, położył rękę na jej kolanie i powiedział: jesteś piękna. Jak masz na imię?
Ewa uśmiechnęła się. Nachyliła lekko w jego kierunku. I wyszeptała tymi wargami, które doprowadzały mężczyzn do szaleństwa : spierdalaj!
Słucham? – zapytał przystojny facet, bo nie mieściło mu się to w głowie. Chyba jego zdaniem powinna zachichotać.
- Spierdalaj – z naciskiem powtórzyła Ewa.
Owszem oczy robiły się jej wilgotne na widok przejechanego wróbla. Ale nie lubiła komplementów. Zwyczajnie nie sprawiały jej przyjemności.
Skąd się to wzięło?
Kiedy Ewa miała lat 13 usłyszała od jej kolegi z klasy – swoją drogą kompletnego barana – że ma grubą dupę. Widziała, że jest baranem już wtedy. Na 99,9 proc. jest baranem również teraz (nie dała by mu nawet szansy na trzy minutową rozmowę).
A jednak przez całe liceum zawsze spóźniała się na lekcje na ostatnim piętrze. Robiła to tylko dlatego, żeby nikt nie miał jej tyłka na wysokości oczu, kiedy wchodziła po schodach.
I nie, żaden facet widząc go później w sytuacji full frontal, kiedy Ewa traciła na moment swoje zmysły, kiedy jęczała cicho i głośno nie składał tu żadnych zastrzeżeń.
I oczywiście nie miało to dla niej najmniejszego znaczenia. Jedynym co byłoby w stanie zdaniem Ewy pomóc jej dupie był jej całkowity przeszczep.
Ewentualnie 10 kilogramów w dół (ważyła 60 kilo) i rok ćwiczeń.
—-
Dzieci są normalne mniej więcej do 10, 11 roku życia. Owszem są szczere.
[- O ten pan jest brzydki?
- Cicho, nie mów tak.
- To on nie wie, że jest brzydki??]
Ale nie są celowo okrutne.
A później jednego dnia przychodzi moment, kiedy wszystko się zmienia i ze słodkich istot przemieniają się we wredne, małe skurwysyny.
Pryszczate, śmierdzące, chamskie, zagubione skurwysyny. Pamiętacie? Sami tacy byliście? Osobiście uważam, że to najgorszy wiek w życiu. Wszystko cię wkurwia.
Taki kilkunastoletni gnojek to mieszanina potu, świeżo odkrytej spermy, tłustych włosów i fatalnych manier.
[Chodziłem wtedy w tureckim swetrze, spodniach piramidach i dresach z kreszu. Moim ulubionym był czerwony. Uważałem, że zawsze mam rację]
A najbardziej zagubione są małe dziewczynki. Hormony w nich szaleją. A one są rozdarte między lalkami a miłością do Nicka Cartera.
[Ewa kochała się wtedy w Jonathanie Brandisie z SeaQuest DSV, swoją drogą powiesił się w wieku lat 27 na nylonowej linie].
Kończą 12, 13 lat i zaczynają porównywać. Czy mają takie same ciuchy. Kto ma fajniejszy piórnik. Kto kanapkę z Nutellą a kto bez.
A później, kiedy skończą się już piórniki patrzą na ciało. Która jest największa, która najgrubsza, która najchudsza, która najniższa
Która ma już chłopaka? Czym później tym gorzej. Wszystko, co wyłamuje się poza standard jest złe.
Najlepiej jest być doskonale przeciętną. Wróć – najbezpieczniej jest być doskonale przeciętną – niewyróżniającą się z tłumu.
Nikt nie jest tak okrutny jak dorastające gówniarze.
Te wszystkie rzeczy, które usłyszą, wtedy zostają na lata w pamięci.
Kobieta jest w stanie nie założyć przez 20 lat obcisłych na dupie spodni z tego powodu że jako 13 latka usłyszała, że ma duży tyłek.
Marilyn Monroe kobieta, która jednym słowem albo jednym gestem potrafiła doprowadzić dowolnego mężczyznę do wytrysku uważała że ma za małe usta, zbyt szeroko rozstawione oczy i bulwiasty nos. Na dodatek myła twarz piętnaście razy dziennie, ponieważ panicznie bała się wyprysków.
Przyjaciółka Ewy raz w życiu usłyszała że jakoś „dziwnie szeroko stawia stopy”. Od tamtej pory jest chora na tym punkcie i podpatruje wszystkie kobiety świata jak stawiają stopy,
Jej kumpela Anka uważa, że ma szpiczasty nos. Kiedy miała 13 – lat chodziła spać z plastrem przyczepionym do nosa aby był mniej szpiczasty.
Do tej pory uważa, że jest coś z nim nie w porządku.
—-
Wiem chcecie wiedzieć czy kobieta może stracić swoje kompleksy? Uwierzyć, nagle że jej dupa jest zgrabna i powabna? Jej nos nie sterczy, a chodzi zupełnie normalnie? Też chciałbym wam podać gotowe rozwiązanie. Najlepiej w pięciu punktach.
Kobiety wychowuje się w presji bycia ładną. Jeśli nie jest ładna czuje się bezwartościowa.
Rodzice nie utwierdzają córek w ich atrakcyjności.
„Ale ty masz krzywe nogi, nie zakładaj tak krótkiej kiecki.”
„Jesteś za gruba na tę bluzkę. Będziesz wyglądała jak baleron. „
„Ale ty jesteś brzydka, zrób z sobą coś”.
Później zaś pojawia się facet, przyzwyczajony do pronoli, gdzie panny są pompowane silikonem, zgrillowane na solarze, skatowane na siłowni i napędzane na gipsie, który hamuje apetyt.
Powiedzmy sobie szczerze, mało która normalna laska jest w stanie wytrzymać z nimi konkurencję. Gość patrzy więc na nią, patrzy na telewizor, patrzy na nią i mówi: ale ty masz brzydką dupę. Zrób z sobą coś.
Znam tylko dwie skuteczne metody aby wyleczyć kompleksy u kobiety.
1. Operację plastyczną.
2. Nowego, bardzo przekonującego faceta. Nowego, bo jeśli stary jej nie przekonał, to już nie przekona. Ale ten nowy musi jej dać dużo orgazmów. W różnych miejscach i pozycjach.
Photo by Jillian Xenia/CC Flickr.com


November 7, 2014
Wkurwię cię w ciągu 30 sekund. Zakład?
Jestem za tym aby homoseksualiści wstępowali w związki małżeńskie i adoptowali dzieci.
Uważam, że PZPR było zbrodniczą, komunistyczną organizacją.
Każdy człowiek ma prawo prosić o eutanazję.
Uważam że kościół katolicki zrobił więcej złego niż dobrego.
Jestem za dopuszczeniem sprzedaży marihuany.
Jestem przeciwko aborcji.
Już prawda? Uważasz, że jestem idiotą.
Na co dzień jesteś cywilizowaną kobietą w garsonce, chodzącą do dużego biura i może nawet zastanawiałaś się kilka razy jak to by było przespać się z takim dzikusem takim jak ja, ale teraz ogarnęło cię obrzydzenie. Najchętniej wzięłabyś wielką pałę i walnęła mnie w łeb wyjaśniając jak bardzo się mylę?
Oczywiście, że tak, ślicznotko.
Pod tym postem zaczniesz się kłócić. Że Czarny jest głupi, bo jak to można zabronić kobietom aborcji? Albo jak to dopuścić małżeństwa gejowskie?? Przecież to kurwa nienormalne i chore.
Wiesz co właśnie zrobiłaś? Dałaś się wydymać politykom.
Jeśli przedmiotem sporu są wartości ludzie się za nie pozabijają. Tylko trzeba im rzucić taką wartość. Patriotyzm. Aborcja. Komunizm. Katolicyzm. Smoleńsk. Tęcza. Czy placki powinny być na słono czy na słodko?
I w zasadzie jak się dobrze tym pokieruje to człowiek który normalnie w domu budzi się, pije kawę, przekomarza się rozkosznie z dzieckiem, weźmie tę pałę i będzie walił tego drugiego. Nieważne rodzina czy przyjaciel.
Dlatego politycy porozumiewają się za pomocą wartości i emocji. Nie chcą rozmawiać o sprawach ważnych z bardzo prostego powodu: na nich się nie znają, a jeszcze mniej znają się na nich wyborcy. A nawet jeśli wyborcy mówią, że te sprawy ich interesują to i tak kłamią.
Polityk jest zawodem. Jest skuteczny albo jest nieskuteczny. Jest skuteczny jeśli wybiorą go na kolejną kadencję, jeśli jest nieskuteczny to nie zostanie wybrany.
W 1994 roku wybrałem się na spotkanie z Januszem Korwinem Mikke. Wybrałem się tam tylko dlatego, że chciała tam iść przepiękna blondynka o niebieskich oczach, przypominająca Charlize Theron, a ja oczywiście chciałem na tej blondynce wywrzeć wrażenie. W celach przyznam to szczerze niewiele związanych z polityką a bardzo mocno z chęcią poznania co chowa pod obcisłą bluzką.
Blondynka mimo wieku młodego była feministką i bardzo ją drażniły poglądy Korwina na temat społecznej roli kobiet sprowadzonej do kuchni, dzieci i regularnego rozstawiania ud.
Korwin mówił swoje, przyszedł czas zadawania pytań, nikt z sali się specjalnie nie kwapił ku temu więc pytania zacząłem zadawać ja. Takie aby zrobić wrażenie na blondynce. Czyli o wartości. O pozycję kobiety w rodzinie. O to czy faktycznie uważa że są głupsze od mężczyzn. Dlaczego nie powinny głosować. Korwin się wkurwiał z każdą chwilą, blondynka jaśniała i patrzyła na mnie z każdą chwilą z coraz większa aprobatą.
To jest właśnie skuteczność w polityce. Mówisz to czego słuchać chcą osoby, na których chcesz zrobić wrażenie. Chcesz osiągnąć określony cel. Korwin chciał zdobyć poparcie, ja chciałem zdjąć z blondynki stanik.
Cel uświęca środki. Twoje osobiste poglądy są tu mało ważne. Oczywiście od czasu do czasu politycy udają, że podejmują decyzje, które mają wpływ na nas wszystkich.
Niedawno dajmy na to „zadecydowano”, że będę musiał pracować do 67 roku życia. A ja już wiem z doświadczenia które mam, że za rok może przyjść ktoś kto powie: wszystko zmieniamy. Będziemy pracować do 60 tki. I ludzie pomyślą: super. BRAWO! Będą głosować. W końcu chcemy słyszeć to co chcemy.
Za kolejne dwa lata przyjdzie ktoś inny i powie: niestety, nie stać nas na to. A za pięć lat znów to zmienią. Tak naprawdę może będę musiał pracować do 70 tki a może walnę na zawał przed 50 – tką. Nikt tego nie wie.
Świat przez całe wieki nie miał takich problemów. Co ja będę robił za pięć lat? Nie wiem. Bo, człowiek który już trochę żyje, wie że ten świat jest zmienny. Decyzje, które podejmujemy, podejmujemy dzisiaj. Martwimy się dzisiaj. Stresujemy się dzisiaj. Cieszymy się dzisiaj. De facto żyjemy w czasie rzeczywistym. Pijemy kawę, pieprzymy się, martwimy się, idziemy do pracy.
Politycy dyskutują na temat aborcji, że nie wolno, albo wolno. W realnym świecie się po prostu ją się robi.
Ludzie oburzają się nad tym że geje nie powinni mieć dzieci. Ale mają.
Marihuanę możesz kupić na kilogramy, PZPR nie istnieje, a placków mało komu się chce już smażyć i kupuje się je gotowe w supermarkecie.
Świat płynie. Świat się zmienia. Po prostu płyniemy razem z nim. I czasami jest bardzo fajnie.

Photo by TORIMBClCC Flickr.com


November 3, 2014
Miłość to za mało
Po raz pierwszy major Walter Summerfold został trafiony piorunem w 1918 roku w trakcie walk o Flandrię. Sparaliżowało go wtedy od pasa w dół.
Drugi raz piorun strzelił go kiedy łowił ryby. Sparaliżowało mu prawą stronę ciała.
Kiedy kilka lat później doszedł do siebie i odzyskał sprawność to w 1930 piorun uderzył go po raz trzeci. A później już sobie spokojnie zmarł.
Ale cztery lata po jego śmierci piorun walnął po raz czwarty. Prosto w jego grób, rozbijając płytę.
Czasami istnieją ludzie, którzy mają szczęście albo nieszczęście. Wiecie chodzi mi o tych co to wygrywają dwa razy w Lotto w odstępie dwóch miesięcy. Rodzą pięcioraczki. Mają jak Rocco Siffredi 23 cm pałę, która w obwodzie ma 6 cm.
Albo poznają się w wieku lat 17 i spędzają ze sobą całe życie, czyli mniej więcej do 90 -tki uśmiechając się dobrotliwie do siebie, otoczeni przez gromadę wnuków, którym oferują zabawki strugane własnoręcznie z drewna.
A on kiedy barszcz skleja mu już brodę powtarza: to była miłość mojego życia, od razu to wiedziałem. Po czym spogląda na nią czule i dodaje: NIGDY SIĘ NIE POKŁÓCILIŚMY.
Tak jak wspomniałem, są osoby w które piorun uderza trzy razy.
Zazwyczaj jednak kurwa jest inaczej. Zazwyczaj nie wiemy czy ta jedna wybrana to aby na pewno właściwa (ewentualnie ten jeden wybrany to na pewno właściwy, przecież nie znaczą ich kokardami ani nawet głębokością pochwy).
Zazwyczaj znajdujemy się w stanie głębokiej niewiedzy, a niektórzy na łożu śmierci nie są przekonani czy aby wybrali właściwie co już w ogóle jest bez sensu, bo jeśli nawet nie to co im da ta konstatacja?
Dlaczego nie wychodzi?
Są przynajmniej trzy powody. To znaczy oczywiście powodów są tysiące, ale ja wymienię tylko trzy bo jestem leniwy a ta notka nie może być za długa jeśli ktoś ma ją przeczytać od początku do końca.
Miłość to za mało.
Mr X nie jest szczególnie przystojny. Włosy krótkie, czarne, oczy lekko skośne, brzuch w początkowej fazie opony, wzrost trochę powyżej nikczemnego.
Jest za to inteligentny, dowcipny, ma własne mieszkanie, niezły samochód, dobrą pracę, niebanalne hobby – widział trzy czwarte świata – reszta przed nim. Toteż kobiety – wysokie i niskie, cycate i płaskie, w okularach i bez, wybaczają mu ten wzrost i po prostu przestają chodzić w obcasach.
A dalej to już są pszczółki, motylki i Bollywood. Przez sześć tygodni, ewentualnie trochę dłużej. I po tych sześciu tygodniach kiedy już było wszystko, każda pozycja, większość uniesień, spotkania pod księżycem i rżnięcie w parku oraz bramie, zaczynają się pierwsze fochy.
I mr. X nawet znosi je dzielnie przez jakieś dwa miesiące a później coś w nim pęka. Wtedy siada ze swoimi wybrankami i mówi im patrząc prosto w oczy: „miłość to za mało”.
Oczywiście dla tych wszystkich kobiet brzmi to strasznie, brzmi to okrutnie, w kategorii oto najgorsze rozstanie jakie miałam w życiu. Bo przecież było tak fajnie.
I mr. X wychodzi z podobnego typu układów z napisem na czole: CHUJ (skrót od emocjonalny poparaniec).
Ale zastanawiając się na zimno. Czy nie jest to wyznanie szokujące swoją uczciwością ? Bo sama miłość to faktycznie kurwa za mało aby stworzyć udany związek, udane małżeństwo, udaną rurkę z kremem, udane COŚ
On wypowiadając te słowa wie, że nie jest w stanie zaakceptować kompromisów, których wymaga związek, że teraz owszem było bardzo miło i czasami nawet fantastycznie, że zależy mu, że owszem kocha, ale ta łatwiejsza część właśnie dobiegła końca. I teraz będzie już tylko trudniej.
Że teraz ten związek będzie wymagał pracy i poświęceń. I że on zwyczajnie z różnych przyczyn tych poświęceń nie jest w stanie udźwignąć.
Że trzeba będzie konsultować sprawę rozkosznych wyjazdów na trzy tygodnie, i brać pod uwagę jej „nie”. Że trzeba wytłumaczyć się, że nie zadzwoniłem, nie pojawiłem się, zapominałem, że trzeba poznać rodziców, że trzeba przynajmniej podjąć próbę ich akceptacji.
Że to mało? Że to łatwe? Że to wobec tego nie była miłość skoro nie był w stanie się nagiąć do takich bzdetów? A ileż znacie związków które rozpieprzyły się właśnie przez takie bzdety?
Owszem bezpośrednią przyczyną mogła być jak najzupełniej poważna zdrada, ale tę zdradę poprzedziły tony skarpetek pierdolniętych ot tak, na podłogę i za komputerem, poprzedziły setki niedotrzymanych obietnic, nieodebranych telefonów i ze dwa nieudane święta Bożego Narodzenia oraz 48 ton wzajemnych pretensji po obu stronach.
Określenie „miłość to za mało” jest wyrazem łaski, jest wręcz miły gestem na zasadzie: skończmy to teraz, wiem, jestem wkurwiający na dłuższą metę i się nie zmienię, wiem, ze tobie się teraz wydaje, że będziemy w stanie to wszystko udźwignąć, ale tak nie jest.
Będę cię doprowadzał do wściekłej kurwicy, będziesz przeze mnie ryczeć, będziemy spędzać godziny na długim wyjaśnianiu co kto miał na myśli, będziemy przyrzekać sobie poprawę i nic z tego więcej nie wyjdzie.
Bo czasami sama miłość to za mało.
Bo nie zawsze sra się kwiatkami.
Bo do tej miłości trzeba jeszcze dołożyć wolę walki (bywają sytuacje, że trzeba zacisnąć zęby tak, że aż boli i nie zawsze po tym zaciśnięciu jest 100 proc. przekonanie, że było warto), bo trzeba dołożyć do tego zaufanie, przyjaźń, kota i dwie paprotki (wstawić właściwe) a nie każdy ma na to siłę.
I nie można go z tego powodu potępiać. A raczej pochwalić za szczerość.
Masz nierealistyczne oczekiwania. Po prostu.
Na świecie jest kilka kobiet które wyglądają jak Angelina Jolie albo Jennifer Lawrence. Jest też kilka takich, które są ładne, mądre, błyskotliwe, zabawne, a ich wielkie cycki nie poddają się grawitacji.
Z jedną taką nawet spałem.
Na świecie jest kilku mężczyzn którzy wyglądają jak Jason Statham albo Ryan Gosling mają poczucie humoru Sary Silverman, są oddani, troskliwi, świetnie zajmują się dziećmi i potrafią powiedzieć: zamknij się a następnie porwać na lasce sukienkę.
I wiecie co? Znam jedno miejsce, gdzie takiego towaru jest od metra. Wy też je znacie. No, naprawdę. Przejdźcie się do Cinema City albo Multikina.
Jeśli sam/a nie jesteś ideałem dlaczego uważasz, że dostaniesz kogoś podobnego?
Ideałów nie ma. Są ludzie.
Poświęcanie się ma swoje granice.
Nie ma niczego gorszego dla kobiety niż mężczyzna, który dal się jej zdominować. Który kiedyś był wilkiem a teraz chodzi na smyczy, w kagańcu i grzecznie podstawia pazury do przycięcia.
A wiecie dlaczego? Bo my ludzie jesteśmy tak skonstruowani, że nie cenimy tego co czułe, wierne i bezwarunkowo oddane. Rządzi nami skurwysyństwo i podle instynkty. Prawdziwy skurcz jelita mamy jeśli możemy kogoś stracić, jeżeli musimy za tą osobą latać z wywieszonym jęzorem.
Nie ma niczego złego w poświęcaniu się. Ale musisz też widzieć, że ta druga osoba poświęca się również dla ciebie.
Wzajemny szacunek to też zajebiście ważny element miłości a często ludzie o nim zapominają. To łatwe pozwolić komuś aby cię podziwiał i rozpływał niczym Milka na twój widok.
Ale, powinno to również działać w obie strony.
Że to chujowe przeliczać wszystko na matematykę i w słupki? Takie czasy.
A sama albo sam możesz czekać jak walnie cię twój piorun. Najlepiej trzy razy.
Photo by Helga WeberlCC Flickr.com


October 29, 2014
Dziady i małolaty
Jeśli zapytacie mężczyznę – singla po 40 tce co jest jego największym sukcesem w życiu odpowie: praca.
Jeśli zadacie to samo pytanie singlowi po 30- tce odpowie praca.
Jeśli zadacie to pytanie odnoszącemu sukcesy żonatemu 40 kilkulatkowi odpowie „rodzina”, ale pomyśli praca.
A wiecie co jest potrzebne facetowi, który odniósł sukces?
Artefakty tego sukcesu.
Artefaktem jest samochód, a jeśli sukces jest naprawdę duży może to być kilka samochodów. Artefaktem jest też dom, albo mieszkanie.
[Jeśli ktoś zapytałby mnie prywatnie co jest moim pożądanym artefaktem odpowiedziałbym, że chcę zamieszkać w białym domu na plaży w obcym kraju z oknami od podłogi do sufitu, gdzie mówią po angielsku i zostać tam przez rok. Dom nie musi być mój. Może być tylko wypożyczony. Ale powinien mieć wielki taras. I równie wielki barek.
Chciałbym budzić się rano w białej pościeli i jeździć na skuterze do pobliskiego miasteczka. Kupować tam gazetę i pić kawę. A następnie pić kawę i czytać tę gazetę.]
Artefaktem jest cienki 60 calowy telewizor, zegarek Omega i garnitur od Turbasy albo Zaremby. Rower ostre kolo, zagraniczne wycieczki, wygolona na łyso głowa świecąca dobrymi kosmetykami i czasami ciało katowane na siłowni cztery do pięciu razy w tygodniu z trenerem personalnym. Czasami też nie bo mężczyźni lubią uważać, że jeśli już są bogaci, to mogą mieć brzuch. W końcu jak im laska będzie robiła loda, to się po prostu schowa głową pod nim. A jak się leży na łóżku to w ogóle nie ma problemu.
I teraz jak facet ma już to wszystko w grę wchodzi kolejny artefakt. Potrzebuje kobiety. Blondynki (częściej jest to blondynka). Cycki ma małe albo duże to już zależy od upodobań. Ale ma dobrze wyglądać u boku. Budzić zazdrość. Podkreślać: jestem samcem, który dostaje to co chce. Podziwiajcie mnie kurwa. Zazdrośćcie, że jeżdżę taką furą i pieprzę taką laskę. A za resztę zapłacę Master Card.
Jak to wygląda od drugiej strony? Kiedy jesteś potencjalną kandydatką?
„Widzisz, jestem małolatą, millenialsem, mam dwadzieścia-parę lat. W pracy mamy mały luzacki zespół, wszyscy się znamy i lubimy, więc sporo o sobie wiemy i tak się składa,że na co dzień pracuję z panem właśnie koło czterdziestki. Jest w miarę ogarnięty życiowo, ma fajną pracę, która daje mu i kasę i paradoksalnie, trochę luzu.
Niestety, rośnie mu brzuszek, przerzedzają się włosy, nie maleje natomiast nadzieja na to, że znajdzie kobietę swojego życia, która spełnia oczekiwania. Kobieta życia ma być (sądząc po dotychczasowym targecie) przynajmniej dychę od niego młodsza, preferowane są dziewczyny tuż po studiach (najlepiej za granicą), ponadprzeciętnie ładne, jędrne, oczytane, znające się na winach i sztuce, nie mylące „bynajmniej” z „przynajmniej”. Takie kobiety oczywiście istnieją, nawet się z tym panem zadają, bo ogólnie rzecz biorąc jest ciekawym człowiekiem, ale potem zdecydowanie kończą z facetami w swoim wieku, może bez sześciopaka, ale i bez brzuszka – oczytanymi, aktywnymi, znającymi się na sztuce i winach, z perspektywami na fajne życie.
Pan ów nie widzi reguły w serii failów w swoim życiu uczuciowym. Łazi za tymi małolatami, małolatom to pochlebia, lubią jak się je zabiera Cirque de Soileil, urodzinowe prezenty z Sephory i jak się ich poznaje z ważnymi ludźmi, ale koniec końców zawsze odkładają zabawki na półkę i już na poważnie lądują z facetami w swoim wieku.
Kiedyś mocno adorował mnie piętnaście lat starszy pan z Frankfurtu, którego poznałam na praktykach. Pan był zdaje się bardzo pewny swojego uroku osobistego oraz promiskuityzmu Słowianek, a najbardziej tego, że te drzwi otwiera się nie kluczem, a złotą kartą z ING. Nic bardziej pościelowego się nie zdarzyło, on był wytrwały, wyznał mi miłość na skajpie a ja byłam jeszcze super młoda i trochę naiwna, nie wiedziałam jak się z tego wykaraskać. W końcu napisałam mu maila, że jednak nie, że bardzo jest miły, ależe fenks e lot. Sześć lat później na fejsbuku widzę jak wspólni znajomi składają mu życzenia z okazji bobasa, zrobionego z kobietą na oko max pięć lat młodszą. Pięć, nie piętnaście. Wystarczy zrezygnować z założenia, że kobietom po trzydziestce rośnie vagina dentata i wuala.
Widzisz, tyle się mówi o kobietach którym wianek już nieco więdnie, a które mają wygórowane oczekiwania wobec Mężczyzny Życia. IMHO facetów w analogicznej sytuacji jest drugie tyle.
Żyją w jakimś świecie fantazji, że są jak wino, że laskom imponują, że siwizna uszlachetnia, że łysina to prawie jak Bruce Willis, że przecież często facet w związku jest starszy, że w końcu Clooney wyrwał Amal, a jest między nimi ile, 15 lat różnicy?
Sęk w tym, że żaden z nich nie jest Clooneyem (ani Willisem). Mogą sobie kupić ostre koło, jeździć na kajta do Brazylii i w ogóle być turbo młodzieżowi, ale za 10 lat one będą miały 35 lat a oni będą już starymi dziadami. Serio, kaman, nie mają w domu lustra? Jasne, można iść w stereotypy, że faceci to tak tylko chcą poruchać a laski się napędzają na ślub. Oraz, że laski chcą mieć samicze poczucie bezpieczeństwa i bardziej niż pesel liczy się złota karta. Tyle, że właśnie, to stereotypy a zdesperowanym facetom po czterdziestce rozwiązują się języki po alkoholu i zaczyna się jęczenie, że przecież ja mam tyle do zaoferowania a żadna mnie nie chce.”
To nie tak. Facet, który chcę mieć artefakt dostanie go. Jeśli chce mieć 21 – 25 latkę, która ceni „ustabilizowaną sytuację materialną” to się znajdzie taka. Ona będzie mówić, że „różnica wieku jej nie przeszkadza”, że „pieniądze nie są ważne” i może nawet przez chwilę będzie wierzyć w to co mówi. Ale różnica wieku owszem przeszkadza i pieniądze w związku też są ważne, mimo, że to niepopularne.
Bo jakoś tak jest na tym świecie, że ten facet, który ma więcej pieniędzy ma również większy wybór jeśli chodzi o potencjalną reprodukcję. A kobiety tyłkiem doskonale potrafią podnosić swoją pozycję społeczną.
Takie życie.
Tylko czy związek 40 latka z 25 – latką to da im obydwojgu szczęście?
Nie widzę nic złego w tym, że facet jest starszy od kobiety. Czasami to wręcz wyrównuje różnice.
Kobiety maja ten problem ze mężczyźni przez całe życie za nimi nie nadążają. Nie nadążają gdy one mają po 20 lat i oni mają po 20 lat. Bo one chcą owszem aby ktoś z nich zdjął to co założyły po południu specjalnie dla niego. Ale wcześniej chcą żeby wziął je na coś więcej niż romantyczny wieczór w Mc Donalds i chociaż potrafił rozbawić a nie chciał tylko przetestować pozycje, które zobaczył ostatnio na Red Tube.
Nie nadążają gdy one mają po 27 – 30 lat i chcą usłyszeć jak facet szepcze im do ucha uśmiechając się tajemniczo: jesteś piękna, zerżnę cię tak, że nie będziesz mogła chodzić przez tydzień.
A ich rówieśnik coś tak duka i uroczo się rumieni.
Nie nadążają nawet na łożu śmierci, bo to faceci umierają wcześniej.
Moim zdaniem jest tu jednak jeden haczyk. Coś w rodzaju kodu pokolenia. Nie sądzę aby była w stanie zrozumieć mnie kobieta, która nie wie kim była Sandra, Sabrina oraz Samantha Fox. I pod którą kręciłem śmigłem oglądając kupione w Łebie pocztówki. I która była na tych pocztówkach topless.
Nie sądzę aby zrozumiała mnie kobieta, która nie wie co to był Peweks i dlaczego kupione tam lego było dla mnie ważne, dlaczego podoba mi się „Gra o Tron”
Obstawiam że jeśli związek ma wyjść to musi opierać się na równowadze. Ja jestem mądry i bogaty a ona jest ładna i ma duże cycki to moim zdaniem za mało.
Photo by Ryan SeyeaulCC Flickr.com


October 24, 2014
Co mi sprawia największą przyjemność
Mój ojciec jest z pokolenia, które jak zobaczyło ładną dziewczynę na ulicy, to za nią szło i zastanawiało się jak z nią się umówić.
Ja jestem z pokolenia, które może wejść na dowolny serwis randkowy i dzięki wyszukiwarce szybko ustalić, że chcę rudą, z dużymi cyckami i podobną z wyglądu do Karoliny Gorczycy, która lubi jak ją się złapie za włosy w windzie i podciągnie kieckę ponad linię bioder a później obserwować listę wyników.
Mój ojciec spał w swoim życiu z pięcioma kobietami i w jego czasach to było dużo. I pamięta każdą.
Ja spałem z taką ilością kobiet, że nie pamiętam ich liczby. A w niektórych przypadkach nie pamiętam nawet twarzy co czasami przeszkadza i budzi dziwne sytuacje na mieście, bo wychodzę na chama i buca.
Gdy jestem tylko bucem.
[Raz pewna rozwścieczona brunetka wylała mi kawę na spodnie, będąc przekonana, że udaję że jej nie znam. Tymczasem ona trudząc się bardzo dowiodła kiedyś, że jej umiejętności oralne stoją na bardzo wysokim poziomie. I wiedziała jakie mam kafelki w kuchni.
Kawa na szczęście była tylko ciepła, kafelki są beżowe a ja naprawdę jej nie pamiętałem. I nawet żałuję, bo z tego co widziałem miała świetne uda. Tak, ze spodni też się wszystko udało sprać.]
Mój ojciec jak się z kimś kłócił to trzaskał drzwiami, krzyczał, kurwił, to co robił było fizyczne, namacalne.
Jak się na kogoś wkurzę mogę wyłączyć laptopa, a jak będę naprawdę zły to wyrzucę taką osobę ze znajomych. Kliknięcie załatwia wszystko.
Mój ojciec jak chciał przeczytać książkę, szedł do biblioteki i zazwyczaj jej nie było, więc na nią czekał i się cieszył jak w końcu udało mu się ją dostać.
Ja odpalam wyszukiwarkę i 30 sekund później mam tę książkę ściągniętą na Kindlu.
Mój ojciec kiedy chciał się napić wódki z przyjaciółmi wsadzał w kieszeń flaszkę, do ręki brał ciastka i szedł na piechotę przez pół miasta. Następnie dzwonił do drzwi, przyjaciele je otwierali i się cieszyli na jego widok.
Był to świat w którym chodziło się na piechotę, bo taksówek praktycznie nie było, ludzie odwiedzali się bez zapowiedzi, a jeśli czegoś było pod dostatkiem to wolnego czasu.
Ja, jego syn aby spotkać się z przyjaciółmi uruchamiam kalendarz na telefonie i mówię: nie wtedy nie mogę. A wtedy ja wyjeżdżam. A piątek 18? Odpada, bo J. nie może. To co za trzy tygodnie? Ok. ale zdzwońmy się ze dwa dni przed, bo coś może się jeszcze wydarzyć.
I nie chodzi mi o to, że kiedyś było lepiej. Było po prostu inaczej. I to co było wtedy, było wtedy. Nie wróci. Straciliśmy pewne rzeczy, zyskaliśmy inne.
Jedno pozostaje jednak wspólne dla mnie i dla mojego ojca.
Kiedy już masz ten dom, masz ten samochód (nie wiem skąd się to bierze, ale symbolem sukcesu życiowego w Polsce ciągle jest samochód, na zachodzie możesz być mutimilionerem i jeździć na rowerze), masz te kredyty aby zapłacić za wszystko, masz pracę, która pozwala ci opłacić raty kredytów dochodzisz nagle do wniosku, że największą przyjemność sprawia ci to aby siąść na tarasie w słoneczny dzień, z grupą przyjaciół, wyciągnąć kilka butelek wina i pogadać.
W ostatecznym rozrachunku liczą się tylko proste rzeczy.
I wtedy było tak samo.
Photo by Jason KufferlCC Flickr.com


October 21, 2014
Dlaczego ludzie są teraz takimi dupkami?
Kelnerka była młodą blondynką z małego miasteczka. Miała czarną bluzkę, czarną spódnicę i strach w oczach. Wystarczyło na nią spojrzeć, żeby wiedzieć, że jest to jej wakacyjna praca, że jest tu może drugi albo trzeci dzień i się bardzo stara.
Włosy związała w koński ogon.
Mój znajomy był blondynem, który pracował w dużej kancelarii, zarabiając tam przez miesiąc tyle ile ona będzie zarabiać przez rok. Miał białe błyszczące zęby, opaleniznę z Azji i dobry garnitur.
Ten garnitur kosztował tyle ile ona miała zarabiać w pół roku.
Kelnerka szła niosąc nasze zamówienie do stolika przy którym siedzieliśmy w kilkanaście osób. Postawiła przed nim carpaccio, mówiąc proszę oto gnocchi, a następnie kawałek dalej do mnie i zostawiła mi gnocchi z gorgonzolą. Mówiąc: a dla pana carpaccio.
Uśmiechnąłem się.
Kelnerka pomyliła się dwa razy w trakcie jednego zamówienia. Raz myląc nazwy potraw. Dwa to ja zamawiałem carpaccio a blondyn gnocchi.
Blondyn momentalnie się wkurwił. – Co to jest? Carpaccio pani od gnocchi nie odróżnia? Jakim trzeba być tłukiem żeby nie widzieć, czym jedno się od drugiego różni? – wrzasnął.
Kelnerka zaczerwieniła się i powiedziała przepraszam.
- Wszystko już ok. – powiedziałem pojednawczo i podałem mu jego talerz.
Kelnerka nadal czerwona odeszła od naszego stolika.
- Kurwa kogo oni tu zatrudniają? – sapnął blondyn. – Dostają dotację z PFRN – u czy jak??
Koleś zachował się jak chuj. Po części dlatego, że był chujem.
Ale im dłużej o tym myślałem tym bardziej dochodzę do wniosku, że to wyraz jego bezradności. Bezradności człowieka, który na nic nie ma wpływu i który w końcu mógł się na kimś wyżyć z czego skwapliwie skorzystał.
Nie ma wpływu na to, że szef jebie go jak burą sukę.
Nie ma wpływu na to, że musi wchodzić w dupę klientom.
Nie ma wpływu na to, że robotnicy wykańczający jego gigantyczne mieszkanie – oczywiście na warszawskim Wilanowie, mają go w dupie i śmieją się z niego za jego plecami.
Nie ma wpływu na to, że żyje na kredyt.
Może właściwie tylko przypierdolić kelnerce. I to robi. Bo jak już napisałem jest chujem.
Ale to problem nas wszystkich. Nasz problem polega na tym, że w każdym momencie swojego życia jesteśmy zależni. A chcielibyśmy być niezależni.
Dawniej jeśli kiedyś zabrakło ci wody w studni to kopałeś nową. Przeciekał dach? Wchodziłeś na dach i go naprawiałeś, bo inaczej ciekło ci na głowę. Było ci zimno w dupę? Tkałaś sobie na drutach ciepły sweter. Kiedyś mieliśmy poczucie sprawstwa. Tego, ze każdy nasz problem da się łatwo rozwiązać.
Jak chciałeś mieć żonę i pochodziłeś z określonej klasy i społecznej i miałeś jakieś tam pieniądze z góry było wiadomo jak to będzie wyglądać. Jego rodzice jechali do twoich rodziców, (ewentualnie twoi do jej), umawiali się ile krów, ile świń, ile ziemi oraz ile ubrań i pierzyn a później był ślub. Po ślubie była noc poślubna a później wywieszało się zakrwawione prześcieradło na płocie i wszystko było jasne.
Przed długie lata kobieta szukając faceta czuła się jak w wiejskim sklepie gdzie były tylko gumofilce i grabie. Ale miała nad tym poczucie kontroli, sprawstwa. Wiedziała, że jeśli spełni pewne warunki to na pewno będzie miała męża. Lepszego, gorszego ale będzie miała.
Teraz czuje się jak w hipermarkecie. Jest cały regał gumofilców, cały regał grabi i problem jak odróżnić czym jedne różnią się od drugich. Nie dość że nie wie jak wybrać właściwe, to jeszcze boi się, że jeśli będzie się zastanawiać za długo to za chwilę wszystko inne laski rozdrapią i zostanie z niczym. Chwyta więc na oślep, przymierza, szamoce się, zdejmuje, wyrzuca gdzieś parę komuś na głowę i przepycha się biodrami o jak najlepsze.
Bo teraz czujemy że nie mamy na nic wpływu. A chcielibyśmy być niezależni. Chcielibyśmy się zachowywać cały czas według zasady płacę i wymagam.
Jeśli zepsuje nam się samochód nie możemy go naprawić. Jest to za trudne. Musimy zadzwonić do warsztatu, umówić się na wizytę, wezmą od nas dużo pieniędzy a i tak nas wypierdolą (my wypierdolimy ich, kiedy przyjdą do nas).
Nie ma wody w kranie? Możesz co najwyżej zadzwonić do wodociągów i się pokłócić. Chcesz kupić mieszkanie? Musisz wziąć na nie kredyt, którego nie rozumiesz i spłacać je według zasad, których nie rozumiesz.
Nie masz wpływu na to czy ktoś ci zarysuje samochód na parkingu w centrum handlowym, kiedy poszłaś/poszedłeś kupić tam rzeczy, które nie są nam do niczego potrzebne aby zrobić wrażenie na tych osobach, które nie są nam do niczego potrzebne.
Nie mamy wpływu na pracę. Możemy przełożyć papiery z prawej strony biurka na lewą. Z lewej na prawą. Zjeść na nich śniadanie. Wyrzucić je do kosza. Podrapać się po dupie.
Aby zacząć cieszyć się życiem – musisz to zrozumieć. Na większość rzeczy po prostu nie masz wpływu. A skoro nie masz to po co nimi się przejmować?
Kelnerka po prostu pomyliła dania. Nie stało się nic więcej.
Photo by No Crop PhotolCC Flickr.com


Piotr C.'s Blog
- Piotr C.'s profile
- 34 followers
