Piotr C.'s Blog, page 21
August 11, 2015
Pokonaj swój strach na 30 dni
Historia tego brodatego mężczyzny zajmie ci osiem minut życia. Na pewno chcesz jej wysłuchać?
Bo Jedidiah Jenkins nie jest zbyt przystojny. Nie jest zbyt umięśniony, ani wysoki. Z całą pewnością nie jest typem kolesia, na którego widok laski mdleją z nagłego odwodnienia. Ma brodę, dość rzadką. Jest szczupły. Twarz? Po prostu twarz. Większość z nas minęłaby go na ulicy nie zwracając żadnej uwagi. Jedidiah ma, jednak, w sobie coś, czego nie ma większość ludzi na świecie. Chce mieć własne życie.
Dlatego, Jedidiah Jenkins zrezygnował z pracy w organizacji non-profit Invisible Children. Mimo, że ją lubił. 28 sierpnia 2013 roku po prostu się spakował. I wsiadł na rower w miejscowości Florence w stanie Oregon. Pedałował przez 10 tys. mil. Szesnaście miesięcy później wylądował w Patagonii na pograniczu Argentyny i Chile.
Kiedy podjął decyzję, że zrezygnuje z pracy i wsiądzie na rower miał 30 lat. Dlaczego rzucił wszystko w cholerę? Przełomem była chwila kiedy przeczytał cytat z Johna Muir’a: „Tracę moje drogocenne dni. Zmieniam się w maszynkę do robienia kasy. Nie uczę się niczego w tym męskim świecie pełnym banałów. Musze to przerwać. Muszę iść w góry, aby nauczyć się czegoś nowego”.
Obiecałem sobie, że zrobię coś całkowicie innego. Zrobię coś takiego, co mnie przerazi i zobaczę, czy to mnie zmieni –wyznał Jenkins.
To duże bohaterstwo, kiedy potrafisz przyznać, że się boisz.
Szybko minęło
Jedidiah poznał w swoim życiu wiele starszych osób. Nauczycieli. Dziadków. Łączyło ich jedno. Mówili: och moje życie minęło tak szybko. Wczoraj miałem 18 lat i dziś nawet nie wiem gdzie ten czas uciekł. Błysk! I nagle miałem osiemdziesiątkę.
Ale nie chodziło tylko o to. Jedidiah chciał przede wszystkim przerwać rutynę swojego życia.
Kiedy jesteś dzieckiem wszystko jest zaskakujące, wszystko jest nowe. Świat jest fascynujący. Przez każdą sekundę uczysz się czegoś nowego. Odkrywasz. Przeżywasz. Życie jest gęste. Napakowane. Ćwiczysz swój mózg. Emocjami, doznaniami, widokami, znajomościami. Rozwijasz się.
Kiedy, jednak, dorastasz, twój mózg zaczyna cię wrzucać w koleiny. Tak się kończy szkołę, takie są sposoby aby poznać kogoś do łóżka, tak trzeba zrobić jeśli chce się zarabiać pieniądze.
Wiesz co cię czeka. Szkoła. Praca. Kobieta/ Facet. Kredyt hipoteczny. Mieszkanie/dom. Dziecko. Emerytura.
SZYBKO MINĘŁO.
On chciał się wybić z tej rutyny.
Chcę dożyć 85 roku życia i czuć się wykończony.
Czuć, że żyłem każdego dnia i w każdej chwili.
– Jedidiah Jenkins
Czy się bał jadąc do Panamy czy Kolumbii? Oczywiście, że się bał. Każdy się boi. Ale jechał i trwał w nieustającym zachwycie. Paradoksalnie, było mu łatwiej podjąć taką decyzję. Ojciec Jedidiah w latach 70 skończył studia. I pomyślał: nie znam swojego kraju.
Co robią ludzie w takiej sytuacji? Nic. Przechodzą nad tym do porządku dziennego. Jego ojciec opuścił Nowy Jork i poszedł, na piechotę, do Nowego Orleanu. Szedł dwa lata. Kiedy doszedł, poznał przyszłą matkę Jedidiah. Uwiódł ją. I razem poszli dalej. Szli razem przez trzy lata. Ze swojej podróży napisali reportaż, który wylądował na okładce National Geographic w 1979 roku.
Zakończyli swój pieszy rajd gdzie? W Florence w stanie Oregon. W miejscu, skąd wyruszył 20 kilka lat później ich syn.
Działajmy. Niewiele czasu nam zostało.
Kilka dni temu przeczytałem na Fejsie, że mój kumpel i jego kobieta rzucili swoje prace i po prostu kupili bilety do Azji.
On jest po 40-tce.
Ona po 30-tce.
Obydwoje mieli uporządkowane życie. Kredyty. Ale wiecie co? To ich nie przestraszyło. Bo kiedy, jeśli nie teraz? Kiedy masz spełniać swoje marzenia? Działajmy. Niewiele czasu nam zostało.
Czy ja was namawiam żeby rzucić wszystko w cholerę i pojechać gdzieś na rowerze? Nie.
To zresztą dla wielu z was niemożliwe. Fizycznie. Mentalnie. Albo po prostu w dupie macie Azję. Ja mówię: kiedy jesteś dorosły wymyślasz przygody, które spotkają cię w dalszym życiu. A każda podróż zaczyna się od małego kroku. I wcale nie chodzi tutaj o żadne rewolucje.
Wiecie, jakiś czas temu oglądałem wykład Matta Cutts’a. Kolo wygląda jak typowy informatyk. Bo jest informatykiem. Cutts mówi tak: pomyśl o co zawsze chciałaś/chciałeś dodać do swojego życia?
Schudnąć?
Przestać się puszczać?
Zacząć ćwiczyć?
To zrób to. Przez 30 dni. 30 dni to wcale nie jest długo, prawda?
Nawet ty ze swoją słabą, silną wolą kurczaka jesteś w stanie zrobić coś podobnego.
Cutts przez 30 dni, dzień po dniu, robił jedno zdjęcie. Zaskoczyło go to, że doskonale zapamiętał te dni. I każdą chwilę, każdy moment kiedy je robił. Przez 30 dni nie jadł cukru. Owszem, trzydziestego pierwszego dnia zeżarł tonę. Przez 30 dni napisał książkę. Nie była dobra. Ale napisał. Przez 30 dni jeździł do pracy na rowerze. I jeździ teraz dalej. Wzrosła jego pewność siebie. Z kolesia, który siedzi przy biurku przy komputerze zmienił się w gościa, który przyjeżdża na rowerze do pracy. Dla przyjemności.
I w końcu, pewnego dnia, po kilku takich trzydziestodniówkach… wlazł na Kilimandżaro. Najwyższą górę Afryki.
Na co czekacie? Gwarantuję, że następne 30 dni minie czy tego chcecie, czy nie.
Dlaczego, więc, nie spróbować czegoś, czego zawsze chcieliście spróbować? Przez 30 dni?
– Matt Cutts
Bo nie chodzi o rower, cukier, Kilimandżaro. Chodzi o… wybicie się z rutyny.
Kiedy myślę o wolności mam przed sobą piasek. Lazurową wodę. Niebo o kolorze wściekłego błękitu. Stoję na skale.
Boję się. Liczę.
3
2
1
I nagle skaczę w dół. Uderzam o taflę wody.
Zanurzam się przez chwilę. A później krzyczę z radości.
Photo by loosingmind/CC Flickr.com
Jedidiah Jenkins zebrał na Kickstarterze 42 825 dolarów od 498 osób, które chciały, aby napisał o swojej podróży książkę.
Teraz ją pisze.








August 3, 2015
Przestań powtarzać: kocham cię. Dorośnij
Tych trzech facetów z Tindera z którymi chciała się umówić było właściwie identycznych. Przynajmniej na profilówkach.
Wszyscy stali w kiblu, rozebrani do pasa. Albo jeszcze bardziej goli, w bokserkach, trzymając w jednym ręku iphona (to zawsze musi być iPhone) a drugą ręką obejmując swojego fiuta.
Mieli dobrze wyrzeźbione mięśnie brzucha, starannie ułożone włosy i ślady trzydniowego zarostu na twarzy.
I robili dziubek.
Tinder stajl.
Laski znacie to prawda?
Gdyby ktoś mnie pytał o zdanie, wyglądali jak męskie dziwki na telefon, albo chłopcy z reklamy mydła ale pozory potrafią mylić. Poza tym jestem zazdrosny o tę fryzurę. Za cholerę nie wiem jak udało im się coś takiego ułożyć.
Z jednym z nich poszła do łóżka na pierwszej randce. Wróć. To nie było łóżko tylko klatka schodowa.
I wszystko byłoby ok. pod warunkiem, gdyby związek ten byłby oparty na teledysku Bloodhound Gang.
You and me baby ain’t nothin’ but mammals
So let’s do it like they do on the Discovery Channel
Do it again now
Czyli oparty na lateksie, wymianie płynów ustrojowych i kilku jękach.
Ale kobiety na podstawie jakości penisa i głębokości wsadu zaskakująco często odpalają sobie historię alternatywną: oo właśnie spotkałam miłość swojego życia. ON JEST TAKI CUDOWNY!!!!!
No, rżnął na tej klatce pewno nieźle.
A skąd wiesz, że to ten wymarzony? Wstążkę miał skubany na uchu? Czipa mu tam wsadzili jak świni?
Rozmawiałaś z nim? Tak naprawdę? Poza internetem, klubem i 15 minutową sesją między jego nogami?
Zejdź z góry
Kobiety potrafią się unieszczęśliwiać z wielu powodów. Że mają za grubą dupę, albo za chuda dupę, że mają fałdkę na brzuchu, albo nie mają fałdki, mają za duże cycki albo za małe cycki, są za wysokie albo za niskie etc. Ale generalnie ich życiowe nieszczęścia zazwyczaj sprowadzają się do dwóch przypadków:
1. Nie jestem z facetem z którym chcę być.
2. Facet z którym chcę być, mnie nie chce.
Jedna z drugą wzdycha za tym wyśnionym idealnym, będąc często przez lata z innym kolesiem, któremu tak naprawdę nie dała żadnej szansy.
Biedny głąb nawet nie kuma, że to nie jego wina, że się wszystko pierdoli.
A ona tęskni, nie wiadomo za czym. Ona się maże rycząc po nocach za jakimś poprzednim kolesiem, którego dobrze nawet nie poznała albo zdążyła wyprzeć z pamięci wszystkie jego wady przez które ten związek się rozpadł.
Emocje ją rozrywają.
To rozpierdala rzecz jasna jej obecną relację. Obecny kolo nie ma szansy z produktami jej wyobraźni. Bo tamte są w High Definition i technikolorze a on nie.
I jeśli się tak normalnie zastanowimy to każdy powie, że oczywiście lepiej jest żyć na tym świecie, który daje w dupę niż śmigać między chmurkami, gdzie wszystko owszem jest idealne ale nie jest realne.
I żeby wejść na jedną górę, trzeba zejść wpierw z poprzedniej. Tylko weź taką przekonaj do zejścia, skoro ona wspinać się nie lubi?
Gra pozorów
Nauczyliśmy się udawać różne rzeczy.
Że jesteśmy ładniejsi niż w rzeczywistości.
[Mam do was kilka pretensji laski z powodu nadmiernego stosowania push upa. To nielegalny doping, rozumiemy się?]
Że mamy własne, interesujące życie – wystarczy przecież tylko sprawdzić naszego feeda na Facebooku.
Że jesteśmy bardziej błyskotliwi, bogatsi, interesujący etc.
My dzieci internetu nauczyliśmy się jak zakładać kolejne maski, aby ludzie odebrali nas tak jak chcemy. Leczymy w ten sposób swoje kompleksy. Usiłujemy zasłużyć na to aby ktoś nas pokochał.
Wiecie jaki jest jeden z najlepszych tekstów jaki napisałem w życiu?
„Nigdzie nie ma tylu emocjonalnych kalek co w sieci. Nigdzie nie ma tylu kobiet, które każdym porem swojego ciała krzyczą: pokochaj mnie! Zaakceptuj mnie! Które poznają faceta i po dwudziestu minutach rozmowy na komunikatorze od razu myślą: to on! Ta osoba której sztuczna szczęka za 60 lat będzie stała na mojej szafce. Spotkanie ideału jest łatwe. Jeśli tworzymy go we własnej głowie.
Nigdzie co w sieci nie ma tylu rozchwianych, słabych intelektualistów. Którzy potrafią tylko pieprzyc bez sensu, użalać się nad sobą a następnie wyrywać panienki łapiące się na ich teksty.
– Nie wierze w miłość.
– Mógłbym się w Tobie zakochać.
– Rozumiesz mnie.
I uciekać chwile po seksie. Bo tylko o seks tutaj chodzi. Nie chcą budować stabilnych więzi. Zaprawdę powiadam wam: nie ma nic łatwiejszego niż poderwanie kobiety z sieci. Wystarczy dać jej nadzieję. Wiem o tym doskonale. Bo jestem jednym z takich gości.”
To dobry tekst, bo dotyka pewnej prawdy. Zamieściłem go w swojej pierwszej książce.
Wszyscy mówią kocham cię
Nie myl chwilowej fascynacji z uczuciem. Nie myl podniecenia z miłością. Nigdy nie masz pewności, że ktoś cię kocha. Czasami to uczucie trwa zresztą tylko przez chwilę. Pisałem więcej o tym tu.
My dzieci sieci gubimy się między blagą a rzeczywistością. Czasami sami nie wiemy, czy maska którą mamy na sobie jest tą prawdziwą. Nie potrafimy naprawdę rozmawiać, albo zamiast rozmowy – kreujemy siebie.
Ale kiedy facet mówi: „kocham cię” drugiego dnia znajomości, to znaczy, że właśnie grzecznie poprosił cię o to abyś zdjęła sukienkę.
Kiedy mówi: kocham cię po dwóch tygodniach znajomości znaczy to mniej więcej tyle samo co: to naprawdę bardzo miłe z twojej strony, że kupiłeś mi ciasto. O z truskawkami!! Moje ulubione!
A kiedy ona po dwóch tygodniach od pierwszego spotkania mówi, że cię kocha to nic innego jak oświadczenie: a teraz wyjmę z głowy wszystkie nagromadzone przez lata oczekiwania odnośnie księcia z bajki, które sobie układałam przez pond 20 lat życia, proszę niech twój koń nie zesra się na dywan.
Ona nie kocha wtedy ciebie. Kocha wyobrażenie twojej osoby.
Przestań być dzieckiem
Nie chodzi o to jakie ktoś sprawia wrażenie. Chodzi o to aby dobrze czuć się w czyimś towarzystwie.
Aby powiedzieć coś o osobie z którą jesteś musisz zobaczyć ją pijaną. Dowiesz się wtedy trochę więcej o tym kim jest i w jaki sposób myśli.
Zobaczyć ją skrajnie zmęczoną po 12 godzinach pracy, kiedy ty mówisz: a mógłbyś pójść do apteki?
Zaobserwować jej reakcje, kiedy jest totalnie wkurwiona.
Zobaczyć jak reaguje kiedy mówisz jej: spierdalaj. I czy potrafisz ją wtedy przeprosić.
Zobaczyć ją chorą tak, że nie jest w stanie się samodzielnie ruszać.
Zobaczyć jak się zachowuje, kiedy ty jesteś chory/a i nie jesteś w stanie ruszyć prawą rzęsą bez wściekłego bólu głowy.
Zobaczyć jak się zachowuje kiedy ma wokół siebie przyjaciół. Zobaczyć jak cię traktuje, kiedy ma dookoła siebie swoich przyjaciół. I twoich przyjaciół.
Kiedy zrobisz to wszystko, o dopiero wtedy będziesz w stanie powiedzieć: kocham. Albo: pas.
Photo by Mario AV/CC Flickr.com








July 28, 2015
Co jest priorytetową sprawą dla Polaka? Nie dać się wydymać
Chciałbym zauważyć że sąsiad, który wjechał mi na parkingu podziemnym pod domem w zderzak zachował się nieobyczajnie a nawet jak chuj.
Bym powiedział, że to cecha narodowa, ale to nieprawda, bo dajmy na to taki Francuz wychowany na Molierze i Sophie Marceau w ubiegłe wakacje zerwał mi lusterko i też uciekł.
Zszedłem do garażu, patrzę na samochód i coś mi nie pasuje. To znaczy instynktownie czuję, że coś się zmieniło, ale nie wiem jeszcze co. Te nowe Hondy mają tyłki jak Kim Kardashian, rozszerzające się przy zderzaku.
Podchodzę, patrzę, widzę.
Wgniecenie jak pięść. Co może zrobić wgniecenie jak pieść? Hak holowniczy. Kto ma hak holowniczy? Sąsiad parkujący po przeciwnej stronie Mercedesem GLK. Znaczy się dużym wypasionym Mercedesem, który mówi: mam nieograniczony dostęp do dóbr konsumpcji. Możesz się przejrzeć w moim lakierze szmaciarzu.
Nawet stanął dzisiaj inaczej niż zazwyczaj. Normalnie parkuje przodem. Dziś zaparkował tyłem.
Facet koło 50 – tki.
Gruby.
Trojka dzieci.
Dlaczego nie przyszedł do mnie i nie powiedział: przykro mi sąsiedzie noga mi się omskła, myślałem o dupie mojej nowej stażystki, stary TAKIE ma bimbały, właśnie widziałem ją jak klęczy przede mną trzymana za włosy i nie zdążyłem nacisnąć hamulca?
(A tu proszę jest moje ubezpieczenie i spiszemy oświadczenie.)
Dlaczego nie zostawił kartki za moją szybą: sąsiedzie walnąłem w zderzak, przykro mi kurwa, niech sąsiad wpadnie, to jakoś to załatwimy.
(A tu proszę jest moje ubezpieczenie i spiszemy oświadczenie.)
To proste.
Pomyślał:
A może ujdzie mi to na sucho?
A może (ten frajer) się nie domyśli?
A może (ten frajer) nie zauważy i pomyśli, że to gdzieś na parkingu?
Co jest priorytetową sprawą dla Polaka? Nie dać się wydymać.
Kto chce nas wydymać? Wszyscy.
Ale jest jeszcze trzeci epizod tej historii: dymać to my a nie nas. Sąsiad właśnie go zastosował.
Wiecie, ja naprawdę lubię tu mieszkać.
Pewnie lepiej byłoby mi w Los Angeles na Venice albo Malibu patrząc na ocean, z basenem, zejściem z domu na plażę i Maserati w garażu (jestem skromnym człowiekiem, mam skromne oczekiwania).
Ale nadal w głębi duszy pozostałbym Polakiem. Chcę czy nie chcę jestem dziedzicem całego tego historycznego gówna, które się za nami ciągnie.
Dmowski, Piłsudski, Bóg, Honor, Ojczyzna, Matka Polka zawsze dziewica (może dawać, ale powściągliwie a najlepiej tak aby nikt nie widział i sąsiadki nie plotkowali, że kurwa), biało – czerwona na maszcie, kiełbasy do góry i golimy frajerów.
W tym mieście modne jest mówić, że jedyne co mnie tu trzyma to grawitacja.
Ale ja bardzo współczuję tym, którzy muszą stąd wyjechać, bo nie są w stanie żyć normalnie w Polsce. Bo nie maja tu pracy. Bo nie będą mieć tu mieszkania.
Wiem, że tęsknią.
Na miły Bóg (jestem ateistą a i tak piszę na miły Bóg), zasadniczo jesteśmy fajnym narodem.
Tylko zachowujemy się trochę jak laska z deficytem miłości. Jasne, może nie wyglądamy jak tap modl, ale w sumie to nie jesteśmy tą ostatnią w klasie (bo nigdy też nie byliśmy). I z każdym rokiem jest coraz lepiej i cycki nam rosną. Tylko jakby trochę nie jesteśmy w stanie tego dostrzec.
Cały czas szukając akceptacji u innych. Cały czas międląc własne kompleksy.
Jak Polak idzie przez życie?
Dupą do ściany, aby chronić swój otwór przed penetracją. To nasz sport narodowy. Kto cię ostatnio usiłował wydymać? Koleżanko? Kolego? Bardzo bolało? Zrewanżowałaś się tym samym?
W rankingu zaufania społecznego do siebie nawzajem zajmujemy czwarte miejsce w Europie. Kurwa od końca. Za nami jest Bułgaria, Cypr i Słowacja.
Numerem jeden jest Dania. Wiecie czego uczą Duńczycy dzieci w szkołach? Wiosłowania zespołowego. Pokazuje to im że razem dopłyną dalej. Będą płynąć szybciej. Uczą się współpracować.
Czego uczą dzieci w naszych szkołach? Jak dymać innych szybciej. A jak już przejdziesz wszystkie kursa i będziesz już w tym naprawdę dobry to dostaniesz własny gabinet w biurowcu i harmonogram ruchania innych będziesz sobie ustawiał w Excelu.
Jesteśmy społeczeństwem jednostek. Poruszamy się obok siebie, ale nie jesteśmy całością.
Skąd się to bierze?
Polak przez lata dekady całe przyzwyczaił się, że musi coś nie zrobić, nie zaplanować, nie przeprowadzić z punktu a do b tylko załatwić, wykombinować albo ukraść. Jeśli tego nie zrobiłeś to czegoś zwyczajnie nie miałeś.
Dlaczego Polak za granicą robi zdjęcia mimo, ze w danym miejscu nie można robić zdjęć? Bo testuje.
Faktycznie jest zakazane? Czy może tylko częściowo? A może tylko wywiesili tabliczkę i nic więcej? SPRAWDŻMY.
Jak chcesz żeby Polak coś zrobił to mu tego zakaż.
Polskie ruiny to kwestia psychologii
Czytam internet.
10 letni syn Filipa Chajzera zginał w wypadku samochodowym. Komentarze. Rzyg nienawiści:
„karma tyle w temacie. tragedia tragedią ale doigrał się palant.”
„Pluł Bogu w twarz, to Bóg napuł jemu. Jak Kuba Bogu – tak Bóg Kubie.”
„Nie lubię Filipa Chajzera. To zwykły pajac, któremu woda sodowa uderzyła do głowy.”
„A jednak filipie z konopim prosisz o modtlitwę, “sprawdza się “ jak trwoga to do Boga. przecież jesteś nie wierzącym. sam się tym chwaliłeś, krytykując Prezesa Kaczyńskiego – puchu marny!!!”
To, że ktoś to pisze to rozumiem, że troll. Ale ktoś to lajkuje. Facetowi zginął syn. A ludzie piszą: dobre mu tak, bo rzucił żonę.
Ktoś zrobił z tego mema: „Polskie ruiny to kwestia psychologii, nie ekonomii.”
Czerpiemy satysfakcję z narzekania i dopierdalania innym. Najlepiej anonimowo. Bo przecież w internecie można napisać wszystko co się chce, prawda?
Polak ma poczucie misji
I nienawiści.
Nienawidzimy Żydów. Pedałów. Arabów, Czarnych. Nie przeszkadza nam oczywiście w tej nienawiści fakt, że większość z nas nie zna żadnego Żyda. Z Czarnym też są problemy. Najbliżej do Araba mamy mijając kebab. Zaskakująco często prowadzony przez Wietnamczyka, którego mylimy z Chińczykiem. Może, ale to od biedy dałoby się zlokalizować w towarzystwie jakiegoś geja. Ale to już raczej w dużym mieście, bo w małym się nie przyzna.
Dlaczego tak nas interesuje kto i w jakiej pozycji daje i komu?
Bo to łatwe obwinić kogoś kogo nie znamy za swoje niepowodzenia.
Czego uczymy dzieci?
„Gdyby kózka nie skakała, toby nóżki nie złamała.”
To znają wszyscy. A wiecie co jest dalej? Założę się, że nie. Bo wszyscy pamiętają tylko tę pierwszą część. Nie ryzykuj. Marudź. Siedź na dupie.
Dalej ten wierszyk brzmi:
„Ale gdyby nie skakała, toby smutne życie miała”.
Wiecie co mi się podoba w Stanach poza tą wizją Malibu i zejściem na plażę? Stan umysłu. Jesteś dobry? Będę się z Tobą ścigał aż będę lepszy. U nas jak widzi się ładną kobietę w dobrym samochodzie to od razu ludzie myślą: o ciekawe komu dała żeby to mieć? Z uczciwej pracy się na taki samochód nie zarobi!! Szlachta nie pracuje.
Może dała, może nie dała – nie wiem. Ponieważ żyję na tym świecie już parę ładnych lat wiem, że nie jestem specjalnie wyjątkowy.
Są młodsi i zdolniejsi.
I jeśli sukces liczymy PLN –ami są też dużo bogatsi. I będą jeszcze bogatsi.
Wiem też, że nie każdy sukces wiąże się z robieniem loda na kolanach. Bo na prawdziwy to zwyczajnie za mało. Trzeba zapierdalać . Trzeba zapierdalać tak bardzo, że normalnym ludziom się nie chce.
Czy mnie to stresuje, że ktoś ma lepiej? Po chuj? Zawsze ktoś będzie miał lepiej. Ja chcę aby dobrze było mi/nam.
Twój sukces jest moim sukcesem. Miej jak największy, proszę.
Photo by thinkscape/CC Flickr.com








July 12, 2015
Jak rozstać się z godnością (poradnik dla facetów)
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie w nieistniejącej już restauracji a za 10 sekund miałem jej powiedzieć zdanie, które przypomina wrzucenie granatu do rowu pełnego gnojówki.
NIC Z TEGO NIE BĘDZIE
Nie spieszyłem się. Nie miałem z całą pewnością takiego doświadczenia jak teraz, ale wiedziałem jedno: nie będzie miło.
Każdy z was przeżył kiedyś taką sytuację. Nigdy nie jest miło.
Był piątek, była 21. Ta dziewczyna miała 23 lata.
Kiedyś zapytałem ją co się jej podoba najbardziej w sobie. Odpowiedziała: buźka. Miała ciemne włosy sięgające do połowy pleców, dobre nogi i piękną twarz z dużymi oczami, pełnymi ustami oraz niewielkim zgrabnym nosem. Wystające kości policzkowe.
Studiowała fizykę. Jej koledzy z roku musieli w wyobraźni obrabiać ją w każdej pozycji pod prysznicem.Tak, miała doskonałe cycki. Naprawdę duże, nie mieściły się mi w dłoniach i jędrne. Stały przecząc prawom grawitacji. Przypominam miała 23 lata.
W łóżku było nam tak sobie. Choć pamiętam scenę jak kiedyś, kiedy było szczególnie miło, bo to był początek znajomości (zazwyczaj na początku jest miło) wróciliśmy pijani z jakiejś imprezy.
Ujeżdżała mnie na krześle przed lustrem jakieś 30 minut, odchylając się od czasu do czasu do tyłu. Otwierając usta do krzyku. Jej długie włosy prawie zamiatały wówczas podłogę. Owszem następnego dnia rano miałem gigantycznego sińca w połowie fiuta, ale warto było.
Lubiłem ją. Była fajna. Potrafiła mnie rozbawić. Spędziliśmy ze sobą niewiarygodną ilość czasu, bo może nawet jakieś osiem miesięcy. Ale ona chciała coś więcej. Była gotowa do poświęceń. Ja jednak nie chciałem, żadnych poświęceń z jej strony. To nie miało być nic poważnego.
NIC Z TEGO NIE BĘDZIE.
Kelnerka przyniosła dwie kawy. Gazowaną wodę dla mnie.
I odeszła.
Siedzieliśmy milcząc. Zapaliła cienkiego papierosa. Spojrzałem na jej wielkie, wilgotne oczy, na jej fantastyczne cycki, które podkreśliła takim dekoltem, że jeszcze chwila aby całkowicie wypadły z bluzki.
NIC Z TEGO NIE BĘDZIE.
Spojrzałem na nią i powiedziałem:
„Jesteś cudowną dziewczyną, możesz zawsze na mnie liczyć, ale nigdy nie będziemy razem.”
Wiecie co usłyszała? To co słyszy w takiej sytuacji każda zakochana kobieta:
„Jesteś cudowną dziewczyną, możesz zawsze na mnie liczyć.”
…
Nie przyjęła mojej deklaracji do wiadomości. Pomyślała, że zmienię zdanie. Że skoro jest dla mnie cudowna to na pewno istnieje jakaś szansa i coś można z tym wszystkim zrobić.
Oczywiście to był błąd. Nie jej. Mój. Zamiast ułatwić to jej, ułatwiłem to sobie. Pokazując: jakiż to jestem kurwa szlachetny. Nawet rzucając laskę robiłem to tak aby podpompować swoje ego.
Sprawiając, że było jej jeszcze trudniej.
„Zostańmy przyjaciółmi.”
„Możesz na mnie liczyć.”
Chuja tam chuja. To jest rozstanie, nie jebana komedia romantyczna.
Zachowałem się jak ostatni kutas.
Nigdy więcej nie popełniłem podobnego błędu.
Photo by Ben Raynal/CC Flickr.com
Zadowolony z siebie wróciłem wtedy do domu. Po czym możesz poznać, że dobrze się zrobiło rozstając z kimś? Po tym, że lżej ci jest oddychać.
Mi było lżej. Oczywiście spotykaliśmy się dalej. W końcu byliśmy „przyjaciółmi” prawda? Kilka razy została u mnie na noc.
Spaliśmy na jednym łóżku. Pożyczałem jej swoje bokserki i koszulki. Przebierała się tak abym zobaczył ją nago. W końcu „już widziałeś mnie nagą, prawda”.
Raz spała topless. „Gorąco mi”. Namawiała mnie na niezobowiązujący seks „przecież jesteśmy przyjaciółmi”.
Użyła każdej kobiecej sztuczki jaką stosują laski, abym tylko do niej wrócił, abym tylko jeszcze raz ją zerżnął, aby tylko wypchnąć na moment biodra do góry , aby jeszcze raz zajęczeć w moją szyję i zacisnąć nogi na moich plecach.
Boże, musiała się czuć jak kompletna idiotka, całkowicie tracąc do siebie szacunek. Zwłaszcza patrząc na moją durną gębę.
Nigdy więcej nie popełniłem tego błędu.
Żyjemy w czasach w których wymiana śliny między ludźmi o niczym nie świadczy. Kiedy słowa straciły swoją moc, bo tracą gdy są nadużywane.
Ludzie spędzają razem czas, pieprzą się, pocą w te same prześcieradła, jedzą a w rzeczywistości tęsknią za czymś.
Za eks. Za swoim wyobrażeniem eks. Za kimś kto ich nie chciał. Albo po prostu nie są pewni i grają na przeczekanie.
Kobiety podniecają się zupełnie inaczej niż mężczyźni. Z innych powodów. Aby to zrozumieć wystarczy pójść do klubu go-go. Faceci w klubie oglądając kobiety przypominają napalone szympansy trące swoimi fiutami o pręty klatki. Mężczyźni podniecają się tym co widzą.
Kobieta oglądając rozbierających się facetów zwyczajnie się dobrze bawi. Kobietę podniecają słowa.
Żyjemy w czasach, gdy mężczyźni o tym wiedzą, dlatego obiecują kobietom różnego rodzaju rzeczy, których nie mają zamiaru dotrzymać, tylko po to aby na chwilę zdjąć im majtki.
Kocham (twoją dupę)
Tęsknię (za twoimi cyckami)
Śniłaś mi się (jak dobrze operowałaś ustami).
Nigdy cię nie opuszczę (do momentu aż dojdę)
Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie (moim zdaniem w tej sukience wyglądasz jak tania dziwka, ale skoro dobrze wypinasz tyłek a ja nie mogę być z kimś innym to poudawajmy jeszcze trochę, że jest nam razem dobrze ok?).
Później jest zaś faza, gdzie ja miałam/miałem oczy?? Trzeba to jak najszybciej zakończyć. Tyle, że mało kiedy rozstanie przynosi ulgę obu stronom.
Tytuł tej notki jest chuja warty. Nie ma rozstań z godnością, niemal zawsze ktoś jest skrzywdzony, zraniony i kopnięty w dupę czego skutki ciągną się za nim czasami do końca życia.
Można jednak osłabić ból.
Jak?
Kiedy mówiłem w restauracji: „jesteś cudowną dziewczyną, możesz zawsze na mnie liczyć, ale nigdy nie będziemy razem.” dwie laski, które siedziały przy nas stolik obok spojrzały na mnie jak na kawałek gówna, które śmierdzi. I które co najwyżej można dotknąć długim kijem aby przypadkiem nie wdepnąć.
A później nadstawiały ucha, usiłując dowiedzieć się jak wielką szmatą jestem.
Nie zrywaj z kobietą w restauracji. Ani w pubie.
Nie zrywaj z kobietą przez sms ani przez internet. To dowodzi tylko twojego gówniarstwa i tego, że nie masz nawet na tyle jaj aby powiedzieć jej to prosto w twarz.
Najlepiej zrób to u niej w domu i wyjdź.
Nie ułatwiaj. Nie mów: zostańmy przyjaciółmi.
Nawet jeśli tak będzie to nie teraz. Mów:
– Nic z tego nie będzie.
– Dlaczego?
– Po prostu cię nie kocham i nie będę kochał.
W pewnych sytuacjach liczy się szczerość. W ten sposób okazujesz jej jedyny szacunek jaki jesteś w stanie. W końcu jej nie chcesz.
Bierz na klatę, nie wchodź w szczegóły.
Tak, to możliwe, że jej się uleje i obleje cię gównem, które zebrało się w niej w trakcie całego waszego związku z dykty.
Tak, to bardzo prawdopodobne, że zasługujesz na wiele wyrzutów, które ona wypowie. Tak, powie też wiele krzywdzących i niesprawiedliwych rzeczy i z niektórymi z nich będziesz chciał polemizować.
I kiedy poczujesz taką chęć, to od razu zduś to w sobie. To nic nie da. To ty ją zostawiasz i to ona jest rozgoryczona.
Nikt ci nie obiecywał, że to będzie przyjemność, prawda?
Odetnij się od niej.
Nie pytaj następnego dnia: jak się czujesz (jak ma się czuć idioto?). Nawet jeżeli cię to naprawdę interesuje, bo jesteś miłym facetem.
To już nie twój problem jak ona się czuje. Ona musi ciebie zwyczajnie ciebie zapomnieć. Sama poradzić sobie z tym, że ją zostawiłeś. Twoja obecność w niczym tutaj nie pomoże.
Bzykanko jest fajne. Prawda debilu?
Po pewnym czasie może być taka sytuacja, że będziesz siedział obok niej, wypijecie trochę za dużo, twoje usta znajdą się trochę za blisko jej ust, a później twoje ręce będą na jej udzie, a później doskonale wiesz co będzie później.
Wszystko będzie niby dobrze znane, ale jednak nieznane. Bo wiesz jak jechać tym samochodem. Wiesz jak powinieneś wprowadzić go na wysokie obroty.
Robiłeś to już w końcu wielokrotnie.
I będzie bardzo dobrze i dużo lepiej niż było kiedykolwiek. Może nawet tak samo dobrze jak na początku znajomości.
Ale kiedy ty będziesz sobie spokojnie wracać do domu bo w fajnych okolicznościach spuściłeś nieco z krzyża, ona będzie myśleć, nawet jeśli będzie to wypierać JEST SZANSA. WRÓCIMY DO SIEBIE. MOJA ŚLUBNA KIECA BĘDZIE BIAŁA I KOŃCZYĆ SIĘ W POŁOWIE UDA TAK ŻEBY WSZYSTKIM WYSZŁY GAŁY.
Dlatego nie pieprz jej po zerwaniu. Nie dawaj jej fałszywych złudzeń. Dla kobiet a zwłaszcza eks nie ma seksu bez zobowiązań. Albo się mszczą, albo ciągle kochają. Więcej na ten temat pisałem tu.
A na koniec zapamiętaj.
Żadna nowa dupa nie załatwi twoich problemów.
Żadna rzucana laska nie weźmie ich też ze sobą.
Zostaniesz z nimi
I nową parą cycków rzecz jasna.
Photo by Carolina Tarre/CC Flickr.com








July 6, 2015
Historia, mojego kumpla która wam pokaże że można mieć wszystko a i tak nie odnieść sukcesu
Wyznam wam tajemnicę. Nikomu o tym nie mówiłem do tej pory. No może raz na starym, blogu, ale to było dawno i nieprawda (raz to nie zdrada,jak się nie jest do końca z kimś to nie zdrada, jak się włoży sam koniuszek to nie zdrada, na wczasach to nie zdrada a raz w dupę to nie gej).
Gotowi?
23 lata temu z trudnością dostałem się do liceum.
Wychowawczyni z podstawówki zrobiła nam darmowe korepetycje z matmy. Dla wszystkich w klasie. Przyszło nas trzech. Matę na egzaminie do liceum zdałem na pięć. Ale z polskiego to była zupełnie inna historia. Dostałem temat, który teoretycznie podpasował mi jak żaden inny.
„Mój ulubiony bohater literacki.”
Po raz pierwszy zachowałem się jak koniunkturalista. Zamiast opisywać jednego twardziela ze „Złote rendez-vous” Alistera Mcleana, który faktycznie robił na mnie wrażenie, bo prał wszystkich po ryju i dupczył naprawdę niezłe dzidy wziąłem się za rozbiór bohaterów lektur narodowych.
Mickiewicz.
Słowacki.
Kurwa może nawet ten jebany nudziarz Żeromski.
Powinienem chociaż napisać, że „Siłaczka” to książka o tym, że jak jesteś młody to jesteś głupi.
A tak? Wyszedł paw i trzy na szynach. Wtedy zrozumiałem, że nie należy robić rzeczy do których się nie ma przekonania. Powiedzmy kurwa szczerze: do liceum przyjęto mnie tylko z litości.
Najlepszym uczniem w podstawówce, był z kolei mój najlepszy przyjaciel Maciuś. Później drogi nam się rozeszły. Tak, czułem się przez moment jakby mnie dupa rzuciła. Żałuję do dziś. Ale nie jesteś w stanie kogoś zmusić do przyjaźni. Nie jesteś w stanie zmusić, aby ktoś cię lubił.
Szczerze go podziwiałem.
Jeśli można o kimś powiedzieć w tamtych czasach, że miał szczęście to właśnie o nim. Splot korzystnej genetyki doładowany większą ilością banknotów PLN. Był bystry i błyskotliwy. Jego brat był marynarzem, pływał po morzach i oceanach co w czasach realnego socjalizmu oznaczało, że był jeśli nie Bogiem to kimś dość w pobliżu.
Nauczyciele wiedzieli, czuli, że Maciuś jest przeznaczony do rzeczy większych. Że zostanie lekarzem, albo sędzią a w najgorszym przypadku przynajmniej radcą prawnym albo dobrym adwokatem.
Skazany na sukces? Tak, Maciuś był skazany na sukces. Jego rodzice byli zamożni. Jeździli nowym zagranicznym samochodem w czasach, kiedy większość społeczeństwa marzyła o maluchu. Owszem były pewne zgrzyty. Pamiętam dzień kiedy nasza wychowawczyni zrobiła jakąś klasówkę z polskiego, a Maciuś siedząc przez dwie godziny lekcyjne napisał tylko dwa zdania.
Były to całkiem niezłe zdania, ale nie był w stanie wydusić z siebie więcej. Zapytałem go dlaczego. Powiedział mi, że po prostu nie widział co ma napisać. Chciał oddać dzieło doskonałe. Nie napisał więc nic, albo prawie nic. W miarę upływu czasu ta tendencja mu się nasilała. Coraz częściej oddawał puste kartki.
Już nie był najlepszy, choć dzięki renomie wyrobionej we wcześniej ciągle był w czołówce. Nieźle zdał egzaminy do liceum.
Jego rodzice kupili dwa duże po 100 m kw. apartamenty w mieście i wybudowali dom. Jedno mieszkanie dali Maciusiowi, drugie jego bratu, sami przenieśli się do domu. Maciuś skończył liceum z takim sobie wynikiem. Jego matka była przygnębiona. Czuła, że coś jest nie tak. Brat Maciusia był przecież prymusem.
Kiedy wszyscy już położyli na nim laskę, Maciuś ich znokautował dostając się na studia. Na prawo. Na dwie uczelnie. Na obie na które zdawał egzaminy. Jak się okazało, był to przypadek konia, który spada z Empire State Building. Koń kiedy uderza z łomotem o ziemię, też się od niej na moment odbija.
Maciuś owszem studiował. Długo. Wyrzucili go z dziennych, później wieczorowych z trudem walczył o pozostanie na zaocznych. Prawo jest kierunkiem, które wymaga zajebistej systematyczności. Dostajesz cztery książki po 300 stron i masz miesiąc aby nauczyć się ich na pamięć.
Skończyłem studia, kiedy Maciuś ciągle był na drugim roku. Pojawiał się coraz rzadziej w moich albumach foto. Az gdy skończyłem jakieś 27 lat zniknął z nich całkowicie nie dożywając w moich wspomnieniach ery cyfrowej i Facebooka.
Wszystko się kończy. Przyjaźnie z dzieciństwa też.
Minęło kilka lat. Przyjechałem do domu, rozebrałem się a moja matka zadała mi pytanie czy nie chciałoby mi się napisać pracy magisterskiej dla Maciusia. Szczeka mi opadła prosto na sznycel po wiedeńsku.
Jego matka spotkała moją matkę na mieście i poprosiła o taką przysługę. Bała się, że jej syn sobie z tym nie poradzi.
Odmówiłem. Zwyczajnie byłem zajęty. Poczułem jednak – to brzydkie wiem, ale nie byłem w stanie nad tym wtedy zapanować – satysfakcję. Dzikie, próżne uczucie na zasadzie: a chuj ci w dupę, przyszedłeś jednak w łachę. W tej samej chwili jednak zrozumiałem, że popełniam błąd. I zrobiło mi się wstyd.
On nigdy by mnie o to nie poprosił.
Był dumny jak Grek. Uważał za gorszego, a osiągnąłem więcej od niego.
Byłem więc żywym dowodem, jego porażki. On mając w ręku wszystkie możliwe zasoby, mając sięgnąć po wszystko, mając w zasięgu ręki cały świat – nie zrobił tego. Może nawet nie było mu dane zrozumieć czego właściwie chce. Ja mając połowę tego co on – wyprzedziłem go, przynajmniej w tej kategorii, którą ludzie biorą za życiowy sukces.
Dlaczego mi się udało a jemu nie? Przyjmując oczywiście radosne założenie, że mi się udało.
Co jest potrzebne aby osiągnąć sukces?
Pieniądze?
Kasa to żywioł. Łatwo mówić, że pieniądze są niepotrzebne jak się je ma. Ludzie cierpią nie dlatego, że nie mogą sobie kupić tego całego gówna, które w rzeczywistości nie jest im do niczego potrzebne, ale dlatego że inni mogą sobie na to gówno pozwolić.
Ale ja zaczynałem od zera. I znam też takich, którzy również zaczynali od zera, są w moim wieku i mają teraz dziesiątki milionów.
Fizyczna atrakcyjność? Zgrabna dupa? Uroda to dobra rzecz. Może nie zostaniesz prezydentem USA, jeśli nie masz przynajmniej 1,80 wzrostu (Clinton – 188, Obama – 1,85, W. Bush – 1,82, H.W. Bush 1,88).
Ale wiesz kto to jest Peter Dinklage? To koleś, który ma 135 cm, jest brzydki jak kupa a marzą o nim kobiety na całym świecie, śliniąc się na jego widok. Dinklage gra Tyriona Lannistera w serialu “Gra o Tron”.
Inteligencja? Oczywiście jeśli myślisz wolniej jest trudniej. Ale od pewnego poziomu intelektu szanse się wyrównują.
Tak naprawdę nie jest potrzeba ci fizyczna atrakcyjność, inteligencja, kasa, znajomość psychologii społecznej.
A co jest potrzebne?
Wytrwałość.
Nie przez tydzień, miesiąc czy rok. To sytuacja kiedy budzisz się rano, i masz robić pompki i ma być ich 50 i naprawdę nie masz siły ale robisz te 50 pompek. A następnego dnia budzisz się rano i mówisz zdechnę ale zrobię 51 pompek.
Talent nie oznacza wytrwałości
Znam niewiarygodnie piękne, inteligentne kobiety, które mogłyby osiągnąć wszystko. I przez tydzień nie palą, przez dwa tygodnie się nie puszczają, przez miesiąc ciężko pracują – ale później odpuszczają.
Brakuje im wytrwałości.
Znam ludzi, którzy są ode mnie lepsi we wszystkich aspektach. Są bardziej błyskotliwi, lepiej piszą, mają lepsze pomysły.
Mój kumpel założył z 16 blogów. Kiedy jednego z nich poprowadził systematycznie przez rok, zrobiono z jego historii sztukę teatralną. Energii jednak zazwyczaj starczało mu na jakieś trzy miesiące. Po czym się poddawał. Cały czas ma potencjał aby mnie przebić.
Ale to nie chodzi o potencjał.
To chodzi o efekt.
Do sukcesu prowadzi pozornie prosta droga. Składa się z pięciu elementów, stojących razem niczym orkiestra na wiejskim weselu pełnym kiczu, tipsów, wódki, niewygodnych butów (a na koniec ktoś kogoś i tak bzyknie gdzieś na zapleczu).
– pasja – jeśli robisz coś z miłości pieniądze i tak przyjdą.
– praca – zapierdalasz i się przy tym dobrze bawisz.
– świadomość uciekającego czasu. Kiedy ludzie naprawdę zaczynają żyć? Kiedy mierzą się ze śmiercią.
Potrzebny jest też kop w dupę we właściwym momencie – matka, przyjaciele, nieznajomi, ludzie, którzy są w stanie cię zainspirować. Bo w pewnym momencie każdy ma wątpliwości. I wtedy potrzebna jest osoba, która lśniącym czubkiem buta strzeli cię prosto w rów.
Tak, tak zgubiłem piąty element. Ten piąty to: chęć nieustannego rozwoju. Nasze życie ma to do siebie, ze w pewnym momencie się zatrzymuje. Brakuje nam celu. Jest kobieta albo mężczyzna u boku, jest mieszkanie albo dom, jest dużo chińskich elektronicznych zabawek, jest dziecko albo dzieci i co dalej?
A chodzi o to aby cały czas szukać. Nowych doznań, nowej wiedzy, nowych przyjemności. Z dziecięcą ciekawością świata.
Masz 40 lat i całe życie chciałaś się uczyć hiszpańskiego? Zrób to.
Chcesz skończysz szkołę? Do dzieła.
Chcesz przejechać Stany w kabriolecie ze Wschodu na Zachód? Zbieraj kasę.
I ta druga osoba, która z nami jest musi nas do tego zachęcać. Musi nas napędzać abyśmy byli lepszymi ludźmi. Abyśmy starali się bardziej. Inaczej sens naszego istnienia sprowadza się do podbijania magnetycznej karty przy wejściu do biurowca, zwanego Mordorem.
Mojemu przyjacielowi z dzieciństwa zwyczajnie zabrakło wytrwałości.
Życzę ci stary druhu abyś ją odnalazł. Nigdy nie jest za późno.

Photo by Chris Devers/CC Flickr.com
Inspiracje:
Cytat „raz to nie zdrada. jak się nie jest do końca z kimś to nie zdrada, jak się włoży sam koniuszek to nie zdrada, na wczasach to nie zdrada” – pochodzi z flimu „Porno” Marka Koterskiego.








June 26, 2015
Kilka rzeczy, których nie powiedzą ci rodzice (a powinni)
Nosił wąsy, ale to był czas kiedy każdy nosił wąsy i długie włosy. Kiedy miał 21 lat zaczął pracować przy giełdzie. Siedział w papierach, robił przyzwoitą kasę, a ponieważ robota nudziła go jak cholera zaczął malować. Malowanie było znacznie ciekawsze niż giełda.
Poznał dziewczynę. Niezbyt ładną, dość przy kości, ale coś między nimi zaskoczyło. Była nauczycielką, ale akurat przyjechała do jego miasta ze swoją kumpelą. Jej rodzice byli dość naładowani, jej ojciec był sędzią.
Ślub, pierwsze dziecko, dziewczynka. On idzie pracować do banku. Rodzi się im syn. Praca przynosi sporo szmalu, kolejny syn. On ciągle maluje, czasami bierze nawet udział w wystawach.
I kiedy wszystko idzie całkiem nieźle gówno uderza w wentylator. Giełda robi bum, przyszedł europejski kryzys finansowy. Stracił sporo kasy, spojrzał w lustro i stwierdził że w wieku 34 lat czas zająć się tym czym najbardziej lubi. Czyli malarstwem.
Tak też zrobił. Narodziło się kolejne dziecko, przeprowadzka do innej chaty gdzie taniej, bo kasy generalnie nie było. Żona chodziła wkurwiona, przyzwyczajona do zupełnie innego standardu życia. Jej facetowi nagle się w dupie poprzewracało. Znalazła robotę jako nauczycielka i przeniosła się z dziećmi do rodziców.
On jeszcze tam pojechał, jeszcze usiłował walczyć o ich małżeństwo (wziął się za sprzedaż brezentu, co pokazuje do czego zdolni są mężczyźni dla kobiet), ale wykopała go za drzwi. Malował dalej, nikt za specjalnie nie chciał tego kupować ale z kumplami artystami nieźle się piło i generalnie wszystkie dupy były ich.
Pojechał do jednego z nich na dwa miesiące, pomalowali razem. Ale chata była niewielka więc jak to w życiu po czasie nawet najlepszy wspólokator zaczyna cię wnerwiać. Postanowił wrócić na swoje śmieci. Kiedy przekazał kumplowi tę informację (koniec chlania, koniec malowania) tamtemu coś jebnęło w instalacji i opierdolił sobie brzytwą kawałek ucha.
Na dodatek zawinął to ucho w gazetę i poszedł do pobliskiego burdelu. Wręczył je pani negocjowalnego afektu o imieniu Rachel i powiedział: popilnuj go.
Artysta potrzebuje więcej. Aby wiedzieć co tworzy. Obcięcie ucha nie pomogło. On i tak się zwinął, pojechał w objazd po nadmorskich wiochach, opychając malunki turystom. W końcu przeniósł się na Tahiti gdzie malował i stukał dupencję o 30 lat od niego młodszą.
Ten koleś nazywał się Paul Gauguin. Jego kumpel od ucha to Vincent van Gogh.
W lutym tego roku obraz Gauguina przedstawiający dwie młode Tahitanki sprzedano za 300 mln dolarów. Kupiła go katarska rodzina królewska.
Młodość jest intensywna
Moi rodzice są z innego świata, który nazwał się PRL.
Większość ich życia przypadała na czas, kiedy zarabiało się mało, ale do domu wracało o 16, były dwa kanały w telewizji, na dodatek czarno – białe, kupno szynki było wyzwaniem, a pomarańcze jadło się raz w roku. Mało kto za ich czasów wiedział co to jest depilacja, prawie nikt co to jest internet. Nie wiedzą więc tak do końca gdzie żyją teraz. Nie rozumieją sporej części świata, który się zmienił, Nie nadążają za nim.
Jeśli zaś nie rozumieli, nie mogli ostrzec. Bo ponoć dzieci nie można powstrzymać można tylko ostrzec. Są takie rzeczy, które chciałbym, żeby ktoś mi wyjaśnił kiedy miałem 20 kilka lat.
Teraz jesteśmy młodzi za chwilę będziemy starzy i nikt tego nie zauważy. Młodość jest fajna bo młodość jest intensywna. I możesz robić wtedy totalnie banalne rzeczy siedzieć na koncercie, jechać pociągiem, pić piwo na plaży, całować kobietę na przejściu dla pieszych i ta chwila będzie trwała w twojej pamięci przez lata.
I dekadę później możesz być na koncercie, jechać pociągiem, pić piwo na plaży, całować kobietę, która będzie jeszcze piękniejsza niż ta poprzednia i to już nie będzie to samo, bo zabraknie tej intensywności.
I to wspomnienie zamaże się, wymiesza, przetrawi, a później zostanie odłożone jakaś nieużywaną półkę do której nigdy się już nie zajrzy. Co najwyżej oglądając stare zdjęcia.
Młodość jest naznaczona tęsknotą. Bo tego nie da się powtórzyć. Tej inensywności, beztroski, słońca, opalonych kobiecych, nóg, uśmiechów i czekolady. Wiele razy słyszałem, że nasze życie w pewnym momencie przyspiesza. Że na początku jest gęste i upakowane, a później coraz rzadsze.
Chciałbym, żeby moi rodzice powiedzieli: staraj się wykorzystać swój czas, napakuj go intensywnie, naucz się cieszyć drobnymi rzeczami, to zaprocentuje w przyszłości, bo to małe rzeczy w ostatecznym rachunku dostarczają nam najwięcej przyjemności.
Chciałbym żeby mi powiedzieli: szkoła nie da ci dobrej pracy. Dobrą pracę daje wiedza.
A to nie to samo. To bardzo polskie – uczymy się dla stopni. Stąd bierze się to ściąganie, pisanie na zamówienie prac, te często bezsensowne doktoraty. Chcesz mieć dobrą pracę? Inwestuj w umiejętności, nie oceny. A jeszcze lepiej inwestuj w pasję.
Nic nie jest dane na zawsze
Przyjaźnie, które wydają się teraz wieczne – rozłażą się. Kobiety i mężczyźni odchodzą z naszego życia. Czasami z naszej winy – bo o to co masz trzeba dbać.
Czasami nie. Bo ktoś nas zdradził, nadużył naszego zaufania, nie traktuje nas z szacunkiem. Najważniejsze jest aby pamiętać to co te osoby dały nam dobrego. Nie dlatego, że im będzie z tego powodu lepiej. To nam będzie lepiej. Bo te osoby zbudowały nas takimi jacy teraz jesteśmy.
Rodzice nie powiedzieli mi: nie przywiązuj się do rzeczy. Bo za ich czasów rzeczy było mało a więc trzeba było je szanować.
A to tylko rzeczy. W generalnym rozliczeniu dostałeś/dostałaś je na chwilę. To, że coś jest porysowane oznacza, tylko tyle że ma rysę. Możesz to naprawić albo nie.
Nie warto więc się tym zadręczać.
I skoro już przy rzeczach jesteśmy: nie kupuj mieszkania na kredyt kiedy jesteś młody. Nic cię w życiu tak nie usztywni. Nic nie pozbawi cię tak bardzo kręgosłupa, jak świadomość że co miesiąc w zębach przez 30 lat musisz zanosić kasę do banku.
„Pracodawca, chcąc sobie stworzyć grupę pokornych niewolników, razem z umową o pracę powinien podstawiać do podpisania umowę kredytu hipotecznego. Takie dwa w jednym, wash & go. Wszyscy dostają to, czego chcą. A jaka oszczędność czasu. Czterdzieści lat pracy, czterdzieści lat spłaty kredytu. Trumna w promocji po spłacie.”
Napisałem ten fragment w „Pokoleniu Ikea” . Pamiętaj zawsze idąc do księgarni po moją książkę spełniasz moje marzenie z młodości.
Pożeracze badziewia
Kobieta była za chuda. I za drobna. Ale z całą pewnością była bardzo atrakcyjna. Była brunetką, miała duże oczy i pełne usta, przyzwoite nogi. Stanęła niedaleko mnie i w pewnym momencie powiedziała: nie mogłabym umówić z facetem, który jeździ Skodą. Znajomy gej, który był tuż obok wykrzyknął od razu: ja też!!!
Zamurowało mnie.
Nawet wiem, co oni chcieli przez to powiedzieć. Że postrzegany przez nich zespół cech charakteru, który posiadają nabywcy tego typu auta, jest dla nich nieatrakcyjny. Chcą czegoś bardziej oryginalnego, niebanalnego, zaskakującego.
Ale to potwornie głupie. I płytkie.
Nie wierz że chińska elektronika sprawi, że jesteś wart więcej. Nie wierz że jesteś wart mniej bo masz gorszy dostęp do konsumpcji: samochodu, telefonu, ubrania etc.
Nie dajmy się przerabiać na pożeraczy badziewia.
Zawsze będzie ktoś bogatszy od ciebie
I zawsze znajdzie się ktoś kto odniósł większy sukces. Po prostu. Tak skonstruowane jest życie. I w ostatecznym rozrachunku możesz się z tym pogodzić albo nie. Jeśli się pogodzisz będzie ci łatwiej.
Nadmiar przeszkadza ci wybrać
Wyobraź sobie, że stajesz przed szafą. Jesteś szczupłą kobietą o miodowych włosach, zielonych oczach, wystającym tyłku i nawet nie masz na tym tyłku cellulitu (no, prawie go nie masz).
W szafie masz w 50 par butów. Ile będziesz się zastanawiać nad wyborem? Ile razy będziesz je przymierzać? Ile razy zmieniać koncepcję?
Teraz stań przed tą samą szafą w której są tylko trzy pary. O ile szybciej podejmiesz decyzję? W minutę? W pięć?
Żyjemy w świecie, w którym jest nieograniczona liczba możliwości. Nasze życie stało się nieustannym poszukiwaniem. Najlepszych spodni, najlepszego samochodu, najlepszego proszku do prania, najlepszego partnera i laptopa.
Nie ta to inna, nie ten to następny. I zawsze, zawsze już po wyborze nachodzi nas wątpliwość: czy aby na pewno, to co wzięliśmy jest ok? A może gdzieś, jest coś lepszego? A może czegoś nie dostrzegliśmy? A może ta blondynka z pracy lepiej ciągnie (znam przypadek faceta, dla którego kluczowym argumentem przemawiającym za rozwodem był brak regularnego loda, nie nie jest półgłówkiem, tylko prawnikiem z całkiem dużą kancelarią).
Ten nadmiar, w pewnym momencie młodych ludzi usztywnia. Nie wybierają, bo boją się że zrobią źle. A życie polega właśnie na selekcji. W pewnym momencie trzeba sobie powiedzieć: niestety nie będę dobrym we wszystkim. Trudno. Skupię się na tym co najlepiej mi wychodzi i sprawia najwięcej przyjemności.
Rzeczy nie muszą być zrobione na 100 proc. Aby być skutecznym wystarczy 80 proc.
Możesz zacząć od nowa. Zawsze
To co zrobił Gauguin, czyli rzucił w pizdu wszystko i zaczął od nowa nazywa się w psychologii syndromem Gauguina. Sram na to jak się to nazywa. Ale Gauguin to przykład, że zawsze można zacząć od nowa.
Jest tylko jedna rzecz, którą trzeba wtedy przeczytać, bo napisana jest naprawdę drobnym drukiem.
Wszystko ma swoją cenę
Gauguin został światowej sławy malarzem, wykopcił wiele kobiet, niektóre z nich były mocno nieletnie co nie pomogło mu w karierze, obcował z najlepszymi malarzami swoich czasów.
Cena?
Zapłacił swoją rodziną.

Photo by Caitlin ‚Caity’ Tobias/CC Flickr.com
———-
źródła: The Paradox of Choice: Why More Is Less Barry Schwartz








June 18, 2015
W 7 minut wyjaśnię ci dlaczego nie wychodzi ci w miłości
Kiedy byłem młody bardzo lubiłem jeździć autobusem. Nie ze względu na to, że ciągnęły mnie rury wydechowe, czy przegubowiec wyginał się w odpowiedni sposób.
Raz na trzy, cztery dni wchodziła tam dziewczyna, w której zakochiwałem się mniej więcej w takim czasie w jakim można powiedzieć: toabsolutnienajpięknieszadzidanaświecie.
A raczej szybciej.
Spalałem się do niej uczuciem gwałtownym, wyobrażając już sobie jak chodzimy za ręce po parku, jak przeczesuje jej włosy dłońmi (dziwnym zbiegiem okoliczności zazwyczaj moje wybranki miały blond włosy do tyłka), jak rozmawiamy do świtu (przypomina mi się genialny w tamtym czasie film „Przed wschodem słońca”) jak rozchylam jej usta i jak w końcu zdejmuję z niej obcisłą koszulkę (zawsze miały obcisłe koszulki) i zostawiam w samych skąpych majtkach a na koniec zdejmuje i je (seks, długie nogi skrzyżowane na moich plecach).
Pałałem do niej potężnym uczuciem przez pięć, siedem a czasami nawet 11 autobusowych przystanków.
Dziewczyna stała niewzruszona i nieświadoma naszej fantastycznej przyszłości. Nieświadoma również jak w akcie orgazmu krzyczy moje imię do ucha.
Oczywiście serce rozpadało mi się absolutnie na kawałki w momencie, kiedy wysiadała z autobusu. Przyzwyczajasz się do człowieka a on kurwa co? Wysiada na następnym przystanku.
A to była miłość. Naprawdę. Ślepa, szczeniacka miłość. Co z tego, że pięciominutowa?
W miłości najważniejszy jest trójkąt. I nie chodzi mi o sytuację kiedy one dwie klęczą, ani nawet o taką gdy ona klęczy przy dwóch samcach.
Trójkąt ma trzy wierzchołki.
Jeden to intymność.
Drugi to namiętność.
A trzeci to zaangażowanie.
Romeo i Julia style
Patrząc na długonogą blondynkę w autobusie czułem namiętność. Kreowałem też naszą wspólną przyszłość, w której rzecz jasna ona – dupa i przyszłość – była idealna.
Bo namiętność składa się z dwóch części: jest pożądanie i jest zauroczenie.
Będąc w klubie i patrząc jak na parkiecie wygina się niezła sztuka, którą bym wyłomotał tak, że bym chodzić nie mógł przez całe trzy minuty czułem pożądanie. Pożądanie jest zero jedynkowe. Chcesz się ze mną pieprzyć? Chcesz się z nim pieprzyć? Tu i teraz? Odpowiedź jest prosta: tak albo nie.
Faza czystej namiętności jest uzależniająca. Znam ludzi, którzy przechodzą z jednego związku tego typu do kolejnego. To faza kiedy on myśli tylko kutasem a ona tylko macicą. Rzuć mnie na ścianę/zerwij mi majtki/weź mnie.
Namiętność to jednak nie tylko dzikie rżnięcie ale i zauroczenie. Rozmowy do rana. Świat przestaje istnieć poza tą drugą osobą. Absolutne uwielbienie. Zaborczość. Zachłanność. Nic nie jest w stanie równać się z tym hajem, pogryzionymi ustami i siniakami na tyłku.
Ten stan przypomina wstrzyknięcie heroiny prosto w mózg. Jak każda działka zazwyczaj kończy się jednak zjazdem i kacem.
To Romeo i Julia style. On ma 17, ona 16 a rodzice nie pozwalają im zamieszkać razem, więc popełniają samobójstwo.
On myśli – jaka jest cudowna! Tylko ona na całym świecie mnie rozumie. Trzy miesiące on później pakuje swoje graty do samochodu i mówi: zmieniłem zdanie.
Bo związek oparty tylko o namiętność jest krótki choć miewa długie orgazmy.
Intymność
Tę teorię z trójkątem wymyślił Robert Sternberg amerykański psycholog obecnie profesor na jednej z najlepszych uczelni świata Cornell University.
Żyd. Lubię Żydów.
Drugi wierzchołek jego trójkąta to intymność. Znacie się. Lubicie. Rozumiecie.
Ona ma dostęp do jego pieniędzy, statusu społecznego, przyjaciół, on do jej cycków. Albo na odwrót. Nie pamiętam. Jednej i drugiej stronie sprawia to przyjemność.
Jedna i druga osoba wie już jak tę przyjemność swojemu partnerowi dać. I nie chodzi tylko o odpowiednie wygięcie tyłka, ale również o takie drobiazgi jak to, że on lubi pieprzonego sznycla na obiad, ona ucieszy się z biletu na koncert Muse a on jak w tygodniu nie pójdzie cztery razy na siłownię to będzie marudny.
I z tą intymnością jest tak, że po pewnym czasie dochodzi do niej zaangażowanie.
Albo i nie. U Angeli na przykład nie.
„Związek całkiem na poziomie, plany na przyszłość, dobra jego praca – on marynarz wiec i kasa dobra.
Na przyjemności nie brakowało. rozrzutnie nie żyliśmy, odłożyć potrafiliśmy. Wiadomo kłótnie sprzeczki, kulminujące się po alkoholu „bo po co się przypieprzasz do mnie jak jestem pijany? Albo z innych błahych powodów. Bo skarpetki porozrzucane, bo śmieci nie wyrzucone, bo odkurzacz i mop parzą a komputer ważniejszy.
Ograniczeń nie było, wszystko było „nasze” nawet konta na fejsie.
I zaczęło się pieprzyc w połowie kontraktu. Bo chciałam żeby plany nie były tylko planami. 29 lat i bez życia na swoim, bez zalegalizowanego związku? Gdzieś po głowie dzieci chodziły.
Maile coraz rzadsze, pisane żeby cos napisać bez większej werwy. Pojawiły się pierwsze połsłówka że on ze mną to jednak nie jest szczęśliwy- bo się przypieprzam i chce czegoś więcej? Wrócił, powiedział że chce się rozstać powodem był „brak szczęścia”.
Później się dowiedziałam, ze zostawił mnie dla jakiejś starszej „ciemnejkarnacji” baby. I wypierdolił do niej.. I nagle nieważna rodzina, nieważni przyjaciele zostawiam wszystko i chce się wpizdu daleko w nieznane wyprowadzić (posrana decyzja- bo nie wydaje mi się żeby podejmować świadome i odpowiedzialne decyzje po spotkaniu kogoś przez kilka dni/nocy?). Czy to ze któraś w porcie dobrze obciąga świadczy o tym ze trzeba cale życie burzyć dla niej?”
Tyle, że tu nie chodzi o obciągnie, tylko o to, że on chciał rozpocząć swoje życie od początku. A nie był gotowy na wierzchołek trzeci czyli:
Zaangażowanie
To decyzja że będziemy razem. To są plany: związek, kupno mieszkania, małżeństwo, dzieci, wyższy poziom małżeństwa czyli kredyt na wspomniane mieszkanie etc.
Zaangażowanie to kwestia kalkulacji. Ile stracę jeśli wycofam się z tego związku? Zanim zaangażowanie się pojawi mija przynajmniej rok. Częściej dwa albo trzy.
Według Sternberga kompletna miłość jest gdzieś w środku tego trójkąta, gdzie przecinają się wszystkie trzy linie: namiętność, zaangażowanie oraz intymność.
Ten stan utrzymuje się krótko. Tak, wiem u ciebie jest inaczej. Gratuluję, jesteś wyjątkiem.
Jeśli on cię pieprzy, ty go kochasz a on jest ciągle jak głaz to jest to miłość fatalna. Nic z tego fajnego nie będzie. Poza smarkaniem w poduszkę, długim wpatrywaniu się w telefon oraz pijackimi smsami.
A jeśli jesteście ze sobą od dłuższego czasu i dobrze wam razem, ale pożądanie zostawiliście gdzieś w szafie dwa lata temu to jesteście w miejscu, które psychologowie określają jako miłość przyjacielską.
Jak z tego przykładu widać na samym seksie można zrobić co najwyżej niezłego pornosa a nie związek. Co nie znaczy, że pornosy są złym pomysłem na życie. Ja tam nikogo nie oceniam. Jeden lubi czekoladę, a drugi jak mu nogi śmierdzą.

Photo by Gabriel S. Delgado C./CC Flickr.com








June 9, 2015
Najgłupsze teksty kobiet
Dzisiaj poznacie dwa dni z życia Stefana. Stefan się związał z młodszą kobietą. – Chyba każdy facet wie, dlaczego powinno uważać się z dziewicami. Wystarczy, że wsadzisz w nią i nie odetniesz pępowiny odpowiednio prędko, a przyklei się do Ciebie na dobre. Tak było na przykład ze mną – mówi.
Przedwczoraj.
„Plan był taki, aby cały dzień przeleniuchować na naszej kanapie w miłej atmosferze, ewentualnie skoczyć na jakąś wycieczkę. Oczywiście zawsze im bardziej się staramy, tym gorzej to wychodzi, więc połowa niedzieli upłynęła pod znakiem sprzeczek i nieporozumień. W końcu po południu udało nam się jakoś w miarę dogadać, pojechaliśmy wspólnie na wycieczkę i było nawet znośnie.
Po powrocie do miasta mieliśmy jeszcze zajść do sklepu. No i się zaczęło. Zapytała mnie kiedy pomaluję przedpokój. Odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, że nie wiem i nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać, żeby nie psuć nastroju. Oczywiście naburmuszyła się, nadąsała i zaczęła stwarzać z tego problem na siłę. Następnie dowiedziałem się, że TO JA zacząłem ten problem stwarzać, TO JA się zacząłem unosić i TO JA się obraziłem. Co oczywiście nie miało miejsca. Po krótkiej, lecz dosadnej wymianie zdań i poglądów – nie odzywaliśmy się do siebie aż do dnia następnego.
Poniedziałek.
Wróciła do domu koło 21:30. Przyniosła jakieś drobne zakupy, w tym nawet piwo dla mnie. Zrobiła mi kolację, bo „to że mnie wkurwiasz, nie znaczy, że cię nie kocham i mam o ciebie nie dbać”. Sama zaczęła się do mnie odzywać, jak gdyby nigdy nic. Potem poszła się wykąpać. Po kąpieli przyszła do mnie półnaga i zaczęła mnie zaczepiać, ale byłem mocno zajęty, więc poszła do łóżka. Gdy znalazłem wolną chwilę, dołączyłem do niej, gdy już prawie spała. Zaproponowałem seks z jakąś fajną grą wstępną na zgodę. Nie nie, mam ją tylko szybko bzyknąć i dać jej spać, bo jej się nie chce, więc jak chcę to mogę sobie ją wziąć i tyle.
A ja specjalnie kurwa jajka ogoliłem… Oczywiście od słowa do słowa wszystko poszło w pizdu i przerodziło się w kolejną sprzeczkę, a właściwie kłótnię. No i wtedy to się dopiero zaczęło, jeszcze ciekawszych rzeczy się dowiedziałem!
Mianowicie:
– Kupowanie mi piwa, rozmawianie ze mną jak gdyby nigdy nic, robienie mi kolacji – wcale nie jest wyciąganiem ręki na zgodę!
– „Szczucie cycem” i zaczepianie mnie, gdy siedzę zajęty czymś ważnym – wcale nie jest zaproszeniem na seks!
„Ja wcale nie miałam ochoty na seks! Stwierdziłam, że cię trochę pokuszę i popodniecam, ale sądziłam, że nic z tego nie będzie i że do seksu nie dojdzie!” Serio.
A na koniec perełka: „Wkurwia mnie, że nie chce ci się/nie masz czasu pomalować przedpokoju!” oznacza „Jestem przerażona ewentualnym posiadaniem dzieci!”. To nie jest moja interpretacja, ona tak powiedziała.
Skąd ta różnica?
Kobiety w tym momencie kiwają głową, bo dla nich jest wszystko jasne. Gość jest fiutem i tyle. Wystarczyło przemalować przedpokój, prawda? Biedna laska, że związała się z takim palantem.
Mężczyźni również kiwają głową myśląc: co za wredna suka, powinien ją od razu wystawić za drzwi.
Mężczyźni różnią się od kobiet tym, że cały czas walczą i się porównują. W liceum, który ma większego, który zaliczy więcej lasek, który wypije więcej piwa, który nie rzygnie albo rzygnie dalej, który silniej da w ryja i który się nie rozpłacze jeśli w tego ryja dostanie.
Nasze życie to rywalizacja w którym nie ma miejsce na słabość. Tak jesteśmy wychowani. Kiedy walczysz cały czas, bo tego od ciebie wymaga twój etos. W domu chcesz odpoczywać nie walczyć.
Kobiety z kolei porozumiewają się przez hałas. Chcą rozmawiać, chcą się kłócić, chcą wyjaśniać. Mężczyzn uspokajają czyny, kobiety słowa.
#1. Urzekła mnie twoja histeria.
Stoją dwie laski przed korpo. Jedną nadaje na faceta, że cham, dzwonił w weekend do jakiejś zdziry, a ona w nerwach dziś, bo cały dzień nie oddzwaniał. Druga podkręca nastrój, że niby był z tą trzecią. Na to bohaterka opowieści: nie, miał szczęście, złamał nogę w pracy…
Kobiety są wrednymi histerycznymi sukami, które wkręcają się w jakiś temat bez powodu.
Kobiety są ciepłe, oddane, czułe, troskliwe i robią: MIAU.
Co powoduje przejście ze stanu dwa do stanu jeden?
Niepewność.
Kiedy pojawia się niepewność (zdradza mnie, nie kocha mnie, nie zależy mu, jest zimny, jest obojętny) kobieta zaczyna wariować jak osioł, któremu pod tyłek podetkano kłujący oset. W tym momencie przechodzi od galopady myśli do zadań praktycznych. Rozpoczyna test pod tytułem: how do you love me? Mężczyzna ma pokazać, że mu na niej zależy.
Stefan?
„Po wielkim stosie epitetów z obu stron i czasem nawet wielogodzinnym odbijaniu argumentów, w końcu padają słowa najtrudniejsze – „to koniec”. Raz z jednej, a raz z drugiej strony, lecz nie to jest istotne.
Za każdym razem stanowisko kobiety jest z początku takie samo: „no i dobra, zajebiście!” „myślisz, że nie znajdę sobie kogoś innego?” „ciekawe gdzie znajdziesz drugą taką naiwną jak ja?”. Kozak pełną gębą. I wydawałoby się, że spływa to po niej jak po kaczce, że może nawet sama tego chce, a ja już za parę dni będę miał swoją kawalerkę tylko dla siebie i upragniony święty spokój. Nic bardziej mylnego.
Za KAŻDYM razem, niezależnie jak stanowczy bym nie był, następnego dnia ryczy mi nad głową, cała rozmazana, błaga o przebaczenie.
Tak nachalnie, że jeśli nie chcę, żeby ktoś stał mi nad głową i powtarzał jak zdarta płyta: „błagam cię, proszę cię, co ja ci zrobiłam, nie zostawiaj mnie, nie mogę bez ciebie żyć” – muszę uciekać z własnego domu”.”
Dlaczego to wnerwia facetów? Bo nawet jeśli coś jest nie w porządku to od testu: powiedz mi jak bardzo mnie kochasz, nie zrobi się w porządku. Bo wielokrotnie wypowiedziane groźby, które nie są realizowane zwyczajnie tracą swoją moc.
#2. Zawsze. Nigdy. Kiedyś.
Związek może płynąć niczym pieprzony kwiat lotosu na tafli jeziora. Dla kobiety to za mało. Kobieta musi go poprawić. Musi go przenieść na kolejny level. Kobiety nie sa normalne. Kobiety mają kurwa misję. Mają przy tym skłonność do szantażu emocjonalnego, gdzie za zakładnika jest brany cały związek.
W tej sytuacji występują trzej jeźdźcy apokalipsy: znowu, nigdy i kiedyś.
Kiedyś byłeś inny.
Nigdy nie robisz tego o co cię proszę.
Znowu coś obiecałeś i nie dotrzymałeś słowa.
I bliscy kuzyni tych dojebek:
Traktujesz czulej psa/kota/chomika/tchórzofretkę ode mnie. To proste – pies się zawsze cieszy na mój widok i rzadziej mnie wkurwia. Jego tak, znaczy tak, nie znaczy nie. Psy są proste. Kobiety nie.
Ja zapierdalam, ja sprzątam, ja zmywam, ty nie robisz nic. : Jeśli myślisz, że masz służącą to się grubo mylisz. Kobiety mają tendencję do dostrzegania co zrobiły one, niedostrzegania co zrobił on i wytykania co powinien zrobić.
Dlaczego to wnerwia facetów?
Co słyszy facet? Skończyłeś się jak Metallica na Killem’all. Masz małego. Nie zadawalasz mnie już. Są inni – lepsi. Nasz związek z powodu twojej pierdołowatości stoi pod znakiem zapytania.
Rzuci ją?
Związek Stefana tkwi teraz w zawieszeniu. On nie jest w stanie jej rzucić. Tkwi między przywiązaniem a litością. Pewnie jej mówi, że ją kocha (to błąd jeśli ona mu wierzy, to nie miłość tylko przyzwyczajenie). Pewnie ją rzuci, kiedy jej będzie się wydawać że się poprawia (uzna, że w końcu jest na tyle silna, aby to znieść). I oczywiście ona nie będzie rozumiała dlaczego. Dlaczego ją rzuca skoro w końcu jest lepiej?
Witamy w świecie mężczyzn.
Photo by Sean Molin/CC Flickr.com


June 1, 2015
Posłuchajcie mnie siury. Przestajecie być facetami. Zróbcie coś z tym
25 letnia kobieta leżała na brzuchu przed swoim laptopem. Nie licząc majtek była naga.
Majtki były czarne.
Kobieta miała dość duże piersi i zielone kocie oczy. Jej zdaniem tyłek był za duży. Owszem żaden z facetów którego znała nie składał tu żadnych zażaleń.
Jeden z jej mężczyzn na chwilę (w dzisiejszych czasach wszystko było na chwilę, telefony, samochody, ubrania, przyjaźnie, prace to i mężczyźni byli na chwilę) powiedział tuż po: większość z dup w twoim wieku nieźle robi loda bo uważacie to za punkt honoru. Ale mało która potrafi porządnie wypiąć dupę. Jesteś młoda wyjątkiem.
To chyba był komplement. Co jednak 25 letnia kobieta może powiedzieć dobrego o swoim ciele na podstawie grymasu ich twarzy w trakcie orgazmu i gorących śladów na plecach?
Młody 25 letni mężczyzna wszedł do jej pokoju bez pytania. Robił to często. Był jak kot. Kotom wolno więcej. Był jej współlokatorem.
– Pamiętaj – zastrzegł. – Jakby ktoś pytał to leżę i zdycham.
Spojrzała na niego pytająco. Współokator wyjaśnił jej pokrótce, że w czwartek (trzy dni temu) doszedł do wniosku, że z dziewczyną z którą się spotyka od miesiąca nic nie wyjdzie.
Obiecał jej że dziś pójdzie na wesele. Ale mu się nie chce, więc załatwił sobie od lekarza zwolnienie. I teraz ma tydzień wolnego i cieszy się, bo może jechać do domu do Sosnowca, bo tam umówił się z inną laską.
Współlokator powiedział to wszystko wyrzucając z siebie słowa w tempie karabinu maszynowego i wyszedł nie zamykając drzwi. Nie spojrzał przy tym ani na moment na jej tyłek.
Poszedł do centrum handlowego kupić sobie fluid do twarzy.
Mężczyźni nie potrafią już rozmawiać z kobietami
Posłuchajcie mnie siury z obrzydzeniem obserwuję powolną degenerację gatunku męskiego. Znęcałem się nad tym kilka tygodni temu w notce o ciotopedałach, pisząc że sam kutas to trochę za mało aby być mężczyzną.
Z obrzydzeniem wracam do tematu. Bo im więcej obserwuję tym bardziej widzę, że zaczynamy żyć w świecie, kiedy facetom kobiety przestają być potrzebne.
Widzę facetów, którzy mają po 20 kilka lat i dziwię się, bo coraz częściej ci kolesie tak naprawdę nie lubią lasek.
Nie chcą ich poznać.
Boją się ich.
Kobiety czegoś chcą. Uwagi. Adoracji. Atakują ich. A kiedy kobieta ich atakuje, kiedy chce czegoś od nich, zamiast stanąć do boju wycofują się albo poddają.
Nie potrafią z nimi rozmawiać.
Nie potrafią nawiązać z nimi głębszego kontaktu. I wtedy sięgają po następną kobietę, bo to dużo łatwiejsze, niż ogarnąć aktualną.
Chcą tylko ich dupy. I nie żebym to potępiał, bo było wiele kobiet od których chciałem tylko chwilowego spazmu rozkoszy. Ale różnica polegała na tym, że wyraźnie formułowałem swoje oczekiwania co do typu tej relacji.
I owszem przy odrobinie szczęścia potrafią z nich zdjąć majtki. Wiedzą też z youporn jak powinny klęczeć, jak mocno dać im klapsa, jak powinny rozkładać nogi i jak głośno jęczeć.
Ale wykonanie tego wszystkiego w praktyce też zaczyna ich przerastać. No i siusiak nie tych rozmiarów. Na pornolach faceci mają kutasy.
Więc ten seks jest szybki i równie ekscytujący jak opierdolenie zestawu w McDonalds. Ba niektórzy faceci nawet przestali mieć parcie na dupy, bo łatwiej jest zwalić. Mniej z tym problemu.
A później wracają do swojego bezpiecznego świata, który sprowadza się do kilku stałych elementów.
Ich wszechświatem jest matka i komputer. Matka pierze, sprząta, daje żarcie, jak potrzeba kupi browara i kopsnie trochę kasy. Matka ma zawsze rację i żadna dupa nie jest w stanie konkurować z matką.
Matka jest święta jak Grand Theft Auto albo Call od Duty. A na komputerze jest i internet i gra się w grę.
Co się jeszcze liczy? Liczą się kumple (kumple są bezpieczni) z którymi można pogadać o czym kurwa? O telefonach, BUTACH I CIUCHACH.
Z pokolenia na pokolenie żyliśmy lepiej, stawialiśmy sobie coraz wyżej poprzeczkę. A teraz dochodzi do sytuacji, że pokolenie młodych mężczyzn radzi sobie gorzej niż ich ojcowie. I o czym pierdolą zamiast to zmienić? O butach, dresach i o tym jak przyciąć brodę.
Nowe pokolenie facetów, żyje w galeriach handlowych, w zrobionym z dykty naśladownictwie luksusu. Czytałem ostatnio Stasiuka, który się dziwił jak facet w centrum handlowym, może przymierzać jakąś fajansiarską bluzę godzinami i podniecać się na jej widok i okręcać się przed lustrem jak dziewczyny na wybiegu.
– To jest niesamowite. Pożądanie takiego gówna, przedmiotów, szmat. Facet nie może pożądać ubrania na miłość Pana Boga. Facet może pożądać kobiety i samochodu. A nie ciuchów i kosmetyków – dziwi się Stasiuk a ja się z nim kurwa zgadzam.
Też się dziwię.
Nie potraficie powiedzieć prosto w oczy czego chcecie.
Pieprzyć nie potraficie.
Pić nie umiecie.
A jak wam ktoś chce przywalić, to uciekacie, bo już nie potraficie się bronić.
Posłuchajcie mnie siury. Nasz ludzki gatunek przez was ulegnie zagładzie. Skończymy jak myszy w eksperymencie Calhouna.
Mężczyźni jak myszy
Calhoun stworzył im raj, który nazwał Utopią. Wybrał cztery pary zdrowych myszy. Dostały dostęp do nieograniczonej ilości żarcia, wody i rozrywek. Jedynym ograniczeniem była przestrzeń. W Utopii mogło się pomieścić góra 3 tys. myszy.
Myszy szybko się pieprzyły. Nie było drapieżników. Populacja urosła do 2200 sztuk. Od tego momentu zaczął się jednak upadek. Potomstwo miały tylko te myszy gdzie był dominujący samiec.
Samce przestały bronić gniazd. Zastąpiły je samice. Pojawił się mysi homoseksualizm. Stare samce zaczęły zalecać się do młodych samców.
Samice przestały zachodzić w ciążę. Samce poświęcały czas na żarcie, spanie, jedzenie i dbanie o to żeby ich futro odpowiednio lśniło. Były pięknymi okazami, o przenikliwych i czujnych oczach osadzonych w zdrowym i zadbanym ciele.
Ale nie miały ochoty na seks. Każda generacja była głupsza od poprzedniej. Samce nie potrafiły poradzić sobie z nietypowymi sytuacjami. Nie były w stanie zmierzyć się z wyzwaniami.
Coś wam to przypomina?
Stado zaczęło się kurczyć. Po 1588 dniach zostało 27 myszy. 23 samice i 4 samców. Najmłodsza mysz miała 987 dni.
Zastanawiasz się siurze od czego zacząć aby to zmienić? Może po prostu posadź kobietę przed sobą, pogadaj z nią i postaraj się podniecić ją własnym mózgiem.
Gwarantuję nawet w łóżku będzie ci później lepiej. Kobiety wiedzą jak się odwdzięczyć.
Photo by Christina Saint Marche/CC Flickr.com


May 25, 2015
Dlaczego mężczyźni zdradzają
“Kiedyś wybraliśmy się na piwo, spotkaliśmy ludzi, gadaliśmy, ja nie lubię jak on pije za dużo, jest wtedy żałosny (:D) więc starałam się mu przetłumaczyć, że nie idzie już po piwo tylko idziemy coś zjeść bo umieram z głodu, on swoje blablabla, więc już nie wytrzymałam i sobie po prostu poszłam.
Głupie zagranie, ale normalnym zachowaniem byłoby pójść za dziewczyną i pogadać o sytuacji, ale nie… On został i bawił się dalej. Mieszkam w większej wiosce obok miasta w którym mieszka on, nie mam kluczy do jego domu ani nic, chciałam jechać do domu, ale mama zrobiłaby mi wodę z mózgu, więc wsiadłam w autobus i pojechałam do niego żeby poczekać jak pies pod drzwiami i jak przyjdzie, to chociaż wziąć swoje ciuchy, przebrać się bo byłam mokra cała, lało jak z cebra…
Czekałam ok. 2 godzin. głodna, przemarznięta, mokra i do tego wszystkiego migrena mnie złapała.. W sercu czułam (kobieca intuicja) że on nie przyjdzie sam… i tak też było. Przyszedł z „przyjaciółką”…
Szybka akcja, ona została w domu, ja z nim chciałam pogadać… tak powiedział mi, ze to jego przyjaciółka…. nie wierzyłam. Noc była dziwna (tak zostałam u niego, wierząc, że będzie ok co by nie było, będzie git byleby przeżyć tą noc) graliśmy w monopol i inną dziwną grę… w każdej z nich on dążył do tego żeby „przyjaciółka” pozbyła się ciuchów… zmacał jej piersi na moich oczach… Ta… nie tylko to.
Nic nie powiedziałam, czułam się tragicznie. Wiedziałam że jestem piątym kołem u wozu, że przeszkadzam w czymś co było ładnie planowane. Po tym jak poszła, on zasnął. Rozłożył się na łóżku, a ja parę ładnych godzin płakałam w łazience… żałosne.
Rano pogadaliśmy (a no i spałam na podłodze, nie tylko dlatego, że obrzydzał mnie on, ale też dlatego, że nie było dla mnie miejsca na łóżku) Po czasie okazało się, że to żadna przyjaciółka… (ha!) że parę razy spali ze sobą (oczywiście zanim był ze mną (no nie wiem)).
Wybaczyłam… Jednak nawet coś takiego zostawia ślad w mózgu. Po dziś dzień nie mogę z nim normalnie żyć. Bo wiem, to jasne, że gdybym jednak pojechała do domu, to przecież przespałby się z nią. Boli mnie to każdego dnia. Codziennie wraca do mnie ta gówno jakim mnie poczęstował i chociaż wmawia mi, że to moja wina, bo przecież sobie poszłam od niego… To chyba nie był powód do zdrady. Częściowo fizycznej, a głównie emocjonalnej.”
JA NIGDY BYM NA TO NIE POZWOLIŁA
Tę historię laska umieściła w komentarzu do jednego z filmów na You Tubie. Najprościej jest powiedzieć, że jest tępą łyżwą.
Głupią wieśniarą (swoją drogą nigdy nie rozumiałem dlaczego kwestia urodzin kogoś na wsi czy w mieście może być epitetem).
Bo Ty NIGDY.
Naprawdę?
Powiedz mi moja doskonale wykształcona czytelniczko z prawdopodobnie niezłą pracą: ile razy w podobny sposób wydymali cię faceci?
Oczywiście sceneria była inna. Może ładniej rozdzierałaś szaty i wino było trochę lepsze. Ale zapytaj się sama siebie ile razy patrzyłaś na siebie i zastanawiałaś się: dlaczego pozwalam aby on traktował mnie jak szmatę?
Ile razy traciłaś do siebie szacunek przez faceta? Ile razy pozwalałaś mu na podobne akcje na które wydawało ci się nigdy nie będziesz pozwalała nikomu? I ile razy on w zamian za twoje poświęcenie, wybierał jakąś głupią tępą rurę? Która na dodatek wiedziała, że jest zajęty a mimo to i tak się z nim puszczała.
Chcesz wiedzieć dlaczego? Wytłumaczę ci.
No niby fajna jest. Na razie wystarczy
Zyjemy w czasach kiedy wszystko i każdy jest do zastąpienia.
Stary samochód na nowy. Pracę na inną.
Kraj na kraj.
I laskę na laskę.
Rozstawanie stało się dla mężczyzn niezwykle łatwe psychiczne. Pękła jakaś bariera społeczna do niedawna uznawana za nienaruszalną.
No niby fajna jest – myśli facet. – Na razie wystarczy, ale może gdzieś jest ta lepsza?
Przysięga małżeńska powinna obecnie brzmieć: póki lepsze cycki nas nie rozłączą.
Poza tym nie zapomnijmy o biologii. Za pierwszym razem jest najgoręcej – prawda? Bo jej nie znasz. Bo jest zagadką. Bo nie wiesz jak wygląda nago. Później ci spowszednieje. Ale to będzie później.
Mężczyźni (kobiety coraz częściej też, ale ich okres przydatności do spożycia jest krótszy) zachowują się jak hazardzista w kasynie.
Na zasadzie, spróbuję jeszcze raz. A może tym razem zgarnę wszystko. A jak mi nie wyjdzie to po prostu wrócę do domu. Do tej którą mam.
Mężczyźni żyją etapami
Etap pierwszy jest gdy chłopiec zaczyna powoli być mężczyzną. Różnica jest taka, że ciągle jest głupi ale już mu staje i wie dlaczego.
Wtedy pojawia się pierwsza wielka miłość, która będzie zapamiętana na zawsze.
(Dla mnie ten epizod ma postać 14 -letniej Izy, o kocich oczach o włosach kończących się w okolicy tyłka, później te włosy samodzielnie ścięła nożyczkami tak, że z jednej strony były krótsze, z drugiej dłuższe. Iza była bezczelna i świadoma swojej urody, a przynajmniej taką ją zapamiętałem.
Zapamiętałem też jej usta i “Niewiele ci mogę dać” Perfectu.)
Jeśli dobrze pójdzie jest buzi, koci łapci, chodzenie pod rękę, wspólne wycie do księżyca, czyli mniej więcej do 22 bo na więcej rodzice nie pozwalali (teraz są inne czasy, świat poszedł naprzód).
Jest trzymanie jej twarzy w dłoniach
I wcale nie chodzi o seks, tylko o długie, niekończące się rozmowy i całkowitą akceptację drugiej osoby. Dzisiaj w parku widziałem taką parę trzymającą się za ręce. W pewnym momencie powiedziała do niego: czy ktoś ci mówił, że jesteś podobny do jakiegoś zwierzaka?
Nie ma głupich pytań, kiedy ma się 14,15, 16 lat.
A później rzecz jasna jest ten pierwszy seks. Mistyka, coca- cola, rumieniec wstydu przy kupowaniu pierwszych prezerwatyw, orgazm po 30 sekundach, słaba depilacja, pierwszy seks oralny.
Pierwsze dziewczyny mają zawsze specjalne miejsce w pamięci dorosłych mężczyzn. Mężczyźni później potrafią tęsknić do takich intensywnych wspomnień. I dlatego zdradzają bo wydaje im się, że można jeszcze raz puścić piosenkę z czasów młodości.
Nie można.
To będzie już zupełnie inna piosenka.
Etap drugi to faza jestem bogiem. Znana również jako wydymam je wszystkie. Kluby, piwo, stringi, Oczywiście że mi na tobie zależy, ale ciągnij trochę mocniej dobrze?
Mężczyźni, którzy słabo przeszli przez etap drugi, albo nie przeszli go w ogóle dochodzą w pewnym momencie do wniosku, że coś stracili.
I wtedy zdradzają. Lecząc swoje kompleksy wynikające ze zbyt małej liczby dup na koncie.
Oczywiście okazuje się, że nic nie stracili. Bo po zawieszeniu wielu łonowych skalpów przy swoim pasie dochodzisz do wniosku, że hmmm zaczynasz się nudzić, że wszystkie są podobne do siebie, cycki owszem czasami są większe, a czasami mniejsze, ale generalnie czujesz się jakby cię zatrudnili przy wyrębie lasu.
Co chwila piłujesz nowe drzewo. So what? Co w tym takiego ekscytującego? Tyle, że niektórzy do tej wiedzy muszą dojść sami.
Etap trzeci to stabilizacja. Czyli kobieta na stałe, czasami dziecko. Z tym dzieckiem to coraz rzadziej i coraz później, ale ciągle się zdarza.
Wszystko co miało być zbudowane jest zbudowane, mieszkanie na kredyt jest, praca jest, pierwsze jakieś tam stałe pieniądze są i co dalej?
Ten stan błędnie określa się jako kryzys wieku średniego. Wiek średni to jest kurwa teraz koło 50 tki. A 30 kilkulatkowi po prostu w dupie się przewraca, bo nie jest w stanie znaleźć żadnego nowego, sensownego zajęcia, Nowy lachon ma być odpowiedzią na pustkę w jego życiu.
Oczywiście, nie będzie żadną odpowiedzią, po prostu będzie młodsza, a problemy cały czas zostają takie same.
Ty też decydujesz o tym, czy będziesz zdradzona
Najbardziej narażone na zdrady są dwa typy kobiet.
TYP 1 – Laska za dużo z siebie daje.
To kobieta z historii na początku. Kobieta która uważa, że musi być sprzątaczką oraz kucharką. Och, on jest tak bardzo zmęczony. On tak ciężko pracuje.
Nawet najbardziej bystre laski potrafią wydrukować sobie w mózgu scenariusz: muszę się nim dobrze zająć, przecież nie da sobie beze mnie rady.
Facet przeskakuje z objęć swojej matki w objęcia kolejnych lasek, których zdaniem jest zajmowanie się ciotopedałem.
Pisałem o takim kolesiu w „Pokoleniu Ikea Kobiety„:
“Natalia siedem miesięcy temu zakończyła bardzo poważny związek, który trwał ponad trzy i pół roku. Nie wiedziała właściwie, dlaczego go w ogóle rozpoczęła. Marcin nie zachowywał się jak facet. Nie potrafił jej po- móc przy najdrobniejszych usterkach auta, prać, gotować (ewentualnie wodę w czajniku), o naprawieniu szafki czy pomalowaniu mieszkania Natalia wolała nie wspominać (jego mieszkania, bo nie mieszkali razem).
Cechą charakterystyczną Marcina było za to nadmierne przywiązanie do spódnicy swojej rodzicielki, która to rodzicielka zdaniem dziewczyny nie pozostawała mu dłużna i wyręczała go przy każdej nadarzającej się okazji ze wszystkich czynności.
Czasem Natalia myślała, że nawet podciera go po zrobieniu kupy, tak by się przypadkiem nie po- brudził… Z niezrozumiałych dla samej siebie przyczyn tolerowała, że przez długi czas próbował wcielić w życie to „podcieranie” u niej. I nawet trochę mu się to udało, co zdumiewało ją do tej pory.”
Zaskakująco często tacy kolesie lądują wtedy u boku zajebiście wrednej torby, które traktuje ich jak gówno (ale w początkowej fazie doskonale obciąga)
TYP 2 – Laska, która jest obłędnie wredną, wymagająca i kontrolującą wszystko suką.
Facet szuka więc kogoś kto go zrozumie (i porządnie obciągnie).
– Bo ona jest taka zła – chlipie do swojej kochanki a ona potakująco kiwa głową (bo mówić nie może).
Facet to świnia? Może. Tyle, że gdyby wszystkie kobiety były wierne to z kim mężczyźni zdradzaliby swoje laski?
Ale o tym było tydzień temu w “Dlaczego kobiety się puszczają”.

Photo by MyMoralAmnesia/CC Flickr.com
„One mans trash is another mans treasure”


Piotr C.'s Blog
- Piotr C.'s profile
- 34 followers
