Piotr C.'s Blog, page 24
January 25, 2015
Bądź bogaty a każda kobieta znajdzie w Tobie coś pięknego
Swietłana przyjechała do Nowego Jorku z Czelabińska. Miała 19 lat i 300 dolarów w kieszeni.
Teraz ma 25. Zarobiła na pieprzeniu 200 tys. dolarów. Swietłana wygląda tak:
Fot. Matter
Zobaczyła Paryż, Pekin i Monako. Faceci przywozili jej czekoladki ze Szwajcarii, bieliznę z Francji, i buty z Włoch. Kupiła rodzicom niewielki dom. – Nie nienawidzę mężczyzn – mówi. – Nie byłam molestowana jako dziecko, nie byłam zgwałcona, nie brałam narkotyków, nie występowałam w filmach porno. Nie miałam alfonsa.
Nie wini też rodziców za swoje życie, czy pracę. Nie pracuje już jako dziwka. Po prostu robiła to przez moment.
Swietłana za każdym razem kiedy spotykała się z klientem szykowała się do tego jak do przedstawienia. Jej mascara kosztowała 130 dolarów. Koloryzowanie włosów 300, cień do oczu 50 a szminka podobnie. Dobra bielizna przynajmniej 100 dolców, ale ona wydawała 600.
No, i buty, nie zapomnijmy o butach.
- W normalnym życiu – pisze Swietłana – dziewczyny przygotowują się tak samo. Później facet zabiera je na obiad albo mówi: chodźmy do baru na piwo albo dwa. Co za bałwan. Nic dziwnego, że tak wielu facetów kończy wieczór nie zaliczając laski.
Teraz chodzi na randki z rówieśnikami.
- Jeśli facet ci nie płaci, nie musisz robić mu loda, nie musisz się do niego uśmiechać cały czas, możesz być sobą.
Ale po pewnym czasie czegoś zaczyna ci brakować. Tym czymś są pieniądze.
—-
„W razie czego zarobię sobie na Chanel robiąc loda”
Kobieta, która wypowiedziała te słowa była szatynką w eleganckiej sukience, w kolorze czegoś między szarością a czernią, kończącą się kilka centymetrów przed kolanem.
Bez dekoltu, kiecka sięgała jej właściwie pod szyję, opinając ją w charakterystycznych miejscach i pokazując, że ma biust, biodra i szyję.
Buty miała czarne i na niewielkim obcasie. Nie była dziwką, nie była tipsiarą, nie była wiejską dupą do dmuchania, nie chodziła do klubów, miała całkowicie normalną rodzinę (jeżeli ktoś w tych czasach może mieć normalną rodzinę).
Miała duże oczy, duże usta, była ładna. Jej facet zawsze rano, kiedy byli po jakiejś imprezie z triumfem oznajmiał: znów przyszedłem z najładniejszą dziewczyną.
- I co z tego? – zapytała.
- Nic. Zrób jajecznicę.
Ten Chanel nawet nie był kiecką za kilka tysięcy złotych, tylko butelką perfum za trochę ponad cztery stówy.
Którą mogła sobie kupić sama. Było ją stać. A więc dlaczego tak?
Oczywiście jak świat światem kobiety podnosiły dupą swoją pozycję ekonomiczną i nie ma w tym nic złego, że każdy wykorzystuje to co ma korzystając ze słabości innych.
Wolny rynek, popyt i podaż.
On ma przyjemność, ona ma przyjemność, pytanie kto dłuższą.
I niech we mnie pierwsza rzuci kamieniem ta która nie dała dupy za coś. Za święty spokój, przybicie półki w łazience, odprowadzenie samochodu do mechanika albo nie ciągnęła za wakacje, nową kieckę, czy kolczyki na urodziny.
Oczywiście nasze matki i babki robiły loda zastanawiając się co na ten temat powie ksiądz proboszcz a nie jak będą wyglądać w nowej kiecce, ale cóż tam.
Można więc powiedzieć, że w ten sposób – osiągnęliśmy kolejny poziom emancypacji.
Siła kobiet – yeah!
Uroda zapewnia kobietom lepsze życie. Pieniądze zapewniają je mężczyznom.
Bądź bogaty a każda kobieta znajdzie w Tobie coś pięknego.
—
Kobiety są w swoich pragnieniach dość proste. Lemingowate. Owszem zajebiście jak on jest dowcipny, ma dobre serce i lubi koty, ale większość kobiet to blachary.
I nie chodzi o to że mają słabość do X5 czy Audi.
Chcą mieć dom z ogródkiem (albo penthouse na ostatnim piętrze), psa, kota, tchórzofretkę, męża, dzieci i stabilizację, chcą mieć kawę i kakao rano, kurę w piekarniku, dom pachnący ciastem i kubek gorącej herbaty w ręce.
Oczywiście nie istnieje coś takiego jak stabilizacja, i kobiety nawet o tym wiedzą. Ale o wiele łatwiej jest osiągnąć ten stan, kiedy on ma dobrą pracę (bank, prawo, lekarz, architekt).
Później oczywiście pojawia się smętne jebanie.
Ale mnie z nim już nic nie łączy.
Potrzebuję adoracji.
Napięcia.
Namiętności.
Dotyku.
Adrenaliny pierwszych spotkań.
Chcę poczuć się tak jakbym była młoda.
—
John Lennon śpiewał kilka dekad temu „All you need is love”. To triumf liryki nad rzeczywistością w absolutnie genialnej piosence.
„All you need is love,
all you need is love,
all you need is love, love.
Love is all you need”
Lenon tłukł swoje obie żony, pierwszą zresztą szybko się znudził, pocieszając się LSD. Obie też zdradzał na potęgę. Więc przykro mi, ale nie.
Świat z piosenek jest ładniejszy bo prostszy.
Romantyczna miłość w naszej strefie kulturowej owszem jest potrzebna ale do tej miłości, jest też potrzebne mało romantyczne żarcie dla kota, kasa na ratę za mieszkanie, kasa za ratę na samochód, kasa na ratę za wakacje i za 55 calową plazmę.
Kasa na posłanie dzieci do dobrej społecznej szkoły, na dwie butelki białego wina,
Miłość w czasach lemingradu nie jest szalona, ale zracjonalizowana. Bo tak naprawdę to nie jest miłość, ale związek. A związek bez pieniędzy to faktycznie głupota.
Są kobiety na które nie będzie mnie nigdy stać. Nie żałuję.

Photo by RONNIE/CC Flickr.com

January 18, 2015
Miej wyjebane a będzie ci dane vol 2.
Dostaję wiele listów w których piszecie: „jestem w związku, od ośmiu lat, jak sprawić aby znów były takie emocje jak na początku” (rzuć go i weź sobie nowego, manewr powtarzaj co trzy lata).
Albo: jak sprawić żeby on wrócił? (naprawdę laska chcesz aby koleś wrócił i rzucił cię za chwilę jeszcze raz?).
Kobiety mają to do siebie, że oddają, oddają, oddają wszystko, co kurwa mają facetom. Swoje ciało, swój czas, swoje zainteresowania. Aż w końcu dla nich samych już nie zostaje nic. I w pewnym momencie się dziwią. Jak to, byłam taką zajebistą laską, a teraz on jest moim całym życiem i już mnie nie chce?
Pierwszy rok `związku jest zajebisty, bo zazwyczaj jest zajebisty, szczególnie dla kobiety. Jest seks, alkohol, kino, kolacje, seks, seks, seks.
A później po prostu jest życie. Czytałem ostatnio list, który podesłała mi pewna dajmy na to Iwonka.
Wiec był rok pierwszy i był ten „seks, alkohol, kino, kolacje, seks, seks, seks”. A później on wyjechał na studia do innego miasta. I ona tęskniła i on tęsknił, ale w miarę upływu czasu jakby trochę mniej.
I teraz ona jeździ do niego co tydzień. I co tydzień jest to samo, pizza, jest piwo i jest seks.
„Ale ostatnio czuje się tak jakbym przyjeżdżała tylko na seks. Bo jeśli nie seksu w sobotę to dopiero za tydzień będzie okazja – so fucking excited.”
Zresztą ten seks też jest coraz gorszy.
„Mam dość, spytaj mnie kiedy ostatnio robiłam coś innego niż dla niego. Kiedy poszłam na saunę lub do kosmetyczki, kiedy poszłam na shopping, z dziewczynami na drinka? Płakać mi się chce. Koleżanki chodzą na fittnes, jogę, na kurs języka hiszpańskiego, mają na to czas i pieniądze. Są same i wydają się być szczęśliwe. Niezależne. Rozwijają swoje zainteresowania, mój rysunek umarł dawno, dawno temu… Nie potrafię już rysować. Czuje ,że coś mnie omija.
Chciałam chodzić na pole dance, nie stać mnie na karnet. Nie wyjdę na imprezę bo jak tak policzę to… bilet w jedną stronę do mojego kotka… sorry dziewczyny następnym razem.
RZYGAM. Chce żyć, czuje się taka mdła i smutna. Zabija mnie to. Chce coś robić! Jestem w świecie dom-szkola-on-dom-szkoła-on ! Musze to zatrzymać. Chce iść do pracy ! Mieć czas i pieniądze dla siebie! Mam z nim o tym pogadać? Uzna mnie za hmmm jebaną egoistkę. Zostawić go , bo mnie ogranicza? To takie proste. Ale zaraz, zaraz ja go niestety kocham. To nie będzie łatwe. Tylko czy on kocha mnie? Jestem taka nudna, sama już siebie nie toleruje.”
Tak Iwonka jest gówniarą, ale zjawisko o którym piszę nie ma wieku.
Faceci nie rozwiązują żadnych problemów, które masz w swojej głowie i ze swoim życiem. Jeśli jesteś nudną pizdą, bez zainteresowań to czemu się dziwisz że nie możesz znaleźć nikogo normalnego?
Jeśli ty zrobiłaś z siebie nudną pizdę dla niego to dlaczego się dziwisz, że już cię nie chce?
Możesz sprowadzić swoje życie do pracy, siedzenia w domu na dupie i przeglądania Facebooka. Ale jeśli sama czujesz, że to żałosne to dlaczego inni mają odbierać to inaczej.
Dojdzie do tego, że będziesz bała się ludzi.
Że będziesz się bała wyjść ze swojej strefy komfortu. A życie jest wtedy fajne, gdy opuszcza się ją kawałek po kawałku.
Aż w końcu nadejdzie dzień, gdy kupisz sobie drugiego kota.
Katarzyna z listu była zupełnie inną osobą, kiedy rzucił ją mąż. Była właśnie nudną cipą, z dzieckiem. Cieniem siebie sprzed lat.
Ale przewartościowała swoje życie, zajęła się nim i w pewnym momencie postawiła sprawę jasno: ja jestem ważniejsza, niż jakiś facet, moje szczęście i szczęście mojego syna jest ważniejsze niż kawałek fiuta między moimi udami.
Zajęła się najważniejszą osobą w swojej galaktyce czyli …sobą.
Zbudowała siebie na nowo po porażce, którą było jej małżeństwo. Kiedy to się stało, pojawił się nowy facet. Który zakochał się w tym co zobaczył: pewnej siebie kobiecie, z własnym życiem, która kocha swojego syna. I ma na tyle ułożone życie, że wcale nie jest pewne czy ustąpi mu w nim kawałek miejsca. Będzie musiał o nią walczyć.
Faceci lubią walczyć i cenią bardziej to co zdobywają, od tego co dostają w ładnie zapakowanym pudełku już z kokardą.
CDN

Photo by Esra Erben/CC Flickr.com

January 12, 2015
Miej wyjebane a będzie ci dane vol 1
W te święta upłynęło pięć lat od kiedy skończył się jej związek. Związek, który trwał dekadę, a został jej po nim rozwód, 7 letni syn, chujowa praca i dom. Dom właściwie był stanie surowym.
Katarzyna w pierwsze święta (równo 30 dni po rozstaniu, faceci jak widać lubią rzucać żony zimą) położyła sobie pod choinką rajstopy.
Na więcej nie było jej stać. Zarabiało słabo. A alimenty? Alimenty to było 400 zł.
Potem był rok odreagowywania i oswajania się z nową sytuacją.
O facetach nie myślała.
Seks? Brak. Jak czegoś się jej chciało to szła na basen. Albo na siłownię. Produkować endorfiny, aby poprawić sobie nastrój. Była… obojętna. Zdrętwiała emocjonalnie. Uschła.
Na kolejne święta nie chciało się jej ubierać nawet choinki. Przemogła się z trudem. Dla syna. Cieszył ją tylko on. Sylwester był koszmarem. Matko kochana, przecież trzeba się dobrze bawić. Gdzie iść? Z kim? Jakoś przeżyła.
Kolejny rok był już nieco lepszy. Zaczęła się ogarniać. Tak, to popularne słowo. Słyszała je wcześniej wiele razy. Każdy jej to powtarzał. Nawet były mąż.
Nowa praca, kasa, pozycja, nowa figura, nowe buty, torebka. Zajebiście. Żyć nie umierać. Randka jedna, druga. Ten ma coś z głową, ten babiarz a tamten pierdoła życiowa. Albo zazwyczaj full opcja, czyli 3 w 1.
Boże Narodzenie nr 3 i nadal to samo. Cóż? Jest kasa, walnęła sobie zajebistą choinkę. Najebała na nie bombek, świeczek i innych pierdół, aby tylko poczuć magię świąt.
Zamiast rajstop wsadziła pod choinkę torebkę za 1000 zł.
Wszystko byłoby świetnie gdyby nie pomysł przyjaciółki. Obejrzały tuż przed świętami „Listy do M”. Obie złapały potwornego doła. Obie po 30. Ciągle bez facetów. Powtarzały sobie tego wieczora: przecież jesteś zajebista, po co Ci facet. Do pięt Ci nie dorastał ten czy tamten.
Hehe generalnie nadal poniekąd się z tym zgadzała, bo mężczyźni są często, jakby to powiedzieć, mało zaradni życiowo? Narzekają jak to im źle w tych korpo, mają zryte banie od lansu bansu i armanich, jęczą że chcieliby coś zmienić w życiu i dalej pierdzą w te korporacyjne stołki i liżą dupę przełożonemu, żeby tylko nie stracić pracy, pozycji i kasy na skarpetki tommiego.
Minął kolejny rok. Minął świetnie. Na weselach sama – wychodziła ostatnia, wybawiona na maxa. Kiedy patrzyła na pary kłócące się bo jakiś mąż zatańczył z inną, albo spił się i szukał zaczepki, było jej dobrze samej.
Zwłaszcza że przychodziła sama a czuła się jakbym miała 30 osób towarzyszących (biedne żony, głupie chłopy). Wykończyła dom. Wreszcie. Kupiła sobie drugie mieszkanie, dla syna, bo na ojca liczyć nie może w przyszłości.
W firmie ją dostrzegli. Została prezesem oddziału ich firmy na Polskę.
Owszem spotyka swojego eks. Z satysfakcją obserwuje, jak skacze mu gul. Laska dla której ją zdradził i zostawił dziś widząc ją w sklepie, ucieka na jego drugi koniec. Wygląda ja szafa trzydrzwiowa. Katarzyna ma ochotę do niej podejść z uśmiechem od ucha do ucha, przybić piątkę i podziękować.
W Boże Narodzenie 2012 ciągle była sama.
Coś tam jeszcze w środku czekało, jakaś ostatnia iskra nadziei, że może trafi się wreszcie kiedyś ktoś, kto podłoży jej prezent pod choinkę. Synowi kupiła laptopa, sobie kieckę i nowe szpile. Miały się przydać na Sylwestra w gronie przyjaciół. Był to najgorszy (zaraz po tych gdzie ex się spijał i robił jej avanti ) Sylwester w jej życiu. Same zakochane pary.
Nie było do kogo gęby otworzyć, więc o 00.15 zwinęła się do domu, otworzyła szampana na balkonie, zapaliła fajkę i się poryczała. Tak, że gile leciały jej po twarzy.
Ale wtedy coś się zmieniło, coś do niej dotarło. Ostatni rok był już całkowicie inny. Przestała kupować sobie drogie rzeczy, przestała przejmować się swoją samotnością, przestała czekać.
Zaczęła po prostu cieszyć się swoim życiem. Tym, że może poczytać. Poćwiczyć na siłowni, pojeździć na rowerze. Pograć z synem w monopol. Całkiem nieźle zaczęło też jej iść w FIFĘ.
Katarzyna miała już gdzieś Tommiego, Panasoniki, i Armaniego. W te święta upiekła pierwszy raz w życiu pierniczki na choinkę i piernika. Trzy sztuki.
Ubrała choinkę, naprawiła kominek. Przestały jej przeszkadzać świąteczne piosenki w galeriach, mało tego, wydzierała ryja razem z synem w rytm Last Christmas, kiedy sprzątała dom. Pod choinkę podłożyła sobie cienie do powiek za 30 zł.
Właściwie to dała je synowi, który je zapakował i podłożył. Była zajebiście szczęśliwa, kiedy mogła ich użyć malując się na kolację wigilijną.
Sylwestra spędziła w domu z synem, mimo że miała kilka zaproszeń na imprezy. Bo tak chciała. Sylwester w domu. Yeah Słowo, tak chciała.
I teraz nius ma fantastycznego faceta. Podchody robił od kilku miesięcy, a jej było wszystko jedno. W Sylwestra przyjechał do niej, zamiast jechać w góry ze znajomymi czy na jakiś korpo-bal i pół wieczoru naprawiał jej gniazdka i wymieniał żarówki w domu. Sam. O nic go nie prosiła. W ogóle nie prosiła żeby był.
Od dawna przestała o cokolwiek zabiegać ani na cokolwiek czekać. O niego też nie prosiła. Pojawił się znikąd, kiedy miała to po prostu w dupie i była szczęśliwa sama ze sobą. Bez względu na to ile zarabia, co kupuje, czy jakiś męski osobnik jest obok czy też nie.
Czekanie jest do bani, życie ucieka nam między palcami – powtarza. – Pięć Świąt musiało minąć, żebym zrozumiała że szczęście to nie ozdoby na choince, nie ciuchy ani torebki, nie kasa, nie facet. Szczęście to ja i moje życie tu i teraz.
CDN

Photo by Ericson Smith/CC Flickr.com

January 7, 2015
Największy błąd kobiety
Olga mawia, że ulubionym komplementem, z ust mężczyzny, który doprowadzą ją do stanu absolutnej ekstazy, niczym kota słyszącego dźwięk otwieranej puszki z tuńczykiem jest stwierdzenie – uwaga – „nikt mnie nie potrafi wkurwić tak jak ty”.
A jeszcze – mawia Olga – niech ta fraza popłynie z ust człowieka na co dzień spokojnego niczym golden retriever albo jezioro Natron w Tanzanii, który ostatnio zdenerwował się w okolicach 1980 roku, kiedy pani przedszkolanka odebrała mu niedokończony jeszcze budyń, tak wtedy kobieta może poczuć się spełniona.
Bo to emocje są w związku najważniejsze.
To oczywiście błąd. A nawet jakby powiedział pewien łysy eks bramkarz wielbłąd.
Kobiety, zwłaszcza te inteligentne mają to do siebie, że lubią, ba uwielbiają doprowadzać mężczyzn na skraj. Tak aby zdradzali swoje „prawdziwe” uczucia.
Uczucia te zresztą sprowadzają się dualizmu:
Tak, kocham cię.
Nie, nie kocham cię już.
Wygląda to zazwyczaj tak.
Dym numer jeden:
Kobieta (cycata, dajmy na to ruda, z błyskiem wkurwionego oka) : dlaczego nie przymocowałeś tej półki? Pół roku cię już o to proszę.
Mężczyzna (dajmy na to blondyn, siedzi przy komputerze i gra. W co może grać? Powiedzmy, że w StarCrafta gra, a kampania akurat jest w tym momencie trudna). Więc ten mężczyzna pyta z załzawionym okiem: ale po co?
Sens tego pytania jest prosty. Dlaczego akurat teraz chcesz abym rzucił wszystko i zajął się czymś co czekało pół roku? Z całą pewnością możemy przyjąć założenie, że może to poczekać jeszcze dzień, albo dwa, prawda?
Wytłumacz mi więc kochanie, co się takiego pilnego wydarzyło, że koniecznie muszę tę półkę zainstalować teraz? Zejdzie na zawał? Drzazgi jej układ krwionośny przytkają?
I kobieta w tym przypadku zamiast odpowiedzieć „bo cię o to proszę i mi na tym zależy”, co by zamknęło temat stosuje zabieg, który określam jako „bicie piany na bębenku sekatorem”.
Ta piękna kobieta mówi jednak wtedy: „Tobie już na mnie nie zależy.”
I oczywiście, że mu zależy, i oczywiście on się zastanawia co do chuja wafla ma wspólnego miłość z półką?
Odpowiadam nie ma nic wspólnego. Nie to jest jednak tu istotne. Trzy wymiany zdań później on już znajduje się na etapie głębokich rozważań na temat natury ich związku i co złego zrobił w marcu, lipcu oraz październiku dziewiętnaście miesięcy wcześniej.
Dym numer dwa:
Mężczyzna i kobieta zaczęli się spotykać. Jest miło. Wiecie, kwiatki, pszczółki, kulawe gołębice.
Chemia jest. Kobieta (proponuje rozkosznie, w tle słychać dźwięk rozpinanych staników): przyjedź do mnie, teraz.
Mężczyzna (właśnie ogarnia pożar w burdeli i cudem znalazł, dla niej pięć minut, z żalem): Nie mogę, nie mam czasu.
K. Ale ja chcę żebyś do mnie przyjechał!
M. Nie mogę, mówiłem ci już. Może spotkaj się z Kasią/Basią/Marysią?
K. Jest ci wszystko jedno co zrobię!!!
Kobieta widzi, że ma naprzeciwko siebie zawodnika, który skacze wzwyż i strąca poprzeczkę na 1 m 90 cm.
Ale celowo daje mu kolejne pytanie na 2 m 10 cm.
- Może powinniśmy przestać się spotykać?
Oczywiście, nie ma bata, żeby on to przeskoczył. Ale tu już nie chodzi o przeskakiwanie, ani nawet już nie chodzi o przyjechanie. Tu chodzi o udowodnienie jego prawdziwych uczuć.
Facet głupieje.
Dym numer trzy:
Kłótnia.
Mężczyzna: Ale o co ci chodzi?
Kobieta: Wszystko w porządku.
Mężczyzna obraca się dupą, ona jest wstrząśnięta jego reakcją.
Wyjaśnijmy to porządnie.
Wszystko w porządku dla faceta = wszystko ok. będzie lodzik i bzykanko
Wszystko w porządku dla kobiety = zmarnowałeś mi dzień skurwysynu i jeszcze udajesz, że nie wiesz o co mi chodzi?
Dym numer cztery:
Kobieta nie mówi. Wkurwia się o coś, ale zaciska z trudem zęby. Nawet kot jej spierdala z drogi. To takie efektowne prawda? Wzdychać. Tupać nóżką. Sapać. Ewentualnie zrobić małą awanturkę zastępczą.
Na pewno się domyśli!
Ale wiecie co, zdradzę pewną tajemnicę: wiedzy nie zdobywa się przez osmozę. Nie powiesz, to on nie będzie wiedział.
Dym numer pięć:
Mężczyzna nie mówi. Nie odpowiada. Zamknął się w sobie. Kobieta pyta: dlaczego nic nie mówisz? Zwyczajnie, kurwa bo nie ma na to ochoty. Gdyby chciał coś powiedzieć to by przecież coś powiedział.
Ale nie, kobieta drąży.
Wie, że to się skończy źle, że dalsza dyskusja pozbawiona jest absolutnie jakiegokolwiek sensu. Pies trącał, że wkurwiony niczym żbik facet jest gotów powiedzieć absolutnie wszystko aby tylko w końcu kobieta się od niego odpierdoliła i dała mu święty spokój.
Zresztą, czy wrzaśnięte w momencie gdy mózg wyje niczym mikser na 10 stopniu: nienawidzę cię, chcę abyśmy się rozstali jest w jakikolwiek stopniu wiarygodne?
Jak znam kobiety nigdy nie rozumiałem tej tendencji do stawiania wszystkiego na ostrzu noża. W końcu gdy nastanie ranek, facet wyśpi się na kanapie w innym pokoju, stwierdzi, że jest mu niewygodnie i brakuje mu właśnie jej.
Tyle, że właśnie jest już pozamiatane. Ona cisnąć do końca uzyskała definitywna odpowiedź o jaką jej chodziło – cóż że kilka godzin później już nieprawdziwą.
Moim zdaniem wynika to z kobiecych kompleksów odnośnie własnej osoby. Ona chce usłyszeć że jest źle, że on jest na nie – bo to sprawia, że odnajduje się w sytuacji do której jest przyzwyczajona – ogólnej chujni i kolejnego nie wyszło.
Kobiety często mnie pytają jak zdobyć jak utrzymać faceta. Odpowiadam, faceta tak jak rybę łowi się na to co rybie brakuje.
Ryby nie złapie się na truskawkę, bo ryby nie lubią truskawek. Faceta nie łowi się na wyduszane o 3 rano: nienawidzę cię lub nikt mnie nie wkurwia tak jak ty, bo on owszem jak mu zależy przełknie to ze trzy, pięć a może dziesięć razy a później zacznie się modlić o co?
O święty spokój.
Kobieta powinna być dla mężczyzny odpoczynkiem wojownika. Nie może wszędzie walczyć. Musi wrócić gdzieś gdzie czuje się bezpiecznie. I miło.

Photo by Sergiy Zavarykin/CC Flickr.com

January 2, 2015
Nie chcę mieć większego
Jeżdżę Hondą. Noszę dżinsy Bossa. Mam w domu wielki telewizor Panasonica. Mam dwa iPhony, macbooka, dwa ipady i maca mini. Mam zegarek, który kosztował ponad 4 tys. zł. i mogłem kupić droższy.
To większości shit made in China, który miał spełnić moje marzenia. Nawet nie wiedziałem, że takie mam, ale dowiedziałem się o tym z reklam w telewizji i filmów.
Kiedy przyjeżdżałem do tego miasta miałem w torbie kilka par tureckich dżinsów, kilka flanelowych koszul, skórzaną teczkę i bordowy nowy sweter z napisem BCC na mankiecie.
Wyglądałem w nim jak kretyn. Miałem też ze dwie białe koszule, marynarkę w której byłem na studniówce i torbę, którą pożyczyłem od rodziców.
Wiecie, jestem zamożny. Nie żebym ja tak uważał. Ale ponoć granicą zamożności w Polsce jest 7,1 tys. brutto, czyli jakieś 5 tys. zł na rękę miesięcznie. I razem ze mną zamożnymi jest 878 tys. osób.
Jestem też niemal pewien, że nie potrzebuję 90 proc. rzeczy, które mnie nie otaczają. Nie potrzebuję półki płyt CD, bo żyjemy w czasach gdy wszystko jest cyfrowe. Z tego samego powodu nie potrzebuję też dvd i papierowych książek. Prawdopodobnie nie potrzebuję samochodu, ani telewizora.
Nie potrzebuję kablówki, bo korzystam z niej od wielkiego dzwonu.
Nie potrzebuję 15 czy 20 koszul, 10 marynarek i 40 par skarpetek, z których i tak nie jestem w stanie rano skompletować pasującej pary.
Moje pokolenie siedzi dupą na rzeczach i zagarnia je pod siebie jak kwoka kurczaki, bo to sposób na odróżnienie się od innych. Jak masz wielkiego SUVa, modnego laptopa, kupę ciuchów na kwadracie i kibel do srania prosto z Mediolanu, możesz mieć poczucie, że coś w życiu osiągnąłeś.
Rzeczy budują naszą wewnętrzną wartość.
W rzeczywistości łatamy nimi swoje kompleksy i nieumiejętność w nawiązywaniu relacji z innymi osobami a przede wszystkim ze samym sobą.
Pisze do mnie wiele kobiet, które uważają, że szczęście da im facet. Nie, nie da. Bo to tylko taki sam element dekoracji przedpokoju jak buty na obcasie, który ma zagłuszyć lęk czy wszystko jest z naszym życiem w porządku.
Wierzę w teorię balansu. Że jeśli nie potrafisz się cieszyć z małych rzeczy, to nie będziesz się też cieszyć z dużych. Jeśli nie wiesz co ci sprawia przyjemność, to na pewno nie zrobi tego nowa lokówka, skuter i wakacje na Zanzibarze (gorąco było nie?).
Owszem być może kupując te wszystkie rzeczy przez chwilę poczujesz się zadowolona/zadowolony.
Jeśli nie wiesz czego pragniesz, szczęścia nie da ci t tuzin BMW (ja wiem, że lepiej płacze się w nowej S – klasie, niż koło śmietnika w bloku z wielkie płyty , ale nie o tym rozmawiamy w tym momencie).
Żeby się tego dowiedzieć – trzeba się zatrzymać i zastanowić. Nie twierdzę, że posiadłem jakieś tajemne sekrety na temat życia. Dla części z was pewnie to co pisze będzie z dupy wyjęte i tyle.
Ale ja po prostu wiem już trochę bardziej czego chcę, niż 10, 5 czy rok temu.
Lubię pracować. I mam ten komfort, że w pracy robię to co lubię. Jeśli przestanie mi ona pasować, to po prostu ją zmienię.
Lubię dźwięk silnika mojego samochodu i lubię uczucie, kiedy jadę nim po pustej autostradzie a słońce świeci.
Lubię plażę na których woda jest wściekle niebieska a za mną ściana drzew jest bardzo zielona.
Lubię rano pić kawę.
Lubię w gorące popołudnia pić na tarasie białe wino.
Lubię czytać, grać na komputerze. Kocham i lubię ludzi, którzy mnie otaczają.
Czy mam poczucie że rzeczy nade mną panują? Mam nadzieję, że mniej niż do niedawna.
—
Kilka dni temu usłyszałem historię o mężczyźnie, który przyszedł do szpitala płacząc. Był wysokim brunetem, który nogi stawiał jak kaczka. Łzy ciekły mu po policzku i nie był w stanie nic z tym zrobić.
Tydzień wcześniej brunet wziął metalową kulę z łożyska od traktora. Przewiercił ją na wylot, zawiesił na mocnej, wędkarskiej żyłce. Był 18 grudnia. Kulę za pomocą żyłki przymocował do swojego penisa. Salowy w szpitalu później się śmiał, że była to jego swobodna interpretacja choinki wigilijnej. Brunet chciał mięć większego. Chciał aby mu się wydłużył.
Żyłka wpiła się jednak w jego przyrodzenie. Penis zaczął puchnąć i sinieć. Lekarze zastanawiali się co robić przez mniej więcej trzy minuty. Wycieli wszystko, bo wdała się martwica.
Ja nie muszę mieć większego niż w rzeczywistości. Jestem fajny bez tego.
Photo by Frank M. Rafik/CC Flickr.com

December 28, 2014
8 rzeczy, które mówią kobiety w związku (zasada zbrylonego lodu)
Mój kolega 37 letni znawca literatury militarystycznej, potrafiący odróżnić dajmy na to czołg Abrams od T-72 jedynie po gongu silnika, który od razu wiedział co to jest tkanina z Bayeux, zanim zdążyłem rozwinąć szerzej temat, który nigdy nie odpuścił żadnemu muzeum i uwielbiał impresjonistów za pomocą długiej, szkolnej linijki mierzył poziom zupy w garnku.
Konkretnie chodziło o krupnik.
Mierzył z zapałem a następnie wyskoczył z kuchni niczym kobieta po torebkę w Lidlu do swojej żony i wrzasnął: zmierzyłem ją! Jeśli ta bura suka, twoja siostra przyjdzie do nas i poczęstujesz ją zupą, będę od razu o tym wiedział! Zabraniam kurwa!! Ja za tę zupę zapłaciłem!!!
Nie, nie jest skąpy.
Oczywiście jak każdy rasowy prawnik uwielbia wystawiać fakturę za samo „pokazanie adwokata”, czyli siebie. Pokazanie –polega na tym, że kolega przez pięć minut rozmawia z klientem o dupie Maryni a następnie wystawia fakturę na złotych polskich 300 .
Ale to jest sport/praca.
W zupie chodziło o coś głębszego.
O zawód – jak możesz mi marnować życie suko?
O miłość – dlaczego tak się kurwa zmieniliśmy? Skąd się wzięły te kapcie (mieliśmy nigdy nie chodzić w góralskich kapciach) i warknięcia zamiast rozmowy?
O nienawiść.
O chęć dokopania za wszelką cenę drugiej osobie z którą dzielił życie i z którą miał ubóstwianego przez nią i przez siebie syna.
Siedem lat temu kolega nosił swoją żonę na rękach. Dziś określa ją jako wspólokatorkę. Nudną, żmudną i wymagającą. Upierdliwą i jędzowatą.
Co doprowadziło go do takiej sytuacji? Nie wiem. Życie chyba. Zbyt duża liczba wzajemnych rozczarowań. Kiedy on zapomniał zbyt wiele razy, a jej już nie chce się starać.
Jak powszechnie wiadomo dojrzali ludzie w związkach srają kwiatami.
Ich psychiczna dojrzałość jest na tyle duża, że kiedy on wraca z pracy pomaga jej w gotowaniu pomidorowej, następnie z uśmiechem na ustach głaszczą swoje dziecię, pomagając mu na kolejnym etapie zgłębiania trygonometrii, później prowadzą długą szczerą dyskusję o życiu i Heideggerze, następnie następuje dziki seks. A w niedzielę rano jest kościół i obiad u oczywiście ulubionych teściów.
Nie wierzę w dojrzałe związki.
Ale ten kto je wymyślił twierdzi, że w dojrzałych związkach nawet jeśli pojawiają się konflikty, to są one rozwiązywane od ręki poprzez długą i szczerą rozmowę, bez krzyków, płaczu oraz oczywiście bez pierdolnięcia drzwiami.
Oczywiście tylko skrajnie niedojrzałe w związkach jednostki są w stanie jebnąć ze złości wielką wazą o podłogę.
Dojrzałe osoby na złość swoim partnerom nie flirtują z innymi osobami.
W dojrzałych związkach nie pojawia się też zbrylony lód.
Zbrylony lód – to odpowiednik mam cię w dupie, jeśli nawet coś nas kiedyś łączyło to nie ma teraz po tym zbyt wiele. Oczywiście zbrylony lód może oznaczać, nieustające wkurwienia o wszystko dookoła, nawet o to że śnieg pada. Ale z drugiej strony osoba dobrze grająca w zbrylony lód potrafi być dla drugiej strony miła, ba nawet sympatyczna. Na zasadzie: nie chce mi się już z tobą nawet kłócić – debilu.
Zbrylony lód przekształca związki między kobietą a mężczyzną w odpowiednik spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Spółka ma swój majątek którym zarządza (dom, mieszkanie, samochód albo i dwa). Musi być reprezentowana na zewnątrz, do czego upoważnione są obie strony.
Ważne decyzje dotyczące przyszłości spółki odbywają się na naradach zarządu. Spółka czasami ma swoich pracowników – dzieci, koty, psy, papugi oraz króliki. Trzeba więc zadbać aby dostawali na czas żarcie, lekarza i opierunek, a także ktoś zawoził je na miejsce (szkoła).
Resztę czasu (poza posiedzeniami zarządu i formalnymi wyjściami na spotkania z kontrahentami jednej lub drugiej strony (spotkania z przyjaciółmi żony albo męża) można już spędzić jak się chce.
Potrzeby emocjonalne wypełnia internet. Komunikacja w spółce odbywa się za pomocą metadanych. Najpopularniejsze stosowane przez kobiety to:
Czego ode mnie oczekujesz? Wbrew pozorom nie jest to zachęta do powiedzenia jakie są twoje oczekiwania . Przeciwnie. Jeśli rozwiniesz swoje bóle i niestrawności związkowe czeka cię jedynie dzika awantura i zmarnowane popołudnie.
Wychodzę z dziewczynami – HA HA HA. Nie każ jej kłamać z jakimi. I tak robi to lepiej od ciebie. Możesz jedynie docenić, że ciągle zależy jej na tyle, że wraca do ciebie do domu.
Masz z tym jakiś problem? Uprzejme odpierdol się, zrobię jak będę chciała.
Musimy poważnie porozmawiać. To znaczy, że ona chce porozmawiać.
Nieważne. To znaczy, że MUSICIE porozmawiać i to natychmiast.
Spierdalaj – całkiem niezłe stwierdzenie, bo są w nim emocje i cień szansy na seks na zgodę.
Jak chcesz – oczywiście nie oznacza, ze możesz robić co chcesz. „Jak chcesz” to obietnica zemsty. Zrób to, a zabije cię młotkiem. Będziesz cierpiał długo nędzniku Wyciągnę ci mentalnie flaki przez ucho
Wreszcie królowa zbrylonego lodu: rób co chcesz (rcc).
Co ciekawe mimo, że dla mężczyzny te dwa twierdzenia „jak chcesz” oraz „rób co chcesz” brzmią dość podobnie to oznaczają one całkiem inne stany. Rób co chcesz – to wzruszenie ramionami. Mam w dupie co zrobisz, jaką decyzje podejmiesz, nie interesuje mnie to, a ty nie interesujesz mnie.
PS. Oczywiście, że żona kumpla poczęstowała swoją siostrę zupą. Kobiety zawsze zrobią to co chcą. Później po prostu dolała wody do garnka.

Photo by neonihil/CC Flickr.com

December 19, 2014
Jak uwieść kobietę? (w wielkim mieście)
Kiedyś dawno, dawno temu byłem w Niemczech. To chyba było Monachium. Towarzyszył mi radca prawny, który zbliżał się już do końca swojego życia – miał może nawet jakieś 45 lat.
Trzeciego dnia, kiedy mieliśmy wolne popołudnie poszliśmy na zakupy. Szukał prezentu urodzinowego dla swojej żony. Chodziliśmy długo po centrach handlowych.Proponowałem mu biżuterię – odmówił. W końcu zatrzymaliśmy się przed artykułami gospodarstwa domowego, gdzie wybrał prosty, biały, elektryczny czajnik za jakieś 29,99 euro.
Od razu wsadził go do koszyka zadowolony jakby mu ktoś w kieszeń nasrał.
- Stary nam się zepsuł – wyjaśnił radośnie.
- Czekaj, chcesz żonie kupić czajnik? -zapytałem.
- No tak – odpowiedział.
- Czajnik na urodziny? – dopytałem bo zrobiło mi się nieco słabo.
Pokiwał energicznie głową, że wszystko się zgadza. Przez moment proponowałem mu jeszcze drewnianą miskę, która moim zdaniem była również okropna jako prezent na urodziny. Ale z całą pewnością lepsza niż pieprzony czajnik.
Odmówił.
- Moja żona lubi praktyczne prezenty – wyjaśnił.
I wiecie co? Po latach zrozumiałem, że miał rację. Czy jego żona chciała dostać coś innego? Być może. Ale to ona wybrała go na męża – zakładam z pełną świadomością wad i zalet.
—
Kiedyś kumpela wysłała zdjęcie swoich cycków swojemu facetowi. Zadzwonił do niej od razu z pytaniem czy wszystko ok. i czy przypadkiem nie jest chora.
Była niemile zaskoczona.
- A wysyłałaś mu wcześniej takie zdjęcia? – zapytałem.
- Nie – odpowiedziała.
A znają się osiem lat.
- To czego oczekiwałaś?
My, ludzie mamy totalnie zjebany rytuał kopulacji. Wiecie te wszystkie reguły i reguliki.
Po pierwszym spotkaniu musisz odczekać trzy dni, aby zadzwonić.
Sranie w banie, jeśli kobieta mi się naprawdę podoba mogę do niej zadzwonić trzy minuty po zakończeniu spotkania, i powiedzieć, że jestem na nią napalony jak komornik na szafę. I wiecie co? Jej się to strasznie spodoba.
Jeśli chcesz aby on się z tobą związał – nie możesz mu dać na pierwszej randce, bo nie będzie cię szanował i się nie zaangażuje.
Kiedyś znajoma poszła do łóżka po pijaku z żonatym facetem, którego spotkała pierwszy raz wżyciu. Czyli mamy hedonizm i pogoń za seksem. Przyjechał do niej, do jej mieszkania na warszawskim Mokotowie kupionego na kredyt rzecz jasna. Przeleciał ją tak że się ściany trzęsły przy tej lampie i materacu z Ikeii. A później ona obudziła się o piątej z bólem istnienia. Pokręciła po mieszkaniu, obudziła go o szóstej i powiedziała: musisz już iść. Czyli mamy zasady i pragnienie wolności. Co on jej odpowiedział? Ale ja mieszkam w Piasecznie!
Wrócił więc na piechotę do tego swojego Piaseczna, do żony i dzieci a to pod Warszawą. I co? Zwariował dla niej. Bo go odrzuciła. I z całą pewnością, był od razu pełen szacunku.
Jeśli chodzi o nawiązanie znajomości między kobietą a mężczyzną są pewne standardy, które mimo lat się nie zmieniają. Jest żelazna trójca: Randka. Kolacja, Spacer. A jeżeli było miło dochodzi do tego punkt czwarty: buzi.
To owszem zaskakujące, że tak proste rzeczy przychodzą nam z takim trudem. Wysłać sms’a. Uśmiechnąć się. Powiedzieć: podobasz mi się. Jesteś piękna. Zadziwia mnie ile godzin ludzie potrafią spędzić na chodzeniu wokół telefonu, aby tylko zastanowić się czy warto kogoś zaprosić na spotkanie, z którego coś może wyjść a może nie.
Znam facetów, którzy są w stanie od ręki wyjaśnić na czym polega problem przesunięcia sofy Leo Mosera. Albo są milczącymi barczystymi, brunetami, którzy biegają po parku z psem i potrafią przy pomocy zapałek i kilku gwoździ naprawić dajmy na to silnik od fiata 126 p. Zadziwiającym trafem większość tych kolesi, kiedy przychodzi do spotkania twarzą w twarz z kobietą, która im się podoba pocą się i tracą 80 proc. intelektu.
Widzieliście kiedyś spoconego lisa albo królika na widok lisicy/królicy z którą chce zawrzeć bliższy kontakt?
Jakoś mi się kurwa nie wydaje.
Problemem większości mężczyzn jest strach i brak wyobraźni. Brak spontaniczności. Nieliczni potrafią zrobić tak jak mój kumpel, który przez godzinę ścigał swoją kobietę aby ją przeprosić. Dopadł ją w pociągu na dworcu Warszawa Centralna, minutę przed odjazdem. Wbił się do wagonu. Wręczył bukiet róż w przedziale i wysiadł na Zachodniej. Większość kobiet które mijał miała nadzieję, że te kwiaty będą dla niej.
Pewne gesty czynią różnicę. Nie oceniaj mnie swoimi kryteriami jeśli jesteś pełen strachu przed wyimaginowanymi konsekwencjami. Ale o tym też już wam pisałem.
Faceci często pytają mnie co działa na kobiety. I oczywiście są takie rzeczy.
Kobiety owszem są praktyczne, ale są też romantyczkami. Dlatego być może tak bardzo spodobała się im historia Ruskiej Blondyny aka Natalii w „Pokoleniu Ikea Kobiety”. Patrzyłem na nią przez okno w swoim mieszkaniu przez kilka tygodni. Ona wiedziała, że ją obserwuję. Pozowała. A później po jej urodzinowej imprezie kupiłem jej na Allegro biały szlafrok od Victoria’s Secret.
„Z kretyńskim różowym napisem z tyłu. Niestety, nie było bez napisów. Za to kończył się w połowie uda i miał spory dekolt. Dobrze ulokowane 50 dolców. Dołączyłem kartkę: Załóż, bo się przeziębisz. I wrzuciłem do jej skrzynki pocztowej.
Dwa dni później zobaczyłem Zimną Blondynę, jak ostentacyjnie wyjmuje z torebki lornetkę, kładzie ją na parapecie, a cycek niby to przypadkiem wyskakuje jej zza szlafroka. Tego, którego jej podesłałem, rzecz jasna.”
Wiem, że kobiety podnieca mężczyzna, który dobrze pachnie. Po prostu. Kobieta może wybaczyć facetowi że jest gruby. Ale nie wybaczy mu, że śmierdzi.
Kobiety lubią gdy mężczyzna nie jest skąpy. Gdy potrafi na pierwszym, drugim czy trzecim spotkaniu zapłacić za jej taksówkę do domu. Po prostu otworzy drzwi od strony kierowcy. Zapyta ile będzie kosztował kurs. Po czym wręczć kierowcy banknot z nadwyżką i powiedzieć: niech pan zawiezie panią tam gdzie ona prosi.
Kobiety lubią dostawać kosze kwiatów do pracy. Nie chodzi tutaj o badyle i płatki. W ten sposób daje się im coś więcej: zazdrość koleżanek. Każda z nich widząc jak ona idzie korytarzem ciągnąc ze sobą gigantyczny bukiet.
Wreszcie kobiety uwielbiają fuck eye kontakt. Patrzysz jej prosto w oczy. Uśmiechasz się do niej. Później patrzysz na jej usta. Później znów w oczy. Nie spuszczasz wzroku. Wytrzymujesz jeszcze chwilę. Aż do momentu. kiedy ona zacznie się czerwienić.
Tylko, w ogólnym rachunku to wszystko nie ma znaczenia.
Owszem 100 kwiatów do pracy, to piękne wspomnienia, może na lata. Ale faceta poznaje się po tym czy będzie przy Tobie kiedy wasze dziecko będzie miało 40 stopni gorączki.
Kiedy kobieta powie, że jest chora a on będzie tuż obok.
Kiedy wszystko w życiu się pierdoli, a on mówi: zaczynamy od początku.
Photo by Jan Fidler/CC Flickr.com

December 14, 2014
Dlaczego już nic się nie zmienia w twoim życiu? (dla mężczyzn)
Kiedy jesteś młody widzisz przed sobą setki drzwi. Każde z nich wydaje się łatwe do otworzenia. Każde daje nowe możliwości.
Możesz wszystko.
Życie ma być piękne. Nie wiesz jeszcze kim będziesz w przyszłości, ale czujesz, że będzie fajnie. Będzie dużo dobrej zabawy, przyjaciół, świetna praca, kariera sława i kasa.
Trzy S?
Seks.
Szmal
Sukces.
Miłość? Oczywiście, że będzie miłość. Taka jak w piosence, albo w filmie. Rysujesz plan w swojej wyobraźni. Ma być romantycznie. Mają być gwiazdy, ma być księżyc. Mają być długie, wilgotne pocałunki i rozmowy trwające do bladego świtu. Mają być spacery nocą po mieście i zaliczona każda brama.
Tyle, że życie w pewnym momencie przestaje być barwne. A później drzwi są tylko jedne; do ponurego biurowca w centrum miasta albo w mordorze.
Życie sprowadza się do schematu.
Jest praca.
Jest dom.
Wieczór przed telewizorem.
Weekend u teściów.
Wywiadówka w szkole, złe wyniki w nauce dzieci, które powoli zaczynają cię nienawidzić, browar z kumplami, którzy przestali cię rozumieć. Oni tkwią w swoim maraźmie. Ty tkwisz w swoim. Znacie się, ale już się nie znacie. Mówicie o samochodach, których już nie będziecie mieć. Czasami marzycie o kobietach, których wiecie, już ze nie będziecie mieć.
Patrzysz na osobę, która jest obok i wcale się nie dziwisz, że jest Tobą rozczarowana. Sam sobą jesteś rozczarowany.
Niedawno usłyszałem od kobiety: „miałam do wyboru trzech facetów. Jeden z nich dziś jest milionerem. Pewnie nie byłabym już jego żoną, ale byłabym za to bogatą rozwódką.”
Ona żałuje, że mając do wyboru kilku gości wybrała ciebie.
Widzi co osiągnęli tamci. I porównuje.
Patrzysz w lustro. I powoli siebie nie lubisz.
Dni mijają. I tak naprawdę nie ma już nadziei. Nie widzisz jej. Możesz sobie co najwyżej pograć na Playstation, zrobić tego grilla i skuć się do nieprzytomności.
—
Jednym z większych mitów jakie usiłują nam wepchnąć media jest to, że układ powinien być partnerski. To pierdolenie
Zawsze ktoś w związku ma większą siłę, tylko nie zawsze się do tego przyznaje. Mieć moc a jej nie użyć z szacunku dla drugiej osoby jest formą miłości. Ale do tego trzeba posiadać dojrzałość, której nie mamy.
Między kobietą a mężczyzną od początku trwa próba sił. Mentalna przepychanka. Ustalanie granic.
Kiedy kobieta jest zaś najbardziej rozczarowana? Gdy zmieniła faceta, tak jak chciała. Kiedy jej zakazy (nie puszczę cię na kosza z kumplami, bo zawsze wracasz pijany, przestań pitolić na tej gitarze, pies się denerwuje, marnujesz czas z tym samochodem) są już zawsze skuteczne.
Widzi wtedy na swojej dłoni takiego wykastrowanego eunucha. I gardzi nim.
Dostała to co chciała. I wcale się jej to nie spodobało. Więc nie mówi o co jej chodzi, tylko dorzuca mu drobne złośliwości, aby mu dopiec i go wkurwić. Z czystej złośliwości. Z czystej radości gnębienia.
A czasami kończy się tak, jak w przypadku pewnej kobiety która tłukła wściekle rękę pijanemu mężowi tłuczkiem do schabowych. Tłukła tak długo, że zmiażdżyła mu wszystkie kości. A on o tym nie wiedział, bo był pijany.
Czysta, pierwotna nienawiść
—
Mało kto mając 20, 30 lat wie co chce robić w życiu. Ja dochodziłem do tego całymi latami, próbując różnych rzeczy. I za dwudziestą, trzydziestą a może pięćdziesiątą próbą razem znalazłem swój spokój i dowiedziałem się czego ja chcę.
Związek jest po to aby wznosić, nie dołować. I nie mówię tu o stwarzaniu fałszywych złudzeń typu: możesz być najlepszy. Chodzi o słowo „spróbuj”. Chodzi o moment, kiedy ty jesteś już bliski rzucenia wszystkiego a ta druga osoba podchodzi do ciebie i mówi: zrób to jeszcze raz. Dla siebie.
Związki są po to aby ta druga osoba nas wspierała i motywowała do tego, abyśmy byli lepsi. Abyśmy budowali swój świat, a nie pierdzieli w stołki. Bądź z kimś kto cię uskrzydla, a nie wiąże ci jaja w supeł.
Po prostu wstań i wyciągnij swoją, zakurzoną gitarę z szafy.

Photo by Stepan Radibog/CC Flickr.com

December 7, 2014
Proste wytłumaczenie, dlaczego kobieta nie powinna być sama (ZASADA ŻÓŁWIA)
Kobieta, która jest sama przez dłuższy czas to zazwyczaj kobieta ,która jakiś czas temu dostała mocnego kopa w dupę, po którym boi się wyprostować w trosce aby nie dostać następnego.
„Umówiłam się z jednym dobiegaczem pewnego wieczora. Tak naprawdę to był już skończony. Tzn. podobał mi się, i dawkowałam go sobie (nie za często …). kobiety tak są podle skonstruowane, ze jeśli uprawiają z kimś seks regularnie to niestety, sam wiesz, kociokwiku dostają, nagle się zakochują, plany robią.. I ja to wiem, i wiem jak mam dawkować sobie faceta, jeśli wiem że on nie szuka stałego związku. Rozsądna jestem.”
To Marysia, czyli taka dziewczyna która ma wszystkie rysie.
Marysia nie ma jeszcze 30 lat, za to tych kopniaków dostała już kilka. „Dobiegacza” wymieniła właśnie na pana pracującego w banku, który jest od niej kilka lat młodszy.
„Małolat słodki jest. Pisze do mnie smsy, uwielbia mój uśmiech (tak się ślicznie uśmiechasz, jedną stroną bardziej, masz taki piękny grymasik, nikt ci tego nie mówił? zrobię ci zdjęcie, o. o i znowu…), bułki mi w środku nocy przywozi.. Zakochany jest.
Złamie sobie biedak serce. Nie jest mi go specjalnie żal, niewłaściwie lokuje uczucia, zatem sam sobie jest winien. Za duża jestem, mi ma być dobrze.
A że on gotów jest jechać do mnie o 2nad ranem żeby się przytulić (sic! BEZ seksu, bo ja np. zmęczona..), to już jest jego problem. Dopóki mi nie wadzi, godzę się na jego towarzystwo. To urocze.
Jest pięknie zbudowany, cudownie wyrzeźbiony.. żaden poprzedni nie miał takiego ciała. Robi to na co mam ochotę. Szybko mi się znudzi. Ale z nim nie mogę wszystkiego. Owszem, bywam podła, ale nie skrzywię go swoim wyuzdaniem. Mam litość dla niego. Właśnie przysłał mi maila, że będzie jutro, cieszy się. Oczywiście mu nie odpisałam. Zrobię to za kilka h….”
—
Kiedy jesteśmy dziećmi budujemy zamki z piasku. Budujemy je przez długie godziny. Później patrzymy na swoją budowlę i rozwalmy ją bez namysłu. Nie żałując.
Po prostu jako dzieci potrafimy się rozstawać. Cieszymy się tym co poprzedzało zniszczenie. Samym budowaniem. A później dzieci idą dalej. Budując kolejny zamek.
Kiedy stajemy się dorośli, tracimy tę umiejętność.
Kobieta w pewnym momencie przyzwyczaja się do samotnego życia.
Staje się wygodna.
I cyniczna.
Kurs jak parostatek. Trasa cały czas ta sama Praca. Dom.
Rzeczy? Może je sobie kupić.
Mieszkanie jest na kredyt.
Przytulić się można do kota. Pies jest zbyt skomplikowany. Nie znosi dobrze siedzenia samotnie w pustym mieszkaniu. Poza tym trzeba go wyprowadzać na spacery.
Seks? Zawsze można sobie wziąć kogoś na chwilę.
Problem jest tylko kiedy popsuje się spłuczka w kiblu. Ale wtedy można zamówić hydraulika przez sieć albo przyjdzie kumpel, który naprawi ją widelcem.
Zasada żółwia. Jestem twarda na zewnątrz, bo miękka w środku. Wolę być sama niż zraniona.
Poza tym – samotna kobieta tłumaczy, że nie jest wcale łatwo – zacząć szukać. Bo perspektywa młodej laski jest zazwyczaj taka: ci którzy są interesujący, są już zajęci. A ci, którzy są wolni chcą cię tylko przelecieć. Zresztą zajęci chcą cię też tylko przelecieć.
Pokolenie facetów po roczniku 85 i młodsze jest pokoleniem wychowanym na porno. W tym układzie do domu puka facet przynoszący pizzę, ona otwiera mu z cycami na wierzchu i po trzech zdaniach przystępuje do robienia loda. A później on bierze ją od tyłu.
I nikt mi nie wmówi, że to nie przekłada się na relacje damsko – męskie, bo przekłada.
Tyle, że tu was zaskoczę facetom owszem chodzi o dobre obrobienie gały, ale mężczyźni są też zajebiście sentymentalni. I owszem facetom chodzi o przypięcie sobie do pasa jak największej liczby łonowych skalpów, ale seks tylko dla pieprzenia też się nudzi.
Kobiety są owszem zagubione. Ale mężczyźni również.
Kiedy, masz 20 – 30 lat i nie dopuszczasz do siebie emocji, to znaczy ze umarłaś/umarłeś i możesz chodzić, oddychać ale i tak jesteś trupem.
W życiu chodzi o to aby zakochiwać się i szaleć na fali emocji, cierpieć i znów walić głowa w mur, mieć motyle w brzuchu i pić wódkę o 4 rano bo znów nie wyszło
I to jest nasz sens człowieczeństwa. Odczuwać. Nie zamknięcie się w sobie, nie kupowanie kolejnych butów i pralki, ale emocje.
Bo w życiu nie chodzi o stabilność i bezpieczeństwo, bo życie nie jest stabilne I bezpieczne, cokolwiek nam się na ten temat wydaje.
A na koniec I tak pamiętamy te rzeczy które były niestabilne i niebezpieczne.
Photo by Helga Weber/CC Flickr.com

December 4, 2014
Dzień w którym dorastamy
Mohamed El-Erian był tego dnia lekko zdenerwowany przez swoją 10 letnią córkę. Był weekend. El-Erian wyglądał jak wysokiej klasy biznesmen. I był wysokiej klasy biznesmenem. Zarządzał Pacific Investment Management Company (PIMCO), funduszem inwestycyjnym, którego aktywa sięgały 1.2 biliona dolarów. I nie jest to pomyłka.
W ostatnim roku jego pensja wyniosła 100 mln. dolarów.
Urodził się 55 lat temu w Nowym Jorku. Jego ojciec był dyplomatą. Przez całe dzieciństwo jeździli po świecie. El- Erian zmieniał szkoły, zwyczaje i przyjaciół. Nie było to łatwe,
Był dobrze obcięty.
Miał szpakowate skronie.
Doskonale dobrany garnitur.
Białą, szytą na miarę koszulę.
Spinki do koszuli.
Jedyne co go odróżniało od biznesowej braci to wąs. Właściwie nie wiadomo dlaczego go nosił. Mógł sobie jednak pozwolić na taką ekstrawagancję.
W końcu był doradcą prezydenta Obamy. Miał doktorat zrobiony na Oxfordzie.
Ale jego 10 letnia córka miała to wszystko w dupie i nie chciała umyć zębów, mimo że prosił o to już kilka razy.
Był weekend, ale El- Erian był zajętym człowiekiem. Kładł się spać o 9 wieczorem. Wstał o 1 w nocy. Pracował nad swoimi felietonami ekonomicznymi do gazet. O 4.30 rano był już w pracy.
Córka szwendała się nadal po domu z zaciętą miną.
Mohamed w końcu nie wytrzymał.
- Kochanie prosiłem cię już kilka razy. Czy możesz natychmiast umyć zęby? – wycedził.
Nieodrodnej córce tatusia, puchatej, ślicznej blondyneczce zwęziła się twarz jak u wściekłego, małego rosomaka.
- Poczekaj minutę tato – powiedziała I poszła do swojego pokoju.
Mohamed westchnął ciężko.
Córka wróciła po chwili z kawałkiem papieru i wręczyła mu go bez słowa. El- Erian zaczął czytać papier blokami jak biurowy dokument po czym zamarł. Była to lista 22 wydarzeń z życia jego dziecka w których nie uczestniczył.
Nie był obecny pierwszego dnia, kiedy szła do szkoły.
Nie był obecny na meczu w którym grała.
Nie był na paradzie z okazji Halloween w której brała udział.
El- Erian ciężko przełknął ślinę. Oczywiście, że miał dobre usprawiedliwienia swoich nieobecności. Ważne spotkania, ważne telefony, podróże służbowe.
Musiał gdzieś jechać. Gdzie on właściwie musiał jechać? Nie zmieniało to jednak jednej rzeczy.
Jego praca totalnie rozwalała więź z najważniejszą osobą dla niego na świecie. Córką. I lada chwila miała dorosnąć odejść z domu.
El- Erian w poniedziałek zrezygnował z pracy w PIMCO, żeby spędzać z nią więcej czasu.
—-
W filmie Boyhood Richarda Linklatera, kręconym przez ponad 12 lat jest scena, gdy od matki wyprowadza się drugie dziecko.
Syn Mason.
Jest już dorosły.
Szczęśliwy, że może rozpocząć coś nowego. Dla niego to początek życia.
A dla niej?
Jego matka zaczyna potwornie szlochać. To już jest koniec? – pyta. Po to była ta walka? Te rozwody, wizyty u lekarzy, przeprowadzki, wywiadówki?
To było życie? Naprawdę już się skończyło?
Pamiętam chwilę, gdy sam odchodziłem z domu. Miałem 18 lat i czułem ulgę. Zamknąłem drzwi, wsiadłem do autobusu
Zająłem w nim miejsce z ulgą i nadzieją.
Kiedy jesteś małym dzieckiem patrzysz na świat bezkrytycznie. Rodzice są całym twoim światem. To się w pewnym momencie kończy.
Pamiętam scenę z dzieciństwa gdy matka na miesiąc wprowadziła się do mojego pokoju.
Bo chciała się rozstać z ojcem. Miałem siedem lat.
Pamiętam scenę jak dostała od niego w twarz, tak że wpadła na drzwi. Miałem dziewięć lat.
Pamiętam jak moja pijana matka rzucała się na niego z nożem. A on jest odpowiadał, że jest pierdolnięta. Miałem 11 lat.
Nie oceniam ich.
Ale te sceny są cały czas gdzieś we mnie. W środku. Pod wszystkimi tymi dobrymi rzeczami, które wydarzyły się w międzyczasie.
Te zdarzenia są granicą odcinającą mnie od dzieciństwa. Kiedy zrozumiałem, że rodzice nie są doskonali. I z całą pewnością nie są Bogami, za jakich ich brałem.
To faza rozczarowania. Później nadchodzi kolejna. Najgorsza faza: gniewu.
Mój kumpel z pracy opowiadał mi niedawno, jak jego 13 letnia córka, aniołek, który zawsze biegł mu na spotkanie kiedy zjebany wracał z pracy spojrzała na niego i wycedziła: jesteś dla mnie nikim. Nic w życiu nie osiągnąłeś. Nienawidzę cię.
Teraz on powtarza jej: „Wyprowadzisz się z domu jak będziesz mieć 18 lat” . „Nie mam zamiaru cię utrzymywać”.
—
Ojciec kiedy miał lat 60 sprzedał swój interes, pierdolnął drzwiami i przeniósł się z matką nad morze.
- Musze odpocząć synu. Zmęczony już jestem tym kołowrotem.
Kupili tam dom do remontu. Pamiętam jak byłem tam w czerwcu dwa albo trzy lata temu. Ojciec mówi: a wiesz zrobiłem z nudów poddasze. Chodź ci pokażę.
Oglądam.
Ocieplił dach, położył płyty karton gipsowe, pociągnął instalację elektryczną, położył podłogę itd.
Generalnie rzecz biorąc zrobił to dużo lepiej niż dwóch ponoć profesjonalnych Ryszardów którzy remontowali mi mieszkanie trzy lata temu (7 tys. na łeb za trzy tygodnie roboty, jak krew kurwa w piach).
- Dzięki synu za tą wkrętarkę na gwiazdkę, bardzo mi pomogła.
Ojciec nigdy nie zajmował się pracami budowlanymi.
Co u niego słychać? – Wiesz nic ciekawego. Zrobiłem wylewkę przed garażem. Wykopałem to duże drzewo które zasłaniało widok na strumień. Położyłem płytki na tarasie. Trochę jeżdżę na rowerze. Ile? Nie wiem 50 – 70 km trzy, cztery razy w tygodniu.
No tak.
- Aha synu chyba olej ci z silnika cieknie.
- Gdzie mi cieknie. NIc mi nie cieknie. Na podłodze garażu bym przecież zobaczył.
- Cieknie. Znalazłem dwie krople na trawniku tam gdzie parkowałeś.
(Jak znaleźć dwie krople oleju na strzyżonym przez niego co tydzień trawniku to ja nie wiem ale ok).
- Nie cieknie, zdaje ci się – zakończyłem zły.
(Oczywiście, że ciekło).
—
Ojciec z moją matką są do dzisiaj razem. Jestem absolutnie przekonany, że się kochają. Kiedy chodzą na spacery trzymają się za ręce.
Jesteśmy przyzwyczajeni że rodzice cały czas są obok. Że w razie czego możemy do nich przyjść. Prosić o radę, prosić o pieniądze, pieklić się, że są tacy staroświeccy. I ciągle niczego nie rozumieją. I nigdy niczego nie rozumieli.
Że są tacy nieśmiertelni i niezniszczalni.
Tyle, że tak nie jest. Są coraz słabsi.
I coraz częściej zadajemy sobie w głębi duszy pytanie: jak możecie być tacy durni? Rachunki/komputery/umowy/zakupy/banki/życie. To wszystko jest przecież takie łatwe. A ich przerasta.
To chwila przed tym, kiedy dochodzimy do momentu gdy to nie oni opiekują się nami, tylko my nimi.
Możemy wtedy już tylko powiedzieć: szybko minęło.
—
Mohamed El-Erian codziennie robi córce śniadanie, jedzą je razem a później odwozi ją do szkoły. Obecnie jest szefem doradców w firmie Allianz. Ale to córka jest dla niego najważniejsza.

Photo by Nathan Rupert/CC Flickr.com

Piotr C.'s Blog
- Piotr C.'s profile
- 34 followers
