Piotr C.'s Blog, page 19
May 19, 2016
Sukces albo szczęście. Co wybierasz?
„Sukces jest jak ciąża. Wszyscy ci gratulują, ale nikt nie wie ile razy trzeba było dać się wyruchać, aby to osiągnąć.”
Słowa te wygłosił w ubiegłym roku w trakcie wykładu dla studentów przedsiębiorca Michał Leszek. To eks muzyk, który sprzedaje teraz elektronikę. Dużo elektroniki Kiedy usłyszałem te słowa, pokiwałem ze smutkiem głową, jak bardzo krzywdzące są opinie, że biznesmeni to ludzie bezbarwni, onanizujący się jedynie słupkami z liczbami.
Tymczasem z sukcesem, zdaniem Leszka, jest jak z podrywaniem bardzo ładnej kobiety, która jest niezwykle pewna swojej wartości, jak i tego, że na nią nie zasługujesz. Kojarzycie tenisistkę Steffi Graf? Jakiś facet zawołał do niej na korcie: „Steffi, wyjdziesz za mnie?” Ona, usłyszała pytanie, pomyślała chwilę i zapytała: „A ile masz pieniędzy?” Na to już facetowi brakło konceptu. I w tym momencie było jasne, że żadnego ślubu nie będzie.
A teraz sobie wyobraźcie, że ten mężczyzna idzie do Steffi jeszcze raz i pyta: „Dasz mi?”. A ona odpowiada: „Nie, nie dam.” I za dwa tygodnie sytuacja się powtarza. „Dasz mi?” „Nie dam.” I tak przez siedem lat, albo i dłużej. „Dasz mi?” „Chyba cię pojebało.” – odpowiada ona. Widzicie to? Tak właśnie wygląda sukces. To ciągłe zmaganie się z porażką.
Sukces boli.
Sukces boli: ciebie
Wiem coś o tym. Kiedy skończyłem pisać swoją pierwszą książkę, wysłałem ją do dziesięciu największych wydawnictw w kraju. Dostałem pięć odmów publikacji. Byłem w sumie za nie wdzięczny, bo pozostałe wydawnictwa w ogóle się tym nie kłopotały. Po prostu nie odpowiedziały. Co robi normalny człowiek w takiej sytuacji? Daje sobie spokój z pisaniem, uznając, że to, co stworzył, widać nie ma sensu. Ale ja szukałem dalej. I wydałem „Pokolenie Ikea”. Później „Pokolenie Ikea Kobiety”. A obie te książki sprzedały się w sumie w nakładzie ponad 110 tys. egzemplarzy.
Czy w międzyczasie było miło? Nie. W międzyczasie było kurewsko trudno. Czy wątpiłem? No, ba. Mogłem przecież w międzyczasie pić koniak, wino i whisky, patrzeć z tarasu na jezioro, oglądać seriale, czytać książki, uprawiać seks, oglądać seriale, jeść casserole z kurczakiem, pomidorami i ciecierzycą, uprawiać seks, oglądać seriale i kłaść się regularnie o piątej rano.
A zamiast tego pracowałem tak długo, aż mój podpis stał się autografem. Może przestałem być miły i socjalny, ale do czegoś doszedłem. Tyle, że mało kto widzi tę drogę, która – przyznaję – była ciężka i chujowa. Większość widzi tylko ciążę, czyli liczby.
Sukces boli: innych
Janusz Głowacki, bardzo błyskotliwy dramaturg o wielkim pociągu do kobiecych wdzięków i alkoholu (jak widać, dużo mnie z nim łączy) napisał kiedyś kilka zdań, które idealnie oddają ducha naszego narodu. Ponieważ Głowacki sukces w USA, owszem, odniósł, ale dużo mniejszy niż jego kumpel po piórze Jerzy Kosiński, więc można założyć, że wie, co pisze.
„Bo coś takiego jest nad Wisłą, że bardzo lubimy kogoś podrzucać do góry, a potem upuścić i wdeptać w ziemię, ale po ludzku, tak żeby włosy wystawały (…). Bo ogólnie jesteśmy narodem łagodnym, szlachetnym i dobrodusznym. I to nie jest nawet nasza zasługa. Po prostu taką naturę otrzymaliśmy od Boga. Najlepszy dowód, że powiesiliśmy tylko dwóch biskupów, zamordowaliśmy tylko jednego prezydenta i spaliliśmy tylko jedną stodołę pełną ludzi. Mogą nam wiele zarzucić, ale jesteśmy wyrozumiali jak mało kto. W naszym kraju można okraść, ukraść, zdradzić, oszukać, ostatecznie zamordować i jakoś tam zrozumiemy i wybaczymy (…) Tylko jednego wybaczyć nie możemy. Sukcesu.”
Jeśli w Polsce ktoś się stara i, nie daj Boże, jeszcze mu wychodzi, to musi mieć wyjątkowo twardą dupę. Bo od razu usłyszy: „To po znajomości”. „Ukradł.” A kobieta? To jeszcze prostsze. „Ciekawe, komu dała?”, „Co to za problem być szafiarką?”, „Jak ona wygląda?”, „Ubiera się jak dziwka.”, i moje ulubione: „Każdy tak potrafi”.
Otóż nie każdy. Może to łatwe, może trudne, może jakaś laska faktycznie dała wiele razy, aby być w miejscu, w którym jest teraz, nosząc w torebce nieustająco polskie prezerwatywy i płyn do lubrykacji, ale tego nie wiemy. Żeby się tego dowiedzieć, trzeba by było pójść – jak to mawiają Amerykanie – w jej butach. A rzadko kto dobrze się odnajduje w gejowskim klubie na kilkunastocentymetrowych szpilkach.
I nawet ostatnio zrozumiałem, skąd bierze się w nas ta potrzeba obrzucania błotem innych. To nasza wymówka. Wymówka, którą tłumaczymy sobie swoje niepowodzenia. Nie chcemy przyznać, że ktoś mógł chcieć, że ktoś pracował, że ktoś się starał. Więc łatwiej nam jest, kiedy uznamy, że sukces tamtych był po znajomości, albo jeszcze lepiej, w efekcie drażnienia językiem organu męskiego, nieźle do tego drażnienia przystosowanego.
Umniejszając czyjeś osiągnięcia, czujemy się lepiej. Choć jest w tym też strach. Boimy się, że komuś w życiu się uda, a nam nie. Otóż nie uda, jeśli zamiast na sobie koncentrujesz się na innych.
W tym wszystkim jest jeszcze jedna prawidłowość:
Sukces weryfikuje znajomości
Jest takie powiedzenie: „Przyjaciół poznaje się w biedzie”. To prawda. Ale jeszcze prawdziwsze jest: „Przyjaciół poznaje się po tym, jak znoszą twoje szczęście.” I mam kumpli, którzy, jak na ten kraj, odnieśli naprawdę spory sukces i nikt nigdy nie wbijał im tak chętnie noży w plecy jak ci, których mieli za swoich dobrych przyjaciół. I nikt tak chętnie nie obsmarowywał ich za plecami, jak właśnie ich dobrzy przyjaciele.
Kluczem do sukcesu i do fajniejszego życia jest uświadomienie sobie, że zawsze, ZAWSZE będzie ktoś, kto będzie miał więcej. I kiedy to zrozumiemy, zwyczajnie łatwiej będzie nam żyć.
Sukces nie daje szczęścia
Gdy zapyta się ludzi, co rozumieją przez ten sukces, to jest on zazwyczaj mocno ilościowy, czyli sprowadza się do pieniędzy, a czasami jeszcze do sławy. No, w męskim przypadku jeszcze do ilości zaliczonych kobiet, ale ten element to często również efekt pieniędzy i popularności. Satyna, nagie cycki, droga bielizna, homar, porsche, kieca od Chanel i zimny szampan podawany w wąskich kieliszkach.
Rysunek: Aleksandra Wysocka
Tyle, że zdobycie tych wszystkich rzeczy nie uczyni nas szczęśliwymi. A co?
Relacje
To jedyne takie badanie na świecie. Innych nie było zwyczajnie stać na jego przeprowadzenie. Nazywa się The Study of Adult Development. Zrobił je jeden z najlepszych uniwersytetów świata, czyli Harvard. Badacze z wydziału psychiatrii przez 75 lat śledzili życie 724 mężczyzn, aby sprawdzić, co decyduje o naszym szczęściu w życiu. 268 z nich to byli studenci z drugiego roku uczelni. Wiecie, ci bystrzy, zdolni, z dobrych rodzin, skazani na powodzenie. 456 to z kolei normalne chłopaki z Bostonu. Młodzi goście, mieszkający w obskurnych czynszówkach, często bez bieżącej ciepłej i zimnej wody. Przez te 75 lat badacze rozmawiali z nimi i z ich dziećmi, mieli dostęp do ich akt medycznych, filmowali, jak rozmawiają z żonami o swoich najgłębszych obawach.
Byli tam lekarze, prawnicy, robotnicy, a nawet jeden późniejszy prezydent USA. Część z nich wspięła się na sam szczyt z samego dołu. Część poleciała w dół z samego szczytu. Niektórzy stali się alkoholikami, inni zachorowali na schizofrenię. 60 osób nadal żyje. Mają dziś zazwyczaj ot tak około 90 – tki.
Ale szczęścia nie dało im bogactwo, ani sława, ani nawet 25 cm kutas. A co? Relacje. Ludzie, którzy byli bardziej związani z rodziną, z przyjaciółmi, z najbliższym otoczeniem czy mieli fajnych sąsiadów, byli szczęśliwsi, zdrowsi psychicznie i żyli dłużej. Ludzie, którzy mieli najlepsze związki mając 50 lat, byli najzdrowsi w wieku lat 80.
Jak wynika z tych dobry związek nie tylko chroni nasze zdrowie, ale również chroni nasz umysł. Ludzie, którzy wiedzą, że mają obok osobę, na której mogą się oprzeć, pozostają dłużej bystrzy. Z drugiej strony, ludzie, którzy żyją w mało szczęśliwych związkach szybciej doświadczają kłopotów z pamięcią.
Możesz więc ruszyć dupę, wstać sprzed monitora, i zastąpić internetowe relacje tymi prawdziwymi.
Co wybierasz?
W pewnym momencie swojego życia trzeba wybrać: sukces albo szczęście. Bardzo rzadko można mieć jedno i drugie.
Sukces wiąże się z poświęceniami. Im większy masz sukces tym więcej musisz poświęcić.
Wspomniany na początku Leszek, aby budować firmę poświęca życie prywatne. Owszem spotyka fajne kobiety. Ale żadna nie jest w stanie być z facetem, który na randkę umawia się raz na osiem tygodni. Bo nie ma więcej czasu. Później on tylko widzi jak zmienia się jej status na Facebooku na „w związku”. I jest mu przykro. Ale idzie dalej.
To cena, którą świadomie płaci.
Jest jednak rzecz, która moim zdaniem łączy sukces i szczęście. I z niej nikt nie musi rezygnować.
Tą rzeczą jest pasja.
Gdy ktoś mnie pyta, czy miło jest zarabiać na pisaniu pieniądze, odpowiadam „Jasne.” Ale pisałbym nawet gdybym nie zarabiał tych pieniędzy. Pisałbym, gdybym miał dziesięć razy mniej czytelników. Sto razy mniej czytelników. Pisałbym nawet na opakowaniu proszku do prania, jeśli nie miałbym innej możliwości.
Poznajcie Ernestine Shepherd.
Ernestine ma teraz 79 lat. Codziennie wstaje o 2.30. Je bajgla z masłem orzechowym i jajko na twardo, medytuje, trochę czyta. A później idzie biegać. Biega 10 mil każdego dnia. Później idzie na siłownię, gdzie ćwiczy z trenerem personalnym i prowadzi zajęcia dla seniorów. Jej najstarsza podopieczna ma 89 lat.
Shepherd zaczęła ćwiczyć, po śmierci siostry, która zmarła na tętniaka mózgu. Obie były bardzo ze sobą związane. Ernestine przez miesiące nie była w stanie ruszyć się z kanapy. Pewnej nocy siostra jej się przyśniła. Powiedziała: zacznij żyć. Ernestine miała wtedy 56 lat.
Co ją napędza? Pasja.
Nie ją jedyną. Poznajcie najstarszego chirurga świata.

To Alla Ilyinichna Levushkina. Ma 87 lat. Codziennie rano o 8 zaczyna przyjmować pacjentów w klinice. O 11 jedzie do szpitala. Ciągle przeprowadza ponad 100 operacji rocznie. Śmiertelność pacjentów? Zero.
W swoim mieszkaniu żyje z ośmioma kotami. W wolnych chwilach zajmuje się swoim niepełnosprawnym bratankiem.
Co ją napędza? Pasja.
Szczęście czy sukces to twój wybór. Ale nie ma usprawiedliwienia dla życia bez pasji. To jaka jest twoja wymówka?
Photo by ickle_munchkin/CC Flickr.com
Źródła:
Robert Waldinger: What makes a good life?
Sukces – dlaczego nie chcesz go osiągnąć – Michał Leszek, twórca marki Krüger&Matz
April 22, 2016
Dlaczego boimy się żyć? Uczciwa odpowiedź
Ric Elias, szczupły, bardzo przystojny mężczyzna o ciemnej karnacji skóry (kobiety reagują na taki typ: poślub mnie, chcę mieć z tobą dziecko), siedział na miejscu 1D. Miało ono jedną podstawową zaletę. Jako pierwszy mógł zamówić drinka. Stewardessy miał na wyciągnięcie ręki.
Samolot linii US Airways Airbus A320 leciał z Nowego Jorku do Charlotte, a później do Seattle. Wystartował zgodnie z planem o 15.25. Sześć minut później był na wysokości tysiąca metrów, cały czas wznosząc się do góry. Wtedy coś zrobiło: JEB! Ric zaniepokojony spojrzał na stewardessy. Jedna z nich, widząc jego spojrzenie, powiedziała: No problem. Prawdopodobnie wpadliśmy na jakiegoś ptaka. W tym momencie silniki samolotu, zaczęły robić: klak, klak, KLAK!!! A w kabinie pasażerskiej pojawił się dym.
Dopiero później ustalono, że w odrzutowe silniki wpadł klucz dzikich gęsi. Tymczasem kapitan zawrócił samolot i teraz leciał wzdłuż rzeki Hudson. Tak, aby ominąć budynki mieszkalne. Tak, aby zminimalizować straty w ludziach. Kapitan wyłączył silniki. Samolot zamilkł. Spadał w ciszy. Była przerażająca. Wtedy kapitan przez mikrofon powiedział cztery słowa: Przygotujcie się na uderzenie.
Ric już nie musiał patrzeć na stewardessy, żeby się dowiedzieć co się dzieje. Wiedział, że ma przejebane. Wiedział, że za chwilę umrze. Nie wychodzi się cało z katastrof lotniczych. Samoloty rzadko spadają, ale jak już zaczną spadać, to szanse na przeżycie ma się mniej więcej takie, jak na seks z Emily Ratajkowski. To znaczy TEORETYCZNIE jakieś istnieją. Ale tylko teoretycznie.
Rysunek: Aleksandra Wysocka
W tym krótkim momencie między niebem, a wodą, Ric zrozumiał trzy rzeczy:
1. Że wszystko się zmienia w sekundę.
Nagle, pomyślał o tych wszystkich rzeczach, które chciał zrobić. O tych, które odkładał na później. Bo przecież był taki rozsądny i miał plany. A tu chuj, jak Titanica komin.
2. Że umieranie wcale nie jest takie straszne.
Przygotowujemy się do tego przecież całe życie. Kiedy jesteśmy dziećmi, obserwujemy jak powoli odchodzą nasi dziadkowie, którzy ruszają się coraz wolniej. Aż w końcu widzimy, jak trumna z nimi w środku powoli spuszczana jest do ziemi. A my, jako najmłodsi, ostatni rzucamy na nią bryłę ziemi. Natomiast później, wiele lat później, widzimy jak oczy naszych matek i ojców pokrywają się pajęczynami zmarszczek. Coraz głębszych. I w końcu to oni wymagają opieki. Oni uczyli nas jak korzystać z łyżki. Teraz my pomagamy im chodzić.
Oczywiście to umieranie było smutne. Ric wcale nie chciał umierać. Kochał życie. Miał fajne życie. Ale nagle zaczął żałować czasu, który zmarnował na błahych sprawach. Zamiast spędzić go z ludźmi, na których mu zależało.
3. Że chwilę przed śmiercią wiesz co jest dla ciebie najważniejsze.
Chwilę przed zderzeniem z wodą Eliasa ogarnął go dziki, rozdzierający żal. Nagle zrozumiał, że jedyne czego chce, to zobaczyć jak dorastają jego dzieci.
Nie chcę mieć racji. Chcę być szczęśliwym.
Uwielbiam tę historię. Bo nastąpił cud. Elias przeleciał Ratajkowski. Kapitan Chesley B. „Sully” Sullenberger (taki amerykański kapitan Wrona) wylądował na wodzie, a teraz to lądowanie znane jest jako „cud nad rzeką Hudson”. A później Elias opowiedział swoją historię na konferencji TED. Widziałem ją mnóstwo razy.
Ric mówił, że dzięki temu wypadkowi dostał tego dnia dwa dary. Nie zginął oraz zaczął żyć inaczej. Nauczył się, żeby nie odkładać niczego na później. Wcześniej zbierał wina. Teraz je pije. Bo obok jest dobry przyjaciel, a wino jest dobre. Miesiąc po lądowaniu był na przedstawieniu swojej córki. Przedstawienie było takie, jakie robią sześciolatki, powiedzmy szczerze, nie było to Chicago. Ale Elias płakał i wrzeszczał jak dzieciak. Bo najważniejszą rzeczą dla niego jest teraz bycie dobrym ojcem dla swoich dzieci. Postanowił wyeliminować całą negatywną energię ze swojego życia. Przez dwa lata nie pokłócił się z żoną ani razu. Bo to w ostatecznym rachunku nie ma znaczenia.
– Już nie chcę zawsze mieć racji. Chcę być szczęśliwym. – mówi.
Głęboko w to wierzę. Ale wiesz co? To pieprzone banały. Wyluzuj. Bla, bla, bla. Ogarnij się. Bla, bla, bla. Zajmij się rodziną. Bla, bla, bla. Zjedź gołą dupą po drucie kolczastym i ciesz się zaznanym doświadczeniem. Dlaczego, więc, jego słowa mają taką siłę? Bo doszedł do bariery. Zajrzał śmierci w oczy. A w tym momencie ludzie przestają grać. Przestają udawać. Stają się sobą. Zawsze tak jest.
Ludzie lubią jak jest stabilnie. Nie jest.
Kiedy zapyta się młodych ludzi czego tak naprawdę oczekują od życia, to w 9 na 10 przypadków odpowiedzą: „Stabilizacji”.
Jak w tym memie:
Wczoraj było do dupy. Dziś było do dupy. I jutro najprawdopodobniej też będzie do dupy. Czyżby jednak długo oczekiwana stabilizacja?
Teraz szkoła, później praca, następnie małżeństwo, a wtedy będzie czas na dziecko. A potem? Tego już nie wiedzą. Wszystkie te plany są budowane na założeniu, że będziemy tutaj na zawsze. Analizujemy, wybieramy strategie na przyszłość, tropimy stałe punkty, budujemy te swoje domki z kart. Zastanawiamy się godzinami nad przeszłością: a dlaczego tak się stało? A dlaczego nie zrobiłam inaczej? A co będzie jutro? A jeśli mu się nie spodobam? A jeśli powiem coś głupiego? A jeśli więcej się nie spotkamy? Łatwiej jest nam przyznać, że jest słabo, niż że jest dobrze.
Tymczasem nasze życie zmienia się często w ciągu sekundy. Stabilnie będziemy leżeć dopiero w trumnie.
Mój kumpel, pierwowzór Wielkiego Jo leży właśnie w szpitalu pod respiratorem, na oddziale intensywnej terapii. Lekarze walczą aby zachować mu trzustkę.
Jego życie zmieniło się w ułamku sekundy. Teraz będzie mnichem. Do końca życia na diecie, bez możliwości picia alkoholu. Jeśli przeżyje.
Dlaczego się boimy, mimo, że wiemy, że umrzemy?
Ludzie żyją tak, jak potrafią.
Tak jak ich nauczyli rodzice. Przekazali nam pewne cele, pewne fobie i dużą porcję strachu. „Nie rób tego, bo się ośmieszysz.”, „W życiu trzeba postępować racjonalnie.” „Jesteś głupia, tego nigdy nie zrozumiesz.” Weź się za coś co da ci pewny zawód.” „Przestań marzyć, zejdź na ziemię.” „Ludzie w twoim wieku mają już rodzinę”.
Żyjemy w świecie, w którym od małego zaczynamy budować swój wizerunek. Robimy to w pracy, w domu, na Facebooku, Instagramie, etc. I w pewnym momencie tak naprawdę nie wiemy, kim jesteśmy. Nie wiemy, czego chcemy. A jeśli nie wiemy czego chcemy, to się zaczynamy do tego swojego nudnego jak chuj życia przyzwyczajać. Umieramy, żyjąc, tylko chowają nas nieco później.
A zmiany tego są trudne. Ludziom na początku wydaje się że zmienić się można tak jak zmienia się system operacyjny na laptopie. Wkładasz usb sticka z nowymi ustawieniami i już. Nie. Więc się zniechęcają.
Mało kto potrafi sobie powiedzieć na przykład: wkurwiam się, bo ojciec się na mnie wkurwiał, bo matka się na mnie wkurwiała, bo cała rodzina załatwiała problemy krzykiem.
Ludzie zmieniają się etapami.
Jestem teraz innym człowiekiem niż byłem pięć lat temu. I za pięć lat temu będę również innym człowiekiem. Wykonałem w tym czasie olbrzymia pracę. Mniej się boję. Więcej czuje ale jednocześnie więcej rzeczy ignoruje.
Jestem jak sito
Oddzielam.
Separuje.
Wiem, że większość rzeczy, które mnie wytrącały z równowagi nie miały żadnego znaczenia. Oczywiście, że nadal się wkurwiam, nadal skacze mi nagle kortyzol. Ale zaczynam to sobie wówczas racjonalizować. Już wiem, kiedy zbliża się fala gniewu. Pytam wtedy sam siebie: dlaczego się denerwujesz? Bo ktoś wjechał przed ciebie? Bo się zepsuło? Bo ktoś coś zarysował? W momencie kiedy coś kupiłem, brałem pod uwagę, że mogę to stracić. To są koszty życia.
Kiedy nastąpił przełom? Było ich wiele.
Pamiętam chwilę, wiele lat temu, gdy byłem w mieszkaniu z wysoką szczupła blondynką z czerwonymi ustami i małym, wściekle sterczącym biustem. Jej ciało było jędrne i smukłe. Była młoda, była śliczna i akurat wtedy przez moment budziła się w moim łóżku.
Byłem zachwycony jej świeżością i niewinnym zepsuciem. Padał wtedy deszcz. Jedna z tych letnich burz, które szybko mijają a deszcz jest ciepły i ożywczy. Wiał wiatr.
Kierowany nagłym impulsem, otworzyłem drzwi na balkon i pociągnąłem ją tam. W burzę. Momentalnie była mokra, miała mokre włosy a ubranie oblepiło jej ciało. Opierała się kurczowo o poręcz balkonu. Podniosłem do góry jej spódnicę. A wtedy krzyczała w noc. Nie przejmując się tym, że ktoś może ją zauważyć. Całą sobą czerpała przyjemność z tego że żyje. Czuła jak pulsuje jej krew.
Wtedy przestałem zastanawiać się nad tym co myślą o mnie inni.
Kim jesteś?
Dlaczego Elias poczuł się szczęśliwy w życiu? Nie dlatego, że jego życie stało się nagle stabilne. Poczuł się szczęśliwy, bo znalazł nagle swój spokój.
Bez stresu.
Bez strachu.
Bez nieustannych rozmyślań.
Aby dojść do tego etapu, trzeba zaakceptować siebie i swoje pragnienia.
Jedna osoba będzie spokojna, bo ma odłożone 2 tys. na koncie w banku. Dla innego 2 miliony to będzie za mało. Jeden facet poczuje spokój wąchając włosy syna. Inny poczuje go w rozwalającym się hotelu w Indiach, zjarany grudą haszyszu, leżąc między dwiema nagimi, cycatymi szwedkami, z których jedna właśnie trzyma rękę na jego organie, nieźle przystosowanym do bycia chwytanym.
Nie urodziłeś się tylko po to, aby całe życie płacić rachunki i umrzeć. Pytanie, czy wiesz po co?
Szukaj tego, co kochasz. Tak, żeby powiedzieć „O kurwa, to jest to.” I zrób to zanim umrzesz. Masz żyć życiem, które jest przeznaczone dla ciebie a nie takim, które ktoś ci zaplanował.
Photo by Ivano Bellini/CC Flickr.com
April 6, 2016
8 pytań, które lepiej zadać zanim się z kimś zwiążesz
Jestem w takim wieku, że dookoła mam wielu kumpli, którzy właśnie płynnie przechodzą z pierwszego poważnego związku w drugi, oczywiście bardzo poważny, a jak ktoś się już rozpędził to nawet trzeci, i ten także jest bardzo poważny. O ile jeszcze ten pierwszy to miał być na wieki, do końca, aż po tę bieloną brzozę, która będzie stała na ich wspólnym grobie, tak już przy kolejnych ta determinacja nie jest tak potężna. Ta ludzka strona ich osobowości bardzo mnie ujmuje.
W byciu z kimś na dłużej pewne są dwie rzeczy: weźmiecie ślub/zamieszkacie ze sobą, albo się rozstaniecie.
Jest takie powiedzenie, że ludzie uczą się na błędach. Ja się z nim nie zgadzam i zgadzam jednocześnie. Ludzie popełniają cały czas te same błędy licząc, że jednak tym razem rezultaty ich działań będą zupełnie inne.
Mam na przykład dobrego kumpla, który ma skłonność do cycatych blondyn z tipsami. Z pierwszą tego typu, od razu zawarł nawet związek małżeński. To była miłość jak nic. Jemu podobało się jej mieszkanie. Jej krój jego garniturów. Ona lubiła chodzić razem z nim do klubów, on wielbił spojrzenia facetów, jakimi ją obcinali. Czuł się dzięki temu bardziej męski.
W rozstaniu, owszem, przyznaję, miał swój udział fakt, że wrócił pewnego dnia do domu i znalazł na swoim łóżku żonę, bardzo energicznie zaspokajaną przez jej kolegę z pracy, w pozycji określanej jako „na pieska”. I w całej tej sytuacji najbardziej go ubodło nie to, że ona mu dała, ale to, że ten facet używał jego ulubionego szlafroka. Kumpel zareagował bardzo po polsku, czyli alkoholizmem. I my wtedy wypiliśmy bardzo dużo wódki pod pomnikiem szczęśliwego psa na Polu Mokotowskim i – nie żartuję, tak naprawdę było – a rok później była już partnerka numer dwa.
Ta dla odmiany też miała duże cycki i tipsy, które ekstatycznie wbijała mu w plecy w początkowej fazie związku, czyli przez mniej więcej dwa miesiące. A później pewnej niedzieli rzuciła w niego patelnią z jajecznicą, spakowała się i wyszła. Kumpel był przekonany, że to przez te cycki i tipsy, i że laski z tipsami i cyckami są zwyczajnie pierdolnięte. I chyba myśli tak do tej pory, choć właśnie umawia się z kolejną blondynką z cyckami, która dziwnym trafem wygląda jak klon dwóch poprzednich.
To triumf nadziei nad doświadczeniem.
Kumpel nie bierze pod uwagę, że jego panie są korpobiurwami, nastawionymi przynajmniej przez najbliższe 10 lat na karierę, że uwielbiają wracać do domu o czwartej rano, bo wtedy czują, że żyją, że chcą żyć, oddychać, podróżować, tańczyć i kochać się do świtu.
I chcą to robić właśnie teraz, kiedy są młode i kiedy wino smakuje tak cudownie.
I trudno im z tego faktu robić jakikolwiek zarzut.
Mój kumpel, okazując typowy męski egoizm chciał, zaś, coś pomiędzy dziwką, a gosposią. Ładnej kobiety, która wróci do domu o godzinie 17, zrobi mu obiad, loda, a później urodzi dziecko. Te priorytety jakby się, kurwa, trochę rozjeżdżały.
Miłość to spacer. Małżeństwo to marsz
Kiedyś mówiłem ludziom rzeczy, które chcieli usłyszeć, aby być lubianym. Teraz mówię rzeczy, które myślę, tak aby być szczerym względem siebie. Nauczyłem się, że jest bardzo ważne, aby umieć wyrażać siebie.
Swoje oczekiwania.
Swoje pragnienia.
Swoje plany.
Jak to mi powiedziała kiedyś bardzo ładna kobieta, chwilę po tym, jak już zrobiła wszystko, co może robić młoda kobieta w wysokich szpilkach, aby tylko pocieszyć mężczyznę: „Miłość to spacer, małżeństwo to marsz”.
W upale.
Z plecakiem.
Pod górę.
Ze skurczonymi jajami.
Po czym wróciła do swojego męża, a ja nalałem sobie koniaku i zacząłem zastanawiać się nad tym dylematem.
Ludzie coraz częściej zawiązują związki, karmiąc się złudzeniami na swój temat. Jedna i druga strona udaje kogoś, kim nie jest, aby tylko wypaść lepiej w oczach tej drugiej osoby. Kobieta i mężczyzna nie są ze sobą, ale ze swoimi wyobrażeniami. Przypomina to sytuację, kiedy ktoś usiłuje wyrobić sobie opinię na czyjś temat, śledząc jego profil na Instagramie i Facebooku. Niby prawda, niby tyłek się zgadza, niby twarz i cycki podobne do tych ze zdjęć, ale jakoś w realu całkiem inne. I w oczach, jak się głębiej popatrzy to jest tylko niepewność i strach.
Ale na dłuższą metę samemu jest trudno. Kogoś się, więc, do swojego świata wpuszcza, przez moment jest ulga, a później okazuje się, że nagle w tym naszym świecie powstał tłok i że trzeba trochę przewietrzyć pomieszczenia.
Poza tym kobiety nie szukają wymarzonego faceta. One często szukają jakiegokolwiek faceta, a później jak go już mają to chcą go przerobić na wymarzonego.
Więc 36,7 proc. nowo zawieranych małżeństw kończy się rozwodem.
Po tym jak już wypiłem ten koniak, wysnułem kilka pytań dla osób świeżo rozpoczynających tzw. poważny związek. Generalnie to można je zadać i sobie i partnerowi i niestety tak to wygląda, że czasami już jedna odpowiedź potrafi wprowadzić obie strony w zakłopotanie.
1. Gdzie widzicie się za 5 lat?
Wiem, to brzmi jak z tandetnej rozmowy kwalifikacyjnej. Jakie ma pani hobby? – pyta przesłuchujący. Robótki ręczne. – odpowiada ona i trudno w takiej sytuacji nie myśleć o seksie.
Ale może on widzi się za te pięć lat, dajmy na to, w porsche u boku 20-letniej szczupłej wydry i nie chodzi o waszą opiekunkę do dziecka, którą właśnie odwozi do domu. Albo ona chce wrócić z Warszawy/Krakowa/Poznania do swojego rodzinnego miasta, otworzyć prywatną praktykę lekarską i sadzić iglaki, kiedy on pragnie zostać tu gdzie jest.
Ludzie mają plany na przyszłość, mają swoje marzenia. I jeśli muszą z nich rezygnować dla swojego związku, to zwyczajnie będą nieszczęśliwi. Zawsze to podkreślam: osoba, z którą jesteśmy ma nas motywować do tego, abyśmy byli lepsi, abyśmy wychodzili ze swojej strefy komfortu i spełniali swoje marzenia.
2. Czy lubicie rodziców drugiej strony i ile czasu z nimi będziecie spędzać?
Otóż mój Ziomek w samym rozkwicie swojej miłości od pierwszego włożenia poznał mamusię swojej ówczesnej partnerki. Z partnerką łączyły go zaawansowane plany, bo kupił nawet pierścionek za złotych polskich 3 tys. Czyli związek był już w początkowej fazie finalizacji. I świetnie pamiętam, że mamusia była bardzo sympatyczna, bo ją osobiście poznałem. Problem w tym, że w każdą sobotę rano, kiedy mój kumpel budził się, przeciągał, obserwował poranny wzwód i właśnie miał zamiar go użyć, słyszał pukanie przyszłej teściowej do ich drzwi. Zostawała u nich do późnego wieczora, i znowu powracała w niedzielę.
Na składane zastrzeżenia, partnerka odpowiadała ze zdumieniem: „Ale ty nie lubisz mojej mamusi???” Ziomek nawet tłumaczył, że on nic przeciwko mamusi nie ma, nawet lubi, ale steka też lubi, a nie je go od rana do wieczora. Poza tym, w sobotę rano z chęcią oglądałby czubek jej głowy między swoimi kolanami, a nie teściową.
Nie przekonał, piękny związek się rozpadł.
3. Jak załatwiacie kłótnie?
Znam kobiety, które – wkurwione – potrafią wbić facetowi nóż w tyłek. To erotyczny, choć krótkotrwały układ.
Nie ma ludzi, którzy się nie kłócą, a jeśli znacie takich, to dajcie mi namiar, co biorą. Kłótnie są dobre, kłótnie są oczyszczające, ale pod jednym warunkiem. Że nie chodzi w nich tylko o to, aby drugiej stronie dokopać. Jeśli ona/on cały czas będzie ci wytykać stare błędy, które ponoć zostały już wybaczone („A w 2010 zostawiłeś mnie samą na imprezie!”, „Dałaś dupy temu kretynowi.” „Owszem, dałam, ale nie miałam orgazmu”), to zwyczajnie jest to toksyczne.
Jeśli coś jest wybaczone, to jest załatwione. Jeśli ciągle nie jest wybaczone, to będzie narastać między wami.
Rysunek: Aleksandra Wysocka
4. Czy i kiedy chcecie mieć dzieci?
Czasami napiera na dziecko kobieta, coraz częściej robią to, jednak, mężczyźni.
Rzeczywistość jest taka, że są kobiety, które nie chcą mieć dzieci i w dupie mają, kto je będzie utrzymywał na starość. Owszem, przyjmują, że dziecko jest cudem, ale lepiej ten cud trzymać z daleka od niej. Nie potępiam, nie oceniam i nie osądzam. Wam radzę to samo. Ale nie widzę związku, w którym jedna strona chce mieć dziecko, a druga nie.
I teraz odmiana tego wyzwania: ile ma być tych dzieci? I kto będzie zmieniał pieluchy?
Rodzicielstwo to permanentny stan alarmowy. I większość osób mogłaby być świetnymi rodzicami, gdyby tylko mogła się wyspać.
5. Jak ważna jest dla was religia?
Czy będziecie razem, co niedziela, chodzić do kościoła, wychowywać dzieci w wierze katolickiej, chrzcić, posyłać na religię i takie tam?
Ja kawy i pacierza nie odmawiam. Ale religia, podobnie jak i aborcja, to kłótnia o wartości. Nikt nie dojdzie tutaj do porozumienia. To wartości zerojedynkowe. Jesteś na tak. Albo jesteś na nie. Ktoś w tym związku będzie musiał zamknąć się w sobie.
6. Jak ważny jest seks?
Jeśli na początku jest słabo i ona daje niczym dziewica orleańska i Matka Polka chroniąca partyzanta, zamykając oczy i ku chwale ojczyzny, albo on rozpina rozporek i sypie się z niego co najwyżej kasa i naftalina, to później będzie coraz gorzej. Seks będzie zastąpiony przez wory pod oczami i nieświeży oddech od kawy. Bo praca jest przecież święta.
Jeśli dla obydwojga seks jest mało istotny to oczywiście nie ma problemu. Jeśli jednak nie, to prędzej czy później pojawi się ktoś trzeci.
7. Jak podchodzicie do pieniędzy?
Jak się składacie na wspólne życie, jak traktujecie swoje długi i dochody? Wspólne konto? Odrębne konta?
Zaprawdę powiadam wam, nic nie potrafi tak spieprzyć dobrego związku, jak kłótnie o prozaiczną mamonę.
8. Jak wygląda wasza autonomia? Czy możecie wychodzić sami z domu?
To prosty test: czy puściłabyś swojego faceta na spotkanie z jego eks? Czy chciałabyś, aby on pozwolił ci na spotkanie z twoim byłym mężczyzną?
Trudne, prawda? To w rzeczywistości pytanie o to, jak bardzo zazdrosna jest druga osoba. Jeśli wkurwia się za każdym razem, kiedy wychodzisz sam/sama z domu, pyta za każdym razem do kogo dzwonisz, piszesz, wysyłasz sms, to znaczy, że będzie próbowała cię kontrolować. Będzie włamywać się do twojego komputera i do twojego telefonu. To, oczywiście, bierze się z kompleksów i braku pewności siebie, wyhodowanych jeszcze w młodości przez rodziców, w rodzaju: Dziewczynka powinna być szczupła i nie wstaniesz od stołu, dopóki nie dokończysz kartofli. Nikt w świecie, jednak, nie wytrzyma permanentnej inwigilacji. Coś takiego musi się skończyć nieszczęściem.
Miłość to za mało
I owszem, rozumiem, w związku chodzi przede wszystkim o miłość, która przezwycięży wszystko, nigdy cię nie opuszczę, nasz związek będzie dłuższy niż kredyt hipoteczny i takie tam. Ale żaden związek nie przetrwa, jeśli ludzie w nim nie potrafią ze sobą rozmawiać.
Photo by D. Sarle/CC Flickr.com
March 20, 2016
List do ciotopedała
Widzisz, Ziomek, musimy porozmawiać szczerze, bo odpierdalasz manianę. Ja wiem, nie ty jeden. Trzeba uczciwie powiedzieć, że, w porównaniu z kobietami, mężczyźni zaczęli nagle zostawać w tyle. Ale z tobą mogę nad tym popracować.
Widzisz, napisałem o tym po raz pierwszy przed rokiem, jak dostałem ten list:
„Tak, większość facetów to ciotopedały, które nie wiedzą, czego chcą, jak chcą, z kim chcą.”
Od tamtej pory dostałem ich jeszcze więcej.
„Pisałeś coś o tym, że mężczyźni to tchórze? Że w momencie gdy im zaczyna coś nie pasować w relacji, to zamiast uczciwie powiedzieć co, to wycofują się bez słowa? Brak im odwagi by wyjaśnić o co chodzi. By zakończyć wprost.!! Że to pierdolony tchórzliwy gatunek?”
Widzisz, Ziomek, kobieta patrzy na ciebie i cię nie rozumie. Ona stara się być idealna, jest fajna, jest dowcipna, a tu przychodzi głupia jak kubeł dzida, ubrana na różowo i ty za nią idziesz i ją zostawiasz. Wpierw idealną a później różową. A później bierzesz się za następną i jej też obiecujesz dużo rzeczy, których nie masz zamiaru dotrzymać.
Ona nie rozumie, dlaczego.
Ona gra idealnie swoje wszystkie role. Jest kucharką, dziwką, idealną pracownicą, sprzątaczką, a nawet czasami podtyka ci pod nos browar, kiedy tniesz na konsoli, a ty twierdzisz, że jesteś nieszczęśliwy i musisz sobie wszystko przemyśleć.
Ona nie rozumie, dlaczego.
Nie rozumie, dlaczego nie masz żadnego celu. Dlaczego poddajesz się, zanim podejmiesz jakąś próbę zmiany czegokolwiek w swoim życiu. Dlaczego zachowujesz się jak mały chłopiec. A kiedy jesteś nieszczęśliwy, kupujesz coraz więcej zabawek. Gry. Ubrania. Rzeczy na siłownię. Nowy telewizor.
Ona nie rozumie prostej rzeczy. Że jesteś jak pies. Co robi pies, kiedy się boi? Co robi pies, kiedy widzi, że jest w nieznanej sytuacji, która go przeraża? Zaczyna szczekać albo ucieka. Pozwól, więc, że wyjaśnię ci kilka rzeczy o kobietach, które sprawią, że zrozumiesz je może trochę bardziej.
Kobiety mają kompleksy. Wszystkie kobiety.
Kobiety z niezrozumiałych przyczyn uwielbiają się traktować źle. Wiązać z kolesiami, którzy je traktują źle. Gdyby ktoś zapytał mnie dlaczego, odpowiedziałbym, że to wynika z ich zbyt niskiego poczucia własnej wartości.
„Po co kobiecie głowa? W zasadzie poza otworem gębowym nie ma tam nic, co przydatne w dzisiejszych czasach.”
A potem? Ryczą.
“Wszystkie silne kobiece charaktery tworzyły się w samotności. Podczas płaczu do poduszki.”
I w trakcie zamawiania pizzy na telefon.
Kobiety są niepewne i same nie wiedzą, czego chcą.
Czego chce kobieta? To akurat proste. Sama tego nie wie. To ty masz wymyśleć czego chce, i ją zaskoczyć. Kobieta chce od czasu do czasu zrobić coś szalonego. Chce, żeby facet ją na to namówił. Wcisnął w rękę bilet i powiedział „Jedziemy”. I na miejscu można jeść przez trzy dni kebaba longiem, pić tanie wino i mieszkać w potwornej norze. Ale ona z tego i tak zapamięta, że spacerowaliście po plaży, że byliście blisko i że seks był cudowny.
Zapamiętaj, Ziomek. Kobiety, owszem, są praktyczne, ale kobiety są przede wszystkim emocjonalne.
Kobiety chcą kulturalnego chama.
To nie ja. To napisała kobieta.
„Kobieta tak naprawdę jest jak małpa… Nie puści jednej gałęzi dopóki nie złapie drugiej. Każda lubi kulturalnego chama. (facet, który kocha opiekuje się a w momencie jej paniki i furii wali fiutem w stół i panuje spokój).”
Kobiety chcą być pożądane.
Uwaga, będzie przykro. Mężczyźni coraz częściej nie są w stanie sprostać kobietom seksualnie. Posłuchaj Natalii z mojej książki „Pokolenie Ikea Kobiety”: „Ja mam czasami ochotę̨ być w łóżku sponiewierana. A jak już nawet dochodzi do macanki, to widzę, że będą z tego ciepłe kluchy. I ja się z nimi droczę. Uwodzę. A oni zamiast mnie postawić do pionu, dać siarczystego klapsa i powiedzieć: „TO JA TU RZĄDZĘ!”. Kilka tygodni temu przyszedł tu ze mną taki jeden. Pracuje jako attaché w ambasadzie. Ciepły, miły. W porządku facet. Całował mnie. Potem poszliśmy do łóżka. Dalej mnie całował. Ja miałam w głowie: „Facet przejdź do czynów, bo zasnę zaraz”. Wzięłam sprawy w swoje ręce. Zdjęłam mu spodnie i bokserki. Patrzę: ma naprawdę dużego. Proponuję mu gumkę. Odpowiada mi, że ma swoją specjalną. Leżymy dalej na łóżku. Nic się nie dzieje. I wiesz, co mi mówi? Że przeprasza, ale dawno tego nie robił! Zabił mnie tym. Co mnie to, kurwa, obchodzi??? Kiedy robił??? Chcę, aby mnie zerżnął, a ten ma kompleksy. Rzuciłam więc, żebyśmy poczekali, a on zamiast „Zamknij się i rób mi loda” czy cokolwiek, odpowiedział: OK.”
Wiesz, co doprowadza kobietę do szału? Kiedy jest miło, kiedy jest naprawdę miło, kiedy rzucasz się na nią jak Reksio na szynkę i ona zaczyna odpływać, a ty w tym momencie zatrzymujesz się i pytasz: CZY TAK CI DOBRZE? Albo, kiedy ona klęczy przed tobą trzymając twoje imponderabilia w dłoni i nie tylko w dłoni, a ty ją pytasz: ALE CZY TAK CI WYGODNIE?
Nie, kurwa, męczy się straszliwie.
Rysunek: Aleksandra Wysocka
Kobiety tego ci, ziomek, nie powiedzą, ale bycie dla nich miłym, traktowanie ich z oddaniem i szacunkiem, wcale nie gwarantuje udanego seksu. To znaczy, ty pewnie będziesz miał orgazm, ale ona go często, zwyczajnie, uda.
Kobiety naciągają na dupę niewygodną bieliznę, dokonują ekwilibrystycznych sztuczek, aby tylko kręcić biodrami na kilkunastocentymetrowych obcasach, ryzykują zimą zapalenie pęcherza, chodząc w zbyt kusych kiecach, albo płuc pokazując cycki, głodzą się, aby latem założyć bikini i robią to z jednego powodu: chcą być pożądane.
Bycie pożądaną to dla kobiety orgazm. Kobiety coraz częściej kontrolują wszystko.
Wiec w łóżku, dla odmiany, chcą być kontrolowane. Kobieta chce, aby facet gryzł jej sutki, zdzierał z niej gwałtownie majtki, ale u licha, nie ona ma mu mówić, co on ma robić. On ma chcieć to robić. Nie pytać.
Kobiety mają seksualne fantazje.
Widzisz, Ziomek, ja wiem, że wychowano cię w narodowym micie, że najlepsza kobieta to Matka – Polka na pomniku. Zawsze dziewica, jak daje to powściągliwie i raz na miesiąc. Wysyła swojego faceta na wojny, on ginie, ona zostaje w żałobie i przez resztę życia, upamiętniając tego jedynego, nie rozkłada ud i instaluje tam szwajcarski zamek od sejfu.
Wiesz, kim jest ten facet?
Tak, wiem, wygląda nieco jak Robert Lewandowski. Ale to nie jest Robert. A kto? Większość mężczyzn tego nie wie. W przeciwieństwie do sporej części kobiet poniżej trzydziestego roku życia. Na przykład Jowita wie. To James Deen.
Facet Jowity jest słodki i czuły. Ale kiedy Jowita ma zamiar kochać się ze swoim facetem, zamyka się w łazience na kilka minut. Włącza sobie wtedy krótki film z Jeamesem Deenem. Na tych filmikach (nie ma ulubionego) robi on różne rzeczy, różnym kobietom, i robi to mocno. Po tym krótkim seansie Jowita wychodzi z łazienki. Jest już gotowa. Bo James Deen jest w tym momencie ulubionym aktorem porno w specyficznej grupie odbiorców, jaką są kobiety. Kiedy Jowita nie ogląda żadnych filmów, zamyka oczy. Ma dwie ulubione fantazje. Jedna, to seks w bramie z przypadkowo poznanym mężczyzną, który zasłania jej dłonią usta. Druga, to dwóch mężczyzn. Ale o tym, co robią, Jowita nie mówi już nikomu. Bo widzisz, Ziomek, skoro mężczyźni nie są w stanie sprostać seksualnie kobietom, to kobiety oddają się fantazjom.
Co robi rozczarowana kobieta? Zapamiętaj, Ziomek: Rozczarowana kobieta szuka pocieszenia. I znajdzie je. I to jest kolejna rzecz, którą powinieneś zapamiętać.
Kobiety to pieprzone manipulantki.
Za każdym razem, kiedy uważasz, że kobieta powiedziała ci prawdę, obejrzyj ten film. Za każdym razem, kiedy mówi: „To była tylko kawa, no coś ty, nigdy z nim bym się nie umówiła, jestem tobie wierna, jak możesz mnie posądzać o takie rzeczy, jestem z koleżanką” – obejrzyj ten film. Trwa 3.41 sek. I w jego trakcie dowiesz się więcej o kobietach, niż przez całe swoje życie.
Na tym filmie jest Cristal, która jest ładną blondynką, i jest Michael, który, moim zdaniem, nie jest ładny. Ale to kwestia gustu, tak jak to, czy jeździć kombi, czy nie jeździć kombi. Cristal ma załzawione oczy niewinnej kobiety i dobrze obcięte włosy. Ma miesięczne dziecko. Michael ją kocha. Chce z nią być. Chce się z nią ożenić. Chce, aby byli szczęśliwą rodziną. Tylko za każdym razem, kiedy przewija dziecko i zakłada mu nową pieluchę, za każdym razem, kiedy karmi go butelką, zastanawia się nad jedną rzeczą: czy na pewno jest jego ojcem. Ta niepewność rozwala go na kawałki.
Kiedy Cristal zaszła w ciążę, po prostu niezobowiązująco się spotykali. On umawiał się również z innymi kobietami i, tak, sypiał z nimi. Ona, jak twierdzi, od razu go pokochała. I nie było nikogo innego. Tylko Michael.
Mówiąc to, jej wielkie oczy zalewają się łzami. Jej broda lekko drży. Jej usta wykrzywiają się do płaczu.
– Nie zdradziłaś go? – pyta prezenter, Maury Povich.
– Nie – odpowiada ona.
– Ale nie masz wątpliwości?
– Nie. On na 100 procent jest ojcem!
Jest skrzywdzoną, bezbronną kobietą, którą chce się tylko przytulić. Widz, spoglądając na nią i na jej faceta, chce, aby Michael objął Cristal i aby obydwoje wyszli ze studia telewizyjnego przytuleni. Spójrz w oczy tej blondynki. Widzisz, jakie są pełne miłości i łez. Maury Povich trzyma w ręku wyniki badania DNA dziecka…
Spogląda na nich i mówi:
– Michael, nie jesteś ojcem.
Cristal wybucha płaczem, zakrywa twarz dłońmi. Michael wybiega ze studia. Na jego twarzy widać zawód. Widać niedowierzanie. Widać ból.
Tak, Ziomek, kobiety oszukują dużo lepiej, niż mężczyźni. Ale powiem ci coś jeszcze. Ta kobieta była absolutnie przekonana, że to Michael jest ojcem dziecka. Bo z tamtym kolesiem spała na przykład raz i w gumie. Naprawdę chciała być z Michaelem i być może byłaby dla niego świetną żoną. Być może (być może?) nigdy też nie zdradziłaby go. A nawet jeśli, to z tym samym rozmazanym spojrzeniem przekonywałaby Michaela, że absolutnie nic nie zaszło.
I ciebie będzie też w ten sposób przekonywać.
Kobieta, która ma lat 30, przeszła już przez kilka takich cykli rozczarowań. W efekcie, zamiast poznawać kolejnych facetów, którzy znów okażą się pizdami, może wybrać mniejsze zło (gościa, który jest mniejszą pizdą) albo schować się w norze.
Kobiety zaczęły się ukrywać.
Bo kobiety, nie mogąc znaleźć odpowiedniego faceta dla siebie, zaczęły się ukrywać. Idą w koty, bo kot jest miękki i puchaty i rozumie. Idą w psy. Do psa można się przytulić, jest przewidywalny.
Widzisz, Ziomek, to nic złego bać się. Ja często się boję. Strach jest mi potrzebny, aby być czujnym, aby być ostrożnym. Ale strach nie może mną rządzić. Nie może nade mną panować. Nie może mi ograniczać mojego życia.
Bojąc się kobiet, tracisz wiele w swoim życiu. To szalone suki, ale bez nich nasze życie jest ubogie i absolutnie, kurwa, nie do przyjęcia.
Kobieta po prostu jest. Mężczyzną musisz się stać.
Photo by starbuck77/CC Flickr.com
March 4, 2016
Gdyby diety działały, wszystkie kobiety byłyby szczupłe
Jakie jest najbardziej stereotypowe życzenie noworoczne kobiety? „Schudnę. Schudnę 10 albo 15 kilo. Założę takie bikini, że na plaży powita mnie szpaler sterczących szturmówek. Nawet śledzie i dorsze w Bałtyku dostaną erekcji.”
Nie ma dla kobiety ważniejszej rzeczy niż dieta i waga. Dieta jest święta. Dieta jest jak torebka, podkład i szminka. Normalna kobieta wybiera się na dietę, właśnie ją skończyła, albo jest w trakcie.
U facetów to wygląda trochę inaczej. Faceci odchudzają się głównie dla zdrowia.
Wielki Jo, o swojej najnowszej diecie postanowił 26 grudnia 2014. Dwa dni wcześniej nic nie zapowiadało podobnego wydarzenia. Wielki Jo rano zjadł śniadanie. Przekąsił dwa kawałki węgorza, popił również dwiema setkami czystej zmrożonej wódki, do tego były dwie pajdy chleba, oczywiście z masłem i trochę astrachańskiego kawioru. Trochę. Był przecież post. Koło południa spróbował czerwonego barszczu z uszkami, czy aby nie mdły.
Nie był mdły. Wypił trochę białego wina, później była kawa, do kawy ciasto, aż się zrobiła 16 i można było siadać do wieczerzy.
Wielki Jo, tego dnia nie pobił swojego rekordu w jedzeniu pierogów. Zjadł ich tylko 58. Za to dołożył do tego cztery kawałki karpia. I praktycznie sam zjadł jedną czwartą tortu orzechowego. Rodzinna tradycja. U Jo zawsze na święta był tort orzechowy. Po torcie nieco go zemdliło, ale poprawił koniaczkiem, a później rozrobił ze szwagrem rurę wódki i jakoś przeszło.
Rysunek: Aleksandra Wysocka
Spał słabo, trochę w nocy bolała go wątroba. Następnego dnia dla zdrowotności zjadł garnuszek flaków. Popił zmrożoną Wyborową, a co było później to stracił rachubę, bo matka położyła przed nim tacę różnych mięs. Taca była mniejsza od stołu. Nieco mniejsza. A na niej leżała piękna pieczona karkówka, pieczone kurczaki i, co szczególnie ucieszyło jego oko, spory kawał pieczonej polędwicy. I to lekko krwisty! Jo początkowo miał zamiar wziąć zwykły talerz. Po namyśle poprosił jednak o półmisek. Matka zaaprobowała decyzję syna łaskawym uśmiechem. Dokładał do tego z namaszczeniem ziemniaki i popijał kompotem z suszonych owoców.
Około 12 wsiadł w samochód, aby wrócić do domu, ale po przejechaniu 3 kilometrów zjechał na przystanek autobusowy. Pocił się. Pocił się jak świnia. I coś potwornie rozrywało go od wewnątrz. Żona zawiozła go na SOR, gdzie dowiedział się, że normę czegoś tam, ma przekroczoną dwudziestokrotnie. Musiała być to pomyłka, bo cztery dni później to coś było przekroczone już tylko czterokrotnie.
Od Nowego Roku Jo nie pił. Liczył każdą kalorię. W liczeniu kalorii był wyjątkowo biegły. W końcu w ciągu swojego niespełna 40-letniego życia na diecie był już wiele razy. Tym razem Jo schudł ze 110 do 93 kilo.
Pół roku później ważył, jednak, 112.
Wielki Jo uważa, że winę za ten stan rzeczy ponosi brak punktów gastronomicznych na trasie drogowej prowadzącej do Wrocławia. Właściwie dostępny był tylko jeden, McDonalds, a Jo miał okresy, ze jeździł tam i trzy razy w tygodniu.
Jest, jednak, w błędzie. Zaraz wyjaśnię, dlaczego.
Kim jest atrakcyjna kobieta?
W ciągu ostatnich kilku dekad bardzo jasno ustaliśmy, kim jest atrakcyjna osoba. I aby taką być, nie wystarczy już być młodym i zdrowym i szybko dziabać motyką na trójpolówce.
Aby kobieta była atrakcyjna, musi być szczupła, ale mieć duże cycki. Musi być zgrabna, ale powinna mieć większy tyłek. Ma mieć duże oczy i duże usta. Efekt tego jest taki, że znalezienie kobiety, która jest zadowolona ze swojego ciała, to jak znaleźć steka z polędwicy w vegan barze. Im jest ładniejsza, tym bardziej niezadowolona, a najbardziej niezadowolone są modelki.
Facet, który chce być atrakcyjny, ma łatwiej. Facetowi nie przeszkadza 20 kilo nadwagi, jeśli tylko jest bogaty i ma władzę. Poza tym, my i tak prawie zawsze uważamy, że jesteśmy zajebiści. W końcu to spasiony facet potrafi powiedzieć do swojej laski: „hej, przytyłaś pięć kilo. Mogłabyś coś z tym zrobić, grubasku.”
Dlaczego diety nie działają?
Za chwilę napiszę wam dwie bardzo wkurwiające rzeczy, dzięki którym dowiecie się, dlaczego nie mogliście do tej pory schudnąć.
Sandra Aamodt wygląda jak chudy pekińczyk. Smutny pekińczyk. Ma psa i dwa koty.
Sandra kilka lat temu popłynęła żaglówką razem z mężem z San Fransisco do Nowej Zelandii i z powrotem, zaliczając po drodze Tahiti i Bora Bora. Sandra nie wierzy w diety. Gdyby diety działały, wszyscy bylibyśmy szczupli. Je zawsze, kiedy czuje się głodna.
Sandra jest znanym neurologiem. Jej zdaniem, większość osób nie zdaje sobie sprawy, że uczuciem głodu zarządza mózg, a konkretnie jego część, znana jako podwzgórze. Podwzgórze decyduje też ile energii wydaje nasz organizm.
I teraz wkurwiająca rzecz. Nasz mózg doskonale wie, ile powinniśmy ważyć. Ustalił sobie normę. Przykład?
Jesteś cycatą niską blondyną, ważysz 63 kilo, z czego twoje cycki mniej więcej połowę i chcesz schudnąć dychę.
Nie jesz.
Katujesz się dietą.
Kopenhaska.
Kapuściana.
Dukana.
South Beach.
Oczyszczania.
1000 kalorii.
400 kalorii.
Nie pijesz wina.
Wódki też nie.
I faktycznie, zaciskając pośladki, żrąc listek sałaty niczym jebany królik i zapijając wodą z cytryną, w końcu jesteś szczupła. JUPI! W końcu masz swoją wymarzoną wagę i w końcu nie jest to waga elektroniczna. Oglądasz w lustrze swój brzuch i swoją dupę z satysfakcją. Kupujesz nową kieckę, podkreślającą nowe ciało. Co robi twój mózg? Uznaje, że twoja waga spadła za bardzo. Wysyła więc sygnały, że konasz z głodu. Jeśli nie zjesz czegoś, będziesz ospała. Będziesz głodna. Będziesz wkurwiona.
Więc żresz. Rzucasz się na żarcie jak kolejka na adidasy Kayne Westa. Dlatego, kilka miesięcy później, wrócisz do swojej poprzedniej wagi, którą mózg uznaje za właściwą. Jak wspominałem, diety są chuja warte.
Ale – i teraz druga kurewska wiadomość – ta norma ustalana przez mózg nie jest stała. To przedział z wahaniami od 4 do 7 kilo. Teoretycznie, więc, właśnie tyle można schudnąć bez problemu. Ale jeśli zbyt długo byłaś otyła (byłeś otyły) twój mozg może dojść do wniosku, że to twoja NOWA norma. Bo ta norma, ten punkt, ta waga, którą twój mózg uznaje za właściwą, owszem często idzie w górę, ale rzadko w dół.
Ma to bardzo jasne wytłumaczenie. W końcu przez lata walczyliśmy raczej z głodem, niż z przejedzeniem, prawda? Żeby zdobyć obiad, trzeba było się po puszczy ostro nabiegać z jakąś dzidą.
Gdyby diety działały wszyscy bylibyśmy szczupli
W 2013 Britney Spears nagrała piosenkę „Work bitch”.
You want a hot body? / Chcesz mieć sexy ciało?
You want a bugatti? /Chcesz bugatti?
You want a maseratti? / Chcesz maserati?
You better work bitch/ To ćwicz suko
You want a lamborghini?/ Chcesz lamborghini
Sip martinis?/ Sączyć martini
Look hot in a bikini?/ Być sexy w bikini?
You better work bitch/To lepiej ćwicz suko
To bardzo mądra piosenka.
Mam słabość do Britney od momentu, kiedy jako 17-letnia dziunia w kusej kiecce tańczyła na szkolnym korytarzu. Mam chyba generalnie słabość do dziuń. Zwłaszcza niegrzecznych.
Zanim Britney nagrała „Work bitch” zdążyła przytyć kilkadziesiąt kilo. W okolicach 2007 roku była już uzależniona od lekarstw, amfetaminy i metaamfetaminy, pozbawiono jej opieki nad dziećmi i skierowano na obserwację psychiatryczną w Ronald Reagan UCLA Medical Center. Obcięła się też na łyso, aby ukryć ślady używania narkotyków. Z tamtego okresu pochodzi powiedzenie: „Jeśli Britney Spears przeżyła rok 2007 to ty też przeżyjesz najbliższy dzień.”
Oczywiście, że Britney była na dietach. Była na wszystkich dietach świata. W końcu była bogata. Jak już, jednak, uzgodniliśmy, diety są chuja warte.
Photo by cjnew/CC Flickr.com
Bo aby cokolwiek zmienić ze swoją wagą, liczy się zwyczaj. Czyli – kończymy ze światem „schudnę pięć kilo”. Dieta długoterminowo nie powoduje, że schudniesz. Dieta powoduje, że długoterminowo przybierzesz na wadze, więcej niż przed dietą.
Zamiast diety wprowadzaj zwyczaje. Zwyczaj: „piję dwa lity coli dziennie i zamawiam sałatkę na obiad”, zastępuje: „jem normalny obiad i piję puszkę coli”. Zwyczaj: „ćwiczę co roku przez dwa miesiące”, (czyli w styczniu i lutym) zastępuje: „codziennie idę na godzinny spacer po parku”. Nieważne, czy będzie słońce, deszcz, czy może będzie plaskać z nieba żabami. Ważne też, aby nie przegiąć. Jeśli dołoży się zbyt duże obciążenie, szybko się zniechęcimy. Zwyczaj powoduje, że chudniesz wolniej, ale systematycznie. Zwyczaj powoduje, że będziesz utrzymywać stałą wagę ciała, a twój mózg nie będzie wariować. Żeby zaadaptować coś, jako zwyczaj, nasz mózg potrzebuje tę czynność powtarzać przez 30 dni. Po przekroczeniu 30 dni, przestajemy o tym myśleć. Nasze ciało działa na automacie.
Tak jak w tej notce.
Kobiety powinny pamiętać o dwóch rzeczach
Kto ma najczęściej problemy z nadwagą? Laski, którym – kiedy miały 13, 15 lat – rodzice mówili, że powinny pójść na dietę. I one się głodziły. Nie róbcie tego swoim córkom, koteczki.
Striptizerki nie mogą się mylić.
Kobieta, która chce się dowartościować powinna pójść do klubu go-go. Zobaczy, że nie liczy się czy laska, która tańczy ma nadwagę, czy nie. Nie liczy się czy ma obwisłe cycki, czy sterczące. Nie liczy się wreszcie, uwaga to będzie szok, czy jest piękna czy nie. Najwięcej kasy zawsze zarabiają te, które są pewne siebie i pewne swojej seksualności.
Zdradzę wam tajemnicę. Jak facetowi się laska podoba, to się mu podoba. Może mieć wielka dupę a ta dupa mu się też podoba. Bo w ostateczności dla każdego faceta najważniejsze jest, że jest naga.
Photo by dollen/CC Flickr.com
Inspiracje: Sandra Aamodt: Why dieting doesn’t usually work wystąpienie na TED
February 21, 2016
Dlaczego kobiety uciekają ze związków, których zazdroszczą im koleżanki?
Nazwijmy ją Izabelą. Mam słabość do tego imienia. Duże biodra, ciężka dupa, okrągłe uda, długie nogi, duże cycki, ciemne oczy, jakby cały czas wilgotne, jakby cały czas płakała. Pełne usta. Tak, zdecydowanie pełne. Krwistoczerwone.
Cerę ma ciemną. Oczywiście, że brunetka. Wściekła. Zawsze wściekła, albo zakochana. Izabela, jako kobieta 31-letnia, wiedziała już jak się ubierać, jak kusić, wiedziała też, jacy są mężczyźni. Wróć. Jak każda kobieta – wiedziała, że świat wymaga od niej, aby była ładna i – jak każda kobieta – wiedziała, że mężczyźni są chujowi. Dlaczego są chujowi? A to już zupełnie inna historia i w tym fragmencie rzeczywistości zaczynała się już gubić. W końcu lat miała trzydzieści jeden, a nie sto trzydzieści jeden.
Przez ostatnie trzy, była w dwóch poważnych związkach. Obecny jej mężczyzna, Bartłomiej, był dla niej bardzo dobry. Przyznawała to zarówno ona, jak i przyznawały jej zazdrosne (o niego) koleżanki. Nie palił. Nie pił (za dużo). Na konsoli też grał umiarkowanie. Nie mieszkał z matką. Pracował, miał własną firmę, zarabiał całkiem sporo. Przychodził do domu po pracy i chciał po prostu spędzać z nią czas. Kiedy zdarzyło jej się kichnąć, od razu przybiegał z kocem i gorącą herbatą. Mieli kota, a właściwie ona miała kota, choć kot formalnie był jego. Ale tak to z kotami bywa, że wybierają sobie właścicieli.
Jedynym problemem było łóżko.
Nie można odmówić Bartkowi, że się nie starał. Potrafił na przykład zanieść ją na rękach do sypialni, gdzie kładł ją delikatnie na pościeli z płatkami róż, po czym kochał się z nią delikatnie i subtelnie. Krótko, ale czy wspominałem, że delikatnie i subtelnie? Nigdy jej do niczego nie zmuszał w łóżku. Zawsze upewniał się, czy ma ochotę. Tyle, że nigdy nie miała z nim orgazmu.
Czuła się z tego powodu winna. Im dłużej się starał, tym głośniej jęczała. W końcu zawsze rzucała się po pościeli czując, jak kretynka. Ale nie chciała, aby było mu przykro.
Poprzedni jej facet miał na imię Skurwysynwdupępierdolonykutasjebany. W skrócie Piotr. Wydawał jej polecenia, które od razu miała wykonać. Mówił jej, na przykład, w co ma się ubierać.
– Założysz czerwony stanik, w którym widać ci będzie prawie całe cycki – rozkazywał.
Zakładała.
Albo:
– Założysz tę za ciasną kieckę, która się kończy w połowie dupy.
Czerpała moc, zakładając stanik, jaki lubił, albo majtki, jakie lubił. Czuła się pełna. Seksowna.
Rzuciła go, ale nie była w stanie przez długie miesiące się z niego wyzwolić. Umawiała się z nim na kawę. Pili kawę, rozstawali się, a po trzech minutach dostawała sms: Jadę za tobą. Wchodził za nią na klatkę schodową. Zatykał jej dłonią usta. Brał ją jeszcze na klatce. Później kilka razy w mieszkaniu.
Po rozstaniu wystarczyło, że jej rozkazał: Rozbieraj się, a już to robiła. Miała orgazm za każdym razem. Był to pewnik. Jak to, że w Ikei będą klopsy w ofercie. Nie zastanawiała się nad tym. Wiedziała, że będzie szczytować, pytanie brzmiało – co najwyżej – ile razy. Owszem, zerwała z nim kontakty, ale nie ma dnia, w którym nie myślałaby o nim. Mimo, (a może właśnie dlatego) że był pierdolonym psychopatą.
Myślisz: głupia dzida, prawda? Ma idealnego faceta, a puszcza się na boki z jakimś prymitywem.
Ale kobieta musi czuć się dla własnego mężczyzny ważna.
I seksowna. A ona zwyczajnie się tak w jego towarzystwie nie czuje. I obwinia się za to. Słusznie?
Kobietom mówi się, co powinny czuć
Ta historia przypomniała mi się, gdy przeczytałem ten list.
„Gdzieś w świecie równoległym, żyła sobie dziewczyna. Dziewczyna, która jak mówili o niej inni miała to . Była młoda, piękna, ambitna, zabawna (ble ble ble). Miała dom, kota, i dobrze rozwijająca się firmę, miała faceta, który ją wspierał i szanował (ideał według koleżanek). Wszystko jej się udawało….
Pomimo tego, co miała, ciągle było jej mało i czegoś jej brakowało, dusiła się wszystkim, czym się otaczała. Dziewczyna zaczęła się zastanawiać czy idzie w dobrą stronę i czy naprawdę tego wszystkiego chce, czy tak właśnie wyobraża sobie siebie. Zaczęła się zastanawiać czy pomimo do swojego faceta, nie rzucić go razem z tym wszystkim i żyć po swojemu bez nakazów, zakazów, bez zastanowienia, bez względu na to, co powiedzą inni. Bo chyba życie powinno być szalone, powinno się czuć, że się żyje, rzucać być rzucanym? A potem zaczęła się zastanawiać czy za 5 lat nie będzie zastanawiać się, co by było gdyby i czy przypadkiem nie spieprzy sobie życia.
Mam jej powiedzieć, że przejdzie z czasem?”
Nie, nie przejdzie. Po prostu się puści.
Myślisz: głupia dzida, prawda? Ma idealnego faceta, a już kombinuje jak tu się pruć na boki? Błąd. Nie ma ideałów. A facet, z którym jest, nie spełnia jej potrzeb.
Rysunek: Aleksandra Wysocka
Kobieta nie może być sama
To nieprawda, że kobiety z natury są monogamiczne. To społeczeństwo narzuca im monogamię, tłumacząc, że jest ona dla ich dobra.
Kobiety są rozdarte między tym, co narzuca im społeczeństwo, tym, co narzuca im ciało i tym, co narzuca im otoczenie. Kobieta nie może, więc, pokazać, że jest wyuzdana, bo w ten sposób obniży swoje szanse na stałego samca.
Kobiece pożądanie jest zwierzęce. Tłumione przez konwenanse. Efekt tego jest taki, że kobiety zdradzają równie często jak mężczyźni, ale po prostu się do tego nie przyznają. Bo jakie są ulubione fantazje seksualne kobiet? Seks z kobietą. I seks z nieznajomym.
Ale kobieta, która przekroczyła wiek 30 lat czuje, że nie może sobie pozwolić na żadną złą decyzję. Bo co jest najgorszą rzeczą, która może się jej przytrafić? Nie utrata pracy, wszystkich oszczędności i mieszkania, nie zjazd dupą po drucie kolczastym, nie choroba, nie bad hair day przez sześć miesięcy z rzędu, nie trafienie na Sebastiana, który ją leje, albo Janusza, który jest nudny jak cholera i ją ogranicza, bo przecież jest głupia. A poza tym, jego matka i tak lepi lepsze pierogi.
Najgorszą rzeczą jest bycie samą.
Kobieta – która ma dobrą pracę, która ma własne zajęcia, która pnie się do przodu, która ma ambicje, która lubi spać sama w poprzek na swoim jebitnym łóżku – i tak dla matki, babki, ojca i stryjecznego wujka ze strony dziadka poniosła życiową porażkę, jeżeli: przecież, kurwa, JEST SAMA.
Nikogo nie ma.
A skoro nie ma, to zawodzi.
I powinna to zmienić. Bo społeczeństwo uważa, że kobieta z wibratorem zamiast żywego penisa za pazuchą, to zło. A przede wszystkim, to chodząca porażka, bo nikt jej nie chce.
Czas, zaś, tyka. Jeden z bohaterów mojej książki, Wielki Jo, mawia:
„Kobieta po 25 roku życia jest jak pies. Jeden rok życia liczy się jej za cztery.”
Kobieta, otoczona przez te argumenty, zaczyna szaleństwo walki o fiuta w łóżku. A skoro konkurencja na tym polu jest zacięta, to lepiej mieć w garści jakiegokolwiek kolesia, niż żadnego. Co z tego, że on jest bez sensu? Co z tego, że ona nawet go nie lubi? Ale penis w gospodarstwie domowym się zgadza. Zaliczony, policzony, rodzina się nie przypierdala.
Po pewnym czasie pojawia się, jednak, nuda i rutyna. Facet traktuje swoją kobietę, jako coś pewnego. Element wystroju mieszkania. Posprząta, załatwi zakupy, przyniesie browara, ugotuje zupę.
Tyle, że kobiety nienawidzą rutyny. I chcą od niej uciec.
Kobiety są napędzane przez emocje
Kobiety uciekają etapami.
Etap pierwszy: szukanie adoracji. Proste rzeczy. Jedzie samochodem, nieznajomy przystojny mężczyzna uśmiecha się do niej na światłach. Krótka, bzdurna, niezauważalna chwila. Ale jak poprawia jej humor, prawda? Kobiety są niepewne swojej urody. Cały czas ktoś musi ją potwierdzać. Jeśli nie będzie to jej facet, to znajdzie kogoś innego.
Kobieta musi czuć się pożądana. Ma pragnienia, które można wyzwolić, albo nie. Które jeden mężczyzna wyzwoli, a drugi nie potrafi.
Etap drugi: pojawia się kolega z pracy. To prawie zawsze jest kolega z pracy. Ona stoi przed zasypanym śniegiem samochodem i zastanawia się na głos, czy będzie skrobać go kartą, czy może obcasem. Jej kolega podchwytuje temat. Żartuje, że wyobraża sobie jak ona powoli podnosi stopę z obcasem, aby dosięgnąć do szyby. Jak wypina tyłek, a później pochyla się nad maską potargana, ubrudzona śniegiem i zdyszana. Z szeroko otwartymi ustami.
On odśnieża jej samochód. A kiedy skończy, ona zaczyna o nim myśleć. Kobiety zdecydowanie więcej myślą o mężczyznach, niż mężczyźni o kobietach. I częściej wyobrażają sobie różne rzeczy.
Etap trzeci: utrata kontroli. Kobiety lubią tracić nad sobą kontrolę. Czują wtedy, że żyją. Że uwodzą. Że krew pulsuje im szybciej. Że cycki stają się większe.
Jeśli nie dasz swojej kobiecie emocji, jeśli nie sprawisz, że będzie czuła się pożądana, to prędzej czy później cię zdradzi. I wiesz co? Nie dowiesz się o tym. Chyba, że będzie chciała, abyś się dowiedział.
Photo by Lorando Labbe – Fotógrafo/CC Flickr.com
Inspiracje: wasze listy
February 2, 2016
Dlaczego ludzie w Polsce są dla siebie takimi chujami
Klientka była typową warszawską lalą. Przecenioną. Brunetką. Z kontem na Instagramie. I tysiącami followersów, którzy marząc o jej c…czaszce walili sobie konia pod prysznicem. Włosy mniej więcej do tyłka. Czapka bejsbolówka. Brwi trochę za bardzo zaznaczone. Usta z kwasem. Co najmniej 1 ml kwasu hialuronowego. Długie paznokcie opiłowane w migdały.
Jedziemy niżej?
Brzuch płaski, lekko umięśniony ale nie za bardzo. Widać, że laska woli się pocić w łóżku niż na siłowni. Za to nieziemski tyłek. Ogólnie przypomina dużą, małą dziewczynkę. Jest słodka. Brakuje jej tylko lizaka w ustach.
Warszawska lala podeszła do sprzedawczyni pewnym krokiem i bez ‘dzień dobry’, ani ‘pocałuj mnie w dupę’, zaczęła jej opowiadać o tym, że ma rzęsy zniszczone przedłużaniem metodą 1:1.
Co to jest przedłużanie metodą 1:1? Nie mam pojęcia, ponoć kobiety wiedzą, o co chodzi. Mężczyźni nakładają sobie metalowe śruby na fiuta celem wydłużenia, kobiety mogą przedłużać rzęsy.
Lala rzęsy miała faktycznie zniszczone. Szuka tuszu wydłużającego to, co zostało i podkręcającego to, co zostało. Ekspedientka jest ładna, ale nie jest efektowna. Ekspedientka pracuje w znanej sieci perfumerii weekendowo-dorywczo, bo zwyczajnie potrzebuje kasy na studia. Co studiuje? To nieistotne, ale wystarczy, że powiem, że ten kierunek jest wymagający i nie jest to prawo. Ekspedientka, jak każda baba, lubi kosmetyki, a pracując tutaj poznała je jeszcze lepiej. Proponuje, więc, Lali swoją ulubioną maskarę, która robi to, co Lala chciała, czyli wydłuża i podkręca, a na dodatek ma jeszcze odżywkę, aby wzmocnić te resztki, które zostały.
Działam totalnie zgodnie ze swoim sumieniem. Polecam, nie produkt tej marki, na którą mamy akurat „focus”. Nie polecam również marki, dzięki której wygramy konkurs i dostaniemy nagrody. Nie. Polecam coś, co – według mnie – będzie najlepsze dla tej klientki, bo taka już po prostu jestem.
Lala testuje maskarę i jest zachwycona. Maskara nie jest droga. Jest kurewsko droga! Przynajmniej dla większości ludzi. Dla mnie też, ale ja byłem kiedyś zdziwiony, że dobry puder kosztuje 200 zł. Żaden kosmetyk dla faceta nie kosztuje 200 zł. Przynajmniej żaden, za który warto tyle zapłacić.
Lala bierze dwa opakowania. Ekspedientka uśmiecha się zadowolona, czuje satysfakcję, że w swojej pracy zrobiła coś fajnego, co innej kobiecie poprawi samopoczucie. Lala dostaje stos próbek i wychodzi uśmiechnięta, życząc ekspedientce miłego wieczoru.
Cud, miód i orzeszki. Ale tylko przez 20 minut, bo 20 minut później Lala wraca rozhisteryzowana, krzycząc z daleka, że ekspedientka jest oszustką, naciągaczką i kłamcą.
– Oszukałaś mnie – syczy. – Na tym opakowaniu nie pisze, że ta maskara wydłuża i podkręca! I jeszcze grubym drukiem na przodzie opakowania jest napisane: thickening and fortifying mascara!! Nie chciałam przecież pogrubiającej! – Jesteś nieudolna – mówi. – Niekompetentna. I chcesz tylko naciągnąć klienta.
Ekspedientka odwraca opakowanie na drugą stronę, gdzie wołami jest napisane, że maskara pogrubia, wzmacnia i wydłuża rzęsy. Nie ma to znaczenia. Ekspedientka ma łzy w oczach, ale przeprasza za swój „ewidentny błąd”. Odchodzi od Lali, żeby się nie poryczeć publicznie i prosi koleżankę, aby ta przyjęła zwrot. Koleżanka próbuje przekonać klientkę, że przecież testowała, że jej się podobał efekt i sama się zdecydowała na zakup.
– Owszem, podobał mi się – głośno przyznaje Lala. – Ale nie będę przecież kupowała rzeczy, na której nie jest napisane to, o co prosiłam!
Lala wkurwiona, jakby jej ktoś futro oblał różową farbą, wychodzi ze sklepu. Co za tępa, głupia sucz – myśli o ekspedientce. Ekspedientka, zaś, myśli: co jest nie tak z ludźmi w naszych czasach? Dlaczego ludziom się wydaje, że kiedy trzymają w ręku portfel mają prawo obrażać ludzi i traktować ich jak gorszy sort społeczeństwa, tylko dlatego, że ci właśnie są w pracy? Przecież ja – myśli ekspedientka – wychodząc na zmianę i zakładając „mundurek” nie podpisuje automatycznie zrzeczenia się praw człowieka.
Ależ oczywiście, że tak jest.
W bardzo dobrym filmie, który widziałem niedawno, pada zdanie: „Prawda jest jak poezja. A mało kto lubi poezję”. To jak, chcecie posłuchać trochę prawdy?
Rysunek: Aleksandra Wysocka
Klepnij ją
W Polsce panuje mentalność folwarczna, która ciągle jest w nas. Na folwarku był pan i byli chłopi. Pan trzaskał chłopów po ryju, oni brali po ryju i traktowali to jak coś absolutnie naturalnego. Pan dymał chłopkę, było to czymś naturalnym. Panów nie ma. Chłopów coraz mniej. Ale dalej nasze stosunki społeczne są tak skonstruowane.
W pracy w naszym kraju nie ma równych sobie stron umowy, które wymieniają pracę za pieniądze. Mamy zarządzających folwarkiem i roboli, którym – właściwie nie wiadomo dlaczego – trzeba płacić.
Ufo (znany tym, którzy czytali moje książki) wszedł do firmy prywatnej handlującej alkoholem, gdzie powitał go właściciel, człowiek lat około 50. Rozmawiali o tym, o czym rozmawiać musieli. Szli korytarzem, prowadząc ową niespieszną konwersację o pieniądzach małych i dużych, a przy jednym z biurek była ładna kobieta, w wieku lat mniej więcej 30.
Ta kobieta schylała się po jakieś dokumenty, miała na sobie białą koszulę i kieckę kończącą się przed kolanem. Właściciel, tonem pełnym szacunku (gdyż uznał Ufo za równego sobie, bo on też miał dobry samochód, a stała za nim potęga dużej korporacji), zwrócił się do niego: Pan poczeka moment.
Podszedł do tej 30-latki, zamachnął się dłonią i ostrym klapsem strzelił ją w tyłek, krzycząc zadowolony: Kto wypina, tego wina! Zrealizował swoje podstawowe prawo: właściciela. Poganiacza.
Bardziej, jednak, zaskakujące było to, co zrobiła kobieta w takiej sytuacji. Nie wykurwiła mu w pysk. Nie posiniała z wściekłości. Zapłoniła się na twarzy, zachichotała i powiedziała: Och panie prezesie!! Z pana prezesa to taki figlarz! Potraktowała to jako fragment jej rzeczywistości społecznej. Jest pan na folwarku. Pan na folwarku ma swoje prawa. Chce klepać swoją własność, to klepie. Chce przejechać się na swojej kobyle, to ją wyciąga ze stajni i jedzie, a później zadowolony i zmęczony odstawia ją z powrotem.
Traktujemy ludzi z góry
Wiecie, co mnie wkurwia w moim kraju? Protekcjonalność. To jebane traktowanie ludzi z góry. Jakby czyjkolwiek sukces, mierzony zazwyczaj w PLN, dawał komukolwiek prawo do traktowania innych jak szmaty.
To jest wszędzie. W korporacji, w sklepie, urzędzie i knajpie. Umówiłem się z dwoma kumplami na steka w Lemingradzie, bo tak radośnie nazywa się w Warszawie dzielnicę Wilanów. Siedzimy. Zamówiliśmy wino, a później te steki. Dobra zamówiliśmy dwie butelki na dobry początek, bo wieczór był piękny, a my młodzi.
Kelner, jakiś przestraszony, pyta jak wysmażone te steki chcemy. Koledzy tłumaczą, że średnio, ja że krwistego. Coś tam żartujemy, kumpel, który pracuje w sprzedaży, rzuca jakieś żarty, żeby zbudować relację, kelner w końcu się otwiera i mówi, że chujowy dzień miał.
To znaczy, on powiedział, że zły, ale po jego minie od razu widać było, że chujowy.
Żyje się prosto. “Jak coś mnie wkurwia to mówię, że mnie wkurwia, a nie, że złowrogo szumią wierzby czy duch mój na rozżarzone węgle gołą dupą usiadł.”
To kelner podaje nam przykład tej chujowości. Że przed chwilą była kobieta. Młoda i nawet ten teges. Trochę spięta, ale zamówiła steka za 110 zł. Dobrze wysmażonego. Zamówić w knajpie ze stekami dobrze wysmażonego steka, to jak będąc hetero przyjść do gejowskiej sauny. Każdy ma, jednak, prawo do złego gustu. Kobieta dostała swojego steka, spojrzała na niego kosym okiem po czym stwierdziła:
– ALE ON JEST KRWISTY.
– Gdzie jest krwisty? – zaniepokoił się kelner.
– Tu – wskazała imponującym szponem na czerwoną plamkę wielkości mniej więcej trzech milimetrów.
Przyszedł kucharz.
– Ale on jest bardzo dobrze wysmażony – zaprotestował. – Pani patrzy. Rozkroił steka, w środku faktycznie zelówka jak się patrzy.
– Ale ja za to nie zapłacę! – oburzyła się kobieta i wyszła.
Zapłacili kelnerzy.
Trzeba się było uczyć
Stosunki zarządców do chłopów charakteryzuje pogarda. To spojrzenie: jestem panem i płacę. Dla wielu ludzi, którzy stoją po drugiej stronie lady, sprzedawca/kelner/stażysta/pracownik jest podczłowiekiem. Tępym robolem, który spierdolił swoje życie i teraz musi robić to, co robi.
Trzeba było się uczyć.
Trzeba było się bardziej starać
To byś nie skończyła w takim miejscu, tępa dzido.
Co nie zmienia faktu, że ta sama osoba jest dymana przez innych, którzy są wyżej. Jak nas szef źle nie traktuje to znaczy, że się do tego nie nadaje, prawda?
Gdyby ktoś podszedł do Lali i powiedział jej: „pani zachowanie jest przejawem mentalności folwarcznej”, za chuja by nie zrozumiała. Gdyby jednak ktoś do niej podszedł i powiedział: „jesteś tępą pizdą, całkowicie pozbawioną empatii”, istnieje szansa, że zrozumiałaby. Choć nie miałaby pojęcia, skąd się wzięło jej zachowanie.
Wzięło się oczywiście z takich nudnych rzeczy jak II wojna światowa. Przed wojną klasa średnia była niewielka i w sporej części byli to Żydzi. Żydów wymordowali Niemcy. Oprócz Żydów mieliśmy też ziemiaństwo, czyli klasę wyższą. Ale ziemiaństwo nam wymordowali Niemcy i Rosjanie. Został tylko folwark. Wszyscy, ja jebię jesteśmy potomkami folwarku. Fakt, że Lala jest wredną pizdą z powodu Adolfa Hitlera, raczej, kurwa, nie przychodzi jej do głowy. Poza tym, powiedzmy sobie szczerze, jest wredną pizdą, bo lubi.
Niektórzy ludzie są tacy ubodzy. Jedyne co mają to tylko pieniądze.
Bardzo lubimy kierować się pozorami
Znam jedną studentkę medycyny, która aby dorobić trochę floty stawała za barem, celowo zakładała czerwoną bluzkę i w maksymalnie dozwolony sposób pokazywała cycki. Mocno to podbijało wysokość napiwków.
Dziś jest panią doktor. Ile osób myślało, obserwując ją za barem, że przejebała swoje życie? Ile, że jest łatwą dupą na raz?
Wiecie, czego nam brakuje w naszym kraju? Szacunku jednej osoby do drugiej. Nie każdy dostaje skrzydła. Nie każdy potrafi latać. Nie każdy będzie w stanie to robić. Podział na panów i chamów przetrwał w naszym odczuwaniu świata. Jedni są biedni, nie mają szans, a inni je mają. Nie ma równości. Jeden jest bardziej inteligentny, aktywny, przystojny, piękna, ma większe cycki, jest bardziej otwarty, albo ma bardziej giętkie kolana.
Różnimy się.
Ale nie bądźmy przy tym chujami. Nawet jeśli odniosło się duży sukces. Łatwiej się wtedy patrzy w lustro.
Traktuj ludzi z szacunkiem. Mogą cię zaskoczyć.
Photo by Natia Koiava/CC Flickr.com
Wpływy: „Prześniona rewolucja” prof. Andrzej Leder
January 15, 2016
Jak spać z wieloma kobietami?
Wyobraź ją sobie. Ma jakieś 18 – 23 lata. Jest zgrillowana na solarze, albo ma tani samoopalacz na twarzy. Ma tatuaż. Lekka panda na oku. Jest spocona, w końcu tańczyła przez kilka godzin. I jest narąbana, jak kapitan rosyjskiego kutra torpedowego. Teraz się zastanów: czy seks z nią będzie przyjemny? Marzysz o tym, prawda? To męska tęsknota za tanią zdzirą na raz. Za wielką ilością zdzir na raz.
W Nowym Roku w nowym kroku
Dzisiaj będzie brutalnie. Łagodniej będzie za tydzień. Jeśli nie lubisz, jak jest brutalnie, to wróć tu za siedem dni. Będę miał coś dla ciebie.
Tak na początku – rzecz, której kobiety nie rozumieją. Faceci żyją w rozkroku. Facet, który odniósł sukces to taki, któremu kobiety nie mówią „nie”, lecz na jego widok pałają żądzą jak najszybszego zdarcia z siebie ubrania, celem przybrania pozycji „zrób mi ten zaszczyt i mi wsadź, tylko błagam nie dzwoń po, nie chciałabym ci sprawiać kłopotu”. Facet, który odniósł sukces to taki, który umawia się z dużą ilością lasek, ładniejszych niż kobiety, z którymi umawiają się jego kumple. Facet, który odniósł sukces to facet, który zerżnął Francuzkę. Tajkę oraz Murzynkę. Z drugiej, jednak, strony – facet, który odniósł sukces, to facet, który ma rodzinę, który ma dzieci, który ma fajną żonę, który ma kota/psa/tchórzofretkę, dobre mieszkanie i dobry samochód.
Zawsze twierdzę, że goście, którzy młócą tyle lasek ile pomieściłaby linia przemysłowa do oprawiania drobiu, w rzeczywistości leczą tak swoje kompleksy. Mam kumpla, który każdą zaliczoną laskę wpisuje do bazy danych, łącznie z rozmiarem biustu, kształtem tyłka, pozycjami, w jakich ją zaliczył, oceną ogólną oraz oceną jaka była w łóżku. Dorzuca tam nawet ich zdjęcia profilowe z Facebooka. Kiedy ma doła, przegląda bazę.
Zawsze twierdzę, że rozwody bardzo często mają miejsce w małżeństwach, w których koleś doszedł do wniosku, że niewystarczająco sobie podymał. Wybaczcie mi mój francuski. Albo, kurwa, nie wybaczajcie. Mam to gdzieś.
Świnie lecą na wygląd i kasę
Mężczyźni uważają, że do sukcesów w wyrywaniu lasek potrzebna jest kasa (świnie lecą na kasę), potrzebny jest sześciopak, muły i wygląd (świnie lecą na wygląd) i potrzebna jest dobra nawijka (świnie lubią, jak ktoś im potrafi dobrze nawinąć makaron na uszy i rozbawić).
Czy pieniądze są ważne? Jasne.
Im jesteś starszy, tym bardziej potrzebujesz pieniędzy na to, aby zrobić wrażenie na kobiecie. Ale na kasę najbardziej wrażliwe są dzidy, które jej nie mają i wychowały się w biedzie. Gdy przychodzi do umawiania się z kobietami, które odniosły sukces, mają własne pieniądze, ich rodzice są względnie zamożni, wtedy twoje pieniądze przestają mieć większe znaczenie.
Czy dobry wygląd pomaga? Jak cholera.
Ale to nie tak, że te dwa czynniki determinują sukces albo jego brak. Możesz umawiać się z mnóstwem lasek, będąc totalnie przeciętnym gościem. Możesz walić samotnie w kiblu, mając spore pieniądze. Znam wielu facetów, którzy są ode mnie dużo przystojniejsi, znam wielu gości, którzy są ode mnie bogatsi, znam wielu kolesi, którzy są bardziej zabawni, a nawet takich, którzy lepiej ode mnie piszą. Ale wiecie co? Mimo to, zdecydowana większość z nich radzi sobie gorzej ode mnie z kobietami. Bo, na przykład, nie potrafią z nimi rozmawiać, nie potrafią komunikować swoich oczekiwań, nie są pewni siebie, nie wiedzą, czego oczekują od życia, nie potrafią sprawić, że kobiety będą czuły się przy nich wyjątkowo, nie potrafią dać im emocji.
Jeśli jesteś facetem, nawet łysym, zniewieściałym i płaczesz oglądając „Na wspólnej”, pamiętaj: czas gra na twoją korzyść.
Mężczyźni mają lepiej
Z badań prowadzonych w Stanach wynika, że szczyt swojej atrakcyjności na rynku faceci osiągają koło 36 roku życia. Kobiety mają go znacznie wcześniej, mając 23 lata. Na porównywalnych poziomach atrakcyjności jedni i drudzy są koło 30 -tki, czyli w momencie, kiedy normalni ludzie decydują się na związki. Atrakcyjność 20-letniego faceta jest, zgodnie z tą logiką, taka sama jak 50-latka. Z kolei 35-letnia kobieta jest na takim samym poziomie atrakcyjności, jak gość mający 55 lat.
Gówno prawda? Spokojnie, swój jad możesz upuścić w komentarzach. Nie kasuję komentarzy.
Z tych badań wynika bardzo prosta rzecz: dla facetów, kobieta sprowadza się głównie do jej fizyczności. Kiedy zaczyna ona przemijać, laska wypada dla nich z rynku i wchodzi w strefę mroku.
Mężczyźni wolą kobiety ładne niż mądre, ponieważ łatwiej im przychodzi patrzenie niż myślenie.
– Stanisław Jerzy Lec
Z kolei kobiety, patrzą na faceta, jako na cały produkt. Od opakowania, po wnętrze. Od osobowości, po ubranie. Kobiety, jak widać na tym przykładzie, są w swoim poszukiwaniu partnera bardziej sprawiedliwe. Cóż z tego, skoro przez to przegrywają. Kobieta, aby podwyższyć swoje notowania na seksualnym rynku, musi zrobić cycki, popracować nad swoją dupą, powiększyć usta, upodabniając się do glonojada, nie zaszkodzą jej też doczepy jak ma zbyt słabe włosy. A facet? Facet, żeby poprawić swoje osiągi, wystarczy, że zacznie się inaczej ubierać.
Liczy się lifestyle
Jeśli masz ciekawe życie, kobiety chcą się z tobą umawiać. To proste. Kobiecie trzeba zaimponować. Że wiesz, na przykład, co to jest stek blue, a co to single malt. Że potrafisz, kurwa, pilotować szybowiec. Że masz życie poza swoją pracą, piwem i kanapą. Że potrafisz wyjść poza swoją strefę komfortu. Więcej na ten temat pisałem kilka miesięcy temu.
Liczy się uczciwość
Kilka lat temu byłem uroczy cały czas. Teraz tylko bywam uroczy. Kilka lat temu chciałem się bawić, teraz chcę pisać. Niektórzy nazwaliby to dojrzałością, inni starością. Jestem, jednak, uczciwy względem swoich potrzeb. A Ty?
Jeśli siedzisz w knajpie i widzisz piękną kobietę, która ci się podoba i zamiast podejść do niej, lampisz się w nią tylko jak Bambi – jesteś nieuczciwy względem siebie. Bo chcesz ją poznać, chcesz ją mieć. Jeśli mówisz kobiecie „nigdy nie spotkałem nikogo takiego, jak ty” lub „chyba się w tobie zakochałem”, tylko po to, aby zdjąć lasce majtki – jesteś żałosny.
Myślenie jednego, a mówienie drugiego, jest oznaką słabych ludzi. Zenków bez kręgosłupa. Przyjaciół też tak dymasz? Mężczyzna mówi to, co myśli. Tylko wtedy jest uczciwy względem siebie. Widzisz kobietę, która ci się podoba? Podejdź do niej i powiedz: „Jesteś piękna. Podniecasz mnie, chcę ciebie, chcę ciebie bardzo, tu i teraz.” Jeśli mówisz, czego od nich chcesz, kobiety wiedzą, na co mogą się decydować. Chcesz seksu? To go dostaniesz albo nie. Ale uczciwie komunikujesz swoje potrzeby i oczekiwania. Czy się zgodzi, czy odmówi – wygrałeś.
Liczy się własne boisko
Parę dni temu, kilka kobiet podesłało mi profil faceta na Facebooku. Facet jest bardzo przystojny. Ma ponad tysiąc znajomych. Praktycznie same kobiety. Gdy zobaczy profil jakieś ładnej laski, od razu wysyła jej zaproszenie. Umieszcza tam posty, w których pokazuje, że jest zabawny oraz ma do siebie dystans. Pokazuje zdjęcia, na których wygląda dobrze. A później one biją się w komentarzach o możliwość wejścia do jego łóżka. Naprawdę biją. Walczą o jego względy. Bezwstydnie się podlizują. Ta, której się uda rozłożyć przed nim uda, czuje się jakby wygrała szóstkę w LOTTO. Genialne prawda?
Co zrobił ten facet?
Stworzył efekt WOW, w połączeniu ze znaną z psychologii zasadą niedostępności.
Jak to działa?
Zdarza się, że na imprezie do pomieszczenia wchodzi facet, którego wiele osób zna i lubi. Witają się z nim, uśmiechają się do niego, tworzy się wokół niego kółko adoracji. Kobiety, które go nie znają, od razu chcą go, więc, poznać. Są zaintrygowane. Efekt WOW.
Facet z akapitu wyżej, na Facebooku stworzył sobie miejsce, gdzie ten efekt ma nieustająco gwarantowany. Jest stałe grono fanek, które go adorują w nadziei na seks, i są nowe kobiety, które widząc ten podziw od razu są zaintrygowane. A ponieważ facet jest jeden, a kobiet dużo, aby go zdobyć zrobią wszystko.
Wnioski?
Facet, który chce zacząć umawiać się z kobietami powinien, więc, wybierać takie miejsca, gdzie kobiet jest dużo, a mężczyzn mało. Jeśli chcesz poznać kobietę, zapisz się na jogę. Tam zawsze jest mnóstwo kobiet, są bardzo wygimnastykowane, a na dodatek chodzą w obcisłych gaciach. Jeśli chcesz poznać kobietę, zapisz się na kurs gotowania. Tam też jest mnóstwo kobiet, one ci ulepią pierogi, ty weźmiesz je na lody.
Jeśli chcesz poznać kobietę, zacznij pracować w organizacji charytatywnej. Zrobisz coś dobrego, poznasz mnóstwo fajnych lasek, które uwielbiają się opiekować. Zaopiekują się, więc, tobą. Od stóp do…
Jeśli chcesz poznać kobietę, zapisz się na kurs tańca. Tam jest dużo kobiet, a taniec jest pełen seksu. A jeśli i tam nie zaliczysz, może powinieneś zainteresować się facetami?
Ale zapamiętaj
Czy podobają mi się 23-latki w stylu Charli xcx? Owszem. Czy chciałbym się związać z 23-latką? Ni chuja.
Bo kobieta to nie tylko dupa. To nie tylko nogi. To nawet nie tylko cycki. Zwiąż się z kobietą, z którą zwyczajnie lubisz być.
Aha. Całujesz tu.
Rysunek: Aleksandra Wysocka
January 7, 2016
Ona czuje we mnie piniądz (Jak poradzić sobie z kasą w związku?)
W szkole nie uczą nas jak odnajdywać się w związku, ani – co by się w sumie przydało – jak odnajdywać punkt G. Co najwyżej dostajemy porady, jak odnaleźć pantofelka albo Nową Zelandię na mapie, albo jak grać na flecie prostym.
Kobiety dostają, więc, bzdurne kolumny w kobiecych magazynach. Pytanie: „Jaka jest różnica między dojrzałym, a niedojrzałym związkiem?” Odpowiedź: „Nigdy nie będzie tak, że twój facet będzie przez całe życie taki sam jak wtedy, na pierwszej randce”. Jasne, że nie będzie. Na pierwszej chciał z ciebie ściągnąć stanik, na kolejnych już to zrobił, a mężczyźni lubią gonić i starać się. Celowo nie mówimy tutaj o chłopcach, którzy mieszkają z matką, bo matka jest najważniejsza, używają fluidu i golą włosy na dupie.
Z kolei mężczyźni, mają od swoich kumpli złote rady, z których większość sprowadza się do stwierdzeń: „Zerżnij ją, to się uspokoi.”, „Przeczekaj, to jej przejdzie.” albo „Rzuć ją.” (w domyśle: „…bo z niej już nic nie będzie.”)
Ślepy prowadzi ślepego.
Swoją drogą, jedną z najmądrzejszych wskazówek, jakie facet może dostać w życiu, Ufo dostał od ojca. A ja wam ją przekażę gratis, czujcie się docenieni. Gotowi? „Jeśli potrafisz przepraszać, mimo, że wcale nie czujesz, że powinieneś przepraszać, to znaczy, że jesteś gotowy do małżeństwa.”
Tyle, że obecnie ojcowie zdezerterowali z funkcji życiowych przewodników. Zagubili się w marzeniach o PLN-ach i jakieś młodej dupie, która sprawi, że jeszcze raz poczują, że ich życie ma sens. Dzisiaj, jednak, nie będę pisał o młodych dupach, ani nawet o cyckach, tylko o przyziemnej mamonie. O tym, jaki ma ona wpływ na związek.
I nie chodzi mi o rady w stylu, że kobietom trzeba kupować kwiatki, a czasami to nawet biżuterię, bo w tym nie ma, przecież, nic dziwnego. Olej w samochodzie też trzeba zmieniać od czasu do czasu, czyli raz na jakieś 20 tys. kilometrów i nikt się z tego powodu nie dziwi.
Znam jednak naprawdę wiele związków, które nieźle rokowały, ale poróżniła ich kasa.
Bo ona się zbyt uzależniła od niego finansowo.
Bo on musiał spłacać jej długi, a kiedy to zrobił, poczuł się wykorzystany.
Kobiety z mężczyznami bardzo często kłócą się o pieniądze niezależnie od tego, czy mają ich dużo czy mało. Taka Angelina Jolie z Bradem Pittem też się pewnie kłócą, lecz są to całkiem inne pieniądze.
< Brad, dlaczego kupiłeś czwartą wyspę w tym miesiącu. Czy cię posrało???
Angie, muszę mieć po jednej dla każdego dziecka!!>
Będąc w związku trzeba zaakceptować fakt, że myślicie całkiem inaczej o kasie. Bo w pewnym momencie poczujesz lekkie ukłucie. To będzie pokusa. Kiedy widzisz, że twój partner inaczej obchodzi się z pieniędzmi niż ty, masz od razu ochotę wytknąć, jak bardzo jest w błędzie. Ale wiesz co? Pierdol to. Zrozumiesz, że macie po prostu całkiem inny sposób widzenia tego tematu. I za rok, kiedy właśnie ta sama laska będzie klęczała przed tobą w kusej kiecce z rozpuszczonymi włosami, pomyślisz: „Tak, Czarny miał rację.”
Czego nie wiedzą faceci
1.
Nie wiedzą, że kobiety mają większe wydatki
Facet, mówimy o klasycznym facecie, ma jeden szampon, który jest przy okazji płynem do mycia ciała i według niego to wszystko, co mu wystarczy do szczęścia. A nie. Jeszcze ma jakiś krem. Toteż gdy siedzi naprzeciwko kobiety, z którą umówił się po raz pierwszy albo drugi – a noc jest ciepła i obydwoje są młodzi i wino smakuje tak cudownie – nie wie, że ona przed wyjściem z domu, aby nie uciekać od lustra z wrzaskiem, wydała przynajmniej te kilka nędznych stówek.
Dobra, to teraz jesteście gotowi, aby poznać Martę.
Marta jest kobietą luksusową, bo ją na to stać i na to zarabia, a poza tym musi wyglądać, bo taki jest standard w jej środowisku. Zatem Marta mawia, że nie ma ludzi brzydkich, są tylko biedni.
„Stąd te biedne laski z Pragi, sprawiające wrażenie wymalowanych, a mają na sobie tylko podkład, źle dobraną szminkę, rozmazany tusz i tanią kredkę do oczu. Wprawne oko (moje) na pierwszy rzut oceni, ile kobieta wkłada w siebie kasy.”
A Marta wkłada dużo, a nawet za chwilę podam ile konkretnie.
„Podkład Chanel czy Dior widać, odbija światło, ale się nie świeci. To samo drobno zmielone pudry np. Les Voilettes Guerlain.
Tani, utleniający się Rimmel robi z twarzy maskę i wygląda się jak studentka zaocznego licencjatu z Kozienic, szukająca sponsora. Podobnie bronzer. Tani, daje efekt pomarańczy. Drogi, jest chłodny, ale złoty jak opalenizna z Malediwów. Dlaczego? Tanie pigmenty to te pomarańczowe i mają kredową bazę. Cienie do powiek (tanie) mają mało pigmentu, ale sporo tych kredowych substancji, dają efekt zmęczonego oka.
Sztuką jest nałożyć na siebie wiele produktów tak, by wyglądać na wyszlifowaną i piękną. Znam może 3 – 4 dobre produkty z marek rossmannowskich: róż Bourjois, tusz do rzęs Lovely, produkty do brwi L’oreal i tyle.
Szampon Kerastase to 100 pln na miesiąc, odżywka 200 zł, olejek Ultime Elixir ok 100. Olejek starcza na dłużej niż miesiąc. Ale zawsze się cos skończy.
Samoopalacz, temat rzeka. Tani śmierdzi i daje efekt biedy z Grochowa. Terracotta Guerlain zostawia smugi, choć jest droga. A trzeba być w łóżku jak biszkoptowy labrador, a nie jak świnka Peppa.
Hybryda na paznokciach, 100 zł raz na dwa tygodnie. Ale ja robię tylko stopy, bo lubię zmieniać lakiery często. Unikalny i mój ulubiony kolor Marc Jacobs w odcieniu Petra kosztuje 89 zł, każdy facet mówi „masz takie piękne paznokcie”.
Glamglow. Spa w słoiku. 30-50 ml za 229 pln każdy. Działa, nierozcieńczone składniki. Jest jak drogi zabieg w day spa. Opłaca się, taniej wychodzi i starcza na dłużej.
Fryzjerzy, to temat rzeka. Tu sky is the limit, zwłaszcza gdy do farby dodają olaplex, który nie niszczy włosów.
Osocze małopłytkowe, u lekarki po ultra znajomości 350 zł. Raz w miesiącu trzeba zrobić, żeby wyglądać 10 lat młodziej.
Rzęsy z norki, założenie 250-300, uzupełnienie raz na miesiąc 100-150 zł.
Kremy do twarzy. To nieprawda, ze drogie to tyko marketing. Że taki sam skład. Masło shea czy inny półprodukt może być dobrej jakości i jakości rodem z tygodnia senegalskiego w Lidlu. W kremie za 10 zł nie ma prawa być retinolu. Bo się rozkłada pod wpływem światła i w za niskim stężeniu”
Na stwierdzenie, że mamy równouprawnienie, a więc kobieta powinna płacić połowę kasy za kolację Marta prycha lekceważąco.
– Tak, równouprawnienie polega na tym że ja suszę godzinę włosy do pasa i prostuję je dodatkowe pół godziny, a facet płaci za kolację. Podliczyłam, ze wydaję na urodę 1500-2000 zł miesięcznie. Nie wspominam o bieliźnie, pończochach, ciuchach, butach itd. O jedwabnych haleczkach. Wolałabym płacić rachunki na randkach, serio, wychodzi taniej – twierdzi Marta.
I jak tu płakać po facecie skoro ta maskara kosztowała aż tyle kasy? Oczywiście, możemy przyjąć, że Marcie w dupie się poprzewracało od tego dobrobytu. Ale normalna kobieta potrzebuje mieć dużo więcej niż mężczyzna pieniędzy na swoje potrzeby, które, jak wynika z listy wyżej, są dla nas w chuj niezrozumiałe. Czyli musi mieć na uzupełnienie rzęs, na fryzjera, paznokcie, raz na jakiś czas kosmetyki, bo skończy jej się podkład, czy tampony, albo płyny do demakijażu, balsamy, etc.
O co chodzi z tym uzupełnieniem rzęs i jakim cudem zatrudnia się do tego norki – nie pytajcie, nie mam pojęcia.
2.
Nie wiedzą, że kobiety udają nie tylko orgazmy
Kobiety kłamią, mówiąc:
„Przecież mnie nie interesuje ile zarabiasz.”
„To twoja sprawa, na co wydajesz pieniądze.”
I oczywiście są tacy faceci, którzy w to wierzą. No, ale żyjemy w kraju, w którym mężczyźni są naiwni. A później wierzą, że najlepszym samochodem jest Golf, piwem Tyskie, a ona jest z tobą, bo masz dobry charakter.
Kobieta od samego początku ocenia: jakim jeździsz autem, czy masz swoje mieszkanie, czy nie jesteś hazardzistą, czy nie jesteś skąpy albo zbyt rozrzutny, czy nie jesteś zombie. Czy jej imponujesz.
Nie zapyta wprost. Ale węszy. Idziecie na kolację? Ona czyta menu i po cichu wybiera dwie opcje. Następnie pyta, co ty bierzesz. Jeśli weźmiesz coś tańszego, tak zrobi i ona. Będzie myślała, że nie masz kasy. Bo ocenia instynktownie, czy jesteś na tyle stabilny, aby była z tobą w związku.
3.
Nie wiedzą, że kupując kobietę, kupujesz obecność, a nie uczucia
Jeśli jesteś leniwym i zamożnym hedonistą po 40-tce, to czasami dochodzisz do wniosku, że kobiety kupuje się tak, jak powiększony zestaw w McDonaldsie. Masz Tindera, se wybierasz. Łącznie z wagą i wielkością cycków.
Mój znajomy mecenas kupił sobie tak kobietę. Młodszą o 10 lat. Jak on jest 6-tką, to ona 9-tką. To była miłość od pierwszego włożenia. Ona pokochała jego limit kredytowy, on jej długie włosy, twardy tyłek, małe cycki, oczy jak zmrożony lód. Oszalał dla niej. Ożenił się z nią. Kupił jej luksusowy apartament. Kupił jej samochód. Zabierał na luksusowe wakacje. A ona po dwóch latach go rzuciła, bo nie była w stanie tego dalej ciągnąć. On nadal się łudzi i czeka na nią w wielkim, pustym mieszkaniu.
Pisałem o tym, ale przypomnę: Kupujesz wsady, nie wierność. Kupujesz to, że inni patrząc na nią, na jej uda, cycki, kieckę, biżuterię i samochód, za które zapłaciłeś, myślą TEN TO DOPIERO MA SZCZĘŚCIE. Ale, ziomek, cały czas obowiązuje zasada: „kupujesz ozdobę, dostajesz ozdobę”. Nie wierność, miłość oraz przywiązanie. Bo, widzisz, kobieta to taka dziwna istota, że nie szanuje tego, który tylko płaci.
Czego nie wiedzą kobiety
1.
Nie wiedzą, że facet płaci, jeśli mu zależy
Zasady kolacji i kawy w męskim wykonaniu są elementarnie proste. Jak antropogeniczne elementy przyrody nieożywionej.
Z kumplami- każdy stawia kolejkę. Na piwie z koleżanką- płaci się po połowie. A jak się na kolację czy kawę zabiera kobietę, która się podoba i która kręci, to się płaci rachunek bez zmrużenia oka. I jeszcze gość jest cały dumny, że z taaaaką laską paraduje przed innymi facetami. I ci faceci wokół też nie mają wątpliwości, że to randka, ponieważ na randkach płaci facet.
2.
Nie wiedzą, że dla mężczyzn jedzenie jest ważne
Kobiety mawiają „Jeżeli myślisz, że przez żołądek trafisz do serca mężczyzny, to celujesz jakieś 15 centymetrów za wysoko. Gdyby tak było to by do kochanek chodzili na pierogi.” To pomyłka. Seks to seks, miłość to miłość, a każdy facet z chęcią opierdoli coś na ciepło.
Dla facetów utrzymanie domu to właśnie żarcie. Ewentualnie czynsz, plus rachunki za telefon.
Nie ma żarcia w lodówce? Świat się zatrzymał w niewłaściwym miejscu. Chyba, że, kurwa, obok lodówki czeka falafel.
3.
Nie wiedzą, że kobieta zawsze powinna mieć własne pieniądze
Jest ładna kobieta. Ma bardzo bogatego męża, który ma własną firmę. Jest zatrudniona u niego w firmie, chociaż siedzi z dziećmi w domu. Dostaje co miesiąc cztery tysiące „kieszonkowego”, z czego kupuje ciuchy sobie i dzieciom, nie interesują ją opłaty, ani jedzenie, bo za wszystko płaci on. Ostatnio kupił jej nowe BMW.
Czego nie wie? Że on ją rzuci.
Mężczyźni nie czują szacunku do kobiet, nad którymi mają całkowitą kontrolę.
Nigdy nie licz na pieniądze faceta. Nigdy nie pozwól sobie na to, aby stała się utrzymanką. Trzeba być dziewczynką niezależną finansowo, żeby – jak się związek posypie – nie zostać w totalnej dupie. Albo – gdy serduszko już nie będzie pukać do tego pana – żeby można było normalnie odejść.
Aha. Trzy konta. Jedno jego, jedno twoje, jedno wspólne. Ale oczywiście, zrobisz jak chcesz.
Photo by Peter Grifoni/CC Flickr.com
December 18, 2015
Dlaczego politycy nas dymają?
„Rzeczpospolita to wielki burdel, konstytucja to prostytutka, a posłowie to kurwy!”
„Tylko dzięki zaiste niepojętej, a tak wielkiej i niezbadanej litości boskiej, ludzie w tym kraju nie na czworakach chodzą, a na dwóch nogach, udając człowieka.”
„Publiczne szmaty!” (to o posłach)
„Polacy są narodem idiotów.”
„Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić.”
„Polska, sami Polacy to twierdzili, nierządem stoi. Polska to jest prywata, Polska to jest zła wola. Polska to jest anarchia.”
I moje ulubione: „Raz się skurwisz, kurwą pozostaniesz!”
Co to za Polakożerczy skurwiel? To marszałek Józef Piłsudski. Jakby nie było geniusz, który doprowadził do odzyskania niepodległości. Nie sądzę, jednak, abyśmy wtedy czy teraz jakoś szczególnie różnili się od Niemców, Szwedów czy Francuzów.
Bardzo nie lubię takiego zwrotu, często używanego w dyskusjach: „w normalnym kraju, to by było tak i tak”. Albo: „na Zachodzie to nie do pomyślenia”. Jest wiele krajów bardzo rozwiniętych, w których nie można się wykąpać po 22-giej, bo to komuś przeszkadza. Zabiera się dziecko rodzicom, bo dostało od matki klapsa. Albo – jedziemy samochodem, wyprzedzamy, ktoś dzwoni na policję, donosi na nas. W każdym z tych krajów, które nazywamy normalnym jest coś, co z naszej perspektywy wydaje się nienormalne. Ale te frazy nam się podobają, bo chcemy słyszeć to, co chcemy.
Z tymi politykami w Polsce to też jest tak, że niczym oni się nie różnią od tych, którzy są za Odrą. Tylko, że ci, których mamy u siebie, są nam bliżsi, więc bardziej widzimy ich wady. A nasze polityczne wybory również nie są specjalnie oryginalne. Takich Macierewiczów czy Niesiołowskich to w tzw. demokratycznym świecie jak sześciopaków piwa w Biedronce . A nawet bardziej pierdolniętych. Przy takim Donaldzie Trumpie („Jeśli musisz używać viagry, to znaczy, że to nie ta kobieta”), który ma szansę zostać kolejnym prezydentem USA, to nawet Korwin blado wypada.
Polityk to ma się podobać
W dzieciństwie lekarze uznali, że Jon Gnarr jest walnięty i na dwa lata wsadzili go do szpitala psychiatrycznego. Później uznano, że ma dysleksję, ADHD i trudności z nauką, a on miał to w dupie i grał na basie w kapeli punkowej o dziwnej nazwie, którą można przetłumaczyć jako “Katar”.
Egzaminu na studia nie zdał, został taksówkarzem. Razem ze swoją przyszłą żoną Jóhanną szlajał się po mieście z zespołem The Sugarcubes. Jego wokalistką była Bjork, która wtedy była jeszcze mało znana. Zresztą do tej pory Jóhanna i Bjork są dobrymi kumpelami. Gnarr zaczął pracować jako komik w lokalnym radiu, wystąpił w kilku filmach, zatrudnił się w agencji reklamowej, wyprodukował sporo popularnych reklam telewizyjnych, a później obskoczył kilka seriali. A w 2009 roku, wkurwiony na to, jak wydymali ich politycy na spółkę z bankierami, razem z kumplami założył własną partię “The Best Party”.
Jeśli chodzi o obietnice wyborcze, to byli bardzo szczerzy i od razu zapowiedzieli, że nie dotrzymają żadnych. Ale oczywiście obiecali. Na wypasie. Tak w skrócie: darmowe ręczniki na wszystkich basenach, Disneyland, parlament bez narkotyków (ale stopniowo, do 2020) i polarnego misia dla zoo w Reykjaviku. No i coś, co miało być dowcipem, trochę ich zaskoczyło, bo dostali 34,7 proc. wszystkich głosów. Co zrobił Gnarr? Powiedział, że nie zawrze koalicji wyborczej z nikim, kto nie oglądał „The Wire” (Prawo Ulicy). Bo to jego ulubiony serial. A później został burmistrzem Reykjaviku. Pojawił się na Gay Pride przebrany za Drag Queen, życzenia świąteczne składał w czapce świętego Mikołaja i w stroju Lorda Vadera, a na ściance, jako rycerz Jedi, pozował z Lady Gagą.
W ubiegłym roku zrezygnował ze startu w wyborach, bo – jak stwierdził – stałby się zawodowym politykiem. Mi i tak najbardziej podoba się jego córka Margret.
Gdyby ktoś się napalił, to laska ma czarny pas w Taekwondo.
Czy Gnarr był dobrym burmistrzem miasta? Ni chuja nie wiadomo. Ale go lubicie prawda? Bo ma ładną córkę, bo ma pojebane pomysły, bo pozował z Lady Gagą itd. Podobna historia była niedawno z nowym premierem Kanady Justinem Trudeau. Czego dowiedzieliśmy się o panu Trudeau? Że był instruktorem jazdy na snowboardzie, że ma zdjęcie na którym stoi w pozycji boksera, prezentując tatuaż, że jest przystojny, że połowa jego rządu to kobiety, a wśród nowych ministrów znaleźli się też Indianie, imigranci i niepełnosprawni.
Czy to dobry rząd? Ni chuja nie wiadomo.
Tym samym typem polityka jest u nas prezydent Słupska Robert Biedroń. Co o nim wiadomo? Że jest gejem, jest sympatyczny, jeździ na rowerze do ratusza, zakazał wjazdu do Słupska cyrkowi, palił marihuanę i kazał policzyć krzyże w urzędach podległych miastu. Luzacki gość.
Czy jest dobrym prezydentem? A skąd ludzie mają to wiedzieć? Przecież nie potrafią tego ocenić.
Jednym z najbardziej kłamliwych powiedzeń jest to, że o gustach się nie dyskutuje. O gustach jak najbardziej się dyskutuje. I to głównie o nich. Choć czasami jestem wielkim zwolennikiem hipokryzji. Innymi słowy, żeby ludzie wstydzili mówić się to, co mówią.
Jeśli, ktoś chce się dowiedzieć jak myślą Polacy, to niech poczyta komentarze na Pudelku. Ja przeczytałem i się wstydzę.
Ludzka zdolność pojmowania wiedzy o świecie już dawno jest mocno ograniczona. Przeciętny człowiek nie jest, więc, w stanie w sposób sensowny powiedzieć, czy likwidacja OFE jest dobra, czy zła. Nie potrafi ocenić, czy 500 zł od potomka zwiększy dzietność, czy spożycie. Nie wie, czy i jak ratować górnictwo. Nie kuma, o co chodzi z Trybunałem Konstytucyjnym.
Żeby wypowiadać się mądrze na jakiś temat, trzeba znać kontekst. Zrozumienie tego kontekstu jest zazwyczaj trudne, dlatego większość ludzi ocenia. Albo szuka tematów emocjonalnych. Społeczne debaty zasadniczo dotyczą więc dupy i okolic. Aborcja. InVitro. Małżeństwa gejów. Prosty wybór: jesteś na tak, albo na nie.
11 kolesi w przepoconych gaciach cię dyma
Ludzi można przekupić za 500 zł, bo im tych 500 zł brakuje i ja to bardzo rozumiem. W miarę upływu czasu, stajemy się coraz bardziej sfrustrowani. Bo jak wygląda nasz świat? Stworzono nam nadzieję, że będzie zajebiście i nagle się okazuje, że zajebiście to jest określonej, niewielkiej grupie, trochę większy odsetek ludzi jakoś sobie radzi, ale większość czuje się wydymana. Że ci, którzy mają kasę, mają jej coraz więcej, że dzieci po raz pierwszy od dekad będą żyły gorzej nich ich rodzice, że mieszkanie w wynajętym pokoju do 40-stki i brak perspektyw. Prekariat, pokolenie wiecznej bezetatowości.
Jak w takiej sytuacji za pomocą wyborczej kartki wypowiedzieć wszystkie myśli, które cisną się na usta, skoro pierwszą z nich jest „spierdalajcie”? Skoro ZUS cię dyma, Tusk cię dyma, Kaczyński cię dyma i jedenastu jego kolegów w przepoconych gaciach cię dyma?
Ludzie robią to w prosty sposób: nie wybierają na TAK. Wybierają na NIE. Tych wyborów nie wygrał więc PiS, tylko przegrała PO, tak samo jak osiem lat wcześniej nie wygrało ich PO, tylko przegrał PiS. W dzisiejszych czasach zwycięstwo w wyborach nie zależy, bowiem, od polityków. Zależy od stopnia wkurwienia społeczeństwa. A jak gdy społeczeństwo jest szczególnie złe, to na złość głosuje na kogoś takiego, jak Kukiz.
Bo społeczeństwo nie myśli o tym, co będzie za 5 czy 10 lat. Decyzje, które podejmujemy, podejmujemy dzisiaj. Martwimy się dzisiaj. Stresujemy się dzisiaj. Cieszymy się dzisiaj. De facto żyjemy w czasie rzeczywistym. Nie potrafimy więc wybierać na przyszłość, tak samo jak większość ludzi nie potrafi odkładać kasy na przyszłość.
Po tym wstępie z Piłsudskim pomyśleliście, że to fajny gość prawda? Nieźle jedzie mięsem i ma zdrowe poglądy. Piłsudski za swoich rządów uwięził ponad 5 tys. osób, w tym 84 parlamentarzystów, czyli więcej niż internowano w stanie wojennym a jego ludzie potrafili mordować przeciwników politycznych.
Dlaczego politycy nas dymają? Bo, na to pozwalamy. Bo, pozwalają na to miliony ludzi na całym świecie. Co by się stało gdyby jednego dnia PO, PiS, Nowoczesna, PSL się rozwiązały?
Powiem wam: kondory w Peru, przestałyby srać.
Nie stracilibyśmy absolutnie nic. Za to my jesteśmy im bardzo potrzebni. Bo, trzeba przecież wrzucić do urny głos.
Photo by Ana Bierzanska/CC Flickr.com
Piotr C.'s Blog
- Piotr C.'s profile
- 36 followers

