Dziady i małolaty

Jeśli zapytacie mężczyznę – singla po 40 tce co jest jego największym sukcesem w życiu odpowie: praca.


Jeśli zadacie to samo pytanie singlowi po 30- tce odpowie praca.


Jeśli zadacie to pytanie odnoszącemu sukcesy żonatemu 40 kilkulatkowi odpowie „rodzina”, ale pomyśli praca.


A wiecie co jest potrzebne facetowi, który odniósł sukces?



Artefakty tego sukcesu.


Artefaktem jest samochód, a jeśli sukces jest naprawdę duży może to być kilka samochodów. Artefaktem jest też dom, albo mieszkanie.


[Jeśli ktoś zapytałby mnie prywatnie co jest moim pożądanym artefaktem odpowiedziałbym, że chcę zamieszkać w białym domu na plaży w obcym kraju z oknami od podłogi do sufitu, gdzie mówią po angielsku i zostać tam przez rok. Dom nie musi być mój. Może być tylko wypożyczony. Ale powinien mieć wielki taras. I równie wielki barek.


Chciałbym budzić się rano w białej pościeli i jeździć na skuterze do pobliskiego miasteczka. Kupować tam gazetę i pić kawę. A następnie pić kawę i czytać tę gazetę.]


Artefaktem jest cienki 60 calowy telewizor, zegarek Omega i garnitur od Turbasy albo Zaremby. Rower ostre kolo, zagraniczne wycieczki, wygolona na łyso głowa świecąca dobrymi kosmetykami i czasami ciało katowane na siłowni cztery do pięciu razy w tygodniu z trenerem personalnym. Czasami też nie bo mężczyźni lubią uważać, że jeśli już są bogaci, to mogą mieć brzuch. W końcu jak im laska będzie robiła loda, to się po prostu schowa głową pod nim. A jak się leży na łóżku to w ogóle nie ma problemu.


I teraz jak facet ma już to wszystko w grę wchodzi kolejny artefakt. Potrzebuje kobiety. Blondynki (częściej jest to blondynka). Cycki ma małe albo duże to już zależy od upodobań. Ale ma dobrze wyglądać u boku. Budzić zazdrość. Podkreślać: jestem samcem, który dostaje to co chce. Podziwiajcie mnie kurwa. Zazdrośćcie, że jeżdżę taką furą i pieprzę taką laskę. A za resztę zapłacę Master Card.


Jak to wygląda od drugiej strony? Kiedy jesteś potencjalną kandydatką?


„Widzisz, jestem małolatą, millenialsem, mam dwadzieścia-parę lat. W pracy mamy mały luzacki zespół, wszyscy się znamy i lubimy, więc sporo o sobie wiemy i tak się składa,że na co dzień pracuję z panem właśnie koło czterdziestki. Jest w miarę ogarnięty życiowo, ma fajną pracę, która daje mu i kasę i paradoksalnie, trochę luzu.


Niestety, rośnie mu brzuszek, przerzedzają się włosy, nie maleje natomiast nadzieja na to, że znajdzie kobietę swojego życia, która spełnia oczekiwania. Kobieta życia ma być (sądząc po dotychczasowym targecie) przynajmniej dychę od niego młodsza, preferowane są dziewczyny tuż po studiach (najlepiej za granicą), ponadprzeciętnie ładne, jędrne, oczytane, znające się na winach i sztuce, nie mylące „bynajmniej” z „przynajmniej”. Takie kobiety oczywiście istnieją, nawet się z tym panem zadają, bo ogólnie rzecz biorąc jest ciekawym człowiekiem, ale potem zdecydowanie kończą z facetami w swoim wieku, może bez sześciopaka, ale i bez brzuszka – oczytanymi, aktywnymi, znającymi się na sztuce i winach, z perspektywami na fajne życie.


Pan ów nie widzi reguły w serii failów w swoim życiu uczuciowym. Łazi za tymi małolatami, małolatom to pochlebia, lubią jak się je zabiera Cirque de Soileil, urodzinowe prezenty z Sephory i jak się ich poznaje z ważnymi ludźmi, ale koniec końców zawsze odkładają zabawki na półkę i już na poważnie lądują z facetami w swoim wieku.


Kiedyś mocno adorował mnie piętnaście lat starszy pan z Frankfurtu, którego poznałam na praktykach. Pan był zdaje się bardzo pewny swojego uroku osobistego oraz promiskuityzmu Słowianek, a najbardziej tego, że te drzwi otwiera się nie kluczem, a złotą kartą z ING. Nic bardziej pościelowego się nie zdarzyło, on był wytrwały, wyznał mi miłość na skajpie a ja byłam jeszcze super młoda i trochę naiwna, nie wiedziałam jak się z tego wykaraskać. W końcu napisałam mu maila, że jednak nie, że bardzo jest miły, ależe fenks e lot. Sześć lat później na fejsbuku widzę jak wspólni znajomi składają mu życzenia z okazji bobasa, zrobionego z kobietą na oko max pięć lat młodszą. Pięć, nie piętnaście. Wystarczy zrezygnować z założenia, że kobietom po trzydziestce rośnie vagina dentata i wuala.


Widzisz, tyle się mówi o kobietach którym wianek już nieco więdnie, a które mają wygórowane oczekiwania wobec Mężczyzny Życia. IMHO facetów w analogicznej sytuacji jest drugie tyle.


Żyją w jakimś świecie fantazji, że są jak wino, że laskom imponują, że siwizna uszlachetnia, że łysina to prawie jak Bruce Willis, że przecież często facet w związku jest starszy, że w końcu Clooney wyrwał Amal, a jest między nimi ile, 15 lat różnicy?


Sęk w tym, że żaden z nich nie jest Clooneyem (ani Willisem). Mogą sobie kupić ostre koło, jeździć na kajta do Brazylii i w ogóle być turbo młodzieżowi, ale za 10 lat one będą miały 35 lat a oni będą już starymi dziadami. Serio, kaman, nie mają w domu lustra? Jasne, można iść w stereotypy, że faceci to tak tylko chcą poruchać a laski się napędzają na ślub. Oraz, że laski chcą mieć samicze poczucie bezpieczeństwa i bardziej niż pesel liczy się złota karta. Tyle, że właśnie, to stereotypy a zdesperowanym facetom po czterdziestce rozwiązują się języki po alkoholu i zaczyna się jęczenie, że przecież ja mam tyle do zaoferowania a żadna mnie nie chce.”


To nie tak. Facet, który chcę mieć artefakt dostanie go. Jeśli chce mieć 21 – 25 latkę, która ceni „ustabilizowaną sytuację materialną” to się znajdzie taka. Ona będzie mówić, że „różnica wieku jej nie przeszkadza”, że „pieniądze nie są ważne” i może nawet przez chwilę będzie wierzyć w to co mówi. Ale różnica wieku owszem przeszkadza i pieniądze w związku też są ważne, mimo, że to niepopularne.


Bo jakoś tak jest na tym świecie, że ten facet, który ma więcej pieniędzy ma również większy wybór jeśli chodzi o potencjalną reprodukcję. A kobiety tyłkiem doskonale potrafią podnosić swoją pozycję społeczną.


Takie życie.


Tylko czy związek 40 latka z 25 – latką to da im obydwojgu szczęście?


Nie widzę nic złego w tym, że facet jest starszy od kobiety. Czasami to wręcz wyrównuje różnice.


Kobiety maja ten problem ze mężczyźni przez całe życie za nimi nie nadążają. Nie nadążają gdy one mają po 20 lat i oni mają po 20 lat. Bo one chcą owszem aby ktoś z nich zdjął to co założyły po południu specjalnie dla niego. Ale wcześniej chcą żeby wziął je na coś więcej niż romantyczny wieczór w Mc Donalds i chociaż potrafił rozbawić a nie chciał tylko przetestować pozycje, które zobaczył ostatnio na Red Tube.


Nie nadążają gdy one mają po 27 – 30 lat i chcą usłyszeć jak facet szepcze im do ucha uśmiechając się tajemniczo: jesteś piękna, zerżnę cię tak, że nie będziesz mogła chodzić przez tydzień.


A ich rówieśnik coś tak duka i uroczo się rumieni.


Nie nadążają nawet na łożu śmierci, bo to faceci umierają wcześniej.


Moim zdaniem jest tu jednak jeden haczyk. Coś w rodzaju kodu pokolenia. Nie sądzę aby była w stanie zrozumieć mnie kobieta, która nie wie kim była Sandra, Sabrina oraz Samantha Fox. I pod którą kręciłem śmigłem oglądając kupione w Łebie pocztówki. I która była na tych pocztówkach topless.


Nie sądzę aby zrozumiała mnie kobieta, która nie wie co to był Peweks i dlaczego kupione tam lego było dla mnie ważne, dlaczego podoba mi się „Gra o Tron”


Obstawiam że jeśli związek ma wyjść to musi opierać się na równowadze. Ja jestem mądry i bogaty a ona jest ładna i ma duże cycki to moim zdaniem za mało.


5215221169_74a1d21c56_b Photo by Ryan SeyeaulCC Flickr.com


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 29, 2014 08:57
No comments have been added yet.


Piotr C.'s Blog

Piotr C.
Piotr C. isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Piotr C.'s blog with rss.