Mój test wolności

Wolność kojarzy mi się z morzem. Mam taki test, któremu się jeszcze od czasu do czasu poddaję.


Ten test nazywa się: czy jestem jeszcze młody? Czy jestem jeszcze szalony? Czy potrafię być dzieckiem? Czy potrafię być spontaniczny?


A może już do reszty zdechłem w korporacyjnym kieracie, który daje nam pieniądze za coś czego kupić nie można: nasz czas, naszą pasję i nasze życie?


Wygląda to tak, siedząc w samochodzie o dowolnej porze dnia, tygodnia, roku zawracam samochód i jadę nad morze. Nie przejmując się jakie spotkanie będzie za chwilę, co muszę zrobić rano.


Jesteśmy tutaj na chwilę. Jakoś jestem przekonany, że za 20 lat nie będziemy pamiętać jak fantastycznie wypełnialiśmy tabelki, odpowiadaliśmy na pocztę firmową i z jaką gracją nalewaliśmy sobie kawy w salach konferencyjnych.


Będziemy za to pamiętać te chwilę gdy byliśmy jeszcze spontaniczni.


Kiedyś już zadałem to pytanie: co byś zrobiła/ zrobił gdybyś wiedział, że jutro umrzesz? A gdybyś wiedziała, że umrzesz za tydzień? A za miesiąc? A za dwa lata?


Zmieniłabyś wszystko prawda?


Tak jak zmieniają się ludzie kiedy dowiadują się, że są chorzy. Tracą swoją nieśmiertelność.


Zaczynają rozumieć,  że  przecież umieramy cały czas.


Nie znamy tylko momentu kiedy to nastąpi. Ale ich śmierć jest nagle policzalna.


Dzisiaj mogłem zginąć kilka razy. Mogłem potknąć się pod prysznicem, uderzyć głową o kamienną posadzkę, krew spływała by szeroką strugą do odpływu.


Mogłem wjechać w betonową ścianę jadąc czarną Hondą Trasą Łazienkowską z prędkością 90 km na godzinę bo pękłaby mi opona.


Mogłem umrzeć w windzie, która spadłaby nagle kilkadziesiąt pięter w dół.


Mogłem zakrztusić się śmiertelnie szaszłykiem z kurczaka (swoją drogą nie smakował mi, był za suchy, szaszłyka z kurczaka trzeba zabezpieczyć czymś tłustym i wilgotnym kiedy kładzie się go do ognia a wcześniej namoczyć).


Mogłem odejść. Ale jestem. Czy jeszcze żyję?


Morze to mój test.


Zapytacie dlaczego morze? Kiedy byłem jeszcze małym ślicznym chłopcem pojechałem z przyjaciółmi nad morze. Była to nasza pierwsza dorosła wyprawa. Mieszkaliśmy na plaży. Nocowaliśmy na niej. Patrzyliśmy w gwiazdy. Opalaliśmy się na golca I tak samo kąpaliśmy w morzu. Piliśmy dużo taniego piwa. I dużo taniej wódki. Słuchaliśmy dobrej I złej muzyki. Śpiewaliśmy – zazwyczaj fałszywie.


Podrywaliśmy ładne i brzydkie dziewczęta.   Podróżowaliśmy z plecakami nad polskim Bałtykiem na piechotę od wioski do wioski. Przeszliśmy wtedy jakieś 200 km.


W drodze powrotnej pociągiem pomyślałem: a może by tak pojechać do Krakowa? Oni nie chcieli. To było dla nich za dużo. To było zbyt spontaniczne. Ja po prostu pojechałem.


Kiedy z okna hotelu na plaży patrzę na wodę popijając whisky na którą wówczas nie było mnie stać myślę, że jeszcze jestem młody.


Jeszcze potrafię zerwać ze stereotypem, konwenansem i schematem. A Ty? Jak jest Twoja wymówka?


12388597315_4456d6e779_b


Photo by Tom Bricker a Creative Commons license


 


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 12, 2014 12:23
No comments have been added yet.


Piotr C.'s Blog

Piotr C.
Piotr C. isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Piotr C.'s blog with rss.