Piotr C.'s Blog, page 14
January 2, 2019
Ktoś nie chce mieć dzieci i żyć po twojemu? Nie potępiaj. Nie zazdrość. Szanuj.
Przeczytałem na Fejsie opowieść koleżanki mecenas o swoim nowym kliencie. Pan – dodajmy nie pozbawiony sporego wdzięku – żonę zdradzał z kochanką, kochankę z żoną, a obie oszukiwał, czyli tak jakby klasyka tematu.
Ponieważ kobiety mają morderczą wręcz intuicję i zawsze wiedzą, a na dodatek prezentują niezdrowy egoizm, żona zażądała rozwodu, a kochanka podjęła nagle decyzję, że w procesie ujawni wszystko, stając się świadkiem koronnym jego wątłych zasad moralnych. Kiedy pani mecenas dowiedziała się o nowym świadku (czyli kochance) zadzwoniła do swego klienta, aby go poinformować, że znalazł się w czarnej dupie.
Na co on westchnął ciężko. Po czym zajęczał, bądź jak kto woli zakróliczył:
„I widzi pani, pani mecenas, jakie te baby są! co tu robić? co tu robić? JA JUŻ ŻADNEJ NIGDY NIE ZAUFAM!”
W tym momencie swego rodzaju bolesny grymas pojawia się na mojej twarzy, bo jest to klasyczny przypadek pomylenia przyczyn i skutków. Żyjąc w niewierności, a domagając się lojalności. Ten błąd popełniamy w życiu nieustająco. To co dobre dla nas uważamy za dobre dla wszystkich.
Co ma zrobić porzucona 40-tka bez dzieci?
Patrzę przez okno na pokryte śniegiem podwórko.
W ręku mam kawę pół na pół z mlekiem. Piję i widzę jak z taksówki, szarego mercedesa, wysiada kuso ubrana pani z czarnymi długimi włosami i zmierza raźnym krokiem do bloku naprzeciwko. Podziwiam, bo ma buty za kolano na wysokiej szpilce i chyba ciężko w czymś takim iść, ale ona nie ma specjalnego problemu.
[image error]
Photo by freestocks.org on Unsplash
Kręci biodrami, a starszy mężczyzna wynoszący śmieci zamiera na chwilę z otwartą paszczą. Trochę się z niego nabijam, trochę mu współczuję, bo za jakiś czas to ja będę na jego miejscu. Bo jego ręka też pewnie kiedyś takich ud i takich pośladów dotykała, gładziła i klepała. A teraz on tylko mówi do kumpli: szybko minęło i ogląda stare zdjęcia.
W tej klatce do której zmierza brunetka, mieszkały kiedyś trzy czy cztery dziewczyny, które za drobną pomoc finansową (bo powiedzmy sobie szczerze: co to w dzisiejszych czasach jest 300 czy 400 zł?) oferowały pomoc w innym zakresie. Więc o różnych porach dnia ciągnęli tam panowie w lepszych i gorszych garniturach, ze skórzanymi teczkami w dłoniach i obrączkami na palcach. Niektórzy obrączki te pośpiesznie zdejmowali, a niektórzy nie. Dodam, że panie na osiedlu cieszyły się w niektórych kręgach pewnym uznaniem, bo opalały się topless na balkonie. A miały co pokazać. Teraz zima, nikt się na balkonie nie opala. A poza tym, rok temu sąsiedzi się zezłościli i właściciela mieszkania przekonali, żeby wynajął je komuś innemu.
Śledzę wzrokiem idącą do klatki kobietę, popijam tę świeżo zrobioną kawę i myślę o komentarzu na Fejsie, który napisał do mnie Piotr.
„Kolejny post napisz z pozycji 40-stki, która była w związku 15 lat. Latali gdzie chcieli, imprezowali gdzie chcieli, zero pieluch, bycia na skraju wyczerpania o 21-ej, a facet nagle poczuł instynkt, potrzebę zmultiplikowania swoich genów no i rzucił w odstawkę 40-stkę, zmieniając ją na 28-32 bo wiadomo, taka urodzi z większym prawdopodobieństwem bez komplikacji.
No i co pozostaje takiej 40-stce? Pustka, bo dzieci to jest cel na całe życie, kiedy seks stanie się przereklamowany. (W istocie na dłuższą metę większym afrodyzjakiem jest piękny umysł, niż piękna dupa). Także stary, sporo jeszcze musisz się nauczyć.”
Mi zawsze imponowało takie bezwzględne przeczucie: ja wiem lepiej. Imponowało, bo chciałbym mieć podobną pewność.
Że udane życie = dzieci
Że udane życie = związek
Że udane życie = małżeństwo.
A inaczej, chuj bombki strzelił, wyschnięta macica (to kobiety), a facetów z Tindera czeka smutna starość.
Ale nie mam. Bo ja od razu się zastanawiam i pewnie niesłusznie, czy ta kobieta, która od 15 lat była z facetem chciała mieć z nim dziecko? Czy mówiła mu o tym? Czy rezygnowała z własnych potrzeb dla niego? Bo jeśli tak, to nigdy nie jest to dobry pomysł. Zawsze idzie za nim jakaś cena. Czy ten mężczyzna obiecywał jej, że zawsze przy niej będzie? Tego nie wiemy. A może dawali coś sobie przez te 15 lat i to coś zwyczajnie się skończyło?? Czasami miłość zapala się nie wiadomo dlaczego i nie wiadomo dlaczego gaśnie. Łatwo jest oceniać, kiedy obserwujemy coś z zewnątrz. Prawdę o czyimś związku można poznać, będąc w tym związku.
I jeszcze jedno: w życiu nie ma prawd uniwersalnych.
Jak możesz być tak egoistyczny?
Jak się ma 22, 23 albo 29 lat to człowiek przede wszystkim nie wie, czego chce. Jak to ładnie ujął Janusz Głowacki, życie wygląda wtedy jak w sztukach Sarah Kane, gdzie bohaterowie podcinają sobie żyły wśród okrzyków „fuck me” na zmianę z „love me”. A czasami dochodzi do tego „zjebałaś mi życie, dziwko”. Ewentualnie ktoś wysyła sms, że się rozmyślił i związku nie będzie, bo i takie przypadki znam z praktyki, a związek był sześcioletni.
Zderzenie się z tym, kim jesteśmy naprawdę, jest cholernie ciężkie. Dlatego zamiast badać siebie, zamiast realizować swoje marzenia, zamiast żyć życiem, o którym marzyliśmy mając lat kilkanaście uciekamy w krótkotrwałe przyjemności. Nikomu nie kłamiemy tak dobrze, jak sobie.
Życie jest tak jednak skonstruowane, że każdy ma dla nas jakiś plan. Rodzice, krewni, znajomi, przyjaciele, szef w pracy, etc. Ludzie, a kobiety już w szczególności, mają wielkie problemy z dbaniem o swoje własne potrzeby. Może dlatego, że żyją z piętnem towaru, który szybko traci przydatność do spożycia.
Żyją więc życiem, które im narzucają matki (dlaczego nie masz faceta?), ciotki (dlaczego tyle pijesz), babki (dlaczego nie masz dziecka), znajomych (ja na Twoim miejscu….). A później na każdej wigilii i każdym święcie pszczelarza jest: „Dzieci. Zmieni ci się, zobaczysz.” Lub: „Jak możesz być tak egoistyczna? Egoistyczny?”.
Na co jedyna racjonalna odpowiedź brzmi: kurwa, mogę. POPATRZCIE.
W Polsce są sami miłośnicy hipotez. Na zasadzie: ja wiem lepiej co jest dla ciebie dobre. W domyśle: złapać kogoś jak najszybciej, mieć dziecko, a później się poświęcać, budując związek.
Ludzie gdzieś tam podświadomie chcą, aby życie innych wyglądało jak ich. Chcą, żeby życie innych pod żadnym pozorem nie było lepsze niż ich… Małżeństwo, dzieci, ślub, śmierć. Nie jest ci łatwo? Twoja żona to wredna suka? No wiadomo przecież, że tak to jest. (W domyśle: NIECH każdy tak ma.) Gdy ktoś wyłamuje się z ogólnie przyjętego stereotypu, budzi niepokój.
Jeśli ulegamy presji tych, którzy “wiedzą lepiej” to po pewnym czasie przestajemy być sobą od poniedziałku do piątku, bo decyzję w tym zakresie podejmuje za nas ktoś inny.
Na bycie sobą zostają weekendy.
A jeśli do tego jeszcze dojdzie nieudany związek, to tracimy nawet tę ostatnią namiastkę wolności.
Czy każdy musi być dojrzały?
Narzucanie komuś: “musisz mieć dzieci” jest równie aroganckie, jak stwierdzenie “dzieci psują związek”. Niektórzy lubią koleiny. Niektórzy wstają co rano z łóżka i mówią: zmęczony jestem. I to im daje poczucie stabilizacji.
[image error]
Photo by Alex wong on Unsplash
Czasami nasze potrzeby przychodzą z czasem. Bo się zwyczajnie zmieniamy. Czasami ludzie z upływem czasu stają się coraz mniej gotowi na poświęcenia. Kupują sobie kota (rasy Miałkoon) albo psa, ubierają go w sweter i to jest ich dziecko i jedyny problem pojawia się wtedy, gdy trzeba jechać na Open’er albo nie dostało się w promocji biletów wizzkiem do Tel Aviv- u. Czy każdy musi być dojrzały? Nie.
Jak ktoś podejmuje decyzję, że czegoś nie chce, to zamiast nazywać go altruistą, nazywa się ją/go egoistą.
Ludzie nie chcą mieć dzieci bo nie czują się w stanie.
Bo fasolka nie jest ich marzeniem.
Albo fasolka jest ich marzeniem, ale nie chcą wychowywać tej fasolki same, bo to w chuj ciężkie wyzwanie, gdyż mając dziecko/dzieci pracuje się w trybie ciągłym.
Bo nie są gotowi na heroizm.
Bo nie mogą mieć dzieci.
Bo nie chcą spędzać połowy życia z jakimś palantem.
Bo za miłość płaci się częścią swojej wolności. Pewne pokoje się zamykają, pewne otwierają. Nie każdy jest na to gotowy.
Co robisz z głowy? A co z serca?
Stoję przy tym oknie, patrzę w dal. Kobieta już dawno zniknęła w bloku.
A ja myślę, że życie to taki piękny i straszny twór, w którym nie ma jednego sposobu na przeżycie go dobrze. Nie ma powtarzalnego wzorca, który zapewni wszystkim szczęście oraz sukces. Grunt, aby czuć wewnątrz siebie, że sprawy idą we właściwym kierunku.
Długo się tego uczyłem, ale już nie oceniam, czy ktoś jest ode mnie lepszy, bo ma lepszy samochód, czy gorszy, bo jeździ starym gratem, albo nie nosi – ponoć modnych – spodni w kratkę. Nie oceniam więc też, czy ktoś powinien mieć dziecko, czy nie powinien. Akceptuję, że ludzie są inni. Mają inne plany, inne marzenia. Ważne jest, żeby nie zamykać się na te różnice.
Decyzje odnośnie swojego życia ludzie, wbrew pozorom, podejmują po namyśle. Z jakichś tam powodów. Niektóre rzeczy robimy z głowy, a niektóre z serca. Które z nich po czasie okazują się lepszym pomysłem?
Nie wiem.
Ja swoje podejmuję z serca. Gdybym słuchał ludzi, nigdy bym nie napisał żadnej książki, bo kazaliby mi się zająć zarabianiem pieniędzy. (A tak – książki pisane dla publiczności, o dupach i dymaniu, pisałem na szczęście z serducha.) Wiem za to, że każda decyzja którą podejmujemy w życiu rodzi jakieś konsekwencje.
Jeśli ktoś chce zarabiać pieniądze, będzie pracować bardzo mocno i to bez gwarancji na sukces. Jeśli ktoś wybierze faceta, który nie nadaje się do związku i chce mieć z nim dziecko to zostanie samotną matką. Ktoś chce mieszkać sam? Będzie sobie prał, sprzątał i gotował. Ktoś ma dość kobiet, bo to wariatki? Straci jakąś część świata, która dla niego będzie niedostępna.
Wszystko wynika w naszym życiu z czegoś. Ale?
Samotność nie zależy od tego czy ktoś ma dzieci
W Japonii jest taki kompleks 171 budynków, które nazywają się Tokiwadaira. Kiedyś mieszkanie tu uchodziło za symbol sukcesu.
Dziś ponad połowa mieszkańców tego osiedla ma więcej niż 65 lat. Jakiś czas temu w lokalu znaleziono tu trupa 69-letniego mężczyzny. Zmarł trzy lata wcześniej. Poleżałby pewnie jeszcze trochę, ale skończyły się pieniądze na koncie, z którego automatycznie ściągano czynsz za mieszkanie.
Taka śmierć nazywa się tutaj kodokushi i ludzie strasznie się tego boją.
Dlatego sąsiedzi umawiają się, że rano patrzą na zasłony sąsiada z naprzeciwka. I jak nie idą one rano do góry to znak, że coś jest nie w porządku i trzeba dzwonić po pomoc.
W japońskich więzieniach siedzi teraz ponad 10 tys. emerytów, którzy wolą być za kratami niż w pustym mieszkaniu. Jest z kim pogadać, a na dodatek są trzy posiłki dziennie, co na wolności wcale nie jest takie pewne. Za 100 jenów dziennie emerytury, czyli coś koło 9 dolarów, to w Japonii można wegetować, a wielu z nich tak właśnie żyje. Łatwiej jest więc pójść do sklepu i ukraść batona albo colę. A później ma się już pewny dach nad głową. Dzieci? Dzieci żyją swoim życiem. Spora część starych ludzi nie ma z nimi żadnego kontaktu. Ich życiem była praca.
Japonia ma to dziś, my tak będziemy żyć za 30 lat.
To, że ktoś nie jest sam na starość to kwestia tego, że ma udane życie. Że troszczył się o innych, że potrafił budować relacje, a nie tego, że ma dzieci.
Bo dzieci niczego nie gwarantują, dzieci trzeba potrafić wychować, a to jest najtrudniejsza sztuka na świecie.
[image error]
Photo by Joshua Rawson-Harris on Unsplash
November 27, 2018
Jak odzyskać faceta? Metoda o stuprocentowej skuteczności (męski punkt widzenia)
Widzisz, mam tu mały problem. Bo ja kłamię bardzo rzadko, a nawet wyjątkowo rzadko (Tak, jeśli myślisz, że ważysz za dużo, to pewnie ważysz za dużo. I jak facet mówi, że jego marzenie o dobrym związku to: „jeść, spać, seks i święty spokój”, to pewnie coś jest na rzeczy.). Ale ten tytuł jest jak obietnica polityka, czyli bałamutny i fałszywy. Może go zmienię, jak wpadnę na jakiś lepszy. A może nie.
Obiecuję ci za to jedno, i obiecuję szczerze: opowiem jak to wygląda z męskiego punktu widzenia.
Jeśli obiecujesz seks, to dostajesz seks. Niespodzianka?
Niedawno zobaczyłem ogłoszenie z Tindera:
„Sama pomalowałam sobie pokój, sama zniosłam stare i wniosłam nowe meble na 3 piętro i sama te meble poskładałam, tylko minety sobie sama nie zrobię.”
Przeczytałem to zdanie i się na początku uśmiechnąłem. Ale później pomyślałem nad tym przez chwilę i w tym zdaniu zobaczyłem rozpacz. Zobaczyłem komunikat: nie chcę być sama, zaopiekuj się mną.
Na zdjęciu była młoda 22-letnia dziewczyna, o dużych niebieskich oczach. I jako facet pomyślałem, że jest na musie, jest w desperacji, tak naprawdę szuka uczuć. Ale robi to w taki sposób, że dostanie tylko zdjęcia mniejszych i większych Wacławów w stanie wzwodu. Setki wiadomości od gości, którzy chcą ją rozebrać, chcą zrobić kilka ruchów, a 10 minut później (to już z grą wstępną) założyć spodnie i wyjść. Cztery ruchy i wór suchy.
Oto męska logika: jeśli laska oferuje ci w pierwszej kolejności obietnicę szybkiego seksu, to idziesz do niej po ten szybki seks, a nie po związek, nieprawdaż?
Dawniej było: rączki całuję, teraz jest pokaż cycki.
Oczywiście, seks jest dla nas ważny. I gdyby ktoś mnie zapytał, to ja nawet się zgodzę, że mężczyźni to łasi na komplementy kretyni, którzy uwielbiają jak kobiety kadzą im: jaki jesteś zajebisty w łóżku. I dlatego tak wiele kobiet udaje orgazm. Chcą być po prostu miłe. (Oraz po prostu kulturalne. I w ogóle robią to z matczynej troski. Znaczy, te inne kobiety tak robią, nie Ty oczywiście. Prawda?)
Janusz Głowacki opisał historię pewnego Otella, który miał wątpliwości co do wstąpienia w związek małżeński.
Na rozmowę wzięła go narzeczona, quasi teść i quasi teściowa. Zmiękczony żarciem, alkoholem oraz argumentami wypalił w końcu:
– Dobrze. Kocham Jadźkę i mogę z nią wziąć kościelny, ale jest jeden warunek – wysunął argument nie do odparcia – Codziennie o 18 laska musi być zrobiona i jest mi wszystko jedno, czy zrobi to moja narzeczona, mamusia czy szanowny tatuś.
I ślubu jednak nie było, bo się panna młoda nie zdecydowała.
Tyle, że kobiety, zwłaszcza młode kobiety, coraz częściej uważają, że seks jest jedynym, co mają do zaoferowania. Jedynym, czym mogą kusić mężczyzn. Otrzymanie zdjęcia cycków stało się więc w dzisiejszych czasach czymś w rodzaju biletu wizytowego. Taki nowy społeczny konwenans.
Kiedyś było selfie, teraz są poradniki jak zrobić belfie, czyli bottom selfie. Dawniej było: rączki całuję, teraz jest pokaż cycki. Dawniej było: jesteś kobietą, przez którą robi mi się „czarno w oczach, słodko w ustach i zupełnie nieprzytomnie w głowie”, teraz jest rozchyl uda.
On zabiera na kolację, ona zdejmuje sukienkę. A później oboje zniechęceni przewracają się na łóżku i tęsknią za wielką miłością. Rzecz jasna z daleka od siebie.
Zmierzam do tego, że seks jest dziś sposobem na początek związku i na moment kiedy coś się w nim sypie.
Bo przecież jaka jest najpopularniejsza porada na pytanie “jak sprawić żeby on wrócił”? Wylaszcz się. Załóż to, co lubi. Krótka kiecka. Szpilki. Makijaż. Niech mu stanie. Kobieta myśli: “jeśli się ze mną prześpi, to coś z tego jeszcze będzie”. Dla kobiet jest to ostatnią szansą na pojednanie. Jak defibrylator w metrze.
I owszem. Faceci w związkach szukają balansu. Jak to ładnie ujęła WdoWa: “Chcemy ciepła w domu i ognia na mieście”.
Rzucamy się między pragnieniem niespodzianek, a pragnieniem bezpieczeństwa. Brakuje nam przyjemności, brakuje nam połączenia dusz, ale nade wszystko po pewnym czasie brakuje nam pożądania. Lecz nie ze strony kobiety, z którą już byliśmy, tylko ze strony dziesiątek tysięcy tych, które chodzą po ulicach i po Instagramie i kuszą. Bo jak chcieć czegoś, co już mamy?
Oczywiście, z męskiego punktu widzenia: jeśli eks daje dupy, to będąc grzecznym się nie odmawia. Znasz ją, znasz jej ciało, a teraz na pewno się postara, aby było miło. Zrobi dużo więcej, niż zrobiłaby normalnie. (Tak, my faceci wiemy o tym). Ale seks z eks to tylko głaskanie zdechłego kota.
Zastanów się raczej, dlaczego doszło do rozstania
Czym jest seks? Czym jest pożądanie? To zazdrość. To dominacja. To agresja. To moment, kiedy on rozdziera sukienkę. To moment, kiedy kobieta pada na łóżko. To moment, kiedy wypina pośladki. To moment, gdy przygnieciona, konwulsyjnie szarpie prześcieradło.
30 sekund po zakończeniu seksu problemy pozostają jednak takie same. Powody rozstania się nie zmieniły. Na dodatek facet właśnie osiągnął jeden z nielicznych stanów, kiedy myśli całkiem trzeźwo, bo penis mu w tym nie przeszkadza. I gwarantuję ci, że myśli o jednym: “Czy muszę tutaj leżeć więcej niż trzy minuty, czy mogę założyć na dupę gacie i spadać już teraz?”
To ten moment, kiedy mówi: ZDZWONIMY SIĘ. Żadne gadżety ani bielizna tutaj nie pomogą.
Zmierzam jednak do tego, że gdy facet ma kogoś na oku i był to związek, to raczej nastawia się na dłużej. Nie wierzysz? Trudno. Jakoś to przeżyję.
Ale mężczyźni są leniwi. Jak już znaleźli jakąś sztukę, którą zaakceptowali, pozwolili jej się wprowadzić, pozwolili, żeby przytargała swoje wsuwki i kosmetyki, to szkoda byłoby to zmarnować. Szkoda zainwestowanego czasu. Dlatego nie wyrzucają postrzępionej koszulki, którą mają jeszcze od liceum. Bo może się jeszcze przyda, nie? Lecz jeśli już się zdecydowaliśmy rzucić swoją fokę, to znaczy, że stan wkurwienia osiągnął apogeum. Że się nazbierało.
Zastanów się zatem, na co skarżył się twój facet?
Na twoją zaborczość?
Na awantury?
Na zazdrość?
Na twoje lekceważenie?
Na to, że nie jesteś sobą?
Bo pojawiła się jakaś konkurentka, nawet brzydsza, ale za to NOWA?
Co poprzedziło ten moment, kiedy powiedział: “To koniec, to moja wina, zostańmy przyjaciółmi”? Gdy to ustalisz, będziesz wiedziała, dlaczego tak naprawdę cię rzucił. Aha – bierz pod uwagę, że im bardziej będziesz go opierdalać, im bardziej Ci się uleje, tym mocniej będzie on przeświadczony, że podjął dobrą decyzję.
A ponieważ mężczyźni są sentymentalni w chuj, w trakcie rozmowy z nim odwołaj się do przeszłości. Do wspólnych wspomnień. Do wspólnych wyjazdów. Do tego, jak się kiedyś razem dobrze bawiliście. Do tego, jak go znasz i rozumiesz. Jeśli faktycznie go znasz i rozumiesz.
Tak to jakoś dziwnie bowiem bywa, że w dzisiejszych czasach ludzie rozstają się ze sobą łatwo, bo i wiążą się ze sobą z niewłaściwych powodów. Zastanów się, laska:
Może wcale nie wiesz co to jest ta miłość?
I może on też wcale tego nie wie.
To słowo się mocno zdewaluowało. Dzisiaj ludzie kochają wiele rzeczy. Kochają psa, kota, steki, zachody słońca, długie pocałunki oraz seks oralny albo kebaba o 4 rano na ulicy Marszałkowskiej (wolę tego z prawej). Można też kochać jakiegoś faceta, jakąś kobietę, oraz telefon.
O niebo łatwiej kocha się jednak steka niż kobietę, bo stek nie mówi: musimy porozmawiać. Stek nie strzela fochów. Stek jest zwyczajnie rzecz biorąc stekiem i o ile jest z dobrego mięsa i w stanie medium rare to zawsze jem go z dużą przyjemnością.
I o niebo łatwiej kocha się czekoladę niż faceta. Bo każda kobieta już po ukończeniu 18 roku życia kuma, że czekolada rozumie, czekolada wybacza, czekolada zawsze, ale to prawie zawsze, jest pod ręką, nie rozwala dookoła skarpetek, nie przychodzi najebana o czwartej rano żądając seksu, a daje mniej więcej taki sam orgazm w głowie jak większość facetów, a często nawet dłuższy i znacząco lepiej smakuje w ustach.
I czasami kiedy mężczyzna odchodzi to wcale nie chodzi o to, że on był taki zajebisty. Chodzi o to, że jest w tobie dużo uczuć, które czekają na zaspokojenie. Potrzeba czułości. Opieki. Świadomość, że masz do kogo wrócić. Poczucie, że masz się do kogoś przytulić wieczorem. Że ktoś czasami zdejmie ci majtki. Że nie trzeba się uganiać i szukać. (Tych majtek. Bo potem pamięta, w który kąt je rzucił i sama nie szukasz.)
Ale czy ten który odszedł, to był właśnie ten, którego naprawdę kochałaś? Którego naprawdę znałaś?
O którym wiedziałaś, czego się boi, który zwierzał ci się ze swoich problemów, a ty zwierzałaś się jemu?
Związki są teraz przeliczane na kapitał
Widzisz, żyjemy w czasach kiedy kobiety i mężczyźni gromadzą – jak to ujął filozof Yann Dall’Aglio – kapitał do uwodzenia. Buty. Samochody. Telefony. Kiecki. Fryzury. Pracę. Citibrejki. Gromadzimy rzeczy po to, aby kogoś uwieść, po to, aby nas pokochano.
Wszystko te artefakty kobiety i mężczyźni wyceniają, patrzą na siebie i patrzą na innych. Tak jakby gromadzili punkty w jakieś grze. Mam czerwone kabrio? Plus pięć do ataku. To BMW albo audi? Plus siedem do ataku. Jest w miarę nowe? Plus 10. Pokazane na koncie na Insta? Plus 20.
Czasami ludzie startują z takim samym kapitałem. Ale on nagle się zmienia. U kogoś rośnie, u kogoś spada albo zatrzymuje się w tym samym miejscu. I ludzie są ze sobą, ale jedno z nich myśli nieustająco, że przecież może mieć kogoś lepszego.
Kilka tygodni temu moi znajomi ogłosili, że się rozstają. Wszyscy w szoku, para wyglądała na idealną. Ona piękna, on przystojny, obydwoje kariera w rozkwicie, małe dziecko, duże pieniądze, dobre samochody, piękne mieszkanie z wielkim tarasem. I okazało się, że ten sukces ich przerósł. Że nagle obydwoje poczuli, że zasługują na coś więcej. Więcej miłości. Więcej atencji. Więcej fantastycznego seksu, bo tylko raz po raz pierwszy się zdejmuje sukienkę z kobiety. I to jest właśnie dokładnie ta sytuacja z pytania: oni są niby szczęśliwi, ale chcą być szczęśliwi bardziej.
Kobieta i mężczyzna, kiedy ktoś ich opuszcza, patrzą na ten kapitał i myślą: “To było za mało”. Nie jestem dostatecznie bogaty, nie jestem dostatecznie ładna, nie mam wystarczająco dużych piersi. To jak on miał mnie kochać? Jak mogę zwiększyć swój kapitał, aby on wrócił? Aby ona wróciła? Oczywiście możesz. Możesz zrobić sobie cycki. Możesz pójść na fitness. Możesz wzbudzić w nim zazdrość umawiać się z kimś o kapitale uwodzenia większym od niego i dopilnować, żeby tamten zobaczył to na Facebooku.
Ale nie zmienia to jednej rzeczy.
W kościołach ewangelickich przysięga małżeńska brzmi: „Ślubuję ci: miłość, szacunek i wierność małżeńską w dniach dobrych, jak i złych, dzielić z tobą radość i smutek, szczęście i nieszczęście”.
Nawet gdy on do ciebie wróci taki związek jest tylko na dobre. Taka relacja jest jak wyścig. Na nieustające gromadzenie kapitału uwodzenia. Jak grywalizacja, gdzie przejście na kolejny etap prowadzi do posiadania lepszego partnera. Jak zamykanie budżetu w firmie, rok po roku z zyskiem, który ma przekraczać plan. A jak zysku nie ma to się robi restrukturyzację.
Ludzie starają się być idealni, aby ktoś ich pokochał. Tymczasem ludzi kochamy tak naprawdę za ich niedoskonałości. Słabości. Płacz. Kiedy je pokazują czujemy, że są podobni do nas.
Swoją drogą, czy wiesz kiedy on na pewno wróci? Kiedy całkowicie i totalnie przestanie ci już na nim zależeć.
[image error]Photo by Kelly Sikkema on Unsplash
November 5, 2018
Dlaczego kobiety wolą dupków? (Jeśli nie jesteś wystarczająco inteligentny to nie próbuj czytać tej notki)
Maurizio Zanfanti, obiektywnie rzecz biorąc, nie był przystojny. Wyglądał jak czeski hokeista. Długo z tyłu, krótko z przodu, wąsów nie miał, klata owłosiona jak u goryla.
Szczęka wystająca, spojrzenie lekko błędne, złota keta na szyi, mocno opalony. Nie wygląda to jak wyzwanie dla lasek do pływania dołem, nieprawdaż?
[image error]
Screenshot: telegraph.co.uk
Maurizio zmarł pod koniec września, mając lat 62. Zmarł, to może źle powiedziane. Dostał ataku serca około drugiej nad ranem w swoim Mitsubishi Pajero 4×4. Nastąpiło to sekundy po tym jak doszedł w 25-letniej Rumunce, z którą uprzyjemniał sobie wieczór.
Przez okno dochodził zapach brzoskwiń. Zanfanti zaparkował auto w małym gaju brzoskwiniowym, należącym do jego rodziny. 62-latek ciągle mieszkał z matką. Było ciepło. Jak to w Rimini, pod koniec września.
25-letnia Rumunka była jedną z ponad 6 tys. kobiet, z którą Zanfanti uprawiał seks. Spaniem tego nazwać nie było można, aż tyle czasu to on nie miał. Gdy miał 16 lat rzucił szkołę i zatrudnił się jako promotor w dyskotece o nazwie „Blow up”. Zaczepiał laski na plaży i w barach i dawał im darmowe bilety. W trakcie jednego wakacyjnego sezonu trwającego trzy miesiące zaliczał ok. 200 turystek. Czasami po dwie dziennie.
I teraz, jeśli jesteś facetem, zadajesz sobie pytanie: co sprawiało, że niezbyt przystojny i z całą pewnością niezamożny Włoch robił to z tysiącami kobiet, bez żadnych zobowiązań?
Nawet Mick Jagger wokalista The Rolling Stones zaliczył tylko 4 tysiące.
Za chwilę to wyjaśnię.
xxx
Kiedy miałem 23 lata poznałem pewną tancerkę. Wyglądała – mój Boże, jak ona wyglądała!
Miała cycki, jak marzenie lepszego życia. Śliczna, długonoga, błękitnooka i zepsuta. Zawsze miałem słabość do takich kobiet. Każdego dnia rano pisałem do niej długi mail. Opowiadając o głupiej pracy w korpo, trudnej miłości do dorosłości, swojej erekcji, planach podboju wszechświata, piątkowym melanżu, a przede wszystkim tłumacząc jej co jej zrobię i w jakiej pozycji.
Chyba jej się te moje opowieści podobały, bo kiedy nie napisałem jednego czy drugiego dnia, był foch. Że ty mnie już nie lubisz. Że tobie już nie zależy.
Więc pisałem co rano, wysyłałem, ona coś tam odpowiadała i tak się to kręciło. Spotkaliśmy się, nawet udało mi się dowiedzieć czegoś tam na temat krzywizn i wypukłości jej ciała, ale jak na mój gust to stanowczo za mało.
Tancerka nie miała zasad. Co do innych facetów. Co do mnie – miała ich całkiem sporo. Obiecanki macanki, a głupiemu stoi. Zostałem zaklasyfikowany do grupy: miły miś, na śniadanie można iść. W pewnym momencie zrozumiałem, że związek ten smakował tak, jakbym idąc po błocie wyjebał się i wpadł ryjem w tę breję.
Zabuksowałem kołami i poleciałem dalej.
[image error]
Photo by Kareya Saleh on Unsplash
Traf chciał, że z rok później wpadliśmy na siebie na pewnym spotkaniu towarzyskim, gdzie było sporo ludzi i więcej alkoholu. Ładnie się przywitałem i totalnie na autopilocie zająłem się działalnością rozrywkową. Podeszła raz. Podeszła drugi. Ale jakoś nie wpasowała się w klimat konwersacji.
Ja mam przeklętą skłonność do tego, że jak się kimś znudzę, bądź zawiodę, to bardzo trudno jest ten stan odkręcić. Jestem uprzejmy, jak młode dziewczyny przebrane za kelnerki w dobrej restauracji.
Ale im bardziej się cofałem, tym bardziej ona szła do przodu. Im bardziej olewałem, tym bardziej jej zależało. Nie była w stanie zrozumieć co się stało. Dlaczego facet, który na nią jeszcze całkiem niedawno leciał jak szczerbaty na suchary teraz nawet na nią nie patrzy.
– Jesteś jakiś inny – powiedziała zdumiona.
W końcu pod byle pretekstem pociągnęła mnie za rękę do pustego pokoju i zamknęła drzwi.
Raj stanął przede mną otworem na jakieś 180 sekund. Wiedziałem, że dostanę wszystko. Nawet ostatniego chipsa z miski. Więc położyłem dłoń tam, gdzie powinienem ją położyć, podciągnąłem jej sukienkę tak, jak oczekiwała i w tym momencie ogarnęły mnie wątpliwości.
Bo gonienie króliczka było znacznie ciekawsze niż jego złapanie. A do tego byłem nawalony jak szpadel i, czułem że zaraz będę rzygał. Zebrałem się, pożegnałem i wyszedłem.
Od tego momentu zauważyłem, że kiedy mówię, że jestem cynikiem to kobiety chętniej chcą iść do łóżka.
A właśnie, jeśli facet pamięta twój kolor oczu to nie jest znak tego, że byłaś szczególnie interesująca, tylko tego, że masz małe cycki.
xxxx
Bohater mojej najnowszej książki „#To o nas” w pewnym momencie pyta dlaczego mu nie idzie z kobietami.
Słyszy coś takiego:
„Żeby uwieść Polkę, wystarczy zrobić jedną prostą rzecz. Olać ją i przyciągnąć. Dzień być fajnym, dwa dni nie odzywać się w ogóle. A później powtórka. I jeszcze raz. Zerżnąć tak, że chodzić nie będzie mogła, zadumać się, popaść w melancholię, wypić pół butelki wódki albo lepiej whisky, powiedzieć wiersz, wytrzeć kutasa w firanę i wyjść. Wtedy głupieją. Jak widać jesteś dla nich za miły.„
I stąd się bierze kobieca namiętność dzika i wściekłe pożądanie. Jak to napisała proszona o opinię o mojej nowej książce czytelniczka: „Tak się wkręciłam, że zapomniałam tampon zmienić.”
Typowe zawodzenie samca, który nie odnajduje się w obecnych czasach wygląda tak:
„Bycie dobrym i miłym się nie opłaca.”
„Kobiety wolą dupków, a później przez nich płaczą.”
„Normalni się starają, a ‘dupki’ ruchają.”
Bądź też, jak padło w pewnym filmie:
„Franz nie ma racji , wy nie jesteście złe , wy jesteście tylko bezdennie głupie”.
Jak można umierać z wyimaginowanej miłości do faceta, który nie chce się angażować, ma ją w dupie, okłamuje ją?
Ano, źródeł tego pierdolca jest kilka.
Przeinwestowanie uczuć
Długo pracowałem na swą złą reputację, więc od razu wyjaśnię, żeby wszelkie złudzenia opadły, że bierze się to głównie z niedowartościowania.
Ludzie czują się tak chujowi, tak beznadziejni sami ze sobą, tak bardzo w siebie nie wierzą – że jak ktoś ich chce, ot tak, po prostu i jest dobry i miły – to znaczy, że jest głupi. No bo jak? Skoro ja jestem taka chujowa/taki chujowy – a ktoś I TAK mnie chce – to znaczy, że jest jeszcze gorszy i głupszy niż ja. Czyli dno dna. To ja nie mogę z kimś takim być. No, kurwa, way. Choćby mi dał gwiazdkę z nieba czy passata w hajlajnie.
Jest jeszcze inna odmiana tej samej choroby. To – używając języka ekonomii – przeinwestowanie. Znam kobietę, która wstaje każdego dnia pół godziny przed swoim facetem, aby jej nigdy nie zobaczył bez makijażu. Kiedy idzie z nim do łóżka układa się tak, aby nie zobaczył fałdy na brzuchu. Nigdy, ale to nigdy nie ma orgazmu, ale zawsze jęczy jak popierdolona.
Laska (ale facetów to też dotyczy) za wszelką cenę chce udowadniać, że jest lepsza niż w rzeczywistości.
Bo niektórzy ludzie przez całe życie usiłują przekonać świat jacy są zajebiści. Bardziej cenią opinię innych na swój temat, niż swoją własną. Cały czas szukają aprobaty. Ich wiara w siebie zależy od opinii partnera/szefa/koleżanki. Kobieta czuje się sexi dopiero kiedy facet jej powie, że może. Mężczyzna czuje się spełniony, dopiero gdy wszyscy kiwają z uznaniem głowami: “Ten to ma gest”.
Karty mogą się grzać do czerwoności, majtki nie mają czasu zagrzać miejsca na tyłku, bo ciągle ktoś inny je zdejmuje, a to wszystko ciągle mało, za mało.
Wychowanie
Jest taki piękny dowcip pokazujący, jak w Polsce kobiety traktują kobiety.
Otóż rodzice wyjechali z domu. Do kina pojechali. Kluczy jednak zapomnieli. Wracają do domu, a tu ich ukochane dziecię, czyli syn już jest w ich sypialni, gdzie dość intensywnie zajmuje się swoją koleżanką.
Chłopak myśli: “Ładne jaja. No, to będzie szlaban na kilka dni. Szkoda tylko, że nie doszedłem”.
Dziewczyna leżąc na brzuchu myśli: “No pięknie, wyszłam na dziwkę. Pierwsze spotkanie, a ja jestem z gołą dupą.
Ojciec myśli: “Ale dupa!”
A matka? A matka myśli: “Jak ta zdzira nogi trzyma! Przecież mu niewygodnie!”
xxx
Zmierzam do tego, że kobiety są pod presją. Cały czas. Matka nie przychodzi do niej i nie mówi jej: “Dziewczyno, nie musisz być doskonała i tak będę cię kochać.” Zamiast tego, od dzieciństwa matka/ciotka/sąsiadka przekazuje jej szereg oczekiwań. Ma się doskonale uczyć, doskonale zachowywać, pleść warkocze, nosić czyste majtki, nie być zdzirą ale znaleźć faceta, być doskonałą kucharką, piec ciasta, mieć dziecko ale mieć też karierę zawodową oraz pasje, etc.
I oczywiście: „bądź kobieca”, ale „nie histeryzuj”.
Kobieta nie jest w stanie tego ogarnąć, więc czuje się sfrustrowana. I gówno warta. To poczucie niespełnienia narasta. Więc się wypala i kiedy spotyka faceta, który mówi: “Jesteś gówno warta” to ona się z tym zgadza.
Kobieta myśli: “Skoro on uważa, że jestem beznadziejna, to znaczy, że jest lepszy niż ja, bo widzi kim naprawdę jestem. To ja mu udowodnię! I jak już mu udowodnię, jak już mnie zechce – to finalnie okaże się, że nie jestem taka chujowa jak mi się wydaje. Udowodnię jemu i… sobie. Najbardziej sobie.”
To uczuciowa metaamfetamina. Kobieta przez chwilę po zażyciu dawki czuje się dobrze. Później źle i coraz gorzej, a facet prędzej czy później kopnie taką laskę w dupę. A ona się rozsypie.
A jak to wygląda w wersji męskiej?
Synek mówi do taty: “Tato mówi się: Królowa Lodu czy Królowa Loda?”
Tata: “Synku, zależy, czy jest to postać negatywna czy pozytywna…”
Potrzeba porównania się
Dlaczego Maurizio Zanfanti, czyli 62-latek z początku tekstu, który umarł tuż po orgazmie, miał tyle kobiet?
Zwyczajnie, kobiety lubią się porównywać do innych kobiet i robić to samo co ich koleżanki. Lubią z nimi rywalizować. Skoro Aśka przespała się z Sebą i mówiła, że Seba ma dużego to ja też się z nim prześpię, aby to sprawdzić i zobaczyć czy mogę. Czy potrafię. Czy będę miała więcej orgazmów.
Na dodatek kobiety są ciekawskie.
Toteż Zanfanti zaliczał do pewnego momentu sporo lasek, bo miał gadane, a od pewnego momentu bo miał odpowiedni przebieg, a kobiety chciały się dowiedzieć co w nim takiego specjalnego jest, że wszystkie laski idą z nim do łóżka (na tylne siedzenie samochodu).
„Jaka jest różnica między flirtem, a molestowaniem? Jeśli jesteś przystojny, dowcipny, znany, bądź bogaty, to jest to flirt. Jeśli brzydki, to jest to molestowanie.”
Nuda
Kobietę dużo bardziej niż mężczyznę determinuje świadomość starzenia się. Kobieta po 40-tce czuje się jak pomnik przyrody. Owszem, niektórzy podziwiają, ale dotykać już za bardzo nie chcą.
Kobiety dzielą mężczyzn na takich którym się oddają i takim którym się oddać nie chcą.
I nie chodzi o seks. Bo często i jest to myśl stosunkowo świeża, nie chcą się oddać facetom, z którymi spędzają w związku lat pięć, siedem czy dziesięć. Owszem, dają im ciało w dzierżawę i swoją obecność.
Bo czują, że to racjonalnie dobry wybór. Jak Skoda Octavia w gazie.
Nie dają im jednak głowy.
A później, nagle i niespodziewanie, pojawia się ktoś i bierze nagle głowę i ciało. Bo jest niedostępny. Bo ona łamie dla niego jakieś zasady. Kobieta plącze się jak Roszpunka swe loki i nie wie co robić. A później się oddaje i rzecz jasna cierpi.
„Mam 29 lat, orgazm mogę policzyć na palcach ręki, jednej, a nie jestem świętojebliwa. Faceci zaliczają i dochodzą, nie mamy żadnego wpływu na ich fizjologię. Mogę kogoś kochać i kochać się z nim, ale fajerwerków brak. Ale go kocham. A inny daje mi orgazmy. A przynajmniej się stara. Stara się mnie zadowolić, docisnąć i wziąć jak mój ukochany nie potrafi. Takie 2+1. Zgań i zrugaj mnie teraz. Bo nie potrafię tego przerwać.
– Anna (listy do Czarnego)
Miły facet jest obliczalny. Wiadomo co zrobi. Wiadomo, że mu zależy. Ale jest… nudny. Słodzi. Dzwoni, żeby zapytać co słychać. Jest często desperatem, bo jest niepewny siebie. Popełnia największy męski błąd: nie ma fantazji.
Z kolei książę Dupek jest arogancki i nie ma żadnych wątpliwości. To się kobietom podoba.
Daje euforię.
Daje strach.
Daje ekscytację.
Owszem, kobieta często się przez niego wkurwia, ale za to seks jest z gatunku tych, że nawet sąsiad zapala papierosa po.
W jednym momencie, (tuż przed orgazmem) facet ma minę, że mu bardzo zależy (no jasne, jeszcze cztery ruchy, dupa wyżej, maleńka). W drugim, staje się oziębły (poruchałem, to mogę iść do domu). Miesiąc później znowu się odzywa, zjawia w progu z różą w zębach i butelką wina. A kobieta nie jest w stanie zrozumieć, że to nie romantyzm, tylko dymać mu się chce, więc sobie przypomniał, że ma taką dupę w rezerwie.
Jest taka gra Tabu – słowne kalambury. Próbowałam koleżance wytłumaczyć jedno z haseł:
Ja: „Lata i w to nie wierzymy”
Ona: „Miłość”
Ja: „prawidłowa odpowiedź UFO”.
– K (listy do Czarnego)
Jak uwieść księcia Dupka?
Jednym z najczęściej wysyłanych do mnie pytań jest: Jak sprawić, aby ten książę Dupek się zakochał we mnie i został ze mną?
I krótkoterminowo jest to bardzo proste. Prawda brzmi, że są pierdoły, które faceci łykają niezależnie od wieku. Zwłaszcza, jeśli wypowiadają to kobiety. „Masz największego jakiego widziałam”. „Jesteś taki mądry. Mój Ty Zwierzaku.”
Mężczyźni uwielbiają pierwszą osobę liczby pojedynczej (czyli ‘ja’) i mają w sobie niekończące się historie na temat tego, ile wypili, gdzie i jak rzygali i jak strzelali gole na boisku (i poza boiskiem też) w drugiej klasie szkoły średniej. Gdy kobieta to w nich naciśnie i posłucha, to mężczyzna się zachwyci.
Czasami też książę Dupek poczuje chęć związku, kiedy trafi na sukę. Sukę, która w autentyczny, a nie udawany sposób, będzie miała go kompletnie w dupie.
Powiem szczerze, nie mam pojęcia czy dla danej osoby związek z księciem Dupkiem jest dobry, czy zły. Może dobry, bo coś jej ta znajomość daje. Albo budzi coś w środku, czego żaden facet nie był w stanie do tej pory obudzić.
W miłości zawsze jest jakaś tajemnica. Czasami pewne osoby tkwią nas jak zadra. I nikt nic z tym nie zrobi. To ta osoba musi się sama przejechać gołą dupą po drucie kolczastym.
Wiem za to, z całą pewnością, że każdy ma kompleksy. Nawet Kim Kardashian. Największa i najcięższa praca jaką mamy do wykonania w życiu to nie są studia. To nie jest harówa po 12 h dziennie ku czci excela. To samoakceptacja. I wtedy jest łatwiej.
Bo stare powiedzenie głosi: Gdy kobieta jest nieszczęśliwa, to szuka męża. Gdy jest szczęśliwa, to potencjalni mężowie szukają jej.
I to działa w obie strony.
[image error]
Photo by Hunters Race on Unsplash
October 18, 2018
To o nas [FRAGMENT]
– Patrz, niby głupia jak paczka gwoździ, niby łatwa jak Izabela Łęcka, jak Francja w tysiąc dziewięćset czterdziestym, a jak pyskuje. U ciebie był kieliszek wina? – upewniłam się.
– Jeśli przyjmiemy, że butelka to kieliszek, to tak, owszem, zrobiłyśmy po kieliszku – przytaknęła złośliwie. – Jak wychodziłyśmy ode mnie, był lekki melanż. Ale żeby nie było, szłyśmy z Ubera do Kity prosto i mówiąc wyraźnie, zachowując się jak dama i wieśniaczka.
– Podaj grabie, dziewko. I tam mnie upiłaś.
– Tam zamówiłaś nam po wiadrze soku z wódką– ciągnęła Paulina. – Pokazywałaś publicznie cycki i chciałaś tańczyć, kręcąc dupą, na stole.
– Kłamiesz! – krzyknęłam.
Od razu tego pożałowałam. W mojej głowie wybuchł tym razem granat i zawyła syrena alarmowa.
– Ubarwiam, a to zasadnicza różnica – wyjaśniła.
– Obawiam się, że na tym się nie skończyło – stwierdziłam ponuro.
– Tak, bo jak cię powstrzymałam od wejścia na stolik, to stwierdziłaś, że nie będziesz piła żadnego kompotu, chcesz pić tequilę. Odradzałam – zaznaczyła Paulina. – Przekonywałam, że po tequili dostajesz małpiego rozumu.
– A ja? – zapytałam słabo.
– A ty odpowiedziałaś, że tylko jedną, jedyną kolejeczkę. JEDNĄ! Nic więcej. I wracamy grzecznie do domu, lulu, spać. I ja, głupia, ci uwierzyłam. Jak zwykle. Wtedy pognałaś do baru, jak świstak na szpilkach, i zamówiłaś cztery kolejki.
– Cztery? – Mój głos się załamał.
– Cztery na głowę – odpowiedziała złowieszczo. – I sól i cytrynę, rzecz jasna.
Przypominam sobie. Ktoś z obsługi puścił chwilę wcześniej jakiegoś rapera.
Takie praktyki powinny być surowo zakazane.
– Wódka. Owoce. Tequila – wymieniłam po kolei ciężkim głosem.
Walk of shame.
– Zaczynam wszystko rozumieć.
Wielki gwóźdź o ostrym końcu wchodził powoli w moją skroń, cofał się i znowu wchodził, uśmiechając się przy tym promiennie, jakby mówił: To ja! Spędzimy razem cały dzisiejszy dzień! Cieszysz się, prawda? No jasne, że się, kurwa, cieszysz! Dawno się nie widzieliśmy!
Właśnie żałowałam, że mój ojciec nie wyjął w odpowiednim momencie.
– Piłyśmy tequilę, później musiałam pójść do łazienki. Ale tam była kolejka jak po pięćset plus. A jak już byłam w kiblu, zadzwonił do mnie Sebix.
Mimo że na potwornym kacu od razu usłyszałam w jej głosie fałsz.
– Paula? – zapytałam.
– No dobra, najpierw wysłałam mu z kibla swoje cycki –wyznała.
– Po co??? – zdziwiłam się okrutnie.
– Bo prosił? – bąknęła. – A ty mnie upiłaś tequilą, tak że byłam pijana jak szpadel? I łatwa?
Chciałam ją opierdolić od góry do dołu. Ale jakoś nie mogłam. Bo moja głowa mówiła: „A ty nigdy nie zrobiłaś nic głupiego z powodu uczuć? Agato?”.
Kiedyś miałam kotkę. Kiedy po raz pierwszy dostała rui, czołgała się po podłodze, wystawiała kuper i gruchała do tego jak gołąb. Jeśli ktoś ma taki widok przed oczami, jest to wypisz wymaluj kobieta, która tęskni za swoim eks. Przy czym historia uzależnień od mężczyzn rozgrywa się zazwyczaj w publicznych toaletach.
[image error]
Ilustracja: https://www.facebook.com/magda.danaj/
– A jak już wróciłam do stolika, to ciebie nie było. I myślałam, że może poszłaś do baru albo jak zwykle wyrwałaś jakiegoś masażystę, ale nie. Zaczęłam cię szukać. Dzwoniłam do ciebie. Dzwoniłam, dzwoniłam i dzwoniłam. Taki chłopaczyna przy stoliku obok powiedział mi, że wyszłaś z jego kumplem i chyba pojechaliście do ciebie.
– Przystojny? – zapytałam z nadzieją w głosie.
– A bo ja wiem? – zastanowiła się. – Taki szczeniaczek. Wiesz, popiskujący w koszyku. Co to pogłaskać chcesz, na kolana ci się wpakuje, cały czas się ślini i merda ogonem. A fryzurę miał jak ludzik Aquafresh.
– Facet z którym wyszłam, czy był przystojny – wycedziłam.
– A co, nie pamiętasz? No tak – zreflektowała się. – Miałam się niczemu nie dziwić.
– Pamiętam, że miał ciemną karnację – powiedziałam powoli. – Był brunetem i chyba miał duży nos. Na pewno opowiadał jakieś strasznie słabe dowcipy, z których mocno się śmiałam. Pamiętam, że kupił mi po drodze od jakiejś kobiety kwiatka. I z tego kwiatka oberwałam po drodze wszystkie listki. Jemu się to mocno nie spodobało.
– Może być – stwierdziła. – Jak dla mnie bez sensacji. Pieniędzy na pewno u niego nie było. Odprowadził cię do domu. Znalazłam was pod klatką. On się zmył, odprowadziłam cię na górę i usiłowałam wpakować do łóżka.
– Skutecznie? – zapytałam z nadzieją w głosie.
– Nie – odpowiedziała Paula bezlitośnie. – Postanowiłaś, że poskładasz rzeczy w mieszkaniu. Coś dziwnego zaczęłaś pieprzyć: „Jakość twojego życia wyznacza jakość twoich związków”. I zaczęłaś bełkotać, że skoro w twoim mieszkaniu jest burdel, to jak ma nie być burdelu w twoim życiu osobistym. Następnie wyjebałaś wszystkie ciuchy z szafy i zaczęłaś je układać. Na początek kolorami, ale wyszło, że prawie wszystko jest czarne. Wtedy zaczęłaś się żalić, że jak to możliwe i że nic dziwnego, że widzisz wszystko w czarnych barwach i że koniecznie musisz kupić sobie coś kolorowego. Wtedy wlazłaś na Zalando.
– NIE!!!
– Tak!!! – okrutnie odpowiedziała Paulina.
– Co kupiłam??? – zapytałam słabo.
– Żółty płaszcz – wycedziła.
– Nie – zaprotestowałam.
– Czerwone legginsy – dodała.
– Jaja sobie ze mnie robisz, nie?
– I torebkę-worek – ciągnęła okrutnie. – Stwierdziłaś, że będziesz na nim siadała na plaży nad Wisłą. Ponieważ zachowywałaś się w miarę przyzwoicie…
– Aha, czyli później zachowywałam się nieprzywoicie…
Cisza.
– Nie odpowiadaj, po tej przerwie wnioskuję, że tak. Co jeszcze kupiłam? Warana z Komodo? Papugę? Krem do wybielania odbytu? – zapytałam.
– Zażądałaś piwa. Po czym zadzwonił on.
– On?
– Ten facet, z którym wracałaś do domu.
– Odebrałam? – zapytałam.
– I to jak! Powiedział, że nie chce mu się spać i czy ma kupić jakieś wino i wpaść?
– Odmówiłam? – zapytałam już z wielką nadzieją w głosie.
– A skądże! Powiedziałaś: „Sure, wpadaj!!!”.
Zakryłam twarz dłonią.
– Nie otworzyłam? – zapytałam słabo.
– Poszłaś do lodówki, wzięłaś piwo, a jak chciałam ci je zabrać, powiedziałaś, że dziękujesz bardzo, jesteś trzeźwa, ale ciągle nie zaspokoiłaś swojego pragnienia. Po czym siadłaś i niczym stary żul wyduldałaś pół piwa. Gdzie ty to mieścisz, hę?
– Nie wiem – odparłam słabo.
– Później przyszedł. Zaczął dzwonić domofonem. I wisisz mi manikiurzystkę, laska. Złamałam paznokieć, jak cię odciągałam od drzwi. I kopnęłaś mnie w udo, torbo! Chyba myślał, że poszłaś pod prysznic, żeby się przygotować na spotkanie z nim. Po dziesięciu minutach znowu zaczął dzwonić do drzwi, a później już zaczął napierdzielać na komórkę. A ty zasnęłaś niczym aniołek, chrapiąc jak traktorzystka. To poczekałam, aż on sobie pójdzie.
Nałożyłam kołdrę na głowę. Postanowiłam zostać w takiej pozycji na zawsze. Coś mi się jednak przypomniało.
– Nieee – zawyłam z rozpaczą.
– Co się stało? – zapytała.
– Właśnie sobie uświadomiłam, że jestem na siedemnastą umówiona z matką i z ciotką – jęknęłam rozdzierająco.
[image error]
Książkę można kupić albo nie kupić tu: https://www.empik.com/to-o-nas-piotr-...
October 9, 2018
Czy kobieta jest w stanie zmienić mężczyznę?
Warszawska mądrość głosi: nie każdy facet z widłami to Posejdon. Warszawska mądrość głosi również: nie każda relacja z facetem to etat. Zazwyczaj jest to umowa o dzieło i to jeszcze dzieło słabe.
Cześć,
Możesz mi powiedzieć co oznaczają te dwie sytuacje ?
Widziałam się tydzień temu z tym chłopakiem. Był u mnie. Zrobiłam mu na wstępie loda. Chwile pogadaliśmy, ale tak według mnie na siłę. Potem kąpiel i seks. Ja chciałam więcej, on już nie. Gadaliśmy w łóżku i oglądaliśmy film. On jest egoistą w łóżku. Myślałam, że pójdzie wcześniej lecz został dłużej.
Po paru dniach byłam z koleżanka na mieście. Jak wracałam z imprezy napisał do mnie czy wpadnę na after do niego. Byłam. Przedstawił mnie swoim znajomym. Nie traktował mnie jakoś wyjątkowo.
Jak mogę zmienić naszą znajomość bardziej w kierunku związku, a nie tylko seksu. Da się to jakoś zmienić ?
– Grażyna
Powiem szczerze, jestem odporny: potrafię pracować 20 godzin z rzędu, wysłuchałem kilku piosenek Gosi Andrzejewicz, a „Pozwól żyć” mi się nawet po pewnym czasie spodobało, jadłem kiedyś zgniłego śledzia i ser z robakami casu marzu (te robaki się ruszają i spierdalają z talerza, więc nawet wino za bardzo nie pomaga), obejrzałem nawet kiedyś trzy odcinki Warsaw Shore (pod rząd!!!).
Ale po przeczytaniu tego listu miałem ochotę robić coś skrajnie nieprofesjonalnego. Po prostu napisać: LASKA, JEBNIJ SIĘ W ŁEB. Byle mocno. A jak nie przejdzie, to powtórz.
Nowy typ związku made in poland: idiotka i maminsynek. Ona daje się oszukiwać i dymać na wszelkie sposoby. On ją sprowadza do darmowych usług seksualnych, a ona i tak nieustająco pierdoli coś o wielkiej miłości.
Widząc, że jego jedyna prawdziwa więź z kobietą to relacja z matką, z którą połączony jest pępowiną i stałą linią telefoniczną i że mając lat 30 czy 30-kilka dzwoni do mamy, aby pochwalić się co zjadł, jak wielką kupę zrobił, w co się ubrał i co będzie robił wieczorem. A rozmawiając z kumplami lekceważąco wydyma wargi, na których spoczywa mentolowy slim, że kobiety to idiotki, którym zależy tylko na kasie i jak najszybszym złapaniu jakiegoś rogacza na męża, bo dupami rządzi macica, a każda chce mieć takiego superdymacza, jak on.
Właściwie można by było spuentować, że jedni i drudzy są siebie warci, więc niech królują nam związki idiotek i stulejarzy.
W tym momencie włączył mi się jednak ABS.
Bo ja nawet rozumiem, dlaczego tak jest. Że Grażyna chce tylko Janusza (i miłości). Że chce żeby ktoś się nią zaopiekował. I nawet nie ma znaczenia, kto. Chodzi o to, aby ktoś ją zauważył. Ją. Nie jej ciało. Tyle, że mężczyźni widzą tylko jej ciało. I ona się boi, że jak go nie da, to stracą zainteresowanie. Więc daje. A oni później, oczywiście, i tak tracą zainteresowanie.
Kobiety nie szukają wymarzonego faceta
Kiedyś napisałem: „Kobiety nie szukają wymarzonego faceta. One często szukają jakiegokolwiek faceta, a później, jak go już mają, to chcą go przerobić na wymarzonego.”
Czy kobieta może zmienić mężczyznę? Gdy ktoś zadaje mi takie pytanie to od niedawna opowiadam historię z nyską. Usłyszałem ją na prawniczym weselu od właściciela budki z warzywami, żonatego z panią prokurator. On jest łysy, ona blond. On ma kałdun, ona to całkiem niezła laska, która lubi dekolt i czerwoną szminkę. Swoją drogą, kiedy pierwszy raz o nim wspomniałem to w komentarzach od razu przeczytałem, że to niemożliwe, żeby kobieta z pozycją zawodową wybrała właściciela warzywniaka.
Odpowiem prosto: w dupach wam się poprzewracało od tego dobrobytu. A pozory mylą. Facet żyje, aby podróżować. Zwiedził cały świat. Na te wyprawy zabiera ją. Warzywniak po prostu dostarcza na to wszystko hajsu.
Ale do rzeczy.
Pan Ogrodnik opowiadał jak posiadał kiedyś nysę. Tą nysą woził towar, woził znajomych, a nader wszystko woził panią prokurator, kiedy ona miała 17 lat i nie była jeszcze panią prokurator, tylko ładną blondynką. W podłodze była tam dziura (złe spasowanie). W suficie dwa wielkie wywietrzniki, ponieważ była to jakaś specjalna wersja na pustynię. A on z nią i znajomymi jechał przy minus 30 stopniach na narty. Po 20 kilometrach nogi mu zamarzły. Więc zatrzymali się gdzieś i napchał w buty gazet, jako izolatora.
Pojechali dalej.
Dotarli już na noc do miejsca docelowego, przespali się, a rano usiłowali pojechać na stok. Tyle, że akumulator zamarzł. Trzeba było go wieczorem wyjąć i wziąć na noc do domu. No, ale nikt na to nie wpadł. Wyciągali to auto najpierw koniem, a później ciągnikiem, licząc, że cudem zapali. Ale tylko pękł łańcuch od tego wyciągania. Później pchali nyskę przez pół wioski, aby zapaliła. Nie zapaliła. Za to wszyscy się rozgrzali i stracili ochotę na narty…
Nyska miała TOCZONE koła. A Ogrodnik przez kilka lat się zastanawiał, dlaczego nigdy nie złapał w niej gumy.
Pewnego wiosennego dnia uruchomił ją po raz kolejny. Wiosna piękna, ptaki śpiewają, a tu nagle w kabinie coś mu śmierdzi. W Nysce często śmierdziało, toteż po prostu otworzył okno. Na chwilę pomogło. Nyska była tak zbudowana, że w środku z obu stron obudowy silnika umieszczono fotele kierowcy oraz pasażera. W tej obudowie był taki kawałek plastiku. On się nagle zapadł, zrobiła się dziura. A tą dziurą zaczął lecieć dym. I w tym momencie Ogrodnik zrozumiał, że zapomniał dolać po zimie wody do chłodnicy. Zatrzymał się. Zobaczył, że facet podlewa konewką grządki. Zabrał mu tą konewkę. Otworzył silnik i polał.
Wtedy ogień wystrzelił już dookoła. Ogrodnik zadzwonił do swojego wujka mechanika. Ten przyjechał, zobaczył z oddali nyskę, która już nieźle się fajczyła. Wujo spojrzał do niego, poklepał go po ramieniu i powiedział: „Chodź, usiądziemy razem na przystanku. Jak się skończy palić, to weźmiemy ją na hol i zawieziemy na złom. Tylko módl się, żeby straż pożarna nie przyjechała, bo jeszcze zapłacić będzie trzeba za interwencję” – ostrzegł.
Nyska skończyła na złomie. Ogrodnik dostał za nią 700 zł, bo ważyła ponad 2 tony.
Aż magik ze złomu sprawdzał, czy do podwozia nie jest jakaś metalowa szyna przymocowana, bo taka była ciężka.
Jaki płynie z tego wniosek? Głupota ludzka, podobnie jak miłosierdzie Boskie, nie zna granic.
Kobieta bierze sobie taką nyskę i wyobraża, że to maserati (masturbati) quattroporte. Następnie robi dziesiątki głupich rzeczy. Karmi to (nalewa paliwa), modli się, żeby zapaliło (ssanie nie pomaga), nigdy nie wiadomo, czy da się tym gdzieś pojechać, czy nie. Tylko dupa boli, a trzyma się to głównie przez sentyment. I oczywiście na koniec i tak wszystko się spierdoli i pójdzie z dymem, z czego co najwyżej z kumpelą można będzie się pośmiać.
Mamy to, na co się godzimy.
Skąd się biorą takie historie?
Ze słabości. Grażyna jest słaba. Jest ładna, ale jest słaba. Jest mądra, ukończyła jeden kierunek, teraz robi drugi, ale jest głupia. Na zewnątrz udaje silną, a w rzeczywistości jest rozedrganą galaretą, walczącą o akceptację.
I takich dziewcząt jak ona są teraz setki. Może to efekt Czarnobyla?
Grażyna mnie pyta: lustereczko, powiedz przecie: czy zmienić mężczyznę da się na świecie???? Od pewnego momentu odpowiadam na takie pytanie w prosty sposób: Tak, można. Na nowego. Swoją drogą, ta sytuacja występuje też w drugiej, jeszcze głupszej wersji: JA go zmienię. JA go uratuję. JA go zbawię. Matka Polka z dupą na wierzchu, szykująca się na kopnięcie.
Grażyna nie rozumie, że jeśli osoba, którą poznała, ją wkurwia, to za rok będzie ją wkurwiać pięć razy bardziej.
Jeśli jest to synek mamusi, to będzie to synek mamusi.
Jeśli jest to zawodnik, który w siebie nie wierzy, to nie będzie wierzył dalej. Jeśli chowa głowę w piasek, uciekając przed problemami i oczekując, że je ktoś załatwi, to będzie dalej chować głowę w piasek.
Jeśli jest toksycznym zjebem, to pozostanie toksycznym zjebem. Jeśli boi się pokazać kim jest w obawie przed odrzuceniem, to wszystkie kobiety, które się nim zainteresują, będzie traktował jak idiotki. Bo gardzi ludźmi, którzy go cenią. Będzie cały czas: ja uciekam, ty mnie goń. Wyłączy telefon, nie będzie odpowiadał na wiadomości, laska będzie cały czas dostawać pierdolca. A kiedy w końcu jego wysokość książę się odezwie, to z ulgi wybaczy mu wszystko. A później sytuacja się powtarza. I jeszcze raz. I jeszcze.
Wygodna sprzątaczka, kucharka i taksówka z funkcjami dobrego zaspokajania potrzeb fizjologicznych.
Ustalmy raz na zawsze – jeśli facet mówi, że chce cię tylko przelecieć, to (NIESPODZIANKA!) chce cię tylko przelecieć. Nie ma tutaj: “w momencie dobrego połyku zmieniam całkowicie zdanie i chcę cię zobaczyć w ślubnym welonie”. To znaczy, może i takie pragnienie jest, ale nie dłużej niż 30 sekund.
I przykro mi, tu się nic nie zmieni.
Bo wielka tajemnica sukcesu z dziewczynami brzmi: “myj dupę i bądź pewny siebie”. A wielka tajemnica udanych relacji to: “ludzie nie zmieniają się na żądanie”. Nie zmieniają się nawet wtedy, kiedy zaklinają się przed drugą osobą, że od tej pory to już będzie inaczej i że na pewno się zmienią. Ludzie się zmieniają gdy sami tego chcą i czują, że to jest niezbędne. I czasami jest to walka, która trwa latami.
Co kobiety muszą zrozumieć?
Jeśli on po pierwszym czy drugim seksie uciął kontakty i się do Ciebie nie odzywa, to jest to tylko kawał chuja i zjeba, który niejedną kobietę tak już potraktował. Pump and dump. A później następna. I nie, nic się z tym nie da zrobić. Jesteś jedną z całego szeregu idiotek. Wybrałaś chłopca, chłopiec w piaskownicy przywalił ci łopatką.
Mężczyzna tym różni się od chłopca, że na początku niczego nie obiecuje. Nie pisze: “To Ciebie szukałem całe życie. I wpadłem na Ciebie przypadkiem”, bo wpaść można co najwyżej w gówno, jak się po trawniku nocą spaceruje. Wybieraj mężczyzn, nie chłopców. Nie frajerów, którzy udając zakochanych wciskają ci kit. Nie chujków, którzy obiecują wielką miłość po trzech minutach znajomości. Nie gówniarzy, którzy po to, aby przedymać laskę opowiadają jak tęsknią i jak im zależy.
Zdradzę Ci tajemnicę… Żadnemu facetowi nie zależy po jednym dniu znajomości. Po dwóch dniach znajomości. Nawet po miesiącu. A wiesz dlaczego? Bo nikt nikogo nie zna po miesiącu. Czasami para nie zna się, mimo, że są ze sobą kilka lat. Tak, owszem, wiem, że trudno w to uwierzyć. Ale w dzisiejszych czasach ludzie mają tendencję do prezentowania swoich wersji demo, tylko po to, aby nie być sami. I do pierwszego prawdziwego problemu wszystko jest w porządku. Do pierwszego problemu świat jest jak na zdjęciu na Instagramie.
Mężczyznę od chłopca różni to, że kiedy już wie, że nic między wami nie będzie, powie o tym szczerze i wytłumaczy dlaczego. Mężczyzna podejmuje odpowiedzialność za swoje czyny. Nie da się kogoś zmusić do miłości. Ale powiem to jeszcze raz. Wybieraj mężczyzn, nie chłopców.
Na koniec
Ludzie mówią, że jestem seksistą. Ja odpowiadam: jestem idealistą.
Uważam, że kobieta ma być silna. Jeżeli chcę mieć cichą i pokorną, to równie dobrze mogę kupić sobie plastikową lalkę z sexshopu.
Kobieta ma być równorzędnym partnerem. Kobieta ma być kumplem. A kumpla traktujesz poważnie.
Kobieta ma być wyzwaniem. I owszem, taka kobieta wkurwia i wkurwiać będzie, ale nie mogę jej zdominować, bo wtedy po co mi ona??
Kobieta jest potrzebna, aby czasami móc być słabym. Aby mieć obok siebie kogoś, wobec kogo ściągasz te wszystkie swoje zbroje.
W to wierzę. Bo tylko wtedy rodzi się szacunek. I tego samego, Grażyny i Janusze, wam życzę.
[image error]
Photo by Gabriel Matula on Unsplash
October 1, 2018
Dlaczego nie powinnaś radzić singielce żeby sobie kogoś znalazła
Wyglądam na lat 35, ale czuję się na 135 i nic mi tak w życiu nie wyszło, jak włosy z głowy. A ponieważ jestem już cyniczny i stetryczały, zacznę od wyjaśnienia, jak wygląda typowy związek według typowej kobiety:
„Dawno, dawno temu, za siedmioma lasami, za siedmioma górami, żyła sobie piękna królewna. Spotkała ona księcia. Ale książę okazał się tępym chujem. Koniec.”
Ta historyjka cieszyła się sporym uznaniem u mnie na Facebooku, bo mieści w sobie dużo prawdy życiowej. Jeśli chodzi o relacje z innymi ludźmi, to uczymy się ich na twardo. Przez porażki. Jadąc dupą po drucie kolczastym. I nie tylko kobiety, mężczyźni też.
Jesteś w szczęśliwym związku? To wielki dar. A uważasz, że dzięki temu udało ci się zgłębić wielki sekret udanych relacji? Cytując starodawną chińską mądrość: chyba cię popierdoliło.
Żyjemy w świecie w którym jesteśmy cały czas połączeni z siecią, jesteśmy nieustająco w kontakcie z innymi ludźmi przez msg, insta, snapa, w każdej chwili ktoś może do nas zadzwonić, ale coraz więcej jest dookoła samotnych ludzi. Kobiety mają jednak przejebane jakby bardziej, bo mimo wszystko najbezpieczniej w pierwszą ciążę zajść jest przed 35 rokiem życia.
Wiesz ile jest w każdym mieście ładnych, fajnych lasek? Takich, które biegają, chodzą na fitness, trenują karate albo taniec, mają doskonałe prace, zainteresowania, mieszkania, samochody, są zadbane, szczupłe, czasami mają cycki, czasami nie, ale jak jest potrzeba to mogą je sobie zrobić i mają właściwie wszystko poza tym, że chcą się tym WSZYSTKIMI (oraz cyckami) z kimś cieszyć?
Odpowiem: dużo. Tyle ile tipsów w przeciętnej dyskotece. Albo hybryd. Albo żeli.
I każdy ma dla nich dziesiątki rad, co zrobiły źle, co spierdoliły, że do tej pory nie znalazły jakiegoś zawodnika (w domyśle: “Jesteś głupia albo ślepa, bo mój czwarty kuzyn od strony matki, to ma pytę do kolan i jest wolny”). Rad, z którymi popierdalają, jak rodzice po 500+, czy jak mecenas po koszty. Rad, od których raka małżowiny można dostać.
Z tego układu zdarzeń wynika, jak widzisz, że singlostwo to często płacz i zgrzytanie pochwy. I singielka sama, bez twojej pomocy, zaczyna sobie zadawać setki pytań, na czele z: “Dlaczego jestem taka zjebana, że nikt mnie nie chce?”.
A kolejnym z nich jest:
Czy obniżać wymagania?
Drogi Czarny,
Może faktycznie cholernie duży wpływ na moje wyobrażenie o miłości mają bajki Disneya, ale jak godzić się na to, co oferuje nam dzisiejszy świat? Tanie komplementy, tanie życie. A jak coś idzie nie tak, to nara, znajdę lepszą. No ale do sedna. Za namową znajomych postanowiłam trochę przystopować z wymaganiami. Zaczęłam się spotykać z miłym gościem. Wykształcony, niebrzydki, podobno zraniony przez kobietę. Ideał, rzec można, bo zna ból zdrady. Tak, tyle że, jak na faceta przystało, po miesiącu zaczął się spotykać z równolegle z inną. Ot, taki zwrot akcji. Oczywiście nic złego w tym nie widział. Po kilku takich przypadkach jestem odporna, więc było tylko rozczarowanie. I niechęć do szukania jakiejkolwiek nowej relacji. I po co obniżać wymagania, skoro – czy są wysokie, czy niskie – efekt jest taki sam? Czy ludzie już naprawdę nie potrafią być wierni i zdolni do uczuć? Czy jednak ze mną jest coś nie tak?
Pozdrawiam
Oszukana Jędza
Jędza zastanawia się, czy biorąc pod uwagę wątłą kondycję rodu męskiego niezłą opcją nie byłoby zamknięcie się jednak w wieży. Z wifi, dostępem do netflixa i dużą biblioteką. Włosy się zapuści, seks się ogarnie wibratorem, a kurier z Uber eats będzie przywoził pizzę i czekoladki. Jak nie można się zakochać, to się chociaż nawpierdala.
xxx
Na pewnym etapie życia, kobieta po prostu widzi, że tego wyśnionego, wymarzonego, to jakoś nie ma. Idzie do łóżka z kilkoma żabami, myśląc że to jak nic książę, ale ani pocałunki ani nawet robienie laski nie pomagają. Ropuch jest ropuch. Wtedy na scenę wchodzi tzw. provider.
Kto to jest provider?
To ten facet, o którym kobiety mówią: on jest takim dobrym człowiekiem. Znaczy się, pizda. Pizda dla kobiet, bo gostek jest zazwyczaj ok i ma zainteresowania.
[image error]
Każda kobieta w wieku poborowym stara się takiego providera mieć na stanie. Czasami jest ich nawet dwóch, bądź trzech. Aby się nie zniechęcili, daje im czasem nadzieję, że będzie bzykanko. Ale do aktu konsumpcji nie dochodzi. Provider ma być po prostu w stanie stand-by. Takiego Scoobi, który zawsze przybiegnie, węsząc dobrotliwie za tyłkiem wymarzonej laski. I w pewnym momencie panna patrzy w PESEL i stwierdza, że coś tu trzeba jednak ogarnąć. A znajomi, przyjaciele, matki, ciotki (w tym Ty) cisną: “Znajdź sobie kogoś”. Singielka z szafy wyciąga więc providera.
To tak, jak z pójściem do sklepu po czerwoną kiecę, która wpadła lasce w oko dwa dni temu, Lecz kiedy już tam przychodzi, widzi, że zostały tylko dżinsy. I nie do końca nawet pasują na dupę, ale za to promocja jest i cena minus 50 proc. Żal nie skorzystać, bo zaraz ktoś kupi i w sklepie nic nie zostanie. Wsadza te dżinsy do koszyka, a później w nich chodzi. Tylko nie jest to żaden wymarzony ciuch. I matka, która mówi: “Całkiem nieźle wyglądasz w tych spodniach”, wcale sytuacji nie poprawia. Wielkiej miłości tam nie będzie. Seksu, od którego trzęsą się ściany, również nie. Ale zazwyczaj pojawi się dziecko, albo dzieci i one coś tam wynagrodzą.
Związek z providerem ma nawet czasami szansę przekształcić się w coś większego np. przyjaźń, gdyby nie jeden problem: kobieta zazwyczaj providera nie szanuje. Dopóki może, rozgląda się na boki. Czasami w ten bok nawet skoczy, zazwyczaj z, niestety, zajętym kolegą z pracy. Takie relacje są… puste. Nic tam tak naprawdę nie ma.
W praktyce wygląda to tak, jak w opowieści adwokata Lejba Fogelmana, którego cenię prawie tak samo jak Janusza Głowackiego, mimo że ten ostatni nie był prawnikiem, ale alkoholikiem. Ale to w sumie blisko.
Fogelman mieszkając w NY miał sąsiada, pana Rosenbluma. I gdy Rosenblum wracał do chaty, wychodząc z metra mijał różne laski, uśmiechał się do nich i prężył. Ale z każdą chwilą, gdy zbliżał się do domu, zaczynał się kurczyć. Przed domem, bowiem, stała jego żona, plotkując o czymś radośnie z sąsiadkami. I widząc pana Rosenbluma oczy jej się zwężały i warczała: “Idź do domu i rób co trzeba!” Kiedy Rosenblum posłusznie znikał w mieszkaniu, ona często mawiała do koleżanki: „He is a schmuck, but a good provider”. Czyli “To pizda* (po angielsku w sumie schmuck to jełop, ciućmok), ale dobry provider”.
I to miał być w sumie komplement dla pana Rosenbluma.
*Przekład swobodny, bo tak naprawdę schmuck wywodzi się od żydowskiego określenia fragmentu skóry odciętego przy obrzezaniu, a obecnie sprowadza się do raczej męskiego, a nie żeńskiego określenia przyrodzenia.
xxx
Mówisz, że kobieta powinna się z kimś związać, bo inaczej nikt jej na starość szklanki herbaty nie poda? Rozumiem. Ale męczyć się całe życie z jakimś facetem, żeby później podał szklankę herbaty? A co to, termosów nie ma? Poza tym, zawsze można iść do jakiejś kawiarni. Zresztą, statystycznie rzecz biorąc, to kobieta i tak będzie na starość sama. Już teraz mężczyźni żyją średnio 74 lata, a kobiety 82 lata. Moja babcia żyła lat 96. Dziadek zmarł mając lat 85. I jeśli ktoś komuś cokolwiek podawał, to ona jemu. Jeśli zaś ktoś kogoś wkurwiał to on ją.
Jeśli chcesz więc poradzić, żeby jakaś dupa obniżyła wymagania to pamiętaj, że po pierwsze prawdopodobnie unieszczęśliwisz ją, a po drugie unieszczęśliwisz tego biednego faceta. Życie z wiecznie sfrustrowaną kobietą jest jak wpuszczenie do chałupy wulkanu Eyjafjallajökull, który lada chwila może wybuchnąć i tak naprawdę nie wiadomo dlaczego.
Skoro miłości nie ma, to może związać się dla kasy?
W swojej książce “Brud” napisałem:
“Mężczyźni chcą wypełnić inne ciała. Kobiety chcą, aby ktoś wypełnił ich duszę. Nadał ich pustce sens. Ale miłości nie ma. Są tylko złudzenia, którymi ściągamy się do łóżka. “
Widzisz, bardzo często kobiety radzą innym kobietom, zwłaszcza te doświadczone życiem: “Nieważne, że stary i brzydki, nieważne, że pogadać z nim nie ma o czym, ważne, że bogaty i będzie za co rodzinę utrzymać.” I bardzo często ten motyw matki powtarzają swoim córkom przez całe ich dzieciństwo. To mi się to przypomniało, kiedy kilka dni temu przeczytałem, że młoda 21-letnia kobieta, piękna i powabna, związała się z 71-letnim milionerem. Pomyślałem, jakże niesprawiedliwe są opinie o bezduszności kobiet skoro ta młoda z chęci pomocy i z dobrego serca zdecydowała się zaopiekować seniorem….
[image error]
W życiu stety czy niestety związki często układają się według zasady: „podmiot-przedmiot”. Czyli jest kobieta albo mężczyzna, i ta druga osoba, która się łasi. I czasami podmiot pogłaszcze ten swój przedmiot, a czasami zniecierpliwiony kopnie go w dupę. Jak bogaty facet bierze sobie ładną, młodą laskę, to owszem, może to być miłość, ale zazwyczaj w tej relacji ona jest przedmiotem. Jak auto w garażu, jacht na redzie czy komoda w przedpokoju. Kumple spoglądają, porozumiewawczo klepią po ramieniu i mówią: niezłe felgi. Związek jest tutaj monologiem jednej ze stron. Bo ciężko jest prowadzić dialog z lodówką, nieprawdaż? Albo z łóżkiem. A jak ktoś prowadzi to znaczy, że pierdolnięty.
Kobiety często mają tendencję do wchodzenia w relacje, w których są przedmiotami. Niekoniecznie dla pieniędzy. Często dlatego, że zdaje im się, że kochają. Ale miłość to dialog, nie monolog.
Kiedy widzisz singielkę
Dlatego gdy spotykasz singielkę na weselu, urodzinach, dożynkach, festiwalu buraka pastewnego, nie rób wytrzeszczu i nie zadawaj głupich pytań, takich jak: “Jak to nie masz męża/faceta? Do ciebie powinny się kolejki ustawiać!” Nie zadawaj, bo co ona ma odpowiedzieć na to pytanie? “A chuj, a się nie ustawiają. Bo jak widać jestem trędowata, a pod ubraniem mam łuskę.” Albo: “Ustawiają się, idę z nimi do łóżka, a później żegnam się celnym kopem w dupę.”
Bo 30-latka zna siebie, zna swoje ciało, wie, co należy zrobić, aby było jej dobrze, i również wie, że mężczyzna nie jest potrzebny kobiecie do orgazmu. A czasami wręcz w nim przeszkadza. I jeśli uważasz, że jesteś bardzo mądra i masz rodzinę i wiesz wszystko o świecie i doskonale zrozumiałaś jego zasady i widzisz taką kobietę, to możesz sobie darować zdanie: “Wy dziewczyny tak teraz przebieracie, czekając na gwiazdkę z nieba.” Bo ta 30-latka zna już większość repertuaru mężczyzn. Mówi się, że kobieta bezwarunkowo kocha tylko raz. Później nie jest już taka głupia. I, jak widać, ten męski repertuar się jej nie spodobał. A twoje pytanie zwyczajnie wkurwia.
A nawet jeśli siedzisz na jakiejś imprezie i polało się trochę alkoholu i widzisz taką fajną fokę i zdecydowałeś się albo zdecydowałaś się na komplement: „Ile jest głupich kobiet, które mają męża. Zbyt mądra jesteś, zbyt niezależna, zbyt wygadana, zbyt bystra.” To walnij się wcześniej w łeb, bądź ugryź zapobiegawczo oponę od malucha. Bo jak można być za mądrą? Co najwyżej można być za głupią. A poza tym, po co takiej kobiecie facet, który chce mieć głupią laskę? Chce to ma. Niech będą razem szczęśliwi.
I uwierz mi, choć wydaje się to być nieprawdopodobieństwem, ona już słyszała zbitkę: ”Musisz trochę zluzować wymagania. Bo ci ciężko na starość będzie. Za chwilę zostaniesz starą panną.” Ona lepiej od ciebie zna plusy i minusy takiej sytuacji. I przerobiła je już wielokrotnie w swojej głowie. Nie mów „Lepiej być samą, niż z jakimś debilem”, bo nie wiesz, co to dla niej oznacza. Może ją właśnie rzucił jakiś debil, a ona na przekór wszystkiemu chce nadal z nim być. Choć wie, że to głupie. A twoje pytanie boli, jak skrzypienie kredą po starej tablicy.
Nie mów jak rasowa Karyna “Teraz to już tylko rozwodnicy z dziećmi ci zostali”, „Zaraz zostaniesz starą panną z kotami” oraz „Najwyższy czas na dziecko”. Ona oczywiście ma już opracowany zestaw ripost i min ale i tak ma skurcz twarzy, która robi się wtedy jak stężały kisiel. Bo to boli, jak piłowanie styropianu. Bo koty bywają milsze od większości ludzi i jak kogoś lubią, to go naprawdę lubią. A tak w ogóle to, kurwa, nieuprzejmie jest poganiać kogoś, aby miał dzieci. Może nie chce. Może nie może. A z całą pewnością już o tym wie.
Więc powtarzanie tego po raz kolejny niczego nowego do sprawy już nie wnosi. Poza tym, kiedyś najważniejszą decyzją w życiu jaką mogła podjąć kobieta było wyjście za mąż. Teraz lista opcji jakby się zwiększyła. I może jej życiowe ambicje są w całkowicie innym miejscu.
A na koniec taka mała prośba: nie wpierdalaj się w życie innych. Bo ono jest ich. A jeśli ktoś będzie chciał usłyszeć dobrą radę, to cię o nią poprosi.
[image error]
Photo by Jakob Owens on Unsplash
September 17, 2018
Jak złowić frajera?
Mój kumpel ma znajomego, który zarabia miesięcznie 50 tys. zł i mu nie starcza.
Ten znajomy jest bankowcem koło 50 – ki. Ma dom pod Warszawą. Na kredyt. Ma dwa samochody. Jeden: suv Lexusa. To dla żony. Drugi: BMW. To dla niego. Oba oczywiście na kredyt. Jest gosposia. Raz w tygodniu wpada ogrodnik. Trójka dzieci w prywatnych szkołach.
Jest kochanka. 20 kilka lat. Studentka. Człowiek na pewnym stanowisku musi mieć kochankę. Taki lifestyle. Ludzie patrzą na tego bankowca w garniturze, patrzą na lśniący lakier jego samochodu, patrzą na młodą dupę z nogami jak Maja Sablewska z którą paraduje po mieście i skręcają się z zazdrości.
Mój kumpel wpadł do niego pogadać, aby go namówić na jakieś tam fundusze inwestycyjne. Znają się dobrze.
Flaszka stoi na stole, druga chłodzi się w lodówce, bankowiec spogląda mojemu koledze w oczy, ręce mu się trzęsą i mówi: człowieku, jakie fundusze, ja walczę o życie. Nie mam żadnych oszczędności. Nie mogę spać po nocach, bo cały czas się martwię, że to wszystko się rozpierdoli.
I teraz zastanówmy się, co ten człowiek zarabiający miesięcznie 50 tys. zł, który nie ma żadnego, absolutnie żadnego marginesu błędu zrobi, aby tylko zachować swoją pozycję?
Kogo poświęci?
Ilu klientów wydyma?
Kogo zdradzi?
Jakie kurestwo wykona, aby go tylko nie wyjebano z roboty?
Getback, Amber Gold, polisolokaty, kredyty we frankach i jenach?
Sk ą d si ę to bierze?
Kurestwo bylo zawsze, teraz jednak żyjemy w czasach, gdy stało się ono całą dziedziną gospodarki.
Chcę powiedzieć o trzech rzeczach.
Pierwsza rzecz jest taka, że najważniejszym jest teraz mieć. Jak w piosence Soboty x Matheo – Jeszcze będzie hajc.
„Cannabis, whisky, ananas – jeszcze będzie hajc by poużywać.”
Czyli upalić się, najebać i podymać i jakoś zleci.
„Chcę żonę co tydzień zabierać na zakupy
I mieć kanobę żeby móc jej hotel Plaza kupić
Na wakacje we ź my palma, piasek, pla ż a,
Upić się z nią do nieprzytomności i na nic nie zważać”
Ludzie nie wiedzą o co chodzi im w życiu, życie ich przeraża więc uciekają w przyjemności.
Ja lubię liczby, bo kłamią mniej. Nasi pradziadkowie obiektywnie byli biedni. PKB na głowę w 1930 roku to było 1994 dolary. Mówimy o Polsce. Kawałek cukru i mięsa to były wtedy drogie rzeczy.
W 2010 roku w Polsce PKB na głowę wynosiło 10 762 dolary. Czyli jesteśmy minimum ponad pięć razy bogatsi niż byli nasi pradziadkowie, a i tak nie mamy kasy. Dlaczego? Bo w międzyczasie zasadniczo zwiększyła się liczba produktów na rynku, bądź jak kto woli pojawiło się mnóstwo śmieci do kupienia.
Ich nadmiar rodzi deficyt. Co to znaczy? Im więcej mamy, tym bardziej pragniemy mieć więcej. Tym bardziej nam brakuje. Butów za siedem stów. Telefonu za siedem tysięcy. Samochodu za 170 tysięcy.
Jesteśmy więc kulturą mieć.
Rzecz druga jest taka, że spora część osób, która teraz jest młoda i zdolna będzie do końca życia wykonywać chujowe, niskopłatne zajęcia. Jak na magazynie w Amazonie, gdzie mogą cię opierdolić za to, że odzywasz się do kolegi z pracy.
I tak to już jest. I można wiele mówić i pisać o tym, że każdy jest kowalem własnego losu, ale nie każdy potrafi.
A żyjemy w świecie wielkich aspiracji. Więc jak ktoś widzi na ulicy Porsche to chce je mieć. I bardzo boli, że mieć nie może. I kiedy pojawia się możliwość drogi na skróty, to idzie tą drogą.
I teraz rzecz trzecia, którą chciałem powiedzieć: w naszej cywilizacji od braku sukcesu gorszy jest tylko upadek.
Czyli sytuacja, że miałeś wszystko już witałeś się z gąską, już ściągałeś jej majtki, a tu klops.
Na czym polega zwycięstwo? Na eksterminacji konkurentów.
A później ten wojownik czy ta wojowniczka cały czas się boją, że ich zastąpi ktoś bardziej zdeterminowany. Ktoś, kto jest młodszy. Ktoś, kto ma mniejsze opory.
I wtedy ten wojownik straci to co ma. Więc całe jego życie jest wypełnione strachem i wszystkie decyzje w tym życiu są podejmowane pod wpływem tego strachu. Bo nie chce być niżej, niż jest obecnie. Trzyma się więc tego kurczowo.
Wydyma ł em kumpla? Zawini ł kapitalizm!
Ludzie pracują dla pieniędzy i ciężko się temu dziwić. Trzeba zapłacić czynsz, za żarcie, za leki, za to, żeby dostać się do roboty, bo wachy na stacji nie leją za darmo.
I jak ktoś uprawia pop-psychologię zwaną coachingiem, że powinno się pracować dla wewnętrznej satysfakcji to słyszy w odpowiedzi: to zapłać mi za czynsz, tak działa kapitalizm, tak działa wolny rynek, a życie to nie je bajka.
To zaklęcie „wolny rynek” staje się wytłumaczeniem na wszystko.
Sprzedałem komuś coś, o czym wiem, że jest gównem? Wolny rynek.
Moja firma specjalizuje się w robieniu ludzi w chuja? Wolny rynek (przecież nikt, nikomu nie każe kupować).
Wcisnąłem kredyt, o którym wiem, że kogoś na niego absolutnie nie stać? Wolny rynek (a prowizja dla mnie).
Wyruchałem kogoś? Wolny rynek.
Zdradziłem żonę? Wolny rynek!
Wydymałem kumpla? Zawinił kapitalizm! Świetne usprawiedliwienie, nie?
W końcu całe gałęzie gospodarki (patrz telemarketing) i spora część innowacji jest tworzona tylko po to, aby wydymać innych. Żeby sprzedać więcej.
Ja odpowiem jeszcze inaczej: na pewne refleksje stać tylko osoby bogate.
Dzieci uczone są że powinny ostrożnie przechodzić przez jezdnię. Nie pić coli, jeść dużo warzyw. Pomóc słabszym. Nikt jednak ich nie uczy, że życie polega na tym, że jesteśmy zdradzani i zdradzamy. Oszukujemy i jesteśmy oszukiwani.
Poniżamy i jesteśmy poniżani (ale głupia ta kasjerka w sklepie, tak wolno się rusza, trzeba było się uczyć, prawda?).
Dzieci się nie uczy że dorosłe życie polega na tym, że każdy usiłuje wydymać każdego. Że sprowadza się do szukania frajerów na których będzie można zarobić hajs.
A skoro dają się nabierać na nasze sztuczki to są idiotami. Przy czym my sami dajemy się nabierać na sztuczki innych.
Bo ja wydymam A, sprzedając jej chujową inwestycję, o której obiecuję, że przyniesie mega siano. A wydyma B lejąc jej do fury stary olej. B posunie C sprzedając jej talon na balon. C. oszuka mnie malując mi mieszkanie, zawyżając cenę i stosując inne materiały niż te, na które się umawialiśmy.
A tak w ogóle jak to mawia zleceniodawca do swoich zleceniobiorców: “ jak będę miał pieniądze to się zapłaci, teraz nie ma i co mi zrobicie?”
I tak to się kręci. Jak rzucanie kaczek na płaskiej powierzchni stawu. Rzucasz kamieniem, wraca do ciebie fala. Ludzie to oczywiście sobie racjonalizują. Bo ja jestem kimś lepszym. Bo mi się należy.
Dzieci się tego wszystkiego nie uczy, bo wstyd im mówić takie rzeczy. Zamiast tego przekonuje się je o czym? Że mogą zostać tym kim chcą, a tak w ogóle to mogą wszystko!
Przecież to brzmi, kurwa, jak ponury dowcip.
Kiedy raz ś ci ą gasz gacie ju ż nie mo ż esz przesta ć
Mam znajomego, o imieniu Jakub, który kilka lat temu zaczął zdradzać swoją żonę.
Znalazł sobie kochankę. Z kochanką ma dziecko. Kochankę zaczął zdradzać z trzecią laską, bo dwie na raz tworzyły zbyt dużo problemów.
Oszukiwał żonę, aby być z kochanką.
Kochankę i żonę, aby być z tą trzecią.
Pije odrobinę za dużo. Co to jest odrobinę za dużo? To jest pół litra więcej niż inni na każdej imprezie.
Jak Jakub robi jakiś biznes ze znajomymi zawsze coś jest nie w porządku, zawsze przewali kogoś na jakąś kasę. Jak sprzedawał samochód kumplowi to miesiąc później okazało się, że zjebana jest w nim automatyczna skrzynia biegów, czyli w tym przypadku DSG.
Ma sumienie pojemne, jak przedwojenna wanna.
Wiele lat temu Jakub, razem z kumplem ze studiów – Tomaszem, założyli firmę. Przyjaciele od dzieciństwa. Tomasz chronił go przed żoną, przed kochanką, przed drugą kochanką, zbierał jego najebane zwłoki i godzinami tłumaczył mu, że to wszystko można jeszcze wyprostować.
Kilka miesięcy temu Tomaszowi wpadł w ręce PIT Jakuba. Totalny przypadek. Księgowość umieściła ich PIT-y w jednej kopercie. Okazało się, że Jakub każdego miesiąca robi Tomasza w plecy na 20 – 30 tys.
Część zleceń, robi sam, nie na firmę. W sumie Jakub wydymał Tomasza i wszystkich pracowników na jakiś milion złotych.
Kiedy wkurwiony Tomasz zapytał bezradnie: „Ale dlaczego? Dlaczego ja???” usłyszał: „Wiesz, nie przypuszczałem, że uzbierało się tego aż tyle”.
Zasada pornhuba – kiedy zaczynasz dyma ć jedna osob ę , zaraz do tej listy dochodzi druga a p óź niej kolejne.
W ko ń cu ca ł a ekipa razem z hydraulikiem i dostawc ą pizzy wychodzi a ty zostajesz sam.
Czasami w dobrym samochodzie. Bo to prawda, że lepiej się płacze, pije i wciąga w Mercedesie niż w starym Fiacie.
Tylko teraz powstaje pytanie: czy Jakub, ruchając te laski, dymając wszystkich dookoła i zarabiając gruby hajs był/jest szczęśliwy?
Nie wiem. Nie sądzę.
Pieni ą dze powinny by ć s ł ug ą nie panem
Ludzie mają kompleksy na punkcie pieniędzy i ich wydawania.
Dlatego są osoby, które biorą kredyt, aby tylko mieć nowego iphona. I liczą, że dzięki temu świat spojrzy na nich przychylniej. Chcemy żeby nas podziwiano. Ja też chcę.
Ale jeśli ktoś liczy, że udane życie polega na tym, że będzie bogaty, sławny to najprawdopodobniej będzie żył w niespełnieniu. Bo nawet jeśli się to uda to i tak hajs i sława niczego nie gwarantuje.
Kilkanaście lat temu zapytano poetę Czesława Miłosza w wywiadzie z okazji 90 urodzin czy miał pan udane życie? Laureat nagrody Nobla. Pojechał do USA i zrobił tam karierę. Zarobił gruby hajs. Był z wieloma kobietami, z pierwszą z nich – kiedy miał 15 lat. Miłosz usłyszał pytanie i długo milczał. Aż w końcu powiedział: „Nie.”.
Jak ktoś teraz czeka na złotą radę w stylu ubieraj się ciepło, dieta to podstawa treningu, zmień pracę na taką w której nie dymasz innych, to się, kurwa, rozczaruje.
Chcę tylko powiedzieć, że jeśli nauczyłem się czegokolwiek przez całe moje życie to tego, że należy żyć prosto.
Że każdy w życiu podejmuje wybory, które go gdzieś prowadzą. I jak ktoś znalazł się w czarnej dupie, to niezależnie od tego co opowiada zazwyczaj długo skręcał, aby tam dotrzeć.
Że pieniądze powinny być sługą nie panem.
Że niesłychanym luksusem jest nie kłamać. Niesłychanym luksusem jest sytuacja w której dotrzymujesz swoich obietnic i zobowiązań. Ludzie wiedząc o tym traktują cię z szacunkiem.
Że wolę ufać ludziom niż iść przez życie nie ufając nikomu. I oczywiście nie raz przez to zostanę oszukany. Ale to, jest strasznie męczące, kiedy cały czas się skradasz z dupą przy ścianie.
Tak jak ten facet z początku tekstu. Niby ma wszystko. A nie ma nic.
[image error]
Photo by sebastiaan stam on Unsplash
September 9, 2018
Dlaczego mężczyźni nie chcą już kobiet. I ich właściwie nie lubią
Byłem ostatnio na prawniczym weselu. Prawnicze wesele tym różni się od normalnego, że pije w zasadzie więcej, za to przy okazji gra w szachy. Na weselu był też właściciel budki z warzywami, który jest żonaty z panią prokurator. Opowiadał jak mu przychody w ostatnich latach poszły do góry o 30 proc, bo ludzie przechodzą na wegetarianizm, a hipsterzy rzucili się na jarmuż.
Ten jarmuż to jest totalne zaskoczenie dla rolników. Traktują to jak chwast. Odporne jest potwornie. Nawet śnieg nie jest w stanie tego zabić. Wystarczy otrzepać i można żuć, czy mielić. Robaki tego też nie chcą jeść. Uczciwie mówiąc, zwierzęta domowe również nie. A hipsterzy żrą. I ciężki pieniądz za to płacą, bo ten towar na wejściu jest cholernie tani.
Jarmużu spróbowałem raz. Plułem po tym jak lama, stwierdzając, że większego guana w ustach nie miałem, a jadłem kiedyś w Portugalii pieczoną mątwę, która smakowała jak opona od vw golfa dwójki.
Moda na jarmuż od razu mi się przypomniała, kiedy kolega Przemek zadał mi pytanie:
„Piotrze, napisz mi tak szczerze, co myślisz o ruchu MGTOW? Coraz poważniej myślę o wejściu na tę drogę, wszak to nic złego i daje mnóstwo swobody.”
Na początku przyznam uczciwie, pomyślałem, że chodzi o jakąś odmianę gier MMORPG, czyli mówiąc po ludzku, walenie konia przed komputerem. Jak się okazało, całkiem nieświadomie byłem blisko.
Mężczyźni idą swoją drogą
MGTOW to skrót od: Men Going Their Own Way (Mężczyźni wybierający własną drogę). Zgodnie z tą filozofią kobiety nie są warte poświęceń, jakie za sobą niosą. Czepiają się. Mają PMS-a. Zawracają gitarę. Są nieracjonalne i wkurwiające.
Przedstawiają długą listę wymagań, co to mężczyzna ma zrobić, jaki ma być. Że ma klękać przed laską, obsypywać ją kwiatami, oddawać w zębach cały hajs. A jak tego nie robi i nie bawi się w takie białorycerstwo to tupią łapą, wpadają w furię i generalnie zaczynają strzelać fochy, że mężczyźni się skończyli.
Większość kobiet jest nieakceptująca. Cały czas im coś nie pasuje. Cały czas się do czegoś przypierdalają. Kobiety są niewolnicami swojego instynktu. Szukają kogoś, z kim mogą mieć dziecko i kto najlepiej zatroszczy się o nią i o to dziecko. Co za tym idzie, kobiety najbardziej interesuje w mężczyznach nie ich intelekt, nie ich zajebiste poczucie humoru, a nawet – co zakrawa na potwarz – nie ich fujara, ale to, co mężczyźni mogą im dać.
Kobiety, które nie mają kasy wybierają więc takich samców, którzy ją mają. Wybierają takich facetów, którzy zapewnią im (czyli jej i dziecku) bezpieczeństwo. A jeśli laska sama ma kasę, to chce samca, który podniesie jej pozycję społeczną.
(Tak, tak, już kończę.)
W tej układance, kobieta bez skrupułów wymienia mniej przydatnego mężczyznę (gorzej zaradnego) na bardziej obiecującego. A miłość? Miłość z tym wszystkim nie ma nic wspólnego. Jest tylko zimna kalkulacja. Tylko mężczyźni przez uczucia i cycki tracą rozum.
Dla zwolenników MGTOW jedynym zyskiem bycia z kobietą jest seks. I tyle. A seks jak się ma pieniądze, to można sobie załatwić, bez wszystkich minusów, jakie niesie ze sobą związek.
Dzięki odstrzeleniu kobiet pojawia się spokój. Ulga. CISZA. Nikt nie pierdoli za uchem. Odpada nagle źródło największych problemów.
(W końcu naprawiłem to, co tak hałasowało w moim aucie. Otworzyłem drzwi i wypchnąłem ją.)
Kobieta się zwyczajnie nie opłaca. Mentalnie ani finansowo.
Można zająć się sobą. Zająć się pracą. Zająć się swoimi pasjami. Zająć się tym, co jest w życiu cenne. Usiąść przed kompem, w spokoju pograć i wypić browara (w końcu kobiety też godzinami siedzą przed lustrem, gadają na telefonie i wpierdalają czipsy).
I teraz Przemek zadał pytanie, czy popieram ten ruch MGTOW, (przypomnę jeszcze raz: wafli wybierających własną drogę). Oczywiście, że popieram. I to, kurwa, jak!
Czy mężczyzna może być szczęśliwy żyjąc sam?
Jestem zwolennikiem tezy, że mężczyźni powinni być w pewnym momencie swojego życia odseparowani od swoich matek. Mając 18 czy 19 lat powinni powiedzieć “Nara”, spakować graty, wziąć się za jakąś naukę i robotę, na własną rękę próbując rzeczy, których się próbuje kiedy jest się młodym. (I nie tylko tego, jak się rzyga po trzech porterach, popitych trzema 50 – tkami wódki. Znam takich, którzy spróbowali, nie wskażę ich palcem, ale do tej pory mi wstyd…)
Bo kiedy ryzykować jak nie wtedy?
Mężczyzna sam powinien się podetrzeć, sam na siebie zarobić, sam sobie ugotować. A nie staniesz się mężczyzną, kiedy cały czas mieszkasz z matką i pozwalasz się jej wpierdalać w swoje życie. I tak rozumiem pójście przez faceta swoją drogą.
Jeśli jesteś samodzielny, jeśli idziesz za swoją pasją, budujesz siebie, swój umysł, odnajdujesz swoje ideały i pragnienia, to zaczynasz dojrzewać, zaczynasz rozumieć, kim jesteś.
I takie MGTOW popieram.
Jeśli masz przyjaciół, którzy za tobą pójdą, a ty pójdziesz za nimi, jeśli budzisz szacunek innych i z szacunku dla siebie jesteś wierny swoim wartościom, to owszem, jestem za takim MGTOW.
Czy mężczyzna może być szczęśliwy żyjąc sam? Ba, nawet, kurwa, powinien. Jeśli ktoś nie jest szczęśliwy sam ze sobą, to jak ma stworzyć udany związek? Się nie da. I jak ktoś ma głód samotności, to powinien iść w tym kierunku i przemyśleć sam ze sobą kilka spraw.
Zwyczajnie, facet zanim rozpocznie jakiś związek powinien być na niego gotowy. Ze świadomością, że wcale nie będzie zawsze łatwo, a wręcz przeciwnie. Że czasami będzie mega chujowo. Bo osoba na której ci najbardziej zależy będzie potrafiła wkurwić cię do białości. A ty wkurwić ją. Bo dopuściliście się blisko. A jak ktoś kogoś trzyma blisko to wie jak zranić. Tak żeby bardzo bolało.
(Tu przechodzimy do tej części, kiedy wszyscy mnie znienawidzą.)
xxx
A traktowanie kobiet jako źródła wszelkich nieszczęść jakie spotykają mężczyzn, to skrajny debilizm.
Dlaczego kobieta potraktowała cię chujowo? Bo jej na to pozwoliłeś.
Dlaczego tnie cię w bolo? Bo jej na to pozwoliłeś.
Dlaczego uważa cię za bankomat? Bo jej na to pozwoliłeś.
– Czy są kobiety, które wiążą się z facetami dla kasy?
– A czy Elvis jest królem rock’n rolla?
Ostatnio widziałem taką sytuację. Stoi facet pod biurem. W ręku bukiet kwiatów. Czeka na laskę ode mnie z pracy. Gość ma na sobie t-shirt i krótkie zielone spodenki przed kolano. Kobieta wygląda przez okno, patrzy na niego, obcina szybko tę koszulkę i te spodnie, a następnie rzuca do swojej koleżanki: “No niby fajny, ale biedę sobą reprezentuje.” Na co tamta ze zrozumieniem kiwa głową.
Kurtyna.
„Dzisiaj plotkowałyśmy z kumpelą o facecie naszej znajomej. Paulina stwierdziła, że kompletnie nie rozumie dlaczego ona z nim jest. Bo przecież „on jej nie zapewnia żadnego awansu społecznego. Ot, zwykły adwokat, jakich pełno”. Co ciekawe dodała, że gdyby koleś zarabiał wiele więcej, to będąc na jej miejscu nie miałaby do niego zastrzeżeń. Mógłby ją nawet zdradzać, bo i tak hajs by się zgadzał. I tak uważa jakieś 40 proc. moich koleżanek. Niby otaczają mnie wykształcone mądre dziewczyny, a i tak co chwila słyszę, że głównym argumentem wchodzenia w związek są zarobki faceta. Witam w sekretnym świecie kobiet. Jesteśmy gorsze niż myślisz.”
– Czarownica.
Tyle, że jak laska wybiera faceta dlatego, że ma on gruby portfel, nie powinna się dziwić, że zostanie wystawiona za drzwi zaraz jak cycki jej opadną i dupa zwiotczeje. Jak biznes to biznes.
A facet, który wybiera laskę, bo mu się jej dupa spodobała, nie powinien się dziwić, że nie ma o czym z nią porozmawiać, bo generalnie kobiece tyłki, nawet jeśli zgrabne, to nie należą do szczególnie elokwentnych. (Gadać potrafiły tylko półdupki Ace Ventury.)
Kobieta kobiecie mówi, co ta ma myśleć i robić
Cały ten ruch Mężczyzn Wybierających Własną Drogę ma po drugiej stronie swój odpowiednik: radykalne feministki (obiecywałem, że będę dzisiaj wkurwiać, ja zawsze dotrzymuję obietnic).
Jestem za równością płci.
Jestem za równymi zarobkami.
Jestem za identycznym traktowaniem kobiet w przestrzeni publicznej.
Uważam, że facet tak samo powinien podetrzeć dupę swojemu dziecku i zmienić pieluchę, a przy okazji może coś ugotować i ogarnąć elektrykę w mieszkaniu.
Ale coś mi tutaj zgrzyta.
Pod koniec XIX i XX wieku feminizm walczył o polityczną równość kobiet i mężczyzn – prawo do głosowania, etc.
W latach 70-tych ubiegłego wieku chodziło o równość na płaszczyźnie zarobków, traktowania w miejscu pracy, tych samych szans awansu.
Od lat 90-tych widać jak zmienia się na naszych oczach model związku. Że obowiązki mężczyzny nie kończą się w momencie, kiedy wraca do domu i dostaje drinka. Ale później przyszło jakieś dziwne pierdolnięcie. I nagle okazuje się, że według niektórych kobiet, za wszystkie nieszczęścia świata odpowiedzialni są faceci, których nienawidzą i których chciałyby wykastrować, niczym dzikie knury.
Bo wszyscy faceci to debile i perwersi! (Jestem pierwszy na tej liście).
SAMIEC TWÓJ WRÓG!!
Dzisiejsze feministki wkurzają się na mężczyzn, że faceci mówią im, co mają robić. A następnie: robią to samo. Jak? Mówiąc innym kobietom, co one mają robić i jak się mają zachowywać. Dzisiejsze feministki mówią obu płciom, jak mają myśleć. Bo jedynie ich sposób widzenia świata jest słuszny. Zgodnie z zasadą: Nie myślisz jak my? To jest coś z tobą, kurwa, nie tak!
Boję się ludzi, którzy nigdy nie mają wątpliwości. Boję się ludzi, którzy narzucają swój styl życia innym.
Zaczęła się jakaś dziwna wojna płci. Z jednej strony mężczyźni to wredne, napastliwe, molestujące samce. Z drugiej, kobiety to myślące macicą i portfelem wariatki.
– Nie chcę wolności, chcę miłości. – Naprawdę?
W te wakacje wokalista i aktor Paweł Domagała nagrał piosenkę: „Weź nie pytaj”.
Piosenka ta doprowadza do stanu nawilżenia większość znanych mi kobiet. Z mężczyznami jest trochę inaczej. Mój drogi przyjaciel Marcin, nie był w stanie dosłuchać tego do końca, prychając: „Ale kiła, target widzę, target rozumiem, za pomysł doceniam, celowa czy nie, lśniąca zbroja typa zbyt mocno razi w oczy”.
W tej piosence pada jednak zadziorna fraza, która dała mi wiele do myślenia. Leci to tak: „nie chcę wolności, chcę miłości”. I im dłużej nad tym myślałem, tym głębsze było moje przekonanie, że podmiot liryczny trochę faktycznie pierdoli.
Bo czym jest miłość, jak nie wolnością?
To jak z kurą. Kura chodzi po podwórku i coś tam dziobie. I nagle przychodzi miłość i ta kura okazuje się orłem. Odbija się od ziemi i leci w przestworza. I wie, że już nigdy, przenigdy nie chce wrócić do kurnika.
Miłość poszerza ci świat. Odrzucanie, czy to mężczyzn, czy kobiet, to pozbawianie się części świata. Kobieta może być dobra, bądź zła. Możesz z nią stworzyć coś fajnego albo kupę gówna. I to zależy od ciebie i od niej.
Kobiety nas po prostu uzupełniają. Kobiety mają intuicję, której my nie mamy. Kobiety mają cycki, których my nie mamy (cycki są fajne, uwierz mi). Mają ciepło (I kobiety i cycki.). Są innym światem.
Odkrywanie innego świata jest trudne. I zgadzam się, czasami wygodniej jest nic nie odkrywać. Wtedy na pewno boli mniej.
Ile w końcu kobiet wybiera teraz taktykę żółwia?.Jestem twarda na zewnątrz, bo miękka w środku. Wolę być sama niż zraniona.
Wychodzę jednak z założenia, że w życiu zbierać należy nie kasę, nie przedmioty, ale chwile. Sporą częścią tych chwil jest to, że jesteście we dwoje. Dlaczego ktoś miałby z tego rezygnować w imię jakiejś ideologii?
Nie mam pojęcia. No, chyba, że ktoś chce być kurą, chodzić po podwórku i wpierdalać jarmuż.
[image error]
Photo by Clem Onojeghuo on Unsplash
August 16, 2018
Dlaczego on mnie zdradził? / Dlaczego ona mnie zdradziła?
Z tymi romansami to jest tak, jak w tym dowcipie, gdzie facet wstał rano i wypełzł ze swojej nory, drapiąc się po jajach i spodziewając się, że ten dzień będzie odrobinę lepszy niż setka chujowych za nim.
Pewne przesłanki ku temu były, bo tego dnia były jego urodziny. Miał nadzieję, że żona da mu prezent (może nawet zegnie się do berła). Oczywiście, nawet nie złożyła mu życzeń. Za to kompletnie spierdoliła jajecznicę. Dzieci nie oderwały łbów od komórek. Ale po nich to się nawet za dużo nie spodziewał.
Facet, wkurwiony, poszedł do pracy. Ale gdy jego sekretarka powiedziała: ”Dzień dobry, szefie, WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO” zrobiło mu się odrobinę milej. Kiedy więc przyszła około 18 i spytała czy może ma ochotę wyskoczyć do baru i zrobić drina, szybko się zgodził. Bo tego właśnie potrzebował. Szybkiej najebki, aby zapomnieć.
Drin za drinem, ona zaproponowała, by wpaść do niej na chwilę. Facet może i trochę się zdziwił, ale pomyślał, że skoro ślubna lodów już nie kręci, to trzeba się stołować na mieście. Poszedł. Przy drzwiach powiedziała, że na chwilę pójdzie do sypialni, ale zaraz będzie z powrotem. Po kilku minutach wyszła, niosąc ogromny tort urodzinowy. Obok stała jego żona, dzieci, przyjaciele oraz współpracownicy. Wszyscy śpiewali : „STO LAT, STO LAT!”
A on, kurwa, po prostu siedział na tej kanapie… Nagi. Zakładając prezerwatywę.
xxx
I jak ktoś stwierdzi, że ten dowcip nie trzyma się kupy, to ma we mnie śmiertelnego wroga, bo dowcipy nie po to są, aby trzymać się kupy, tylko śmieszyć i żerować na najprostszych instynktach.
A w tej historii szefa i jego sekretarki znajduje się sporo prawdy. I zaraz to udowodnię.
Dlaczego mężczyzna zdradza?
Mężczyźni to taki dziwny gatunek, który sens swego życia odnajduje przez pracę. I taki facet zapierdala w firmie po 10 – 12 godzin. Siedzi za tym biurkiem. I się stresuje. Co mu tam dziś nie wyszło. Bo w korpo zawsze coś nie wychodzi. Zawsze coś ktoś zjebał. I się spina. Mięśnie mu się spinają. Cały jest ponapinany. Jego życie to praca. Jego hobby to praca. Nie jest w stanie zrobić nic innego. Nic nie czuje. Kompletnie. Ma tylko zadania do wykonania.
I w organizmie dzieją mu się dwie rzeczy. Albo ma niski poziom testosteronu i kutas mu nie staje, albo normalny, a za to wysoki poziom prolaktyny, więc dymać mu się nie chce lub wzwodu nie ma. (Natomiast zaczyna przechodzić laktację.)
I jego kobieta zaczyna narzekać, że nie ma seksu. “Dlaczego nie ma seksu? Czy Tobie na mnie już nie zależy?” A on zaczyna dopisywać ten seks do swojego grafiku, bo przecież nikt nie może być niezadowolony. Czyli: odprowadź dziecko do szkoły. Zrób raport. Zawieź samochód do warsztatu. Poćwicz na klatę. Albo przygotowania do maratonu. Albo crossfit. No i zerżnij swoją laskę, żonę czy kogo tam masz, w pozycji na rozgwiazdę. I on zjawia się w domu wieczorem, zjebany po odhaczeniu tej całej listy i widzi swoją kobietę w dresie i niby wie, że musi, ale z trudem osiąga półwzwód. Zamiast tego siada więc przed kompem i na porn hubie w trzy minuty załatwia temat. Na własną rękę. Bo tu jest w końcu zrelaskowany. W swoim naturalnym środowisku: chuj, biurko i komputer.
Kryzys mu więc w związku narasta, bo jak to mawiał mój kolega Kogut: “Kobiecie odpierdala, jak nie ma bolca”. Jak ktoś Koguta nie lubi, bądź go to sformułowanie do głębi uraża, to może sobie zacytować mądrość ludową: „kobieta która w nocy jęczy, w dzień nie warczy”.
(I podaje nieprzypaloną jajecznicę).
Dla kobiety brak seksu w związku to oznaka, że coś w tej relacji się zesrało od podstaw. Zaczyna więc robić różne chaotyczne rzeczy, jak na przykład awantury o tematy totalnie z dupy wyjęte. Dlaczego nie przymocowałeś tej półki, bądź znowu zostawiłeś ślady pasty na umywalce?
Efekt jest prosty: ona jest coraz bardziej podkurwiona, on wraca coraz później do domu. A tu w pracy nagle pojawia się ładna koleżanka. Jest zawsze świetnie ubrana, zawsze dobrze umalowana, wygląda, jak panie z zespołu Serebro (jak ktoś nie widział, to niech sobie zobaczy, dla mnie najładniejsza jest Olga Sieriabkina, a jak nie chce zobaczyć to niech nie ogląda).
Ale to nie wszystko. W tym dowcipie, który cytowałem na początku sekretarka jest miła. I – suprise, suprise – to, kurwa, działa. Jak jesteś w domu opierdalany, a w pracy ładna laska cię pochwali i na dodatek z niczego nie robi problemów, to od razu robi się z ciebie Kazio Marcinkiewicz. I zaczyna się flirt, budowanie napięcia, więc ona wygląda jeszcze lepiej. Bo się stara, bo długo wybiera ciuchy, bo kupuje dla niego bieliznę. Ona nie ma dla niego żadnych zadań, nie ma żadnych pretensji. Więc nagle okazuje się, że ten kutas jednak staje i to staje mu bardzo. Na koniec siedzi więc na tej kanapie, naciąga prezerwatywę i ma nadzieję, że nikt jednak nie wpadnie z przyjacielską wizytą złożyć mu życzenia.
Dlaczego kobiety zdradzają?
A z tym to już jest jak z pewną zagadką: Co ma osiem nóg i jedno oko?
Nie. Nie gąsienica.
Odpowiedź brzmi: dwa krzesła i pół ryby
Że dowcip bez sensu? Nie, to pytanie było bez sensu. Kobiety zdradzają tak samo często jak mężczyźni, a nawet częściej. Tylko mówią o tym dużo mniej. I złapać jest je trudniej. I robią to z podobnych przyczyn, co wyjaśnię na przykładzie kuzyna mojego kumpla.
Kuzyn miał żonę i dwójkę dzieci. I wrócił pewnego dnia wcześniej, i ją znalazł, jak robiła loda jakiemuś aktorowi z ‘Na Wspólnej’.
Nie na kanapie. Na kolanach.
Miesiąc później wszyscy siedzieli na imprezie rodzinnej i laski z familii kumpla skomentowały, że „oczywiście szkoooda, że go zdradziła, ale one ją rozumieją! Bo ona cały czas była sama, a on w pracy. Z chłopa żadnego pożytku”. Mój kumpel się wkurwił, że jak to, tak łatwo usprawiedliwiać kurestwo?! “Wszystkie dupy są takie same!” – zawył.
Usiłowałem mu wytłumaczyć, że to jest bardzo pouczająca lekcja życiowego okrucieństwa. Bo tak naprawdę te wymagania kobiet wobec mężczyzn sprowadzają się do dwóch rzeczy: chcą trochę ich czasu i chcą ich uwagi. Chcą czuć, że są dla nich ważne. Reszta to dekoracje.
Ta ładna koleżanka z pracy dlatego godzi się pobawić bombkami kolegi z pracy, bo w domu ma zazwyczaj faceta, któremu już się starać nie chce. Tylko burczy. Który tnie na konsoli w t-shircie, w samych gaciach, ciągnąc przy tym browara. I mówi: ale mogłabyś trochę schudnąć? Dupa ci urosła.
A kolega z pracy jest jak święto. Zawsze w garniturze. Zawsze zadbany. Zawsze uśmiechnięty. Podkręca ją mailami. Idą razem coś zjeść, gdzie on mówi jak ona pięknie wygląda. Rano, ona stojąc przed szufladą zastanawia się więc jakie majtki i jaki stanik dla niego założyć. Bo wie, że będzie je zdejmowała. A w weekendy wybierze takie, które dobrze wyglądają na zdjęciach, jakie będzie mu wysyłała.
Oboje widzą siebie tylko w najlepszej wersji demo. Być kotem, wyglądać zawsze pięknie.
W zdradzie nie chodzi o seks
I proszę mi tu, kurwa, nie prychać i na monitor nie pluć, bo to nawet nie mój monitor, tylko twój. Ale powtórzę: w zdradzie nie chodzi o seks.
A o co? O głód naszej wyobraźni, która długo nie była zaspokajana. Wyobraźni tego, jak wygląda ta druga osoba nago, co do nas czuje, czy o nas myśli. Ba, chodzi nie o pocałunek, ale wyobrażenie sobie, jak ten pocałunek wygląda.
Nie chodzi tu o sam akt wsadzenia. Chodzi o teatr, który go poprzedza. Zdarza się zresztą, że samo tarcie naskórka o naskórek ludzie odnajdują jako skrajnie rozczarowujące. Że niby powinno być ekscytująco, a było przeciętnie.
Bo zdrada to tęsknota za tym jak to było kiedyś. Chodzi o tęsknotę za intensywnością. Chodzi o tęsknotę, aby poczuć, że się żyje.
I teraz można sobie zadać najważniejsze pytanie:
Jaka była motywacja tej zdrady?
Ludzie zdradzają z różnych powodów.
Bo się zwyczajnie zakochali. Głupio. Szaleńczo. Na oślep.
Bo chcą odejść.
Bo czegoś im brakuje w związku, ale z różnych przyczyn to, co jest w tej relacji powoduje, że chcą w niej nadal być.
Bo chcą być złapani przez partnera, który ich nie słucha, albo chcą się na nim zemścić.
Bo mają okazję, aby się puścić i aż ich kolana grzeją.
Tak naprawdę jednak romans/zdrada to sygnał ostrzegawczy, jak syrena w elektrowni atomowej, tuż przed wybuchem. Jest oznaką głębszej choroby. W nas. Jest jak maść, która ma zlikwidować zewnętrzne oznaki infekcji, jak lek homeopatyczny na chorobę kryjącą się gdzieś głębiej. Znaczy się, na pewno jest miło, ale raczej twoje problemy się zwiększą niż zmniejszą.
[image error]
Zdrada to tak naprawdę sygnał, mówiący do osoby, która się puszcza: “Czy naprawdę wykorzystałeś to, co dostałeś w swoim życiu? Czy nie spierdoliłaś przypadkiem czegoś, koleżanko, kolego? Czy nie czujesz braku satysfakcji z powodu swojej pracy, życia osobistego? Czy nie czujesz, że w życiu coś ci nie wyszło, a teraz szukasz czegoś, co to przykryje (czytaj: inny penis, inne cycki na całe zło?).
Romans bierze się z deficytów, które wyrabialiśmy w sobie latami. Bo facet na przykład uważa, że za mało podymał w swoim życiu i to go gdzieś tam dręczy. Bo w korporacji ma target. Tu też chce wyrabiać liczby. I widzi, że mu się plan, tfu, rozporek nie domyka.
Romans bierze się z zaniedbań w związku, które narastały latami. Zdrada nie zaczyna się w momencie, kiedy ściągasz z kogoś majtki. Zaczyna się wcześniej. Od dojebek. Od przemocy psychicznej. Od olewania tej drugiej osoby. Od pogardy. Od myśli: „co ta kretynka znowu wymyśliła”, po: „jak mogłam się związać z takim debilem”.
Romans wreszcie bierze się z wysoko zawieszonej poprzeczki. Kiedyś małżeństwo było kontraktem. Jak ojciec rozmawiał z synem na temat narzeczonej, którą mu ustawił, to wyglądało to tak:
– Jak ona wygląda? – pyta syn ojca.
– Jest bardzo, bardzo piękna – odpowiadał rozmarzony ojciec.
– A co, widziałeś ją? – syn był zaskoczony.
– Oczywiście, że nie – odpowiadał ojciec. – Ale widziałem dwie kamienice które ma w posagu oraz na dodatek 10 tys. rubli!
– Faktycznie jest przepiękna – w odpowiedzi rozmarzył się syn.
Potem małżeństwo zostało przekształcone w związek z miłości, a później miała być nie tylko miłość, ale i epicki seks. Nie dla prokreacji, ale dla rozrywki i budowania bliskości. A teraz żyjemy w czasach, gdzie ludzie opuszczają związki, czy szukają kogoś na boku nie dlatego, że są nieszczęśliwi, tylko dlatego, że mogliby być szczęśliwi bardziej. Zatem nasze wymagania względem partnerów znacząco wzrosły, dlatego zamiast jednego partnera na życie coraz częściej jest dwóch albo trzech. Pytanie, czy jednocześnie czy po sobie. Jak to kiedyś powiedziała psychoterapeutka Esther Perel:
„Kiedyś monogamia oznaczała jedną osobę na całe życie. Teraz monogamia oznacza jedną osobę na raz.”
Jak sobie poradzć po zdradzie?
Tylko w internetowych memach wszystko jest jasne i proste. “O miłość się walczy”, “Ten sam partner bez zdrad aż po grób”, “Żony są w domu, a kurwy za płotem”, “Wszystko się zmieni w twoim życiu, jeśli tylko trafisz na właściwą osobę, bo będziesz chciał być jej wierny a ona będzie wierna tobie.”
Odpowiem filozoficznie jako autor trzech książek i czwartej prawie właśnie skończonej: chuja, tam, chuja.
Bo w życiu często jednak bywa tak, że ta osoba jest może właściwa dla ciebie, ale ty nie do końca jesteś właściwą osobą dla niej. I życie rzadko jest tak cudownie czarno-białe, że możemy podjąć bardzo trudną decyzję i od razu poczuć się z nią dobrze.
Chcę zatem na koniec tego – już i tak zbyt długiego – wywodu powiedzieć cztery rzeczy.
Rzecz pierwsza.
Zdrada to sytuacja, kiedy na stoliku leży wiele rzeczy nagromadzonych przez lata. I ktoś nagle podchodzi do tego stolika i kopie go, wywracając cały. Wszystko trzeba ułożyć na nowo. I pierwszą reakcją kiedy to wychodzi na jaw jest: zostawić to i uciec. Wywalić go/ją ze swojego życia.
Związki, które są już wcześniej na krawędzi, zazwyczaj się wywracają. Większość związków jednak jakoś się po tej zdradzie wcześniej czy później podnosi. A o tym czy rozstawać się czy nie, pisałem tu i nie będę się powtarzał.
Rzecz druga.
Nie warto babrać się w anatomicznych detalach: jak było ci z nim w łóżku, bądź jak długiego ma. To nic nie wniesie. Poza bólem.
To, że ktoś raz czy dwa spruł się na boki nie przekreśla tego, jakim jest człowiekiem. Nie przekreśla tego, jaką jest matką ani jakim jest ojcem, czy można na niego liczyć, czy jest odpowiedzialna/odpowiedzialny i czy będzie nas wspierał w razie problemów.
Rzecz trzecia.
Zdrada to info dla obu stron w związku: to, co było, nie sprawdziło się.
To oprócz bólu jednak szansa rozpoczęcia czegoś na nowo. W końcu uczciwego postawienia sytuacji, co nie grało w związku. Czego brakuje jemu, czego brakuje jej.
Rzecz czwarta.
To, że ktoś będzie przypominał w chwilach słabości: “A ty się puściłeś z nią/z nim”, płynie z bólu osoby zdradzonej. Ale skoro to kogoś boli, to znaczy, że ciągle kocha i że ciągle tej osobie zależy. (Czyli milutko, jak cholera.) To, że strona zdradzana chce o ten związek walczyć jest oznaką miłości. Że wkurwiona jak żbik stoi jednak obok, czasami płacze, czasami wyje, ale mimo to nie poddaje się i chce coś z tym zrobić, to jest właśnie prawdziwe uczucie.
xxx
I na koniec. Zanim się z kimś zwiążesz, kurwa, pomyśl. Nie chujem. Nie macicą. Żeby czerpać przyjemność z wierności, trzeba być poukładanym samemu ze sobą.
Dzisiejsze związki mają w sobie od początku podskórne, bezczelne, skrywane poczucie tymczasowości.
Czy biorąc kota, bierzesz pod uwagę, że oddasz go komuś jak ci się znudzi albo będziesz chciał kupić nowego?
Nie, prawda? Wobec kota deklarujesz współistnienie, aż jedno z Was nie zemrze. Nawet jak kot będzie stary, brzydki i wyliniały. A Ty jeszcze brzydszy/brzydsza. Tak samo powinno się robić ze związkami.
To STO LAT, STO LAT! I wnośmy tort.
[image error]
Photo by Christopher Campbell on Unsplash
June 26, 2018
Dla własnego szczęścia zmienisz świat małżonka i swoich dzieci czy kupisz ciepłe kapcie i wyzbędziesz się marzeń?
Kiedy po raz pierwszy aktorka Elizabeth Taylor zobaczyła Richarda Burtona on był tak najebany, że nie był w stanie utrzymać w rękach filiżanki z gorącą kawą. Mówimy o gościu, który miał wściekłe spojrzenie i potrafił wypić 14 Krwawych Mary jeszcze przed lunchem. Ona była śliczna, on przystojny. Przy nich Brad i Angelina byli jak Dacia. Elizabeth przytrzymała mu wtedy tę filiżankę. Napili się kawy tak skutecznie, że obydwoje rozwalili swoje małżeństwa, aby tylko być razem. Watykan potępił wówczas ich romans i zarzucił im „erotyczne rozpasanie”. Nieźle, co?
Dalej ta historia powinna brzmieć “I żyli długo i szczęśliwie”, ale jednak wyglądała tak, że pili, ćpali, bili się, nienawidzili się i kochali. Totalne uzależnienie. Małżeństwem byli dwa razy, a mało brakowało, że byliby nim i po raz trzeci. Jeśli więc ktoś potrzebuje dowodu, że w związku powtórnie można obudzić namiętność, która przygasła, to jest to całkiem niezły przykład. A kiedy Taylor, będąc już starą kobietą, usłyszała, że Burton nie żyje, bo dostał wylewu krwi do mózgu, zemdlała.
– Byłam głupia, że tyle razy wychodziłam za mąż. – wyznała. – Prawda jest taka, że teraz większość tych facetów mam gdzieś. Tylko Richarda naprawdę kochałam i to on wciąż się dla mnie liczy.
Marzymy o takiej miłości.
Tyle, że to było Hollywood, a w rzeczywistości zamiast uczuć wymienia się usługi. Kran napraw. Dziecko odbierz. Proza życia polega na tym, że zamiast pierdolić się na stole, ludzie narzekają, że stół jest upierdolony.
I jakoś robi się przykro. Wtedy pojawia się dylemat.
Zmienić swój świat dla własnego szczęścia?
Pokolenie 30-kilkulatków. Idących przez życie z otwartą przyłbicą, wychowanych i wykształconych. Mających rodziny i małe dzieci. Jednocześnie zmęczonych, znudzonych, sfrustrowanych, pragnących innego życia. Takiego, które daje smak.
I nagle bum. Taneczny wieczór poza miastem, spojrzenie, wspólne gibanie się na parkiecie, drink numer jeden, drink numer dwa. Let’s dance. Crazy night. Drink numer sześć i siedem. Grzecznie lulu.
Jak śpiewa (nomen omen) Czarny HIFI z Pezetem w kawałku ‘Niedopowiedzenia’ – „Zazwyczaj to zaczyna się przypadkiem, patrzysz na mnie (…) Z tych niedopowiedzianych gestów i słów…budzi się zainteresowanie…”
Kawa, sms, kawa, obiad, sms. Peleton niezobowiązujących spotkań. Pełnych słów. Tysiące godzin przegadanych przez miesiące, same rozmowy, kilka przytuleń, niewinny całus ukradkiem w bramie.
Trudne powroty do domu, partnerzy uważający, że po 30-tce należy być już ustatkowanym, że czasy imprez, znajomych i spotkań do rana są już historią. Że nie warto nic, bo można na spokojnie, w domu, kapciach… a po co ty będziesz tak albo inaczej, jestem zmęczona i wykończona… #mdlimnie
A z tą drugą osobą – ogień. Nie ma, że nudno. Spontan, pomysł, kreatywność, inspiracja, wsparcie, odpierdol na każdym froncie, euforia, ciąg na bramkę. Odkryć swoje prawdziwe ‘ja’ dzięki tej relacji, nauczyć się siebie, poznać potrzeby, mówić o nich, mówić bez skrępowania o wszystkim, czuć tak samo.
Walka o lepsze jutro w domu zakończyła się porażką. Miesiące starań o zmiany i powrót do punktu wyjścia. Obecne uczucia do małża nie mają nic wspólnego z tym jakie były kiedyś, w dniu „tak”.
Mijają miesiące i wracają pytania: zmienić swój świat dla własnego szczęścia? Zmienić świat małżonka dla własnego szczęścia? Zmienić świat dzieci dla własnego szczęścia? Czy też kupić nowy model ciepłych kapci i… trwać, wyzbyć się marzeń, które są w zasięgu ręki, które można dotknąć i poczuć, które mają imię. Zamienić marzenia w codzienność i rutynę?
– Sebix
Miłość się brudzi
Co mówi facet po rozstaniu z żoną? „Wiem, że to rozwód, ale cieszę się jak w dniu ślubu”.
W mieście rozwodem kończy się 44 proc. małżeństw. Dla równowagi, na wsi 22,7 proc. Nie, że pola, lasy, łąki, prosiaki i pterodaktyle dają miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Ludzie się wstydzą co inni powiedzą. Najczęściej rozstają się małżeństwa ze stażem od pięciu do dziewięciu lat. „All you need is love” śpiewał John Lenon. Co nie przeszkodziło mu bić swoich dwóch żon.
Ludzie starają się. Starają się bardzo kochać tę druga osobę i co? I chuj. Kto, kto? Koń w palto! Nic z tego nie wychodzi. Dlaczego? Trochę właśnie dlatego, że się starają. Bo w DOBRYM związku o pewne rzeczy (jak na przykład o szacunek) starać się nie trzeba. One są.
Ludziom ciężko jest zrozumieć i zaakceptować, że miłość jako taka się zmienia. Ewoluuje.
Patrzą na to co się z nią dzieje i są przerażeni, bo rzadko kiedy są to zmiany na lepsze. Raczej z czasem ta miłość się brudzi. Kawałek po kawałku. Jest jak niegdyś elegancka kiecka, z której ktoś oderwał rękaw, ktoś wylał na nią zupę, a ktoś podtarł sobie nią dupę. I pod tym całym syfem, szlamem i brudem ciężko już dostrzec, co tam było na początku.
I można dużo opowiadać, że da się to zreperować, da się to wyprać. Zazwyczaj się nie da. Ludzie wtedy na siebie mocno krzyczą. “To twoja wina! To twoja! Gdybyś nie był taki egoistyczny! Gdybyś nie była taka, sraka i owaka!” W miarę upływu czasu łatwiej jest komuś w związku przypierdolić, niż sprawić przyjemność. Poza tym, walczy się tutaj oko za oko i ząb za ząb. Bo skoro ty mi tak, to ja tobie tak! I kto jest winien? Nie wiadomo. Taka natura miłości.
Dobiera się dwójka osób i nagle coś się kończy a już nic nie zaczyna.
I jeśli…
– nie ma między nimi intymności, a zwłaszcza w małżeństwie często zwyczajnie nie ma z kim pogadać o swoich problemach,
– nie ma wzajemnej troski, zrozumienia,
– nie ma pocieszenia, gdy ta druga strona ma ciężki czas (powiedziane w odpowiednim momencie: “Ale jesteś fajnym człowiekiem”, potrafi zdziałać więcej, niż dojście na jej tyłek)
… to dalej jest już pustynia.
I idziesz tą pustynią, rozglądasz się na boki. I co? Piach z lewej, piach z prawej, piach z tyłu, a dookoła tylko ścierwojady, pustka i słońce napierdala w oczy. Wtedy na drodze pojawia się oaza, kusząca zielenią i wilgocią. Z cyckami. Albo ze sterczącym fiutem. I ja rozumiem zastrzeżenia, że zarówno na płaszczyźnie idiosynkratycznej, jak i pospolitego stereotypu, fiut nie jest cechą atrakcyjności pierwszego wrażenia, ale chodzi o przedstawienie wewnętrznego rozdarcia.
Lecisz do tej oazy rozkładając nogi (w sensie, najpierw lecisz, a później rozkładasz, bo lecieć z rozłożonymi potrafi tylko Latający Cyrk Monty Pythona). I jest całkowicie inaczej. Jest namiętność. Jest pasja. Jest zrozumienie. Nie ma wyrzutów ze strony tej osoby, nie ma kłótni. Nie ma złych chwil. A na dodatek jest jeszcze zdrada i nikt mi nie wmówi, że to nie podnieca, skoro podnieca.
Bo gdy Janusz mówi do swojej Grażyny po pięciu latach związku: „Ale ładnie dzisiaj wyglądasz” to jest wzruszenie ramionami. Ale gdy Sebix (czyli ten trzeci) mówi do tej samej Grażyny: „Ale ładnie dzisiaj wyglądasz”, to Grażyna ma dreszcz po plecach, a Sebix może tego wieczora potrzymać trochę dłużej ręce w jej włosach.
Wtedy pojawia się dylemat. Jak w tym liście. Wchodzić w to co nowe, czy nie? Zmienić wszystko? Zmienić mieszkanie, zmienić bieliznę, zmienić samochód, często są już dzieci, więc zmienić tym dzieciom życie? I co rodzina powie? I co przyjaciele powiedzą: przecież jesteście tak udaną parą! (Udaną? Rech, rech, rech, spróbuj z tą suką wytrzymać dwa dni).
Jak jest naprawdę między dwójką ludzi to wie tylko ta dwójka ludzi. A kobiety często kłamią, że jest cudownie, że seks jest epicki, a tymczasem nie dotknęli się od roku. Przyznać się wstyd.
A może jednak walczyć o te resztki, które zostały? Gryźć glebę, zaciskać zęby? W końcu nasza kultura ceni wszystko to, co jest „do śmierci”. To, co jest „aż po grób”. I wyjaśnienia, że nic nie jest wieczne, bo pogoda też się zmienia i jest i lato i zima – mało kogo przekonują. Kobiecie zawsze ciężej jest odejść Wszyscy wezmą ją za dziwkę. Bo przecież powinna się poświęcić, prawda?
To nie jest trudne. To jest kurewsko trudne. To jest mentalne wejście zimą na K2. Kobieta przysięgła, że już nigdy przenigdy nikt inny. Przed majestatem prawa, albo przed majestatem Boga. Złożyła swoje ślubowanie przed całą linią świadków, matką, ojcem, ciotką Halinką, a teraz ona czuje, że wewnątrz niej coś się histerycznie trzepocze i mówi, że nie da rady. Że w gaciach wzbiera i czuje, że nie dotrzyma, żeby dojechać do kibla i za chwilę może się zesrać za kierownicą życia, chociaż jedzie już przez skrzyżowanie setką na czerwonym!
Myśląc o tym wszystkim, zacząłem się zastanawiać w moim cynicznym serduszku, co odpisać Sebixowi, bo ja takie listy dostaję, może nie codziennie, ale raz na tydzień to już na pewno. I wiem, że jak kogoś nowego się wpuszcza do życia to jest chwila ulgi. Ale nikt nie wie na jak długo.
Zazwyczaj zadaję wtedy pytanie.
Po co jest ci związek?
Po co, kurwa??? Uczciwie raz w życiu sobie odpowiedz!
Czy związek jest dlatego, aby cię uszczęśliwiać?
Czy związek jest po to, aby mieć i odchować dzieci?
Czy związek jest po to, aby nie być samotnym?
Czy związek jest po to, aby czuć się bezpiecznie? Praca i sukces dla wielu ludzi (a już zwłaszcza mężczyzn) są ważniejsze od romantycznych uniesień.
Czy może związek jest po to, aby twoja sytuacja finansowa była stabilna? Ja się nie obrażę, ani nie wykpię, jeszcze 100 lat temu jak chłop na wsi szukał żony, to w 90 proc. przypadków miała być to laska, która ma wystarczająco dużo siły, aby pług ciągnąć i obejście ogarnąć.
Wreszcie: czy ja chcę się z tą osobą zestarzeć?
I, jak dla mnie, odpowiedź na to ostatnie pytanie jest decydująca. Jeśli nie chcę i ta odpowiedź jest stała przez rok, przez dwa, przez pięć lat, to po co się samobiczować?
W imię czego? Ja bym się nie męczył. Dzieci też lepiej aby miały szczęśliwych rodziców osobno, niż potwornie nieszczęśliwych razem.
Ja to jednak ja.
Każdy na te pytania odpowie inaczej i, w zależności od wybranych priorytetów, zabierze swoje zabawki i pójdzie bawić się do innej piaskownicy, albo nie. Ale ponieważ żyjemy w takich czasach, że miłość musi być romantyczna, no i generalnie raczej wolimy jeść chipsy, pić wino i być szczęśliwi, niż nieszczęśliwi, to coraz częściej związki się jednak kończą, a kolejne zaczynają. Bym to obrazowo porównał do wymiany pałeczki w sztafecie na olimpiadzie. Tylko pałeczki są zazwyczaj mniejsze.
Grażyna zostawia Janusza i zaczyna być z Sebixem. Tyle, że po dwóch, pięciu, siedmiu latach, często okazuje się, że jest tak samo jak było. Dlaczego?
Bo nie był tu winien nasz związek tylko my. Bo trudno zaakceptować, że do życia znowu weszła nuda i nie wiemy co z tą nudą zrobić. Bo tęsknimy za tym uczuciem rozpoczynania czegoś nowego, kiedy skacze nam adrenalina i kortyzol. Bo coraz częściej nie jesteśmy już skonstruowani do związków do końca życia, a strasznie trudno to przyznać. Najtrudniej sobie.
Ludzie są jak telefony
Mężczyźni i kobiety są teraz jak modele telefonów komórkowych. Bierzesz nowy i przez chwilę jest idealny. Nie rozstajesz się z nim. Trzymasz go cały czas w ręce. I kochasz go i przyjemność sprawia ci patrzenie na niego. A później upada kilka razy, szyba się rysuje, niszczy się obudowa, pojawiają się jakieś wgniecenia. I ten zapał opada. I telefon już nie jest tak szybki, ma za dużo aplikacji, system jest za ciężki, procesor nie wyrabia. Chcesz mieć nowy, szybszy telefon. I kupujesz nowy, w lśniącym opakowaniu, rozpakowujesz go drżącymi rękami. Tylko, że on również zacznie zamulać. A mało kto chce mieć cały czas stary telefon z lagami. Który wkurwia, skoro dookoła kuszą nowe.
Powtórzę coś, co zawsze mówię w takiej sytuacji, bo w to wierzę. O tym czy związek jest udany czy nie, decyduje sposób, w jaki ludzie załatwiają swoje problemy. Jeśli dwie osoby nie są w stanie już wypracować żadnych rozwiązań, które satysfakcjonują obie strony, to jest kiła. Jeśli się (siebie samych i siebie nawzajem) nie lubią, to też jest kiła. I zmiana kolejnych partnerów nic tutaj nie da.
Bo zawsze można znaleźć nową Barbie i nowego Kena. Ale związek nie przetrwa, jeśli ludzie się nie przyjaźnią.
Tyle.
[image error]
Photo by Everton Vila on Unsplash
Piotr C.'s Blog
- Piotr C.'s profile
- 34 followers
