To o nas [FRAGMENT]

– Patrz, niby głupia jak paczka gwoździ, niby łatwa jak Izabela Łęcka, jak Francja w tysiąc dziewięćset czterdziestym, a jak pyskuje. U ciebie był kieliszek wina? – upewniłam się.


– Jeśli przyjmiemy, że butelka to kieliszek, to tak, owszem, zrobiłyśmy po kieliszku – przytaknęła złośliwie. – Jak wychodziłyśmy ode mnie, był lekki melanż. Ale żeby nie było, szłyśmy z Ubera do Kity prosto i mówiąc wyraźnie, zachowując się jak dama i wieśniaczka.


– Podaj grabie, dziewko. I tam mnie upiłaś.


– Tam zamówiłaś nam po wiadrze soku z wódką– ciągnęła Paulina. – Pokazywałaś publicznie cycki i chciałaś tańczyć, kręcąc dupą, na stole.


– Kłamiesz! – krzyknęłam.


Od razu tego pożałowałam. W mojej głowie wybuchł tym razem granat i zawyła syrena alarmowa.


– Ubarwiam, a to zasadnicza różnica – wyjaśniła.



– Obawiam się, że na tym się nie skończyło – stwierdziłam ponuro.


– Tak, bo jak cię powstrzymałam od wejścia na stolik, to stwierdziłaś, że nie będziesz piła żadnego kompotu, chcesz pić tequilę. Odradzałam – zaznaczyła Paulina. – Przekonywałam, że po tequili dostajesz małpiego rozumu.


– A ja? – zapytałam słabo.


– A ty odpowiedziałaś, że tylko jedną, jedyną kolejeczkę. JEDNĄ! Nic więcej. I wracamy grzecznie do domu, lulu, spać. I ja, głupia, ci uwierzyłam. Jak zwykle. Wtedy pognałaś do baru, jak świstak na szpilkach, i zamówiłaś cztery kolejki.


– Cztery? – Mój głos się załamał.


– Cztery na głowę – odpowiedziała złowieszczo. – I sól i cytrynę, rzecz jasna.


Przypominam sobie. Ktoś z obsługi puścił chwilę wcześniej jakiegoś rapera.


Takie praktyki powinny być surowo zakazane.


– Wódka. Owoce. Tequila – wymieniłam po kolei ciężkim głosem.


Walk of shame.


– Zaczynam wszystko rozumieć.


Wielki gwóźdź o ostrym końcu wchodził powoli w moją skroń, cofał się i znowu wchodził, uśmiechając się przy tym promiennie, jakby mówił: To ja! Spędzimy razem cały dzisiejszy dzień! Cieszysz się, prawda? No jasne, że się, kurwa, cieszysz! Dawno się nie widzieliśmy!


Właśnie żałowałam, że mój ojciec nie wyjął w odpowiednim momencie.


– Piłyśmy tequilę, później musiałam pójść do łazienki. Ale tam była kolejka jak po pięćset plus. A jak już byłam w kiblu, zadzwonił do mnie Sebix.


Mimo że na potwornym kacu od razu usłyszałam w jej głosie fałsz.


– Paula? – zapytałam.


– No dobra, najpierw wysłałam mu z kibla swoje cycki –wyznała.


– Po co??? – zdziwiłam się okrutnie.


– Bo prosił? – bąknęła. – A ty mnie upiłaś tequilą, tak że byłam pijana jak szpadel? I łatwa?


Chciałam ją opierdolić od góry do dołu. Ale jakoś nie mogłam. Bo moja głowa mówiła: „A ty nigdy nie zrobiłaś nic głupiego z powodu uczuć? Agato?”.


Kiedyś miałam kotkę. Kiedy po raz pierwszy dostała rui, czołgała się po podłodze, wystawiała kuper i gruchała do tego jak gołąb. Jeśli ktoś ma taki widok przed oczami, jest to wypisz wymaluj kobieta, która tęskni za swoim eks. Przy czym historia uzależnień od mężczyzn rozgrywa się zazwyczaj w publicznych toaletach.


[image error]


Ilustracja: https://www.facebook.com/magda.danaj/


– A jak już wróciłam do stolika, to ciebie nie było. I myślałam, że może poszłaś do baru albo jak zwykle wyrwałaś jakiegoś masażystę, ale nie. Zaczęłam cię szukać. Dzwoniłam do ciebie. Dzwoniłam, dzwoniłam i dzwoniłam. Taki chłopaczyna przy stoliku obok powiedział mi, że wyszłaś z jego kumplem i chyba pojechaliście do ciebie.


– Przystojny? – zapytałam z nadzieją w głosie.


– A bo ja wiem? – zastanowiła się. – Taki szczeniaczek. Wiesz, popiskujący w koszyku. Co to pogłaskać chcesz, na kolana ci się wpakuje, cały czas się ślini i merda ogonem. A fryzurę miał jak ludzik Aquafresh.


– Facet z którym wyszłam, czy był przystojny – wycedziłam.


– A co, nie pamiętasz? No tak – zreflektowała się. – Miałam się niczemu nie dziwić.


– Pamiętam, że miał ciemną karnację – powiedziałam powoli. – Był brunetem i chyba miał duży nos. Na pewno opowiadał jakieś strasznie słabe dowcipy, z których mocno się śmiałam. Pamiętam, że kupił mi po drodze od jakiejś kobiety kwiatka. I z tego kwiatka oberwałam po drodze wszystkie listki. Jemu się to mocno nie spodobało.


– Może być – stwierdziła. – Jak dla mnie bez sensacji. Pieniędzy na pewno u niego nie było. Odprowadził cię do domu. Znalazłam was pod klatką. On się zmył, odprowadziłam cię na górę i usiłowałam wpakować do łóżka.


– Skutecznie? – zapytałam z nadzieją w głosie.


– Nie – odpowiedziała Paula bezlitośnie. – Postanowiłaś, że poskładasz rzeczy w mieszkaniu. Coś dziwnego zaczęłaś pieprzyć: „Jakość twojego życia wyznacza jakość twoich związków”. I zaczęłaś bełkotać, że skoro w twoim mieszkaniu jest burdel, to jak ma nie być burdelu w twoim życiu osobistym. Następnie wyjebałaś wszystkie ciuchy z szafy i zaczęłaś je układać. Na początek kolorami, ale wyszło, że prawie wszystko jest czarne. Wtedy zaczęłaś się żalić, że jak to możliwe i że nic dziwnego, że widzisz wszystko w czarnych barwach i że koniecznie musisz kupić sobie coś kolorowego. Wtedy wlazłaś na Zalando.


– NIE!!!


– Tak!!! – okrutnie odpowiedziała Paulina.


– Co kupiłam??? – zapytałam słabo.


– Żółty płaszcz – wycedziła.


– Nie – zaprotestowałam.


– Czerwone legginsy – dodała.


– Jaja sobie ze mnie robisz, nie?


– I torebkę-worek – ciągnęła okrutnie. – Stwierdziłaś, że będziesz na nim siadała na plaży nad Wisłą. Ponieważ zachowywałaś się w miarę przyzwoicie…


– Aha, czyli później zachowywałam się nieprzywoicie…


Cisza.


– Nie odpowiadaj, po tej przerwie wnioskuję, że tak. Co jeszcze kupiłam? Warana z Komodo? Papugę? Krem do wybielania odbytu? – zapytałam.


– Zażądałaś piwa. Po czym zadzwonił on.


– On?


– Ten facet, z którym wracałaś do domu.


– Odebrałam? – zapytałam.


– I to jak! Powiedział, że nie chce mu się spać i czy ma kupić jakieś wino i wpaść?


– Odmówiłam? – zapytałam już z wielką nadzieją w głosie.


– A skądże! Powiedziałaś: „Sure, wpadaj!!!”.


Zakryłam twarz dłonią.


– Nie otworzyłam? – zapytałam słabo.


– Poszłaś do lodówki, wzięłaś piwo, a jak chciałam ci je zabrać, powiedziałaś, że dziękujesz bardzo, jesteś trzeźwa, ale ciągle nie zaspokoiłaś swojego pragnienia. Po czym siadłaś i niczym stary żul wyduldałaś pół piwa. Gdzie ty to mieścisz, hę?


– Nie wiem – odparłam słabo.


– Później przyszedł. Zaczął dzwonić domofonem. I wisisz mi manikiurzystkę, laska. Złamałam paznokieć, jak cię odciągałam od drzwi. I kopnęłaś mnie w udo, torbo! Chyba myślał, że poszłaś pod prysznic, żeby się przygotować na spotkanie z nim. Po dziesięciu minutach znowu zaczął dzwonić do drzwi, a później już zaczął napierdzielać na komórkę. A ty zasnęłaś niczym aniołek, chrapiąc jak traktorzystka. To poczekałam, aż on sobie pójdzie.


Nałożyłam kołdrę na głowę. Postanowiłam zostać w takiej pozycji na zawsze. Coś mi się jednak przypomniało.


– Nieee – zawyłam z rozpaczą.


– Co się stało? – zapytała.


– Właśnie sobie uświadomiłam, że jestem na siedemnastą umówiona z matką i z ciotką – jęknęłam rozdzierająco.


[image error]


Książkę można kupić albo nie kupić tu: https://www.empik.com/to-o-nas-piotr-...

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 18, 2018 01:02
No comments have been added yet.


Piotr C.'s Blog

Piotr C.
Piotr C. isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Piotr C.'s blog with rss.