Rafał Kosik's Blog, page 60

August 24, 2013

Polcon 2013

Już za niecały tydzień w Warszawie rozpoczyna się Polcon, najważniejszy konwent fantastyki w Polsce. Będę jego gościem, a dodatkowo Powergraph będzie gościem honorowym. Moje spotkanie autorskie odbędzie się w piątek (30 sierpnia) o godzinie osiemnastej. Oprócz tego spotkania organizatorzy przewidzieli kilka punktów programu w sposób pośredni związanych ze mną, jak na przykład konkurs wiedzy o FNiN (piątek, 14:00). Więcej szczegółów na stronie Polconu.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on August 24, 2013 07:31

August 20, 2013

Sięgnąć po Zajdla

ZajdelJak co roku wokół Nagrody Zajdla rosną spory i sporki, kłębią się chmury i obłoczki. Zwykle chodzi o to, że nagrodę dostają nie ci, co powinni, a czasem o to, jak w zeszłym roku, że nagrody nie mają sensu, bo wszyscy powinni być równi. Niedawno Martin Ann (dawniej Marcin Przybyłek) napisał na swoim blogu, że otrzymanie Nagrody Zajdla jest wynikiem rodzaju przekupstwa, na przykład nachalnej autopromocji w postaci picia piwa autora z czytelnikami na konwentach. Posypał się za to na niego grad krytyki, w znacznej części niezasłużonej. Marcin dotknął sedna sprawy, obawiam się jednak, że użył zbyt mocnych słów.


Nagroda Zajdla jest plebiscytem. Można nazywać plebiscyt nagrodą za najlepszą powieść, nagrodą dla najlepszego autora, ale w praktyce będzie to nadal plebiscyt. Może więc lepiej się nie łudzić, nazywać rzecz po imieniu i przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Torcik ze składowymi Nagrody Zajdla powinien wyglądać mniej więcej tak:

- 50% - jakość literatury, przy czym „jakość” niekoniecznie oznacza „głęboka”, „piękna” czy „ambitna”, za to prawie na pewno oznacza „fajnie się to czyta”;

- 30% - promocja autora i konkretnej książki tradycyjnymi kanałami;

- 15% - image autora (niekoniecznie prawdziwy);

- 5% - inne czynniki, wśród nich „picie piwa autora z czytelnikami na konwentach”.


Oczywiście można każdą z tych składowych powiększyć, jeśli ktoś bardzo się uprze i dysponuje odpowiednimi środkami. Nie da się ukryć, że jakość literatury jest czynnikiem coraz mniej istotnym, bo dwadzieścia lat temu dałbym tej składowej 90%. I chyba to najbardziej boli Marcina, mnie zresztą też. No niestety, świat się zmienia (psuje) i ten, kto twierdzi, że dobry towar obejdzie się bez reklamy, nic nie sprzedaje. Chwalenie się nie jest już nietaktem, jest zaletą. Niedawny przykład powieści napisanej przez nie-Rowling pokazał, że mechanizmy rynkowe nie robią wyjątku dla świata książki. Smutne to trochę, bo może się okazać, że nagrody dla najlepszych książek będą niedługo dostawały biografie celebrytów i poradniki ogrodnicze. Nie zmienimy tego. Masa ciągnie w dół.


Jednak jestem (ostrożnym) optymistą. Nagroda Zajdla jest nagrodą głównie prestiżową. Jej wpływ na sprzedaż książek laureata jest nieznaczny, nie ma więc sensu za bardzo się starać, żeby tę nagrodę zdobyć metodami niegodnymi gentlemana. Statuetkę Zajdla pewnie dałoby się kupić, gdyby ktoś bardzo się postarał. Kupić na przykład poprzez opłacenie przyjazdu na Polcon trzystu osób, których jedynym zadaniem byłoby wypełnienie karty głosowania i wrzucenie jej do urny. Tylko czy wtedy nagroda nadal byłaby nagrodą? Czy odbieranie statuetki przy gwizdach zamiast oklasków kogokolwiek mogłoby cieszyć? Prestiż z tego byłby raczej ujemny, więc taniej już chyba zrobić na własne potrzeby odlew statuetki, albo od razu kilka, i po cichu postawić na kominku. Ładny przedmiot, nie powiem.


Statuetkę można kupić, nagrody kupić się nie da. Nagroda to nie ten kawałek metalu, tylko uznanie czytelników fantastyki. Oni ocenią, czy autor nie posunął się za daleko z nieuczciwą promocją. Jak na razie to działa.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on August 20, 2013 17:17

August 18, 2013

Kolaps funkcji falowej

Nowa Fantastyka 08/2013 - okładkaHistoria uczy nas, do czego prowadzi masowe popadanie w skrajność; fantastyka socjologiczna przedstawia dziesiątki spójnych światów, które radykalizm panujących zasad zamienił w piekło, a jednak powtarzamy te same błędy. Skrajne głosy sędziów oceniających jazdę figurową na łyżwach są automatycznie odrzucane. Gdyby podobnie postępować w przypadku dyskusji publicznej, jej jakość zdecydowanie by wzrosła. Gdyby przestrzeń dyskusji nie była otoczona ścianami, lecz przepaścią, dyskutanci zbliżyliby się do środka i zaczęli ze sobą normalniej rozmawiać. O kolaps funkcji publicznej do ekstremum byłoby bardzo trudno. (więcej w sierpniowym wydaniu Nowej Fantastyki…)

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on August 18, 2013 13:21

August 13, 2013

Spaghetti aglio e olio

Spaghetti aglio olioTo chyba najprostsze spaghetti, jakie wynaleziono, i najszybsze w przygotowaniu. Zapewne większość ludzi wie, jak je przyrządzić. Jednak, kiedy sprawdzałem ostatnie statystyki wejść na moją stronę, zauważyłem z przykrością, że ta większość ludzi tu nie wchodzi. Czyli jednak wrzucanie przepisu ma sens.





Składniki na trzy porcje:

Spaghetti aglio olio


250g spaghetti
kilka łyżek oliwy (ilość wedle gustu)
2-4 ząbki czosnku
1-3 papryczki chilli
natka pietruszki
przyprawy: sól, pieprz, parmezan

Czas przygotowania: 15 minut





Spaghetti aglio olio Ilość papryczek chilli zależy od indywidualnej tolerancji/zapotrzebowania na kapsaicynę. Jeśli oba te parametry są niskie, można wręcz użyć łagodniejszych papryczek.



Spaghetti aglio olio Papryczki i czosnek kroimy drobno, ale bez przesady. Jeśli w papryczkach zostawimy pestki, danie będzie ostrzejsze.



Spaghetti aglio olio Gotujemy makaron według instrukcji na opakowaniu. Powinien być al dente, czyli stawiać opór przy rozgryzaniu. Jeśli lubisz rozgotowane kluchy, nie czytaj dalej, tylko idź do sklepu po jakąś mrożonkę.



Spaghetti aglio olio Gdy do końca gotowania makaronu zostały jakieś 4 minuty, na rozgrzaną do rozsądnej temperatury oliwę wrzucamy papryczki. Mieszamy.



Spaghetti aglio olio Gdy makaron jest już prawie prawie gotowy, dorzucamy czosnek.



Spaghetti aglio olio Makaron odlewamy dokładnie i wrzucamy na patelnię. Mieszamy z oliwą i wyłączamy gaz.



Spaghetti aglio olio Przekładamy na talerze, dbając o sprawiedliwy podział oliwy z czosnkiem i papryczkami. Mimo mieszania i tak pewnie najwięcej zostanie na dole.



Spaghetti aglio olio Posypujemy startym parmezanem, natką pietruszki oraz pieprzem. Można dosolić. I to już. Tylko piętnaście minut, jak obiecywałem.
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on August 13, 2013 16:52

August 10, 2013

Grupa ekologów

Wesołych Świąt!

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on August 10, 2013 15:11

August 5, 2013

Mocowanie koła zapasowego na dachu DIY

Mocowanie koła zapasowego na dachuPo założeniu do Jeepa opon AT, zgodnie z przewidywaniami pojawiła się pewna niedogodność w postaci koła zapasowego niemieszczącego się we wnęce bagażnika. Wprawdzie bardzo trudno jest rozwalić oponę AT, ale jednak człowiek jest spokojniejszy, kiedy ma zapas. Tym bardziej jeśli człowiek ten wybiera się na wyprawę, podczas której ma przejechać ponad 5000 km, nie zawsze po cywilizowanych drogach.


Koło zapasowe docelowo ma wylądować na tylnej klapie. Niestety jest to związane z zaawansowanymi pracami metalurgicznymi, na które nie miałem ostatnio czasu. Dodatkowo konieczna jest pewna ingerencja w konstrukcję tylnego zderzaka, na co już w ogóle nie miałem czasu. Tak więc tymczasowo postanowiłem zamocować koło na dachu. Aha, zapomniałem wspomnieć, że wymagany jest do tego bagażnik wyprawowy. Po namyśle… w wersji uproszczonej można by go zastąpić trzema poprzeczkami przykręconymi do relingów.


Kombinowałem kilka miesięcy, czy przyspawać pionową rurę, czy przykręcić jakieś wsporniki z pięcioma śrubami, czy mocować to koło dwoma pasami z klamrami zaciskowymi. Z pomocą jak zwykle przyszła presja czasowa. Gdy miałem ostatni dzień na rozwiązanie problemu, pojechałem do Leroy Merlin i przechadzając się między regałami działu metalowego stworzyłem i obaliłem dziesiątki nowych koncepcji. Wygrała w sumie najprostsza, a koszt jej realizacji nie przekroczył 25 PLN. Potrzebne okazały się dwa płaskowniki z otworami, u-bolt (cybant) oraz długi hak z gwintem 10 mm. Resztę składników miałem już w domu: dętkę rowerową, kilka nakrętek oraz oryginalną nakrętkę i podkładkę, trzymającą koło zapasowe, gdy to jeszcze się mieściło w bagażniku.


Poniżej na zdjęciach przedstawiam sposób montażu mocowania. Zajmuje to nie więcej niż 10 minut. Doliczyć do tego warto by jeszcze montaż jakiegokolwiek zabezpieczenia antyzłodziejowego w postaci choćby linki do przypinania rowerów.


Mocowanie koła zapasowego na dachu Mocowanie koła zapasowego na dachu Mocowanie koła zapasowego na dachu Mocowanie koła zapasowego na dachu Mocowanie koła zapasowego na dachu Mocowanie koła zapasowego na dachu Mocowanie koła zapasowego na dachu Mocowanie koła zapasowego na dachu


Korzyść z zamocowania koła na dachu jest oczywista – wnęka na koło w bagażniku, po wyłożeniu odpowiednio przyciętą i połączoną karimatą, zamieniła się w spory schowek na szpej. Minusy są cztery:

- zdejmowanie koła z dachu jest operacją wymagającą niezłej krzepy;

- wzrósł opór powietrza (nieznacznie);

- podniósł się środek ciężkości samochodu;

- zwiększyła się wysokość samochodu.

W prowadzeniu nie ma żadnej różnicy, wbrew obawom nie zrobiło się również głośniej. Przyznaję, że rozwiązanie to może się wydawać przaśne. Jednak po pierwsze tej przaśności nie widać, a po drugie wszystko działa, jak miało działać, i po przejechaniu kilku tysięcy kilometrów po różnych drogach i niedrogach mogę powiedzieć, że koncepcja była słuszna.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on August 05, 2013 18:25

Mocowanie koła zapasowego na dachu

Mocowanie koła zapasowego na dachuPo założeniu do Jeepa opon AT, zgodnie z przewidywaniami pojawiła się pewna niedogodność w postaci koła zapasowego niemieszczącego się we wnęce bagażnika. Wprawdzie bardzo trudno jest rozwalić oponę AT, ale jednak człowiek jest spokojniejszy, kiedy ma zapas. Tym bardziej jeśli człowiek ten wybiera się na wyprawę, podczas której ma przejechać ponad 5000 km, nie zawsze po cywilizowanych drogach.


Koło zapasowe docelowo ma wylądować na tylnej klapie. Niestety jest to związane z zaawansowanymi pracami metalurgicznymi, na które nie miałem ostatnio czasu. Dodatkowo konieczna jest pewna ingerencja w konstrukcję tylnego zderzaka, na co już w ogóle nie miałem czasu. Tak więc tymczasowo postanowiłem zamocować koło na dachu. Aha, zapomniałem wspomnieć, że wymagany jest do tego bagażnik wyprawowy. Po namyśle… w wersji uproszczonej można by go zastąpić trzema poprzeczkami przykręconymi do relingów.


Kombinowałem kilka miesięcy, czy przyspawać pionową rurę, czy przykręcić jakieś wsporniki z pięcioma śrubami, czy mocować to koło dwoma pasami z klamrami zaciskowymi. Z pomocą jak zwykle przyszła presja czasowa. Gdy miałem ostatni dzień na rozwiązanie problemu, pojechałem do Leroy Merlin i przechadzając się między regałami działu metalowego stworzyłem i obaliłem dziesiątki nowych koncepcji. Wygrała w sumie najprostsza, a koszt jej realizacji nie przekroczył 25 PLN. Potrzebne okazały się dwa płaskowniki z otworami, u-bolt (cybant) oraz długi hak z gwintem 10 mm. Resztę składników miałem już w domu: dętkę rowerową, kilka nakrętek oraz oryginalną nakrętkę i podkładkę, trzymającą koło zapasowe, gdy to jeszcze się mieściło w bagażniku.


Poniżej na zdjęciach przedstawiam sposób montażu mocowania. Zajmuje to nie więcej niż 10 minut. Doliczyć do tego warto by jeszcze montaż jakiegokolwiek zabezpieczenia antyzłodziejowego w postaci choćby linki do przypinania rowerów.


Mocowanie koła zapasowego na dachu Mocowanie koła zapasowego na dachu Mocowanie koła zapasowego na dachu Mocowanie koła zapasowego na dachu Mocowanie koła zapasowego na dachu Mocowanie koła zapasowego na dachu Mocowanie koła zapasowego na dachu Mocowanie koła zapasowego na dachu


Korzyść z zamocowania koła na dachu jest oczywista – wnęka na koło w bagażniku, po wyłożeniu odpowiednio przyciętą i połączoną karimatą, zamieniła się w spory schowek na szpej. Minusy są cztery:

- zdejmowanie koła z dachu jest operacją wymagającą niezłej krzepy;

- wzrósł opór powietrza (nieznacznie);

- podniósł się środek ciężkości samochodu;

- zwiększyła się wysokość samochodu.

W prowadzeniu nie ma żadnej różnicy, wbrew obawom nie zrobiło się również głośniej. Przyznaję, że rozwiązanie to może się wydawać przaśne. Jednak po pierwsze tej przaśności nie widać, a po drugie wszystko działa, jak miało działać, i po przejechaniu kilku tysięcy kilometrów po różnych drogach i niedrogach mogę powiedzieć, że koncepcja była słuszna.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on August 05, 2013 18:25

August 2, 2013

Władza automatów

Skonstruowanie pierwszego robota nieodróżnialnego od człowieka będzie odebrane jako profanacja, rodzaj oszustwa. Im bardziej roboty będą przypominały ludzi, tym większy niepokój będą wzbudzały. Odczuwamy przecież podświadomy lęk przed istotami udającymi nas – spora część filmów grozy opiera się na takim schemacie. Doświadczenie pokazuje jednak, że ludzie są w stanie zaakceptować wiele, jeśli ma to uczynić ich życie łatwiejszym. Właściwie jedyną sensowną funkcją androida (robota człekokształtnego) mogłaby być funkcja towarzyska, czy to w znaczeniu erotycznym, czy emocjonalnym, czy nawet rodzinnym. Możliwości spekulacji na ten temat jest wiele i, jak to bywa z każdym zjawiskiem społecznym, przewidywania sprawdzają się w małym stopniu. Problem został doskonale odzwierciedlony w filmie „A.I.” („Sztuczna inteligencja”), gdzie najtrudniejszym zadaniem dla prawdziwych ludzi było zmuszenie się do traktowania androida jak człowieka. Jeśli tak by się faktycznie stało, to pociągnęłoby to za sobą masę zagrożeń, z których powstanie Ruchu Obrony Praw AI nie byłby największym.


Poza powyższym przykładem, nie ma sensu upodabniać zewnętrznie robotów do ludzi, ani programom AI dawać namiastki ludzkiej psychiki. Człowiek jest mechanizmem bardzo uniwersalnym, ale jak coś jest uniwersalne, to w niczym konkretnym nie jest naprawdę dobre. Roboty przemysłowe nie przypominają ludzi, nawet nie próbują naśladować ludzkich organów. Roboty domowe również – mikser nie ma dziesięciu palców do ugniatania ciasta. Może tego na co dzień nie odczuwamy, ale jesteśmy otoczeni robotami. Przecież pralka, winda, magnetowid, budzik, laptop, klimatyzator, fotoradar czy rozrusznik serca to są roboty. Definicja zresztą nie jest dokładna i nie mówi od jakiego poziomu samodzielności maszyna zasługuje na miano robota.


Kierunek rozwoju automatyki jest znany: dalsze ułatwianie nam życia poprzez wyręczanie nas w pracy, ale i w podejmowaniu decyzji. System kontroli trakcji w samochodzie myśli za kierowcę. Oczywiście słowo „myśli” jest tu lekkim nadużyciem, bo podobnie „myślał” sto lat temu odśrodkowy regulator obrotów maszyny parowej. Jednak to przejmowanie władzy będzie następowało stale, coraz szybciej i w coraz bardziej złożony i nie uznający sprzeciwu sposób. Za kilkanaście lat ta władza automatów stanie się powszechna, bardziej dyskretna i zostanie usankcjonowana prawnie. Pojedynczy człowiek w starciu z bezdusznymi automatami będzie miał jeszcze mniejsze szanse niż dziś. Po zastanowieniu, przyzna to chyba każdy, kto korzysta z jakichkolwiek zautomatyzowanych serwisów telefonicznych, bądź internetowych. Bardzo często sprawę udaje się załatwić dopiero po rozmowie z konsultantem-człowiekiem.


Postęp w dziedzinie robotyki i szerzej rozumianej automatyki będzie trwał płynnie i w zasadzie będzie niezauważalny. Będą to np. sprawniejsze systemy operacyjne komputerów, uczące się systemy oświetlenia domu, dopasowujące się do indywidualnych potrzeb telefony etc. Trend, wobec którego jednostki są bezsilne, będzie wymuszał na nas stopniowe oddawanie pola sztucznej inteligencji we wszystkich dziedzinach, włącznie ze sztuką.


Punkt bez odwrotu wyznaczą dwa zjawiska. Pierwsze to początek powszechnej zgody na integrację robota z człowiekiem, a dokładnie na cyborgizację nie podyktowaną względami ratowania życia, ale jego ulepszania. Zapewne zacznie się od wojska i sportu. Weźmy przykład beznogiego biegacza Pistoriusa, którego protezy z włókien węglowych prawdopodobnie przewyższają sprawnością zdrowie nogi. Jeśli osiągane przez niego i jemu podobnych wyniki będą znacząco lepsze, to za kilkanaście lat zawodowi biegacze będą bez szans, jeśli nie poddadzą swoich ciał wąsko specjalizującym je modyfikacjom. Być może nawet będą celowo „ulegać” wypadkom, by móc legalnie udoskonalić swoje ciała.


Drugim zjawiskiem będzie przejęcie faktycznej władzy nad ludzkością przez stworzone naszymi rękami układy nieożywione. Chociaż, jak się lepiej zastanowić, już je stworzyliśmy i nawet poddaliśmy się ich woli – to administracje państwowe i korporacje. Złożona z ludzi struktura działa niezależnie od woli składających się na nią komórek (ludzi). Zarówno urząd jak i korporacja spełniają definicję sztucznej inteligencji, choć jest to prawie na pewno inteligencja bez świadomości.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on August 02, 2013 18:17

July 24, 2013

Nowi Ludzie - zapowiedź

Nowi LudzieSF+Wielkimi krokami zbliża się premiera drugiego zbioru moich opowiadań. Opowiadania były publikowane w różnych miejsca i w różnym czasie, a teraz zebrane razem trafią w Wasze ręce na przełomie sierpnia i września. Oficjalna premiera na warszawskim Polconie.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on July 24, 2013 13:24

July 22, 2013

Wywiad na portalu Lubimy Czytać

Dla zainteresowanych wywiad ze mną na portalu Lubimy Czytać.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on July 22, 2013 17:34

Rafał Kosik's Blog

Rafał Kosik
Rafał Kosik isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Rafał Kosik's blog with rss.