Rafał Kosik's Blog, page 26

January 6, 2017

Bukbuk


Z Anną Dziewit Meller rozmawiam o książkach i nie tylko.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on January 06, 2017 17:44

January 3, 2017

Pojazdy autonomiczne

Gdy lata temu w USA wprowadzono do sprzedaży samochody wyposażone w tempomaty, rozpoczęła się seria wypadków, o jakich nie śniło się inżynierom. Otóż co mniej rozgarnięci kierowcy włączali tempomat i byli przekonani, że to jest rodzaj autopilota, czyli już nie muszą kierować samochodem. To były czasy, gdy w samochodach powszechnie montowano automatyczne skrzynie biegów, a pasów bezpieczeństwa nie można było zamówić nawet za dopłatą. Automatyka w rozwiązaniach cywilnych najpierw służyła więc wygodzie, nawet jeśli odbywało się to kosztem bezpieczeństwa.


Pasy w USA początkowo nie przyjęły się, bo przekaz marketingowy był taki, że tylko niebezpieczne samochody potrzebują pasów. W niektórych państwach arabskich do dziś zapinanie pasów uchodzi za wyraz braku zaufania wobec kierowcy, a wręcz obrazę. Tymczasem na współczesnym Zachodzie, a już w Europie szczególnie, narasta obsesja na punkcie bezpieczeństwa. Z obsesjami tak to już bywa, że zaburzają postrzeganie rzeczywistości.


Wbrew entuzjazmowi towarzyszącemu testom autonomicznych samochodów Google (i nie tylko), wiele wskazuje na to, że roboty nieprędko zastąpią ludzkich kierowców. Rozwój technologii sztucznej inteligencji i generalnie softu zastępującego ludzi w pewnych aspektach ich życia jest bardzo powolny. Jak na razie bardziej autonomiczny od współczesnych autonomicznych samochodów jest zwykły koń.


Komputery sprawdzają się doskonale tam, gdzie zasady są jasne i klarowne, no i nie wolno ich łamać, czyli np. w grze w szachy czy w optymalizacji linii produkcyjnej. Autonomiczne samochody ponoszą fiasko w tak banalnych sytuacjach, jak niewyraźnie namalowane pasy czy źle oznaczony objazd. No i dochodzi do tego nieprzewidywalny czynnik ludzki, bo przecież nie da się (na szczęście) jednego dnia wymienić wszystkich ludzi na maszyny.


Właśnie stany przejściowe sprawiają najwięcej trudności. Jednym z najbardziej prawdopodobnych scenariuszy jest stopniowa automatyzacja, czyli kolejne modele samochodów będą przejmowały coraz więcej czynności ludzkich. Na tej zasadzie np. system ABS zwolnił kierowcę z konieczności hamowania pulsacyjnego, a automatyczna skrzynia biegów z machania sprzęgłem i lewarkiem biegów. Prawdziwy problem pojawia się w połowie drogi, między systemem manualnym a automatycznym. Dziś istniejąca technologia pozwala na zbudowanie samochodu, który tani nie będzie, ale za to zapewni automatykę jazdy przez 99,9% czasu. Kierowca będzie musiał przejąć stery tylko w nagłym wypadku. Genialne, prawda?


Ani trochę. Myślenie, że kierowca będzie siedział z założonymi rękoma i analizował sytuację na drodze, by zareagować w razie zagrożenia, które może nastąpić raz na tysiąc godzin, jest skrajnie naiwne. Nie jest więc dziwne, że tak właśnie kombinują biurokraci z Brukseli. Nawet nie 99,9% kierowców, ale 100% zajmie się czymś mniej nudnym lub się zdrzemnie. Absolutnie nie jest możliwe wprowadzenie systemu pośredniego. Dojdziemy więc do momentu, w którym dalszy rozwój będzie się wiązał z rewolucją, jak choćby fizyczna separacja odcinków ruchu manualnego i autonomicznego.


Samochody najlepiej eksponują problemy automatyzacji, bo są powszechne, niebezpieczne, a przede wszystkim dynamiczne. Awaria softu windy grozi co najwyżej zatrzymaniem jej między piętrami, błąd programu sterującego ekspresem do kawy jest drobną niedogodnością, natomiast w przypadku ruchu ulicznego o bezpieczeństwie decydują ułamki sekund. Gdy podróżowałem po Toskanii wypożyczonym nowiutkim Fiatem Tipo, program nawigacyjny co najmniej dziesięć razy zawiesił się na kilka sekund, restartował się ze trzy razy, a raz chciał mnie przekonać do zjechania po schodach. Spróbujcie sobie wyobrazić tak działający samochód autonomiczny.


Pisząc o jakimkolwiek zagadnieniu z zakresu futurystyki, nie można pominąć trendu, który w znacznym stopniu będzie kształtował wiek XXI – terroryzmu. Przy czym nie mówię tu o zdalnym hackowaniu softu przez oddziały chińskich hackerów, tylko o działaniach na miarę możliwości „naszych” terrorystów, których polityczna poprawność każe nazywać Europejczykami. Pamiętacie niedawne dyskusje na temat „moralności” softu pojazdów autonomicznych? Co ma zrobić program, gdy kolizja będzie nieunikniona? Poświęcić życie kierowcy/pasażera czy pieszego? Ktoś jedzie samochodem, więc dlaczego w razie problemu to inni mają cierpieć? Z drugiej strony pasażer/kierowca płaci, więc wymaga, żeby jego bezpieczeństwo było ważniejsze. Na razie opinia społeczna skłania się ku temu, by wyżej cenić życie przypadkowego przechodnia. Cóż z tego wynika?


Ano tyle, że w przypadku takiego rozwiązania zamach samobójczy wcale nie będzie samobójczy. Wystarczy, że zamachowiec w odpowiednim miejscu i czasie wyjdzie przed jadący samochód. Będzie miał absolutną pewność, że program wybierze ominięcie go nawet kosztem życia pasażera. Ot, pierwszy z brzegu pomysł. O tym pomyślą też potencjalni nabywcy. Kto będzie chciał zapłacić za samochód, który go przy pierwszej okazji go zabije?


Jeśli nie nastąpi globalna katastrofa, to prawdopodobnie idea pojazdów w pełni autonomicznych wreszcie się ziści. Wbrew pozorom samochody autonomiczne nie są i nie będą tworzone głównie z myślą o bezpieczeństwie, choć taki jest oficjalny przekaz. Chodzi o wygodę, optymalizację i kontrolę nad obywatelami. Następnym nieuniknionym krokiem w tej dziedzinie będzie wypożyczanie samochodów na godziny na tej zasadzie, na jakiej dziś korzystamy z taksówek. Przepisy utrudniające wjazd własnym samochodem w co bardziej istotne obszary i zabraniające tam parkowania sprawią, że posiadanie samochodu w mieście będzie miało jeszcze mniejsze uzasadnienie niż dziś.


Być może do tego czasu posiadanie przedmiotów na własność w ogóle stanie się niemodne, dziwne lub niemożliwe, bo dobra będą występować wyłącznie jako współdzielone lub jednorazowe. W tej wersji przyszłości nasza definicja „domu” przestanie istnieć, przynajmniej w miastach.


Znam sporo osób, którym jest absolutnie wszystko jedno, na jakim krześle siedzą, jakim długopisem piszą, jaką bluzę założą. Nie obchodzi ich, czy piją piwo z puszki, butelki czy kufla, ani nawet jakie piwo. Co ciekawe, zazwyczaj ten typ ludzi również nie ma prawa jazdy ani własnego mieszkania.


Odchodzenie od koncepcji posiadania dóbr materialnych jest charakterystyczne dla społeczeństw składających się w coraz większym stopniu z nomadów. Stąd zresztą stały wzrost wartości usług względem produktów. Nie chciałbym, żeby moje słowa brzmiały jak lament miłośnika koni po wprowadzeniu do produkcji Forda T, ale… nie wszyscy chcą tak żyć. Nawet w społeczeństwie nomadów pozostanie spora grupa ludzi, którzy zwyczajnie będą chcieli mieć swój własny samochód, w konkretnym kolorze, z konkretnymi felgami, z kierownicą obszytą skórą, a może różowym futerkiem. I będą chcieli sami go prowadzić.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on January 03, 2017 18:06

January 2, 2017

Co warto czytać?


Opowiadam o tym, co warto czytać. Prawie żadnych nowości, niemal sama klasyka. Klasyka fantastyki, oczywiście.

A przy okazji, zyczę wszytkim szczęśliwego Nowego Roku.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on January 02, 2017 06:42

December 30, 2016

Kanon lektur

Felix Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi - okładka Kiedy zaczynałem pisać, nie wiedziałem nawet, że ta powieść ukaże się drukiem. Pisałem ją dla syna. To były osobne opowiadania, które czytałem mu przed snem. Po jakimś czasie zorientowałem się, że to całkiem nieźle wychodzi. (więcej na niestatystyczny.pl…)

1 like ·   •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on December 30, 2016 19:04

December 29, 2016

Hated in the Nation


Black Mirror nie jest serialem w naszym rozumieniu tego słowa. Każdy odcinek to osobna całość bez jakiegokolwiek związku fabularnego z pozostałymi. Coś je jednak, rzecz jasna, łączy poza tytułem. Łączy je spojrzenie w przyszłość, aproksymacja dobrych i złych (przeważnie złych) trendów, nawyków i słabości, którym ulegamy i podlegamy, a które powoli zamieniają nasze życie w coś, czego tak naprawdę nie chcemy. To socjologiczne science fiction, która wyciąga esencję trendów, przewala je na lewą stronę, robi im wiwisekcję i podaje na srebrnej tacy w postaci cuchnącego truchła. To coś jak ostrzeżenie „Hej! Biegniecie w złą stronę!”.


Trzeci sezon Black Mirror nie jest tak dobry, jak dwa poprzednie. Jednak dla statystycznego odbiorcy nie będzie to zauważalne. Tylko ci obeznani z fantastyką naukową bez trudu w połowie każdego odcinka zorientują się, w którą stronę zmierza fabuła. Hated in the Nation czyli ostatni z sześciu odcinków, jest wyjątkiem. To klasa sama dla siebie. Dlatego, nie umniejszając pierwszym pięciu, skupię się jednak na szóstym.


Hated in the Nation jest o hejterach i ich ofiarach. Nienawiść do nienawiści brzmi nieco schizofrenicznie, ale chyba tak to właśnie wygląda. Bo jak skutecznie sprzeciwić się nienawiści, skoro sam gwałtowny sprzeciw ociera się o nienawiść? Jeszcze trudniej sprzeciwić się zmasowanej nienawiści. Pół biedy, jeśli hejterzy na cel wezmą celebrytę, jak niedawno Johnny’ego Deppa. On ma wiernych fanów, którzy zatrzymają falę nienawiści. Gorzej z przeciętnymi szarakami, którzy zrządzeniem losu i kaprysem hejterów dostają się pod ostrzał wzmocniony siłą mediów społecznościowych. Nie są na to przygotowani i nie ma mechanizmów, które przed tym zjawiskiem skutecznie chronią. Bywa, że kończy się to tragicznie.


Każdy z nas ma takich znajomych, normalnych ludzi, którzy pod wpływem impulsu zamieniają się w zombie siejące nienawistnymi komentarzami w internecie. Potrzebne są tylko ideologia, sygnał i ofiara.


Masa zapewnia statystyczną anonimowość, bo wprawdzie robisz coś złego (i może nawet to czujesz), ale wspólnie z tobą robi to tyle ludzi, że twoja wina się rozmywa. Tu już poczucie słuszności postępowania jest zastąpione poczuciem zbiorowej bezkarności. To właśnie to, czego nienawidziłem (sic!) od podstawówki, gdzie zwyczajem było wybieranie kozła ofiarnego i grupowe, a więc rozmyte w odpowiedzialności, znęcanie się nad nim. Z tego powodu ostatnie kilka minut tego odcinka dało mi sporą satysfakcję. I nie było to uczucie, z którego byłbym dumny. Ale było fajne.


Nienawiść jest bardzo pociągająca. Nienawiść do nienawiści również.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on December 29, 2016 19:46

December 24, 2016

FNiN w TVP1

Felix Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa (film)Z nowości filmowych w te święta obejrzymy nie tylko Kevina samego w domu. Do zacnego grona filmów, z którymi będą świętować kolejne pokolenia przez dziesiąt lat dołącza Felix Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa. Jeżeli jeszcze nie obejrzeliście tego arcydzieła polskiej kinematografii, to możecie nadrobić zaległości w pierwszy dzień świąt, czyli w niedzielę o 15:10 w TVP1. Dla prawdziwych hardkorów jest też emisja o 5:25 :)

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on December 24, 2016 09:59

Wesołych!

Życzę Wam wszystkim wesołych i leniwych świąt. Nic nie róbcie, jedzcie, leżcie i odpoczywajcie. Brzuch sam nie urośnie.

1 like ·   •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on December 24, 2016 06:56

December 20, 2016

Sałatka warzywna z majonezem

Danie kultowe, bez którego święta nie będą świętami do końca. Przyrządza się ją głównie z… odpadów, czyli warzyw, które oddały część smaku do bulionu. Doświadczenie podpowiada, że im więcej majonezu, tym lepsza sałatka. Można by dojść do wniosku, że najlepszy efekt osiąga się, jedząc sam majonez, ale na szczęście tak to nie działa.


Warzywa gotowane krócej, czyli do zmięknięcia (20-30 minut) będą smaczniejsze, ale miała być sałatka z odpadów, prawda?






Składniki cztery porcje:
1.5 kg warzyw (głownie marchewka, do tego pietruszka i seler)
jabłko (bardziej kwaśne niż słodkie)
4 jajka
2-3 średnie ogórki kiszone
200-300 ml majonezu

Przyprawy: pieprz, sól, cukier


Czas przygotowania: 20 minut, nie licząc gotowania warzyw






Jajka i warzywa gotujemy. Warzywa lepiej w osolonej wodzie pod przykryciem - pół godziny jeśli chodzi tylko o warzywa, a jeśli chcemy mieć wywar do zupy lub sosu, to półtorej lub i dwie.




Ostudzone warzywa kroimy w kostkę nie większą niż 1 cm.




Jabłko i ogórek kroimy. Jabłko przedtem obieramy, a skórki dajemy psu. Jeśli mamy kota zamiast psa, to sprzedajemy kota, kupujemy psa i dopiero obieramy jabłko.




Jajko możemy potraktować narzędziem specjalistycznym. Też w kostkę.




Wszystko ląduje w misce.




Przyprawiamy do smaku. Soli coś koło pół łyżeczki, cukru cała łyżeczka.




Majonezu niestety trzeba dać dużo. Boże Narodzenie jest raz w roku, a św. Mikołaj też jest gruby.




Dokładnie mieszamy i wstawiamy do lodówki pod przykryciem.




Po pół godzinie można rozpocząć konsumpcję, chociaż jak zwykle sałatka lepsza będzie następnego dnia. Smacznego!



To nie jedyna wersja tej sałatki. Każda dobra pani domu ma swój przepis odziedziczony po babci. Można dodać groszek, można kukurydzę, można łyżkę musztardy, nawet ser żółty można. Jeśli końcowy smak nie jest dość kwaśny, da się go oszukać odrobiną soku z cytryny.

1 like ·   •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on December 20, 2016 10:25

December 3, 2016

Książka posiada prolog i 13 rozdziałów, które zostały na...

Felix Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi - okładka Książka posiada prolog i 13 rozdziałów, które zostały napisane na 378 stronach. Tak więc masa czytania, która może odstraszyć młodego czytelnika. Książka jest tak gruba, jak lektury szkolne. Tylko tutaj jest wszystko to, czego w takiej lekturze brakuje. (…) Żałuję, że natrafiłem na ten tytuł tak późno. (więcej na gameplay.pl…)

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on December 03, 2016 15:03

Ulubione symulacje rzeczywistości

To że kupiłem T-shirt z Orłem Białym, nie oznacza, że wierzę w realną potęgę Rzeczpospolitej. Zdrowo jest nie mylić własnych chciejstw z racjonalną oceną sytuacji. Czym innym jest kibicowanie swojej drużynie, a czym innym ocena jej realnych szans na zwycięstwo. Zapalony kibic zapewne postawi pięć złotych na swoją drużynę w zakładach bukmacherskich, nawet jeśli ta drużyna jest zwyczajnie słaba. Stu złotych już raczej nie postawi, bo przy takiej sumie racjonalizm weźmie górę nad emocjami. Tak naprawdę racjonalne byłoby obstawienie drużyny przeciwnej, skoro jest lepsza, ale tego kibic przecież nie zrobi, bo to wiązałoby się z solidnym dysonansem poznawczym.


Wiele lat temu, jeszcze w podstawówce, przeprowadziłem wśród kolegów sondę na temat ich religijności. Na pytanie „Czy wierzysz w Boga?” większość odpowiadała twierdząco, co wcale nie było dziwne. Dziwne było, dopiero kiedy te same osoby odpowiadały przecząco na pytanie „Czy wierzysz w diabła?”. Jak można wierzyć w Boga, jednocześnie nie wierząc w diabła? To zaskakujące, że większość ludzi nie rozróżnia informacji od intencji. Dla nich powiedzenie „Wierzę w diabła” oznacza to samo, co „Wyznaję kult diabła”. Większość ludzi nie odróżnia również faktów od poglądów, co z rozbawieniem można czasem obserwować podczas kłótni przy szacowaniu liczebności manifestacji ulicznych.


Te błędy poznawcze można by traktować jako zwykłą ciekawostkę, gdyby nie to, że przekładają się na błędne decyzje, których skutki dotykają wszystkich. Takie prawo demokracji, że dwóch ćwierćinteligentów przegłosuje geniusza. Widać to było doskonale przy okazji niedawnego referendum w sprawie Brexitu (wprawdzie referendum w UK nie ma mocy prawnej, jednak ma moc polityczną). Myślę, że spokojnie można założyć, iż trzy czwarte głosujących za wyjściem z EU nie ma pojęcia, z czym się to wyjście wiąże. Zwyczajnie brakuje im podstawowej wiedzy ekonomicznej. A jednak głosują. Głosują zgodnie z własnymi wyobrażeniami, nostalgiami za nieistniejącym imperium, za niezależnością od biurokratów z Brukseli.


Nawet pobieżna znajomość podstaw makroekonomii wystarcza do spostrzeżenia, że duży może więcej, a w realiach XXI wieku małe organizmy gospodarcze będą przegrywać globalną konkurencję. Wprawdzie sama Wielka Brytania to na razie piąta gospodarka świata, jednak PKB UK to ledwie nieco ponad jedna szósta łącznego PKB Unii Europejskiej. To nie rokuje dobrze ani dla przeciętnego Johna (czy tam Mohameda), ani dla brytyjskich firm. Zapewne można wymienić kilka rzeczowych argumentów za Brexitem, jednak mam wrażenie, że jest to klasyczny przykład konfliktu rozsądku z emocjami. Dowodzi tego efekt zamachu na parlamentarzystkę jednej z partii – zmiana wyników sondaży o kilka punktów procentowych.


Również w tym przypadku widać zaległości w lekturach, bo już niemal siedemdziesiąt lat temu Orwell w powieści Rok 1984 przedstawił wizję świata podzielonego między trzy wielkie imperia. Trend niezmienny od tysiącleci prowadzi do łączenia się struktur mniejszych w większe. Nie łączysz się, nie rośniesz – znikasz. Każde podziały, każdy rozpad prowadzi do osłabienia. Nostalgia za Imperium Brytyjskim jest bardzo bliska nostalgii za wielką Rzeczpospolitą. Tym silniejsza, że od rozpadu imperium minęło mniej czasu. Nostalgia jest patrzeniem w przeszłość, a z przyszłością nie ma nic wspólnego. Zatem jest mało przydatna przy podejmowaniu decyzji.


Życie to nieustanne szukanie złotego środka między logiczną analizą a emocjonalnym spontanem. Przy czym proporcje zależą od indywidualnych predyspozycji. Na jednym biegunie mamy do bólu logicznych aspergerowców, na drugim szalonych lekkoduchów. Ci pierwsi uważają drugich za nieodpowiedzialnych półgłówków, drudzy za to odbierają pierwszych jakby to były bezduszne roboty. I co ciekawsze, obie strony mają rację. Na pewno typ drugi jest ciekawszy, ale coś mi się wydaje, że ważne decyzje lepiej oddać w ręce typu pierwszego.


Zdziwiłem się niedawno, gdy odkryłem, jaką popularnością cieszą się programy telewizyjne w rodzaju „Zapytaj wróżkę Sybillę”. Ludzie dzwonią do takich telewizyjnych wróżek i wróżbitów, płacąc za to niemałe pieniądze (a kosztuje również samo oczekiwanie na rozmowę). Wróżka na podstawie daty urodzenia i imienia przewiduje przyszłość i udziela porady. Sens miałoby jeszcze spotkanie z nią face to face, przy założeniu, że ktoś wierzy np. w chiromancję. Zdalna wróżba na podstawie danych alfanumerycznych to zadanie dla arkusza w Excelu. No ale nie ma miejsca na racjonalizm w obszarach z założenia nieracjonalnych. W tej formie zdalnej racjonalny byłby program „Zapytaj socjopatę Zdzisława”. On naprawdę na podstawie prostych informacji mógłby udzielić wykalkulowanej na zimno porady.


Marzenia trzeba mieć, z tego się bierze fantastyka. Jednak fantastyka fantastyką, a rzeczywistość rzeczywistością. Fantastyka jest niezastąpiona w symulacjach możliwych przyszłości, ale lepiej nie mylić ulubionej symulacji z rzeczywistością. Życzeniowe podejście do życia prędzej czy później kończy się źle. Kierowanie się wyłącznie emocjami przypomina chodzenie w goglach VR. Zamiast tkwić w ciasnym mieszkaniu, możemy spacerować po bezkresnej łące. Iluzja tego bezkresu zniknie gwałtownie, gdy wyrżniemy o całkiem realną ścianę kuchni.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on December 03, 2016 05:26

Rafał Kosik's Blog

Rafał Kosik
Rafał Kosik isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Rafał Kosik's blog with rss.