Rafał Kosik's Blog, page 28
September 26, 2016
Śląskie Targi Książki
Już za tydzień odwiedzę Śląskie Targi Książki. Na spotkanie (podpisywanie bardziej, ale wolno rozmawiać) zapraszam w sobotę, 1 października na godz. 13.00 na stoisko 36 Firmy Księgarskiej Olesiejuk. Targi odbędą się w Międzynarodowym Centrum Kongresowym, które jest położone tuż przy Spodku. Zapraszam!
September 22, 2016
Ostatnia rodzina
Siedzisz w łodzi zmierzającej w stronę wodospadu i nic z tym nie możesz zrobić. W łodzi nie ma wioseł ani steru, jest za to fotel i jest kaktus. Skoro zguba jest nieuchronna, z dwojga złego lepiej usiąść w fotelu niż na kaktusie. Tak odtwarzam z pamięci filozofię życiową Zdziwsława Beksińskiego. Filozofia życiowa jego syna, Tomka, była znacznie prostsza - on nie chciał żyć. Obaj pozostali wierni swoim filozofiom do końca.
To portret pokręconej rodziny Beksińskich - dwóch geniuszy (a może psychopatów i szaleńców?), oraz kobiet, które odważyły się z nimi żyć. To film o poszukiwaniu drogi w ciemnościach na dwa różne sposoby. Napiszę my way or highway, bo tłumaczenie chyba każdy zna.
Film jest miażdżący emocjonalnie, a efekt tego miażdżenia osiągnięto bardzo oszczędnymi środkami. W prostocie siła, a to własnie ona wciska w fotel. Zresztą po co silić się na tanie fajerwerki, czy zaskakujące zwroty akcji, skoro historia jest dokładnie znana aż do zakończenia? Ona wydarzyła się naprawdę. Ostatnia rodzina to biografia kontrolowanego, przewidzianego, nieuniknionego i z góry zaakceptowanego upadku.
To też jest film kontrasów, czarnego humoru, alienacji, buntu, a z drugiej strony stoickiego pogodzenia się z koleją rzeczy. To zestawienia artystycznych uniesień z prozą upierdliwego remontu łazienki. Bohaterowie mogą się wydawać nieludzcy, a może tak naprawdę są nadludzcy, bo rozumieją więcej i przeżywają wszystko na wyższym poziomie? Może wcześniej wiedzą, co przeżyją, w wyobraźni przeżywają to wielokrotnie, i dzieki temu są przygotowani, zawczasu pogodzeni z losem? A może przez to cierpią po wielokroć?
Ojciec wie, że syn popełni samobójstwo, wie, że to nieuniknione. Pytanie tylko, kiedy to nastąpi. A gdy się wreszcie wydarza, ojciec staje nad ciałem syna i mówi krótkie „Gratulacje”. To się wydaje potworne, bo przecież powinien rozpaczać. Nie rozpacza w tym momencie, bo cała jego twórczość to rozpacz wywrócona na lewą stronę, uzewnętrzniona dawno temu na zaś. Całe życie jest przecież przerażającym strumieniem cierpienia z nielicznymi przerwami, a ten jeden wir kulminacji mógł przecież nastąpić kiedykolwiek. Żałoba wyprzedziła śmierć, ot co.
To nie jest klasyczny film biograficzny, bo np. ani razu nie widzimy Zdzisława Beksińskiego przy pracy. Ja się nie znam na filmach biograficznych, ja wręcz ich nie znoszę, ale jeśli sobie myślę o takim klasycznym przykładzie z gatunku, to malarz i pędzel powinni być niemal nierozłączni. To nie przeoczenie, że tu widzimy malarza i obrazy, już gotowe, osobno. Każdy niech interpretuje to, jak chce.
Film to też popis aktorski Marka Seweryna, Aleksandry Koniecznej i, chyba przede wszystkim, Dawida Ogrodnika. Niezależnie od doskonałych dialogów w całym filmie, polecam szczególnej uwadze kilkuminutową rozmowę matki z synem o (bez)sensie życia. Majstersztyk, to jedyne słowo, które przychodzi mi do głowy w tym momencie.
To ważny film, ale bynajmniej nie dlatego, że Beksiński wielkim artystą był. To ważny film, bo oswaja inność; pokazuje, że ludzie nie muszą być tacy sami. By to zrozumieć, warto pójść do kina i posłuchać, co mówią widzowie po seansie. Jest ten przykry moment tłoczenia się w wąskim korytarzyku przy wyjściu z sali, czas komentarzy na gorąco: „Ale dlaczego oni byli tacy dziwni?”, „Oni się raczej nie kochali, co?”, „To jakieś świry były”, „Każdy normalny człowiek to by w takiej sytuacji…”. To szansa, że przeciętny widz chwilę poobraca w głowie parę spraw. No bo co to znaczy „normalny człowiek”? Weź, normalny człowieku, który nie do końca rozumiesz, ale tak łatwo oceniasz, namaluj choć jeden taki obraz, jaki namalował Zdzisław Beksiński. Raczej się nie uda, choćbyś się uczył pół życia po osiem godzin dziennie. Nie jesteś „świrem”, nie jesteś za pan brat z takimi demonami.
September 20, 2016
Królewicz olch
W filmach tworzonych przez humanistów dla humanistów nauki ścisłe i wszelkie technikalia, jeśli już muszą się pojawić, zwykle są traktowane jako nieistotny dodatek, nad którym nie trzeba się przesadnie pochylać, czyli lata świetlne mogą być jednostką czasu, bo i tak nikt nie zauważy. To coś, co mnie niezwykle irytuje, bo przecież diabeł tkwi w szczegółach. Królewicz Olch Kuby Czekaja nie jest takim filmem.
Naprawdę pozytywnie zaskoczyło mnie poważne podejście do tematu obsesji głównego bohatera, Teorii Wszystkiego (TOE) i badań, jakie próbuje samodzielnie prowadzić w domu. Nie jest to oczywiście clue filmu, jednak bez tego bohater byłby niewiarygodny. Widać poważny research.
Nie jest to w żadnym razie fantastyka, bo fantastyką możemy nazwać tylko to, co rozgrywa się w głowie głównego bohatera. Hiperinteligentny czternastolatek napotyka oczywiste problemy w każdym rodzaju interakcji z otoczeniem złożonym z normalsów. Ci oczekują od niego, że będzie taki jak oni. To niemożliwe, dzieli ich przepaść.
Jest to więc film o zmaganiach jednostki z obcym światem i z obcym sobą samym. Do tego dochodzi dojrzewanie, rozbita rodzina, zmiana otoczenia i matka, która jako jedyna go rozumie. Próbuje zrozumieć, żeby było jasne. Matka próbuje ogarnąć aspergerowego syna, a jednoczesnie nie radzi sobie z własnym życiem. Wnoszę z nieznacznej różnicy wieku, że nie od dziś.
Im głębiej wchodzimy w tę historię, tym mniej w niej realizmu, a więcej obrazów przepuszczonych przez wyobraźnię bohatera. Bo też i sam bohater nie zdaje sobie sprawy z tego, że z wielu możliwych dróg najbardziej prawdopodobne są dwie i obie polegają na ucieczce: jedna to ucieczka w szaleństwo, druga - w śmierć. Jak prawdopodobne są inne drogi? Czy są w ogóle możliwe? Zapewne wydarzą się wszystkie. Jednocześnie.
Z pewnością nie jest to film, który trafi do każdego widza i nikt z twórców się na to nie silił. Nie martwi mnie to ani trochę. Dzieki temu nie ma tu żadnej drogi na skróty, żadnych uproszczeń, mrugnięć okiem. To dzieło przemyślane, w którym poszczególne warstwy nie są przypadkowe, ale współpracują ze sobą, jak chociażby wchodzące w narrację w odpowiednich momentach cytaty z ballady Król olch Goethego.
Warto dodać coś, co powinno być oczywiste, ale jednak nie jest. Otóż film od strony realizacyjnej okazuje się więcej niż dobry, zatem nie trzeba będzie zaczynać przyszłych recenzji od klasycznego disclaimera „Jak na polski film…”. Technicznie, aktorsko, muzycznie, operatorsko, scenograficznie… etc. mucha nie siada.
Ciekawa jest zabawa skojarzeniami, o której jednak nie znalazłem żadnej wzmianki w materiałach o filmie, a sam reżyser podczas spotkania rówież o tym nie wspomniał, czyli może się okazać, że to tylko moja nadinterpretacja. Mianowicie olcha to organizm, który można określić mianem polikormonu, czyli struktury, w której trudno oddzielić poszczególne osobniki (ramety). Są one bowiem połączone korzeniami. Cały olchowy „las” równie dobrze mógł wyrosnąć z jednego nasionka, a kolejne drzewa to tylko odrosty. W podobny sposób można by narysować wykres przedstawiający rozgałęziające się od jednego źródła światy równoległe - a to właśnie łączy obsesję bohatera z realnym (dla nas) światem.
September 16, 2016
Twardowsky 2.0
Jako, że przyłożyłem rękę do powstania świata Legend Allegro, tym bardziej jest satysfakcja, że kolejne odsłony projektu są tak udane. Jeśli ktoś jakimś cudem nie słyszał jeszcze o projekcie, to tutaj jest więcej filmów, e-booków i audiobooków.
September 14, 2016
Literatura na trzeźwo
W Telewizji Republika, w programie „Literatura na trzeźwo” rozmawiałem z Piotrem Goćkiem o Stanisławie Lemie. Jeśli ktoś przeczył, to zapis rozmowy jest tutaj.
September 12, 2016
Festiwal Kino Dzieci
17 września rozpocznie się trzecia edycja festiwalu Kino Dzieci. O prawie dziecka do kultury, produkcji filmów dla dzieci i młodzieży oraz festiwalu mówili w audycji goście – Maciej Jakubczyk (dyr. Festiwalu Kino Dzieci), Rafał Kosik (pisarz, scenarzysta) i Szymon Holcman (filmoznawca, producent). Podcast programu „Niedzielny Poranek” w RDC jest tutaj.
September 9, 2016
Dywagacje nad Amelią i Kubą
Sposób pisania Kosika podoba mi się coraz bardziej. Pewnie pomyślicie, że żyłam pod kamieniem (a nie, bo ja żyję pod Pagórkiem), ale książki z tego cyklu to moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Świetnie mi się go czyta, podoba mi się jego dowcip i tworzenie postaci, które nawet kiedy są niemiłe, to potrafią rozśmieszyć. (więcej na dywagacjenadherbata.blogspot.com…)
Dywagacje na Amelią i Kubą
Sposób pisania Kosika podoba mi się coraz bardziej. Pewnie pomyślicie, że żyłam pod kamieniem (a nie, bo ja żyję pod Pagórkiem), ale książki z tego cyklu to moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Świetnie mi się go czyta, podoba mi się jego dowcip i tworzenie postaci, które nawet kiedy są niemiłe, to potrafią rozśmieszyć. (więcej na dywagacjenadherbata.blogspot.com…)
September 7, 2016
Groza internetu
Czy internet gruntownie zmieni rodzaj ludzki? Czy raczej przyczyni się do upadku naszej cywilizacji? A może spowoduje jedno i drugie? Na te pytania szuka odpowiedzi wybitny reżyser Werner Herzog w swoim dokumencie „Lo i stało się”. Czy jest w historii drugi wynalazek, który można porównać z internetem pod względem znaczenia? Zapis programu „Tanie dranie” z moim udziałem możecie obejrzeć tutaj.
September 6, 2016
Love Mei Powerful
Obudowa Love Mei Powerful to obłożony miękką gumą dwuczęściowy odlew aluminiowy. Całość trzyma się razem dzięki sześciu małym śrubkom, a ekran chroni dodatkowa szyba. Po co komu taki wynalazek? Jak to po co?! Żeby przypadkiem nie rozwalić telefonu na polowaniu albo podczas nocnej akcji GROM-u.
Posiadam model obudowy przeznaczony dla telefonu Sony Xperia Z5, więc może się nieco różnić od innych modeli, ale nie będą to różnice zasadnicze. Montaż trzeba zacząć od dokładnego wyczyszczenia obu szklanych powierzchni. Dołączona do zestawu mokra ściereczka… zostawiła na szkle takie ślady, że i tak musiałem użyć irchy. Poza tym montaż to łatwizna, bo polega na przykręceniu sześciu śrubek.
Do obudowy dołączono zapasową śrubkę i dwa kluczyki do przykręcania wszystkich śrubek. To znaczy w mojej akurat znalazłem jeden. Leżał w torebce wewnątrz obudowy. Zakręconej owymi śrubkami. Oczywiście mam zestaw mikrośrubokrętów, ale coś mi mówi, że nie każdy jest mną. Zapasowa śrubka przydała się już po miesiącu, bo jedna z wkręconych wybrała wolność. Nie było to spowodowane zbyt słabym dokręceniem, bo ja generalnie umiem w śrubki. Przy okazji sprawdziłem pozostałe pięć. Wszystkie zdążyły się poluzować.
Wprawdzie Sony Xperia Z5 jest wodoodporna, jednak dodatkowa osłona gniazd zabezpiecza je przed kurzem i pyłem. Złącze USB zaślepia gumowa zatyczka, a gniazdo słuchawkowe plastikowa klapka z gumowym kołkiem. Ta klapka wyglądałaby całkiem spoko, gdyby nie została pokryta badziewnym plastikowym „chromem” w kolorze koralowym. Zastanawiam się, czy go nie przemalować czarnym matowym sprayem. W rogu obudowy znajduje się przelotka na małą smyczkę na nadgarstek (dołączona do zestawu). Fajna sprawa, choć nie sprawia wrażenia solidnej.
Przyciski, co było do przewidzenia, wciskają się znacznie trudniej niż przed założeniem obudowy. Wyjątek to przycisk aparatu, który wciska się nawet od muśnięcia, co generalnie nie jest pożądane. Na szczęście z czasem efekt ten słabnie.
Wykończenie obudowy wygląda na anodowane, ale i tak w kilku miejscach powłoka zlazła w kontakcie z twardymi przedmiotami. Mnie to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, ale podejrzewam, że większość użytkowników nie będzie zachwycona.
Jednak największa wada to masa obudowy, która przewyższa masę telefonu. Komplet waży więc około 350 g, czyli całkiem sporo. Również wymiary wzrastają znacząco, bo wokół telefonu znajduje się niemal centymetrowy zderzak z ażurowej gumy. Wydaje się, że zabezpiecza to telefon dobrze (nie rzucałem nim) w przypadku upadku na krawędź. Przy upadku na płask, amortyzacji praktycznie nie będzie, choć osłona i dystans od nierówności podłoża - jak najbardziej. Wszystko to czyni obudowę mało wygodną do noszenia np. w kieszeni marynarki. Dodatkowo wysokie burty chroniące ekran utrudniają precyzyjne dotykanie blisko jego krawędzi.
Reasumując, to naprawdę pancerne etui, jednak nie dla każdego. Dobry wybór dla leśnika, myśliwego, budowlańca. Przed zwykłym upadkiem na chodnik zabezpieczy prostsze, lżejsze, choć wcale nie tańsze etui Tech21 (którego używałem poprzednio z Xperią Z2) lub Otterbox, o którym już pisałem. Szczerze mówiąc, trochę tęsknię za lekkim i wygodnym etui Tech21. Niestety na razie jest niedostępny dla modelu Z5.
Rafał Kosik's Blog
- Rafał Kosik's profile
- 194 followers
