Rafał Kosik's Blog, page 31
May 22, 2016
Magia w każdym dniu
Rafał Kosik stworzył bardzo interesujących bohaterów. Przeżycia dzieci i dorosłych pokazał w krzywym zwierciadle, wywołują uśmiech, ale są prawdziwe i odzwierciedlają codzienną rzeczywistość. Wzajemne podglądactwo sąsiadów, komentowanie zachowań innych, czepianie się o drobiazgi, robienie sobie nawzajem złośliwości. (więcej na Magia w każdym dniu…)
May 19, 2016
Pisarz w godzinach pracy
Więcej w dzisiejszym papierowym i elektronicznym wydaniu Dużego Formatu.
May 18, 2016
Amelia i Kuba. Stuoki Potwór. Fragment #2
Mama Kuby i Mi rzuciła torbę na kanapę w salonie i głośno odetchnęła.
— Te dyżury mnie wykończą — oświadczyła.
Ze swojego pokoju wychyliła się Mi.
— Cześć, co na obiad?
Mama posłała jej ciężkie spojrzenie.
— Miał być gulasz — przypomniał Kuba, nawet się nie wychylając ze swojego królestwa. — Jestem głodny!
— Wspomniałam już, że jestem po dyżurze? — zapytała mama. — Nikt mnie dziś nie zmusi do krojenia mięsa.
Mama Kuby i Mi była chirurgiem.
Zachrobotał zamek i drzwi znów się otworzyły. Wszedł tata, zdjął lustrzane okulary przeciwsłoneczne i widząc mamę, wyszczerzył zęby.
— Cześć, Kotuś. Co na obiad?
— Coś, co na razie jest w zamrażalniku, a co za chwilę podgrzejesz.
— Zagadka. — Tata podszedł do mamy i pocałował ją na przywitanie. — Dzieciaki, dziś na obiad będzie zagadka! Wybierzcie jakąś zagadkę z zamrażarki.
Rodzina Rytlów miała lodówkę ze sporą zamrażarką. Regularnie lądowały tam dania, których było dużo w garnku, a nikt już nie miał siły ich zjeść. Kiedy nadchodził dzień taki jak ten, danie było odmrażane. Niestety jakiś czas temu okazało się, że etykiety, które mama naklejała na plastikowe pudełka, poodpadały. Zatem zamrażarka pełna była pudełek-zagadek.
Kuba wyszedł ze swojego pokoju i skręcił do kuchni. Nie dotarł jednak do lodówki, bo zerknął na zegarek. Była za pięć trzecia.
— Nie chce mi się jeszcze jeść — powiedział. — Może za pół godziny. Muszę wyjść na troszkę.
— Dopiero co byłeś głodny. — Mi znów się wychyliła z pokoju i spojrzała na niego podejrzliwie.
— Chcesz odgrzewać zagadkę?
To wystarczyło, żeby Mi czmychnęła z powrotem. Drzwi za Kubą zatrzasnęły się.
— Czyli ja mam to zrobić. — Tata spochmurniał. — Dobra, losujemy.
Umył ręce i otworzył zamrażalnik.
— Ene due like fake, korba borba…
Zagadką z zamrażalnika okazała się zupa szpinakowa, którą mama Kuby i Mi zamroziła jakiś czas temu, bo nikt nie chciał jej jeść. Teraz rodzina Rytlów siedziała nad talerzami z mętną zieloną breją i nadal nikt nie chciał tego jeść. Wszyscy grzebali łyżkami w talerzach, szukając tam czegoś, co nie będzie szpinakiem.
— Jedzcie — powiedział niemrawo tata. — Od tego mieszania zupa nie zamieni się w pizzę.
— Mogę wkroić parówkę? — zapytała Mi.
— Nie ma takiej opcji. — Tata przełknął z niesmakiem. — Zupa szpinakowa jest zupą szpinakową, a nie parówkową.
— A ja jestem człowiekiem, a nie królikiem!
Mama nic nie mówiła, za to jej spojrzenie mówiło naprawdę wiele. Ona też nie chciała tego jeść.
— Marnujemy za dużo jedzenia — ciągnął tata. — A szpinak jest bardzo zdrowy.
Mi zmarszczyła czoło, widać było, że coś kombinuje.
— A gdyby tak użyć tej zupy jako nawozu? — podsunęła. — To by nie było marnowanie. Gdyby ją wylać za okno i pomóc trawce rosnąć?
— Wtedy z czystym sumieniem moglibyśmy zamówić pizzę hawajską — poparł ją Kuba.
— Pizza hawajska to profanacja — zauważyła mama. Szybko jednak zrozumiała swój błąd. — No tak… ale o gustach się nie dyskutuje.
Zerknęła tęsknie w stronę lodówki, na której magnesem była przyczepiona ulotka pobliskiej pizzerii.
Tata przełknął kolejną łyżkę zupy i skrzywił się. Mama wykorzystała to natychmiast i szybko powiedziała:
— Pizza pepperoni brzmi zdecydowanie lepiej.
Obserwowała tatę, który z coraz większym niesmakiem patrzył w talerz.
— Quattro formaggi — dodała — albo capricciosa.
Tata zacisnął usta, wstał z talerzem w dłoni, otworzył okno, wylał za nie zupę. Reszta rodziny patrzyła na niego w osłupieniu, a on podszedł do lodówki i zerwał z niej ulotkę pizzerii.
— To jaką chcecie? — zapytał, już wykręcając numer. — Ja mam zły gust, więc biorę hawajską.
Pani Kożuszek weszła do mieszkania tak zła, że aż trzasnęła drzwiami. Skierowała się prosto do łazienki.
— Przeklęci wegetarianie! — wykrzyknęła, strząsając szpinak z beretu.
Strzepnęła też zielone farfocle z ramion i przeszła do salonu.
— Przeklęci cykliści i przeklęci wegetarianie! — rzuciła. — Już my im pokażemy, Gomułka. Już my im pokażemy.
Gomułka na wszelki wypadek czmychnęła pod fotel. Maleńka ruda kotka była chyba wciąż za młoda, by reagować na własne imię.
Pani Kożuszek przygarnęła ją niedawno. Choć Gomułka chyba trochę się sama przygarnęła, pewnego dnia weszła bowiem do wózka na zakupy pani Kożuszek i tak znalazła się w jej domu. Kotka okazała się samiczką, ale na wypadek, gdyby była kocurem, pani Kożuszek miała dla niej alternatywne imię „Wiesław”. Na szczęście to alternatywne imię okazało się niepotrzebne.
Dziś oficjalna premiera nowej książki, a już na sobotę 21. maja zapraszam na Warszawskie Targi Książki (Stadion Narodowy, sektor D10, stoisko 65, FK Olesiejuk). Od godz. 14.30, wraz z ilustratorem Kubą Grocholą będę podpisywał tę książkę. Zresztą będę podpisywał też inne moje książki, co kto sobie zażyczy. Możecie również zabrać ze sobą dowolne książki ilustrowane przez Kubę Grocholę, na pewno chętnie je podpisze.
May 13, 2016
Pimp my ławeczka
Ławeczki siłowniane żyją krócej niż ludzie. Moja z piwnicznej siłowni ma ponad dziesięć lat i przestała nadążać za współczesnością. Miałem więc wybór: wymienić ją na nową lub zmodernizować. W piwnicy nie ma miejsca na dodatkowe przyrządy, na przykład na takie do ćwiczenia nóg. Postanowiłem więc niewielkim kosztem dodać do ławeczki gniazdo do mocowania dodatkowego osprzętu i tym samym sprezentować jej drugą młodość. No OK, godną starość, ale zawsze.
Zakupiłem za grosze, a ściślej mówiąc za kilka tysięcy groszy, profil metalowy, którego wewnętrzna średnica jest minimalnie większa od średnicy przystawki do robienia nóg. Większość amatorskich przystawek ma średnicę 40 mm. Grubość ścianki profilu to 3 mm, co daje spory zapas wytrzymałości, bo przesadnie silny nie jestem.
Tak, wiem, że byłoby lepiej nagrać o tym filmik na YouTube, ale mam tylko zdjęcia. Do niektórych dodałem opisy; do wszystkich mi się nie chciało.
Gdyby ktoś chciał samodzielnie podpimpować podobną ławeczkę, to z narzędzi przyda się:
• miarka;
• kątownik;
• flamaster lub coś podobnego;
• wiertarka (do wiercenia i czyszczenia powierzchni pod spawy);
• szlifierka kątowa;
• szlifierka stołowa;
• spawarka;
• papier ścierny;
• pędzel;
• ewentualnie też odkurzacz do łapania pyłów.
Z materiałów za to przydadzą się:
• oczywiście odpowiedni profil;
• płaskownik na wsporniki;
• nakrętka do przyspawania;
• elektrody spawalnicze (to oczywiste);
• śruba do zakręcania ręcznego (można ją zrobić samemu);
• przetyczka (ja wziąłem ją z nieużywanego sprzętu).
Profil wystarczy przeciąć pod minimalnym kątem (np. 95 st.), równiutko przyspawać, dodać wykończenie i ławeczka zyskuje drugą młodość. No OK, godną starość, ale to przecież prawie to samo. Ławki nie mają uczuć.
May 12, 2016
7. Targi Książki w Warszawie
Zapraszam na spotkanie ze mną na Warszawskich Targach Książki (Stadion Narodowy). Sobotę, 21 maja, godz. 14.30, sektor D10, stoisko 65 (FK Olesiejuk). Dla ścisłości będzie to bardziej podpisywanie książek.
May 9, 2016
Dni Fantastyki we Wrocławiu
Dawno nie byłem we Wrocławiu, no to wpadnę na trochę. W dniach 13-15 maja w Centrum Kultury „Zamek” (Leśnicki Zamek, pl. Świętojański 1) odbędą się Dni Fantastyki. Wezmę udział w dwóch punktach programu:
• Piątek, 13 maja, 18:00, panel „Coś poszło nie tak? Zawsze jest jakaś alternatywa” (I piętro, Prelekcyjna III s.106).
• Sobota, 14 maja, 20:00, panel „Czy młodzieżowe powieści fantasy/sci-fi są potrzebne?” (I piętro, Prelekcyjna II s.101).
Szczegóły na stronie organizatora. Zapraszam!
May 8, 2016
Błoto na Marsie
Kilka miesięcy temu dzięki analizie spektrograficznej przeprowadzonej przez sondę Mars Reconnaissance Orbiter (MRO) potwierdzono istnienie wody na Marsie. Ale jeszcze nie pakujcie wędek ani strojów kąpielowych. Szybko tam nie polecimy, a nawet jeśli już polecimy, to ta marsjańska „woda” okaże się jedną z rzeczy, których rozsądnie będzie unikać.
To zadziwiające, z jak skąpych informacji, dodatkowo jeszcze odartych z „nudnych” faktów naukowych, można ukręcić sensację. Wiadomo nie od dziś, że w przemyśle medialnym nie chodzi bynajmniej o informowanie, lecz o banalne wpływy z reklam, mniej banalny wzrost oglądalności/klikalności lub zupełnie niebanalne gry, które toczą się za kulisami mediów. Byłbym hipokrytą, gdybym to całkiem potępiał, bo sam wykorzystałem okazję, by podpromować moją powieść Mars. Chodzi mi o coś innego – o zawartość treści w całej tej wrzawie. Niech się to wszystko dzieje: kampanie reklamowe, talk show’y, politykierskie dyskusje i wydania specjalne programów pseudonaukowych, poprzetykane przerwami reklamowymi; ale niech pozostanie w tym coś mądrego i prawdziwego.
Tymczasem mądrości właśnie brakuje najbardziej. Gawiedź jak zwykle ma ubaw z obrazkowych memów opartych na grach słownych „woda/wóda”, i temu podobnych. Po tygodniowej erupcji wiadomości wiedza przeciętnego człowieka nadal sprowadza się do zdania „Na Marsie jest woda”. Cóż, o tym, że na Marsie jest woda, wiemy od dawna. Sensacją było odkrycie jej w postaci ciekłej, co wcześniej wydawało się niemożliwe ze względu na ciśnienie atmosferyczne i temperaturę. Jednak nawet jeśli wielkim wysiłkiem intelektualnym rozbudujemy nasz stan wiedzy do zdania „Na Marsie jest ciekła woda”, nadal będzie to dalekie od prawdy.
O współczesnej nauce trudno mówić w ciekawy sposób bez przynudzania lub popadania w skrajne uproszczenia. Gadające głowy z NASA mało kogo utrzymają przed telewizorami/ekranami dłużej niż przez minutę. Tym bardziej że za ilustrację ich ględzenia służy kilka zdjęć przypominających zaciek na ścianie i raczej techniczna niż artystyczna animacja. Żeby zwiększyć zainteresowanie tematem, wypadałoby do programu zaprosić celebrytkę, która by w kluczowych momentach przerywała wypowiedzi ekspertów pytaniami o przypuszczalne trendy w modzie kąpielowej przyszłych mieszkańców Marsa.
Kiedyś tego rodzaju newsy budziły zainteresowanie przez lata, a twórcy SF mieli czas, by napisać sążniste księgi przybliżające maluczkim tematykę w sposób przystępny i ciekawy. Dziś, zanim autor odpali fajkę i postawi pierwszą literę w powieści Marsjański nurek, świat zapomni o Czerwonej Planecie i zajmie się trójgłowym cielakiem urodzonym w Yorkshire. Trójgłowym, bo dwugłowy to już żaden temat.
Podejrzewam, że o ile do tej pory przeciętny człowiek wyobrażał sobie powierzchnię Masa jako skalisto-piaszczystą czerwoną pustynię (całkiem słusznie), o tyle teraz uzupełnił ten obraz o krystalicznie czyste strumienie płynące przez tę pustynię. Może i nie ma to wielkiego znaczenia, bo w życiu tego przeciętnego człowieka ważniejsza jest umiejętność pokrojenia chleba, ewentualnie obsługi Excela. Po co mieliby marnować czas i energię na uczenie się o Marsie, którego nigdy nie odwiedzą?
Może więc nie ma się czym przejmować? Znawcy tematu, a jest ich sporo, dysponują rozległą wiedzą, która przeciętnemu Kowalskiemu lub Smithowi do szczęścia nie jest potrzebna. Zapewne tak jest, ale pochylenie się nad tematem ukazuje dość przerażającą wizję współczesnego społeczeństwa informacyjnego, które składa się z hodowanych przez system edukacji i media konsekwentnych ignorantów. To zamazywanie granic między informacją ważną a śmieciową, prawdziwą a zmyśloną jest powszechne i całkowicie bezkarne. Przyzwyczailiśmy się do tego. Staliśmy się konsumentami informacji, więc liczy się liczba informacji, a nie jakość. O wiarygodności za chwilę nie będziemy nawet pamiętać. Godzimy się na bycie okłamywanymi i manipulowanymi, byle papka była podana w atrakcyjnej formie.
Na koniec, żeby nie wpisywać się w nurt lania wody na ten temat błota, w skrócie przypomnę ponurą prawdę o tym odkryciu. Nie jest to woda w stanie czystym ani nawet słona woda przypominająca tę morską. Po marsjańskich zboczach prawdopodobnie płynie silnie żrący wodny roztwór mieszanki soli kwasu nadchlorowego. Ten roztwór występuje w stanie płynnym w warunkach panujących przez krótki okres lata w okolicach marsjańskiego równika. Wylana tam przez nieuważnego astronautę czysta woda od razu by zamarzła i, dzięki zjawisku sublimacji, w krótkim czasie przeszła w fazę gazową.
Odzyskanie wody z tego błota jest niewiele prostsze niż odzyskanie świni z kiełbasy. Jest to wykonalne, lecz skomplikowane i wymaga sporych nakładów energetycznych. Byłoby to kłopotliwe na Ziemi, a co dopiero mówić o powtórzeniu tego procesu we wrogim środowisku. Znacznie łatwiej będzie pozyskać wodę z postaci zamarzniętej, uwięzionej w czapach lodowych na obu biegunach. Od dawna już wiemy, że lodu wodnego jest na Marsie całkiem sporo. Woda w stanie płynnym interesuje nas głównie z powodu możliwości odkrycia w niej form życia.
May 5, 2016
Amelia i Kuba. Stuoki Potwór. Fragment #1
Zamek tak naprawdę nie był zamkiem, tylko tak nazywali go mieszkańcy. Kwadratowe podwórko wyglądało jak zamkowy dziedziniec otoczony ze wszystkich stron murami sześciopiętrowego budynku. Na ten dziedziniec można się było dostać przez bramę w tunelu wyciętym w parterze budynku. Oficjalnej nazwy „Oak Residence” mało kto używał.
Po przeciwnej stronie ulicy niszczały i zarastały chaszczami opustoszałe wille. Wkrótce miały być wyburzone, by zwolnić miejsce pod kolejne wielkie budynki podobne do Zamku.
Właśnie tam, między liśćmi coś się poruszyło. Pomarszczona skóra na wielkim odwłoku zaszeleściła o gałęzie, gdy tajemniczy stwór podkradał się bliżej bramy Zamku. Dobrze się maskował, zdawał się wręcz zmieniać kolor, by dostosować się do otoczenia. Gdyby ktoś przechodził obok, nie zauważyłby niczego podejrzanego.Stwór zamarł na kilka chwil, gdy ulicą przejeżdżał samochód. Potem podpełzł jeszcze kawałek i przysiadł. Zza gałęzi głogu wystawały trzy chude odnóża. Wiele czarnych oczu na jego ciele poruszało się niezależnie od siebie, lustrując okolicę. Większość z nich wpatrywała się w bramę, jakby stwór kombinował, jak się przez nią przedostać.
Wydał z siebie kilka cmoknięć, może stłumionych kaszlnięć i powoli wycofał się w gąszcz. W ziemi zostały odciśnięte małe, okrągłe ślady wielu nóg.
(Premiera 18 maja 2016)
May 4, 2016
Netia Off Camera
Panel „Legendy Polskie Allegro” towarzyszący festiwalowi Netia Off Camera odbędzie się w piątek, 6 maja o godz. 15.00 w krakowskim Pałacu pod Baranami (sala konferencyjna, I piętro). Tomek Bagiński, Rafał Kosik, Aleksandra Kasprzyk i Robert Więckiewicz opowiedzą o filmach, które już wyprodukowano (Smok i Twardowsky), o e-booku powstałym przy współpracy z wydawnictwem Powergraph, w którym znalazły się teksty Elżbiety Cherezińskiej, Rafała Kosika, Łukasza Orbitowskiego, Roberta M. Wegnera, Jakuba Małeckiego i Radka Raka. Darmowy e-book dostępny na stronie Legendy Polskie Allegro. Napisane jednym tchem, żebyście nie musieli długo czytać.
May 3, 2016
Dlaczego młodzi nie czytają?
Czy lub dlaczego młodzież przestaje czytać, czyli rozmowa z tymi, którzy piszą dla młodych ludzi oraz o cyklu „Felix, Net i Nika”. W „Wieczorze RDC” gościliśmy Rafała Kosika i Katarzynę Sienkiewicz-Kosik. Cały podcast znajdziecie tutaj.
Rafał Kosik's Blog
- Rafał Kosik's profile
- 194 followers
