Rafał Kosik's Blog, page 46

October 22, 2014

FNiN KDM wyklejka

FNiN KDM wyklejka Oto wyklejka do książki Felix, Net i Nika oraz Klątwa Domu McKillianów. Nie mam siły nic więcej na ten temat napisać, bo dłubię to od południa.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 22, 2014 22:12

October 16, 2014

Targi Książki w Krakowie

W tym roku również odwiedzę Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie. Odbędą się dwa spotkania ze mną:



piątek 24 października, 12:00 (stoisko A56 CzasDzieci.pl) – spotkanie w ramach Salonu Książki Dziecięcej,
sobota 25 października, 14:00 (stoisko C35 Świata Książki) – podpisywanie książek.

Uwaga!, nowy adres targów: Międzynarodowe Centrum Targowo-Kongresowe EXPO, Kraków, ul. Galicyjska 9. Zapraszam!!!

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 16, 2014 00:21

October 14, 2014

FNiN KDM - okładka

FNiN KDMOto okładka FNiN KDM. Już możecie zacząć narzekać.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 14, 2014 22:48

Legalna kultura


Kilka słów o legalnej kulturze.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 14, 2014 10:19

October 10, 2014

Rząd światowy

Nowa Fantastyka 10/2014 - okładkaDziewięćdziesiąt pięć milionów metrów sześciennych wody Zalewu Zegrzyńskiego mogło pojawić się tylko w totalitarnym, centralnie sterowanym kraju. W wolnej Polsce taki projekt byłby nie do zrealizowania. Tym większe więc wrażenie robi porównanie Zalewu Zegrzyńskiego do chińskiej Zapory Trzech Przełomów, która spiętrza czterdzieści miliardów metrów sześciennych, czyli niemal pięćset razy więcej niż Zalew Zegrzyński. (więcej w październikowym wydaniu Nowej Fantastyki…)

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 10, 2014 22:33

October 7, 2014

Gerber Shard

Gerber Shard (fajne zdjęcie, co?)Ten kawałek blaszki zawiera pięć narzędzi, a wygląda jak zwykły przypinany do kluczy otwieracz do kapsli. Jego oczywista przewaga nad otwieraczem do kapsli to pozostałe cztery narzędzia. To kieszonkowy gadżet ostatniej linii obrony, gwardia przyboczna, która powinna być przy nas, gdy zabraknie wszystkiego innego, a niedźwiedzie i wilki będą nacierać z obu stron.


Kieszonkowe narzędzia (pocket tools) to osobna kategoria gadżetów, czasem występująca w polskich sklepach pod nazwą „mikronarzędzia”. Może to być mylące, bo pod tą samą nazwą znajdziemy również elektronarzędzia modelarskie i ślusarskie. Bywa, że i dentystyczne (warto sprawdzić, kto kupił i unikać tych gabinetów).


Wielu producentów noży, i nie tylko, ma w swojej ofercie takie maleństwa. Niektóre są wydziwione, niektóre hiperdrogie, niektóre mocno rozbudowane, niektóre z tytanu. Poszperajcie, jeśli chcecie, za pomocą słowa-klucza „pocket tool”. Ja poszperałem i wyszło mi, że bździdło za 35 zeta nie jest gadżetem ponad stan, którego szkoda używać w obawie przed zepsuciem. To dobry gadżet za tę cenę, naprawdę porządnie wykonany.


Gerber Shard zawiera dwa śrubokręty płaskie, mały śrubokręt krzyżakowy (Philipsa) otwieracz do kapsli i (mikro)łom. Żadne z tych narzędzi nie jest oczywiście pełnowartościowe, ale cóż nam po pełnowartościowym narzędziu, które w nagłej potrzebie znajduje się w walizce narzędziowej w zupełnie innym miejscu, niż występuje ta nagła potrzeba?


Brakuje malutkiego choćby ostrza, lecz to już wina naszych braci w turbanach, przez których w wiele miejsc, na przykład na pokład samolotu, nie wolno wnosić niczego ostrego. No a Gerber Shard ma być narzędziem, które mamy ze sobą stale, może nie licząc basenu, choć i to by się dało zorganizować.


Z nieco bardziej zaawansowanych gadżetów zbliżonej wielkości pisałem kilka lat temu o Swiss Card Light Victorinoxa. Różnica jest tak, że tamtą nosi się w portfelu. Udało mi się przelecieć z nią na najbardziej strzeżonej trasie świata, czyli Londyn-Nowy York, i to dwukrotnie. Zawarty w karcie mały nożyk zwrócił uwagę dopiero ochroniarza na lokalnym lotnisku w Bangkoku. Gerber nie powinien sprawiać takich kłopotów.


Gerbera można przypiąć do kluczy i zapomnieć o nim do czasu, aż okaże się nagle potrzebny. OK, nie do końca, bo z powodu swojej kanciastości czasem potrafi sam o sobie boleśnie przypomnieć.


Gerber Shard


Gerber Shard można doczepić do kluczy


Pry bar czyli łom. Dokładniej mikro-łom


Dwa śrubokręty płaskie


Śrubokręt krzyżakowy


Porównanie z CountyComm Pocket Widgy Pry Bar i Pico Widgy Pry Bar


Porównanie z pełnowymiarowym łomem ;)


I tak Gerber Shard głównie będzie służył jako otwieracz do kapsli

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 07, 2014 19:18

October 6, 2014

Festiwal Dekonstrukcji Słowa „Czytaj!”


Zamierzam odwiedzić Częstochowę. W najbliższy piątek, 10. października o godz. 17.00 pojawię się na spotkaniu autorskim w Bibliotece Publicznej im. dr Wł. Biegańskiego (al. NMP 22). Zainteresowanych serdecznie zapraszam, a po więcej szczegółów odsyłam na stronę Festiwal Dekonstrukcji Słowa „Czytaj!”.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 06, 2014 11:15

October 5, 2014

Klątwa Domu McKillianów

Klątwa Domu McKillianów Oficjalny tytuł trzynastego tomu FNiN to Felix, Net i Nika oraz Klątwa Domu McKillianów. Niestety nie mogę ujawnić reszty okładki, bo nie jest skończona. Premiera jest zaplanowana na drugą połowę listopada. Tak więc cierpliwości :)

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 05, 2014 09:15

September 30, 2014

Papierowa mapa myśli

Papierowa mapa myśliNASA utraciła wiele danych z początkowego okresu istnienia w wyniku postępu technologicznego. Żeby być precyzyjniejszym – te dane nie zniknęły, tylko nie ma ich jak odczytać. Nie istnieją już odpowiednie urządzenia, a ponowne ich skonstruowanie byłoby horrendalnie drogie, droższe nawet niż kiedyś. Technologia, w której zostały wykonane, odeszła w zapomnienie dziesiątki lat temu.


Gdy szefostwo Nokii zorientowało się, że model 6310 wciąż cieszy się wielką popularnością, większą niż nowsze modele, wygrzebało ze śmietnika ileś skrzyń z telefonami przeznaczonymi do utylizacji. Telefony sprzedały się na pniu, a ich cena na rynku wtórnym rosła, zamiast spadać. Logicznym więc było ponowne uruchomienie produkcji. Okazało się to jednak niemożliwe. Technologia poszła naprzód i podzespoły stosowane w Nokii 6310 były już nie do wyprodukowania. Technologia, podobnie jak ewolucja, nie może się cofać.


Zawsze lubiłem gadżety i nowinki technologiczne. We wczesnych latach osiemdziesiątych używałem kalkulatora w zegarku, by zmylić matematyczkę (pozdrowienia dla pani Jesionowskiej), w późnych latach osiemdziesiątych używałem kalkulatorów z funkcją „memo” i rysowania wykresów graficznych (profesorów z Politechniki Warszawskiej nie pozdrawiam), jednak pierwszymi urządzeniami spełniającymi definicję komputerów osobistych jak dla mnie były notesy elektroniczne Casio. Gdy uciułałem pieniądze i wreszcie kupiłem sobie pierwszy z nich, ochoczo zabrałem się do przepisywania tam wszystkich telefonów i notatek z papierowego Filofaxa.


Problemy pojawiły się mniej więcej po dwóch miesiącach, gdy notes przestał działać. Nic strasznego, trzeba było wymienić baterie. Była na to określona procedura: wolno było wyjąć jednocześnie tylko jedną z trzech baterii, a i to nie na dłużej niż kilkadziesiąt sekund. Inaczej pamięć urządzenia ulegała nieodwracalnemu skasowaniu. Oczywiście można było dane skopiować do komputera, tyle że karta (karta!) z kablem i wtyczką kosztowała trzy razy tyle, co sam notes. Tak więc miałem to nowoczesne urządzonko, ale los danych w nim zapisanych wisiał na włosku. W efekcie po roku wróciłem do notesu papierowego.


Przypomina mi się, jak to Maćkowi Parowskiemu (były red. nacz. Nowej Fantastyki) tłumaczyłem przed laty na czym polega backup danych, bo to przecież nierozsądne, trzymać pracę z iluś tam miesięcy w na kilku sektorach mocno awaryjnego dysku. Potem okazało się, że większość moich znajomych nie miała żadnej kopii zapasowej ważnych danych. Dla nich idealnym rozwiązaniem okazała się dopiero chmura, gdzie backup robi się sam. Jak się ma do tego mój papierowy notes, który, rzecz jasna, nie ma kopii zapasowej?


Pewien mój znajomy biznesman twierdzi, że handlowcy dzielą się na dwie kategorie – tych, którzy bazują na notesach papierowych, post-itach, świstkach wetkniętych między kartki i notatkach na marginesach biletów kinowych; oraz na tych, którzy na spotkania przychodzą ze schludnym tabletem tudzież laptopem. Tym drugim nie ufa.


Żeby to lepiej zobrazować podam prosty przykład: co łatwiej jest zapamiętać: fabułę Władcy Pierścieni wraz z nazwami krain i imionami, cechami oraz wyglądem ważniejszych bohaterów, czy losową trzydziestocyfrową liczbę? Oczywiście to pierwsze, mimo że wyrażona w bajtach jest to ilość danych tysiąckrotnie większa. W wyniku ewolucji mózg dostosował się do przyswajania i przetwarzania pewnego rodzaju danych, i w efekcie nie zapamiętuje fabuły LOTR-a jako ciągu znaków, lecz jako mapę terenu, katalog postaci i chronologię zdarzeń.


Nasz mózg postrzega notatki, czy szerzej – tekst zapisany na papierze, jako rodzaj fizycznej mapy, na której konkretne informacje znajdują się w konkretnych lokalizacjach. W książce czy notesie pamiętamy, na jakiej części strony znajdował się potrzebna informacja, mniej więcej na której stronie (oceniając to po grubości kartek po prawej i lewej stronie). Zwykłe kartkowanie wystarcza, by w kilka-kilkanaście sekund znaleźć konkretny fragment.


Wyniki badań przeprowadzonych przez amerykańskich naukowców (he, he) potwierdzają, że nauka z papierowego podręcznika, a już szczególnie z własnych notatek jest znacznie efektywniejsza, gdyż w pewien sposób przypomina nawigację w terenie. O ile w przypadku wyszukiwania konkretnego słowa szybsza okaże się forma elektroniczna, o tyle, gdy nie pamięta się tego konkretnego słowa, lub chodzi o rysunek, przewagę ma papier. W języku polskim wyszukiwanie po słowach kluczowych jest dodatkowo utrudnione przez nieregularną odmianę pełną wyjątków i znaków diakrytycznych.


Nie lubię pseudointeligentnych gadżetów, które próbują się uczyć moich zwyczajów i dostosowywać się do moich potrzeb. Mało było tak irytujących rozwiązań jak np. kolejne generacje Microsoft Office, które próbowały dostosowywać menu i paski narzędziowe, wyświetlając tylko pozycje, które były ostatnio używane, zmieniając kolejność przycisków. Kończyło się to poszukiwaniami czegoś, co jeszcze kilka dni temu było gdzieś… gdzieś… tutaj. Podobnie wygląda to z tekstem przelewającym się na ekranie, gdy zmienia się jego układ np. w wyniku obrócenia smartfonu do pozycji poziomej lub poszerzenia okienka tekstowego. Mózg nie może zbudować mapy informacji.


Informacja zapisana na papierze jest niedoskonała przez swoją niezmienność. Używam papierowego notesu do tworzenia mikrokonspektów, czyli planu pracy literackiej na dzień–dwa. Pisanie piórem na papierze sprzyja uporządkowaniu myśli i nie rozprasza tak, jak notowanie elektroniczne, gdzie trzeba wykonać sporo czynności nieintuicyjnych. Dodatkowo świadomość tego, że raz zapisanego tekstu nie da się edytować, wymusza dyscyplinę, która, paradoksalnie, doskonale wspomaga kreatywność. W większości sytuacji używam oczywiście formy elektronicznej, ale gdy muszę naprawdę się skupić, odkręcam skuwkę pióra i otwieram papierowy notes.


Papier ma jeszcze jedną niezaprzeczalną zaletę – trwałość. Może to brzmi dziwnie, ale tak jest. Paliłem ostatnio stare wydruki draftów powieści, których nie można oddać na makulaturę (popiół trafia na kompost). Po kilku godzinach prażenia, palenia, podsycania, okazało się, że szkielety (nie wiem, jak to lepiej nazwać) spalonych stron wydruków laserowych są nadal czytelne. Co więcej, kolejne strony dawały się przewracać i przy delikatnym obchodzeniu się, większość danych można by było odzyskać. Nie znam żadnego nośnika elektronicznego, który wytrzymałby podobne traktowanie.


Nawiązując do wspomnianego na początku NASA, sam mam wiele godzin filmów nagranych na kasety HI8, których aktualnie nie mam na czym odtworzyć. Kasety HI8 odeszły w zapomnienie, gdy pojawił się zapis na płytach CD, potem kolejne formaty plików… potem chmura, loginy, hasła, upgrady… Tymczasem album fotograficzny sprzed stu lat potrafi obsłużyć intuicyjnie roczne dziecko. Oczywiście można by w tym momencie zadać pytanie o zasadność przechowywania danych przez sto lat w świecie, w którym żyje się z dnia na dzień, ale to jest temat na osobny felieton.


Wciąż przechowuję zeszyty z notatkami z czasów, kiedy miałem dziesięć lat, lecz plików, które zapisałem jako dwudziestolatek na Commodorze 64 i Amidze 500 – nie mam. Oczywiście chmura to trochę zmienia, bo dane są zabezpieczane w wielu miejscach, ale wystarczy brak prądu, albo i solidny rozbłysk na Słońcu, byśmy utracili dostęp do wszystkiego. Chmura… Te dane finalnie jednak lądują na jakimś nośniku, kilku nośnikach. Jaka jest ich trwałość? Gdzie się fizycznie znajdują? Ile lat przetrwają namagnesowane klastry twardych dysków? Ile lat pamięci typu flash? Ile lat minie, nim rozsypie się w proch plastik płyt DVD? Zapewne stanie się to znacznie wcześniej, niż zbutwieje połowa papierowego nakładu „Felixa, Neta i Niki”. Przechowywana w suchym miejscu książka bez problemu przetrwa tysiąc lat.


Zakładając regres cywilizacyjny, przekaz papierowy będzie w jakimś stopniu czytelny dla każdego. Postmadmaxowy dzikus, który znajdzie książkę, domyśli się, że jest to informacja zapisana przez dawno nieżyjących ludzi. Zaniesie ją do wioskowego szamana, który być może umieści ją w bezpiecznym miejscu, by za kolejny tysiąc lat, po kolejnym średniowieczu, zmianie języka i upadku kolejnej religii, ktoś do tej księgi zajrzał i ją rozszyfrował. Informacja przetrwa. W analogicznej sytuacji płyty DVD zostaną raczej przerobione na biżuterię, a pamięci flash wyrzucone jako zwykłe śmieci.


Jest jeszcze ostateczna forma backupu – wypromieniowanie informacji w kosmos. Ale to też jest temat na osobny felieton.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on September 30, 2014 10:42

September 29, 2014

Kino dzieci

Kino dzieciTrwa Festiwal Filmowy Kino Dzieci w 15 miastach: Warszawie, Wrocławiu, Katowicach, Krakowie, Poznaniu, Bolesławcu, Bydgoszczy, Elblągu, Gdańsku, Łodzi, Olsztynie, Opolu, Tczewie, Toruniu oraz Wągrowcu.


Mam zaszczyt być jednym z jurorów festiwalu, co jest okazją do zaproszenia wszystkich młodych i mniej młodych kinomaniaków na seanse filmów, warsztaty, wydarzenia dodatkowe i spotkania z twórcami. Na festiwalu (w dniach 27 września – 5 października 2014) zostanie pokazanych ponad 50 filmów krótko- i pełnometrażowych dla młodych widzów w wieku od 5 do 12 lat. Zapraszam serdecznie. (więcej na kinodzieci.pl…)

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on September 29, 2014 11:59

Rafał Kosik's Blog

Rafał Kosik
Rafał Kosik isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Rafał Kosik's blog with rss.