Rafał Kosik's Blog, page 45

November 10, 2014

Po co nam ogonki?

Nowa Fantastyka 11/2014 - okładkaSkutki dominacji angielskiego alfabetu są większe, niż nam się wydaje. Sporo ludzi na przykład nadaje dzieciom imiona niezawierające ogonków po to, by łatwiej były wymawiane przez obcokrajowców i by zapisywać je bez przekręcania w adresach e-mailowych czy zagranicznych formularzach. (więcej w listopadowym wydaniu Nowej Fantastyki…)

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 10, 2014 09:59

November 7, 2014

Swiss Tech Micro-Plus 9 in 1

Swiss Tech Micro-Plus 9 in 1Pierwszym, co zwraca uwagę w tym multitoolu, jest jego toporność. To, co inni producenci rozwiązują starannym projektem i wyrafinowanym profilowaniem elementów, tu jest załatwione ilością materiału. Śrubokręt mógłby więc służyć jako iglica w Grubej Bercie. Aż dziwne, że to projekt szwajcarski.


Drugim, co zwraca uwagę, jest cena. Ten multitool kosztuje poniżej 40 złotych. Czy przy tej cenie można w ogóle mówić o jakości? Pierwsze wrażenie zdaje się temu przeczyć. Drugie wrażenie niestety jest takie samo.


Co dostajemy? Małe kombinerki, które po zapięciu na kółku od kluczy zamieniają mutitoola w przyciężki brelok. Jest też przecinak do drutu, ściągacz izolacji, zaciskacz do kabli i otwieracz do kapsli. W rączkach ukryte są cztery śrubokręty: duży i mały płaski oraz duży i mały krzyżakowy (Philips).


Trudno mówić tu o jakiejkolwiek ergonomii, rączki kombinerek bowiem nie mają blokad. Przy każdej próbie ich użycia trzeba walczyć z tendencją do odjeżdżania w bok. Blokad nie mają również śrubokręty, co powoduje ich składanie się przy każdym przyłożeniu większej siły. Co więcej, składający się śrubokręt dział jak spora dźwignia wyłamująca całą rączkę. O wygodzie użycia otwieracza do kapsli nawet nie chce mi się pisać.


Jestem naturalnym inżynierem, to znaczy ogarniam mniej więcej rozkład sił w kratownicowej konstrukcji wieży Eiffela :) Najsłabszym miejscem tego multitoola już na zdjęciach wydały mi się zawiasy rozkładanych rączek. Bo cóż z tego, że nieudolny projektant stworzył dwie części po których może przejechać czołg, skoro połączył je o wiele za słabym nitem. Mamy więc rączkę i szczęki z kilkukrotnym zapasem wytrzymałości i połączenie ich… które ja potrafię zgiąć jedną ręką.


Po cóż więc go kupiłem? Z powodu braku ostrza. To w pierwszym momencie może się wydawać wadą, lecz dzięki temu możemy z nim wsiąść do samolotu. Nie licząc tego, zakup Swiss Tech Micro-Plus 9 in 1 jest pozbawiony sensu. Dostajemy narzędzie jednocześnie za ciężkie i za delikatne. To chyba wystarczy za odpowiedź na pytanie, czy multitool za 40 PLN może być dobry.


Swiss Tech Micro-Plus 9 in 1


Swiss Tech Micro-Plus 9 in 1


Swiss Tech Micro-Plus 9 in 1


Swiss Tech Micro-Plus 9 in 1


Swiss Tech Micro-Plus 9 in 1


Swiss Tech Micro-Plus 9 in 1


Swiss Tech Micro-Plus 9 in 1


Swiss Tech Micro-Plus 9 in 1

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 07, 2014 17:32

November 6, 2014

Pop! Festival

Pop! Festival Już 7 listopada rozpoczyna się POP! Festiwal, w którym wezmę udział. Zapraszam na spotkania do kina Iluzjon w Warszawie (ul. Narbutta 50a):


- w sobotę 8 listopada o godz. 9.30 (sala Mała Czarna, po spotkaniu film noir „Gang wiewióra” rezerwacje w kasie kina tel. 22 462 72 70)


- w niedzielę 9 listopada o godz. 15.30, dla starszych już czytelników - wezmę udział w panelu z Kubą Ćwiekiem i Marcinem Przybyłkiem. Rozmawiać będziemy o zbrodniach przyszłości.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 06, 2014 08:00

November 5, 2014

FNiN KDM - trailer #2


Harald wyłączył silnik i wysiadł, a przyjaciele na wszelki wypadek zrobili to samo. Po prawej stronie, dwadzieścia metrów niżej, po czarnych wodach jeziora rozchodziły się jeszcze kręgi fal.

— Czy to się często zdarza? — zapytał cicho Felix.

— Nie zdarzyło się, odkąd położono tu asfalt. — Harald drżącymi dłońmi wyciągnął z kieszeni marynarki elegancką papierośnicę i zapalił papierosa.

— A kiedy położono ten asfalt? — ostrożnie zapytał Net.

Kamerdyner zaciągnął się mocno, wypuścił dym i dopiero odpowiedział:

— W czasach mojego prapradziadka.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 05, 2014 10:20

October 31, 2014

FNiN KDM - trailer


Ziemie daleko za Murem Hadriana bardzo długo opierały się cywilizacji. Domy tutaj mają małe i wysoko umieszczone okna, jakby ludzie bali się nieznanego. Co bogatsi przez wieki mieszkali w zamkach i zameczkach, nawet w wieżach. Część z tych niewielkich budowli w ogóle nie miała okien na parterze. Na pewno nie budowali tak z myślą o wygodzie. Może się bali rozbójników? Tak… rozbójników zapewne też.


Nie krępujcie się, jeśli chcecie udostępniać ten film :)

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 31, 2014 08:50

October 30, 2014

October 28, 2014

Leatherman Surge

Leatherman SurgePrzesiadka z Victorinoxa na Leathermana to jak zamiana Mercedesa na Wołgę. Jest toporny, mniej wygodny w użyciu i na początku trzeba włożyć naprawdę wiele siły w otworzenie go. Leatheman Surge jest dostępny w wykończeniu czarnym i polerowanej stali nierdzewnej. Ja wybrałem czarny, więc przez pierwszych kilka dni po każdym użyciu miałem czarne dłonie. Dlaczego w ogóle zdecydowałem się na ten właśnie model?


Nie zamierzam przesadnie krytykować Victorinoxa Swiss Tool, którego używałem prawie piętnaście lat. Nigdy mnie nie zawiódł, choć zapominałem go smarować co roku, jak zalecał producent. Właściwie to w ogóle nigdy go nie posmarowałem, a nie zatarł się, ani nie złapał najmniejszego luzu. Tak więc Victorinox przeszedł na emeryturę z honorami i w pełni sił.


Świat idzie naprzód i zmieniają się oczekiwania wobec gadżetów. Mimo, że multitool Leathermana jest oporniejszy, to jednak jednocześnie zdecydowanie bardziej przemyślany pod względem konstrukcyjnym. Jasne, że zacząłem szukać nowego multitoola w ofercie Victorinoxa. Okazało się, że nie zrobili nowego modelu, tylko kosmetycznie poprawili stary. Tak więc, Victorinox to naprawdę porządne narzędzie, ja jednak potrzebowałem czegoś innego i tak pojawił się Leatherman Surge.


Nie będę tutaj pisał o konkurencji, możecie sprawdzić ofertę firm Gerber i SOG bo to chyba wyczerpie sensowne alternatywy. Skupmy się na Leathermanie.


Cztery główne ostrza można otworzyć i zamknąć jedną ręką, co jest niewykonalne w przypadku Victorinoxa. Niestety jeśli chodzi mniejsze narzędzia, czyli śrubokręty i otwieracz do kapsli/puszek, to są one dostępne ze środka, dopiero po otwarciu połówek multitoola. To spore utrudnienie.


Również system ich otwierania jest mało wygodny. Victorinox ma nie tylko wszystkie narzędzia dostępne bez otwierania połówek, ale i osobną sprężynę dla każdego narzędzia. Oznacza to, że jeśli otwieramy np. śrubokręt krzyżakowy, to pozostałe narzędzia ani drgną. W Leathermanie, jeśli ciągniemy jedno, otwierają się wszystkie i dopiero trzeba z nich wysupłać to właściwe. Oba multitoole mają wszystkie narzędzia blokowane w pozycji otwartej, co moim zdaniem jest funkcją niezbędną. Pamiętajcie, że nie należy kupować ani multitoola ani żadnego noża składanego bez porządnych blokad ostrzy.


Zestaw narzędzi jest podobny, choć nie identyczny. W Leathermanie połączono w jedno otwieracz do konserw i kapsli, co sprawia, że ten drugi nie jest zbyt wygodny. Zresztą sposób otwierania tego narzędzia potrafi skutecznie zniechęcić do jego używania. Narzędzi nie będę wymieniał, bo możecie je zobaczyć na zdjęciach.


Oba mutlitoole mają wytłoczone na obu połówkach miarki w centymetrach i calach. O ile ta z Victorinoxa jest łatwa w użyciu, to leathermanowa wymaga grubszej kombinatoryki. Dodatkowo nie ułatwia tu sprawy wybrany przeze mnie czarny kolor.


Do komfortu używania głównych czterech narzędzi oraz kombinerek nie ma żadnych zastrzeżeń. Dużym plusem są gniazda wymiennych bitów śrubokrętowych i ostrzy piły. Całkiem przydatna, w przypadku częstego używania, może się okazać możliwość wymiany szczęk przecinaka do drutu.


Akcesoria dodatkowe są łatwo dostępne i naprawdę sensowne. Klips do zaczepiania o kieszeń genialnie poprawia ergonomię użytkowania, choć noszenie ważącego 335 g Surge’a w kieszeni nie każdemu przypadnie do gustu. Przydaje się również w kaburze, bo zabezpiecza dodatkowo przed przypadkowym wypadnięciem narzędzia. Daje się montować i demontować w sekundę, a jednocześnie trzyma solidnie.


Dodatkowe bity to też dobry zakup, choć trzeba je będzie nosić osobno, np. w plecaku.


Wymienne ostrza piły to genialne rozwiązanie i co najmniej dwa zmieszczą się w podstawowym etui. Oryginalnie mamy do wyboru dwa: do drewna i do metalu, przy czym to drugie jest jednocześnie pilnikiem. Prawdziwa genialność systemu polega na tym, że gniazdo jest kompatybilne ze standardem mocowania ostrzy pilarek Boscha, czyli tym stosowanym chyba przez wszystkich liczących się producentów. Oznacza to, że możemy wpiąć w naszego Surge’a ostrze zakupione za 5 zeta w Castoramie, Leroy Merlin, czy gdziekolwiek indziej. Jeśli tylko nie będzie zbyt długie. Takie ostrze nie będzie miało zagłębienia ułatwiającego otwieranie, ale to przecież betka. Należy tylko pamiętać, że ząbki muszą być tak skonfigurowane, by ruch roboczy odbywał się w stronę do siebie.


Jednak ta modularność ma też swoje wady. O ile Victorinox wrzucony luzem do plecaka nie tracił nic ze swoich zalet, o tyle w przypadku Leathermana w sumie, dla zachowania pełni jego możliwości, powinniśmy jeszcze zabrać wymienne bity oraz ostrza pił. To niby nie jest wada, bo bez nich i tak będzie bardzo przydatny, ale… trochę szkoda.


Do wyboru mamy kilka konfiguracji akcesoryjnych. Akcesoria są nie tyko doskonale dostępne, ale i niedrogie. Etui tekstylne jest słabe. Wprawdzie zachowuje kompatybilność z systemem molle, co jest ważne (da się przypiąć do plecaka lub kamizelki taktycznej), lecz producent przyoszczędził na wszyciu jednego paseczka o długości kilku centymetrów, przez co etui bardzo niewygodnie się używa na pasku. Zdecydowanie polecam etui skórzane, w którym oprócz ostrzy do piły zmieszczą się też dwa małe przedmioty wielkości małej latarki. Ja ulepszyłem mocowanie owego etui klipsem Maxpedition, który niestety jest dostępny tylko w komplecie z etui na telefony.


Reasumując, Leatherman Surge, choć toporny, jest naprawdę niezłym narzędziem.


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge


Leatherman Surge

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 28, 2014 19:04

Felix, Net i Nika oraz Klątwa Domu McKillianów - fragment #2

FNiN KDMSamochód wyłonił się zza zakrętu. Jechał na tyle wolno, że przyjaciele mieli dość czasu, by go rozpoznać, zanim jeszcze znalazł się w miasteczku.

— Tego można się było spodziewać… — mruknął Net.

Zielony kabriolet zatrzymał się przy przystanku, a lord McKillian uśmiechnął się do nich szeroko. Dziś miał wąsy zakręcone na końcach w małe kółka.

— Może was podwieźć? — zapytał.

W sumie nie pozostawało nic innego, jak wsiąść. Net i Nika usiedli z tyłu, biorąc między siebie wielki aluminiowy kufer, a Felix zajął miejsce obok kierowcy i od razu zapatrzył się w deskę rozdzielczą, która wyglądała jak kokpit bardzo starego samolotu. Eleganckie fotele i tylna kanapa przypominały stare, skórzane meble salonowe, w które wpada się głęboko. Były niesamowicie wygodne, na co jednak przyjaciele nie zwracali teraz wielkiej uwagi.

Wuj przesunął kilka dźwigienek, w tym jedną całkiem sporą i samochód ruszył z cichym posapywaniem. Silnik był idealnie wytłumiony.

Opuścili miasteczko i majestatycznie wjechali w las. Przyjaciele milczeli, bo nie przychodziło im do głowy żadne wyjaśnienie, które nie zaczynałoby się od słów: „To nie jest tak, jak pan myśli”.

— To nie jest tak, jak pan myśli — odezwał się Net. Nika zamknęła oczy, żałując, że nie może zamknąć również uszu. — To taki pugilares, który zabieramy na wycieczki po okolicy. — Poklepał kufer. — Najpotrzebniejsze rzeczy.

— Niezupełnie… — próbowała sprostować Nika, ale zabrakło jej inwencji.

— Niezupełnie — przytaknął szybko Net. — W środku jest również nasz przyjaciel.

— Przyjaciel? — Wuj zerknął na kufer. — Ma agorafobię , że trzymacie go w walizce?

— Nasz przyjaciel nie jest takim zwykłym przyjacielem.

— Net… — poprosiła Nika.

Ale Net nie zwracał na nią uwagi. Dyskretnie włożył rękę do plecaka, ukrytego za kufrem.

— Nasz przyjaciel nie jest człowiekiem, choć jest jednocześnie bardzo ludzki. Prawda, Romualdzie Piętnasty_koma_trzy?

Felix wiercił się nerwowo na przednim siedzeniu, Nika wpatrywała się w Neta, oniemiała.

Prawda — potwierdził Manfred z laptopa w Netowym plecaku. — Ludzie często myślą sobie, że skoro jestem sztuczną inteligencją zamkniętą w aluminiowym kontenerze, to nie lubię spacerów. Otóż tak nie jest. Bardzo lubię spacerować i z użyciem moich sensorów wprowadzać do pamięci podręcznej dane pochodzące z otoczenia. Potem, rzecz jasna, selekcjonuję je i analizuję. Szczególnie bliskie memu krzemowemu sercu są spacery wzdłuż dróg lokalnych. Lubię analizować aromaty spalin mijających mnie samochodów i domyślać się na tej podstawie, co jest nie tak z silnikiem. Lubię rakotwórcze promienie ultrafioletowe, przebijające się przez chmury o brzasku nad wstęgą szosy. Uwielbiam wprost pierwsze jesienne alergeny, unoszące się wraz z babim latem nad rozgrzanym asfaltem. Kocham pęd powietrza wywołany przemieszczeniem się bryły karoserii zbyt blisko pieszych idących poboczem. Te zawirowania powietrza mógłbym analizować w nieskończoność i zgadywać, które tylko zmierzwi włosy rozchichranej dzierlatki, a które za sprawą znaczącej różnicy ciśnień pyrgnie nią do rowu.

Net zamknął plecak i spojrzał znacząco na wuja. Ten jednak, całkowicie zaabsorbowany prowadzeniem samochodu, sprawiał wrażenie, jakby w ogóle nie usłyszał słów Manfreda. Sam samochód prowadziło się przy tym inaczej niż zwykle. Zupełnie inaczej. To znaczy była kierownica i chyba jakieś pedały tam w dole, ale na tym koniec podobieństw. Wuj co chwila zerkał na któryś z wielu zegarów, pokręcał jedno z wielu mosiężnych pokręteł lub przesuwał jedną z wielu dźwigienek z główkami z masy perłowej. Czasem też pociągał lub popychał jedno z wielu cięgieł z bakelitowymi końcówkami. Największe zainteresowanie tymi czynnościami wykazywał Felix.

— Czy tu nie ma dźwigni biegów? — zapytał wreszcie.

— Nie ma skrzyni biegów, to nie ma i dźwigni — odparł z uśmiechem wuj. — Bezpośrednie przeniesienie napędu.

— Ten dźwięk silnika… Jakie paliwo spala? Czy to diesel?

— To samochód na wodę — odparł poważnie lord Ervin.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 28, 2014 05:07

October 27, 2014

Miasto 44

Miasto 44Miłość w czasach apokalipsy. Dobre hasło promocyjne do filmu. Tym razem jednak nie jest pustym zdaniem. Bohater narodowy nie jest odlewany z brązu, wyposażany w łożyska, siłowniki hydrauliczne, broń maszynową i miotacze płomieni. Przecież nie przygotowujesz się przez lata do zostania bohaterem. Stajesz się nim, albo i się nie stajesz, gdzieś między ostatnią sprawą, którą załatwiłeś, a następną, której już nie załatwisz.


Bałem się pójść na ten film, że będzie to kolejna polska chałka, następny landrynkowo-patetyczny Katyń z jedną dobrą sekwencją nakręconą według Pasikowskiego. Tymczasem jest wprost przeciwnie. To jest po prostu dobry film. Bardzo dobry film. Pierwszy poważny film o Powstaniu od czasów Kanału. Chociaż to przywołanie jest niesprawiedliwe, bo to są zupełnie różne filmy. Miasto 44 jest filmem odbrązowionym.


Można mu zarzucać, że jest videoclipem, że przejaskrawia, że ociera się o slapstick. Cóż z tego? Dziś tak powinno się kręcić filmy. Miasto 44 na pewno za to nie jest stronnicze. Ociera się o wizualny realizm magiczny, czego w żadnym razie nie można uznać za wadę. A wypada za zaletę. Bohaterowie są ludzko słabi i wadliwi. Nie ma tu prostego założenia, że Niemcy są źli, a Polacy szlachetni i bohaterscy. Powstańcy są często bohaterami nieudolnymi, a czasem wręcz po prostu bohaterami z konieczności i przypadku. Niemcy, ci źli, nieoczekiwanie okazują się ludzcy, bo tak samo zostali rzuceni zawieruchą wojenną w miejsce, w którym ani trochę nie chcieli się znaleźć.


Miasto 44 pokazuje brud wojny w sposób dosłowny. Tym bardziej wojny toczonej w mieście. Nie strzela się przecież do tarczy, tylko do żywego człowieka. Czy on naprawdę chciał cię zabić, czy też nie miał innego wyboru?


W tym filmie jest masa smaczków-detali, które można odkrywać, ale i bez nich film nic nie traci. Jednak… warto je zauważyć. Ot, chociażby szarża Berlingowców, historycznie autentyczna, choć niekoniecznie w tym miejscu i czasie. Od tego nieudanego szturmu znacznie więcej o armii Berlinga mówi krzywo namalowany, nieczytelny niemal Orzełek na rosyjskim hełmie polskiego żołnierza. Żołnierza, który zaraz zginie.


Drugi plan. W tym filmie istnieje prawdziwy drugi plan. To, co na zachodzie jest standardem od pół wieku, u nas jest, było, traktowane po macoszemu. Nie zawsze, ale zazwyczaj. Tu nie jest. Jest wprawdzie jeden mały minus tego drugiego planu, minus nie pokazania Warszawy sprzed Powstania – jednego z najpiękniejszych miast Europy. Bez tego obraz zniszczeń jest niepełny.


PRL nie istnieje od 25 lat. Mam wrażenie, że PRL w polskiej kinematografii zdychał zbyt wolno. A może dokładniej – Miasto 44 jest dowodem na to, że ten PRL nareszcie zdechł ostatecznie. Kasa na efekty specjalne i scenografię nie poszła bokiem, tylko poszła na efekty specjalne i scenografię. Dziwne? Wcześniej to nie było takie oczywiste. Dzięki temu mamy film, który możemy pokazać światu, a światu ten film może się spodobać bez handicapu dla Europy Wschodniej.


Miasto 44 jest filmem pełnym. Nie ma skuchy na żadnym poziomie: jest dobry aktorsko, muzycznie, fabularnie. Scenografia i efekty są na takim poziomie, że momentami chciałem chwalić również doskonały dubbing. To jest po prostu bardzo dobry film. Byłbym nawet skłonny zaryzykować twierdzenie, że jest to najlepszy film polski od… Szczerze mówiąc, od wczoraj próbuję wyszukać w pamięci jakiś lepszy polski film. I nie udaje mi się.



 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 27, 2014 12:16

Konkurs

FNiN KDMPremiera zbliża się wielkimi krokami i w związku z nią fanklub FNiN wymyślił konkurs. Jest konkurencja literacka (trzeba dopisać kontynuację do prawdziwego fragmentu książki) i konkurencja plastyczna (trzeba narysować FNiN w jakimś znanym powszechnie miejscu w Wielkiej Brytanii. Do wygrania książki. Szczegóły na stronie fanklubu. Powodzenia!

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 27, 2014 04:48

Rafał Kosik's Blog

Rafał Kosik
Rafał Kosik isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Rafał Kosik's blog with rss.