Rafał Kosik's Blog, page 12
July 7, 2019
Hazard 4 Patrol
Plecak raczej z tych droższych, bardziej w cenie Maxpedition niż 5.11 Tactical czy Helikon-Tex. Początkowo wzbudzał we mnie mieszane uczucia, a teraz, po czterech latach… nic się nie zmieniło. Oglądając poniższe obrazki, weźcie pod uwagę to, że plecak ten nieco przerobiłem. Polecam więc również zapoznanie się z literkami.
Plecak ma około 40 litrów pojemności i jest wykonany z Cordury 500D. Boki i przód plecaka obszyte są taśmami molle, w kilku miejscach są taśmy 5 cm, a w jednym miejscu rzep do narzepiania moral paches.
Wnętrze jest pojemne, niestety niemal bez organizacji. Duża komora ma jedną przegrodę zabezpieczoną elastyczną gumką. Mniejsza komora jest kompletnie pusta. Dopiero w kieszeni administracyjnej jest kilka przegródek i jedyna zamykana (na rzep) kieszeń wewnętrzna. Raczej mała. Delikatnie wypada stwierdzić, że organizacja wewnętrzna jest umiarkowanie przemyślana.
Bardzo szybko okazało się to na tyle niewygodne, że musiałem dokonać operacji pimp my backpack. W kieszeni administracyjnej doszyłem dwa paski z karabińczykami na klucze i tego typu drobiazgi.
W mniejszej komorze doszyłem i zabezpieczyłem nitami mniejszą kieszonkę, przydatną w podróży np. na bilety.
W komorze głównej doszyłem szlufki, do których przymocowałem klipsami panel organizacyjny TrippleAughtDesign. Dopiero po tych przeróbkach plecak nadawał się do użytku.
Potem jeszcze dodałem gumki zabezpieczające kieszeń administracyjną przed otwieraniem się do końca, co przedtem skutkowało wysypywaniem się zawartości.
Górna kieszeń zewnętrzna jest również jedną przestrzenią bez żadnych przegródek czy gumek. W zamyśle konstruktorów miała ona służyć przenoszeniu delikatnego sprzętu typu noktowizor lub monokular. Niestety moja lornetka się tam nie mieści, aparat fotograficzny również, zatem noszę tam gumę do żucia i chusteczki. Przynajmniej chusteczki mi się nie pogniotą.
Dużym plusem jest tylna kieszeń na bukłak (camelbak) dostępna z trzech stron. Nie używam camelbaka, za to ta kieszeń to doskonałe miejsce na laptopa lub czasopisma (he, he). Dobrze też nadaje się np. do noszenia mapy, do której mamy dostęp bez całkowitego zdejmowania plecaka.
Ściany boczne, oraz góra i dół komory głównej są obszyte rzepem (miękką stroną – velcro loop), co pozwala na dzielenie przestrzeni np. na potrzeby sprzętu fotograficznego. Firma Hazard 4, i wiele innych zresztą też, oferuje przegródki mocowane do tego rzepa. W praktyce sprawdza się to nieźle: po zwieszeniu plecaka na jednym ramieniu można łatwo otworzyć suwak w dolnej części i szybko wyjąć aparat. Ten rzep nie trzyma specjalnie mocno, ale to chyba zabieg celowy.
Po bokach są dwie kieszenie (różnej wysokości) na butelki lub inne przedmioty, które wygodniej mieć na zewnątrz. System zabezpieczania butelki przed wypadnięciem jest tak przekombinowany i niewygodny, że od razu go wywaliłem do śmieci.
Paski kompresyjne (dwa po każdej stronie i dwa od spodu) posiadają rzepy, które powstrzymują końcówki przed majtaniem się. Nice little touch, jak mawia Doug Demuro. Dolne pasy (troki właściwie) pozwalają na przypięcie średniej wielkości śpiwora. Przetestowanie podczas noclegu w lesie – działa.
Klasa wodoodporności: durszlak. Nawet przy niewielkim deszczu plecak przecieka na każdym szwie i przez każdy suwak. To w sumie nie zaskakuje, bo nikt nie obiecywał, że będzie wodoodporny. Jednak prawie czterokrotnie tańszy Wisport Sparrow wytrzymuje średni deszcz bez wpuszczenia do środka choćby kropelki (po części to zasługa Cordury pokrytej od środka warstwą wodoszczelną). Cóż, na większy deszcz i tak każdy plecak wymaga pokrowca.
System nośny jest bardzo wygodny nawet po załadowaniu do plecaka 15 kg.
Dodatkowo można się wspomóc porządnym pasem biodrowym wypełnionym pianką.
Plecy również są bardzo wygodnym kompromisem między sztywnością i elastycznością.
Jednak całość konstrukcji plecaka jest… wiotka i sama z siebie nie trzyma kształtu. Czy to jest wada, rzecz gustu. Z pewnością można temu przeciwdziałać, mocując od wewnątrz komory głównej wspomniane wcześniej przegródki na rzep.
Otwory drenażowe są za duże, może przez nie wypaść np. cienki długopis.
Generalnie plecak jednocześnie jest porządny i wygodny, a jednocześnie przeszkadzają mi niedoskonałości designu. Trochę wygląda tak, jakbym zaprojektował go ja, który nie znam się na projektowaniu plecaków. Design jest ciut nieporadny, bo wszystko wygląda dobrze, póki plecak jest optymalnie zapakowany. Gdy tylko w środku jest za mało rzeczy lub za dużo, wszystko zaczyna się deformować. W noszeniu to nie przeszkadza, jedynie drażni zmysł estetyczny. Suwaki są dobrej jakości, ale cienkie, takie jak od malutkiej kieszonki. Boję się, że przy mocniejszym pociągnięciu trzasną. Na razie nie trzasnęły. No ale się boję.
Wykończenie w kilku miejscach sprawia wrażenie, jakby się coś miało urwać albo rozerwać. Praktyka pokazała, że to tylko wrażenie. Szargam ten plecak od czterech lat na rowerze, po górach, po pustyni, po dżungli; nieraz był przeciążony, przeczołgany po betonie albo kamieniach i nic się nawet nie nadpruło. Czyli może pierwsze wrażenie myli?
June 29, 2019
Niepokój udziela się wszystkim
Od pierwszych stron da się wyczuć, że bohaterom coś grozi. Co jakiś czas stają oko w oko z zagrożeniem. Ktoś mówi o ataku terrorystycznym, ktoś straszy wojną. Niepokój udziela się wszystkim. A po niedługim czasie znika niemal wszystko, z czego bohaterowie książki korzystali. Brak prądu, internetu i zawieszony transport wydaje się być niewielkim problemem w sytuacji, kiedy nagle zaczyna brakować… wody! Kto albo co jest za to odpowiedzialne? (więcej…)
June 17, 2019
June 9, 2019
Dziś fantastyka, wczoraj rzeczywistość
Tak z piętnaście lat temu napisałem opowiadanie. W odległej przyszłości aglomeracja warszawska zlała się w jedno z łódzką i radomską, tworząc megalopolis, z którym w Europie mogły się równać dwie albo trzy podobne struktury. Od początku wiedziałem, że to zupełnie nierealne, ale pomysł mi się spodobał, jak wiele z okolic radosnego nurtu fantastyki opisującej Wielką Rzeczpospolitą. Trzeba bardzo uważać z tego rodzaju wizjami, bo niechcący można wypaść z gatunku SF i trafić do reportażu.
Niedawno jechałem szybkim pociągiem z Pekinu do Szanghaju i po godzinie jazdy z prędkością 350 km/h uświadomiłem sobie, że za oknem wciąż przemykają bloki i biurowce, i to takie raczej powyżej dwudziestu pięter. Wystarczył szybki i całkiem prosty rachunek, by obliczyć, że od 350 kilometrów niemal nieprzerwanie ciągnie się obszar zurbanizowany. By stworzyć w Polsce coś podobnego, nie wystarczyłoby połączyć blokowiskami Łodzi, Warszawy i Radomia. Tu należałoby rozciągnąć warszawski Ursynów oraz krakowskie Bronowice tak, by spotkały się w okolicach Częstochowy. Wyobraźcie sobie podróż z Warszawy do Krakowa bez wyjeżdżania z miasta. To będzie prawie ta skala. Prawie.
W Chinach jest kilkadziesiąt miast większych od Warszawy, o których istnieniu znakomita większość czytających ten tekst nie ma pojęcia. Zresztą piszący ten tekst również. Część z tych miast trzydzieści lat temu była jeszcze wioskami, jak Warszawa siedemset lat temu. Często mają wybudowane już za naszego życia metro, zwykle większe od warszawskiego i rozrastające się w tempie niespotykanym w Europie. Metro w Pekinie niewiele ustępuje wielkością londyńskiemu, a założę się że za kilka lat je przegoni. W Sznaghaju jest maglev wożący ludzi z centrum na lotnisko – zamiast dopracowywać latami technologię i optymalizować koszty, Chińczycy po prostu wybudowali linię, która skróciła czas dotarcia na lotnisko kilkakrotnie. Zatem jeśli przyszłoby mi teraz snuć wizje przyszłości transportu miejskiego, to wszystko poniżej tunelu Schwarzschilda (mostu Einsteina-Rosena) między Bródnem a Żoliborzem brzmiałoby banalnie.
Pamiętacie scenę z filmu Raport mniejszości, w której interaktywne reklamy zaczepiają Toma Cruise’a i podsuwają mu spersonalizowane oferty? W Szanghaju odwiedziłem McDonaldsa (cierpię na manię porównawczą hamburgerów w różnych miejscach świata) i przy okazji odkryłem coś ciekawego. Nie można tam płacić kartą typu Visa czy MasterCard, bo to forma przestarzała, jak czeki, koraliki albo muszelki. Można za to płacić, m.in. korzystając z systemu rozpoznawania twarzy. Kusiło mnie, żeby sprawdzić, co się stanie. Ostatecznie jednak uznałem, że nie warto ryzykować, bo mogłoby to zostać potraktowane jak płacenie fałszywymi pieniędzmi.
Mimo pozornej swobody i preferencyjnego traktowania obywateli państw zachodnich, warto zachować czujność. Kamery są wszędzie, paszport trzeba okazywać nawet podczas kupowania biletu na pociąg. Numery rejestracyjne samochodów są sczytywane w wielu miejscach na zwykłych ulicach. Przy wejściu do parku narodowego trzeba się zalogować w bramce odciskiem palca. Tak, odcisk palca, żeby wejść do lasu. Przy wejściach do metra, do ważniejszych zabytków, etc. torby i plecaki są prześwietlane, a każdy musi przejść przez wykrywacz metalu. Te kontrole są bardzo powierzchowne, ale w sytuacji podwyższonego zagrożenia w jednej chwili mogą się zamienić w bardzo dokładne. Rodzi to czasem absurdalne sytuacje, bo np. przy wejściu na teren pekińskich targów książki ochrona konfiskuje zapalniczki, a na patio między halami wolno palić i stoją tam popielniczki. I ludzie palą.
Absurdy to jednak nieodłączny efekt uboczny każdego wielkiego planu. Podejrzewam, że nawet nie kilkanaście, lecz kilka lat dzieli nas od momentu, gdy system Państwa Środka będzie wiedział, gdzie mniej więcej znajduje się każdy obywatel, nawet jeżeli ten zostawi w domu wszelkie urządzenia elektroniczne. Chociaż pewnie nie będzie mógł zostawić, bo po wycofaniu z obiegu pieniędzy papierowych, smartfon lub urządzenie, które go zastąpi, będzie niezbędne, by wsiąść do autobusu, kupić jabłko lub skorzystać z windy.
Chiny bardzo ostrożnie podchodzą do wpuszczania na swój rynek zagranicznych firm i technologii. Jeśli to tylko możliwe, stosują własne rozwiązania, zwykle kopie zachodnich, np. lokalne systemy płatności czy media społecznościowe. Serwisy takie jak Facebook, Messenger, WhatsApp, Instagram, Google, Gmail, Google Maps, Google Translator, Youtube i wiele innych, są blokowane, a turystów namawia się na rejestrowanie się w chińskich odpowiednikach. Nie ma przymusu, ale niedługo może się to okazać obowiązkowe.
Ta cenzura to poważnie utrudnienie dla biznesu, a nawet dla zwykłych turystów. Spowodowane jest to chęcią dokładnej kontroli przesyłanych treści, ale jest to też element wojny ekonomicznej z Zachodem, głównie z USA. Zatem wizja rozpadu internetu na izolowane wyspy też już się realizuje. Z większości krajów arabskich nie da się połączyć ze stronami zawierającymi treści nieakceptowalne przez tamtejsze rządy, czyli na przykład erotykę. Za chwilę kolejną wyspę stworzy EU pod pozorem niedostosowania obcych serwisów do RODO. Na marginesie, smutno obserwować proces powolnego zamykania się i dzielenia świata, wcześniej otwartego właśnie dzięki internetowi.
Świat się zmienia, a wygląda na to, że Chiny zmieniają się najszybciej. Niedawno pisałem, że Social Credit System, czyli System Wiarygodności Społecznej, jest w planach, a on już działa. W pociągu, tym jadącym 350 km/h, co jakiś czas powtarzane były komunikaty po chińsku i angielsku, że za jazdę bez biletu, prócz normalnej kary, automatycznie zostanie również wysłane zgłoszenie do owego systemu.
Słynne powiedzenie „Wczoraj fantastyka, dziś rzeczywistość” można spokojnie zamienić na „Dziś fantastyka, wczoraj rzeczywistość. W Chinach”. W zasadzie każdy pisarz dotykający w swojej twórczości futurologii, powinien wybrać się na małą wycieczkę po Chinach, żeby sprawdzić, czy jego śmiałe wizje przyszłości nie zostały już przypadkiem zrealizowane.
May 30, 2019
EU – China International Literary Festival
Zapraszam wszystkich chętnych na serię spotkań ze mną, podczas których opowiem o serii Felix, Net i Nika, o różnicach między pisaniem dla dzieci, dla młodzieży i dla dorosłych, oraz o tworzeniu światów fantastycznych.
Spotkania rozpoczynają się jutro i będą się odbywać w ramach festiwalu EU – China International Literary Festival w księgarni Citic Bookstore w galerii handlowej Fu Li Mall oraz w księgarniach sieci Bookworm w Pekinie (Chiny).
Dokładna rozpiska poniżej. Zapraszam serdecznie ;)
Saturday June 1
Time: 15:00 – 16:00
Venue: CItic Bookstore. VIVA/Fu Li Mall
Rafal Kosik - Felix, Net & Nika and the Gang of Invisible People
Multi award-winning Polish author Rafal Kosik introduces the creative world of Felix, Net and Nika in a fantasy and sci-fi series that has entertained children and adults alike around the world. The stories are full of action, suspense, humour and are packed with scientific references. The series is often compared to Harry Potter, but with more sci-fi than fantasy, and are ideal stories for today’s technically savvy young readers who will savour the science behind the engaging narratives. Join Rafal Kosik to hear about these great young sci-fi adventures.
Age Group: 10+
Format: Storytelling
Time: 17:00 – 18:30
The Art of World Building – How Sci-fi Writers Create and Inhabit their Realms
Rafal Kosik, Li Hong Wei
The Bookworm
Science Fiction masters Rafal Kosik from Poland and Li Hongwei from China will talk about the worlds they create, how they conceive and construct alternative universes and then how they go about inhabiting them. Rafal Kosik from Poland and Li Hongwei from China. Come and join them in this brave new world.
Sunday June 2
Time: 15:00 – 16:00
Venue: Citic Bookstore. The Place
Rafal Kosik - Stories from Space and Beyond
Rafal Kosik is a critically acclaimed sci-fi writer from Poland who has written many science fiction and young adult books. Today he will talk about his sci-fi writing life, how he builds news worlds and creates the characters to develop exciting story lines. He will introduce to you some of his characters and stories, especially one of his latest books Rosary, and tell you tales that are truly out of this world.
Age Group: 8+
Format: Storytelling
May 22, 2019
Recenzja bardzo wyjątkowej książki
Rafał Kosik, autor FNiN, wykreował świat alternatywnej rzeczywistości warszawskich nastolatków. Świat pełny sztucznych inteligencji, praktycznej nauki, historii i samochodów, a jednocześnie przemieszany z prostym życiem młodych ludzi, które przecież każdy z nas zna z autopsji. Nic dziwnego, że wreszcie odnowiona lista lektur szkolnych zawiera pierwszy tom tej magicznej serii. (więcej na jarock.pl…)
May 21, 2019
Warszawskie Targi Książki 2019
Warszawskie Targi Książki rozpoczynają się już za kilka dni. Zarezerwujcie sobie czas! Więcej informacji na stronie organizatora.
May 20, 2019
Wiatr w oczy, a kłody pod nogi
Pierwszego lutego 2013 roku z pływającej platformy startowej Ocean Odyssey, 370 kilometrów na wschód od wyspy Kiritimati, wystartowała rosyjsko-amerykańska rakieta Zenit-3SL z satelitą Intelsat 27 na pokładzie. W pięćdziesiątej sekundzie lotu doszło do awarii, która zakończyła się katastrofą… ukraińsko-amerykańskiej rakiety Zenit-3SL.
Propaganda zareagowała błyskawicznie, co w sumie nie dziwi, znając doświadczenie odpowiednich instytucji. W rzeczywistości rakieta należała do amerykańsko-norwesko-rosyjsko-ukraińskiego konsorcjum Sea Launch. Ale od czego pomysłowość speców od urabiania mas? Kolejność udziałowców można zmieniać na paskach w serwisach informacyjnych zależnie od tego, czyj jest serwis i o czym ma „poinformować”.
Gdy w 1989 roku wchodził do produkcji wizjonerski Citroen XM, chyba ostatni prawdziwy Citroen, Francuzi pęcznieli z dumy. Samochód został bardzo dobrze przyjęty i nawet zdobył europejską nagrodę Car of the Year. Po niedługim czasie okazało się, że model ma duże problemy z awaryjnością. Producent szybko jednak ogłosił, że to nie samochód Citroen się psuje, lecz instalacja elektryczna firmy Bosch. A więc wina Niemców.
Sukces ma wielu ojców, porażka zaś jest sierotą. To znane i prawdziwe powiedzenie w zaskakujący sposób odwraca swoje znaczenie w przypadku zejścia do skali jednostkowej. Ludzie, którzy odnieśli w życiu sukces, twierdzą zwykle, że zawdzięczają to głównie sobie. Z kolei ci, którym nie wyszło, zwalają winę na innych.
Można powiedzieć, że prawda leży pośrodku, ale byłoby to pójściem na łatwiznę. Na sukces osobisty składa się wiele czynników, np. talent, pracowitość, konsekwencja, umiejętność pracy z ludźmi. Nie bez znaczenia jest pochodzenie, a głównie start, jaki zapewnia rodzina i środowisko. Jednak warto w tym miejscu wspomnieć, że wiele najbardziej spektakularnych karier rozpoczynało się praktycznie od zera, bez czyjegokolwiek wsparcia. Warren Buffett nie narzekał, że pierwsze pieniądze musi zarabiać roznoszeniem gazet.
Można powiedzieć, że porządna edukacja jest podstawą i trzeba mieć bogatych rodziców, żeby cokolwiek w życiu osiągnąć. Hans Zimmer, który skomponował muzykę do ponad stu dwudziestu filmów i zdobył Oskara, miałby na ten temat inne zdanie. Jego ojciec zmarł, gdy Hans był małym dzieckiem, a formalna edukacja muzyczna trwała dwa tygodnie. Ale nie narzekał i reszty nauczył się sam.
A co z losem? Zależy, co nazywamy losem. Nie, nie mówię tu o sytuacjach skrajnych jak wypadek samochodowy. Czy los będzie odpowiedzialny za trafienie głównej wygranej na loterii? Za spotkanie w odpowiednim momencie życia odpowiedniej osoby? Za „przypadkowy” trafny wybór? To nadal nie wystarczy, bo udana kariera nie polega na tym, że los podsunie nam kogoś, ktoś zrobi nam dobrze, tylko że my sami potrafimy pokierować swoim losem. Prawdziwym sukcesem jest sukces powtórzyć, a potem zamienić to w rutynę. Ciąg mądrych, zaplanowanych i konsekwentnych posunięć nie ma nic wspólnego z wichrami losu.
Są jeszcze znajomości, rzecz bardzo ważna pod każdą szerokością geograficzną i w każdym systemie społecznym. Tu też nie ma co narzekać, bo znajomości rzecz nabyta. Każdy musi je zdobyć, na ile umie i chce.
A co jeśli ktoś nie ma talentu np. muzycznego albo handlowego? To dopiero jest przykład czynnika niezależnego od woli. Brak talentu w danej dziedzinie można pokonać nadludzkim uporem, czego dowiedli tak znakomici reżyserzy jak Ed Wood czy Tommy Wiseau. W myśl zasady, że droga po największej linii oporu wzmacnia charakter, sam kiedyś wystartowałem w konkursie na prezentera telewizyjnego. Do tej pory czekam na odpowiedź.
Świat jest pełen takich Tommy’ch Wiseau, który są pewni, że istnieje spisek blokujący ich kariery, że odbijają się od szklanego sufitu, bo nie należą do układu albo nie mają znajomości. Istnieją przecież potężne ruchy polityczne, zrzeszające Tommy’ch, co im zawsze wiatr w oczy, a kłody pod nogi.
Można całą logiczną analizę swojej sytuacji wyrzucić do kosza i trzymać się założenia, że nic w życiu ode mnie nie zależy. Takie narzekanie potrafi wejść w nawyk i stać się nieodłącznym towarzyszem codziennej niedoli. Ale to nie jedyny sposób. Parafrazując wielkiego myśliciela Laskę z filmu Chłopaki nie płaczą, w życiu warto zadać sobie jedno bardzo ważne pytanie: „Co potrafię robić najlepiej?”, a potem zacząć to robić. Jest jednak mały wyjątek - narzekanie. Narzekanie się nie liczy.
May 19, 2019
May 18, 2019
Nominacja do nagrody im. Ferdynanda Wspaniałego
W tym roku już po raz szósty podczas Festiwalu Literatury dla Dzieci zostanie przyznana nagroda dla najlepszej książki dziecięcej, od trzech edycji nosząca imię Ferdynanda Wspaniałego. Wśród nominowanych jest Felix, Net i Nika oraz Koniec Świata jaki Znamy. (więcej na Festiwal Literatury dla Dzieci…)
Rafał Kosik's Blog
- Rafał Kosik's profile
- 194 followers
