Rafał Kosik's Blog, page 15
September 16, 2018
Żuławski dla Różańca
Z radością donoszę, że otrzymałem główną Nagrodę Literacką im. Jerzego Żuławskiego za Różaniec, Złote Wyróżnienie przypadło Ani Kańtoch za Niepełnię, a Srebrne Wyróżnienie powędrowało do Pawła Majki za Wojny przestrzeni.
September 3, 2018
Pierwszy dzień szkoły
Nika dotarła sporo przed czasem. Przysiadła na murku obok schodów prowadzących do szkoły i obserwowała uczniów. Większość ubrana była elegancko, a przynajmniej odświętnie. Czasem pomachał ktoś znajomy. Nie zauważyła na razie nikogo ze swojej klasy, za to sporo osób nie kojarzyła nawet z widzenia. Oni również wyglądali na zagubionych, jakby znaleźli się tu pierwszy raz. Pewnie pierwszoroczni, choć… wyglądali na starszych.
Przy krawężniku bezszelestnie zatrzymał się czarny Land Rover. Felix wysiadł, pożegnał się z tatą i spojrzał na ponury i masywny gmach szkoły, przypominający trochę stary obiekt wojskowy. Dopiero po chwili dostrzegł Nikę. Przywitali się serdecznie, choć nie widzieli się zaledwie kilka dni.
– Dużo nowych – mruknęła Nika.
Felix obejrzał się za siebie. Pojawiało się coraz więcej uczniów. Do rozpoczęcia apelu pozostało dziesięć minut.
– Nie wyglądają na pierwszorocznych – zauważył. – Niektórzy są starsi od nas.
– Młodzież dziś tak szybko dorasta. – Net przeskoczył murek i stanął między nimi. – Za naszych czasów to było nie do pomyślenia.
Cmoknął Nikę i uścisnął dłoń Felixa.
– Znowu jesteśmy pierwszakami – rzucił. – Starszaki będą nam kraść kredki. A już czułem się taki dorosły, taki odpowiedzialny.
– A propos odpowiedzialności. – Felix wycelował w niego palec. – Wisisz mi dwie dychy.
– Oj tam, oj tam. Nie jestem aż tak odpowiedzialny, jak ty małostkowy.
– Dwadzieścia funtów, nie złotych.
– Oddam przecież.
Felix spojrzał na zegarek i machnął głową, że już czas.
Na schodach dołączyli do nich Oskar i Wiktor.
– Nie zgadniecie, gdzie byłem – rzucił zamiast przywitania Oskar.
– W Grecji – odparł Net. – Wrzuciłeś ze sto zdjęć.
Oskar zmarszczył brwi i mruknął coś niewyraźnie.
– Widzieliście kogoś z naszej klasy? – zapytała Nika. – Jest dużo nowych.
– Połączyli nas z Siódemką – wyjaśnił Wiktor, który zawsze był doskonale poinformowany. – Część uczniów od nich przeszło do nas. Tak jak u nas, wszyscy, którzy mieli iść do trzeciej klasy gimnazjum, wylądowali w pierwszej liceum.
– A co się dzieje z tymi z niższych klas? – zapytał Net.
– Wracają do podstawówki. W Siódemce będzie tylko podstawówka, a u nas tylko liceum.
– A to nie miało być jakoś inaczej zrobione?
– Lokalne zawirowania czasoprzestrzeni.
– Ale przypał… – szepnął Net. – Degradacja. Jak to dobrze, że jesteśmy w trzeciej. Znaczy, że mieliśmy być.
Weszli do znajomego hallu szkoły i wraz z gęstniejącym tłumem licealistów podążyli po schodach na ostatnie piętro, gdzie dziwnym kaprysem architekta umieszczono salę gimnastyczną. Tu też wszystko wyglądało znajomo: niewielkie podwyższenie z ustawionym mikrofonem, obok długi stół z tym samym co zawsze zielonym płótnem. Za stołem siadali już nauczyciele, z których większość wykazywała tyle samo entuzjazmu, co uczniowie. Szykował się kolejny nudny apel.
– Nie ma Eftepa… – szepnął z radością Net. – Jest chory albo… Albo już tu nie pracuje! To by wyjaśniało, czemu strona nie była aktualizowana od początku wakacji.
Za stołem zasiadło kilka nieznanych im osób, zapewne nauczycieli z Siódemki. Eftepa rzeczywiście nie było nigdzie widać. Ani rzutnika, który zwykle obsługiwał, ani ekranu do prezentacji, a cały system nagłośnienia sprowadzał się do mikrofonu podłączonego do jednego głośnika.
Gdy wszyscy usiedli, do sali wszedł dyrektor magister inżynier Juliusz Stokrotka. Tym razem zupełnie niepodobnie do siebie założył czarny garnitur i ciemnoszarą kamizelkę. Koszula i muszka również były szaroczarne, a pogrzebowego nastroju dopełniała ponura mina. Tylko brzuszek i łysina pozostały takie same.
– Witajcie w nowym roku szkolnym – powiedział do mikrofonu, a ton jego głosu pasowałby raczej do mowy pogrzebowej. – Nastąpiło wiele zmian. Wiele dobrych zmian, które z całą pewnością wpłyną na poprawienie jakości edukacji…
Zazwyczaj po trzecim zdaniu połowa słuchaczy zupełnie traciła zainteresowanie przemową. To akurat się nie zmieniło.
– Myślicie, że Eftep odszedł? – zapytał szeptem Net. – Znaczy, nie że kopnął w matrycę, tylko że odszedł z naszej szkoły.
– Stokrotka go wyrzucił – powiedział Wiktor. – Dyscyplinarnie.
– O! – Net spojrzał na niego z zainteresowaniem. – Super! – Zorientował się, że mówi za głośno i ściszył głos. – Za co?
– Poszło o jakieś przewały przy międzynarodowej olimpiadzie informatycznej.
Net ściągnął usta i wymienił spojrzenia z Felixem i Niką , po czym zaśmiał się jak brzuchomówca. Jerzy Wierszewski, zwany przez uczniów Eftepem, od początku uwziął się na Neta. Nauczycielowi trudno było znieść, że uczeń zna się na informatyce znacznie lepiej od niego.
– … pewne zmiany personalne – ciągnął tymczasem dyrektor – i głęboka restrukturyzacja. Jak już wspomniałem na wstępie, perspektywiczne decyzje…
Net, mimo najszczerszych chęci, nie potrafił się dłużej skupić na monotonnym słowotoku Stokrotki. I nie był w tym odosobniony. Popatrzył na Nikę i poruszył brwiami w sposób, który oznaczał „zniknęła ostatnia przeszkoda, by ta szkoła stała się znośna”. Nika w odpowiedzi zmarszczyła nosek, co miało znaczyć „pamiętaj o chemii i geografii”. Felix poruszył tylko kącikiem ust, co oznaczało „zawsze może być gorzej”, na co Net skrzywił się „nie psuj mi tej chwili małego triumfu”.
– … wszystkim serdecznie nowego roku szkolnego. – Stokrotka skinął głową, co znaczyło, że skończył przemowę.
Dopiero jednak dłuższa cisza dała wszystkim do zrozumienia, że trzeba zacząć bić brawo. A jednoznaczny sygnał wysłał pan Czwartek, nauczyciel fizyki, który zaczął klaskać, nawet nie odrywając wzroku od ekranu leżącego na stole smartfona. Podzielna uwaga. Obok pan Cedynia, historyk, skupił się na czynności, która od zawsze wychodziła mu najlepiej - drzemał. Konstancja Konstantynopolska, geograficzka, siedziała nieruchomo i obserwowała salę przez zmrużone powieki, jakby to były szczeliny strzelnicze.
Dyrektor skinął głową i przygarbiony ruszył do jedynego wolnego miejsca za stołem. Jako że był bardzo niski, wyglądało to, jakby usiadł na małym stołeczku zamiast krzesła. Z drugiego końca stołu wstał przystojny trzydziestolatek z czarnymi włosami zaczesanymi do tyłu, w nieskazitelnym grafitowym garniturze. Zapiął najniższy guzik marynarki i eleganckim krokiem podszedł do mikrofonu. Ze zdecydowanie przesadnym gestem uniósł go o dwadzieścia centymetrów i uśmiechnął się do całej sali.
– Dzień dobry państwu – odezwał się miękkim, ale jednocześnie silnym głosem. – Witam panie i panów. Dziękuję bardzo mojemu zastępcy za ten erudystyczny wstęp, a teraz jednak przejdźmy do konkretów.
Net kaszlnął nieco zbyt głośno, choć gardło go ani trochę nie swędziało. Przez salę przeszła fala niemego niedowierzania. Dyrektor Stokrotka jeszcze bardziej zniżył się za stołem.
– Nazywam się Romuald Wąs i jestem nowym dyrektorem tej szkoły.
August 20, 2018
Fantastyka uwypukla pewne aspekty naszego życia
Pisanie fantastyki polega na tym, aby uwypuklić pewne aspekty naszego życia. Nie można się skupić na wszystkim, więc sama forma powieści wymaga skoncentrowania się nad pewnymi częściami naszej rzeczywistości. Niedługo nadejdą czasy, które będą przypominały totalitaryzm PRL-u. Moja książka jest w pewnym stopniu przestrogą przed tym. (więcej do posłuchania na polskieradio.pl…)
August 17, 2018
Gdybym wiedział, że się przewrócę, to bym się położył
Istnieją dwa rodzaje zdarzeń: te, na które mamy wpływ, i te, na które wpływu nie mamy. Choć zaskakująco wiele ludzi ma trudności z ich odróżnianiem. Awaria wynikająca z zaniedbania naprawy hamulców należy do rodzaju pierwszego, a awaria hamulców wynikająca z wady fabrycznej do drugiego.
Po każdym nieszczęśliwym wydarzeniu, szczególnie takim, które wiąże się ze sporą stratą, mamy pokusę do oceniania motywów ludzi uznanych za winnych, jako świadomych sprawców. Oceniamy ich po fakcie, dysponując wszystkimi informacjami, do których oni wcześniej nie mieli dostępu. Ciocina logika opiera się na prostym twierdzeniu, że „Gdybyś wtedy nie pojechał do sklepu, to by nie było tego wypadku”, lub też „Całe szczęście, że z nim nie pojechałaś, bo byś teraz leżała w szpitalu”.
Czy rzeczywiście? Minimalna różnica masy, minimalnie inny czas potrzebny do przebycia drogi, a może wymuszona przerwa na papierosa, to wszystko może spowodować, że wypadek „losowy” się wydarzy, lub odwrotnie, że miniemy „przeznaczenie” o kilka sekund, nawet o tym nie wiedząc. Ciociną logikę można podsumować prostym „Gdybym wiedział, że się przewrócę, to bym się położył”, a psychologia określa to jako błąd poznawczy o nazwie efekt wyniku.
W przypadku losów pojedynczych ludzi tak to działa, ale im większa skala, im więcej zmiennych, tym mniejszy mamy wpływ na cokolwiek, a bo niemal wszystko zależy od „przypadku”. Mianem przypadku nazywamy zjawiska, których nie ogarniamy ze względu na ich skomplikowanie. Jeśli ktoś wierzy w zasadę na której bazuje chociażby seria filmów Oszukać przeznaczenie, to oczywiście jego sprawa. Nie będę tutaj rozpisywał się na temat fatalizmu. To temat delikatny dla znakomitej większości mieszkańców naszej planety, a tymczasem jest to tylko próba wytłumaczenia naszej bezsilności w prognozowaniu działania złożonych układów.
Ta bezsilność jest również źródłem gotowej inspiracji do tworzenia historii alternatywnych. A chyba największą fantastyczną ekwilibrystykę trzeba wykonać, by opisać istniejącą współcześnie Wielką Rzeczpospolitą.
Bolesław III Krzywousty na łożu śmierci podzielił swoje księstwo, tym samym rozpoczynając rozbicie dzielnicowe Polski, więc i doprowadzając do osłabienia państwa na prawie dwieście lat. Skutki odczuwamy do dziś. Ale, czy gdyby tego nie zrobił, to Polska byłaby dziś światowym mocarstwem na wschodzie graniczącym z Chinami? Mało prawdopodobne. Rozbicie dzielnicowe to nie tylko polska specjalność. Miało miejsce również na Rusi, gdzie trwało nawet dłużej. Każdy z naszych sąsiadów miewał problemy podobnej skali.
A może wyjaśnienie jest inne? Może jakbyśmy się nie starali, to i tak nie udałoby się nam osiągnąć nic więcej poza przebłyskami chwały, szybko gasnącymi pod naporem nawały dziejowej. Wystarczy spojrzeć na mapę topograficzną Europy, by dostrzec, że nasze położenie nie daje wielkich możliwości. A precyzyjniej się wyrażając, jest strategicznie bardzo nieszczęśliwe.
Można by analizować kierunek cofania się ostatniego lodowca pod koniec Plejstocenu, kiedy to w dawnej żyznej dolinie rzeki Eridan powstał Bałtyk. Można się cofnąć dalej, do procesów formowania Karpat, ale to nic nie da – to wszystko są procesy, na które nie mieliśmy wpływu. Faktem jest, że mieszkamy na wielkiej równinie od południa ograniczonej górami, od północy morzem. Natomiast od wschodu i zachodu nie zabezpiecza nas nic poza raczej łatwymi do pokonania rzekami.
Europa to mieszkanie u układzie amfiladowym, a nam przypadł pokój przejściowy. I to w obu znaczeniach tego określenia. Jeżeli na zachodzie powstanie potęga militarna, to naturalnym początkiem jej ekspansji będzie przejście przez nasz piękny kraj. W sytuacji odwrotnej, jeżeli potęga militarna powstanie na wschodzie, to jedyna sensowna droga do podbicia zachodu znów prowadzi tędy. A najgorsze, co się może przydarzyć, to oba te scenariusze jednocześnie. I to się nam zresztą przytrafiło. I to nie raz.
Każde odrodzenie Polski przypomina mozolne odbudowywanie mrowiska, które uparliśmy się umieścić na środku ruchliwej drogi. Najłatwiej powiedzieć, że mityczny założyciel Polski, Lech, sfuszerował robotę, skoro nakazał swoim ludziom osiedlenie się właśnie tutaj. Czy naprawdę?
Raczej nie dysponował mapami satelitarnymi, ani nie analizował przyszłej sytuacji geopolitycznej. Oceniam jego świadomość sytuacyjną na mierną, lub raczej zerową. Po prostu znalazł miejscówkę z żyzną ziemią, z dostępem do wody, z łatwym do pozyskania plączącym się po lasach białkiem zwierzęcym. Jakkolwiek Lech to postać fikcyjna, to jednak ktoś taki, lub raczej wielu takich ktosiów, podjęło decyzję o osiedleniu się akurat tutaj, bo wedle ich oceny, to było najkorzystniejsze. Nie było po co iść dalej, gdzie pewnie trzeba by kogoś ukatrupić, żeby zająć jego miejsce. A z tyłu napierali następni.
Można by powiedzieć, że prowizorka utrzymuje się najdłużej, ale to nieprawda. Pytanie, czy można cokolwiek zmienić. Po wszystkich błędach popełnianych przez naszych przodków i podobnych popełnianych przez przodków naszych sąsiadów, po niezliczonych wojnach i przesuwaniach granic tam i z powrotem, obecne terytorium Polski odpowiada niemal dokładnie temu sprzed tysiąca lat. Nie licząc Prus, ale nie czepiajmy się drobiazgów.
To, że państwa z nieograniczonym dostępem do otwartego oceanu zostały potęgami kolonialnymi też w małym stopniu było wynikiem mądrzejszych lub głupszych decyzji. Podobnie jak Rosja skolonizowała ogromne tereny Azji tylko dlatego, że była taka możliwość. A jeśli była możliwość to i konieczność. Gdyby Lech jakimś „cudem” przeniósł się gdzie indziej, to w miejscu dzisiejszej Polski nie byłoby bezludnej puszczy. Dziś kto inny w innym języku narzekałby, jak to jego przodkowie koncertowo spartaczyli robotę, bo się tu osiedlili.
August 15, 2018
Instytut Książki interview: Bedside table
As a child, I read science fiction and fantasy before I knew it was even called fantasy. I simply liked a certain type of book, and then I discovered that it was a separate genre. Literature for the youngest readers is, after all, mainly fantasy - just look at fairy tales. (more on instytutksiazki.pl…)
July 31, 2018
Powstanie Warszawskie
Przeczytałem multum opracowań na temat Powstania Warszawskiego, krytykujących, gloryfikujących, albo rozpamiętujących. Jazdę w tę i z powrotem po dowódcach mogę zrozumieć, ale opluwania szeregowych żołnierzy już nie.
Szczególnie dziś wielu ludzi ulega błędowi poznawczemu zwanemu efektem wyniku, czyli ocenianiu decyzji na podstawie znanych później skutków, zamiast na podstawie informacji posiadanych w momencie podejmowania decyzji przez uczestników wydarzeń. Przypomnę, że Powstańcy nie wiedzieli o planach powojennego podziału Europy, który dla nas dziś jest oczywistością. Oni spodziewali się odrodzenia Polski w przedwojennym kształcie.
Łatwo się mądrzyć po fakcie, wytykać co spartolono, opierać się na researchu internetowym. W czterdziestym czwartym nie było takiej możliwości. Pochwały Powstania też można znaleźć, rzecz jasna, choć jest ich znacznie mniej. Nie znalazłem za to ani jednego dobrego opracowania, mówiącego, co by było, gdyby Powstanie nie wybuchło.
Założenie, że skończyłoby się jak w Krakowie jest naiwne z wielu powodów. Po pierwsze dlatego, że Warszawa była najważniejszym obiektem strategicznym na drodze do Berlina. Niemcy nie mogli oddać tego obiektu prącej od wschodu Armii Czerwonej, bo zabrania tego nawet podręcznik strategii dla zuchów. Z tego samego powodu, Armia Czerwona nie mogła ominąć pełnego Niemców miasta i przeć dalej. Jak można oddać nacierającej armii Warszawę z jej przemysłem, węzłami komunikacyjnymi, kwaterami, magazynami i całą resztą? Jak można zostawić tak silnie bronione miasto na swoich tyłach? No nie można zrobić ani jednego, ani drugiego. Los Warszawy był przesądzony od niemieckiej klęski pod Stalingradem.
Dodajmy do tego naturalne atrybuty, czyli głęboką Wisłę i Skarpę Wiślaną, by każdy dowódca powiedział, że Warszawa jest dobrym miejscem do zatrzymania Rosjan na wiele miesięcy. Trzeba ją zamienić w twierdzę i jej bronić, albo ją zniszczyć, by spowolnić marsz wroga. Prawdopodobnie (gdybanie, rzecz jasna) bez Powstania Warszawskiego, z miastem stałoby się mniej więcej to samo. Ofiar byłoby mniej więcej tyle samo i zniszczenia byłyby podobne. Różnica polegałaby na tym, że, jak to trafnie podsumował Bogusław Linda, nie mielibyśmy tej chwili wolności. A ci, którzy nie zginęliby w Powstaniu jako bohaterowie, zginęliby z głodu, pod ostrzałem sowieckiej artylerii w okrążonym mieście, albo później na Syberii jako oznaczeni kolejnymi numerami więźniowie polityczni.
Z tej perspektywy Powstanie Warszawskie wypada rozpatrywać jako desperacką próbę uratowania miasta i jego mieszkańców przed zagładą. Nieudaną próbę, ale to wiemy dziś.
July 20, 2018
July 19, 2018
O dzieciach, które jeździły koleją
Książki dla dzieci stanowią ten specyficzny typ literatury, z którym człowiek dorosły styka się zazwyczaj w określonych momentach życia – najczęściej po prostu zaznajamiając z nimi własne potomstwo. Czy to jednak oznacza, że kategoria wiekowa określa raz na zawsze, kto może po daną pozycję sięgnąć i dobrze się przy niej bawić? Zdecydowanie nie! (do posłuchania na creatiofantastica.com…)
July 14, 2018
Zajdel dla Różańca!
Miło mi poinformować, że dostałem nagrodę im. Janusza A. Zajdla za powieść Różaniec. Dziękuję bardzo wszystkim, którzy na mnie głosowali.
July 12, 2018
Bookendorfina o Różańcu
Ponura i przygnębiająca wizja Warszawy przyszłości po zagadkowej Przemianie, miasto pierścień, wyizolowane społeczeństwo, nowy porządek rzeczy, a jednak stałe elementy ludzkiej natury, które w każdych okolicznościach aktywują typowe cechy i modelowe wzorce zachowań. (więcej na bookendorfina.blogspot.com…)
Rafał Kosik's Blog
- Rafał Kosik's profile
- 194 followers
