Klaudyna Maciąg's Blog, page 28

May 18, 2017

Wakacje z językami

wakacyjny wyjazd językowy

Choć pogoda za oknem jeszcze do niedawna nie nastrajała optymistycznie, da się zauważyć, że lato niebawem nadejdzie i uratuje sytuację. A że - według kalendarza - najcieplejszą porę roku zaczynamy już za niewiele ponad miesiąc, najwyższa pora zaplanować, co będzie działo się w wakacje. Przedstawię Wam dzisiaj cztery ciekawe pomysły na "Wakacje z językami" - zarówno dla osób dorosłych, jak i dla dzieci i młodzieży. Zapraszam do lektury. Bon voyage!

młodzi ludzie na wakacjach

Zagraniczne obozy językowe stanowią znakomite połączenie nauki i zabawy i pozwalają na poznawanie świata i wypoczynek jednocześnie. Wysłanie dziecka na taki wyjazd jest najlepszym sposobem na zapewnienie mu doskonałych warunków do otaczania się językiem. Czegoś takiego nie jesteśmy w stanie zapewnić dziecku w Polsce, a faktem jest, że już kilka tygodni w środowisku, w którym danego języka używa się naturalnie, pozwala na rozwinięcie najważniejszych umiejętności językowych, takich jak mówienie i rozumienie ze słuchu.

Organizatorzy wyjazdów językowych dbają o to, by miejsca, w których urządzane są obozy były atrakcyjne i oferowały coś więcej niż tylko przyjazną przestrzeń do nauki języka. Dlatego też wyjazdy tego rodzaju organizuje się w miejscach interesujących turystycznie – po to, by młodzi uczniowie mieli szansę na własne oczy zobaczyć słynne budowle i miejsca, instytucje kultury i atrakcje turystyczne wszelkiego rodzaju.

Atrakcyjna dla obozowiczów jest także oferta zajęć dodatkowych, która obejmuje nie tylko zwiedzanie ciekawych miejsc, ale także wizyty w parkach rozrywki, zawody sportowe, gry terenowe, pikniki czy warsztaty i występy.

Zagraniczny obóz językowy to dla dziecka przygoda życia, możliwość poznania kolegów i koleżanek z całego świata, otwarcia się na inne kultury i poznania obyczajów panujących w danym kraju. Nauka odbywa się tam przede wszystkim poprzez gry i zabawy oraz kontakt z native speakerami, a do uporządkowania i usystematyzowania wiedzy służą klasyczne zajęcia lekcyjne.

Obóz językowy za granicą z pewnością będzie niezapomnianą przygodą, która zaowocuje międzynarodowymi przyjaźniami, otwarciem się na używanie języka i - być może - fascynacją światem i kulturą - wszystko to zaprocentuje w przyszłości. Czy można wyobrazić sobie lepszą inwestycję w rozwój dziecka?

zabawy wyjazdy wakacyjne

Istnieją przeróżne rodzaje wyjazdów językowych - klasyczne, sportowe, rodzinne, szkolne czy tematyczne. Przeznaczone są one już dla pięcio- czy siedmiolatków, ale grup wiekowych jest oczywiście więcej i znaleźć można tam ciekawą propozycję i dla ucznia podstawówki, i dla dwudziestolatka.

Szerokie są również możliwości wyboru kraju, w którym dzieci i młodzież mogą uczyć się języków. Czy nie brzmi to wspaniale - angielski w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Irlandii, na Malcie lub w Wielkiej Brytanii; niemiecki w Austrii lub Niemczech; francuski w Szwajcarii lub Francji albo hiszpański w bajecznej Hiszpanii? Taki wyjazd dziecko wspominać będzie długie lata!

Jeżeli nie macie możliwości zamieszkać przez wakacje w innym kraju, nie znajdziecie lepszego sposobu na zanurzenie dziecka w języku - warto więc rozważyć wysłanie go na obóz językowy.

Aby poznać ofertę obozów językowych za granicą, można wejść na stronę obozy-jezykowe.com i zobaczyć, jak szerokie są możliwości wyboru w tym temacie.

Językowy zeszyt wspomnień - dla każdego
pamiętnik podróżnika, zeszyt wspomnień, travelling notebook

Jeżeli nie możecie pozwolić sobie na zagraniczne wojaże, a chcecie aby wakacje nie upłynęły na totalnej beztrosce, możecie zacząć prowadzić językowy zeszyt wspomnień lub do prowadzenia takowego zachęcić Wasze dzieci - niezależnie od tego, czy mają lat pięć czy piętnaście.

Idea jest prosta - wakacje zaczynacie z czystą kartą i wybrany przez siebie notes, zeszyt czy pamiętnik zaczynacie napełniać wspomnieniami. Możecie ubarwiać swoje dzieło naklejkami, rysunkami czy zdjęciami, ale najważniejsza powinna być treść. Treść pisana w języku, którego się uczycie, oczywiście.

Prowadzenie takiego dziennika można połączyć z zanurzaniem się w języku w domowych warunkach. Dzieciak obejrzał bajkę po angielsku? Niech opisze ją swoimi słowami w zeszycie. Przeczytałeś powieść Cortázara w oryginale? Napisz o tym. Wydarzyło się coś ważnego? Choć o uczuciach łatwiej pisze się w języku rodzimym, warto podjąć wyzwanie i ćwiczyć pisanie w języku obcym.

Zabierzcie swoje językowe zeszyty na spacer! Idąc, na pewno zobaczycie przedmioty, zjawiska i istoty, których nie umiecie nazwać. Zanotujcie je sobie, a potem w domu przewertujcie słowniki i dopiszcie znaczenia do słów, których nie znaliście. Gwarantuję, że przy następnym spacerze będziecie już kojarzyli, jak w obcym języku nazywa się drzewo, które mijacie każdego dnia albo zwierzak, który zamieszkał w pobliskim zagajniku.

Wystarczy poświęcić kilkanaście minut dziennie na gromadzenie wspomnień i ćwiczenia tego rodzaju, by na zakończenie wakacji z przyjemnością odkryć, że wiedza językowa się powiększyła. To będzie dobre i dla nastolatka, i dla dorosłego!

Zagraniczne kursy językowe dla dorosłych
ekipa uczniów na wyjeździe językowym

A może by tak spędzić wakacje inaczej niż zwykle? Zagraniczne kursy językowe organizowane w małych grupach o międzynarodowym charakterze, są doskonałym sposobem na wykorzystanie w pełni wolnego czasu, zanurzenie się w języku, poznanie obcej kultury, nawiązanie międzynarodowych znajomości i przeżycie przygody życia.

Nowa Zelandia? Teneryfa? Vancouver? San Francisco? San Sebastian? Dublin? Mediolan? Gdzie chcielibyście rozwijać swoje kompetencje językowe i spędzać czas wolny na warsztatach tematycznych, wycieczkach, spotkaniach w pubach czy pokazach filmowych? Wybór destynacji z różnych zakątków świata jest przeogromny!

Jeżeli macie ochotę w wakacje (albo przez cały rok!) uczyć się angielskiego, włoskiego, francuskiego, niemieckiego lub hiszpańskiego w miejscach, w których języki te używane są na co dzień, powinniście zapoznać się z ofertą kursów tego rodzaju.

Dla osób zainteresowanych nauką języka za granicą organizowane są nie tylko klasyczne wyjazdy językowe, ale też kursy przygotowujące do międzynarodowych egzaminów językowych, indywidualne, rodzinne czy takie zarezerwowane dla osób 50+.

Dla mnie wyjazd tego typu byłby spełnieniem marzeń i tylko czekam aż córa podrośnie, by móc to marzenie spełnić. Wam z kolei polecam zajrzenie na wyjazdy-jezykowe.eu i znalezienie wymarzonej oferty dla siebie.

Dzień Języka Obcego w domu
zdjęcie rodzinne

Ten sposób można wykorzystać w domowych warunkach lub podczas wyjazdu za miasto, ale tylko w przypadku, kiedy rodzice dobrze znają dany język obcy i nie będą uczyć swoich dzieci błędnej wymowy czy błędnych konstrukcji. Raz w tygodniu zorganizujcie sobie Dzień Języka Obcego i mówcie do siebie wyłącznie w tym języku. To świetny sposób na utrwalanie dzieciom słownictwa ważnego w ich codziennym życiu i oswajanie ich ze słuchaniem i mówieniem w obcym języku.

Dzień Języka Obcego można zorganizować także wówczas, jeśli dzieci nie ma się wcale. Sposób będzie doskonały zarówno dla par, jak i dla współlokatorów. W takim przypadku dobra znajomość języka nie jest niezbędna - chodzi o to, by wspólnie ćwiczyć i ewentualnie korygować nawzajem swoje błędy.

A jakie Wy macie pomysły na to, by przez wakacje wciąż uczyć się języków?
Mieliście okazję wziąć udział w wyjeździe językowym? A może, tak jak ja, macie to w planach?
Opowiedzcie o tym, jak Wy widzicie "wakacje z językami".

Przeczytaj również:
Samodzielna nauka angielskiego, cz. 1 - platformy i kursySamodzielna nauka angielskiego, cz. 2 - programy i aplikacje do nauki słówek i zwrotówStart akcji "Językowe łowy Kreatywy"
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 18, 2017 00:15

May 16, 2017

BlogerMama na freelansie: "Dlaczego nie masz normalnej roboty?", czyli o tym, jak otoczenie postrzega pracę freelancerów

Blogująca mama BlogerMama na freelansie

Słyszałam już, że jestem utrzymanką. Że nie umiem znaleźć sobie normalnej roboty. Że mam klawe życie, skoro mogę sobie całe dnie w domu siedzieć. "To co ty właściwie robisz?", pytają się ciągle, mimo regularnych tłumaczeń. Nie rozumieją, nie ogarniają, nie czają i nie kumają. No bo skoro nie pocę się na produkcyjnej hali ani nie jestem korposzczurem w garsonce i ołówkowej spódnicy, to znaczy, że nie robię nic, nie przepracowuję się i na relaksie siedzę sobie w domu na dupie, pieniądze to mi z nieba lecą, dom sprząta się sam, a dziecko wychowuje bez mojego współudziału. Naprawdę, gdybym żyła tak, jak ludziom wydaje się, że żyję, byłabym szczęśliwą, leniwą bułą, która może leżeć i pachnieć dwa cztery na dobę, a wokół niej śmigają zaklęcia rodem z Harry'ego Pottera. Fajnie, prawda?

A z bajek to my już wyrośliśmy, drogie dzieci?


Kiedy Zośka skończyła dziewięć miesięcy, na dobre wróciłam do pracy. Do pracy wykonywanej w domu. Lub - jak kto woli - z domu. Tak zresztą było od zawsze - jako nastolatka zaczynałam od pisania tekstów na zlecenie, projektowania stron www, promowania firmy rodziców w Internecie. Po studiach, głównie dzięki blogowi, zostałam redaktorem i korektorem książek, pisałam kolejne teksty za pieniądze, zajęłam się marketingiem internetowym i na dobre wkręciłam w blogowanie.

Nie wstawałam o siódmej, by dojechać do pracy. Nie miałam nad sobą szefa. Nie musiałam przed nikim się tłumaczyć, dlaczego pracuję w dresie. Polubiłam takie życie i nigdy nie planowałam tego zmieniać, nawet jeśli od siedzenia w domu czasami fiksuję. Jestem wolnym strzelcem, niespokojnym duchem i kreatywną duszą, która nie nadaje się do uwiązania na etacie.

No, ale wiecie, praca w domu, to nie praca.

mama z dziećmi

Dlaczego nie masz normalnej roboty?Freelancer zawsze będzie słyszał, że ma klawe życie, bo siedzi w domu i robi, co chce. Freelancer zawsze będzie postrzegany jako ktoś, kto jest wolnym, szczęśliwym człowiekiem bez zmartwień i zobowiązań. Jeżeli freelancingiem zajmuje się matka, to ta jej praca zauważalna raczej nie jest. Matka nie jest żadnym tam freelancerem. Matka, to matka. A jeśli coś tam sobie robi, przycupnąwszy czasem do komputera, to z pewnością są to niewarte uwagi pierdoły.

Matka, która siedzi w domu, to matka, która leży i pachnie, która jest utrzymanką męża, która ma lekkie życie, która cały dzień nic nie robi, która przywiązuje się do dziecka, zamiast znaleźć sobie normalną robotę.

Matka-freelancer to jakiś wymysł. Nikt nie rozumie, czym właściwie się zajmuje, bo przecież siedzi w domu. A skoro siedzi w domu, to jej działalność ogranicza się do kursowania od przewijaka do zlewozmywaka, od zlewozmywaka do pralki itd. Szczególnie dla starszych pokoleń zrozumienie jej roli jest niemalże niemożliwe. No bo praca to praca, a dom to dom, nie łączy się tego w jedno, prawda?

Większym zrozumieniem wykazują się za to znajomi. Ci to potrafią freelancera docenić i podbudować, dostrzegając same plusy jego sytuacji: "Z pewnością śpisz całe do południa", "Znalazłaś sobie pracę marzeń", "Fajnie, siedzisz w domu i jeszcze ci za to płacą", "Robisz co chcesz i nikt ci nad głową nie stoi", "Masz tyle wolnego czasu". No właśnie, musicie wiedzieć, że skoro freelancer siedzi w domu i całymi dniami surfuje po sieci albo po prostu stuka w klawisze, to znaczy, że tak właściwie, to zawsze jest wolny, zawsze ma na wszystko czas, zawsze może przerwać swoje klikanie i do niego wrócić.

Komentarze osób z zewnątrz to jednak nic, w porównaniu do tego, co usłyszeć może matka-freelancer od swojego partnera. "Cały dzień w domu siedzisz i nie miałaś czasu posprzątać?", "Czemu tu nic nie jest zrobione?", "Tak właściwie, to co ty robiłaś przez cały dzień?". Ewentualnie: "Po co on(a) ma iść do żłobka/przedszkola, skoro ty i tak siedzisz w domu?", "Dziecko cały dzień w szkole, a ty nic nie robisz?".

Nikt, kto nie musiał łączyć ze sobą pracy, zajmowania się domem i wychowywania dziecka nie zrozumie tego, jak wygląda rzeczywistość matki na freelansie. Tutaj, moi mili, nie ma czasu na leżenie i pachnienie, na surfowanie po sieci i bezsensowne klikanie w klawisze. To jest codzienna walka o wyciśnięcie z siebie jak najwięcej. O zaplanowanie idealnego dnia, w którym nic nie będzie zaniedbane - ani obowiązki domowe, ani dziecko, ani praca. To codzienna walka o siebie i swoją godność. Walka, której efekty nie każdy widzi i nie każdy docenia.
praca na mieście

A tak normalnie, to czym się zajmujesz?Skoro pracujesz w domu, to jest to hobby, nie praca. Nieustannie musisz odpowiadać na pytania, czym "tak normalnie" się zajmujesz, no bo tak na serio, to nie pracujesz. Praca w domu nie jest pracą. Blogowanie nie jest pracą. Praca przy komputerze też pracą nie jest. Prawdziwa praca to przerzucanie węgla, kopanie rowów albo tyranie na magazynie, a w domu to się co najwyżej sprząta i pieluchy zmienia.

Lubię swoją pracę, wiecie? Nie jest lekka, wymaga samodyscypliny i trzymania bata nad samą sobą, ale daje mi mnóstwo satysfakcji. Wciąż słyszę, że jestem utrzymanką i że nie dorosłam do poważnej pracy, nieustannie muszę odpowiadać na pytania w stylu: "To co ty właściwie robisz?", "Da się z tego jakoś wyżyć?" albo "Nie nudzi ci się, takie siedzenie ciągle w domu?", ale zaczęłam mieć to gdzieś. Ja też nie muszę rozumieć, czym zajmuje się operator CNC czy programista Java, więc jeśli czyjeś rozumowanie nie jest w stanie pojąć, czym zajmuje się bloger, copywriter albo wirtualna asystentka, to mnie nic do tego. Mam wspierającego męża i wspierających rodziców, robię coś, co kocham i cieszę się, że sama sobie szefuję, sama układam plan dnia i nie muszę przez osiem godzin dziennie siedzieć na tyłku w cudzym biurze albo skakać wokół klientów.

Wiem, że jutro znów ktoś palnie do mnie głupie pytanie albo rzuci śmieszny tekst w stylu: "Fajnie tak nic nie robić", ale przymknę na to oko, uśmiechnę się i nie będę na siłę tłumaczyć, jak wygląda życie matki pracującej w domu, bo szkoda na to mojego czasu. Lepiej zajmę się robotą... tą normalną, zarobkową, prawdziwą. Wykonywaną z domu, sprzed komputera. Wykonywaną w dresie. Bo kto mi tego zabroni? Jestem BlogerMamą na freelansie, świat należy do mnie!

Przeczytaj również:
Jak zarabiać na wypełnianiu ankiet?Otworzyłam firmę na siódme urodziny blogaO tym, dlaczego mąż nie pomaga mi ani w domuDlaczego młode matki kochają centra handlowe
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 16, 2017 00:47

May 15, 2017

[DIY] Dziennik wieloletni (5-Year Journal według Kreatywy)

journal in box
Przy okazji ostatniego wpisu poświęconego prowadzeniu pamiętnika, przypomniałam Wam o bardzo ciekawym "gadżecie", który kilka lat temu podbił moje serce. Chodzi o tzw. 5-Year Journal - dziennik, w którym przez pięć lat odpowiada się na pytania - po jednym na dany dzień i który pozwala na śledzenie zmian w swoim życiu i światopoglądzie na przestrzeni kilku lat.

Swoją wersję tego pięcioletniego dziennika przygotowałam kilka lat temu w wersji blogowej, potem w wersji zeszytowej, ale żadna z nich się nie sprawdziła. Z tego też powodu postanowiłam dać idei ostatnią szansę i stworzyłam swój własny dziennik wieloletni w atrakcyjnej dla oka i wygodnej w użyciu formie pudełkowej. Poznajcie moje dzieło i twórzcie własne, naprawdę warto!


Jak wygląda dziennik wieloletni?Moja propozycja zawiera:
Ozdobne pudełko. Najpierw stworzyłam własnoręcznie dwa pudełka, ale ostatecznie wygrał uroczy gotowiec kupiony za kilka złotych w Kik.366 karteczek z pytaniami na każdy dzień roku. Z jednej kartki A4 wycinałam po cztery karteczki (za pomocą gilotyny - z nożyczkami chybabym się wykończyła). Zdecydowałam się na kolorowy papier do drukarki, choć gdyby mi się udało, wolałabym kupić jakikolwiek, nawet biały, byleby był grubszy. Pytania układałam sama, częściowo korzystając ze znalezionych w sieci pytań z oryginalnego 5-Year Journal.Dwanaście wykonanych z grubszego papieru przekładek z nazwami miesięcy.144 pocztówki z mojej Postcrossinowej kolekcji - po dwanaście przed każdą z przekładek. Służą mi jedynie do tego, by zająć przestrzeń - pudełko jest spore, a stworzone na zwykłym papierze karteczki bardzo szybko zaczynają się "rozjeżdżać", co irytuje i psuje estetykę pudełka.

Dobre jest to, że uzupełnianie dziennika można zacząć od dowolnego dnia. Ja wystartowałam pierwszego czerwca i nie mogę się doczekać przyszłego roku i uzupełniania kolejnej linijki z odpowiedziami. Myślę, że dzięki takiej formie, jaką wybrałam, dziennik pięcioletni zamieni się w co najmniej dziesięcioletni - przestrzeni na kartce jest dość sporo, a do wykorzystania pozostaje także jej druga strona. Oj, będzie co latami uzupełniać!

Jeśli nie Q&A, to co?Dla swojego pudełkowego dziennika wieloletniego wybrałam temat pytań i odpowiedzi. Dobre chwile zapisuję w słoiku szczęścia, od czasu do czasu zwierzem się pamiętnikowi, dlatego codziennie udzielanie odpowiedzi na ciekawe pytania stanowi dla mnie wyjście najciekawsze i najbardziej odpowiednie.

Pytania są różnorodne - jednego dnia dotyczą zjedzonej kolacji, innego marzeń na przyszłość, jeszcze innego ostatnio przeczytanej książki. Poważne życiowe kwestie mieszają się tutaj z szarą codziennością, dzięki czemu w perspektywie rocznej, a potem wieloletniej otrzymujemy pełny obraz siebie, swoich pragnień, poglądów, pomysłów i działań. To bardzo ciekawe móc po latach dostrzec zmiany (a także brak zmian) w swoim podejściu do życia i świata.

A co, jeśli komuś nie odpowiada forma odpowiadania na pytania? Możliwości są różne, a na tym gruncie ogranicza nas jedynie wyobraźnia. Można każdego dnia odnotowywać najważniejsze zdarzenia. Można skupiać się na sytuacjach zabawnych. Albo też spisywać po prostu codzienne chwile szczęścia. Miło będzie za rok, dwa, trzy czy pięć spojrzeć na karteczkę z daną datą i zobaczyć, co ciekawego/zabawnego/cudownego zdarzało nam się wcześniej o tej samej porze. Na jakąkolwiek formę byśmy nie postawili, zawsze będzie to krok ku celebrowaniu każdego otrzymanego przez los dnia i zaglądania w głąb siebie.


Polecam gorąco!
Skusicie się?

Szukasz pytań do wypełnienia swojego codziennika? Zapraszam TUTAJ.
Przeczytaj również:
Bullet Journal - organizuj się i planuj!Bullet Journal - jak zacząć? Fakty i mity na temat prowadzenia BuJo
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 15, 2017 10:43

May 12, 2017

SEO dla początkujących - jak pozycjonować bloga na blogspocie?

poradnik dla prowadzących blogi na blogspocie

Kiedy kilka miesięcy temu wystartowałam z moim nowym projektem, jakim jest blog o zarabianiu na ankietach , pomyślałam sobie, że gdybym siedem lat temu wiedziała to, co wiem obecnie, Kreatywa wyglądałaby zupełnie inaczej - bardziej spójnie i przemyślanie, lepiej od strony technicznej. W przypadku projektu "Zarabianie na ankietach" o optymalizację dbam od samego początku, natomiast jeżeli chodzi o Kreatywę, to tajniki SEO na bloggerze odkrywałam latami, dlatego dopiero od jakiegoś czasu staram się działać tak, by blog był bardziej widoczny w wyszukiwarkach. Na podstawie tych doświadczeń przedstawię Wam dziś poradnik SEO dla użytkowników bloggera.


kobieta pisząca na laptopie

Po co pozycjonować bloga?Z pewnością wiele osób zadaje sobie to pytanie, szczególnie idealiści, którzy nie mają zamiaru zarabiać na blogu, którzy nie tworzą szczególnie unikatowych treści i którzy nie odczuwają potrzeby, by przyciągać jak najwięcej czytelników. Czy takie myślenie ma jednak sens, kiedy tworzy się ogólnodostępnego bloga? Nawet jeśli tylko "recenzujesz książki dla siebie", czy nie chciałbyś, aby po wpisaniu w wyszukiwarkę " recenzja stacji jedenaście " albo " cień i kość recenzja " internauta trafił właśnie do Ciebie? Może dzięki temu zyskasz kolejnego stałego czytelnika? Może dzięki temu wydawca Cię zauważy i nie będziesz już musiał martwić się o to, że nie wiesz jak proponować współprace ? Wyszukiwarki to jedno z ważniejszych źródeł pozyskiwania odbiorców naszych treści i warto zrobić wszystko, by ruch z nich był jak największy. Tym bardziej, kiedy tworzymy treści, na promowaniu których nam zależy, dzięki którym możemy zyskać klientów lub współpracowników albo dzięki którym zarabiamy pieniądze.

Jakie elementy można optymalizować?Są elementy, które trzeba optymalizować na bieżąco, są takie, do których wystarczy przysiąść raz i są takie, które trzeba zaktualizować (ostatni punkt nie dotyczy, rzecz jasna, nowych blogów). Nic nie zrobi się samo, roboty jest przy tym sporo, ale kiedy już się w to człowiek wdroży, dbanie o optymalizację treści przychodzi naturalnie i nie sprawia już większych kłopotów.

Optymalizacja bloga na bloggerzeElementy, którym wystarczy poświęcić czas jednorazowo, to:

Tytuł bloga - bardzo ważny element, w którym umieszczamy nazwę bloga i jego krótką charakterystykę (hasłowo wskazujemy najważniejszy element bloga).Opis bloga - miejsce, w którym powinniśmy przedstawić swojego bloga, przede wszystkim za pomocą słów kluczowych i krótkich haseł,najlepiej definiujących jego treść.
Te elementy zmieniamy w ustawieniach podstawowych bloga.

podstawowe ustawienia na bloggerze

Słowa kluczowe - hasła, po wpisaniu których w wyszukiwarkę internauci trafiają na naszą stronę. "Keywords" dodajemy w edytorze HTML bloga.
edytor html blogger

Optymalizacja wpisu na bloggerzePosty oraz strony optymalizujemy na bieżąco, na etapie ich tworzenia. Jeżeli mamy już jakieś opublikowane, powinniśmy stopniowo przerabiać ich treść, aby były jak najlepiej dostosowane do wytycznych.

Elementy, które warto optymalizować:

Tytuł posta - powinien być krótki i konkretny. To właśnie on wyświetli się jako pierwszy w wynikach wyszukiwania. Uwaga! Tytuł wyświetlany może różnić się od tego, jaki widoczny będzie na pasku wyszukiwania. W przypadku bloggera ręczne edytowanie linku bezpośredniego jest szczególnie ważne, ponieważ niektóre znaki nie są w nim wyświetlane. Jeśli więc Twój wpis nosi tytuł "karmiłam małpy", końcówka jego linku będzie wyglądała tak: "karmiam-mapy.html". Niekorzystnie prawda?

Link do wpisu edytujemy w polu link bezpośredni:
edytor wpisu na bloggerze

Opis posta - kolejny ważny element blogowego wpisu i bloggerowej podstrony. W tym miejscu wpisujemy tekst, który w wynikach wyszukiwania będzie opisywał dany wpis.
edytor blogspot

Jeżeli nie masz u siebie tego pola, wejdź w ustawienia ➡ ustawienia wyszukiwania ➡ metatagi i zaznacz "tak" przy pytaniu "Włączyć opisy dla wyszukiwarek?".

Nagłówki - używanie nagłówków pozwala na lepszą optymalizację wpisu blogowego oraz wyróżnienie graficzne najważniejszych elementów w tekście. W języku HTML oznaczamy je literą H, gdzie H1 będzie nagłówkiem największym, zarezerwowanym np. do tytułu wpisu, a H2 dla podtytułu, H3 mniejszego nagłówka itd.
nagłówki html

Hiperłącza (linki) - przede wszystkim należy stosować linkowanie wewnętrzne, czyli dodawać we wpisach linki do swoich innych wpisów - zarówno tych opublikowanych w przeszłości, jak i do przyszłych tekstów. Oczywiście ten drugi przypadek dotyczy sytuacji, w której optymalizujemy stare wpisy i chcemy wzbogacić je o linki do nowszych tekstów.

Warto zwrócić uwagę na treść tych linków. Dużo lepiej jest dodać odnośnik w formie: jak przenieść bloga na własną domenę niż wpis o przeniesieniu bloga na własną domenę - klik.
Treść - najważniejsza w optymalizacji wpisu blogowego jest, rzecz jasna, wartościowa treść. Nawet najlepiej zoptymalizowane nagłówki i tytuły nie pomogą, jeśli będziemy publikować krótkie, nieinteresujące teksty. Pisz tak, aby zaciekawić czytelnika i zatrzymać go przy sobie na dłużej. Pamiętaj o wplataniu w treść słów kluczowych oraz linków do innych wpisów, co pozwoli czytelnikowi znaleźć u Ciebie inne interesujące go treści.
Optymalizacja zdjęć na bloggerzeZdjęcia dodawane do wisów blogowych pełnią wiele istotnych funkcji, ale samo umieszczenie ich w treści nie sprawi, że będą wartościowe dla wyszukiwarek. Ważne jest odpowiednie ich opisanie. Na szczęście blogger ułatwia tutaj sprawę i za pomocą jednego kliknięcia pozwala nam uzupełnić zdjęcie o jego tytuł oraz tekst alternatywny. Aby to zrobić, wystarczy w edytorze wpisu kliknąć na zdjęcie, wybrać "właściwości" i uzupełnić opisy w oknie, które wówczas wyskoczy:

optymalizacja zdjęć na blogspocie

Pierwsze pole - widoczne w kodzie html jako "title" - oznacza tytuł zdjęcia. Drugie - "alt" - alternatywny tekst opisujący zawartość zdjęcia. Warto, by oba te pola różniły się od siebie i jak najtrafniej opisywały dany obraz.

Zdjęcia wrzucane na bloggera mają strukturę link+zdjęcie, przy czym link kieruje do samego zdjęcia. Ja w większości przypadków to linkowanie usuwam. Ma ono dla mnie sens tylko w przypadku, kiedy chcemy, by czytelnicy mogli sobie dane zdjęcie powiększyć.

Z kolei jeżeli struktura Waszego bloga jest podobna do mojej, warto pierwsze zdjęcie we wpisie opatrzyć linkiem do tego wpisu. Wtedy czytelnik na stronie głównej nie musi klikać w tytuł posta, aby przenieść się do jego treści. Równie dobrze może skorzystać z wygodnego rozwiązania, jakim jest kliknięcie bezpośrednio na zdjęcie.

Jak zmienić link do już opublikowanego wpisu?Jeżeli podczas edycji starych postów chcielibyście zmienić nie tylko treść wpisów, ale i ich adresy, wystarczy podczas edycji kliknąć pole "przywróć wersję roboczą". Pozwoli to na zmianę linku bezpośredniego. Co ważne - przy tekście może zostać stara data publikacji, komentarze też spod niego nie znikną.

przywracanie wersji roboczej blogspot

SEO dla początkujących - kilka rad na koniecNajważniejszym elementem bloga jest jego treść. To właśnie dzięki niej jesteśmy w stanie zaoferować coś swoim czytelnikom. Pozycjonowanie powinno być ważnym elementem pracy nad blogiem, ale skupiać powinniśmy się przede wszystkim na tym, by teksty były wartościowe. Warto też zadbać o to, by strona była funkcjonalna i estetyczna, bo bez tego nawet najlepsza treść się nie obroni.

Bycie częścią blogosfery jest również szalenie istotnym elementem pomagającym w promocji bloga. Komentowanie wpisów na innych blogach pozwala na pozostawianie tam linków do siebie. Zaangażowanie w życie społeczności oraz współpraca z innymi blogerami mogą także pomóc w podniesieniu wartości naszej strony. Linkowanie prowadzące z zewnątrz poprawia widoczność bloga w wyszukiwarkach i stanowi kolejny ważny punkt w pozycjonowaniu go i zwiększaniu jego popularności.

Ostatnie, o co warto zadbać, to widoczność bloga w mediach społecznościowych. Od początku istnienia bloga warto prowadzić jego strony na Facebooku i Google+ , a także w innych miejscach, w których regularnie się udzielamy i które pasują do jego specyfiki.

Inni mówią Wam, że tylko blogi na Wordpressie da się pozycjonować? Nie wierzcie w to. Blogger należy do Google, więc już na starcie zyskujemy przewagę. Owszem, Wordpress daje dużo większe możliwości optymalizacji, ale nawet przy ułatwianiu sobie życia ichniejszymi wtyczkami trzeba się sporo napracować, aby zaistnieć w wyszukiwarkach.

Mam nadzieję, że wpis okazał się dla Was przydatny i że dzięki niemu Wasze blogi będą jeszcze popularniejsze. Powodzenia!

Do przeczytania:
Blogerze, załóż konto na Twitterze!Narzędzia, bez których nie wyobrażam sobie pracy (i życia!)Bullet Journal - organizuj się i planuj!
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 12, 2017 05:43

May 9, 2017

Dlaczego zazdrościmy, zamiast działać?

beautiful girls

Brałam wczoraj udział w pewnej dyskusji. Dyskusji na tematy życiowe. Pisałam Wam kiedyś, że nie lubię być zaliczana do grona matek, bo z góry zakłada się, że są one debilkami, które straciły mózgi wraz z łożyskiem i żyją wyłącznie życiem swoich dzieci i cudzym, całkowicie tracąc z oczu siebie same.

I, wiecie, coś w tym jest. Ale to chyba jest typowo polskie. Że człowiek nie umie skoncentrować się na sobie, swoim szczęściu, swoim rozwoju i swoim podwórku. Lepiej jest żyć cudzym życiem, analizować czyjeś wybory i spędzać długie godziny na zastanawianiu się nad cudzym portfelem.


Wiecie, teoretycznie temat mnie nie dotyczy – nie jestem ani po stronie pieniaczy, ani na zasiłkach się nie znam, ale w dyskusji stanęłam w gronie tych, które nie popierają siania zawiści. Bo, musicie wiedzieć, że obelg i narzekań było tam całe mnóstwo – na kraj, na niesprawiedliwość losu, na istnienie zasiłków w ogóle.

Ktoś, kto ma trzy dychy na karku, nagle odkrył, że życie jest niesprawiedliwe. Podziwiam, że ta wiedza tajemna dotarła do osoby dopiero teraz. Ja mam starszego brata, więc o istnieniu braku sprawiedliwości przekonałam się już na etapie przedszkola.

people

Ludzie mnie wkurzają. Bo zawiść i zazdrość są czymś, z czym stykam się regularnie. Są osoby, które zdają się całkowicie wypinać na własne życie i całą uwagę skupiają na innych. Bo komuś jest lepiej. Bo ktoś więcej zarabia. Bo ktoś częściej jeździ za granicę. Bo ktoś dostał mieszkanie po babci. Bo ktoś ma wysoko postawionych rodziców. I co z tego?

Czy kiedykolwiek zastanawiasz się, że dla kogoś to Ty możesz być obiektem zawiści? Bo masz dwie ręce i dwie nogi, bo masz pracę, bo masz dziecko, bo nie wiesz, jak to jest jeść suchy chleb na śniadanie, obiad i kolację? Wydaje Ci się, że Twoje życie jest zwyczajne, raczej normalne – dużo pracujesz, niewiele śpisz, wyjeżdżasz na wakacje do domków letniskowych za miastem. Jednocześnie wydaje Ci się, że Twoje życie jest marne – bo sąsiad był w Grecji a pani z dołu nie pracuje wcale. Opowiadasz ludziom, jakie to niesprawiedliwe. Jak dostajesz piany na widok cudzego bogactwa albo cudzego lenistwa.

A co z tymi, którym wiedzie się gorzej niż Tobie? Powinni Ci życzyć kontroli skarbowej? Powinni Ci życzyć kłód pod nogami? Powinni mieć nadzieję, że stracisz pracę?

Jest taka piosenka WWO, która idealnie obrazuje to, jak wygląda ludzkie myślenie:

Ej, czy ty też wyrównujesz do dołu? Za mądry dla ciebie, kto mądrzejszy od ogółu matołów? Za bogaty ten, kto bogatszy niż ty? Ludzie zachowują się jak ogrodnika psy. Ej, czy równasz w dół? Skoro tobie brak, to niech też braknie mu? Brak mi słów na takie podejście -zawiść, zazdrość, zamiast starać się mieć więcej, tylko myślisz żeby inni mieli mniej...

Damy radę

Kiedy poprosiłam najbardziej pyskate uczestniczki dyskusji, by skoncentrowały się na sobie i nie zatruwały sobie głowy zawiścią i analizowaniem cudzego życia, usłyszałam - jak można się było tego spodziewać – że pewnie sama nic nie robię, tylko po zasiłki latam. A ja po prostu uważam, że nie da się być zdrowym człowiekiem i cieszyć się życiem, kiedy myślenie ma się zepsute zawiścią wobec innych.

Tak po prostu wygląda dorosłość. Każdy jest kowalem swojego losu, a skoro mamy już za sobą podstawówkę, to chyba wiemy, że życie nie jest sprawiedliwe i po równo nikomu nie jest dane. Są ludzie, którzy mają od nas gorzej i są ludzie, którzy mają od nas lepiej.

Cały czas powtarzam, że warto skupiać się na sobie, swoich potrzebach i swojej moralności. Cwaniaków życie kiedyś rozliczy (bo podobno większość osób żyjących z zasiłków to cwaniaki fałszujące dochody) i nam nic do tego, jak żyją, póki nas nie okradają i nie krzywdzą innych.

plotkary

Bardzo bym chciała, żeby ludzie któregoś dnia odkryli, że mają realny wpływ na swoje życie i na swoje myślenie. Najłatwiej jest jednak płynąć z prądem i narzekać. Najłatwiej jest liczyć, że manna spadnie z nieba. Zazdrościsz komuś, że nie pracuje i dostaje zasiłek? Zwolnij się z pracy i maszeruj do MOPS, droga wolna. Narzekasz na swoje życie, pracę, małżeństwo? A co robisz, by daną sytuację poprawić? Póki co widoczne są tylko twoje publiczne żale na portalu społecznościowym i obrzucanie błotem wszystkich, którzy nie narzekają.

Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, prawda?

Przeczytaj również:
Dlaczego tak Was wkurza cudze szczęście?Żywot człowieka bezpłciowego - czyli znajdź sobie pasjęPo cholerę przejmujesz się tym, na co nie masz wpływu?
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 09, 2017 02:44

May 8, 2017

Jak zarabiać na wypełnianiu ankiet?

zarabianie na ankietach

Odkąd wieść o moim nowym projekcie zaczęła się roznosić po blogosferze, zalaliście mnie falą pytań na temat zarabiania na wypełnianiu ankiet. Nie planowałam mówić o tym głośno, mój udział w tworzeniu bloga o zarabianiu na ankietach miał pozostać tajemnicą, ale ponieważ coraz więcej osób się tym projektem interesuje, postanowiłam opowiedzieć Wam o nim więcej. Zapraszam!


Teraz jest łatwiej - panele są sprawdzone przez wielu, rekomendowane przez znane marki, prowadzone przez profesjonalistów. Dzięki temu poświęcanie czasu na wypełnianie ankiet stało się opłacalnym zajęciem. Oczywiście, nie da się z tego utrzymać, ale dorzucenie do domowego budżetu kilkuset złotych miesięcznie uważam za warte zachodu.

Po więcej szczegółów na temat zarabiania na ankietach internetowych odsyłam Was na bloga zarabianienaankietach.ovh , na którym znajdziecie porady dotyczące wypełniania ankiet, recenzje sprawdzonych paneli i newsy ze świata paneli z płatnymi ankietami.

Zachęcam też do polubienia profilu na Facebooku:


Miłego korzystania! W przypadku kolejnych pytań - zawsze bardzo chętnie odpowiem, chociaż większość odpowiedzi znajdziecie właśnie tam, na moim drugim blogu.
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 08, 2017 12:10

Fotoksiążka - idealny prezent na Dzień Matki

prezent dla mamy

Maj jest pięknym miesiącem, a najpiękniejszym jego dniem jest ten, w którym honorujemy swoje mamy, obdarowując je prezentami i przypominając im, jak bardzo je kochamy. Prawdą jest, że miłość należy okazywać każdego dnia, niezależnie od okazji, ale miłe jest to, że mamy mają swoje święto i tego jednego dnia czują się bardziej wyjątkowo niż zwykle. Pytacie mnie czasem, jaką książkę podarować rodzicielce na Dzień Matki, a ja dziś przekornie odpowiem - fotoksiążkę.

fotoksiążka na dzień mamy

Swoje fotoksiążki zakupiłam na stronie Printu i znów mogłam cieszyć się z możliwości wykreowania czegoś według własnych wyobrażeń. Na stronie dostępna jest prosta w obsłudze aplikacja, która pozwala zaprojektować fotoksiążkę na podstawie gotowych szablonów lub własnej fantazji. Dla każdego tematu dostępne są wzory, dzięki którym łatwo można zaprojektować album z okazji Komunii, wakacji, ślubu czy narodzin dziecka. W dziale z szablonami dostępne są także wzory fotoksiążek przygotowanie specjalnie na Dzień Mamy. I ja właśnie z takich szablonów skorzystałam.

fotoksiążka na dzień mamy

Co ciekawe, nawet jeśli wybieramy gotowy wzór, możemy go dowolnie modyfikować, co sprawia, że fotoksiążka będzie dopasowana w stu procentach do naszych oczekiwań i preferencji. Możemy wybrać kolor okładki, tło strony, szablon strony, teksty, rozmiar zdjęć, kształt obramowań - właściwie wszystko.

fotoksiążka na dzień mamy

Ja pozwoliłam sobie jedynie na dość drobną personalizację przy niektórych stronach, ponieważ byłam bardzo zadowolona z tego, jak zostały zaprojektowane poszczególne strony w gotowym szablonie.

fotoksiążka na dzień mamy

Po kilku dniach od opłacenia zamówienia, fotoksiążki były już u mnie. To wielka przyjemność móc zobaczyć efekt finalny, szczególnie, kiedy wypada on tak ładnie. Oprawa fotoksiążki jest gruba, solidna i miła w dotyku, użyty wewnątrz papier wysokiej jakości, a kolory zdjęć żywe i realistyczne.

fotoksiążka na dzień mamy

Jeżeli zastanawiasz się, jaki prezent ofiarować bliskiej osobie na Dzień Matki, myślę, że fotoksiążka jest bardzo dobrym pomysłem. To przeurocza pamiątka, która nie tylko pozwala na udokumentowanie wspomnień w ładnej oprawie, ale jest też sposobem na okazanie zainteresowania i miłości. Są prezenty, które szybko przemijają - czekoladki, kwiaty czy perfumy - i są prezenty, po które można sięgać w każdej chwili, które przywołują wspólne wspomnienia cudownych momentów i które pozostaną niesamowitą pamiątką na długie, długie lata. Do takich prezentów zalicza się właśnie fotoksiążka.

fotoksiążka na dzień mamy

Polecam Wam wypróbowanie printu.pl. Co ciekawe, dostępna jest tam w tej chwili specjalna promocja z okazji Dnia Mamy, która nie tylko oferuje zniżkę, ale też gwarantuje dostawę fotoksiążki w tym wyjątkowym dniu. Świetny pomysł na sprawienie bliskiej osobie niespodzianki, prawda?

prezent na dzień matki

Oprócz tego specjalnie dla Was mam aż 47% zniżki na dowolną fotoksiążkę! Warto ją wykorzystać!

Myśleliście już o prezentach z okazji Dnia Mamy? Czy pomysł ze stworzeniem personalizowanej fotoksiążki wydaje Wam się atrakcyjny? Jak zamierzacie uczcić ten dzień?
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 08, 2017 00:06

May 7, 2017

O dziewczynie, która wie, jak się robi biznes - recenzja "Girlboss" od Netfliksa

Girlboss Netflix

Zgraliśmy się z Netfliksem w czasie znakomicie. Ja otwierałam swoją pierwszą firmę , a oni w tym czasie wyemitowali trzynastoodcinkowy serial Szefowa, opowiadający o jednej z najbardziej wyrazistych postaci branży modowej - Sophii Amoruso, twórczyni marki Nasty Gal. Dzisiaj opowiem Wam, dlaczego polubiłam Girlboss i dlaczego nie polubiłam szefowej. Miłej lektury!

Girlboss Netflix'

Girlboss to historia luźno oparta na losach Amoruso. Główna bohaterka jest dużym dzieckiem, które nie ma pojęcia, co zrobić ze swoim życiem i totalnie nie ogarnia dorosłości. Nie umie też budować bliskich relacji z ludźmi, wszystkich traktuje z góry i ze swoim ciężkim charakterem totalnie nie wzbudza sympatii. Albo inaczej - wzbudza ją, ale tylko dlatego, że w jej postać wciela się Britt Robertson, dziewczyna, którą pokochałam już przy okazji Life Unexpected i której mocno kibicuję na każdym kroku jej kariery.

Britt w Szefowej to prawdziwa petarda! Jest energetyczna, piękna, zabawna i głośna. To ona czyni Sophię klawą babką, którą się lubi, nawet jeśli jest zapatrzoną w siebie panienką, uważającą, że wszystko jej się należy, niezależnie od tego, czy sama cokolwiek od siebie daje.

Girlboss Netflix

Wrodzona determinacja, upór w dążeniu do celu i głowa pełna pomysłów pozwoliły Sophii stworzyć od zera biznes, który uczynił z niej milionerkę. W Girlboss obserwujemy jej przemianę z zagubionej panienki, wyjadającej resztki ze śmietników w kobietę sukcesu, przy czym pierwszy sezon serialu koncentruje się na samych przygotowaniach do otwarcia firmy i jej pierwszych momentach, jeszcze zanim Amoruso została gwiazdą biznesu.

Nic dziwnego, że na podstawie losów twórczyni Nasty Gal powstał serial, skoro jest ona przykładem osoby, która spełniła swój american dream i z niczego stworzyła dochodowy biznes. To szalenie inspirujące, kiedy widzi się, że nawet brak grubego portfela, życiowe nieogarnięcie i zero układów nie są przeszkodami w osiągnięciu celu. Budując swoją markę, Sophia miała pomysł, miała determinację i miała przy sobie oddaną przyjaciółkę. Niewiele, prawda?

A jednak stała się ona światowej sławy vintage-rewolucjonistką.

Czy Szefowa da się lubić?
Girlboss Netflix

Oprócz tego, że pokochałam Girlboss za genialną kreację Britt Roberston i świetnie napisane postacie, ten serial ujmuje tym, iż jest on cudowną wycieczką sentymentalną w przeszłość. Opowiada bowiem o czasach, kiedy oglądało się The O.C., ekscytowało życiem Britney Spears i korzystało z konta na MySpace. Jest w tym wszystkim wiele uroku, a swoje robi także świetny humor i osadzenie akcji w niesamowicie barwnych realiach tętniącego życiem San Francisco.

W tle przewija się dużo ostrej muzyki, co również przemawia do mojego serca, a i tematyka modowa okazuje się ciekawa i ekscytująca.

Niestety, tyle plusów nie jest w stanie przekreślić tego, że są momenty, w których nowy serial Netfliksa nie robi dobrego wrażenia.

Girlboss Netflix

Po pierwsze - głównym problemem jest to, że zanim akcja właściwa się rozkręca, mija dokładnie pół sezonu. Wcześniej mamy do czynienia z wycinkami z życia Sophii, które zaczynają przytłaczać i nudzić. Kwestia budowania biznesu rozwija się dopiero w końcowych odcinkach, co odrobinę rozczarowuje, biorąc pod uwagę to, że to właśnie o budowaniu marki produkcja ta miała opowiadać.

Innym problemem jest sam sposób, w jaki przedstawiono Amoruso. Po obejrzeniu tej trzynastoodcinkowej historii mam poczucie, że zostałam trochę wpuszczona w maliny. Bo gdyby się tak zastanowić, to główna bohaterka jest pyskatą chamówą, która z nikim się nie liczy, a jednak na każdym kroku otrzymujemy błyskawiczne usprawiedliwienia dla wszystkich jej zachowań. Bo ojciec podcina skrzydła. Bo matka porzuciła. Bo przyjaciółka stawia oczekiwania. Gdybym miała na co dzień użerać się z taką księżniczką, już dawno bym się poddała i wyemigrowała. Tymczasem tutaj mam poczucie, że chociaż Sophia jest wredną pindą, pozującą na wielką wizjonerkę, i tak musimy ją polubić. Bo zabawna, bo nieokrzesana, bo wesoła i wielobarwna.

Czy to aby nie przesada w budowaniu wizerunku kobiety, o której wiemy, że wzbudzała liczne kontrowersje i ostatecznie wycofała się z prowadzenia plajtującej firmy?

Ile w tym "zasługi" samej Amoruso, która jest jedną z producentek serialu i której książka posłużyła za kanwę scenariusza?

Girlboss Netflix

Choć moje ogólne wrażenia po obejrzeniu Girlboss są pozytywne i choć z niecierpliwością wypatrywać będę kolejnego sezonu, mam poczucie, że jest to raczej średniak, który nie przypadnie do gustu szerokiej publiczności. Można posłuchać tu dobrej muzy, można pooglądać fantastyczne ulice SF, pośmiać się z dialogów i zainspirować działalnością głównej bohaterki, ale nie jest to tak dobry serial, jak można by oczekiwać.

Moja ocena: 8/10

Przeczytaj również:
Recenzja serialu Veronica MarsRecenzja serialu Pamiętniki CarrieRecenzja serialu Switched at BirthWszystkie grzechy Gilmore GirlsRecenzja pierwszego sezonu serialu Stranger ThingsRecenzja pierwszego sezonu serialu Making a Murderer
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 07, 2017 11:35

May 6, 2017

W nudnym świecie Arkadii, czyli słów kilka o rozczarowaniu twórczością Lauren Groff

Arkadia Lauren Groff Wydawnictwo: ZnakRok wydania: 2017 • Stron: 352
Miało być magnetycznie, hippisowsko, oszałamiająco. Miało tu wibrować życie. Głośne nazwisko, ciekawy temat, intrygująca zapowiedź - to wszystko było. Tyle że Arkadia wewnątrz okazała się pustą wydmuszką, o której można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że w którymkolwiek miejscu tej historii "wibruje życie".


Początek był ciekawy - lata siedemdziesiąte, niezwykły świat widziany oczami dziecka, niepowtarzalny klimat hippisowskiej enklawy. Dopóki autorka nie pokusiła się o drastyczny przeskok w czasie, byłam w stanie wybaczyć jej ten ciężki i przyduszający sposób pisania, bo przynajmniej sama opowieść wciągała.

Potem było już jednak gorzej. Główny bohater to bezpłciowy nudziarz pozbawiony charakteru, więc kiedy ciekawe realia zostały zepchnięte na margines, została nam miałka, nieautentyczna opowieść o życiu beznadziejnego gościa w zwyczajnym świecie.

W drugiej części książki nie ma nic, poza nudą i absurdem. Nie ma nic, co mogłoby pochłaniać. Nie ma nic, co świadczyłoby o tym, że Lauren Groff rzeczywiście jest dobrą pisarką. I choć miałam ogromny apetyt na jej Fatum i furię, jestem przekonana, że raczej po jej twórczość już nigdy nie sięgnę.

Duży szum wokół książki to za mało, bym mogła uwierzyć, że pisarka ma coś do zaoferowania. Kiedy ma dobry pomysł, marnuje go męczącym stylem pisania. Kiedy męczący styl pisania styka się z fatalnym pomysłem, efektu możecie się domyślić.

To mogła być ciekawa książka, to mógł być ciekawy portret życia w sekciarskiej hippisowskiej społeczności i odcinania się od niej. "Mogło być" to coś na miarę "prawie robi wielką różnicę". Obiecywać i zapowiadać można wiele, szkoda jednak, że konfrontacja z taką literaturą przynosi tylko rozczarowania.

Moja ocena: 3/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 'Pod hasłem', 'Czytamy nowości' oraz 'Czytelnicze wyzwanie 2017' (kategoria: Książka, której akcja dzieje się w innym kręgu kulturowym).
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 06, 2017 05:13

May 5, 2017

Jak zarabiać na GlobalTestMarket?

GlobalTestMarket ankiety Wiesz już, jak zarabiać w kilku sprawdzonych panelach z ankietami , ale musisz też wiedzieć, że to jeszcze nie koniec, bo dobrych stron gwarantujących regularne zarobki na wypełnianiu ankiet jest dużo, dużo więcej. Dziś przedstawię kolejny panel - jeden z moich ulubionych, taki, który najczęściej przesyła zaproszenia do ciekawych ankiet, a przez to dość szybko można osiągnąć w nim minimum niezbędne do wypłaty.

Z tego wpisu dowiesz się:

Jak zarejestrować się w GlobalTestMarketJak korzystać z panelu GlobalTestMarketJak zarabiać w panelu GlobalTestMarket
Zapraszam do przeczytania:

Zarabianie na GlobalTestMarket
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 05, 2017 03:50