Klaudyna Maciąg's Blog, page 26
July 6, 2017
Zajrzyj do fabryki robotów albo zapoluj na orzeszki - o propozycjach planszówkowych wydawnictwa Nasza Księgarnia
Przybywam dziś do Was z kolejną porcją planszówkowych inspiracji - tym razem od wydawnictwa Nasza Księgarnia . W dzisiejszym wpisie znajdą coś dla siebie zarówno fani rozgrywek wśród znajomych, jak i miłośnicy rodzinnego grania. Będzie wesoło, kolorowo i ciekawie. Zapraszam!

Rewelacyjna gra rodzinna, która uczy logicznego myślenia i sprawia, że zwyczajna rodzinna rozgrywka może zamienić się w niezłą batalię! Co ważne, jest to jedna z tych gier, którą pokochają i dzieciaki, i dorośli. Z powodzeniem można więc grać w nią w rodzinnym gronie albo na wieczornej posiadówie ze znajomymi - rozgrywka jest świetna w każdym gronie, niezależnie od wieku graczy.
Podstawowe info:
Liczba graczy: 2-4Długość partii: 15-20 minutWydawca: Nasza Księgarnia
W środku znajdują się...
dwustronna plansza60 żetonów z orzechami4 pionki wiewiórekpłócienny woreczek do przechowywania elementówinstrukcja

A robi się to tak...Na planszy rozkładamy żetony z orzechami. W zależności od liczby graczy będzie tych żetonów mniej lub więcej - jedna strona planszy zarezerwowana jest dla rozgrywek dwuosobowych, druga - dla trzy- i czteroosobowych. Z niewiadomych przyczyn liczba orzechów - kluczowy element żetonu - wydrukowana jest tylko na jednej stronie, dlatego samo rozkładanie i odwracanie zajmuje trochę czasu.
Pionki graczy - o kształcie uroczych wiewiórek - rozstawiamy na polach z cyfrą "1" i zaczynamy rozgrywkę.

Zadaniem graczy jest skakanie po drzewie i zdobywanie orzechów. Możliwe są dwie opcje ruchu: przeskoczenie z orzecha na orzech lub na puste pole (liczba na żetonie mówi nam, o ile pól mamy się przesunąć) albo odpoczynek i przeczekanie swojej kolejki. Ta druga opcja jest niezbędna szczególnie wtedy, gdy któryś z rywali zablokuje nam drogę.

Wydaje się proste? Wcale takie nie jest! Jeżeli stoisz na pustym polu lub czekasz kolejkę, aby się ruszyć, musisz oddać któryś z żetonów. Tutaj należy włączyć myślenie taktyczne. Nie zawsze dobrze jest zbierać same wysokie "nominały", nie zawsze dobrze jest pozbywać się tylko najmniej wartościowych żetonów. Różnorodność w zbiorach jest wskazana, inaczej możemy bardzo szybko wyeliminować się z rozgrywki.

Gra kończy się w momencie, w którym z planszy zniknęły wszystkie orzechy albo gdy wszystkie wiewiórki zdecydowały się na odpoczynek. Zwycięstwo należy do tego z graczy, który zgromadził największą liczbę orzechów.

Komu? Komu?Gra - jak już wspominałam - sprawdzi się zarówno w gronie dorosłych, jak i dzieci. Można w nią zaangażować całą rodzinę i spędzić razem czas bardzo miło, można też zaproponować partyjkę samym dorosłym. Rozgrywka dostarcza mnóstwa śmiechu, ale wymaga też myślenia i logicznego rozumowania, a ponieważ każda partia różni się od poprzedniej, trudno jest się tutaj znudzić. Twardy orzech do zgryzienia wciąga tak, że aż chce się po jednej rozgrywce rozpocząć kolejną. I kolejną...
Co ważne, planszówka ta świetnie sprawdza się w gronie dwuosobowym, choć przy czterech graczach - jak to zwykle bywa - jest nieco więcej emocji i wyzwań.

A na koniec...W pierwszej kolejności Twardy orzech do zgryzienia zachwyca jakością wykonania, estetyką poszczególnych elementów i bardzo ładną kolorystyką. Gra zachwyci i małych, i dużych, choć naprawdę nie zaszkodziłoby, gdyby żetony były z obu stron zadrukowane orzechami.
Zasady gry nie są skomplikowane i grać w nią mogą już sześciolatki (choć wydawca jako minimalny podaje wiek 8 lat). Oczywiście, najmłodsi gracze będą traktować rozgrywkę bardziej rozrywkowo, ale i one z czasem załapią, że przed każdym kolejnym ruchem warto się chwilę zastanowić.
Myślę, że Twardy orzech do zgryzienia przez długi czas pozostanie jedną z naszych ulubionych gier!
Podsumowanie:
Dynamika: 5/5Złożoność: 3/5Ciekawość: 5/5
Grę Twardy orzech do zgryzienia można znaleźć na stronie nk.com.pl
Fabryka robotów

Gra zręcznościowa w poręcznym pudełku, której partia nie trwa długo i która dostarcza mnóstwa radości, śmiechu i... adrenaliny. Świetna na imprezy, równie dobra w gronie rodzinnym, ładnie wykonana. Poznajcie bliżej Fabrykę robotów!
Podstawowe info:
Liczba graczy: 2-6Długość partii: 15-20 minutWydawca: Nasza Księgarnia
W środku znajdują się...
5 kart startowych50 kart robotówprzycisk STOPinstrukcja

A robi się to tak...Na płaskiej powierzchni rozkładamy karty startowe - które od teraz będą stanowić taśmę produkcyjną - oraz przycisk STOP. Obok szeregu kart startowych kładziemy stos kart robotów. Rozgrywka polega na odkrywaniu po jednej karcie ze stosu i wyszukiwaniu robotów o danych parametrach na taśmie produkcyjnej.

Parametry są trzy - kolor robota, kolor taśmy i kształt robota. Np. w poniższym przypadku szukamy żółtego robota, bo odkryliśmy kartę z robotem żółtym, a rewers karty leżącej na stosie wskazuje nam, że parametrem jest kolor.

Ten, kto najszybciej wskaże właściwego robota - zgarnia go, a odkrytą kartę dokłada do taśmy produkcyjnej. Jeżeli żaden z robotów nie spełnia wymogów, gracze muszą nacisnąć STOP. Ten, kto zrobi to jako ostatni - traci jedną ze swoich kart.

Rozgrywka kończy się, gdy w stosie nie ma już żadnej karty. Wygrywa ten, kto zgromadził większą liczbę robotów.
Uwaga! Istnieje możliwość rozegrania krótszej partii, jeżeli do początkowej rozgrywki weźmie się mniej kart.

Komu? Komu?Początkowo byłam pewna, że Fabryka robotów to karcianka typowo imprezowa - dynamiczna, wymagająca refleksu i dobrej koordynacji wzrokowo-ruchowej. Szybko odkryłam jednak, że w gronie dzieciaków gra sprawdza się równie dobrze, bo nieskomplikowane zasady łatwo wchodzą im do głowy, a sama rozgrywka dostarcza mnóstwa śmiechu i emocji. Przy okazji zabawy dzieciaki trenują refleks i koncentrację, co jeszcze lepiej świadczy o samej grze.
Niestety, jej wadą jest to, że przy dwóch graczach jest raczej mało ekscytująca. Im więcej osób do gry, tym weselej!

A na koniec...Polecam Wam tę grę, jeżeli szukacie czegoś dynamicznego i nieskomplikowanego, co przy okazji cieszy oko estetyką wykonania i doborem kolorów. Mechanika Fabryki robotów nie jest specjalnie rewolucyjna, nie ma w tej karciance niczego odkrywczego, ale doceniam uroczy pomysł i jakość wykonania. Bywa, że producenci gier karcianych nie przywiązują wagi do jakości - tym razem jest inaczej. Karty są na tyle solidne, że nawet podkręceni adrenaliną gracze nie są w stanie ich łatwo zniszczyć. I tak właśnie powinno być!
Podsumowanie:
Dynamika: 5/5Złożoność: 2/5Ciekawość: 4/5
Grę Fabryka robotów można znaleźć na stronie nk.com.pl
Przeczytaj również:
Recenzja gier kooperacyjnych od EgmontuRecenzja gry Kieszonkowy bystrzakKolekcja edukacyjnych kart od Trefla
Gry do testów podarowało wydawnictwo Nasza Księgarnia
Published on July 06, 2017 10:05
July 4, 2017
100 najlepszych powieści Young Adult
W serii cyklów przedstawiających ciekawe rankingi książkowe mówiłam już o książkach, które każdy powinien przeczytać i o najlepszych książkach pierwszej dekady XXI wieku. Dziś - opierając się na rankingach Goodreads - przedstawię Wam sto najlepszych powieści nurtu Young Adult. Ta lista z pewnością Was zadziwi, bo czytelnicy zestawiają w niej ze sobą zarówno Johna Greena i Stephenie Meyer, jak i Jane Austen czy Neila Gaimana. Zapraszam do lektury!
Książki Young Adult skierowane są do tzw. "młodych dorosłych", czyli osób w wieku 12-17 lat. Tematyka takich powieści skupia się na przyjaźni i problemach z rówieśnikami, pierwszych miłościach i pierwszych doświadczeniach erotycznych oraz - ogólnie - problemach typowych dla danego wieku.
Na poniższej liście z pewnością znajdziecie tytuły, których sami do YA byście nie przypisali. Pamiętajmy więc, że wyboru książek do rankingu dokonują użytkownicy z całego świata i - jak to zwykle w takich przypadkach bywa - nie zawsze muszą myśleć zgodnie z naszymi przekonaniami.

Sto najlepszych powieści Young Adult
Published on July 04, 2017 07:24
July 3, 2017
Nauka języków przez zabawę - angielski w podróży
Podróże kształcą, podróże bawią i uczą, podróże rozwijają i zbliżają ludzi. Jest tylko jeden problem - kiedy podróżujesz z dzieckiem, przejazd z punktu "A" do punktu "B" może być prawdziwą mordęgą. Dziś przedstawię Wam uroczego Misia Podróżnika, który jest lekarstwem na nudę w podróży, a przy okazji uczy i bawi, sprawiając, że czas w samochodzie, pociągu czy samolocie mija szybciej i jest świetnie wykorzystany. Nie wierzycie? Sami sprawdźcie!

Z pierwszego wpisu z cyklu "Nauka języków przez zabawę" dowiedzieliście się, że oswajanie z językiem obcym powinno się zacząć już w pierwszych latach życia dziecka. Językiem, z którym my zapoznajemy Zosię jest język angielski. Staramy się to robić naturalnie - śpiewamy piosenki, słuchamy muzyki, czasem też oglądamy bajki, jednak najmilszym i najłatwiejszym sposobem na zapoznawanie dziecka z obcym językiem jest zaopatrzenie go w dwujęzyczne zabawki, dzięki którym maluch nawet nie zauważa, kiedy się uczy, ponieważ jego głównym zajęciem jest... zabawa.
Pierwszą zabawką, którą Wam przedstawimy, jest Miś Podróżnik marki Chicco, który towarzyszył nam w majowej podróży na warszawskie Targi Książki, a od tamtego czasu jest z nami zawsze, ilekroć wybieramy się w dłuższą trasę. Oczywiście jego obecność nie ogranicza się jedynie do umilania czasu w samochodzie - Misia Podróżnika z powodzeniem nazwać możemy już członkiem naszej rodziny albo współlokatorem Zosi:

Chicco: Miś Podróżnik PL/EN
Gdy przesuwasz włącznik, wybierając polską lub angielską wersję językową, zaczyna dziać się magia! Miś Podróżnik porusza pyszczkiem i zaczyna snuć swoje opowieści - w zależności od tego, którą kasetkę z historyjkami umieścisz między jego łapkami, możesz wybrać się na wiejską wyprawę, polecieć samolotem, przepłynąć się statkiem, przejechać pociągiem albo przespacerować po biegunie północnym. Towarzyszyć Ci w tym będą radosne pingwiny, chrumkające świnki czy wesołe rybki. No i Miś, oczywiście, który zachęci Cię do śpiewania uroczych piosenek i wpadających w ucho rymowanek.

Niewykorzystywane w danej chwili kasetki łatwo nie zginą - świetnym miejscem do przechowywania jest plecak umieszczony na ramionach naszego uroczego podróżnika:

Jednak nie tylko kasetki z historyjkami sprawiają, że Miś Podróżnik jest zabawką wyjątkową i ciekawą. Naciśnięcie na którąś z łapek misia przywołuje radosne piosenki, natomiast jego buciki odpowiadają za cyfry i litery. Dzięki temu dziecko uczy się nie tylko zapamiętywać krótkie rymowanki i wesołe piosenki, ale też poznaje alfabet, nazwy kolorów i części ciała, nazwy zwierząt i kształtów, a także opanowuje umiejętność liczenia.
A wszystko to w dwóch wersjach językowych - polskiej i angielskiej.

Co ujęło mnie w tej zabawce, to przede wszystkim jakość jej wykonania. Miś wykonany jest z materiałów wysokiej jakości, piosenki są nie tylko wyraźnie zaśpiewane, ale też przygotowane przez osoby o miłych głosach, co jest bardzo ważne, bo łatwo wpadają w ucho i zachęcają dziecko do zabawy.
Kiedy decydowałam się na tę zabawkę, ważne było dla mnie również to, by miała ona dostępne dwie wersje językowe. Nie przekonują mnie zabawki wyłącznie anglojęzyczne, ponieważ uważam, że łatwiej jest dziecku zrozumieć tekst angielski, jeśli może odsłuchać go również po polsku. Poza tym dobrze dać dziecku wybór, czy akurat chce liczyć i śpiewać w języku ojczystym, czy jednak w obcym, z którym jest oswajane.

Choć najczęściej obdarowuję swoje dziecko i dzieci znajomych książeczkami, bywa że ofiarowuję im również zabawki i wtedy zawsze stawiam na te, które mają charakter edukacyjny i przynoszą dziecku coś więcej niż tylko pustą rozrywkę. Stymulowanie rozwoju od pierwszych miesięcy życia jest szalenie istotne, dlatego też myślę, że warto stawiać na takie zabawki, które uczą bawiąc i bawią ucząc. Nie tylko nie wylądują one za pięć minut w kącie, ale przede wszystkim przez długi czas zapewniać będą zarówno dobrą zabawę, jak i rozrywkę umysłową.
W przypadku Misia Podróżnika atutem jest także to, że zabawkę można zabrać ze sobą w podróż, dzięki czemu czas spędzony w samolocie czy samochodzie nie będzie czasem straconym, a dziecku nie będzie grozić nuda. A przecież każdy rodzic wie, że nuda to jedno z największych utrapień dnia codziennego, czyż nie?
Przeczytaj również:
Nauka języków przez zabawę
Wpis komercyjny, napisany zgodnie z etyką blogvertisingu.
Published on July 03, 2017 00:53
July 2, 2017
15 sprawdzonych sposobów na włączenie języka obcego do życia codziennego
Zastanawiasz się, jak znaleźć czas na naukę języka? Wydaje Ci się, że każdego dnia robisz za mało i marnujesz czas, który mógłbyś poświęcić na rozwój? A może jest odwrotnie - wydaje Ci się, że na nic nie masz czasu i że na naukę języka "na pewno, ale to na pewno" nie znajdziesz ani chwili? Dziś podpowiem Ci, jak możesz otaczać się językami w życiu codziennym. Będą to sposoby proste, ale skuteczne, a wprowadzenie choćby części z nich w życie pozwoli Ci na zanurzenie się w języku i rozwijanie swoich kompetencji. Zapraszam!
Wszystkim nam się wydaje, że jeżeli już mamy wprowadzać zmiany w swojej codzienności, to muszą być to zmiany rewolucyjne. Jak chudnąć, to 30 kg. Jak iść na siłownię, to z rocznym karnetem. Jak wysprzątać mieszanie, to całe na jeden raz. Ludzie rzadko zaczynają od małych kroków, rzadko stawiają na subtelne zmiany. Tymczasem rzucanie się na głęboką wodę sprawia, że szybko się zniechęcamy, czujemy przytłoczeni i ostatecznie szybko niknie nasz zapał do danego działania.
A gdyby tak ruszyć ostrożnie? Wprowadzać niewielkie zmiany? Działać powoli, ale systematycznie? Czy nie przyniosłoby to lepszego efektu? Spróbujcie i przekonajcie się sami, że metodą małych kroczków można wypracować w sobie zdrowe nawyki, które ostatecznie przyczynią się do rewolucji w naszym życiu.
Moją propozycją jest wprowadzanie do codzienności nauki języków obcych.

Jak otaczać się językiem na co dzień?
Zebrałam dla Was 15 sprawdzonych sposobów na włączenie języka obcego do życia codziennego, które pozwolą Wam w sposób przyjazny i "bezinwazyjny" otaczać się językami na co dzień, bez wyjeżdżania za granicę czy płacenia za drogie kursy. Wprowadzenie już kilku z nich powinno dać zauważalne efekty. Warto spróbować!
1. Przeprogramuj sprzęty i aplikacjeChoć brzmi to może groźnie, mam tutaj na myśli zmianę języka na wszelkich możliwych urządzeniach, z których korzystasz. Telefon, laptop, tablet, czytnik ebooków, Facebook, Twitter, program pocztowy, telewizor, konsola, forum internetowe - niemal wszystkie sprzęty i aplikacje umożliwiają zmianę języka interfejsu. To subtelna modyfikacja, która daje naprawdę wiele, ponieważ zmusza nas do myślenia w obcym języku i korzystania z niego na każdym kroku.
2. Mów do siebieMówienie w języku obcym jest jednym z największych problemów osób uczących się języków. Wynika to z tego, że rzadko mamy możliwość rozwijać tę umiejętność, szkoły specjalnie na nią nie stawiają, a poza tym blokuje nas brak pewności siebie. Obawiamy się błędnej wymowy, fatalnego akcentu, źle skonstruowanych zdań, nie wierzymy, że znamy wystarczającą ilość słownictwa i krępujemy się braków w swojej wiedzy. Dlatego też zanim zaczniesz mówić do innych, spróbuj mówić najpierw do siebie. Oswoisz się ze swoim głosem posługującym się innym językiem, nauczysz się myślenia w nim i przyzwyczaisz do samego mówienia.
O czym mówić i kiedy mówić? Kiedy tylko możesz! Podczas gotowania, sprzątania, brania prysznica, ubierania czy robienia makijażu. Opisuj, co robisz, opowiadaj o swoim dniu i o tym, co planujesz. Wyobraź sobie, że masz przed sobą widownię, którą szalenie interesuje każdy Twój krok. Otwórz się i nie wahaj mówić. To naprawdę zaprocentuje!
A co, jeśli zabraknie Ci słów? Tym lepiej, ponieważ skłoni Cię to do zajrzenia do słownika i poszerzania wiedzy. W tym układzie nie da się być przegranym.
3. Czytaj, co się daTo jeden z banalniejszych pomysłów, który na pewno każdemu przyszedłby do głowy, ale zdecydowanie warto o nim wspomnieć. Czytanie pozwala na oswajanie się z językiem we własnym tempie, przy jednoczesnym zwracaniu uwagi na pisownię czy składnię. Nawet przy słabej znajomości języka warto czytać książki, artykuły, newsy czy teksty z opakowań produktów - nie trzeba rozumieć wszystkich pojedynczych słów, aby domyślić się znaczenia całych zdań z kontekstu. Skupianie się na każdym wyrazie jest wręcz niewskazane, ponieważ zaburza płynność czytania.
Podczas lektury warto ołówkiem zaznaczać ciekawe konstrukcje, nieznane słówka czy niezrozumiałe połączenia i odnajdywać ich znaczenie już po lekturze.

4. Słuchaj, czego się daTen punkt w dużej mierze wiąże się z punktem poprzednim. Chodzi o dokładnie to samo, tyle że w wersji audio - słuchanie audiobooków, podcastów czy wiadomości w obcym języku, które pozwolą na osłuchiwanie się z językiem. Więcej na ten temat przeczytasz we wpisie Jak osłuchać się z językiem obcym? (na przykładzie języka angielskiego) .
5. Oglądaj nagrania w języku obcymSeriale i filmy warto oglądać w oryginale - na początek z angielskimi/hiszpańskimi/niemieckimi itd. napisami, potem bez napisów w ogóle. Oprócz tego dobrze jest znaleźć interesujące zagraniczne kanały na YouTube i uruchamiać je podczas codziennych czynności (takich jak prasowanie czy gotowanie) albo znajdywać specjalnie dla nich choćby 10 minut w trakcie jazdy autobusem czy czekania w kolejce do lekarza. Niby niewiele, a jednak już po kilku tygodniach daje rewelacyjne efekty!
Jeżeli potrzebujesz małej inspiracji w tym temacie, przeczytaj wpis: Najlepsze seriale do nauki języka angielskiego - jak je znaleźć i jak się dzięki nim uczyć, co oglądać i gdzie .
6. Prowadź pamiętnik/dziennik/Bullet JournalJeżeli nieczęsto masz okazję pisać w języku obcym, znajdź dla siebie taką formę przekazu, która pozwoli Ci każdego dnia zapisać choćby kilka zdań. To może być klasyczny pamiętnik, kalendarz, dziennik czy Bullet Journal . Nieważne, które z tych źródeł wybierzesz - liczy się efekt. Możesz nawet wysyłać codziennie maila do samego siebie, przedstawiając w nim w kilku zdaniach wydarzenia mijającego dnia. Forma jest sprawą drugorzędną - najważniejsze, to znaleźć wygodny sposób, który będzie zachęcał Cię do tego, by każdego dnia posłużyć się językiem obcym na piśmie.

7. Zapisz się na forum dyskusyjneNic nie sprawia takiej przyjemności, jak wypowiadanie się na tematy, które się zna i lubi. Poszukaj for internetowych czy grup na Facebooku związanych z Twoimi zainteresowaniami i bierz czynny udział w ich życiu - czytaj, komentuj, pisz, dziel się przemyśleniami. Na forach możesz pozostać anonimowy i wypowiadać się bez kompleksów, na Facebooku już anonimowy nie będziesz, ale to i tak dobre miejsce na trenowanie umiejętności językowych. Nawet z drobnymi błędami.
8. Znajdź nowe hobbyRozwijanie zainteresowań w języku obcym może dostarczyć mnóstwa satysfakcji, nawet jeśli początkowo będzie sprawiało pewne problemy. Ze swojej strony mogę zachęcić Cię do poszerzania wiedzy na zagranicznych kursach online (o czym przeczytasz we wpisie Jak wylądowałam na University of Rochester ) oraz do przyjrzenia się bliżej idei Postcrossingu (zagadnieniu temu poświęciłam swoją pracę magisterską, a wiąże się ono z międzynarodową wymianą pocztówek).
Znajdź coś, co Cię zainteresuje - wypróbowuj przepisy amerykańskich blogerów, ucz się nowej techniki haftu od australijskiej youtuberki albo sprawdź, czy nauczysz się czegoś od angielskiego magika prezentującego swoje sztuczki w sieci. W Internecie można znaleźć wszystko, z pewnością znajdzie się tam również Twoja nowa pasja.
9. Znajdź rozmówcę albo korespondencyjnego przyjacielaWarto wypróbować portale wymiany językowej, takie jak polyglotclub.com , anonimowe czaty (np. omegle.com ) czy serwisy umożliwiające znalezienie korespondencyjnego przyjaciela (dla przykładu - penpalworld.com ). Również na forach językowych można rozejrzeć się za kimś, kto będzie szukał rozmówcy na Skype lub samemu dać takie ogłoszenie. Dzięki takim formom nawiązywania znajomości można trenować mówienie lub pisanie w języku obcym, a przy okazji poznawać obce kultury i nawiązywać międzynarodowe przyjaźnie.

10. Graj w gry w języku obcymZ jednej strony można tu wykorzystać punkt mówiący o zmianie języka interfejsu (dla dowolnej gry komputerowej czy konsolowej), ale z drugiej - celowo można rozglądać się za grami w języku obcym, które wymagają sporo czytania i słuchania. W pierwszej kolejności z całego serca polecam gry w stylu Life is Strange , dzięki którym można poznać żywy język i przy okazji przyswoić sporo materiału do przeczytania, jak i odsłuchania.
Poza tym - nauka języków przez zabawę to wspaniała sprawa. A gry przecież dostarczają niesamowitej rozrywki!
11. Śpiewaj (i tłumacz) piosenkiŚpiewanie sprawia, że używanie języka kojarzy nam się z przyjemnością, a przy okazji dzięki niemu w łatwy sposób zapamiętujemy całe zdania. Warto też piosenki tłumaczyć - znam osoby, które właśnie dzięki fascynacji utworami danego zespołu zafascynowały się tłumaczeniami i nauką języka. Już w czasach szkolnych osoby te mogły imponować niesamowitą znajomością języków obcych, a dziś trudno byłoby Wam odróżnić ich od native speakerów.
Drobną niedogodnością w przypadku tej metody jest fakt, iż tak jak polskie piosenki pełne są bzdur i błędów, tak i w zagranicznych kawałkach można się z tym spotkać. Trzeba po prostu na to uważać.
12. Prowadź dziennik słówek nieznanychPrzy okazji wpisu Wakacje z językami opowiadałam Wam o językowym zeszycie wspomnień, który można uznać za połączenie dziennika, o którym mówiłam wyżej w punkcie szóstym z dziennikiem słówek, który mam na myśli tutaj. Założeniem dziennika słówek jest codzienne notowanie słówek, których znaczenia nie znamy, tłumaczenie ich na wieczór każdego dnia i próba zapamiętania ich znaczenia.
Kiedy podczas dzisiejszego przygotowywania kolacji albo podczas jutrzejszego spaceru zorientujesz się, że nie wiesz, jak w języku, którego się uczysz powiedzieć "bakłażan", "rzodkiewka", "kosz na śmieci" albo "krawężnik", zapisz to w swoim dzienniku słówek nieznanych (możesz w tym celu użyć małego notatnika albo aplikacji w komórce), a potem znajdź znaczenie tego słówka w słowniku. Kiedy następnym razem zobaczysz rzodkiewkę albo krawężnik, będzie Ci dużo łatwiej przypomnieć sobie znaczenie tego słowa.

13. Ucz się na bieżąco tego, czego nie wieszTa metoda może stanowić uzupełnienie opisywanego wyżej dziennika słówek nieznanych, przy czym tutaj nie chodzi o wyłapywanie słówek, których nie znamy, ale o świadomość tego, czego jeszcze nie wiemy. Kiedy podczas oglądania serialu, rozmowy na czacie czy czytania książki uświadomisz sobie, że nie rozumiesz któregoś z zagadnień gramatycznych, że nie wiesz, jak konstruować zdania w stronie biernej, że nie potrafisz zrozumieć akcentu Australijczyka, zapisz to sobie i spróbuj się tego nauczyć przy najbliżej okazji. Taka świadomość własnych braków pozwoli Ci uczyć się tego, czego naprawdę potrzebujesz.
14. Zainstaluj aplikację albo śledź profil z codziennymi informacjami czy ciekawostkami na temat języka Arlena Witt każdego dnia wrzuca na Instastories nowe słówko w ramach cyklu "słowo na dziś", podając wymowę i znaczenie widocznego na zdjęciu wyrazu. Na stronie słownika Diki codziennie można znaleźć nowe słówko dnia . Słówko dnia, wraz z przykładami użycia oraz definicją można otrzymać także na maila w ramach subskrypcji ang.pl . To tylko kilka przykładów dla jednego języka, ale takich stron, aplikacji i profili w mediach społecznościowych jest całe mnóstwo - warto znaleźć coś idealnego dla siebie, by każdego dnia móc spędzić choć chwilę z językiem.
15. Noś ze sobą fiszkiFiszki to małe karteczki zawierające słówka, które można wyciągnąć w każdej dowolnej chwili i powtarzać to, czego nie wiemy albo z czym mamy problem. Można zrobić je samodzielnie, można kupić gotowca, można też zainstalować fiszkową apkę na komórkę. Aby wybrać najlepszą metodę dla siebie, przeczytaj napisane przeze mnie artykuły poświęcone fiszkom .

Jak włączyć języki obce do życia codziennego?
Jeżeli naprawdę zależy Ci na przyswojeniu języka obcego, z pewnością robisz już coś w tym kierunku albo masz to w planach. Powyższe pomysły powinieneś traktować jako dodatki do regularnej pracy nad językami. Są to proste metody, które pozwolą Ci na zanurzenie się w języku, ale mogą nie wystarczyć, jeśli chciałbyś doskonalić akcent czy wiedzę gramatyczną.
Ponieważ jednak nie zawsze mamy czas na to, by ślęczeć nad podręcznikami czy przerabiać kursy online, warto każdego dnia wypełnić choć jeden lub dwa z przedstawionych przeze mnie pomysłów, by nie wypaść z rytmu i by ciągle mieć w głowie świadomość, że chce się rozwijać umiejętności językowe.
A jak wcielić powyższe pomysły w życie? Większość z nich da się robić "przy okazji" - kiedy prasujesz, myjesz zęby, stoisz w kolejce, siedzisz na przystanku, spacerujesz, zmywasz albo zamiatasz. Od Ciebie zależy, czy takie niewymagające wielkiego zaangażowania czynności wzbogacisz o element edukacyjny czy jednak podczas prasowania będziesz myśleć o niebieskich migdałach albo gapić się w podłogę. Wprowadź małe zmiany, aby osiągnąć wymarzony efekt - szybko zobaczysz, że daje to dużo więcej niż bezczynne siedzenie.
Masz inne pomysły na otaczanie się językami każdego dnia? Napisz o nich w komentarzu i zainspiruj moich Czytelników i mnie!
Przeczytaj również:
Samodzielna nauka angielskiego, cz. 1 - platformy i kursy. Czy angielskiego w ogóle warto uczyć się samodzielnie?Samodzielna nauka angielskiego, cz. 2 - programy i aplikacje do nauki słówek i zwrotów, aplikacje z fiszkamiZagraniczne kursy językowe
Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:
Published on July 02, 2017 06:46
June 29, 2017
Czytaj z Zosią #26
Minął miesiąc, odkąd ostatni raz zaglądaliśmy do biblioteczki Zosi. W tym czasie w jej zbiorach pojawiło się sporo nowych tytułów. Dziś przedstawimy trzy najciekawsze, wydane przez wydawnictwo Nasza Księgarnia . Zapraszam!

Mieliśmy Rok w lesie i Rok w mieście , spędziliśmy Rok w przedszkolu , a teraz przenosimy się na przepiękną polską wieś. Znów czekają nas przygody, znów poznamy mnóstwo ciekawych osób.

Seria "Rok w..." jest jedną z moich ulubionych w biblioteczce Zosi i młoda też bardzo chętnie do tych książek zagląda, ale obu nam najbardziej podobała się bardzo wyraziście narysowana opowieść o przedszkolu. Rok na wsi utrzymany jest już w innej stylistyce i choć nadal jest uroczo, to już nie tak atrakcyjnie dla oka dziecka.

Oczywiście, wydawnictwo i tym razem zadbało o wysoki standard publikacji - ilustracje są utrzymane w pięknych, żywych kolorach, kartonowe strony są grube i solidne, a treść książki idealnie oddaje charakter życia na wsi na przestrzeni dwunastu miesięcy roku.

Dzięki książce tej dziecko może dowiedzieć się, jakie zwierzęta żyją na wsi, jakie obyczaje tam rządzą, jak wygląda codzienność między polem a oborą albo kim jest rolnik. To niezwykle sympatyczna i pouczająca publikacja, z której można czerpać wiedzę i podczas przeglądania której można dobrze się bawić.

Jak zwykle jestem zachwycona tym, jak w serii tej pięknie oddane są szczegóły otoczenia. Każda strona pełna jest barw, postaci i detali. Gdzie nie spojrzysz - tam dojrzysz coś ciekawego. Dziecko może trenować dzięki tej książce wyobraźnię i spostrzegawczość, a - przy wsparciu opiekuna - dowie się z niej wiele ciekawego. Choć tekstu mamy tutaj niewiele, to i tak Rok na wsi może być pretekstem do interesujących rozmów o życiu na wsi i przyrodzie nas otaczającej.

Polecam Wam zarówno tę konkretną książkę, jak i poprzednie części serii. Nie tylko dzieci wspaniale bawią się podczas obcowania z nimi. Również do rodziców powinna przemówić taka wizja poznawania świata wokół nas.
Książkę Rok na wsi kupisz na stronie nk.com.pl
Wplątany w labirynty, Aleksandra Artymowska

Książka przeznaczona dla dzieci w wieku 0-10, ale ja polecałabym ją maluchom 3+, a nawet odrobinę starszym, ponieważ jej kartki są dość cienkie, nietypowy format niezbyt przystosowany do najmłodszych, a i sama "treść" przeznaczona jest dla nieco starszych umysłów.

Wplątany w labirynty to opowieść, której maleńki bohater wyrusza w podróż przez labirynty, by dotrzeć do swoich bliskich. Zaskakujące jest tutaj to, że choć w książce nie pojawia się nawet jedno słowo, to potrafi ona wzruszyć i chwycić za serce. Prawdopodobnie dzieje się tak z powodu przecudnych, subtelnych ilustracji Aleksandry Artymowskiej, które błyskawicznie podbijają serce.

Dzięki tej książce możemy odkryć, że nie potrzeba słów, aby opowiedzieć piękną historię. Możemy dzięki niej przekonać się, że prawdę o świecie da się ukryć w symbolach. Możemy też tak po prostu dobrze się bawić, próbując znaleźć ścieżki, jakimi powinien podążać nasz zagubiony chłopczyk.

Odnajdywanie tras w licznych labiryntach to wspaniały trening dla oka. Dziecko musi analizować swoje kolejne kroki, badać szczegóły i wypróbowywać różne drogi, aby ostatecznie odnaleźć tę właściwą. Gdyby miało z tym problem - na końcu podane są rozwiązania. Ale że zagadki te dostosowane są do możliwości maluchów, raczej zaglądanie tam nie powinno być konieczne.

Jeżeli macie nieco starsze dzieci, możecie namówić je, by podczas przeglądania książki dopowiadały historię do widzianych obrazów. Każdy labirynt jest inny - jeden wymaga skakania z łódki na łódkę, inny wymaga wspinania się po drzewach, jeszcze inny - lawirowania między kaktusami. W sumie znajdziemy tu czternaście rozkładówek, z których każda może być pretekstem do pobudzania wyobraźni i snucia historii.

Koniecznie zaopatrzcie się w tę książkę, jeżeli chcielibyście wzbogacić biblioteczkę dziecka o pozycję niezwykłą, klimatyczną i ujmującą w swojej prostocie. Polecamy!
Książkę Wplątany w labirynty kupisz na stronie nk.com.pl
Jak to działa? Zwierzęta, Nikola Kucharska

Nikola Kucharska, która odpowiada za wiele cudownych książek, m.in. Opowiem ci, mamo, co robią koty , Mity greckie dla dzieci w obrazkach czy Podróż dookoła świata znów zachwyca, tym razem odkrywając przed nami osobliwy świat zwierząt. A raczej... w osobliwy sposób go przedstawiając.

Czy wiecie, które części ciała odpowiadają za śpiochowatość u chomików, niechęć do urządzeń buczących u kotów czy zmysł architektoniczny u kretów? Albo gdzie kryje się centrum puszystości ogona u wiewiórek, futerkonapuszacz u lisów albo transformator żywności w nawóz u krów? Jeżeli zajrzycie do tej książki, odkryjecie te i wiele innych niecodziennych informacji.

Co ważne - obok zabawnych ciekawostek i oryginalnych nazw, znajdziecie tutaj także prawdziwe wiadomości na temat życia i budowy ciała poszczególnych zwierząt. A jest ich tutaj sporo - od tych domowych, jak pies i kot, przez wiejskie kury i kozy, po niedźwiedzie, dziki i zające. To świetne kompendium wiedzy na temat zwierząt, które dzięki swojej lekkiej formie ujmie niejednego dzieciaka i zaszczepi w nim zamiłowanie do zwierząt.

Uwielbiam takie rozbudzające ciekawość i rozwijające książki, ponieważ uważam, że potrafią jednocześnie pełnić rolę dydaktyczną i bawić, a ich naukowy charakter jest wplątany w zabawne i inspirujące treści, dzięki czemu dziecko nawet nie wie, jak wiele się przy tej pozycji uczy. W momencie, w którym dzieciak wkracza w wiek szkolny, nauka przestaje mu się kojarzyć z zabawą, więc dobrze jest podsuwać mu tego typu materiały i edukować niejako "przy okazji".

Ważnym punktem Jak to działa? Zwierzęta jest - obok ciekawej treści - także warstwa graficzna. Pod tym względem Nikola Kucharska nigdy nie zawodzi. Mamy kilka jej książek i wszystkie są ilustrowane z dbałością o detale i po prostu estetycznie. Niewielu ilustratorów książek dla dzieci przemawia do mnie właśnie jak ta - szalenie zdolna! - osoba.

Spośród trzech przedstawionych dzisiaj książek ta jest - na ten moment - numerem jeden w sercu Zosi. Fascynacja zwierzętami robi swoje i nawet jeśli młoda nie może jeszcze docenić uroku takich określeń jak "zew gryzienia butów", "detektor dżdżownic" czy "centrum śliskości i śluzowatości", to i tak zakochała się w rysunkach wnętrzności zwierząt.
Książkę Jak to działa? Zwierzęta kupisz na stronie nk.com.pl
Przeczytaj pozostałe wpisy z cyklu Czytaj z Zosią.
Published on June 29, 2017 10:06
June 27, 2017
Jak prowadzę Bullet Journal w segregatorze?
Wiecie już co to jest Bullet Journal i znacie najważniejsze fakty i mity dotyczące prowadzenia BuJo . Jeżeli udzielacie się w grupie Bullet Journal Polska , na pewno macie też głowy wypełnione inspiracjami. Dziś postanowiłam zainspirować Was do czegoś nowego - do prowadzenia BuJo w segregatorze. Okazuje się, że u mnie system ten sprawdził się znakomicie, może więc i u Was okaże się być rewolucyjny.
Prowadziłam BuJo w zeszycie w kratkę rozmiaru A4, w notatniku eksperymentalnym stworzonym specjalnie na potrzeby tej metody oraz w kołonotatniku w linie. Żaden z tych wyborów nie okazał się doskonały. Bullet Journaling kojarzyć ma się z elastycznością i dowolnością działania, którą jako pierwszy i jedyny zagwarantował mi segregator.
W segregatorze podziały nie są sztywne - mogę przekładać poszczególne kartki gdzie chcę i kiedy chcę. Dziś mogę kolekcje mieć z przodu, jutro mogę mieć z tyłu, pojutrze wymieszane z dniówką. Nie ogranicza mnie zupełnie nic. Kiedy mam taką potrzebę - dowolną kartkę (np. z kalendarzem) mogę wyciągnąć i zabrać ze sobą. Nigdy też nie czułam się tak swobodnie podczas wypełniania swojego planera - kołonotatnik ma uwierającą w rękę spiralę, gruby notatnik wymaga podłożenia książki czy innego zeszytu, żeby dało się go prosto wypełniać. A segregator? Segregator nie stawia mi żadnych wymagań i w niczym mi nie przeszkadza.
Dla tego komfortu warto rozważyć prowadzenie BuJo trochę mniej klasycznie.

Jak wygląda Bullet Journal w segregatorze?
Moje ostatnie BuJo w dużej mierze zostało przygotowane metodą DIY. Jego wnętrze składa się ze wszystkiego, co miałam pod ręką, a co nie wymagało ode mnie kupowania drogich wkładów czy przekładek.
Tę prześliczną pomarańczową okładkę zakupiłam na Allegro za - uwaga! - 2 zł. Choć zdjęcie z aukcji nie wygląda kusząco, musicie wiedzieć, że to etui wygląda równie dobrze, co wszystkie modne, drogie i wypasione polskie plannery. W tej chwili aukcję znajdziecie tutaj , ale po jej zakończeniu sprzedawca pewnie wystawi ją ponownie. Na tę chwilę dostępny jest tylko kolor pomarańczowy, wcześniej możliwy był zakup także okładki oliwkowej i niebieskiej.

Dzięki kieszonkom w okładce, mogę mieć zawsze pod ręką kilka przydatnych rzeczy - naklejki, zakładki, karteczki samoprzylepne, linijkę z szablonami, spinacze, klipsa i wizytówki.

Do zrobienia przekładek wykorzystałam okładki mojego wcześniejszego BuJo w linie - są sztywne i mają intensywny różowy kolor, idealnie pasujący do okładki:

Na początku mojego Bullet Journala znajduje się roczny kalendarz, do którego wpisuję ważne daty - urodziny, rocznice, mecze Manchesteru United - oraz wszelkie zdarzenia zaplanowane z wyprzedzeniem (tzw. future log):


Dalej znajduje się kolejna przekładka. Wykorzystuję ją do przyklejania kartek samoprzylepnych z listami zakupów:

Najważniejsza część BuJo zaczyna się w tym miejscu. To tutaj rozpisuję swoje codzienne zadania. Kartki - które wyciągnęłam z kupionego przed laty kołonotatnika - na bieżąco usuwam, dlatego ostatnie dni zawsze znajdują się na początku:

Zaraz za kartkami przeznaczonymi na dniówki znajdują się kolekcje (przypominam wpis: Bullet Journal - pomysły na kolekcje ). Do stworzenia ich wykorzystałam puste kartki z mojego poprzedniego BuJo, którego nie wypełniłam do końca:


Za kolekcjami znajdują się trzy bardzo ważne strefy segregatora - działy poświęcone firmie (przypominam: Otworzyłam firmę na siódme urodziny bloga! ), blogowi oraz pracy dla wydawnictwa. Oddzieliłam je przekładkami wyciętymi z kart kalendarza ściennego:


W tych działach rozpisuję swoje pomysły, notuję ważne terminy związane z danymi strefami mojego życia i planuję:

Bullet Journal w segregatorze
Jak widać, mój Bullet Journal w segregatorze ma na co dzień raczej minimalistyczny charakter. Używam w nim co prawda kolorowych długopisów, ale nie rysuję, nie naklejam i nie przyozdabiam. Nie chcę żeby prowadzenie BuJo wymagało ode mnie wielkich nakładów czasu i energii. Jego głównym celem jest pomoc w zarządzaniu czasem i ogarnianiu rzeczywistości i nie mam zamiaru stosować w nim zbędnych rozpraszaczy. O ile na samym początku przygody z Bullet Journalem sprawiało mi to jakąś frajdę, obecnie uważam, że najważniejsze jest sensowne działanie i wypełnianie narzuconych sobie zadań, zamiast tracenia czasu na szlaczki i gwiazdki.

Chciałabym w ten sposób pokazać wszystkim, że BuJo ma być funkcjonalne i dostosowane do naszych preferencji, umiejętności i możliwości, nie musi być więc na każdym kroku przyozdabiane. Uwielbiam przeglądać cudze Bullet Journale - te piękne, kolorowe, oklejone i zarysowane małe dzieła sztuki, ale sama rysować nie umiem i nie mam czasu się tego nauczyć, nie daje mi to też żadnej radości. A właśnie na tym ma polegać praca z BuJo - jeśli kogoś relaksuje rysowanie mandali - fantastycznie. Jeśli kogoś cieszy rozpisanie dwudziestu zadań na dzień - wspaniale. Jeśli ktoś chce mieć pokreślone, "brzydkie", koślawe BuJo - rewelacja. Najważniejsze to znaleźć swoją metodę i wykorzystywać Bullet Journal tak, jak się chce i się lubi. To jest w tej metodzie najlepsze - że ona dopasuje się do każdego.
A już w wersji segregatorowej jest to maksymalnie ułatwione. Polecam!
Przeczytaj również:
145 sprawdzonych artykułów biurowych z Aliexpress - notatniki, długopisy, pieczątki, naklejki, zakładki, taśmy washi i wiele innych
Published on June 27, 2017 08:42
June 26, 2017
Start projektu "Nauka języków przez zabawę"
Dzieci są ważne, edukacja jest ważna, ważna jest też zabawa. Dlatego dziś zaproszę Was do wielkiego projektu "Nauka języków przez zabawę", który przez najbliższe tygodnie rządził będzie na blogu. To z niego dowiecie się, dlaczego oswajanie maluchów z językami jest takie ważne, kiedy jest na to najlepszy moment i przy pomocy jakich narzędzi bawić i uczyć, uczyć i bawić. Zapraszamy - Zośka i ja!
Ponieważ przez kolejne tygodnie będę opowiadać Wam o tym, w jaki sposób zachęcać do nauki języków przez zabawę - przy wykorzystaniu ciekawych zabawek edukacyjnych - na otwarcie cyklu postanowiłam skonsultować się z logopedą, który opowie o tym, w którym momencie warto zacząć oswajanie dzieci z językami obcymi i który - jako zawodowiec - wskaże, przy pomocy jakich narzędzi takie oswajanie przeprowadzać. Oddaję głos Martynie Wyżlic prowadzącej we Francji gabinet logopedyczny Logoklinika.

Jako nauczyciel wychowania przedszkolnego oraz logopeda wiem, że edukację językową dzieci warto rozpocząć od najmłodszych lat życia. Przychodzący na świat noworodek nie ma zdolności porozumiewania się. Jednak już będąc w brzuchu swojej mamy zaczyna słyszeć dźwięki (w 23. tygodniu życia płodowego), gdyż właśnie wtedy wykształcają się u niego kostki słuchowe. Już w okresie płodowym dzieci osłuchują się z językiem ojczystym, co ułatwia im później naukę mówienia. Niemowlęta posiadają wrodzoną zdolność przyswajania mowy - już od pierwszych dni życia zaczynają uczyć się języka ojczystego. Pracując z dziećmi dwujęzycznymi widzę, że ich zdolności poznawcze są ogromne. Nauka dwóch języków jednoczenie, już od najmłodszych lat, przynosi niesamowite rezultaty. W rodzinach dwujęzycznych poznawanie więcej niż jednego języka jest procesem naturalnym.
Zdolności poznawcze mózgu dziecka mają nieograniczone możliwości, dlatego dają możliwość poznania więcej niż jednego języka w stopniu identycznym jak język ojczysty. Według naukowców zdolność ta stopniowo zanika w wieku ok. 10 roku życia.
Ważne jest, aby dziecko uczyło się języka obcego w ciekawy dla niego sposób, np. poprzez oglądanie bajek/filmów, słuchanie piosenek dla dzieci, naukę wierszyków czy za pomocą zabawek i gier edukacyjnych. Aktywności te oczywiście mają odbywać się w języku obcym, którego dziecko się uczy.

W przypadku, gdy dziecko nie pochodzi z rodziny dwujęzycznej a jego rodzice chcą, aby uczyło się języka obcego, wówczas polecam wizytę u logopedy, który określi, czy nie ma przeszkód do rozpoczęcia nauki. Specjalista może sprawdzić, czy dotychczasowy rozwój mowy jest prawidłowy, wykluczyć wady wymowy oraz ocenić postępy w nauce dla danego okresu rozwojowego. Brak przeciwwskazań pozwala rozpocząć edukację. W pierwszych latach życia dzieci łatwiej opanowują system fonologiczny języka (słyszane dźwięki/głoski). Aparat artykulacyjny jest na tyle plastyczny, że pozwala na bezbłędne akcentowanie, intonację oraz prawidłową wymowę głosek danego języka. Powiązane jest to ze słuchem, dlatego, że dziecko przyzwyczaja się do brzmienia języka, co wpływa na prawidłowe rozumienie ze słuchu. Do 10. roku życia przyswaja różne długości fal dźwiękowych, przez co jest bardziej spostrzegawcze na dźwięki obcego języka. W późniejszym wieku nie będzie potrafiło pozbyć się akcentu mowy ojczystej. Badania naukowców wskazują na to, że do 4 roku życia w mózgu dziecka tworzą się główne drogi nerwowe odpowiadające za zdolność przyswajania wiedzy w późniejszych latach.
Zatem podsumowując, jeżeli nie ma przeciwwskazań, naukę języka można zacząć od najmłodszych lat, jednak najlepiej nie później niż do 10. roku życia. Nie należy zapominać, że warunkiem naturalnej nauki języka obcego jest systematyczność i stały kontakt z językiem. Na polskim rynku dostępnych jest mnóstwo zabawek, gier, książek i bajek dwujęzycznych. Dzięki nim dziecko nie będzie zwracało uwagi na to, że uczy się „języka obcego”.

Jak widzicie, specjaliści potwierdzają to, że oswajanie dzieci z językami obcymi już od najmłodszych lat jest szalenie istotne i właściwie - o czym nie każdy wie - ma sens głównie w pierwszych latach życia. Warto więc znaleźć takie narzędzia, które w tym oswajaniu i naturalnym zanurzaniu w języku nam pomogą. W kolejnych częściach tego projektu takie narzędzia Wam przedstawię - bądźcie czujni! See you later!
Przeczytaj również:
Wakacje z językamiAngielski dla dzieciZagraniczne kursy językowe
Published on June 26, 2017 00:17
June 21, 2017
Zostań Superbohaterem i daj książkom głos!
Lubicie czytać, prawda? Ale czy zachęcacie do tego innych? Czy staracie się coś zmienić w smutnych statystykach dotyczących poziomu polskiego czytelnictwa? Czy zdarza Wam się przekonywać innych, że czytanie to wspaniała rozrywka? Niezależnie od tego, czy odpowiecie "tak" czy "nie", dziś opowiem Wam o tym, jakie interesujące możliwości otwierają się przed Wami w najbliższych miesiącach. Zyskacie bowiem szansę zostania Superbohaterami. I to Superbohaterami promującymi czytelnictwo, nieźle, prawda?
Akcja Woluminy. Głos książki to inicjatywa mająca na celu promocję czytelnictwa. Podjęte w jej ramach działania mają uświadomić społeczeństwu, że książka to doskonały sposób na spędzanie wolnego czasu oraz że na czytanie zawsze znajdzie się czas – choćby czekając w kolejce do lekarza czy jadąc środkiem komunikacji miejskiej. To szansa na dotarcie do osób, które być może nie odkryły jeszcze radości płynącej z czytania. Organizatorem Akcji jest Zuzanna Gajewska, właścicielka bloga Szufladopółka .
Działania akcji planowane są na ciepłe miesiące - będzie ona trwała od 1 czerwca do 23 września. Podsumowanie akcji nastąpi podczas Festiwalu Literatury Wielorzecze, który odbędzie się w dniach 22-24 września 2017 roku.
Źródło: szufladopolka.plJak dołączyć do Akcji?
Ambasadorami/Uczestnikami Akcji są osoby, które dobrowolnie przyłączą się do przedsięwzięcia i wypełnią przypisane im zadania. Uczestnicy za swoje działania nie otrzymują wynagrodzenia, jednak dla najaktywniejszych przewidziane są książkowe upominki.
Na potrzeby akcji Ambasadorom zostały przydzielone konkretne nazwy i role:
Superbohater/Sojusznik, czyli członek Drużyny Pogromców Nudy – każdy z uczestników, który odważy się czytać na głos w miejscu publicznym.Pomocnik Superbohatera – działa po cichu, ale skutecznie. Pokazuje się z książką w miejscach publicznych, pozostałe zadania wypełnia tak, jak Superbohater, na którego zawsze może awansować, jeśli odważy się przeczytać na głos.Promotor – działa z ukrycia. Informuje o akcji na swoim blogu i w mediach społecznościowych, werbuje Uczestników.
Szczegóły dotyczące tego, jakie zadania czekają uczestników znajdziecie u organizatorki Akcji oraz na facebookowej grupie Woluminy. Głos książki - pomocnicy .
Ja od lat mogę uznawać się za Pomocnika Superbohatera, ponieważ zawsze i wszędzie staram się paradować z książką. W ramach tej akcji planuję jednak zdobyć się na odwagę i zacząć czytać publicznie. Z pewnością dam znać, kiedy już mi się to uda. A Was zachęcam do wspierania i promowania tej fantastycznej akcji!
Przeczytaj również:
Share Week 2017 - Twórcy polecają twórców10 inspirujących kobiet świata blogosfery, które musisz znać
Published on June 21, 2017 07:17
June 19, 2017
10 inspirujących kobiet świata blogosfery, które musisz znać
Uwaga, zaczynam od mocnego wyznania: kocham mądre kobiety! A mądre kobiety, to zdolne inspiratorki, które nie wahają się rozwijać, które robią coś dla innych kobiet i które wyszły ze skorupy, żeby przekazać światu swoje doświadczenia i swoją wiedzę. Dziś przedstawię Wam dziesięć naprawdę wspaniałybh kobiet, które zachwycają mnie swoimi działaniami w blogosferze i poza nią.

Autorka książki Jak zostać Panią Swojego Czasu , prowadząca szkolenia dla kobiet, zarządzająca facebookowymi grupami Panie Swojego Czasu oraz Biznes online i blogowanie od kuchni by PSC . Najbardziej energetyczna babka w blogosferze, która poraża dystansem do siebie, niesamowitą energią i wielką wiedzą.
Od dwóch tygodni zgłębiam jej książkę i jestem pozytywnie nakręcona do działania, zaczęłam wprowadzać zmiany w swojej codzienności i otwarcie myśleć o tym, by poprawić swoje życie dzięki odpowiedniemu zarządzaniu czasem. Obserwuję też Olę na Facebooku , udzielam w jej grupach i oficjalnie uważam ją za najbardziej inspirującą kobietę, jaką znam.
Ania Legenza - Niebałaganka

Blog Ani to dla mnie prawdopodobnie najpotrzebniejsze miejsce w sieci, bez którego trudno byłoby mi funkcjonować. Jego autorka podpowiada jak umiejętnie sprzątać i organizować otoczenie, by nie zajmowało to mnóstwa czasu i nie kojarzyło się z koszmarami i przykrymi obowiązkami. Ania prowadzi szkolenia, dzieli się swoją wiedzą na blogu i jest przy tym niebywale inspirująca. Poszła także o krok dalej i opowiada o planowaniu codzienności, którą ułatwić mogą produkty jej marki balancy.me .
Na Facebooku znajdziecie także stworzoną przez Niebałagankę grupę Dom w porządku - Codzienne miejsce wymiany porad dla świadomych pań domu , do której zdecydowanie warto dołączyć.
Dagmara Sobczak - Socjopatka

Mówi o sobie, że jest "socjologiem blogosfery", podpowiada jak planować karierę i uczy, że na każdym etapie życia można pracę przekuć w pasję. Jej blogi pełne są życiowej mądrości, inspirują i nakręcają do działania. Sama Dagmara jest przykładem osoby, która błyskawicznie zaistniała w blogosferze i udowadnia, że nie trzeba siedzieć w tym od dziesięciu lat, by być wyróżniającą się postacią.
Najnowszym "dzieckiem" Dagi jest projekt boxów dla blogerów , które już niedługo zrewolucjonizują świat polskiej blogosfery. Bądźcie czujni!
Magda Bek - Lekka Zmiana Mamy

Kolejna osoba, która szturmem podbiła świat blogosfery, pojawiając się w niej nagle i robiąc mnóstwo zamieszania. Magda na swoim blogu dzieli się z czytelniczkami (jej grupą docelową są kobiety) szeroką wiedzą na temat social mediów, marketingu internetowego i budowania relacji z klientami.
Jestem pewna, że już niedługo autorka Lekkiej Zmiany Mamy pójdzie o krok dalej i ludzie będą się do niej dobijać, by móc szkolić się u niej indywidualnie. Tego Magdzie życzę i trzymam za nią kciuki!
Natalia Sławek - Jest Rudo

Natalia Sławek zaczynała od bloga, na którym dzieliła się swoją wiedzą na temat fotografii, blogowania i przeróbek DIY. Z roku na rok rozwijała się coraz bardziej, obecnie prowadzi swój sklep dla fotografów (głównie amatorów) - Mój Szop i zarządza Fotograficzną grupą wsparcia na Facebooku.
Dzięki Natalii nauczycie się obsługi programów graficznych, rozwiniecie swoje blogi oraz umiejętności fotograficzne. Przy okazji zyskacie szansę nawiązania kontaktu z otwartą, wspierającą i bardzo zdolną osobą. Sama testowałam jej lekcje fotografii , więc wiem, o czym mówię.
Beata Redzimska - Vademecum Blogera

Beata jest założycielką facebookowej Grupy wzajemnej promocji dla blogerów , ale jej najważniejszym dziełem jest blog, dzięki któremu pomaga innym w tym, jak budować swoją markę i rozwijać bloga od strony technicznej. Znajdziecie u niej mnóstwo przydatnych tutoriali, dzięki którym nauczycie się, jak poprawić wygląd i funkcjonalność bloga.
Prywatnie Beata jest mamą mieszkającą we Francji, która na swoim drugim blogu - Moda na bio przedstawia naturalne metody dbania o zdrowie i urodę.
Karolina Gierdziejewska - Karografia

Uwielbiam Karolinę za to, co robi z blogosferą. Jej szablony i poradniki sprawiają, że argument: "na bloggerze nie można mieć ładnego bloga" natychmiast zostaje obalony. Działalność Karoliny udowadnia, że blogi na bloggerze mogą być piękne i funkcjonalne - na tyle, że trudno byłoby je odróżnić od wychwalanych przez wszystkich blogów Wordpressowych.
Na Facebooku funkcjonuje grupa Ładny blog jest w zasięgu ręki! - grupa dla blogujących na bloggerze , na której można Karolinie i innym blogspotowcom zadać pytanie, znaleźć porady i inspiracje. Polecam z całego serca!
Justyna Dragan - Nastoletnie Wypiekanie

Justyna założyła bloga mając 15 lat i od pierwszych chwil zachwyca swoją działalnością. Jest to moja ulubiona nastolatka w polskiej blogosferze, ponieważ udowadnia, że młodzież może mieć ciekawe pasje i realizować się w nich. Dziewczyna jest pracowita, skromna i szalenie zdolna, a jej wypieki wywołują u mnie przyspieszone bicie serca i wpędzają w kompleksy.
Justynę znajdziecie także na Instagramie (uwaga, ślinotok gwarantowany!) oraz na Facebooku . A ja nie obraziłabym się, gdyby moja córka wyrosła na taką pasjonatkę, jak ona.
Ola Gościniak - Jestem Interaktywna

Misją Oli jest dodawanie skrzydeł stronom internetowym, dlatego też na swoim blogu Ola udziela porad na temat blogowania, SEO, ogarniania Wordpressa i tworzenia stron internetowych. Jej działalność obejmuje także kursy online, m.in. z SEO i tworzenia stron www.
To, jak pomocną i inspirującą osobą jest Ola Gościniak udowadnia także prowadzona przez nią grupa Strona WWW to proste grupa wsparcia dla kobiet , którą powinnyście odwiedzić, jeżeli chcecie rozwijać swoje blogi i biznesy.
Agnieszka Skupieńska - To się opłaca!

Agnieszka Skupieńska jest autorką poradnika Zostań freelancerem i administratorką grupy Biznes online - wsparcie, motywacja, inspiracja . Na swoim blogu dzieli się wiedzą na temat freelancingu, pracy w domu, zarabiania na blogu, prowadzenia firmy itd. Organizuje także kursy online, pomagając osobom, które chciałyby zarabiać na pisaniu albo tworzeniu własnych produktów.
Poza tym, że Agnieszka uczy i inspiruje w dziedzinach blogowych i biznesowych, prowadzi także największy w Polsce blog o napojach i jest autorką pięknie wydanej publikacji Proste drinki .
Choć w blogosferze spotkać można jeszcze wiele mądrych, inspirujących i wspaniałych kobiet, ja postanowiłam przedstawić Wam tę wyjątkową dziesiątkę. Każda z tych dziewczyn nie tylko imponuje mi wiedzą, pasją i inteligencją, ale także otwartością na innych. Warto poznać je wszystkie. A ja mam nadzieję, że kiedyś im dorównam i o mnie także ktoś powie, że inspiruję go do działania i rozwoju.
Przeczytaj również:
BlogerMama na freelansie: "Dlaczego nie masz normalnej roboty?", czyli o tym, jak otoczenie postrzega pracę freelancerówBlogerze, załóż konto na Twitterze! Jak zrozumieć i pokochać Twittera? Jakich błędów unikać? Po co w ogóle blogerowi Twitter?Otworzyłam firmę na siódme urodziny bloga!
Published on June 19, 2017 10:50
June 17, 2017
Trzeci rok wypełniania dziennika wieloletniego - czy coś mi to dało?
W czerwcu 2015 roku opowiedziałam Wam o moim pomyśle na dziennik wieloletni . Niedawno zaczęłam wypełniać w nim już trzecią linijkę, co oznacza, że mogę już porównywać swoje odpowiedzi z dwiema poprzednimi - sprzed roku i sprzed dwóch lat. Teraz, kiedy pierwszy szał entuzjazmu na punkcie dziennika opadł, mogę Wam na spokojnie opowiedzieć, czy w ogóle cokolwiek to narzędzie mi dało.
Dziennik wieloletni w wersji pudełkowej, to moja wizja popularnego na świecie 5-Year Journala, tyle że poszerzona, ładniejsza i dostosowana do polskich warunków. Na każdy dzień roku wymyśliłam po jednym pytaniu, na które odpowiada się jednym zdaniem i które na przestrzeni kilku lat tworzą kronikę naszego życia.
Pytania dotyczą zarówno spraw błahych - jak ulubione śniadanie czy ostatnio przeczytana książka, jak i poważnych - ostatnio spełnione marzenie, cel na najbliższy miesiąc, aktualnie największe zmartwienie itd. Wystarczy mniej niż minuta dziennie, by stworzyć coś, co będzie niezwykłą pamiątką na całe życie.

Co daje mi wypełnianie dziennika wieloletniego?
Odkąd zostałam mamą mam koszmarnie mało czasu dla siebie. "Problem" pogłębił się miesiąc temu, kiedy założyłam firmę . Jeszcze nigdy nie byłam tak potwornie zabiegana. Ostatnie tygodnie życia, to dla mnie 3 godziny snu, 14 godzin latania za córką, 7 godzin pracy, kolejne 3 godziny snu i tak w kółko. Jeszcze niedawno moje dziecko spało za dnia, umiało przez godzinę zająć się sobą, a teraz wystarczy spuścić je z oka na pół minuty, by zobaczyć, że wspina się po regale, wiesza na zasłonce, tańczy na stole, ciągnie psa za ogon albo wsypuje coś do akwarium z rybkami. Krótko mówiąc - nagle moja córka wymaga pełnej uwagi i nie ma już szans na to, bym siadła obok z laptopem i pracowała.
Czas dla siebie? Dobre sobie.

Niewiele mam okazji do tego, by choć na chwilę zatrzymać się w tym szaleńczym pędzie i pochylić nad swoim życiem. Prowadzenie dziennika wieloletniego jest dla mnie taką odskocznią. Na tę jedną minutę liczę się tylko ja. Siadam, popijając herbatę, wyciągam kartkę z pytaniem na dany dzień, chwilę myślę nad sobą, swoim życiem, swoją codziennością i wpisuję odpowiedź. Potem porównuję ją z poprzednimi dwiema.
To jest właśnie w całym tym procesie najciekawsze - możliwość zobaczenia, jak moje życie i poglądy zmieniały się przez lata. Co trapiło mnie dwa lata temu? Co dawało mi radość przed rokiem? Jak spędzałam dzień dwa lata temu o tej porze? Z kim rozmawiałam tego dnia rok temu? To niby są błahostki, ale zbierane przez lata tworzą niepowtarzalną kronikę życia, która z roku na rok dawać będzie coraz więcej radości i satysfakcji.

Jak zacząć prowadzić dziennik wieloletni?
Jeżeli chcecie wiedzieć, jak dokładnie wygląda mój pudełkowy dziennik wieloletni, odsyłam do wpisu 5-Year Journal według Kreatywy . Jeśli nie macie ochoty poświęcać tyle czasu na stworzenie własnego dziennika, wystarczy, że sięgniecie po najzwyklejszy zeszyt albo otworzycie specjalnego bloga - one też pozwolą Wam każdego dnia odpowiadać na pytania i po latach w łatwy sposób zestawiać ze sobą odpowiedzi na nie.
Co ważne! Zacząć możecie w każdej chwili - dziennik wieloletni nie jest sztywnym kalendarzem, z którym startuje się pierwszego stycznia. Tak naprawdę każdy dzień jest idealny na rozpoczęcie przygody z nim.
Jeżeli nie macie pomysłów na pytania do dziennika, możecie skorzystać z tych, które stworzyłam ja. Znajdziecie je we wpisie 365 pytań :: dziennik wieloletni .
Mam nadzieję, że jeśli dotąd nie byliście przekonani, czy jest to idea dla Was, teraz namówiłam Was na to, byście dali wieloletniemu dziennikowi szansę. Miłego korzystania!
Jeżeli interesuje Was temat plannerów, dzienników czy innych form gromadzenia wspomnień i organizacji czasu, koniecznie przyjrzycie się metodzie Bullet Journal .
Polub Kreatywę na Facebooku:
Published on June 17, 2017 08:31


