Klaudyna Maciąg's Blog, page 31
March 13, 2017
Co kryją jej oczy? Tego nie zgadniesz nigdy!

O tej książce się mówi. Mówi dużo. Jeszcze nie miała miejsca jej oficjalna premiera, a już docierają do czytelników głosy, że oto pojawiła się w Polsce historia, której zakończenie komentuje cały świat. Co takiego ma w sobie powieść Co kryją jej oczy, że każdy jest zaskoczony jej zakończeniem? Pozwólcie, że Wam o tym opowiem. Bo i ja należę do grona tych, którzy nie przewidzieli końca tej historii. Ale nie świadczy to bynajmniej o tym, że Sarah Pinborough jest mistrzynią intrygi. Ona po prostu - za przeproszeniem - ciśnie taki kit, że trudno by było wpaść na to, że można czytelnikowi zaserwować aż takie głupoty. Ot, cały sekret.
Do pewnego momentu Co kryją jej oczy trzyma w napięciu, intryguje i wciąga. Dość szybko jednak można domyślić się rozwiązania paru kluczowych zagadek i właściwie tylko jedna kwestia pozostaje niewyjaśniona aż do słynnego końca. Ów koniec zwala z nóg. Niektórych zachwyca i wbija w fotel, mnie zaś odrzucił i wprawił w zażenowanie. Kiedy sięgam po thriller, oczekuję thrillera, a nie marnej fantastyki. Tymczasem tutaj ewidentnie dostaję to drugie. I jestem tym mocno zniesmaczona.

Mimo tego uważam powieść Pinborough za całkiem dobrą. Jest ciekawie napisana, intrygująca i zajmująca. Trudno było mi oderwać się od lektury, wciąż gorączkowo chłonęłam tekst, chcąc dowiedzieć się, co wydarzy się dalej. Akcja biegnie dynamicznie i tylko ostatnich kilkadziesiąt stron zaczyna nudzić, wciąż zwalniającym tempem. Do czasu finału jest jednak przyzwoicie. Dopiero zakończenie historii psuje całkiem dobre wrażenie i sprawia, że po lekturze pozostaje się z poczuciem niedosytu i rozczarowania.
Rozczarowujące okazują się też dość schematyczne portrety postaci. Jak to zwykle w takich opowieściach bywa, otrzymujemy trójkąt: przystojny facet + piękna, zachwycająca żona + rozwiedziona gruba kochanka. Naprawdę faceci uciekają od seksownych żoneczek do zapijaczonych, zaniedbanych frustratek? Nie umiem sobie tego wyobrazić. Czy te kochanki nie mogłyby być chociaż odrobinę normalniejsze? Czy te wszystkie współczesne pisarki leczą jakieś kompleksy kreując tego typu trójkąty? Nie umiem wytłumaczyć tego dziwnego trendu w inny sposób.
Trzeba przyznać, że Sarah Pinborough miała oryginalny pomysł i pewnie wielu czytelników tą swoją wizją zachwyciła i "kupiła". Widać, że pisze nieźle, że ma potencjał i pomysły, że dobrze jej idzie budowanie napięcia. Szkoda tylko, że w to wszystko wkrada się tyle bzdur. Chciałabym być pod wrażeniem jej literackiego kunsztu, tymczasem jedyne, co mogę powiedzieć o szeroko komentowanym zakończeniu tej historii, to że jest ono po prostu... śmieszne.
Będę Was jednak namawiać do sięgnięcia po tę powieść, gdyż warto przekonać się na własnej skórze, o co świat literatury robi tyle szumu. Nikt Wam przecież zakończenia nie zdradzi, a chyba macie ochotę dowiedzieć się, co kryją jej oczy, prawda?
Moja ocena: 6/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 'Bezsenne wyzwanie 2017', 'Czytamy nowości', 'Łów Słów' oraz 'Czytelnicze wyzwanie 2017' (kategoria: Książka o tajemnicy).
Przeczytaj również:
Recenzja powieści Stasi i dziecko (8/10)Recenzja powieści Prawda o dziewczynie (2/10)Recenzja powieści Kostuszka (8/10)Recenzja powieści Dziewczyna z sąsiedztwa (8/10)

Published on March 13, 2017 09:21
March 12, 2017
TZAAR - znakomita roz(g)rywka umysłowa dla miłośników klasycznych gier planszowych

Opowiem Wam dziś o wyjątkowej grze. Prostej i inteligentnej. Ciekawej i ładnie wykonanej. O grze, która przypomni Wam o najlepszych klasykach gatunku. O grze, która od pierwszej sekundy podbiła moje serce. Przed Wami kolejna - obok GIPF i YINSH - gra logiczna z serii GIPF.
Liczba graczy: 2Długość partii: 30-50 minutWydawca: Rebel
W środku znajdują się...
plansza30 białych pionków: 6 Tzaarów, 9 Tzarr oraz 15 Tottów30 czarnych pionków: 6 Tzaarów, 9 Tzarr oraz 15 Tottówworeczek na pionyinstrukcja

A robi się to tak...Na planszy rozkładamy w sposób losowy wszystkie dostępne piony. Gracze losują, który z nich będzie operował białymi, a który czarnymi i rozpoczynają rozgrywkę. Każdy z nich dysponuje trzema rodzajami pionów - Tzaar, Tzarra i Tott:

Piony mają jednakową wartość, ale ważne jest, by podczas rozgrywki gracz miał na planszy co najmniej jeden pion każdego rodzaju. Jeżeli w którymś momencie jeden z rodzajów pionów zniknie z planszy - gracz przegrywa.

Jeżeli gracze nie chcą opierać się na losowym ułożeniu pionów, mogą zdecydować się na rozlokowanie ich według zaproponowanego schematu:

Gra polega na przejmowaniu pionów przeciwnika. W każdej turze gracz ma do wykonania dwa ruchy - pierwszym jest obowiązkowe przejęcie któregoś z pionów rywala, zaś drugim - kolejne przejęcie, wzmocnienie swojego pionka albo spasowanie. Piony na planszy przesuwają się wyłącznie w linii prostej - początkowo z reguły na sąsiednie pole, ale w miarę upływu gry - również na te dalsze. Niemożliwe jest za to skierowanie piona na puste pole.

Jeżeli w ramach drugiego ruchu zamierzamy wzmocnić naszego piona, musimy ustawić go na innym swoim pionku. Wieżę składającą się z dwóch/trzech/czterech itd. pionów może przejąć wyłącznie wieża z tą samą liczbą elementów (lub wyższą).

Gra kończy się w momencie, gdy jeden z zawodników nie może dokonać obowiązkowego przejęcia lub nie zachował na planszy któregoś z rodzajów pionów (w przypadku wieży liczy się tylko typ pionka znajdujący się na jej szczycie).

Komu? Komu?Gra spodoba się wszystkim miłośnikom takich klasyków, jak szachy, warcaby czy go. TZAAR zawiera bardzo ładne elementy i wyjątkowo cieszy oko, ale przede wszystkim jest to rozrywka inteligentna i zajmująca, żadna partia nie jest podobna do drugiej i ciężko byłoby się tą grą znudzić.
Zasady rozgrywki nie są trudne, można więc rozgrywać partie z dziećmi, choć tego rodzaju rozrywka zapewne bardziej przekona nieco starszych miłośników gier planszowych i wszystkich tych, którzy - nawet jeśli zazwyczaj w planszówki nie grają - mieli kiedykolwiek styczność chociażby z szachami czy warcabami i szukają czegoś nowego w podobnych klimatach.

A na koniec...Jako dziecko należałam do koła szachowego i reprezentacji szkoły w warcabach, dlatego ilekroć myślę o TZAAR, czuję ekscytację i przyspieszone bicie serca. To wspaniała, inteligentna i zajmująca gra, która dostarcza mnóstwa emocji, a przy okazji pozwala nieco rozruszać szare komórki. Każda rozgrywka zmusza do wysiłku umysłowego, skłania do taktycznego myślenia, trenuje spostrzegawczość i umiejętność planowania ruchów z wyprzedzeniem.
To jedna z najciekawszych gier, jakie posiadam i jedna z moich ulubionych. Mogę lubić karcianki czy planszówki z pięknymi, kolorowymi elementami i ciekawymi zasadami, ale nic nie przebije mojej miłości do klasycznych, prostych i inteligentnych gier, do jakich zaliczyć można TZAAR, polecam więc ją z całego serca!

Podsumowanie:
Dynamika: 5/5Złożoność: 3/5Ciekawość: 5/5
Grę TZAAR można kupić na stronie rebel.pl, polecam!
Przeczytaj również:
Recenzja gry DobbleRecenzja gry Boss MonsterRecenzja gry Zombie 15'

Published on March 12, 2017 09:12
March 9, 2017
Czytaj z Zosią #19

Razem z Zosią mamy dla Was kolejną porcję czytelniczych inspiracji, tym razem w całości opierających się na książkach i książeczkach wydawnictwa Skrzat. Zapraszamy dużych i małych, każdy znajdzie dziś coś dla siebie.

Trzy książeczki sztywnostronicowe, opowiadające o świecie wokół nas:
Bocianie gniazdo Kuba i jego pies Co się dzieje w stawie

Wszystkie trzy tytuły wchodzą w skład serii Bajki dla malucha. Wiersze współczesne, która przeznaczona jest dla najmłodszych dzieci (te konkretne tytuły mają oznaczenie 1-3, inne 2-5).
Pierwszym, co zwraca uwagę, jest bardzo dobra jakość wydania. Strony są grube i sztywne, druk intensywnie kolorowy. Nie ma szans, by dziecko łatwo je zniszczyło. Nie ma też szans, by łatwo je przegapiło.


Wewnątrz znajdziemy morze ładnych i radosnych ilustracji (odpowiada za nie Marta Ostrowska), sympatycznych bohaterów i ciekawe miejsca oraz wpadające w ucho wierszyki. Ich teksty są proste i zabawne, ich brzmienie przyjemne, a poprzez częste czytanie łatwo je zapamiętać


Książeczki tego typu pozwalają rozwijać dziecięcą wyobraźnię, uczą, bawią, uwrażliwiają na świat, pokazują piękno języka polskiego. Dzięki przedstawionym w nich historyjkom, dziecko obcuje z dobrze znanym sobie światem - zwierzętami, naturą, okolicą. Opisane sytuacje są zabawne i życiowe, skłaniają do rozmów na temat tego, co nas otacza, na temat codziennych obowiązków, a także interesowania się przyrodą.


Z całej trójki książeczek Mariusza Niemyckiego Zosia najbardziej polubiła Kubę i jego psa, co jest dla mnie całkiem zrozumiałe - historyjka jest przeurocza i znajduje pewne odzwierciedlenie w naszym życiu, ponieważ sami mamy psa, który jest wiernym towarzyszem Młodej. Poza tym, Zońka jest jednym z tych dzieci, które przepadają za śniegiem, więc każdorazowe otworzenie książeczki kończy się wybuchem jej entuzjazmu.

Polecam Wam te książeczki, jeśli macie w swoim otoczeniu dzieciaki w wieku Zosi. Oczywiście, również siedmiolatkowi przyda się czasem przeczytać wpadające w ucho rymowane opowiastki, ale jestem pewna, że najbardziej publikacje te podbiją serca malutkich dzieci. I ich rodziców!
O Zuzi, która nie wierzyła w dobre wróżki

Ależ ta książka jest śliczna! Nie sposób oprzeć się tej uroczej buzi na okładce, prawda? Bez zagłębiania się w opis zdecydowałam się na tę książeczkę, zachwycona jej bajeczną oprawą. Ilustracje dla opowiastki o Zuzi przygotowała Agnieszka Filipowska, zaś autorką tekstu jest Anna Potyra, która napisała już kontynuację losów małej rezolutnej dziewczynki - Zuzia na tropie dobrych wróżek.

Przygody Zuzi i ekipy zaprzyjaźnionych ze sobą wróżek mają w sobie wiele z baśniowości, ale tak naprawdę morał tej historii znajduje odzwierciedlenie również w naszej codzienności, w której wiara, nadzieja i życzliwość powinny być najbardziej pielęgnowanymi z wartości. Książeczka w piękny sposób mówi o przyjaźni i sile i nawet jeśli momentami wydaje się mocno infantylna (nawet jak na opowiastkę dla dzieci), to kryje się w niej tyle uroku, że nawet na małe głupotki można przymknąć oko.

Przeglądając książeczkę Anny Potyry nie sposób nie zwrócić uwagi na przepiękne, przeurocze i przepełnione słodyczą ilustracje Agnieszki Filipowskiej. Nawet jeśli komuś nie przypadnie do gustu fabuła, z pewnością zachwyci się warstwą graficzną przygód Zuzi. Ilustracje są śliczne, barwne i urocze i doskonale oddają rzeczywistość opisaną w książce.
Sama Zuzia to z kolei bardzo fajna bohaterka - trochę zadziorna, trochę niegrzeczna, zabawna i - tak po dziecięcemu - rozkoszna. Z pewnością niejedna niesforna Zuzia (albo Zosia!) zobaczy w niej swoje odbicie.

Polecam tę książkę wszystkim dziewczynkom, które nie są zbyt poważne. Wydawca określa przedział wiekowy odbiorców na 3-6 lat i jest to rozsądnie wyznaczona granica. Na pewno młodsze dzieci, takie jak moja Zosia, dadzą się oczarować samym wydaniem, ale ponieważ jest to książeczka w grubej oprawie, ale na cienkim papierze, warto mieć malucha na oku, aby jej nie zniszczył, szczególnie, że przy tak dużym formacie mogą pojawić się problemy ze sprawnym przerzucaniem kartek.
Ale to tylko drobne niedogodności dla dzieci bardzo małych. Starsze poradzą sobie z tą uroczą książeczką bez większych problemów.
Rymowane opowieści o niezwykle śmiesznej treści

Rymowane opowiastki dla dzieci w wieku 4+, które - jak to zazwyczaj w takich przypadkach bywa - z powodzeniem podbiją serca również rodziców i starszych czytających. Ich autorką jest Danuta Zawadzka, którą kojarzyć możecie z seriami Piosenki dla przedszkolaka czy Bartek Koniczyna. Tym razem autorka postawiła na nieco inną konwencję i stworzyła zbiór tekstów pisanych rymowaną prozą.

Rymowane opowieści o niezwykle śmiesznej treści to nieco absurdalne opowiastki o świecie wokół nas, w którym kot może domagać się zmiany właściciela a dom... dać drapaka. Choć całość należy traktować z przymrużeniem oka, to jednak można w tych tekstach znaleźć wartościowy przekaz. No i humor na naprawdę wysokim poziomie, oczywiście!

Książkę ilustrowała Agnieszka Semaniszyn-Konat i chociaż jej estetyka jest zupełnie inna od tej przedstawionej w opisywanych wcześniej książeczkach, to Rymowane opowieści przyciągają oko barwami, prostotą i urokiem. Ta prostota zresztą idealnie współgra z treścią książki i nie wyobrażam sobie, że te ilustracje mogłyby wyglądać inaczej. Uśmiecham się do nich, tak jak uśmiecham się czytając teksty Zawadzkiej. To naprawdę świetne połączenie!

Rymowane opowieści o niezwykle śmiesznej treści to zabawny zbiór tekstów, które podbiją serca dzieciaków i ich opiekunów. Polecam, bo sama wracałam już do nich kilka razy i zawsze działają na mnie tak samo dobrze!
Przeczytaj pozostałe wpisy z cyklu Czytaj z Zosią.
Mam nadzieję, że w dzisiejszym wpisie znaleźliście coś interesującego dla Was i dla maluchów z Waszego otoczenia.

Published on March 09, 2017 12:40
March 5, 2017
Ćwiczenia dla każdego, kto potrzebuje motywującego kopniaka

Choć wróżono książkom kreatywnym , że moda na nie zniknie tak szybko, jak się pojawiła, na rynku wciąż pojawiają się nowe pozycje z tego gatunku. To zaskakujące, ale miałam do czynienia już z kilkoma takimi książkami i żadna nie jest identyczna z drugą, każda ma do zaoferowania coś innego, każda czymś zaskakuje. Po prostu zacznij, na przykład, wyróżnia się tym, że przewiduje zadania nie tylko z zakresu rysowania czy wycinania, ale także pisania dłuższych tekstów. A to już jest propozycja dla mnie doskonała!

W objaśnieniu dostępnym w książce, Lee Crutchley opowiada o tym, że jesteśmy przyzwyczajeni do bierności wynikającej ze strachu przed rezultatami naszych działań. Przygotowane przez niego zadania, które powinno się wykonywać bezwiednie, mają nauczyć nas podejmowania zdecydowanych działań, bez zbędnego analizowania ich i wiecznego odkładania w czasie. Trochę mnie ta idea nie przekonuje - jeżeli mam coś do zrobienia, to z pewnością możliwość pobazgrania sobie albo powycinania nagłówków z gazet nie zmotywuje mnie do działania. Wręcz przeciwnie - książka będzie stanowiła dobry pretekst do dalszej bierności. Ostatecznie to nią się zajmę, a nie robotą, prawda?

Myślę więc, że problemem tej książki są jej główne założenia, które - w moim odczuciu - nie do końca mają sens.
Za to jeżeli chodzi o samą zawartość Po prostu zacznij, uważam, że jest to pozycja, po którą zdecydowanie warto sięgnąć.

W książce znajdziemy kilkadziesiąt ćwiczeń. Niektóre z nich wymagają rysowania, inne pisania, jeszcze inne łączenia punktów czy wycinania. Są też zadania zmuszające nas do wyjścia z domu, co okazuje się miłym zaskoczeniem, bo rzadko książki tego typu koncentrują się na czymś więcej, niż tylko na pracy z nimi.

Moimi ulubionymi zadaniami z Po prostu zacznij były te związane z pisaniem, bo - jak pokazują poniższe zdjęcia - rysunkowe obnażyły moje słabości. Ale też nie przejmuję się tym za bardzo, bo i tak wykonywanie tych zadań dostarczyło mi mnóstwa frajdy, a w tym wszystkim przecież chodzi o dobrą zabawę i pozbycie się zbędnych blokad:



Co dała mi książka Po prostu zacznij?Uważam, że - nawet jeśli nie spełnia ona swoich głównych zamierzeń - książka ta niesamowicie pobudza kreatywność i wyobraźnię, odpręża i pozwala oderwać myśli od problemów dnia codziennego. Kryje się w niej sporo humoru i potężna dawka inspiracji. Spędziłam z nią kilka tygodni i były to naprawdę twórcze i ciekawie spędzone tygodnie, podczas których wiele razy robiłam rzeczy, których normalnie nie robię - bo czy codziennie układamy wiersze z nagłówków wyciętych z gazet albo analizujemy, na co wydalibyśmy niewyobrażalnie duże pieniądze?

Po prostu zacznij to niezwykle inspirująca pozycja, dlatego też pilnie ją studiowałam i testowałam, które rozwiązania się u mnie sprawdzają, a które nie. Okazuje się, że przy bezwiednym bazgraniu za dużo myślę i analizuję, więc na pewno nie będę tego powtarzać. Za to zadania pisarskie, choćby to polegające na stworzeniu historyjki w oparciu o przypadkowe pierwsze i ostatnie zdanie - rewelacja! Co prawda jego efekt pokazuje, że ewidentnie nie jestem zbyt normalna, ale będę z tego ćwiczenia korzystać regularnie, bo dawno nic nie podkręciło mojej wyobraźni tak, jak właśnie ono:

Miło było także na moment przenieść się wyobraźnią do czasów dzieciństwa i przypomnieć sobie, jak wyglądać miał mój wymarzony dom. Gdybym przyjęła dzisiejszą perspektywę, z pewnością zaprezentowałabym stodołę przerobioną na nowoczesny dom, ulokowaną w sąsiedztwie moich rodziców. Ponieważ jednak jako dziecko nie mogłam takiej wizji mieć, przypomniałam sobie, że zawsze chciałam mieć dom w Bullerbyn i przez okno wysyłać listy do przyjaciółki mieszkającej obok (co zresztą zainspirowało mnie do przesyłania korespondencji na nitce do sąsiadki piętro niżej, która po dziś dzień pozostaje mi bliska):

Jedno z ćwiczeń w Po prostu zacznij ujęło mnie szczególnie. Odkąd wykonałam je przy wykorzystaniu przestrzeni w książce, wykonuję je na co dzień używając do tego celu pustych kartek. Temat nie jest mi obcy, bo pisałam o nim przy okazji recenzji książki Mapologia i korzystam z niego na co dzień, ucząc się języków, ale dopiero teraz odkryłam, że tworzenie map myśli w doskonały sposób odzwierciedla to, co siedzi w naszych głowach i może bardzo pomóc w codziennej pracy nad sobą:

Tak jak zalecał Lee Crutchley, każde z zadań wykonywałam bez zastanowienia, po prostu spontanicznie działając zgodnie z tym, co w danej sekundzie czułam. Powyższa mapa uświadomiła mi, że ważnym elementem mojej codzienności jest tęsknota - uczucie, które tłumię gdzieś w sobie, a które ujawniło się dopiero tutaj. Na co dzień nie myślę o tym, że chciałabym zobaczyć przyjaciółki, które wybyły do Wielkiej Brytanii, czy ciocię i wujka mieszkających w Stanach. Tymczasem kiedy bez zastanowienia kreślę siatkę skojarzeń - okazuje się, że to właśnie do nich wszystko się sprowadza. No i, oczywiście, do marzeń, które wciąż we mnie siedzą oraz do miłości. I, wierzcie mi, niezależnie od jakiego słowa zacznę tworzenie mapy myśli, moje serce zawsze pokieruje mnie do tych kilku najbardziej istotnych dla mnie kwestii.

Ostatnią propozycją autora jest stworzenie listy rzeczy, jakich chcemy dokonać nim "kopniemy w kalendarz". Na potrzeby książki nie tworzyłam nowej listy tego typu, ale jeśli to zagadnienie Was interesuje, zachęcam do lektury wpisu: lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią .
Miło było móc pracować z Po prostu zacznij. Myślę, że dzięki książce tej bardzo dobrze zaczęłam ten rok i cieszę się, że trafiła do mnie w momencie, w którym jej potrzebowałam. Polecam Wam sięgnięcie po nią, bo naprawdę potrafi rozruszać, rozbawić i zainspirować.
Przeczytaj również:
Recenzja książki CalmRecenzja książki i aplikacji YouRecenzja książki Zacznij od dziś

Published on March 05, 2017 12:55
March 4, 2017
Językowe łowy Kreatywy - miesiąc z hiszpańskim

Po tym, jak spędziłam styczeń z francuskim , luty zamierzałam poświęcić nauce czeskiego. Wtedy jednak Tysia , nauczycielka języka hiszpańskiego, rzuciła mi wyzwanie ponownego zmierzenia się z językiem hiszpańskim. Choć powrót do języków, których uczyłam się w przeszłości, zaplanowałam na koniec tego cyklu, postanowiłam przyjąć wyzwanie i przez miesiąc intensywnie uczyć się hiszpańskiego pod okiem profesjonalistki. Warto było! Dawno nie miałam w sobie takiej motywacji do działania, dawno też z samej nauki nie czerpałam takiej radości.
Chcecie wiedzieć, co robiłyśmy? Zapraszam do lektury! A jeśli nie wiecie, o co w tym wszystkim chodzi, przeczytajcie najpierw wpis Start akcji "Językowe łowy Kreatywy" .
Ów plan okazał się jednym z moich najlepszych doświadczeń językowych. Kiedy sama przygotowuję sobie materiały do nauki nieznanego języka, jestem w stanie znaleźć podręcznik, gotowy kurs online czy film w danym języku, ale na tym moje możliwości się kończą. Kiedy jednak plan układa osoba, która danym językiem żyje, jest w stanie przygotować różnorodne materiały - nagrania video, quizy, gry, seriale, ciekawe artykuły i grafiki. Oprócz tego narzuca sensowny plan działania - przygotowuje zadania do wykonania i zdania do nauczenia, na bieżąco też sprawdza, jak sobie radzę. Ważne było dla mnie to, że niemal codziennie musiałam przygotować jakieś nagrania i szybko dowiadywałam się, nad czym muszę wciąż pracować i co skorygować. To niezwykle ważne, bo największym problemem osób decydujących się na samodzielną naukę języka jest niemożność upewnienia się, że w ogóle akcentują i wymawiają słowa prawidłowo. Tymczasem tutaj nie tylko miałam możliwość dowiedzieć się, jak radzę sobie z mową, ale też na bieżąco zadawałam pytania i rozwiewałam swoje wątpliwości.

Oprócz tego, że dzięki temu nieustannie używałam języka, każdego dnia poznawałam także nowe słownictwo. Tutaj pomocny okazał się patron cyklu Językowe łowy Kreatywy - Fiszkoteka , która udostępnia gotowe zestawy słownictwa tematycznego.
Na koniec naszej miesięcznej przygody z hiszpańskim Martyna przeprowadziła ze mną rozmowę (oczywiście na luzie, bez egzaminatorskiej spiny), podczas której sprawdziła, ile zapamiętałam z kursu, ile słownictwa poznałam, w jaki sposób akcentuję słowa i czy radzę sobie z hiszpańskim lepiej, niż miało to miejsce miesiąc wcześniej. Wnioski są krótkie - jest nieźle! Ale oczywiście mnóstwo pracy przede mną.
Hiszpański z Fiszkoteką Kursy do nauki hiszpańskiego dostępne są tutaj w aż dziewięciu wariantach:

Podstawowe słownictwo hiszpańskie - 1500 najważniejszych słów i zwrotów.500 najważniejszych czasowników po hiszpańsku300 najważniejszych określeń po hiszpańsku1000 najważniejszych rzeczowników po hiszpańskuHiszpański w podróży - ponad 500 słówek do nauczenia.Kurs Arcoiris A1 - darmowy kurs hiszpańskiego do podręcznika Arcoíris.Hiszpański w 1 Dzień - bezpłatny kurs, którego twórcy zapewniają, że "w 1 dzień zrobisz tyle, co normalnie przez semestr".Hiszpański: Dzień Drugi - ponad 350 słówek do nauczenia.Hiszpański dla Twojego Dziecka - ponad 560 słówek dla dzieci 4+.
Podczas próbnego miesiąca pod okiem Tysi korzystałam z kursu Podstawowe słownictwo hiszpańskie i przerobiłam jego 15%:

Jak widać - jeszcze sporo materiału do przerobienia przede mną!
Wrażenia po miesiącu z hiszpańskimOdkąd jako nastolatka miałam okazję zasmakować odrobiny wolności w Lloret de Mar i zobaczyć Barcelonę, fascynowałam się językiem hiszpańskim i planowałam kiedyś dobrze go poznać. Uczyłam się go zrywami - pół roku nauki, rok przerwy, pół roku nauki, trzy lata przerwy itd. Nigdy jednak nie poświęciłam się mu w pełni, mimo że biblioteczkę mam wypchaną materiałami do nauki tego języka.
Moim celem na luty było odświeżenie sobie znajomości hiszpańskiego i przekonanie się, czy wciąż budzi on moją fascynację. Okazuje się, że tak - nabrałam wielkiej ochoty, by po tym próbnym miesiącu zgłębiać ten język dalej. Zaopatrzyłam się w hiszpańskie SMARTfiszki , rozpoczęłam kurs Hiszpański 1. ¡No hay problema! (o obu tych źródłach opowiem w osobnych wpisach) i nieustannie szukam inspiracji w materiałach do nauki udostępnianych przez Tysię.
Jedynym problemem, jaki ujawnił się przy okazji mojego powrotu do nauki hiszpańskiego jest podobieństwo tego języka do esperanta . Zawsze uważałam, że kwestia "mylenia języków" to jakiś mit, tymczasem na samym początku na każde zadane mi pytanie w języku hiszpańskim, automatycznie odpowiadałam najpierw w esperancie. Albo jest to kwestia podobieństwa brzmieniowego, albo tego, że po prostu w ostatnim czasie to właśnie ten język najbardziej mnie absorbował. Wciąż zdarza mi się wciskać esperanckie słowa do wypowiadanych zdań po hiszpańsku, ale mam nadzieję, że z czasem się tego problemu pozbędę.

Trzeci miesiąc - czeskiKolejny miesiąc Językowych łowów Kreatywy będzie stał pod znakiem poznawania czeskiego. Fiszkoteka ma w ofercie trzy kursy tego języka. Niestety, już teraz wiem, że nie będzie to łatwy miesiąc. Ale o tym opowiem już w kwietniu. Życzcie mi szczęścia!
Warte przeczytania:
Fiszki online - nauka z FiszkotekąFiszkoteka pełna pozytywnych zmianZagraniczne kursy językoweMultiSłówka - Profesor PedroNauka słówek metodą MultiWords (hiszpański)

Published on March 04, 2017 04:36
March 2, 2017
Pozbądź się stresów i lęków za pomocą treningu relaksacji

Bywa, że nie traktujemy poradników poważnie. Spoglądamy na nie z przymrużeniem oka, lekceważymy, uznajemy za niepotrzebne. Rzeczywiście, jest wiele bezwartościowych książek, których autorzy żerują na naiwności odbiorców, licząc na łatwy zysk i cudzą bezradność. Istnieją jednak również autorzy sprawdzeni i rzetelni. Do tego grona zaliczam trenerkę, socjolożkę i terapeutkę Dagmarę Gmitrzak, której publikacje bardzo sobie cenię. Dziś opowiem Wam o jej najnowszej książce oraz o tym, jak wpłynęła ona na moje życie.
Druga część w sposób szczegółowy przedstawia poszczególne techniki relaksacyjne, wśród których znajdziemy m.in. popularną ostatnio praktykę uważności (mindfulness), muzykoterapię czy technikę opartą na autosugestii. Tutaj też nauczymy się, jak prawidłowo oddychać i jak doskonalić technikę świadomego oddechu.
Trzecia część publikacji dotyczy zagadnień zawartych w jej podtytule, a więc technik relaksacyjnych pozwalających pracować ze stresem, lękiem (np. fobiami) i depresją.
Przy omówieniach każdej z technik przedstawianych w drugiej i trzeciej części książki znajdują się także praktyczne ćwiczenia, które pozwolą w domowym zaciszu praktykować relaksację, leczyć stres i lęk, bezsenność, napięcie i zmęczenie. Oczywiście, nic nie zrobi się samo, a przeczytanie książki to dopiero wstęp do pracy nad sobą i potrzeba naprawdę sporego zaangażowania, aby cokolwiek z lektury tej wynieść. Poza tym - jak podkreśla Dagmara Gmitrzak - metody te mają stanowić uzupełnienie konwencjonalnych metod zwalczania powyższych problemów.

Musicie wiedzieć, że Dagmara Gmitrzak wydała już kiedyś książkę Pokonaj stres dzięki technikom relaksacji , ale ona w przeważającej mierze koncentrowała się na samej teorii oraz kwestii stresu, więc niewiele treści się tutaj powtarza. Jeżeli interesuje Was zgłębienie tego tematu, polecam zakup tamtej publikacji, szczególnie, że dołączona została do niej płyta CD z muzyką relaksacyjną.
Takiej właśnie płyty zabrakło mi przy Treningu relaksacji - uważam, że przedstawiane tam afirmacje mogłyby być ciekawym dodatkiem do książki, a i muzyką relaksacyjną czy kompozycjami przedstawianymi w podrozdziale o muzykoterapii wcale bym nie pogardziła.
Co dała mi książka Trening relaksacji?Przede wszystkim odkryłam, że istnieje coś takiego, jak osobowość typu A, do której - według opisu - naprawdę niewiele mi brakuje. Po drugie, znalazłam idealną metodę relaksacji dla siebie - jest nią wizualizacja, czyli technika kierowanej wyobraźni. Okazuje się, że metodę tę już znam i nawet dość często jej używam, przy czym dopiero teraz odkryłam, jak ją rozwijać i jak korzystać z niej bardziej świadomie.
Oprócz tego nabrałam ochoty, aby bliżej poznać technikę mindfulness, która bardzo by mi się w życiu przydała, więc prawdopodobnie niebawem sięgnę również po jakąś publikację na ten temat.
Zaciekawiły mnie w książce również takie zagadnienia jak filmoterapia i muzykoterapia, które są blisko związane z moimi zainteresowania. Szkoda, że tej pierwszej metodzie autorka poświęciła niewiele miejsca, bo - z mojego punktu widzenia - temat zdecydowanie wart jest poszerzenia.

Na okładce znajdziemy informację, iż książka zawiera 170 ćwiczeń - przetestowałam kilkanaście z tych dotyczących relaksacji i wszystkie związane ze świadomym oddychaniem. Są one różnorodne, jasno skonstruowane i ciekawe. Dzięki nim nie tylko lepiej oddycham i rzeczywiście się relaksuję (choć wyłączenie galopu myśli nie wychodzi mi dość dobrze), ale też nabrałam przekonania, że powinnam wprowadzić pozytywne zmiany w swoim życiu. Dlatego też wróciłam do regularnych treningów i pierwszy raz w życiu w stu procentach świadomie i profesjonalnie kontroluję swoją dietę.
Mam nadzieję, że dzięki dalszej pracy z Treningiem relaksacji nauczę się totalnie odpuszczać wieczne kontrolowanie swojego umysłu i z medytacji i wizualizacji wyciągnę tyle, ile się da.
Wam polecam to samo!
Moja ocena: brak
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 'Czytamy nowości' oraz 'Czytelnicze wyzwanie 2017' (kategoria: Poradnik).
Przeczytaj również:
Recenzja książki Inteligencja sercaRecenzja książki Obudź swoją kreatywnośćRecenzja książki Trening Jaguara

Published on March 02, 2017 08:26
March 1, 2017
Najlepsze kanały fitnessowe na YouTube - z kim warto ćwiczyć?

Czy ktoś z Was obiecał sobie, że w tym roku powróci do formy i będzie zachwycać otoczenie piękną i zdrową sylwetką? A wiecie, że to właśnie dziś powitaliśmy meteorologiczną wiosnę? To oznacza, że letnie miesiące coraz bliżej, a forma nie zrobi się sama. Dlatego właśnie dziś opowiem o dziecięciu moich ulubionych kanałach z ćwiczeniami, dzięki którym odkryjecie, że aktywność fizyczna może dostarczać mnóstwa radości i przyjemności. Zapraszam do przeglądu!
Nie musicie grzebać w książkach z ćwiczeniami i próbować rozgryźć, jak się poruszać. Nie musicie kupować drogich zestawów DVD ani specjalistycznych sprzętów. Filmiki na YouTube są udostępniane całkowicie za darmo i można korzystać z nich o każdej porze dnia i nocy. Wygodniejszego i tańszego rozwiązania nie znajdziecie!
Najlepsze kanały fitnessowe na YouTubeWybrałam 10 kanałów, z których sama korzystam, które śledzę i które pomagają mi w powrocie do formy i w zgubieniu pociążowych kilogramów. Oto one:
Tiffany Rothe

Ci, którzy mnie znają, doskonale wiedzą, że jestem najwierniejszą polską fanką Tiffany Rothe. Od lat uwielbiam, polecam i promuję jej treningi. Są różnorodne, ciekawe, pełne pozytywnej energii, a ich efekty po prostu zachwycają.
Jeżeli chcecie przeczytać omówienie poszczególnych ćwiczeń i zobaczyć ich efekty, zapraszam do lektury wpisu: trening z Tiffany Rothe . Natomiast jeżeli chcecie zapoznać się z gotowym programem z wykorzystaniem jej ćwiczeń, przeczytacie o tym we wpisie Trening z Tiffany Rothe - plan na 6 dni .
Blogilates

Cassey Ho to przesympatyczna babeczka, która ujmuje pogodą ducha i charyzmą. Jej autorska metoda treningowa - POP Pilates - inspirowana jest pilatesem, ale w jej interpretacji nie ma miejsca na spokojne rozciąganie i relaksującą muzykę. Treningi na kanale Blogilates są energetyczne, a sama trenerka jest tak entuzjastyczna, że nie ma tutaj miejsca na nudę.
AP Fitness

Kanał Angeliki Pióro odkryłam, kiedy byłam w ciąży i szukałam bezpiecznych ćwiczeń dla kobiet w moim stanie. Znalazłam tam mnóstwo inspiracji i pozostałam fanką AP Fitness do dziś. Na kanale znajdziemy m.in. treningi dla ciężarnych, programy treningowe po porodzie i propozycje ćwiczeń z dzieckiem. Angelika Pióro wypełniła poważną lukę na rynku treningów fitness i zasługuje na szczególne uznanie.
Fitappy2

Agnieszka od dawna nie publikuje nowych treningów, ale do jej kanału mam ogromny sentyment. To dzięki jej treningom przekonałam się do ćwiczeń z fit ballem i bardzo polubiłam tę formę aktywności. Fitappy2 to kanał pełen dobrej energii, ciekawostek i zróżnicowanych treningów, prowadzony przez Polską dziewczynę mieszkającą w Stanach. Polecam.
ZuzkaLight

Chyba nie ma nikogo, kto nie słyszałby o pochodzącej z Czech Zuzce, która stworzyła znany na całym świecie program treningów ZWOW. Na jej kanale znajdziecie kilkaset filmików z ćwiczeniami - niektóre trwają tylko 10 minut inne 30, więc każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, w zależności od tego, jakim czasem na trening dysponuje.
XHIT Daily

Chcecie mieć tyłeczek jak Beyonce, brzuch jak Jessica Alba albo ramiona jak Maria Szarapowa? Marzy Wam się figura któregoś z aniołków Victoria's Secret? Proszę bardzo! Na kanale XHIT Daily znajdziecie sporo naprawdę niełatwych treningów, które rzeźbią ciało i palą zbędny tłuszczyk. Spróbujecie raz i już się nie oderwiecie!
BeFiT

Kanał BeFiT gromadzi treningi różnych mniej lub bardziej znanych trenerów. Mnie przyciągnęła tutaj osoba Jillian Michaels, której treningi uwielbiam i która potrafi wycisnąć ze mnie siódme poty. Treningi proponowane na tym kanale są tak różnorodne, że powinny zainteresować każdego, kto szuka czegoś nowego dla siebie.
Good Health 24/7

Choć Good Health 24/7 oferuje kilka różnych programów, ja skupiam się na tych przygotowanych przez hinduską modelkę Bipashę Basu. Jej trening 30 Mins Aerobic Dance Workout jest moim absolutnym hitem. Wspaniale się przy nim bawię, mimo że nie da się tutaj uniknąć zadyszki. Treningi Bipashy są energetyczne, wypełnione rewelacyjną muzyką i naprawdę ciekawe.
Odchudzanie Bez Kitów

Na kanale Odchudzanie Bez Kitów znajdziemy bardzo dobrze i rzetelnie przygotowane treningi Natalii Gackiej, a oprócz tego porady żywieniowe i gotowe programy treningowe na konkretne partie ciała. Znajdą tutaj coś dla siebie również mężczyźni oraz osoby, którym tak naprawdę ćwiczyć się nie chce. Dla każdego coś miłego!
POPSUGAR Fitness

Na kanale POPSUGAR znajdziecie mnóstwo różnorodnych treningów, w tym takie ciekawostki jak treningi gwiazd i znanych trenerów oraz gotowe programy dla ciężarnych. Oprócz kilkuset treningów o różnym stopniu trudności i różnej długości, znajdziecie tam również mnóstwo smacznych i zdrowych przepisów.
Warto zwrócić uwagę na to, że na YouTube można znaleźć również bardzo dobre treningi Mel B . Była gwiazda Spice Girls nie prowadzi jednak swojego kanału, a jej filmiki umieszczają w sieci przypadkowi użytkownicy. Polecam korzystać z dziesięciominutowych treningów Melanie, bo są ciekawie skomponowane i - co najważniejsze - skuteczne!
Macie jakieś doświadczenia z ćwiczeniami z YouTube? Które treningi i kanały fitnessowe uznajecie za najciekawsze?
Warte przeczytania:
W zdrowym ciele... Czyli kilka słów na temat mojej dietyBrazil Butt Lift - podnosimy i rzeźbimy pośladki!Łatwy sposób na wąską talię - Twister

Published on March 01, 2017 10:09
February 27, 2017
Czytaj z Zosią #18

W osiemnastej odsłonie spotkań z książeczkami Zosi, przedstawimy Wam trzy naprawdę ciekawe propozycje od wydawnictwa Nasza Księgarnia , które zachwycą nie tylko dzieci, ale i dorosłych. Powrócimy do sielskiego świata Astrid Lindgren, będziemy podróżować w czasie i odwiedzimy kilkadziesiąt wspaniałych miast. To co? Wybierzecie się z nami?

Ależ ta książka jest gigantyczna! A jaka niesamowita! Opowiada o plemieniu szalonych królików, które wybierają się na poszukiwanie mitycznej Niebieskiej Marchewki. Żeby ją odnaleźć, będą musiały podróżować w czasie i odkrywać najróżniejsze zakątki historii...

Nasz przewodnik - wesoły Króliczek, opowie nam o historii króliczego plemienia, która sięga czasów prehistorycznych, obejmuje okres antycznego Rzymu i Średniowiecza i sięga aż po czasy wojen i podboju kosmosu!

Publikacja pełna jest ciekawostek historycznych i kulturowych i stanowi doskonały pretekst do opowiedzenia dziecku o dawnych czasach i o tym, jak życie ludzi (i królików!) zmieniało się na przestrzeni wieków.


Tym, co zwraca w przypadku W poszukiwaniu Niebieskiej Marchewki szczególną uwagę, jest oczywiście warstwa graficzna. Książka jest wydana przepięknie, a jej ilustracje zachwycają mnogością szczegółów i barw.

W poszukiwaniu Niebieskiej Marchewki to niezwykła publikacja, która nie tylko poszerza wiedzę i oczarowuje mnóstwem ciekawostek, ale też rozwija wyobraźnię i pozwala ćwiczyć spostrzegawczość. I to nie tylko u dzieci, bo trudno byłoby mi znaleźć dorosłego, który nie lubiłby książek służących do wyszukiwania. One są po prostu genialne i ponadczasowe!

Książka wydana jest w twardej oprawie, ale nie na grubym papierze, więc jeśli chcecie ją sprawić młodszym dzieciom (ma oznaczenie 0-10 lat), musicie liczyć się z ewentualnymi zniszczeniami lub po prostu zawsze towarzyszyć maluchom podczas zabawy z książką. Moja dwulatka jest nią zachwycona!
I ja także!
Atlas miast, Georgia Cherry, Martin Haake

Atlas miast w swojej formie odrobinę przypomina przedstawianą wyżej książkę Sébastiena Telleschiego - tzn. również jest gigantyczna (34cm wysokości) i również wydana w twardej oprawie i na niezbyt grubym papierze. Przeznaczona jest dla dzieci w wieku 6-10 lat, ale z powodzeniem możecie ją sprawić również przedszkolakom. O ile - jak wspomniałam wyżej - będziecie aktywnie uczestniczyć w jej przeglądaniu.

Publikacja w niezwykły sposób przedstawia 30 najsłynniejszych miast świata. Wśród nich znajdują się: Lizbona, Barcelona, Londyn, Amsterdam, Paryż, Rzym, Berlin, Helsinki, Oslo, Kopenhaga, Sztokholm, Ateny, Stambuł, Praga, Budapeszt, Moskwa, Montreal, Toronto, Chicago, Nowy Jork, San Francisco, Meksyk, Rio de Janeiro, Buenos Aires, Warszawa, Hongkong, Tokio, Seul, Mumbaj oraz Sydney.

Książka zachwyca dbałością o detale. Pełna jest barwnych ilustracji i przykuwających oko szczegółów. Dowiadujemy się z niej, gdzie znajduje się dane miasto, co warto w nim zjeść, gdzie się udać i co zwiedzić, a także odkrywamy z jaką ważną postacią się ono wiąże.

U starszych dzieci książka może obudzić fascynację geografią, historią i kulturą. Pokazuje ona piękno i różnorodność świata, pełna jest ciekawostek i ważnych symboli.
Dla młodszych dzieci może stanowić pretekst do zabawy w spostrzegawczość. Na każdej bowiem stronie przygotowane mamy małe zadanie:

Choć Atlas miast teoretycznie przewidziany jest dla maksymalnie dziesięciolatków, uważam, że skorzystają z tej publikacji również nastolatkowie czy nawet dorośli. Sama jestem oczarowana formą tej książki, odkryłam dzięki niej wiele nieznanych dotąd faktów i na nowo obudziłam w sobie pragnienie podróżowania i zgłębiania geograficznych ciekawostek. To aktualnie jedna z moich ulubionych książek w biblioteczce Zosi.

Polecam Wam Atlas miast z całego serca. Obok przedstawionej wcześniej publikacji W poszukiwaniu Niebieskiej Marchewki może stanowić prawdziwą ozdobę dziecięcej biblioteczki.
Przygody dzieci z ulicy Awanturników, Astrid Lindgren

Zaliczyłam w ubiegłym roku dwa sentymentalne powroty do twórczości Astrid Lindgren. Jedno z nich było tragiczne w skutkach, odkryłam bowiem, że Pippi Pończoszanka - jedna z moich ulubionych bohaterek literackich , zdecydowanie nie potrafi podbić dorosłego serca i po latach bardziej mnie odpycha niż wzbudza moją sympatię.
Na szczęście zupełnie inaczej było w przypadku Dzieci z Bullerbyn - jednej z najważniejszych książek mojego życia i jednej z ukochanych szkolnych lektur . Spotkanie po latach okazało się równie udane, jak spotkanie w dzieciństwie i wciąż uważać będę, że to jedna z najfantastyczniejszych książek, jakie znam.
Na tych dwóch tytułach moja znajomość twórczości Astrid Lindgren się zamknęła, jednak w ostatnich tygodniach czytałam Zosi i odkrywałam wraz z nią Przygody dzieci z ulicy Awanturników - publikację, która stanowi zbiorowe wydanie książek Dzieci z ulicy Awanturników oraz Lotta z ulicy Awanturników.

Książka opowiada o przygodach małej Lotty - kapryśnej dziewuszki o niepokornym charakterku - oraz jej starszego rodzeństwa - Jonasa i Mii Marii. Dzieciaki są rezolutne i pełne wyobraźni, a ich dzieciństwo przepełnione radością i sielskością. Przygody małej zgrai z ulicy Awanturników (a właściwie: Garncarzy) przypominają o uroku prostego życia, wartości przyjaźni i niezwykłej mocy, jaką może nieść dziecięca fantazja.

Starszemu pokoleniu książka przypomni o tym, jak kiedyś wyglądało dzieciństwo pełne przygód, beztroski i radości, zaś młodszemu podpowie, jak ciekawie można spędzić czas w towarzystwie rówieśników. Oczywiście, niektóre przygody bohaterów mogą zagwarantować rodzicom pojawienie się paru nowych siwych włosów, ale w tym wszystkim kryje się mnóstwo humoru, uroku i piękna.
Klimatem książka mocno przypomina kultowe Dzieci z Bullerbyn dlatego polecać ją będę starszym i młodszym - bo ma w sobie magię, która przyciągnie każdego.
Moja ocena: 9/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 'Grunt to okładka', 'Czytamy nowości' oraz 'Czytelnicze wyzwanie 2017' (kategoria: Książka, której akcja dzieje się na wsi).
Przeczytaj pozostałe wpisy z cyklu Czytaj z Zosią.
Mam nadzieję, że znaleźliście dla siebie i swoich maluchów coś interesującego.

Published on February 27, 2017 06:47
February 26, 2017
Jak wygląda życie z rakiem?

Pamiętam kampanię Zbieramy na cycki, nowe fryzury i dragi, pamiętam początki fundacji Rak'n'Roll, natomiast o osobie, która fundację tę założyła i która za wspomnianą akcję odpowiadała, wiedziałam dotąd niewiele. Na początku roku obejrzałam przepiękny film Chemia, natomiast kilka dni temu sięgnęłam po książkę Magda, miłość i rak, by po chwili zorientować się, że losy bohaterki czytanej książki stanowiły inspirację dla jednego z najlepszych polskich filmów, z jakimi miałam ostatnio do czynienia.
Teraz już wiem, kim była Magda Prokopowicz i mam takie poczucie, że już na zawsze zostanie ona w moim świecie...
Bo taka właśnie była bohaterka książki (i filmu dokumentalnego) Aliny Mrowińskiej - rozkoszowała się pięknem świata, celebrowała każdą chwilę, nie poddawała się chorobie i prawdopodobnie jako pierwsza w Polsce tak otwarcie mówiła o raku, publicznie go oswajała, żyła z nim we względnej w zgodzie, a także uczyła tego innych.
Książka Magda, miłość i rak przepełniona jest widmem śmierci, ale przede wszystkim odnaleźć w niej można nadzieję i zrozumienie. Niezależnie od tego, czy rak obecny jest w życiu naszym lub naszych bliskich, możemy odnaleźć w tej historii odpowiedzi na swoje pytania, możemy znaleźć pokrzepienie. Magda Prokopowicz ujmuje tutaj optymizmem i szczerością, ale nie jest to książka naznaczona lukrem czy fałszem. Zarówno główna bohaterka, jak i jej mąż, wylewają tutaj wiele gorzkich słów - pod adresem choroby, pod adresem życia. Nie znajdziemy tu żalu o niesprawiedliwość losu, ale za to natkniemy się na opowieści ludzi, którzy na różne sposoby musieli oswajać chorobę. Bartosz Prokopowicz mówi wprost, że momentami sam marzył o tym, by mieć raka. Bo dla innych liczyła się tylko choroba - a przecież na jej tle wszystko wydaje się błahostką.
Ta książka pozwoli osobom chorym zrozumieć, jak można w pozytywny sposób wykorzystać to, co je spotkało. Ich bliskim uświadomi, że też mają prawo się skarżyć, że też mają prawo prosić o pomoc. Zaś wszystkim tym, którzy z rakiem nie mają nic wspólnego, uświadomi, jak ważne jest dostrzeganie piękna w tym, co nas otacza i jak można walczyć z przeciwnościami losu.
Magda, miłość i rak to nie jest lektura łatwa, płakałam przy niej wielokrotnie, ale też cieszyłam się każdym zapisanym w niej słowem. Przyznam, że rzadko czytuję książki o chorobach, o umieraniu. Jestem jedną z tych osób, które odwracają oczy. Teraz wiem, że niepotrzebnie - bo lektura tej książki była dla mnie niezwykle cenną lekcją życia.
Moja ocena: brak
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 'Pod hasłem', 'Grunt to okładka', 'WyPożyczone', 'Łów Słów', 'Czytelnicze wyzwanie 2017' (kategoria: Wywiad-rzeka).

Chemia
Chemia w reżyserii Bartosza Prokopowicza nie przyjęła się w Polsce dobrze. Większość opinii na jakie się natknęłam, kazały mi przed seansem myśleć, że czeka mnie męczarnia z kolejną marną polską produkcją. Tymczasem okazało się, że jest to film idealnie skrojony pod mój gust.
Już w książce Magda, miłość i rak Prokopowicz zapowiadał, że tworzy film, który ma opowiadać o raku z różnych perspektyw, w tym również z perspektywy organizmu chorej kobiety. Zabieg ten na ekranie z pewnością nie przemówi do każdego, ale ja właśnie taki niepowtarzalny klimat, taki surrealistyczny sznyt bardzo lubię.
Przemawia zresztą do mnie cała estetyka tego filmu - jego poetyckość, teatralność, przerysowanie. Trudno właściwie mówić tu o przerysowaniu teraz, kiedy przeczytało się rozmowę z Magdą Prokopowicz oraz jej bloga. To, co wydawało mi się tylko kreacją stworzoną na potrzeby filmu, okazuje się wiernym odtworzeniem rzeczywistości. Pierwowzór głównej bohaterki filmu był właśnie takim kolorowym ptakiem, który wymykał się schematom i pokazywał środkowy palec ciężkiej chorobie, a jednocześnie musiał walczyć z problemami dnia codziennego.
Chemia to piękny film, który mocno we mnie uderzył. To przepełniony barwami hołd składany miłości do drugiego człowieka, miłości do życia i samego siebie. Podobnie jak w książce i prawdziwym życiu Magda, tak tutaj Lena, musi oswajać się z nowym ciałem, brakiem włosów, ciekawskimi spojrzeniami i zszarganymi nerwami partnera. Ale walczy, bo kocha życie.
Łeb do słońca, zwykła mawiać założycielka fundacji Rak'n'Roll. Zapamiętajcie to sobie.
Moja ocena: 9/10
Nie wiem, na ile znana jest Wam historia Magdaleny Prokopowicz, ale zachęcam do tego, byście ją poznali. Bez przymykania oczu i odwracania głowy.

Published on February 26, 2017 05:08
February 23, 2017
Konkurs i parę newsów prosto od Papierowego Księżyca

Dla wszystkich spragnionych ciekawostek i nowości z rynku wydawniczego mam dziś parę ciekawych wieści od wydawnictwa Papierowy Księżyc. Będzie też o konkursie, któremu patronuję, a który pozwoli Wam zadać pytania bardzo ciekawemu autorowi. Zapraszam!

Książę Głupców
Bestsellerowy świat Rozbitego Imperium powraca w nowej trylogii Marka Lawrence'a. Trylogia Wojna Czerwonej Królowej jest osadzona w tych samych realiach, które znamy z poprzednich powieści tego autora: Książę Cierni, Król Cierni i Cesarz Cierni.
Tym razem staje przed nami bohater inny niż Jorg Ancrath, ale nie mniej wyrazisty, dzięki czemu nowa trylogia Marka Lawrence'a jest z jednej strony powrotem w dobrze znane strony, ale z drugiej zupełnie nową wyprawą, która udowodni, że Mark Lawrence nie bez powodu uznawany jest za jedno z największych objawień gatunku fantasy ostatnich lat.
więcej informacji
Siedem minut po północy
Światowy bestseller!
Niezwykła książka, która stała się inspiracją dla filmu z udziałem gwiazd Hollywood.
Wyjątkowa opowieść o miłości i stracie, o chłopcu, który musi stawić czoła prawdzie oraz potworach, które czasami goszczą w naszym życiu, zmieniając je na zawsze.
Arcydzieło współczesnej literatury dla każdego wrażliwego czytelnika od lat 10 do 110! Jedna z tych książek, które zmieniają Twoje spojrzenie na świat i życie, które uczą empatii i humanizmu. Jedna z tych książek, których nie możesz przegapić!
więcej informacji
O pierwszym wydaniu ilustrowanym Siedmiu minut po północy możecie przeczytać w mojej recenzji . Cieszę się, że na rynku pojawiło się wznowienie, ponieważ ta książka naprawdę zasługuje na to, by jak najwięcej osób ją poznało.
Zachęcam również do przeczytania recenzji filmu Siedem minut po północy , który może nie robi tak powalającego wrażenia jak książka, ale jest naprawdę dobry.
Konkurs z książkami Marka Lawrence'a

Razem z Portalem Księgarskim oraz wydawnictwem Papierowy Księżyc organizujemy konkurs, w którym wygrać można książki Marka Lawrence'a. Główną nagrodą jest pakiet Trylogia Rozbite Imperium + nowość Książę Głupców. Po więcej informacji zapraszam na stronę konkursu .
Zapowiedzi Papierowego Księżyca

Już w marcu do księgarń trafi nowe wydanie znakomitej powieści Cień i kość (zobaczcie, jakie wrażenie zrobił na mnie pierwszy tom trylogii Grisza ), a także kolejna część przygód pewnej wrednej rudej wiedźmy - Wiedźma: Opiekunka (więcej informacji tutaj ). Znakomicie zapowiadającą się nowością marcową jest także Miasto schodów Roberta Jacksona Bennetta.
W kolejnych miesiącach do księgarń trafi także długo wyczekiwana książka Marissy Meyer - Bez serca , porównywana do Zabić drozda wielokrotnie nagradzana Skrzywiona litera Toma Franklina, wznowienie niesamowicie poruszającej Ladacznicy ( recenzja ) oraz opowieść o zombiakach - Armagedon dzień po dniu J.L. Bourne'a.
Jeżeli bywacie na Goodreads, możecie zobaczyć, że miałam okazję redagować kilka wczesnych książek Papierowego Księżyca (mój profil autorski ). Za kilka miesięcy będziecie mieli okazję sprawdzić efekty moich nowych dokonań w przypadku kilku naprawdę znakomitych książek - The Enchanted Rene Denfeld, Unbecoming Jenny Downham oraz Ketchup Clouds Annabel Pitcher ( Moja siostra... tej autorki to jedna z niewielu książek, które otrzymały ode mnie ocenę 10/10).
Będzie się działo, prawda?

Published on February 23, 2017 11:59