Rafał Kosik's Blog, page 70

December 2, 2012

Czy SF jest jeszcze potrzebne

Celowe postarzanie ideiJeśli popatrzymy w księgarniach na półki z fantastyką, zauważymy, że SF jest w zdecydowanej mniejszości. W tłumie smoków, wampirów, wróżek, krasnoludów i czarowników rakieta kosmiczna trafia się rzadko. I niestety trafiać się będzie coraz rzadziej. Autorzy fantastyki naukowej stawiają sobie za cel pisanie w zgodzie z aktualnym stanem wiedzy, a coraz mniej ludzi chce o tym czytać. Klasyczna powieść lub opowiadanie SF powinno się opierać na pomyśle naukowym i wokół tego pomysłu powinna się rozwijać podporządkowana mu akcja. Oczywiście współczesna powieść rzadko traktuje tę zasadę tak śmiertelnie poważnie. Częściej używa się nauki jedynie do uatrakcyjnienia opowiadanej historii, dodania smaczków. Większość powieści obroniłaby się, nawet gdyby całą tę naukowość z nich usunąć.


SF jest dziś trudniejsze do pisania niż kilkadziesiąt lat temu. I trudniejsze do czytania. Nauka staje się coraz mniej zrozumiała dla przeciętnego człowieka. Autor, by przekazać czytelnikowi wiedzę na temat, dajmy na to, komputera kwantowego, stoi przed dylematem, czy opisać na dziesięciu stronach zasadę jego działania, czy ograniczyć się do stwierdzenia, że działa szybciej i żre mniej prądu. W pierwszym przypadku przeciętny czytelnik zostanie zanudzony, w drugim czytelnik zaawansowany poczuje się rozczarowany. Paradoksalnie więc, im lepiej napisane SF, tym mniejszy krąg odbiorców.


Verne czy Wells nie mieli takich dylematów – opis maszyny parowej lub silnika elektrycznego zajmował pół strony, a średnio rozgarnięty czytelnik mógł ten opis ogarnąć umysłem. Dziś wiedza jest coraz bardziej specjalizowana i większości ludzi zaczyna przypominać magię. Kiedyś sam potrafiłem naprawić niemal każdą część w moim samochodzie. Dziś nie potrafi tego nawet mechanik – ten, który się zna na elektryce, nie dotknie się do skrzyni biegów, a ten od skrzyni biegów nie ma pojęcia o klimatyzacji. Współczesny samochód jest dziełem kilku tysięcy specjalistów wąskich dziedzin i podobnie rzecz się ma z dowolnym produktem zaawansowanych technologii. Nie istnieje człowiek, który wie, jak działają wszystkie części nowoczesnej maszyny.


Autor, który się uprze, żeby napisać opowiadanie o komputerze kwantowym, będzie musiał poświęcić sporo czasu na poznanie wielu dziedzin wiedzy, a w miarę zagłębiania się w researchu będzie napotykał coraz bardziej rozgałęzione problemy. Będzie musiał znaleźć wielu specjalistów, którzy mu opowiedzą o tym komputerze w sposób zrozumiały, bez użycia specjalistycznego słownictwa obowiązującego w ich bardzo wąskich dziedzinach. Problem leży w tym, że żaden z naukowców zajmujących się projektowaniem komputera kwantowego nie będzie potrafił opowiedzieć o nim bez specjalistycznego słownictwa. To tak, jakby mówić o gotowaniu, nie używając nazw potraw. Potrzebny będzie więc pośrednik, na przykład konstruktor zwykłych komputerów, który przetłumaczy autorowi, co tamci mieli na myśli. W końcu autor będzie musiał wyjaśnić to czytelnikowi, używając jeszcze prostszych słów. Czyli… że działa szybciej i żre mniej prądu. Po co więc się starać?


Obecnie wiedza generowana i gromadzona przez ludzkość podwaja się co kilka lat. Jednak spektakularne odkrycia zdarzają się coraz rzadziej. Następuje raczej monotonny proces doskonalenia już istniejących technologii. To nie jest wdzięczna baza do plecenia fabuł. Jak, bez wizji katastroficznych, opisać w ciekawy sposób wyniki prac CERN-u? Jak opowiedzieć o szczepionce przeciwko AIDS bez posługiwania się thrillerem medycznym? Można się emocjonować pierwszym startem wahadłowca, lecz nie drobnymi zmianami konstrukcyjnymi przed sto pięćdziesiątą ósmą misją.


Ludzie są coraz mniej ciekawi obrazu prawdziwego świata. Nie chcą wiedzieć, jak działa komputer, smartfon, odtwarzacz MP3, kuchenka mikrofalowa. Kuchenka ma podgrzewać potrawy, a nie być przedmiotem dociekań użytkownika. Pani domu jest zbyt zajęta ciekawszymi sprawami, by analizować sposób, w jaki zupa robi się ciepła. Kuchenka, dopóki działa, jest tan samo interesująca, jak ściana za nią. Dobrowolnie głupiejemy, a SF w niemiły sposób próbuje nam w tym przeszkodzić. A skoro nie nadążamy za światem, to wmawiamy sobie, że nie musimy go gonić. I wybieramy piękny eskapizm fantasy.


Zaawansowana technologia nie jest ciekawa, autorzy coraz częściej skupiają się więc na zjawiskach społecznych, na człowieku i jego świecie wewnętrznym. Nasza wiedza z psychologii i socjologii ewoluuje wolno i pozwala się ogarnąć umysłem przeciętnie inteligentnemu czytelnikowi. Wydaje się, że od socjologicznego SF nie ma odwrotu, i niestety dobra powieść nie może już traktować bohaterów jak ruchomych elementów scenografii, służących tylko opisaniu genialnego wynalazku profesora X. Żeby przetrwać, SF musi zmięknąć, stać się bardziej elastyczna i zmniejszyć ilość „S” na korzyść „F”. W przeciwnym razie gatunek straci najlepszych autorów, którzy sfrustrowani niedocenianiem zajmą się czym innym i zostanie tylko garstka nerdów z wypiekami na twarzy czytających dziesięciostronicowy opis działania komputera kwantowego.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on December 02, 2012 06:27

November 23, 2012

Akcenty polskie w Tajlandii

Po trudach prac nad filmem i książką udaliśmy się na krótkie (acz pracowite, jak się już okazało) wakacje na drugi koniec świata. Relacja z pobytu w Bangkoku już się szykuje, natomiast tak na szybko pragnę się podzielić z Wami polskimi akcentami, które zauważyłem przez pierwsze dwa dni. Jak się łatwo domyśleć, nie były to produkty zaawansowanej technologii - Zelmera, Diory, Unitra ani FSO Poloneza nie zaobserwowałem. Była to natomiast polska wódka Belvedere, stojąca na honorowym miejscu minibarku w pokoju hotelowym.


Wódka wódką, przejdźmy do kultury, bo jej dotyczył drugi akcent. Nie były to wprawdzie billboardy z Behemotem, ale i tak poczułem się usatysfakcjonowany. Akcent objawił się podczas przerwy w pracy tajskiego kierowcy tuk-tuka (to coś podobnego do rikszy). Polska kultura trafiła więc pod tajskie strzechy. Na poniższym filmiku dowód na to, że nie zmyślam.



 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 23, 2012 00:02

November 16, 2012

Tough Jeans TH6618A

Tough Jeans TH6618A Tough Jeans to firma produkująca drogie ciuchy i dodatki dla japońskich emo, którzy lubią klimaty postapokaliptyczne, ale wpadają w panikę, gdy w lodówce zabraknie ich ulubionego soczku z pędów bambusa. Jeśli jednak pominąć ten background kulturowy, to okazuje się, że ich produkty są bardzo wysokiej jakości, a potrafią być i praktyczne.


Wspomniany w tytule tajemniczy przedmiot TH6618A to mała torba na drobiazgi. Większość ludzi nie nosi przy sobie żadnych drobiazgów, ewentualnie nosi ale gubi. Jednak istnieje pewna grupa, nazwijmy ją elitą społeczeństwa, która lubi być przygotowana na niespodziewane sytuacje. To wiąże się z targaniem ze sobą pewnej liczby przedmiotów, określanych często z angielska EDC (Every Day Carry). Są to przedmioty takie jak latarka, scyzoryk, ale również guma do żucia i paczka chusteczek do nosa. Tego typu pierdółki można upychać po kieszeniach, a można wrzucić do małej torby.


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Torba Tough Jeans TH6618A składa się z jednej dużej kieszeni z przegródką i tasiemką z karabińczykiem na klucze oraz małej zapinanej na rzep. Można ją nosić na dwa sposoby: przypiąć do paska spodni jako waist bag lub na ramieniu. Drugi sposób jest too gay for me, więc skupię się na zaletach sposobu pierwszego. A właściwie na jego wadach. A jeszcze właściwiej na sposobie ich usunięcia. Wady są dwie. Po pierwsze mocowanie do paska spodni jest realizowane dwoma wąskimi paskami skóry, z których każdy zapina się na dwa zatrzaski (napy). Bardzo to wątpliwe, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, bo wystarczy zaczepić o poręcz w autobusie i wszystko się rozepnie. Po drugie torba jest na tyle elastyczna, że suwak nie daje się rozpiąć jedną ręką.


Na pierwszy ogień poszła owa wkurzająca miękkość suwaka, wymagająca przytrzymania drugą ręką, by go rozpiąć lub zapiąć. Wyjąłem płaską sprężynę ze starej wycieraczki samochodowej, wyciąłem z niej dwa odcinki o wymaganej długości, wygiąłem w odpowiedni kształt, spiłowałem ostre końcówki i zaszyłem między skórą a podszewką wzdłuż suwaka. OK, nie zaszyłem, nie chciało mi się - przymocowałem zszywkami zrobionymi z drutu. Końcówki nadprutych oryginalnych szwów zabezpieczyłem klejem, by się nie pruły dalej.


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Druga modyfikacja polegała na lepszym zabezpieczeniu mocowania do paska. Dodałem zapinaną na rzep szlufkę utrzymaną w stylistyce torby. Szlufkę uszyłem z materiału z nogawki starych spodni.


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Tough Jeans TH6618A


Oczywiście wiem, że prościej było kupić inną torbę, jednak dla tej małej satysfakcji obejrzenia efektu pracy własnych rąk warto było podłubać.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 16, 2012 17:33

November 15, 2012

Celowe postarzanie idei

Celowe postarzanie ideiTo jedna z tych teorii spiskowych, które okazały się prawdziwe: zamierzone postarzanie przedmiotów w celu napędzenia koniunktury. Zaczęło się od porozumienia producentów żarówek. Umówili się oni, że żadna żarówka nie może świecić dłużej niż ściśle określony czas, choć technologicznie bez problemu można by ją wykonać tak, by świeciła dziesieć razy dłużej. Porozumienie sformalizowano pod postacią tajnego trustu, który kontrolował swoich członków i wymierzał kary finansowe, jeśli czyjeś żarówki świeciły dłużej. Po wielkim kryzysie w latach trzydziestych celowe postarzanie produktów zaczęło wchodzić do kanonu polityki producentów wszelkich dóbr konsumpcyjnych. Cóż to oznacza w praktyce? Mniej więcej tyle, że nawet jeżeli lubisz swój odtwarzacz DVD, nawet jeżeli nie potrzebujesz nowego, to i tak zostaniesz zmuszony do kolejnego zakupu. Twój obecny odtwarzacz pewnego dnia zwyczajnie odmówi współpracy. Jakiś mały chip wewnątrz uzna bowiem, że już się naoglądałeś i nie będzie to dysfunkcja, awaria, wada konstrukcyjna. Nie, chip zrealizuje program zapisany przez producenta. To będzie efekt działania z premedytacją.


Można się oburzać, można pisać skargi lub felietony. Nie zmienia to faktu, że świat jaki znamy, istnieje dzięki celowemu postarzaniu produktów. To podstawa rozwoju gospodarczego tego i ubiegłego wieku, podstawa postępu i naszego dobrobytu. A jak się skończy? Prawdopodobnie źle, bo nie można się w nieskończoność rozpędzać. Ale zatrzymać tego też nie ma jak. Kto pierwszy zwolni, tego zadepczą. Jesteśmy wyznawcami kultu wzrostu i tragedią nie jest nawet spadek, tylko już samo spowolnienie tego wzrostu. Przykrą konstatacją jest tak naprawdę dopiero to, że konsumenci, czyli my, nie jesteśmy podmiotami całego procesu. Postęp istnieje dla samego postępu i jest bytem niezależnym, traktującym nas jak żywicieli. Wystarczy popatrzeć na megaotyłych Amerykanów, w których koncerny branży spożywczej ładują coraz więcej kalorii. Nie dzieje się to przecież w trosce o zdrowie bądź dobre samopoczucie konsumentów, tylko by napędzać rozwijający się przemysł produkcji i przetwórstwa żywności. No ktoś przecież musi zeżreć to, co wyjdzie z fabryki.


Nie inaczej jest z kulturą. Makulaturyzacja literatury, o której już kiedyś pisałem, polega na celowym wydawaniu byle jakich książek, które mają zostać kupione, przeczytane i zapomniane, by zrobić miejsce następnym. Dla rynku nie jest dobrze, jeśli czytelnik ma biblioteczkę, a w niej ulubione książki, do których co jakiś czas wraca. W zalewie miałkich popowych książek, filmów, muzyki, coraz rzadziej zdarza się dzieło, które wyskoczy na tyle ponad przeciętność, że przetrwa lata. Jak inaczej wytłumaczyć nawet nie miałkość, ale niemal całkowitą padakę polskiej muzyki pop? Starych utworów Kultu można słuchać w kółko, nowych niekoniecznie. Nie chodzi tylko o to, że wydawcy zachodni nie chcą konkurencji dla swoich produktów. Tam dzieje się to samo. Maź miałkiej kultury leje się do umysłów konsumentów w coraz szerszym strumieniem. Zunifikowane, uproszczone przekazy działają jak smar na synapsy, mają ułatwić szybki przerób, wydalenie i zassanie nowej porcji. Przemiana kultury, tak i przemiana materii, powinna być szybka. Nie jest mile widziane nic specjalnie odstającego od normy, bo to może skłaniać do refleksji. A refleksja z punktu widzenia rynku jest jak zatwardzenie. To przestój w konsumpcji, a więc spowolnienie wzrostu. Nie da się ukryć, że kultura też nie traktuje nas podmiotowo.


Ale może tak musi być? Nieśmiertelność oznacza przecież stagnację. Wszyscy chyba, włączenie z co młodszymi (duchem) nauczycielami, narzekają na kanon lektur szkolnych z niesławnym „Nad Niemnem” na czele. Sterta zatęchłych, nieaktualnych ksiąg, których miejsce jest na cmentarzu literatury, trwa jak mumia Lenina. Są kultury, w których czyta się wciąż jedną i tą samą księgę. Nie chcielibyśmy tam mieszkać, prawda? Więc może nie ma niczego złego w przyspieszaniu biegu? Może spacer jest niemożliwy? Może wybór jest tylko taki: albo stać w miejscu, albo biec coraz szybciej, do upadłego?


Co ciekawe, że nikt nie zwrócił uwagi na to, iż celowe postarzanie produktów nie zostało wymyślone przez zachłannych kapitalistów. Stosuje je również przyroda i to niemal od początków istnienia życia. Wszystkie organizmy wielokomórkowe, w tym i człowiek, są skonstruowane tak, by działały poprawnie tylko przez określony czas. Potem powinny zacząć się psuć i wreszcie odejść, by zrobić miejsce następnemu pokoleniu, udoskonalonemu przez dobór naturalny, gwarantującemu większe bezpieczeństwo informacji niesionej przez samolubny gen. Tam również nie jesteśmy podmiotami procesu.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 15, 2012 09:18

November 13, 2012

Magazyn dla Fanów FNiN nr 3/2012 (5)

Magazyn dla Fanów FNiN nr 3/2012 (5) Do sieci trafił kolejny numer Magazynu dla Fanów FNiN. Magazyn jest od początku do końca przygotowywany przez fanów serii. Plik można pobrać bezpłatnie ze strony FanClubu FNiN.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 13, 2012 14:47

November 11, 2012

C.U.D.

Nowa Fantastyka 11/2012 - okładka W powszechnej dziś świadomości kupując książkę, płaci się za przedmiot. A jeśli tak, to znaczy, że książka niematerialna powinna być za darmo, jak wszystko w internecie. I poważnie całkiem sporo ludzi tak właśnie uważa. Pod hasłami „wolna kultura” i podobnymi, brzmiącymi bardzo ładnie i szlachetnie, kryje się jednak zwyczajna chęć korzystania z cudzej pracy bez płacenia za nią, ewentualnie płacenia pod warunkiem, że książka się spodoba. Spróbujcie coś podobnego powiedzieć fryzjerowi albo taksówkarzowi. (więcej w listopadowym wydaniu Nowej Fantastyki…)

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 11, 2012 05:55

November 8, 2012

Zippo na gaz

Zippo na gaz Skonstruowana w 1933 roku zapalniczka Zippo miała być tania, mocna i niezawodna. Konstrukcja okazała się na tyle udana, że w niemal niezmienionej postaci, choć w zmienionej cenie, jest sprzedawana do dziś i, co więcej, wciąż jest równie popularna. To zapalniczka kultowa dla kilku już pokoleń na całym świecie. A ja ją dziś sprofanowałem.


Zippo to pierwsza marka, która przychodzi mi do głowy, gdy myślę o zapalniczce. Nawet cena nie odstrasza, bo wprawdzie na podstawowe Zippo trzeba wybulić niemal stówę, to jednak ta zapalniczka wytrzyma lata codziennego użytkowania. W efekcie wyjdzie więc taniej niż jednorazówki kupowane co tydzień-dwa. Tanie podróbki Zippo są dostępne już za kilkanaście złotych, jednak ich trwałość sprawia, że zakup nadal jest nieopłacalny.


Dość gadania o kasie. Wychodzę z założenia, że jeśli już ma się jakiś nałóg, to warto go celebrować, czyli papierosy trzymać w papierośnicy i przypalać je czymś lepszym niż plastikowy ogryzek. Wprawdzie nie palę papierosów i nikogo do palenia nie zachęcam, ale lubię gadżety. Zapalniczka to bardzo efektowny i praktyczny gadżet. Jak mawia Bear Grylls „Nigdy nie wychodź z domu bez możliwości rozpalenia ognia”. Niedawne wydarzenia w Nowym Yorku pokazały, że to całkiem mądre podejście do życia.


Niektórym przeszkadza zapach benzyny, dla mnie największą wadą jest wiecznie parujące paliwo - z zatankowanego pod korek Zippo w dwa tygodnie odparuje cała benzyna. Obie te wady wyeliminowałem, niestety wraz z dużą częścią kultowości Zippo. Zakupiłem mianowicie na eBayu wkłady gazowe, które idealnie pasują w miejsce oryginalnego benzynowego. Wkłady firmy Tristar są dostępne w wersji klasycznej oraz katalitycznej z iskrownikiem piezoelektrycznym. Sztuka kosztuje mniej niż 10 euro.


Używałem zapalniczki rzadko, więc nie ładowałem jej regularnie. Kończyło się to zwykle tym, że gdy już musiałem jej użyć, ona nie działała. Wiem, że te wkłady na butan to profanacja i obniżenie kultowości o połowę. Jednak cóż mi po kultowej w stu procentach zapalniczce, która leży w szufladzie nieużywana?


Wkład oryginalny benzynowy, wkład klasyczny gazowy i wkład katalityczny typu palnik


Zippo wkładem oryginalnym


Zippo wkładem klasycznym gazowym


Zippo wkładem typu palnik


Zippo wkładem oryginalnym


Zippo wkładem klasycznym gazowym


Zippo wkładem typu palnik


Zippo w etui



 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 08, 2012 15:50

Zdjęcia z premiery

Premiera FNiN ŚZ2 Oto kilka zdjęć z oficjalnej premiery książki Felix, Net i Nika oraz Świat Zero 2. Alternauci. Dzięki, że wpadliście, wyszło chyba całkiem miło. Tych, którzy nie mogli przyjąć zapraszam do księgarń. Książka jest już dostępna w salonach Empik, a od 14. listopada będzie do kupienia wszędzie. Możecie też ją zdobyć w internetowym sklepie Powergraphu.


Premiera FNiN ŚZ2


Stuart i Dredmajster


Premiera FNiN ŚZ2


Premiera FNiN ŚZ2


Premiera FNiN ŚZ2


Premiera FNiN ŚZ2


Premiera FNiN ŚZ2


Premiera FNiN ŚZ2

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 08, 2012 06:22

November 7, 2012

Miasto Słów o Verticalu

Vertical - okładkaTym co urzekło mnie w tej książce najbardziej, jest jej programowa, celowa i konsekwentnie prezentowana niedzisiejszość. W całej twórczości Kosika, a w „Verticalu” szczególnie, przejawia się fascynacja starą literaturą science fiction – fantastyką socjologiczną Wnuka-Lipińskiego, antyutopiami Zajdla czy twórczością Snerga-Wiśniewskiego. Dla mniej zorientowanych – chodzi o wskrzeszanie sposobu pisania, w którym liczy się przede wszystkim pomysł i poruszanie ważnych ogólnoludzkich problemów, a nie epatowanie rozrywkowymi patentami rodem z najtańszych komiksów. (więcej na Miasto Słów…)

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 07, 2012 07:18

November 6, 2012

Surówka z kapusty kiszonej

Surówka z kapusty kiszonejNiby nic trudnego, zrobić surówkę z kapusty kiszonej - wystarczy ją przesypać do miski i wetknąć widelec. Owszem, można tak zrobić, zasady dynamiki Newtona tego nie zabraniają. Kapusta kiszona jest dobra sama w sobie, ale niewielkim nakładem pracy można ją uczynić jeszcze lepszą. Warto zaznaczyć oczywistość, że od jakości kapusty zależy jakość surówki.


Jeśli nie mieszkacie w Korei Północnej, nie traktujcie tej surówki jako samodzielnego dania. To jest dodatek.





Składniki:

Surówka z kapusty kiszonej


500 g kapusty kiszonej
2-3 cebule
marchewka
200 g ogórków kiszonych
dwie łyżki miodu
ewentualnie jabłko
przyprawy: pieprz, sól

Czas przygotowania: 10 minut + godzina na „przegryzienie się” składników






Surówka z kapusty kiszonej Kapustę szatkujemy. Im dokładniej to zrobimy, tym łatwiej będzie się potem jadło.




Surówka z kapusty kiszonej Marchewkę po obraniu i umyciu trzemy na grubszej stronie tarki..




Surówka z kapusty kiszonej Cebulę siekamy raczej drobno.




Surówka z kapusty kiszonej Ogórek kroimy na małe kawałki.




Surówka z kapusty kiszonej Składniki wwalamy do miski, dodajemy odrobinę soli i pieprzu, ile kto lubi. Jeśli ktoś ma kaprys, może dodać też kminek.




Surówka z kapusty kiszonej Dodajemy miód. Jeśli miód się skrystalizował, trzeba go najpierw podgrzać w ciepłej wodzie (w słoiku nie luzem, rzecz jasna).




Surówka z kapusty kiszonej Wszystko dokładnie mieszamy.




Surówka z kapusty kiszonej Jeśli ktoś bardzo lubi jabłka, można jedno (po umyciu i obraniu) zetrzeć na grubych oczkach tarki i dorzucić. Ja wolę wersję bez jabłka.




Surówka z kapusty kiszonej Miskę odstawiamy do lodówki na co najmniej godzinę. Oczywiście można przystąpić do konsumpcji od razu, jednak smak nie będzie jeszcze idealny.




Surówka z kapusty kiszonej Tutaj surówka eskortuje wieprzowe goloneczki w sosie własnym z ziemniaczanym puree.
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 06, 2012 06:07

Rafał Kosik's Blog

Rafał Kosik
Rafał Kosik isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Rafał Kosik's blog with rss.