Rafał Kosik's Blog, page 20
October 25, 2017
Targi Książki w Krakowie
October 24, 2017
Recenzja Ducha Lasu
Dla fanów science-fiction książka wręcz obowiązkowa, jednak nie jest to zamknięty gatunek. Nie brak tu elementów thrillera czy powieści psychologicznej, każdy znajdzie coś dla siebie. Szczególnie jednak zainteresowani powinni być ci szukający od dłuższego czasu antyutopii, która naprawdę wbija w fotel - bo to jedna z tych historii, po lekturze których poczujemy prawdziwą ulgę, że była tylko fikcją literacką. (więcej na medycy-nie-gesi.blogspot.com…)
October 23, 2017
Świat przyszłości to świat bez prywatności
Rosnąca egalitarność mediów z jednej strony daje każdemu możliwość wypowiedzi przed szeroką publiką, z drugiej strony, jak pokazuje praktyka, najbardziej aktywni wcale nie reprezentują sobą wielkiej mądrości. Można wręcz wysnuć teorię, że im głośniej ktoś wykrzykuje swoje poglądy, tym mniej ma racji. (więcej na booklips.pl…)
October 21, 2017
Ramen staropolski
Długo się wahałem między nazwaniem tego dania „ramenem staropolskim” a „ramenem babuni”. No sami wiecie, co wygrało, choć była to raczej selekcja negatywna, czyli babunia bardziej by się obraziła niż staropolacy, bo ich już nie ma. Co więcej, babunia robi doskonałe gołąbki, znacznie lepsze od tego ramenu, i mogłaby ustanowić embargo. Zatem robimy ramen staropolski i nie wracamy do tematu nazwy.
Jak zwykle jest to przepis typowo utylitarny, czyli ma wyjść coś, co smakuje odpowiednio, a tradycją krojenia papryki z północy na południowy wschód tak bardzo się nie przejmujemy. Niestety tym razem kilka składników spoza Biedronki, czy tam Żabki, zrobi dużą różnicę. Szczerze mówiąc, to nie jest specjalnie prosty przepis, choć i tak znacznie go uprościłem.
Składniki na bulion, czyli etap pierwszy (8 porcji):

połówka kapusty
kilka marchewek
pietruszka (korzeń, to chyba jasne)
kawałek selera
spora cebula lub dwie niespore
dwa udka kaczki lub nawet cała kaczka, jak ktoś bogaty
500 g karkówki wieprzowej
Przyprawy: pieprz w ziarenkach, ziele angielskie, liść laurowy, sól.
Składniki na drugi etap:

Makaron ramen, mie lub podobny, a zresztą co tam chcecie, dajcie. Wy to będziecie jeść.
oliwa do smażenia
kilka ząbków czosnku
znów cebula
jakieś kiełki, bardziej ku ozdobie niż ku witaminom
kukurydza z puszki
koncentrat miso
łyżeczka miodu lub cukru palmowego, lub innego cukru nieoczywistego
kilka grzybów shitake, choć szczerze mówiąc, są przereklamowane
szczypior z dymki oraz cebulka
papryka lub co kto lubi
Przyprawy: kumin, imbir, sos sojowy, sos rybny, papryczka chili, liście kolendry lub inne zielsko.
Czas przygotowania: 3 godziny.
Wszystkie składniki etapu pierwszego (wraz z przyprawami) wrzucamy do garnka, zalewamy 2.5-3 litrami wody i gotujemy dwie godziny pod przykryciem. Mam nadzieję, że jeśli użyliście całej kaczki, to ją najpierw wypatroszyliście.
W międzyczasie w zimnej wodzie moczymy grzyby. Tak z godzinę powinny poleżeć, więc warto zrobić to wcześniej.
Po dwóch godzinach wolnego czasu wszystko wyławiamy. Bulion można przecedzić, jak się komuś bardzo chce, ale w sumie to po co? Warzywa już się nie przydadzą, za to do dalszego użycia zostawiamy mięso.
Na małym ogniu szklimy cebulę, potem dodajemy czosnek i papryczkę chili.
Kiedy się zeszkli, wrzucamy do bulionu i gotujemy. dodajemy sos sojowy, sos rybny (z czuciem!) oraz przyprawy etapu drugiego.
Marchewkę trzemy na tarce i oczywiście też wrzucamy do bulionu.
Kawałek korzenia imbiru można zetrzeć na tarce lub bardzo drobno pokroić. Jeśli nie mamy korzenia, może być imbir w proszku. Też ląduje w bulionie.
Osobno gotujemy jajka na półtwardo. Robi się to w następujący sposób: wkładamy jajka do zimnej wody, stawiamy na gaz i doprowadzamy do wrzenia. Wyłączamy gaz, przykrywamy i odliczamy 3-4 minuty (zależnie od wielkości jajek).
Po tym czasie wylewamy gorącą wodę i zastępujemy ją zimną. Warto chwilę potrzymać garnek pod bieżącą wodą i dopiero odstawić.
Grzyby wyciągamy z wody i kroimy w plasterki. Woda z kubka ląduje w bulionie.
Dodajemy garść wodorostów (w wodzie zwiększą swoją objętość kilkakrotnie) i pastę miso. Gotujemy 10-15 minut.
Powoli zbliżamy się do końca. Gotujemy makaron, a mięso podsmażamy na złoto.
Dodajemy kukurydzę wraz z zalewą oraz miód lub cukier palmowy. To ostatni moment, by dokonać korekty smaku przy użyciu np. kostek rosołowych, sosu sojowego, rybnego i/lub soku cytrynowego. Rzecz gustu.
Przygotowujemy dodatki. Co kto lubi, moim zdaniem niezbędnym elementem są szczypior dymki i kiełki. Papryka, cebulka-dymka i liście kolendry również dobrze robią.
Przekrawamy jajko na pół, ale ostrożnie, bo żółtko jest półpłynne (jeśli się udało). Najlepiej zrobić to na samym końcu, gdy można to jajko od razu włożyć od zupy.
Tak wygląda prawidłowo podany ramen staropolski. Na dole makaron, na nim mięso i dodatki, wszystko zalane bulionem, a jajko ułożona tak, by znajdowało się ponad powierzchnią zupy.
Smacznego!
October 20, 2017
Nie ma wuja we wsi!
Wyjście z cienia, Cylinder van Troffa, Cała prawda o planecie Ksi, a tuż obok Raport mniejszości, Ubik a nawet Blade Runner – kto na brzmienie tych tytułów czuje szybsze bicie serca, ten pewnie Różaniec już posiada na półce. (więcej na pablosmobile.pl…)
October 17, 2017
Raport Zagrożenia
Najnowsza powieść Kosika, „Różaniec”, to – reasumując – dojrzałe, pełne dzieło mieszające kilka stylistyk science fiction, od dystopii i technothrillera po hard SF i cyberpunk, a przy tym oddające hołd całej rzeszy mistrzów gatunku. (więcej na bestiariusz.pl…)
October 9, 2017
Polter(geist) o Różańcu
Całość zaczyna się trochę sensacyjnie, trochę jak thriller, można też zauważyć nawiązania do Raportu mniejszości. Kosik na początku nie daje czytelnikowi wiele informacji o świecie, nie robi mu wykładów, ale krok po kroku, przez zachowania bohaterów i ich przyzwyczajenia, rzuca trochę więcej światła na funkcjonowanie tego zamkniętego świata, a z rozdziału na rozdział atmosfera robi się coraz bardziej zajdlowska. (więcej na polter.pl…)
October 6, 2017
Niewolnictwo ma się dobrze
Kiedyś nie było tak różowo jak teraz. Niewolnictwo było powszechne i powszechnie akceptowalne. Zapewne nie akceptowała go część głównych zainteresowanych, czyli niewolników, ale tym się nikt nie przejmował. Po to między innymi wymyślono niewolnictwo, by nie przejmować się czyimś zdaniem. Z perspektywy czasu przypominało to grę między plemionami, grupami etnicznymi, kto zostanie niewolnikami, a kto ich właścicielami. Nie szło nam w tej grze zbyt dobrze, skoro angielskie słowo slave niepokojąco przypomina słowo „słowianin”. Nie jest to przypadek. W późnym okresie rzymskim to właśnie słowianie stanowili główne źródło niewolników dla Imperium.
Niewolnictwo miało się doskonale aż do roku 1807, kiedy to Wielka Brytania zakazała handlu ludźmi, a Royal Navy rozpoczęła polowania na statki niewolnicze. Samego niewolnictwa zakazano w 1833 roku (choć z pewnymi wyjątkami). Wkrótce inne państwa zaczęły czynić podobnie. Liga Narodów zakazała handlu niewolnikami w 1926 roku, co nadal nie było ostateczne i globalne, bo Mauretania zwlekała z zakazem do roku… 1981.
Naiwnością byłoby stwierdzenie, że dziś żyjemy w świecie wolnym od niewolnictwa. Niemieccy i radzieccy pracownicy przymusowi podczas drugiej wojny światowej (radzieccy dużo dłużej) spełniali definicję niewolników. Podobnie zresztą było w Azji, czy raczej… jest nadal. Szacuje się, że obecna liczba niewolników na świecie może sięgać niemal trzydziestu milionów. Zalicza się do tego międzynarodowy handel dziećmi i kobietami. Jednak największą grupą niewolniczą, przewyższającą wielokrotnie wszystkie pozostałe (choć nie nazywaną niewolnictwem i nie ujmowaną w statystykach) są żołnierze poborowi. Definicja się zgadza: organizacja/grupa ludzi (państwo/społeczeństwo) dokonuje na wybranej grupie ubezwłasnowolnienia i uprzedmiotowienia. Choć „pobór” to duży eufemizm w przypadku niektórych państw-niepaństw afrykańskich.
To przykłady oczywiste. Obawiam się jednak, że niewolników jest więcej. O wiele, wiele więcej. Nie nazywamy ich tak i pewnie nawet o nich w ten sposób nie myślimy, bo nie są przykuci łańcuchami do ławek galer. Kim więc są? To my. Jesteśmy niewolnikami nałogów, gustów, przyzwyczajeń, norm, idei, umów, formatów, kredytów… dużo tego jest. Przy tym jesteśmy niewolnikami nieświadomymi, a zwykle wręcz zadowolonymi.
Można używać określenia, że ktoś jest „niewolnikiem” nikotyny, ale definicja zostanie spełniona dopiero wtedy, gdy pojawi się osoba/grupa/organizacja czerpiąca korzyści z czyjegoś nałogu i go wzmacniająca. Ten ktoś będzie więc niewolnikiem przemysłu tytoniowego, a sama nikotyna i przyjemność z jej przyjmowania spełni rolę łańcuchów. To oczywiście dzieje się pośrednio i bezpośrednio, jednak posiadacz silnej woli może zrezygnować z używek i poniesie z tego tytułu niewielkie straty, głównie towarzyskie. Grubi Amerykanie są niewolnikami przemysłu spożywczego, który rosnąć może, już tylko zwiększając jednostkowe uzależnienie od kalorii. Zdrowi ludzie są niewolnikami koncernów farmaceutycznych, wmawiających im choroby. Nie sposób zaprzeczyć, że działania przemysłu spożywczego i farmaceutycznego doskonale się uzupełniają. Ale to nadal łańcuchy, które można zerwać.
Znacznie trudniej zerwać łańcuchy, które są tak powszechne, że trudno bez nich funkcjonować w społeczeństwie. Niemal niemożliwe jest nieposiadanie konta w banku, karty kredytowej, kont w serwisach internetowych. Wprawdzie nikt nie może siłą zmusić obywatela do założenia konta bankowego, ale jego brak automatycznie wyklucza z tak wielu aspektów życia, że stamtąd już tylko krok do zostania pustelnikiem. Tego raczej mało kto chce.
Przeciętny rzymski niewolnik nie siedział w kajdanach i, przynajmniej dopóki był posłuszny, przemieszczał się niepilnowany. Chłop pańszczyźniany również nie miał fizycznych ograniczeń w przemieszczaniu się. Łańcuchy mieli w głowach. To się nie zmieniło do dziś i nie zmieni się w przewidywalnej przyszłości. Zmienia się charakter łańcucha i staje się on coraz mniej widoczny. Większość dorosłych w świecie Zachodu ma co najmniej jeden kredyt. Ich życie po części jest więc własnością banku, a sankcją w przypadku wypowiedzenia posłuszeństwa może być nawet zupełnie dosłowne pozbawienie wolności.
Można od tego uciec. Można to zrobić, skoro łańcuchy nie są materialne. Udaje się jednemu na wiele, wiele tysięcy. To ludzie, którzy jadą do odległych krain, gdzie żyją, jak żyło się setki lat temu. Cóż jednak, jeśli i to będzie niemożliwe?
Geriatria wkrótce stanie się jedną z najbardziej dochodowych dziedzin medycyny. Tylko regulacje prawne mogą powstrzymać kierunek jej rozwoju, który nazwałbym abonamentowym. Długie życie w zamian za pakiety odmładzające, realizowane w różnych technologiach. Pakiety tańsze i droższe, przy czym te finansowane z rodzaju emerytury/renty obywatelskiej będą absolutnie podstawowe. Za droższe, lepsze trzeba będzie płacić. Legalnie lub nielegalnie.
Dziś decyzja o poddaniu się zabiegom cyborgizacyjnym zazwyczaj jest decyzją o życiu i śmierci. Najbardziej klasyczny przykład to rozrusznik serca, w którym trzeba regularnie wymieniać baterię i korygować ustawienia. Trudno tu zakładać czyjąkolwiek złą wolę, jednak efekt jest, jaki jest: chory staje się niewolnikiem przemysłu medycznego, a karą za ucieczkę od cywilizacji jest nieodległa śmierć. Identyczna sytuacja ma miejsce w przypadku stałego przyjmowania leków na nieuleczalne choroby. Dotyczy to coraz większej liczby ludzi i trend ten będzie rósł wraz z rozwojem przemysłu i wydłużaniem średniej długości życia. Rośnie też liczba chorób cywilizacyjnych, a wraz z nią przemysł, który ma je zwalczać.
Za kilkanaście-kilkadziesiąt lat dojdzie do tego cyborgizacja celowa, wymuszona przez postęp technologiczny. Będzie wymagała obsługi i będzie podatna na ataki hackerskie, znów więc konieczna będzie obsługa wyspecjalizowanych firm. Niedługo potem zapewne pojawi się cała nowa gałąź przemysłu farmaceutycznego, bez którego ewoluujące (lub sztucznie tworzone) w dużych skupiskach ludzkich choroby staną się zabójcze dla niezabezpieczonego człowieka. Przed tym nie będzie już ucieczki nawet do pustelni.
To tylko początek listy przyszłych sposobów zniewalania. Wcale nie jest tak różowo, jak się nam wydaje.
October 5, 2017
Bookendorfina o Różańcu
Mnogość wątków, które ciekawie zazębiają się, nie na wszystkie znajdziemy odpowiedzi i wyjaśnienia w finalnej odsłonie powieści, jednak sprawiają, że jeszcze mocniej angażujemy się w czytelniczą rozrywkę. Dynamicznie, mrocznie, tajemniczo, ze sporą dawką przygód i napięcia, frapującym osobistym spojrzeniem bohaterów. (więcej na bookendorfina…)
October 4, 2017
Warszawskie Targi Fantastyki
W najbliższą sobotę (2017/10/07) od godziny 14:00 będę na Warszawskich Targach Fantastyki (Dom Towarowy Bracia Jabłkowscy, ul. Bracka 25). Nie będzie oficjalnego spotkania, będzie to bardziej podpisywanie książek. Mogę też oczywiście odpowiedzieć na pytania, jeśli ktoś będzie miał jakieś. Zapraszam :) A więcej szczegółów znajdziecie na stronie organizatora.
Rafał Kosik's Blog
- Rafał Kosik's profile
- 194 followers
