Maciej Samcik's Blog, page 2

October 18, 2018

Zlikwidowała konto w banku i poprosiła o wykasowanie jej danych. Bank... odmówił

Moja czytelniczka wysłała prośbę o usunięcie jej danych osobowych do Getin Banku. Jak podkreśla, sprawa jest dla niej ważna ze szczególnego powodu – boi się po prostu tego, że ktoś może wykorzystać jej dane w celach przestępczych. Niedawno ktoś wyłudził na nazwisko jej męża dwa telefony w jednej z sieci komórkowej. Pani Zuzanna podkreśla, że nie chce żeby pracownicy Getin Banku mieli dostęp do jej danych, zwłaszcza że w tym momencie już żadne produkty i usługi nie wiążą jej z bankiem. 



Przeczytaj też: Bankowe zwyczaje wciąż zaskakują. Klient ma biec do oddziału, bo tak chce pracownik? A regulamin mówi co innego. Ruszamy do akcji!



Z banku znikniesz, ale dopiero za pięć lat

Czytelniczka powołała się na słynną dyrektywę RODO, której najważniejszą zdobyczą jest właśnie to, że można zostać zapomnianym. Niestety, bank - grzecznie i uprzejmie, lecz stanowczo i bez większych nadziei na dyskusję - byłej klientce odmówił. A więc: nadal będzie przechowywał dane na jej temat, choć klientka zlikwidowała tam konto. 



Inspektor Danych Osobowych w Getin Banku powołuje się w odpowiedzi dla klientki na art. 17 ust. 3 RODO, zgodnie z którym usunięcie danych nie jest możliwe, gdy przetwarzanie jest niezbędne m.in. do wywiązania się z prawnego obowiązku wymagającego przetwarzania na mocy prawa Unii lub prawa państwa członkowskiego, któremu podlega administrator, do celów archiwalnych w interesie publicznym lub do ustalenia, dochodzenia lub obrony roszczeń.



Bank oświadczył, że w związku z tym zobowiązany jest przetwarzać dane klientki jeszcze przez okres 5 lat od wygaśnięcia umowy. Czy ma rację? Zapytaliśmy prawników. Czy bank jedzie po bandzie, czy też rzeczywiście w świetle dyrektywy RODO jest "świętą krową"?



Rozwiązanie tego dylematu jest w pełnej wersji tekstu w serwisie "Subiektywnie o finansach" - kliknij tutaj i przeczytaj



----------------------------------------------------------



Uwaga: na tej stronie ukazują się tylko skrócone wersje niektórych artykułów  powstających w ramach projektu "Subiektywnie o finansach".  Wszystkie teksty w pełnych wersjach  - od jednego do trzech artykułów dziennie - ukazują się na mojej nowej stronie www.subiektywnieofinansach.pl    Dopisz ten adres do ulubionych w swojej wyszukiwarce i  zaglądaj codziennie. Na mojej nowej stronie znajdziesz rady dotyczące lokowania oszczędności, wychodzenia z tarapatów i ostrzeżenia jak nie wpaść w pułapkę.



Jeśli masz konto na Facebooku, to koniecznie  zapisz się do obserwowania fan-page'u "Subiektywnie o finansach". Tam wrzucam nie tylko zajawki własnych tekstów, ale też komentuję różne wydarzenia i nowości z branży finansowej. Żeby zostać fanem subiektywności kliknij tutaj i zostań fanem



Zapisz się na mój newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 18, 2018 00:07

October 12, 2018

Wysokie ceny nieruchomości to zło. Bo wtedy stajemy się mniej zdrową tkanką. Miażdżące

Grupa doradców rządu australijskiego urzeźbiła w ostatnich tygodniach raport zatytułowany „Rising Inequality”. Myślą przewodnią – zgodnie zresztą z tytułem – jest spostrzeżenie, iż w ostatnich 30-40 latach kraj kangurów stał się bardziej nierówny jeśli chodzi o dochody i zamożność obywateli.



W ramach uzupełnienia tego raportu inna grupa ekonomistów zajęła się zbadaniem w jakim stopniu kwestia kosztów związanych z mieszkaniem – a więc głównie czynszu i kredytu hipotecznego – wpływała na tempo bogacenia się społeczeństwa. Tylko w ciągu ostatnich 15 lat ceny mieszkań w największych miastach Australii poszły w górę dwukrotnie.



Z danych statystycznych wynika, że w ciągu niespełna 30 ostatnich lat średnie dochody 10% najbiedniejszych gospodarstw domowych w Australii wzrosły o 54%. Z kolei średnie dochody rodzin znajdujących się wśród 10% najlepiej zarabiających – wzrosły o 85%. Nie jest to może mało, ale nie można też powiedzieć, że bogaci odjeżdżali biednym w tempie kosmicznym.



W Australii – tak jak wszędzie – koncentracja dochodów jest spora. Najbogatsze 10% ludzi kontroluje 45% majątku narodowego. Zaś biedniejsza połowa obywateli dysponuje tylko 11% majątku.



O ile wolniej się bogacisz z powodu boomu nieruchomościowego?

Badacze jednak nie poprzestali na tej prostej konkluzji i postanowili policzyć tempo bogacenia się społeczeństwa po uwzględnieniu ich kosztów mieszkaniowych. Wiadomo, że w naszych budżetach koszty związane z kredytem na mieszkanie i czynszem mają znaczenie. Przedmiotem analizy było więc ustalenie o ile mniejszy był w Australii wzrost majątku „netto”, czyli po uregulowaniu miesięcznych kosztów mieszkaniowych. Wyniki okazały się miażdżące. Co wynika z tych cyferek? I czy te wyliczenia znajdują potwierdzenie także w polskich warunkach? Czytaj o tym w pełnej wersji tekstu - tutaj



----------------------------------------------------------



Uwaga: na tej stronie ukazują się tylko skrócone wersje niektórych artykułów  powstających w ramach projektu "Subiektywnie o finansach".  Wszystkie teksty w pełnych wersjach  - od jednego do trzech artykułów dziennie - ukazują się na mojej nowej stronie www.subiektywnieofinansach.pl    Dopisz ten adres do ulubionych w swojej wyszukiwarce i  zaglądaj codziennie. Na mojej nowej stronie znajdziesz rady dotyczące lokowania oszczędności, wychodzenia z tarapatów i ostrzeżenia jak nie wpaść w pułapkę.



Jeśli masz konto na Facebooku, to koniecznie  zapisz się do obserwowania fan-page'u "Subiektywnie o finansach". Tam wrzucam nie tylko zajawki własnych tekstów, ale też komentuję różne wydarzenia i nowości z branży finansowej. Żeby zostać fanem subiektywności kliknij tutaj i zostań fanem



Zapisz się na mój newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 12, 2018 01:10

October 10, 2018

Zaginął przelew na ponad 6000 zł. Wszcząłem śledztwo. Okazało się, że... coś go obcięło!

Raz po raz dostaję od Was prośby o odnalezienie zagubionych pieniędzy. Tym razem odezwał się do mnie klient, który przelewał pieniądze z kryptowalutowej giełdy BitBay (pewnie chodziło o kasę uzyskaną ze sprzedaży jakichś kryptowalut) na swoje konto w PayPalu. 



Przelew o niebagatelnej wartości ponad 6000 zł wyszedł z konta zbiorczego w Bitbay, dlatego w PayPalu nie byli w stanie go przypisać do żadnego z milionów rachunków, które prowadzą swoim klientom. Zapewne opis w tytule przelewu był nieprawidłowy bądź nie zawierał wszystkich danych. Klient myślał, że pieniądze lecą z jego konkretnego rachunku w BitBay, a poszły z jakiegoś rachunku ogólnego.



Paypal twierdzi, że zwrócił przelew na ten sam rachunek bankowy, z którego ów pieniądz przyszedł. Jednak BitBay pieniędzy odnaleźć nie mógł i giełda zarzeka się, że nie otrzymala takich pieniędzy. Przypomina to trochę rozmowę ślepego z głuchym o kolorach, ale tak dziś wygląda świat fintech, w którym klienta obsługują niebankowe firmy, zaś banki pełnią tylko funkcje pomocnicze, czyli prowadzą rachunki do transferu grosza.



Czytaj też: Z Walutomatu do PayPala i… pieniądze giną. Nikt nic nie wie



Czytaj też: Kosztowna pomyłka. Przelew życia poszedł na złe konto. Biegniemy na pomoc!



Czytaj też: Omyłkowy przelew? Pieniądze poszły na konto, na które nie powinny? Wreszcie nie jesteśmy skazani na (nie)łaskę banku. Jak działa nowe prawo?



Czytaj też: Omyłkowy przelew na zamknięte konto. Jak odzyskać pieniądze? Najlepiej… zamknąć konto jeszcze raz



Czytaj też: Nie do wiary! Przez siedem lat walczył o odzyskanie 10.000 zł uwięzionych w banku



Sytuacja powinna być prosta jak drut. Skoro giełda BitBay prosi o potwierdzenie przelewu, który miał odesłać PayPal, to nic łatwiejszego, niż jej to potwierdzenie dostarczyć. Jednak – jak napisał do mnie czytelnik – „Paypal twierdzi, że nie jest w stanie wygenerować takiego dokumentu, potwierdzenia przelewu”. Czytelnik poprosił mnie o pomoc w wyjaśnieniu sprawy.



Co udało mi się ustalić? Czy po pół roku klient odzyskał pieniądze? Co jest przyczyną tego zamieszania? Czytaj w pełnej wersji tekstu na www.subiektywnieofinansach.pl. Oto link do tego konkuretnego artykułu

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 10, 2018 03:42

October 2, 2018

Polskie państwo powinno wspierać obywateli, a tymczasem znowu "wciska" ich w ręce banków

Ostatnimi czasy jednym z ważnych tematów dla przedsiębiorców jest tzw. split payment, czyli wprowadzony przez rząd mechanizm, by pieniądze uzyskane z podatku VAT i przeznaczone na zapłatę podatku VAT były przechowywane na osobnym koncie, do którego przedsiębiorca ma ograniczony dostęp.



Jeśli mój kontrahent opłaca wystawioną przeze mnie fakturę, to na moje podstawowe konto trafia kwota główna, a wartość podatku VAT – na osobne konto „vatowskie”, z którego mogę co najwyżej sam zapłacić VAT. Jeśli chciałbym tych pieniędzy użyć w innych celach, muszę mieć zgodę urzędu skarbiwego, który ma na jej udzielenie… 60 dni.



Mechanizm jest dobrowolny, ale rozprzestrzenia się wirusowo. Jeśli mój kontrahent został zmuszony przez swojego kontrahenta (bo np. jest nim spółka państwowa, wspierająca split payment) do przyjmowania podzielonych przelewów, to i ja będę do tego zmuszony (bo inaczej mój kontrahent nie będzie mógł uwolnić pieniędzy znajdujących się na koncie „vatowskim”).



System z lubością wspierają też banki, dla których split payment to manna z nieba. Im więcej przedsiębiorców będzie miało zamrożone pieniądze na koncie VAT, tym więcej firm zgłosi się po kredyty obrotowe, by podrasować płynność finansową naderwaną przez „uziemienie” części pieniędzy uzyskanych od kontrahentów na komtach, do których nie ma pełnego dostępu.



Czytaj też: Czy bezdzietni powinni płacić wyższy podatek dochodowy?



Czytaj też: Chcesz w przyszłym roku zapłacić niższy PIT? Pierwsze przygotowania musisz zacząć już teraz



Czytaj też: Na co idą pieniądze z naszych podatków? Ta liczba dowodzi, że powoli staczamy się w przepaść



Split payment, czyli nowa karuzela VAT-owska?

Jeden z przedsiębiorców, Bartłomiej Austen, otwartym tekstem zarzuca państwu – a więc urzędnikom kierowanym przez premiera – stworzenie nowej karuzeli VAT-owskiej. Austen napisał kilka dni temu list otwarty do Marcina Horały, polityka PiS, który szefuje komisji sejmowej do zbadania przekrętów z wyłudzaniem VAT w poprzednich latach.





„Niniejszym chciałbym donieść Panu o trwającym procederze niezwykle skutecznego wyłudzania podatku VAT przez polskie Państwo, które wyłudza ten podatek od polskich przedsiębiorców. Uprzejmie donoszę, iż ta nowa karuzela vatowska nazywa się split payment (…) Państwo pieniądze z VAT nakazuje zamrozić na rachunku bankowym, ale nie określa w jaki sposób będzie je zwracać”





– pisze Austen. Jego firma zajmuje się głównie importem towarów do Polki spoza Unii Europejskiej. Zanim rząd wymyślił split payment rzecz była prosta – odbierając towar na granicy przedsiębiorca płacił VAT w agencji celnej. A potem odzyskiwał go sprzedając sprowadzony towar na terenie kraju. A teraz?





„Bank, który świadczy nam usługę faktoringu, przystąpił bez naszej wiedzy do split payment i przelewa nam należność pomniejszoną o podatek VAT. Ta należność trafia na oddzielny rachunek. Niestety nikt nie pomyślał, by umożliwić nam zapłacenie pieniędzmi z tego rachunku należności celnych z tytułu VAT podczas sprowadzania kolejnego towaru. Nie jesteśmy w stanie tych pieniędzy odzyskać i przy marży hurtowej 10% oraz średnim obciążeniu w Polsce podatkiem VAT ponad 16% na każdej transakcji statystycznie tracimy”





Jest więc tak, że VAT od sprowadzonego towaru nasz przedsiębiorca musi wpłacić celnikom z „normalnego” konta. A to, co płacą mu klienci jest o VAT pomniejszane. Bank wymusza wrzucenie podatku VAT na wydzielone konto. Wszystko byłoby OK, gdyby z tego konta można było zapłacić VAT za kolejną partię towaru czekającego na granicy. Ale niestety nie można.





„O zwrot swojej własności – tj. pieniędzy z rachunku VAT – można prosić Naczelnika Urzędu Skarbowego. W ciągu 60 dni ma odpowiedzieć. Na razie nie odpowiada. 14 sierpnia wysłałem pismo do II Urzędu Skarbowego w Gdyni z prośbą o zwrot ponad 10.000 zł. Do dziś nie dostałem ani odpowiedzi, ani pieniędzy. W międzyczasie zdążyłem wysłać kolejne cztery pisma bez odpowiedzi, a kwota na moim koncie VAT urosła już do około 40.000 zł. O tyle mam mniej pieniędzy na moim rachunku obrotowym w firmie. Nie jesteśmy wyjątkiem. Wiele firm w Polsce, które pracują na 23% VAT czeka już bezskutecznie od miesięcy na zwrot VAT-u mimo cyklicznych pism wysyłanych do urzędów skarbowych”





– alarmuje przedsiębiorca w liście do szefa VAT-owskiej komisji specjalnej w Sejmie. I dodaje, że jeżeli ten proceder będzie się utrzymywał to te firmy zbankrutują, gdyż państwo zamraża w systemie bankowym pieniądze, którymi przedsiębiorca mógłby płacić pracownikom i innym firmom, czy kupować kolejny towar. Autor listu stawia odważną tezę. Jaką? Czytaj w pełnej wersji tekstu na www.subiektywnieofinansach.pl. Obejrzyj cały mój serwis, a oto link do tego konkretnego tekstu 



----------------------------------------------------------



Uwaga: na tej stronie ukazują się tylko skrócone wersje niektórych artykułów  powstających w ramach projektu "Subiektywnie o finansach".  Wszystkie teksty w pełnych wersjach  - od jednego do trzech artykułów dziennie - ukazują się na mojej nowej stronie www.subiektywnieofinansach.pl    Dopisz ten adres do ulubionych w swojej wyszukiwarce i  zaglądaj codziennie. Na mojej nowej stronie znajdziesz rady dotyczące lokowania oszczędności, wychodzenia z tarapatów i ostrzeżenia jak nie wpaść w pułapkę.



Jeśli masz konto na Facebooku, to koniecznie  zapisz się do obserwowania fan-page'u "Subiektywnie o finansach". Tam wrzucam nie tylko zajawki własnych tekstów, ale też komentuję różne wydarzenia i nowości z branży finansowej. Żeby zostać fanem subiektywności kliknij tutaj i zostań fanem



Zapisz się na mój newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on October 02, 2018 23:26

September 26, 2018

Tajemniczy spread przy transakcjach kartą, w której nie miało być spreadu. Przypadek?

Jeden z moich czytelników doniósł o problemie z nieprawidłowym rozliczaniem transakcji zagranicznych. Klient Alior Banku ma kartę walutową, ale bank... i tak nalicza mu spread. To problem jednorazowy czy systemowy? Wiele wskazuje na to, że to nie był przypadek, ani pojedynczy błąd



Problem dotyczy kart wydanych do konta w dolarach przy płatnościach w walucie innej dolar, euro i funt. Pan Kacper płacił kartą dolarową za hotel w czeskiej Pradze. Zgodnie z regulaminem korzystania z kart Alior Banku, taka transakcja powinna zostać przeliczona na dolary według kursu Mastercard. A ten można sprawdzić rok wstecz, bo organizacje płatnicze mają obowiązek publikować tabele kursowe.



Mój czytelnik za hotel zapłacił 8.702,10 koron, a jego konto zostało obciążone kwotą 395,16 dol. Dla pewności pan Kacper sprawdził kursy Mastercarda z dnia płatności (23 czerwca) i księgowania transakcji (26 czerwca). Okazało się, że w obydwu przypadkach kwota naliczona przez Alior Bank była wyższa o ok. 1,9 dol.



Przeczytaj też: W SkyCash jest już nowe ubezpieczenie: od kradzieży portfela, torebki lub smartfona z zaparkowanego samochodu. Ile kosztuje?



Problem nie dotyczy tylko klientów Alior Banku. Jak wiadomo, ten bank „szyje” też produkty i usługi T-Mobile Usługi Bankowe. Okazuje się, że również ta instytucja źle przelicza transakcje. Z usług banku T-Mobile korzysta znajomy pana Kacpra, który zauważył różnice między kursem dolara publikowanym przez Mastercard a kwotą zaksięgowaną na rachunku. Policzył, że na czterech transakcjach stracił ok. 3 dolary.

Alior przyznał, że niewłaściwie przeliczał transakcje na rachunku pana Kacpra. Zapewniał jednak, że to jednostkowy przypadek. Stwierdził, że w tym przypadku doszło do niewłaściwej „parametryzacji produktu”. Prawdopodobnie płatność, zamiast rozliczyć się po kursie MasteCarda, „po drodze” przewalutowała się na złotówki. I stąd wzięła się różnica.



Przeczytaj też: HomeDoctor – „Uber dla pacjentów” – rozwija skrzydła. Zamówisz lekarza na jeden klik, dojedzie w ciągu godziny. Ale tanio nie będzie



Przeczytaj też: Kiedy zdrada popłaca, czyli ranking lokat bez konieczności zakładania konta. Z 20.000 zł wyciśniesz nawet 200 zł więcej, niż w swoim banku!



Bank przeprosił klienta i obiecał zwrócić mu niesłusznie pobrane środki. Problem jednak w tym, że klient nie jest w stanie udowodnić, że również starsze transakcje byłby źle przeliczane, bo kalkulator MasterCarda pokazuje tylko roczną historię.



Problem raczej systemowy

Druga sprawa to skala problemu. Przecież również znajomy pana Kacpra zauważył nieprawidłowości. Może więc dotyczy on tysięcy klientów, od których pobrano nienależny spread? Zaapelowałem do naszych czytelników, którzy korzystają z kart walutowych Aliora i T-Mobile Usługi Bankowe, by przeanalizowali swoje transakcje i dali znać, czy kursy są prawidłowe (takie, jak w tabelach Mastercarda). Doniesienia są niepokojące. No i co na to bank? O tym czytaj w pełnej wersji artykułu



----------------------------------------------------------



Uwaga: na tej stronie ukazują się tylko skrócone wersje niektórych artykułów  powstających w ramach projektu "Subiektywnie o finansach".  Wszystkie teksty w pełnych wersjach  - od jednego do trzech artykułów dziennie - ukazują się na mojej nowej stronie www.subiektywnieofinansach.pl    Dopisz ten adres do ulubionych w swojej wyszukiwarce i  zaglądaj codziennie. Na mojej nowej stronie znajdziesz rady dotyczące lokowania oszczędności, wychodzenia z tarapatów i ostrzeżenia jak nie wpaść w pułapkę.



Jeśli masz konto na Facebooku, to koniecznie  zapisz się do obserwowania fan-page'u "Subiektywnie o finansach". Tam wrzucam nie tylko zajawki własnych tekstów, ale też komentuję różne wydarzenia i nowości z branży finansowej. Żeby zostać fanem subiektywności kliknij tutaj i zostań fanem



Zapisz się na mój newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on September 26, 2018 00:09

Dylemat każdego kierowcy: na jaki samochód tak naprawdę cię stać? Liczymy!



Uważam, że zakup samochodu nie powinien wywoływać długoterminowych skutków ubocznych w strukturze domowego budżetu. Zakup, wynajęcie, wzięcie w leasing itp. warto zorganizować w taki sposób, by w wyniku całej operacji nie zostały „wysadzone w powietrze” ani posiadane aktywa finansowe, ani zdolność kredytowa, ani płynność finansowa.



Czy to możliwe? Kupowałem już w życiu cztery czy pięć samochodów i tylko przy pierwszym zakupie nie zastosowałem się do tych zasad. Gorzko tego pożałowałem, bo naruszyłem filary domowego budżetu i później – gdy pojawiły się kłopoty, a ja potrzebowałem użyć do ich przezwyciężenia awaryjnych oszczędności – musiałem się nieźle nagimnastykować, żeby uniknąć regularnego bankructwa.



No, ale to były inne czasy. Kredyty samochodowe były drogie, trudno dostępne i wymagały wysokich wpłat własnych. Leasing dopiero raczkował, o wynajmie długoterminowym (nie mówiąc już o car-sharingu i innych tego typu wynalazkach) nikt nawet nie słyszał. Dziś mamy do dyspozycji mnóstwo instrumentów finansowych, dzięki którym zakup auta nie tylko jest szybszy, łatwiejszy i dostępny dla większej grupy konsumentów, ale i bezpieczniejszy dla domowego budżetu.



Dziś, kupując samochód, staram się zmaksymalizować korzyści płynące z tej transakcji (wygodę, satysfakcję, poprawę jakości życia) przy jednoczesnym minimalizowaniu potrzebnych do tego sił i środków (atrakcyjna cena samochodu, tanie finansowanie, ograniczone obciążenie dla domowego budżetu, możliwie niewielkie naruszenie oszczędności).



Jaką część mojego domowego budżetu mogą zajmować koszty finansowania samochodu? Naczelna zasada, którą się kieruję to ta, iż żaden pojedynczy i długoterminowy wydatek (opłaty za mieszkanie, rata kredytu, abonament za jakąś usługę itp.) nie może przekroczyć 10-15% mojego domowego budżetu.



To ograniczenie bierze się z jednej strony z dbałości o jego elastyczność (w przypadku, gdybym musiał zacząć zaciskać pasa, łatwiej mi ściąć pewne pozycje w budżecie jeśli nie są gigantyczne), a z drugiej – z niechęci do zakładania sobie finansowych pętli na szyję. Długoterminowe zobowiązanie, które pochłaniałoby więcej, niż jedną trzecią moich dochodów, zabierałoby mi komfort życia. Jasne, spłacam kredyt hipoteczny, którego rata nie jest niska, ale to – jak powiedziałem na początku – inna kategoria wydatku. Taka, którą można traktować w kategorii „inwestycji”.



Zatem zakup samochodu kalibruję w taki sposób, by nie kosztował mnie miesięcznie więcej, niż 10-15% tego co standardowo zarabiam. I to jest jedna strona równania mówiącego o mojej „samochodowej sile nabywczej”. Po drugiej stronie jest czas. Staram się, by umowę finansowania samochodu zamknąć w kilku latach – trzech, czterech, góra pięciu (acz niechętnie).



Więcej porad o kupowaniu samochodu w pełnej wersji niniejszego tekstu, na www.subiektywnieofinansach.pl



Link do artykułu jest tutaj



——————————————————————————



W cyklu  „Motofinanse: portfel nowoczesnego kierowcy”  opowiadam o własnych doświadczeniach „finansowych” z samochodami, a także o tym jak wybierać najlepszy dla siebie sposób finansowania czterech kółek, jakie są nowe alternatywy dla tradycyjnego zakupu auta, czego można oczekiwać od porządnego dealera, jak zdjąć sobie z głowy kwestie związane z eksploatacją auta, jak je korzystnie zamienić na nowe. Jak oszczędnie używać samochodu i jak dzięki czterem kółkom żyć wygodniej.   Moim Partnerem w tym cyklu artykułów edukacyjnych jest Toyota Bank Polska oraz Toyota Leasing Polska, oferujące bogaty pakiet rozwiązań finansowych dla „konsumentów” samochodów





----------------------------------------------------------



Uwaga: na tej stronie ukazują się tylko skrócone wersje niektórych artykułów  powstających w ramach projektu "Subiektywnie o finansach".  Wszystkie teksty w pełnych wersjach  - od jednego do trzech artykułów dziennie - ukazują się na mojej nowej stronie www.subiektywnieofinansach.pl    Dopisz ten adres do ulubionych w swojej wyszukiwarce i  zaglądaj codziennie. Na mojej nowej stronie znajdziesz rady dotyczące lokowania oszczędności, wychodzenia z tarapatów i ostrzeżenia jak nie wpaść w pułapkę.



Jeśli masz konto na Facebooku, to koniecznie  zapisz się do obserwowania fan-page'u "Subiektywnie o finansach". Tam wrzucam nie tylko zajawki własnych tekstów, ale też komentuję różne wydarzenia i nowości z branży finansowej. Żeby zostać fanem subiektywności kliknij tutaj i zostań fanem



Zapisz się na mój newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on September 26, 2018 00:00

September 19, 2018

September 17, 2018

Gotówka szybka jak wiatr, czyli przelew bankomatowy ściga się ze zwykłym

Jak transferować pieniądze po Polsce, zapłacić za to jak najmniej i  jeszcze dostać do ręki banknot, a nie tylko zapis na koncie? Jest mnóstwo sytuacji, w których musimy szybko przekazać komuś pieniądze w gotówce. W czasie wakacji najczęściej spotykaną jest konieczność zasilenia kieszeni dziecka przebywającego na wakacjach. Możemy być w sklepie, w którym nie przyjmują płatności kartowych. Możliwości jest więcej, niech każdy sobie dopisze jakąś, która go dotyczy.



Natychmiast przekazać można też pieniądze na drugi koniec Polski również przez bankomat. Wiele osób, które nie śledzą finansowych nowinek może nie wiedzieć, że taka funkcja w ogóle istnieje.  Można z niej korzystać za pośrednictwem gęstej, liczącej 6 000 urządzeń sieci Euronetu rozsianej po całym kraju (nie wyłączając przenośnych urządzeń, które w wakacje stoją przy plażach, w miejscowościach wypoczynkowych). Usługa jest darmowa, całodobowa, pieniądze można odebrać w zasadzie natychmiast.



Czytaj też: Poczta wrzuca granat za kołnierz Polsce bezgotówkowej. Rozkręca się rywalizacja banknotu i plastiku!



Czytaj też: Nowe prawo pozwala skarbówce zablokować konto i… informację. Czy czas znów zacząć rzechowywać żelazne rezerwy w gotówce?



Jak to działa? Możemy nawet nie mieć karty, ani rachunku w banku! Wtedy wpłato-bankomat (czyli urządzenie pozwalające zarówno wypłacać pieniądze, jak i je wpłacać) trzeba po prostu „nakarmić” przyniesioną gotówką. Jeśli mamy kartę to jest jeszcze prościej – pieniądze idą z jej rachunku (możemy wówczas korzystać z usługi także w bankomacie nie posiadającym funkcji płatniczej).



Transakcja jest rozpoznawana przez bank jako bezgotówkowa, a to oznacza, że przekaz bankomatowy to dobry sposób na bezprowizyjne wyjęcie gotówki z karty kredytowej (o ile przelewy z karty kredytowej są w ramach karty darmowe).



Skąd mam wiedzieć, co kliknąć? Jakie są warunki transakcji? Więcej szczegółów znajdziesz w pełnej wersji tekstu - pod tym linkiem

Jakie jeszcze nowoczesne usługi oferują sieci bankomatów? O tym przeczytasz w cyklu #cashlovers, którego Partnerem jest...





Czytaj też: Widziałem superbankomat. Poczujesz się przy nim jak w swoim banku. Udzieli nawet pożyczki. Ile kosztuje to kosmiczne cacko?

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on September 17, 2018 23:53

Sprawdź czy do twojej karty płatniczej są przypięte te usługi. Bardzo się przydają!



Zapewne większości z Was assistance w pierwszej kolejności kojarzy się z pomocą związaną z awariami samochodów. Gdy np. auto się zepsuje, to w ramach assistance możemy wezwać pomoc drogową, która odholuje auto do warsztatu. Na pytanie, gdzie kupuje się assistance większość konsumentów odpowie –w firmach ubezpieczeniowych. To prawda, ale warto wiedzieć, że usługi assistance oferują też banki.



Z badań firmy Mondial Assistance wynika, że w 2017 r. z usług assistance skorzystało blisko 2,5 mln Polaków, z czego 18% (ok. 460 tys.) w ramach produktów oferowanych właśnie przez banki.



Przeczytaj też: Nie możesz odpalić auta? Kup sobie porządne assistance. Czyli jakie? Oto check-lista



Przeczytaj też: Ile osób w Polsce ma usługi assistance? Jaka część z nich faktycznie korzysta?



Usługi mogą być podpięte pod konto osobiste albo pod kartę płatniczą (zwykle kredytową). Skoro i tak płacicie składkę za assistance, która wliczona jest w cenę karty (lub konta), to dlaczego z niego nie skorzystać? A jeśli dopiero myślicie o wyrobieniu sobie karty kredytowej, fajny pakiet assistance może być atutem przy wyborze tego, a nie innego plastiku.



Assistance i concierge – czym to się różni?

Zanim pokażę, co „potrafi” kartowe assistance, dwa słowa o różnicy między usługami assistance i concierge. Assistance to ubezpieczenie, a więc gdy dojdzie do zdarzenia objętego polisą, możemy liczyć np. na wspomniane holowanie auta czy opłacenie wizyty w szpitalu. Koszty – w ramach określonych limitów – pokrywa ubezpieczyciel.



W ramach assistance możemy też dostać usługi concierge. Ale bank może nam zaproponować tylko concierge. To usługa, w ramach której instytucja finansowa pomoże nam np. znaleźć optymalne połączenia lotnicze i zarezerwować bilet, ale za same bilety płaci już klient.



Assistance dołączane jest najczęściej do ekskluzywnych kart kredytowych lub skrojonych na potrzeby podróżujących. Niestety nie ma jednego szablonu, jeśli chodzi o zakres usług i koszty (co jest w ramach assistance, a za co trzeba płacić). Fakt, że karty oferowane przez kilka banków z tej samej linii, np. Visa Platinum, nie oznacza, że klienci tych banków dostaną dokładnie te same usługi dodatkowe. Dlatego najbezpieczniej jest zajrzeć do regulaminu konkretnej karty i sprawdzić, co nam przysługuje.



Czytaj też: Co może powiedzieć o tobie karta płatnicza, którą masz w portfelu? Wbrew pozorom całkiem sporo!



Czytaj też: Co się stanie, gdy ktoś pozna numer mojej karty płatniczej? Czy posiadanie karty na zbliżenia jest bezpieczne?



Czytaj: Karta służy przede wszystkim do płacenia, ale… może też być twoją tarczą ochronną. Sprawdź w jakich okolicznościach tak się stanie!



Szczegóły ofert kartowego assistance poznasz w pełnej wersji tekstu, która znajduje się pod tym linkiem. Zapraszam!

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on September 17, 2018 01:49

September 11, 2018

Samochód kosztuje znacznie więcej, niż nam się wydaje. Policzyłem ile. I mam trzy wnioski



Dzisiejszy artykuł kieruję głównie do „pragmatyków”, dla których samochód nie ma wartości sentymentalnej, lecz raczej użytkową. Przy takim podejściu liczy się bilans kosztów i korzyści. Czy to, co samochód oferuje daje większą wartość, niż pieniądze wydane na jego utrzymanie? A jeśli nie, to może skorzystać z którejś z nowoczesnych form używania samochodu – z leasingu, wynajmu długoterminowego? W skrajnych przypadkach bardziej może się opłacić nawet car-sharing (auta na minuty) lub jeżdżenie taksówką.



Czytaj też: Fakty i mity o kupowaniu samochodu. Czy auto może być „inwestycją”? A jeśli tak to gdzie są zyski?



Zobacz cykl „Motofinanse”: kliknij i dowiedz się więcej o tym jak rozsądnie kupić, używać i sprzedać samochód. I jak go senswonie sfinansować



Proponuję każdemu posiadaczowi samochodu, by policzył łączny koszt czterech kółek. Nie tylko zakupu, ale i eksploatacji. Nie chodzi o to, by się jakoś szczególnie dołować. My, pragmatycy, nie dołujemy się przecież poznając prawdę o swoim portfelu. Wręcz przeciwnie: wiedza pozwala nam podejmować lepsze, świadome i przemyślane decyzje. I korzystać z nowych możliwości, jakie oferuje rynek motoryzacyjny oraz finansowy.



Ile więc tak naprawdę kosztują nasze samochody? Na starcie kosztują tyle, ile za nie zapłaciliśmy. Choć oczywiście nie można mówić, że wszystkie te pieniądze (cena nabycia plus ewentualnie koszt kredytu) są wyrzucone w błoto. Samochód ma zawsze jakąś wartość i będzie go można sprzedać, odzyskując część wydanych pieniędzy. W tym podejściu koszt samochodu ogranicza się do prostej różnicy między ceną zakupu (plus finansowanie) i sprzedaży.



Ale rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Pełny koszt posiadania samochodu to nie tylko spadek wartości rynkowej tego auta, ale też koszty paliwa, opon, serwisowania, ubezpieczenia, ewentualnych napraw i wydatków eksploatacyjnych. Gotowi na ostrą jazdę? To zapraszam do pełnej wersji tekstu, w której znajdziesz wyliczenia, specjalny kalkulator i trzy wnioski z tego wszystkiego.



Nowoczesne i niestandardowe sposoby finansowania samochodów znajdziecie często w tych instytucjach finansowych, które wyrosły z koncernów samochodowych i specjalizują się w oferowaniu usług finansowych dla kierowców. Niewiele ich jest na polskim rynku, ale jeśli dobrze poszukać… zerknijcie np. tutaj



--------------------------------------------------------



Tekst jest częścią cyklu  „Motofinanse: portfel nowoczesnego kierowcy”. Opowiadam w nim o własnych doświadczeniach „finansowych” z samochodami, a także o tym jak wybierać najlepszy dla siebie sposób finansowania czterech kółek, jakie są nowe alternatywy dla tradycyjnego zakupu auta, czego można oczekiwać od porządnego dealera, jak zdjąć sobie z głowy kwestie związane z eksploatacją auta, jak je korzystnie zamienić na nowe. Jak oszczędnie używać samochodu i jak dzięki czterem kółkom żyć wygodniej.  Moim Partnerem w tym cyklu artykułów edukacyjnych jest Toyota Bank Polska oraz Toyota Leasing Polska, oferujące bogaty pakiet rozwiązań finansowych dla „konsumentów” samochodów



----------------------------------------------------------



Uwaga: na tej stronie ukazują się tylko skrócone wersje niektórych artykułów  powstających w ramach projektu "Subiektywnie o finansach".  Wszystkie teksty w pełnych wersjach  - od jednego do trzech artykułów dziennie - ukazują się na mojej nowej stronie www.subiektywnieofinansach.pl    Dopisz ten adres do ulubionych w swojej wyszukiwarce i  zaglądaj codziennie. Na mojej nowej stronie znajdziesz rady dotyczące lokowania oszczędności, wychodzenia z tarapatów i ostrzeżenia jak nie wpaść w pułapkę.



Jeśli masz konto na Facebooku, to koniecznie  zapisz się do obserwowania fan-page'u "Subiektywnie o finansach". Tam wrzucam nie tylko zajawki własnych tekstów, ale też komentuję różne wydarzenia i nowości z branży finansowej. Żeby zostać fanem subiektywności kliknij tutaj i zostań fanem



Zapisz się na mój newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on September 11, 2018 00:07

Maciej Samcik's Blog

Maciej Samcik
Maciej Samcik isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Maciej Samcik's blog with rss.