Paweł Pollak's Blog

March 16, 2024

Dorożką na płozach, czyli jak nie tłumaczyć literatury

Po mistrzowskim zarżnięciu opowiadania Hjalmara Söderberga pt. „Pocałunek” w antologii „Mistrzowie opowieści. Skandynawskie lato” tłumaczka Elżbieta Frątczak-Nowotny postanowiła pójść za ciosem i w „Skandynawskiej zimie” rozprawiła się z perełką szwedzkiej literatury, opowiadaniem „Futro” tego samego autora.

Z jej przekładu możemy na przykład dowiedzieć się, że na głównego bohatera, doktora Hencka, najechała dorożka i rozerwała mu palto… płozą. Dorożka na płozach to dokładnie takie samo kuriozum, jak sanie na kołach. W oryginale Söderberg posłużył się neologizmem, łącząc w jedno słowa „sanie i „dorożka”. Właściwe tłumaczenie na polski to: sanie pełniące funkcję dorożki. Oczywiście w utworze literackim takiej frazy rodem z atestu technicznego nie można użyć i trzeba się zastanowić, jak ją zgrabnie oddać. Ja w swoim przekładzie „Futra” zdecydowałem się na „sanie wiozące pasażerów”.

Jedną z osób ratujących doktora Hencka po tym wypadku jest „książę królewskiego rodu, który przypadkowo przechodził obok”. Jakiż asumpt do przemyśleń daje czytelnikowi pani Frątczak-Nowotny w tym króciutkim zdaniu! Jak liczna była ta defilada królewskiego rodu, paradującego sztokholmską ulicą w grudniowy dzień? Czym charakteryzuje się rzeczony gatunek książąt?

Rozdartemu paltu zaradza przyjaciel doktora, sędzia Richardt, pożyczając mu futro. Kiedy Henck się żegna, rzuca (w przekładzie) „No i zapraszam cię też na kolację”. Czytelnik durnieje. Jest wigilijne popołudnie, chyba trochę za późno na składanie zaproszenia? Na dodatek Richardt nie mówi, czy je przyjmuje, czy nie. Dlaczego? Bo Henck tylko przypomina o zaproszeniu, które padło dużo wcześniej.

Hjalmar Söderberg był wielkim miłośnikiem opery i jego bohaterowie często oglądają przedstawienia. Takoż i doktor Henck widział „Fausta”, z wykonawcą o nazwisku Arnoldson. Söderberg nie podaje ani imienia, ani informacji, o jaką rolę chodzi, a że w języku szwedzkim nazwiska się nie odmieniają, tłumacz staje przed problemem, czy jest to mężczyzna, czy kobieta. Bo na sztokholmskich scenach arie tej opery śpiewali zarówno Oscar Arnoldson, jak i jego córka Sigrid Arnoldson-Fischof. Ale problem tylko z pozoru jest nierozwiązywalny. Sigrid wystąpiła w roli Małgorzaty w 1902 roku, a ponieważ „Futro” powstało pięć lat wcześniej, siłą rzeczy nie o niej mowa. Frątczak-Nowotny decyduje się jednak na żeńską formę, „z Arnoldson”, bo najwyraźniej uznała, że Söderberg umiał przewidywać przyszłość i stworzył nowy gatunek prozy, który można by nazwać future reality.

„W gabinecie doktora Hencka płonął duży ogień”. Bo nasz lekarz, proszę państwa, ten gabinet miał w wigwamie. Frątczak-Nowotny bezmyślnie wzięła pierwsze znaczenie ze słownika i przetłumaczyła – jak zresztą całe opowiadanie – w ogóle nie zastanawiając się, jaki komunikat przekazuje polskiemu czytelnikowi. To partactwo spowodowało, że wcale nie trzeba znać szwedzkiego, by dostrzec, że jej przekład „Futra” jest do bani. Mimo to Mirosław Grabowski, który według informacji na stronie tytułowej książkę zredagował, nonsensów nie wychwycił. Wracając do kwestii, co płonęło w mieszkaniu doktora: oryginalne „brasa” może oznaczać zarówno ognisko, jak i ogień na kominku, wybór jest jasny i trzeba ten kominek wymienić.

Kolejnym nonsensem jest twierdzenie tłumaczki, że „pani Henck razem z dziećmi ubierała choinkę”. Na pięć minut przed wigilijną kolacją? Söderberg pisze o zapalaniu choinki. Dlaczego Frątczak-Nowotny zmieniła? Ano pewnie dlatego, że nie pasował jej kontekst. Wyraźnie jest mowa o czynności trwającej dłużej, tymczasem zapalenie choinki to jedno pstryknięcie. Obecnie. Opowiadania nie odbiera się jako historycznego, gdyż jego akcja dzieje się w czasach współczesnych autorowi. Tłumaczce nie przyszło jednak do głowy, że do powszechnej elektryfikacji doszło dopiero w drugiej części życia Söderberga i kiedy pisał „Futro”, na choince zapalało się świeczki, a nie elektryczne lampki.

Inna zmiana wprowadzona bez żadnego uzasadnienia przez tłumaczkę powoduje, że w arcydziele literackim dostajemy humor zeszytów. „To nie był dla mnie dobry rok – powiedział do siebie doktor Henck około trzeciej po południu w Wigilię, gdy zmierzał do swojego starego przyjaciela (…)”. W oryginale jest oczywiście, że powiedział, kiedy około trzeciej zmierzał…

Żenujący poziom tego przekładu doskonale oddaje zdanie „Tylko dzieci szczebiotały i mówiły, wchodząc sobie w słowo, radosne”. Ta kulawa polszczyzna jest efektem przetłumaczenia szwedzkiej frazy słowo w słowo. Elżbieta Frątczak-Nowotny będąca zawodowym tłumaczem literatury szwedzkiej przekłada ją w sposób, który dla studenta skandynawistyki skończyłby się oblaniem przedmiotu technika tłumaczeń. Pytanie (retoryczne), dlaczego w Polsce ktoś, komu nie dostaje talentu ani umiejętności, kto oddaje niechlujne przekłady, jest regularnie zatrudniany przez wydawnictwa.

Hjalmar Söderberg „Futro”, przekład Elżbieta Frątczak-Nowotny, antologia „Mistrzowie opowieści. Skandynawska zima”, wyd. Wielka Litera, 2023, str. 39-43. Tekst oryginalny: „Pälsen” ze zbioru „Historietter” („Opowiastki”), wyd. MånPocket, 1985.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on March 16, 2024 02:57

February 28, 2024

Zmasakrowany Söderberg

„Pewnego razu była sobie młoda dziewczyna i bardzo młody mężczyzna”. Była sobie mężczyzna. Lekturę opowiadania Hjalmara Söderberga pt. „Pocałunek” w przekładzie Elżbiety Frątczak-Nowotny już po pierwszym zdaniu przerwał mi rumor dochodzący z kopenhaskiego cmentarza. To szwedzki pisarz, dbający o język jak mało kto, przewrócił się w grobie na tę indolencję gramatyczną tłumaczki i redaktora z wydawnictwa Wielka Litera.

Rzeczona młoda dziewczyna oczekuje, że owa młoda mężczyzna ją pocałuje, bo wtedy „wstanie, ściągnie mocno fałdy sukni i posyłając mu spojrzenie pełne lodowatej pogardy, każe iść precz”. W oryginale jest, że sama by odeszła. Każdemu tłumaczowi zdarza się, że coś źle zrozumie. Żeby uniknąć tego rodzaju wpadek, trzeba uruchomić proces dla wielu niestety nadmiernie trudny, a mianowicie myślenie. Czy scena po polsku ma sens? Jeżeli nie ma, trzeba się zastanowić. A passus „bez niepotrzebnego pośpiechu” jeszcze w tym samym zdaniu ujawnia, że coś jest nie halo. Czy dziewczyna każe mu iść precz bez niepotrzebnego pośpiechu, czy jednak sama się w ten sposób oddali? Tłumaczka inaczej niż autor dała ten passus po kropce, najwyraźniej po to, by sprzeczność za bardzo nie rzucała się w oczy.

Dziewczyna zadaje chłopakowi filozoficzne pytanie, a że on nie pamięta, co mówił na ten temat wcześniej, udziela pytyjskiej odpowiedzi, gdyż „bał się postawić siebie w dwuznacznej sytuacji”. Wypowiadanie sprzecznych poglądów to niekonsekwencja lub hipokryzja, a jeżeli ktoś da się na tym przyłapać, znajduje się w nieprzyjemnej, a nie w dwuznacznej sytuacji. Narrator zresztą w ogóle tego nie ocenia, tylko informuje, że bohater boi się powiedzieć coś przeciwstawnego, niż twierdził uprzednio. Po szwedzku jest na to jedno słowo, które nie ma polskiego odpowiednika, co dla Frątczak-Nowotny okazało się niepokonywalną przeszkodą.

Kandydata do pierwszego pocałunku dyskwalifikuje trochę wad: „ma taki brzydki nos, no i nie ma żadnej pozycji – jest tylko studentem kursu przygotowawczego”. Ma nos, ale nie ma pozycji. Nie ma to jak zgrabny język tłumaczki. Nasuwający podejrzenie, że była jedynie uczestniczką kursu językowego, a nie studentką filologii.

Młodzieniec nie jest zanadto popędliwy, co wzbudza niepokój dziewczyny: „dlaczego mnie nie pocałuje, czyżbym była aż tak brzydka i niemiła?”. Z dwóch znaczeń oryginalnego „obehaglig”, niemiła i odpychająca, tłumaczka wybrała dotyczące charakteru bądź zachowania, tymczasem bohaterka martwi się swoim wyglądem, co ujawnia następne zdanie: „Pochyliła się nad wodą, by się w niej przejrzeć”.

Okazuje się, że dla dziewczyny ewentualny pocałunek nie będzie jednak pierwszym, gdyż po balu w hotelu, a w wersji Frątczak-Nowotny na balu, bo co się tłumaczka będzie przejmowała światem przedstawionym jakiejś ramotki z początku XX wieku, naszą bohaterkę pocałował pewien porucznik. Który „cuchnął podle ponczem i cygarami”. Podle to się cuchnie, jak się nadepnie na skunksa. Wojskowy w najgorszym razie śmierdział.

Podobnie zły rejestr stylistyczny mamy w planowanej reakcji bohaterki na próbę pocałunku. „Dam mu w twarz”, chociaż powinno być „wymierzę policzek”. Tego drugiego zwrotu tłumaczka używa w scenie po pocałunku, kiedy narrator informuje, że ów policzek z wrażenia zapomniała wymierzyć. Szkopuł w tym, że w obu scenach musi być tak samo, utwór literacki to nie instrukcja obsługi tostera, gdzie liczy się wyłącznie treść i jest całkowicie obojętne, po jakie frazy tłumacz sięgnie.

Do dania w twarz nie dochodzi również dlatego, że bohater zaskoczył dziewczynę i „ostrożnie położył rękę na jej szyi”. Polski czytelnik może sobie pomyśleć, że chłopak przestraszył się jej bezruchu i chciał sprawdzić puls, bo całować trupa to nie bardzo. Szwedzkiemu taka interpretacja nie przyjdzie do głowy, ponieważ ma jasno napisane, że chodzi o objęcie za szyję.

Pocałowana dziewczyna poczuła, że robi się blada, tymczasem tłumaczka twierdzi, że zbladła. Frątczak-Nowotny najwyraźniej uważa, że to absolutnie wszystko jedno, czyją się przyjmie perspektywę, narratora obserwatora czy bohaterki.

Opowiadanie Söderberga jest niezwykle krótkie, tekst w Wordzie zajmuje niecałe dwie strony, więc liczba błędów popełnionych przez tłumaczkę jest porażająca. A bynajmniej nie wskazałem wszystkich. W miejsce perfekcyjnie dopracowanej miniatury dostajemy jej kiepską przeróbkę w topornej polszczyźnie. Na domiar złego nie mamy do czynienia z adeptką przekładu, która chciała spróbować swoich sił i nie dała rady. Elżbieta Frątczak-Nowotny ma na koncie wiele przełożonych książek, tymczasem na tych dwóch stronach koncertowo udowodniła, że na tłumacza literatury się nie nadaje.

Hjalmar Söderberg „Pocałunek”, przekład Elżbieta Frątczak-Nowotny, antologia „Mistrzowie opowieści. Skandynawskie lato”, wyd. Wielka Litera, 2022, str. 339-341. Tekst oryginalny: „Kyssen” ze zbioru „Det mörknar över vägen” („Zmrok zapada na drodze”), wyd. Albert Bonniers Förlag, 1907.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on February 28, 2024 09:39

November 20, 2020

Redakcja j��zykowa i merytoryczna

Autorom, kt��rzy chc�� samodzielnie opublikowa�� swoj�� ksi����k�� lub zaproponowa�� j�� wydawnictwu, oferuj�� uprzedni�� redakcj�� j��zykow�� i merytoryczn��.

Dla potwierdzenia swoich kwalifikacji zamieszczam poni��ej list�� b����d��w, kt��re znalaz��em w wydanych ju�� powie��ciach ���Samotno���� liczb pierwszych��� Paola Giordana (redakcja j��zykowa) i ���Wirus ebola w Helsinkach��� Taaviego Soininvaary (redakcja merytoryczna).

Redakcja j��zykowa obejmuje poprawienie w tek��cie b����d��w gramatycznych, stylistycznych, leksykalnych, ortograficznych i interpunkcyjnych. Redakcja merytoryczna to wskazanie nielogiczno��ci w akcji, ��le poprowadzonych w��tk��w, wadliwie skonstruowanych charakter��w, b����d��w faktograficznych itp.

Ka��da powie���� wymaga redakcji j��zykowej przed wydaniem, a przy samodzielnej publikacji nie ma wydawnictwa, kt��re by si�� tym zaj����o. Redakcja merytoryczna z kolei mo��e zwi��kszy�� szanse na przyj��cie ksi����ki przez wydawnictwo, bo powie���� b��dzie po prostu lepsza.

Oferuj�� ����czn�� redakcj�� j��zykow�� i merytoryczn�� lub tylko merytoryczn��. Do redakcji j��zykowo-merytorycznej przyjmuj�� wszelkie gatunki literackie z wy����czeniem fantasy i horror��w (nie znam si�� na nich i musia��bym si�� ograniczy�� do poprawek czysto j��zykowych). Samej redakcji merytorycznej podejm�� si�� w przypadku powie��ci kryminalnych, sensacyjnych i thriller��w s��dowych, gdy�� jestem autorem tworz��cym w tym w��a��nie gatunku (opublikowa��em m.in. powie��ci pt. ���Kanalia��� i ���Gdzie m��l i rdza���).

Cena redakcji j��zykowo-merytorycznej to 180-380 z�� za arkusz autorski. Arkusz to 40 000 znak��w ze spacjami. Ostateczna kwota jest zale��na od liczby b����d��w i czasu, kt��ry trzeba po��wi��ci�� na redakcj��. Na potrzeby wyceny musz�� zredagowa�� fragment tekstu, wi��c ka��dy zapytuj��cy otrzyma darmow�� pr��bk�� (teksty prosz�� przesy��a�� na pollak@szwedzka.pl). Poniewa�� przeci��tna ksi����ka liczy sobie 8-12 arkuszy i wychodzi spora kwota, p��atno���� mog�� roz��o��y�� na raty nawet do dw��ch lat. Cena samej redakcji merytorycznej (bez poprawiania b����d��w j��zykowych) to 100 z�� za arkusz.

Paolo Giordano ���Samotno���� liczb pierwszych��� (wyd. WAB, 2010, t��um. Alina Paw��owska-Zampino) - redakcja j��zykowa

Str. 41. Brzydki wazon z bia��ej ceramiki, ozdobiony skomplikowanym, z��oconym kwietnym motywem, kt��ry od zawsze sta�� w k��cie ��azienki, by�� w��asno��ci�� rodziny Della Rocca od pi��ciu pokole��, ale tak naprawd�� nikomu si�� nie podoba��.

Zaimek ���kt��ry��� odnosi si�� do motywu, a nie do dzbana. Zbitka ���skomplikowanym, z��oconym kwietnym��� jest niezr��czna.
Poprawnie: Brzydki wazon z bia��ej ceramiki, ozdobiony z��oconymi zawijasami kwietnego motywu, od zawsze sta�� w k��cie ��azienki. By�� w��asno��ci�� rodziny Della Rocca od pi��ciu pokole��, ale tak naprawd�� nikomu si�� nie podoba��.

Str. 42. Kiedy ponownie je otworzy��a, zobaczy��a swoje odbicie w du��ym lustrze nad umywalk�� i dozna��a przyjemnego rozczarowania.

Rozczarowanie jest zawsze przykre. Mile si�� zdziwi��a, dozna��a przyjemnego uczucia.

Str. 42. Opar��a si�� r��kami na umywalce i zbli��y��a twarz na odleg��o���� kilku centymetr��w od lustra (���).

Skoro zbli��y��a, to do lustra.

Str. 59. Przykucn����a, trzymaj��c cukierek w palcach, przeci��gn����a nim po brudnej pod��odze szatni. Posuwa��a si�� w kucki i przesuwa��a nim wolno wzd��u�� ��ciany na lewo od Alice, tam gdzie ����czy��a si�� z pod��og�� i ca��y brud zbiera�� si�� w k��aki kurzu i k����by w��os��w.

Z tego wynika, ��e z pod��og�� ����czy��a si�� Alice, a nie ��ciana. Poprawnie: (���) przesuwa��a nim wolno wzd��u�� ��ciany przy samej pod��odze, na lewo od Alice (���).

Str. 69. Opiera��y si�� teraz o por��cz schod��w przeciwpo��arowych na drugim pi��trze i przygl��da��y si�� ch��opcom graj��cym na podw��rku w pi��k�� no��n��. Kopali ������t�� pi��k��, kt��ra wygl��da��a jakby nie by��a dobrze napompowana.

W pi��k��. Domy��lnie wiadomo, ��e no��n��. Zaznaczenia wymaga��oby, gdyby na przyk��ad grali w r��czn��. Ale ��eby unikn���� powt��rzenia s��owa ���pi��ka���, powinno by��: (���) ch��opcom, graj��cym na podw��rku w nog��. Kopali ������t�� pi��k�� (���).
Mi��dzy ���wygl��da��a��� a ���jakby��� brakuje przecinka.

Str. 105. Si���� wcisn����a j��zyk mi��dzy jego zaci��ni��te wargi. Denis poczu�� w ustach smak nieswojej ��liny i zrobi��o mu si�� niedobrze.
Str. 148. Matka spa��a nie swoim snem, urz��dzenia, do kt��rych by��a pod����czona, nie czyni��y ��adnego ha��asu (���).
Str. 195. Wyartyku��owa��a te s��owa nieswoim g��osem, niczym aktorka na amatorskim przedstawieniu.

���Nie swojej ��liny���, bo to nie jego ��lina, a nie ��lina, kt��ra ��le si�� czuje. Na str. 148 poprawnie. Na str. 195 raczej ��le, bo chodzi o to, ��e zmieni��a g��os, ale znaczenie, ��e m��wi��a niepewnym g��osem, te�� jest mo��liwe.

Str. 127. Nie mo��esz tak ni z tego, ni z owego zdecydowa��, ��e chcesz zosta�� fotografem i zmarnowa�� rok pracy.

Po ���fotografem��� powinien by�� przecinek. B����d interpunkcyjny zmieniaj��cy znaczenie, bo teraz to zdanie znaczy ���nie mo��esz zdecydowa��, ��e chcesz zmarnowa�� rok pracy���, zamiast ���nie mo��esz zdecydowa��, ��e chcesz zosta�� fotografem, bo w konsekwencji zmarnujesz rok pracy���.

Str. 131. Do ��ciany przylega��o ������ko, o wiele wy��sze ni�� ������ko rodzic��w Mattii, oraz dwa identyczne stoliki nocne.

Orzeczenie ���przylega��o��� odnosi si�� zar��wno do ������ka, jak i do stolik��w, powinno wi��c by�� ���przylega��y���.

Str. 141. 2760889966649. (���) Postanowi��, ��e to b��dzie jego liczba. (���)
Po chwili wahania dwie linijki ni��ej napisa��: 2760889966651. To jest jej, pomy��la��.

Liczba jest rodzaju ��e��skiego, a wi��c ���ta jest jej���.

Str. 295. Nast��pnie wyj����a paczk�� herbatnik��w, kt��ra le��a��a w szafce otwarta od dnia, w kt��rym odszed�� Fabio.

Takie pi��trowe konstrukcje z zaimkiem ���kt��ry��� s�� niepoprawne.

Taavi Soininvaara ���Wirus ebola w Helsinkach��� (wyd. Kojro, 2010, t��um. Bo��ena Kojro) - redakcja merytoryczna

Str. 11. Kiedy ostatni wirus w kropelce krwi zgin����, Ratamo wyda�� dziki okrzyk. Szczepionka dzia��a��a!

Wynalezienie szczepionki jest opisane na zasadzie ���wszed�� do laboratorium i wynalaz�����. Nawet je��li to ostatni etap, przyda��by si�� opis, jakie prace go poprzedzi��y.

Str. 26. Profesor kaza�� mu zapomnie�� na razie o ca��ej sprawie. W ��adnym wypadku nie wolno mu zapisywa�� ponownie wzoru.

W jakim celu profesor mia��by d����y�� do zatajenia, ��e uda��o im si�� stworzy�� szczepionk��? Przecie�� dyrektor fi��skiego laboratorium to nie szef rosyjskiego gangu i nie b��dzie w pierwszej reakcji kombinowa��, jak�� nielegaln�� korzy���� mo��na wyci��gn���� z opracowania szczepionki.

Str. 26. Manneraho mo��e sobie spokojnie zbiera�� pochwa��y za wynalezienie szczepionki.

Ratamo jest niezwykle dumny z wynalezienia szczepionki, ale nie ma nic przeciwko temu, ��eby laury zgarn���� prze��o��ony?

Str. 29. [Genera��] Siren uzna�� odkrycie szczepionki za niebezpieczny zwrot wydarze��, oceniaj��c, ��e wirus staje si�� z tego powodu po����dan�� przez terroryst��w broni��.

Wr��cz przeciwnie, skoro na wirusa jest antidotum, to przestaje on by�� niebezpieczny.
Opracowanie szczepionki, a nie odkrycie.

Str. 31. Antidotum sprawia, ��e wirus jest idealnym ��rodkiem szanta��u. Inn�� rzecz�� jest grozi�� jakiemu�� pa��stwu uwolnieniem choroby, a inn�� ��� zapewnia�� uleczenie chorych.

Ale to antidotum wynale��li przecie�� naukowcy pracuj��cy dla pa��stwa i jest ono w jego posiadaniu, a nie w r��kach terroryst��w.

Str. 33-34. Teraz um��wi�� si�� na gr�� w badmintona. (���) odbijali do siebie pi��eczk�� (���)

W badmintona gra si�� lotk��.

str. 39. Siren (���) poprosi�� Vairial��, ��eby wyda�� go��ciowi wst��pne instrukcje, dop��ki nie zapadnie decyzja co do dalszego post��powania. Vairiala zaproponowa��, ��eby profesor uda�� si�� prosto do domu, i obieca��, ��e jego pracownik zadzwoni rano i poinformuje, jakie dzia��ania powinien podj���� instytut.

Dyrektor cywilnego laboratorium w demokratycznym europejskim kraju po wynalezieniu szczepionki z pewno��ci�� nie uda si�� do wojskowych i nie b��dzie wykonywa�� ich instrukcji, ��e ma ten wynalazek zatai��.

Str. 52. Genera�� poprosi�� go, by zgasi�� lampy w salonie i przedpokoju.
��� Nie wiem, czy obserwuj�� twoje mieszkanie, wi��c mo��liwe, ��e nikt nie zauwa��y�� mojego wej��cia. Zostan�� tu i poczekam. Zobaczymy, co si�� stanie. Ty mo��esz dalej si�� k��pa��. Chyba nie chcesz si�� przezi��bi�� (���)
Gospodarz bez protestu uda�� si�� do ��azienki, sk��d po chwili rozleg�� si�� plusk wody.

Zupe��nie nie��yciowa sytuacja, stworzona wyra��nie po to, by genera�� m��g�� zabi�� Manneraha przez wrzucenie w����czonej suszarki do w��os��w do wanny. Manneraho nie ma powod��w, by obawia�� si�� genera��a, ale przecie�� poprosi��by o podanie informacji, z kt��rymi Siren rzekomo przyszed��, i zapyta��by, na co ten ma czeka��. I czeka��by razem z nim, a nie wraca�� do wanny.

Str. 58. Kilkumetrowy przedpok��j pokona�� wielkimi susami, jakby startowa�� w maratonie.

Z��e por��wnanie, maraton��w nie biega si�� ani szybko, ani susami.

Str. 59. Nagle us��ysza�� chrz��st i okruchy betony rozprys��y si�� po ca��ej sypialni.

Chrz��st nie jest odg��osem strza��u. I w wyniku strza��u oddanego za zamkni��tymi drzwiami sypialni okruchy betonu nie b��d�� po niej lata��y.

Str. 60. Na szcz����cie dysponowa�� prawie bezg��o��nym P16.

P16 to pistolet z czas��w I wojny ��wiatowej. I nie ma prawie bezg��o��nych pistolet��w. Albo maj�� t��umik, albo je s��ycha��.

Str. 60. Chcia�� uda�� policjanta, kt��ry przyszed�� z wiadomo��ci��, ��e ��yciu rodziny grozi wielkie niebezpiecze��stwo.

I w tym celu na wojskowy mundur na��o��y�� cywilny p��aszcz? I co mia�� zamiar zrobi��, gdyby Ratamo poprosi�� go o okazanie odznaki czy legitymacji?

Str. 61-62. [genera�� Siren] Wybra�� numer telefonu kom��rkowego komendanta g����wnego policji. (���)
��� (���) Arto Ratamo mia�� znakomity motyw, ��eby zabi�� Manneraha. (���) W ka��dym razie by��bym wdzi��czny, gdyby��my mogli przej���� poszukiwania. Przykro mi, ale nie mog�� zdradzi�� wi��cej szczeg������w. Na pewno mnie rozumiesz.
��� Jasne, nie ma problemu, przecie�� to le��y w waszych kompetencjach. Poinformuj�� tylko naczelnika policji i poprosz��, ��eby wyda�� cichy nakaz ��cigania Ratama.

Komendant g����wny policji ma jeszcze kogo�� nad sob��?
W kompetencjach armii w ��adnym wypadku nie le��y ��ciganie zab��jc��w na terenie kraju. A gdyby le��a��o, to komendant za����da��by konkretnego uzasadnienia, dlaczego ma oddawa�� ��ledztwo, a nie da�� si�� zby�� stwierdzeniem, ��e genera�� nie mo��e ujawnia�� szczeg������w. I do wydania nakazu ��cigania Ratama potrzebowa��by konkretnych obci����aj��cych zarzut��w, a przynajmniej informacji, jaki to motyw.

Str. 62. Technicy z Kryminalnego w��a��nie s�� w obu mieszkaniach.
Str. 75. J��kaj��c si�� nieco, opowiedzia�� o wys��aniu do mieszkania Ratam��w patrolu, kt��ry potwierdzi��, ��e Kaisa Ratamo zosta��a zastrzelona.

Na str. 62 nie ma ��adnych informacji co do czasu akcji, ale je��li Siren zacz���� mataczy�� bezpo��rednio po zab��jstwie, to wychodzi na to, ��e najpierw w mieszkaniu Ratama pojawili si�� technicy, a dopiero potem patrol, kt��ry potwierdzi�� zg��oszenie Ratama. A je��li Siren czeka�� z mataczeniem, to nie m��g��by przerwa�� przes��uchania Ratama, bo nie zd����y��by przygotowa�� ca��ej intrygi.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 20, 2020 08:53

Redakcja językowa i merytoryczna

Autorom, którzy chcą samodzielnie opublikować swoją książkę lub zaproponować ją wydawnictwu, oferuję uprzednią redakcję językową i merytoryczną.

Dla potwierdzenia swoich kwalifikacji zamieszczam poniżej listę błędów, które znalazłem w wydanych już powieściach „Samotność liczb pierwszych” Paola Giordana (redakcja językowa) i „Wirus ebola w Helsinkach” Taaviego Soininvaary (redakcja merytoryczna).

Redakcja językowa obejmuje poprawienie w tekście błędów gramatycznych, stylistycznych, leksykalnych, ortograficznych i interpunkcyjnych. Redakcja merytoryczna to wskazanie nielogiczności w akcji, źle poprowadzonych wątków, wadliwie skonstruowanych charakterów, błędów faktograficznych itp.

Każda powieść wymaga redakcji językowej przed wydaniem, a przy samodzielnej publikacji nie ma wydawnictwa, które by się tym zajęło. Redakcja merytoryczna z kolei może zwiększyć szanse na przyjęcie książki przez wydawnictwo, bo powieść będzie po prostu lepsza.

Oferuję łączną redakcję językową i merytoryczną lub tylko merytoryczną. Do redakcji językowo-merytorycznej przyjmuję wszelkie gatunki literackie z wyłączeniem fantasy i horrorów (nie znam się na nich i musiałbym się ograniczyć do poprawek czysto językowych). Samej redakcji merytorycznej podejmę się w przypadku powieści kryminalnych, sensacyjnych i thrillerów sądowych, gdyż jestem autorem tworzącym w tym właśnie gatunku (opublikowałem m.in. powieści pt. „Kanalia” i „Gdzie mól i rdza”).

Cena redakcji językowo-merytorycznej to 180-380 zł za arkusz autorski. Arkusz to 40 000 znaków ze spacjami. Ostateczna kwota jest zależna od liczby błędów i czasu, który trzeba poświęcić na redakcję. Na potrzeby wyceny muszę zredagować fragment tekstu, więc każdy zapytujący otrzyma darmową próbkę (teksty proszę przesyłać na pollak@szwedzka.pl). Ponieważ przeciętna książka liczy sobie 8-12 arkuszy i wychodzi spora kwota, płatność mogę rozłożyć na raty nawet do dwóch lat. Cena samej redakcji merytorycznej (bez poprawiania błędów językowych) to 100 zł za arkusz.

Paolo Giordano „Samotność liczb pierwszych” (wyd. WAB, 2010)

Str. 41. Brzydki wazon z białej ceramiki, ozdobiony skomplikowanym, złoconym kwietnym motywem, który od zawsze stał w kącie łazienki, był własnością rodziny Della Rocca od pięciu pokoleń, ale tak naprawdę nikomu się nie podobał.

Zaimek „który” odnosi się do motywu, a nie do dzbana. Zbitka „skomplikowanym, złoconym kwietnym” jest niezręczna.
Poprawnie: Brzydki wazon z białej ceramiki, ozdobiony złoconymi zawijasami kwietnego motywu, od zawsze stał w kącie łazienki. Był własnością rodziny Della Rocca od pięciu pokoleń, ale tak naprawdę nikomu się nie podobał.

Str. 42. Kiedy ponownie je otworzyła, zobaczyła swoje odbicie w dużym lustrze nad umywalką i doznała przyjemnego rozczarowania.

Rozczarowanie jest zawsze przykre. Mile się zdziwiła, doznała przyjemnego uczucia.

Str. 42. Oparła się rękami na umywalce i zbliżyła twarz na odległość kilku centymetrów od lustra (…).

Skoro zbliżyła, to do lustra.

Str. 59. Przykucnęła, trzymając cukierek w palcach, przeciągnęła nim po brudnej podłodze szatni. Posuwała się w kucki i przesuwała nim wolno wzdłuż ściany na lewo od Alice, tam gdzie łączyła się z podłogą i cały brud zbierał się w kłaki kurzu i kłęby włosów.

Z tego wynika, że z podłogą łączyła się Alice, a nie ściana. Poprawnie: (…) przesuwała nim wolno wzdłuż ściany przy samej podłodze, na lewo od Alice (…).

Str. 69. Opierały się teraz o poręcz schodów przeciwpożarowych na drugim piętrze i przyglądały się chłopcom grającym na podwórku w piłkę nożną. Kopali żółtą piłkę, która wyglądała jakby nie była dobrze napompowana.

W piłkę. Domyślnie wiadomo, że nożną. Zaznaczenia wymagałoby, gdyby na przykład grali w ręczną. Ale żeby uniknąć powtórzenia słowa „piłka”, powinno być: (…) chłopcom, grającym na podwórku w nogę. Kopali żółtą piłkę (…).
Między „wyglądała” a „jakby” brakuje przecinka.

Str. 105. Siłą wcisnęła język między jego zaciśnięte wargi. Denis poczuł w ustach smak nieswojej śliny i zrobiło mu się niedobrze.
Str. 148. Matka spała nie swoim snem, urządzenia, do których była podłączona, nie czyniły żadnego hałasu (…).
Str. 195. Wyartykułowała te słowa nieswoim głosem, niczym aktorka na amatorskim przedstawieniu.

„Nie swojej śliny”, bo to nie jego ślina, a nie ślina, która źle się czuje. Na str. 148 poprawnie. Na str. 195 raczej źle, bo chodzi o to, że zmieniła głos, ale znaczenie, że mówiła niepewnym głosem, też jest możliwe.

Str. 127. Nie możesz tak ni z tego, ni z owego zdecydować, że chcesz zostać fotografem i zmarnować rok pracy.

Po „fotografem” powinien być przecinek. Błąd interpunkcyjny zmieniający znaczenie, bo teraz to zdanie znaczy „nie możesz zdecydować, że chcesz zmarnować rok pracy”, zamiast „nie możesz zdecydować, że chcesz zostać fotografem, bo w konsekwencji zmarnujesz rok pracy”.

Str. 131. Do ściany przylegało łóżko, o wiele wyższe niż łóżko rodziców Mattii, oraz dwa identyczne stoliki nocne.

Orzeczenie „przylegało” odnosi się zarówno do łóżka, jak i do stolików, powinno więc być „przylegały”.

Str. 141. 2760889966649. (…) Postanowił, że to będzie jego liczba. (…)
Po chwili wahania dwie linijki niżej napisał: 2760889966651. To jest jej, pomyślał.

Liczba jest rodzaju żeńskiego, a więc „ta jest jej”.

Str. 295. Następnie wyjęła paczkę herbatników, która leżała w szafce otwarta od dnia, w którym odszedł Fabio.

Takie piętrowe konstrukcje z zaimkiem „który” są niepoprawne.

Taavi Soininvaara „Wirus ebola w Helsinkach” (wyd. Kojro, 2010)

Str. 11. Kiedy ostatni wirus w kropelce krwi zginął, Ratamo wydał dziki okrzyk. Szczepionka działała!

Wynalezienie szczepionki jest opisane na zasadzie „wszedł do laboratorium i wynalazł”. Nawet jeśli to ostatni etap, przydałby się opis, jakie prace go poprzedziły.

Str. 26. Profesor kazał mu zapomnieć na razie o całej sprawie. W żadnym wypadku nie wolno mu zapisywać ponownie wzoru.

W jakim celu profesor miałby dążyć do zatajenia, że udało im się stworzyć szczepionkę? Przecież dyrektor fińskiego laboratorium to nie szef rosyjskiego gangu i nie będzie w pierwszej reakcji kombinował, jaką nielegalną korzyść można wyciągnąć z opracowania szczepionki.

Str. 26. Manneraho może sobie spokojnie zbierać pochwały za wynalezienie szczepionki.

Ratamo jest niezwykle dumny z wynalezienia szczepionki, ale nie ma nic przeciwko temu, żeby laury zgarnął przełożony?

Str. 29. [Generał] Siren uznał odkrycie szczepionki za niebezpieczny zwrot wydarzeń, oceniając, że wirus staje się z tego powodu pożądaną przez terrorystów bronią.

Wręcz przeciwnie, skoro na wirusa jest antidotum, to przestaje on być niebezpieczny.
Opracowanie szczepionki, a nie odkrycie.

Str. 31. Antidotum sprawia, że wirus jest idealnym środkiem szantażu. Inną rzeczą jest grozić jakiemuś państwu uwolnieniem choroby, a inną – zapewniać uleczenie chorych.

Ale to antidotum wynaleźli przecież naukowcy pracujący dla państwa i jest ono w jego posiadaniu, a nie w rękach terrorystów.

Str. 33-34. Teraz umówił się na grę w badmintona. (…) odbijali do siebie piłeczkę (…)

W badmintona gra się lotką.

str. 39. Siren (…) poprosił Vairialę, żeby wydał gościowi wstępne instrukcje, dopóki nie zapadnie decyzja co do dalszego postępowania. Vairiala zaproponował, żeby profesor udał się prosto do domu, i obiecał, że jego pracownik zadzwoni rano i poinformuje, jakie działania powinien podjąć instytut.

Dyrektor cywilnego laboratorium w demokratycznym europejskim kraju po wynalezieniu szczepionki z pewnością nie uda się do wojskowych i nie będzie wykonywał ich instrukcji, że ma ten wynalazek zataić.

Str. 52. Generał poprosił go, by zgasił lampy w salonie i przedpokoju.
– Nie wiem, czy obserwują twoje mieszkanie, więc możliwe, że nikt nie zauważył mojego wejścia. Zostanę tu i poczekam. Zobaczymy, co się stanie. Ty możesz dalej się kąpać. Chyba nie chcesz się przeziębić (…)
Gospodarz bez protestu udał się do łazienki, skąd po chwili rozległ się plusk wody.

Zupełnie nieżyciowa sytuacja, stworzona wyraźnie po to, by generał mógł zabić Manneraha przez wrzucenie włączonej suszarki do włosów do wanny. Manneraho nie ma powodów, by obawiać się generała, ale przecież poprosiłby o podanie informacji, z którymi Siren rzekomo przyszedł, i zapytałby, na co ten ma czekać. I czekałby razem z nim, a nie wracał do wanny.

Str. 58. Kilkumetrowy przedpokój pokonał wielkimi susami, jakby startował w maratonie.

Złe porównanie, maratonów nie biega się ani szybko, ani susami.

Str. 59. Nagle usłyszał chrzęst i okruchy betony rozprysły się po całej sypialni.

Chrzęst nie jest odgłosem strzału. I w wyniku strzału oddanego za zamkniętymi drzwiami sypialni okruchy betonu nie będą po niej latały.

Str. 60. Na szczęście dysponował prawie bezgłośnym P16.

P16 to pistolet z czasów I wojny światowej. I nie ma prawie bezgłośnych pistoletów. Albo mają tłumik, albo je słychać.

Str. 60. Chciał udać policjanta, który przyszedł z wiadomością, że życiu rodziny grozi wielkie niebezpieczeństwo.

I w tym celu na wojskowy mundur nałożył cywilny płaszcz? I co miał zamiar zrobić, gdyby Ratamo poprosił go o okazanie odznaki czy legitymacji?

Str. 61-62. [generał Siren] Wybrał numer telefonu komórkowego komendanta głównego policji. (…)
– (…) Arto Ratamo miał znakomity motyw, żeby zabić Manneraha. (…) W każdym razie byłbym wdzięczny, gdybyśmy mogli przejąć poszukiwania. Przykro mi, ale nie mogę zdradzić więcej szczegółów. Na pewno mnie rozumiesz.
– Jasne, nie ma problemu, przecież to leży w waszych kompetencjach. Poinformuję tylko naczelnika policji i poproszę, żeby wydał cichy nakaz ścigania Ratama.

Komendant główny policji ma jeszcze kogoś nad sobą?
W kompetencjach armii w żadnym wypadku nie leży ściganie zabójców na terenie kraju. A gdyby leżało, to komendant zażądałby konkretnego uzasadnienia, dlaczego ma oddawać śledztwo, a nie dał się zbyć stwierdzeniem, że generał nie może ujawniać szczegółów. I do wydania nakazu ścigania Ratama potrzebowałby konkretnych obciążających zarzutów, a przynajmniej informacji, jaki to motyw.

Str. 62. Technicy z Kryminalnego właśnie są w obu mieszkaniach.
Str. 75. Jąkając się nieco, opowiedział o wysłaniu do mieszkania Ratamów patrolu, który potwierdził, że Kaisa Ratamo została zastrzelona.

Na str. 62 nie ma żadnych informacji co do czasu akcji, ale jeśli Siren zaczął mataczyć bezpośrednio po zabójstwie, to wychodzi na to, że najpierw w mieszkaniu Ratama pojawili się technicy, a dopiero potem patrol, który potwierdził zgłoszenie Ratama. A jeśli Siren czekał z mataczeniem, to nie mógłby przerwać przesłuchania Ratama, bo nie zdążyłby przygotować całej intrygi.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 20, 2020 08:53

March 6, 2017

Na razie bez dalszego ci��gu

W marcu mia��em wr��ci�� do pisania, ale przez te dwa miesi��ce doszed��em do wniosku, ��e formu��a mojego bloga si�� wyczerpa��a, i nie b��d�� go dalej prowadzi��. Nie wykluczam, ��e w przysz��o��ci pojawi�� si�� pojedyncze wpisy, ale regularnie pisa�� ju�� nie planuj��. Dzi��kuj�� wszystkim, kt��rzy chcieli mnie czyta��.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on March 06, 2017 01:26

Na razie bez dalszego ciągu

W marcu miałem wrócić do pisania, ale przez te dwa miesiące doszedłem do wniosku, że formuła mojego bloga się wyczerpała, i nie będę go dalej prowadził. Nie wykluczam, że w przyszłości pojawią się pojedyncze wpisy, ale regularnie pisać już nie planuję. Dziękuję wszystkim, którzy chcieli mnie czytać.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on March 06, 2017 01:26

December 19, 2016

Sens pochowany w artystycznym smaku wulgaryzm��w

W zesz��ym miesi��cu recenzowa��em wspania��y krymina�� Marcina Litwiniuka pt. ���Detektyw: Przygody Stefana Mark'a���, w kt��rym zab��jca sprytnie uszkodzi�� autokar i samolot, ��eby zabi�� swoj�� pierwsz�� i drug�� ��on��. Nast��pnie zosta�� zdemaskowany przez detektywa na tej podstawie, ��e znikn����y pieni��dze, kt��re dosta�� po ��mierci ��on (spadkobiercy niezab��jcy nigdy odziedziczonego maj��tku nie trwoni��), i ten��e detektyw kaza�� policji (tak: kaza��) aresztowa�� winnego za dwa zab��jstwa. Czyli morderca doprowadzi�� do takiego wypadku autokaru i samolotu, ��e za ka��dym razem zgin����a jedynie jego ��ona, reszta pasa��er��w si�� uratowa��a.

Zastanowi��o mnie, dlaczego krymina��, opisuj��cy takie przemy��lne i nietypowe morderstwa, nie cieszy si�� wielk�� popularno��ci��. Pomy��la��em, ��e to mo��e kwestia reklamy, najlepsza powie���� bez dobrej promocji nie ma szans na sprzeda��. Ale nie. Wszed��em na stron�� Psychoskoka i musia��em przyzna��, ��e tak zach��caj��cego opisu ksi����ki dawno nie czyta��em:

Jest to rodzaj powie��ci kryminalnej, opartej o reporta�� z pracy ��ledczej.

Je��li powie���� oprzemy o reporta��, to mo��e si�� przewr��ci��.

Stefan opisuje kilka historii z r����nego okresu pracy biura, gdzie pe��no jest po��cig��w za podejrzanymi, morderstw, zacierania ��lad��w, a tak��e zagro��enia ��ycia w��asnego.

Pe��no morderstw i pe��no zagro��enia ��ycia w��asnego, czeg���� chcie�� wi��cej od krymina��u?

Akcja utworu rozwija si�� dynamicznie i ��ywio��owo

Potwierdzam. Tak dynamicznie i ��ywio��owo, ��e autor nie nad����y�� z podaniem wi��kszo��ci szczeg������w dla tej akcji istotnych.

W ci��gu trzech lat rozwi��zywa��em tylko sprawy dotycz��ce zdradzanych ma����e��stw.

Przez kogo te ma����e��stwa by��y zdradzane, nie wiemy, ale to jest w��a��nie suspens.

Przy okazji odkry��em, ��e Psychoskok ma w swojej ofercie wiele fascynuj��cych tytu����w, w ka��dym razie je��li wnioskowa�� po opisach:

Testament Templariusza Jolanty Marii Kalety zabiera Czytelnik��w do starego, o magicznym klimacie, opactwa cysters��w w Henrykowie na Dolnym ��l��sku. W pobliskiej ma��ej Ole��nicy, przed wiekami, istnia��a komandoria templariuszy. Czy��by autorce uda��o si�� odnale���� wi��zy ����cz��ce obydwa klasztory?

Komandoria to nie klasztor, ma��a Ole��nica to Ole��nica Ma��a, a z kolei nazwy cz��onk��w zakon��w piszemy ma���� liter��, wi��c powinien by�� ���Testament templariusza���.

Rok 1307, z miasta Troyes we Francji ucieka garstka templariuszy do komandorii Klein ��ls, aby unikn���� aresztowa�� zarz��dzonych przez kr��la Filipa Pi��knego. Tylko niekt��rzy z nich b��d�� mieli szans�� zrealizowa�� misj��, kt��rej si�� podj��li.

Jak rozumiemy, t�� misj�� by��o unikni��cie aresztowania.

Grudzie�� 1981 roku. Magda Michalska po rozwodzie z m����em, wyrzucona z pracy za dzia��alno���� zwi��zkow��, wyprowadza si�� z Wroc��awia na wie��, gdzie po swoim tragicznie zmar��ym dziadku odziedziczy��a star��, poniemieck�� cha��up��. (���) Po pierwszej nocy Magda budzi si�� w realiach stanu wojennego.

Obudzi�� si�� w realiach to ju�� jest kana��, a co dopiero w realiach stanu wojennego. Zw��aszcza ��e te realia dotkn����y j�� wcze��niej, skoro wylecia��a z pracy za dzia��alno����, kt��r�� dopiero stan wojenny zdelegalizowa��.

Zostaje wci��gni��ta w tryby aparatu w��adzy wraz z mieszka��cami wsi ��wi��tniki i niewielk�� spo��eczno��ci�� zakonnik��w.

Czyli mo��na powiedzie��, ��e te tryby mia��y du���� moc zasysaj��c��.

We wsi dochodzi te�� do brutalnych morderstw. Porucznik milicji prowadz��cy ��ledztwo nie radzi sobie z problemem (���)

Powiedzieliby��my, ��e brutalne morderstwa to problem niew��ski.

Czy zaginiony przed wiekami, przypadkiem odnaleziony, fragment Ksi��gi Henrykowskiej mo��e zawiera�� rozwi��zanie zagadki? Jak wysok�� cen�� przyjdzie niekt��rym zap��aci��?

Wydaje si�� nam, ��e za tak�� ksi����k�� ka��da cena b��dzie za wysoka.

Autor Micha�� Krupa, po sukcesie wydawniczym pierwszej swojej powie��ci �����oso�� norwesko-chi��ski��� postanowi�� ku�� ��elazo p��ki gor��ce i napisa�� kolejn�� powie���� - ��oso�� a'la Africa

Podziwiaj��c Psychoskokow�� umiej��tno���� odgradzania przecinkiem podmiotu od orzeczenia, zapytamy, ile sprzedanych egzemplarzy z��o��y��o si�� na ten sukces wydawniczy. Dziesi����?

W tle pojawiaj�� si�� tak��e inne postaci, cz����ciej lub rzadziej uczestnicz��ce w g����wnej fabule utworu (���)

Z t��a przenosz�� si�� do g����wnej fabu��y.

Jako ��e akcja zwi��zana jest z operacjami wojskowymi, w powie��ci znajdziemy w��tki natury militarnej.

Znaczy si��, Krupa warsztat pisarski ma opanowany i wie, ��e w akcji zwi��zanej z operacjami wojskowymi w��tk��w natury militarnej zabrakn���� nie mo��e.

Utw��r charakteryzuje si�� szalonym tempem zwrot��w akcji,

normalnie jazda bez trzymanki

niebywale humorystyczn�� narracj��

to zupe��nie jak ten opis

oraz dialogami obfitymi w ��mieszne, a czasem abstrakcyjne wypowiedzi.

Dialogi obfite w ��mieszne wypowiedzi to jest to, co tygryski lubi�� najbardziej.

Autor stosuje tak��e zgrabne wulgaryzmy jako ��rodek wyrazu literackiego, jednak, co warto zauwa��y��, owe wulgaryzmy posiadaj�� sw��j artystyczny smak i fason, gdy�� ilustruj�� potoczny j��zyk ��o��nierzy na misjach specjalnych.

O��e��, kurwa. I to jest w��a��nie ��� bior��c pod uwag�� w��a��ciwe znaczenie ��� zgrabny wulgaryzm, posiadaj��cy artystyczny smak i fason.

Nale��y odnotowa��, ��e Psychoskok wydaje nie tylko beletrystyk��, jest to wydawnictwo wszechstronne, kt��re nie boi si�� specjalistycznych publikacji. A na przyk��ad z poradnikiem Jak leczy�� reumatoidalne zapalenie staw��w Jaros��awa Niebrzydowskiego spokojnie mo��e konkurowa�� z ���Nature���:

Wyja��nia zawi��o��ci leczenia i w prosty spos��b t��umaczy co i dlaczego oraz jak nale��y prawid��owo leczy�� w tej chorobie.

Czy�� nie potrzebujemy publikacji, kt��re w prosty spos��b t��umacz�� co i dlaczego?

Do leczenia zniech��ca chorych brak widocznych rezultat��w i powszechne przekonanie, ��e choroba jest nieuleczalna.

Ciekawe, sk��d si�� wzi����o.

Leki te poza chwilow�� ulg�� nie mog�� pom��c osobom cierpi��cym z powodu zapalenia staw��w bo nie hamuj�� post��p��w choroby. Tym samym nie daj�� szans na wyleczenie.

I to jest w��a��ciwe logiczne rozumowanie, kt��rego Litwiniuk nie potrafi zastosowa��: nie hamuj�� post��p��w choroby, wi��c nie daj�� szans na wyleczenie.

Dzi��ki tej lekturze dowiesz si�� czym i jak prawid��owo leczy si�� reumatoidalne zapalenie staw��w. Co robi tw��j lekarz robi dobrze lub ��le.

A�� strach pomy��le��, ��e gdyby Psychoskok nie umo��liwi�� Niebrzydowskiemu opublikowania za jego pieni��dze takiej wiekopomnej pozycji, nie dowiedzieliby��my si��, co lekarze robi�� dobrze lub ��le.

Poradnik ten w przeciwie��stwie do wszelkich innych publikacji dost��pnych w Polsce opisuje aktualnie stosowane metody leczenia oparte na najnowszych wynikach bada�� naukowych.

Bo te inne publikacje promuj�� szarlataneri�� i znachorstwo.

Od cia��a przejd��my do ducha, czyli do poezji ze zbiorku O zachodzie s��o��ca:

Tomik Barbary Wrzesi��skiej przepe��niony jest osobistymi przemy��leniami, nas��czony rozmaitymi doznaniami.

Jak zosta�� poet��? Nas��cz osobiste przemy��lenia doznaniami.

Nie umyka uwadze autorki, ��e w porz��dek natury i ludzkiego ��ycia wpisane s�� zar��wno dobro jak i z��o.

Spostrzegawcza kobita.

Poezja jest subiektywna tak��e dla samej autorki, wi��c przegl��da si�� j�� jak swego rodzaju autobiografi��.

Czego nie da��oby si�� zrobi��, gdyby poezja by��a dla autorki obiektywna.

(���) im d��u��ej czyta si�� ten sam wiersz, tym wi��ksze odnosi si�� wra��enie, ��e gdzie�� tu zosta�� pochowany sens i pojawia si�� nieodparta pokusa wyci��gni��cia go na ��wiat��o dzienne.

Im d��u��ej czytamy opisy ksi����ek Psychoskoka, tym wi��ksze odnosimy wra��enie, ��e sens zmar�� i zosta�� pochowany.


PS. Ze wzgl��du na grube tomiska akt, kt��re dosta��em do t��umaczenia w napi��tym terminie, przynajmniej do ko��ca lutego jestem zmuszony zawiesi�� prowadzenie bloga.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on December 19, 2016 00:30

Sens pochowany w artystycznym smaku wulgaryzmów

W zeszłym miesiącu recenzowałem wspaniały kryminał Marcina Litwiniuka pt. „Detektyw: Przygody Stefana Mark'a”, w którym zabójca sprytnie uszkodził autokar i samolot, żeby zabić swoją pierwszą i drugą żonę. Następnie został zdemaskowany przez detektywa na tej podstawie, że zniknęły pieniądze, które dostał po śmierci żon (spadkobiercy niezabójcy nigdy odziedziczonego majątku nie trwonią), i tenże detektyw kazał policji (tak: kazał) aresztować winnego za dwa zabójstwa. Czyli morderca doprowadził do takiego wypadku autokaru i samolotu, że za każdym razem zginęła jedynie jego żona, reszta pasażerów się uratowała.

Zastanowiło mnie, dlaczego kryminał, opisujący takie przemyślne i nietypowe morderstwa, nie cieszy się wielką popularnością. Pomyślałem, że to może kwestia reklamy, najlepsza powieść bez dobrej promocji nie ma szans na sprzedaż. Ale nie. Wszedłem na stronę Psychoskoka i musiałem przyznać, że tak zachęcającego opisu książki dawno nie czytałem:

Jest to rodzaj powieści kryminalnej, opartej o reportaż z pracy śledczej.

Jeśli powieść oprzemy o reportaż, to może się przewrócić.

Stefan opisuje kilka historii z różnego okresu pracy biura, gdzie pełno jest pościgów za podejrzanymi, morderstw, zacierania śladów, a także zagrożenia życia własnego.

Pełno morderstw i pełno zagrożenia życia własnego, czegóż chcieć więcej od kryminału?

Akcja utworu rozwija się dynamicznie i żywiołowo

Potwierdzam. Tak dynamicznie i żywiołowo, że autor nie nadążył z podaniem większości szczegółów dla tej akcji istotnych.

W ciągu trzech lat rozwiązywałem tylko sprawy dotyczące zdradzanych małżeństw.

Przez kogo te małżeństwa były zdradzane, nie wiemy, ale to jest właśnie suspens.

Przy okazji odkryłem, że Psychoskok ma w swojej ofercie wiele fascynujących tytułów, w każdym razie jeśli wnioskować po opisach:

Testament Templariusza Jolanty Marii Kalety zabiera Czytelników do starego, o magicznym klimacie, opactwa cystersów w Henrykowie na Dolnym Śląsku. W pobliskiej małej Oleśnicy, przed wiekami, istniała komandoria templariuszy. Czyżby autorce udało się odnaleźć więzy łączące obydwa klasztory?

Komandoria to nie klasztor, mała Oleśnica to Oleśnica Mała, a z kolei nazwy członków zakonów piszemy małą literą, więc powinien być „Testament templariusza”.

Rok 1307, z miasta Troyes we Francji ucieka garstka templariuszy do komandorii Klein Öls, aby uniknąć aresztowań zarządzonych przez króla Filipa Pięknego. Tylko niektórzy z nich będą mieli szansę zrealizować misję, której się podjęli.

Jak rozumiemy, tą misją było uniknięcie aresztowania.

Grudzień 1981 roku. Magda Michalska po rozwodzie z mężem, wyrzucona z pracy za działalność związkową, wyprowadza się z Wrocławia na wieś, gdzie po swoim tragicznie zmarłym dziadku odziedziczyła starą, poniemiecką chałupę. (…) Po pierwszej nocy Magda budzi się w realiach stanu wojennego.

Obudzić się w realiach to już jest kanał, a co dopiero w realiach stanu wojennego. Zwłaszcza że te realia dotknęły ją wcześniej, skoro wyleciała z pracy za działalność, którą dopiero stan wojenny zdelegalizował.

Zostaje wciągnięta w tryby aparatu władzy wraz z mieszkańcami wsi Świątniki i niewielką społecznością zakonników.

Czyli można powiedzieć, że te tryby miały dużą moc zasysającą.

We wsi dochodzi też do brutalnych morderstw. Porucznik milicji prowadzący śledztwo nie radzi sobie z problemem (…)

Powiedzielibyśmy, że brutalne morderstwa to problem niewąski.

Czy zaginiony przed wiekami, przypadkiem odnaleziony, fragment Księgi Henrykowskiej może zawierać rozwiązanie zagadki? Jak wysoką cenę przyjdzie niektórym zapłacić?

Wydaje się nam, że za taką książkę każda cena będzie za wysoka.

Autor Michał Krupa, po sukcesie wydawniczym pierwszej swojej powieści “Łosoś norwesko-chiński” postanowił kuć żelazo póki gorące i napisał kolejną powieść - Łosoś a'la Africa

Podziwiając Psychoskokową umiejętność odgradzania przecinkiem podmiotu od orzeczenia, zapytamy, ile sprzedanych egzemplarzy złożyło się na ten sukces wydawniczy. Dziesięć?

W tle pojawiają się także inne postaci, częściej lub rzadziej uczestniczące w głównej fabule utworu (…)

Z tła przenoszą się do głównej fabuły.

Jako że akcja związana jest z operacjami wojskowymi, w powieści znajdziemy wątki natury militarnej.

Znaczy się, Krupa warsztat pisarski ma opanowany i wie, że w akcji związanej z operacjami wojskowymi wątków natury militarnej zabraknąć nie może.

Utwór charakteryzuje się szalonym tempem zwrotów akcji,

normalnie jazda bez trzymanki

niebywale humorystyczną narracją

to zupełnie jak ten opis

oraz dialogami obfitymi w śmieszne, a czasem abstrakcyjne wypowiedzi.

Dialogi obfite w śmieszne wypowiedzi to jest to, co tygryski lubią najbardziej.

Autor stosuje także zgrabne wulgaryzmy jako środek wyrazu literackiego, jednak, co warto zauważyć, owe wulgaryzmy posiadają swój artystyczny smak i fason, gdyż ilustrują potoczny język żołnierzy na misjach specjalnych.

Ożeż, kurwa. I to jest właśnie – biorąc pod uwagę właściwe znaczenie – zgrabny wulgaryzm, posiadający artystyczny smak i fason.

Należy odnotować, że Psychoskok wydaje nie tylko beletrystykę, jest to wydawnictwo wszechstronne, które nie boi się specjalistycznych publikacji. A na przykład z poradnikiem Jak leczyć reumatoidalne zapalenie stawów Jarosława Niebrzydowskiego spokojnie może konkurować z „Nature”:

Wyjaśnia zawiłości leczenia i w prosty sposób tłumaczy co i dlaczego oraz jak należy prawidłowo leczyć w tej chorobie.

Czyż nie potrzebujemy publikacji, które w prosty sposób tłumaczą co i dlaczego?

Do leczenia zniechęca chorych brak widocznych rezultatów i powszechne przekonanie, że choroba jest nieuleczalna.

Ciekawe, skąd się wzięło.

Leki te poza chwilową ulgą nie mogą pomóc osobom cierpiącym z powodu zapalenia stawów bo nie hamują postępów choroby. Tym samym nie dają szans na wyleczenie.

I to jest właściwe logiczne rozumowanie, którego Litwiniuk nie potrafi zastosować: nie hamują postępów choroby, więc nie dają szans na wyleczenie.

Dzięki tej lekturze dowiesz się czym i jak prawidłowo leczy się reumatoidalne zapalenie stawów. Co robi twój lekarz robi dobrze lub źle.

Aż strach pomyśleć, że gdyby Psychoskok nie umożliwił Niebrzydowskiemu opublikowania za jego pieniądze takiej wiekopomnej pozycji, nie dowiedzielibyśmy się, co lekarze robią dobrze lub źle.

Poradnik ten w przeciwieństwie do wszelkich innych publikacji dostępnych w Polsce opisuje aktualnie stosowane metody leczenia oparte na najnowszych wynikach badań naukowych.

Bo te inne publikacje promują szarlatanerię i znachorstwo.

Od ciała przejdźmy do ducha, czyli do poezji ze zbiorku O zachodzie słońca:

Tomik Barbary Wrzesińskiej przepełniony jest osobistymi przemyśleniami, nasączony rozmaitymi doznaniami.

Jak zostać poetą? Nasącz osobiste przemyślenia doznaniami.

Nie umyka uwadze autorki, że w porządek natury i ludzkiego życia wpisane są zarówno dobro jak i zło.

Spostrzegawcza kobita.

Poezja jest subiektywna także dla samej autorki, więc przegląda się ją jak swego rodzaju autobiografię.

Czego nie dałoby się zrobić, gdyby poezja była dla autorki obiektywna.

(…) im dłużej czyta się ten sam wiersz, tym większe odnosi się wrażenie, że gdzieś tu został pochowany sens i pojawia się nieodparta pokusa wyciągnięcia go na światło dzienne.

Im dłużej czytamy opisy książek Psychoskoka, tym większe odnosimy wrażenie, że sens zmarł i został pochowany.


PS. Ze względu na grube tomiska akt, które dostałem do tłumaczenia w napiętym terminie, przynajmniej do końca lutego jestem zmuszony zawiesić prowadzenie bloga.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on December 19, 2016 00:30

December 12, 2016

Ach, ta biedna Szwecja

Luiza Dobrzyńska, pani, która z całym przekonaniem utrzymywała, że jest pisarką, a fakt, że za wydanie swoich książek musiała „wydawcy” płacić, w żaden sposób nie kłócił się jej z tym twierdzeniem, wypowiedziała się o Szwecji. Jeśli bredzenie od rzeczy można nazwać wypowiedzią. Polemiki z Dobrzyńską są pozbawione sensu, gdyż Dobrzyńska ogranicza się do dwóch kontrargumentów, które bezapelacyjnie wykazują, że racja jest po jej stronie, a mianowicie, że oponent pluje jadem i miesza ją z błotem. Jad i błoto to mikstura dowodząca moralnej wyższości Dobrzyńskiej i nędzy merytorycznych argumentów przeciwnika. Albo Dobrzyńska w ogóle nie podejmuje dyskusji. Ma na swoim blogu kilku komentatorów, którzy regularnie punktują jej teksty, ale zbywa ich milczeniem. Pytanie, po co wtedy w ogóle bloga prowadzi, nie jest przecież politykiem, który ma świadomość, że plecie bzdury, bo wie, że na te bzdury złapie wyborców. Na marginesie powiem, że szczerze jej tych oponentów zazdroszczę, bo u mnie z taką regularnością pojawiają się tylko psychiczni, którzy nie są w stanie ścierpieć tego, co piszę, ale cała ich „argumentacja” to próby obrażania mnie, gdyż intelektu na więcej nie starcza. Po długim namyśle postanowiłem jednak tekst Dobrzyńskiej skomentować, a dlaczego, wyjaśnię poniżej.

Od dziesięcioleci w tym państwie skutecznie niszczono wszystko, co stanowi spoiwo społeczne. Tak powstała rodzina, w której mąż i żona nie ufają sobie, rodzice nie mają żadnego autorytetu, a dzieci nie znają dziadków.

Z tego by wynikało, że Szwedzi są mocno nieudolni, bo niszcząc spoiwo społeczne, ukształtowali zgodne i współpracujące ze sobą społeczeństwo, jakich mało na tej planecie. Przemiana rodziny wielopokoleniowej w nuklearną zachodzi we wszystkich nowoczesnych społeczeństwach i nie jest typowo szwedzka. Co do autorytetu rodziców, to rozumiem, że Dobrzyńska tęskni za takim modelem, w którym ojciec dawał synowi w papę za to, że ten nie wstał, kiedy Głowa Rodziny weszła do izby, a potomek przyjmował to za słuszne i oczywiste. I człowiekowi, który mentalnie nie opuścił jeszcze średniowiecza, chyba nie da się wytłumaczyć, że to normalne i pożądane, że dzieci mają prawo do własnego zdania, a rodzice na swój autorytet muszą zapracować, a nie dostają go z racji bycia rodzicami.

Potomstwo dwojga obcych sobie ludzi jest wychowywane przez państwo, emeryci zamykają się w mieszkaniach lub domach pomocy, znikając z życia publicznego. Starość i kalectwo są tam eliminowane z życia publicznego, bo po co psuć ludziom humor przykrym widokiem?

To, że potomstwo mają ze sobą obcy ludzie, jest akurat wskazane, bo przy spokrewnionych jest duże ryzyko, że z inteligencją dziecka nie wszystko będzie w porządku (oczywiście brak inteligencji może mieć też inne przyczyny, żeby nie było, że sugeruję, że rodzice Dobrzyńskiej byli ze sobą spokrewnieni). Co do wychowywania przez państwo, fakty są takie, że w Szwecji od dawna nie ma domów dziecka, są wyłącznie rodziny zastępcze, czyli stosuje się rozwiązanie, które, jako lepsze dla sierot, my usiłujemy wprowadzić, tylko ciągle nam nie wychodzi. A przechodząc od dzieci do kalectwa, powiem tyle, że niejednokrotnie tłumaczyłem przy adopcji chorego lub niepełnosprawnego polskiego dziecka, które brała do siebie szwedzka para, bo żadne katolickie polskie porządne małżeństwo nie chciało „psuć sobie humoru przykrym widokiem”.

Cokolwiek by nie mówić o religii, stanowiła ona fundament najsilniejszych cywilizacji i łącznik między ludźmi, różniącymi się czasem we wszystkim innym.

Dobrzyńska ma poważne luki w wiedzy historycznej, bo dla przykładu taki Rzym, dopóki tolerował wszystkie religie i pozwalał podbijanym ludom wierzyć, w co chcą, był potęgą, a kiedy wprowadził religię państwową, to go barbarzyńcy zaorali. Ale nawet jeśli uznać twierdzenie Dobrzyńskiej za prawdziwe, jest to taka sama prawda, jak twierdzenie, że silna armia powinna mieć rosłe konie, wytrzymałe zbroje, ostre miecze i dalekosiężne łuki, bo taka zwyciężyła pod Grunwaldem.

Bez rodziny, bez religii, bez wiary w cokolwiek człowiek nie może być niczym innym jak kukłą sterowaną przez każdego, kto się nawinie.

I dlatego w Polsce politycy walczą o głosy elektoratu, przedstawiając programy i argumenty, telewizja publiczna obiektywnie prezentuje różne poglądy, a w Szwecji wybory wygrał niejaki Kaczysson, twierdząc, że kraj jest w ruinie (przy czym Kaczysson cudotwórca podźwignął go z ruiny następnego dnia po nieobjęciu przez siebie rządów), i prezesem telewizji publicznej jest polityk Kursksson, który utrzymywał, że szwedzki ciemny lud wszystko kupi, więc karmi go teraz prymitywną propagandą.

Pozbawiony tożsamości religijnej, rodzinnej i państwowej człowiek nie widzi powodu do walki o cokolwiek poza własnym spokojem i dobrobytem. No bo dla kogo ma ryzykować cierpienie, ruinę materialną i śmierć?

Człowiek pozbawiony tożsamości religijnej jest jak ryba bez roweru, ale ta prawda nie jest w stanie przebić się do większości zakutych katolickich łbów. Rodziny w Szwecji nadal istnieją, choć może nie odpowiadają modelowi, który polski katolik uznaje za idealny, że żona trwa przy bijącym ją mężu, maskując sińce makijażem albo opowiadając, że lubi spadać ze schodów. I z tego, co wiem (ale ja pewnie o Szwecji mało wiem), Szwedzi nadal czują się Szwedami i uznają Szwecję za swoje państwo. Nie wiem natomiast, dlaczego Dobrzyńska za pożądaną i wskazaną uznaje sytuację, w której człowiek „ma ryzykować cierpienie, ruinę materialną i śmierć”. I chciałbym się dowiedzieć, dla kogo niepozbawiona tożsamości religijnej, rodzinnej i państwowej Dobrzyńska ryzykowała cierpienie, ruinę materialną i śmierć. Bo z wpisów dotyczących jej spraw prywatnych odniosłem raczej wrażenie, że głównie walczy o własny spokój i dobrobyt. Dobrzyńska ze swoją zerową znajomością natury ludzkiej nie dostrzega, że człowiekowi rzadko kiedy spokój i dobrobyt wystarcza, osiągnąwszy go, chce zrobić coś więcej i dlatego Szwedzi tak chętnie pomagają tym, którzy mają gorzej, między innymi ludziom uciekającym przed wojną.

Symptomatyczne jest, że postępowanie zgodne z normami religii chrześcijańskiej (głodnych nakarmić, spragnionych napoić, podróżnych w dom przyjąć) wywołuje taką niepohamowaną wściekłość zdeklarowanej katoliczki. Dla Dobrzyńskiej i innych polskich katolików chrześcijaństwo to jest wiara, że żydowski cieśla zbawił świat, bo został ukrzyżowany, msza w większe święta religijne, choinka na Boże Narodzenie z dodatkowym talerzem, ale już wara od tego talerza obcym, bo to „muzułmańskie męty społeczne”. A jak ktoś nie wierzy w bajeczki o staruszku z brodą na chmurce, to gorszy gatunek człowieka, bo nie ma tożsamości religijnej, choćby w swoim życiu realizował wartości chrześcijańskie, o których katolicy pokroju Dobrzyńskiej ciągle krzyczą, ale od których w codziennym życiu są jak najdalsi.

Chcąc pokazać światu, jacy są dobrzy i cywilizowani, Szwedzi doprowadzili do ruiny własnego kraju. (…) mamy do czynienia z ostatnimi dniami Szwecji, a na jej gruzach nie powstanie żadne nowe państwo.

Jest jakiś poziom oderwania od rzeczywistości, którego osiągnięcie powoduje, że z nieszczęśnikiem nie ma sensu wdawać się w dyskusję. Pytanie, dlaczego to robię. Bo Dobrzyńska nie jest kuriozum, z którego można się pośmiać, nie jest odosobnionym przypadkiem, tylko w ten sposób myśli, rozumuje i debatuje spora część Polaków. A do tego ci ludzie mają prawo głosu w wyborach, w efekcie czego rządzi nami zacofana klika, która nie rozumie mechanizmów współczesnego świata i której wydaje się, że można zadekretować powrót do XIX wieku, a wtedy nastąpi powszechna szczęśliwość. Dobrzyńska wypowiada się o Szwecji, o której nie ma żadnej wiedzy, swoje informacje najwyraźniej czerpie z tego samego źródła, co Kaczyński, kiedy wygłupił się wypowiedzią o enklawach szariatu. Stawia diagnozy, nie potrafiąc rozróżnić, co jest działaniem ideologicznym, a co wynika z rozwoju techniki, nowych warunków społecznych i zmieniającej się ludzkiej świadomości. Tkwi w swoim ksenofobicznym, zabobonnym zaścianku, pała nienawiścią do ludzi, którzy nie podzielają jej wiary, i jest przekonana, że świat da się zatrzymać.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on December 12, 2016 00:30

December 5, 2016

Nie zap��acimy, bo parasole chroni�� przed deszczem

Pose�� Tomasz Jask����a z Kukiz 15 wyst��pi�� z interpelacj�� w sprawie nierewaloryzowanych stawek t��umaczy przysi��g��ych. Ucieszy��o mnie to i poczu��em do niego ogromn�� wdzi��czno����. Rado��ci i wdzi��czno��ci nie os��abi��o nawet to, ��e pose�� nie bardzo wie, o czym pisze: ���stawki wynagrodze�� za czynno��ci translatorskie nie by��y rewaloryzowane od 7 lat���. Nie od siedmiu, tylko od ponad jedenastu. ���Czy planowana jest rewaloryzacja stawek wynagrodze�� zawartych w ustawie z dnia 25 listopada 2004 r. o zawodzie t��umacza przysi��g��ego?���. Stawki wynagrodze�� zawarte s�� nie w ustawie, tylko w rozporz��dzeniu Ministra Sprawiedliwo��ci ze stycznia 2005 r. Nie os��abi��o r��wnie�� to, ��e pos��uguje si�� do���� dziwn�� argumentacj��: ���Osoba nosz��ca tytu�� t��umacza przysi��g��ego otrzymuje mniejsze wynagrodzenie, pracuj��c na rzecz podmiot��w wymienionych w art. 15 ustawy z dnia 25 listopada 2004 r. o zawodzie t��umacza przysi��g��ego, ni��eli przez godzin�� zegarow�� udzielaj��c indywidualnych korepetycji���. Z t��umacze�� nie udziela si�� korepetycji, wi��c r��wnie dobrze mo��na by argumentowa��, ��e t��umacz, kt��ry dorabia sobie k��adzeniem kafelk��w, ma z tego wi��cej. Poza tym to, ��e s��dy, prokuratura i policja (to s�� z grubsza te podmioty wymienione w art. 15) p��ac�� mniej ni�� klienci rynkowi, jest akurat uzasadnione: na og���� wydaj�� pieni��dze podatnik��w, kt��rymi nale��y gospodarowa�� oszcz��dnie. Kwestia, ile mniej, wi��c pose�� zasadnie wskazuje, ��e ���t��umacz przez godzin�� t��umaczenia ustnego mo��e zarobi�� do 150 z��otych���, podczas gdy w s��dzie jest to 46 z��. To stawka za szwedzki, angli��ci i germani��ci dostaj�� jeszcze mniej. Nie wiadomo jednak, dlaczego pose�� w swojej interpelacji niemal ca��kowicie skupia si�� na t��umaczeniach ustnych, jakby tylko te by��y n��dznie p��atnie. Owszem, rozziew kwotowy mi��dzy urz��dowymi a rynkowymi stawkami t��umaczenia ustnego jest wi��kszy ni�� przy stawkach t��umaczenia pisemnego, ale te ostatnie przecie�� te�� wymagaj�� rewaloryzacji.

Ale skoro ministerstwo sprawiedliwo��ci nie uznaje samo z siebie za stosowne zrewaloryzowa�� stawek, niepodniesionych od ponad jedenastu lat, to nawet argumenty od czapy s�� dobre, ��eby przymusi�� je do jakiej�� reakcji. I reakcja nast��pi��a, bo musia��a, ministerstwo ma obowi��zek odpowiada�� na interpelacje pos����w, ale, niestety, nie ma obowi��zku odpowiada�� z sensem i na temat:

Zgodnie z art. 16 ust. 1 powo��anej ustawy, wynagrodzenie za czynno��ci t��umacza przysi��g��ego ustala umowa ze zleceniodawc�� lub zamawiaj��cym wykonanie t��umaczenia. Oznacza to, ��e co do zasady ustawodawca nie ingeruje w wysoko���� wynagrodzenia t��umaczy przysi��g��ych, pozostawiaj��c jej kszta��towanie wolnemu rynkowi.

Poniewa�� pose�� Jask����a nie zg��asza�� problemu, ��e biednych os��b nie sta�� na op��acenie t��umacze��, kt��re musz�� wykona�� na wolnym rynku, a potrzebnych im do za��atwienia spraw urz��dowych, powy��sza informacja nie ma ��adnego zwi��zku z kwesti�� poruszon�� w interpelacji. S��u��y jedynie zape��nianiu kartki, ��eby stworzy�� wra��enie, ��e pad��a tre��ciwa i wyczerpuj��ca odpowied��. I r��wnie dobrze urz��dnik m��g��by zape��nia�� kartk�� ba��niami Szeherezady.

Nale��y zauwa��y��, ��e t��umaczenia tego rodzaju stanowi�� ok 90% wszystkich zlece�� realizowanych przez t��umaczy przysi��g��ych[1].

Je��li to ma by�� argument za niepodwy��szaniem stawek za t��umaczenia dla organ��w wymiaru sprawiedliwo��ci, to jest to sankcjonowanie pa��szczyzny, o czym ju�� pisa��em. Ale przynajmniej dzi��ki odno��nikowi dowiedzia��em si��, sk��d ministerstwo ma t�� statystyk��, bo wcze��niej twierdzi��em, ��e taka statystyka nie istnieje. Ot���� z uzasadnienia do nowej ustawy o zawodzie t��umacza przysi��g��ego z 2004 r. W uzasadnieniu wprawdzie te�� nie jest podane, sk��d j�� wzi��to, ale wcze��niej s��dy przy corocznej kontroli repertori��w rzeczywi��cie spisywa��y sobie, ile t��umacze�� dany t��umacz zrobi�� dla organ��w wymiaru sprawiedliwo��ci, a ile dla prywatnych klient��w i firm, wi��c faktycznie da��o si�� to policzy��. Od 2005 r. jednak si�� nie da, bo kontrole repertori��w s�� ju�� tylko wyrywkowe. Czyli ministerstwo pos��uguje si�� w swojej argumentacji statystyk�� sprzed dekady. No i ze statystyk�� jest tak, ��e wed��ug niej ka��dy Polak ma jedno j��dro i jedn�� pier��, wi��c chcia��bym si�� dowiedzie��, co w takim przypadku jak moim, ��e t��umaczenia dla organ��w stanowi�� gdzie�� z po��ow�� wszystkich t��umacze��. Czy na te 40%, kt��re nie mie��ci si�� w ministerialnej staro��ytnej statystyce, ministerstwo podniesie mi stawki?

Ta okoliczno���� by��a jedn�� z przyczyn podj��cia przez ustawodawc�� decyzji o odej��ciu od wcze��niejszego modelu t��umacza przysi��g��ego jako pomocnika procesowego s��du na rzecz stworzenia nowego wolnego zawodu, kt��rego przedstawiciele ��wiadczyliby us��ugi ���tak��e poza s��dem: przy t��umaczeniu dokument��w dla obywateli, w obrocie gospodarczym oraz w kontaktach z administracj�� pa��stwow��. Wszystko to sprawi��o, ��e konieczna sta��a si�� zmiana statusu t��umacza przysi��g��ego. Nale��a��o na nowo okre��li�� jego pozycj�� w systemie prawnym, czyli uwolni�� go od s��du i przekszta��ci�� w instytucj�� ��wiadcz��c�� us��ugi na rzecz wszystkich obywateli i organ��w pa��stwa���.

Pose��, reprezentuj��cy wyborc��w, pyta, dlaczego t��umacze nie maj�� waloryzowanych stawek, a urz��dnik Marcin Warcho�� raczy go opowiastkami, z jakich motyw��w 12 lat wcze��niej uchwalono ustaw��. Czyli uwa��a, ��e pose��, wyborcy i t��umacze to durnie, kt��rym na pytanie, dlaczego nie ma parasoli, mo��na odpisywa��, ��e parasol wynaleziono w staro��ytno��ci i s��u��y do ochrony przed deszczem, tudzie�� przed s��o��cem.

Natomiast wysoko���� wynagrodzenia za t��umaczenie wykonywane na ����danie takich podmiot��w jak s��d, prokurator, Policja oraz organy administracji publicznej jest regulowana prawnie. Rozporz��dzenie w sprawie wynagrodzenia za czynno��ci t��umacza przysi��g��ego okre��la stawki wynagrodzenia za przet��umaczon�� stron�� ��� w przypadku t��umacze�� pisemnych oraz godzin�� pracy ��� w przypadku t��umacze�� ustnych. Wspomniane stawki s�� sztywne i nie mog�� by�� modyfikowane w drodze negocjacji mi��dzy zlecaj��cym organem a t��umaczem przysi��g��ym.

Parasol sk��ada si�� z r��czki i czaszy ochronnej wykonanej z materia��u.

Jak s��usznie zauwa��y�� Pan Pose�� w swojej interpelacji, stawki wynagrodzenia t��umaczy przysi��g��ych okre��lone w powo��anym rozporz��dzeniu, pozostaj�� na niezmienionym poziomie od d��u��szego czasu, co spowodowa��o realne obni��enie ich warto��ci. Niestety ��� jak do tej pory ��� sytuacja bud��etu pa��stwa, a tak��e wcze��niejsze czasowe obj��cie Polski przez Komisj�� Europejsk�� procedur�� nadmiernego deficytu, uniemo��liwia��y wyodr��bnienie ��rodk��w na podwy��szenie wynagrodzenia t��umaczy przysi��g��ych.

Cud, urz��das zdo��a�� przej���� do meritum. Pytanie, dlaczego pos��uguje si�� k��amstwem lansowanym przez poprzedni�� ekip��. Przecie�� prezydent Duda powiedzia�� wyra��nie, ��eby nie wierzy��, ��e nie ma pieni��dzy. Dlaczego ministerialny urz��dnik podwa��a autorytet prezydenta RP? Panie Prezesie, pan na to pozwala? Co? Aha, prezydent nie ma mie�� autorytetu, by wiedzia��, kto naprawd�� rz��dzi.

Bior��c jednak pod uwag��, ��e ustawa o zawodzie t��umacza przysi��g��ego obowi��zuje ju�� od dziesi��ciu lat, Minister Sprawiedliwo��ci podj���� dzia��ania zmierzaj��ce do ca��o��ciowej oceny funkcjonowania jej przepis��w oraz regulacji zawartych w aktach wykonawczych do niej. Dlatego zarz��dzeniem z dnia 21 lipca 2015 r. powo��a�� Zesp���� do przegl��du i oceny funkcjonowania ustawy o zawodzie t��umacza przysi��g��ego .

��eby zrewaloryzowa�� stawki nie trzeba ��adnego zespo��u, wystarczy, ��e minister wyda odpowiednie rozporz��dzenie.

Na jednym z najbli��szych posiedze�� Zespo��u rozpatrzona zostanie kwestia zmiany przepis��w dotycz��cych wynagrodzenia t��umaczy przysi��g��ych. Nale��y tu zastrzec, ��e ewentualne podj��cie dzia��a�� legislacyjnych maj��cych na celu podniesienie wynagrodzenia t��umaczy przysi��g��ych b��dzie zale��e�� nie tylko od rekomendacji Zespo��u, ale tak��e od mo��liwo��ci bud��etowych pa��stwa.

Innymi s��owy, fig�� dostaniecie. ��eby by��o ��mieszniej, argumentem o mo��liwo��ciach bud��etowych pa��stwa pos��uguje si�� urz��dnik rz��du, kt��remu pieni��dze rosn�� na drzewach, kt��ry lekk�� r��k�� przeznacza po kilkadziesi��t miliard��w na p��acenie zamo��nym ludziom po 500 z�� na dzieci czy na emerytury dla ludzi doskonale mog��cych jeszcze przez d��ugie lata pracowa��. A ��eby ju�� t��umacze naprawd�� mogli p��ka�� ze ��miechu, nie ma w bud��ecie pa��stwa takiej pozycji jak ���wynagrodzenia t��umaczy przysi��g��ych���. Ta pozycja mie��ci si�� w bud��etach s��d��w, prokuratur i policji, kt��re to bud��ety s�� przecie�� waloryzowane, wi��c bez ��adnego uszczerbku dla bud��etu pa��stwa wynagrodzenia t��umaczy mog��yby rosn���� o taki sam procent, o jaki waloryzowane s�� bud��ety tych instytucji. Co wi��cej, w przypadku s��d��w nie p��ac�� one za wszystkie t��umaczenia, ca��kiem spor�� cz������ tych koszt��w ka���� zwraca�� procesuj��cym si�� stronom.

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on December 05, 2016 00:30

Paweł Pollak's Blog

Paweł Pollak
Paweł Pollak isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Paweł Pollak's blog with rss.