Piotr C.'s Blog, page 9

June 6, 2021

Tyrania związków „póki śmierć nas nie rozłączy”

Na TV mentalny powrót do przeszłości ‘Friends: The Reunion’, wspomnienia o serialu ‘Friends’, który rozpoczął epokę  „bingowania” . Nawet się jakoś tam wzruszam. A o to trudno, ostatnio najczęściej się wzruszam przy tatarze.

Friendsów oglądało się na pożyczonych płytach. Bo to były jeszcze czasy płyt. Ziomki, które miały najszybsze łącza ściągały serial z Internetu i puszczały dalej w obieg. 10 sezonów. O Netfliksie i HBO GO jeszcze nikt nie słyszał. Do tej pory pamiętam pilota tego serialu (team Chandler!). Spotkanie w kawiarni. Ross jest smutny bo właśnie odeszła od niego żona, która odkryła, że jest lesbijką. Joey mu radzi: „Jesteś singlem, zabaw się”.  Na co Ross odpowiada: „Nie chcę być singlem, chcę po prostu być żonaty”. I w tym momencie do kawiarni wbiega Rachel w białej sukni ślubnej, która właśnie uciekła sprzed ołtarza, bo zorientowała się, że nie kocha swojego potencjalnego męża. Ona kocha projekt pod tytułem: bycie żoną lekarza. 

W weekend byłem na ślubie swojego kumpla (kończy się sezon na szparagi, trwa sezon na truskawki, zaczął ten na śluby). Historia była długa i romantyczna bo poznali się przed pandemią w Londynie, gdzie ona powiedziała: „Wpadnij do mnie kiedyś na drinka”. I kumpel przyjechał po dwóch tygodniach. A na pytanie: „Co ty tutaj robisz”, padła odpowiedź: „Jak to, co? Zapraszałaś mnie na drinka to jestem”. Chwilę później to ona wpadła do niego z rewizytą, jadąc pociągiem z Londynu do Belgii. Po czym okazało się, że to ostatni pociąg bo właśnie zamknięto granice. 

Romans czasów covidu.

A teraz ślub. 

Dla mojego kumpla nawet trzeci. Nie wspominałem? To wspominam.

Chwytamy cię obcęgami za jaja. Dasz się ścisnąć?

W 2020 roku zawarto 145 tysięcy małżeństw. Około 51 tysięcy par się rozwiodło. Średnia powoli, ale nieustępliwie rośnie, rozwody to około 36 proc. liczby nowo zawartych małżeństw.

Gdyby ktoś nas sadzał na krześle, zdejmował nam gacie i proponował: „chwytamy cię obcęgami za jaja i masz 36 proc szans, że będzie bolało i będziesz jak Najman klepał matę, to co, decydujesz się?”. Prawdopodobnie całkiem spora liczba osób stwierdziłaby, że jednak nie. 

A ze ślubem jest inaczej. Wszyscy wiedzą, że statystyka jest przeciwko, a jednak większość nieustająco próbuje.  Zgodnie z zasadą: nie myśl o złych rzeczach, myśl o dobrych, złe rzeczy zdarzają się innym, nie nam (64 procent małżeństw w końcu trwa dalej).

Ślub w naszej kulturze jest to coś szczególnego, odświętnego. Jak ktoś nie wierzy, to niech zobaczy, ile czasu przeciętna kobieta szykuje się na wesele. Kiecka, włosy, kolejna kiecka, bo pierwsza jednak nie pasuje, buty, nie, jednak inne buty, maseczka, paznokcie… A to nie jest nawet jej własny ślub! Decyzja o pójściu na wesele oznacza dla niej trzy dni roboty przed i jeszcze mnóstwo wątpliwości, czy podjęło się właściwe decyzje. 

Ślub jest bajką a my wierzymy, że nasze życie też nią może być.

Jak żyć w nieudanym związku

Dawno, dawno temu, mój kumpel Franz stwierdził, że potrzebuje żony, więc matka (lekarz) podsunęła mu ogłoszenie w jakimś miesięczniku farmaceutycznym. Że młoda, atrakcyjna, neurochirurg pozna kogoś na stałą relację, tylko poważne oferty, itd. I się odezwał, że on chętnie. I się umówili na spotkanie. Znał tylko jej wzrost, wagę i rozmiar biustu. 

Zaczęło się jakby nie ten tego. Na pierwszym spotkaniu panna powiedziała, że jeśli ma dojść do drugiego, to spoczko, ale ona chce zaświadczenia z USC, że jest kawalerem. Bo ma złe doświadczenia i nie chce marnować czasu. Ponieważ mieszkali w innych miastach, to spotykali się rzadko. Może ze cztery tygodnie przez rok. 

Ale na fali emocji postanowili wziąć ślub. A trzy tygodnie później okazało się, że ona jest w ciąży, więc postanowili ten ślub wziąć nawet bardziej. Franz się co prawda zdziwił, że ma taką skuteczność, bo w tym okresie to ją zmłotkował raz i trwało to pięć minut, na dodatek w gumie, ale wiadomo. Guma nie tytan, czasami pęka. 

Ślub był imponujący i w sobotę. A w poniedziałek rano, Franz spakował graty i wrócił do siebie do chaty, oznajmiając, że będzie rozwód. Powód? W czasie rozpakowywania prezentów ślubnych żona powiedziała, że się do niego nie przeprowadzi. Chce, żeby zamieszkali w domu jej matki, która odda im piętro. A wcześniej obiecywała, że to zrobi!!!

Nawet nie mieli nocy poślubnej. 

Co poczuł wtedy on? Co poczuła wtedy ona? Jak ogromne musiało być ich rozczarowanie, gdy zgromadzili wszystkie ważne dla siebie osoby w jednym miejscu, a już chwilę później trzeba było tłumaczyć, że to jednak nie to?

Wstyd?

Upokorzenie? 

To nie był koniec. Kilka miesięcy później pielęgniarka ze szpitala w którym pracowała matka Franza, pojechała dorobić na zbieraniu truskawek do Niemiec. I Bóg miał poczucie humoru, bo spotkała pielęgniarkę ze szpitala, w którym pracowała niedoszła(?) żona Franza. Okazało się, że neurochirug przez ostatnie dwa lata kręciła z sanitariuszem. Że ten sanitariusz jest żonaty. Że pieprzyła się z nim jak norka, będąc jednocześnie z Franzem. 

Zawsze powtarzam, że trzeba uważać na kobiety z wielkimi tipsami. Albo cię podrapią w łóżku, albo wbiją ci pazury w plecy, albo mają wredny charakter.

Jak to się skończyło i kto był ojcem, to ja już pięknie opisałem w „Pokoleniu Ikea Kobiety”.

Ale zmierzam do tego, że ludzie często wiążą się ze sobą z niewłaściwych powodów. Bo są taką ładną parą. Bo czują się samotni. Bo leczą poprzedni związek kolejnym. Bo rodzina mówi, że to już czas. 

Czym się zatrułeś tym się lecz? 

Rok, czy dwa później, Franz poznał kolejną ładną blondynkę i pierwsze co zrobił, gdy zaczęło być poważnie, to posadził swoją nową wybrankę przed sobą i opowiedział jej całą tę historię wyżej. Są teraz ze sobą od siedmiu czy ośmiu lat i o ile można to stwierdzić na odległość to zwyczajnie/niezwyczajnie się kochają. 

I można tutaj robić sobie podśmiechujki, że ktoś ma serce pojemne jak przedwojenna wanna. Ale jak twardym trzeba być, aby powiedzieć sobie “próbuję jeszcze raz”? Kiedy ma się 20 lat, można do randek, związków, seksu podchodzić na luzaku. Pamiętam, że wtedy każde spotkanie z nową kobietą, było nowe, dzikie i fascynujące, ale też na zasadzie: jak nie ta, to inna. Jak jednak znaleźć w sobie tę spontaniczność po 30 – tce? Po 40 – tce? Po 50 – tce? Jak znaleźć w sobie moc do budowy nowego świata z kimś innym? 

Ktoś wchodzi w nowy związek i myśli, że to będzie na zawsze. To ona, albo to on, ten wybrany. A później wszystko się pierdoli jak na planie filmu wytwórni Bang Bros. I tak się dostało po dupie, po ryju i pewnego dnia się wstaje i mówi: ok, to ja chcę jeszcze raz.

Naiwność? Głupota? Siła desperacji czy siła miłości?

Społeczeństwo potępia rozstania

To swego rodzaju tresura obyczajowa. 

Ludzie zmuszeni są w dzisiejszych czasach do ciągłego udawania. Trzeba udawać przed znajomymi i nieznajomymi też, że jest zajebiście. I od tego są właśnie serwisy społecznościowe. 

Problemy kompromitują, nieudany związek kompromituje. A co rodzina powie?

Tworzymy miraże, że jeśli będziemy się mocno starać, to małżeństwo na pewno okaże się sukcesem. A później przychodzą twarde realia życia małżeńskiego. 

A jednocześnie rozstania, czyli niestałość, czyli kultura tymczasowości, czyli kompulsywna pogoń za nowością, jest demonem współczesnego społeczeństwa, razem z krytykanctwem, narcyzmem, niewdzięcznością, manipulacją i cynizmem.

Miłość jest tajemnicą. Dlaczego lgniemy czasami do osoby, która nas krzywdzi? Nie wiadomo. Mówi się: będę ci wierny. Nigdy cię nie opuszczę. A później jest ‘sprawdzam’. I pan znajduje swoją panią w objęciach z innym panem, któremu jak widać coś gorącego na spodnie się wylało, bo ona go ratuje stosując terapię usta… hmmm usta.

To uczucie, które jest na początku, się zmienia. Życie poddaje nas nieustannym testom. Zaufania, lojalności, oddania. Cały czas nas sprawdza. Cały czas nas pyta. Co jest ważniejsze: miłość do siebie, czy miłość do tej drugiej osoby? Moja przyjemność, czy intymność, którą mam ze swoją kobietą/mężczyzną? Chwilowy odpał hormonów z ładną nieznajomą, czy świadomość powrotu w miejsce, gdzie czujemy się bezpiecznie?

Wielka tajemnica związku

Kiedy patrzyłem na ekran oglądając ‘Friends: The Reunion’ widziałem twarze, które były niby znajome, a jednak inne. I było trochę psikro. Czas to jednak wredna dziwka. Wielu z moich czytelników już wie i pamięta jak wyglądało ich ciało po 20 roku życia, jak po 30-tce, a jak się zmienia po 40-tce. I można przed tym uciekać i niektórym to nawet całkiem nieźle wychodzi, ale zawsze przegramy. 

Serial się skończył w momencie, kiedy bohaterowie weszli w dorosłe życie. To co było dalej mało kogo już interesowało.

Kiedy ludzie biorą ze sobą ślub jeszcze nie wiedzą, albo wiedzą, a nie rozumieją, że w miarę upływu czasu zwyczajnie się zmieniamy. Ona zmienia kolor włosów, ciuchy, poglądy polityczne. On się usztywnia, robi się zasadniczy. Zmieniają się nasze zainteresowania, znajomi, przyjaciele, czasami rzucamy się raptownie w pogoni za uciekającym życiem, a druga osoba spogląda na to, jak pelikan na kombinerki.  

Ludzie pewnego dnia budzą się obok siebie i są całkiem inni niż w momencie, kiedy brali ślub. I powstaje pytanie: czy miłość przetrwała tę przemianę? Kogo kochamy? 25-letnią kobietę o błyszczących oczach i jędrnej dupie, z którą braliśmy ślub, czy wiecznie zmęczoną 35-latkę? 30-letniego faceta o bujnej czuprynie, który cały czas się śmiał, czy 40-latka, który wiatru we włosach już raczej nie poczuje i nagle stał się zgorzkniały?

„Kiedyś byłeś inny”. 

„Ty też byłaś kiedyś, kurwa, inna”. 

Kochamy obraz z przeszłości, czy człowieka, który jest obok?

Miłość w związku jest jak jazda na wielkiej fali. Ta fala czasami cię wznosi, spędzacie czas razem, śmiejecie się razem, patrzysz na tę drugą osobę i rozpływasz się jak karmel. I pół roku później, ta fala leci w dół, drzesz się na tę niby ukochaną osobę, że cię wkurwia.

Czasami masz uczucie: nic z tego już będzie, tylko popiół i pustynia, a później nagle, nie wiadomo dlaczego, coś na tej pustyni znowu zakwita.

Bo zaczyna się od ON TU JEST! 

Później jest ON TU ZNOWU JEST? 

Następnie, z rozrzewnieniem: patrz jak wyglądaliśmy na tych fotografiach. Pamiętasz? No, fajnie było. To były czasy.

A czasami woda nas po prostu mieli, spadamy z deski i uderzamy o skały. I pytanie wtedy brzmi: czy wejdziesz jeszcze raz na deskę po kolejny ślizg? 

Ja wychodzę z założenia, że należy szukać swojego szczęścia, nie myśląc, co ludzie powiedzą. 

To wymaga odwagi, którą nie każdy posiada. Od razu jednak zastrzegę. Nie chodzi o to, by z jednej strony ludziom już na wstępie dawać przyzwolenie na związki do pierwszego wysiłku, czy z drugiej strony na rozkazy: walczcie do samego końca, to zawsze się opłaca. Otóż czasami to się w ogóle nie opłaca, a ludzie tkwią w nieudanym związku, z którego za cholerę nie wiadomo jak się wyplątać. Unieszczęśliwiając siebie nawzajem. 

Ale warto jakoś połączyć obie te perspektywy. Przydałaby się tu rozsądna równowaga. Choć i tak tego nikt nie posłucha, bo ludzie nie lubią równowagi. Życie to w końcu nie jest serial.

Adres email:

Zapisy

CHCESZ WIĘCEJ TAKICH OPOWIEŚCI? 

Kup moją książkę „# To o nas” 

To opowieść o miłości w czasach Tindera, Instagrama i Facebooka.
Tragikomedia o szukaniu spełnienia w sieci, na ulicy i w klubie.  
Niepokojąca i drażniąca do bólu diagnoza współczesnych relacji.
Dotknij.
Przeczytaj.
Oceń.

https://www.empik.com/to-o-nas-piotr-c,p1212471028,ksiazka-p

Odważysz się?
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on June 06, 2021 04:49

May 23, 2021

Napisz jedną rzecz z dzieciństwa, której młode pokolenie nie zrozumie

Kupujesz kupon lotto. Twoja przyjaciółka też go kupuje. Do wygrania jest 12 mln zł. 

Wymienicie się losami? 

Raczej nie, mimo, że szansa na wygraną jest jak 1 do 13 983 816. I zaraz wyjaśnię dlaczego. 

Pakiet 600 sms wykorzystany w jeden wieczór

Kilka miesięcy temu umieściłem na Facebooku pytanie: „napisz jedną rzecz z dzieciństwa, której młode pokolenie nie zrozumie.”

Pod tym wpisem było prawie 10 tys. komentarzy, czyli dużo. Część z nich obudziła we mnie sentyment za starymi „dobrymi” czasami, większość wywołała banana na gębie, przypominając chwile, kiedy na MTV leciała jeszcze muzyka, pierwszą moją komórką była Nokia 3210 z monochromatycznym wyświetlaczem, a telefon miałem w sieci Era i później w Idei też.

Padały pod tym pytaniem różne odpowiedzi: 

„Ja dzwonię Ty mówisz”. 

Pamiętacie?

„Pakiet na 600 sms wykorzystany w jeden wieczór”. 

„Robienie zdjęć aparatem kodak, który miał tylko 24 zdjęcia, a jak ojciec kupił droższą rolkę to było chyba z 36 🙂I to rozkminianie, żeby nie zmarnować niepotrzebnie żadnego zdjęcia 🙂potem oczekiwanie na to co wyszło i nie było możliwości zmiany 🤭 piękne”

„Zawsze wspominam jak trzeba było iść do koleżanki spytać czy wyjdzie na dwór 🤣albo mama wołała na całą ulice do domu kolacja 🙈brak komórek byl super” 

„Podwórkowe kluby, dyskoteki i przebieranki 😁🙃, gumy do żucia Turbo z samochodami, złote myśli i pamiętnik i Jean – Claude Van Damme 😍, Roxette ❤- plakaty na ścianie, kasety i przyczepiane plakietki. Listy od pierwszego chłopaka, kartki Walentynkowe 🙃I Odyseja 2000 aaaa to były czasy .”

„Zbieranie puszek po piwie i układanie na meblach, przewijanie kasety z magnetofonu ołówkiem 🤣🤣🤟

Pamiętacie darmowe rozmowy do 5 sekund?

Pod tym postem wpisałem: „Modlenie się przed kompem czy gra się wgra. Cytroneta w foliowych torebkach przebijana słomką. Dresy z kreszu, spodnie piramidy i tureckie swetry…”

Pamiętam z tamtych czasów malucha, którego kupił sobie mój ojciec i był z niego tak strasznie dumny. Pojechaliśmy nim kiedyś nad morze. Ja z moim kumplem siedzieliśmy z tyłu, on z matką z przodu, na kolanach mieliśmy bambetle, a u góry na bagażniku był namiot i sterta innych gratów. Poruszenie paluchem u nogi wywoływało drgania całej konstrukcji. Totalna masakra, ale było super. 

Pamiętam czasy, kiedy pójście do Maca było czymś specjalnym, kiedy w Warszawie Ikea była w centrum miasta i był Taco Bell, gdy na Woli był klub Planeta, którego właścicielem był Masa, kiedy ludzie ode mnie z roku marzyli o pracy w firmie Arthur Andersen, kiedy kobiety chodziły w topach z gołymi brzuchami, największa gwiazdą była nie Kim, ale Paris Hilton, a dziewczęta piszczały dla Backstreet Boys. 

Kiedyś to było – wzdychają ludzie. Ogniska nad jeziorem z pieczoną kiełbą, balety do rana pod paczkę czipsów, szykowanie się na dyskoteki, wyjazdy nad morze, spanie w jakichś dziurach. 

Patrzymy w przeszłość szukając tam ludzi, którzy odeszli, kobiet które kochaliśmy (bądź mężczyzn, co kto lubi). Tego, co braliśmy za pewnik, już nie ma. 

Dlaczego tak bardzo tęsknimy z tym, co było?

Zawsze się zastanawiałam, dlaczego wszyscy tak bardzo tęsknimy do tego, co było. Ty też, Piotrze. Dlaczego „kiedyś było jakoś inaczej”. Dlaczego nasze myśli grzęzną w pazurach przeszłości, wywołując znajome ciepełko, sentymentalne pomruki….i deprechę. Właściwie odpowiedź nasunęła mi się niespodziewanie ze swoją prostotą. Nie tęsknimy do czasów. Nie tęsknimy do chwil. Może nawet nie tęsknimy do ludzi. Tęsknimy do emocji. A nawet nie tęsknimy – pragniemy emocji. Pragniemy beztroski, która przepełniała nasze serca „kiedyś”, jak byliśmy dziećmi. Pragniemy umysłu czystego od niepotrzebnych myśli. Pragniemy wewnętrznego dziecka. 

– Mery

(listy do Czarnego na pokolenieikea.com)

Ta nostalgia za przeszłością, która uderza jak tępy nóż, która w miarę upływu czasu nas dopada to zazwyczaj sygnał, że coś w życiu nie idzie tak, jak powinno. To co wspominamy, zaskakująco często jest tym, za czym aktualnie tęsknimy

Ta tęsknota za cytronetą w przebijanych słomką plastikowych opakowaniach to tęsknota za rzeczami prostymi, które dawały nam mnóstwo radości. Człowiek idąc do sklepu po oranżadę jarał się tak, jak gdyby teraz nowy samochód kupował. Ceniliśmy bardziej drobne rzeczy. To tęsknota za czasem, kiedy ktoś był odpowiedzialny za nas. Kiedy matka i ojciec znali odpowiedź na każde pytanie i byli absolutnymi bogami.

Te wspomnienia za wysyłaniem po 600 esemesów jednego wieczora to w rzeczywistości tęsknota za ludźmi, którzy nas wtedy otaczali. To tęsknota za miłością, która była prostsza, za randkami, które były przyjemnością (pocałowała mnie!!! pocałowała mnie!!!), które dawały ekscytację. 

Wspomnienia bolą w zestawieniu z rzeczywistością. Przypominają, że nie robimy teraz w życiu rzeczy, które nas jarają, że porzuciliśmy swoje pasje, że za bardzo kierujemy się opiniami innych, że jesteśmy rozczarowani ludźmi, którzy nas otaczają. Że nie wykorzystaliśmy tylu szans. 

A ludzie często boją się to zmienić. 

Strach przed poczuciem żalu

Kawałek czasu temu dwie panie psycholog prof. Maya Bar-Hillel i prof. Efrat Neter zrobiły badanie, które pokazuje jak potrafi na nas wpływać możliwość poczucia żalu.

W tym badaniu uczestnicy dostali kupony na loterię. Nie jakąś prawdziwą tylko organizowaną przez badaczy. Mogła wygrać tylko jedna osoba. Następnie badaczki zapytały uczestników czy chcieliby się wymienić losami. Kusiły: jak ktoś się wymieni to w zamian dostanie czekoladową pralinkę. 

Mimo tego, że losy niczym się nie różniły, że nagroda była chuja warta, mimo łapówki w postaci słodyczy, na zamianę zgodziła się mniej niż połowa uczestników. Ten eksperyment był powtórzony z innymi uczestnikami. Tym razem zamiast losów, dostali długopisy. I co? I zgodziło się je wymienić 90 proc. badanych. 

Skąd ta różnica? Niby długopis to tylko długopis, a los to tylko los. Tyle, że przy losie ludzie od razu zaczęli się zastanawiać nad możliwymi konsekwencjami swojej decyzji. A co, jeśli się wymienię i stracę zwycięski los? Jak się wtedy poczuję? No, jak ostatni frajer. Sama potencjalna możliwość wystąpienia tego żalu, tego rozczarowania, zniechęcała uczestników do zamiany losów. A chodziło tylko o kawałki papieru. A nie o życie. 

Żal jest zazwyczaj związany z przeszłością. Żałujemy podjętych decyzji, niepodjętych decyzji (do tej pory żałuję, że nie pociągnąłem do łóżka pewnej blondynki w Kopenhadze, która sama przyszła do mojego hotelowego pokoju o czym pisałem w „Pokoleniu Ikea”, głupi byłem, wiem). Żałujemy swoich wyborów. Niektórzy tego, że nie poszli za głosem serca, niektórzy, że posłuchali złych rad, niektórzy, że nie uwierzyli w siebie. Ja, żałuję, że mając lat 20-kilka nie wsiadłem w pociągi, aby pojeździć po Europie. Wydawało mi się, że zdążę, a korpo wołało moje imię i kusiło. To marzenie nie jest już moje, zestarzało się.

Tak naprawdę jednak strach przed tym żalem wpływa na decyzje, które podejmujemy tu i teraz. Kiedy zaczynamy zastanawiać się nad tym, a co się stanie jeśli zrobimy to i to, sama możliwość poczucia tego żalu zaczyna nas paraliżować. W efekcie ludzie nie robią nic i dalej żyją niezadowoleni. 

Czy kobieta z dzieckiem potrzebuje kabrio?

Pisze do mnie N. Jest w ciąży i musi sprzedać swoje, stare ostro poturbowane kabrio. Płacze. Nie chodzi tutaj o samą sprzedaż samochodu. To tylko trochę blachy i plastiku. Chodzi o etap życia, z którym to auto jej się kojarzy. 

Bo w tym samochodzie z otwartym dachem jeździła po mieście w słoneczne dni. Bo w tym samochodzie całowała się i kochała. Bo w tym aucie spędzała czas, wygłupiając się przyjaciółkami. Bo będąc w nim przyciągała spojrzenia mężczyzn, bo czuła się w nim młoda i piękna. I racjonalnie wie, że to auto jest jej do niczego niepotrzebne. Ale jego sprzedaż to nieodwołalny koniec tego etapu beztroski i wolności, początek czasu, w którym trzeba wziąć odpowiedzialność za kogoś jeszcze. 

Kiedy kabrio zastąpi kombi, kiedy imprezy zastąpią bezsenne noce z powodu dziecka, kiedy przyjemności zastąpią obowiązki, kiedy beztroskę zastąpi odpowiedzialność za córkę

Coś się zmienia nieodwracalnie. I nie da się tutaj rzucić żadnego zaklęcia, ani wgrać starego sejwa. 

Życie idzie etapami i zakończenie każdego etapu mocno przeżywamy. Coś nam daje i coś nam zabiera. Tego malucha, o którym pisałem na początku, już nie ma, mojego ojca zresztą też. Jedno i drugie jest w mojej pamięci, a jak umrę to przestanie istnieć już całkowicie.

Każdy z tych momentów z przeszłości za którymi dziś tęsknimy doprowadził nas jednak w miejsce, w którym jesteśmy teraz.

Gdybym x lat temu nie opuścił swojego rodzinnego miasta, nie skończyłbym studiów w Warszawie, nie mieszkałbym na Ochocie, nie wiedział jak pachnie Saska Kępa wiosną, czy jak wygląda wschód słońca na Hawajach. Gdybym nie wyprowadził się z domu, porzucając swój dotychczasowy bezpieczny świat, nie spotkałbym swojego dobrego przyjaciela na studiach. Gdybym pewnego popołudnia nie zaczął dla żartu pisać swojego bloga, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. 

Jest w tym wszystkim jakaś prostota, jakaś tajemnica i jakieś piękno. 

To, co jest za nami, jest ważne, ale to już minęło.

Jeśli ktoś żyje przeszłością i wspomnieniami tego, co było, jeśli świat nas rozczarowuje to nie on musi się zmienić, to my musimy się zmienić. 

Trzeba odszukać to, za czym tęsknimy. 

Znaleźć ludzi, którzy na nowo przyniosą nam ciekawość świata, wprowadzą tam radość i ożywienie. Znaleźć nowe miejsca, gdzie nasze serca będą bić szybciej. Odkryć nowe pasje, które sprawią, że przestaniemy narzekać na nudę, pryskać żółcią, przeistaczać się w zrzędliwe marudy, którym wszystko przeszkadza. 

To, co jest za nami, jest ważne, ale już minęło. 

Jedyne, co możemy zrobić, to tworzyć nowe wspomnienia, aż nie zamkniemy oczu na zawsze. Miej więc cały czas oczy otwarte. 

Adres email:

Zapisy

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 23, 2021 09:11

May 9, 2021

„Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej lubię mojego psa”

To Mark Twain.

Opierałem się, przyznaję, tej historii przez ostatnich kilka tygodni. To podchodziłem do klawiatury, to się wycofywałem, bojąc się, że mi się uleje i trysnę żółcią wreszcie drugie szczepienie na COVID i 17 godzin snu przerywanego co pół godziny, na siku… 

(Piękny mind fuck dla mojej kocicy. Pan wstaje z łóżka, kocica wstaje z pana. Bo skoro pan wstaje, to będą smaczki. A tu smaczków nie ma. Pan znowu wstaje: będą smaczki. A tu smaczków nie ma. I tak kilkanaście razy. Wyraz zdumienia na twarzy kocicy – bezcenny) 

…spowodowało, że zmieniłem zdanie i postanowiłem, że nie umrę, dopóki się nad nią (znaczy się nad historią – nie kocicą) nie pochylę. 

Mamy końcówkę kwietnia. 

Boleśnie szczery wpis pracownika banku

Jonathan Frostick, lat 45, specjalista od IT w HSBC. Jest niedziela godzina 16. Jonathan siada przy biurku, aby przygotować się do pracy na cały przyszły tydzień. Nagle czuje ucisk w klatce, nie może oddychać, pojawia się falowanie w lewej ręce, w karku, jakieś dziwne strzały w uszach.  

Znaczy się, zawał. 

Co Jonathan myśli w momencie kiedy odwala kitę?

Ostrzegam, to przeurocze. 

Myśl pierwsza: Kurwa, miałem się widzieć jutro z moim menadżerem.

Myśl druga: Jak mam teraz zabezpieczyć finansowanie dla firmy x?  

Myśl trzecia: Cholera, nie zaktualizowałem swojego testamentu.

Myśl czwarta: Mam nadzieję, że moja żona nie znajdzie mnie martwego.

Dalej standardzik: sypialnia, karetka, szpital. 

Jonathan Frostick, lat 45, specjalista od IT w HSBC.

Po tym jak Frostick znalazł się już w szpitalu napisał sześciopunktowy plan naprawczy. Kolo jak widać bardzo lubi robić notatki. Cóż za rewolucyjne i epokowe twierdzenia tam się znalazły?

„Oto, czego się nauczyłem, prawie umierając:

1. Nie będę więcej spędzał całego dnia na Zoomie.

2. Zmienię swoje podejście do pracy.

3. Nigdy więcej nie mam zamiaru użerać się już z żadnym syfem w pracy – życie jest na to za krótkie. 

4. Zrzucę 15 kg.

5. Chcę, żeby każdy dzień w pracy był po coś, inaczej zajmę się czymś innym. 

6. Chcę spędzać więcej czasu z rodziną.”

Przyznaję, faktycznie niesie to ze sobą pewną nadzieję. Kolo już w wieku 45 lat dochodzi do wniosku, że korporacja wykonuje na nim nieustający stosunek seksualny, krzycząc “Ihhaaaa, szybciej, mocniej, więcej”. 

To pocieszające, bo niektórzy dowiadują się tego w momencie, kiedy tracą tam robotę. A część dopiero, kiedy przechodzi na emeryturę i widzi tylko pustkę i spaloną na popiół najlepszą część życia. 

Historia o Marysi

Kilka tygodni temu zadzwonił do mnie przyjaciel, opowiadając historię Marysi. Otóż Marysia, zapierdalając jak dziki reks, szorując dniami i nocami w swojej korpo lamperie (oczywiście metafora, tam nie ma lamperii, jest dużo szkła) dostała rok temu tytuł pracownika roku, premię oraz kamerkę do samochodu. Prezes jej na scenie wręczył tytuł i kamerkę, premia poszła na konto. Prezes mówił jej, jak wielka kariera ją czeka. Że liczą na nią. Kilka łez poleciało Marysi po policzku, ale otarła je dumnie. 

– I co się okazało? – pyta mój przyjaciel retorycznie. 

– Oczywiście, że ją teraz zwolnili – odpowiedziałem równie retorycznie. 

I tak właśnie się stało. Marysia po otrzymaniu swojego tytułu pracowała jeszcze pilniej. Ale z powodu COVID-u w firmie była restrukturyzacja. Zlikwidowano cały dział Marysi, wywalono kilka osób, bo ktoś chciał zrobić oszczędności w Excelu. Jak do Marysi przyszedł HR, że ją zwalniają, prawie umarła tam ze zdziwienia. 

I teraz jest najlepsze. Już wiadomo, że jesienią ten sam dział będzie stawiany od nowa. COVID się w końcu kończy i firma musi się rozwijać. Oczywiście bez Marysi. Tak to się kręci. Ktoś zaś dostanie premię za udaną restrukturyzację. 

Z kumplem pożartowaliśmy sobie, że w korpo jest jak u Barei i że „w mordę kopany, w życiu bym na pracownika roku nie dał się wybrać, ani do żadnego teatru nie poszedł”.

Obaj wiemy już bowiem doskonale, że w korpo jak jesteś słaby, to oczywiście, od razu cię zwolnią. Jak jesteś za dobry, to też jednak źle, bo ci na górze uważają, że jesteś dla nich zagrożeniem. A nawet jak nie będziesz zagrożeniem, to zaraz wymyślą ci jakąś robotę, która zajmuje od cholery czasu. I co z tego, że dostaniesz za to nawet jakieś ekstra pieniądze, skoro ta zapłata w niczym ci nie zrekompensuje dni i miesięcy, jakie na to stracisz.

Czekając na swój monitor w biurze

Tym, co mnie zaskoczyło, było to, że post Frosticka na LinkedIn (Instagram dla pracowników korpo, tylko zamiast gołej wyretuszowanej dupy, pokazuje się wyretuszowane części osobowości i kariery) odnotował 300 tys. reakcji. Znaczy się, przynajmniej tyle osób się z tym zidentyfikowało. I stawiam porządną butelkę polskiej mocnej wódki, że większość z nich gówno z tym dalej robi. 

Już wyjaśniam dlaczego. 

Dzisiejszy system edukacji jest tak skonstruowany, że młody człowiek bierze te wszystkie lekcje, korepetycje, zajęcia dodatkowe, po to, aby dostać monitor w jakimś biurze i żeby koledzy oraz koleżanki zazdrościli. I korpo porywa taką młodą delikwentkę/ta, tak samo jak napalona Laura porywana jest przez niewyżytego Massima. A później brutalnie wchodzi w jej posiadanie, zamiast orgazmów dając jednak głównie garsonkę/garnitur, przelewy z wypłatą i owocowe czwartki. 

Najpierw jest więc drapanie, żeby się dostać w dane miejsce, później drapanie, żeby utrzymać, żeby dostać więcej, bonusy i premie, batożenie ocenami rocznymi oraz celami. Kasa? Cokolwiek się zarabia i tak się wydaje, aby pokazać swój sukces i styl życia, a poza tym, trzeba się jakoś nagrodzić za ciężką pracę, prawda?

Zrobić jakąś rewolucję w życiu jest więc coraz trudniej. 

Pojawia się kredyt na mieszkanie, pojawiają się dzieci, rodzice zamiast bezwarunkowej miłości dają im głównie pieniądze, traktując je właśnie jak projekt korporacyjny, inwestycję, która również ma uzyskać w swoim czasie pewny i stabilny corner w jakimś biurze, najlepiej na wyższym stanowisku niż mama i tata. 

Jedna z najsławniejszych okładek New Yorkera. Życie korpo pracownika w czasach COVID -u

Ponura prawda brzmi tak, że, owszem, pracownicy korpo czytają z lubością o historiach takich jak Frosticka, dają lajki, postanawiają, że będą spędzać więcej czasu z dziećmi, nawet próbują, ale dzieci jak się spędza z nimi więcej czasu, strasznie ich wkurwiają. Ludzie z korpo czytają o tych nielicznych odważnych, którzy otworzyli pensjonat z kucykami na Podlasiu i hodują bimber pod wędzoną kiełbasę, ale generalnie dzika przyroda ich mierzi, chcą jedynie ponarzekać, a później pojechać na wakacje na Seszele albo do Grecji w opcji all inclusive. No i mieć służbowego Pastucha w podziemnym garażu, tak, żeby sąsiad zazdrościł. 

Oczywiście pewnego dnia obudzą się z poczuciem pustki. Żony/męża się właściwie nie zna, wie się jedynie, że jest wkurwiający/wkurwiająca i wymaga. Z dziećmi, jak wspomniałem, nie ma głębszego kontaktu, bo one chcą tylko pieniędzy. Czas, który można było z nimi spędzić bezpowrotnie minął. A dzieci swoje potrzeby emocjonalne realizują w inny sposób (Tinder, Insta etc.). 

Tej mitycznej kasy wcale nie jest tak dużo, jakby się wydawało. Nie ma wolnego czasu, zresztą nawet jakby był to i tak nie wiadomo, co z nim robić, bo dawno utracili wszelkie zainteresowania poza monitorem. Bo ludzie pracując w korpo oduczają się poczucia radości. Nastaje anhedonia. Całkowita niezdolność do odczuwania przyjemności i radości. Jedynie pała im stoi przez 3 sekundy, jak plan na rok udaje się wykonać i kaj-pi-aje się zgadzają. Co pojawia się wtedy jako lek na zmarnowane życie? Oczywiście romans. LOL. 

Bajka z morałem na dobranoc

Na dobranoc opowiem wam za to balladę o plecaczku, którą napisałem kilka lat temu. 

Kiedy zaczynasz pracę w kopro dostajesz mały plecaczek. I później w miarę upływu czasu ktoś Ci do tego plecaczka usiłuje załadować kolejne rzeczy.

Jak jesteś, nie daj Bóg, w miarę bystry albo bystra, poukładany i obowiązkowy, a na domiar złego gdzieś wewnątrz trzymasz niskie mniemanie o sobie (za dużo szarpania za warkocze w podstawówce, zbyt wiele przegranych walk na pięści na podwórku, zbyt wiele razy twój tornister ginął spod drzwi klasy i znajdował się powieszony na oknie) pozwalasz do tego plecaczka wkładać więcej i więcej.

I w pewnym momencie obserwujesz, że kiedy wszyscy idą do domu, ty zostajesz w pracy. Że zamiast, jak inni, radośnie popierdalać po korytarzach kopro ze swoim lekkim plecaczkiem, ty zginasz się po jego ciężarem i wleczesz ociężale.

Zaczynasz źle spać.

Zaczynasz więcej pić.

Zaczynasz oddawać się promiskuitycznemu (albo, jak wolisz, okazjonalnemu) seksowi, bo na nic więcej nie starcza ci czasu. Ba, nawet w pracy zaczynasz mieć problemy. Bo twój plecaczek jest już tak ciężki, że zaczynasz nie wyrabiać.

W kopro pojawia się zdziwienie. Ależ, on/ona nie wyrabia? Jak to możliwe??? Przecież do tej pory radził/a sobie ze wszystkim? Zaciskasz więc zęby, bo nie dopuszczasz do siebie myśli, że nie dajesz sobie z czymś rady. A zwłaszcza z czymś takim, jak plecaczek. Co jak co, ale wydaje ci się, że jego strukturę to znasz na pamięć. Z innymi rzeczami możesz nie dawać sobie rady. Ale z plecaczkiem???

Pracujesz więc jeszcze więcej. I jeszcze więcej.

Nie rozumiesz po prostu jednego. Awansują nie ci, którzy dali sobie wrzucić najwięcej. Awansują ci, którzy jak najszybciej potrafią rzeczy z niego wyrzucać i przerzucać do innych plecaczków. Oni też zarabiają najwięcej. 

Występując z pozycji osoby, która niesie wykurwiście ciężki plecak, poradzę wam jedno. Czasami nie warto wszystkiego robić na 100 proc. Czasami wystarczy po prostu 80 proc.

Oczywiście i tak zignorujecie tę radę. Ale pomyślcie o tym.

Do tego dopisałbym jedno zdanie: robisz coś tylko dla pieniędzy, dostaniesz tylko pieniądze. A stracisz życie. 

Adres email:

Zapisy

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 09, 2021 09:03

April 25, 2021

Czy istnieje zdrowa zazdrość w związku?

Tak, tak samo jak zdrowy zestaw w Maczku. Fryteczki, Big Mac, cola i 1300 kalorii leci. 

Zazdrość jest męcząca, zazdrość niszczy. Wywołuje smutek, strach, złość frustrację, płacz, bezsenność. To denerwowanie się, co on/ona robi, gdzie robi, z kim robi, śledzenie, a do kogo pisze, a z kim rozmawia – jest w chuj męczące.

To jak coś takiego może być zdrowe? Zazdrość to po prostu sabotaż własnego związku. Ludzie opowiadają jednak przy tym kosmiczne brednie, mające to chore zjawisko usprawiedliwić. 

Pisze K. 

Siedząc w pracy (w drugim pokoju), nawet gdy nie ma nic do roboty bo akurat jest cisza a pracuje w obsłudze klienta, siedzi i pisze ze znajomymi na Teamsach. Kilka razy przyłapałam go wchodząc do pokoju z kim pisze. Zazwyczaj są to koleżanki. Oczywiście zrobiłam mu o to awanturę i prosiłam tylko, żeby przede mną tego nie ukrywał, bo ja się zastanawiam co oni tam piszą, martwię się, nie mogę spać ani jeść. Dla niego nie ma problemu. Z jedną koleżanką pisze codziennie, praktycznie całymi dniami...”

I dalej:

Jego jedyny problem to za mało seksu. Ale ja nie mogę się kochać z kimś, kto mnie nie słucha. Ja muszę czuć więź. Oczywiście o wszystkim co mnie boli lub przeszkadza mu mówię. Mówię mu dosłownie o wszystkim, on mi nie… Czuję, że ja się od niego oddalam i długo tak nie wytrzymam…

Ja też zaraz nie wytrzymam i ugryzę się w dupę. 

Zastanów się K. czy twoja zazdrość naprawi ten związek? Czy dzięki niej jego i twoje deficyty zostaną zasypane? Problemy się ulotnią a on nie będzie miał ochoty udzielić jakiejś pani korepetycji z francuskiego?

Ale po kolei.

To złe, że jemu podobają się inne kobiety

Czekaj, czekaj, koleżanko, a tobie nie podobają się inni faceci? Nigdy nie zerkasz na żadnego innego gościa, myśląc “Ale zwierzak, POJEŹDZIŁABYM”? 

(Chyba, że Ty możesz, a on nie, to wtedy przepraszam LOL)

Można oczywiście się przekonywać, że jak idzie jakaś ładna sztuka w mini, to on obejrzy ją ze wzgardą, plunie siarczyście, przeżegna się, po czym uśmiechnie do swojej kobiety i powie “WIDZIAŁAŚ CO ZA PASZTET? ZWIĘDŁEM.” Aczkolwiek bardziej jednak ufałbym facetowi, który w podobnej sytuacji odpowie: “Widziałaś? Niezła laska, ale masz dużo lepsze cycki.”

Tak, może nam się podobać kilka kobiet na raz. Mi, dajmy na to, podoba się rosyjska wokalistka cieniutkiego popu Olga Sieriabkina, podobają mi się wybitne walory Wiktorii Gąsiewskiej , oraz ta pani, która o każdym swoim chłopaku pisze piosenkę. 

Tak samo jest z kobietami. 

Tak, czasami ty i ona widzicie się po raz pierwszy i nagle jest dziwne przyciąganie. Patrzysz na nią i po prostu wiesz, że będzie wam dobrze w łóżku. Ona patrzy ciebie i czuje to samo.  Skąd to jest? Nie wiem. Intuicja. Instynkt, przeczucie, kosmos, feromony, pożądanie, etc.

Ale wiesz co? Atrakcyjnych dup, czy damskich czy męskich, jest mnóstwo. 

Jednym z podstawowych testów, jakie facet powinien przeprowadzić zanim na poważnie zwiąże się z kobietą, jest jednak pytanie: Co ona jest w stanie mi zaoferować, jeśli zabierze się jej urodę? Jeśli zabierze się jej rewelacyjną dupę, świetne cycki czy długie nogi? Co zostanie? Jednym z podstawowych testów jakie kobieta powinna przeprowadzić, zanim na poważnie zwiąże się z mężczyzną jest pytanie: co on jest mi w stanie zaoferować poza pieniędzmi i pozycją społeczną? Co zostanie?

Odpowiem, co powinno zostać: BLISKOŚĆ. 

Seks jest łatwy. Łatwo dostępny, jak ziemniaki w Biedronce. Bliskość zaś jest cholernie ciężka do uzyskania. Ciężko jest kontrolować wszystkie swoje myśli. Ciężko jest kontrolować wszystkie swoje odruchy. To, co możemy jednak kontrolować, to nasze czyny. Jeśli ktoś poświęca bliskość dla seksu, to zwyczajnie jest idiotą/idiotką. 

Był wolny, robił co chciał, ufałam mu, a i tak mnie zdradził

A uważasz, że gdybyś go pilnowała i była zazdrosna, to by się nie puścił na boki?

Gdy kobieta wierzy, że upilnuje swojego faceta, albo że z dziwkarza zrobi potulnego domowego kotecka, to wtedy opowiadam jej historię o polskim basie, Adamie Didurze. 

Didur był playboyem, zanim Hugh Hefner się w ogóle urodził i pomyślał o króliczkach. Był Lewandowskim świata opery, w nowojorskiej Metropolitan Opera śpiewał przez dwadzieścia kilka sezonów. Równie regularnie występował w La Scali. Bon vivant. Podróże, najlepsze żarcie i szampan. Zarabiał mnóstwo, mnóstwo przepuszczał. W trakcie wielkiego kryzysu stracił na giełdzie kilkaset tysięcy dolarów, drugie tyle albo i więcej przegrał w pokera. Jeździł automobilami, co roku wymieniając samochód. Najlepsze ciuchy, najlepsze buty, najpiękniejsze kobiety.

Czy wspomniałem, że miał żonę? To wspominam. Miał. 

Poznał ją, gdy występował w Operze „Moc Przeznaczenia”. Jak się okazało, jego przeznaczeniem była dwudziestoletnia stypendystka rządu meksykańskiego, Angela Aranda Arellano, która już rok później została panią Anielą Didurową. O swego męża była zazdrosna, jak jasna cholera. Najchętniej trzymałaby go na łańcuchu przy pysku. Owszem próbowała. I co? Gdy Didur mieszkał w Mediolanie, wyrwał uchodzącą wówczas za najpiękniejszą kobietę świata włoską śpiewaczkę, aktorkę oraz multimilionerkę Linę Cavalieri. 

Lina Cavalieri

Jego córka ten romans opisała tak: 

 „Kiedy plotki o tym dotarły do mamy, któregoś dnia nagle wzięła mnie za rękę i poszłyśmy do mieszkania pani Cavalieri. Otworzyła nam służąca i powiedziała, że jej pani nie ma w domu. Na to matka: – Nie szkodzi, zaczekam tu na nią. Służąca zostawiła nas w salonie. Ledwie jednak zamknęła za sobą drzwi, mama z furią zaczęła niszczyć wszystko, co wpadło jej w ręce. Rozbijała wazony, tłukła szkła… Słysząc rumor, wpadła do salonu przerażona służąca. A mama z ogniem w oczach mówi: – Tak, tak, to ja wszystko zrobiłam. Po to, by twoja pani nigdy więcej nie chciała już tu przyjmować mojego męża! – I poszłyśmy do domu.”

Romans się skończył, bo Cavalieri powiedziała Didurowi: „Skoro masz zwariowaną żonę, to nie chcę cię więcej znać!”

Ten romans owszem się skończył. Ale wcześniej i później były kolejne. Które kończyły się tak, jak w hotelu we Lwowie, gdzie Didur walił w nocy w drzwi do pokoju kumpla, apelując do jego wyższych uczuć: “Władziu! Władziu! Schowaj mnie! Ona mnie zabije!”. Władziu schował, a po chwili zapukała Angela, krzycząc: „Ja go zabija! Zabija! On uwodzi pokojówka!”. 

Zmierzam do tego, że jak facet chce zdradzić, to choćby mu psią budę na grzbiecie zainstalowano, to i tak znajdzie okazję.

Dlaczego cię zdradził? Nie dlatego, że go nie dopilnowałaś, lecz dlatego, że wybrałaś zjeba i uznałaś, że go zmienisz.

Dlaczego ona cię zdradziła? Bo to zła kobieta jest. Przynajmniej dla ciebie. Może dla innego faceta jest całkiem spoko i będzie wierna i kochająca. 

Jeśli nie jest zazdrosny/a, to nie kocha. Albo mu/jej nie zależy

A powiedz mi, koteczku, a to nie pokazuje się, że komuś na kimś zależy: miłością, dbaniem o kogoś, interesowaniem się, wzajemnym ciągnięciem w górę, byciem dumnym z kogoś, tylko akurat wybrałaś sobie toksyczną i frustrującą zazdrość?

Z zazdrości wynika chęć kontroli drugiej osoby. Nad wszystkim co ona robi.

W ilu związkach w tym kraju kobieta mówi do mężczyzny: nigdzie nie pójdziesz, nie możesz się z nimi spotkać, bo będą jakieś kobiety. W ilu związkach w tym kraju mężczyzna mówi do kobiety: nigdzie nie pójdziesz, nie możesz się z nimi spotkać, bo będą jacyś mężczyźni (w domyśle: ja cię znam, rzucisz się na ich widok dupą do góry, tak, że pochwa będzie ino zgrzytać).

Taki komunikat to nic innego, jak informacja: 

Nie ufam ci. 

Na pewno mnie okłamiesz. 

Lecisz na inne/innych.

Nie potrafisz panować nad swoim fiutem/macicą.  

To po co mam być z kobietą, która tak o mnie myśli? 

Zazdrość osacza tę drugą osobę. Zazdrość nie sprawia, że będzie się ona zachowywała lepiej. Zazdrość nie sprawia, że jesteście bliżej siebie, tylko się odpychacie. Zazdrość, chęć kontroli drugiej osoby, to w rzeczywistości kwestia twojej niskiej samooceny, lęk wydobywający się z trzewi, przekonanie, że jest się gówno wartym. Że nie zasługuję na tę drugą osobę.

Jeśli komuś ufam – to o co mam być zazdrosna/zazdrosny? Dlaczego mam chcieć ją kontrolwać?

A jeśli komuś nie ufam – to po co mam z nim być? 

Jeśli ktoś próbuje wzbudzić we mnie zazdrość – to znaczy, że sam jest niepewny siebie. 

Taki związek jest toksyczny i niezdrowy. Taki związek przyniesie tylko ból.

Jak się podtrzymuje ogień? Tlenem. Dopuszczając powietrze. Ogień, który nie ma powietrza, szybko zgaśnie. 

Tak samo jest w związku. 

On i ona muszą oddychać. 

A nie dusić się. 

Adres email:

Zapisy

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!

Didur zmarł, prowadząc zajęcia w szkole muzycznej, 7 stycznia 1946 roku. Ostatnimi słowami, jakie wypowiedział przed śmiercią były „Śpiewajcie dalej, nie przerywajcie…” 

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on April 25, 2021 09:18

April 11, 2021

Ten list jest zakazany. Zbanowany, wkurzający i…prawdziwy. Założysz się?

Taka zabawna historia. Ten post był na Fejsie i się zes…ał. 

Algorytm go wykasował, bo wielu mężczyzn poczuło się urażonych i zgłaszało go jako niezgodny z zasadami serwisu. Reasumując, ani do nich, ani do Facebooka nie mam specjalnego żalu. Życie. 

Również panowie mogą krytykować poglądy kobiet, zarzucać im wściekliznę dupy na widok każdego cudzoziemca, księżniczkowanie, etc. ale jakoś nie sądzę, aby to zmieniło opinię sporej części płci przeciwnej na temat polskich mężczyzn. To znaczy, oczywiście, można sikać pod wiatr, chodzić w szaliku Legii koło stadionu Lecha Poznań i dziwić się konsekwencjom, ale jak dla mnie kłócenie się z rzeczywistością to strata czasu. 

„Piotrze,

Po 5 latach w Londynie, gdzie spotkałam się z każdą narodowością i po roku w Polsce i na polskim Tinderze stwierdzam, że polscy faceci to niemęski dramat.

Nieprzystosowani do dorosłego życia, użalający się nad sobą i szukający drugiej mamusi w postaci żony, która będzie za nich robiła rzeczy o których oni nie mają pojęcia. 

Mam 25 lat, niedawno  skończyłam aplikację prawniczą na bardzo dobrej londyńskiej uczelni. Nie – mamusia i tatuś mi nie dali. Zarabiam na swoje utrzymanie sama. Trudne? Owszem, witamy w realnym świecie. 

Od roku ‘zimuje’ świrusa w domu, w Warszawie. Do Londynu wyprowadziłam się zaraz po maturze mając 19 lat, czyli kompletnie nie byłam na rynku ‘randkowym’ przed wyjazdem. 

Przez 5 lat w Londynie cieszyłam się jego największą zaletą – multikulturowością. Poznałam facetów wielu narodowości: Greków, Francuzów, Szwedów, Brytyjczyków, Saudyjczyków, India, Bahrain, St Lucia, Hiszpania. 

Czasem zastanawiałam się jacy są polscy faceci koło 30 – tki.

W Londynie facet stawia kobiecie w barze drinka bo chce, bo może, bo liczy ze dzięki temu będzie mógł z nią chwile porozmawiać i przykuć jej uwagę. Dla kelnerek, które niosą te drinki są mili dlatego, że mają maniery, a nie dlatego, że jest ładna i może jak nic nie znajdzie to chociaż z kelnerką do domu wróci. 

To elementarna kultura. W Londynie jak CEO potężnej firmy schodzi na lunch do Tesco po kanapkę to pyta kasjerkę jak jej mija dzień.

Przed 30 tka skupia się w Londynie na sobie, na tym, żeby osiągnąć coś w pracy i nie słyszeć ‘nie poświęcasz mi wystarczająco uwagi, tylko pracujesz cały czas’, żeby zarobić na pierwsze mieszkanie, ZAOSZCZĘDZIĆ, podróżować, odkrywać świat a przede wszystkim siebie. Jak ktoś po drodze się znajdzie do związku to miło, ale ten związek nie będzie priorytetem. 

Jest normalnym, że jak chcesz coś osiągnąć i jesteś świeżakiem w firmie to pracujesz nadgodziny, po 80-100h w tyg. I normalnym jest napisanie ‘hej może się umówimy na drinka mogę np. w czwartek za 2tyg, a Ty ?’ Na związkach się skupia po 30 -tce, jak już się ma swoje mieszkanie i jakąś pozycję w pracy. 

Po roku w Warszawie i na Tinderze, czuję nie wiem co. Niesmak? Zażenowanie? Rozczarowanie? 

Nie obraźcie się, wytłumaczę wam jak na was będzie patrzyła cudzoziemka. 

W Polsce facet stawia drinka licząc, że Ty mu postawisz potem co innego. Przy czym ostentacyjnie wyjmie portfel i powie, że ON ZAPŁACI, bo on nie zaprasza, on PŁACI. 

Według niego kelnerka to gorszy sort i na ‘ bardzo Pani dziękujemy za dzisiejszą obsługę i życzymy miłej reszty dnia’ nie zasługuje. 

Ale i tak ma lepiej niż Pani w Biedrze, która nie zasługuje nawet na ‘dzień dobry!’. 

Polski młody facet na studiach mieszka z rodzicami i jak wraca do domu to mama mu pod nos podtyka obiad i mówi, że ale to on musi być zmęczony a tak w ogóle syneczku to masz wyprasowane w szafie wszystko. 

Polscy faceci są niesamodzielni i nieprzystosowani do dorosłego życia. Użalają się nad sobą i zaraz po studiach zaczynają szukać drugiej mamusi w postaci żony/kobiety, która będzie ten obiad pod nos podtykała, prała skarpetki w Ziggim i bardzo mu współczuła jaki to on musi być zmęczony po 8h pracy . 

Polski facet bywa, że nie wie jak umyć podłogę tak, żeby zniknęły z niej wszystkie plamy a szklany stół to level-pro bo nie dość, że szklany to jeszcze trzeba go myć od góry i od dołu.

Jak się z nim zwiążesz to spodziewać się można do końca życia (albo do rozwodu) każdej niedzieli u teściowej na obiadku, gdzie jest rosół, schabowy serniczek a później choroba wieńcowa i cukrzyca. W sobotę będą zakupy. 

Przy ‘galowych wyjściach’ na 90% koszula nie będzie wsadzona w spodnie a buty brudne. 

Po przefiltrowaniu Tindera, wyrzuceniu wszystkich szukających tam żony (jestem za młoda na męża), tych którzy bio na tinderze pomylili z koncertem życzeń, tych którzy oferują 2 koła na seks, w moich parach zostali głównie sami lekarze. Ciężko pracują, zagryzają zęby i nie narzekają. A jeśli narzekają to najbardziej maja teraz do tego powód. 

Ps. Uprzedzając serdeczne komentarze ‘ to wracaj do Londynu’ .. spokojnie, niebawem wracam. Jak wspomniałam na wstępie, w Warszawie tylko zimuje 😊

Anna (listy do Czarnego na pokolenieikea.com)

I, ŁO, PANIE. SIĘ ZACZĘŁO. 

Jak to wszystko czyta facet?

Mężczyźni są tacy, sracy i z dupy im grabie wystają. A facet made in poland jest jak polonez caro, ani to klasyk, ani to jedzie, ani nie wygląda. Nawet tirówki na zakopiance by nie zaliczył. Ja, londyńska dzida, wolę szarpać greckie, francuskie, szwedzkie lub angielskie penisy, niczym Reksio szynkę. 

I jak się tu nie wkurwić?

Toteż żółć i piana polała się wirtualnymi kanałami. 

1. „Ło matko, no to jechać na ten wspaniały zachód, wyjść za mąż za Ahmeda i cieszyć się życiem i szacunkiem. Na szczęście podaż Azjatek i kobiet ze wschodu u nas też wzrasta więc nie trzeba już drinków stawiać żeby „zasłużyć” na drugie spotkanie.” 

Największa potwarz dla Polaka, Polka z Arabem

2. „Riding international dick carousel” “Czarujące.” 

3. „Brytyjscy ”dżentelmeni”. 5 dzieci każde z inną. 

4. „Wnioski:

1. Polki wychowują sobie produkt, którym potem gardzą. 

2. Polacy są beznadziejni, bo zamiast pracować nad sobą to leczą kompleksy.

3. Autorkę listu rynek matrymonialny zweryfikował negatywnie w tym UK, skoro po 5 latach dalej musi przebierać w cebulakach na Tinderze (otyłość, zaniedbanie)”.

Narzeka? To pewnie paszczur

Tu nastąpił jeszcze lekki mind fuck, bo autorka się ujawniła i ups, okazała się, że nie jest gruba, kostropata i z przebiegiem jak VW Passat w dieslu ściągnięty na polską wieś, tylko ładną blondynką w zimnym, skandynawskim typie. 

Też jesteś na nią wkurwiony?

Polski chłopaku, ja rozumiem twoją gorycz, bo sam jestem polskim chłopakiem. Ale powiem ci, mordo, jak ja to widzę. To będzie krótki kaszel. 

Mój przyjaciel mawia: jeden lubi czekoladę, a drugi jak mu nogi śmierdzą. Życie jest krótkie i nie ma cudownego sposobu, jak w jakiejś gierce, żeby je przeżyć dobrze. Jest twój sposób. Są twoje oczekiwania.

Chcesz grilla z teściami raz w tygodniu? Dawaj, ja się nie obrażę. Chcesz dostać od żony schabowego na obiad i kawał sernika? Rozumiem to. Też z przyjemnością opierdolę coś na ciepło (słodyczy nie, za słodycze dziękuję, nie jem, jestem wystarczająco słodki).

Chcesz podłubać przy samochodzie, gdy kobieta przyniesie ci zimne piwo, mieć uprasowane rzeczy w szafie i ugotowany obiad, kiedy ty idziesz zarabiać hajs? Twoje życie. 

Faceci w UK, Włoszech, Hiszpanii czy Francji mają inne plany, inne marzenia i inne cele, niż Ty, bo wychowali się w innej kulturze. Dajmy na to, angielskie społeczeństwo jest bardzo klasowe i jest niezwykle tam istotne z jakiej warstwy społecznej się wywodzisz, ale przebicie się z dołu do góry jest ciągle dużo łatwiejsze niż w Polsce. Z kolei nad Wisłą i Odrą (Odra to to taka szczecińska Wisła), tzw. mobilność społeczna jest chujowa. Innymi słowy, dziecko robi zazwyczaj to, co robił jego ojciec. Dochodzi do sufitu i może sobie popukać.

I być może właśnie to po części tłumaczy brak ambicji niektórych chłopaków (bądź brak ochoty do popierdalania w kółku dla chomika przez 80 -100 godzin w tygodniu). 

Teraz, mordo, mamy jednak sytuację, że wzajemne oczekiwania kobiet i mężczyzn coraz częściej się nie pokrywają. Polskie kobiety sądzą, że faceci chcą biuściastej tapeciary o dużych bimbałach, zrobionych ustach i napalonej, jak piec w ruskiej bani. 

I żeby nie było, takiej też chcą. Ale polskie chłopaki przede wszystkim pragną kobiety, która będzie ciepła, oddana, czuła, w oczach której będą mogli zobaczyć podziw. Będą mogli się wykazać, czuć się potrzebni.  

Polscy mężczyźni myślą, że kobiety chcą Enrique, który flirtuje, ma bankroll i dobrze nawija makaron na uszy. I oczywiście takiego też chcą. Ale generalnie kobiety pragną mężczyzny, który będzie zagadką, będzie ogarniać, będzie w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność, który nie będzie ich traktował jak pomocy domowej z opcją gotowania, zmywania, sprzątania i dawania dupy wieczorem. 

Polski chłopak potrafi stworzyć bajkę i uciec. Dużo gada, mało działa. I na gadaniu się kończy. Nawet o tym seksie jest więcej gadania niż działania.

Przemawiając językiem ekonomii: jest popyt i jest podaż. Tyle, że po obu stronach niezaspokojony. 

Frustracja narasta też dlatego, że coraz trudniej jest jednym i drugim kogoś znaleźć. Na wsi i w małych miastach młodych mężczyzn jest więcej niż kobiet („Rolnik szuka żony”). W miastach młodych kobiet jest więcej niż młodych mężczyzn („Singielka”). 

Prosty przykład osób z pokolenia lat 90. (roczniki 1991-2000) – mieszka w Polsce 4,54 mln. Facetów jest 2,32 mln, a kobiet 2,22 mln. Na 380 powiatów, w 359 występuje nadwyżka młodych mężczyzn. Największa jest w powiecie wysokomazowieckim – to Podlasie. Mieszka tam 14 proc. więcej młodych facetów niż młodych kobiet. Z kolei w Krakowie, Warszawie i Gdańsku jest o 5 proc. więcej młodych kobiet niż mężczyzn. 

Czy Polka ma prawo umawiać się z Arabem?

Polki jadą za granicę, bo chcą czegoś nowego, chcą coś zmienić. Polacy jadą za granicę i chcą, aby było po staremu. 

Czy masz pretensje do kogoś, że nie lubi smażonej wątróbki (lubię), flaków (bardzo lubię) albo kisielu (wolałem budyń)? Przyjmujemy i akceptujemy, że ludzie mają różne oczekiwania względem żarcia. Akceptujemy, że te oczekiwania się w miarę upływu czasu zmieniają. Kiedyś nie lubiłem mielonych z buraczkami, teraz chętnie. A w przypadku kobiet jakoś się ta przemiana oczekiwań w męskiej pale nie mieści. Rozumiem wagę sytuacji, mielony z buraczkami nie zrobi loda. Ale zdradzę ci wielką tajemnicę: znudzona tobą kobieta też tego nie zrobi. 

Ponieważ dyskutujemy poważnie, nie ma co obrażać się na rzeczywistość. Również taką, że Polki za granicą szybko znajdują facetów (co niektórzy panowie określają jako nagły atak szczucia dupą wynikający z poluzowania obyczajów seksualnych, występujący zaraz po opuszczeniu granicy). Tu bym zauważył, że generalnie swoboda obyczajowa na zachodzie jest jakby większa. Poza tym, te same zasady dotyczą Polaków, którzy jakoś nie korzystają z rozpasania seksualnego przedstawicielek innych nacji. Jakoś nie do końca one nas chcą. 

Trochę mam też wrażenie, że polska kobieta zdaniem niektórych nie ma prawa umawiać się z facetami dla rozrywki, szukając flirtu i dobrej zabawy, bo takie prawo mają tylko mężczyźni. Ma siedzieć z jednym gościem w barwach biało -czerwonych, trzymać w dłoni szturmówkę i szykować macicę do wyściółki,. 

I trochę mi to podjeżdża dziaderstwem.

To, że kobieta daje innemu a nie tobie, nie świadczy o tym, że jest dziwką.

A poza tym, jeśli ja się chcę pruć na boki, to nie mam pretensji o to, że kobieta chce robić tak samo. Czy więc 25-latka ma prawo koncentrować się na karierze,  flirtować z facetami (Anglikami, Hiszpanami, Arabami czy Hindusami), robić im burdel w głowie, pić wino, wracać po nocy do domu i pokazywać cycki? Jasne, że tak. Kiedy ma to robić, jeśli nie teraz? Ma do tego takie samo prawo, jak ty. 

Na koniec

Ja bym bardzo chciał, żeby moi czytelnicy mieli własne zdanie, trochę bardziej niż inni znali siebie, byli otwarci na nowości i chcieli się uczyć tych nowych rzeczy. Wtedy nie ma problemów z poznawaniem innych ludzi. Czy to kobiet, czy to mężczyzn. 

PS. Jedna rzecz poruszona w tym liście faktycznie mnie wkurwia. To ta wszechobecna pogarda do tych, którzy są niżej. Ten brak elementarnego szacunku, do ludzi, którzy sprzedają w sklepie, czy podają nam kawę. 

 Możesz zarobić duże pieniądze, ale klasy nie kupisz. 

Adres email:

Zapisy

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on April 11, 2021 03:31

March 28, 2021

Dlaczego porno jest do dupy (i jak zabiło romantyzm w związkach)

Na ilu pornosach mężczyzna zbliżył się do kobiety i powiedział: “Jesteś najpiękniejszą foką, jaką widziałem w życiu, każdy twój ruch wywołuje u mnie dreszcz. Chcę z tobą być, chcę cię słuchać, chcę cię dotykać. Pragnę cię. Chcę się tobą karmić. Bawisz mnie, sprawiasz, że jestem lepszym człowiekiem. Kiedy widzę twoje oczy, tonę. Kiedy słyszę twój śmiech, budzę się do życia.” 

A następnie pod naporem jego palców materia sukienki opada. 

Powiedzmy sobie szczerze. Dialogi w pornolach raczej sprowadzają się do: 

-Przyszedłem wymienić rurę. HE HE. Dlaczego się rozbierasz? 

-A tak. 

-SSIJ! 

Ewentualnie bez żadnego gadania i nawilżenia zapina ją w tyłek. AUĆ.

Jeśli więc ktoś się zastanawia, skąd się bierze brak romantyzmu, brak umiejętności flirtu, brak rozmowy i setki męskich fiutów przesyłanych on-line, to odpowiadam: wiń porno. Bo faceci (kobiety zresztą też) prowadzić samochód uczą się z Grand Theft Auto, a seksu od Łysego z Brazzers. Jak to było w pewnym uroczym memie: „Oglądałem film porno, więc wiem co to dobry seks, dziwko…”

Moje pierwsze porno

Pierwszego ślizgacza obejrzałem u kumpla, na kasecie VHS, gdzie występowała Teresa Orlowski, nosząca miano „Królowej porno Niemiec”. Nie wiem co trzeba było zrobić, aby dostać tak dumny tytuł, ale raczej dużo. Jej „kariera” była błyskotliwa i szybka. Pani Orlowski urodziła się we Wrocławiu, mając 26 lat wyjechała do Bochum, a osiągając wiek lat 30-tu już wystąpiła w pierwszej produkcji. I nastąpił boom. 

U kumpla na ekranie oglądaliśmy prawdopodobnie jeden z filmów z jej sławnej serii Foxy Lady. A tam już pani Orlowski – dla porządku dodajmy: piwne włosy, brązowe oczy, duże piersi – robiła to, co w podobnego rodzaju produkcjach się robi. Czyli gotowała.

Dzięki takim doświadczeniom mogę dziś z pełnym przekonaniem stwierdzić, że u mnie wyobraźnia działa silniej niż u większości ludzi. Bo porno oglądałem na VHS, w 27 kopii oryginału, gdzie piksele były wielkości kubka na kawę, pani jęczała po niemiecku, lektor był po polsku i trzeba było naprawdę sporego zaparcia, żeby podniecić się w takiej sytuacji. 

Pamiętam też moje zaskoczenie, kiedy wiele lat później zobaczyłem jak pani Orlowski wygląda w rzeczywistości. Oceniając to z mojej dzisiejszej perspektywy, to psikro mi, ale nie. 

Ale teraz żyjemy w czasach, gdzie wszystko jest w HD, bądź 4K. W statystykach Pornhuba, najpopularniejszego serwisu pornograficznego na świecie, jeśli chodzi o liczbę oglądających jesteśmy na 14. miejscu. Aż 35 proc. użytkowników z Polski to kobiety, co jest… szóstym wynikiem na świecie.

Koniec opowieści o pszczółkach, motylkach i przynoszeniu dzieci w kapuście. Ślizgacz i wiadomo o co chodzi. 

Porno kształtuje wyobrażenia o seksie. 

Porno mówi, jakie umiejętności u kobiet są cenione. 

Porno daje fałszywe złudzenia o świecie: tylko tu hydraulik pojawia się od razu po wezwaniu. 

I wszystko pięknie, wszystko wspaniale, tylko porno, ma tyle wspólnego z realnym seksem, co piła do nogi z piłą mechaniczną. Albo Patagonia z Patatajnią.

W porno umykają pewne subtelne różnice.

W seksie sam akt jest owszem spoko, ale dużo fajniejsze jest to, co ten akt poprzedziło. Rozmowa. Napięcie. Oczekiwanie. Spojrzenie. Ona poprawia włosy. Rozepnie o jeden guzik więcej u bluzki, gdy on idzie na chwilę do łazienki. Niepewność. Flirt. Gra. 

Tymczasem porno jest równie romantyczne jak opierdzielenie hot doga na stacji, kiedy budzisz się sosem tysiąca wysp. Gra wstępna w ślizgaczach? “HE HE”. Powiedzmy, że nie starcza na nią karty pamięci. Jazda na ręcznym, a później ssanie.

Gdzie są zaloty, dotykanie, wąchanie, emocjonalna więź? Odpowiedź brzmi – w dupie. Nikt nikogo nie całuje. Nikt nie rozmawia. To prawie filmy nieme, słychać tylko jęki, ewentualnie bon moty w rodzaju „mocniej”, „on jest taki duży”. „do you like sucking dick?” albo „show me your fucking ass, baby, show me your fucking ass”. Ewentualnie wyznanie jakości: „these are some wonderful titties!”

Seks?

To zazwyczaj miks dominacji z agresją.

Czyli on rzuca ją na kolana, „bierz moją kiełbasę, suko”, ustawia ją tyłem, wpierw stosunek klasyczny (obowiązkowo za włosy), później anal, maraton Energisera, podduszanie, kończymy pół godziny później, strugą, którą powaliłaby średniej wielkości kota.

I siedzi taki biedny przymuł przed ekranem, oczy robią mu się z każdą sekundą coraz większe i wyobraża sobie, że tak właśnie wygląda dobre bzykanko. A kilka lat później nie chce przyjąć do wiadomości, że dziewczyna nie przyprowadzi koleżanki na mały trójkącik. Jak widać, po prostu go nie kocha. SUKA!

Orgazm.

Pornos? Każda panna młócona różdżką głównego bohatera ma wielokrotny orgazm, który trzepie nią jak tsunami. Na dodatek rzuca się po łóżku jak popierdolona, gryząc poduszkę i przewracając oczami. 

Życie? 70 proc. kobiet nie przeżywa orgazmu podczas penetracji. Wchodząc w szczegóły: 10 proc. kobiet nigdy nie przeżyło orgazmu, 10 proc. przeżywa go okazjonalnie, połowa kobiet w trakcie stymulacji łechtaczki oraz stosunku pochwowego, a tylko 30 proc. tylko w trakcie stosunku pochwowego. Sorry, chłopaki, one zazwyczaj udają, żeby nam nie było przykro. 

Albo dlatego, że w zamian za swój świadomy spektakl oczekują od faceta smutnej, wymiernej zapłaty: zachwytu, komplementów, zakochania, rezerwacji mężczyzny dla siebie.

Długość stosunku.

Żeby nagrać dobry materiał do ślizgacza, jedno bzyknięcie (oczywiście przerywane) trwa co najmniej 30 minut. Piętnaście minut filmu robi się np. z trzygodzinnego materiału. Taki ‘the best of’.

A w życiu? W 1948 roku Alfred Kinsey zbadał, że 75 proc. facetów dochodzi w ciągu pierwszych dwóch minut. Teraz jest to 5,4 minuty. Średnio – bo zazwyczaj od 3 do 7 minut. 

Skąd się bierze ta subtelna różnica między 5,4 minuty a 30 minut? Viagra, różnego rodzaju specyfiki wstrzykiwane w penisa, tuż przed rozpoczęciem zdjęć oraz narkotyki (branża porno tonie w dragach). Są też bardziej tradycyjne rozwiązania, o których mówi gwiazda tego typu produkcji Aaron Thompson: „Pierwszą rzeczą, którą robię, gdy czuję, że za szybko się spuszczę, jest znalezienie miejsca, w którym mógłbym ukryć twarz, gdzieś poza ujęciem. Potem gryzę się w policzek lub w palec. Naprawdę mocno. Zwykle wstrząs i ból odrobinę obniża moją erekcję i jestem w stanie ponownie się skupić.”

Ptak.

Penisy gwiazd porno mają średnio 15-20 cm długości. Każdy zawód ma bowiem swoje predyspozycje. Koszykarz musi być wysoki, polityk fałszywy, grabarz pijany, a aktor filmów porno… no właśnie. 

A w życiu? Psycholog z Clemson University, Bruce King, zebrał do kupy dane z 10 badań, gdzie naukowcy zmierzyli członki ponad 1600 panów.

Średnia długość penisa w erekcji wynosiła 13,6 cm.

Gość koncentrując się przed komputerem patrzy więc na swojego korniszonka, później na ogóra na ekranie, jeszcze raz korniszonek i jeszcze raz ogór i już wie, że coś z nim jest nie tak…

Swoją drogą, kilka lat temu prof. Zbigniew Izdebski zrobił badania deklaratywne na próbie 1500 mężczyzn i 1500 kobiet. Na pytanie o długość penisa odpowiedziało tylko 300 badanych, przy czym wyborcy PiS  dużo chętniej niż inni. I według tych deklaracji średnia długość penisa zwolennika PiS wynosiła 18,35 cm, wyborcy PO deklarowali średnio 17,41 cm, a sympatycy lewicy – 16,20 cm.

Kto tu kłamie? Pozostawiam paniom do rozstrzygnięcia. 

Wytrysk.

Przykro mi też rujnować wyobrażenia co po niektórych, że penis to taki mniejszy odpowiednik dojarki do mleka, ale zazwyczaj ta erupcja wulkanu to nie (przepraszam za określenie) kutas, tylko dildo wypełnione specjalnym lubrykantem. Takim jak np. Master Series Jizz Water Based Lube, Semen Scented. Niespełna 250 gram za 14,99 dolara, po prostu, kurwa, okazja. Ewentualnie – wariant dla Januszy – to zwykłe mydło w płynie. 

Mężczyźni wolą monitor od cycków

Kilka lat temu profesor Simon Louis Lajeunesse z uniwersytetu w Montrealu usiłował zbadać, jaki wpływ porno ma na normalny seks. Nie udało się z bardzo prostego powodu. Nie był w stanie skonstruować grupy kontrolnej, czyli znaleźć facetów, którzy nie oglądali porno… Zaczynają jako ośmio, dziesięciolatki. 

Mamy pierwsze pokolenie, które masturbuje się lewą ręką, bo prawą trzyma myszkę, aby przewinąć na coś nowego i bardziej ekscytującego. Dochodzi do sytuacji, że faceci wybierają męczenie zenona przed komputerem niż umawianie się z dziewczynami. To dużo łatwiejsze.

Pornol się kończy, nie masz żadnych zobowiązań. Nie musisz przytulać monitora po wszystkim. Nie musisz zabierać go do knajpy na kolację. Nie musisz słuchać, co on tam opowiada. Monitor się nie czepia. Nie musisz mu udowadniać w łóżku jakim jesteś ogierem. Nie musisz się martwić, czy ci stanie, czy nie dojdziesz za szybko. Monitor ma to w ciekłym krysztale. 

Po prostu kończysz. 

Ba, doszliśmy do momentu, gdy mężczyźni w związkach wolą dochodzić przed komputerami niż dotknąć ciepłej piersi swojej kobiety. Te prawdziwe nie wytrzymują zresztą konkurencji. Kobieta w pornolach jest zazwyczaj szczupła, ma duże piersi i wiecznie chce aportować. A ta realna? Coś tam burczy pod nosem i na dodatek zazwyczaj nie ma ani kawałka silikonu. No, po prostu, kurwa, skandal! 

Jak porno działa na mózg?

Dzisiaj jak 30-latek siądzie przed kompem i odpali porno, to przez 10 minut obejrzy więcej nagich kobiet niż jego pradziadek i dziadek przez całe swoje życie. Świeża porcja gorących panienek daje superturbozastrzyk dopaminy w mózg. Nic nie jest w stanie wyzwolić podobnego ładunku przyjemności w głowie.

Nic? A nie, taki efekt daje jeszcze fast -food i kokaina.

Nagle wszystko staje się nudne, tylko porno jest zaje. Tyle, że mózg w trakcie oglądania szybko traci poczucie nowości i wysyła coraz słabsze sygnały do banana. Który coraz trudniej podnosi się do góry. Facet zaczyna mieć lęki, zaczyna mieć depresję. No i ma trudności z erekcją (to badania włoskich neurologów). Po odstawieniu porno ponoć się poprawia. U mężczyzn po 40-tce już po dwóch miesiącach. U młodszych po pięciu miesiącach, bo oni nie znają świata bez ślizgaczy. 

Co nas czeka dalej?

Jane McGonigal, dyrektorka działu badań i rozwoju gier w Institute for the Future w Palo Alto w Kalifornii, szacuje, że przeciętna młoda osoba spędzi na graniu na kompie/konsoli/komórce 10 tys. godzin, nim osiągnie wiek 21 lat. Połowa z tego czasu wystarczy, aby zrobić licencjata.

Dołóżmy do tego jeszcze godziny spędzone na porno i co nam wyjdzie?

W Japonii z roku na rok rośnie grupa osób, którą określa się tam Hikikomori. To japońscy pustelnicy. Jest ich już ponad milion, trzy czwarte to mężczyźni. Żyją w zupełnej izolacji. Nie wychodzą z domu. Ze światem komunikują się tylko za pomocą internetu. Całkowicie zrezygnowali z seksu. Monitor im wystarcza. Albo dwa monitory. 

Japonia ma już dzisiaj najniższy wskaźnik dzietności na świecie. 

xxx

Rocco Siffredi, największa męska gwiazda porno, znana w naszym kraju z wstrząsającego dzieła ‘Rocco Invades Poland’, swoje ponad 30 lat w branży podsumował niedawno tak: 

„Pornografia jest lustrzanym odbiciem społeczeństwa, dlatego dawniej seks był spontaniczny i naturalny, a dziś jest coraz bardziej ekstremalny i sztuczny”. 

Moim zdaniem  zamiast oglądać porno, lepiej je robić. W domu. Z osobą, którą się lubi. Albo jeszcze lepiej kocha. Ale cóż, ja jestem w tej sprawie konserwatystą. 

Teresa Orlowski mieszka teraz w ekskluzywnej willi w hiszpańskiej Marbelli. Jeśli wróci do Niemiec, wsadzą ją za przekręty podatkowe. 

Adres email:

Zapisy

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on March 28, 2021 08:08

March 14, 2021

Czy ścigasz się na światłach? (Tragikomiczne konsekwencje nieprzepracowanych kompleksów mężczyzny)

“Jesteś głupi.”

“Jesteś płytki.” 

“Faworyzujesz kobiety.” 

“Jesteś mizoginem. Propagujesz patriarchalny układ społeczeństwa.”

“Jesteś kobietą.” 

“Masz pchły.”

“Nie umiesz pisać.” 

Jestem szczęściarzem, wiem kim jestem. Znam swoją wartość, znam swoje wady i zalety. Nie  zmienią tego opinie ludzi, którzy mnie nie znają. 

To jak już błysnąłem jajami, przyznam się do czegoś, oczywiście w kompletnej tajemnicy: to kurewsko trudne dojść do takiego momentu. 

Nic nie wyrabia w nas większych kompleksów niż szkoła

Pewien 8 letni chłopiec miał wielkie, naprawdę olbrzymie i koszmarne okulary, które dostał z angielskiego NFZ. Był niski. Był drobny. I dla matki może był ładny, ale dla reszty świata już nie bardzo. Kiedy był mniejszy, przeszedł operację, którą spieprzono, na skutek czego miał poważne problemy z mówieniem. Ilekroć chciał coś powiedzieć w klasie, otwierał tylko usta, ale nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. 

Co robiły wtedy inne dzieci? No, właśnie. 

Więc, w ogóle przestał się odzywać na lekcjach. 

Aha, zapomniałem dodać: BYŁ RUDY. Był rudy jak pierdzielona wiewióra, był rudy jak orangutan, był rudy i jeszcze miał kręcone włosy. 

No, koleżce nie było łatwo

Ciężko w takiej sytuacji należeć do najbardziej popularnych dzieciaków w szkole. Toteż chłopak był bity, wyzywany, wyśmiewany, codziennie szedł przez swoje własne piekło. Sam. Chodził na różnego rodzaju terapie, gdzie uczono go mówić, ale to niewiele dawało.  

Gdy miał dziewięć lat ojciec kupił mu płytę Eminema “The Marshall Mathers”. Ojciec nie do końca wiedział kto to jest ten Eminem, ale brat mu doradził, że to taki nowy Bob Dylan. Więc kupił. Ojciec dał płytę chłopcu, a ten nauczył się jej na pamięć. Eminem mówił na tej płycie bardzo szybko i chłopczyk też nauczył się mówić bardzo szybko. 

Chłopczyk śpiewał. 

Śpiewał i grał na gitarze. 

Robił to naprawdę nieźle. Zaczął występować. Będąc nastolatkiem robił nawet 12 małych koncertów w tygodniu. Na scenie czuł się inaczej niż w życiu. Gdy miał 16 lat wywalono go ze szkoły średniej. Włóczył się z miejsca na miejsce, w końcu pojechał do Londynu. Bywały momenty, że spał w parkach lub w metrze. Bywały dni, że nie miał kasy na jedzenie. 

Dalej chciał jednak robić muzykę. 

To były czasy kiedy You Tube, dopiero startował i chłopak zrozumiał, jaką szansę daje mu to nowe medium. Stał się tam znany. Aż pewnego dnia po wydaniu singla „The A Team” nagle obudził się i okazało się, że jest gwiazdą . Ta piosenka ma na dzisiaj 341 mln wyświetleń na You Tubie. 

Jej możecie nie znać, ale ten chłopczyk o którym piszę nazywa się Ed Sheeran. I raczej każdy o nim słyszał. 

Czy cool chłopaki zostają hydraulikami

Pamiętasz ze swojej szkoły te dzieciaki, które uchodziły za popularne i z którymi wszyscy chcieli się kumplować? Czasami dlatego, że miały lepsze ciuchy. Czasami dlatego, że były bardziej pyskate, bardziej wygadane, bardziej dowcipne. Czasami dostęp do tego kręgu dawała uroda, czasem alkohol,  czasem seks, albo narkotyki.

Jak to ładnie melorecytuje Mata: 


“Mój ziomo z mym ziomem walili wiaderka 


Na piętnastkach no i dwudziestkach”


Te modne dzieciaki, często krzywdziły innych dla przyjemności samego krzywdzenia. Atakowały inność, atakowały najsłabsze jednostki w grupie. Budowały swoją pozycję poprzez strach. Poprzez piętnowanie. 

– Bycie rudym jest słabe, kiedy jesteś młody. Kiedy jednak jesteś muzykiem, to błogosławieństwo. Jeśli widzisz rudego dzieciaka w telewizji, to jest tylko jeden taki z poplątanymi rudymi kłakami, który gra na gitarze. Łatwo go więc znaleźć na YT –zachwala dziś Sheeran. 

Cool dzieciaki z jego szkoły? Te, które cieszyły się największą popularnością, o których Sheeran marzył aby być jak one?

– Jeden z nich jest dzisiaj moim hydraulikiem – uśmiecha się piosenkarz. 

Piękne, prawda? Teraz dajemy to do Hollywood i mamy historię, która wyciśnie sporo łez i sprzeda biletów za jakieś 200 mln dolców. W końcu zrobił to. Przeszedł przez ból, przez odrzucenie, i osiągnął to co chciał, mimo tego, a może właśnie dlatego, że był inny. A więc jeśli naprawdę się czegoś zapragnie, to na pewno się uda to zdobyć!!!!

Puk, puk!

– Kto tam?

– Rzeczywistość!

Większość osób tak nie kończy. 

Większość osób po prostu chleje co piątek, sobotę i niedzielę, nienawidzi poniedziałków i uważa, że zmarnowała życie przez chujowe dzieciństwo i brak perspektyw na lepsze jutro. Albo sobie coś udowadnia. Również przez całe życie. 

Męska walka o akceptację

Dzwoni do mnie znajomek, lat 41 (tak naprawdę nie dzwoni, spotykamy się na żywo, bo ja nie lubię telefonów, ale przyjmijmy że dzwoni) i opowiada, jak to umawia się teraz z trzema na raz.

Jedna wpadła w piątek, wyszła w sobotę rano, druga będzie w sobotę wieczór, a trzecia przyjdzie w niedzielę. 

– Tylko zmienianie tej pościeli mnie męczy – mówi, ale ma pralnię na parterze budynku. 

Przewalając przez swoje łóżko tabuny lasek, usiłuje ciągle udowodnić sobie, że jest mężczyzną i ma powodzenie. Dlaczego? Bo mając 13 – 18 lat był nieśmiały, nie umawiał się, bał się dziewczyn, dziewczyny go ignorowały. 

Pisze do mnie na Facebuniu kolega z dawnych lat (pisze, ale w inny sposób, ale przyjmijmy, że na Facebuniu). Był na kilku wojnach, zaraz jedzie znowu w niebezpieczne miejsce. Palą mu się ciągle gacie, żeby się do czegoś zgłaszać, żeby ciągle być widocznym, żeby być wszędzie, żeby na drodze niedopowiedzeń i często pozoracji własnej siły wzbudzać podziw i udowadniać wszystkim dookoła, że jest najlepszy.

Nieustająco się popisuje. Ma jednocześnie kompleks wyższości i kompleks niższości. Czemu? Całe życie czuł się niekochany, nieakceptowany, ojciec mu mówił, że jest do niczego. Dopóki tego nie przepracuje, jest skazany na obsesję i obłęd.

Idę na spacer, spotykam kolegę, który pokazuje mi swoje nowe auto (powiedzmy, że to Type R, ale to inny samochód, zmieniłem markę, żeby nie było przypsa).  Klepię po karoserii, oglądam, kiwam głową z uznaniem. Lubię tego kolegę bardzo – bardzo. Spoko zawodnik.

Lecz: gdy siada za kierownicę, wstępuje w niego coś, co każe mu przekraczać prędkość światła. To ten z gatunku „jeżdżę szybko, ale bezpiecznie”. Otóż właśnie jest albo szybko, albo bezpiecznie! On tego nie rozumie, zawsze się ściga, jeśli przegra na światłach, ma zmarnowany dzień. Zawsze ze stołu zgarnia rachunek i płaci za wszystkich. Dlaczego?  Jest niski. Jest piegowaty. Czuje się śmieszny. Więc żąda szacunku. Domyślam się, że w dzieciństwie go nie dostał. 

Mam kolegę, który potrafi zarabiać pieniądze. Ma ich tyle, że ich nie przeje do końca życia. Ani jego dziecko też tego już nie przeje. Idąc jednak na imprezę ze swoimi kolegami biznesmenami, ogląda ich zegarki, czy któryś nie ma lepszego. A jak ktoś ma, to co? To wieczór jest jak komedia z Karolakiem, czyli ogarnia go poczucie, że zmarnował czas. Dlaczego? Bo ciągle ma kompleks, że zarobił za mało. Że jest wobec tego nieudacznikiem. 

Że to wszystko nie jest racjonalne? Pełna zgoda. Ale to jest walka o akceptację, walka o uznanie, walka o zrozumienie. 

Byłeś inny, A więc się z ciebie śmiali.  Byłeś za gruby? A więc wyzywali cię od grubych świń. A tak w ogóle to zabierali ci kanapki w szkole. A teraz jesteś za niski, za biedny, za brzydki, za cichy, zbyt nieśmiały, masz depresję, nie radzisz sobie z kobietami i przeraźliwie się boisz, że wyjdzie na jaw, że jesteś beznadziejny i masz przejebane.

I w ten sposób często mamy dorosłych ludzi, którzy gdzieś tam w środku są ciągle przestraszonym chłopcem albo przestraszoną dziewczynką. I ciągle walczą o akceptację. Kłamiąc, manipulując, popisując się. 

Że trzeba dogadać się ze sobą, zaakceptować swoje kompleksy, pójść może na psychoterapię i to wszystko załatwi, prawda? I DOJRZEĆ? 

Moje serduszko oczywiście pika tu z uznaniem, ale mózg podpowiada złowieszczo, jeszcze inną rzecz, żeby nie było za łatwo.

Bo kompleks to też świetne paliwo odrzutowe

Ktoś pragnie być dostrzeżony lub pochwalony, bo nigdy nie był, Chce sobie lub innym coś udowodnić, bo pomiatali nim w młodości. Lub po prostu czuje się gorszy i chce pokazać, że jednak jest lepszy. 

Z tego biorą się wielkie osiągnięcia. 

Pomiatali nim, a on się wybił. 

Nie miał życia towarzyskiego, zrekompensował je sobie pracą. 

To teraz się zastanówmy: dobrze, że ten kompleks jest, czy niedobrze? 

Zarobił mnóstwo pieniędzy, więc wiele osób powie, że dobrze, że zajebiście. 

Ale zarobił i nie umie się tym cieszyć. I opinie ‘zacznij się tym cieszyć’ pomagają, jak umarłemu kadzidło. Jak się cieszyć skoro nie potrafię się cieszyć? Skoro potrafię tylko karmić swój kompleks? Jeśli przestanę go karmić, to przestaną mnie szanować. Przestaną mnie zauważać. 

Ta nieustająca walka z demonami z przeszłości wykańcza i ogranicza nasze życie.

Każdy z tych kompleksów niesie za sobą określoną stawkę do zapłacenia. Sheeran zrobił karierę, osiągnął absolutnie wszystko, ale demony ciągle w nim są i rozwalają go od środka. 

Kiedy miał 23 lata wyruszył w trasę promującą jego drugi album. Koncert, chlanie przez całą noc. W dzień spał w busie zaparkowanym przy hali, gdzie był występ. I znowu, show i picie. “Nie widziałem wtedy słońca przez jakieś cztery miesiące” – wyznał. Sheeran wszystko w swoim życiu robi dochodząc do granic możliwości. “Mam całe ciało pokryte tatuażami, bo nigdy nie robię niczego tylko w połowie. Jeśli piję to nie ma bata, że wystarczy mi kieliszek wina. Wypiję dwie butelki” – mówi. A jeśli jedzenie, to do momentu, aż się porzyga. Nienasycenie. Przez lata nie potrafił sobie powiedzieć: stop. 

Bo takie własne, prywatne demony wykańczają. Takie prywatne demony ograniczają. 

Mężczyźni (kobiety zresztą też) latami tkwią w fatalnych związkach, bo boją się być sami. Uważają, że są tak beznadziejni, że nie znajdą kogoś nowego. Albo poświęcają się przez nieuświadomiony egoizm, chęć poprawy wyobrażenia o sobie samych. Albo nie zmieniają niczego w swoim życiu, bo się boją zmian. Albo pytani o opinię, nigdy nie odpowiedzą szczerze. Odpowiedzą tak, aby być lubiani. 

Koleżka bierze i zalicza laskę, jedną, dziesiątą, piętnastą, dwudziestą. Ziomki go klepią po plecach i mówią, z zazdrością “Ten to dopiero potrafi”. A jemu pierdolą się już w głowie te cipy, dupy i cycki. Ma kobiety, ale nie potrafi zbudować z nimi intymności. Miał setki kobiet, ale nie miał tak naprawdę żadnej. Bo jak uwierzyć w takiej sytuacji jakiejś kobiecie, skoro wszystkie od razu rozkładają nogi? To świadczy o tym, że są głupie. 

Dopóki nie zaakceptuje swoich kompleksów, swojego życia, nie poczuje żadnego wytchnienia w byciu sobą. 

Inny facet będzie ciągle koloryzował. Będzie cały czas robił coś, co każe mu na chwilę szybko podnieść gardę lub zasłonić przyłbicą prawdziwą, skompromitowaną w jego wyobrażeniu, prawdziwą twarz.

I tutaj pojawia się wątek tragikomiczny. Te pozy widać. Tę sztuczność widać.

Kupujesz Panamerę, ale cichaczem zakładasz do niej gaz. Kupujesz wielkiego złotego sikora na rękę, ale nosisz go ostrożnie, jak relikwię. Wsiadasz do Forda F-150 Raptor, a w myślach koleżanek automatyczna diagnoza „Ma małego”. Popisujesz się kumplom, że idziesz morsować, ale gdy ze strachu rezygnujesz, tłumaczysz, że było za ciepło. Boisz się zwierząt, ale czujesz przymus trzymania rottweilera w swoim bloku.

A ludzie (ci którym chcesz zaimponować) się z ciebie za twoimi plecami dalej śmieją.

Już nie urośniesz. Już nie będziesz miał większego ptaszka.

Karty zostały rozdane, poleciały na stół. 

Zmarły kilka lat temu prawnik Wiktor Osiatyński ujawnił, kiedyś swój sposób na lepsze życie. 

„Wstać rano, zrobić przedziałek i się odpieprzyć od siebie. Czyli nie mówić sobie: muszę to, tamto, owo, nie ustawiać sobie za wysoko poprzeczki i narzucać planów, którym nie można sprostać. Bez egoizmu, ale bardzo starannie, dbać o siebie i swoje własne uczucia. Poświęcać się temu co sprawia przyjemność.”

I ja się zgadzam, że łatwo to powiedzieć, jeszcze łatwiej zrepostować, ale bardzo trudno zrealizować. Droga do tego wiedzie bowiem przez jedną z najtrudniejszych rzeczy w życiu: samoakceptację. Bo można się bać, ale akceptować siebie bojącego. Bo można się wstydzić, ale akceptować ten swój wstyd. Już nie urośniesz. Nie będziesz miał większego ptaszka. To co wydarzyło się w przeszłości, należy właśnie do przeszłości. 

To znaczy, można też tego nie zrobić i dalej się męczyć i nienawidzić wszystkich dookoła. Ale swoją męskość odkrywasz w momencie, gdy rozumiesz, że nie MUSISZ, ale MOŻESZ bądź CHCESZ. Szacunku nie zdobędziesz, ścigając się na światłach, tylko dbając o swoją rodzinę, dbając o innych i dbając o siebie. Imponować musisz sobie, nie innym. Kiedy zaczniesz mówić to, co myślisz, nagle świat stanie się prostszy. Kiedy zaczniesz być szczery z innymi, ci którzy są tego warci również odpowiedzą szczerością. 

Wtedy właśnie przychodzi wytchnienie. 

Nowe życie zaczyna się w momencie jak już sobie udowodniłeś. To moment, aby pocieszyć się tym, co ci jeszcze zostało. 

Adres email:

Zapisy

Ps. Ed Sheeran ożenił się z koleżanką z liceum.

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on March 14, 2021 06:37

February 28, 2021

Jaki jest największy kompleks współczesnego mężczyzny? (życie w świecie, który cię nie potrzebuje)

Żeby zrozumieć co w głowach sporej części facetów obecnie siedzi, trzeba przeczytać to ogłoszenie.  

„Mordeczky!

W związku ze zbliżającymi się moimi  👉 🌸 🌸 🌸 urodzinami 🌸 🌸 👈 – ważnymi bo ĆWIERĆWIECZE organizuję zbiórkę na prezent czyli smartfon 💜 od kilku miesięcy nie mam telefonu i wymarzyłam sobie jeden z modelki Samsunga Galaxy

W związku z tym organizuję zrzutkę ile kto może dać na zakup owego cuda.

Wpłaty o dowolnej kwocie można wpłacać na mój rachunek bankowy 

  👉 👉 39109023980000XXXXXX 👈 👈 lub poprzez subskrybcję na MYM funs 

Będę bardzo wdzieczna i może w końcu uda się dorwać nowy telefon”. 

Ponieważ nadal kilka osób może nie skumać tego konceptu wyjaśniam.

1.Kobieta prosi nieznajomych mężczyzn o to, aby dawali jej pieniądze, żeby mogła sobie kupić telefon. 

2. Jak zapłacą to mogą sobie pooglądać, jak ładne dziewczę, które zamieściło ogłoszenie wypina tyłek (całkiem niezły), prezentuje tatuaże (naprawdę epickie), czy pokazuje cycki (bez sensacji). 

3. Owe materiały są w serwisach społecznościowych nowego typu, takich jak mym.fans, czy only.fans. 

W sumie niczym się to nie różni od Playboya z czasów, kiedy jeszcze wychodziły papierowe magazyny. W Playboyu była goła dupa plus wywiady z osobami, które zazwyczaj nic nie pokazywały, tylko coś tam opowiadały. Tu jest tylko goła dupa. Z tą różnicą, że większość samców z modelką Playboya pogadać nie mogło, tu zaś można skomentować, bardzo oryginalnie i romantycznie np. „jesteś taka piękna, ruchałbym.” 

Choć wiadomo, że z tej ostatniej czynności nic raczej nie będzie. Można za to, jak na początku, dorzucić się do telefonu, jakieś torebusi, czy co tam młoda dziewczyna uważa za stosowne do swojego lifestylu i lansu. 

Pieniądz z tego może być spory. Daleko nie szukając przykładu: aktorka, modelka i tancerka Bella Thorne potrzebowała 24 godzin, aby w serwisie OnlyFans zarobić milion dolarów na subskrypcjach facetów, którzy chcieli ją oglądać choćby w częściowym negliżu.

Wszystko według zasady: możesz patrzeć, ale nie możesz dotykać.  Możesz marzyć, ale nie będzie ci dane zrealizować tych marzeń. I to – nazwijmy rzecz po imieniu – zwyczajnie facetów wkurwia. 

One mnie nie chcą

Sąsiadka z dzielni, Gośka Halber, napisała kiedyś bardzo mądre zdania:


„KAŻDY SIĘ WSTYDZI.


KAŻDY SIĘ WSTYDZI TRZECH RZECZY.


ŻE NIE JEST ŁADNY.


ŻE ZA MAŁO WIE.


I ŻE NIEWYSTARCZAJĄCO DOBRZE RADZI SOBIE W ŻYCIU.”


Ja się z tym zgadzam i nie zgadzam jednocześnie. 

Bo moim zdaniem w dzisiejszych czasach mężczyźni najbardziej się jednak wstydzą odrzucenia. Ten męski kompleks: „one mnie nie chcą”,”one chcą tylko pieniędzy”, „nie dostaję tego na co zasługuję” zżera. 

Ci najbardziej wkurwieni i zalani przez żółć wypowiedzieli wojnę kobietom. Czują się wykluczeni z dymania. Czują się wykluczeni z miłości. Czują się wykluczeni z relacji. 

I wtedy rodzi się Klaudiusz.

To było trzy lata temu. 

Mirek z Wykopu, gdzie jestem rak contentem (pozdrawiam serdecznie mirki, nie lubcie mnie dalej i piszcie o tym długo i namiętnie) janusz_pol, założył na Tinderze fałszywe konto, którym chciał udowodnić Polkom, że z nich interesowne szmaty. 

Bóg stworzył ziemię, a Janusz stworzył Chada, czyli przeraźliwie przystojnego mężczyznę o wzroście powyżej 180 cm, dla którego kobiety są jak materace, materace się dmucha i kobiety się dmucha. Chad nazywał się Klaudiusz. 24 lata, Akademia Leona Koźmińskiego, ciemne włosy i sześciopak, w którym ja, facet, się zakochałem, a co dopiero te biedne dupy. Bo Klaudiusz był stworzony do tego, aby dziewczętom spadały majtki, jest tak cukierkowaty, jak aktor z produkcji TVN albo depilator Krawczyk, jest tak śliczny, że ani chybi łka, kiedy rozmaże mu się makijaż.

Oto Klaudiusz. Screen: Wykop A o to mięśnie brzucha Klaudiusza. Screen: Wykop

I aż żal rozwiać złudzenia, że to nie żaden Klaudiusz, ani chociaż Kazimierz, Czesław czy Zenek, tylko Flamur Ukshini, model z Kosowa. 

Z Klaudiuszem (Flamurem) chciało się w sumie umówić ponad 600 kobiet, choć lepszym określeniem byłoby chyba ‘młodych dziewcząt’. On zaś traktował je, jak komornik migającego się dłużnika. Umawiał się z nimi i nie zjawiał na spotkaniu. Wyzywał od najgorszych, a one dalej go chciały, dalej pragnęły i dalej o nim marzyły, co Klaudiusz regularnie prezentował użytkownikom Wykopu. 

Próbka niepowtarzalnego uroku Klaudiusza:

Gabriela: Czy mogę normalnie bez tych wszystkich ceregieli po angielsku?

Klaudiusz: what u mean kurwo jebana

Gabriela: ?

Klaudiusz: dobra koniec tej szopki. Chcesz się spotkać?

Gabriela: boze Ale się zgubiłam

Pewnie

Chyba potrzebuję wyjsc z kims nowym

Klaudiusz rozmawia z kobietami. Screen: Wykop

Dziewczyna 1: Jesteś? Czekam na Ciebie już pół godziny. 

Klaudiusz: To czekaj jeszcze idiotko

Dziewczyna 2: Serio? Nie spotkałeś się ze mną bo było ci zimno?

Klaudiusz: Kurwa

Cieplutkie łóżeczko > dziewczyna

Musisz znać swoje miejsce

I muszę niestety z niechęcią przyznać, że głosy w stylu: „Sukces mirka z Wykopu. Odkrył, że w aplikacji, gdzie liczy się wygląd, kobiety patrzą na wygląd” nie do końca zrozumiały o co w tym buncie chodzi. Wielu mężczyzn bowiem perły dowcipu Klaudiusza doceniło i na jego „geniuszu” się poznało, twierdząc, że cała akcja pokazuje nieuświadomionym samcom hipokryzję kobiet. 

Bo jaka jest oficjalna narracja kobiet?

Że co się liczy?

Dobry charakter się liczy. 

Serce się liczy. 

Czułość się liczy. 

Opiekuńczość się liczy. 

Poczucie humoru się liczy. 

A tu? 

Chuja tam chuja, penga i sześciopak się liczy. Upadają pozory, hipokryzja jest naga.

Bo gdy facet ocenia kobietę pod kątem wyglądu i na wyglądzie kończy to cham i mizogin. Kobieta może, zaś, sprowadzać go do kawału mięcha i aby dorwać to mięcho i pożuć, gotowa jest na upodlenie i upokorzenie. Bo  kobiety na portalach randkowych mogą kłamać, oszukiwać, stosować filtry, wykorzystywać mężczyzn. A mężczyźni robić tego nie mogą, bo wtedy „ranią kobiety i wykorzystują ich naiwność” i zostaną napiętnowani.  

Jak to powiedział jeden z bohaterów mojej książki „# To o nas”, postać oślizgła i antypatyczna, jak sałatka kurczak premium w McDonalds:


– Dziewięćdziesiąt pięć procent kobiet ma wbite od dzieciństwa przez matki, że facet musi mnie mieć kasę, więc one mordują się, by wyglądać superplastikowo – ciągnął z wyrazem skrajnego oburzenia na twarzy.  – Doczepy. Silikon. Kwas. Bo to sprawi, że ich szansa na złapanie frajera rośnie. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent z nich nie ma żadnej moralności. Udają wściekliznę pizdy w momencie, kiedy może się to im opłacić – wycedził i znowu potarł nos. 


– Kobieta nie jest zdolna do miłości, kobieta wybiera tego, kto najlepiej zaspokoi jej potrzeby, a jeśli pojawi się inny, który może zaspokoić je lepiej, to pójdzie do niego. Chyba że nie będzie jej chciał. Wtedy zostanie przy starym chłopaku bądź mężu, ale zrobi to tylko z rozsądku. Czysta biologia, wszystko dla przetrwania gatunku.


A Chad, taki jak Klaudiusz, ma wszystko. Dlaczego ten chuj ma wszystko? To według wkurwionych proste. Bo samice gatunku ludzkiego są głupie. Tylko dwa typy kobiet istnieją: Matka Boska i suka – a pomiędzy nimi nic nie ma. 

Alpha fucks, beta bucks

W tej męskiej wizji świata: „alpha fucks, beta bucks”. Do seksu, jest umięśniona alfa, która chwyci je za włosy i przechyli do człona, a one będa zachwycone, połykając. Do związku jest zamożny, dobrze ogarnięty zawodnik, którego można jednak odpowiednio ustawić. Reszta jest nieprzydatna, biologia bowiem dowodzi, że kobiety są niebywale wybredne, jeśli chodzi o materiał na potencjalnego reproduktora. 

Ten z lewej do seksu. Ten z prawej do związku. Reszta jest niepotrzebna. Odrzucenie

I wiele osób mocno się tu oburzy, poprawność polityczna w końcu każe mówić, że kobiety są cudowne i niepokalane, a faceci to zjeby, ale… jest w tym wszystkim też sporo prawdy. 

Tak samo jednak jak w tezie, że przecież my, faceci, również dzielimy kobiety na te do łóżka i na te do związku.  

Mężczyźni boją się odrzucenia

Paradoksalnie, to odrzucanie kobiet bierze się z lęku przed byciem odrzuconym właśnie. Bo jestem nieśmiały. Bo nie mam gadki. Bo nie mam zasobów. Coraz więcej mężczyzn czuje, że świat się do nich wypina pewna częścią ciała i w tej dupie można się tylko urządzić. 

Odrzucenie rodzi nowe typy faceta: incela, narcyza, nuworysza i zgorzkniałego, plującego jadem trolla.  

Nie konsumuję tak jak powinienem konsumować. Odrzucenie. 

Suki z instagrama ubrane w filtry kuszą. Ale można je tylko lizać przez szybę i składać hołdy. Odrzucenie.

Jakieś beztalencia robią karierę. Ja powinienem ją robić, ja na to zasługuję. Odrzucenie.

Jakbym miał hajs to by nie miało znaczenia jak wyglądam bo wtedy byłbym nie gruby, ale interesujący. Odrzucenie. 

Jakbym miał roleksa na przegubie i chociaż mustanga w garażu to byłoby inaczej. Odrzucenie. 

Żona mnie nie rozumie, tylko mendzi, pierdzi i zawraca głowę. Odrzucenie. 

Dzieci mnie nie słuchają, tylko wołają: daj, daj, daj. Odrzucenie. 

Nawet jeśli taki zawodnik odnosi sukcesy z kobietami, to wcale nie przynosi mu to spokoju.

W swoim życiu widziałem wielu mężczyzn, którzy o 3 rano snuli się po mieście zastanawiając: gdzie można jakąś padlinę dopaść, aby wieczór nie był kompletnie skopany? A kiedy już dopadli, to w mig tracili zainteresowanie. 

Dlaczego? 

Bo taki typ myśli: jeśli kobiecie na mnie zależy, to znaczy, że jest głupia. Dała się nabrać! Bo jak może jej zależeć na kimś kto jest taki chujowy jak ja? Jak mnie jednak ktoś odrzuca, o, to znaczy, że jest mądry i taką osobę należy gonić i ścigać. Tyle, że znów kółko się zamyka, jej upolowanie sprawi, że ten zawodnik straci swoją ofiarą zainteresowanie. 

Jak facet uważa, że jest gówno warty to i stado wychudzonych modelek Victoria Secret przewalających się mu przez łóżko nie pomoże. To oczywiście zabija wszelkie relacje. Kobieta, która wejdzie w taki układ, może wyjść tylko poobijana albo rozbita. 

Nawet jeśli taki typ się dorobi i będzie miał wszystkie atrybuty sukcesu o których marzył, to ciągle będzie nieszczęśliwy. 

Bo zakłada, że jeśli kupię drogi samochód, że jeśli będę miał drogie ciuchy, jeśli będę miał drogi telefon i drogie buty, to ludzie będą mnie podziwiać, ludzie będą mnie szanować. 

I w oczach innych będzie cały czas szukał tego podziwu. Taki mężczyzna nie może zaznać spokoju, nie może zaznać radości, cały czas się miota, dbając o swój wizerunek, wizerunek jest wszystkim.

Na jakim etapie życia jesteś?

Współczesny świat jest, że posłużę się zwietrzałą nowością, miejscem, gdzie dużo możemy obejrzeć, dużo możemy polajkować, ale żyjemy w niespełnieniu. I trudno to niespełnienie zaakceptować. 

Nie każdy sięgnie po supermodelki. 

Nie każdy sięgnie po wielkie pieniądze. Więcej niż 10 tys. zł zarabia zaledwie trochę ponad 6 proc. pracujących, więcej niż 20 tys. – 1 proc.

Nie każdy ma 180 cm wzrostu. 

Nie każdy ma wielkiego pisiora jak w pornosach. 

Nie każdy zrealizuje swoje marzenia. 

Dorosłość polega na tym, że się z pewnymi niedoskonałościami świata się godzimy. 

Kobiety są, jakie są. Mają zalety, mają wady. Innych jednak nie ma. Jeśli je tylko odrzucasz, jeśli nie widzisz w nich niczego dobrego, to zostaje ci tylko postawa wyższościowa, przeświadczenie, że nie są ciebie godne. To rodzi gorycz, samotność, żółć, którą można pluć w internecie. 

Jeśli uważamy, że świat jest chujowy, bo nie mamy jachtu, nie mamy bentleya, nie mamy tłumu modelek, a inni mają, choć im się nie należy, no to przejebane. Nie ma po co żyć. 

Zostaje tylko alko i dragi. 

Tyle, że życie również mija szybciej niż nam się wydaje. 

Jakiś czas temu oglądałem dość trafny rysunek przedstawiający cykl życia mężczyzny i to jak zmieniają się nam priorytety. 

Jak wygląda cykl życia mężczyzny?

Na początku jest seks, seks, seks. 

Później: seks, seks, pieniądze, seks. 

Następnie: pieniądze, pieniądze, seks.

To przechodzi płynnie w: pieniądze, pieniądze, pieniądze.

A jeszcze później w: siku, siku, siku, gdzie tu jest, kurwa, jakaś toaleta???

A później to jest już zgon. 

Zmierzam do tego, że jeśli nie potrafimy się pogodzić ze sobą, ze swoimi ograniczeniami, z ograniczeniami świata, jeśli odrzucamy jakiś etap swojego życia, nie potrafimy go wykorzystać, to już do niego nie wrócimy. Będzie pozamiatane. 

Na koniec

Kobietom żyjącym w  plastikowym świecie złudzeń z instagrama i z only fans nie są potrzebni mężczyźni. Bo nie potrafią im zaufać. Nie potrafią w nich uwierzyć, w każdym widzą kłamcę. Mężczyźni to tylko banknoty, które mogą dostarczyć. 

Mężczyznom, którzy płacą, nie są potrzebne kobiety, bo w każdej widzą dziwkę, kurewkę, a jednocześnie – paradoksalnie – marzą aby je mieć. I nigdy mieć nie będą. 

Adres email:

Obserwuj

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on February 28, 2021 04:00

February 14, 2021

Czarna strona związków. Podłe, plugawe, toksyczne rzeczy, które sobie robimy i których nie żałujemy TYLKO DLA DOROSŁYCH

Seks przestaje jarać po roku związku. To badania na kobietach. U facetów byłoby jeszcze krócej. Tu często jest miłość do pierwszego włożenia. Hype nowości związany z nową osobą kończy się po góra dwóch latach. 

Zostaje czterdzieści, pięćdziesiąt lat związku. I na czym niby, kurwa, ma go budować generacja egoistów, od dzieciństwa bombardowana komunikatem: ‘Ja jestem najważniejsza.  Ja zasługuję na wszystko!’

Późny kapitalizm, nieustanne dogadzanie sobie, nieustające przekonywania, że każda nasza aktywność jest doskonała. Że przecież świat, horoskopy, Instagram, wróżki, memy i Halinka z księgowości mówią mi, że zasługuję na idealną miłość, kwiatki i jednorożce. 

No to teraz będzie, kurwa, niespodzianka. 

Burn, motherfucker!!!

Dzisiejsze związki po pięciu, dziesięciu latach są często tak puste jak modelki na Insta i tak prawdziwe, jak ich usta. Udający szczęście w sieci nieszczęśliwi ludzie, których obserwują inni nieszczęśliwi ludzie, zazdroszcząc tym pierwszym szczęścia. Bo przecież widzą je na ekranie komórek i komputerów!

Czy może być coś bardziej zjebanego? 

Ludzie nie chcą być szczęśliwi. I nie lubią tych, którzy sobie ogarnęli życie

Napisał do mnie T. 

Napisałem do ciebie bo mi się ulało. Jeśli udostępnisz ten list to od razu zaznaczę że wszystkie historie tu przytoczone są niestety prawdziwe. Czasem będę zadawał pytania, na które nie mogę znaleźć odpowiedzi. 

Jestem chwile przed 40 mam znajomych po 30 przed 40 i trochę po. I to co się obecnie odpierdala w związkach to jest totalny dramat. Sam mam żonę i 2 synów żeby była jasność. 

Jakiś rok temu usiedliśmy z moją żoną i szczerze pogadaliśmy, o nas. Zakopaliśmy złe rzeczy i doszliśmy do porozumienia. To był też moment gdzie spojrzałem na inne związki inaczej. Nagle się okazało, że jak tobie wychodzi i się tym cieszysz, nie wszyscy mają ochotę tego słuchać.

Część znajomych T. odpadła, bo kiedy okazało się, że nie narzeka się już na innych, na związek, to nie ma o czym gadać. Inni po prostu obrazili się i zaczęli zazdrościć mu życia.

Nie chcieli poprawić swojego. Chcieli, żeby wszyscy dookoła mieli tak samo chujowo. 

Schemat jest jeden: On za mało pomaga. Ona się czepia, oboje o tym pierdolą przy stole. Przerywają sobie, odwracają się, gdy to jedno zaczyna mówić itp. Mam kumpla i mu mówię pogadajcie tak szczerze ustalcie granice. To wraca i mówi że chuj z twoimi radami, cały weekend nie gadaliśmy tak się pokłóciliśmy. Okazało się, że żadne nie chciało nic zmienić, oboje chcieli tylko ugrać coś dla siebie. 

Ta generacja nie ma bowiem w sobie umiejętności kompromisu. Ma za to w sobie wielkie pokłady manipulacji. A przecież aplauz w dzisiejszych czasach jest prosty. Wrzucasz posta: ***** *** i słyszysz ‘słusznie prawi’, ‘polać mu, ‘jesteś taki mądry!’ I sypią się lajki. Jeden za drugim. 

Jednak w realu takie proste triki nie mają szansy. 

– Wrzuciłam kotka na Fejsa. Miał 26 lajków.

– No fajnie, a gdzie obiad? 

Jak rozpadają się związki

Etap pierwszy, nadchodzi zimna królowa długoterminowych związków: obojętność. A za nią jej najlepsza kumpela: zdrada.  

Zdrada jest tak powszednia i myślę sobie, że kiedyś wszyscy spotkamy się w jednym hotelu, tylko każdy z innym partnerem. 

Przypadek 1. 

Kolega autora listu, pan J, został złapany na zdradzie i to takiej poważnej. 

Spotkanie w czwórkę. Pan J, jego wkurwiona żona, kochanka i jej mąż. Było grubo, ale… doszli do porozumienia. 

Pan T pyta później pana J: 

– Żałujesz?

– Nie! absolutnie, żałuję, że się wydało. 

– To czemu do niej nie odszedłeś? 

– Po chuj mi te problemy. Przecież po jakimś czasie byłoby tak samo.

Myślę sobie, kurwiarz z niego, ale sprytny. I myślicie że on się zmienił? Absolutnie. Żona go bardziej pilnuje a on bardziej kombinuje. Pewnie chcecie zadać mi pytanie czy coś z tym zrobiłem? Nie, ponieważ ona go też zdradza. 

Zdradza go, nienawidzi go, ale uważa że jej mąż jest jej. I żadna pizda go nie odbierze. 

Uważam, że głównym powodem, dla którego moje pokolenie się nie rozwodzi a trwa w toksycznych relacjach są zobowiązania (kredyty, podział, majątku, dzieci) oraz strach przed materialnym pogorszeniem jakości życia. 

Zabawne? Nie. To życie

Przypadek 2.

Małżeństwo B i S. Dziecko pojawiło się szybko, kiedy mieli 20 lat, dotrwali razem do 40 – ki. On pracował za granicą, sporo odłożył, sporo pożyczył – 300 tys. zł, postawili duży dom. 

Brzmi jak stabilizacja, prawda? 

Ale stabilni będziemy w trumnie. 

Ich córka w tym roku kończy 17 lat. Matka postanowiła jej zrobić prezent, oznajmiła że ma dużo młodszego faceta, na dodatek  z dzieckiem i żoną. 

Co dalej? 

Córka powiedziała ojcu.

Ojciec przybiegł do żony, gdzie usłyszał na wstępie, że jak będzie się sadził to mu założy niebieską kartę.

Córka przez matkę została nazwana zdrajczynią. Wiem, wydaje ci się że to jakieś patusy. NIe. To normalni ludzie. 

Ojciec załamał się (bo kredyt i w ogóle podobno ją kocha) Ona spierdoliła mieszkać do rodziców. I teraz najlepsze: żona tamtego młodego złamasa nic nie wie. Ja to wiem, choć nawet ich nie znam. Pół miasta to wie. A ona nie. 

Kompletnie zatraciliśmy jakiekolwiek poczucie wartości i odpowiedzialności. Staliśmy się obojętni i z brakiem empatii robimy sobie rzeczy podłe. I ok ja jestem w stanie zrozumieć że możemy przestać kogoś kochać. Ale szmacić go? Po co? 

Skoro wszystko się wypaliło, skoro nic nie zostało, to po co w tym trwać?

Ludzie nie chcą aby łuski spadły z oczu. Świat w którym żyją jest mierny, ale oni do tej miernoty się przyzwyczaili. 

I później tylko dzwoni przyjaciółka do przyjaciółki i kwiczy: 

– On jest chujowy. 

– To się rozstań. 

-Ale nie mogę, dzieci, mieszkania, praca….

– To się nie rozstawaj. 

– Ale on jest taki do kitu (albo ona to taka suka). 

Kobiety szukają kogoś, kto ich ocali. 

Mężczyźni szukają rozrywki. 

Anatomia zdrady

Jak zapytasz kobiety kim jest facet, który zdradza to odpowie ci że kurwiarzem – oczywiście, ale jak spytasz tej samej kobiety dlaczego kobiety zdradzają to powie ci że są nieszczęśliwe. I te nieszczęśliwe kobiety zdradzają z kim? Kobiety nie potrafią zrozumieć jednego że każdy facet który ma rodzinę a zajmuje się kochanką jest słaby, nie ważne co opowiada i obiecuje. Wszyscy faceci których znam chodzą na bok tylko po jedno, po dupę, reszta to rzeczy, które muszą powiedzieć żeby tą dupę dostać. 

Facet, który nie potrafi ogarnąć swojej kuwety na pewno nie ogarnie twojej. Nie ogarnia swojej dwójki dzieci i żony? Na bank nie ogarnie jeszcze twojej dwójki i kolejnej partnerki. Nigdzie nie odejdzie bo jest kurwa tchórzem, który chce się tylko zabawić. 

Kiedyś faceci jeszcze udawali że odejdą od żony, teraz nauczyli się gadki w stylu gdybyśmy mogli to ja bym dla ciebie to i to. Te wiadomości w stylu Jak ja bym był na jego miejscu to na pewno bym cię tak nie zostawił. I te wszystkie idiotki w to wierzą, czasem nawet latami. Na początku chwilowo myślą że w końcu ktoś zwrócił na nich uwagę a później nie przyjmują do wiadomości że facet okazał się zwykłym chujem. 

Zaczyna się niewinnie, spacery, kawa, seks w hotelu. Po jakimś czasie ona już nawet nie wie czemu klęka w tym hotelu ale jednego jest pewna że nie jest szczęśliwsza. On po jakimś czasie się nudzi, dostał wszystko co chciał ale od czasu do czasu napisze pościemnia i wyprosi jakieś dymanko, bo przecież jest “przyjacielem”. 

Zwykłe życie toczy się normalnie, mąż/żona nieświadomi że są zdradzani a ci kurwa nieszczęśliwi latają po hotelach. 

Ta historia też jest prawdziwa, wylała się jak szambo, a sami zainteresowani bardzo długo dziwili się że najbliżsi mają ich za zwykłych emocjonalnych patusów. 

Czemu nam nie wychodzi?

Skoro związek nie wychodzi, romans nic nie daje, to jak wypełnić pustkę? 

Tabletki na ból. Napoje na chwilowe szczęście. Chajzer podrzuca Vizir. 

Cały czas myśląc o wrażeniu, jakie wywołujemy. Gdzie wszystko jest rekwizytem w naszym scenariuszu idealnego życia. Gdzie inne osoby są nie po to, aby z nimi spędzać czas, ale po to, aby dodawały nam blasku. 

Rywalizacja i wyścig. A w zamian konsumpcja. Bo najbardziej liczy się to, co można kupić i pokazać. Bo rzeczy mają przykryć skowyt i poczucie bezsensu. 

A inni mają nam zazdrościć. 

Kobiety czują się zaniedbane i za mało kochane, faceci zaś czują się przy swoich partnerkach za mało męscy. 

Tak niewiele trzeba by kobieta poczuła się dobrze, dlaczego tego nie robimy? Nie widzę dla nas ratunku. 

Kobiety rozróżniają proporcje jak facet ma szersze barki niż biodra to jest dla nich męski fizycznie, resztę sobie dopowiedzą. Nie ma znaczenia czy ty jesteś na masie czy na rzeźbie, czy w martwym podnosisz 100 czy 200 kilo albo że zrobiłeś całego czy pół ironmana. Wystarczy że mocno przytulisz a ona będzie uważała że jesteś najsilniejszy na całej osiedlowej siłce. 

Jak dodatkowo powiesz że ma dziś ładną fryzurę i podasz ręcznik jak będzie wychodzić z wanny to będziesz miał pewnie dobry seks. 

Ostatnio całkiem nieświadomie otworzyłem się na kobiety w moim towarzystwie. Podawałem płaszcz koleżankom z pracy jak wychodziły do domu, czasem zwróciłem uwagę na to że pofarbowały włosy albo zapytałem co u nich, jak minął im weekend a jak opowiadały to słuchałem. I wiesz co? one mnie pożerały wzrokiem, nie wiedziały co się dzieje ale na ich twarzach była radość. 

Moi koledzy najczęściej są znudzeni swoimi życiem seksualnym, niektórzy nawet otwarcie mi mówią że chcieliby spróbować czegoś nowego, poswingować albo spróbować z facetem. 

Niepotrzebnie szukamy bodźców, a wystarczy tylko uporządkować życie obok siebie i je zaakceptować.

Czym więcej widzę tych pięknych ale sztucznych kobiet na insta (i tu nie chodzi o botoks i silikon, one poza ciałem nie stwarzają wokół siebie żadnej historii), tym bardziej cenię sobie naturalność i niedoskonałość. 

Ostatnio nawet podziękowałem mojej żonie za to, że potrafi: założyć dresy i zwykły t-shirt, bez makijażu i z kubkiem herbaty normalnie ze mną pogadać. W sieci nie udaje nikogo innego. Jak wychodzimy na imprezę mogę zrobić WOW jak wyjdzie z łazienki. 

Bo teraz kobieta non stop musi być przebrana, musi w pełnym makijażu robić zakupy w biedronce i codziennie w innej stylówce od Zary, odprowadzać dziecko do szkoły. Tylko po co? Kobieta w moim wieku żeby zwrócić moją uwagę nie musi być piękna, to nie podstawówka, musi mieć klasę i wyczucie dobrego smaku. 

T. przyznaje, że robił w swoim życiu rzeczy, z których nie jest dumny. 

Doszedłem jednak do momentu gdzie zrozumiałem że jedyne czego potrzebuje to więcej wewnętrznego spokoju. Muszę postarać się wychować moich synów na normalnych ludzi, co obecnie nie jest takie łatwe. Skupić się na najbliższych a nie na sobie. Dawać i dopiero oczekiwać. Żyć w harmonii z tym co mam, a mam wiele. 

Wszystkim twoim czytelnikom życzę tego samego, by odnaleźli spokój i zaczęli się szanować, a jak to mają to niech o to dbają.

Na koniec

Wiele osób przeczytawszy tego posta uzna, że jak zwykle przesadzam. Nie. To, co czytacie, to historie waszych sąsiadów, waszych kolegów i koleżanek z pracy. W świecie, w którym prawie co drugie małżeństwo kończy się rozwodem. 

Część osób z kolei się ucieszy. Bo przecież zdemaskowanie pustki i hipokryzji innych powoduje, że czujemy się lepsi. 

Ale zastanów się: czy ty też nie masz czegoś na sumieniu?

Adres email:

Obserwuj

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on February 14, 2021 04:08

February 8, 2021

Jak poznać faceta w popieprzonych czasach, czyli kilka rad, których żaden facet Ci nie powie

„Kiedy stwierdzasz: a jebał to pies, gorzej nie będzie. Chyba”

„Piotrze Ce,

powiedz Ty mi proszę, dlaczego wy jesteście takim zjebanym gatunkiem? Co do cholery jest z Wami nie tak? Wydajesz się być całkiem dobrym psychologiem, więc może Ty mi to jakoś wytłumaczysz, albo chociaż rozrysujesz.

Moje pytanie brzmi: dlaczego w tym pieprzonym mieście nie ma facetów, którzy nie boją się zaryzykować i zaangażować w coś więcej niż tylko „aby do pierwszej penetracji”? 

Z góry mówię – ja męża nie szukam, dzieci mieć nie chcę, stawiam aktualnie na karierę zawodową i chyba całkiem nieźle mi idzie jak na mój 28-letni żywot na tym marnym świecie. 

Jestem niezależna, mam swoje mieszkanie, umiem jako tako panować nad swoimi emocjami (wiem, z ust kobiety to brzmi jak kłamstwo, ale wierz mi, że tą umiejętność zawdzięczam właśnie swojej pracy), a jeśli chodzi o wygląd, to znajomi płci męskiej oceniają mnie między 7-8/10, więc chyba też nienajgorzej. 

Nie jestem typem atencjuszki, nie mam na to po prostu czasu. Rozumiem, że facet musi mieć swoją przestrzeń, bo ja mam dokładnie tak samo. 

Zimną suką muszę być w robocie, więc jak wracam do domu, to nie mam ochoty na żadne gierki. Chciałabym tak normalnie, po ludzku, spotkać się z kimś te dwa razy w tygodniu, obejrzeć film, wypić wino, ugotować komuś obiad, porozmawiać o rzeczach ważnych i tych bez znaczenia, a potem pójść do łóżka. Czy to tak wiele?

Raz usłyszałam, że facet nie chce się już ze mną spotykać, bo go przerażam swoją zaradnością i czuje się przy mnie gorszy. A uwierz mi, ja nie z tych, co koło w samochodzie same wymienią i kran naprawią. I doskonale wiem, że męskie ego trzeba czasem popieścić. Innym razem dowiedziałam się, że jestem zbyt pewna siebie i on nie może dominować. 

No do cholery jasnej, to mam udawać sierotkę Marysię co się własnego cienia boi, żeby tylko męskiego poczucia wartości nie utrącić? Gdzie tu sens, gdzie jakakolwiek logika?

O tych mniej lotnych „przypadkach” to już w ogóle nie wspominam, bo szlag mnie trafia jak ktoś ma IQ na poziomie szczotki do WC. Więc jak już się trafi kumaty i niejagorszy wizualnie, to wiem, że zaraz mi przeciąg w mieszkaniu tylko zrobi jak będzie ode mnie uciekał. 

Żeby nie było – lubię swoje życie i jestem szczęśliwa. Ale czasem człowiek po prostu potrzebuje drugiego człowieka. Więc ja Cię proszę, Ty mi powiedz co ja robię źle i co jest ze mną nie tak, że wszyscy przede mną spierdalają jak foliarze przed szczepionkami.

Będę bardzo, ale to bardzo wdzięczna

-M. (listy do Czarnego na pokolenieikea.com)

PS – Aktualnie moja teoria jest taka, że to musi być klątwa rzucona przez Cygankę, co nie chciałam, żeby mi powróżyła jakieś 6 lat temu”

O sztuce gotowania obiadu

W tych trudnych i pełnych niepokoju czasach potrzeba nam wszelkich dobrych wiadomości i nieustannego pocieszenia.

Darujmy sobie więc dwie oczywistości. 

Pierwszą, że czym bystrzejsza jest kobieta, czym większy sukces w życiu odniosła, tym trudniej jest jej znaleźć mężczyznę. 

Bo pani szuka wówczas pana na swoim albo wyższym poziomie, a tacy zazwyczaj są już zajęci, bądź są zajęci robieniem kariery, więc na jedno wychodzi. 

Po drugie, bo generalnie zaimponowanie takiej kobiecie jest nieco trudniejsze. Nie złapie się raczej na kolekcję resoraków, opowiadane późno w noc historie o przewagach nad pozostałymi użytkownikami siłowni również mogą nie odnieść skutku, nie sprawdzi się też kolekcja slipek od Tommy’ego. Prędzej już to co pod slipami.  

Koleżanka pyta co robi źle, ewentualnie jakie triki, zwody i metody wyciągania podbierakiem z wody ma zastosować, aby tego zawodnika spotkać. 

Aby z „kimś te dwa razy w tygodniu, obejrzeć film, wypić wino, ugotować komuś obiad, porozmawiać o rzeczach ważnych i tych bez znaczenia, a potem pójść do łóżka”.

Tu sarkastycznie znów chciałem zauważyć, że to co koleżanka wymieniła to nie jest „tylko”, to jest „aż”. Bo i porozmawiać i pójść do łóżka to już brzmi prawie jak niezły związek. Ale się powstrzymałem.

Jakby mi jednak ktoś przyłożył pistolet do łba i powiedział, Czarny teraz się tu pojawi twoja odpowiedź, albo twój mózg, to bym powiedział, coś takiego. 

Po pierwsze, zastanów się po co ci ta osoba w życiu?

Ja wiem i rozumiem, że ludzie dzisiaj mają tak, że liczy się JA, JA, JA. 

Zamiast relacji, jest konsumpcja.  

A miłość jest do pierwszego włożenia.

W ogóle jeśli ktoś by mnie zapytał co charakteryzuje dzisiejsze relacje to bym odpowiedział, że pustka podlana lękiem. 

Ale tak między nami, Halina po co ci naprawdę jest ten zawodnik? Jako ozdoba? Jak stolik? Jako robot? Jako produkt, który ma mieć pewne funkcje? Jako chodzący wibrator?

A ty chciała byś być potraktowana jako fast food z orgazmami? Dodatek do życia i do kariery? 

Chcesz związku czy eventu?

Chcesz kogoś kto dojdzie ci na plecy i wyjdzie, czy kogoś kto cię przykryje kołdrą w nocy? 

Po drugie, nie ma regularnego seksu bez zobowiązań

My mężczyźni jesteśmy tępi, ale ten specyficzny gatunek, który wybrałaś sobie na celownik, bo nie jesteś głupia i sama nie chcesz głupiego faceta wie już dobrze, że dla kobiet ma seksu bez zobowiązań.

I teraz będzie niespodzianka. 

Dla nas też nie ma regularnego seksu bez zobowiązań. 

Wiem, że ten idealny ma pojawić się w chałupie, rzucić na ścianę, zerwać tę starannie wyselekcjonowaną bieliznę, zanurzyć się szaleńczo i dziko, później powtórka w kuchni, gdzie leżysz na blacie, upaprana w mące, a zakończyć związana w sypialni przy dźwiękach Netfliksa i otwieranego korka od proseczko. 

I wiesz co? My mężczyźni jesteśmy tak skonstruowany, że takie eskapady to chętnie, jak armia czerwona na Berlin w 1945. Ale najdalej po trzecim razie, chcemy je już odbywać z nową kobietą. 

Jak mamy oglądać w niezobowiązującym układzie tylko cycki, to niech to będą cały czas nowe cycki. 

Sama zumba w sypialni szybko się nudzi. Jezus, Maria brzmię jak baba – zastrzelcie mnie.

Po trzecie: za seksem biegać już nie musimy  

Uprzedzam fakty, bezlitośnie i nielojalnie dla rodu męskiego za co mnie czekać będą nieprzyjemności, łącznie z utratą narożnej szafki na siłowni, ale mimo to wyznam.  

Były w moim życiu trzy wynalazki, które witałem z wielkim ukontentowaniem: nowoczesne narzędzia dentystyczne, rozwój współczesnej sztuki bieliźniarskiej oraz równouprawnienie.

To trzecie zapewniło nam morze absolutnie łatwego, bezproblemowego bzykanka.

Widzisz moja droga mężczyźni nauczyli się, że za seksem biegać już nie trzeba. Zawsze się jakiś znajdzie. Ba doszliśmy do czasów, że nawet jak jedna nie da, to inna ją z tego łóżka wykopie, aby tylko tą poprzednią zastąpić.

Ciutkę się więc rozkaprysiliśmy. 

Jak to niezbyt pięknie, za to prawdziwie powiedział bohater mojej książki „# To o nas”: 


„Wiesz, co odpisał mój kumpel lasce, która na Tinderze zaproponowała mu kawę?”.


„Że się zgadza?”


Suchy pisze: „Ni chuja. «Jaka kawa? Mnie się bzykać chce. Na kawę nawet nie jadę»”


Innymi słowy same sobie robicie konkurencję i to dość brutalną. 

Co się robi w przypadku dużej podaży? 

Trzeba się na rynku wyróżnić. Co za tym idzie: nie szczuj dupą. Nie przekupuj seksem. 

I wiem i się orientuję, że dzisiejsza netetykieta po kilku godzinkach rozmowy obejmuje zaklęcie „pokaż cycki”, po którym co najmniej bluzka powinna być uniesiona do góry, a w bardziej zaawansowanych relacjach (trzy godzinne przekonywanie: jesteś taaaaaaka piękna jak elektrownia Ostrołęka), stanik powinien spaść. 

A w dużym mieście seks na trzeciej randce to już właściwie tylko z zakonnicami, bo wszystkie inne dają wcześniej. 

Ale my faceci mamy coś takiego, że kobiety sobie klasyfikujemy. Tak z grubsza na dwa rodzaje. Na seks. I na związek. 

Te na związek trzeba upolować. Tak, aby na koniec dumie taką fokę zaprezentować: o zajebistą sztukę sobie znalazłem! Fajna nie? ONA JEST INNA!  A teraz się od niej odpierdolcie bo zabiję. 

Po czwarte – zacznij od rozmowy

Ja już kiedyś napisałem, ale powtórzę: 

Na pytanie, gdzie można kogoś poznać, odpowiadam w dupie. Poznawanie ludzi to nie kwestia miejsca, tylko kwestia nastawienia. Otwartości

Mężczyźni lubią uczestniczyć, lubią coś robić, lubią być w ruchu. 

Kleić samoloty, wspinać się po górach, reperować, podróżować, dyskutować o tym wszystkim na grupach etc. 

Czyli żeby kogoś w miarę racjonalnego poznać trzeba do takowego uczestniczenia się przyłączyć.

I wiem, że rada ta jest nieco kulawa, ale wiem też jedno: najtrudniej jest kogoś spotkać siedząc w domu i patrząc tępo w komputer.

Po piąte: daj się mężczyźnie wykazać. 

Niech przyniesie, niech powalczy, niech otworzy drzwi, niech kurwa zapłaci w tej knajpie, niech pokaże jaki jest męski.  Nie ścigaj się z nim. Nie rywalizuj z nim. 

Pokaż mu, że jest do czegokolwiek potrzebny. Powiedz czasami i żadna panda nie zakwili od tego: jesteś taaaaaaki mądry. Że to staroświeckie? Może. 

Ale facet ma coś takiego wdrukowane, że chce swoją kobietą opiekować. 

A ty na koniec też chcesz mieć kogoś przy kim na moment możesz zdjąć maskę zimnej suki i pokazać, że bywasz słaba.

Adres email:

Obserwuj

 A jak ktoś chce się dowiedzieć czegoś więcej o współczesnych relacjach….

Zrzut ekranu 2019-02-27 o 00.14.37

Książkę w formacie pdf, można ściągnąć stąd. 

A jak ktoś woli epub, to zapraszam tutaj:

https://bit.ly/2UXIyRs

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on February 08, 2021 10:43

Piotr C.'s Blog

Piotr C.
Piotr C. isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Piotr C.'s blog with rss.