Piotr C.'s Blog, page 9

May 9, 2021

„Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej lubię mojego psa”

To Mark Twain.

Opierałem się, przyznaję, tej historii przez ostatnich kilka tygodni. To podchodziłem do klawiatury, to się wycofywałem, bojąc się, że mi się uleje i trysnę żółcią wreszcie drugie szczepienie na COVID i 17 godzin snu przerywanego co pół godziny, na siku… 

(Piękny mind fuck dla mojej kocicy. Pan wstaje z łóżka, kocica wstaje z pana. Bo skoro pan wstaje, to będą smaczki. A tu smaczków nie ma. Pan znowu wstaje: będą smaczki. A tu smaczków nie ma. I tak kilkanaście razy. Wyraz zdumienia na twarzy kocicy – bezcenny) 

…spowodowało, że zmieniłem zdanie i postanowiłem, że nie umrę, dopóki się nad nią (znaczy się nad historią – nie kocicą) nie pochylę. 

Mamy końcówkę kwietnia. 

Boleśnie szczery wpis pracownika banku

Jonathan Frostick, lat 45, specjalista od IT w HSBC. Jest niedziela godzina 16. Jonathan siada przy biurku, aby przygotować się do pracy na cały przyszły tydzień. Nagle czuje ucisk w klatce, nie może oddychać, pojawia się falowanie w lewej ręce, w karku, jakieś dziwne strzały w uszach.  

Znaczy się, zawał. 

Co Jonathan myśli w momencie kiedy odwala kitę?

Ostrzegam, to przeurocze. 

Myśl pierwsza: Kurwa, miałem się widzieć jutro z moim menadżerem.

Myśl druga: Jak mam teraz zabezpieczyć finansowanie dla firmy x?  

Myśl trzecia: Cholera, nie zaktualizowałem swojego testamentu.

Myśl czwarta: Mam nadzieję, że moja żona nie znajdzie mnie martwego.

Dalej standardzik: sypialnia, karetka, szpital. 

Jonathan Frostick, lat 45, specjalista od IT w HSBC.

Po tym jak Frostick znalazł się już w szpitalu napisał sześciopunktowy plan naprawczy. Kolo jak widać bardzo lubi robić notatki. Cóż za rewolucyjne i epokowe twierdzenia tam się znalazły?

„Oto, czego się nauczyłem, prawie umierając:

1. Nie będę więcej spędzał całego dnia na Zoomie.

2. Zmienię swoje podejście do pracy.

3. Nigdy więcej nie mam zamiaru użerać się już z żadnym syfem w pracy – życie jest na to za krótkie. 

4. Zrzucę 15 kg.

5. Chcę, żeby każdy dzień w pracy był po coś, inaczej zajmę się czymś innym. 

6. Chcę spędzać więcej czasu z rodziną.”

Przyznaję, faktycznie niesie to ze sobą pewną nadzieję. Kolo już w wieku 45 lat dochodzi do wniosku, że korporacja wykonuje na nim nieustający stosunek seksualny, krzycząc “Ihhaaaa, szybciej, mocniej, więcej”. 

To pocieszające, bo niektórzy dowiadują się tego w momencie, kiedy tracą tam robotę. A część dopiero, kiedy przechodzi na emeryturę i widzi tylko pustkę i spaloną na popiół najlepszą część życia. 

Historia o Marysi

Kilka tygodni temu zadzwonił do mnie przyjaciel, opowiadając historię Marysi. Otóż Marysia, zapierdalając jak dziki reks, szorując dniami i nocami w swojej korpo lamperie (oczywiście metafora, tam nie ma lamperii, jest dużo szkła) dostała rok temu tytuł pracownika roku, premię oraz kamerkę do samochodu. Prezes jej na scenie wręczył tytuł i kamerkę, premia poszła na konto. Prezes mówił jej, jak wielka kariera ją czeka. Że liczą na nią. Kilka łez poleciało Marysi po policzku, ale otarła je dumnie. 

– I co się okazało? – pyta mój przyjaciel retorycznie. 

– Oczywiście, że ją teraz zwolnili – odpowiedziałem równie retorycznie. 

I tak właśnie się stało. Marysia po otrzymaniu swojego tytułu pracowała jeszcze pilniej. Ale z powodu COVID-u w firmie była restrukturyzacja. Zlikwidowano cały dział Marysi, wywalono kilka osób, bo ktoś chciał zrobić oszczędności w Excelu. Jak do Marysi przyszedł HR, że ją zwalniają, prawie umarła tam ze zdziwienia. 

I teraz jest najlepsze. Już wiadomo, że jesienią ten sam dział będzie stawiany od nowa. COVID się w końcu kończy i firma musi się rozwijać. Oczywiście bez Marysi. Tak to się kręci. Ktoś zaś dostanie premię za udaną restrukturyzację. 

Z kumplem pożartowaliśmy sobie, że w korpo jest jak u Barei i że „w mordę kopany, w życiu bym na pracownika roku nie dał się wybrać, ani do żadnego teatru nie poszedł”.

Obaj wiemy już bowiem doskonale, że w korpo jak jesteś słaby, to oczywiście, od razu cię zwolnią. Jak jesteś za dobry, to też jednak źle, bo ci na górze uważają, że jesteś dla nich zagrożeniem. A nawet jak nie będziesz zagrożeniem, to zaraz wymyślą ci jakąś robotę, która zajmuje od cholery czasu. I co z tego, że dostaniesz za to nawet jakieś ekstra pieniądze, skoro ta zapłata w niczym ci nie zrekompensuje dni i miesięcy, jakie na to stracisz.

Czekając na swój monitor w biurze

Tym, co mnie zaskoczyło, było to, że post Frosticka na LinkedIn (Instagram dla pracowników korpo, tylko zamiast gołej wyretuszowanej dupy, pokazuje się wyretuszowane części osobowości i kariery) odnotował 300 tys. reakcji. Znaczy się, przynajmniej tyle osób się z tym zidentyfikowało. I stawiam porządną butelkę polskiej mocnej wódki, że większość z nich gówno z tym dalej robi. 

Już wyjaśniam dlaczego. 

Dzisiejszy system edukacji jest tak skonstruowany, że młody człowiek bierze te wszystkie lekcje, korepetycje, zajęcia dodatkowe, po to, aby dostać monitor w jakimś biurze i żeby koledzy oraz koleżanki zazdrościli. I korpo porywa taką młodą delikwentkę/ta, tak samo jak napalona Laura porywana jest przez niewyżytego Massima. A później brutalnie wchodzi w jej posiadanie, zamiast orgazmów dając jednak głównie garsonkę/garnitur, przelewy z wypłatą i owocowe czwartki. 

Najpierw jest więc drapanie, żeby się dostać w dane miejsce, później drapanie, żeby utrzymać, żeby dostać więcej, bonusy i premie, batożenie ocenami rocznymi oraz celami. Kasa? Cokolwiek się zarabia i tak się wydaje, aby pokazać swój sukces i styl życia, a poza tym, trzeba się jakoś nagrodzić za ciężką pracę, prawda?

Zrobić jakąś rewolucję w życiu jest więc coraz trudniej. 

Pojawia się kredyt na mieszkanie, pojawiają się dzieci, rodzice zamiast bezwarunkowej miłości dają im głównie pieniądze, traktując je właśnie jak projekt korporacyjny, inwestycję, która również ma uzyskać w swoim czasie pewny i stabilny corner w jakimś biurze, najlepiej na wyższym stanowisku niż mama i tata. 

Jedna z najsławniejszych okładek New Yorkera. Życie korpo pracownika w czasach COVID -u

Ponura prawda brzmi tak, że, owszem, pracownicy korpo czytają z lubością o historiach takich jak Frosticka, dają lajki, postanawiają, że będą spędzać więcej czasu z dziećmi, nawet próbują, ale dzieci jak się spędza z nimi więcej czasu, strasznie ich wkurwiają. Ludzie z korpo czytają o tych nielicznych odważnych, którzy otworzyli pensjonat z kucykami na Podlasiu i hodują bimber pod wędzoną kiełbasę, ale generalnie dzika przyroda ich mierzi, chcą jedynie ponarzekać, a później pojechać na wakacje na Seszele albo do Grecji w opcji all inclusive. No i mieć służbowego Pastucha w podziemnym garażu, tak, żeby sąsiad zazdrościł. 

Oczywiście pewnego dnia obudzą się z poczuciem pustki. Żony/męża się właściwie nie zna, wie się jedynie, że jest wkurwiający/wkurwiająca i wymaga. Z dziećmi, jak wspomniałem, nie ma głębszego kontaktu, bo one chcą tylko pieniędzy. Czas, który można było z nimi spędzić bezpowrotnie minął. A dzieci swoje potrzeby emocjonalne realizują w inny sposób (Tinder, Insta etc.). 

Tej mitycznej kasy wcale nie jest tak dużo, jakby się wydawało. Nie ma wolnego czasu, zresztą nawet jakby był to i tak nie wiadomo, co z nim robić, bo dawno utracili wszelkie zainteresowania poza monitorem. Bo ludzie pracując w korpo oduczają się poczucia radości. Nastaje anhedonia. Całkowita niezdolność do odczuwania przyjemności i radości. Jedynie pała im stoi przez 3 sekundy, jak plan na rok udaje się wykonać i kaj-pi-aje się zgadzają. Co pojawia się wtedy jako lek na zmarnowane życie? Oczywiście romans. LOL. 

Bajka z morałem na dobranoc

Na dobranoc opowiem wam za to balladę o plecaczku, którą napisałem kilka lat temu. 

Kiedy zaczynasz pracę w kopro dostajesz mały plecaczek. I później w miarę upływu czasu ktoś Ci do tego plecaczka usiłuje załadować kolejne rzeczy.

Jak jesteś, nie daj Bóg, w miarę bystry albo bystra, poukładany i obowiązkowy, a na domiar złego gdzieś wewnątrz trzymasz niskie mniemanie o sobie (za dużo szarpania za warkocze w podstawówce, zbyt wiele przegranych walk na pięści na podwórku, zbyt wiele razy twój tornister ginął spod drzwi klasy i znajdował się powieszony na oknie) pozwalasz do tego plecaczka wkładać więcej i więcej.

I w pewnym momencie obserwujesz, że kiedy wszyscy idą do domu, ty zostajesz w pracy. Że zamiast, jak inni, radośnie popierdalać po korytarzach kopro ze swoim lekkim plecaczkiem, ty zginasz się po jego ciężarem i wleczesz ociężale.

Zaczynasz źle spać.

Zaczynasz więcej pić.

Zaczynasz oddawać się promiskuitycznemu (albo, jak wolisz, okazjonalnemu) seksowi, bo na nic więcej nie starcza ci czasu. Ba, nawet w pracy zaczynasz mieć problemy. Bo twój plecaczek jest już tak ciężki, że zaczynasz nie wyrabiać.

W kopro pojawia się zdziwienie. Ależ, on/ona nie wyrabia? Jak to możliwe??? Przecież do tej pory radził/a sobie ze wszystkim? Zaciskasz więc zęby, bo nie dopuszczasz do siebie myśli, że nie dajesz sobie z czymś rady. A zwłaszcza z czymś takim, jak plecaczek. Co jak co, ale wydaje ci się, że jego strukturę to znasz na pamięć. Z innymi rzeczami możesz nie dawać sobie rady. Ale z plecaczkiem???

Pracujesz więc jeszcze więcej. I jeszcze więcej.

Nie rozumiesz po prostu jednego. Awansują nie ci, którzy dali sobie wrzucić najwięcej. Awansują ci, którzy jak najszybciej potrafią rzeczy z niego wyrzucać i przerzucać do innych plecaczków. Oni też zarabiają najwięcej. 

Występując z pozycji osoby, która niesie wykurwiście ciężki plecak, poradzę wam jedno. Czasami nie warto wszystkiego robić na 100 proc. Czasami wystarczy po prostu 80 proc.

Oczywiście i tak zignorujecie tę radę. Ale pomyślcie o tym.

Do tego dopisałbym jedno zdanie: robisz coś tylko dla pieniędzy, dostaniesz tylko pieniądze. A stracisz życie. 

Adres email:

Zapisy

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on May 09, 2021 09:03

April 25, 2021

Czy istnieje zdrowa zazdrość w związku?

Tak, tak samo jak zdrowy zestaw w Maczku. Fryteczki, Big Mac, cola i 1300 kalorii leci. 

Zazdrość jest męcząca, zazdrość niszczy. Wywołuje smutek, strach, złość frustrację, płacz, bezsenność. To denerwowanie się, co on/ona robi, gdzie robi, z kim robi, śledzenie, a do kogo pisze, a z kim rozmawia – jest w chuj męczące.

To jak coś takiego może być zdrowe? Zazdrość to po prostu sabotaż własnego związku. Ludzie opowiadają jednak przy tym kosmiczne brednie, mające to chore zjawisko usprawiedliwić. 

Pisze K. 

Siedząc w pracy (w drugim pokoju), nawet gdy nie ma nic do roboty bo akurat jest cisza a pracuje w obsłudze klienta, siedzi i pisze ze znajomymi na Teamsach. Kilka razy przyłapałam go wchodząc do pokoju z kim pisze. Zazwyczaj są to koleżanki. Oczywiście zrobiłam mu o to awanturę i prosiłam tylko, żeby przede mną tego nie ukrywał, bo ja się zastanawiam co oni tam piszą, martwię się, nie mogę spać ani jeść. Dla niego nie ma problemu. Z jedną koleżanką pisze codziennie, praktycznie całymi dniami...”

I dalej:

Jego jedyny problem to za mało seksu. Ale ja nie mogę się kochać z kimś, kto mnie nie słucha. Ja muszę czuć więź. Oczywiście o wszystkim co mnie boli lub przeszkadza mu mówię. Mówię mu dosłownie o wszystkim, on mi nie… Czuję, że ja się od niego oddalam i długo tak nie wytrzymam…

Ja też zaraz nie wytrzymam i ugryzę się w dupę. 

Zastanów się K. czy twoja zazdrość naprawi ten związek? Czy dzięki niej jego i twoje deficyty zostaną zasypane? Problemy się ulotnią a on nie będzie miał ochoty udzielić jakiejś pani korepetycji z francuskiego?

Ale po kolei.

To złe, że jemu podobają się inne kobiety

Czekaj, czekaj, koleżanko, a tobie nie podobają się inni faceci? Nigdy nie zerkasz na żadnego innego gościa, myśląc “Ale zwierzak, POJEŹDZIŁABYM”? 

(Chyba, że Ty możesz, a on nie, to wtedy przepraszam LOL)

Można oczywiście się przekonywać, że jak idzie jakaś ładna sztuka w mini, to on obejrzy ją ze wzgardą, plunie siarczyście, przeżegna się, po czym uśmiechnie do swojej kobiety i powie “WIDZIAŁAŚ CO ZA PASZTET? ZWIĘDŁEM.” Aczkolwiek bardziej jednak ufałbym facetowi, który w podobnej sytuacji odpowie: “Widziałaś? Niezła laska, ale masz dużo lepsze cycki.”

Tak, może nam się podobać kilka kobiet na raz. Mi, dajmy na to, podoba się rosyjska wokalistka cieniutkiego popu Olga Sieriabkina, podobają mi się wybitne walory Wiktorii Gąsiewskiej , oraz ta pani, która o każdym swoim chłopaku pisze piosenkę. 

Tak samo jest z kobietami. 

Tak, czasami ty i ona widzicie się po raz pierwszy i nagle jest dziwne przyciąganie. Patrzysz na nią i po prostu wiesz, że będzie wam dobrze w łóżku. Ona patrzy ciebie i czuje to samo.  Skąd to jest? Nie wiem. Intuicja. Instynkt, przeczucie, kosmos, feromony, pożądanie, etc.

Ale wiesz co? Atrakcyjnych dup, czy damskich czy męskich, jest mnóstwo. 

Jednym z podstawowych testów, jakie facet powinien przeprowadzić zanim na poważnie zwiąże się z kobietą, jest jednak pytanie: Co ona jest w stanie mi zaoferować, jeśli zabierze się jej urodę? Jeśli zabierze się jej rewelacyjną dupę, świetne cycki czy długie nogi? Co zostanie? Jednym z podstawowych testów jakie kobieta powinna przeprowadzić, zanim na poważnie zwiąże się z mężczyzną jest pytanie: co on jest mi w stanie zaoferować poza pieniędzmi i pozycją społeczną? Co zostanie?

Odpowiem, co powinno zostać: BLISKOŚĆ. 

Seks jest łatwy. Łatwo dostępny, jak ziemniaki w Biedronce. Bliskość zaś jest cholernie ciężka do uzyskania. Ciężko jest kontrolować wszystkie swoje myśli. Ciężko jest kontrolować wszystkie swoje odruchy. To, co możemy jednak kontrolować, to nasze czyny. Jeśli ktoś poświęca bliskość dla seksu, to zwyczajnie jest idiotą/idiotką. 

Był wolny, robił co chciał, ufałam mu, a i tak mnie zdradził

A uważasz, że gdybyś go pilnowała i była zazdrosna, to by się nie puścił na boki?

Gdy kobieta wierzy, że upilnuje swojego faceta, albo że z dziwkarza zrobi potulnego domowego kotecka, to wtedy opowiadam jej historię o polskim basie, Adamie Didurze. 

Didur był playboyem, zanim Hugh Hefner się w ogóle urodził i pomyślał o króliczkach. Był Lewandowskim świata opery, w nowojorskiej Metropolitan Opera śpiewał przez dwadzieścia kilka sezonów. Równie regularnie występował w La Scali. Bon vivant. Podróże, najlepsze żarcie i szampan. Zarabiał mnóstwo, mnóstwo przepuszczał. W trakcie wielkiego kryzysu stracił na giełdzie kilkaset tysięcy dolarów, drugie tyle albo i więcej przegrał w pokera. Jeździł automobilami, co roku wymieniając samochód. Najlepsze ciuchy, najlepsze buty, najpiękniejsze kobiety.

Czy wspomniałem, że miał żonę? To wspominam. Miał. 

Poznał ją, gdy występował w Operze „Moc Przeznaczenia”. Jak się okazało, jego przeznaczeniem była dwudziestoletnia stypendystka rządu meksykańskiego, Angela Aranda Arellano, która już rok później została panią Anielą Didurową. O swego męża była zazdrosna, jak jasna cholera. Najchętniej trzymałaby go na łańcuchu przy pysku. Owszem próbowała. I co? Gdy Didur mieszkał w Mediolanie, wyrwał uchodzącą wówczas za najpiękniejszą kobietę świata włoską śpiewaczkę, aktorkę oraz multimilionerkę Linę Cavalieri. 

Lina Cavalieri

Jego córka ten romans opisała tak: 

 „Kiedy plotki o tym dotarły do mamy, któregoś dnia nagle wzięła mnie za rękę i poszłyśmy do mieszkania pani Cavalieri. Otworzyła nam służąca i powiedziała, że jej pani nie ma w domu. Na to matka: – Nie szkodzi, zaczekam tu na nią. Służąca zostawiła nas w salonie. Ledwie jednak zamknęła za sobą drzwi, mama z furią zaczęła niszczyć wszystko, co wpadło jej w ręce. Rozbijała wazony, tłukła szkła… Słysząc rumor, wpadła do salonu przerażona służąca. A mama z ogniem w oczach mówi: – Tak, tak, to ja wszystko zrobiłam. Po to, by twoja pani nigdy więcej nie chciała już tu przyjmować mojego męża! – I poszłyśmy do domu.”

Romans się skończył, bo Cavalieri powiedziała Didurowi: „Skoro masz zwariowaną żonę, to nie chcę cię więcej znać!”

Ten romans owszem się skończył. Ale wcześniej i później były kolejne. Które kończyły się tak, jak w hotelu we Lwowie, gdzie Didur walił w nocy w drzwi do pokoju kumpla, apelując do jego wyższych uczuć: “Władziu! Władziu! Schowaj mnie! Ona mnie zabije!”. Władziu schował, a po chwili zapukała Angela, krzycząc: „Ja go zabija! Zabija! On uwodzi pokojówka!”. 

Zmierzam do tego, że jak facet chce zdradzić, to choćby mu psią budę na grzbiecie zainstalowano, to i tak znajdzie okazję.

Dlaczego cię zdradził? Nie dlatego, że go nie dopilnowałaś, lecz dlatego, że wybrałaś zjeba i uznałaś, że go zmienisz.

Dlaczego ona cię zdradziła? Bo to zła kobieta jest. Przynajmniej dla ciebie. Może dla innego faceta jest całkiem spoko i będzie wierna i kochająca. 

Jeśli nie jest zazdrosny/a, to nie kocha. Albo mu/jej nie zależy

A powiedz mi, koteczku, a to nie pokazuje się, że komuś na kimś zależy: miłością, dbaniem o kogoś, interesowaniem się, wzajemnym ciągnięciem w górę, byciem dumnym z kogoś, tylko akurat wybrałaś sobie toksyczną i frustrującą zazdrość?

Z zazdrości wynika chęć kontroli drugiej osoby. Nad wszystkim co ona robi.

W ilu związkach w tym kraju kobieta mówi do mężczyzny: nigdzie nie pójdziesz, nie możesz się z nimi spotkać, bo będą jakieś kobiety. W ilu związkach w tym kraju mężczyzna mówi do kobiety: nigdzie nie pójdziesz, nie możesz się z nimi spotkać, bo będą jacyś mężczyźni (w domyśle: ja cię znam, rzucisz się na ich widok dupą do góry, tak, że pochwa będzie ino zgrzytać).

Taki komunikat to nic innego, jak informacja: 

Nie ufam ci. 

Na pewno mnie okłamiesz. 

Lecisz na inne/innych.

Nie potrafisz panować nad swoim fiutem/macicą.  

To po co mam być z kobietą, która tak o mnie myśli? 

Zazdrość osacza tę drugą osobę. Zazdrość nie sprawia, że będzie się ona zachowywała lepiej. Zazdrość nie sprawia, że jesteście bliżej siebie, tylko się odpychacie. Zazdrość, chęć kontroli drugiej osoby, to w rzeczywistości kwestia twojej niskiej samooceny, lęk wydobywający się z trzewi, przekonanie, że jest się gówno wartym. Że nie zasługuję na tę drugą osobę.

Jeśli komuś ufam – to o co mam być zazdrosna/zazdrosny? Dlaczego mam chcieć ją kontrolwać?

A jeśli komuś nie ufam – to po co mam z nim być? 

Jeśli ktoś próbuje wzbudzić we mnie zazdrość – to znaczy, że sam jest niepewny siebie. 

Taki związek jest toksyczny i niezdrowy. Taki związek przyniesie tylko ból.

Jak się podtrzymuje ogień? Tlenem. Dopuszczając powietrze. Ogień, który nie ma powietrza, szybko zgaśnie. 

Tak samo jest w związku. 

On i ona muszą oddychać. 

A nie dusić się. 

Adres email:

Zapisy

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!

Didur zmarł, prowadząc zajęcia w szkole muzycznej, 7 stycznia 1946 roku. Ostatnimi słowami, jakie wypowiedział przed śmiercią były „Śpiewajcie dalej, nie przerywajcie…” 

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on April 25, 2021 09:18

April 11, 2021

Ten list jest zakazany. Zbanowany, wkurzający i…prawdziwy. Założysz się?

Taka zabawna historia. Ten post był na Fejsie i się zes…ał. 

Algorytm go wykasował, bo wielu mężczyzn poczuło się urażonych i zgłaszało go jako niezgodny z zasadami serwisu. Reasumując, ani do nich, ani do Facebooka nie mam specjalnego żalu. Życie. 

Również panowie mogą krytykować poglądy kobiet, zarzucać im wściekliznę dupy na widok każdego cudzoziemca, księżniczkowanie, etc. ale jakoś nie sądzę, aby to zmieniło opinię sporej części płci przeciwnej na temat polskich mężczyzn. To znaczy, oczywiście, można sikać pod wiatr, chodzić w szaliku Legii koło stadionu Lecha Poznań i dziwić się konsekwencjom, ale jak dla mnie kłócenie się z rzeczywistością to strata czasu. 

„Piotrze,

Po 5 latach w Londynie, gdzie spotkałam się z każdą narodowością i po roku w Polsce i na polskim Tinderze stwierdzam, że polscy faceci to niemęski dramat.

Nieprzystosowani do dorosłego życia, użalający się nad sobą i szukający drugiej mamusi w postaci żony, która będzie za nich robiła rzeczy o których oni nie mają pojęcia. 

Mam 25 lat, niedawno  skończyłam aplikację prawniczą na bardzo dobrej londyńskiej uczelni. Nie – mamusia i tatuś mi nie dali. Zarabiam na swoje utrzymanie sama. Trudne? Owszem, witamy w realnym świecie. 

Od roku ‘zimuje’ świrusa w domu, w Warszawie. Do Londynu wyprowadziłam się zaraz po maturze mając 19 lat, czyli kompletnie nie byłam na rynku ‘randkowym’ przed wyjazdem. 

Przez 5 lat w Londynie cieszyłam się jego największą zaletą – multikulturowością. Poznałam facetów wielu narodowości: Greków, Francuzów, Szwedów, Brytyjczyków, Saudyjczyków, India, Bahrain, St Lucia, Hiszpania. 

Czasem zastanawiałam się jacy są polscy faceci koło 30 – tki.

W Londynie facet stawia kobiecie w barze drinka bo chce, bo może, bo liczy ze dzięki temu będzie mógł z nią chwile porozmawiać i przykuć jej uwagę. Dla kelnerek, które niosą te drinki są mili dlatego, że mają maniery, a nie dlatego, że jest ładna i może jak nic nie znajdzie to chociaż z kelnerką do domu wróci. 

To elementarna kultura. W Londynie jak CEO potężnej firmy schodzi na lunch do Tesco po kanapkę to pyta kasjerkę jak jej mija dzień.

Przed 30 tka skupia się w Londynie na sobie, na tym, żeby osiągnąć coś w pracy i nie słyszeć ‘nie poświęcasz mi wystarczająco uwagi, tylko pracujesz cały czas’, żeby zarobić na pierwsze mieszkanie, ZAOSZCZĘDZIĆ, podróżować, odkrywać świat a przede wszystkim siebie. Jak ktoś po drodze się znajdzie do związku to miło, ale ten związek nie będzie priorytetem. 

Jest normalnym, że jak chcesz coś osiągnąć i jesteś świeżakiem w firmie to pracujesz nadgodziny, po 80-100h w tyg. I normalnym jest napisanie ‘hej może się umówimy na drinka mogę np. w czwartek za 2tyg, a Ty ?’ Na związkach się skupia po 30 -tce, jak już się ma swoje mieszkanie i jakąś pozycję w pracy. 

Po roku w Warszawie i na Tinderze, czuję nie wiem co. Niesmak? Zażenowanie? Rozczarowanie? 

Nie obraźcie się, wytłumaczę wam jak na was będzie patrzyła cudzoziemka. 

W Polsce facet stawia drinka licząc, że Ty mu postawisz potem co innego. Przy czym ostentacyjnie wyjmie portfel i powie, że ON ZAPŁACI, bo on nie zaprasza, on PŁACI. 

Według niego kelnerka to gorszy sort i na ‘ bardzo Pani dziękujemy za dzisiejszą obsługę i życzymy miłej reszty dnia’ nie zasługuje. 

Ale i tak ma lepiej niż Pani w Biedrze, która nie zasługuje nawet na ‘dzień dobry!’. 

Polski młody facet na studiach mieszka z rodzicami i jak wraca do domu to mama mu pod nos podtyka obiad i mówi, że ale to on musi być zmęczony a tak w ogóle syneczku to masz wyprasowane w szafie wszystko. 

Polscy faceci są niesamodzielni i nieprzystosowani do dorosłego życia. Użalają się nad sobą i zaraz po studiach zaczynają szukać drugiej mamusi w postaci żony/kobiety, która będzie ten obiad pod nos podtykała, prała skarpetki w Ziggim i bardzo mu współczuła jaki to on musi być zmęczony po 8h pracy . 

Polski facet bywa, że nie wie jak umyć podłogę tak, żeby zniknęły z niej wszystkie plamy a szklany stół to level-pro bo nie dość, że szklany to jeszcze trzeba go myć od góry i od dołu.

Jak się z nim zwiążesz to spodziewać się można do końca życia (albo do rozwodu) każdej niedzieli u teściowej na obiadku, gdzie jest rosół, schabowy serniczek a później choroba wieńcowa i cukrzyca. W sobotę będą zakupy. 

Przy ‘galowych wyjściach’ na 90% koszula nie będzie wsadzona w spodnie a buty brudne. 

Po przefiltrowaniu Tindera, wyrzuceniu wszystkich szukających tam żony (jestem za młoda na męża), tych którzy bio na tinderze pomylili z koncertem życzeń, tych którzy oferują 2 koła na seks, w moich parach zostali głównie sami lekarze. Ciężko pracują, zagryzają zęby i nie narzekają. A jeśli narzekają to najbardziej maja teraz do tego powód. 

Ps. Uprzedzając serdeczne komentarze ‘ to wracaj do Londynu’ .. spokojnie, niebawem wracam. Jak wspomniałam na wstępie, w Warszawie tylko zimuje 😊

Anna (listy do Czarnego na pokolenieikea.com)

I, ŁO, PANIE. SIĘ ZACZĘŁO. 

Jak to wszystko czyta facet?

Mężczyźni są tacy, sracy i z dupy im grabie wystają. A facet made in poland jest jak polonez caro, ani to klasyk, ani to jedzie, ani nie wygląda. Nawet tirówki na zakopiance by nie zaliczył. Ja, londyńska dzida, wolę szarpać greckie, francuskie, szwedzkie lub angielskie penisy, niczym Reksio szynkę. 

I jak się tu nie wkurwić?

Toteż żółć i piana polała się wirtualnymi kanałami. 

1. „Ło matko, no to jechać na ten wspaniały zachód, wyjść za mąż za Ahmeda i cieszyć się życiem i szacunkiem. Na szczęście podaż Azjatek i kobiet ze wschodu u nas też wzrasta więc nie trzeba już drinków stawiać żeby „zasłużyć” na drugie spotkanie.” 

Największa potwarz dla Polaka, Polka z Arabem

2. „Riding international dick carousel” “Czarujące.” 

3. „Brytyjscy ”dżentelmeni”. 5 dzieci każde z inną. 

4. „Wnioski:

1. Polki wychowują sobie produkt, którym potem gardzą. 

2. Polacy są beznadziejni, bo zamiast pracować nad sobą to leczą kompleksy.

3. Autorkę listu rynek matrymonialny zweryfikował negatywnie w tym UK, skoro po 5 latach dalej musi przebierać w cebulakach na Tinderze (otyłość, zaniedbanie)”.

Narzeka? To pewnie paszczur

Tu nastąpił jeszcze lekki mind fuck, bo autorka się ujawniła i ups, okazała się, że nie jest gruba, kostropata i z przebiegiem jak VW Passat w dieslu ściągnięty na polską wieś, tylko ładną blondynką w zimnym, skandynawskim typie. 

Też jesteś na nią wkurwiony?

Polski chłopaku, ja rozumiem twoją gorycz, bo sam jestem polskim chłopakiem. Ale powiem ci, mordo, jak ja to widzę. To będzie krótki kaszel. 

Mój przyjaciel mawia: jeden lubi czekoladę, a drugi jak mu nogi śmierdzą. Życie jest krótkie i nie ma cudownego sposobu, jak w jakiejś gierce, żeby je przeżyć dobrze. Jest twój sposób. Są twoje oczekiwania.

Chcesz grilla z teściami raz w tygodniu? Dawaj, ja się nie obrażę. Chcesz dostać od żony schabowego na obiad i kawał sernika? Rozumiem to. Też z przyjemnością opierdolę coś na ciepło (słodyczy nie, za słodycze dziękuję, nie jem, jestem wystarczająco słodki).

Chcesz podłubać przy samochodzie, gdy kobieta przyniesie ci zimne piwo, mieć uprasowane rzeczy w szafie i ugotowany obiad, kiedy ty idziesz zarabiać hajs? Twoje życie. 

Faceci w UK, Włoszech, Hiszpanii czy Francji mają inne plany, inne marzenia i inne cele, niż Ty, bo wychowali się w innej kulturze. Dajmy na to, angielskie społeczeństwo jest bardzo klasowe i jest niezwykle tam istotne z jakiej warstwy społecznej się wywodzisz, ale przebicie się z dołu do góry jest ciągle dużo łatwiejsze niż w Polsce. Z kolei nad Wisłą i Odrą (Odra to to taka szczecińska Wisła), tzw. mobilność społeczna jest chujowa. Innymi słowy, dziecko robi zazwyczaj to, co robił jego ojciec. Dochodzi do sufitu i może sobie popukać.

I być może właśnie to po części tłumaczy brak ambicji niektórych chłopaków (bądź brak ochoty do popierdalania w kółku dla chomika przez 80 -100 godzin w tygodniu). 

Teraz, mordo, mamy jednak sytuację, że wzajemne oczekiwania kobiet i mężczyzn coraz częściej się nie pokrywają. Polskie kobiety sądzą, że faceci chcą biuściastej tapeciary o dużych bimbałach, zrobionych ustach i napalonej, jak piec w ruskiej bani. 

I żeby nie było, takiej też chcą. Ale polskie chłopaki przede wszystkim pragną kobiety, która będzie ciepła, oddana, czuła, w oczach której będą mogli zobaczyć podziw. Będą mogli się wykazać, czuć się potrzebni.  

Polscy mężczyźni myślą, że kobiety chcą Enrique, który flirtuje, ma bankroll i dobrze nawija makaron na uszy. I oczywiście takiego też chcą. Ale generalnie kobiety pragną mężczyzny, który będzie zagadką, będzie ogarniać, będzie w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność, który nie będzie ich traktował jak pomocy domowej z opcją gotowania, zmywania, sprzątania i dawania dupy wieczorem. 

Polski chłopak potrafi stworzyć bajkę i uciec. Dużo gada, mało działa. I na gadaniu się kończy. Nawet o tym seksie jest więcej gadania niż działania.

Przemawiając językiem ekonomii: jest popyt i jest podaż. Tyle, że po obu stronach niezaspokojony. 

Frustracja narasta też dlatego, że coraz trudniej jest jednym i drugim kogoś znaleźć. Na wsi i w małych miastach młodych mężczyzn jest więcej niż kobiet („Rolnik szuka żony”). W miastach młodych kobiet jest więcej niż młodych mężczyzn („Singielka”). 

Prosty przykład osób z pokolenia lat 90. (roczniki 1991-2000) – mieszka w Polsce 4,54 mln. Facetów jest 2,32 mln, a kobiet 2,22 mln. Na 380 powiatów, w 359 występuje nadwyżka młodych mężczyzn. Największa jest w powiecie wysokomazowieckim – to Podlasie. Mieszka tam 14 proc. więcej młodych facetów niż młodych kobiet. Z kolei w Krakowie, Warszawie i Gdańsku jest o 5 proc. więcej młodych kobiet niż mężczyzn. 

Czy Polka ma prawo umawiać się z Arabem?

Polki jadą za granicę, bo chcą czegoś nowego, chcą coś zmienić. Polacy jadą za granicę i chcą, aby było po staremu. 

Czy masz pretensje do kogoś, że nie lubi smażonej wątróbki (lubię), flaków (bardzo lubię) albo kisielu (wolałem budyń)? Przyjmujemy i akceptujemy, że ludzie mają różne oczekiwania względem żarcia. Akceptujemy, że te oczekiwania się w miarę upływu czasu zmieniają. Kiedyś nie lubiłem mielonych z buraczkami, teraz chętnie. A w przypadku kobiet jakoś się ta przemiana oczekiwań w męskiej pale nie mieści. Rozumiem wagę sytuacji, mielony z buraczkami nie zrobi loda. Ale zdradzę ci wielką tajemnicę: znudzona tobą kobieta też tego nie zrobi. 

Ponieważ dyskutujemy poważnie, nie ma co obrażać się na rzeczywistość. Również taką, że Polki za granicą szybko znajdują facetów (co niektórzy panowie określają jako nagły atak szczucia dupą wynikający z poluzowania obyczajów seksualnych, występujący zaraz po opuszczeniu granicy). Tu bym zauważył, że generalnie swoboda obyczajowa na zachodzie jest jakby większa. Poza tym, te same zasady dotyczą Polaków, którzy jakoś nie korzystają z rozpasania seksualnego przedstawicielek innych nacji. Jakoś nie do końca one nas chcą. 

Trochę mam też wrażenie, że polska kobieta zdaniem niektórych nie ma prawa umawiać się z facetami dla rozrywki, szukając flirtu i dobrej zabawy, bo takie prawo mają tylko mężczyźni. Ma siedzieć z jednym gościem w barwach biało -czerwonych, trzymać w dłoni szturmówkę i szykować macicę do wyściółki,. 

I trochę mi to podjeżdża dziaderstwem.

To, że kobieta daje innemu a nie tobie, nie świadczy o tym, że jest dziwką.

A poza tym, jeśli ja się chcę pruć na boki, to nie mam pretensji o to, że kobieta chce robić tak samo. Czy więc 25-latka ma prawo koncentrować się na karierze,  flirtować z facetami (Anglikami, Hiszpanami, Arabami czy Hindusami), robić im burdel w głowie, pić wino, wracać po nocy do domu i pokazywać cycki? Jasne, że tak. Kiedy ma to robić, jeśli nie teraz? Ma do tego takie samo prawo, jak ty. 

Na koniec

Ja bym bardzo chciał, żeby moi czytelnicy mieli własne zdanie, trochę bardziej niż inni znali siebie, byli otwarci na nowości i chcieli się uczyć tych nowych rzeczy. Wtedy nie ma problemów z poznawaniem innych ludzi. Czy to kobiet, czy to mężczyzn. 

PS. Jedna rzecz poruszona w tym liście faktycznie mnie wkurwia. To ta wszechobecna pogarda do tych, którzy są niżej. Ten brak elementarnego szacunku, do ludzi, którzy sprzedają w sklepie, czy podają nam kawę. 

 Możesz zarobić duże pieniądze, ale klasy nie kupisz. 

Adres email:

Zapisy

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on April 11, 2021 03:31

March 28, 2021

Dlaczego porno jest do dupy (i jak zabiło romantyzm w związkach)

Na ilu pornosach mężczyzna zbliżył się do kobiety i powiedział: “Jesteś najpiękniejszą foką, jaką widziałem w życiu, każdy twój ruch wywołuje u mnie dreszcz. Chcę z tobą być, chcę cię słuchać, chcę cię dotykać. Pragnę cię. Chcę się tobą karmić. Bawisz mnie, sprawiasz, że jestem lepszym człowiekiem. Kiedy widzę twoje oczy, tonę. Kiedy słyszę twój śmiech, budzę się do życia.” 

A następnie pod naporem jego palców materia sukienki opada. 

Powiedzmy sobie szczerze. Dialogi w pornolach raczej sprowadzają się do: 

-Przyszedłem wymienić rurę. HE HE. Dlaczego się rozbierasz? 

-A tak. 

-SSIJ! 

Ewentualnie bez żadnego gadania i nawilżenia zapina ją w tyłek. AUĆ.

Jeśli więc ktoś się zastanawia, skąd się bierze brak romantyzmu, brak umiejętności flirtu, brak rozmowy i setki męskich fiutów przesyłanych on-line, to odpowiadam: wiń porno. Bo faceci (kobiety zresztą też) prowadzić samochód uczą się z Grand Theft Auto, a seksu od Łysego z Brazzers. Jak to było w pewnym uroczym memie: „Oglądałem film porno, więc wiem co to dobry seks, dziwko…”

Moje pierwsze porno

Pierwszego ślizgacza obejrzałem u kumpla, na kasecie VHS, gdzie występowała Teresa Orlowski, nosząca miano „Królowej porno Niemiec”. Nie wiem co trzeba było zrobić, aby dostać tak dumny tytuł, ale raczej dużo. Jej „kariera” była błyskotliwa i szybka. Pani Orlowski urodziła się we Wrocławiu, mając 26 lat wyjechała do Bochum, a osiągając wiek lat 30-tu już wystąpiła w pierwszej produkcji. I nastąpił boom. 

U kumpla na ekranie oglądaliśmy prawdopodobnie jeden z filmów z jej sławnej serii Foxy Lady. A tam już pani Orlowski – dla porządku dodajmy: piwne włosy, brązowe oczy, duże piersi – robiła to, co w podobnego rodzaju produkcjach się robi. Czyli gotowała.

Dzięki takim doświadczeniom mogę dziś z pełnym przekonaniem stwierdzić, że u mnie wyobraźnia działa silniej niż u większości ludzi. Bo porno oglądałem na VHS, w 27 kopii oryginału, gdzie piksele były wielkości kubka na kawę, pani jęczała po niemiecku, lektor był po polsku i trzeba było naprawdę sporego zaparcia, żeby podniecić się w takiej sytuacji. 

Pamiętam też moje zaskoczenie, kiedy wiele lat później zobaczyłem jak pani Orlowski wygląda w rzeczywistości. Oceniając to z mojej dzisiejszej perspektywy, to psikro mi, ale nie. 

Ale teraz żyjemy w czasach, gdzie wszystko jest w HD, bądź 4K. W statystykach Pornhuba, najpopularniejszego serwisu pornograficznego na świecie, jeśli chodzi o liczbę oglądających jesteśmy na 14. miejscu. Aż 35 proc. użytkowników z Polski to kobiety, co jest… szóstym wynikiem na świecie.

Koniec opowieści o pszczółkach, motylkach i przynoszeniu dzieci w kapuście. Ślizgacz i wiadomo o co chodzi. 

Porno kształtuje wyobrażenia o seksie. 

Porno mówi, jakie umiejętności u kobiet są cenione. 

Porno daje fałszywe złudzenia o świecie: tylko tu hydraulik pojawia się od razu po wezwaniu. 

I wszystko pięknie, wszystko wspaniale, tylko porno, ma tyle wspólnego z realnym seksem, co piła do nogi z piłą mechaniczną. Albo Patagonia z Patatajnią.

W porno umykają pewne subtelne różnice.

W seksie sam akt jest owszem spoko, ale dużo fajniejsze jest to, co ten akt poprzedziło. Rozmowa. Napięcie. Oczekiwanie. Spojrzenie. Ona poprawia włosy. Rozepnie o jeden guzik więcej u bluzki, gdy on idzie na chwilę do łazienki. Niepewność. Flirt. Gra. 

Tymczasem porno jest równie romantyczne jak opierdzielenie hot doga na stacji, kiedy budzisz się sosem tysiąca wysp. Gra wstępna w ślizgaczach? “HE HE”. Powiedzmy, że nie starcza na nią karty pamięci. Jazda na ręcznym, a później ssanie.

Gdzie są zaloty, dotykanie, wąchanie, emocjonalna więź? Odpowiedź brzmi – w dupie. Nikt nikogo nie całuje. Nikt nie rozmawia. To prawie filmy nieme, słychać tylko jęki, ewentualnie bon moty w rodzaju „mocniej”, „on jest taki duży”. „do you like sucking dick?” albo „show me your fucking ass, baby, show me your fucking ass”. Ewentualnie wyznanie jakości: „these are some wonderful titties!”

Seks?

To zazwyczaj miks dominacji z agresją.

Czyli on rzuca ją na kolana, „bierz moją kiełbasę, suko”, ustawia ją tyłem, wpierw stosunek klasyczny (obowiązkowo za włosy), później anal, maraton Energisera, podduszanie, kończymy pół godziny później, strugą, którą powaliłaby średniej wielkości kota.

I siedzi taki biedny przymuł przed ekranem, oczy robią mu się z każdą sekundą coraz większe i wyobraża sobie, że tak właśnie wygląda dobre bzykanko. A kilka lat później nie chce przyjąć do wiadomości, że dziewczyna nie przyprowadzi koleżanki na mały trójkącik. Jak widać, po prostu go nie kocha. SUKA!

Orgazm.

Pornos? Każda panna młócona różdżką głównego bohatera ma wielokrotny orgazm, który trzepie nią jak tsunami. Na dodatek rzuca się po łóżku jak popierdolona, gryząc poduszkę i przewracając oczami. 

Życie? 70 proc. kobiet nie przeżywa orgazmu podczas penetracji. Wchodząc w szczegóły: 10 proc. kobiet nigdy nie przeżyło orgazmu, 10 proc. przeżywa go okazjonalnie, połowa kobiet w trakcie stymulacji łechtaczki oraz stosunku pochwowego, a tylko 30 proc. tylko w trakcie stosunku pochwowego. Sorry, chłopaki, one zazwyczaj udają, żeby nam nie było przykro. 

Albo dlatego, że w zamian za swój świadomy spektakl oczekują od faceta smutnej, wymiernej zapłaty: zachwytu, komplementów, zakochania, rezerwacji mężczyzny dla siebie.

Długość stosunku.

Żeby nagrać dobry materiał do ślizgacza, jedno bzyknięcie (oczywiście przerywane) trwa co najmniej 30 minut. Piętnaście minut filmu robi się np. z trzygodzinnego materiału. Taki ‘the best of’.

A w życiu? W 1948 roku Alfred Kinsey zbadał, że 75 proc. facetów dochodzi w ciągu pierwszych dwóch minut. Teraz jest to 5,4 minuty. Średnio – bo zazwyczaj od 3 do 7 minut. 

Skąd się bierze ta subtelna różnica między 5,4 minuty a 30 minut? Viagra, różnego rodzaju specyfiki wstrzykiwane w penisa, tuż przed rozpoczęciem zdjęć oraz narkotyki (branża porno tonie w dragach). Są też bardziej tradycyjne rozwiązania, o których mówi gwiazda tego typu produkcji Aaron Thompson: „Pierwszą rzeczą, którą robię, gdy czuję, że za szybko się spuszczę, jest znalezienie miejsca, w którym mógłbym ukryć twarz, gdzieś poza ujęciem. Potem gryzę się w policzek lub w palec. Naprawdę mocno. Zwykle wstrząs i ból odrobinę obniża moją erekcję i jestem w stanie ponownie się skupić.”

Ptak.

Penisy gwiazd porno mają średnio 15-20 cm długości. Każdy zawód ma bowiem swoje predyspozycje. Koszykarz musi być wysoki, polityk fałszywy, grabarz pijany, a aktor filmów porno… no właśnie. 

A w życiu? Psycholog z Clemson University, Bruce King, zebrał do kupy dane z 10 badań, gdzie naukowcy zmierzyli członki ponad 1600 panów.

Średnia długość penisa w erekcji wynosiła 13,6 cm.

Gość koncentrując się przed komputerem patrzy więc na swojego korniszonka, później na ogóra na ekranie, jeszcze raz korniszonek i jeszcze raz ogór i już wie, że coś z nim jest nie tak…

Swoją drogą, kilka lat temu prof. Zbigniew Izdebski zrobił badania deklaratywne na próbie 1500 mężczyzn i 1500 kobiet. Na pytanie o długość penisa odpowiedziało tylko 300 badanych, przy czym wyborcy PiS  dużo chętniej niż inni. I według tych deklaracji średnia długość penisa zwolennika PiS wynosiła 18,35 cm, wyborcy PO deklarowali średnio 17,41 cm, a sympatycy lewicy – 16,20 cm.

Kto tu kłamie? Pozostawiam paniom do rozstrzygnięcia. 

Wytrysk.

Przykro mi też rujnować wyobrażenia co po niektórych, że penis to taki mniejszy odpowiednik dojarki do mleka, ale zazwyczaj ta erupcja wulkanu to nie (przepraszam za określenie) kutas, tylko dildo wypełnione specjalnym lubrykantem. Takim jak np. Master Series Jizz Water Based Lube, Semen Scented. Niespełna 250 gram za 14,99 dolara, po prostu, kurwa, okazja. Ewentualnie – wariant dla Januszy – to zwykłe mydło w płynie. 

Mężczyźni wolą monitor od cycków

Kilka lat temu profesor Simon Louis Lajeunesse z uniwersytetu w Montrealu usiłował zbadać, jaki wpływ porno ma na normalny seks. Nie udało się z bardzo prostego powodu. Nie był w stanie skonstruować grupy kontrolnej, czyli znaleźć facetów, którzy nie oglądali porno… Zaczynają jako ośmio, dziesięciolatki. 

Mamy pierwsze pokolenie, które masturbuje się lewą ręką, bo prawą trzyma myszkę, aby przewinąć na coś nowego i bardziej ekscytującego. Dochodzi do sytuacji, że faceci wybierają męczenie zenona przed komputerem niż umawianie się z dziewczynami. To dużo łatwiejsze.

Pornol się kończy, nie masz żadnych zobowiązań. Nie musisz przytulać monitora po wszystkim. Nie musisz zabierać go do knajpy na kolację. Nie musisz słuchać, co on tam opowiada. Monitor się nie czepia. Nie musisz mu udowadniać w łóżku jakim jesteś ogierem. Nie musisz się martwić, czy ci stanie, czy nie dojdziesz za szybko. Monitor ma to w ciekłym krysztale. 

Po prostu kończysz. 

Ba, doszliśmy do momentu, gdy mężczyźni w związkach wolą dochodzić przed komputerami niż dotknąć ciepłej piersi swojej kobiety. Te prawdziwe nie wytrzymują zresztą konkurencji. Kobieta w pornolach jest zazwyczaj szczupła, ma duże piersi i wiecznie chce aportować. A ta realna? Coś tam burczy pod nosem i na dodatek zazwyczaj nie ma ani kawałka silikonu. No, po prostu, kurwa, skandal! 

Jak porno działa na mózg?

Dzisiaj jak 30-latek siądzie przed kompem i odpali porno, to przez 10 minut obejrzy więcej nagich kobiet niż jego pradziadek i dziadek przez całe swoje życie. Świeża porcja gorących panienek daje superturbozastrzyk dopaminy w mózg. Nic nie jest w stanie wyzwolić podobnego ładunku przyjemności w głowie.

Nic? A nie, taki efekt daje jeszcze fast -food i kokaina.

Nagle wszystko staje się nudne, tylko porno jest zaje. Tyle, że mózg w trakcie oglądania szybko traci poczucie nowości i wysyła coraz słabsze sygnały do banana. Który coraz trudniej podnosi się do góry. Facet zaczyna mieć lęki, zaczyna mieć depresję. No i ma trudności z erekcją (to badania włoskich neurologów). Po odstawieniu porno ponoć się poprawia. U mężczyzn po 40-tce już po dwóch miesiącach. U młodszych po pięciu miesiącach, bo oni nie znają świata bez ślizgaczy. 

Co nas czeka dalej?

Jane McGonigal, dyrektorka działu badań i rozwoju gier w Institute for the Future w Palo Alto w Kalifornii, szacuje, że przeciętna młoda osoba spędzi na graniu na kompie/konsoli/komórce 10 tys. godzin, nim osiągnie wiek 21 lat. Połowa z tego czasu wystarczy, aby zrobić licencjata.

Dołóżmy do tego jeszcze godziny spędzone na porno i co nam wyjdzie?

W Japonii z roku na rok rośnie grupa osób, którą określa się tam Hikikomori. To japońscy pustelnicy. Jest ich już ponad milion, trzy czwarte to mężczyźni. Żyją w zupełnej izolacji. Nie wychodzą z domu. Ze światem komunikują się tylko za pomocą internetu. Całkowicie zrezygnowali z seksu. Monitor im wystarcza. Albo dwa monitory. 

Japonia ma już dzisiaj najniższy wskaźnik dzietności na świecie. 

xxx

Rocco Siffredi, największa męska gwiazda porno, znana w naszym kraju z wstrząsającego dzieła ‘Rocco Invades Poland’, swoje ponad 30 lat w branży podsumował niedawno tak: 

„Pornografia jest lustrzanym odbiciem społeczeństwa, dlatego dawniej seks był spontaniczny i naturalny, a dziś jest coraz bardziej ekstremalny i sztuczny”. 

Moim zdaniem  zamiast oglądać porno, lepiej je robić. W domu. Z osobą, którą się lubi. Albo jeszcze lepiej kocha. Ale cóż, ja jestem w tej sprawie konserwatystą. 

Teresa Orlowski mieszka teraz w ekskluzywnej willi w hiszpańskiej Marbelli. Jeśli wróci do Niemiec, wsadzą ją za przekręty podatkowe. 

Adres email:

Zapisy

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on March 28, 2021 08:08

March 14, 2021

Czy ścigasz się na światłach? (Tragikomiczne konsekwencje nieprzepracowanych kompleksów mężczyzny)

“Jesteś głupi.”

“Jesteś płytki.” 

“Faworyzujesz kobiety.” 

“Jesteś mizoginem. Propagujesz patriarchalny układ społeczeństwa.”

“Jesteś kobietą.” 

“Masz pchły.”

“Nie umiesz pisać.” 

Jestem szczęściarzem, wiem kim jestem. Znam swoją wartość, znam swoje wady i zalety. Nie  zmienią tego opinie ludzi, którzy mnie nie znają. 

To jak już błysnąłem jajami, przyznam się do czegoś, oczywiście w kompletnej tajemnicy: to kurewsko trudne dojść do takiego momentu. 

Nic nie wyrabia w nas większych kompleksów niż szkoła

Pewien 8 letni chłopiec miał wielkie, naprawdę olbrzymie i koszmarne okulary, które dostał z angielskiego NFZ. Był niski. Był drobny. I dla matki może był ładny, ale dla reszty świata już nie bardzo. Kiedy był mniejszy, przeszedł operację, którą spieprzono, na skutek czego miał poważne problemy z mówieniem. Ilekroć chciał coś powiedzieć w klasie, otwierał tylko usta, ale nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. 

Co robiły wtedy inne dzieci? No, właśnie. 

Więc, w ogóle przestał się odzywać na lekcjach. 

Aha, zapomniałem dodać: BYŁ RUDY. Był rudy jak pierdzielona wiewióra, był rudy jak orangutan, był rudy i jeszcze miał kręcone włosy. 

No, koleżce nie było łatwo

Ciężko w takiej sytuacji należeć do najbardziej popularnych dzieciaków w szkole. Toteż chłopak był bity, wyzywany, wyśmiewany, codziennie szedł przez swoje własne piekło. Sam. Chodził na różnego rodzaju terapie, gdzie uczono go mówić, ale to niewiele dawało.  

Gdy miał dziewięć lat ojciec kupił mu płytę Eminema “The Marshall Mathers”. Ojciec nie do końca wiedział kto to jest ten Eminem, ale brat mu doradził, że to taki nowy Bob Dylan. Więc kupił. Ojciec dał płytę chłopcu, a ten nauczył się jej na pamięć. Eminem mówił na tej płycie bardzo szybko i chłopczyk też nauczył się mówić bardzo szybko. 

Chłopczyk śpiewał. 

Śpiewał i grał na gitarze. 

Robił to naprawdę nieźle. Zaczął występować. Będąc nastolatkiem robił nawet 12 małych koncertów w tygodniu. Na scenie czuł się inaczej niż w życiu. Gdy miał 16 lat wywalono go ze szkoły średniej. Włóczył się z miejsca na miejsce, w końcu pojechał do Londynu. Bywały momenty, że spał w parkach lub w metrze. Bywały dni, że nie miał kasy na jedzenie. 

Dalej chciał jednak robić muzykę. 

To były czasy kiedy You Tube, dopiero startował i chłopak zrozumiał, jaką szansę daje mu to nowe medium. Stał się tam znany. Aż pewnego dnia po wydaniu singla „The A Team” nagle obudził się i okazało się, że jest gwiazdą . Ta piosenka ma na dzisiaj 341 mln wyświetleń na You Tubie. 

Jej możecie nie znać, ale ten chłopczyk o którym piszę nazywa się Ed Sheeran. I raczej każdy o nim słyszał. 

Czy cool chłopaki zostają hydraulikami

Pamiętasz ze swojej szkoły te dzieciaki, które uchodziły za popularne i z którymi wszyscy chcieli się kumplować? Czasami dlatego, że miały lepsze ciuchy. Czasami dlatego, że były bardziej pyskate, bardziej wygadane, bardziej dowcipne. Czasami dostęp do tego kręgu dawała uroda, czasem alkohol,  czasem seks, albo narkotyki.

Jak to ładnie melorecytuje Mata: 


“Mój ziomo z mym ziomem walili wiaderka 


Na piętnastkach no i dwudziestkach”


Te modne dzieciaki, często krzywdziły innych dla przyjemności samego krzywdzenia. Atakowały inność, atakowały najsłabsze jednostki w grupie. Budowały swoją pozycję poprzez strach. Poprzez piętnowanie. 

– Bycie rudym jest słabe, kiedy jesteś młody. Kiedy jednak jesteś muzykiem, to błogosławieństwo. Jeśli widzisz rudego dzieciaka w telewizji, to jest tylko jeden taki z poplątanymi rudymi kłakami, który gra na gitarze. Łatwo go więc znaleźć na YT –zachwala dziś Sheeran. 

Cool dzieciaki z jego szkoły? Te, które cieszyły się największą popularnością, o których Sheeran marzył aby być jak one?

– Jeden z nich jest dzisiaj moim hydraulikiem – uśmiecha się piosenkarz. 

Piękne, prawda? Teraz dajemy to do Hollywood i mamy historię, która wyciśnie sporo łez i sprzeda biletów za jakieś 200 mln dolców. W końcu zrobił to. Przeszedł przez ból, przez odrzucenie, i osiągnął to co chciał, mimo tego, a może właśnie dlatego, że był inny. A więc jeśli naprawdę się czegoś zapragnie, to na pewno się uda to zdobyć!!!!

Puk, puk!

– Kto tam?

– Rzeczywistość!

Większość osób tak nie kończy. 

Większość osób po prostu chleje co piątek, sobotę i niedzielę, nienawidzi poniedziałków i uważa, że zmarnowała życie przez chujowe dzieciństwo i brak perspektyw na lepsze jutro. Albo sobie coś udowadnia. Również przez całe życie. 

Męska walka o akceptację

Dzwoni do mnie znajomek, lat 41 (tak naprawdę nie dzwoni, spotykamy się na żywo, bo ja nie lubię telefonów, ale przyjmijmy że dzwoni) i opowiada, jak to umawia się teraz z trzema na raz.

Jedna wpadła w piątek, wyszła w sobotę rano, druga będzie w sobotę wieczór, a trzecia przyjdzie w niedzielę. 

– Tylko zmienianie tej pościeli mnie męczy – mówi, ale ma pralnię na parterze budynku. 

Przewalając przez swoje łóżko tabuny lasek, usiłuje ciągle udowodnić sobie, że jest mężczyzną i ma powodzenie. Dlaczego? Bo mając 13 – 18 lat był nieśmiały, nie umawiał się, bał się dziewczyn, dziewczyny go ignorowały. 

Pisze do mnie na Facebuniu kolega z dawnych lat (pisze, ale w inny sposób, ale przyjmijmy, że na Facebuniu). Był na kilku wojnach, zaraz jedzie znowu w niebezpieczne miejsce. Palą mu się ciągle gacie, żeby się do czegoś zgłaszać, żeby ciągle być widocznym, żeby być wszędzie, żeby na drodze niedopowiedzeń i często pozoracji własnej siły wzbudzać podziw i udowadniać wszystkim dookoła, że jest najlepszy.

Nieustająco się popisuje. Ma jednocześnie kompleks wyższości i kompleks niższości. Czemu? Całe życie czuł się niekochany, nieakceptowany, ojciec mu mówił, że jest do niczego. Dopóki tego nie przepracuje, jest skazany na obsesję i obłęd.

Idę na spacer, spotykam kolegę, który pokazuje mi swoje nowe auto (powiedzmy, że to Type R, ale to inny samochód, zmieniłem markę, żeby nie było przypsa).  Klepię po karoserii, oglądam, kiwam głową z uznaniem. Lubię tego kolegę bardzo – bardzo. Spoko zawodnik.

Lecz: gdy siada za kierownicę, wstępuje w niego coś, co każe mu przekraczać prędkość światła. To ten z gatunku „jeżdżę szybko, ale bezpiecznie”. Otóż właśnie jest albo szybko, albo bezpiecznie! On tego nie rozumie, zawsze się ściga, jeśli przegra na światłach, ma zmarnowany dzień. Zawsze ze stołu zgarnia rachunek i płaci za wszystkich. Dlaczego?  Jest niski. Jest piegowaty. Czuje się śmieszny. Więc żąda szacunku. Domyślam się, że w dzieciństwie go nie dostał. 

Mam kolegę, który potrafi zarabiać pieniądze. Ma ich tyle, że ich nie przeje do końca życia. Ani jego dziecko też tego już nie przeje. Idąc jednak na imprezę ze swoimi kolegami biznesmenami, ogląda ich zegarki, czy któryś nie ma lepszego. A jak ktoś ma, to co? To wieczór jest jak komedia z Karolakiem, czyli ogarnia go poczucie, że zmarnował czas. Dlaczego? Bo ciągle ma kompleks, że zarobił za mało. Że jest wobec tego nieudacznikiem. 

Że to wszystko nie jest racjonalne? Pełna zgoda. Ale to jest walka o akceptację, walka o uznanie, walka o zrozumienie. 

Byłeś inny, A więc się z ciebie śmiali.  Byłeś za gruby? A więc wyzywali cię od grubych świń. A tak w ogóle to zabierali ci kanapki w szkole. A teraz jesteś za niski, za biedny, za brzydki, za cichy, zbyt nieśmiały, masz depresję, nie radzisz sobie z kobietami i przeraźliwie się boisz, że wyjdzie na jaw, że jesteś beznadziejny i masz przejebane.

I w ten sposób często mamy dorosłych ludzi, którzy gdzieś tam w środku są ciągle przestraszonym chłopcem albo przestraszoną dziewczynką. I ciągle walczą o akceptację. Kłamiąc, manipulując, popisując się. 

Że trzeba dogadać się ze sobą, zaakceptować swoje kompleksy, pójść może na psychoterapię i to wszystko załatwi, prawda? I DOJRZEĆ? 

Moje serduszko oczywiście pika tu z uznaniem, ale mózg podpowiada złowieszczo, jeszcze inną rzecz, żeby nie było za łatwo.

Bo kompleks to też świetne paliwo odrzutowe

Ktoś pragnie być dostrzeżony lub pochwalony, bo nigdy nie był, Chce sobie lub innym coś udowodnić, bo pomiatali nim w młodości. Lub po prostu czuje się gorszy i chce pokazać, że jednak jest lepszy. 

Z tego biorą się wielkie osiągnięcia. 

Pomiatali nim, a on się wybił. 

Nie miał życia towarzyskiego, zrekompensował je sobie pracą. 

To teraz się zastanówmy: dobrze, że ten kompleks jest, czy niedobrze? 

Zarobił mnóstwo pieniędzy, więc wiele osób powie, że dobrze, że zajebiście. 

Ale zarobił i nie umie się tym cieszyć. I opinie ‘zacznij się tym cieszyć’ pomagają, jak umarłemu kadzidło. Jak się cieszyć skoro nie potrafię się cieszyć? Skoro potrafię tylko karmić swój kompleks? Jeśli przestanę go karmić, to przestaną mnie szanować. Przestaną mnie zauważać. 

Ta nieustająca walka z demonami z przeszłości wykańcza i ogranicza nasze życie.

Każdy z tych kompleksów niesie za sobą określoną stawkę do zapłacenia. Sheeran zrobił karierę, osiągnął absolutnie wszystko, ale demony ciągle w nim są i rozwalają go od środka. 

Kiedy miał 23 lata wyruszył w trasę promującą jego drugi album. Koncert, chlanie przez całą noc. W dzień spał w busie zaparkowanym przy hali, gdzie był występ. I znowu, show i picie. “Nie widziałem wtedy słońca przez jakieś cztery miesiące” – wyznał. Sheeran wszystko w swoim życiu robi dochodząc do granic możliwości. “Mam całe ciało pokryte tatuażami, bo nigdy nie robię niczego tylko w połowie. Jeśli piję to nie ma bata, że wystarczy mi kieliszek wina. Wypiję dwie butelki” – mówi. A jeśli jedzenie, to do momentu, aż się porzyga. Nienasycenie. Przez lata nie potrafił sobie powiedzieć: stop. 

Bo takie własne, prywatne demony wykańczają. Takie prywatne demony ograniczają. 

Mężczyźni (kobiety zresztą też) latami tkwią w fatalnych związkach, bo boją się być sami. Uważają, że są tak beznadziejni, że nie znajdą kogoś nowego. Albo poświęcają się przez nieuświadomiony egoizm, chęć poprawy wyobrażenia o sobie samych. Albo nie zmieniają niczego w swoim życiu, bo się boją zmian. Albo pytani o opinię, nigdy nie odpowiedzą szczerze. Odpowiedzą tak, aby być lubiani. 

Koleżka bierze i zalicza laskę, jedną, dziesiątą, piętnastą, dwudziestą. Ziomki go klepią po plecach i mówią, z zazdrością “Ten to dopiero potrafi”. A jemu pierdolą się już w głowie te cipy, dupy i cycki. Ma kobiety, ale nie potrafi zbudować z nimi intymności. Miał setki kobiet, ale nie miał tak naprawdę żadnej. Bo jak uwierzyć w takiej sytuacji jakiejś kobiecie, skoro wszystkie od razu rozkładają nogi? To świadczy o tym, że są głupie. 

Dopóki nie zaakceptuje swoich kompleksów, swojego życia, nie poczuje żadnego wytchnienia w byciu sobą. 

Inny facet będzie ciągle koloryzował. Będzie cały czas robił coś, co każe mu na chwilę szybko podnieść gardę lub zasłonić przyłbicą prawdziwą, skompromitowaną w jego wyobrażeniu, prawdziwą twarz.

I tutaj pojawia się wątek tragikomiczny. Te pozy widać. Tę sztuczność widać.

Kupujesz Panamerę, ale cichaczem zakładasz do niej gaz. Kupujesz wielkiego złotego sikora na rękę, ale nosisz go ostrożnie, jak relikwię. Wsiadasz do Forda F-150 Raptor, a w myślach koleżanek automatyczna diagnoza „Ma małego”. Popisujesz się kumplom, że idziesz morsować, ale gdy ze strachu rezygnujesz, tłumaczysz, że było za ciepło. Boisz się zwierząt, ale czujesz przymus trzymania rottweilera w swoim bloku.

A ludzie (ci którym chcesz zaimponować) się z ciebie za twoimi plecami dalej śmieją.

Już nie urośniesz. Już nie będziesz miał większego ptaszka.

Karty zostały rozdane, poleciały na stół. 

Zmarły kilka lat temu prawnik Wiktor Osiatyński ujawnił, kiedyś swój sposób na lepsze życie. 

„Wstać rano, zrobić przedziałek i się odpieprzyć od siebie. Czyli nie mówić sobie: muszę to, tamto, owo, nie ustawiać sobie za wysoko poprzeczki i narzucać planów, którym nie można sprostać. Bez egoizmu, ale bardzo starannie, dbać o siebie i swoje własne uczucia. Poświęcać się temu co sprawia przyjemność.”

I ja się zgadzam, że łatwo to powiedzieć, jeszcze łatwiej zrepostować, ale bardzo trudno zrealizować. Droga do tego wiedzie bowiem przez jedną z najtrudniejszych rzeczy w życiu: samoakceptację. Bo można się bać, ale akceptować siebie bojącego. Bo można się wstydzić, ale akceptować ten swój wstyd. Już nie urośniesz. Nie będziesz miał większego ptaszka. To co wydarzyło się w przeszłości, należy właśnie do przeszłości. 

To znaczy, można też tego nie zrobić i dalej się męczyć i nienawidzić wszystkich dookoła. Ale swoją męskość odkrywasz w momencie, gdy rozumiesz, że nie MUSISZ, ale MOŻESZ bądź CHCESZ. Szacunku nie zdobędziesz, ścigając się na światłach, tylko dbając o swoją rodzinę, dbając o innych i dbając o siebie. Imponować musisz sobie, nie innym. Kiedy zaczniesz mówić to, co myślisz, nagle świat stanie się prostszy. Kiedy zaczniesz być szczery z innymi, ci którzy są tego warci również odpowiedzą szczerością. 

Wtedy właśnie przychodzi wytchnienie. 

Nowe życie zaczyna się w momencie jak już sobie udowodniłeś. To moment, aby pocieszyć się tym, co ci jeszcze zostało. 

Adres email:

Zapisy

Ps. Ed Sheeran ożenił się z koleżanką z liceum.

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on March 14, 2021 06:37

February 28, 2021

Jaki jest największy kompleks współczesnego mężczyzny? (życie w świecie, który cię nie potrzebuje)

Żeby zrozumieć co w głowach sporej części facetów obecnie siedzi, trzeba przeczytać to ogłoszenie.  

„Mordeczky!

W związku ze zbliżającymi się moimi  👉 🌸 🌸 🌸 urodzinami 🌸 🌸 👈 – ważnymi bo ĆWIERĆWIECZE organizuję zbiórkę na prezent czyli smartfon 💜 od kilku miesięcy nie mam telefonu i wymarzyłam sobie jeden z modelki Samsunga Galaxy

W związku z tym organizuję zrzutkę ile kto może dać na zakup owego cuda.

Wpłaty o dowolnej kwocie można wpłacać na mój rachunek bankowy 

  👉 👉 39109023980000XXXXXX 👈 👈 lub poprzez subskrybcję na MYM funs 

Będę bardzo wdzieczna i może w końcu uda się dorwać nowy telefon”. 

Ponieważ nadal kilka osób może nie skumać tego konceptu wyjaśniam.

1.Kobieta prosi nieznajomych mężczyzn o to, aby dawali jej pieniądze, żeby mogła sobie kupić telefon. 

2. Jak zapłacą to mogą sobie pooglądać, jak ładne dziewczę, które zamieściło ogłoszenie wypina tyłek (całkiem niezły), prezentuje tatuaże (naprawdę epickie), czy pokazuje cycki (bez sensacji). 

3. Owe materiały są w serwisach społecznościowych nowego typu, takich jak mym.fans, czy only.fans. 

W sumie niczym się to nie różni od Playboya z czasów, kiedy jeszcze wychodziły papierowe magazyny. W Playboyu była goła dupa plus wywiady z osobami, które zazwyczaj nic nie pokazywały, tylko coś tam opowiadały. Tu jest tylko goła dupa. Z tą różnicą, że większość samców z modelką Playboya pogadać nie mogło, tu zaś można skomentować, bardzo oryginalnie i romantycznie np. „jesteś taka piękna, ruchałbym.” 

Choć wiadomo, że z tej ostatniej czynności nic raczej nie będzie. Można za to, jak na początku, dorzucić się do telefonu, jakieś torebusi, czy co tam młoda dziewczyna uważa za stosowne do swojego lifestylu i lansu. 

Pieniądz z tego może być spory. Daleko nie szukając przykładu: aktorka, modelka i tancerka Bella Thorne potrzebowała 24 godzin, aby w serwisie OnlyFans zarobić milion dolarów na subskrypcjach facetów, którzy chcieli ją oglądać choćby w częściowym negliżu.

Wszystko według zasady: możesz patrzeć, ale nie możesz dotykać.  Możesz marzyć, ale nie będzie ci dane zrealizować tych marzeń. I to – nazwijmy rzecz po imieniu – zwyczajnie facetów wkurwia. 

One mnie nie chcą

Sąsiadka z dzielni, Gośka Halber, napisała kiedyś bardzo mądre zdania:


„KAŻDY SIĘ WSTYDZI.


KAŻDY SIĘ WSTYDZI TRZECH RZECZY.


ŻE NIE JEST ŁADNY.


ŻE ZA MAŁO WIE.


I ŻE NIEWYSTARCZAJĄCO DOBRZE RADZI SOBIE W ŻYCIU.”


Ja się z tym zgadzam i nie zgadzam jednocześnie. 

Bo moim zdaniem w dzisiejszych czasach mężczyźni najbardziej się jednak wstydzą odrzucenia. Ten męski kompleks: „one mnie nie chcą”,”one chcą tylko pieniędzy”, „nie dostaję tego na co zasługuję” zżera. 

Ci najbardziej wkurwieni i zalani przez żółć wypowiedzieli wojnę kobietom. Czują się wykluczeni z dymania. Czują się wykluczeni z miłości. Czują się wykluczeni z relacji. 

I wtedy rodzi się Klaudiusz.

To było trzy lata temu. 

Mirek z Wykopu, gdzie jestem rak contentem (pozdrawiam serdecznie mirki, nie lubcie mnie dalej i piszcie o tym długo i namiętnie) janusz_pol, założył na Tinderze fałszywe konto, którym chciał udowodnić Polkom, że z nich interesowne szmaty. 

Bóg stworzył ziemię, a Janusz stworzył Chada, czyli przeraźliwie przystojnego mężczyznę o wzroście powyżej 180 cm, dla którego kobiety są jak materace, materace się dmucha i kobiety się dmucha. Chad nazywał się Klaudiusz. 24 lata, Akademia Leona Koźmińskiego, ciemne włosy i sześciopak, w którym ja, facet, się zakochałem, a co dopiero te biedne dupy. Bo Klaudiusz był stworzony do tego, aby dziewczętom spadały majtki, jest tak cukierkowaty, jak aktor z produkcji TVN albo depilator Krawczyk, jest tak śliczny, że ani chybi łka, kiedy rozmaże mu się makijaż.

Oto Klaudiusz. Screen: Wykop A o to mięśnie brzucha Klaudiusza. Screen: Wykop

I aż żal rozwiać złudzenia, że to nie żaden Klaudiusz, ani chociaż Kazimierz, Czesław czy Zenek, tylko Flamur Ukshini, model z Kosowa. 

Z Klaudiuszem (Flamurem) chciało się w sumie umówić ponad 600 kobiet, choć lepszym określeniem byłoby chyba ‘młodych dziewcząt’. On zaś traktował je, jak komornik migającego się dłużnika. Umawiał się z nimi i nie zjawiał na spotkaniu. Wyzywał od najgorszych, a one dalej go chciały, dalej pragnęły i dalej o nim marzyły, co Klaudiusz regularnie prezentował użytkownikom Wykopu. 

Próbka niepowtarzalnego uroku Klaudiusza:

Gabriela: Czy mogę normalnie bez tych wszystkich ceregieli po angielsku?

Klaudiusz: what u mean kurwo jebana

Gabriela: ?

Klaudiusz: dobra koniec tej szopki. Chcesz się spotkać?

Gabriela: boze Ale się zgubiłam

Pewnie

Chyba potrzebuję wyjsc z kims nowym

Klaudiusz rozmawia z kobietami. Screen: Wykop

Dziewczyna 1: Jesteś? Czekam na Ciebie już pół godziny. 

Klaudiusz: To czekaj jeszcze idiotko

Dziewczyna 2: Serio? Nie spotkałeś się ze mną bo było ci zimno?

Klaudiusz: Kurwa

Cieplutkie łóżeczko > dziewczyna

Musisz znać swoje miejsce

I muszę niestety z niechęcią przyznać, że głosy w stylu: „Sukces mirka z Wykopu. Odkrył, że w aplikacji, gdzie liczy się wygląd, kobiety patrzą na wygląd” nie do końca zrozumiały o co w tym buncie chodzi. Wielu mężczyzn bowiem perły dowcipu Klaudiusza doceniło i na jego „geniuszu” się poznało, twierdząc, że cała akcja pokazuje nieuświadomionym samcom hipokryzję kobiet. 

Bo jaka jest oficjalna narracja kobiet?

Że co się liczy?

Dobry charakter się liczy. 

Serce się liczy. 

Czułość się liczy. 

Opiekuńczość się liczy. 

Poczucie humoru się liczy. 

A tu? 

Chuja tam chuja, penga i sześciopak się liczy. Upadają pozory, hipokryzja jest naga.

Bo gdy facet ocenia kobietę pod kątem wyglądu i na wyglądzie kończy to cham i mizogin. Kobieta może, zaś, sprowadzać go do kawału mięcha i aby dorwać to mięcho i pożuć, gotowa jest na upodlenie i upokorzenie. Bo  kobiety na portalach randkowych mogą kłamać, oszukiwać, stosować filtry, wykorzystywać mężczyzn. A mężczyźni robić tego nie mogą, bo wtedy „ranią kobiety i wykorzystują ich naiwność” i zostaną napiętnowani.  

Jak to powiedział jeden z bohaterów mojej książki „# To o nas”, postać oślizgła i antypatyczna, jak sałatka kurczak premium w McDonalds:


– Dziewięćdziesiąt pięć procent kobiet ma wbite od dzieciństwa przez matki, że facet musi mnie mieć kasę, więc one mordują się, by wyglądać superplastikowo – ciągnął z wyrazem skrajnego oburzenia na twarzy.  – Doczepy. Silikon. Kwas. Bo to sprawi, że ich szansa na złapanie frajera rośnie. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent z nich nie ma żadnej moralności. Udają wściekliznę pizdy w momencie, kiedy może się to im opłacić – wycedził i znowu potarł nos. 


– Kobieta nie jest zdolna do miłości, kobieta wybiera tego, kto najlepiej zaspokoi jej potrzeby, a jeśli pojawi się inny, który może zaspokoić je lepiej, to pójdzie do niego. Chyba że nie będzie jej chciał. Wtedy zostanie przy starym chłopaku bądź mężu, ale zrobi to tylko z rozsądku. Czysta biologia, wszystko dla przetrwania gatunku.


A Chad, taki jak Klaudiusz, ma wszystko. Dlaczego ten chuj ma wszystko? To według wkurwionych proste. Bo samice gatunku ludzkiego są głupie. Tylko dwa typy kobiet istnieją: Matka Boska i suka – a pomiędzy nimi nic nie ma. 

Alpha fucks, beta bucks

W tej męskiej wizji świata: „alpha fucks, beta bucks”. Do seksu, jest umięśniona alfa, która chwyci je za włosy i przechyli do człona, a one będa zachwycone, połykając. Do związku jest zamożny, dobrze ogarnięty zawodnik, którego można jednak odpowiednio ustawić. Reszta jest nieprzydatna, biologia bowiem dowodzi, że kobiety są niebywale wybredne, jeśli chodzi o materiał na potencjalnego reproduktora. 

Ten z lewej do seksu. Ten z prawej do związku. Reszta jest niepotrzebna. Odrzucenie

I wiele osób mocno się tu oburzy, poprawność polityczna w końcu każe mówić, że kobiety są cudowne i niepokalane, a faceci to zjeby, ale… jest w tym wszystkim też sporo prawdy. 

Tak samo jednak jak w tezie, że przecież my, faceci, również dzielimy kobiety na te do łóżka i na te do związku.  

Mężczyźni boją się odrzucenia

Paradoksalnie, to odrzucanie kobiet bierze się z lęku przed byciem odrzuconym właśnie. Bo jestem nieśmiały. Bo nie mam gadki. Bo nie mam zasobów. Coraz więcej mężczyzn czuje, że świat się do nich wypina pewna częścią ciała i w tej dupie można się tylko urządzić. 

Odrzucenie rodzi nowe typy faceta: incela, narcyza, nuworysza i zgorzkniałego, plującego jadem trolla.  

Nie konsumuję tak jak powinienem konsumować. Odrzucenie. 

Suki z instagrama ubrane w filtry kuszą. Ale można je tylko lizać przez szybę i składać hołdy. Odrzucenie.

Jakieś beztalencia robią karierę. Ja powinienem ją robić, ja na to zasługuję. Odrzucenie.

Jakbym miał hajs to by nie miało znaczenia jak wyglądam bo wtedy byłbym nie gruby, ale interesujący. Odrzucenie. 

Jakbym miał roleksa na przegubie i chociaż mustanga w garażu to byłoby inaczej. Odrzucenie. 

Żona mnie nie rozumie, tylko mendzi, pierdzi i zawraca głowę. Odrzucenie. 

Dzieci mnie nie słuchają, tylko wołają: daj, daj, daj. Odrzucenie. 

Nawet jeśli taki zawodnik odnosi sukcesy z kobietami, to wcale nie przynosi mu to spokoju.

W swoim życiu widziałem wielu mężczyzn, którzy o 3 rano snuli się po mieście zastanawiając: gdzie można jakąś padlinę dopaść, aby wieczór nie był kompletnie skopany? A kiedy już dopadli, to w mig tracili zainteresowanie. 

Dlaczego? 

Bo taki typ myśli: jeśli kobiecie na mnie zależy, to znaczy, że jest głupia. Dała się nabrać! Bo jak może jej zależeć na kimś kto jest taki chujowy jak ja? Jak mnie jednak ktoś odrzuca, o, to znaczy, że jest mądry i taką osobę należy gonić i ścigać. Tyle, że znów kółko się zamyka, jej upolowanie sprawi, że ten zawodnik straci swoją ofiarą zainteresowanie. 

Jak facet uważa, że jest gówno warty to i stado wychudzonych modelek Victoria Secret przewalających się mu przez łóżko nie pomoże. To oczywiście zabija wszelkie relacje. Kobieta, która wejdzie w taki układ, może wyjść tylko poobijana albo rozbita. 

Nawet jeśli taki typ się dorobi i będzie miał wszystkie atrybuty sukcesu o których marzył, to ciągle będzie nieszczęśliwy. 

Bo zakłada, że jeśli kupię drogi samochód, że jeśli będę miał drogie ciuchy, jeśli będę miał drogi telefon i drogie buty, to ludzie będą mnie podziwiać, ludzie będą mnie szanować. 

I w oczach innych będzie cały czas szukał tego podziwu. Taki mężczyzna nie może zaznać spokoju, nie może zaznać radości, cały czas się miota, dbając o swój wizerunek, wizerunek jest wszystkim.

Na jakim etapie życia jesteś?

Współczesny świat jest, że posłużę się zwietrzałą nowością, miejscem, gdzie dużo możemy obejrzeć, dużo możemy polajkować, ale żyjemy w niespełnieniu. I trudno to niespełnienie zaakceptować. 

Nie każdy sięgnie po supermodelki. 

Nie każdy sięgnie po wielkie pieniądze. Więcej niż 10 tys. zł zarabia zaledwie trochę ponad 6 proc. pracujących, więcej niż 20 tys. – 1 proc.

Nie każdy ma 180 cm wzrostu. 

Nie każdy ma wielkiego pisiora jak w pornosach. 

Nie każdy zrealizuje swoje marzenia. 

Dorosłość polega na tym, że się z pewnymi niedoskonałościami świata się godzimy. 

Kobiety są, jakie są. Mają zalety, mają wady. Innych jednak nie ma. Jeśli je tylko odrzucasz, jeśli nie widzisz w nich niczego dobrego, to zostaje ci tylko postawa wyższościowa, przeświadczenie, że nie są ciebie godne. To rodzi gorycz, samotność, żółć, którą można pluć w internecie. 

Jeśli uważamy, że świat jest chujowy, bo nie mamy jachtu, nie mamy bentleya, nie mamy tłumu modelek, a inni mają, choć im się nie należy, no to przejebane. Nie ma po co żyć. 

Zostaje tylko alko i dragi. 

Tyle, że życie również mija szybciej niż nam się wydaje. 

Jakiś czas temu oglądałem dość trafny rysunek przedstawiający cykl życia mężczyzny i to jak zmieniają się nam priorytety. 

Jak wygląda cykl życia mężczyzny?

Na początku jest seks, seks, seks. 

Później: seks, seks, pieniądze, seks. 

Następnie: pieniądze, pieniądze, seks.

To przechodzi płynnie w: pieniądze, pieniądze, pieniądze.

A jeszcze później w: siku, siku, siku, gdzie tu jest, kurwa, jakaś toaleta???

A później to jest już zgon. 

Zmierzam do tego, że jeśli nie potrafimy się pogodzić ze sobą, ze swoimi ograniczeniami, z ograniczeniami świata, jeśli odrzucamy jakiś etap swojego życia, nie potrafimy go wykorzystać, to już do niego nie wrócimy. Będzie pozamiatane. 

Na koniec

Kobietom żyjącym w  plastikowym świecie złudzeń z instagrama i z only fans nie są potrzebni mężczyźni. Bo nie potrafią im zaufać. Nie potrafią w nich uwierzyć, w każdym widzą kłamcę. Mężczyźni to tylko banknoty, które mogą dostarczyć. 

Mężczyznom, którzy płacą, nie są potrzebne kobiety, bo w każdej widzą dziwkę, kurewkę, a jednocześnie – paradoksalnie – marzą aby je mieć. I nigdy mieć nie będą. 

Adres email:

Obserwuj

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on February 28, 2021 04:00

February 14, 2021

Czarna strona związków. Podłe, plugawe, toksyczne rzeczy, które sobie robimy i których nie żałujemy TYLKO DLA DOROSŁYCH

Seks przestaje jarać po roku związku. To badania na kobietach. U facetów byłoby jeszcze krócej. Tu często jest miłość do pierwszego włożenia. Hype nowości związany z nową osobą kończy się po góra dwóch latach. 

Zostaje czterdzieści, pięćdziesiąt lat związku. I na czym niby, kurwa, ma go budować generacja egoistów, od dzieciństwa bombardowana komunikatem: ‘Ja jestem najważniejsza.  Ja zasługuję na wszystko!’

Późny kapitalizm, nieustanne dogadzanie sobie, nieustające przekonywania, że każda nasza aktywność jest doskonała. Że przecież świat, horoskopy, Instagram, wróżki, memy i Halinka z księgowości mówią mi, że zasługuję na idealną miłość, kwiatki i jednorożce. 

No to teraz będzie, kurwa, niespodzianka. 

Burn, motherfucker!!!

Dzisiejsze związki po pięciu, dziesięciu latach są często tak puste jak modelki na Insta i tak prawdziwe, jak ich usta. Udający szczęście w sieci nieszczęśliwi ludzie, których obserwują inni nieszczęśliwi ludzie, zazdroszcząc tym pierwszym szczęścia. Bo przecież widzą je na ekranie komórek i komputerów!

Czy może być coś bardziej zjebanego? 

Ludzie nie chcą być szczęśliwi. I nie lubią tych, którzy sobie ogarnęli życie

Napisał do mnie T. 

Napisałem do ciebie bo mi się ulało. Jeśli udostępnisz ten list to od razu zaznaczę że wszystkie historie tu przytoczone są niestety prawdziwe. Czasem będę zadawał pytania, na które nie mogę znaleźć odpowiedzi. 

Jestem chwile przed 40 mam znajomych po 30 przed 40 i trochę po. I to co się obecnie odpierdala w związkach to jest totalny dramat. Sam mam żonę i 2 synów żeby była jasność. 

Jakiś rok temu usiedliśmy z moją żoną i szczerze pogadaliśmy, o nas. Zakopaliśmy złe rzeczy i doszliśmy do porozumienia. To był też moment gdzie spojrzałem na inne związki inaczej. Nagle się okazało, że jak tobie wychodzi i się tym cieszysz, nie wszyscy mają ochotę tego słuchać.

Część znajomych T. odpadła, bo kiedy okazało się, że nie narzeka się już na innych, na związek, to nie ma o czym gadać. Inni po prostu obrazili się i zaczęli zazdrościć mu życia.

Nie chcieli poprawić swojego. Chcieli, żeby wszyscy dookoła mieli tak samo chujowo. 

Schemat jest jeden: On za mało pomaga. Ona się czepia, oboje o tym pierdolą przy stole. Przerywają sobie, odwracają się, gdy to jedno zaczyna mówić itp. Mam kumpla i mu mówię pogadajcie tak szczerze ustalcie granice. To wraca i mówi że chuj z twoimi radami, cały weekend nie gadaliśmy tak się pokłóciliśmy. Okazało się, że żadne nie chciało nic zmienić, oboje chcieli tylko ugrać coś dla siebie. 

Ta generacja nie ma bowiem w sobie umiejętności kompromisu. Ma za to w sobie wielkie pokłady manipulacji. A przecież aplauz w dzisiejszych czasach jest prosty. Wrzucasz posta: ***** *** i słyszysz ‘słusznie prawi’, ‘polać mu, ‘jesteś taki mądry!’ I sypią się lajki. Jeden za drugim. 

Jednak w realu takie proste triki nie mają szansy. 

– Wrzuciłam kotka na Fejsa. Miał 26 lajków.

– No fajnie, a gdzie obiad? 

Jak rozpadają się związki

Etap pierwszy, nadchodzi zimna królowa długoterminowych związków: obojętność. A za nią jej najlepsza kumpela: zdrada.  

Zdrada jest tak powszednia i myślę sobie, że kiedyś wszyscy spotkamy się w jednym hotelu, tylko każdy z innym partnerem. 

Przypadek 1. 

Kolega autora listu, pan J, został złapany na zdradzie i to takiej poważnej. 

Spotkanie w czwórkę. Pan J, jego wkurwiona żona, kochanka i jej mąż. Było grubo, ale… doszli do porozumienia. 

Pan T pyta później pana J: 

– Żałujesz?

– Nie! absolutnie, żałuję, że się wydało. 

– To czemu do niej nie odszedłeś? 

– Po chuj mi te problemy. Przecież po jakimś czasie byłoby tak samo.

Myślę sobie, kurwiarz z niego, ale sprytny. I myślicie że on się zmienił? Absolutnie. Żona go bardziej pilnuje a on bardziej kombinuje. Pewnie chcecie zadać mi pytanie czy coś z tym zrobiłem? Nie, ponieważ ona go też zdradza. 

Zdradza go, nienawidzi go, ale uważa że jej mąż jest jej. I żadna pizda go nie odbierze. 

Uważam, że głównym powodem, dla którego moje pokolenie się nie rozwodzi a trwa w toksycznych relacjach są zobowiązania (kredyty, podział, majątku, dzieci) oraz strach przed materialnym pogorszeniem jakości życia. 

Zabawne? Nie. To życie

Przypadek 2.

Małżeństwo B i S. Dziecko pojawiło się szybko, kiedy mieli 20 lat, dotrwali razem do 40 – ki. On pracował za granicą, sporo odłożył, sporo pożyczył – 300 tys. zł, postawili duży dom. 

Brzmi jak stabilizacja, prawda? 

Ale stabilni będziemy w trumnie. 

Ich córka w tym roku kończy 17 lat. Matka postanowiła jej zrobić prezent, oznajmiła że ma dużo młodszego faceta, na dodatek  z dzieckiem i żoną. 

Co dalej? 

Córka powiedziała ojcu.

Ojciec przybiegł do żony, gdzie usłyszał na wstępie, że jak będzie się sadził to mu założy niebieską kartę.

Córka przez matkę została nazwana zdrajczynią. Wiem, wydaje ci się że to jakieś patusy. NIe. To normalni ludzie. 

Ojciec załamał się (bo kredyt i w ogóle podobno ją kocha) Ona spierdoliła mieszkać do rodziców. I teraz najlepsze: żona tamtego młodego złamasa nic nie wie. Ja to wiem, choć nawet ich nie znam. Pół miasta to wie. A ona nie. 

Kompletnie zatraciliśmy jakiekolwiek poczucie wartości i odpowiedzialności. Staliśmy się obojętni i z brakiem empatii robimy sobie rzeczy podłe. I ok ja jestem w stanie zrozumieć że możemy przestać kogoś kochać. Ale szmacić go? Po co? 

Skoro wszystko się wypaliło, skoro nic nie zostało, to po co w tym trwać?

Ludzie nie chcą aby łuski spadły z oczu. Świat w którym żyją jest mierny, ale oni do tej miernoty się przyzwyczaili. 

I później tylko dzwoni przyjaciółka do przyjaciółki i kwiczy: 

– On jest chujowy. 

– To się rozstań. 

-Ale nie mogę, dzieci, mieszkania, praca….

– To się nie rozstawaj. 

– Ale on jest taki do kitu (albo ona to taka suka). 

Kobiety szukają kogoś, kto ich ocali. 

Mężczyźni szukają rozrywki. 

Anatomia zdrady

Jak zapytasz kobiety kim jest facet, który zdradza to odpowie ci że kurwiarzem – oczywiście, ale jak spytasz tej samej kobiety dlaczego kobiety zdradzają to powie ci że są nieszczęśliwe. I te nieszczęśliwe kobiety zdradzają z kim? Kobiety nie potrafią zrozumieć jednego że każdy facet który ma rodzinę a zajmuje się kochanką jest słaby, nie ważne co opowiada i obiecuje. Wszyscy faceci których znam chodzą na bok tylko po jedno, po dupę, reszta to rzeczy, które muszą powiedzieć żeby tą dupę dostać. 

Facet, który nie potrafi ogarnąć swojej kuwety na pewno nie ogarnie twojej. Nie ogarnia swojej dwójki dzieci i żony? Na bank nie ogarnie jeszcze twojej dwójki i kolejnej partnerki. Nigdzie nie odejdzie bo jest kurwa tchórzem, który chce się tylko zabawić. 

Kiedyś faceci jeszcze udawali że odejdą od żony, teraz nauczyli się gadki w stylu gdybyśmy mogli to ja bym dla ciebie to i to. Te wiadomości w stylu Jak ja bym był na jego miejscu to na pewno bym cię tak nie zostawił. I te wszystkie idiotki w to wierzą, czasem nawet latami. Na początku chwilowo myślą że w końcu ktoś zwrócił na nich uwagę a później nie przyjmują do wiadomości że facet okazał się zwykłym chujem. 

Zaczyna się niewinnie, spacery, kawa, seks w hotelu. Po jakimś czasie ona już nawet nie wie czemu klęka w tym hotelu ale jednego jest pewna że nie jest szczęśliwsza. On po jakimś czasie się nudzi, dostał wszystko co chciał ale od czasu do czasu napisze pościemnia i wyprosi jakieś dymanko, bo przecież jest “przyjacielem”. 

Zwykłe życie toczy się normalnie, mąż/żona nieświadomi że są zdradzani a ci kurwa nieszczęśliwi latają po hotelach. 

Ta historia też jest prawdziwa, wylała się jak szambo, a sami zainteresowani bardzo długo dziwili się że najbliżsi mają ich za zwykłych emocjonalnych patusów. 

Czemu nam nie wychodzi?

Skoro związek nie wychodzi, romans nic nie daje, to jak wypełnić pustkę? 

Tabletki na ból. Napoje na chwilowe szczęście. Chajzer podrzuca Vizir. 

Cały czas myśląc o wrażeniu, jakie wywołujemy. Gdzie wszystko jest rekwizytem w naszym scenariuszu idealnego życia. Gdzie inne osoby są nie po to, aby z nimi spędzać czas, ale po to, aby dodawały nam blasku. 

Rywalizacja i wyścig. A w zamian konsumpcja. Bo najbardziej liczy się to, co można kupić i pokazać. Bo rzeczy mają przykryć skowyt i poczucie bezsensu. 

A inni mają nam zazdrościć. 

Kobiety czują się zaniedbane i za mało kochane, faceci zaś czują się przy swoich partnerkach za mało męscy. 

Tak niewiele trzeba by kobieta poczuła się dobrze, dlaczego tego nie robimy? Nie widzę dla nas ratunku. 

Kobiety rozróżniają proporcje jak facet ma szersze barki niż biodra to jest dla nich męski fizycznie, resztę sobie dopowiedzą. Nie ma znaczenia czy ty jesteś na masie czy na rzeźbie, czy w martwym podnosisz 100 czy 200 kilo albo że zrobiłeś całego czy pół ironmana. Wystarczy że mocno przytulisz a ona będzie uważała że jesteś najsilniejszy na całej osiedlowej siłce. 

Jak dodatkowo powiesz że ma dziś ładną fryzurę i podasz ręcznik jak będzie wychodzić z wanny to będziesz miał pewnie dobry seks. 

Ostatnio całkiem nieświadomie otworzyłem się na kobiety w moim towarzystwie. Podawałem płaszcz koleżankom z pracy jak wychodziły do domu, czasem zwróciłem uwagę na to że pofarbowały włosy albo zapytałem co u nich, jak minął im weekend a jak opowiadały to słuchałem. I wiesz co? one mnie pożerały wzrokiem, nie wiedziały co się dzieje ale na ich twarzach była radość. 

Moi koledzy najczęściej są znudzeni swoimi życiem seksualnym, niektórzy nawet otwarcie mi mówią że chcieliby spróbować czegoś nowego, poswingować albo spróbować z facetem. 

Niepotrzebnie szukamy bodźców, a wystarczy tylko uporządkować życie obok siebie i je zaakceptować.

Czym więcej widzę tych pięknych ale sztucznych kobiet na insta (i tu nie chodzi o botoks i silikon, one poza ciałem nie stwarzają wokół siebie żadnej historii), tym bardziej cenię sobie naturalność i niedoskonałość. 

Ostatnio nawet podziękowałem mojej żonie za to, że potrafi: założyć dresy i zwykły t-shirt, bez makijażu i z kubkiem herbaty normalnie ze mną pogadać. W sieci nie udaje nikogo innego. Jak wychodzimy na imprezę mogę zrobić WOW jak wyjdzie z łazienki. 

Bo teraz kobieta non stop musi być przebrana, musi w pełnym makijażu robić zakupy w biedronce i codziennie w innej stylówce od Zary, odprowadzać dziecko do szkoły. Tylko po co? Kobieta w moim wieku żeby zwrócić moją uwagę nie musi być piękna, to nie podstawówka, musi mieć klasę i wyczucie dobrego smaku. 

T. przyznaje, że robił w swoim życiu rzeczy, z których nie jest dumny. 

Doszedłem jednak do momentu gdzie zrozumiałem że jedyne czego potrzebuje to więcej wewnętrznego spokoju. Muszę postarać się wychować moich synów na normalnych ludzi, co obecnie nie jest takie łatwe. Skupić się na najbliższych a nie na sobie. Dawać i dopiero oczekiwać. Żyć w harmonii z tym co mam, a mam wiele. 

Wszystkim twoim czytelnikom życzę tego samego, by odnaleźli spokój i zaczęli się szanować, a jak to mają to niech o to dbają.

Na koniec

Wiele osób przeczytawszy tego posta uzna, że jak zwykle przesadzam. Nie. To, co czytacie, to historie waszych sąsiadów, waszych kolegów i koleżanek z pracy. W świecie, w którym prawie co drugie małżeństwo kończy się rozwodem. 

Część osób z kolei się ucieszy. Bo przecież zdemaskowanie pustki i hipokryzji innych powoduje, że czujemy się lepsi. 

Ale zastanów się: czy ty też nie masz czegoś na sumieniu?

Adres email:

Obserwuj

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on February 14, 2021 04:08

February 8, 2021

Jak poznać faceta w popieprzonych czasach, czyli kilka rad, których żaden facet Ci nie powie

„Kiedy stwierdzasz: a jebał to pies, gorzej nie będzie. Chyba”

„Piotrze Ce,

powiedz Ty mi proszę, dlaczego wy jesteście takim zjebanym gatunkiem? Co do cholery jest z Wami nie tak? Wydajesz się być całkiem dobrym psychologiem, więc może Ty mi to jakoś wytłumaczysz, albo chociaż rozrysujesz.

Moje pytanie brzmi: dlaczego w tym pieprzonym mieście nie ma facetów, którzy nie boją się zaryzykować i zaangażować w coś więcej niż tylko „aby do pierwszej penetracji”? 

Z góry mówię – ja męża nie szukam, dzieci mieć nie chcę, stawiam aktualnie na karierę zawodową i chyba całkiem nieźle mi idzie jak na mój 28-letni żywot na tym marnym świecie. 

Jestem niezależna, mam swoje mieszkanie, umiem jako tako panować nad swoimi emocjami (wiem, z ust kobiety to brzmi jak kłamstwo, ale wierz mi, że tą umiejętność zawdzięczam właśnie swojej pracy), a jeśli chodzi o wygląd, to znajomi płci męskiej oceniają mnie między 7-8/10, więc chyba też nienajgorzej. 

Nie jestem typem atencjuszki, nie mam na to po prostu czasu. Rozumiem, że facet musi mieć swoją przestrzeń, bo ja mam dokładnie tak samo. 

Zimną suką muszę być w robocie, więc jak wracam do domu, to nie mam ochoty na żadne gierki. Chciałabym tak normalnie, po ludzku, spotkać się z kimś te dwa razy w tygodniu, obejrzeć film, wypić wino, ugotować komuś obiad, porozmawiać o rzeczach ważnych i tych bez znaczenia, a potem pójść do łóżka. Czy to tak wiele?

Raz usłyszałam, że facet nie chce się już ze mną spotykać, bo go przerażam swoją zaradnością i czuje się przy mnie gorszy. A uwierz mi, ja nie z tych, co koło w samochodzie same wymienią i kran naprawią. I doskonale wiem, że męskie ego trzeba czasem popieścić. Innym razem dowiedziałam się, że jestem zbyt pewna siebie i on nie może dominować. 

No do cholery jasnej, to mam udawać sierotkę Marysię co się własnego cienia boi, żeby tylko męskiego poczucia wartości nie utrącić? Gdzie tu sens, gdzie jakakolwiek logika?

O tych mniej lotnych „przypadkach” to już w ogóle nie wspominam, bo szlag mnie trafia jak ktoś ma IQ na poziomie szczotki do WC. Więc jak już się trafi kumaty i niejagorszy wizualnie, to wiem, że zaraz mi przeciąg w mieszkaniu tylko zrobi jak będzie ode mnie uciekał. 

Żeby nie było – lubię swoje życie i jestem szczęśliwa. Ale czasem człowiek po prostu potrzebuje drugiego człowieka. Więc ja Cię proszę, Ty mi powiedz co ja robię źle i co jest ze mną nie tak, że wszyscy przede mną spierdalają jak foliarze przed szczepionkami.

Będę bardzo, ale to bardzo wdzięczna

-M. (listy do Czarnego na pokolenieikea.com)

PS – Aktualnie moja teoria jest taka, że to musi być klątwa rzucona przez Cygankę, co nie chciałam, żeby mi powróżyła jakieś 6 lat temu”

O sztuce gotowania obiadu

W tych trudnych i pełnych niepokoju czasach potrzeba nam wszelkich dobrych wiadomości i nieustannego pocieszenia.

Darujmy sobie więc dwie oczywistości. 

Pierwszą, że czym bystrzejsza jest kobieta, czym większy sukces w życiu odniosła, tym trudniej jest jej znaleźć mężczyznę. 

Bo pani szuka wówczas pana na swoim albo wyższym poziomie, a tacy zazwyczaj są już zajęci, bądź są zajęci robieniem kariery, więc na jedno wychodzi. 

Po drugie, bo generalnie zaimponowanie takiej kobiecie jest nieco trudniejsze. Nie złapie się raczej na kolekcję resoraków, opowiadane późno w noc historie o przewagach nad pozostałymi użytkownikami siłowni również mogą nie odnieść skutku, nie sprawdzi się też kolekcja slipek od Tommy’ego. Prędzej już to co pod slipami.  

Koleżanka pyta co robi źle, ewentualnie jakie triki, zwody i metody wyciągania podbierakiem z wody ma zastosować, aby tego zawodnika spotkać. 

Aby z „kimś te dwa razy w tygodniu, obejrzeć film, wypić wino, ugotować komuś obiad, porozmawiać o rzeczach ważnych i tych bez znaczenia, a potem pójść do łóżka”.

Tu sarkastycznie znów chciałem zauważyć, że to co koleżanka wymieniła to nie jest „tylko”, to jest „aż”. Bo i porozmawiać i pójść do łóżka to już brzmi prawie jak niezły związek. Ale się powstrzymałem.

Jakby mi jednak ktoś przyłożył pistolet do łba i powiedział, Czarny teraz się tu pojawi twoja odpowiedź, albo twój mózg, to bym powiedział, coś takiego. 

Po pierwsze, zastanów się po co ci ta osoba w życiu?

Ja wiem i rozumiem, że ludzie dzisiaj mają tak, że liczy się JA, JA, JA. 

Zamiast relacji, jest konsumpcja.  

A miłość jest do pierwszego włożenia.

W ogóle jeśli ktoś by mnie zapytał co charakteryzuje dzisiejsze relacje to bym odpowiedział, że pustka podlana lękiem. 

Ale tak między nami, Halina po co ci naprawdę jest ten zawodnik? Jako ozdoba? Jak stolik? Jako robot? Jako produkt, który ma mieć pewne funkcje? Jako chodzący wibrator?

A ty chciała byś być potraktowana jako fast food z orgazmami? Dodatek do życia i do kariery? 

Chcesz związku czy eventu?

Chcesz kogoś kto dojdzie ci na plecy i wyjdzie, czy kogoś kto cię przykryje kołdrą w nocy? 

Po drugie, nie ma regularnego seksu bez zobowiązań

My mężczyźni jesteśmy tępi, ale ten specyficzny gatunek, który wybrałaś sobie na celownik, bo nie jesteś głupia i sama nie chcesz głupiego faceta wie już dobrze, że dla kobiet ma seksu bez zobowiązań.

I teraz będzie niespodzianka. 

Dla nas też nie ma regularnego seksu bez zobowiązań. 

Wiem, że ten idealny ma pojawić się w chałupie, rzucić na ścianę, zerwać tę starannie wyselekcjonowaną bieliznę, zanurzyć się szaleńczo i dziko, później powtórka w kuchni, gdzie leżysz na blacie, upaprana w mące, a zakończyć związana w sypialni przy dźwiękach Netfliksa i otwieranego korka od proseczko. 

I wiesz co? My mężczyźni jesteśmy tak skonstruowany, że takie eskapady to chętnie, jak armia czerwona na Berlin w 1945. Ale najdalej po trzecim razie, chcemy je już odbywać z nową kobietą. 

Jak mamy oglądać w niezobowiązującym układzie tylko cycki, to niech to będą cały czas nowe cycki. 

Sama zumba w sypialni szybko się nudzi. Jezus, Maria brzmię jak baba – zastrzelcie mnie.

Po trzecie: za seksem biegać już nie musimy  

Uprzedzam fakty, bezlitośnie i nielojalnie dla rodu męskiego za co mnie czekać będą nieprzyjemności, łącznie z utratą narożnej szafki na siłowni, ale mimo to wyznam.  

Były w moim życiu trzy wynalazki, które witałem z wielkim ukontentowaniem: nowoczesne narzędzia dentystyczne, rozwój współczesnej sztuki bieliźniarskiej oraz równouprawnienie.

To trzecie zapewniło nam morze absolutnie łatwego, bezproblemowego bzykanka.

Widzisz moja droga mężczyźni nauczyli się, że za seksem biegać już nie trzeba. Zawsze się jakiś znajdzie. Ba doszliśmy do czasów, że nawet jak jedna nie da, to inna ją z tego łóżka wykopie, aby tylko tą poprzednią zastąpić.

Ciutkę się więc rozkaprysiliśmy. 

Jak to niezbyt pięknie, za to prawdziwie powiedział bohater mojej książki „# To o nas”: 


„Wiesz, co odpisał mój kumpel lasce, która na Tinderze zaproponowała mu kawę?”.


„Że się zgadza?”


Suchy pisze: „Ni chuja. «Jaka kawa? Mnie się bzykać chce. Na kawę nawet nie jadę»”


Innymi słowy same sobie robicie konkurencję i to dość brutalną. 

Co się robi w przypadku dużej podaży? 

Trzeba się na rynku wyróżnić. Co za tym idzie: nie szczuj dupą. Nie przekupuj seksem. 

I wiem i się orientuję, że dzisiejsza netetykieta po kilku godzinkach rozmowy obejmuje zaklęcie „pokaż cycki”, po którym co najmniej bluzka powinna być uniesiona do góry, a w bardziej zaawansowanych relacjach (trzy godzinne przekonywanie: jesteś taaaaaaka piękna jak elektrownia Ostrołęka), stanik powinien spaść. 

A w dużym mieście seks na trzeciej randce to już właściwie tylko z zakonnicami, bo wszystkie inne dają wcześniej. 

Ale my faceci mamy coś takiego, że kobiety sobie klasyfikujemy. Tak z grubsza na dwa rodzaje. Na seks. I na związek. 

Te na związek trzeba upolować. Tak, aby na koniec dumie taką fokę zaprezentować: o zajebistą sztukę sobie znalazłem! Fajna nie? ONA JEST INNA!  A teraz się od niej odpierdolcie bo zabiję. 

Po czwarte – zacznij od rozmowy

Ja już kiedyś napisałem, ale powtórzę: 

Na pytanie, gdzie można kogoś poznać, odpowiadam w dupie. Poznawanie ludzi to nie kwestia miejsca, tylko kwestia nastawienia. Otwartości

Mężczyźni lubią uczestniczyć, lubią coś robić, lubią być w ruchu. 

Kleić samoloty, wspinać się po górach, reperować, podróżować, dyskutować o tym wszystkim na grupach etc. 

Czyli żeby kogoś w miarę racjonalnego poznać trzeba do takowego uczestniczenia się przyłączyć.

I wiem, że rada ta jest nieco kulawa, ale wiem też jedno: najtrudniej jest kogoś spotkać siedząc w domu i patrząc tępo w komputer.

Po piąte: daj się mężczyźnie wykazać. 

Niech przyniesie, niech powalczy, niech otworzy drzwi, niech kurwa zapłaci w tej knajpie, niech pokaże jaki jest męski.  Nie ścigaj się z nim. Nie rywalizuj z nim. 

Pokaż mu, że jest do czegokolwiek potrzebny. Powiedz czasami i żadna panda nie zakwili od tego: jesteś taaaaaaki mądry. Że to staroświeckie? Może. 

Ale facet ma coś takiego wdrukowane, że chce swoją kobietą opiekować. 

A ty na koniec też chcesz mieć kogoś przy kim na moment możesz zdjąć maskę zimnej suki i pokazać, że bywasz słaba.

Adres email:

Obserwuj

 A jak ktoś chce się dowiedzieć czegoś więcej o współczesnych relacjach….

Zrzut ekranu 2019-02-27 o 00.14.37

Książkę w formacie pdf, można ściągnąć stąd. 

A jak ktoś woli epub, to zapraszam tutaj:

https://bit.ly/2UXIyRs

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on February 08, 2021 10:43

January 31, 2021

Jeśli niczego nie zmienimy, skończymy w rezerwacie, z GPS na szyi i z tabliczką: ‘Samiec polski, nie dokarmiać’

Zanim zacznę, uprzedzę: mam wiele wad, ale jedną z nich jest to, że nie lubię pozerów i skurwysynów. 

Oglądam relację na Insta pana T, ponoć jednego z wysoko dziś wschodzących patocelebrytów. Podesłanemu linkowi towarzyszyła rekomendacja, że będzie zabawnie. 

Na relacji ziomeczek cały zaryczany. Pociągając nosem, zaczyna kwiczeć: 

– Zrobiłem głupotę i chciałbym was ostrzec. 

Jak się okazało, rzuciła go kobieta. Również przez Insta.  

– Odpowiadam za jakiś tam błąd z przeszłości – smarcze. – Jeżeli kochacie kogoś bardzo mocno, to nie odpierdalajcie numerów. Głupi mały błąd, lub większy, może bowiem zakończyć waszą relację. 

Z tym byłem się w stanie nawet zgodzić, więc pokiwałem głową, że może źle oceniałem gostka i nie jest wcale takim dzbanem, na jakiego wygląda. Ale nie. Chwilę później dowiedziałem się co chodzi, i – co za tym idzie – ochujałem, postukałem się czołem w lampkę na biurku oraz zamrugałem cztery razy. 

Po kolei. 

Kobieta patocelebryty udostępniła screeny rozmowy tego farfocla z kumplem. Farfocel prosi o „maść na grzyba na kutasa”, gdyż „po ostatniej szmacie coś go swędziało”.

Na pytanie kto mu sprezentował taki dermatofit patocelebryta wyjaśnił, że to podczas seksu z jedną taką małą czarną, którą zaszczycił na zmianę ze swoim bratem. 

„Najpierw ja, później Piotrek ją wziął, ona myślała, że to ja.”

Ostatecznie nie wiedziała, kto ją bzyknął i że było ich dwóch. 

Wiem, że bycie gentlemanem w dzisiejszych czasach jest tak rzadkie, że wiele kobiet weźmie cię już za takiego, jeśli w trakcie robienia loda, uprzedzisz ją, że dochodzisz. Ale gentleman nie dmucha nieświadomej laski na zmianę z bratem. To nie jest dowcipne, to jest zjebane. Moim zdaniem to jest gwałt. Gentelman nie mówi o kobiecie per „szmata”. Wreszcie gentleman nie maże się na publiku, bo dziewczyna go rzuciła, tylko idzie wyjaśnić sprawę z dziewczyną.

Problem w tym, że gentlemani to gatunek na wymarciu. Zastępuje je rosnące grono miękiszonów, jak ten dzban od grzyba. 

Rozmemłane melepety, bez jaj, bez charakteru. Rozedrgane jak meduza na pralce. Nie wiedzą, czego oczekują od nich kobiety, czego oczekuje społeczeństwo, ani nie wiedzą, czego chcą sami od siebie. 

Rozmawiam ostatnio z takim zawodnikiem i pytam: 

Dokąd zmierzasz w życiu? – Nie wiem. 

Co chcesz osiągnąć? – Nie wiem. 

Jakie wartości są dla ciebie ważne? – Nie wiem. Czapkę Icon chce sobie kupić. 

Po co? – Żeby inni zazdrościli. 

Czego oczekujesz od kobiety? – Yyyyyy….

Chcesz tak skończyć?

Jak stać się mężczyzną?

Spójrz. To rozkład czasowy ludzkiego życia. 

To Twoje życie. Co z nim zrobisz?

Jeśli mnie czytasz, to dzieciństwo masz już raczej za sobą. Siedzenie na trzepaku, składanie lego, szarpanie koleżanek za włosy, podwórkowe kluby, plakaty na ścianie, gra w kapsle, rżnięcie w gałę, pomidorowa zrobiona przez matkę. To wszystko jest tutaj. 175 tys. godzin. Mniej więcej połowę naszego życia zajmuje opieka nad zwierzęciem zwanym człowiekiem. Sen. Jedzenie. Pranie. Ćwiczenia. Jazda do roboty i z powrotem. W sumie 325 tys. godzin. Zostaje 250 tys. godzin świadomego życia. Twoja kariera to od 50 do 150 tys. godzin, w zależności od tego, jak bardzo morderczy będzie twój wyścig o pozycję, prestiż i sławę. 

Pozostały czas, to ty. Podróże. Rodzina. Przyjaciele. Wódka przy ognisku. Kąpiele w jeziorze, bez gaci. Dmuchanie glonojadów. Cięcie w Counter Strike’a.

Twój wybór.

Jak to zagospodarować?

Laska w filmie „Chłopaki nie płaczą” powiedział: „Wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście, ważne pytanie”. 

Kłamał. To nie jest jedno pytanie. Są trzy ważne pytania. 

Pierwsze pytanie, to: kim jestem?

Ludzie zachowują się teraz jakby grali w grę komputerową, budując swoje postacie.

Na czym ona polega? Filozof Yann Dall’Aglio uważa, że kobiety i mężczyźni gromadzą coś, co można określić jako kapitał do uwodzenia. Tym kapitałem są ujęcia, które ludzie pokazują na Instagramie czy Facebooku. To, jak ktoś jest umalowany, jaką ma fryzurę, gdzie jedzie na wakacje, jakie ma auto, jakie ma mięśnie, jak robi dziubek. Dall’Aglio sformułował tezę, która bardzo mi przypadła do przekonania, że za chwilę pojawią się serwisy randkowe, które będą mierzyć ten kapitał i przeliczać go na punkty. Tak, aby 87-punktowcy spotykali się z 87-kami, a 40-punktowcy z 40-tkami. 

Tyle, że wszystko w tym świecie, jak to w grze, jest przerobione i wszystko jest fejkiem. Na koniec dnia ktoś patrzy w lustro i się nie poznaje. Bo rzeczywistość nie dorasta do kreacji. I zawodnik zaczyna się wstydzić tego, kim jest naprawdę.

Zapamiętaj: żyje się łatwiej, kiedy twój Instagram jest zgodny z tym, kim jesteś. Kiedy nie musisz udawać kogoś innego. 

Za tym idzie kolejny element: społecznościówki służą głównie do porównywania się. Kto ma większy biceps. Kto ma większego ptaka w gołębniku.

Że to pułapka zrozumiałem kilka lat temu, gdy kumpel z podwórka pokazywał mi Jeepa Cherokee. Za strasznego trupa dał 20 kilka tysięcy. On jednak cieszył się, jak małe dziecko. Prawie skakał do góry. Na taki poziom szczęścia na jakim on orbitował to ja się wzbiłem ostatnio mając lat dziesięć. Wtedy ojciec dał mi od szykowany przez siebie rower, który własnoręcznie odremontował i polakierował. 

I owszem, kumpel później siedział przy tym samochodzie, kurwił straszliwie i cały czas go naprawiał. O to jednak w tym projekcie chodziło. O radość z posiadania, a nie radość z porównywania. Kupił furę nie po to, aby podbijać swoje ego, tylko dlatego, że jarał go dźwięk silnika, kiedy wciskał pedał gazu. Kupił to auto, aby się nim cieszyć, a nie szukać podziwu w oczach innych, czy przeglądać się w ich zazdrosnych spojrzeniach. 

Zapamiętaj: Jeśli chcesz uzależnić swoje życie od porównywania się z innymi, zawsze będziesz nieszczęśliwy. Bo zawsze, zawsze, ktoś będzie miał większego. Żyje się łatwiej, kiedy nie musisz innym czegokolwiek udowadniać. Gdy znasz swoje zalety, oraz rozumiesz swoje ograniczenia. Ten stan to spokojna pewność siebie.

Pytanie drugie: dokąd zmierzam?

Jak facet nie wie, co robić ze swoim życiem, to się wycofuje do jakiejś bezpiecznej skorupy. 

W pracę. 

W świat wirtualny 

Albo w imprezowanie. Jakieś nieustająco zmieniające się lachonki, niekończące się flaszki wódki i przyjaciół na noc. 

Nie wiem, dokąd chcesz iść. 

Może to jest budowanie statków w butelce. 

Może stawianie swojej firmy. 

Może góry i powolna droga na kolejny szczyt.

Może gong motocykla pokonującego kolejną serpentynę. 

Może dom na plaży, gdzieś, gdzie woda jest lazurowa, gdzie kręci się twoja kobieta i twoja mała córka. A może uczucie, gdy niesiesz do łóżka swojego czteroletniego syna. 

Wiem, jednak, że jeśli nie znajdziesz swojej drogi, to na koniec czeka cię wypalenie i pustka. 

Realnych więzi nie zastąpią wirtualne. Porno to nie seks. Ani nie miłość. 

Pytanie trzecie: kogo chcę tam ze sobą zabrać?

Wymagania kobiet względem mężczyzn są bardzo długie (i powyżej 180 cm wzrostu). Wymagania mężczyzn wobec kobiet zazwyczaj są dużo krótsze. Kiedy jesteśmy młodzi bardzo często lokujemy uczucia w cyckach, albo pośladkach. 

Jednak później większość albatrosów, pytanych o to jaka powinna być wymarzona kobieta odpowiada: „żeby była ciepła…”.  I nie chodzi tu o temperaturę 36,6. Raczej o to, że po całym dniu napierdalania się ze światem, gość chce wrócić do domu i odpocząć, obok osoby, która go akceptuje i wspiera. 

Zanim zaczniesz wchodzić na poważnie w związki musisz już wiedzieć, kim jesteś i umieć bronić tego, kim jesteś. Jak facet między 35. a 40. rokiem życia spotyka swoją równolatkę, to ona ma bardzo konkretne oczekiwania.

I wyzwania. 

„Mam dziecko, chciałabym, żebyś pomógł mi je wychować.” „Masz być stabilny emocjonalnie oraz finansowo”. „Chcę partnera, z którym nie będę się nudzić”. „Chcę dzielenia obowiązków domowych.”

Ona da ci kumplostwo, przyjaźń, partnerstwo.

Jak weźmiesz sobie dziewczynę sporo młodszą, będzie mniej wymagająca i łatwiej ci będzie jej zaimponować. Częściej będzie cię doceniać za rzeczy, które wydają się drobiazgami. 

Tu będzie mniej partnerstwa. Tu będziesz mieć przewagę. 

I teraz musisz sobie uczciwie odpowiedzieć, w którym wariancie się odnajdujesz. 

Niezależnie od opcji, którą wybierzesz, zapamiętaj: 

wymagania kobiet rosną w miarę upływu czasu.

Widzisz, kangurze, kobieta będzie zawsze z czegoś niezadowolona. Będzie wymagać, abyś się poprawił. Abyś się zmienił. Będzie przy tym szalenie nielogiczna i niekonsekwentna. 

Kobiety są bowiem emocjonalne i zmienne. A ta zmienność zależy od tego, w której akurat fazie cyklu się znajdują. I będzie tak, że jednego dnia twoja lady przyjdzie do ciebie i powie: chcę, żebyś był bardziej zdecydowany. Bardziej męski. I zaczniesz coś tam kombinować, aby się dopasować do jej oczekiwań. 

A tu nagle tydzień później zrobi ci imbę: dlaczego jesteś taki brutalny? Kiedyś byłeś inny, kiedyś byłeś romantyczny i delikatny. 

Mężczyzna, który się dopasowuje jest nudny. Im bardziej rezygnujesz z siebie, tym mniej atrakcyjny będziesz dla kobiety. Nigdy, będąc w związku, nie możesz więc wypierać własnych potrzeb. Stare powiedzenie mówi, że kobieta jest jak ogień, mężczyzna jest jak masło. Jeśli nie wiesz jak obchodzić się z ogniem, to się zwyczajnie rozpuścisz. 

O kobietach, które nienawidzą mężczyzn

Ciężkie czasy czekają nas, facetów. 

Dzisiaj przeczytałem, że młoda feministka Laila Laurel stworzyła krzesło, które uniemożliwia mężczyznom siadanie w rozkroku – ponieważ jak zawodnik siada z jajami na blacie to „przejmuje przestrzeń”. 

Z trudem doszedłem po tej informacji do siebie, ale zaraz mi się przypomniało, że w ubiegłym roku jednym z największych hitów na rynku francuskim była książka pani Pauline Harmange o dużo mówiącym tytule „Moi Les Hommes, Je Les Déteste” [Nienawidzę mężczyzn]. Według jej wizji świata, faceci kochają przemoc, są egoistami i leniami, wszyscy są gwałcicielami (jak nie fizycznie, to oczami bądź swoimi kodami kulturowymi). Faceci dzisiaj nie mają jej zdaniem racji bytu. Chyba, że się zrekonstruują, zajmą opieką nad dzieckiem, kiedy kobiety pójdą na demonstrację. 

Ten trend narasta. 

Coraz częściej mężczyźni nie są potrzebni kobietom.

Coraz częściej mężczyźni nie potrzebują kobiet. 

Mamy wojnę płci. Którą zaczynamy przegrywać. 

Skończymy w rezerwacie

Nie szanuję mężczyzn, którzy gardzą kobietami. Nie szanuję kobiet, które gardzą mężczyznami. Nie szanuję tego paździerza od grzyba, który jest równie prawdziwy, jak biust Natalii Siwiec. 

Ale jak czegoś w sobie nie zmienimy, to wyginiemy jak mamuty. A ostatnie męskie egzemplarze będą w rezerwatach i to pokazywane z oddali. Jak, kurwa, rysie albo żubry. 

Z GPS i tabliczka na szyi: samiec polski nie dokarmiać. 

PS. Swoją drogą, właśnie mi przyszło do głowy: mój Boże, a może ten zapłakany gostek, patocelebryta od siedmiu boleści, zaraził się tym grzybem od swojego brata?

Nie, to na pewno niemożliwe, to musiała być kobieta… LOL 

Adres email:

Obserwuj

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!
 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on January 31, 2021 05:05

January 17, 2021

Morsowanie, uwiąd prącia i nowa dupa na boku, czyli co spotyka mężczyzn po 30 i 40-tce?

Jak kobieta chce coś zmienić, to zmienia fryzurę. Jak facet chce coś zmienić, to kupuje motocykl w zestawie powiększonym. Motocykl robi brum brum, a małolata doczepiona do motocykla jęczy “aaa, aaa, AAAA!!!!” 

Bo przykra prawda jest też taka, że jak aktualna partnerka lekceważy kryzysy swojego faceta, to po chwili on ma już nową partnerkę.  

Kumpel odszedł od żony, która przez rok średnio co miesiąc krzyczała, żeby wypierdalał z domu. W wyniku tej niespotykanej motywacji w końcu nie wytrzymał i faktycznie wypierdolił.

Trochę się zdziwiła.

A kolega z rozpędu znalazł sobie uroczą 27-latkę. Może w tym Big Macu brakowało kilku frytek, ale przyznaję uczciwie, dziewczę ciało ma ekstraklasa. Jak panie na Instagramie, ale bez photoshopa. 

No i spotykamy się z kolegą po długim czasie, patrzę, schudł, wyszpetniał, ale wyszlachetniał. Flaszka na stole, stek na talerzu, pomidory w salaterce i pytam go: jak ci tam? A on się kryguje, to wino bokiem pociągnie, to łypie spode łba i mówi w końcu z ociąganiem: wiesz, bywa trudno, ale w sumie to w porządku, seksik rewelacja, koledzy zazdroszczą, czuję, że jestem coś wart i że jeszcze potrafię. 

Pokiwałem głową, pogratulowałem szczerze i przeszliśmy do deseru również w płynie. Kiedy jednak gość zatankował do pełna swojego poloneza caro, nagle się mnie zapytał: 

– Czarny, czy mogę być szczery? 

– Jasne, byku. 

Posłuchałem i opiździałem jakbym kombinerki połknął.

– Na początku – mówi ponuro – to owszem, było nawet całkiem nieźle. 

Tłumaczmy z męskiego na polski. Czyli: bzykanko po południu, bzykanko wieczorem, rano jej usta odgrywały wdzięczną melodię na instrumencie muzycznym, no generalnie cud, miód i wazelina. 

Ale minął miesiąc, dwa, trzy i kolo przestał wyrabiać. 

– Tu zamknięcie roku w robocie, tu siłownia, a tu jeszcze na imprezę musisz z nią pójść, bo marudzi, a i po tej imprezie ze dwa razy stuknąć, bo inaczej narzeka, że jej nie koooocham – ciągnie. 

A jak jej nie stuknął to miał rozmowę o związku, że trzeba popracować nad ich życiem seksualnym, bo się nie stara, albo już mu nie zależy.

Więc kolega pcha, pcha, pot mu po czole spływa, ale radości przy tym tyle jakby truskawki albo kapustę na polu zbierał. 

Generalnie uwiąd prącia, które jednak stać musi. 

– Spójrz – łypnął boleśnie po raz kolejny.– Już zakwasy mam!!!

W tym momencie przetarłem załzawione ze śmiechu oczy, ale rozumiałem, o co mu chodzi. Jak się okazało nakład energii, który musi wnieść do takiej relacji okazał się być niewspółmierny do efektów. Zwyczajnie wrócił do punktu wyjścia. Jak był nieszczęśliwy ze swoją żoną, tak jest nieszczęśliwy z cycatą małolatą. 

Powiem ci to samo co powiedziałem jemu. Bo widzisz byku, jak masz ponad trzy dychy na karku, albo zbliżasz się do 40 – ki to zaczną się dziać z tobą dziwne rzeczy. 

I nie, nie da się tego uniknąć. 

Będzie taki dzień, kiedy wstaniesz i poczujesz, że pociąg odjechał, a ty zostałeś na peronie

Otworzysz rano oczęta i poczujesz, że to wszystko co miało być, o czym marzyłeś, za czym tęskniłeś oddaliło się niezauważalnie. 

Nie podróżowałeś. 

Nie imprezowałeś.

Nie jesteś sławny – aplauz nigdy nie jest sprawiedliwie dzielony. 

Nie jesteś bogaty. 

Nie czujesz się spełniony. 

Jest praca, która już nie satysfakcjonuje, ale kredyty płacić trzeba. Masz łeb, masz kutasa i masz zmarnowane życie. 

Poczujesz, że chcesz pożyć tylko dla siebie

Poczujesz, że masz dość wypełniania tabelek, czy co tam robisz, aby zarobić. 

Im bardziej byłeś wcześniej poukładany, im bardziej ogarniałeś, załatwiałeś, dotrzymywałeś tym bardziej będziesz chciał powiedzieć:  JEBIE MNIE TO, CHCĘ POŻYĆ DLA SIEBIE. 

Moje życie, moja sprawa. 

Tylko jak to ma wyglądać?

Pójdziesz do swojej kobiety i co jej powiesz? Kochanie, zawsze chciałem zostać basistą w punkowym zespole. Teraz opierdolę się na łyso, kupuję glany, rzucam robotę i napierdalam na scenie. Jesteś ze mną, prawda?

A za nią uniesie się tylko kilwater.

Po kilku rozmowach w stylu: jestem nieszczęśliwy, jestem zmęczony, kupiłbym sobie tchórzofretkę zaniepokojona kobieta zapyta: co tutaj się odpierdala? Co się z tobą dzieje? Kiedyś byłeś inny!

Na co odpowiedź jest tylko jedna: TY TEŻ KIEDYŚ BYŁAŚ INNA. 

Tym samym chwacko, dochodzimy do momentu, że kobieta cię nie rozumie. 

Zaczniesz się bać. Zacznie się nadużywanie antydepresantów. Nadużywanie alko. Nadużywanie dragów. I deficyty, jak budżet tego kraju. Głównie troski i uwagi.

Co będzie dalej? Ło panie…

Zatęsknisz za emocjami

Ostatnio zobaczyłem pięknego mema, który głęboko chwycił mnie za serce. Leciało to tak: „Twoja dziewczyna ma się podobać tobie i tylko tobie. Nie twoim rodzicom, nie twoim kolegom, nie twojej żonie”. 

Najprostszą metodą w jaki facet udowadnia sobie, że jest jeszcze mężczyzną jest pójście na boki. 

Bo przecież kiedyś to działało to i teraz zadziałać musi, prawda? 

Będziesz chciał znowu poczuć, że żyjesz, że w tych żyłach krąży jeszcze gorąca jucha, a nie tylko lasuje się wapno. 

I żeby było jasne, ja cię nie potępiam, wiem, byku, my faceci jesteśmy sentymentalni. 

Sam pamiętam czasy, gdy w MTV leciała muzyka, lekcje były w szkole, na video Jean – Claude Van Damme, a z głośników leciało Roxette. Przebijałeś słomką oranżadę w torebce, przewijałeś kasety z magnetofonu ołówkiem, siadałeś pod trzepakiem i czułeś się jak król świata. I wiele osób nie uwierzy, ale naprawdę były czasy, że normalsi, a nie żule, zbierali puszki po piwie i stawiali je na meblach dla ozdoby i pokazania jacy to są światowi. 

Pierwsze miłości miały wtedy smak gumy turbo, i wiązały się z nowością i potężnymi emocjami. 

Dlatego pierwsze dziewczyny mają zawsze specjalne miejsce w pamięci dorosłych mężczyzn. Mężczyźni później potrafią tęsknić do takich intensywnych wspomnień. I dlatego zdradzają albo odchodzą od żon, bo wydaje im się, że można jeszcze raz puścić piosenkę z czasów młodości. 

Nie można. To będzie już zupełnie inna piosenka. 

Tak, tak wiem, każdy może mieć nieudane małżeństwo i czasami lepiej jest się przegrupować i kontynuować rajd solo, niż się męczyć we dwójkę. 

Ale byku, jeśli uważasz, że jak założysz hawajską koszulę, bermudy i włożysz sobie jakąś małolatę pod pachę  to w trzech ruchach rozwiążesz problemy, które są w twojej głowie to cię deczko pojebało. 

Owszem nowa kobieta będzie lampić się na ciebie jak Bambi i mówić: ale ty jesteś mąąąąąądry!! 

Dotkniesz ją swoją czarodziejską różdżką i ona będzie wyła z rozkoszy (owszem w tym wieku zaczynamy być całkiem nieźli w te klocki). Będziesz w końcu czuł, że jesteś dla kogoś najważniejszy. 

Tyle, że ten układ będzie jednak niepokojąco przypominać relację ojciec – dziecko. 

A kiedy pojawi się wasze dziecko, a się pojawi, ona podciągnie pantalony i cała jej uwaga zostanie przekierowana w stronę niemowlaka. Znowu zostaniesz sam ze swoimi problemami. 

Tu jeszcze jedna uwaga bo o tym na bank zapomnisz w szale seksualnych uniesień. 

Nie zapomnij o nowej teściowej

Kiedy wpuszczasz kogoś nowego do swojego życia, to wpuszczasz nie tylko ją. Ale także jej mamusię (o kurwa), która zawsze będzie uważała, że jesteś podejrzany (i słusznie). Jej ojca, który będzie uważał, że nie zasługujesz na jego małego kwiatuszka (bo nie zasługujesz). 

A także jej znajomych i jej przyjaciół. I później będziesz spędzał z nimi czas starając się, aby odebrali cię jako sympatycznego. A powiedzmy sobie szczerze, nie każdy ma już siłę, aby taką dyplomację uprawiać. 

Swoją drogą jedną z zabawniejszych sytuacji w życiu miałem, kiedy siedziałem przy czteroosobywm stoliku na pewnym weselu. 

Byłem tam ja i moich dwóch kumpli. Czwartym gościem był ojciec panny młodej lat 46, który tego dnia wydawał swoją 26 letnią córkę za mojego 40 letniego kumpla.  Zgadnijcie kto tego dnia miał najgorszy humor…  

Pytasz byku co wobec tego pomaga? 

One też tak mają

Widzisz panie skupiony na swoich boleściach nie widzisz jednego, że to samo w głowie zaczyna mieć kobieta, która jest z tobą. 

Bo ona też zaczyna się bać. 

Ona patrzy na siebie i też się nie poznaje.

Dzieciarnia się naoglądała „Gotowych na Wszystko” i wyobraża sobie, że każda czterdziecha to Eva Longoria. Albo jakaś inna Angelina Jolie czy Jennifer Lopez. 

A ona wstaje rano, patrzy w lustro i się zastanawia co to za opuchnięty buldog. Tu zaczyna zwisać, tam zaczyna opadać, a tu się marszczy. 

I żaden reklamowany krem na to nie pomaga. I oczywiście można inwestować w bogactwa nienaturalne, coś tam podciągnąć i coś tam ostrzyknąć. Ale to wyścig z góry skazany na niepowodzenie. 

Na dodatek ona widzi, że mentalnie jesteś w Radomiu. Oddaliłeś się. I nie potrafi tego naprawić. Co frustruje ją jeszcze bardziej. 

Brutalna prawda bowiem brzmi, że:

Satysfakcja z życia przypomina literę U

Kilka lat temu badania na ten temat zrobili Andrew Oswald, ekonomista z Uniwersytetu Warwick, oraz David Blanchflower, profesor ekonomii z Dartmouth College. Przebadali 1.3 mln osób z 51 krajów. I wyszło im, że niezależnie od ilości kasy, rasy, ślubu bądź jego braku, płci, edukacji, tego czy ktoś ma dzieci czy nie, badanym życie wydaje się zajebiste, kiedy mają 20 lat. Po przekroczeniu 30 jest już mniej spektakularnie, ale nadal spoko. 

Za to zbliżając się do 40-tki zaczyna się dla nich listopad. Chujnia. Mrok. A z nieba żaby plaskają.

Usiądź obok niej.  I opowiedz co u ciebie. Kiedy siadasz obok swojej kobiety i razem dzielicie się swoim strachem rodzi się bliskość. Rodzi się zrozumienie. 

Czyli coś, czego potrzebujesz bardziej niż nowej pary cycków.

Aha – ta satysfakcja z życia nagle zaczyna ponownie rosnąć dopiero w okolicach 50-tki. 

Kumple pomagają

Twoja wataha jest przydatna, nie tylko jako grupa z którą się wódkę, pije albo na ryby idzie, ale jako grupa wsparcia. Bo psychoanalityk dla wielu facetów to wstyd. 

A oni cię wysłuchają. 

Owszem pozbijają się z ciebie, ale będą doskonale wiedzieć o czym mówisz. Mają to samo. 

Sport pomaga

Widzisz albatrosie, ja mogę wyglądać na 30 lat, ale też wstaję czasami rano i czuję się jakbym miał 130 lat i był w kolejce do szczepienia na przyszły tydzień. 

Jak się wyżyję na siłowni to mi to jakoś na ból duszy pomaga (tak, tak jestem prawnikiem, chodzę na crossfit i cholera tylko nie morsuję, bo mi zimno, nawet jak na dworze jest 27 stopni). 

Ale jak dla mnie to możesz zacząć od morsowania LOL.

Cokolwiek nie zrobisz, pamiętaj z umiarem. Nie jesteś nieśmiertelny. Już nie. Nieśmiertelność to kategoria jaką mamy mając 20 lat. 

A mnie właśnie bark napierdala.

Na koniec zapamiętaj: 

W dudzie ci się poprzewracało

Jacek Walkiewicz, psycholog, którego bardzo cenię, powiedział kiedyś coś takiego:

„Gdy osiągamy pewien wiek, okazuje się, że nadmiar rodzi deficyt — na takie refleksje mogą sobie pozwolić bogaci, wtedy gdy można zwolnić pogoń za pieniądzem, pracą i walką o utrzymanie rodziny.”

Zbyt skomplikowane? Przetłumaczę na polski: cierpisz, bo ci się w dupie z dobrobytu poprzewracało. Czas zacząć doceniać pewne rzeczy, które przez większość życia mamy za pewnik. 

Że cię jeszcze nic nie boli, jak wstajesz (a będzie). 

Że możesz sobie spokojnie strzelić seteczkę (a nie będziesz mógł). 

Że masz jakąś kasę, może nie za dużą, ale na życie wystarczy (nie zawsze tak może być)

Że złudzeń jest teraz mniej. Tzn. niektórzy ciągle mają, ale po alkoholu się nie liczy.

Że zaczynasz rozumieć, że nie da się zadowolić wszystkich. 

Że praca jest mniej ważna, a wolny czas jest coraz ważniejszy. 

W całym tym kryzysie po 30 i koło 40-tki nie chodzi o to, aby rozjebać całe swoje życie i zbudować je na nowo. Chodzi o to, aby coś w nim zmienić. Aby poczuć jakąś zmianę. Spróbować nowych rzeczy. Zobaczyć nowe rzeczy.

Albo po prostu, wrócić do tego grania, razy czy dwa w tygodniu. 

I na nowo dowiedzieć się, kim jesteś. 

Wyjdź z tego samochodu, zobacz czy krzywo stoisz a jeśli tak to przeparkuj. 

Adres email:

Obserwuj

Chcesz więcej takich opowieści? 

Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych. 

https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

To nie ja. To WY. Spośród 20 tys. książek wydanych w ubiegłym roku sięgnęliście właśnie po moją. Dzięki!

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on January 17, 2021 04:11

Piotr C.'s Blog

Piotr C.
Piotr C. isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Piotr C.'s blog with rss.