Piotr C.'s Blog, page 8
October 21, 2021
To od niej zaczęła się klątwa rodu
October 17, 2021
Panie, spróbuję wam wyjaśnić, jak zachowywać się przyzwoicie w stosunku do facetów
September 7, 2021
Panowie, spróbuję wam wyjaśnić, jak zachowywać się przyzwoicie w stosunku do kobiet.
July 27, 2021
Prawdziwa historia 365 dni i włoskiego mafiozo
July 7, 2021
O kobiecie, która ma wypisany bunt na twarzy
June 29, 2021
O najbardziej odjechanym prezencie dla żony, jaki mógł dać mąż
June 24, 2021
O kobiecie, która zdobyła tytuł najbrzydszej na świecie, aby uratować swoją rodzinę
June 20, 2021
Czy dopuszczasz, że twoje dziecko będzie związane z córką kasjerki?
Ta historia była opisana niedawno na Spotted: Pruszków. Początek czerwca, parking pod Tesco, dookoła hektary wolnego miejsca, pod samym sklepem bardziej gęsto. Kobieta otwiera drzwi od auta i montuje fotelik, aby zapakować do środka dziecko, na oko półroczne, oraz zakupy. Tym samym blokuje przez moment sąsiednie miejsce parkingowe. Podjeżdża para w wypasionym szarym Mercedesie CLA 180. Czyli jakieś 130 koła na kołach.
Mają wybór: poczekać chwilę, aż matka skończy uwijać się z dzieckiem, bądź poszukać innego miejsca. Co robią? Zaczynają TRĄBIĆ na matkę, żeby się pospieszyła z ładowaniem dziecka do auta. Dziecko przestraszone, nie kuma co się dzieje. Trąbienie nie wystarcza. Ruchy młodej matki zdaniem pary z Mercedesa nadal nie są wystarczająco energiczne.
Kobieta z Merca zaczyna krzyczeć: „Przyjechała przybłęda ….” (jej tablica rejestracyjna jest spoza Pruszkowa). Wiązanka jest długa i kolorowa. Bo przecież matka widząc taką furę powinna zgiąć się w pokłonie, walnąć się na kolana, wyczyścić im buty, a później najlepiej od razu się zdematerializować.
Jej towarzysz nie chce być gorszy i dokłada: „Jebana, dupsko wystawiła”.
Matka wkładając dziecko do samochodu, faktycznie jest pochylona, a jak jest się pochylonym to ciężko nie pokazywać tyłka. Zaczyna płakać. Wsiada do auta i odjeżdża cały czas rycząc, w foteliku mając płaczące i wystraszone dziecko.
Para w CLA, dumna z siebie, zajmuje miejsce parkingowe.

Kobieta opisująca wydarzenie na Spotted: Pruszków:
„Chciałam się zapytać? Czy Ci ludzie mają rodzinę, wnuki, dzieci, przyjaciół?
Czy tak traktuje się osoby, które nic im w życiu nie zrobiły?
Kim trzeba być, żeby posiadać w sobie tyle nienawiści i znieczulicy?
Rozumiem, że jak ktoś czuje się jak gówno to próbuje udowodnić swoją wyższość kosztem innych, lecz gównem pozostaje dalej…
Mam tylko nadzieje, że Ci ludzie będą kiedyś potrzebować pomocy młodszych osób w swojej niedołężności i ktoś kiedyś na nich nakrzyczy „rusz dupe stara ruro” a do jej mężusia „ jebany chuju wypierdalaj bo się obsrałeś”
Ciekawe czy będzie im wtedy miło i co będą mówić „ ahh ta młodzież taka niewychowana”
Karma wraca!”
Komentarz numer jeden pod tym postem:
„Opis zdarzenia zupełnie niepotrzebny……. Zamiast robić zdjęcia i przyglądać się, żeby później dokładnie opisać sytuacje na Facebooku trzeba było wysiąść i zareagować.. a to jest właśnie nasze społeczeństwo, patrzy, nagrywa i wraca do domu. A później dziwimy się, że do takich sytuacji dochodzi.”
I teraz jest pytanie: ile osób w takiej sytuacji wyszłoby ze swojego auta i zaryzykowało konfrontację?
Skąd się bierze polskie chamstwo?
W Polsce cały czas panuje mentalny folwark, mający swoje korzenie w przeszłości. Był pan i cham, jest pan i cham. Urzędnicy do ludzi odnoszą się jak szlachta do chłopstwa. Menadżer do pracowników, jak ekonom zmuszający chłopów do pracy na pańskim polu. To nie jest wymiana: praca za pieniądze. Nie ma tu równości, ja jestem człowiekiem, ty jesteś człowiekiem. To jest podległość wasalna.
I tak na każdej płaszczyźnie. Nauczyciel/uczeń. Ksiądz/wierni. Mężczyzna/kobieta.
Kultura pogardy.
Co daje rozkosz?
Upokarzanie.
Co karmi ego?
Wywyższanie się.
Chamstwo jest zazwyczaj brutalne i bezwzględne wobec słabszych. A jednocześnie pełne uległości, podziwu i podlizywania się wobec silniejszych.
Nie ma równych szans
To mit, którym lubimy się karmić. Że każdy na starcie może wszystko. Sukces zależy od jednostki jednak tylko w pewnym stopniu. Status społeczny jest w Polsce dziedziczony, ojciec mechanik ma syna mechanika, matka kasjerka ma córkę kasjerkę, a ojciec adwokat córkę prawniczkę.
Nasza pozycja społeczno-zawodowa, dochody, majątek, zależą w przeważającej części od pozycji społeczno-ekonomicznej rodziców. Jeśli rodzic jest biedny, to jest duża szansa, że syn też będzie biedny. Szanse na to, że dzieci osób z wyższym wykształceniem będą mieć wyższe, wynosi prawie 70 proc., a u rodziców z niskim wykształceniem – 7 proc. W Niemczech jest to 35 proc.
Jeśli ktoś miał wykształconego ojca, to zarabia o 60 proc. więcej od osoby, która miała niewykształconego.
Upadek z zajmowanej pozycji społecznej wydaje się być dramatem. Jesteś innego zdania? To powiedz mi koteczku, czy dopuszczasz, że twoje dziecko będzie związane z córką kasjerki?
Downgrade klasy społecznej, deklasacja, budzi przerażenie. Idea, że nasze dziecko miałoby popełnić „mezalians” budzi instynktowny opór. Klasa wyżej, patrzy na klasę niżej z pogardą. Klasa niżej patrzy na klasę wyżej z zazdrością i zawiścią. „O jebany, na pewno ukradł”.
Pogarda jest dziedziczona
Problemem dla wielu osób jest zwykłe powiedzenie: dzień dobry. Od tego, jak widać, parchów można dostać, albo wysypki na lewym pośladku. Niebywale, kurwa, groźna choroba.
To, jak rodzice traktują innych, widzą ich dzieci. Widzą przyzwolenie na chamstwo ze strony mamy i taty. Bo tak, widać, się rozmawia/rozmawiało w domu.
Jak się zachowują dzieci tej uroczej parki z CLS-a? Stawiam skrzynkę proseczko, że dokładnie tak samo jak rodzice.
Nad Wisłą panuje postawa: każdy chce mnie wydymać
Czy możesz mi zaufać? Czy zaufałabyś mi na tyle, aby powierzyć 2 zł? A 5 zł? A stówę? Gdzie się kończy twoje zaufanie do mnie? Odpowiadam: tego zaufania nie ma. Ludzie łypią na siebie i każdy ocenia, że ta inna osoba chce ją wydymać, wykorzystać, oszukać. Ktoś uśmiecha się do innych na ulicy? Wariat. Ewentualnie wariatka.
CBOS mniej więcej co roku zadaje pytanie, czy uważasz, że „ogólnie rzecz biorąc, większości ludzi można ufać”, czy też „w stosunkach z innymi trzeba być bardzo ostrożnym”. I co? W badaniu z 2020 roku dużą „ostrożność” deklarowało 76 proc. badanych. Tyle samo, co w roku poprzednim.
Jest postęp. Kurwa gigantyczny. W 2003, było to 81 proc. Pięć punktów procentowych w 18 lat. Idziemy jak burza.
Panuje wstyd nieposiadania
Jeśli coś masz, to jesteś lepszy od innych. Posiadanie nieco więcej, daje, jak widać, prawo do darcia ryja na innych.
Scena w luksusowym domu towarowym Vitkac. Stoi matka z dzieckiem. Matka grozi: „jak będziesz się dalej źle zachowywać to pójdziemy do Zary”. Dziecko wybucha płaczem.
Mam trampki za 3 tys. to jestem lepszy od kogoś kto popierdala w starych adasiach. Widzę kogoś w czerwonych butach od Balenciagi za 5 koła? O, to musi być gość.

Dlatego później na Insta lecą celebryckie zdjęcia, z furami (z wypożyczalni) i z ciuchami (do zdjęcia, później się je zwróci). A inni zdychają, oglądając to przed telefonem, myśląc: oni to dopiero mają życie.
Pogarda do innych wypływa z kompleksów.
Restauracja. Siedzimy w knajpie, większość osób się nie zna, impreza rozbita jest na dwie grupy. W trakcie dialogu wychodzi, że jeden z uczestników trenuje triathlon. Komentarz młodego 30-kilkuletniego faceta, który słucha opowieści: „Jesteś triathlonistą? To jesteś pedałem”.
Chwila później.
Podchodzi kelner, po akcencie słychać, że jest z Ukrainy.
– Czy mogę jeszcze jakoś pomóc?
– Tak, przynieś mi tę dupę. – 30-kilkulatek wskazuje na ładną dziewczynę siedzącą niedaleko. Kelner widać, że chciałby mu zasadzić z liścia. Ale odpowiada tylko: przykro mi, takich zamówień nie realizujemy.
Zwracamy uwagę, że to chujowe zachowanie.
Tłumaczenie kolegów 30-kilkulatka: “On wypił za dużo, normalnie się tak nie zachowuje.”
Przyzwolenie na chamstwo jest gigantyczne.
Ta frustracja bierze się z kompleksów. Z poczucia nieudanego życia. Wtedy narasta żółć, która pryska na boki. Wtedy rodzi się agresja.
Ludzie są traktowani jak przedmioty
Portal randkowy. Dialog, mężczyzna – kobieta.
On, czyli Michał: „Nie, nie, nie i jeszcze długo nie. Nie lajkuj”.
Ona chce się dowiedzieć dlaczego. On odpowiada, że nie jest zainteresowany.
„Chciałem grzecznie powiedzieć żebyś nie lajkowała bo któryś już raz to robisz.
Nie pociągają mnie osoby o gabarytach dostawczaka, no sorry. Paaa.”

Kobieta wysyła mi tego screena z komentarzem: „Pustostan kolesi mnie przeraża. Imo 3/4 kolesi w tym kraju powinno iść na porządną terapię. Wylew frustratów zniechęcił mnie skutecznie do poszukiwań wśród rodaków. Dodam, że jako poliglotka pisząca z obcokrajowcami od nich nic takiego nie doświadczyłam.”
Chłopcy z dobrych domów przed II wojną światową swój pierwszy raz mieli ze służącą albo z prostytutką. Seks był wcześnie, w wieku 14 – 16 lat. Im nie przynosił hańby, podobnie jak związki pozamałżeńskie. Kobietom owszem. One były w tej relacji przedmiotami. Relacja seksualna między osobami z innych klas społecznych. Ot, dziewka ugotuje i przy okazji dupy da młodemu. Niech się chłopak wprawia.
Minął wiek, a ludzie ciągle sprowadzani są do funkcji przedmiotów. Kobieta ma być ładna i obciągnąć. Tyle. W bardziej zaawansowanej wersji ma mieć jeszcze funkcję robota kuchennego.
Kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Katowicach do młodej pary: „Żona powinna zawsze dbać o to, by mąż miał codziennie pełny żołądek i puste jądra”.
Teraz, zaś, mamy odkręcenie wajchy w drugą stronę. Wychowywanie kobiet przez matki w pogardzie do mężczyzn. Co ma mieć mężczyzna? Mężczyzna ma mieć pieniądze.
Centrum handlowe. Stoi młoda kobieta i opierdala jakiegoś leszcza od góry do dołu. „Ty nieudaczniku, nic nie potrafisz, znowu coś spieprzyłeś”. Litania na pełen regulator, przemoc psychiczna.
Rym cym cym i rata tata, mój chłopak jest przegrywem świata.
Czy to się zmieni?
Nie, nie wierzę w żadne zmiany.
Z bardzo prostego powodu. Polska szkoła nie uczy komunikacji, jest skupiona na indywidualnym sukcesie. Czym lepsza szkoła, tym ten sukces ma być większy. Szkoła nie uczy tolerancji dla różnorodności, dla inności, takie osoby są w niej tępione Szkoła tresuje i uczy kucia. Dziecko ma się nauczyć wspinania.
Efekt?
Pisarz François de La Rochefoucauld stwierdził jeszcze w XVII wieku „Dla dwóch Polaków największą przeszkodą są otwarte drzwi”.
Nie ma próby zrozumienia drugiej osoby, jest próba zakrzyczenia drugiej osoby. Nie ma zgody na inne poglądy. Tylko moje są właściwe, tylko ja mam rację, inni się mylą – dotyczy to i lewicy i prawicy. A jeśli ktoś nie wierzy, niech wejdzie na dowolne forum w internecie. Gnój leje się potokami. Ci którzy obrażają, którzy gnoją, którzy wyzywają, mają w sobie zerową empatię, ale za to niezwykłe umiłowanie wolności. „Jak to blokujesz?” „Jak to kasujesz?” „To już nie można krytykować?”
Nie, no, jak ktoś do mnie przychodzi i sra na środku podłogi, to też klaszczę i krzyczę: tak, JESZCZE, KURWA, JESZCZE.
(OK. Blokuję prawie w ogóle, sytuacje w których skasowałem przez ostatnie lata jakieś komentarze, można policzyć na palcach dwóch dłoni i to palcach pracownika tartaku, ale ja w internecie jestem już tyle lat, że prawie nic mnie nie wzrusza. Ale większość czyta jakieś pojazdy i ma zjebany dzień).
Szkoda, że empatią nie można się zarazić, jak koronawirusem.
PS. Stawiam dwie skrzynki proseczko, że gdyby matka z dzieckiem na parkingu Tesco, pakowała dziecko do Lexusa, para w Mercedesie czekałaby grzecznie.
Chcesz dostawać powiadomienia o nowych notkach?
Adres email:
Zapisy
Chcesz więcej takich opowieści?
Kup moją nową książkę Gwiazdor. Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych.
https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

June 6, 2021
Tyrania związków „póki śmierć nas nie rozłączy”
Na TV mentalny powrót do przeszłości ‘Friends: The Reunion’, wspomnienia o serialu ‘Friends’, który rozpoczął epokę „bingowania” . Nawet się jakoś tam wzruszam. A o to trudno, ostatnio najczęściej się wzruszam przy tatarze.
Friendsów oglądało się na pożyczonych płytach. Bo to były jeszcze czasy płyt. Ziomki, które miały najszybsze łącza ściągały serial z Internetu i puszczały dalej w obieg. 10 sezonów. O Netfliksie i HBO GO jeszcze nikt nie słyszał. Do tej pory pamiętam pilota tego serialu (team Chandler!). Spotkanie w kawiarni. Ross jest smutny bo właśnie odeszła od niego żona, która odkryła, że jest lesbijką. Joey mu radzi: „Jesteś singlem, zabaw się”. Na co Ross odpowiada: „Nie chcę być singlem, chcę po prostu być żonaty”. I w tym momencie do kawiarni wbiega Rachel w białej sukni ślubnej, która właśnie uciekła sprzed ołtarza, bo zorientowała się, że nie kocha swojego potencjalnego męża. Ona kocha projekt pod tytułem: bycie żoną lekarza.
W weekend byłem na ślubie swojego kumpla (kończy się sezon na szparagi, trwa sezon na truskawki, zaczął ten na śluby). Historia była długa i romantyczna bo poznali się przed pandemią w Londynie, gdzie ona powiedziała: „Wpadnij do mnie kiedyś na drinka”. I kumpel przyjechał po dwóch tygodniach. A na pytanie: „Co ty tutaj robisz”, padła odpowiedź: „Jak to, co? Zapraszałaś mnie na drinka to jestem”. Chwilę później to ona wpadła do niego z rewizytą, jadąc pociągiem z Londynu do Belgii. Po czym okazało się, że to ostatni pociąg bo właśnie zamknięto granice.
Romans czasów covidu.
A teraz ślub.
Dla mojego kumpla nawet trzeci. Nie wspominałem? To wspominam.
Chwytamy cię obcęgami za jaja. Dasz się ścisnąć?
W 2020 roku zawarto 145 tysięcy małżeństw. Około 51 tysięcy par się rozwiodło. Średnia powoli, ale nieustępliwie rośnie, rozwody to około 36 proc. liczby nowo zawartych małżeństw.
Gdyby ktoś nas sadzał na krześle, zdejmował nam gacie i proponował: „chwytamy cię obcęgami za jaja i masz 36 proc szans, że będzie bolało i będziesz jak Najman klepał matę, to co, decydujesz się?”. Prawdopodobnie całkiem spora liczba osób stwierdziłaby, że jednak nie.
A ze ślubem jest inaczej. Wszyscy wiedzą, że statystyka jest przeciwko, a jednak większość nieustająco próbuje. Zgodnie z zasadą: nie myśl o złych rzeczach, myśl o dobrych, złe rzeczy zdarzają się innym, nie nam (64 procent małżeństw w końcu trwa dalej).
Ślub w naszej kulturze jest to coś szczególnego, odświętnego. Jak ktoś nie wierzy, to niech zobaczy, ile czasu przeciętna kobieta szykuje się na wesele. Kiecka, włosy, kolejna kiecka, bo pierwsza jednak nie pasuje, buty, nie, jednak inne buty, maseczka, paznokcie… A to nie jest nawet jej własny ślub! Decyzja o pójściu na wesele oznacza dla niej trzy dni roboty przed i jeszcze mnóstwo wątpliwości, czy podjęło się właściwe decyzje.
Ślub jest bajką a my wierzymy, że nasze życie też nią może być.
Jak żyć w nieudanym związku
Dawno, dawno temu, mój kumpel Franz stwierdził, że potrzebuje żony, więc matka (lekarz) podsunęła mu ogłoszenie w jakimś miesięczniku farmaceutycznym. Że młoda, atrakcyjna, neurochirurg pozna kogoś na stałą relację, tylko poważne oferty, itd. I się odezwał, że on chętnie. I się umówili na spotkanie. Znał tylko jej wzrost, wagę i rozmiar biustu.
Zaczęło się jakby nie ten tego. Na pierwszym spotkaniu panna powiedziała, że jeśli ma dojść do drugiego, to spoczko, ale ona chce zaświadczenia z USC, że jest kawalerem. Bo ma złe doświadczenia i nie chce marnować czasu. Ponieważ mieszkali w innych miastach, to spotykali się rzadko. Może ze cztery tygodnie przez rok.
Ale na fali emocji postanowili wziąć ślub. A trzy tygodnie później okazało się, że ona jest w ciąży, więc postanowili ten ślub wziąć nawet bardziej. Franz się co prawda zdziwił, że ma taką skuteczność, bo w tym okresie to ją zmłotkował raz i trwało to pięć minut, na dodatek w gumie, ale wiadomo. Guma nie tytan, czasami pęka.
Ślub był imponujący i w sobotę. A w poniedziałek rano, Franz spakował graty i wrócił do siebie do chaty, oznajmiając, że będzie rozwód. Powód? W czasie rozpakowywania prezentów ślubnych żona powiedziała, że się do niego nie przeprowadzi. Chce, żeby zamieszkali w domu jej matki, która odda im piętro. A wcześniej obiecywała, że to zrobi!!!
Nawet nie mieli nocy poślubnej.
Co poczuł wtedy on? Co poczuła wtedy ona? Jak ogromne musiało być ich rozczarowanie, gdy zgromadzili wszystkie ważne dla siebie osoby w jednym miejscu, a już chwilę później trzeba było tłumaczyć, że to jednak nie to?
Wstyd?
Upokorzenie?
To nie był koniec. Kilka miesięcy później pielęgniarka ze szpitala w którym pracowała matka Franza, pojechała dorobić na zbieraniu truskawek do Niemiec. I Bóg miał poczucie humoru, bo spotkała pielęgniarkę ze szpitala, w którym pracowała niedoszła(?) żona Franza. Okazało się, że neurochirug przez ostatnie dwa lata kręciła z sanitariuszem. Że ten sanitariusz jest żonaty. Że pieprzyła się z nim jak norka, będąc jednocześnie z Franzem.
Zawsze powtarzam, że trzeba uważać na kobiety z wielkimi tipsami. Albo cię podrapią w łóżku, albo wbiją ci pazury w plecy, albo mają wredny charakter.
Jak to się skończyło i kto był ojcem, to ja już pięknie opisałem w „Pokoleniu Ikea Kobiety”.
Ale zmierzam do tego, że ludzie często wiążą się ze sobą z niewłaściwych powodów. Bo są taką ładną parą. Bo czują się samotni. Bo leczą poprzedni związek kolejnym. Bo rodzina mówi, że to już czas.
Czym się zatrułeś tym się lecz?
Rok, czy dwa później, Franz poznał kolejną ładną blondynkę i pierwsze co zrobił, gdy zaczęło być poważnie, to posadził swoją nową wybrankę przed sobą i opowiedział jej całą tę historię wyżej. Są teraz ze sobą od siedmiu czy ośmiu lat i o ile można to stwierdzić na odległość to zwyczajnie/niezwyczajnie się kochają.
I można tutaj robić sobie podśmiechujki, że ktoś ma serce pojemne jak przedwojenna wanna. Ale jak twardym trzeba być, aby powiedzieć sobie “próbuję jeszcze raz”? Kiedy ma się 20 lat, można do randek, związków, seksu podchodzić na luzaku. Pamiętam, że wtedy każde spotkanie z nową kobietą, było nowe, dzikie i fascynujące, ale też na zasadzie: jak nie ta, to inna. Jak jednak znaleźć w sobie tę spontaniczność po 30 – tce? Po 40 – tce? Po 50 – tce? Jak znaleźć w sobie moc do budowy nowego świata z kimś innym?
Ktoś wchodzi w nowy związek i myśli, że to będzie na zawsze. To ona, albo to on, ten wybrany. A później wszystko się pierdoli jak na planie filmu wytwórni Bang Bros. I tak się dostało po dupie, po ryju i pewnego dnia się wstaje i mówi: ok, to ja chcę jeszcze raz.
Naiwność? Głupota? Siła desperacji czy siła miłości?
Społeczeństwo potępia rozstania
To swego rodzaju tresura obyczajowa.
Ludzie zmuszeni są w dzisiejszych czasach do ciągłego udawania. Trzeba udawać przed znajomymi i nieznajomymi też, że jest zajebiście. I od tego są właśnie serwisy społecznościowe.
Problemy kompromitują, nieudany związek kompromituje. A co rodzina powie?
Tworzymy miraże, że jeśli będziemy się mocno starać, to małżeństwo na pewno okaże się sukcesem. A później przychodzą twarde realia życia małżeńskiego.
A jednocześnie rozstania, czyli niestałość, czyli kultura tymczasowości, czyli kompulsywna pogoń za nowością, jest demonem współczesnego społeczeństwa, razem z krytykanctwem, narcyzmem, niewdzięcznością, manipulacją i cynizmem.
Miłość jest tajemnicą. Dlaczego lgniemy czasami do osoby, która nas krzywdzi? Nie wiadomo. Mówi się: będę ci wierny. Nigdy cię nie opuszczę. A później jest ‘sprawdzam’. I pan znajduje swoją panią w objęciach z innym panem, któremu jak widać coś gorącego na spodnie się wylało, bo ona go ratuje stosując terapię usta… hmmm usta.
To uczucie, które jest na początku, się zmienia. Życie poddaje nas nieustannym testom. Zaufania, lojalności, oddania. Cały czas nas sprawdza. Cały czas nas pyta. Co jest ważniejsze: miłość do siebie, czy miłość do tej drugiej osoby? Moja przyjemność, czy intymność, którą mam ze swoją kobietą/mężczyzną? Chwilowy odpał hormonów z ładną nieznajomą, czy świadomość powrotu w miejsce, gdzie czujemy się bezpiecznie?
Wielka tajemnica związku
Kiedy patrzyłem na ekran oglądając ‘Friends: The Reunion’ widziałem twarze, które były niby znajome, a jednak inne. I było trochę psikro. Czas to jednak wredna dziwka. Wielu z moich czytelników już wie i pamięta jak wyglądało ich ciało po 20 roku życia, jak po 30-tce, a jak się zmienia po 40-tce. I można przed tym uciekać i niektórym to nawet całkiem nieźle wychodzi, ale zawsze przegramy.
Serial się skończył w momencie, kiedy bohaterowie weszli w dorosłe życie. To co było dalej mało kogo już interesowało.Kiedy ludzie biorą ze sobą ślub jeszcze nie wiedzą, albo wiedzą, a nie rozumieją, że w miarę upływu czasu zwyczajnie się zmieniamy. Ona zmienia kolor włosów, ciuchy, poglądy polityczne. On się usztywnia, robi się zasadniczy. Zmieniają się nasze zainteresowania, znajomi, przyjaciele, czasami rzucamy się raptownie w pogoni za uciekającym życiem, a druga osoba spogląda na to, jak pelikan na kombinerki.
Ludzie pewnego dnia budzą się obok siebie i są całkiem inni niż w momencie, kiedy brali ślub. I powstaje pytanie: czy miłość przetrwała tę przemianę? Kogo kochamy? 25-letnią kobietę o błyszczących oczach i jędrnej dupie, z którą braliśmy ślub, czy wiecznie zmęczoną 35-latkę? 30-letniego faceta o bujnej czuprynie, który cały czas się śmiał, czy 40-latka, który wiatru we włosach już raczej nie poczuje i nagle stał się zgorzkniały?
„Kiedyś byłeś inny”.
„Ty też byłaś kiedyś, kurwa, inna”.
Kochamy obraz z przeszłości, czy człowieka, który jest obok?
Miłość w związku jest jak jazda na wielkiej fali. Ta fala czasami cię wznosi, spędzacie czas razem, śmiejecie się razem, patrzysz na tę drugą osobę i rozpływasz się jak karmel. I pół roku później, ta fala leci w dół, drzesz się na tę niby ukochaną osobę, że cię wkurwia.
Czasami masz uczucie: nic z tego już będzie, tylko popiół i pustynia, a później nagle, nie wiadomo dlaczego, coś na tej pustyni znowu zakwita.
Bo zaczyna się od ON TU JEST!
Później jest ON TU ZNOWU JEST?
Następnie, z rozrzewnieniem: patrz jak wyglądaliśmy na tych fotografiach. Pamiętasz? No, fajnie było. To były czasy.
A czasami woda nas po prostu mieli, spadamy z deski i uderzamy o skały. I pytanie wtedy brzmi: czy wejdziesz jeszcze raz na deskę po kolejny ślizg?
Ja wychodzę z założenia, że należy szukać swojego szczęścia, nie myśląc, co ludzie powiedzą.
To wymaga odwagi, którą nie każdy posiada. Od razu jednak zastrzegę. Nie chodzi o to, by z jednej strony ludziom już na wstępie dawać przyzwolenie na związki do pierwszego wysiłku, czy z drugiej strony na rozkazy: walczcie do samego końca, to zawsze się opłaca. Otóż czasami to się w ogóle nie opłaca, a ludzie tkwią w nieudanym związku, z którego za cholerę nie wiadomo jak się wyplątać. Unieszczęśliwiając siebie nawzajem.
Ale warto jakoś połączyć obie te perspektywy. Przydałaby się tu rozsądna równowaga. Choć i tak tego nikt nie posłucha, bo ludzie nie lubią równowagi. Życie to w końcu nie jest serial.
Adres email:
Zapisy
CHCESZ WIĘCEJ TAKICH OPOWIEŚCI?
Kup moją książkę „# To o nas”
To opowieść o miłości w czasach Tindera, Instagrama i Facebooka.
Tragikomedia o szukaniu spełnienia w sieci, na ulicy i w klubie.
Niepokojąca i drażniąca do bólu diagnoza współczesnych relacji.
Dotknij.
Przeczytaj.
Oceń.
https://www.empik.com/to-o-nas-piotr-c,p1212471028,ksiazka-p

May 23, 2021
Napisz jedną rzecz z dzieciństwa, której młode pokolenie nie zrozumie
Kupujesz kupon lotto. Twoja przyjaciółka też go kupuje. Do wygrania jest 12 mln zł.
Wymienicie się losami?
Raczej nie, mimo, że szansa na wygraną jest jak 1 do 13 983 816. I zaraz wyjaśnię dlaczego.
Pakiet 600 sms wykorzystany w jeden wieczór
Kilka miesięcy temu umieściłem na Facebooku pytanie: „napisz jedną rzecz z dzieciństwa, której młode pokolenie nie zrozumie.”
Pod tym wpisem było prawie 10 tys. komentarzy, czyli dużo. Część z nich obudziła we mnie sentyment za starymi „dobrymi” czasami, większość wywołała banana na gębie, przypominając chwile, kiedy na MTV leciała jeszcze muzyka, pierwszą moją komórką była Nokia 3210 z monochromatycznym wyświetlaczem, a telefon miałem w sieci Era i później w Idei też.
Padały pod tym pytaniem różne odpowiedzi:
„Ja dzwonię Ty mówisz”.

„Pakiet na 600 sms wykorzystany w jeden wieczór”.
„Robienie zdjęć aparatem kodak, który miał tylko 24 zdjęcia, a jak ojciec kupił droższą rolkę to było chyba z 36 I to rozkminianie, żeby nie zmarnować niepotrzebnie żadnego zdjęcia
potem oczekiwanie na to co wyszło i nie było możliwości zmiany
piękne”
„Zawsze wspominam jak trzeba było iść do koleżanki spytać czy wyjdzie na dwór albo mama wołała na całą ulice do domu kolacja
brak komórek byl super”
„Podwórkowe kluby, dyskoteki i przebieranki , gumy do żucia Turbo z samochodami, złote myśli i pamiętnik i Jean – Claude Van Damme
, Roxette
- plakaty na ścianie, kasety i przyczepiane plakietki. Listy od pierwszego chłopaka, kartki Walentynkowe
I Odyseja 2000 aaaa to były czasy .”
„Zbieranie puszek po piwie i układanie na meblach, przewijanie kasety z magnetofonu ołówkiem ”

Pod tym postem wpisałem: „Modlenie się przed kompem czy gra się wgra. Cytroneta w foliowych torebkach przebijana słomką. Dresy z kreszu, spodnie piramidy i tureckie swetry…”
Pamiętam z tamtych czasów malucha, którego kupił sobie mój ojciec i był z niego tak strasznie dumny. Pojechaliśmy nim kiedyś nad morze. Ja z moim kumplem siedzieliśmy z tyłu, on z matką z przodu, na kolanach mieliśmy bambetle, a u góry na bagażniku był namiot i sterta innych gratów. Poruszenie paluchem u nogi wywoływało drgania całej konstrukcji. Totalna masakra, ale było super.
Pamiętam czasy, kiedy pójście do Maca było czymś specjalnym, kiedy w Warszawie Ikea była w centrum miasta i był Taco Bell, gdy na Woli był klub Planeta, którego właścicielem był Masa, kiedy ludzie ode mnie z roku marzyli o pracy w firmie Arthur Andersen, kiedy kobiety chodziły w topach z gołymi brzuchami, największa gwiazdą była nie Kim, ale Paris Hilton, a dziewczęta piszczały dla Backstreet Boys.
Kiedyś to było – wzdychają ludzie. Ogniska nad jeziorem z pieczoną kiełbą, balety do rana pod paczkę czipsów, szykowanie się na dyskoteki, wyjazdy nad morze, spanie w jakichś dziurach.
Patrzymy w przeszłość szukając tam ludzi, którzy odeszli, kobiet które kochaliśmy (bądź mężczyzn, co kto lubi). Tego, co braliśmy za pewnik, już nie ma.
Dlaczego tak bardzo tęsknimy z tym, co było?
Zawsze się zastanawiałam, dlaczego wszyscy tak bardzo tęsknimy do tego, co było. Ty też, Piotrze. Dlaczego „kiedyś było jakoś inaczej”. Dlaczego nasze myśli grzęzną w pazurach przeszłości, wywołując znajome ciepełko, sentymentalne pomruki….i deprechę. Właściwie odpowiedź nasunęła mi się niespodziewanie ze swoją prostotą. Nie tęsknimy do czasów. Nie tęsknimy do chwil. Może nawet nie tęsknimy do ludzi. Tęsknimy do emocji. A nawet nie tęsknimy – pragniemy emocji. Pragniemy beztroski, która przepełniała nasze serca „kiedyś”, jak byliśmy dziećmi. Pragniemy umysłu czystego od niepotrzebnych myśli. Pragniemy wewnętrznego dziecka.
– Mery
(listy do Czarnego na pokolenieikea.com)
Ta nostalgia za przeszłością, która uderza jak tępy nóż, która w miarę upływu czasu nas dopada to zazwyczaj sygnał, że coś w życiu nie idzie tak, jak powinno. To co wspominamy, zaskakująco często jest tym, za czym aktualnie tęsknimy.
Ta tęsknota za cytronetą w przebijanych słomką plastikowych opakowaniach to tęsknota za rzeczami prostymi, które dawały nam mnóstwo radości. Człowiek idąc do sklepu po oranżadę jarał się tak, jak gdyby teraz nowy samochód kupował. Ceniliśmy bardziej drobne rzeczy. To tęsknota za czasem, kiedy ktoś był odpowiedzialny za nas. Kiedy matka i ojciec znali odpowiedź na każde pytanie i byli absolutnymi bogami.
Te wspomnienia za wysyłaniem po 600 esemesów jednego wieczora to w rzeczywistości tęsknota za ludźmi, którzy nas wtedy otaczali. To tęsknota za miłością, która była prostsza, za randkami, które były przyjemnością (pocałowała mnie!!! pocałowała mnie!!!), które dawały ekscytację.
Wspomnienia bolą w zestawieniu z rzeczywistością. Przypominają, że nie robimy teraz w życiu rzeczy, które nas jarają, że porzuciliśmy swoje pasje, że za bardzo kierujemy się opiniami innych, że jesteśmy rozczarowani ludźmi, którzy nas otaczają. Że nie wykorzystaliśmy tylu szans.
A ludzie często boją się to zmienić.
Strach przed poczuciem żalu
Kawałek czasu temu dwie panie psycholog prof. Maya Bar-Hillel i prof. Efrat Neter zrobiły badanie, które pokazuje jak potrafi na nas wpływać możliwość poczucia żalu.
W tym badaniu uczestnicy dostali kupony na loterię. Nie jakąś prawdziwą tylko organizowaną przez badaczy. Mogła wygrać tylko jedna osoba. Następnie badaczki zapytały uczestników czy chcieliby się wymienić losami. Kusiły: jak ktoś się wymieni to w zamian dostanie czekoladową pralinkę.
Mimo tego, że losy niczym się nie różniły, że nagroda była chuja warta, mimo łapówki w postaci słodyczy, na zamianę zgodziła się mniej niż połowa uczestników. Ten eksperyment był powtórzony z innymi uczestnikami. Tym razem zamiast losów, dostali długopisy. I co? I zgodziło się je wymienić 90 proc. badanych.
Skąd ta różnica? Niby długopis to tylko długopis, a los to tylko los. Tyle, że przy losie ludzie od razu zaczęli się zastanawiać nad możliwymi konsekwencjami swojej decyzji. A co, jeśli się wymienię i stracę zwycięski los? Jak się wtedy poczuję? No, jak ostatni frajer. Sama potencjalna możliwość wystąpienia tego żalu, tego rozczarowania, zniechęcała uczestników do zamiany losów. A chodziło tylko o kawałki papieru. A nie o życie.
Żal jest zazwyczaj związany z przeszłością. Żałujemy podjętych decyzji, niepodjętych decyzji (do tej pory żałuję, że nie pociągnąłem do łóżka pewnej blondynki w Kopenhadze, która sama przyszła do mojego hotelowego pokoju o czym pisałem w „Pokoleniu Ikea”, głupi byłem, wiem). Żałujemy swoich wyborów. Niektórzy tego, że nie poszli za głosem serca, niektórzy, że posłuchali złych rad, niektórzy, że nie uwierzyli w siebie. Ja, żałuję, że mając lat 20-kilka nie wsiadłem w pociągi, aby pojeździć po Europie. Wydawało mi się, że zdążę, a korpo wołało moje imię i kusiło. To marzenie nie jest już moje, zestarzało się.
Tak naprawdę jednak strach przed tym żalem wpływa na decyzje, które podejmujemy tu i teraz. Kiedy zaczynamy zastanawiać się nad tym, a co się stanie jeśli zrobimy to i to, sama możliwość poczucia tego żalu zaczyna nas paraliżować. W efekcie ludzie nie robią nic i dalej żyją niezadowoleni.
Czy kobieta z dzieckiem potrzebuje kabrio?
Pisze do mnie N. Jest w ciąży i musi sprzedać swoje, stare ostro poturbowane kabrio. Płacze. Nie chodzi tutaj o samą sprzedaż samochodu. To tylko trochę blachy i plastiku. Chodzi o etap życia, z którym to auto jej się kojarzy.
Bo w tym samochodzie z otwartym dachem jeździła po mieście w słoneczne dni. Bo w tym samochodzie całowała się i kochała. Bo w tym aucie spędzała czas, wygłupiając się przyjaciółkami. Bo będąc w nim przyciągała spojrzenia mężczyzn, bo czuła się w nim młoda i piękna. I racjonalnie wie, że to auto jest jej do niczego niepotrzebne. Ale jego sprzedaż to nieodwołalny koniec tego etapu beztroski i wolności, początek czasu, w którym trzeba wziąć odpowiedzialność za kogoś jeszcze.
Kiedy kabrio zastąpi kombi, kiedy imprezy zastąpią bezsenne noce z powodu dziecka, kiedy przyjemności zastąpią obowiązki, kiedy beztroskę zastąpi odpowiedzialność za córkę.
Coś się zmienia nieodwracalnie. I nie da się tutaj rzucić żadnego zaklęcia, ani wgrać starego sejwa.
Życie idzie etapami i zakończenie każdego etapu mocno przeżywamy. Coś nam daje i coś nam zabiera. Tego malucha, o którym pisałem na początku, już nie ma, mojego ojca zresztą też. Jedno i drugie jest w mojej pamięci, a jak umrę to przestanie istnieć już całkowicie.
Każdy z tych momentów z przeszłości za którymi dziś tęsknimy doprowadził nas jednak w miejsce, w którym jesteśmy teraz.
Gdybym x lat temu nie opuścił swojego rodzinnego miasta, nie skończyłbym studiów w Warszawie, nie mieszkałbym na Ochocie, nie wiedział jak pachnie Saska Kępa wiosną, czy jak wygląda wschód słońca na Hawajach. Gdybym nie wyprowadził się z domu, porzucając swój dotychczasowy bezpieczny świat, nie spotkałbym swojego dobrego przyjaciela na studiach. Gdybym pewnego popołudnia nie zaczął dla żartu pisać swojego bloga, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej.
Jest w tym wszystkim jakaś prostota, jakaś tajemnica i jakieś piękno.
To, co jest za nami, jest ważne, ale to już minęło.
Jeśli ktoś żyje przeszłością i wspomnieniami tego, co było, jeśli świat nas rozczarowuje to nie on musi się zmienić, to my musimy się zmienić.
Trzeba odszukać to, za czym tęsknimy.
Znaleźć ludzi, którzy na nowo przyniosą nam ciekawość świata, wprowadzą tam radość i ożywienie. Znaleźć nowe miejsca, gdzie nasze serca będą bić szybciej. Odkryć nowe pasje, które sprawią, że przestaniemy narzekać na nudę, pryskać żółcią, przeistaczać się w zrzędliwe marudy, którym wszystko przeszkadza.
To, co jest za nami, jest ważne, ale już minęło.
Jedyne, co możemy zrobić, to tworzyć nowe wspomnienia, aż nie zamkniemy oczu na zawsze. Miej więc cały czas oczy otwarte.
Adres email:
Zapisy
Chcesz więcej takich opowieści?
Kup moją nową książkę Gwiazdor . Albo jak masz mi później jęczeć to lepiej nie kupuj. To tylko dla ogarniętych.
https://www.empik.com/gwiazdor-piotr-c,p1244548376,ksiazka-p

Piotr C.'s Blog
- Piotr C.'s profile
- 34 followers
