Dziennik 1957-1961 Quotes

Rate this book
Clear rating
Dziennik 1957-1961 Dziennik 1957-1961 by Witold Gombrowicz
210 ratings, 4.39 average rating, 14 reviews
Dziennik 1957-1961 Quotes Showing 1-15 of 15
“Literatura poważna nie jest po to, żeby ułatwiać życie, tylko żeby je utrudniać.”
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961
“Rewolucja polega na przezwyciężeniu odziedziczonej świadomości”
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961
“Mówią o tym wszystkim niby do mnie, ale właściwie między sobą, żalą się, jęczą, pewni z resztą mojej pisarskiej aprobaty, że ja, jako pisarz, podzielę w pełni gorycze ich "pracy na ludem" i "pracy na niwie", tej całej żeromszczyzny tandilowskiej. [...]
- Dajcie żyć ludziom! - mówię.
- Ależ...
- Skąd wam się wzięło, że wszyscy muszą być inteligentni i oświeceni?
- Jak to?!
- Zostawcie chamów w spokoju!

Padło słowo "cham" (bruto) i co gorzej "gmin" (vulgo) - od których stałem się arystokratyczny. Było to jak gdybym wypowiadał wojnę. Zerwałem maskę układności. Teraz oni stali się ostrożni.
- Pan neguje konieczność powszechnego oświecenia?
- Oczywiście.
- Ależ...
- Precz z tym nauczaniem!
Tego było za dużo. Cortes wziął pióro do ręki, obejrzał stalówkę pod światło, dmuchnął. - Nie rozumiemy się - powiedział, jakby zmartwiony. A młody człowiek mruknął w cieniu, niechętnie, zjadliwie:
- Pan chyba faszysta co?”
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961
“Ale z tego niedoszłego starcia pozostanie mu już, aż do końca chyba, rosnące przeświadczenie, że cnota ma szpony i umie mordować, że świat moralny i duchowy podlega powszechnemu prawu okrucieństwa.”
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961
“Niektórzy z nich - pisarzy tutejszych - są obdarzeni sprawnym mechanizmem mózgowym i celnością wyrazu, ale nie mogą ruszyć z miejsca tylko dlatego, że ugrzęźli w problematyce odziedziczonej, już przeczasiałej. To się zdarza właśnie nowoczesnym, z pozoru, umysłom. Szukają wciąż zwycięstwa w ramach tej samej gierki. A przecież trzeba by kopnąć szachownicę i zburzyć grę. Postawienie nowych zagadnień - oto najlepszy sposób załatwienia starych.”
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961
“Moim uczniom mówię: pamiętajcie, że nie jestem jednym z waszych zacnych, patentowanych i gwarantowanych profesorów. Ze mną nigdy nic nie wiadomo. W każdej chwili mogę powiedzieć głupstwo, albo skłamać - w ogóle wystrychnąć na dudka. Ze mną nie ma żadnej gwarancji. Jestem drań - lubię się zabawić - i gwiżdżę - gwiżdżę - gwiżdżę... na was i na moje nauczanie.”
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961
“Próbowałem dać charakterystykę dzisiejszego myślenia mówiąc, na przykład, że jest "zredukowane", że odczuwamy je jako coś "działającego nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz, stwarzającego tego co myśli", powoływałem się na naukę, na Husserla i Marcela - Boże, zmiłuj się, mówiłem jak zawsze się mówi, jak mówią nawet najznakomitsi tj. udając, że jestem u siebie w domu i że to dla mnie chleb z masłem, gdy pierwszy lepszy niedyskretny kwestionariusz położyłby mnie na łopatki. Ale już tak przyzwyczaiłem się do mistyfikacji!”
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961
“Chcesz wiedzieć kim jesteś? Nie pytaj. Działaj. Działanie cię określi i ustali. Z działania swojego się dowiesz. Ale działać musisz jako "ja", jako jednostka, bo tylko własnych potrzeb, skłonności, namiętności, konieczności możesz być pewny.
Tylko takie działanie jest bezpośrednie, jest prawdziwym wydobywaniem siebie z chaosu, autostwarzaniem. Reszta - czyż to nie recytowanie, wypełnianie schematów, tandeta, kicz?”
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961
tags: ja
“Powiedziałem, że idea równości jest sprzeczna z całą strukturą gatunku ludzkiego. Co jest najwspanialsze w ludzkości, co wyznacza jej genialność w stosunku do innych gatunków, to właśnie, iż człowiek nie jest równy człowiekowi - gdy mrówka jest równa mrówce.

[...] Nie przeczę (mówiłem dalej), wrażenie optyczne jest niewątpliwe: wszyscy jesteśmy mniej więcej tego samego wzrostu i mamy te same narządy... Ale w jednostajność tego obrazu wdziera się duch, ta specyficzna właściwość naszego gatunku, i ona sprawia, że gatunek nasz staje się w łonie swoim tak zróżnicowany, tak przepaścisty i zawrotny, że między człowiekiem a człowiekiem powstają różnice stokroć większe niż w całym świecie zwierzęcym. Pomiędzy Pascalem lub Napoleonem, a chłopkiem ze wsi większa jest przepaść, niż między koniem a glistą. Ba, mniej się różni chłop od konia niż od Valerego lub św. Anzelma. Analfabeta i profesor tylko na pozór są takimi samymi ludźmi. Dyrektor jest czymś innym niż robotnik. Czyż panu samemu nie jest dobrze wiadomo - tak intuicyjnie, na marginesie teorii - że nasze mity o równości, solidarności, braterstwie są niezgodne z naszą prawdziwą sytuacją?

Ja, przyznam się, w ogóle podałbym w wątpliwość, czy w tych warunkach można mówić o "gatunku ludzkim" - czy to nie jest pojęcie zanadto fizyczne?

Cortes spoglądam na mnie okiem zranionego inteligenta. Wiedziałem co myśli: faszyzm! A ja szalałem z rozkoszy proklamując tę Deklarację Nierówności, bo mnie inteligencja w ostrość, w krew się przemieniała!”
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961
“Potrzeba, jedna z najbardziej natrętnych, podczas pisania dość pornograficznej miejscami Pornografii: przepuścić świat przez młodość; przetłumaczyć na język młodości, czyli na język atrakcji... Zmiękczyć go młodością... Zaprawić go młodością - aby dał się zgwałcić...”
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961
“Byłże to ten sam czango? Byłże to on? Wszyscy oni byli podobni... że aż każdy był do zastąpienia innym, prawie identycznym... więc byłem skłonny przypuszczać, że to inny, brat, kolega, towarzysz... ale czyż nie było to obojętne? Szedł wolno w stronę rzeki, Rio Dulce. Poszedłem za nim. Poszedłem za nim dlatego, że było absurdalne i nie do pomyślenia iżbym ja, Gombrowicz, szedł za jakimś czango dlatego jedynie, że był podobny do czango, który nalewał mi wodę. Ale znów doskonała nieważność jego wybuchnęła, jak grom, na marginesie wszystkiego co uchodzi za ważne. I poszedłem za nim jakby to było moim najświętszym obowiązkiem!”
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961
“Jak ich było pięćdziesięciu, wszyscy byli poetami i każdy wypowie wiersz na cześć profesora R. (który dyskretnie i z taktem dawał do zrozumienia, że mniejsza o niego, poezja grunt). Zawezwałem wtedy kelnera aby mi dostarczył dwóch butelek wina, jedną białego, drugą czerwonego, i obie zacząłem doić! Tymczasem poeci recytowali, R. promieniał, anielskość parowała wraz ze wszystkimi cnotami praktykowanymi w takich wypadkach - skromność, dyskrecja, ale i szlachetność, z uczuciem, z sercem, wszystko było jak wyjęte z najsłodszych snów poetyckich starej ciotki: "piękne" i "czyste". Gdy skończył poeta, ściskano mu dłoń, wołano "brawo!". Ale kiedy na koniec tłusta pindula, niecierpliwie oczekująca swojej kolei, zerwała się rzucając biustem na prawo i lewo, machając rękami, wytoczyła z siebie nowe pęki rymowanych szlachetności, ja mając we wnętrzu czerwone z białym nie wytrzymałem, parsknąłem w plecy Dipie, który też parsknął, ale, że to nie miał komu wsadzić w plecy twarz, parsknął i ryknął twarzą całemu zgromadzeniu!

Zgorszenie. Spojrzenia. Ale oto wstaje czcigodny laureat i kropi: że nie zasłużył sobie, chociaż może i zasłużył, ale raczej nie zasłużył, acz cokolwiek może zasłużył... Wzruszenie. Oklaski. Anioł-prezes-poeta dziękuje i zagrzewa... Atmosfera staje się tak wzniosła i słodka, że Dipi i ja dajemy drała najbliższymi drzwiami, zataczają się, pijani w pestkę, w pędzel, w sztok i w kitę!”
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961
tags: poezja
“Głupota jest bestią wyjątkową, taką która nie może gryźć, gdy się ją ciągnie za ogon.”
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961
“Przypatrzcie się ich zdaniom, które przygniatają terminologią dernier cri, gdy ich budowa, znakowanie, poprawność gramatyczna, bywa pod zdechłym Medorem. Wspaniały krawat, brudna koszula.”
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961
“Byłem kiedyś obecny przy dyskusji Kotta - czy nie z Breiterem? - na temat "co chciał powiedzieć" X w swoim ostatnim utworze. Ciskali w siebie cytatami. Zaproponowałem, żeby go zapytali przez telefon i nawet dałem im numer. Zamilkli, a po chwili zaczęli rozmawiać o czym innym - gdy problem został zredukowany do telefonicznego pytania, przestał ich interesować.”
Witold Gombrowicz, Dziennik 1957-1961