Rzeczy się naprawia: kieliszek

Nie ma w tym nic złego, jeśli w przerwie między tworzeniem dzieł wielkich, muśniemy nieco przyziemnej codzienności. Byle muskanie owo nie było zanadto przyziemne, no bo jednak szanujmy się, co? Wczoraj strzelił kieliszek. Ot, przeciąg poruszył firanką zbyt mocno, a może niezdarna służka w trakcie zmywania myślami była już przy spotkaniu ze swoim lubym, gdzieś pod wierzbą? Tego nie rozstrzygniemy. Jedyne, co pewne, to że wczoraj strzelił kieliszek.


Nie tam zaraz, że spuścizna przodków, nie że dzieło sztuki, ale jednak był to kieliszek ulubiony. Męczy mnie ta fraza, wróćmy do XXI wieku, tym bardziej, że potrzebny będzie klej dwuskładnikowy. Kieliszek trzasnął w połowie wysokości nóżki, czyli jak zwykle. Projektanci kieliszków, w przeciwieństwie do projektantów kufli do piwa, cenią wygląd ponad wytrzymałość, więc taka awaria nie dziwi. 99% ludzi taki kieliszek, nawet ulubiony, zapewne by wyrzuciło; 0.9% być może próbowałoby użyć szkła wodnego lub superglue. Ale mniejsza o większość.


Rzeczy się naprawia, a skoro tak, to postanowiłem rzecz naprawić. Tylko jak naprawić pęknięty kieliszek? O klejeniu nawet nie myślałem, pamiętając wcześniejsze doświadczenia. Spoina nigdy nie osiągnie odpowiedniej wytrzymałości, a estetyka będzie wyła matem każdego wieczoru winnego. Zacząłem od palnika i użycie palnika skończyło się źle. Wprawdzie udało mi się spoić obie połówki, lecz dźwięki dochodzące podczas stygnięcia przypomniały mi o charakterystyce fizycznej kryształu. Bo ten kieliszek był kryształowy, o czym nie pamiętałem wcześniej. Był, bo wiele wskazywało na to, że dla niego przeznaczony jest już tylko czas przeszły.


Przy pierwszym delikatnym postawieniu punkt łączenia wybuchł setką miniaturowych odłamków, co przypieczętowało klęskę tej metody naprawy. Przy tej okazji wszystkim majsterkowiczom gorąco polecam okulary ochronne albo i nawet opuszczaną maskę-przyłbicę. Zdatne modele w sejmowym sklepie Leroy Merlin startują cenami gdzieś od dwunastu złotych.


Oczywiście dałoby się to zrobić lepiej z użyciem odpowiedniego pieca, ale uspokójmy się z tymi inwestycjami - to jest tylko kieliszek. Może się Wam stłucze, może nie. A jeśli się nie stłucze, to co potem zrobicie z piecem? No? Pomijając punkty pośrednie, doszedłem do wniosku, że kieliszek można uratować tylko z użyciem implantologii. Zacząłem poszukiwania od dwóch łusek po nabojach zbliżonego kalibru, ale znalazłem tylko jedną, bo nie wiem jak Wy, ale ja nie mam w domu zbyt wielu łusek. Poniżej dwóch setek będzie, albo i mniej. Znalazłem za to rurkę miedzianą o średnicy wewnętrznej równej średnicy nóżki. Z małym luzem na klej. No, a resztę historii macie w obrazkach poniżej.


Kasia, która to zresztą go stłukła (żona, nie służka, ale blisko), stwierdziła że wolała kieliszek taki, jaki był przedtem. No ale sama go stłukła, więc pretensje do świata są rodzajem takiej jakby autorefleksji. Wiem, że mogłem się bardziej postarać, dolutować steampunkowe ozdoby, przynitować cykający zegarek, owinąć rzemieniem, albo chociaż coś wygrawerować i zaoksydować selektywnie. Pewnie mógłbym się bardziej postarać, ale przerwa w tworzeniu dzieł wielkich była krótka. Zajęło mi to dwa kwadranse i kosztowało 1/5 wartości nowego kieliszka. Nie wiem, jak Wam, mi podoba się on bardziej niż przedtem.


Zostawiam tak tutaj ten pomysł. Jeśli ktoś z Was ma więcej czasu i/lub umiejętności, może potraktować wypadek przy zmywaniu jako okazję do stworzenia prawdziwego dzieła sztuki. Tak więc – pimp your broken kieliszek!











 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on January 13, 2016 21:35
No comments have been added yet.


Rafał Kosik's Blog

Rafał Kosik
Rafał Kosik isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Rafał Kosik's blog with rss.