Ile jest wart Twój kot?
Jo nie zjadł meduzy (galareta z mięsem), nie wypił lunety (50 tka zmrożonej Wyborowej).
Odmówił spożycia w zacisznym zakątku stołecznej restauracji „Lotos” tatara z łososia, tatara z polędwicy, schabu w galarecie a nawet ozorka.
Na widok ozorka łzy mu nawet przesłoniły oczy i rzekłbym, że Jo wyglądał jakby miał się za chwilę rozpłakać.
To musiało być złudzenie optyczne. Jo nie płakał nawet gdy w środku nocy nadepnął na klocek lego.
W geście rozpaczy zamówiłem mu rosół z kołdunami. Rosół był cienki, kołduny twarde,. JO jadł jednak bez słowa skargi i patrzył tępo w drewnianą boazerię.
Wyszpetniał, ale wyszlachetniał.
- Co on taki dzisiaj? – szepnąłem do Mariana.
- Kot mu zdechł – odszepnął Marian. – Umarł znaczy się. Nie wiem czy po żonie byłby bardziej zmartwiony. Nawet do pały jej nie przyciąga. A z tego co mówi, szlachetna kobieta próbowała go pocieszyć. Twierdzi, że jest w żałobie. A jak ktoś mu mówi, że każdemu się zdarza że mu kot zdechł, to poprawia, że umarł! KURWA UMARŁ!!
- Co się dziwisz. Ludzie przywiązują się do zwierząt.
- No, ale bez kurwa przesady. To był kot. Jakiś obszczymur, dachowiec. Spójrz na to merkantylnie Ile może być wart taki kot? Stówę? – stwierdził Marian pogardliwie.
- No, ja za swojego dałbym więcej.
- Więcej czyli dwie stówy?
- Więcej.
- Tysiąc? –zainteresował się Marian.
- Więcej.
- 10 tys? - zażartował.
- Jeśli trzeba by było…
- Dałbyś 10 tys. za jebanego sierściucha??? – oczy Mariana powiększyły się do rozmiaru pyz z cebulką i boczkiem.
- No, co dałbym – wyznałem z pewnym wstydem. – Wartość emocjonalna.
- Ja bym za swojego dał i 50 tys. Żeby tylko ożył – stwierdził Jo i zawiesił się z łyżką nad rosołem.
Marian wstał z obrzydzeniem we wzroku.
- Gdzie idziesz?
- Po łopatę, nekromantę i akumulator.
Photo: Alex Dram Creative Commons


Piotr C.'s Blog
- Piotr C.'s profile
- 34 followers
