Bóg Monitoring
Wiara we Wszechmogącego, który widzi i ocenia wszystkie nasze uczynki, przeżywa ostatnio kryzys. Przybywa ludzi, którzy w żadne grzechy nie wierzą i żyją w zgodzie z zasadą „Żyj i daj żyć innym”. No dobrze, ale gdzie jest sankcja za złamanie tej zasady? Skoro Wielkie Oko nie patrzy z Nieba, to mottem życiowym równie dobrze może być „Żyj i nie daj się złapać”. Innymi słowy „Hulaj dusza, piekła nie ma”.
Co tak naprawdę sprawia, że jeden człowiek nie zabija drugiego, aby odebrać mu portfel pełen pieniędzy? Oczywiście świadomość konsekwencji, w końcu za to idzie się do więzienia. No dobrze, ale co jeśli potencjalny morderca wierzy, że nikt się nie dowie o jego czynie? Wtedy zabezpieczeniem jest tylko jego sumienie. Odzywa się ono, kiedy nasze postępowanie odbiega od wpojonych nam norm zachowania. Zabijać ani kraść przecież nie wolno, bo… tak nas wychowano. Gdzieś tam w górze jest Bóg, który ostatecznie nas rozliczy z całego życia. Ale jeśli Boga nie ma, to znika też kalibrująca sumienie nieuchronność kary.
Skoro naczelny konstrukt się sypie, do pilnowania przestrzegania dziesięciu boskich przykazań i tysięcy ludzkich paragrafów musimy zaprząc technologię. A to oznacza, że nie stwórca będzie nas oceniał, tylko inni ludzie i… algorytmy. Dowodami w sądach mogą być zapisy z kamer, billingi telefoniczne, nagrania z dyktafonów, logi serwerów, etc. Już teraz w sposób nieunikniony zostawiamy za sobą cyfrowy ślad w postaci transakcji kartą, logowań naszej komórki do kolejnych BTS-ów, a nawet zapisu naszej twarzy w alejkach supermarketu czy numeru samochodu podczas przejazdu przez kolejne miasta. A wszystko to może stać się dowodem w sądzie.
Na razie Bóg Monitoring działa bardzo wyrywkowo, bo nie wyrabia się nawet z tą skromną ilością danych. Jeśli ze sklepu zginie batonik, nikt nie będzie szukał winnego, bo to wymagałoby przeglądania wielu godzin nagrań z kamer. Dopiero jeśli w okolicy będzie miało miejsce morderstwo, wszystkie dostępne środki zostaną użyte, by zidentyfikować sprawcę.
Rozwój technologiczny sprawi, że w miarę upływu czasu, zakres i precyzja kontroli znacznie się poprawią. Rozbudowany system monitoringu będzie jednak wymagał zatrudnienia programu AI. Żaden człowiek, ani nawet armia ludzi, nie zdoła analizować działań wszystkich monitorowanych osób, cierpliwie łączyć przeplatających się wątków ani śledzić skomplikowanych interakcji. Dzieli nas kilka, może kilkanaście lat, nim postać seryjnego mordercy zniknie z podręczników kryminalistyki. Stanie się tak dzięki olbrzymiej mocy obliczeniowej i niedostępnej dla policyjnych detektywów zdolności kojarzenia miliardów faktów i przewidywania kolejnego kroku przestępcy, lub… zwykłego obywatela, który potencjalnie może się stać przestępcą. Gdzieś po drodze przekształci się to w system totalnej inwigilacji wszystkich.
Możliwość prowadzenia totalnej inwigilacji może oznaczać tylko jedno – prowadzenie totalnej inwigilacji. Oczywiście najbardziej ucierpią ludzie odstający od przeciętności, bo wszelkie systemy bezpieczeństwa więcej uwagi poświęcają zachowaniom niestatystycznym. Podczas wycieku (a właściwie kontrolowanego ujawnienia) danych z wyszukiwarki AOL sprzed kilku lat, sporo ludzi miało poważne kłopoty. Okazało się, że wpisanie do wyszukiwarki sformułowania „jak zamordować żonę?” niebezpiecznie zbliża się do usiłowania morderstwa. A tego typu dane już wkrótce będą podlegały stałej, dyskretnej kontroli. I co ma powiedzieć np. pisarz SF, któremu często zdarza się szukać informacji o konstrukcji bomb, metodach ukrywania zwłok czy strategiach ataków terrorystycznych?
Skutkiem ubocznym będzie radykalny wzrost wykrywalności przestępstw pospolitych, które będą wychwytywane przy okazji, dzięki nadwyżce mocy obliczeniowych. A drobne grzeszki ma przecież na sumieniu każdy. Trzeba się więc będzie zachowywać tak, jakby nasze postępowanie było stale rejestrowane i analizowane. Będzie to dotyczyło nie tylko łamania prawa, lecz również łamania obyczaju czy nawet tzw. chwil słabości. Ponieważ komórkę z aparatem ma każdy, to np. zdjęcia z suto zakrapianej imprezy i tańczenia na stole łatwo mogą trafić do sieci. Potencjalny pracodawca przed przyjęciem nas na poważne stanowisko prawie na pewno przeczesze sieć w poszukiwaniu podobnych ekscesów. Chcąc nie chcąc, będziemy musieli zacząć żyć ze świadomością, że każdy nasz czyn, każde słowo może zostać upublicznione.
Gdy na poważnie oddamy się pod opiekę Boga Monitoringu, poczujemy się bezpieczniej, ale już stale będzie nam towarzyszył nieprzyjemny oddech na karku. Nietrudno się domyślić, że wciąż rosnące możliwości systemów inwigilacji zostaną szybko zaprzęgnięte do pracy w mniej poważnych sprawach. Mikrokamera z układem przetwarzania dziś obrazu mieści się na paznokciu małego palca. Za kilka lat osiągnie rozmiary ziarenka piasku i będzie ją trudno dostrzec gołym okiem. Podsłuchanie lub podejrzenie dowolnej osoby nie będzie problemem technicznym nawet dla zwykłego człowieka. Może więc w dalszej przyszłości najlepszą strategią okaże się całkowity ekshibicjonizm, rezygnacja z ochrony własnej prywatności i zastąpienie jest statystyczną nijakością, by nikomu nawet nie chciało się poznawać naszych banalnych tajemnic. Albo wręcz, żeby te tajemnice zwyczajnie nie istniały.
Sami rezygnujemy z coraz większych obszarów prywatności, ujawniając dane o naszych zainteresowaniach i zarobkach podczas rejestracji na wszelakich serwisach, czy chociażby umieszczając zdjęcia i zdradzając poglądy na Facebooku. Każdy stara się kreować swój image człowieka interesującego i wyjątkowego, chociaż może już teraz powinniśmy robić wszystko, by sprawiać wrażenie pustych, nudnych i prostych?
Jest też oczywiście druga strona medalu. Totalna inwigilacja będzie oznaczać totalne uzależnienie od systemu, którym będzie zarządzała maszyna. Maszyna będzie nas oceniać i wydawać wyroki. Więc stworzymy sobie nowego boga. I to boga, który w sposób bezpośredni i namacalny będzie ingerował w nasze życie. Ubocznym efektem powołania do życia Boga Monitoringu będzie całkowita jawność i zatarcie granicy między sferą prywatną i publiczną naszego życia oraz wytworzenie zupełnie nowych, asekuracyjnych do potęgi norm postępowania.
A jeśli kiedyś dojdzie do tego rejestracja myśli, gdy każdy nasz krok będzie śledzony przez wszczepiony do mózgu komplant, znów staniemy się nie tylko ludźmi religijnymi, ale wręcz gorliwie wierzącymi. I historia zatoczy koło.
Artykuł ukazał się w Nowej Fantastyce 10/2011
Rafał Kosik's Blog
- Rafał Kosik's profile
- 194 followers
