Surogaci
Całkiem niezły pomysł, całkiem nieźle skopany. Coś jak Demolition man, gdzie cytaty z Huxleya utopiono w podwójnym sosie serowym. Surogaci to powtórka z tego schematu, czyli bierzemy na warsztat niegłupi temat, kombinujemy, jak go mądrze obrobić, przeanalizować i ekstrapolować skutki. No i niestety na koniec zatrudniamy rodzinę szympansów z maszyną do pisania, by przetworzyła film na papkę zrozumiałą dla każdego.
W efekcie dostajemy to samo co w Ja, robot, gdzie światem rządzi jedna korporacja z jednego budynku. Czyli przed globalną katastrofą ochroni nas jeden genialny informatyk, któremu refleks pozwala złapać przewracający się kubek z kawą na mikrosekundę, nim ta kawa zafunduje ludzkości Amrageddon w postaci zwarcia w zasilaczu migającego setkami diodek komputera od wszystkiego. Na szczęście informatyk nie śpi, nie chadza do kibla, tylko naklawisza przez 24 godziny na dobę. Niestety napotka na swej drodze wirusa, który jest tak doskonały, że potrafi wszystko, co tylko scenarzysta sobie wyśni.
Mam nadzieję że albo już obejrzeliście Surogatów, albo nie zamierzacie ich oglądać wcale, bo zaraz będę spojlował. Motyw przewodni filmu jest prosty i już parę razy przez kino wykorzystany, choć nie tak dogłębnie jak tutaj. Po wynalezieniu tytułowych surogatów, czyli mechanicznych zdalnie sterowanych… avatarów, ludzie dla wygody i bezpieczeństwa nie ruszają się z domów, tylko wysyłają do pracy swoje avatary. Sterują nimi, leżąc bezpiecznie w specjalnych… nazwijmy je: łóżkach. Efektem tego skokonienia jest nieuchronny strach przed osobistym angażowaniem się w cokolwiek, co wymaga opuszczenia własnej twierdzy. Osobiste wyjście z domu do sklepu na rogu, jawi się jak wyprawa do puszczy amazońskiej podczas migracji mrówek. Surogaci są wygodni, bo nie trzeba się osobiście męczyć; są też bezpieczni, bo uszkodzonego czy zniszczonego surogata można wymienić.
Mamy tu kilka całkiem trafnych spostrzeżeń, jakie ta sytuacja będzie miała skutki psychologiczne, socjologiczne i polityczne. I koniec radochy dla ludzi z IQ powyżej 75. Ci mogą tylko podziwiać jakość efektów komputerowych. Głębia postaci jest budowana scenami rodem z brazylijskich telenowel. Naprawdę, aż żal o tym pisać. Gdyby nie sceny akcji, zaznajamianie się z filmem można by zakończyć na przeczytaniu recenzji i obejrzeniu trailera. Dla przykładu, spojlująć dalej, w finałowej scenie bohater staje przed bardzo trudnym wyborem. Jeśli chce ocalić ludzkość, musi wciśnąć „Yes", jeśli nie chce ocalić ludzkości, musi wcisnąć „No". Jakie to głębokie.
Bruce Willis ma tendencję do ładowania się w tak tandetne filmy, że jego talent aktorski nie może się w pełni rozwinąć. A to jest naprawdę trudne.
Rafał Kosik's Blog
- Rafał Kosik's profile
- 194 followers
