Cosmos Quotes

Rate this book
Clear rating
Cosmos Cosmos by Witold Gombrowicz
4,805 ratings, 4.01 average rating, 514 reviews
Open Preview
Cosmos Quotes Showing 1-27 of 27
“Not surprisingly, because too much attention to one object leads to distraction, this one object conceals everything else, and when we focus on one point on the map we know that all other points are eluding us.”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“Isn't it true (I thought), that one is almost never present, or rather never fully present, and that's because we have only a halfhearted, chaotic and slipshod, disgraceful and vile relationship with out surroundings.”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“I even stopped walking to give some thought to the fact that everyone, after all, wants to be himself, so I too want to be myself, for example who would love syphilis, of course no one loves syphilis, but after all, a syphilitic man also wants to be himself, namely a syphilitic, it is easy to say "I want to be well again," and yet it sounds strange, as if to say "I don't want to be who I am.”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“Lata rozpadają się na miesiące, miesiące na dni, dni na godziny, minuty na sekundy, a sekundy przeciekają. Czym jestem? Jestem pewna ilością sekund - które przeciekły. Rezultat: nic.
Nic.”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“The world was indeed a kind of screen and did not manifest itself other than by passing me on and on—I was just the bouncing ball that objects played with!”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“The eyes of boredom, old buddy, are bigger than those of fear! When you're bored, God only knows what you might imagine!”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“A hanged sparrow! Who would ever think of hanging a sparrow? It's like flavoring borscht with two mushrooms instead of just one—it's too much!”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“Ileż zdań można utworzyć z dwudziestu czterech liter alfabetu? Ileż znaczeń można wyprowadzić z setek chwastów, grudek i innych drobiazgów?”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“Czy więc nic nigdy nie może zostać naprawdę wyrażone, oddane w swoim stawaniu się anonimowym, nikt nigdy nie zdoła oddać bełkotu rodzącej się chwili, jak to jest, że, urodzeni z chaosu nie możemy nigdy z nim się zetknąć, zaledwie spojrzymy, a już pod naszym spojrzeniem rodzi się porządek... i kształt...”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“Nie mogę więc się skarżyć, jednak coś z życia wyciągnąłem, a że inni więcej, no cóż, zresztą kto ich wie, każdy tylko trajluje, przechwala się, że z tą, że z
tamtą, a naprawdę bida z nędzą, wraca do domu, siada, buty zdejmuje, do łóżka się kładzie sam z sobą, więc po co tyle gadania, ja przynajmniej, wie pan, jak człowiek tak na sobie się skupi i zacznie sobie małe, nieznaczne przyjemnostki świadczyć, nie tylko
zresztą erotyczne, bo na przykład, może się pan jak basza zabawić kuleczkami z chleba, przecieraniem binokli, ze dwa lata to uprawiałem, tu mnie głowę suszą sprawami rodzinnymi, biurowymi, polityką, a ja sobie binokle… otóż, mówię, co to ja chciałem, acha, pan nie ma pojęcia jak się od takich drobnostek ogromnieje, wprost nie do wiary, człowiek się rozrasta, swędzi pana pięta to jakby gdzieś daleko na Wołyniu, na kresach, zresztą ze swędzenia pięty też można mieć trochę satysfakcji, wszystko zależy od
podejścia, ujęcia intencji, panie, jeśli odcisk może boleć, to dlaczegożby nie miał i rozkoszy przysporzyć? A wsadzenie języka w zakamarki zębów? Co chciałem powiedzieć? Epikureizm, czyli rozkosznisium, może być dwojakie, bo primum dzik, bawół, lew, secundum pchełka, muszka, ergo w skali wielkiej i w skali małej, ale, jeśli w małej, to
potrzebna jest zdolność mikroskopowania, dozyfikowania i właściwego podzielenia, lub rozczłonkowania, bo jedzenie karmelka możesz pan rozłożyć na etapy primum wąchanie secundum lizanie, tertium wsadzanie, quartum zabawki z językiem, ze ślinką, quintum wyplucie na rękę, przypatrzenie się, sextum rozpęknięcie za pomocą zęba, że poprzestanę na tych kilku etapach, ale, jak pan widzi, można już sobie jako tako poradzić
i bez dancingów, szampana, kolacyjek, kawioru, dekoltów, frufru, pończoszek, majteczek, biustów, wyprężeń, skotek hi, hi, hi, ojej, co pan, jak pan śmie, hihihi, hahaha, ;hochoch, yych, yych, z karczkiem. Ja przy kolacji sobie siedzę, z rodziną gawędzę, z lokatorami, a przecie i tak trochę paryskiego szantanu sobie po cichu wyskrobię. I niech mnie przyłapią! Tle, he, he, nie przyłapią! Cała rzecz polega na pewnego rodzaju wewnętrznym
wymoszczeniu się rozkosznisiowym i przyjemnościowym z wachlarzami, z pióropuszami, w rodzaju Sułtana Selima Wspaniałego. Ważne są wystrzały artylerii. Oraz bicie w dzwony.

Wstał, ukłonił się, zaśpiewał:

Gdy się nie ma, co się lubi
To się lubi, co się ma!”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“Two conspirators with a frog, following the line of a whiffletree.”
Witold Gombrowicz, Cosmos
tags: frog
“The emptiness of our boredom met with the emptiness of these supposed signs.”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“La camera si riempì ora di azioni decise e precise, le quali però, essendo nate dalla noia, dall'oziosità, dal capriccio, celavano in sé una certa dose di imbecillità.”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“Tam między gałązkami coś tkwiło — coś sterczało odrębnego i obcego, choć niewyraźnego… i temu przyglądał się też mój kompan.
— Wróbel.
— Acha.
Był to wróbel. Wróbel wisiał na drucie. Powieszony. Z przechylonym łebkiem i rozwartym dzióbkiem. Wisiał na kawałku cienkiego drutu, zahaczonego o gałąź.
Szczególne. Powieszony ptak. Powieszony wróbel. Ta ekscentryczność krzyczała tutaj wielkim głosem i wskazywała na rękę ludzką, która wdarła się w gąszcz — ale kto? Kto powiesił, po co, jaki mógł być powód?… myślałem w gmatwaninie, w tym rozrośnięciu obfitującym w milion kombinacji, a trzęsąca jazda koleją, noc hucząca pociągiem, niewyspanie, powietrze, słońce, marsz tutaj z tym Fuksem i Jasia, matka, chryja z listem, moje „zamrażanie” starego, Roman, zresztą i kłopoty Fuksa z szefem w biurze (o których opowiadał), koleiny, grudy, obcasy, nogawki, kamyczki, liście, wszystko w ogóle przypadło naraz do tego wróbla, jak tłum na kolanach, a on zakrólował, ekscentryk… i królował w
tym zakątku.
— Kto by go mógł powiesić?
— Jakiś dzieciak.
— Nie. Za wysoko.
— Chodźmy.
Ale nie ruszał się. Wróbel wisiał. Ziemia była goła, ale miejscami nachodziła ją trawa krótka, rzadka, walało się tu sporo rzeczy, kawałek zgiętej blachy, patyk, drugi patyk,
tektura podarta, patyczek, był też żuk, mrówka, druga mrówka, robak nieznany, szczapa i tak dalej i dalej, aż ku zaroślom u korzeni krzaków — on przyglądał się temu, podobnie jak ja.
— Chodźmy. Ale jeszcze stał, patrzył, wróbel wisiał, ja stałem, patrzyłem. —
Chodźmy. — Chodźmy. Nie ruszaliśmy się jednak, może dlatego, że już za długo tu
staliśmy i upłynął moment stosowny do odejścia… a teraz to stawało się już cięższe, bardziej nieporęczne… my z tym wróblem, powieszonym w krzakach… i zamajaczyło mi się coś w rodzaju naruszenia proporcji, czy nietaktu, niestosowności z naszej strony…
byłem śpiący.
— No, w drogę! — powiedziałem i odeszliśmy… pozostawiając w krzakach wróbla, samego.”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“Stał przede mną i nudził - mnie, siebie.
(...) Nudził - i nie miał co do tego złudzeń - ział fatalizmem człowieka, który musi nudzić, stał pod murem i to wszystko było jałowe do ostateczności, czcze. Naciskał: - Przypomnij sobbie... ale wiedziałem, że naciska z nudów, i to mnie nudziło.”
Witold Gombrowicz, Cosmos
tags: humour
“Pokój wypełnił się teraz czynnościami zdecydowanymi i określonymi, które jednak będąc poczęte z nudów, z nieróbstwa, z kaprysu, kryły w sobie jakieś kretyństwo.”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“How unpleasant and discouraging it is that, after such a lofty moment, when the course of events prepares to leap, disintegration and laxity ensue, the humming of the swarm returns, of the swarm...”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“I lowered my eyes, again I saw only the little hand on the tablecloth, doubly-mouthed doubly-lipped one way or the other twofold innocently defiled pure slippery I stared at the little hand and waited, suddenly the table swarmed with hands, what’s happening, Leon’s little hand, Fuks’s little hand, Roly-Poly’s hands, Ludwik’s hands, so many hands in the air . . . it’s a wasp! A wasp flew into the room. Flew out. The hands calmed down. Again—a wave receding, calm returns, I’m wondering about those hands, what’s this, Leon addressed Lena: “Oh, my manifold adventure.”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“A great palaver of events, unending factoids such as the croaking of frogs in the pond, mosquitoes swarming, a swarming of stars, a cloud enclosing me, obliterating me, drifting with me, the ceiling with the archipelago and the peninsulas, with dots and damp patches all the way to the boring whiteness of the window shade . .”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“Scientifi-fic,” Leon said slowly, “confide, if you please, confide to my snow-white virgin bosom how you are going to, with this scientific background of yours, or-ga-nize, how on earth, I ask you, how will you with this that there, in what manner, I ask you, with what and what for and whither and where, how will you, I ask you, with this and that, hither and thither, perchance to what end, how . . . ” he got stuck, he stared, speechless, Ludwik put some potatoes on his plate, and this yanked Leon out of his dumbness?”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“You don’t understand, father,” said Ludwik. “What don’t I understand? What?!” “Organization.” “To hell with organization! What organization?!” “The rational organization of society and of the world.” Leon attacked Ludwik across the table with his bald pate: “What do you want to organize? Organize how?” “Scientifically.”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“Considering the bird, considering the stick, perhaps finally I’ll also find out what it is with the mouths. (Why? How? What an absurdity!)”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“for a moment both the table and Roly-Poly go into a frenzy . . . what is it? It was the cat. She pulled it out from under the table, a mouse in its jaws.”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“while I now estimated that Katasia’s mouth was most likely somewhere in the vicinity of the kitchen (she slept thereabouts), in fact I wondered where, in what direction, and at what distance was it from Lena’s little mouth. And my coldly-lustful striving in the hallway toward Katasia underwent a dislocation because of Lena’s incidental intrusion.”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“where was she sleeping? Sleeping? As soon as I asked myself that, I became someone walking toward her in the night, down the hallway, barefoot, in just my shirt and pants, the tiny, just-a-tad twirl-up of her lip, slippery and reptilian, together with my cold and disagreeable rejection and estrangement from those I had left behind in Warsaw, drove me coldly toward her swinish lust which, somewhere here, in this sleeping house . . .Where was she sleeping?”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“Remarkable. A hanged bird. A hanged sparrow. The eccentricity of it clamored with a loud voice and pointed to a human hand that had torn into the thicket—but who? Who hanged it, why, for what reason? .”
Witold Gombrowicz, Cosmos
“A jednak trudno było udawać, że się nie wie: powieszony wróbel – powieszony patyk – to powieszenie patyka na murze powtarzające tamto powieszenie w gąszczu – rezultat dziwaczny, wskutek którego intensywność wróbla wzmogła się naraz (ujawniając jak bardzo tkwił on w nas mimo pozorów niepamiętania). Patyk i wróbel, wróbel wzmocniony patykiem! Trudno było nie myśleć, że ktoś tą strzałką doprowadził nas do patyka by nawiązać do wróbla… po co? na co? Żart? Kawał? Ktoś nam wypłatał psikusa, zadrwił, zabawił się… czułem się niepewnie, a on również, i to nas skłaniało do ostrożności.”
Witold Gombrowicz, Cosmos