Ofensywa nowej marki pożyczek i 2000 zł w opcji "za darmo". Cel: zabić Providenta. Będzie jatka?
Rynek pozabankowych pożyczek to dziś całkiem duże poletko do zarabiania pieniędzy - jest tu "duże" kilka miliardów złotych krążące między klientami, a firmami pożyczkowymi oraz jakieś 3 mln klientów, którzy są w orbicie zainteresowań pozabankowych pożyczkodawców. Są wreszcie apetyty firm pożyczkowych, by dobrać się do klientów premium, którzy dziś zadłużają się w bankach. Rewolucja technologiczna mocno osłabiła pozycję tradycyjnych pożyczkodawców takich jak Provident (oferujących pożyczki z dostawą i odbiorem w domu klienta), a rośnie udział rynkowy firm oferujących niższe kwoty na krótki okres. Największym z "nowych" jest Vivus należący do firmy 4Finance (siedzibę ma na Łotwie, ale ponoć stoi za nią kapitał rosyjski), który ma już - ostrożnie licząc - 30% rynku pożyczkowego. Drugim największym pretendentem jest Wonga.com, pochodząca - podobnie jak Provident - z Wielkiej Brytanii. Niegdysiejszy hegemon Provident ma jeszcze pewnie 30-35% rynku, ale prawdopodobnie wciąż nie zdołał zatrzymać spadku pozycji rynkowej. Ale z firmami chwilówkowymi walczy coraz ostrzej - wprowadził nową markę pożyczek internetowych, gruntownie zmienił ofertę pożyczek tak, by była nieco tańsza i miała modułowy kształt (klient może sobie składać z "klocków" różne usługi dotyczące samego kredytu oraz towarzyszące). Lobbyści Providenta wywalczyli też ustawę limitującą pozaodsetkowe koszty kredytu, która może mocno utrudnić życie firmom chwilówkowym.
Ale wygląda na to, że dopiero ten rok przyniesie decydującą bitwę gigantów. Z jednej strony Vivus wybiera się bowiem na wyprawę w rejony, gdzie do tej pory rządził Provident, a z drugiej - Provident spróbuje zaatakować Vivusa na jego polu, czyli krótkich pożyczek o niskiej wartości, zaciąganych przez internet. Vivus odsłonił karty w ostatnich dniach. Najpierw ogłosił, że obok 30-dniowych pożyczek z maksymalną kwotą do 1600 zł (i z opcją "pierwsza pożyczka gratis") będzie oferował pożyczki do 2000 zł z możliwością spłaty w dwóch ratach miesięcznych (też w modelu "pierwsza gratis").
To ewidentnie ukłon w kierunku klientów o większych potrzebach finansowych, niż "chwilówka". Do takich zmian zmusiła Vivusa zresztą wspomniana wyżej ustawa, które pożyczki na dłuższy okres traktuje łagodniej, niż chwilówki. A we wtorek właściciel Vivusa ogłosił ekspansję drugiej swojej marki - Zaplo.pl. A to już otwarte wypowiedzenie wojny Providentowi, bo oferta Zaplo jest bardzo podobna do podstawowej oferty śmiertelnego rywala. Maksymalna kwota pożyczki to aż 10.000 zł, a okres spłaty - dwa lata. Klient wybiera na dwóch suwakach kwotę pożyczki i ratę miesięczną, którą chciałby płacić, a cały proces zaciągania pożyczki odbywa się przez internet.
Tanio oczywiście nie jest, pożyczka 10.000 zł na 24 miesiące kosztuje miesięcznie 920 zł, a w całym okresie spłaty trzeba zwrócić o 12.100 zł więcej, niż się pożyczyło. Raz na pół roku można opóźnić spłatę w ramach "wakacji pożyczkowych", ale mimo wszystko jest to koszmarnie drogo. W Providencie za taką samą pożyczkę w wariancie samoobsługowym (bez obsługi domowej) zapłaciłbym 593 zł miesięcznie i 4.100 zł odsetek. Jak widać, różnica w kosztach jest gigantyczna i to bynajmniej nie na korzyść nowego gracza, lecz dinozaura. Teoretycznie więc Zaplo.pl nie powinna zagrozić niegdysiejszemu hegemonowi. Pytanie tylko czy o wyniku starcia zdecyduje cena, czy też raczej marketing. A jeśli jesteśmy już przy tym, to ostatnim hitem Vivusa ma być pożyczka z... automatu. Nie sądzę, żeby był z tego biznes, ale pod kątem kreowania wizerunku firmy pożyczkowej dla nowoczesnego Polaka to na pewno niezły strzał. No i nie sposób nie zauważyć, że mając dwie firmy pożyczkowe 4Finance będzie mógł sobie przesyłać nawzajem klientów z jednej do drugiej, co może pomóc w omijaniu niektórych restrykcji ustawowych, dotyczących limitów kosztów.
Provident - jak wspomniałem na początku - też idzie na zwarcie z Vivusem. Co prawda nie oferuje "pierwszej pożyczki gratis", ale za to zaoferował klientom krótkoterminową i niskokwotową pożyczkę "Wypisz-wymaluj", w której pożycza się 1000 zł i oddaje 1200 zł w trzech miesięcznych ratach. Koszt pożyczki, jak widać, wynosi 200 zł i jeśli Provident dobrze zakomunikuje tę ofertę, to może podciąć Vivusowi skrzydła (choć skoro nie podcięła ich poprzednia promocja Providenta, nawiązująca do vivusowej opcji zerowej, to czy coś może jeszcze zaszkodzić Vivusowi?). Przy okazji Provident zmienił też logo - jego nowe barwy są łagodniejsze i nawet trochę przypominają te vivusowe (w sensie tonacji).
Będzie naprawdę ciekawie. Mamy nowe otwarcie u Providenta, mamy szefów Vivusa, którzy mówią otwartym tekstem, że na koniec tego roku chcą być największą firmą pożyczkową w Polsce, mamy też nową ustawę o poaodsetkowych kosztach kredytów i pożyczek, której skutki dla branży chwilowkowej są jeszcze zagadką, no i nie można zapominać też o tym, że za plecami dwóch gigantów, którzy chcą się nawzajem zniszczyć są nieco mniejsi gracze, którzy też mogą się włączyć do akcji - jak Wonga.com, czy Profi Credit (gdybym miał obstawić "czarnego konia", to prędzej typowałbym Wongę).
Jest też pytanie o to czy i kiedy obudzą się bankowcy, którzy oddali już firmom pożyczkowym chyba ze dwa miliony klientów, a poczynania Vivusa i Wongi ewidentnie wchodzą w szkodę nie tylko Providentowi, ale i bankom, które - z powodu podatku bankowego - też będą bardziej zdeterminowane, by sprzedawać jak najwięcej pożyczek gotówkowych. I żeby zarówno Providenta, jak i jego rywali jak najbardziej osłabić. Co prawda rynek prywatnych firm pożyczkowych nie przekracza dziś kilku procent bankowego rynku pożyczek konsumpcyjnych, ale rośnie - z punktu widzenia interesów banku - zdecydowanie za szybko.
Maciej Samcik's Blog
- Maciej Samcik's profile
- 3 followers

