Dlaczego to nic złego być przeciętnym?

Wiecie, już nie pamiętam kim chciałem być, kiedy biegałem po podwórku, z kluczem zawieszonym na szyi i kopałem piłkę. Na pewno nie strażakiem ani policjantem. Do annałów rodzinnych przeszło to, jak pytany kim chcę zostać, odpowiedziałem: „Emerytem. Będę robił to co będę chciał, a raz w miesiącu przyjdą do mnie pieniądze i dam listonoszowi 5 zł.” Wzbudziłem aplauz. To jednak było, gdy miałem trzy lata.



A kim chciałem być, gdy miałem siedem lat? Dziewięć? Dwanaście? Miałem długie blond włosy i błękitne oczy. Wyglądałem jak dziecko z reklamy serków Danio. Piosenkarzem z włosami Lihmala i gitarą basową w ręce? Znanym sportowcem, który w Fiacie Ritmo posuwa piękne panie z wielkimi bobrami? Piłkarzem? To w końcu była era Bońka. Może chciałem być Lukiem Skywalkerem i zniszczyć Gwiazdę Śmierci? Albo nosić białe marynarki, białe T-shirty, białe spodnie i buty bez skarpetek, jak Don Johnson w Miami Vice? Mieć Ferrari i wozić w nim wino i piękne kobiety?


Większość z tych nazwisk nic wam nie mówi, prawda?


W sumie to bez znaczenia, z tych dziecięcych planów zazwyczaj i tak gówno wychodzi. Dzieci marzą, nastolatki jeszcze suną na fali tych niewypowiedzianych pragnień, ale później jest chuj jak Posejdona komin. Kiedy dorastamy, 80 proc. z nas jest absolutnie przeciętnych. Pięć dni w tygodniu praca, kredyt na mieszkanie, słoiki od rodziców, w niedzielę zakupy w markecie. Później dziecko, szkoła, emerytura i zdziwienie: szybko minęło.


Jak w tym memie:


„Idź do szkoły, znajdź pracę, ożeń się, miej dzieci, płać podatki, płać rachunki, oglądaj telewizję, przestrzegaj prawa i powtarzaj: JESTEM WOLNY”


8410_0518


Owszem, 20 proc. społeczeństwa jest w jeszcze gorszej sytuacji, bo jest poniżej przeciętnej. W tej grupie zawierają się wszystkie Józki i tępe dzidy, robiące tribale nad dupą i farbujące włosy na platynowy blond. Piją V.I.P- a z Biedronki i czytają „Życie na Gorąco”. Choć będąc uczciwym czasami mają oni lepiej niż pozostali. Bo uważają, że wiedzą wszystko o świecie. Ale co to za pocieszenie, że inni mają gorzej? 


Jest jednak 0,01 proc. Tych, którzy znaleźli się na szczycie. Którzy potrafią zrobić coś takiego: 





W naszej kulturze panuje mit, że ta pozycja w górnym rejonie stratosfery, jest dostępna dla każdego. Otóż zdradzę wam coś. Nie jest. Mimo, że cały czas nam to obiecują. 


O kurwa, jaka jestem gruba


Na wykładach i szkoleniach z tzw. rozwoju osobistego występuje wielu facetów (zazwyczaj są to faceci), w garniturach i z dobrze ułożonymi włosami, którzy przekonują, że możesz zmienić wszystko. I możesz wszystko osiągnąć. Musisz tylko chcieć.


Chuja tam, chuja, wszystko. Wiecie czego nie mówią? Czasami, aby być w miejscu, do którego chcesz dojść, potrzebne jest kilka miesięcy, czasami kilka lat a czasami i 20 to za mało.


I wcale nie masz gwarancji, ze ci się uda. Kilkanaście dni temu 23-letnia pływaczka Alicja Tchórz za wygranie dwudniowych zawodów dostała 200 zł . Wkurwiła się i napisała na Fejsie:  “Trenuję 16 lat, podporządkowuję całe swoje życie wstawaniu o 5 rano, treningom 12 razy w tygodniu. I za poświęcenie całego piątku (wyjazd o 6 rano) oraz soboty (powrót mam nadzieję koło 2 w nocy) otrzymuję 200zł!!! Łatwo można policzyć 200zł : 44h = 4,5 zł/h, przy najniższej krajowej 7 zł. Następnym razem poroznoszę ulotki”.


Na każdego Mozarta, Michała Anioła, Stephena Kinga, Justina Biebera, Jennę Jameson i Hilary Clinton przypadają setki milionów takich, którym zwyczajnie nie wyszło. Albo talent w ręku był nie ten, albo w głowie coś nie zaskoczyło, albo dupa nie była zbyt elastyczna.


Ludzie wychowani w kulturze „możesz być kim chcesz” później całe życie liczą na cud. Że ktoś ich odkryje, że wygrają w Lotto, że w magiczny sposób schudną. Laska patrzy w lustro i mówi: o kurwa jaka jestem gruba. Po czym idzie wpierdolić czekoladę z colą light. 


To nie znaczy, że cuda się nie zdarzają. Zdarzają się.  Jak w tej historii, którą dostałem od jednej z was na maila.


Mój kumpel K. od lat dobiera sobie partnerki według jednego, opracowanego przez siebie schematu. Otóż K. wyznaje zasadę, że najlepszymi kandydatkami na dziewczyny są sztuki zakompleksione i niedokochane.


Koleś od lat działa w ten sam sposób: gdy kończy się jeden związek, K. rusza na łowy do klubu, najczęściej w asyście kolegów by nie wyglądać podejrzanie. Prędzej czy później w lokalu pojawiają się „one” czyli ekipa lasek od trzech do sześciu sztuk, a wśród nich „ta”. K. nie bierze sobie skończonych pasztetów. Chodzi raczej o te nieszczęśliwe, całe życie za mało kochane, te nad którymi trzeba tylko trochę popracować. Zdecydowanie preferuje kobiety z nadwagą. „Za duży nos, małe cycki, krzywe nogi, brak kasy – to jest nic w porównaniu z kompleksem bycia grubą – mówi – grube cierpią ciągle i najmocniej.”


K. twierdzi, że rozpoznaje odpowiednią dla siebie sztukę od razu. Wysokie szpilki na których ona trochę się chybocze bo nie chodzi w takich butach zbyt często. Rzadko spódnica bo grube nogi i myśli, że w spodniach wygląda lepiej. Duży dekolt bo Gruba ma zazwyczaj spore cycki i to w jej mniemaniu jedyne czym może przykuć na chwilę uwagę faceta.


Niby dobrze się bawi z koleżankami, ale jednak jest trochę na uboczu. Tęsknym wzrokiem patrzy na obmacujące się pary, ogląda ukradkiem szczupłe laski i to w co są ubrane, myśląc „tak bym się ubrała gdybym tylko…”. Pije droższe drinki bo nie będzie sobie żałować skoro i tak jest nieszczęśliwa, a poza tym rzadko wychodzi więc…  jest przystojnym facetem. Ma odpowiedni wzrost, szeroką szczękę i czarujący uśmiech. Dobrze się ubiera i lubi chodzić na siłownię.


Gdy namierzy odpowiednią kobietę, czeka jeszcze chwilę i najczęściej atakuje w tańcu. Po prostu podchodzi i wyciąga rękę. Dziewczyna jest lekko zdziwiona, trochę się cieszy, ale nie podnieca się zbytnio. „Pewnie nachlany.”


Jej ładniejsze koleżanki jarają się znacznie bardziej, trochę też nie wierzą, że podszedł akurat do niej. Dziewczyna doznaje szoku dopiero w momencie, gdy chce się ewakuować z parkietu, a K. przytrzymuje ją przy sobie, przedstawia się i proponuje rozmowę i drinka przy barze. „Jaką one mają wtedy miny! Jakbym zaczął gadać po estońsku.”


K. potrafi być czarujący. Nie pcha się do Grubej z łapami ani językiem. Subtelnie uwodzi ją cały wieczór, przy pożegnaniu oczywiście dostaje numer na który dzwoni już następnego dnia. „Panna na kilka kolejnych spotkań przychodzi jak porażona prądem. Wiesz dlaczego? Bo nie może uwierzyć.


Ostatni raz w tak oczywisty sposób uwodził ją kolega w podstawówce, zanim się spasła.” Program „metamorfoza” zaczyna się zazwyczaj jakieś 2-4 tygodnie po zapoznaniu. Dziewczyna już trochę zaczyna wierzyć, że zasrany los wreszcie postanowił się do niej uśmiechnąć, że jakimś niepojętym cudem ten przystojny, zamożny i inteligenty facet chyba się w niej zakochał. „Boże, kurwa, co robić?!” Dla Grubej odpowiedź jest jedna, tyleż oczywista co przerażająca.


Gruba próbuje samą siebie uspokoić, że nic nie musi, on mnie akceptuje, ale niestety nie jest ślepa i prawda jest taka, że całą brudną robotę za K. odwalają inne kobiety. Gruba widzi ich spojrzenia. Wie, że zadają sobie pytania, jak takie ciacho może być z taką lochą i ona nie może znieść tej świadomości. Z nieznaną sobie do tej pory determinacją wyrusza na wojnę przeciwko swojemu ciału.


„Każda gruba panna, którą poznawałem, w momencie naszego rozstania była przynajmniej normalna. Najczęściej jednak była szczupłą laską, do której ślinił się tabun facetów. Rekordzistka schudła 32 kg. Wiesz na czym polega sekret? Grubej nigdy nikt nie chciał. Ona sama siebie nie chciała, zawsze była gruba więc nie chciało jej się o siebie starać. Chudnie i nagle zaczyna dostrzegać w sobie potencjał. Nieśmiało kupuje mniejsze ciuchy. Zaczyna się przykładać do makijażu, a potem to już leci po całości. Kosmetyczka, nowa fryzura, wymiana szafy. Na kilkanaście takich przypadków cztery moje laski posunęły się nawet do operacji plastycznych.”


Owszem, czasami się zdarza, że jakiś facet zabiera kobietę z jej przeciętności. Czasami wygrywa się też w Lotto. Tyle, że prawdopodobieństwo na to jest jak  1 do 13 983 816 przypadków. 


Nikt za nas nie poprawi swojego życia.


Bądź bohaterem swojego życia


Każdy ma swoje skrzydła, na których lata. I stosownie do tych swoich skrzydeł, lata niżej lub wyżej. W większości jesteśmy przeciętni. I nie ma w tym nic złego. Słabe jest tylko to, jeśli dążymy do tej przeciętności. Jeśli zapadamy się w niej. Jeśli nie chcemy się rozwijać.


Jednym z większych przełomów dla mnie była chwila, kiedy sobie uzmysłowiłem, że nie mogę być dobry we wszystkim. Że coś musze odpuścić. Że muszę wybrać coś, na czym powinienem się skoncentrować. Coś, co potrafię robić lepiej niż inne rzeczy. To oczywiście było bolesne i długo w swojej głowie musiałem się z tym godzić.


Można mieć fajne życie bez wielkiego hajsu, bez sławy, nie pokazując dupy na Pudelku, ani nawet nie występując w telewizji.  I nie żebym miał cokolwiek przeciwko pokazywaniu gołej dupy. Akurat w tej dziedzinie jestem absolutnie za.


Im jestem starszy, tym bardziej jestem przekonany, że  liczą się proste rzeczy. Nie kasa, tylko miłość (która, czasami jest jak depilacja okolic bikini, ale bez niej będziesz pluć na wszystko dookoła). Że każdy ranek to nowy początek. Że można porozmawiać bez ściem, tarcz i szóstych znaczeń i mówić dokładnie to, co myślimy. Że stary mesio, może dać tyle samo radochy co Ferrari. 


Że można siedzieć pod drzewem, pić tanie wino, jeść kurczaka palcami i być bardziej szczęśliwym i pełnym, niż wpierdalając śledzia zawiniętego w pączek, w ekskluzywnej skandynawskiej restauracji, gdzie na stolik czeka się trzy miesiące.


Co nie oznacza, ze mam coś przeciwko skandynawskim restauracjom. 


Darren Hardy (to jeden z tych kolesi w garniturach) kiedyś powiedział:


Celem nie jest zostać bogatym. Celem jest żyć bogato. 


xxx


Kiedy byłem dzieckiem i grałem w piłkę, nie grałem dlatego że chciałem być sławny, bogaty, kosić laski czy uważałem, że przyniesie mi to korzyść. Grałem, bo sprawiało mi to przyjemność. Tak samo jest z życiem.


I czasami, jeśli żyjesz tak jak chcesz, znajdziesz się w miejscu, do którego nie przypuszczałeś, że dojdziesz. 


13688529704_75601e0b42_b


Photo by Deramanus/CC Flickr.com


 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 02, 2015 02:00
No comments have been added yet.


Piotr C.'s Blog

Piotr C.
Piotr C. isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Piotr C.'s blog with rss.