Mów do mnie jeszcze

Jeden z wykładowców wrocławskiej germanistyki powiesił (lata temu) na drzwiach swojego gabinetu kartkę o mniej więcej następującej treści: „Swoją sprawę proszę referować w sposób przejrzysty i wysławiać się, jak na studentów filologii przystało!”. Przypomina mi się ona zawsze, kiedy mam do czynienia z ludźmi, którzy języka używają jedynie jako sygnału dźwiękowego, mającego zwrócić moją uwagę, że do mnie mówią, a zakładają, że treść komunikatu odczytam sobie telepatycznie:

– Ja dzwonię w sprawie tego tłumaczenia.
(Brak „dzień dobry” nie ma sugerować, że to nie jest powitalna kwestia dzwoniącego).
– O jakie tłumaczenie chodzi?
– Ze szwedzkiego. Co panu dałem trzy dni temu.
– Wszystkie tłumaczenia robię ze szwedzkiego. A trzy dni temu miałem pięciu klientów.
– No te papiery, dwie kartki.
Przerywam oczywiście taki dialog pytaniem o nazwisko albo rodzaj dokumentu przekazanego do tłumaczenia. Ale kiedyś muszę przetestować, ile potrwa, zanim gość sam wpadnie na to, jakie informacje go zidentyfikują. I czy w ogóle na to wpadnie.

– Poproszę szynki wiejskiej. Dziesięć plasterków.
– Nie może być dziesięć plasterków, musi być dziesięć deko.
Szynki ani sera nie kupuję na wagę, tylko na porcje i nigdy dotąd nie było to problemem, więc, testując nowy sklep na swoim osiedlu, zdurniałem. Tezie, że tu nie kroją, tylko sprzedają w kawałkach, przeczyło to, że klient przede mną dostał wędlinę pokrojoną.
– A dlaczego nie można liczyć w plasterkach?
– Bo waga nie przyjmie. Ale możemy spróbować.
Nadal nie wiedziałem, o co chodzi, ale ponieważ nie lubię sprawiać swoją osobą kłopotów, poprosiłem o piętnaście deko, oceniając, że mniej więcej tyle będzie ważyło moich zaplanowanych dziesięć plasterków.
Sprzedawczyni ukroiła piętnaście plasterków. Zważyła je. Waga się pod nimi ugięła, wyświetliły się cyferki, co na mój rozum znaczyło, że towar został przyjęty. Zdziwiło mnie, że waga jest taka dziwna, że piętnaście plasterków przyjmuje, a dziesięć nie. Zapytałem o to.
– Bo jak będą ważyły mniej niż dziesięć deko, to nie wydrukuje mi ceny.
Aha. Wszystko jasne. Wszystko byłoby jasne od samego początku, gdyby sprzedawczyni, obawiając się, że dziesięć plasterków będzie ważyło mniej niż dziesięć deko, powiedziała mi o tym:
– Nie może być dziesięć plasterków, bo musi być CO NAJMNIEJ dziesięć deko.

Ale niektórzy zakładają, że ubranie danej myśli w dowolne słowa jest tej myśli wyrażeniem. Liczba tak zakładających ciągle rośnie. Działa to też w drugą stronę. Precyzyjne wyrażenie myśli zdaje się psu na budę, bo odbiorca nie rozumie otrzymanego komunikatu.

– Paliwo z piątki. I to wszystko.
– Fakturę?
– Poproszę.
– Może hot doga?
To wywołuje moją irytację, bo od znajomego pracującego na stacji wiem, że kiedy klient zasygnalizował, że zakupy zakończył, nie wolno wobec niego prowadzić tak zwanej sprzedaży aktywnej.
– Powiedziałem, że nic więcej poza paliwem nie chcę.
– Ale potem chciał pan fakturę!
Byłem święcie przekonany, że trafiłem na wyjątkowego głupka, który nie rozumie, że faktura jest dokumentem potwierdzającym zakup, a nie towarem czy usługą do nabycia. Musiałem jednak zrewidować swój pogląd co do jego wyjątkowości, kiedy ten dialog powtórzył się na dwóch kolejnych stacjach benzynowych. Jak mówi jedno z praw Murphy’ego: Głupota jest nieuleczalna i prawdopodobnie zakaźna, bo przybiera rozmiary epidemiczne.

PS. Ze względu na stalkerkę, zamieszczającą komentarze ze spojlerami, musiałem wprowadzić moderowanie komentarzy. Jest to rozwiązanie tymczasowe, do chwili znalezienia innego, pozwalającego na płynną dyskusję, ale blokującego „odważne” anonimy, którym poziom intelektualny nie pozwala na podjęcie dyskusji i które obelgami czy w inny sposób muszą wyrazić swoją frustrację z powodu tego, co piszę. Blogger jest pod tym względem beznadziejny, nie umożliwia częściowego moderowania komentarzy np. po słowach kluczowych albo moderowania tylko komentarzy anonimowych. Próbowałem zainstalować Disqusa, ale w chwili obecnej nie da się zaimportować starych komentarzy, czyli korzystanie z niego oznaczałoby, że wszystkie dotychczasowe komentarze by zniknęły, co oczywiście nie wchodzi w grę. Ktoś mógłby polecić coś analogicznego do Disqusa?

 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on July 13, 2015 00:31
No comments have been added yet.


Paweł Pollak's Blog

Paweł Pollak
Paweł Pollak isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Paweł Pollak's blog with rss.