O co tak naprawdę chodzi w tym referendum? O losy oszczędności Greków. Mogą przepaść
Grecy w referendum tak naprawdę decydują dziś nie tylko o tym czy ich rząd ma realizować program zaciskania pasa w zamian za łagodniejszy reżim spłaty sięgających 330 mld euro długów . Oni de facto decydują - i mam nadzieję, że zdają sobie z tego sprawę - również o losie swoich oszczędności, niekoniecznie tylko tych zdeponowanych w bankach, ale i np. zainwestowanych w nieruchomości . Jeśli postanowią odrzucić ciernistą drogę wychodzenia z długów, których mają proporcjonalnie pięciokrotnie więcej niż my ( grecki dług rządowy wynosi 150.000 zł na mieszkańca, gdy u nas jakieś 28.000 zł), to postawią w katastrofalnej sytuacji swoje banki. Od tygodnia są one i tak zamknięte, a mieszkańcy kraju mają dzienny limit wypłat pieniędzy z bankomatów - 60 euro. A to dlatego, że gdy limitu nie było, to z banków dziennie potrafił wypłynąć prawie miliard euro oszczędności ludzi. Pieniądze na podtrzymanie płynności banków (koniecznego, gdy wypływ depozytów jest znacznie większy, niż spłaty rat kredytów) dawał do tej pory Europejski Bank Centralny w ramach mechanizmu ELA. W sumie greckie banki miałyby w EBC "zdolność kredytową" rzędu 115 mld euro, z czego do maja wykorzystały 75 mld, a do czerwca - 90 mld euro. Potencjalna rezerwa jest coraz mniejsza.
SUBIEKTYWNIE O GRECJI. W blogu uważnie przyglądam się kryzysowi finansowemu Grecji. Pisałem o tym co oznaczałby dla naszych portfeli Grexit i kiedy najlepiej kupić euro na wakacje, zastanawiałem się jak Grecja poradzi sobie bez banków, a także przedstawiałem mój autorski, acz oparty na doświadczeniach historycznych, pakiet rozwiązań dla Grecji jeśli nie dogada się z wierzycielami. O scenariuszach dla Grecji mówiłem też w programie "Minęła 20" w TVP. Obejrzyjcie!
W przypadku, gdyby Grecy odrzucili plan strefy euro, Europejski Bank Centralny może uznać, że oferowane przez greckie banki zabezpieczenie spłaty pożyczek w ramach ELA - czyli obligacje tamtejszego rządu, ale też inne papiery wartościowe - to bezwartościowe papierki. Wtedy EBC może trwale zamrozić linię kredytową dla banków. W tej sytuacji bank prawdopodobnie nie mogłyby zostać w poniedziałek otwarte, bo run klientów na kasy byłby taki, że natychmiast straciłyby płynność. Trzeba byłoby ogłosić ich niewypłacalność i w ramach procedury likwidacji wdrożyć procedurę "strzyżenia" akcjonariuszy, obligatariuszy, a na koniec także deponentów. Ostrzyżony bez dwóch zdań zostałby każdy, kto ma w greckim banku ponad 100.000 euro (to limit państwowych gwarancji depozytów w ramach Unii Europejskiej). Niewykluczone, że trzeba byłoby skonfiskować częściowo również pieniądze mniejszych deponentów, nakładając na nich jakiś "podatek" od zgromadzonych w bankach oszczędności. Precedens już był - dwa lata temu deponentów ostrzyżono przecież na Cyprze - początkowo mówiono o podatku 10% od wszystkich lokat, a skończyło się na dużo poważniejszym strzyżeniu posiadaczy kwot powyżej 100.000 euro.
Czytaj też: Ile pieniędzy trzeba skonfiskować ludziom, żeby Europa wyszła na prostą?
A gdyby grecki rząd - mimo społecznego "nie" w referendum - nie zdecydował się postawić banków w stan upadłości, mimo że nie byłyby w stanie obsłużyć klientów chcących wypłacić euro? Jeśli banki miałyby zostać znów otwarte, rząd musiałby zezwolić bankowi centralnemu na wydrukowanie nowego pieniądza , który zastąpiłby euro złożone w bankowych skarbcach w formie depozytów. Wartość tego nowego pieniądza byłaby zapewne niewielkim ułamkiem dzisiejszej wartości euro , więc taka wymiana oszczędności oznaczałaby zniszczenie wartości nie tylko największych depozytów, ale wręcz wszystkich, które są w bankach. I nie tylko tych w bankach, ale i tych zainwestowanych np. w nieruchomości. Oczywiście, jest też scenariusz ultraoptymistyczny - że Europa im wybacza zagłosowanie na "nie", potulnie podkula ogonek i proponuje redukcję długów w zamian za to, że rząd Grecji w ogóle wyrazi wolę spłacania zobowiązań. A przede wszystkim: że nadal podtrzymuje mechanizm ELA. Nie postawiłbym na taki scenariusz grając w kasynie, ale kto wie... Kto ma w greckim banku jakiekolwiek pieniądze powinien zdawać sobie sprawę ze stawki głosowania.
Tu nie chodzi o to czy i kiedy Grecja spłaci swoje długi (wiadomo, że i tak będą musiały być zredukowane, bo są niespłacalne), lecz co stanie się po drodze z oszczędnościami, których Grecy nie wycofali jeszcze z banków (a jest to mniej więcej połowa wszystkich depozytów, którymi dysponowały banki w 2010 r.). Zła wiadomość dla posiadaczy oszczędności w bankach - a zostało w nich 140-150 mld euro - jest taka, że prawdopodobnie większość Greków nie ma żadnych oszczędności (w kraju jest 26% bezrobocia, 50% wśród młodych), a im jest wszystko jedno czy banki upadną i w jakiej walucie będą się rozliczali np. z turystami. Dla nich ważniejsze jest, że w przypadku zagłosowania na "tak" być może spadną ich wynagrodzenia i wzrosną podatki, bo na tym m.in. może polegać program zaciskania pasa.
Maciej Samcik's Blog
- Maciej Samcik's profile
- 3 followers

