Jestem tak głupią cipą jeśli chodzi o facetów, że tylko usiąść i załamać ręce
Czytam Twojego bloga, książki nadal nie kupiłam (wiem, źle, mam zamiar nadrobić moje braki w szeroko pojętym piśmiennictwie, ale moje studia sprawiają, że nie chce mi się czytać, bo mam zmęczone oczy gapieniem się w książki, które trzeba zakuć).
Nie stać mnie na terapeutę (wiadomo – nie odmówię sobie bluzki, muszę jeszcze zapłacić drugą część kwoty za depilację laserową).
Mam wrażenie, że moje życie jest jak jakiś serial i ktoś się dobrze bawi przy jego oglądaniu.
Uważam siebie za atrakcyjną dziewczynę (nie mam problemów z powodzeniem, dobry ciuch, trochę makijażu i niemal każdy facet zawiesi oko, a nawet podejdzie). Uważam siebie za inteligentną dziewczynę (studiuję na kierunku uważanym – w moim przekonaniu trochę mylnie, ale to się wkrótce zmieni – za prestiżowy; nie jest to lekarski).
Uważam siebie za dobrze ustawioną (może nie śpię na pieniądzach, ale mam wszystko czego potrzebuję i to nie do marnej wegetacji, mogę sobie pozwolić czasem na ekstrawagancję, mogę czasem popodróżować). Jestem miła, skromna (nikomu nie mówię takich rzeczy jak tutaj napisałam), uczynna, raczej uśmiechnięta, otwarta na świat. Pomimo tego jestem tak głupią cipą jeśli chodzi o facetów, tak bardzo, że tylko usiąść i załamać ręce.
Pierwsza miłość roczna szczeniacka, dziewictwo poszło w wieku 16 lat (on starszy w granicach normy – 3 lata. Zostawiłam go dla drugiej miłości (ta prawdziwa, do dzisiaj zbieram jej pokłosie) jedyna, szalona, idealna, czysta, cud miód orzeszki. Zostawił mnie.
Spotykałam się z jego bratem, jak chciał do mnie wrócić to mu powiedziałam – afera nie z tej ziemi. Łączy nas teraz seks raz na jakiś czas i parę pijackich telefonów w roku. No a potem to już się właśnie posypało. Byli starsi, młodsi, jednorazowi, dwurazowi, bez seksu, tylko seks, obcokrajowcy.
Zresztą z obcokrajowcem (Europejczyk) się związałam, miłość jak z filmu– poznałam go w Stanach, spędziliśmy cudownego sylwestra, potem cudowne wakacje gdzieś w azjatyckim raju – zerwał, przez odległość (on do Polski nie przyjedzie, ja studiów nie rzucę i nie pojadę w ciemno na drugi koniec świata gdzie pracuje). Jakoś się pozbierałam, odnowiłam kontakty z byłym i jakoś poszło, wróciłam do swoich norm czyli 8 chłopaków piszących do mnie, jakieś piwo, jakiś niezobowiązujący seks (tak piszę o tym seksie, a liczba wcale nie jest z kolei aż tak duża, bo 11 mężczyzn, 80% nadawałoby się na męża, ale no niestety nigdy nie wypala). No a więc ogarnęłam się i wszystko wróciło do normy.
Do teraz kurwa. Ponad dwa miesiące temu poznałam mój ideał – wysoki (lubię wysokich facetów, sama mam 179cm), zbudowany, emanujący testosteronem. Odwiózł mnie do domu z imprezy, miało być miło, jeden raz. Ale wziął numer i zadzwonił. Z zastrzeżonego. Spotkaliśmy się. Potem znowu zadzwonił, znowu przyjechał. I tak już poszło – taka rutyna.
Zaczęłam drążyć – czemu zastrzeżony, czemu przyjeżdża po pracy i nie może zostać dłużej niż 2h tylko zawija się po czasie wystarczającym na dobry (w moim życiu najlepszy) seks i trochę rozmowy i przytulania. Zaczęłam podejrzewać – żona, dzieci. Drążyłam jeszcze bardziej, wypierał się. No i kurwa kurwa kurwa po 2 miesiącach (ponad w sumie) sprawa się posypała – dorwałam jego telefon, dziecko na tapecie. Córeczka 6 lat. Przyznał się do wszystkiego, gadki szmatki, powiedział, że mnie kocha, ale żony nie zostawi (nie będę nawet opisywać tego całego chłamu bo po co). Poszedł, potem się napił, coś wymyślił dla żony i przyjechał na noc. Wyglądał żałośnie.
Stary (połowa drogi między 30 a 40), najebany, nie umiał się wysłowić, musiałam go osobiście wsadzić pod prysznic. I tylko mówił że mnie kocha i że chce się spotykać (pomimo tego, że mi powiedział że może odejść na zawsze). Rano ogarnął się, pojechał. Oczywiście dzwonił potem.
I tym sposobem załatwiłam sobie rolę najgorszą z możliwych – kochanki. I teraz nie wiem co dalej. Nie jestem żałosną laską typu „on mnie kocha, zostawi swoją żonę”. Bo jej nie zostawi. I ja nawet tego nie chcę. Wiem, że to jest w dużej mierze seks. Wiem, że nie mogę mu wierzyć, że jej wcześniej już nie zdradził, bo może zwyczajnie kłamać, że to tylko mi się nie mógł oprzeć. Po prostu stoję przed trudnym wyborem – w weekend pozwolić mu się zerżnąć ostatni raz, nie ostatni raz czy może wcale? Nie odbierać telefonu? Ja się kurwa zakochałam, ale wiedząc na czym stoję już nie myślę o nim w tej kategorii. Myślę sobie „ja pierdolę, nie chcę z niego zrezygnować, bo jest nam bosko jak już jesteśmy razem te parę godzin w tygodniu”. A jak kogoś poznam to się ogarnę.
Czuję się podle teraz – znam całą prawdę i wiem, że nie powinno być tutaj rozmyślań tego typu. Powinnam pomyśleć o jego rodzinie. A mimo wszystko nadal rozważam ponowne spotkanie się z nim.
Puenta jest taka, że tak mi kurewsko ciężko jest poznać kogoś normalnego. Kogoś kto wygląda jak facet, zachowuje się jak facet, jest w łóżku jak facet i sprawia, że nogi ci miękną (miłym dodatkiem byłby wzrost 190, „mój” P. ma 193, niech go szlag). Moje pytanie brzmi – GDZIE SĄ CI FACECI? Czy ja ich odstraszam? Czy po prostu mam na czole napisane „kretynów zapraszam”.
P.S. Przeczytałam, że kochanki to osoby, które mają niskie poczucie wartości. Tylko że problem jest taki, że ja mam je zbyt wysokie.
Photo by kris krüg a Creative Commons license
Smutne to. Może niedługo napiszę co o tym sądzę.


Piotr C.'s Blog
- Piotr C.'s profile
- 34 followers
