Kolaps funkcji falowej
Dualizm korpuskularno-falowy w uproszczeniu polega na tym, że cząstkę możemy traktować albo jako obiekt materialny, albo jako falę. Fala jest, powiedzmy, wyrazem niezdecydowania, zbiorem możliwych stanów cząstki. Jeśli jednak uprzemy się i zmusimy cząstkę, by ujawniła na przykład swoje położenie, to przydybana w ten sposób, zgubi swoją falowość i zdecyduje się na konkretną lokalizację. Zostanie uwięziona w pewnym położeniu tylko dlatego, że fizyk zadał jej pytanie „gdzie jesteś?”. Tak ginie wolność.
Jak to wygląda w znanym nam świecie? Weźmy pierwszy z brzegu przykład: odwieczne dyskusje i kłótnie kierowców samochodów i rowerzystów. Jedni i drudzy niespecjalnie przejmują się racją przeciwnej strony, co oczywiście powoduje powstawanie nierozwiązywalnego konfliktu i prowadzi do bezrefleksyjnego przerzucania się argumentami. Kiedy czasem próbuję zabierać głos w takich dyskusjach (jako kierowca i rowerzysta jednocześnie) staję pośrodku, a wtedy pada żądanie, żebym przede wszystkim się określił, po czyjej jestem stronie. Bo przecież dopóki się nie określę, to nie wiadomo, jak mnie traktować: jako wroga czy przyjaciela. Przypomina to raczej średniowieczne wojny podjazdowe niż demokratyczną rozmowę, której celem nie jest narzucenie swojej racji, lecz wypracowanie satysfakcjonującego wszystkich stabilnego konsensusu, którego nie będzie trzeba bronić przy najbliższej okazji, gdy zmieni się układ sił.
Jakikolwiek wziąć temat, najczęściej trafimy na wypowiedzi ludzi o poglądach skrajnych. Marihuana – zakazać, bo narkotyk to narkotyk, albo zalegalizować, bo ten dymek to jak nieszkodliwa morska bryza. Rzeczowe wypowiedzi ekspertów giną gdzieś jako mało wyraziste. Zresztą, jeśli ktoś stanie pośrodku, to mu się dostanie od obu stron, bo kto nie z nami, ten przeciw nam. Dzieje się tak w każdej dziedzinie życia społecznego. Ludzie odsuwają się od neutralnego środka i gromadzą w bezpiecznych grupach pod ścianami. Zupełnie jakby rzeczywistość zaczynała nam się wybrzuszać i spychać wszystkich do stanów ekstremalnych. Przecież świat opisany np. w „Gazecie Wyborczej” ma się nijak do tego z „Uważam Rze” – nawet publikowane statystyki są inne. Wiadomo, że nie istnieje prasa niezależna, bo każdy, a już szczególnie wydawca, ma jakieś poglądy i interesy. Niestety sama merytoryczna wartość jakiejkolwiek emisji memów jest mniej ważna, bo nie liczy się wymiana poglądów, tylko zakrzyczenie/ośmieszenie/zdeprecjonowanie przeciwnika. Sens wypowiedzi, wiarygodność, rzetelność i etyka dziennikarska – to wszystko jest drugorzędne.
Pilot Boeinga powinien znać konkretne procedury na konkretne sytuacje, które mogą wystąpić w trakcie lotu. Jednak już ten sam pilot nie musi mieć wyrobionego zdania na temat zdrowotnych skutków spożywania sztucznych słodzików. Istnieje całkiem sporo zagadnień z życia, na które ja sam nie mam jasno sformułowanych poglądów. Zupełnie celowo nie daję się skolapsować do wroga lub zwolennika GMO, nie chcę zajmować stanowiska w sprawie zakresu legalizacji związków partnerskich, nie odczuwam potrzeby, by się wypowiadać w kwestii sukcesów lub porażek ekonomicznych naszego obecnego rządu. Mogę podać argumenty za i przeciw, a jednocześnie nie kibicować żadnej ze stron dyskusji. Kategoryczność sądów zwykle zresztą maskuje niewiedzę – no nie można być przecież ekspertem w każdej dziedzinie.
Historia uczy nas, do czego prowadzi masowe popadanie w skrajność; fantastyka socjologiczna przedstawia dziesiątki spójnych światów, które radykalizm panujących zasad zamienił w piekło, a jednak powtarzamy te same błędy. Skrajne głosy sędziów oceniających jazdę figurową na łyżwach są automatycznie odrzucane. Gdyby podobnie postępować w przypadku dyskusji publicznej, jej jakość zdecydowanie by wzrosła. Gdyby przestrzeń dyskusji nie była otoczona ścianami, lecz przepaścią, dyskutanci zbliżyliby się do środka i zaczęli ze sobą normalnie rozmawiać. O kolaps funkcji publicznej do ekstremum byłoby bardzo trudno.
Rafał Kosik's Blog
- Rafał Kosik's profile
- 194 followers
