CAT B15
CAT B15 to lekko opancerzony smartfon. Jest on znacznie wytrzymalszy od zwykłego telefonu, a nawet od większości tych reklamowanych jako odporne. Oczywiście istnieją jeszcze wytrzymalsze modele profesjonalne, jednak ich cena jest kilkakrotnie wyższa. CAT sprawdzi się w większości sytuacji, gdzie zwykły smartfon polegnie. Można go upuścić na beton, ubłocić, usiąść na nim, wrzucić do wanny i będzie nadal działał.
Nie rzucałem nim, ale jak sobie obejrzałem jego wnętrze, to doszedłem do wniosku, że jest mniej odporny od np. Samsunga Solid GT B-2710. No ale tamten nie jest smartfonem, więc nie ma tak dużego ekranu. I tu jest właśnie główny problem. Jeśli miałem wątpliwości co do solidności ekranu B15, to zostały one rozwiane w momencie, gdy zobaczyłem na Allegro ofertę sprzedaży tego modelu właśnie z popękanym wyświetlaczem.
Producenci smartfonów przyzwyczaili nas do karygodnie słabych baterii (co by kieszeni nie wypychały). Zdarzają się nawet takie modele, które trzeba ładować dwa razy dziennie! Pod tym względem CAT wyróżnia się pozytywnie. Dzięki mało wydajnemu procesorowi jest bardzo oszczędny. Nie da się ukryć, że nie jest to smartfon stworzony do gier czy multimediów. Za to nadaje się do pracy.
W przypadku CAT-a płaskość nie ma większego znaczenia – i tak jest ponad dwa razy grubszy od np. iPhona S5. Dodatkowe 3mm i 50g naprawdę nie miałyby już znaczenia, więc trochę szkoda, że producent nie zdecydował się na jeszcze większą baterię. Nawet jednak z tą o pojemności 2000 mAh radzi sobie nieźle. Wprawdzie Samsung GT B-2710 w stanie czuwania, przerywanego sporadycznymi rozmowami, wytrzymywał prawie dwa tygodnie, no ale… on nie był smartfonem.
Nie spodziewałem się po smartfonie rewelacji, więc się też nie zawiodłem. Deklarowany przez producenta czas pracy B15 bez ładowania jest, delikatnie mówiąc, mocno optymistyczny – dwadzieścia sześć dni czuwania i (powinno być „lub”) ponad szesnaście godzin rozmowy. To oczywiście należy traktować jako marketingowy żarcik. Nie sprawdzałem rzeczywistego czasu rozmowy (wypadałoby zresztą stać pod anteną BTS-a, żeby warunki były idealne). Nie sprawdzałem też czasu czuwania, bo telefon jednak używam. Przeprowadziłem za to test bardziej życiowy. Po wyłączeniu wszystkich funkcji komunikacyjnych, poza oczywiście samym telefonem, CAT wytrzymał bez ładowania ponad tydzień sporadycznego używania terminarza, kilku minut rozmów dziennie i kilku SMS-ów. To całkiem przyzwoity wynik. Jednak po włączeniu transmisji danych komórkowych lub Wi-Fi czas ten spada do półtora dnia, a jeśli wybierzemy Wi-Fi i transmisję jednocześnie to nawet bez rozmów i intensywnego surfowania po sieci bateria wyczerpie się po niecałej dobie. Przy jednoczesnym włączeniu wszystkiego, co fabryka dała… nie sprawdzałem.
B15 ma oczywiście bluetooth, GPS i to wszystko, co współczesny smartfon powinien mieć. Parametry znajdźcie sobie na stronie producenta, nie chce mi się ich przepisywać.
Czterocalowy ekran zachowuje się tak, jak powinien się zachowywać. Dodatkową miłą właściwością jest możliwość pracy przy niewielkim zmoczeniu ekranu, np. gdy siąpi deszczyk. W przeciwieństwie do standardowego ekranu, ten nie głupieje, gdy są na nim (niewielkie) krople wody.
Aparat jest zaledwie poprawny, nie ma niestety lampy błyskowej, co jest sporym minusem. Liczby megapixeli nawet nie pamiętam – jeśli ktoś uważa, że to jest wyznacznik jakości aparatu, to jego sprawa. Muszę jednak przyznać, że zdjęcia we wnętrzach bez naturalnego oświetlenia wychodzą, jakby tam nie było żadnego oświetlenia.
CAT czasem wydaje z siebie dźwięk powiadomienia i nie jest oczywiste, czego dotyczy ani nawet jaki program ten dźwięk wygenerował, dopóki nie sprawdzi się opuszczanej listy powiadomień. No ale to już nie jest wina urządzenia, tylko liczby rzeczy, które tam zainstalowałem.
Synchronizacja z PC okazała się problemem. O ile np. smartfony i tablety Samsunga używają do tego dedykowanego programu Kies, o tyle CAT-a oferuje tylko zwykłe połączenie, jak każde podobne urządzenie wpięte w port USB. Pliki można przegrać (ręcznie), multimedia - standardowo jak w Windows. Natomiast synchronizacja np. kontaktów i kalendarza zakrawa na fanaberię użytkownika.
Alternatywą jest wrzucenie wszystkiego w chmurę, czego jednak nie chcę robić. Na szczęście trafiłem na program MyPhoneExplorer, który działa na tyle sprawnie, że nawet w przypadku tabletu Samsunga zrezygnowałem z ociężałego Kies. To ciekawe, o ile sprawniej i szybciej potrafi działać mały programik niezależnej firmy. Może po prostu nie ma funkcji automatycznego backupu danych na serverach NSA? Mimo pewnych ograniczeń MyPhoneExplorer zdaje egzamin. Minusy są dwa: brak obsługi synchronizacji po USB dla wersji Androida poniżej 4.2 (CAT B15 ma 4.1 Jelly Bean) oraz konieczność ręcznego wybierania urządzenia, które ma być synchronizowane. W Kies wystarczyło wetknąć wtyczkę i reszta działa się sama.
Brak funkcji OTG oznacza, że nie da się do CAT-a podpiąć np. czytnika kart SD ani klawiatury USB. Wprawdzie skłonności do takich ekstrawagancji wykazuje nie więcej niż kilka procent użytkowników, ja jednak niestety jestem wśród nich. Sporym minusem jest też brak latarki, która w telefonie tego typu pasowałaby szczególnie. Alarm wibracyjny jest za słaby, przez co można go przeoczyć. Nie ma też przelotki na linkę, by zabezpieczyć telefon przed zgubieniem w trudnych warunkach, co wyklucza CAT-a z udziału np. w spływie kajakowym. Z wad wypada jeszcze wymienić skłonność do lagowania, czyli zdarza się np., że naciskamy ikonę, a telefon wpada w tryb autystyczny i nic nie robi, po czym po dwóch sekundach ożywa i działa dalej. No ale taki już urok Androida na telefonie ze słabym procesorem.
Mimo wszystko, rozważając plusy i minusy, wychodzi na to, że CAT B15 sprawdza się całkiem nieźle. Z normą wytrzymałości IP67 jest to jeden z bardziej wytrzymałych smartfonów, nawet wśród tych „wzmocnionych”. To fajny gadżet dla tych, którzy nie lubią przesadnie chuchać i dmuchać na przedmioty codziennego użytku.
Rafał Kosik's Blog
- Rafał Kosik's profile
- 194 followers
