The World’s End

(Koniec Świata)Jeśli podobał się Wam Hot Fuzz, to oglądanie The World’s End też sprawi Wam przyjemność. Zrobiła to ta sama ekipa i podobny jest też rodzaj humoru. Rozmach za to jest zdecydowanie większy. To trzecia część trylogii rozpoczętej takim sobie Wysypem żywych trupów (Shaun of the Dead). Wszystkie trzy filmy mają podobną konstrukcję. Poznajemy normalnych – no, w miarę normalnych – bohaterów, którzy próbują prowadzić mniej lub bardziej zwyczajne życie. Tymczasem to życie jakoś nie chce być zwyczajne. Los wrzuca ich w irracjonalne i surrealistyczne sytuacje, z których nie da się wyjść bez poddania się osobliwej logice zdarzeń.


Pisałem już kiedyś, że brytyjski znaczy lepszy? Zapewne wiele razy. Ta zasada sprawdza się też w przypadku Końca świata. Gdyby chcieć określić ten film jednym zdaniem, wypadałoby powiedzieć, że jest to brytyjska wersja Kac Vegas, tyle że opowiedziana chronologicznie. Przynajmniej do połowy, bo to, co się dzieje później… Nie sposób tego opisać bez spojlowania, więc poniecham.


Zaczyna się banalnie: grupa kumpli ze studiów postanawia dokonać tego, co nie udało im się w czasach studenckich. Mają przejść piwny maraton przez dwanaście pubów, bo tyle ich jest w miasteczku uniwersyteckim Newton Heaven. Ostatni pub nazywa się World’s End i to on jest ich celem. Po drodze, gdzieś między piątym pubem a szóstym, orientują się, że coś z tym miasteczkiem jest nie halo. A może coś nie halo jest z ich głowami po wypiciu paru piw? Ale choćby świat miał się skończyć, muszą wypełnić swoją misję. Początkowo wydawała się ona szalona, ale gdzieś około ósmego pubu jest już jedyną pewną rzeczą w wariującej rzeczywistości. Dotarcie do dwunastego pubu staje się sprawą honoru, a nawet zyskuje wymiar historyczny.


Lubię filmy, które trudno jednoznacznie zaklasyfikować gatunkowo. The World’s End to przede wszystkim komedia z takim rodzajem humoru, w którym można się spodziewać wszystkiego. Dopiero w konwencji komediowej osadzone są zmiksowane elementy horroru, SF, romansu czy filmu obyczajowego.


Poniżej jest trailer, ale nie włączajcie go, jeśli nie chcecie sobie psuć przyjemności obejrzenia całości. To jeden z tych filmów, w przypadku których należy unikać jakichkolwiek opisów, recenzji, zwiastunów czy rozmów z przyjaciółmi. Trzeba go po prostu obejrzeć w błogiej nieświadomości, co będzie dalej.


Wobec tego naprawdę nie rozumiem, czemu to przeczytaliście.



 •  0 comments  •  flag
Share on Twitter
Published on November 29, 2013 18:16
No comments have been added yet.


Rafał Kosik's Blog

Rafał Kosik
Rafał Kosik isn't a Goodreads Author (yet), but they do have a blog, so here are some recent posts imported from their feed.
Follow Rafał Kosik's blog with rss.