Waistpack Vader DIY
Od dawna szukałem idealnego waistpacka, czyli torby biodrowej, po polsku zwanej czasem nerką. To takie badziewne coś, w czym trzymają kasę niefiskalną handlarze uliczni. Ja szukałem niebadziewnej, no i miałem tyle dodatkowych wymagań, że chyba nawet nerka firmy Rolls-Royce by nie podołała. Musiałem więc uszyć ją sam.
Pisałem w zeszłym roku o waistpacku Maxpedition Octa, który jest naprawdę fajny z tą jednak uwagą, że prawie nic się do niego nie mieści. Tzn. miejsca w środku pozornie jest dużo, ale 2/3 znika, gdy założy się go na pas. Dzieje się tak z powodu naturalnej obłości ciała, która niezależnie od tuszy zamyka się w 360 stopniach. Ta sama obłość sprawia, że każdy większy płaski przedmiot, np. siedmiocalowy tablet, który przed założeniem torby mieścił się w niej bez problemu, nagle już się nie mieści. Pisałem też o Oradea hip pouch, która jest fajna, ale jednak nie sprawdza się w sporej części zastosowań. Coś trzeba było z tym zrobić. Po zapoznaniu się z ofertą rynkową moja sympatia poczęła się kierować ku Flye Mini Go Bag, która to jednak była a.) w Polsce niedostępna, b.) za duża jak na miasto, gdzie głównie byłaby używana.
Nerka to jest torba, która przydaje się głównie w lecie, gdy wszelkie kurtki wraz z ich kieszeniami z przyczyn oczywistych zostają w domu. Przeanalizowałem, co będę nosił w mojej torbie, i przystąpiłem do projektowania. Nerka powinna się też nadawać jako torba do joggingu, na rower lub do krótkich wycieczek pieszych. Czyli musi się w niej mieścić co najmniej półlitrowy bidon. Szybko zdecydowałem się na wykorzystanie dobrodziejstw militarnego systemu molle, czyli calowych pasów do mocowania oporządzenia. Dzięki temu torba jest względnie mała, a jeśli zechcę się wybrać z nią na wycieczkę, to zwyczajnie przypnę do niej kieszeń na bidon i co tam jeszcze będę potrzebował.
Po wielu wahaniach, czy na pewno mi się chce, uznałem, że tak, że dam radę. Zamówiłem materiały. „Oddychająca” cordura brzmiała zachęcająco, ale pod tym określeniem ukryty był brak warstwy wodoszczelnej. Dzięki temu już wiem, jak można by nazwać przeciekające parasolki. W sumie nie wyszło źle, musiałem bowiem wykonać podszewkę z wodoodpornego ortalionu, co sprawiło, że nerka wygląda bardziej exclusive, a do tego jest bardziej odporna na zamoczenie.
Gdybym wcześniej wiedział, ile czasu to zajmie, to bym się za to nigdy nie brał. Schody zaczęły się podczas szycia. Okazało się, że zaprojektowałem torbę tak solidną, że miejscami nakłada się osiem warstw materiału i złożony na dwa pasek do mocowania oporządzenia. Kiedy maszyna po szycia Singer wstępowała do mnie na służbę, nieuczciwy handlarz martwym towarem obiecał jej, że będzie szyła firanki, koronki i muśliny. I maszyna, po napotkaniu pierwszych trudności, zachowała się jak zawodowa żołnierka na wieść o zbliżającej się wojnie - zaszła w ciążę. No, prawie, tak czy inaczej odmówiła służby. Te najgrubsze miejsca musiałem więc szyć ręcznie z użyciem igły i kombinerek. Już wiem, ze następna maszyna do szycia będzie maszyną kaletniczą, choć to i tak mrzonki, bo w tym roku budżetu gadżeciarskiego wystarczy jedynie na prostą spawarkę inwertorową, która jest bardziej potrzebna.
Dobra, gadam po próżnicy, więc już przestaję. Zerknijcie na poniższe zdjęcia, tzn. zerknijcie Wy, którzy jesteście zainteresowanymi. Reszta już dawno zamknęła okno przeglądarki. Nie istnieje żaden ostateczny wykrojnik, bo projekt modyfikowałem w trakcie. Ewentualne dodatkowe opisy umieściłem pod niektórymi zdjęciami. Tam też znajduje się wyjaśnienie pochodzenia nazwy Vader. Przy okazji pragnę przypomnieć, że słowo „vader” czyta się „wejder” :)
Tagi: Maxpedition Octa, Bagaboo, Oradea, Balkan Tango, waistpack, waistbag, funnypack, hipbag, nerka, torba biodrowa, Antoni Macierewicz ;)
Rafał Kosik's Blog
- Rafał Kosik's profile
- 194 followers
