FNiN 12 fragment #1
Dyrektor wpadł do pokoju nauczycielskiego jak burza gradowa.
– Jak to możliwe, że zagraniczni goście pierwszego dnia w szkole zostają bez opieki?
Nauczyciele zamarli i zapatrzyli się na niego. Pierwszy poruszył się pan Borkowski, wuefista.
– Zapytaj dyrektora – poradził.
Stokrotka sapnął.
– Zorganizowałem wszystko w zeszłym tygodniu. Mieliście się kolejno zająć nimi, opowiedzieć o szkole… pokazać ciekawe miejsca w pobliżu. Zaplanowana jest wycieczka. Wiesiu – spojrzał na panią Czartoryską. – Ty miałaś się nimi zająć na poprzedniej godzinie.
– Nikt mi nie powiedział, że mam się nimi zająć – odparła spokojnie chemiczka. – Pierwsze słyszę, Juliuszu.
– Ja też nic o tym nie wiem – poparła ją geograficzka.
– Mówiłeś nam o tym? – zapytał Antoni Czwartek. – Jest mało prawdopodobne, żebyśmy wszyscy o tym zapomnieli.
Dyrektor popatrzył po pozostałych i minęły długie dwie sekundy, nim się zorientował, że patrzy na nich z głupim wyrazem twarzy człowieka, który nie wie, co się dzieje. Dwie sekundy słabości! To się nie może powtórzyć. Przywódca musi być przywódcą. Stokrotka zebrał się w sobie, wyprężył plecy i zmarszczył władczo brwi.
– Sprawdzę, gdzie nastąpił błąd w komunikacji wewnętrznej – oświadczył. – Na następnej lekcji twoja kolej, Konstancjo.
– Na następnej lekcji mam drugą „a” – odparła geograficzka. – Nie sądzisz chyba, że można jednocześnie prowadzić lekcję i zajmować się międzynarodową bandą rozmawiającą w kilku językach. Mam jeszcze dwie rubryki na jedynki… znaczy na oceny. Muszę je jakoś zapełnić.
– Masz na miejscu przedstawicieli kilku państw – zauważył fizyk. – Czy można sobie wyobrazić lepszą lekcję geografii? Niech opowiedzą o swoich krajach. To doskonale pobudza aktywność uczniów na lekcji.
– Aktywność na lekcji oznacza przeszkadzanie nauczycielowi.
Dyrektor wypuścił głośno powietrze.
– Jako doświadczony pedagog jakoś sobie poradzisz.
Nim geograficzka odpowiedziała, wyszedł krokiem kogoś, kto doskonale wie, gdzie idzie i po co. Szedł do sekretariatu, by zapytać Helenki, czemu nie wysłała e-maili do nauczycieli z informacją kto i kiedy ma się zajmować gośćmi. Odpowiedź mogła być tylko jedna, bo przecież, skoro e-maile nie dotarły, to znaczy, że nie zostały wysłane.
Pół minuty później stał już przed drzwiami sekretariatu i z ręką na klamce zastanawiał się, jak zadać pytanie, by zabrzmiało stanowczo, ale nie niegrzecznie. Zrobił trzy głębokie wdechy, rozluźnił mięśnie i dopiero nacisnął klamkę. Wszedł do wypełnionego zapachem zmywacza do paznokci wnętrza i starając się doskonale ukryć rozdrażnienie, spojrzał na sekretarkę.
– Helenko, czy wysłałaś do nauczycieli e-maile z informacją, że mają się zająć naszymi zagranicznymi gośćmi?
– Imejle? – zapytała szczerze zdziwiona sekretarka.
– Listy elektroniczne – poprawił się dyrektor.
– Tak, oczywiście. Wysłałam je do wszystkich nauczycieli w czwartek. Zaraz potem, jak przekazał mi pan harmonogram.
– Na jakie adresy wysłałaś te listy – przed ostatnim słowem przełknął z trudem – kochanieńka?
Dyrektor sam osobiście wpisał adresy e-mailowe nauczycieli do komputera sekretarki, żeby uniknąć jakiejkolwiek pomyłki.
– Na adres szkoły oczywiście – odparła Helenka. – Nie mogę wysyłać korespondencji służbowej na prywatne adresy nauczycieli. A zaraz, chyba nawet dzisiaj przyszły. – Przejrzała mały stosik nieotwartych kopert. – O tak. Są wszystkie. Zaraz zaniosę je do pokoju nauczycielskiego i włożę do odpowiednich przegródek.
Dyrektor patrzył na pakiet kopert w pulchnej dłoni sekretarki z fioletowo-różowymi paznokciami i dopiero po chwili zrozumiał, na co patrzy.
– Ja to zrobię. – Powstrzymał się przed wyrwaniem jej tych kopert. Wziął je przesadnie delikatnie. – Ty masz tu na pewno ważniejsze sprawy… kochanieńka.
– Dziękuję, panie dyrektorze – odparła Helenka i wyjęła z szuflady wściekle żółty lakier do paznokci.
Stokrotka wyszedł, zamknął za sobą drzwi i położył koperty na parapecie. Pierwsza z wierzchu była do Jerzego Wierszewskiego, przy czym adresy nadawcy i odbiorcy były zwykłym, pocztowym adresem szkoły. Na kopercie przyklejone były znaczki opatrzone stemplem z czwartku. Teraz był poniedziałek. Dyrektorem wstrząsnął nerwowy dreszcz. Przez moment zastanawiał się nad tajemnicą korespondencji, ale uznał, że nie ma ona tu zastosowania, skoro on sam jest autorem tego listu. Rozerwał kopertę i wyjął złożoną na trzy kartkę. Był to e-mail, który sekretarka wydrukowała i włożyła w kopertę, zamiast nacisnąć „wyślij” w programie pocztowym. Co więcej, poszła na pocztę i nadała ten list do samej siebie.
Obejrzał się na drzwi, za którymi Helenka malowała już paznokcie na drugi albo i trzeci tego dnia kolor. Z tym coś trzeba będzie zrobić i to coś radykalnego, bo dalej sytuacja nie może tak wyglądać. Może nawet trzeba będzie zachować się stanowczo i ograniczyć jej możliwość malowania paznokci do jednego razu dziennie. Do przemyślenia.
Rafał Kosik's Blog
- Rafał Kosik's profile
- 194 followers
